PDA

Zobacz pełną wersję : BabaB i Konwalia



07-03-2005, 18:18
Pewnego pięknego dnia dowiedzielismy się, że będzie nas piątka. Myśli o własnym domu pojawiały sie już wcześniej, ale mało skonkretyzowane, głównie ze względu na charakter pracy i niepewność co do tzw ostatecznego miejsca zamieszkania. Ale fakt, że teraz będziemy Dużą Rodziną przesądził - budujemy. Tu i teraz. Większe mieszkanie jakoś szybko przestało być opcją konkurencyjną.
Pierwsza myśl polegała na zakupie domu nowego lub do lekkiego remontu. Ale na rynku były albo domy z lat 60-70 tych, czyli wieelkie 3-4 kondygnacyjne klocki na maleńkich działkach, niefunkcjonalne i zaniedbane. A jeśli nowy dom, to stawki niebotyczne. Znaleźliśmy jeden dom który mi się strasznie spodobał, ale był w technologii kanadyjskiej, co do której nie bardzo jesteśmy przekonani. Przerobilismy też krótki romans z developerem, ale od początku było widać, że chciałby sporo na nas zarobić.
A więc zaczęło się szukanie działki. Najpierw miało być rancho pod miastem, ale po przeanalizowaniu wymagań logistyczno-organizacyjnych nabylismy mniejszą działkę w mieście, ale z wszelkimi walorami wsi. No i powietrze "prosto z Nałęczowa" (ale powietrze - nie nasze ;-)) to szukanie to była cała historia - dziesiątki działek, kazda miała jakis feler - kurnik, obwodnica projektowana zaraz za płotem (w kwestii planów drogowych doradzalismy... agentom nieruchomosci ;-)), sasiadka niespełna rozumu, ferma lisów, cena z księżyca, media za 15 lat, działka ... prawie budowlana... Moja sylweta się zaokrąglała coraz bardziej i kiedy juz straciliśmy nadzieję, działka się znalazła. Też z lekkim dreszczykiem - miała 9 współwłaścicieli - rodzina rozliczała spadek. Ale zaryzykowaliśmy - i jest nasza :-)

07-03-2005, 18:31
Kiedy działka już była, zaczął się wybór projektu. Przy zakupie działki nie zwróciliśmy uwagi na to, że jest "południowa", tzn z wjazdem od południa. Okazało się, że to potencjalny problem. Ale dla nas nie był to kłopot - praktycznie od razu wybralismy projekt odpowiednio zorientowany. Tylko - za mały. Po przemysleniu potrzeb i możliwości zdecydowalismy się na zmianę - na Konwalię z biura Horyzont. Też nie bez przeróbek (zresztą część z nich powstała na bazie doświadczeń poprzednich budowniczych Konwalii).
Pozwolenie na budowę miało się załatwić przez zimę. Ale - okazało się, że media w odległosci 30m od działki wcale nie są "na wyciągnięcie ręki". Nasz dom powstanie na końcu ślepej uliczki, którą od uliczki uzbrojonej oddziela tzw trakt pieszy - wąski przesmyk między domami. Okazało się, że jest zbyt wąski, żeby pomieścić 4 instalacje. Inna "uzbrojona" ulica znajduje się w odległosci 120m od nas, a budowa takiej nitki gazociągu na własny koszt nie bardzo się nam uśmiechała. Sąsiadów w naszej uliczce na razie nie ma (no, może jeszcze jedna rodzina). Ale okazało się, że załapalismy się na większą inwestycję z udziałem gminy i wodę z kanalizą będziemy mieć za rozsądną kasę. Do tego udało nam się zmienić projekt przyszłego wodociągu w "trakcie pieszym" i doprowadzimy sobie tamtędy gaz. I do tego na spółę z sąsiadem stojącym "tyłem do nas" ;-) Czyli kwestia medialna wyjaśniła się na plus, ale trwało to całą zimę
Teraz projekt jest na ZUDzie, a my pwoli gromadzimy materiały. Maxy już są, dach (i materiały) zapewnia przyjaciel brata, który prowadzi firmę specjalizującą się w dachach właśnie.
Ekipa też załatwiona. Czekamy na ZUD, a później Pozwolenie. No i na wiosnę, bo na razie zamiast niej jest sniegowy paraliż komunikacyjny :-)
Może tym pisaniem dziennika coś odczaruję :-)

09-03-2005, 13:09
Projekt wrócił z ZUDu - z opinią negatywną wydaną przez przedstawiciela wodociągów :evil: . Okazało się, że wystawiając rzeczoną opinię wodociągi nie porozumiały się z własnym działem technicznym. Modyfikacja projektu wodociągu okazała się kiepsko wykonalna... No więc pojechałam do gazowni negocjować cenę 120m przyłącza. I... - nie , o tym napiszę w piatek/poniedziałek z papierem w ręku, coby nie zapeszyć 8)
Tylko na mysl, że "moi" projektanci zamiast podsunąć oczywiste rozwiązanie zasugerowali nam cuda w rodzaju modyfikacji projektu miejskiego, nóż mi się w kieszeni otwiera. Załatwiliśmy to, ale okazało się to kompletnie zbędne. I zajęło całą zimę.
Mam ochotę posłać całą ekipę projektancko-architekcką w jakieś odległe strony. Gdyby sprawy nie były tak zaawansowane, pewnie by tak było :evil:

11-03-2005, 14:41
Przychodzi Baba do gazowni ... a właściwie człapie smętnie, bo jej projekt na ZUDzie odrzucili i musi negocjować cenę 120m przyłącza gazu. Siada, sprawę wyjaśnia, mapki pokazuje. Pracownik gazowni przyprowadza kierownika i ... cuda się dzieją :D Otóż gazownia na koszt własny zobowiązuje się przyłącze wykonać (tylko do płotu, tak dobrze to już nie ma :-)) I do tego zastanawia się, jakby tu Baby kosztami projektu nie obciążać... Więc na potrzeby ZUDu wystosowała Babie pismo, że w terminie do VI 2006 zobowiązuje się gaz dostarczać, projekt zrobi na koszt własny, a umowę Baba podpisze w październiku. Przyłącze zaś gazownia wykona koło maja roku przyszłego, żeby Baba mogła podać gminie termin utwardzenia drogi...
Baba szczypała się całą środę i czwartek, ale nic nie zniknęło... A projektant zbaraniały zapytał, jak to Baba załatwiła :o
Uwaga - to naprawdę nie dowcip :-) Tylko dlaczego Baba przez całą zimę skłaniała miasto do rozłączenia sieci wodociągowych :evil: ? Co ciekawe, też się to udało, a nikt nam tu nie wróżył nic dobrego... Przy okazji znam już chyba wszystkich Bardzo Ważnych Urzędników ;-)
Nic sie nie dzieje bez przyczyny :-)
c.d.n

31-03-2005, 19:34
Złożyliśmy wielkanocną wizytę na działce. Oceniliśmy szkody :evil: zrobione przez ekipę budowniczego sąsiadujących z nami od północy szeregowców - ze dwa razy przejechali przez nasze włości ciężkim sprzętem, bo tak im było wygodniej :evil: Pogoniliśmy ich, ale ślady zostały :evil: Co najgorsze, dostało się pięknej dzikiej róży, która akurat rosła tak, że byłaby fajnym elementem przyszłego ogrodu. Może po podcięciu jednak odrośnie... Qrcze, skąd na świecie tyle bezmózgowców?
Budowniczy Szeregowców chce szkodę naprawić, zaproponował wyrównanie terenu, ale nasza ekipa stanowczo to odradziła - narobiliby tylko błota. Zastanawiam się, jak ich chęć naprawy szkód teraz wykorzystać.
Dzieciaki pograły w piłkę pozostawioną pewnie przez dzieci sąsiada. Ubłocone dokładnie upaprały nieludzko samochód. Ale co tam. Inauguracja się odbyła. Za jakiś tydzień się ogrodzimy. Ekipa inspekcję odbyła, jesteśmy umówieni co do dalszych działań.
A projekt i papiery nie mogą się wydostać z ZUDu. Ćwiczymy cierpliwość...

01-04-2005, 09:56
W końcu mamy ZUD. Ale dzisiaj taki dzień, że jakoś nie mam siły się cieszyć :(

15-06-2005, 18:50
Dziennik celowo nie uprawiany - obiecałam sobie, że napiszę coś dopiero po rozpoczęciu właściwej budowy.
No i w końcu 15 06 2005, czyli dzisiaj łopaty poszły w ruch :D
Wczoraj geodeta wszystko wymierzył, dzisiaj już weszła ekipa i zmienia krajobraz.
Ja jeszcze nie widziałam efektów ich pracy - nasze dzieciaczki męczy infekcja i jestem z deczka uziemiona :( Kinga miała prawie 39 stopni, żadnych objawów oprócz tego. Mam nadzieję, że się nic większego z tego nie wykluje.
Mąż za to pełną parą pełni funkcje inwestorskie - właśnie z ciotecznym bratem zbijają kibelek. Wcześniej nie stawialiśmy "urządzeń małej architektury", bo ekipa miała nadzieję, że uda się gruszce z cementem objechać wykop i zaoszczędzić na pompie. Jednak dzisiaj okazało się, że gruszka się nie zmieści, ale za to ekipa chce w trybie pilnym dostać kibelek, parasolkę przeciwsłoneczną i prąd. Prądu majster zażądał na jutro rano (pożyczamy go od sąsiada, żeby nie płacić ZE dwukrotnej opłaty przyłączeniowej) :evil:
Wbrew pozorom żądania parasolki nie świadczą o skrajnym zniewieśczeniu - nasza działka to szczyt wzgórza i niezła patelnia.
Zgodnie z doniesieniami męża dziura jest niezła całkiem (chociaż brat cioteczny zarzeka się, że on z kolegami wykopy pod taki dom by w jeden dzień zrobił ;)) Jutro przyjeżdża stal, beton umówiony na sobotę
Ja stoję z packą na balkonie i przeganiam burzowe chmury. Poczekajcie do soboty ;)

15-06-2005, 18:55
Dzisiaj też mieliśmy pierwszy lekki zgrzyt z ekipą. Mianowicie wzięliśmy inspektora nadzoru, który ma wspólnie z nami odbierać poszczególne etapy. Do ekipy mamy zaufanie i to naprawdę - wyglądają na fachowców. Ale - dach robi kto inny i chcemy uniknąć wzajemnych oskarżeń kto co skopał (mam nadzieję oczywiscie, że nikt nic nie skopie). Kierownik budowy wchodzi w skład ekipy, także przyda się ktoś pełniący funkcję krytycznego fachowego oka.