Jolka
03-03-2005, 08:05
Wczoraj mój małżek, wychodząc po drewno do kominka natknął się przy tarasie na dziwne zwierzątko. Próbowało się zakraść niepostrzeżenie do domu. Niestety, jak to Andrzej określił, zderzyło się z kawłem drewna i nie przeżyło :-? :( . Po powrocie z pracy obejrzałam sobie zewłok. Wyglądało tak: wielkość i kolor myszy, z bardzo dużą głową (1/3 całości) i dużymi wyłupiastymi oczami i trochę większymi tylnymi nogami, ale nie tak jak myszoskoczek. I podobno skakało na tylnych łapkach podpierając się ogonem jak kangur, zresztą widać to po śladach na śniegu. Ślad dwóch łapek i pomiędzy tym kreska - ogon.
Myszoskoczek to nie był, bo po telefonie od męża tak myślałam. Myszoskoczka widziałam w sklepie zoologicznym. To było znacznie mniejsze, tylne łapki też proporcjonalnie mniejsze.
Czy może wiecie co to było, bo ja już podejrzewam, że to jakiś mutant i jestem trochę zła na ten kawałek drewna, co stanął na drodze zwierzątka ale Andrzej próbował go złapać, niestety nie dało się.
Myszoskoczek to nie był, bo po telefonie od męża tak myślałam. Myszoskoczka widziałam w sklepie zoologicznym. To było znacznie mniejsze, tylne łapki też proporcjonalnie mniejsze.
Czy może wiecie co to było, bo ja już podejrzewam, że to jakiś mutant i jestem trochę zła na ten kawałek drewna, co stanął na drodze zwierzątka ale Andrzej próbował go złapać, niestety nie dało się.