PDA

Zobacz pełną wersję : Dziennik Sylwka i Kasi



SylwekW
22-02-2005, 21:49
Pomysł budowania.

Pomysł na budowanie domu rozwijał się u nas stopniowo pod wpływem kilku czynników zewnętrznych. Dwa jednak miały decydujące znaczenie: mieszkaliśmy w bloku gdzie młodzież była bardzo uciążliwa, wieczne schadzki pod naszym oknem – mieszkaliśmy na parterze i tuż przy wejściu do klatki – okraszane piwkami i wulgaryzmami, poniszczona klatka schodowa, sprośne pseudo-grafiki na drzwiach itp. itd. Pewnie część z Was to zna. Drugi to sąsiedzi – znajomi w podobnym wieku i dziećmi w tym samym wieku, co nasze. Wybrali tą podobną drogę migracji i się im powiodło, chociaż oni zadowolili się kupnem mieszkania w innej dzielnicy.
Zaświtała myśl – jeśli nic nie zrobimy to będziemy się tak męczyć przez długie lata.

Jestem żołnierzem zawodowym, teoretycznie przysługuje mi prawo do mieszkania służbowego – jego rozmiary i czas oczekiwania to oddzielna historia, ale prawo mam – a właściwie powinienem powiedzieć miałem (bo się go zrzekłem ale o tym za chwilkę). Ponieważ jednak w pewnym okresie pojawiły się ustawiczne kłopoty z możliwością zapewnienia mieszkań służbowych żołnierzom Wojskowa Agencja Mieszkaniowa wprowadziła nowa zasadę wywiązywania się z tego obowiązku: „… Zrezygnuj z prawa do mieszkania służbowego a my Ci wypłacimy pewien ekwiwalent pieniężny, …” za który sam możesz sobie zapewnić zakwaterowanie. Postanowiliśmy z tego skorzystać. Na dodatek udało mi się załapać na trzyletni kontrakt za granicami Polski. W wierze, że coś tam zaoszczędzimy a na dodatek możemy spokojnie zrezygnować z kwatery dotychczas zajmowanej – bo i tak będziemy zagranicą a jak wrócimy to nie wiadomo w który koniec Polski zostanę skierowany – podjęliśmy ostateczną decyzję – rezygnujemy ….. I stało się. Decyzję podjęliśmy chyba w roku 1999 albo 2000. W 2001 roku, jesienią wyjechaliśmy za granicę. Rzeczone pieniądze za rezygnację z kwatery otrzymaliśmy w maju 2003 roku. Musieliśmy wtedy przyjechać do Warszawy, w ekspresowym tempie rozliczyć się i zdać dotychczasową kwaterę i … otrzymaliśmy pieniążki. Jacy byliśmy szczęśliwi to chyba nie muszę wspominać. Wtedy to nawet wydawało nam się, że niewiele dokładając będziemy w stanie wybudować swój wymarzony dom. Teraz już wiemy, że to były mrzonki – ale marzenia dobra rzecz.
Tak czy inaczej spełnił się pierwszy krok na naszej drodze do własnego domu – czyli pewna kwota gotówki do rozpoczęcia inwestycji. Do końca pobytu za granicą został jeszcze rok i ciągle nie wiedzieliśmy w który koniec Polski wrócimy. Dlatego nie mogliśmy jeszcze zbyt konkretnie urzeczywistniać naszych planów. Postanowiłem zatem przygotowywać się teoretycznie.

SylwekW
06-03-2005, 16:06
Przygotowania teoretyczne

Zdawałem sobie sprawę, że budowa własnego domu to poważne i skomplikowane przedsięwzięcie więc trzeba się do niego przygotwać. Moja wiedza budowlana ograniczała się do wspomnień z czasów młodzieńczych, kiedy to na wakacje zarabiałem sobie jako pomocnik murarza, przy wyrobie pustaków czy w cegielni :D oraz pewnego co prawda technicznego ale w zupełnie innej dziedzinie wykształcenia. Wszyscy wiemy, że to za mało nawet chociażby do tego aby wykonawcy czy sprzedawcy nie wciskali mi największego „kitu”. Postanowiłem zatem nadchodzący rok wykorzystać na „zgłębianie” wiedzy budowlanej. Żródłem najlepiej dostępnym w tym czasie był dla mnie Internet. Żona nie raz psioczyła, że za dużo czasu spędzam przy komputerze. A ja chłonąłem wiedzę jak gębka wodę, mam nadzieję, że nie uszła ze mnie równie szybko :roll: – ciągle ripostując żonie, że kiedyś to się przyda. Muszę nieskromnie przyznać, że już teraz na samym początku budowy żona zaczęła doceniać i ufać temu czego się nauczyłem ogólnie mówiąc o budowaniu. Mam nadzieję, że wiedza jaką zdobyłem przynajmniej w pewnym stopniu uchroni mnie od niektórych niepowodzeń lub rozczarowań. I tak po wielu innych stronach trafiłem na strone Muratora a z niej to właśnie Forum. To było chyba najlpesze „znalezisko” jakie mogło mi się przytrafić. Do tej pory jest to dla mnie najlpesze żródło wiedzy budowlanej wszelakiej maści. Nie pisałem za wiele bo niewiele jeszcze miałem doświadczeń ale czytałem bardzo dużo i często. Tak oto poszerzywszy (znacznie) swoją wiedzę o tym czym w ogóle jest budowanie oraz drążąc coraz to bardziej szczegółowe informacje z różnych dziedzin sztuki budowlanej postanowiłem przejść do kolejnej fazy „realizacji” naszego wymarzonego domu. Jako, że czas przy „studiowaniu” szybko mija więc termin naszego powrotu do kraju zbliżył się wymiernie a i miejsce powrotu sprecyzowało - poszukiwania działki czas zatem nadszedł.

SylwekW
06-03-2005, 21:24
Poszukiwanie działki.

No tak, wprawdzie blisko już do powrotu ale jednak ciągle jesteśmy za granicą. Zatem jedyna możliwość szukania działki to ogłoszenia w serwisach Internetowych, potem telefonowanie, pytania i wyjaśnienia przez telefon. Co prawda nie dało to możliwości ostatecznego znalezienia działki, ale przynajmniej dało nam ogólny obraz sytuacji cenowej w okolicach Warszawy. Od ogłoszenia do ogłoszenia, od telefonu do telefonu upatrzyliśmy coś „zdalnie”. Planowany powrót do Polski w sierpniu 2004r więc wygospodarowaliśmy sobie tydzień wolnego w czerwcu 2004 i postanowiliśmy przyjechać i poszukać na żywo. Obłożeni wydrukowanymi z Internetu najróżniejszymi poradnikami na co zwracać uwagę przy wyborze działki, jakie dokumenty sprawdzić jedziemy na „podbój” okolic Warszawy :D . Na spotkanie z właścicielem pewnej działki w Radzyminie byliśmy umówieni jeszcze telefonicznie z Holandii. Wydawało się, że może być ciekawa. Tylko mieliśmy wątpliwości czy odległość od Warszawy jest dla nas do zaakceptowania. Tak czy inaczej przyjechaliśmy do Warszawy. Jedziemy oglądać umówioną działkę. Już po drodze, zaczęło do nas docierać, że Radzymin to trochę za daleko na codzienne dojeżdżanie do pracy. Ale postanowiliśmy działkę obejrzeć mimo to. No i to czego się obawialiśmy …. Administracyjnie może to i jest Radzymin ale fizycznie to wyjechaliśmy gdzieś w pola, potem przez lasek, jakaś droga, która drogę przypomina tylko dlatego, że właśnie widzieliśmy, że da się po tym jechać. Porozmawialiśmy z właścicielem ale już i tak wiedzieliśmy, że to nie dla nas działka. No czyli musimy realizować plan „B” – haha. Plan „B” to pojeździć po okolicach (bliskich) Warszawy i poszukać działek. Środek lata więc pewnie sporo budów znajdziemy i nie tylko tablice z ogłoszeniami ale i rozmowy z budowlańcami wchodzą w grę. Pełni zapału i optymizmu ruszyliśmy w trasę. Zeszło nam tak dwa dni od rana do wieczora jeżdżąc po terenach gdzie podejrzewaliśmy coś znaleźć. Naspisywaliśmy telefonów. Potem wieczorem dzwonienie i ustalenia. Nie było łatwo coś znaleźć. Mieliśmy kilka typów ale się okazało, że cena znacznie przewyższa nasze założenia wydatku na działkę. Przy okazji odkryliśmy, że źle oceniliśmy rozkład cen działek w poszczególnych rejonach. I tak o dziwo przekonaliśmy się, że rejon Nieporętu wcale nie jest drogim rejonem w stosunku np. do Marek, Ząbek czy Piaseczna. Hmm zaczęły się rozważania. Po dyskusjach doszliśmy do wniosku, że chyba dobrze byłoby się skupić na tym właśnie rejonie. Oceniliśmy okolicę na perspektywiczną – znając jak wyglądała kilka lat temu i ile się buduje w tym rejonie. Szkoły są, podstawowe sklepy też, komunikacja miejska dojeżdża, blisko Jezioro Zegrzyńskie i Kanał Królewski. No cóż spróbujmy w tym rejonie – taka była nasza decyzja. Kolejny dzień spędziliśmy na jeżdżeniu ale już tylko w rejonie Nieporętu. Tym razem zaglądając w każdą obiecująco wyglądającą dróżkę. Znowu pozbieraliśmy telefony i dzwonimy. Jedna działka wydała się godna uwagi. Spotykamy się z właścicielem. Omawiamy różne rzeczy. Wydaje się być OK. Umówiliśmy się na spotkanie ale już ze wszystkimi dokumentami działki. No i tu zaczęły się wątpliwości. Kilka rzeczy było niejasnych, kilka wątpliwych popartych tylko obietnicami właściciela, że wszystko będzie uregulowane na czas. Wzrosła moja czujność i podejrzliwość. Zażyczyłem sobie aby na następne spotkanie, które miało zakończyć się podpisaniem umowy wstępnej i zaliczką udokumentował obietnice. W międzyczasie pojechaliśmy jeszcze raz, ale już sami przyjrzeć się uważnie działce. No i na spokojnie wychwyciliśmy kilka podejrzanych mankamentów. Co zwróciło naszą uwagę? Otóż dziwnie wyglądające zagłębienie w ziemi w pobliżu ulicy, dziwny rodzaj ziemi na całej powierzchni naszej i sąsiednich działek, zrozumieliśmy również, że obok naszej działki będzie musiała zostać wytyczona droga dojazdowa do działek głębiej położonych, odnieśliśmy wrażenie, że jedna z działek sąsiadujących jakby zakrada się na „naszą” działkę. Szczęśliwie udało nam się spotkać i porozmawiać z życzliwymi ludźmi mieszkającymi od kilku lat po sąsiedzku z tą działką. No i oni otworzyli nam oczy zdradzając kilka istotnych szczegółów z historii tej działki.

Dziwna ziemia na całej powierzchni? Okazuje się, że właściciel jakiś czas temu zebrał humus z tych wszystkich działek i sprzedał jako ziemię ogrodniczą a na jego miejsca nawiózł gruzu i przykrył cienką warstwą jakiegoś szarego piachu.

Dół przy ulicy – to był kiedyś naturalny mały stawik, w którym prawie cały rok stała woda – właściciel wybrał trochę ziemi, przywiózł wielotonowy głaz i zasypał go w tym dole. Gdy my byliśmy latem to nie ale podobno w pozostałe pory roku woda nadal tam stoi.

Działka wąska na 21 metrów i faktycznie trzeba będzie z niej wytyczyć drogę dla pozostałych działek – szerokość działki spadnie do 17 m – hmm dość trudno byłoby dopasować projekt.

”Zakradający” się płot – faktycznie od kilku lat trwa spór z sąsiadem, który przywłaszczył sobie dwa metry i nie chce ustąpić.

Zasileni w tą wiedzę udajemy się na wspomniane wcześniej spotkanie i zaskakujemy właściciela. Do kilku rzeczy się przyznał (szkoda, że po fakcie) inne obiecał uregulować (bo niby ma możliwości – lokalny „magnat”, właściciel sklepu, członek rady gminy itp. itd. no i jeszcze zażyczył sobie zaliczki do umowy wstępnej na poziomie 50% ceny docelowej. Podziękowaliśmy „Panu” i życzyliśmy powodzenia w sprzedaży działki innemu naiwnemu. Szczęśliwy, że nie daliśmy się nabić w butelkę a jednocześnie źli, że straciliśmy kilka dni nie szukając kolejnych działek w nadziei na kupno tej zaczęliśmy przygotowywać się do porażki. W zasadzie bez większego przekonania kupiliśmy gazetę z ogłoszeniami. Oho – jest jedna działka w okolicach Nieporętu, cena i wymiary według naszych potrzeb i możliwości. No cóż nie mając wiele czasu dzwonimy od razu. Człowiek w rozmowie wydaje się rzeczowy i uczciwy ….. hoho ale my już doświadczeni kupcy. Umawiamy się jeszcze tego samego wieczoru na oględziny. Kurcze facet przyjeżdża, od razu przywozi komplet dokumentów, Warunki przyłącza energetycznego, wypisy w ksiąg, mapki itd. itp. Jakoś tak dziwnie wydał się nam konkretny i godny zaufania (teraz z perspektywy czasu dodam, że do tej pory - a współpraca nasza ciągle trwa w różnym zakresie – okazuje się słowny i odpowiedzialny). Podjechaliśmy obejrzeć działkę. Hmmm – zupełnie inaczej niż poprzednie. Może to zauroczenie chwili a może coś innego. W każdym razie spodobała nam się. Teraz po czasie wiem, że z kilku niedogodności nie zdawaliśmy sobie sprawy ale na szczęście nie były to sprawy nie do przejścia i nie wynikały z nieuczciwości sprzedającego. Porozmawialiśmy i ustaliliśmy, że odezwiemy się po zastanowieniu. Nie zgadniecie ile trwało nasze zastanawianie się. Jeden wieczór. Jeszcze tego samego dnia zadzwoniliśmy i poinformowaliśmy właściciela, że jesteśmy zdecydowani. Pozostała sprawa umowy wstępnej itd. Obdarzając się (o dziwo) wzajemnym zaufaniem zadecydowaliśmy, że w tej chwili wszystko pozostaje w sferze umowy słownej. Chodziło o to, że my deklarujemy się nie wycofać a on nie będzie już szukał klienta na tą konkretną działkę (bo ma jeszcze 7 sąsiednich). Ponadto obiecał stałość ceny (musze dodać, że słowa dotrzymał).

SylwekW
12-03-2005, 13:54
Działka nasza ...

No tutaj nic szczególnego do opisywania nie ma. Już po powrocie do Warszawy umówiliśmy się na spotkanie. Właściciel zgromadził wszystkie potrzebne do zawarcia aktu notarialnego dokumenty. Nie było żadnych rozczarowań – wszystko było w prawnym porządku, jasno i przejrzyście.
I tak oto 4 sierpnia 2004 roku staliśmy się szczęśliwymi posiadaczami własnego kawałka Ziemi. Ja cały czas nazywałem to „nasza trawa”, inni się śmiali ale faktycznie w tym momencie była tam tylko trawa i to jaka. Droga dojazdowa tylko na mapce i … a zresztą i tak będzie to dla nas najpiękniejsze miejsce na świecie.

Należałoby jeszcze dodać o wyborze działki jednej z 12 możliwych. Otóż jak już wspomniałem to miejsce podzielone było na 12 działek - dwa rzędy po 6 działek ustawione równolegle do głównej drogi z drogą dojazdową, która ma odchodzić od drogi głównej i po zakręcie przedzielać te dwa rzędy. Na jednym końcu tych 12 działek jest szczere pole - a właściwie groźnie wyglądające zagłebienie w terenie a z drugiej już prawie wybudowany dom na 4000m działce z wolnostojacym hangarem (nie wiem czy stodoła czy jakiś warsztat czy coś jeszcze miało tam być). No i mogliśmy dokonać wyboru. Nasze argumenty były następujące: w drugim rzędzie - żeby nie być tuż przy co by nie powiedziec ruchliwej drodze, nie w bezpośrednim sądziectwie tej "stodoły" oraz nie na wprost krótkiego odcinka "dojazdówki" biegnącego od drogi głównej. No i wybór się dokonał. Nieco później się okazało, że wybór nasz był trafny z kilku powodów ale o tym w dalszej części dziennika.

http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/dzialka.jpg

SylwekW
12-03-2005, 14:53
Pierwsze prace
No tak mamy już działkę – i na razie nic więcej :) . O projekcie w kolejnych postach. Pewnie niektórzy wiedzą jak to jest, jak już się ma tą działkę to zaraz chciałoby się coś na niej robić. Cokolwiek aby tylko poczuć tą przyjemność - my nie jesteśmy inni. Jesień 2004 sprzyjała – pogoda śliczna (jeszcze w październiku bywały dni z temp powyżej 10 stopni). Jeździliśmy sobie całą rodzinka i „podziwialiśmy” naszą trawę. No i postanowiliśmy, że sobie ją ogrodzimy … :) . A zapomniałem opowiedzieć jak to było z wytyczaniem działki.

Po zakupie działki udaliśmy się niezwłocznie do geodety po mapki do celów projektowych. Uwinął się szybko z mapkami, mapki poszły do projektanta i w inne „potrzebne” miejsca no ale mapka mapką a „obszarnicy” chcieliby wiedzieć dokładnie, od której kępy trawy do której jest nasze. Geodeta twierdził, że paliki są od czasu, kiedy dokonywał podziału tych działek (było jedno duże pole, które zostało podzielone na 12 działek budowlanych). No to jak paliki są to co … nie poradzę sobie? Zakupiłem taśmę mierniczą … 30m. Mieliśmy mapkę, którą jeszcze właściciel (już były hehe) nam przekazał podczas pierwszego spotkania na którym był cały podział, wymiary itd. Posiedziałem w domu przy komputerze, porysowałem, powymiarowałem i określiłem (na papierze) wszystkie potrzebne nam do znalezienia naszej działki wymiary (przekątne itd. itp). No to szukamy. Wybraliśmy punkt odniesienia (narożnik działki, która ma już zbudowane ogrodzenie i dom prawie też, ale ona była oddalona od naszej od całe dwie inne działki … zupełnie inna działka, nie z pośród tych 12. No i zaczęło się liczenie, rozciąganie taśmy mierniczej, od góry do dołu, ze wschodu na zachód, nad trawą i pod trawą. Kurcze ni cholery nie możemy trafić na żaden palik. No przyznać trzeba, że ta „nasza trawa” trochę nam przeszkadzała, bo gęsta, wysoka i pomieszana z ostem. Parę godzin straciliśmy na szukaniu palików. Nic z tego. Ale co tam dla przyszłych obszarników. Nie ma palików to sobie sami określimy, gdzie jest nasza działka :D . No i sobie „wyznaczyliśmy” działkę. Ho ho i to jak. Jest na „naszym” terenie kilka fajnych brzózek, trochę jakichś choinek. O ile kilka było pewnych o tyle inne znajdowały się według moich wyliczeń przy samej granicy. No i byliśmy ciekawi, czy faktycznie będą nasze czy jednak przyszłych sąsiadów. Najbardziej interesowało nas czy spory dąb, który również wypadał na granicy będzie nasz. Jakaż była moja radość, gdy wreszcie trafiłem na jeden palik. Skakałem z radości jak zając w polu kapusty. Potem znalazł się drugi. Obydwa z „tyłu”. Brakowało tych od frontu. Szczęśliwi, że w przybliżeniu już wiemy, który kawałek pola jest nasz, z wizją pięknej rezydencji wśród ostów, pól i jaszczurek zaczęliśmy snuć plany pierwszych prac na naszej działce.
W trakcie poszukiwań palików zrozumieliśmy, że pierwsze prace to – koszenie tego chwastu, co nam posiadłość teraz zasiedla :x . Kosę postanowiłem pożyczyć od mojej mamy i tak też zrobiłem, przy okazji mama przyjechała obejrzeć nowe włości … I ponownie przystąpiliśmy do rodzinnego poszukiwania brakujących dwóch palików, nie wiem czy stado żubrów by tak wydeptało trawę jak my to zrobiliśmy a tych dwóch palików i tak nie znaleźliśmy. Trafił się jakiś jeden, ale tak daleko, że z pewnością to był palik od innej działki. Po tych wszystkich poszukiwaniach postanowiłem jeszcze raz zagadnąć geodetę czy oby na pewno te paliki tu są. Upierał się, że są. Ja się upierałem, że chyba gdzieś sobie poszły, bo tu ich nie ma (a byłem pewny swojej wiedzy i kalkulatora i mając dwa rogi prostokąta i znając jego wymiary powinienem z niedużym błędem trafić do pozostałych). Po dłuższych rozmowach telefonicznych geodeta chyba już znudzony moim marudzeniem powiedział, ze przyjedzie i znajdzie te paliki albo nabije je (za darmo) – normalnie robiłby to razem z wytyczaniem budynku. No i wiecie co – dzwoni do mnie za dwa dni i mówi, że jednak mieliśmy rację, te paliki gdzieś „wyszły” a te dwa co są, to są ze starego podziału a nie z naszej działki i on teraz nabił wszystkie cztery nowe (prawidłowo położone). To dopiero szybciutko jechaliśmy zobaczyć o ile się nasza działka przesunęła. Na szczęście różnica w stosunku do poprzednich palików była rzędu 1,5 metra. Dąb, co prawda na samej granicy, ale załapał się na naszą działkę, brzózki też, ale jedna dzika olszynka nie. No to teraz już mamy jasność i możemy brać się do dalszych (pierwszych) prac. Wracając zatem do koszenia. Żona i mama zastanawiały się czy ja poradzę sobie z koszeniem. No cóż zawodowym kosiarzem nie jestem, ale jak byłem nastolatkiem do cioci na wieś jeździłem i kukurydzę kosiłem hehe.
Biorę się do roboty. Sprawa trudna, bo trawsko wysokie, oset przeszkadza a na dodatek jakieś takie coś tam rośnie, co łodygi ma lekko zdrewniałe i ciężko jak choroba z ta kosą mi idzie. Na dodatek ziemia taka nierówna, że hej. Długo nie trzeba było czekać – kosa w piach i bach – złamana. Hmm nie ma co się zastanawiać. Do najbliższego rolniczo-żelaznego kupować kosę – raz, że pożyczona, dwa, że robotę skończyć trzeba. Jadę i pytam o kosę. A tu facet mnie wypytuje jaką ja tą kosę chcę…. Panie ja nie miałem pojęcia, ze są różne kosy, kosa to kosa … a on mi na to: „… czy ja dobry kosiarz jestem czy amator …” – amator aż huczy mu mówię. No to mi wykład zrobił, na co ma wpływ długość kosy. Po tej lekcji wiem, że mi potrzebna średnia. Pytał mnie jeszcze ile ja mam do skoszenia, bo mówiłem, że mam trochę na działce. Jak mu powiedziałem, że 960m2 to mu oczy wyszły i poradził, żebym sobie lepiej kosiarkę kupił – na to samo wyjdzie za te wszystkie kosy co połamię zanim skończę – dowcipniś. A ja skosiłem wszystko i nawet drugiej kosy nie złamałem. Ja kosiłem, żona z córkami zbierała to wszystko i paliła (ciepło było i skoszona trawa z poprzedniego dnia była już podsuszona i dobrze się paliła – prawie jak siano.
Wieczorami dokuczały nam bardzo komary, bo jak już wspomniałem jesień była ciepła i te wampiry jeszcze spać nie poszły. Ale ostatecznie się uporaliśmy. Fajnie to teraz wyglądało – wśród wysokich chwaściorów taka mała oaza wykoszona. I to była nasza oaza. Teraz pora pomyśleć o ogrodzeniu.

SylwekW
12-03-2005, 17:59
Ogrodzenie – jakie zrobić, ....
czy byle jakie potem zmieniać, czy od razu docelowo a jak tak to jakie. Mieliśmy pierwszy na naszej „budowie” orzech do zgryzienia. Decyzja zapadła. Całość grodzimy nową siatką ocynkowaną i wstawiamy jakąś byle jaką bramę tymczasową. Przód pewnie po budowie i tak będziemy zmieniać. Zakładać od razu docelowego nie ma sensu, bo najprawdopodobniej by się zniszczył podczas budowy, ale coś jednak musi być, żeby stanowiło choćby psychologiczną barierę dla drobnych złodziejaszków. Jeżeli zaraz po budowie nie będzie pieniędzy na docelowe ogrodzenie to ta siatka pewnie trochę postoi. Boki i tył pewnie na zawsze pozostaną z siatki, więc szkoda podwójnej roboty, żeby teraz robić z jakiejś używanej albo „leśnej” a potem zmieniać. Tak postanowiliśmy i już. Zdajemy sobie sprawę, że budowa to ciągłe kompromisy.
Rozrysowałem sobie w komputerze nasza działką, rozmieściłem i wyliczyłem ilość słupków i do dzieła. Pewnie jak byśmy dłużej szukali to dałoby się znaleźć jeszcze trochę taniej, ale ostatecznie nie tak drogo znaleźliśmy słupki i siatkę w tym samym miejscu. Spieszyliśmy się, bo jesień była niespodziewanie pogodna i baliśmy się czy to się nie niebawem nie skończy.
Niestety mieliśmy pewien problem. Przecież na działce nie ma ani wody ani prądu ….. jak tu robić beton do słupków?? Byliśmy jednak tak zdeterminowani i spragnieni tego ogrodzenia, że żadne przeszkody nie mogły nas powstrzymać. Po rozważeniu kilku wariackich pomysłów padło na nie mniej szalony. Wodę będziemy przywozić z domu w 5-litrowych baniakach po wodzie mineralnej a beton urabiać będziemy ręcznie w wanience. Baniaków mieliśmy chyba 10-12.
Nastąpiły pierwsze zakupy – szpadel, łopata, wanienka i dwanaście 5-litrowych baniaków wody mineralnej (promocja 1,5 zł za sztukę) – pierwsze słupki to mają szlachetny beton – z wody mineralnej.
Umówiliśmy się z producentem siatki i słupków, że w jeden weekend przywiozą nam komplet słupków a potem po tygodniu – jak beton trochę już zwiąże przywiozą siatkę. No i cement. Zaczęliśmy chyba od 10 worków 25kg. Mały sklep z tego typu artykułami jest na szczęście blisko naszej działki, więc podjechałem tam naszym kombi, załadowałem cement (samochód „przysiadł” poważnie) i przywiozłem. No ale że drogi do samej działki to u nas ani widu ani słychu to trzeba było te woreczki z cementem od drogi głównej do naszej działki nosić w rączkach.

http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/noszenie_cementu.jpg
Tak około 50-60 metrów. Zresztą podobnie słupki. Ale po słupkach już zrozumieliśmy, że taczka by się przydała. I tak oto kolejny zakup.
Praca szła nam nawet fajnie. Pierw wymierzanie, naciągnie sznurków. Ustawiania narożnych słupków itd. itd. Ja kopałem dołki i na początku urabiałem też beton. Żonka przytrzymywała słupki. Szybko jednak uznała, że to strata czasu, bo jak ja kopię dołki to ona czeka i tracimy czas. Postanowiła, że będzie w tym czasie zaczynała już urabiać beton a ja tylko go dokończę jak już będzie gęściejszy. Przykro mi było tak patrzeć, jak ta wątła kobitka mieszała łopatą w wanience piach i cement z wodą – aha jeszcze w międzyczasie musiałem ukopywać piachu do betonu – na szczęście nie trzeba było głęboko kopać na naszej działce aby do piachu żółtego się dostać. Dostawy wody też zmodyfikowaliśmy. Poprosiliśmy tego prawie już pobudowanego sąsiada. Pozwolił nam wchodzić na jego działkę nawet gdy go nie ma i brać wodę z beczek. Wtedy to już taczka się przydała. Tak więc my pracowaliśmy przy słupkach a dziewczynki nasze miały zabawę na całego. Dni były ciepłe, więc mogły biegać i urządzać sobie tylko znane zabawy, zaznajomić się z jaszczurkami i pająkami oraz uwieczniać nasze wysiłki na filmie. Oczywiście pomagały również. Praca, choć nie była lekka to dawała nam dużo radości i satysfakcji.
http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/kasia_natalka_przy_slupkach.jpg
Tylko komary bardzo nam dokuczały. Tak oto uporaliśmy się ze swoim pierwszym poważniejszym zadaniem na działce. Słupki były gotowe w dwa dni a za tydzień mieliśmy montować siatkę. Ale to już w następnej części dziennika.

SylwekW
03-04-2005, 19:45
28 marca 2005 rozpoczęła się budowa.

Ekipa narzuciła ostre tempo.

Mam do nadrobienia spore zaległości w "Dzienniku Budowy" a jednocześnie nie chciałbym stracić szczegółów codziennych prac na budowie.

Dlatego postanowiłem, że aby zachować chronologię "Dziennika ..." umieszczę w nim teraz puste posty dotyczące kolejnych etapów przygotowań do budowy a w miarę możliwości będę je wypełniał treścią i zdjęciami.

Jednocześnie będę pisał o bieżących postępach prac.

SylwekW
03-04-2005, 19:47
Projekt Domu.

Projekt indywidualny.

SylwekW
03-04-2005, 20:03
Gromadzenie dokumentów

.......

SylwekW
03-04-2005, 20:23
Pozwolenie na budowę.


........

SylwekW
03-04-2005, 20:33
Wybór technologii i rozwiązań.

.......

SylwekW
08-04-2005, 19:26
Pierwsze zakupy materiałów.

.........

SylwekW
08-04-2005, 19:31
Droga dojazdowa.


.......

SylwekW
08-04-2005, 19:32
Kierownik budowy.

......

SylwekW
08-04-2005, 19:33
Media.

......

SylwekW
08-04-2005, 20:04
Poprzednie posty uzupełnię w miarę dostępnego czasu wolnego :-) a teraz już zacznę relacje na bieżąco.

Termin rozpoczęcia prac zgodnie z umową z wykonawcą to 2 marca 2005r. Niestety mrozy, które nastąpiły w końcu lutego (po bardzo ciepłych grudniu i styczniu) uniemożliwiły terminowe rozpoczęcie prac. Chyba zdajecie sobie sprawę z jaką niecierpliwością każdego kolejnego dnia słuchaliśmy prognozy pogody i każdego dnia wyglądaliśmy za okno. Niestety prawdziwa przeciwność losu. Bardzo niskie temperatury (do minus 10-12 stopni) oraz obfite opady śniegu coraz bardziej opóźniały termin rozpoczęcia naszej budowy. Miały też istotny wpływ na opóźnienie prac przy naszej drodze dojazdowej. Zdawaliśmy sobie sprawę, ż nawet jeśli teraz mróz ustąpi to i tak nie będziemy mogli zacząć od razu bo po pierwsze droga dojazdowa nie zrobiona a po drugie niestety ziemia zamarzła i trochę potrwa zanim odmarznie po 10-15 stopniowych mrozach.

W końcu jednak, przed Wielkanocą mrozy ustąpiły i zrobiło się nagle dość ciepło. Teraz każda godzina, każdy dzień, przybliżały nas do upragnionego „startu”. Ziemia odmarzała dość szybko.
Mieliśmy już radość w sercach ale oto niestety cały tydzień przed Wielkanocą nie mogłem skontaktować się z wykonawcą bo wyjechał na narty (tylko, że ja nie wiedziałem, o jego wyjeździe) i nie włączał swojego telefonu komórkowego. Zacząłem się nawet złościć, uznałem to za niepoważne potraktowanie sprawy, bo przecież dobrze wiedział, że jest już miesiąc opóźnienia i że tylko czekamy na ocieplenie żeby zacząć. Ocieplenie nadeszło, należałoby coś zaplanować a tu nie mamy kontaktu. Chcieliśmy ruszyć w środę po Wielkanocy (30 marca). Jednak do czwartku przed Wielkanocą ciągle nie miałem kontaktu z wykonawcą. Wkurzyłem się i nawet pojechałem na jedną z jego budów w nadziei, że przynajmniej jego robotnicy pracują i może złapię z nim jakiś kontakt. Wtedy to dowiedziałem się, że jest w górach ale w piątek ma wrócić. Obawiałem się, że nie uda nam się w środę zacząć bo przecież nawet jak się wreszcie w piątek skontaktujemy to trudno mi uwierzyć, że zaplanuje rozpoczęcie prac na środę (przecież tylko dwa dni robocze będę do tego czasu). Miałem ochotę mu powiedzieć co o tym wszystkim myślę ale …. Gdy się zdzwoniliśmy w piątek bez żadnego problemu oznajmił: „zaczynamy w środę”. Skontaktował mnie z szefem ekipy, która będzie u mnie budowała (majstrem). A ten od razu podkręcił mi obroty. Oznajmił, że chcą wejść z pracami w środę i w piątek będziemy zalewać ławy – a ja myślałem, że będę miał kilka dni na zorganizowanie wszystkiego. Kurcze złość mi nawet minęła po tych rozmowach i zaczęło się. Tak bardzo chcieliśmy zacząć a teraz stanąłem przed pierwszym bardzo poważnym zadaniem organizacyjnym i trochę mnie obawy naszły. Czy uda mi się wszystko skoordynować na rozpoczęcie prac przez dwa dni.

A czekało nas sporo: wywiezienie darni i ziemi, którą zebrano jesienią. Kupienie kabla na tymczasowe przyłącze elektryczne, podłączenie tego kabla, wytyczenie budynku, wykop pod fundament i wejście ekipy do rozpoczęcia prac fundamentowych, kupienie i przywiezienie desek szalunkowych i stali zbrojeniowej. I to wszystko musiało być wykonane w dwa dni tuż po Wielkanocy. Chyba jasne, że miałem obawy czy w takim momencie uda się to zrobić. Ostatecznie po wszystkich telefonach i ustaleniach plan na pierwsze dwa dni prac był bardzo napięty. Czuliśmy, że to będzie cud, jeśli wszystko się powiedzie.

SylwekW
08-04-2005, 20:31
Dzień pierwszy – wtorek 29 marca 2005 roku.

Plan jest następujący: wywiezienie darni i ziemi z działki, zakup kabla elektrycznego, wykopanie rowu pod kabel.

Oczywiście ekipa od koparki dała znać, że przyjadą później niż obiecali ale swoje tego dnia zrobią. Niestety ja szedłem do pracy na popołudnie więc jak przyjechali około 12:00 to tylko zdążyłem im pokazać gdzie ma być rów pod kabel i zostawiłem ich samych w nadziei, że wszystko zrobią jak należy.

SylwekW
10-04-2005, 22:42
Dzień drugi – środa 30 marca 2005 roku.

To miał być pierwszy wielki sprawdzian moich zdolności koordynacyjnych i słowności ekip.
Przyjechałem z rana – rów pod kabel wykopany,
http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/wykop_pod_kabel.jpg
ziemia (a właściwie darń) z mojej działki wywieziona tam gdzie miała być wywieziona – tylko się zdziwiłem, że tak dużo jej było. Jest OK.
Z samego rana przyjechał majster z pomocnikiem określić rozmiary wykopu – to znaczy o ile szerzej od obrysu budynku aby mogli swobodnie potem murować bloczki. Wstawili cztery pręty i pojechali.
Zaraz potem przywieźli zakupiony kabel do przyłącza elektrycznego. Zadzwoniłem do elektryka, że kabel już jest i mogą przyjeżdżać podłączać prąd.
Około 10:00 przywieźli stal na zbrojenie – 150 prętów fi12, 200 kg fi 6 i 10 kg wiązałkowego.
Około 12:00 przyjechali „kopacze”. Wzięli się ostro do roboty. Jeden obsługiwał koparkę a drugi ciężarówkę i poziomicę. Po co poziomicę? Jakie było moje zdziwienie gdy na drugi dzień ekipa była zdumiona wykopem – po sprawdzeniu okazało się, że różnica poziomów między skrajnymi narożnikami wynosi 7cm. Zażartowali czy oni kopali z poziomicą czy co - a ja mówię: właśnie, że tak.
Na początku planowaliśmy wykopy liniowe ale wspólnie z majstrem i kopiącym uznaliśmy, że niektóre ściany są tak blisko siebie, że wykop linowy plus zostawiona przestrzeń dla murarza spowoduje, że zostaną tylko wąziutkie pasemka ziemi, które mogą więcej szkód niż pożytku wyrządzić. I w ten oto sposób wykop liniowy zamienił się na całościowy co skutkowało zmianą ceny z 1000 na 1600 zł.
Około 15:30-16:00 wykop był zakończony.
http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/koniec_wykopu.jpg
W między czasie przyjechali już elektrycy i montowali przyłącze. Niestety sąsiad, do którego ZK3 się podłączaliśmy miał źle zrobioną podmurówkę i nie było wejścia dla kabla. Elektrycy nie byli na to przygotowani więc popodłączali wszystko inne a na jutro rano mają przyjechać ze sprzętem aby wykuć dziurę w tej podmurówce i wprowadzić kabel.

Zadzwonili do mnie, że nie dowiozą dzisiaj obiecanych desek szalunkowych.

Około 16:30 przyjechał geodeta wytyczyć budynek. Nie zgodził się wytyczyć tak jak chciał majster – tylko narożniki – życzył sobie ławy deskowe chyba, że kierownik budowy się zgodzi inaczej. Zadzwoniłem po kierownika i majstra. Wszyscy razem byli na miejscu – geodeta, kierownik i majster. Krótkie dysputy i ostateczna decyzja ze znamienitym dla mnie zdaniem kierownika, które pozwala mi wierzyć, że trafiłem na dobrego kierownika. Kiedy po dyskusjach majster w końcu pyta czemu nie może być tak jak on chce bo on zawsze tak robi (geodeta nanosi narożniki a on sobie przenosi wszystkie pozostałe wymiary) kierownik krótko i prosto w oczy: „ …. Nie bo nie wierzę, że zrobicie dobrze… mają być ławy deskowe, żebym mógł potem sprawdzić…”. I to był koniec dyskusji. Potem jeszcze dał kilka innych wytycznych majstrowi co do zbrojenie, ławy itd. Ponieważ nie było jeszcze desek (no i prądu) postanowiliśmy, że jutro z rana, ekipa zabije ławy deskowe, potem zadzwonimy po geodetę.
To był już prawie koniec prac na dzisiaj …. ale … zadzwonili jeszcze, że jednak uda im się dowieźć deski. Ucieszyłem się bo choć trochę za późno to jednak przynajmniej na jutro rano będą deski już na miejscu.
No, dzień można uznać za udany – prawie 100% planu wykonane z wyjątkiem tej podmurówki do prądu.

SylwekW
10-04-2005, 23:01
Czwartek 31 marca 2005r.

Zaczyna się właściwa praca. Jak przyjechałem na miejsce około 8:30 to trzech już skręcało zbrojenie,
http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/skrecanie_zbrojenia.jpg
majster z pomocnikiem nabili ławy deskowe i już dzwonili do geodety który miał przyjechać na 9:00. Przyjechał. Rozstawili aparaturę, pomierzyli, ponabijali gwoździe i opisali czerwonym mazakiem, który od której osi. Określili poziom i zakończyli pracę.

Zanim przyjechał geodeta porozmawiałem z majstrem o najbliższych planach – co i kiedy będziemy robili. Kurcze – zaskoczył mnie tempem. Dziś mają przygotować wszystko a w piątek zalewamy ławy. Od poniedziałku murujemy bloczki. Spytałem na przyszłość ile im zajmie murowanie ścian. Stwierdził, że ściany nośne parteru wymurują w 5 dni. Ucieszyło mnie takie tempo prac ale jednocześnie – zatrwożyło. Choć większość decyzji i ustaleń już poczyniona to jednak pewne sprawy są jeszcze bez ostatecznej decyzji a teraz będę musiał je podejmować z dnia na dzień niemalże :-).
Potem wzięli się do pracy. Majster z pomocnikiem (nazywam go pomocnikiem ale to murarz tylko chyba taka prawa ręka majstra – młody chłopak) wymiarowali i nabijali po jednej desce – chyba, żeby łatwiej łapać poziom ław.
http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/szalunek.jpg
W tym samym czasie jeden pomocnik – prawdziwy pomocnik :-) - kopał już szpadlem ławy - bo wykop koparką był zrobiony tylko do górnego poziomu ławy aby same ławy wykopać precyzyjnie szpadlem.
Poprosili mnie abym na jutro na rano umówił kierownika na kontrolę zbrojenia, żeby w razie jakiś uwag, zdążyli jeszcze poprawić zanim beton przyjedzie.
Pojechałem do pracy.

SylwekW
12-04-2005, 20:35
Piątek 1 kwietnia 2005 roku.

Co za zabawny fakt – lejemy ławy w Aprila Aprilis – kurcze jak to się pisze??
Rano około 9:00 przyjechał kierownik skontrolować zbrojenie. Nie miał żadnych uwag. Porozmawiał sobie jeszcze z majstrem o murowaniu ściany fundamentowej.
http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/kierownik_majster.jpg
„Zaakceptował” mój pomysł zmiany B15 na B20 i pojechał.
Około 11:00 przyjechała pompa i pierwsza grucha betonu. Miałem sporo obaw czy sie nie zakopią bo zjazd z ulicy na naszą drogę wewnętrzną jest jeszcze raczej w kiepskim stanie ale nie było żadnych problemów. Samochody porządne, napęd 6x6 - "poszli jak konie po betonie" :-).
Zanim się dobrze rozstawili to już przyjechała druga i trzecia – bo to, że wejdą trzy to wiedziałem na pewno. Ustalenia były takie, że jak trzecia gruszka będzie wylewać to pierwsza już jedzie na bazę i czekają na telefon ile trzeba dolać na czwarty raz.
Zaczęło się zalewanie. Nawet nie zdawałem sobie sprawy jak to szybko idzie.
http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/zalewanie_law.jpg
Po trzeciej gruszce majster pomierzył, policzył swoim sprytnym telefonem komórkowym z kalkulatorem i oświadczył, że potrzebna jest pełna czwarta gruszka. Przyjechała czwarta gruszka i wiecie co – było za dużo betonu o … pięć taczek. Wymierzone super - łącznie 28m3 betonu B20. Te kilka taczek betonu wylaliśmy we wjazd do naszej drogi wewnętrznej. Rozliczenie z betoniarnią i prace zakończone na ten dzień. Kurcze ale jestem szczęśliwy choć takiej prawdziwej budowy to jeszcze nie widać.
Wieczorem przyjechaliśmy na działkę całą rodzinką bo oczywiście żona mi mówiła ale ja zapomniałem wrzucić do ław jakieś pieniążki (na szczęście) - liczyliśmy, że jeszcze da się wcisnąć w niecałkiem zaschnięty beton. Dało się więc żonka i córki były szczęśliwe.

SylwekW
12-04-2005, 20:43
Sobota 2 kwietnia 2005r.

Jeden z robotników przyjechał rozebrać szalunki i kierować rozładunkiem bloczków betonowych. Chodziło o to aby palety z bloczkami zostały ustawione w takich miejscach aby mieli mniej do noszenia i aby murowanie szybciej szło.
http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/rozladunek_bloczkow.jpg
Zaplanowane miałem dwa kursy z bloczkami ale ten pracownik powiedział, że może im być mało na pierwszy dzień. Zadzwoniłem do składu i poprosiłem aby samochód z bloczkami przyjechał trzeci raz – trochę kręcili nosem bo im nie na rękę, żeby jeździli do mnie wahadłowo trzy razy jednego dnia. Jednak ostatecznie się zgodzili ale poprosili, żeby na przyszłość inaczej to planować. Mam u nich dużo materiałów już kupionych, które leżą i czekają tylko aby je zwieźć na moją budowę.
Dzisiejsze dostawy to: 8m3 styropianu na ściany fundamentowe, dwie palety cementu (2,8 tony) oraz 24 palety bloczków (po 63 sztuki na palecie) oraz ciężarówka piachu do murowania (jakieś 17-19 ton). Pomocnik murarza powiedział, żebym od razu umówił pozostałe bloczki na poniedziałek wieczorem, żeby mieli co robić we wtorek.
Wszystko przeprowadzone zgodnie z planem – można uznać tydzień za zakończony udanie. Od poniedziałku murowanie ścian fundamentowych.
http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/bloczki_przygotowane.jpg

SylwekW
13-04-2005, 19:16
Poniedziałek 4 kwietnia 2005r.

Murarze murowali, ja pracowałem. Po południu pojechałem obejrzeć efekty pierwszego dnia. Wymurowali prawie tyle bloczków ile zdeklarowali.
http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/poczatek_sciany_fundamentowej.jpg
W międzyczasie dowieziono jeszcze kolejne 14 palet bloczków. Niektóre ściany fundamentowe były już wymurowane na ostateczną wysokość. Zacząłem się zastanawiać czy oby nie jest jeszcze trochę za nisko. Doszedłem do wniosku, że jak tak zostanie, to znaczna część cokołu który miał być wymurowany z klinkieru zostanie potem zasypana piachem przy podsypywaniu zewnątrz budynku aby było wyżej niż droga. Zadecydowałem, żeby domurowali jeszcze jedną warstwę bloczków. Ponieważ na następny dzień była zaplanowana wizyta kierownika to jego też poprosiłem aby na to spojrzał i ocenił czy nie wymyślam jakichś niepotrzebnych cudów.
Przepusty na GWC, kanalizację i rurę doprowadzająca powietrze do kominka zostawili zgodnie z moim życzeniem. Niestety ta na GWC choć wyraźnie napisałem, że ma być na rurę fi200 była jak się później (niestety później) okazało zdecydowanie za mała i sporo się narobiłem rozkuwając ją w tych bloczkach do właściwych rozmiarów.
Dzień się skończył – nic specjalnego się nie wydarzyło poza tym, że zaczyna to fajnie wyglądać.

SylwekW
13-04-2005, 19:38
Wtorek 5 kwietnia 2005r.

Znów po pracy jadę obejrzeć postępy. Ściany fundamentowe już prawie skończone.
http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/sciana_fundamentowa_skonczona.jpg

Dociągnięte na właściwą wysokość – kierownik poparł moje sugestie co do wysokości. Na dodatek ustali wspólnie z majstrem (po telefonicznej konsultacji ze mną), że poziom posadzki w garażu trochę obniżymy w stosunku do posadzek w całym domu (w projekcie było na tym samym poziomie). Zaskoczyły mnie tylko dwa dziwne „przepusty” w ścianach. Majster powiedział, że kierownik kazał zrobić. Podobno uznał, że nie wiadomo jaki piec kiedyś będę miał – z otwartą czy zamkniętą komorą spalania - i lepiej zrobić dodatkowe dojście powietrza. Trochę się zezłościłem bo pomysł może i dobry tylko, że mu się pomieszczenia pomyliły. Komin do którego podłączony będzie przewód spalinowy od pieca gazowego jest w ubikacji ale doprowadzenie spalin będzie szło szlągiem (rurą) z innego pomieszczenia (kotłowni). Niestety tego już kierownik nie zauważył. Będą musieli to zamurować zanim zaczną „stawiać” ściany.
Część fundamentu była już nawet „zagruntowana” Dysperbitem - zrezygnowałem z folii kubełkowej na izolację pionową – napisałem zagruntowana w cudzysłowie bo tak go rozcieńczyli, że chyba więcej było wody niż Dysperbitu. Majster zadeklarował, że jutro jeden z pomocników przyjedzie pomalować wszystko dysperbitem. Patrząc na ten „grunt” powiedziałem, że ja jutro sam zobaczę jak idzie to malowanie i dam mu znać czy mają przyjeżdżać czy sam to pomaluję. Nie chciałem ryzykować, że mi to odwalą byle jak – wiadomo izolacją ważna rzecz – a nie miałem możliwości ich akurat w te dni nadzorować.

SylwekW
13-04-2005, 21:57
Niedziela 10 kwietnia 2005r.

W środę i czwartek nie miałem za dużo czasu. Sprawdziłem tylko jak wygląda izolacja po moim malowaniu i uznałem, że zrobię to sam. W piątek był pogrzeb Papieża więc za żadną cenę nie zdecydowałbym się pracować tego dnia.
Żona wyjechała do swojej mamy na 50 urodziny a ja zostałem sam z perspektywą intensywnej pracy. Pożyczyłem rower od znajomego (przyszłego sąsiada) i w sobotę i dzisiaj pracowałem na działce. Malowanie Dysperbitem zajęło mi zdecydowanie więcej czasu niż przypuszczałem. Malowałem praktycznie całą sobotę i znaczną część niedzieli. Ale mam przynajmniej pomalowany fundament dwa razy od środka i trzy razy od zewnątrz. Przykładałem się jak mogłem aby wszystko było szczelnie pomalowane.
http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/malowanie_dysperbitem.jpg http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/fundament_pomalowany.jpg

Łącznie zużyłem na izolację pionową 5 20-litrowych wiaderek Dysperbitu i dwa takiego rzadszego – gruntującego.
Kurcze zupełnie zapomniałem o osadzeniu rury do GWC a we wtorek planujemy zasypywać fundamenty. Mógłbym ułożenie GWC zostawić ekipie od wentylacji (z rekuperatorem) ale liczą sobie 1000 zł za robociznę. Uznałem zatem, że sam sobie wykopię rów pod GWC – nawet 1 metr dziennie – przecież nikt mnie nie goni a 1000 zł im nie dam.
Na szczęście w sobotę i niedzielę przyszły sąsiad pracował na swojej działce i zdeklarował się, że podjedzie i kupi mi odpowiednie rury i kolanko abym mógł sobie je zamontować przed zasypywaniem. Nie łatwo było znaleźć fi200 ale w końcu się udało, jestem mu wdzięczny za to ile zachodu włożył aby mi te rury kupić.
No i wtedy właśnie przyszła pora na praktyczne poznanie twardości moich bloczków betonowych (murarze się skarżyli, że są niedobre bo … uwaga …tak twarde i gładkie iż wolno „wypijają” wodę z zaprawy i nie pozwala im to zbyt szybko murować – z mojego punktu widzenia to dobrze). Natomiast teraz gdy przyszło mi rozkuć tą za małą dziurę zostawioną przez murarzy to miałem dosyć tych bloczków. Młotek i przecinak nieźle mnie umęczyły. Ale koniec końców sobie poradziłem. Trochę się obawiam, że ta rura jest za płytko przy wylocie z fundamentu bo powinna być na głębokości 1,5 metra ale zakładam, że zachowując spadek większa (główna) jej część będzie jednak wystarczająco głęboko.
W czasie gdy ja kułem otwór pod GWC synowie sąsiada wycięli mi chwast akacjowy wzdłuż płotu – taka mała sąsiedzka pomoc.
Tak więc całą sobotę i niedzielę spędziłem pracując na działce ale pomimo, że było względnie chłodno i chwilami kropił deszcz to jestem zadowolony.
Aha jeszcze zapomniałem dodać, że w środę i czwartek ostatecznie wynegocjowałem cenę na CO, kanalizację i wodę. Jestem zadowolony bo teraz cena mnie zadawala a musiałem już mieć ekipę bo pierwsze wejście hydraulików już za kilka dni. Po ostatecznych przemyśleniach zrezygnowałem z pieca kondensacyjnego. Uznałem, że oszczędności jakie może przynieść w zużyciu gazu nie są warte różnicy ceny (sam piec to jedno a przewody kominowe to drugie). Nie wiem, może nie doceniłem zalet pieca kondensacyjnego ale już tak zostanie.

SylwekW
13-04-2005, 22:24
Środa 13 kwietnia 2005r.

Szczerze powiedziawszy gdy się rano obudziłem to sobie nie zdawałem sprawy, że to 13. Dopiero po przejściach jakie dzisiaj miałem ktoś mnie uświadomił jaka to data.
Ale od początku.
W poniedziałek i wtorek tylko krótkie wizyty na działce – poniedziałek: obmurowałem otwór wokół rury GWC w fundamencie a we wtorek zaizolowałem ten kawałeczek Dysperbitem.
No i przychodzi dzisiejszy dzień. Zaplanowaliśmy zasypywanie fundamentów. Koparka miała być od rana. No i tu bez żadnych zastrzeżeń. Punkt 8:00 facet jest na miejscu.
Zaczynamy prace.
http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/zasypywanie_fundamentu.jpg http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/ubijanie.jpg
http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/skoczek.jpg
Robotnicy ze „skoczkiem” do ubijania mieli przyjechać około 9:30-10:00. Bo niby póki nie będzie pierwsza warstwa zasypana to i tak nie mają co robić.
Podczas zasypywania przypomniałem sobie, że miałem przedłużyć pręt który był przykręcony do zbrojenia ławy i wbity w ziemię pod ławą a który ma stanowić potem uziom dla instalacji elektrycznej.
Pojechałem do pobliskiego sklepu dokupić dodatkowy metr ocynkowanego pręta gwintowanego oraz tulejki gwintowanej do skręcenia dwóch prętów.
Wracam a tu pierwsze nieszczęście.
Operator koparki wpadł na bardzo fajny skądinąd pomysł wyrównania mi podłoża w bramie tylko nie przewidział, ze przewód elektryczny który w tej bramie przebiega jest na tyle płytko, że jeździć nad nim to sobie można ale kopać w tym miejscu to już nie bardzo. Przejechał łychą i zagarnął przewód. Szczęście w nieszczęściu to fakt, że nie przerwał kabla tylko zdarł izolację główną oraz izolację z dwóch żył (ale fart) robiąc jednocześnie zwarcie. No cóż nie mogłem się na niego tak bardzo złościć bo pewnie ten kabel powinien być trochę głębiej. Pojechałem do sklepu elektrycznego, kupiłem bezpieczniki (od razu dwa – tak na wszelki wypadek) aby wymienić ten co się spalił przy zwarciu. Kupiłem też izolację i heja izolować dokładnie i grubo każdą żyłę i cały kabel (oczywiście po wcześniejszym wyłączeniu wszystkich bezpieczników). Udało się. Prąd jest znowu.
Około 9:30 majster zadzwonił i pyta czy jesteśmy i czy zasypujemy. No to informuję go, ż juz by mogli ubijać w jednym pomieszczeniu. Oznajmił, że już się zbierają.
Tymczasem to zbieranie się to im zeszło aż do 11:15. Wkurzyłem się trochę i jak dwóch robotników przyjechało to im oznajmiłem, ze 10:00 (umówiona) to nie jest jedenasta. A oni, że oni są tylko pracownikami i przyjeżdżają jak ich majster wysyła. No to jeszcze raz zadzwoniłem do majstra i powiedziałem mu co o tym myślę, kończąc z partnerskim tonem jaki cechował nasze rozmowy do tej pory. Trochę się potłumaczył no ale czasu już nie cofnie.
Żeby tego było mało, skoczek którego przywieźli to chyba ze szrotu mieli. Więcej czasu go naprawiali niż ubijali. Na szczęście po 2-3 godzinach jakoś zaczął trochę normalniej pracować.
Okazało się, że piachu który miałem do zasypywania jest znacznie za mało. Trzeba było dowieźć 6 wywrotek.
Ze względu na spóźnienie ekipy, awarie skoczka, brak piachu i brak mojego całodziennego nadzoru nie udało się dzisiaj skończyć zasypywania i zagęszczania.
Oznajmiłem majstrowi jeszcze w trakcie dnia, że zagęszczanie musi być dzisiaj skończone bo na jutro są umówieni hydraulicy z układaniem kanalizacji, których i tak już przesunąłem o jeden dzień.

Plan jest taki, że jutro o 7:00 przyjedzie jeszcze raz koparka zasypać ostatnie dwie wywrotki oraz ci robotnicy do ubicia tego piachu. Chociaż taka będzie dla nich kara bo będą musieli wynająć „skoczka” na kolejny dzień.
Tylko szkoda, że operator koparki musiał tak długo pracować a ja za to płacić.
Łącznie piach oraz zasypywanie kosztować mnie będzie 1750 zł.

Dotarło do mnie jedno, że fundament to chyba jeden z najbardziej niedoszacowanych w kosztach elementów budowy. Jak policzę w weekend to napiszę ile dokładnie mnie kosztował. Ale wyjdzie pewnie coś koło 20-25 tys zł. Tragedia.

Mam nadzieję, że jutrzejszy dzień przyniesie lepsze nastroje.
Beton na chudziak zamówiony na piątek.

Aha zapomniałem, że musiałem jeszcze "przesadzić" małą brzózkę, która przeszkadzałą na tyle, że kierowca ciężarówki z piachem starając się ją ominąć niemal rozwalił mi fundament. W perspektywie kolejnych kilku trasportów piachu oraz materiałów w przyszłości wolałem ją na szybcika szpadlem "przesadzić" w inne miejsce. Wolę niech ona ewentualnie padnie, niż miałbym się doczekać jakiejś innej katastrofy.

SylwekW
14-04-2005, 21:00
Czwartek 14 kwietnia 2005r.

Dzisiaj od rana "ubijacze" kończyli pracę bo się okazało, że wczoraj nie zdążyli. Koparka przyjechała tylko wsypać ostatnie dwie ciężarówki piachu. Łącznie poszło ich sześć ponad ten piach, który miałem z wykopu.

Za piach 6 x 200 zł + praca koparki (prawie całą środę i godzinka rano dzisiaj) 550 zł po sąsiedzkiej znajomości ???. Wszyscy łącznie ze mną byliśmy zaskoczeni ile tego piachu się zmieściło w nasze fundamenty.
Rano jak przyjechałem z hydraulikami to jeszcze kończyli ubijanie (zagęszczanie). Ale zaraz pojechali.
Wtedy ostatenie ustalenia co do położenia różnych ujęć i ujść i hydraulicy wzięli się za rozkładanie rur kanalizacyjnych przed jutrzejszym laniem chudziaka.
http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/kanalizacja.jpg http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/woda.jpg
Tempo ich pracy mnie zszokowało. Wydaje mi się, że zrobiłbym to samo w dwie godziny a im to zajęło 6-7 godzin. Mieli za to mnóstwo czasu na pogawędki, historie z innych budów itd. A co mi tam, nie płacę im za godziny tylko za wykonaną robotę. Jedyne co mnie interesowało, to że mają dzisiaj skonczyć.

Ja sobie w tym czasie ułożyłem (z ich rur - oczywiście będę musiał za nie oddzielnie zapłacić) doprowadzenie powietrza do kominka.

W trakcie prac przypomnieliśmy sobie, że przecież będę miał kominek z płaszczem wodnym i przydałoby się zrobić ujście do przelewu z naczynia wzbiorczego - zrobili.
Jeden pion umieściliśmy przy rurze od GWC - spokojnie obudowując tą rurę zmieści się tam jeszcze fi110 z kanalizacji - wykorzystaliśmy to. Oni sobie robili, ja sobie robiłem a potem patrzę jedno ujście z kotłowni zrobili prawie w drzwiach. Ale miałem ubaw, facet się zdziwił, że nie zauważył drziw na projekcie ale podumał podumał i znalazł sposób jak sobie z tym poradzimy :-).

Pod koniec dnia miałem jeszcze wizytę dwóch młodych pań zainteresowanych zakupem sąsiedniej działki - pogadaliśmy o budowaniu itp.

Jutro lejemy chudziak.

SylwekW
16-04-2005, 08:06
Piątek - 15 kwietnia 2005r.

Pojechałem od rana na działkę aby troche popracować i uporządkowac po tym etapie.
Beton na chudziak mieli przywieźć około 11:00. łądnie rozgarnąłem piach który podczas zasypywania fundamentów nasypał się na folie, które porozkładałem wcześniej aby nie wsypał się między ściany a styropian. Wyrównałęm trochę teren. Ładnie to teraz wygląda. No i czekam sobie na beton i majstra do zalania chudziaka. Około 10:30 majster do mnie dzwoni, że dzwonili do niego z betoniarni i nie zdążą na 11:00 - maja byc około 13:00. Trochę mnie to zasmuciło ale cóż robic trzeba czekać dalej. W między czasie pojechałem do "swojego" składu umówić się na kolejne dostawy towaru. Dokupiłem folię do izolacji poziomej, zamówiłem cegłę na kominy, kupiłem sobie młotek - taki co to jest z jednej strony młotek a z drugiej takie widełki do wyciągania gwoździ :-). Parę jeszcze innych spraw załatwiłem ale około 14:30 już się zacząłem złościć - nie tylko, ż enie ma ani betonu ani majstra to nawet nikt nie raczył do mnie zadzwonić. Wkurzyłem się, bo gdybym wiedział, że przyjadą o 15:00 to bym sobie inaczej dzień zaplanował - miałem parę spraw do załatwienia - a nie przesiedział cały dzień na działce na siłę szukając sobie zajęcia w oczekiwaniu na beton.
Już mnie zaczęło ponosić i zamierzałem zadzwonić do betoniarni i powiedziec im co o tym myślę, nie tylko o spóźnieniu ale również o niepoważnym traktowaniu klienta. Do mnie nikt nie raczył zadzwonić a do majstra dzwonili i z nim ustalali godziny - to zaraz kto tu wkońcu kupuje i płaci za beton - majster czy ja.
Ale w tej włąśnie chwili nadjęchał masjter i mówi, że dzownili do niego i już jadą z betonem. No i znowu do niego a do mnie to nie łaska? :-( Już wczoraj odpuściłem ale jak pojadę zapłacić za beton to powiem im co o tym myślę.

Majster z pomocnikiem zaczęli rozkąłdac folię a ja pojechałem po żonkę. W drodze powrotnej zajechaliśmy jeszcze do składu - żona miała wybrać którą cegłę klinkierową na cokół wybrać - ja zapatrywałem sie na "Kalahari Ton" albo "Ochra Ton" a żona wybrała ostatecznie "Sahara Ton". Wszystko z CRH. Elewacja będzie z Sahary więc ma pasować :-) podobno.

Wróciliśmy na działkę. W międzyczasie już pierwszą gruszkę wylali. Majster ocenił, że potrzeba dowieźć około 4,5 m3 w drugiej gruszce. Czekali już na drugą.

Miała przyjechać za około godzinę do półtorej. Postanowilismy pojechać do domu zjeść coś i przywieźć dzieci - mimo, że pogoda się trochę popsuła to jednak zawsze mogą się trochę pobawić na działce.

Gdy wróciliśmy to po kilkunastu minutach przyjechała druga gruszka. Było rodzinne oglądanie jak kończą wylewać chudziak.

http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/zalewanie_chudziaka.jpg http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/pseudo_schody.jpg
Potem oczywiście znowu wciskanie pieniążków i czas dzieci miały na zabawę a my z żonką trochę zrównaliśmy wszystkie doły, zrobioneprzez gruchy z betonem jeżdżące po działce.

Wylali - zakończyli. Betonu trochę zostało - ja to oceniam na około 1m3 może trochę mniej. Teraz powtarzające się pytanie: gdzie to wylać. Nie miałem pomysłu. Ale na szczęście mój majster mimo wszystko całkiem całkiem i od razu proponuje wylać pod schody (to znaczy w miejscu, gdzie w przyszłości będę schody do domu) - tam i tak trzeba będzie podsypywac albo jakoś inaczej to zrobić więc zamiast wylewać w próżne to lepiej tam zużyć ten beton. Tak też zrobiliśmy.

Potem jeszcze szpadlem trochę ten beton tak wybrałem, że powstały pseudo schody - dwa stopnie.

Aha przywieźli jeszcze cegły (U-220 i K3).

We wtorek mają zacząć murować ściany.

SylwekW
17-04-2005, 19:28
Niedziela 17 kwietnia 2005r.

Dzisiaj pojechaliśmy sobie odpocząć na działce.

Obejrzeliśmy jak się ma nasz chudziak dwa dni po wylaniu. Hmmm jakiś taki dziwnie jasny jest - mam nadzieję, że to nic złego.
http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/bialy_chudziak.jpg

Oczywiście dokonaliśmy uroczystego wejścia po naszych pseudo schodach :-)

http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/pseudo_schody1.jpg

Potem było ognisko, kiełbaski a na koniec ustawiłem sobie kawałek narożnika z U-220, które stoją na paletach i czekają już na murowanie ścian - widać w tle.

http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/ceglany_naroznik.jpg

SylwekW
20-04-2005, 20:41
Środa 20 kwietnia 2005r.

Wreszcie widać, że dom zaczyna się budować.
Wczoraj i dzisiaj nic specjalnie się nie wydarzyło.
Zajechaliśmy tylko wieczorem akurat na koniec pracy ekipy zobaczyć efekty i wymienić swoje uwagi z majstrem.

Po wczorajszym - pierwszym - dniu murowania ścian wyglądało to tak:

http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/sciany1.jpg

Po dzisiejszym dniu:
Ściana szczytowa - dwa okna od salonu
http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/sciany2.jpg

Na pierwszym planie : wyjście na taras z salonu, dalej okno od kuchni i od naszej sypialni
http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/sciany3.jpg

Wreszcie widać początki domu. Materiał wyrobili prawie wszystek - zaskoczyli mnie tempem i nie zdążyłem umówić na jutro rano nowego transportu - będzie trochę później niż z samego rana ale na szczęście majster powiedział, że w takim razie od rana będą robili nadproża.

Miałem już kilka sytuacji, które przekonały mnie, że fakt iż mam już większość materiałów kupione (a co za tym idzie dostępne na telefon - najpóźniej na drugi dzień) oraz większość decyzji (choć nie wszystkie) podjęte i niezmienne - jest bardzo pomocny.

SylwekW
23-04-2005, 21:43
Sobota - 23 kwietnia 2005.r

Odpowiadając na sugestie umieściłem we wcześniejszych - zaległych - postach szkice projektu.

Fajnie, już można zobaczyć większość pomieszczeń na parterze.

Mam też pewne zastrzeżenia do mojego majstra:
1. kiepsko wmurowali kotwy do mocowania werstwy elewacyjnej - wiele się rusza,
2. używali sobie paczek styropianu jako rusztowania.

Było też kilka innych drobiazgów. Wyliczyłem uwagi na kartce, którą zostawiłem majstrowi na budowie, dobitnie podkreślając istotne elementy.

A oto zdjęcia z ostatniej chwili (ciągle z kamery, więc nie oceniajcie ich jakości :-)

To z czwartku:
http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/23_kwietnia.jpg

A te dwa z piątku - na drugim widać moją żonkę odkurzającą samochód hehe
http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/23_kwietnia_1.jpg http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/23_kwietnia_2.jpg

SylwekW
28-04-2005, 19:50
Poniedziałek 25 kwietnia 2005r.

W ciągu dnia majster kontaktował się ze mną bo brakło mu cementu. Przekazałem do "mojego" składu i wydali mu 16 worków.

Budowę wizytowaliśmy po południu, po pracy.

Uwagi przekazane majstrowi na kartce najwyraźniej dotarły do niego.
Styropian leżał tam gdzie leżeć powinien :-).

Prace posuwały się sprawnie i zakładany plan zalewania stropu w środę wydawał się niezagrożony.
Belki stropowe i pustaki stropowe - keramzytowe - już zwiezione na plac.

Materiał na strop - na drugim zdjeciu szalunek schodow na poddasze.
http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/material_na_strop.jpg http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/szalunek_schodow.jpg
W salonie pustaki stropowe poukładane do zadeklowania.
http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/deklowanie_pustakow.jpg


Prognozy pogody przewidywały na wtorek i środę opady deszczu - miejmy nadzieję, że się nie sprawdzą.

SylwekW
01-05-2005, 08:44
Wtorek 26 kwietnia 2005 roku.

To był dzień układania stropu: belek i pustaków stropowych.

http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/ukladanie_belek.jpg http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/ukladanie_pustakow.jpg

Układano również zbrojenie wieńców - generalnie ostra praca nad przygotowaniem stropu do zalania (no i oczywiście schodów na poddasze).

Aha no i najważniejsze - postanowiłem mieć jakiś swój wkład w strop i zadecydowałem, że mają mi pozwolić układać razem z nimi pustaki stropowe. Tak też się stało. Dzowniłem do żonki żeby szybciej przyjechała na budowę niż planowała, to mnie nagra jak układam pustaki :-)

http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/ja_strop.jpg http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/ja_strop1.jpg

Umówiłem kierownika budowy na kontrolę zbrojenia około 14:00.
W trakcie prac okazało się, że mało jeszcze jest gotowe i zadzwoniłem aby przyjechał później - około 17:00. Ostatecznie przyjechał o 18:30.
Obejrzał zbrojenia, wyraził swoje uwagi podkreślił co ma być jeszcze zrobione przez zalewaniem (wiązania na "zakrętach"). Stałem i wsłuchiwałem się we wszystkie uwagi jakie przekazywał majstrowi abym jutro mógł ich dopilnować i wszystkiego zanim zaczną zalewać.

http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/kierownik_strop.jpg


Najważniejsze - kierownik upomniał się o wibrator. Ja szczerze powiedziawszy mimo lektury tego tematu na forum jakoś zapomniałem.
Ale jak kierownik wspomniał to zaraz stanowczo stwierdziłem, że ma być. Oczywiście majster kręcił nosem bo w umowie jest, że wszystkie urządzenia i maszyny zapewnia wykonawca więc będzie musiał zapłacić za wynajęcie ale jak to ma w zwyczaju (zresztą chlubnym jak do tej pory) stwierdził, że jak ma być to będzie i już.

Na jutro zostały tylko drobne zbrojenia do dokończenia: wiązania żeber rozdzielczych, dołożenie "zakrętów" i takie tam drobiazgi :-)

SylwekW
01-05-2005, 09:47
Środa - 27 kwietnia 2005r.

Dzień zalewania stropu.
Dokładnie cztery tygodnie od chwili pierwszego wbicia "łychy" koparki przy kopaniu fundamentów.

Chodziłem i powiem szczerze trochę upierdliwie upominałem się o wszystkie detale zbrojenia zalecone wczoraj przez kierownika budowy. Oczywiście majster cały czas gderał, że to niby wina pracowników bo jak sam nie dopilnuje to oni ciągle czegoś nie dorobią :-)

Zamówiony beton B-20, wibrator przygotowany. Majster chyba myślał, że może mnie przeczeka albo ja nie pamiętam o wibratorze. Beton miał już za godzinę przyjechać a ja go pytam czy mam wibrator. Zaskoczony ale starał się stworzyć pozory i stwierdził, że właśnie za chwilę miał jechać. No i pojechał :lol:

Potem przyjechał beton, zalewanie szło sprawnie

Oczywiście nasłuchałem się, że majster już osiem lat buduje i nigdy jeszcze stropu nie wibrowali itd, itp. A ja mu z uśmiechem na twarzy : "że kiedyś musi być ten pierwszy raz..." :-)

http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/wibrowanie.jpg http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/zalewanie_stropu.jpg http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/zalewanie_schodow.jpg http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/wieniec_garazu.jpg http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/koncowka_stropu.jpg

Zużyliśmy 16,8 m3 betonu. Pewnie się zdziwicie skąd taki dokładny pomiar. No jasne, że te 2,8 m3 (dwie pełne gruszki dające 14m3) to trudno ocenić. Zgodziłem, się żeby na poczatku dowieźli to co im zostało na "sąsiedniej" budowie. Operator pompy ocenił, że były 3 m3 ale ja miałem wątpliwości i się targowałem. Ostatecznie zapisali w papierach 2,8m3 hehe.
I jeszcze jedno. Jak pojechałem się rozliczać za ten beton to chcieli mnie trochę naciągnąć. Zwykle jak dowożą dolewkę (niepełną gruszkę) to doliczają do ceny 60zł. I teraz też chcieli mi doliczyc ale nie odpuściłem. Przecież te 2,8 przyjechało do mnie z innej budowy w drodze powrotnej do bazy więc nie jechało specjalnie do mnie. "Miła" pani nie mogła sobie przypomniec jak to było, kazałem jej się skontaktowac z operatorem pompy a ten potwierdził moją wersję. Niby 60zł nie jest dużo ale bardziej chodzi o zasadę. I tak pewnie dwa razy wzięli forsę za te 2,8m3.

Na koniec jeden z pracowników zrobił "niby-wiechę" i tak oto strop zalany.

http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/wiecha.jpg

Teraz trochę przerwy. Ekipa ma wrócić 9 maja do budowania poddasza - ścianki plus szczyty.

SylwekW
01-05-2005, 10:32
Sobota 30 kwietnia 2005r

Teraz będzie czas pielęgnacji betonu na stropie.
W czwartek nie trzeba było nic robić bo prawie cały dzień padał deszcz, aż nawet tam gdzie kapało z szalunków na schody to trochę wypłukało beton ale generalnie jest OK.

W piątek nie mogłem bo byłem na dyżurze ale dzisiaj w sobotę już trzeba jechać polać beton. Dzień bardzo ciepły i słoneczny.
Zatem pielęgnację betonu ...
http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/pielegnacja_stropu.jpg http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/pielegnacja_stropu_ja.jpg

połączylismy z miłym relaksem na działce - ognisko, drobne prace (zrobiłem ławeczkę i początek stolika, żeby było łatwiej urządzać pikniki - dokończę stolik i zrobię drugą łąweczkę jak będzie ekipa, żeby ciąć deski ich piłą łańcuchową :-).

http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/laweczka_stolik.jpg

Choć są pewne rysy w niektórych miejscach wzdłuż wieńców oraz dookoła klatki schodowej, która jest jakby małym fragmentem monolitycznego stropu - widocznie inaczej działają tam naprężenia niż w przypadku belek i pustaków stropowych. Na dodatek w dwóch miejscach jak polewamy strop to bardzo szybko (prawie natychmiast) woda przecieka na dół (blisko wienców).
Trochę mnie te fakty zaniepokoiły. Zadzwoniłem pierw do majstra ale on oczywiście, "...że tak się zawsze robi, że to nie jego wina i że nic złego się nie stanie...". Nie uspokoiło mnie to. Zadzwoniłem do kierownika i opisałem swój niepokój. Trochę mnie uspokoił, twierdząc, że to nie wpłynie znacząco na wytrzymałość stropu ale poradził, mi na ile to możliwe obficie polać strop i przykryć folią budowlaną aby woda nie odparowywała zbyt szybko. Odnośnie rys to powiedział, że sobie później z tym poradzimy.

SylwekW
06-05-2005, 17:51
Na sugestie z komentarzy do dziennika dodaje tutaj zeskanowane rzuty elewacji:

http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/elewacja_frontowa.jpg http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/elewacja_ogrodowa.jpg http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/elewacja_boczna.jpghttp://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/elewacja_boczna1.jpg

SylwekW
08-05-2005, 20:42
Niedziela - 8 maja 2005 r

Wczoraj i dzisiaj poświęciłem trochę czasu na prace na budowie oraz kontrolę ostatnich poczynań naszej ekipy.

Pierw moje prace.
No cóż zbyt wiele na tym etapie to ja nie mogę jeszcze robić ale sukcesywnie rozwożę ziemię, której hałda uzbierała się podczas robienia wykopu pod fundament. Ziemia "żółta" - lepsza - poszła do zasypania fundamentu a wierzchnią warstę teraz powoli taczkami rozwożę na całej działce.
http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/ja_taczka.jpg

Dokończyłem też stoliczek i ławeczkę.
Z innych zajęć to wczoraj ułożyłem (tylko ułożyłem - nie murowałem) cokół na ścianie szczytowej. Zrobiłem to aby jakoś wzrokowo ocenić jego wysokość.
Wczoraj zrobiłem to z samych cegieł (wyszło 6 warstw) a dzisiaj ułożyłem to samo ale z jednego bloczka betonowego i 3 warstw cegieł.
No i teraz mamy "orzech do zgryzienia".

Z sześciu warstw cegły wygląda fajnie ale porównując poziomy otoczenia (zwłaszcza drogi) to wychodzi, że ze dwie warstwy cegieł musielibyśmy zasypać. No i teraz murować z klinkieru po to, żeby go potem zasypywać to trochę marnowanie pieniędzy.

Warstwa bloczków i 3 warstwy klinkieru to trochę marny ten cokolik. Zaś zostawić widoczny kawałek bloczków to będzie takie jakby "oszpecenie klinkieru".

Jest jeszcze inne rozwiązanie - położyć dwie warstwy zwykłej cegły i potem 4 warstwy klinkieru. To byłoby najlepsze rozwiązanie pod względem estetycznym ale - cegły musiałbym dokupić a bloczki mam - zostały, bo na początku planowaliśmy cały cokół z bloczków.
Ponadto nie wiem, czy majster nie krzywiłby się, gdybym mu teraz kazał domurowywać warstwy cegieł na ścianie fundamentowej, jak on ma już poddasze murować. Choć z drugiej strony to od początku wiedział, że wymurowanie całego cokołu należy do niego a to, że postanowiliśmy zrobić go z klinkieru tylko zmniejszyło jego nakład pracy na etapie fundamentów.

No i tak to właśnie sobie ustawiałem i przypatrywaliśmy się z żonką.

Jeśli zaś chodzi i kontrolowanie ekipy.
Pomierzyłem wszystkie do tej pory wykonane otwory okienne i drzwiowe. No powiem, że jestem zadowlony - wszystko co do centymetra.

No ale oczywiście nie obejdzie się - jak to u mnie - bez zastrzeżeń. A zastrzeżenia mam do schodów, a właściwie do gruzu w miejscu przyszłych schodów.
Jak już we wcześniejszych relacjach pisałem majster zaproponował mi, że gruz oraz beton który będzie zostawał z zalewania chudziaka czy stropu możemy wsypywać/wlewać pod przyszłe schody (wejście do domu, wyjście na tars, wejście do pomieszczenia ogrodniczego) i podjazd do garażu. Uznałem ten pomysł za rozsądny i tak to kontynuowaliśmy - nawet jak im zaprawy zostawało na końcu dnia to mieli tam wlewać. Dziś postanowiłem się temu bliżej przyjrzeć. No i mnie skręciło. Po pierwsze takie chaotyczne wrzucanie gruzu spowodowało, że ta "podmurówka" pod przyszłe schody była słaba jak szelki. Puknięcie breszką powodowało, że wszystko się rozpadało. Mnóstwo pustych przestrzeni - beton "wiszący w powietrzu" itp. Ale to jeszcze nie najgorsze. Ponieważ zacząłem to lekko rozkruszać (trudno tu mówić o rozkuwaniu) więc miałem okazję się przekonać co tam jest jeszcze oprócz gruzu i oto co znalazłem:
- plastikowe butelki po napojach;
- stare rękawiczki robocze;
- saszetki herbaty;
- paczki papierosów;
- worki papierowe po cemencie;
- folie z rozpakowanych palet z towarem;
- dwa całe U-220;
- gumowe uszczelki od Z-etek - (widziałem że jak je montowali to uszczelki wyciągneli, zwróciłem na to uwagę majstrowi no to uszczelki jak widzę znalazły swoje miejsce);
- pół kilogramowej paczki gwoździ (łącznie z woreczkiem) a potem będą narzekać, ze się im gwoździe skończyły :-(;

Rozkruszyłem ostatecznie wszystko, prawdziwy gruz usypałem z tyłu na jedną kupę a majster się nasłucha w poniedziałek. I od tej chwili nie będzie już sypania żadnego "gruzu" pod przyszłe schody. Użyjemy go i owszem ale dopiero jak będą te schody robili i pod moim okiem , żebym widział czy faktycznie gruz sypią a nie śmieci.


Podczas tych prac jeszcze dopatrzyłem się, że łacznie 6 bloczków w fundamencie jest bardzo naruszonych ale to nie winy ekipy murujących. Widocznie facet przy zasypywaniu najechał koparką i je naruszył a ja wcześniej tego nie zauważyłem. Będę musiał poprosić murarzy aby to poprawili.

To tyle wrażeń.

Więc jak to zwykle bywa trochę miłych trochę nerwowych wrażeń ale weekend uważam za udany.

SylwekW
09-05-2005, 21:19
Dzisiaj zadzwonili do mnie, że zamówiona więźba jest już na składzie do odbioru.

Poprosili też o rozliczenie się. Uprzedziłem, że pierw przyjadę z cieślą aby obejrzał więźbę. Zapewnili, że sami przeglądają i nie ma prawa być jakichś wad ale oczywiście mogę z cieślą przyjechać.

Wykonałem kilka telefonów - szef wszystkich ekip, cieśla itd i jestem umówiony na jutro, że zawiozę cieślę na skład. Przynajmniej miałem okazję go poznać. :-)

Zobaczymy jaka będzie jego ocena drewna.

Tylko muszę teraz pomyśleć o dobrym zeskładowaniu tej więźby na okres 2-3 tygodni - bo wtedy dopiero budynek będzie (ma być) gotowy na wejście cieśli.

SylwekW
10-05-2005, 18:32
Wtorek - 10 maja 2005r.

Otrzymałem dzisiaj od "głównego" szefa budującego mój dom propozycję zmiany harmonogramu.
Spytał, czy jestem w stanie mieć drewno na więźbę na najbliższą sobotę bo chciałby aby cieśla zaczął od poniedziałku stawiać nasz dach. Ponieważ, więźba jest już na placu na składzie więc dzisiaj zabrałem "mojego" cieślę aby ją obejrzał. Wyraził pozytywna ocenę. Więźba zapłacona - w czwartek znajdzie się u nas na działce.

Ale nam się podobają rozmowy z góralem :-). Fajny ten nasz cieśla. Jak skończy robić dach to już chyba będziemy znali język góralski na dobre :-)

Oby tylko okazał się równie dobrym fachowcem.

W ten oto sposób przyspieszy nam się termin zakończenia stanu surowego, co oczywiście nas cieszy.

SylwekW
12-05-2005, 18:31
Czwartek - 12 maja 2005 r.

Dzisiaj przywieźli nam więźbę. Rozładowywałem ja razem z trzema robotnikami - oj cieżko było. Nie wiedziałem, że drzewo tyle waży :-)

http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/drewno_na_wiezbe.jpg

Na ponad 110 sztuk (murłaty i krokwie) - 3 sztuki były krzywe w kierunku kantowym - nie do naprawienia. Ponadto pięć było wygiętych w kierunku szerszego boku ale podobno da się naprostować.

Te trzy "nienaprawialne" bez zastrzeżeń wymienią jutro albo w poniedziałek.
Impregnacja jaką zrobili na placu to tylko mydlenie oczu - jak można dobrze zaimpregnować pond 110 sztuk w jeden dzień w jednej wannie do kąpieli w impregnacie ?? :-) No ale chociaż widać, że jest lekko zielone :-)

Murarze wymurowali ściankę kolankową i zalali wieniec nad nią.
http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/scianka_kolankowa.jpg

Zakupiłem też cały zestaw rury kwasoodpornej - fi 130 - 7x1m + 0,5 m + trójnik + wyczystka + odprowadzenie skroplin + daszek nad komin = 650 zł. Do tego wełna - 170 zł za 12 m2.

http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/kwasowka.jpg http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/kwasowka_zamontowana.jpg

Trójnik, wyczystka i odprowadzenie skroplin już zamontowane


Jutro będą murowali dalej szczyty i niektóre ścianki działowe.

SylwekW
13-05-2005, 22:23
Piątek 13 maja 2005r.

Jednak ten 13 piątek coś w sobie ma.

Ekipa murowała dzisiaj szczyty, jak padał deszcz to schodzili na dół i murowali ścianki działowe.
http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/szczyty.jpg http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/scianka_w_kuchni.jpg
Ale wracając do tego 13 w piątek....

Pod koniec dnia jak szyty były podciągnięte powyżej okien to sobie trochę dla przekory spytałem majstra a co będzie jak źle wyliczyli kąt nachylenia i np. wymurowali za wysoko i dach się nie zmieści.
Oni oczywiście - też w żartach - że nie ma prawa, wszystko jest ok. I na dowód biorą się za mierzenie. Rozciągamy sznurki, jeden murarz "bryka" na górę ściany szczytowej (nad oknem) i zdziwienie. Za wysoko wymurowane. Ale to jeszcze nie problem, bo można świeżo postawione pustaki zdjąć ale .... no i tu się zaczęło moje zmartwienie ... okazuje się, że krowkie wejdą prawie w okno. Coś jest źle.
Zaczynamy mierzyć kombinować i .... okazuje się, że projekt jest spaprany. Zwymiarowania pokazują, że wysokość w kalenicy jest 7m. Tymczasem przy takim wymiarze, krokwie ewidentnie wchodzą w okna szczytowe na poddaszu.
Wziąłem się za linijkę i mierzę ... okazało się, że mierząc rysunek wysokość w kalenicy wychodzi 8m - dlatego na widoku elewacji bocznych wszystko jest OK.
No to się przestraszyłem. Jeżeli cieśla zrobił mi specyfikację więźby na podstawie podanych wymiarów na rysunkach to większość będzie za krótka.
Zadzwoniłem do architekta z pretensjami - stwierdził, że nie mógł się pomylić bo robił model przestrzenny i wszystko było ok.
Dałem mu czas do jutra do 10:00 rano na sprawdzenie, zastanowienie się i znalezienie rozwiązania.

Jutro rano spotykam się z cieślą i kierownikiem budowy. Spotkanie to było planowane ale teraz dojdzie dodatkowy element do dyskusji.

Cała nadzieja w tym, że cieśla robiąc specyfikację posługiwał się linijką i rysunkami a nie wymiarami naniesionymi na rzuty i przekroje.
Przyznam, że sprawdzaliśmy z murarzem i wygląda na to, że krokwie są odpowiednich długości ... oby tak było.

Jutro rano się okaże.

Ale spał będę niespokojnie - z wizjami ciągania architekta po sądach w celu wymuszenia zakupu nowej więźby. A jakie miałbym opóźnienie w budowie.

Oby to było niekonieczne.


Inna sprawa, to dzisiaj tak niby dla żartu, jeden z murarzy zaproponował mi zmienę układu ścianek działowych. W pierwszej chwili przyjąłem to jako wolne żarty, ale potem zaczęło mi chodzić po głowie i nawet chwilami wydawało się rozsądnym posunięciem. Do tego stopnia to mnie intrygowało, że kiedy wieczorem żonka po mnie przyjechała to postanowiłem ustawić znaczną część tych ścianek, które miałyby być zmienione (po 3 wartwy K-3) aby jakoś łatwiej było nam wyczuć przestrzenie.
Po kilku próbach i kilku zwątpieniach jednak ostatecznie uznaliśmy, że układ, który jest w projekcie jest dobry - wielekrotne analizowanie tego na etapie projektowania dało jednak pozytywne rezultaty.

Aha - mieliśmy już lokatora w naszym domu ... w jednej z pozostawionych małych wnęk w ścianie ptaszki założyły gniazdo i złożyły 5 jajek.
http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/gniazdko.jpg
Niestety powrót ekipy na plac budowy wypłoszył rodziców a jajka przy ostatnich chłodach nie dają już szansy na wyklucie się młodych :cry:

SylwekW
15-05-2005, 21:54
Sobota - 14 maja 2005r.

Spotkanie kierownik budowy-cieśla-ja + telefon do architekta się odbyło.
Kierownik i cieśla-majster byli zgodni co do określonych rozwiązań więc wszystkie ustalenia przebiegły szybko i sprawnie.

Na szczęścia okazało się, że błąd w projekcie nie jest taki straszny bo cieśla mierzył wszystkie krokwie, płatwie, murłaty itd według rysunku a nie opisanych wymiarów.
Wprawdzie kierownik ma wyjasnić jak ostatecznie załątwimy zmianę tego wymiaru na rysunkach w zatwierdzonym projekcie ale nie będzie to miało wpływu na termin prac czy moje koszty.

A cieśle - jak cieśle. Silne chłopy, rzemiosło swoje znają. Szef szybko wychwycił kilka pomniejszych błędów architekta - jego uwagi sa bardzo trafne i widać, że wynikają z praktyki, która niestety bierze górę nad wyuczoną teorią (np brak drugiej krokwi poza obrysem budynku przy ścianie szczytowej - niby nie ma to żadnego wpływu na kontrukcję ale jak potem przybić deski podbitki tylko jedną stroną??)
Oczywiście jest zdziwiony, że mam tak "przewymiarowaną" więźbę ale robi według projektu.

A o ich pracy nie będę pisał ale pokażę zdjęcia, które zobrazują efekt jednego niepełnego dnia pracy.
http://republika.pl/highelv/fotos/budowa/ciesle1.jpg http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/ciesle3.jpg http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/ciesle4.jpg http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/ciesle5.jpg http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/ciesle6.jpg http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/ciesle7.jpg http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/ciesle8.jpg http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/ciesle9.jpg http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/ciesle10.jpg http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/ciesle11.jpg http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/ciesle12.jpg


Deklarują, że jak pogoda albo jakieś inne nieprzewidziane okoliczności im nie przeszkodzi to w środę powinni skończyć.

SylwekW
19-05-2005, 21:08
Poniedziałek 16 maja 2005r.

Pojechałem po pracy obejrzeć postępy prac cieśli. Bardzo miły widok okazał się moim oczom. Dach ma już wygląd dachu. Podobało mi się to co zobaczyłem ale oczywiście nie obeszło się bez wątpliwości.
Po pierwsze, nadeszła pora na wykonanie wymianów do okien dachowych. Musiałem podjąć decyzję na jakich wysokościach. Wiecie jak to jest gdy ma się kilka minut na podjecie takiej decyzji. Chciałoby się tak, cieśla radzi inaczej, projekt pokazuje jeszcze inaczej a w głębi serca obawa czy decyzja któ®a podejmę będzie słuszna.
Jak okno zacznie się za wysoko, to dzieciom i niższym osobom ciężej będzie sięgać do uchwytu otwierającego. Na dodatek może się okazać, że w pozycji siedzącej nie będzie się nic widziało przez okno. Gdy zaś okno będzie zbyt nisko to stojąc trzeba będzie się schylać aby popatrzeć za okno.
No i co tu zrobić.
Dzień wcześniej zostawiłem cieślom na budowie rysunki ze strony WWW Veluxa odnośnie optymalnego osadzenia okna. No ale oczywiście na rysunkach te wszystkie wymiary wyglądają fajnie tylko, że w praktyce niewielki z nich pożytek, ale chociaż miałem pogląd co mówi teoria.
Tak oto targany rozterkami podjąłem ostateczne decyzje. Oczywiście cieśle zrobili tak, że pozostało 10cm manewru dla montujących okna aby jeszcze można było ostatecznie dopasować tą wyskość później.

Pojawił się natomiast kolejny problem. W dwóch pokojach te okna dachowe są w projekcie rozmieszczone bardzo niesymetrycznie na ścianie. Próbowałem sobie przypomnieć, czy mieliśmy jakiś konkretny powód takiego ich rozmieszczania, czy była to może kolejna wpadka architekta.
Za nic nie mogłem skojarzyć powodu. No i teraz cieśle stoją i czekają na decyzję a ja nie wiem co zrobić. Wystarczy, że przesuniemy wymian o jedną krokiew i już okno będzie idealnie na środku ściany w pokoju. Ale mam obawy, czy nie było jakiegoś powodu, czy nie zmieni to niekorzystnie ogólnego wyglądu połaci dachowej z zewnątrz oraz czy w Urzędzie nie uznają tego za zmianę wyglądu elewacji z różnymi tego konsekwencjami.
A najgorsze w tym wszystkim jest to, że cieśle stoją, patrzą na mnie i czekają na jakąś decyzję bo chcieliby dalej pracować.
Ostatecznie zadecydowałem, że zostawiamy tak jak jest w projekcie – czyli niestety niesymetrycznie w stosunku do ściany w pokoju.

Na koniec został jeszcze jeden i to największy problem. Oni tną i montują te wymiany, ja sobie oglądam inne miejsca i nagle dociera do mnie ……. lukarny są tak zrobione, że okno będzie się zaczynało (już na gotowo – po wykonaniu posadzek) od 120 cm. No nie …. tak być nie może przeraziło mnie to. Moje córki musiałyby jeszcze ze dwa lata poczekać zanim w ogóle wyjrzą przez to okno. Żona miałaby małe szanse aby swobodnie sięgnąć do góry okna. A w ogóle to co to za okno co zaczyna się na wysokości klatki piersiowej a kończy na 220cm. Zdenerwowałem się. Wołam cieślę-majstra i mówię, ze tak być nie może. A on mi na to, że jest zgodnie z projektem. W pierwszej chwili miałem ochotę udusić architekta. Ale wziąłem projekt i oglądam, analizuję. Tak naprawdę to nigdzie na tym projekcie nie bezpośrednio podanego wymiaru dołu lukarny. Co gorsza na różnych rysunkach (rzut dachu … przekrój poprzeczny …. i rzut więźby) te lukarny są różnie usytuowane … no teraz to już miałem ochotę podpiec architekta prądem :-).
Jak się ogląda projekt tak ogólnie to takie rzeczy (szczegóły) trudno jest zauważyć. Dopiero teraz w trakcie wykonywania, kiedy rozpatruje się każdy najmniejszy drobiazg na rysunku to widać.
Dobiło mnie jak cieśla się przyznał, że wydawało im się, że to jest za wysoko ale mnie tam nie było to zrobili zgodnie z projektem. Jak spytałem czy nie umie obsługiwać telefonu, który cały czas nosi przy sobie to nie bardzo umiał się wytłumaczyć.
Zacząłem mu tłumaczyć, że trzeba to jakoś zmienić – poprawić. On się upierał, że to się nie da, bo już jest za dużo zrobione itd. itp.
Nie upierałem się za bardzo bo brakowało mi wiedzy jak to można zrobić. Koniec końców tak zostało ale ja nie mogłem tego przeżyć. Zrobili wszystkie wymiany i pojechali – koniec pracy na dziś.
A ja miałem mętlik głowie. Czy się da to poprawić czy będziemy musieli całe życie na to patrzeć. A najgorsza by była dla mnie świadomość, ze wynika to z mojego „niedopilnowania”.
Aha jeszcze nie.
Wcześniej o tym rozmawialiśmy ale nie byłem do końca przekonany. Ostatecznie jednak postanowiłem, że zastosujemy na łączeniach krokwi i jętek specjalne łączniki z blachy dla ich wzmocnienia.
Pojechałem do Castoramy – jedyny sklep otwarty o tej porze dający duże szanse na znalezienie szukanego towaru.
Kupiłem i zawiozłem jeszcze na budowę aby jutro cieśle mieli co robić :-)

Wróciłem do domu i po swojemu analizowałem projekt. Bardzo chciałem znaleźć jakiś argument (fragment rysunku czy coś), żeby jednak wymóc na cieślach poprawienie tego. Sam nic nie wymyśliłem. Faktycznie zrobili zgodnie z projektem. Pogodziłem się nawet z myślą, że ewentualnie zaproponuję im jakiś dodatek do wynagrodzenia, żeby tylko poprawili nie zawiniony przez nich błąd.
Wcześniej jednak postanowiłem poszukać jeszcze pomocy kierownika budowy. Może on się temu przyjrzy i coś wymyśli. Wyjaśniłem mu na czym problem polega. Umówiliśmy się na spotkanie na budowie na drugi dzień – razem z cieślą. W kierowniku cała nadzieja.

SylwekW
19-05-2005, 21:12
Wtorek 17 maja 2005r.

Rano jeszcze raz spróbowałem … zadzwoniłem do cieśli i spytałem czy tych lukarn nie da się obniżyć. oczywiście nagadał się, jak to musiałby wszystko w nich przerabiać, ile to materiału by zniszczył itd. itp.

W ciągu dnia poinformowałem cieślę, że o 17:00 przyjadę z kierownikiem budowy i będziemy analizować to usytuowanie lukarn. Tylko tyle mu powiedziałem.

Przyjeżdżamy na budowę około 16:30. Żonkę tez wziąłem, bo może ja jakieś fanaberie wymyślam i ona oceni, że wcale nie jest tak źle.
Deszcze był bardzo deszczowy więc cieśle nie pracowali i w ogóle nie było ich na budowie.

Ale za to murarze wrócili i murowali ścianki działowe na dole. Kurcze już są wszystkie pokoje. Jakoś ciasno się zrobiło :-). A sypialnia jaka mała. Kuchnia chyba OK choć żona za każdym razem mówi, że za mała. A przy okazji się okazało, że nie można poszerzyć wiatrołapu tak jak chcieliśmy bo wtedy by się drzwi nie zmieściły do pomieszczenia gospodarczego :-(

Około 16:45 przyjechał cieśla.
Wysiada z samochodu i od razu mówi, że wie jak te lukarny można poprawić łatwo, szybko i przyjemnie. Tylko dobrze by było aby kierownik taką „zmianę” zaakceptował.
Chodziło tylko o „zsunięcie” całej konstrukcji lukarny nieco w dół i oparciu jej o murłatę. Mówi, ze często tak robią ale tu w projekcie było inaczej i on nie chciał zmieniać bo skąd on wie czy ja przypadkiem nie chciałem tak wysoko mieć okien, bo inwestorzy to dziwni ludzie i jedni chcą wysoko a inni nisko … dobre sobie.

Kierownik przyjechał około 17:10. Cieśla powiedział jak zamierza to zmienić a kierownik jednym słowem skwitował, że tak będzie dobrze i po sprawie.
I choć wydałem przez to dodatkowe 100zł za wizytę kierownika, który de facto niewiele wniósł do samej sprawy to jednak jestem cały w skowronkach, że problem przestanie istnieć.

A swoją drogą to odniosłem wrażenie, że „zagranie” z kierownikiem było dobrym posunięciem, bo słowo „kierownik budowy” zadziałało na cieślę jak wstrząs elektryczny.

To by było na tyle wrażeń z dzisiejszego dnia.

SylwekW
19-05-2005, 21:13
Środa 18 maja 2005r.

Murarze zadzwonili do mnie, że nie mogą znaleźć kotew a chcą dokończyć szczyty. No pewnie, że nie mogą znaleźć bo ja dureń mam je w bagażniku samochodu - zapomniałem zostawić na budowie.
Na szczęście mają jeszcze inne rzeczy do zrobienia więc sobie poradzą.

W trakcie dnia zadzwonił do mnie główny szef ekip i wyjaśnił, że cieśle dzisiaj skończą więc trzeba się z nimi rozliczyć. W pierwszej chwili powiedziałem, że dzisiaj nie mam pieniędzy – zadeklarował, ze on im zapłaci a ja mu potem oddam. Po chwili jednak skojarzyłem, że Kasia – żonka wypłaciła dzisiaj trochę gotówki więc jednak jestem w stanie i dzisiaj rozliczymy się z cieślami.

Przy okazji oznajmił mi też, że od 30 maja planuje aby jego dekarze weszli do nas na budowę i zrobili pokrycie dachowe. Ucieszyliśmy się z tego powodu a jednocześnie znowu będzie gorączka poszukiwania pozostałych materiałów do wykończenia dachu – mamy tylko dachówki i okna dachowe.

Tu dzień wcześniejhttp://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/wiezba_z_daleka.jpg

A oto stan aktualny:
http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/szczyt.jpg

SylwekW
30-05-2005, 21:48
Czwartek 19 maja 2005 r.

Cieśle swoją pracę już zakończyli.

Lukarny poprawione. Wszystko "cycuś glancyś". Pieniążki zapłacone. Czas na kolejny etap.

Teraz murarze mają wrócić aby domurować ściany działowe na poddaszu i zrobić wszystkie inne sprawy, zbliżające ich do zakończenia pracy na dobre.

SylwekW
30-05-2005, 22:06
Niedziela 22 maja 2005r.

Wczoraj i dzisiaj robiliśmy porządki na budowie. Takie swoje porządki - wiecie jak to jest gdy inwestor rwie się do pracy. Choćbym miał dzisięć razy przekładać deski czy niewykorzystane cegły z jednego końca działki na drugi to będę to robił dopóki nie znajdzie się inne zajęcie.
No i właśnie tak upłynęła mi sobota.

W niedzielę natomiast uważnie oglądałem wszystko i notowałem. Nazbierała się cała kartka A4 z moimi uwagami dla murarzy co jeszcze przed zakończeniem jest do zrobienia. Oczywiście większość z tych rzeczy jest oczywista a niektóre już nawet wcześniej omawialiśmy ale wolałem, aby były spisane i żeby murarze wiedzieli, że moja czujność nie osłabła. :-)
Nawet sobie w poniedziałek żarty robili z mojej kartki.

Jadnak skutek pozytywny. Od poniedziałku wszystkie poprawki zaczęli realizować. Choć w pierwszej chwili jak się pojawiłem na budowie to majster miał obiekcje do kilku drobiazgów - niestety uzasadnione, bo np zażyczyłem sobie poprawek które nie wynikały z jego winy (np po cieślach czy hydraulikach).
Ja oczywiście wyjaśniłem mu, że tych rzeczy nie żądam tylko go proszę, i jeśli powie, że nie to jego prawo a ja sobie jakoś poradzę.

Jednak w trakcie dyskutowania kolejnych pozycji z listy :-) .... koniec końców doszliśmy do porozumienia i zdeklarował, że niejako na odkupienie swoich win zrobi te dodatkowe rzeczy.

Uważam, że zachował się OK. Kilka przykładów prac o które prosiłem a których wykonania mógłby odmówić:
- wymurowania kawałka warstwy elewacyjnej nad garażem do wysokości więźby dachowej nad garażem;
- obniżenie wyczystki kominka (zmieniłem zdanie i jeden pomocnik kuł komin przez 3 godziny aby zrobić wyczystkę w nowym miejscu;
- ponowne obmurowanie rury kanalizacyjnej, które to ja w sobotę rozebrałem bo nie podobało mi się jej uszczelnienie itd.
- zmieniłem zdanie i postanowiłem podnieść ścianę fundamentową (cokół) o dodatkowe dwie warstwy cegieł.

Kurcze jak fajnie jak już widać wszystkie pokoje dokładnie. Córki nawet już podzieliły się pokojami.

SylwekW
30-05-2005, 22:56
Poniedziałek 30 maja 2005r.

Ostatnio odwiedzili nas rodzice żony. Teściowi chyba się budowa podoba bo z własnej inicjatywy zabierał się za pomoc w drobnych pracach (co widać na jednym ze zdjęć).

Od jutra ruszają z pracami dekarze.

Majster jeszcze ma też przyjść wymurować filarki przed wejściem. Potem będzie pora na ostateczne rozliczenie.

Dzisiaj przywiozłem 8 dachówek podstawowych, po dwie brzegowe prawe i lewe, membranę dachową Tyvek.
Musiałem ponownie wybierać kolor blachy na obróki bo się okazało, że tej kasztanowej co chcieliśmy to jednak nie będzie.

Efekty ostatnich prac pokazują zdjęcia.

http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/dziewczynki_porzadkuja.jpg http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/rodzinne_ukladanie_cegiel.jpg http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/dwie_cegly.jpg http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/schody_zewnetrzne.jpg http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/taras.jpg http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/komin_sahara_ton.jpg http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/schody_tarasu.jpg

SylwekW
31-05-2005, 22:14
Wtorek 31 maja 2005 r.

No dzisiaj się sporo działo. Prawie wszystko dotyczyło pokrycia dachu ale jednak dużo.

Umówiony byłem z ekipą dekarzy na ósmą rano.

Ja na budowie byłem już o 7:20 bo na 7:30 mieli mi przywieźć blachę i wszystkie inne dodatki do pokrycia dachu. Oczywiście gdy zajechałem na 7:20 to samochód już stał przed bramą i czekał. Rozpakowaliśmy wszystko ale blachę tylko zdjęlismy z samochodu i została na palecie przed bramą - 26 akruszy waży około 250 kg a mi do Pudzianowskiego daleko, zaś samemu nosić po jednym arkuszu to robota głupiego zwłaszcza, że za chwilę mieli przyjechać dekarze w sile 6 osób.

Przyjechali po chwili (nawet nie zdazyłem się przebrać :-)) - szef wszystkich ekip które do tej pory u mnie robiły - Pan Bogdan oraz ... 7 dekarzy. No .... liczna ekipa - tylko czy to się przełoży na jakość pracy ??

Po wstępnych formalnościach wzięli się do roboty. Rozpakowali machinę piekielną - takie wielkie coś do gięcia i cięcia blachy.
http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/maszyna_do_giecia.jpg
Taki sprzęt pozwolił mi uwierzyć, że może będę miał dobrych dekarzy.

Pierwszy podział zadań i prace dopełniły mojej wiary.
Nawet mnie spytali, gdzie mają składować wszystkie ścinki łat i kontrłat które powstaną. :-)

Majster dekarzy nawet jak go zagadywałem - jak to zwykle ja - aby ustalić zasady współpracy poprosił o chiwlę, aby podzielić zadania i rozruszać prace a potem będzie czas na omówienie innych spraw.

Dzień wcześniej Pan Bogdan prosił mnie o przywiezienie kilku dachówek aby mogli sobie rozmierzać łaty, kontrłaty itd.
Tak też zrobiłem ale majster dekarzy powiedział, że dobrze by było aby przywieźć więcej dachówek (a nie te 8 sztuk któe ja przywiozłem) bo wtedy moga rozłaozyć na całej długości dachu i nie powstaja drobne pomyłki przy przekładaniu dachówek, które po zsumowaniu na całej długości mogą dać kilka centymetrów.
Ustaliliśmy zatem , że za chwilę pojedziemy ich "Żukiem" i przywieziemy ile "Żuk" może udźwignąć. Przywieźliśmy 28 paczek po 4 sztuki.

http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/dachowki.jpg

Potem dostałem listę dodatkowych zakupów:
- zszywki tapicerskie;
- silikon brązowy;
- drut miedziany;

Wzięli się do pracy na całego. Podział zadań widać, że dobrze opracowany.
Aż miło było patrzeć jak każdy wie co ma robić.
http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/praca_wrze.jpg

Poprosili też, że dobrze by było gdyby sie udało zwieźć wszystko co mam do dachu kupione jeszcze dzisiaj albo jutro.
Zdeklarowali, że jeśli pogoda im planów nie pokrzyzuje to w tym tygodniu skończą ( w tej chwili robią w siedmiu a jak będa kłaść dachówki to pracują w dziesięciu a dachówki są transportowane taśmowo, w łańcuszku jak gaszenie pożaru wiadrami :-).

No i co ja mam zrobić z tym transpotrem.

Hmmm - kolejny raz byłem zadowolony, że współpracuję ze składem "Mańk". Porozmawiałem a oni nie zapewnili ale obieceli, że postarają się zrobić co w ich mocy.
No i zrobili - po południu "zjechał" do mnie cały dach - łącznie z Veluxami. Dwa transporty. Porozstawiali dachówki zgodnie z życzeniem dekarzy.
http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/rozladunek_dachowek.jpg

Ja robiłem swoje prace. Majster murarzy kończył murować filarki a dekarze pracowali.

Dzień byłby całkiem fajny, gdyby nie ....

majstrowi troszkę się "pochylił" jeden filarek ... ale sprawne oko inwestora szybko wychwyciło ten błąd i majster wieczorem przyjeżdżał i poprawiał. Na dodatek w drugim filarku, jak tylko przestałem samemu wybierać cegły i podawać majstrowi to zaraz znalazło się tam kilka obitych albo z brakami w kolorze. Jutro będzie je wymieniał. Ja to jestem upierdliwiec :-)
http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/filarek.jpg

A dach to mi się zaczyna podobać, nawet samo przybicie do desek czołowych pasa podrynnowego, nadrynnowego i rynien zmieniło jego wygląd.

A oto kilka zdjęć z dzisiaj.
http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/folia_na_garazu.jpg http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/falia_ogrod.jpg http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/falia_front.jpg

SylwekW
02-06-2005, 20:08
Środa 1 czerwca 2005r.

Niestety musiałem dzisiaj iść do pracy :-)

Pojechałem na budowę dopiero po południu. W ciągu dnia były przelotne opady więc spodziewałem się, że za wiele to dzisiaj nie zrobili.

Gdy przyjechałem byłem mile zaskoczony. Na połąci od strony ogrody juz jeden velux zamontowany. Połowa połaci (prawie) pokryta dachówkami. Dużo innych prac też zrobionych.

Murarz skończył filarki, obtynkował dodatkowe warstwy cegieł na ścianie fundamentowej, powbijał kliny między jętki a ścianki działowe na poddaszu. Teraz tylko jeszcze wrócą na jeden dzień zalać taras i schody z tarasu gdy będę gotowy i ich robota skończona.

Ale mi się mordka ucieszyła na wszystkie postępy.

Do wieczora zamontowali jeszcze jedno okno a z dachówkami "przeszli" znacznie poza połowę połaci.


Jednocześnie uświadomiłem sobie jeden poważny problem. Po ułożeniu dachówek na garażu, nie sposób będzie wymurować elewacji na ścianie szczytowej nad garażem i zrobić podbitki na tym końcu dachu bez rozbierania dachówek na garażu.

Postanowilismy szybko rozwiązać problem podbitki (elewacja niestety będzie nadal kłopotem). Ustalilismy co i za ile i zgodzili się, że zrobią mi podbitkę, przynajmniej na tym końcu dachu. Oczywiście za dopłatą :-)

Aby mieć pewność, że dostanę podbitkę na jutro pojechałem do Castoramy (20:00). Okazało się, ze mają taki brązowy siding na podbitkę za ceną bardzo podobną do tej którą sygnalizował mi szef dekarzy. Czyli, jesli jutro w tym składzie co niby mają na 100% nie mieliby to mam ratunek w Castoramie.

W ciągu dnia jeszcze ustaliłem z hydraulikami, że ponieważ nie mogą wejśc z pracami w przyszłym tygodniu to wejdą jutro :-)

Tak więc jutro będzie znowu zwariowany dzień. Ale ja lubię takie wariactwo. :lol:

SylwekW
02-06-2005, 20:24
Czwartek 2 czerwca 2005r.

O 8:00 jestem umówiony z hydraulikami.
Przyjechałem na budowę o 7:40. Dekarze już ostro pracują. Majster przygotował mi już listę i wymiary wszystkiego na podbitkę. POnieważ hydraulicy zadzwonili, że spóźnią się o jakieś 30 minut (ostatecznie przyjechali o 8:20) więc jeszcze przed ich przyjazdem skoczyłem do sklepu po drobiazgi do podbitki - wkręty.

Hydraulicy przyjechali. Ustaliliśmy rozmieszczenie zlewów, sedesów itd. na gorąco znaleźliśmy kilka praktycznych modyfikacji położenia rur, skrzynek na rodzielacze itd. PO wszystkich ustaleniach oni wzięli się do rpacy a ja pojechałem kupić podbitkę. Dostałem w tym składzie który polecali mi dekarze (trochę ładniejszy brązowy niż w Castoramie). Martwiłem się, czy dam radę przewieźć 10 paczek paneli o długości 3m. Ale okazało się, że mam całkiem pojemny samochód. A sprzedawca ze składu nawet obdarzył mnie "komplementem", ze podobno w testach (gdzies tam) mój samochód został uznany za samochód z największą i najpraktyczniejsza przestrzenią bagażową w swojej klasie - na budowę jak znalazł.

Na czym zakończyły się dzisiejsze prace nie wiem bo pojechałem na służbę na popołudnie. Ale żonka wieczorem "nadzorowała" prace i dała mi znać, że bardzo jej się podobają efekty.

W ciągu dnia wydarzyły się dwie rzeczy - obydwie dotyczą stolarki.

Wczoraj jak bylismy oglądać na budynkach budowanych przez ekipy "naszej" firmy popdbitkę to przy okazji żona zwróciła uwagę na łądne okna. Dostałęm polecenie służbowe, dowiedzieć się od szefa (pana Bogdana) co to za okna i gdzie je kupuje.
Rano wypełniłem polecenie. Okazuje, że to okna na profilach Veka. A człowiek je sprzedający ma salon bardzo blisko naszej budowy.
Telefon, rozmowa, jego wizyta na budowie potem moja u niego, wycena i ... mam problem. Już byłem prawie zdecydowany na usługi Jareko a tu taka konkurencyjna oferta. Hmmm bedzie trzeba podjąć decyzję.

Poźniej jeszcze w ciągu dnia zadzwonił do mnie człowiek, który pojawił się na budowie. Majster dał mu mój numer telefonu i on chciałby dostać pozwolenie na wymierzenie otworów i rpzestawienie nam oferty na okna i drzwi drewniane. Poinformowałem go, ze raczej, skąłdniamy się do PCW ale jeśli chce to może taką ofertę zrobić.

Chwilę później żonka dojechała na budowę i wzięła od niego ofertę ... jeszcze jej nie widziałem :-)

Ciekawe co przyniesie jutrzejszy dzień? 8)

SylwekW
03-06-2005, 20:51
Piątek 3 czerwca 2005r.

No i przyniósł ... dzisiejszy dzień stał pod znakiem nerwów i niezadowolenia. Skończyła się moja radość z "dobrej" ekipy dekarzy. Wspólnie z żoną znaleźliśmy wiele niedociągnięć (prawdopodobnie jak to zwykle bywa ze strony inwestora trochę przesadzonych ale jednak). Przygotowałem już listę uwag (znowu - jak dla murarzy), uprzedziłem majstra dekarzy, że w poniedziałek mają przyjechać razem z szefem bo mam zastrzeżenia.

Aha na dodatek okazało się, że konstrukcja dachu jest też sknocona :-(
Jedna połać to nie prostokąt tylko trapez (10cm różnicy między dołem a górą).. Na szczęście szef jest ten sam od cieśli i dekarzy więc nie mam problemu z reklamacją.

W poniedziałek nie będę nic robił tylko siedział i przyglądał im się na ręcę i zliczał ile obróbek blacharskich zepsują jak będą je rozbierali. Podobnie z podbitką - po korekcie dachu to wszystko już nie będzie pasowało.

SylwekW
11-06-2005, 20:30
Sobota 11 czerwca 2005r.

Nie pisałem prawie przez cały tydzień bo ... było sporo przebojów z dekarzami. Niestety same nerwówki i fuszerki.

Nie sposób teraz już wrócić i opisać w szczegółach co się działo. Podsumuje tylko cały ten tydzień.
Niestety ekipa dekarzy trafiła mi sie beznadziejna. I nic nie zmieni mojej opini. Fuszerke odwalali straszną.

Zamierzam zdjęcia z ich pracy dodać rónież do wątku o fuszerkach.

Doszło już do tego, że jechaliśmy na spotkanie "pożegnalne" - ale jakoś jeszcze dekarze obiecali poprawiać wszystko itd. więc postanowiliśmy, że dokończą pracę.

Dokończyli ale jestem całkowicie niezadowolony z ich pracy. Jakość obróbek blacharskich i staranność pozostawia wiele do życzenia.

Szkoda, może że nie pisałem na bieżąco bo poznalibyście wszystkie szczegóły każdego dnia a tak tylko podsumowująca opinia.

W międzyczasie musieli jeszcze wymienić okno Velux'a które nam poobijali.

Jednym zdaniem - ekipa do kitu. Nikomu nie życzę na nich trafić.
I choć w ogólnym wyglądzie dach nie jest zły to w detalach jest marnej jakości.

Na zakończenie kilka zdjęć:

Pierw kilka (nie wszystkie) fuszerek:
http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/fuszerki/obrobka_komina.jpg http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/fuszerki/obrobka_rogu_nad_rynna.jpg http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/fuszerki/obrobka_rogu.jpg http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/fuszerki/naroznik_nad_wejsciem.jpg http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/fuszerki/folia_pod_gasiorami_na_garazu.jpg http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/fuszerki/dachowka_przy_oknie2.jpg

A tak się prezentuje obecnie dom z daleka:
http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/dekarze_przy_pracy.jpg http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/caly_dach.jpg
http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/caly_dach1.jpg http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/caly_dach2.jpg

SylwekW
28-06-2005, 12:34
28 czerwca 2005r

W międzyczasie zaczęli nam murować elewację.
Oto palety z cegłami które będą tworzyć elewacje.
http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/klinkier_cegly.jpg
no i oczywiście specjalna zaprawa do klinkieru
http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/klinkier_zaprawa.jpg
a tego styropianu na ocieplenie to tyle, że wydaje mi się, że cały dom bym mógł z niego zbudować :-)
http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/klinkier_styropian.jpg
a to "zestaw przyrządów dodatkowych"
http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/klinkier_przyrzady.jpg
W odpowiednim czasie po wymurowaniu używają tego specjalnego "wałka" aby wybrać na odpowiednią głębokość i wyrównać spoiny
http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/klinkier_wybieranie_fug.jpg
potem szczotką oszyszczają powierzchnię cegieł z resztek (okruchów) zaprawy
http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/klinkier_szczotkowanie_fug.jpg
no i na koniec myją lica i krawędzie cegieł gąbką z wodą
http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/klinkier_mycie.jpg
a to kawałek wymurowanego cokołu
http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/klinkier_widok.jpg
to zaś zdjęcie rozpoczynającej się budowy sąsiada - fajnie tak teraz z perspektywy czasu i perspektywy dachu nad garażem :-) popatrzeć jak ktoś dopiero zaczyna
http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/budowa_sasiada.jpg

SylwekW
01-07-2005, 18:37
30 czerwca 2005r

Zupełnie przegapiłem sprawę elektryka. Zaspałam z tą sprawą i teraz są efekty. Nie bardzo już mam czas poszukiwać - chyba jednak zdecydujmy się na tego samego, który nam podłączał prąd na budowę.
Nie jest chyba najtaniej ale jakoś tak mamy wrażenie że nie będzie źle.

Mamy tez problem ze znalezieniem ekipy (sprawdzonej) od tynków cementowo-wapiennych - bo na 99% już zdecydowaliśmy, że właśnie takie chcemy.

Geodeta zrobił już mapkę do celów projektowych dla projektu przyłącza gazu.

Generalnie wygląda na to, że gdybyśmy nie musieli liczyć się z pieniędzmi tak bardzo to spokojnie jesienią moglibyśmy się wprowadzać.

A tak .. zobaczymy jak będzie.

SylwekW
01-07-2005, 19:10
1 lipca 2005r

Coraz bardziej dochodzimy do wniosku, że jesteśmy chyba zbyt drobiazgowi w nadzorowaniu naszej budowy. Już nawet chwilami trochę brakuje nam sił w tej naszej drobiazgowości ale cóż poradzić gdy jednak każde - nawet małe - niedociągnięcie w oczy kuje.

Teraz np. mamy sporo zastrzeżeń do cegieł klinkierowych z których murują nam elewację. Chyba wezwę przedstawiciela handlowego CRH choć z drugiej strony, murarze twierdzą, że takie skazy jakich my się czepiamy to dość często występują na wielu rodzajach cegły klinkierowej ... no ale nas to nie przekonuje. Wprawdzie z odległości 2-3 metrów to prawie tego nie widać ale my je oglądamy z kilkunastu centymetrów :-)

Ale co tu będę dużo gadał. Poaptrzcie na zdjęcia:
http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/klinkier_maszyna.jpg http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/klinkier_szczyt.jpg http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/klinkier_zonka_podziwia.jpg http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/klinkier_drzwi_garazu.jpg http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/klinkier_front.jpg http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/klinkier_garaz.jpg http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/klinkier_tyl2.jpg


Jutro chyba już skończą elewację frontową.

SylwekW
05-07-2005, 21:18
5 lipca 2005r.

Klinkier cały czas pnie się do góry a ja w międzyczasie próbuję zorganizować inne sprawy. Ja wypatrzyłem kolejne wpadki wykonwaców klinkieru ale moja Kasia mnie pochamowuje, sugerując, że chyba już jednak trochę za upierdliwy jestem :-) - no ładnie zamiast mnie popierać i cieszyć się, że tak uważnie doglądam naszej przyszłości to ona tutaj z takim ... :evil:

Dzisiaj oddałem mapki projektantowi, który ma zrobić projekt inastalacji gazowej. Za dwa trzy dni będzie gotowy, potem uzgodnienia w ZUD'zie i po uzgodnieniach jeszcze ze 2 tygodnie i będę mógł składać wniosek o pozwolenie na budowę instalacji gazowej. Trochę sprawę przegapiłem ale mam nadzieję, że nie bardzo mi opóźni budowę - a może wcale..

Dzisiaj też ostatecznie klepnęliśmy zamówienie okien.
Wybraliśmy PCV - VEKA Perfekt Line 5-komorowy, zewnętrznie Orzech w środku białe. Cały komplet za 10 000 zł. Potem tylko "Jareko" nam je zamontuje i będziemy szczęśliwymi posiadaczami profesjonalnie zamontowych okien (mam nadzieję Jareko :wink: ) które nam odpowiadają no i są za przystępną cenę.

Dzisiaj też przesiedzieliśmy z żonką nad rzutami domu i określiliśmy nasze oczekiwania co do instalacji elektrycznej przed jutrzejszym spotkaniem z elektrykiem.

Dostałem też kolejną ofertę cenową na wykonanie instalacji Wentylacji mechanicznej według już wcześniej opracowanego projektu. Teraz musze ją przeanalizować.

Dostałem też wstępną zgodę szanownej żonki na zakup kilka przydatnych narzędzi :-) - będę musiał się zorientowac w rynku pilarek, pił tarczowych i wiertarek.

Po dzisiejszych rozmowach z hydraulikiem znowu mam wątpliwośc czy hydrofor czy pompa głębinowa (zanurzeniowa) ale jakoś sobie z tym poradzę.

To chyba tyle nowości na dzisiaj .... aha jeszcze zdjęcia ... w następnym liście za chwilę ...

SylwekW
05-07-2005, 21:47
oto obiecane zdjęcia:

nasz obecny sąsiad z prawie sąsiedniej działki : :P
http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/bocian.jpg


a to elewacja frontowa w dwóch widokach:
http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/klinkier_przod_zrobiony.jpg http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/klinkier_przod_zrobiony1.jpg

SylwekW
06-07-2005, 21:01
6 lipca 2005r.

Wczoraj weiczorem spędziliśmy z żonką trochę czasu nad planowaniem instalacji elektrycznej. Na ile nam wiedza (w znacznej mierze z tego forum zdobyta) i wyobraźnia pozowliła zaplanowaliśmy wszystkie oświetlenia, wyłączniki i gniazdka.

Dzisiaj mieliśmy spotkanie z elektrykiem i ustalaliśmy szczegóły instalcji.
Nawet sobie nie zdajecie sprawy jak mnie te "90 minut podejmowania decyzji" wymęczyło. Tyle jeszcze było pytan dodatkowych, korekt itd. A niby takie proste - co tam gniazdka i włączniki światła - a jednak jest o czym decydować. Najgorsze, ze niektóre decyzja są ściśle związane ze sprawami których jeszcze nie mamy zaplanowanych - co więcej o niektórych nawet jeszcze nie zdążyliśmy pomyśleć.

I tak nie wszystko jeszcze zdecydowane. :-(

SylwekW
07-07-2005, 21:29
7 lipca 2005r.

Super. W sobotę skończą elewację. Cegieł prawie wystarczyło - czyli nie tak źle policzyłem (na 10 tys sztuk pomyliłem się o jakieś 500-600).

Ale elewacja elewacją a na budowie było inne ważniejsze wydarzenie.

Zawitali dzisiaj na naszą i sąsiednią budowę inspektorzy Państwowej Inspekcji Pracy i kontrolowali. Kontrolowali różne dziwne rzeczy. Legalnośc zatrudnienia pracowników, BHP - np sprawdzali u mnie czy nie mamy jakichś niezabezpieczonych wykopów, mieli zastrzeżenia, że przewody do betoniarki i innych narzędzi leżą na ziemi, podobno powinny być prowadzone na słupkach na wysokości conajmniej 120 cm. :-) i takie tam. U nas było wszystko w porządku, ekipa zarejestrowana, badania ważne itd. Niestety na budowie u sąsiada kilku pracuje na czarno. Zażądali aby jutro szef firmy się zjawił na budowie i ustalili z nim spotkanie.

Mój majster mówił (może mnie bajerował a może mówił prawdę) - że zależnie od całokształtu przewinień pewnie dostaną karę około 20 tys zł.

Najgorsze jest to, że uprzedził mnie, ż ejak namierzyli raz, z ena tej budowie pracowali na czarno to będą w przyszłości wpadali częściej skontrolować. Niby nie moja budowa ale jak przyjadą tam to i do nas mogą zaglądać. No i teraz się matrwimy bo chcieliśmy wziąc na następne prace takich co to na 95% nie są zarejestrowani ani działalności nie prowadzą i będę miał stracha ...

Aha nie wspominałem jeszcze ale kilka dni temu, gdy pojechałem na budowę coś robić to nie mogłem znaleźć swojej łopaty. Myślałem, ż emoże murarze jak zabierali swoje graty to przez pomyłkę wzięli (kiedyś tak było ze szpadlem) albo dekarze itd. Dzwoniłem do jednych do drugich (nie tyle o tą łopatę chodzi - 12 zł i mam nową - ale o fakt wyjaśnienia co się stało z łopatą.
NO i wczoraj się okazało co się z nią stało. Na sąsiedniej budowie robotnicy nią pracują. Wkurzyłem się jak nie wiem. Na dodatek bezczelne typki pyskowali jak zacząłęm ich pytać o moją łopatę. To nie wdawałem się w dyskusję tylko zadzwoniłem do ich szefa. Dzisiaj miał wyjaśnić jak moja łopata trafiła na ich budowę.

A teraz doszliśmy z żonką do wniosku, że pewnie będą podejrzewać, że to ja nasłałem Inspekcję Pracy - niby za ta łopatę :-)

Zobaczymy jak się dalej potoczy.

SylwekW
10-07-2005, 21:17
10 lipca 2005r.

W sobotę skończyli nam murować elewację z klinkieru.

Ostatnie cegły
http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/klinkier_ostatnie_cegly.jpg

Murarze pojechali ale samochód po ich rzeczy miał przyjechać dopiero po południu więc postanowiłem skorzystać z ich rusztowań i zrobić podbitkę. Na zdjęciach rusztowania już nie ma ale na samej górze musiałem go używać.
http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/robie_podbitke1.jpg http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/robie_podbitke.jpg

Dziś - w niedzielę oboje ciężko pracowaliśmy - ułożyliśmy też spowrotem znaczną część dachówek nad garażem, które trzeba było zdjąć aby murarze mogli ustawić rusztowania do murowania szczytu - mi się też przydały.


A tutaj moja żonka ciężko pracuje
http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/klinkier_kasia.jpg http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/klinkier_kasia_garaz.jpg

I na koniec kilka widoczków:

http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/klinkier_elewacja_garaz_tyl.jpg http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/klinkier_elewacja_ogrod.jpg http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/klinkier_elewacja_front.jpg http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/klinkier_elewacja_zachodznia.jpg http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/klinkier_elewacja_garaz.jpg

SylwekW
20-07-2005, 20:06
20 lipca 2005r.

Trochę się wydarzyło od ostatnich moich notatek w dzienniku więc muszę nadrobić zaległości.

Zatem prace przy elewacji już całkiem zakończone. Fachowcy pieniążki wzięli, odjechali i polecali się do płotu - a figa z makiem - płot sam sobie wymuruję :-). Generalnie muszę powiedzieć, że chyba mógłbym ich polecić. Oczywiście miałem jakieś drobne zastrzeżenia ale ja już tak mam, że zawsze mam zastrzeżenia.

Na elewację wyliczyłem (SAM :-), że potrzeba nam 9600 cegieł. Oczywiście oni od początku, że to dużo za mało i będzie trzeba dokupić. A ja swoje, że poczekamy aż będzie bliżej końca to łatwiej będzie precyzyjnie określić ile braknie (ewentualnie - ale wierzyłem w swoje wyliczenia).
Podobnie z zaprawą (gotowa specjalna do klinkieru). Mi się wydawało, że potrzeba około 350 worków - na podstawie ich informacji o zużyciu. Oni się upierali, żebym kupił 400 worków, że niby już niejeden inwestor im wyliczał a oni lepiej wiedzą itd. Ja stanowczo, że to ja będę decydował i już - czekamy na postęp to ocenimy.
Kupiłem 320 worków - lepiej dokupić niż potem się martwić czy ktoś weźmie spowrotem, jeśli ewentualnie coś zostanie.

Na zakończenie - okazało się, że dokupiłem dwie palety cegieł (420 szt na palecie) (według ich wyliczeń na dwa dni przed końcem :-) i została prawie cała jedna paleta :x - na szczęscie przyda się kiedyś na płot ale to potwierdziło, że wyliczenia zrobiłem dobre. 500 sztuk pomyłki na 10000 to tylko 5%. Zaprawy zostało 12 worków. Też moje wyliczenia były lepsze - ha jestem dumny z siebie.

Ale zostawmy już ten klinkier.

Dachówki na garażu już powrotnie wszystkie ułożone. Jakby było mało wcześniej, to teraz podczas rozbierania i montowania ich powrotnie znowu mnie złość ogarniała jak widziałem w detalach efekty pracy dekarzy - teraz to już w najdrobniejszych szczegółach, bo pół daszku nad garażem rozebrałem i złożyłem sam tylko z pomocą mojej żonki. Na dodatek wymieniłem listwy regulujące wysokość ustawienia gąsiorów, bo te co dekarze zamontowali to o pomstę do nieba wołają - pokażę im te listwy jak wrócą zrobić obróbki przy oknach w lukarnach. Wymieniając te listwy wyrównałem też wysokość obu rzędów gąsiorów bo wcześniej jeden odstawał na 1cm od dachówek a drugi na 5cm.
Przy okazji tych prac zrozumiałem, że nie święci garnki lepią. Pokrycie dachu dachówkami zakładkowymi jest do wykonania (wcale nie gorzej od "fachowców") przez zwykłego smiertelnika jakimi my z żonką jesteśmy - wystarczyło tylko podpatrzeć pewne etapy pracy i już.

Potem było rozpaczliwe szukanie tynkarzy - uparłem się na tynki cementowo-wapienne a tu ekip na palcach jednej ręki policzyć można a już o wolnych terminach na "już" to wogóle można zapomnieć. Ostatnią deską ratunku okazała się "Panorama Firm" - na stolik przy telefonie i dzwonienie pod wszystkie ogłoszenia w których pojawia się słowo tynk. I okazało się, że znalazłem trzy ekipy, które mogą u mnie tynkować w terminie mi potrzebnym - ale niestety tynki gipsowe. Z ciężkim sercem ale chyba jednak przystanę na tynki gipsowe. Były potem telefony, dyskusje i chyba podjąłem ostateczną decyzję ale jeszcze jutro jadę sprawdzić jak wyglądają tynki ekipy którą wybrałem. A decyzję podjąłem jak zwykle - na podstaiwe wyczucia oraz wrażeń jakie odnoszę podczas rozmowy i wypytywania o różne szczegóły związane z pracą danej ekipy. Moje ulubione pytanie to: ".... a jak Pan (przepraszam wszystkie Panie ale jeszcze nie trafiła mi się szefowa żadnej ekipy :-) ) zamierza zrobić ... i tu pada jakiś trudniejszy element prac. I chocbym się nie znał za bardzo na szczegołikach tej elelemntu to i tak można ocenic czy to Fachowiec czy "fachowiec" (przynajmniej z dużym prawdopodobieństwem).

W międzyczasie dograłem sprawy elektryka i już mi kładą od dwóch dni instalację w domu. Robią z głową, dość łatwo dochodzimy do wspólnych decyzji co jak rozwiązać i jest gicio :-)

Teraz obudziłem się znowu z ręką w nocniku (ostatnio coraz częściej mi się to zdarza) w sprawie instalacji alarmowej. A dobrze byłoby przynajmniej kabelki rozłożyć przed tynkami.

A tynki .. facet - ten którego wybrałem ale jeszcze mu nie powiedziałem, że decyzja padła na niego (o konkurencji wszyscy trzej wiedzieli) dał mi znać, że mu się trochę pozmieniało i może do mnie wejść z pracami wcześniej niż deklarował (zamiast 8 sierpnia może zacząć 1 sierpnia) a wczoraj zadzwonił, że jeśli mi zależy (cholera , jasne że mi zależy :-)) to może nawet zacząć od tej soboty (23 lipca). Od osboty to jeszcze nie - bo elektrycy nie skończą ale w połowie przyszłego tygodnia to mogliby ruszyć. I to właśnie pogania mnie w sprawie alarmu i innych kabelków, które będę sam rozkładał.

Dzisiaj też rozmawiałem z przedstawicielem Juventus'a - ochrona obiektów. Nie ma wyjścia trzeba będzie skorzystać.

Wczoraj był jakiś człowiek. Przejeżdżając zatrzymał się bo widząc etap naszego budynku chciał prosić o jakieś namiary na ekipę dekarzy. :-) Powiedziałem, że mogę mu podać telefon ale absolutnie nie polecam, więc bierze ich na własną odpowiedzialność - potem opowiedziałem jakie miałem z nimi przeboje to podziękował i powiedział, że woli poszukać innych :-)

Zrobiłem dużo generalnych porządków na terenie budowy. Wszystkie deski - nawet z nadmiarem - na podłogę na strychu już wciągnięte - niech się "sezonują" - za jakiś czas przyjdzie pora na wykonanie tej podłogi.

Przetaszczyłem (sam) w drugi koniec działki wszystkie krokwie które były nadliczbowe (te najdłuższe to mnie trochę sił kosztowały).

Ostatnio poczyniełem pewne przygotowania do dalszych prac i bycia przyszłym właścicielem i mieszkańcem domu i zakupiłem kilka podstawowych narrędzi: pilarka łańcuchowa, dwie szlifierki kątowe. Już się przydały (pilarka od cięcia wszystkich konaraów któe miałem zgromadzone na placu a szlifierka do przycinania dachówek na garażu (jak układałem je powrotnie). Przydadzą się zapewne jeszcze nie raz.

Najbliższe dni to rozprowadzenia kabelków, prace na zewnątrz (rozwożenie ziemi, kopanie pod GWC itd ... no i zbliżanie się do urlopu. Sierpień to będzie czas pracy ( :P urlopu.

A tak zupełnie z innej beczki.
To wiecie pewnie, że my tak zaczęliśmy budowanie domu od końca (pierwszy nasz zakup to dachówki na pół roku przed rozpoczęciem budowy :-) i taki styl trwa.

Jaki jest etap naszej budowy widać a my mamy już od dawna kupione:
1. kominek
2. zabuodwę kuchni
3. terakotę do salonu.

4. a ostatnio kupiliśmy terakotę do hollu+wiatrłołapu

i żonka już mi wypomina, że (miesiąc temu) to nie kupiła glazury do łazienki tylko przeze mnie, bo się nie mogłem zebrać, żeby z nią pojechać :-)

Ale cóż tacy już wariaci jesteśmy.

A dwa dni temu o mało co nie kupilismy zestawu drzwi dębowych litych do całego domu - 12 sztuk po 500zł/szt. Ale trochę zbyt wiele przeróbek by wymagały i się nie zdecydowaliśmy ostatecznie ale myślę, że była to niezła okazja.


Aha, przewałkowaliśmy też temat gazu z butli (Gaspol, Shell i inne) na okres do czasu przyłącza gazu ziemnego. Ale o tym może innym razem.

Chyba jestem już zmęczony - nie budową :-) tylko późna już pora i spać mi się chce.

SylwekW
24-07-2005, 21:18
24 lipca 2005r. - niedziela.

Odwiedziła nas moja Mama. Wreszcie ma okazję zobaczyć budowę. Poprzednio jak była to tylko trawa i komary były w tym miejscu. Chyba jej się podoba ale bo to zgadniesz co w maminiej głowie się kołacze :-):-)

Elektrycy jutro mają skończyć. Na początku zakładaliśmy około 100 pkt. ale chyba wyjdzie ze 150 (jutro się okaże).
http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/elektrycy1.jpg http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/elektrycy2.jpg http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/elektrycy3.jpg http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/elektrycy4.jpg

Podpisaliśmy też umowę z "Juventus" (Ochrona). Ustaliliśmy gdzie mają być czujki i centrala. Sam rozprowadziłem kabelki do czujek. Wyszło już prawie 100m i chyba jeszcze kilka braknie do sygnalizatora na zewnątrz i do klawiatury.
Instalacja alarmu w ostatnim tygodniu sierpnia po zamontowaniu okien i drzwi.

Dzisiaj pozaznaczałem w wylewce na poddaszu, gdzie mają być wykute przejścia na anemostaty od wenytlacji schodzące na parter. Dzisiaj jak zaznaczałem diagsem (szlifierką kątową) w stropie to się przekonałem jaki B2- potrafi być twardy.

Przy okazji przepatrzyłem bardzo uważnie projekt wentylacji i trochę zmodyfikowałem przebieg niektórych kanałów aby uniknąć kucia ścian.
Podjąłem decyzję, że sam rozprowadzę wszystkie kanały wentylacyjne (te prace ekipa wycenia na prawie 3000 zł). Ciekawe tylko czy uda mi się gdzieś kupić tanio wszystkie akcesoria (kanały, anemostaty, przejściówki, trójniki itd itd.).

Od wtorku wchodzą tynkarze.

SylwekW
26-07-2005, 21:47
26 lipca 2005r. - wtorek.

Ruszyły prace tynkarskie. Jakoś dziwnie spokojny jestem tym razem. Czyżby jakieś "inwestorskie" przeczucie, że tym razem ekipa będzie solidna. Zobaczymy - okaże się. Pierwsze rozmowy i ich deklaracje co do zakresu prac bardzo pozytywne.

A oto kilka pierwszych zdjęć:
Przyjechała maszyna (agregat) i materiał (gips Knauf CP 75L)
http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/agregat.jpg http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/gips.jpg

Przeciągi wyeliminowane:
http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/okno_zafoliowane.jpg

Obsadzanie pierwszych narożników:
http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/naroznik.jpg http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/naroznik1.jpg

A to mój "hicior" :-) tynkarz odszedł na chwilę od narożników pomóc kolegom w zasłanianiu okien. A kielnie ot tak sobie "powiesił" na ścianie
http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/kielnia.jpg

Ocenili, że górę (poddasze) zrobią w dwa - dwa i pół dnia. Nocują u nas w domu i pracują (podobno) na "trzy zmiany" - to znaczy wcześnie raniutko pierwsza warstwa, potem dają czas na przeschnięcie, druga znowu przerwa i końcowa. Od przyszłego tygodnia mam urlop to będę miał okazję, się przekonać jak to w rzeczywistości wygląda.

SylwekW
01-08-2005, 21:43
1 sierpnia 2005r. - poniedziałek.

W sobotę miałem wielki zapał do pracy (pierwszy dzień urlopu) ale niestety skończyło się po godzinie. Coś mnie "dopadło" i cały czas spędzałem pod płotem "oddając" to zjadłem dzień wcześniej i na śniadanie. Potem przyjechała żonka i mnie zabrała bo nie miałem szans na pracę - tragedia. I po sobocie. Jeszcze w niedzielę się kurowałem ale i dzisiaj nie czuję sie dobrze.

Prace tynkarskie trwają. Dzisiaj kontrolowałem efekty używając 2-metrowej łaty murarskiej i poziomnicy. Powiem szczerze, że jestem poztywnie zaskoczony. Tylko w jednym pokoju natrafiłem na jakąś 2mm odchyłkę - to znaczy po przyłożeniu łaty (2m) na jej środku było wglębienie na jakieś 1-2 mm. Poza tym nie znalazłem odchyłek od pionów ani innych nierówności ??? I kombinowałem w pionie, poziomie i po skosach :-)

Czyżby pierwsza "dobra" ekipa ..... nieee, nie ma tak dobrze.
Wprawdzie sprawa nie dotyczy tynków ale jednak. Ostatnio pisałem, że sprawiają takie dobre wrażenie, że coś pewnie złego z tego wyniknie. No i wyniknęło.
Wczoraj jak przygotowywałem taras do dalszych prac odkryłem ....... no nie .... szlag mnie trafił, aż się we mnie zagotowało. Oni sikali do tarasu - nie chciało im się iść do wychodka. Smród jak nie wiem co. Zawołałem majstra i .... nawet się nie zarzekał, przyznał się ale obiecywał, że to tylko kilka razy i potem przestali. Ale nie zmniejsza mojego zdenerwowania. Jeszcze nie wiem jak ich za to potraktuję ale smród jest do dzisiaj i boję się, że szybko nie wywietrzeje. To na pewno nie było tylko kilka razy. No i gdybym tak nie "pracował" w sobotę w tym tarasie to pewnie przysypali by odpadkami gispowymi i może bym nic nie zuważył a w przyszłości bym się zastanawiał co tak śmierdzi na tarasie i w salonie. Ulatniało by sie po trochu ale długo :x

Mówię Wam, nie ma siły na budowlańców. :evil: .

Teraz nawet jak mi tynki zrobia idealne to i tak tego złego wrażenia nie zatrą.

Mam też inny problem ale o nim napiszę jutro wieczorem. Będę oczekiwał pomocy forumowiczów.

Na koniec trzy małe zdjątka z postępu prac:

http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/tynki_pokoje_na_gorze.jpg http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/tynki_pokoj_dziewcz.jpg http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/tynki_lazienka.jpg

SylwekW
04-09-2005, 19:59
hmmm kiedy to było ??


Tynki zakończone. Nie wiem czy powininem być zadowolony czy nie bo nigdy wcześniej nie miałem okazji przyglądać się jak wyglądają dobrze wykonane tynki. Oczywiście dostałem od szefa ekipy lekcję instruktażową co mam zrobić przed malowaniem aby usunąć wszystkie "drobne" mankamenty itd itd.

Zostało mi po tynkowaniu sporo gipsu na posadzkach do skuwania. Ekipa oczywiście sprzątała po sobie ale wiecie jak to jest z tym sprzątaniem. Dobrze, że gips świeży to w miarę łatwo się go usuwało.

SylwekW
11-09-2005, 17:43
początek sierpnia 2005r.

Przyszła pora na instalację grzewczą - podłogówka plus rurki do grzejników.

Utrzymując tempo prac starałem się jak najszybciej rozłożyć styropian aby hydraulicy mogli wejść z rozkładaniem ogrzewania podłogowego.

Namęczyłem się ze styropianem bo akurat tego dnia wiało okropnie, wszystkie otwory okienne i drzwiowe w domu nie zasłonięte więc wiatr hulał co sił. A ja się złościłem bo mi styropian fruwał po pokojach.
Ostatecznie jednak udało się a jak to przebiegało zobaczcie w tej małej fotograficznej relacji.
Układanie styropianu:
http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/styropian1.jpg http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/styropian2.jpg http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/styropian3.jpg

Podłogówka:
http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/podlogowka1.jpg http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/podlogowka2.jpg http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/podlogowka3.jpg http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/podlogowka5.jpg

Próba ciśnieniowa:
http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/podlogowka4.jpg
....

SylwekW
11-09-2005, 20:12
.......

Wylewki miały być robione z "Miksokreta". Wykonywała je ekipa znanego nam na Forum EJMUND'a. Ekipa wydaje się być profesjonalna, każdy dobrze wie co ma robić.
Jednocześnie w tym miejscu chciałbym pochwalić EJMUND'a. Otóż bylismy umówieni na wylewki na określony termin (16 sierpnia). Niestety maszyna - miksokret wysiadła mu w sobotę 13 sierpnia. Naprawa uniemożliwiłaby wykonanie wylewek u mnie. Tymczasem EJMUND zaskoczył mnie bardzo - pozytywnie. Aby wywiązać się z terminu z własnej inicjatywy zaproponował, że "zdejmie" drugą swoją ekipę z innej - dużej - budowy na ten jeden dzień. W ten oto sposób nie miałem opóźnienia w swoim harmonogramie prac. Jestem mu za to wdzięczny i oceniam jako profesjonalizm - oby wszyscy wykonawcy tak dbali o wywiązywanie się z terminów.

Chyba nadmierny komentarz nie jest potrzebny. Popatrzcie
http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/wylewki1.jpg http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/wylewki2.jpg http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/wylewki4.jpg http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/wylewki5.jpg http://www.toruande.org.plhelv/fotos/budowa/wylewki6.jpg

SylwekW
11-09-2005, 20:47
.....

Odwiedzili nas moi teściowie i korzystając z pomocy teścia wykonaliśmy podbitkę "na wysokości". Samemu byłoby mi bardzo trudno bo musiałbym około 150-200 razy wejść i zejść z tej 9 metrowej drabiny. Na dodatek te dwa dni spędziłem plecami do słońca i żona bardzo mi zazdrościła opalenizny :-).

http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/podbitka1.jpg http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/podbitka2.jpg http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/podbitka3.jpg http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/podbitka4.jpg

SylwekW
11-09-2005, 22:23
......

Przyszła pora - wreszcie - na montaż okien. Ich zakup to cała historia ale o tym może dopiszę innym razem.

Kupiliśmy okna PCV: Veka Perfectline (5 komorowe) - od środka białe od zewnątrz ciemny orzech. Łącznie za wszystkie 9 dużych, 3 małe i okno tarasowe zapłaciliśmy 10 tys zł.
Okna montowane są w warstwie ocieplenia - ściana trójwarstwowa. Od zewnątrz zastosowana jest taśma rozprężna - praktyczna i estetyczna (a wcale nie droga - znaleźliśmy alternatywę dla taśmy Illbrucka - 5 krotnie tańszą). Kotwy były przedłużane.
Okna montował nam Jareko - znany tu na forum dobrze.

Oto kilka zdjęć (dodam więcej gdy skończę murować parapety zewnętrzne):
http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/okna1.jpg http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/okna3.jpg http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/okna4.jpg http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/okna5.jpg http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/okna6.jpg http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/okna7.jpg http://www.toruande.org.plhelv/fotos/budowa/okna9.jpg http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/okna10.jpg http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/okna11.jpg

Niestety nie wiem jak to się stało i na którym etapie popełniłem błąd ale wysokość okna tarasowego była za mała i musiałem wykonać betonowy "próg" przy wyjściu z salonu. Bardzo się tym zezłościłem. Teraz próbujemy doszukać się dobrej strony takiego progu w salonie ale to jest trudne ... no przynajmniej na razie pogodziliśmy się już z faktem jego istnienia :-)

SylwekW
24-10-2005, 09:16
Oj oj bardzo dawno nie pisałem. Mam już tu w dzienniku takie zaległości, że aż boje się czy nie pomyle kolejności prac jakie od tamtej pory zostały wykonane. Ale spróbujmy.
Zresztą mam nadzieję, że w tych pracach szczegóły kolejności nie są aż tak istotne.

Zaraz po oknach zabrałem się za "montowanie" parapetów zewnętrznych. Wybraliśmy takie kształki parapetowe ceramiczne. Na nasze nieszczęscie rozmiary nie są doapsowane do naszych ścian i wszystkie ponad 100 sztuk musiałem docinać (krótszy rozmiar był za krótki - 15cm a dłuższy 20 cm za dużo wystawał). Kupiłem sobie z myślą o wykorzystaniu do ukłądania glazury maszynkę do cięcie (stałowa z tarczą diamentową) która świetnie nadawała się i do tych parapetów. Niestety okazało się, że te parapety są abrdzo twarde i tarcza stępiła się jeszcze przed zakończeniem cięcia wszystkich parapetów :-).

Parapety kleiłem (murowałem) na zaprawę do klinkieru któej kilkanaście worków zostało mi z murowania elewacji - pewnie jeszcze do wielu murowań ją wykorzystam :-)

To chyba tyle o parapetach zewnętrznych - powiem, że nie było trudno to zrobić a jakoś tak szerokość okien się nam "udała" że płytki parapetowe wchodzą w całości bez potrzeby przycinania.

Zostało mi jeszcze tylko zafugować je ale to chyba zrobię zaprawą do klinkieru ale grafitową (zrobilismy testy na dwóch różnych aparapetach i z taką ciemną fugą lepiej wyglądają.

SylwekW
24-10-2005, 09:33
Taras już w 2/3 zasypany piachem. Reszta dopiero po wcześniejszym zagęszczeniu. Na tarasie zamierzamy ułożyć kostkę brukową bezpośrednio na utwardzonym piachu. Jeszcze tylko odpływ z rury spustowej z dachu będzie poprowadzony w piachu pod tą kostką brukową.

Znalazłem też sposób na "zasłonięcie" odstępu między warstwą elewacyjną ściany a spodem dachu. Teraz wiem, że chyba powinienem lepiej przypilnować i klinkierowcy powinni to wyżej podmurować ale wtedy nie wiedziałem. Dlatego też ten element wymagał dodatkowej mojej pracy - no cóż za błędy się płaci.

Wiadomo, że ta przestrzeń musi umożliwać wentylację połaci dachowej ale jednocześnie ograniczyć nadmierny dopływ zimnego (gorącego) powietrza. Uświadomiłem też sobie, że dobrze by było aby uniemożliwić, albo przynajmniej ograniczyć możliwość dostawania się owadów czy małych ptaszków (takie np gniazdo szerszeni w wełnie ocieplającej dach to byłaby udręka :-).
Można by pomyśleć, ż epodbitka to wszystko załatwi. Ale nie, bo w niej jednak są spore otwory i szerszenie czy inne paskudztwo swobodnie może przejść.
Na dodatek ta przegroda między ścianą a dachem musi spełnić jeszcze jadno zadanie - w pewnym sensie jest ona podporą dla wełny - inaczej np. mogłaby się ona zsunąć całkiem na podbitkę a tego to już chyba nie chcemy.

No wymyśliłem bardzo amatorski i może mało estetyczny sposób ale mam nadzieję, że się sprawdzi.
Otóż zamontowałem tam deski (mnóstwo ich zostało po budowie), które używając kątowników przykręcałem do krokwi a do desek zaś przykręcałem siatkę (z tworzywa) o drobnych oczkach tak aby osłaniała całą szczelinę wentylacyjną blokując możliwość wejścia owadom.

SylwekW
24-10-2005, 09:43
Po oknach przyszła kolej na drziw i bramę garażową.

Próbowaliśmy dobrać drzwi wejściowe i bramę garażową jak najbardziej podobne (wzorem i kolorem)
Niestety ten etap budowy to już jest czas kiedy zaczyna się szukać oszczędności. To szukanie zmusiło nas niestety do wybrania drzwi i bramy nieco odmiennych.

Pierwsze były drzwi.
Padło na EuroNord. Metalowe a progiem aluminowym. Łącznie z montażem 1450 zł. Nie wybieraliśmy drzwi superantywałmaniowych bo uznaliśmy, że nie jest to celowe, kiedy ewentulany złodziaj ma i tak o wiele łatwiejszą drogę przez np. okno tarasowe :-). Zaś kupowanie wszystkich okien w wysokiej klasie antywłamaniowości nie wchodziło w grę. Przyjeliśmy zasadę, że najlepsza ochroną będzie alarm i monitoring firmy zamiast super antywałamaniowych zabezpieczeń.
Tak drzwi są montaż ustalony. Wykorzystując doświadczenia z montażu okien użyliśmy tej samej taśmy rozprężnej do wypełnienia szczeliny między ościeżnicą a klinkierem.
Niestety drzwi podczas montażu mnie rozczarowały. W sklepie wygladały znacznie lepiej i solidniej. Gdy je montowali odniosłem jakies takie wrażenie tandetności tych drzwi - ale może to tylko wrażenie.
Drzwi zostały zamontowane na kotwy a ponieważ nie bardzo mi się tylko takie montowanie podobało więc wymogłem na montażystach aby zostawili mi dodatkowo wkręty (nie wiem dokładnie jak się one nazywają) ale takie specjalne, aby przez ościeżnicę przykręcić je do ściany jako dodatkowe wzmocnienie montażu. Jeżeli żona zaakceptuje widok łebków tych wkrętów (ościeżnica brązowa - wkręty mosiężne) to sam je zamontuję.

SylwekW
24-10-2005, 09:44
Po oknach przyszła kolej na drzwi wejściowe i bramę garażową.

Próbowaliśmy dobrać drzwi wejściowe i bramę garażową jak najbardziej podobne (wzorem i kolorem)
Niestety ten etap budowy to już jest czas kiedy zaczyna się szukać oszczędności. To szukanie zmusiło nas niestety do wybrania drzwi i bramy nieco odmiennych.

Pierwsze były drzwi.
Padło na EuroNord. Metalowe a progiem aluminowym. Łącznie z montażem 1450 zł. Nie wybieraliśmy drzwi superantywałmaniowych bo uznaliśmy, że nie jest to celowe, kiedy ewentulany złodziaj ma i tak o wiele łatwiejszą drogę przez np. okno tarasowe :-). Zaś kupowanie wszystkich okien w wysokiej klasie antywłamaniowości nie wchodziło w grę. Przyjeliśmy zasadę, że najlepsza ochroną będzie alarm i monitoring firmy zamiast super antywałamaniowych zabezpieczeń.
Tak drzwi są montaż ustalony. Wykorzystując doświadczenia z montażu okien użyliśmy tej samej taśmy rozprężnej do wypełnienia szczeliny między ościeżnicą a klinkierem.
Niestety drzwi podczas montażu mnie rozczarowały. W sklepie wygladały znacznie lepiej i solidniej. Gdy je montowali odniosłem jakies takie wrażenie tandetności tych drzwi - ale może to tylko wrażenie.
Drzwi zostały zamontowane na kotwy a ponieważ nie bardzo mi się tylko takie montowanie podobało więc wymogłem na montażystach aby zostawili mi dodatkowo wkręty (nie wiem dokładnie jak się one nazywają) ale takie specjalne, aby przez ościeżnicę przykręcić je do ściany jako dodatkowe wzmocnienie montażu. Jeżeli żona zaakceptuje widok łebków tych wkrętów (ościeżnica brązowa - wkręty mosiężne) to sam je zamontuję.

SylwekW
24-10-2005, 09:51
Alarm miał być zainstalowany dopeiro gdy dom będzie całkowicie zamknięty ale niestety trochę się w terminach nie ułożyło za dobrze i alarm zamontowano nam zanim jeszcze mieliśmy bramę garażową.

Okablowanie do alarmu rozprowadziłem sam (chyba wcześniej o tym pisałem). Teraz przyszło dwóch monterów i zainstlowali całą elektornikę.
Poszło szybko i sprawnie. Niestety zasilanie na razie tymczasowe (kablem ze skrzynki elektrycznej na podwórku ale podłączenie elektryczności do środka budynku już niebawem więc powinno być OK.

Aha, od czasu kiedy przywieziono nam okna, potem je zamontowano aż do dnia kiedy podłąoczny został alarm (od piątku do poniedziałku) spałem na budowie (na styropianach nawet się fajnie spało) jako straż dla okien.

Do czasu zamontowania bramy garażowej gdy włączaliśmy alarm to blokowałem czyjkę w garażu i drzwi między garażem a kotłownią zastawiałem deskami - żeby jakiś pies czy kot nie wszedł do domu i nie uruchomił alarmu).

SylwekW
24-10-2005, 10:01
Przyszłą pora na całkowite zamknięcie budynku.

Jeśli chodzi o bramę to o wyborze rodzaju barmy decydowało kilka spraw.

Zwykła skrzydłowa odpada, bo za mało miejsca przed garażem (tylko 6 m do ogrodzenia.
Uchylna - po kilka próbach na wystawowych egemplarzach doszlismy do wniosku, że dość cieżko taka brama się unosi. Ponadto nie abrdzo się żonie taka brama podoba.
Panelowa zwijana trochę droga.

Zatem wybór padł na segmentową.

Zastanawialiśmy się nad "Wiśniowskim". Jednak znaleźliśmy sprzedawcę bram Hormana, który miał promocję na bramy produkowane w zasadzie dla Hormana (przez Hormana) ale pod nazwą EcoStar. Różnica w stosunku do bram ze znaczkiem firmowym Hormana polegała na tym, że nie ma swobody wyboru - tylko kilka określonych rozmiarów i tylko w dwóch kolorach. Korzyść - cena.
Ponieważ nasz otwór jest bardzo standardowy a oferowany brązowy kolor dobrze pasuje do okien więc wybraliśmy tą bramę.

Brama z klamką (i zamykaniem) i montażem - 2450 zł.

Widać było, ze montażyści już nie jedną bramę Hormanowską montowali bo wszystki cięgła, rolki itd układali sobie w odpowiedniej kolejności przygotowując kolejne etapy montażu bardzo sprawnie i bez pomyłek.

Przy okazji bramy musze tylko dodać, że sam tynkowałem tynkiem akrylowym (z kamyczkami) boki (glify) przy otworze bramy garazowej i to jest jak do tej pory moja największa porażka w pracach któe wykonywałem samodzielnie. Wyszło beznadziejnie. Będę to kiedyś skuwał i robił od nowa :-(

Brama już jest. Dom można zamknąć.

SylwekW
18-05-2006, 21:44
Witam po baaardzo długiej przerwie. Odzyskuję dostęp do Internetu więc może uda mi się dokończyć dziennik. Mieszkamy juz od ponad dwóch miesięcy na swoim :-)

SylwekW
05-11-2009, 21:51
Hmm ... zastanwiam się własnie czy nie powininem uzupełnic troche nasz dziennik o bieżące zdjęcia ?? Chyba by wypadało.

SylwekW
11-05-2011, 06:46
Hmm ciekawe czy ktoś tu jeszcze zagląda :-).

W zasadzie teraz to już mógłbym pisać tylko o kończeniu otoczenia choć i w środku coś niecoś jeszcze zostało do zrobienia.

Rozejrzę się trochę jak to teraz jest na Forum i może trochę tu wrócę.

Mammamija
23-06-2011, 15:25
Witam!
Szukałem zdjęć tarasu z klinkieru, ale nie znalazłem.
Pozdrawiam.

KasiaC79
13-09-2014, 21:27
Szkoda że zdjęć już nie ma. Czy dałoby się wstawić kilka zdjęć tarasu?

SylwekW
13-09-2014, 22:37
Hmmmm faktycznie żadnych zdjęć nie widać. Ciekawe czemu ?? Czy były na forum jakieś zmiany prowadzone?? Bo gdyby tylko linki do moich zdjęć się pogubiły to byłoby widać te "błędne" linki. Przyznam szczerze, że jestem zaskoczony dlaczego nie widać żądnych zdjęć z całego dziennika :-(
Chyba muszę napisać do administracji Forum

Zaś jeśli chodzi o taras to nie wiem czemu zakładacie, że on jest z klinkieru :-).
Za to jest aktywny wątek w którym pokazywałem zdjęcia swojego tarasu:

http://forum.muratordom.pl/showthread.php?81293-Zadaszenie-tarasu&p=6133755&viewfull=1#post6133755