PDA

Zobacz pełną wersję : Dziennik Martki



Martka
31-03-2005, 18:18
W zasadzie nie planowałam pisania. Aż do dziś. Pewne przygody sa jednak warte opisania. Zwłaszcza te, ukazujące lekkomyślnośc piszącego i te, ze nie ma tego złego.
Ale od początku.
Domek miał być odkąd byłam dzieckiem. Tata obiecał. Miał być ogród, wielki pies, ptaki i święty spokój. Było mieszkanie w czynszówie.
Potem studia i kolejne przeprowadzki. Łatwo przychodziły, bo nie miałam własnego miejsca na ziemi. Więc Bydgoszcz, Kalisz, Kraków, w końcu Warszawa...
Zmęczyłam się. Lata lecą, a tu ciągle wynajęte kawalerki, bloki, a obiecanych ptaszków ni widu ni słychu. Ale projekty przeglądałam. Mnóstwo. Zasady takie:
1)maximum 150 metrów.
2) pokoje w kwadracie,
3) wejscie do kuchni blisko wejscia do domu,
4) dach dwuspadowy njwyżej z dwoma oknami dachowymi, bez lukarn ani zadnych innych ładnych rzeczy.- tniemy koszty
Zostały dwa na koniec : D44 muratora i Archetonu Krzemyk. Krzemyk większy, ale D44 ma kuszący ganeczek. No tak ale miało nie byc ganeczków... no to Krzemyk i likwidujemy lukarny i półokragłe okno. Więc mam domek na rysunku. Już wiem jaki będzie w środku, jaka będzie kuchnia, gdzie kominek, gruby dywan i ściany w jakimś kolorze, który wydaje się nie do zaakceptowania.
Podpisali mi umowę na stałe w pracy. Wreszcie wolna droga do kredytu. No to... czas poszukac własnego kawałka świata. Jest marzec 2004. Ograniczone możliwości finansowe, więc działka albo będzie daleko od Warszawy, albo nieuzbrojona, albo malutka. Co mi tam. Będę jeździła sobie do roboty długo.
Właściwie sama nie wiem dlaczego wybrałam akurat to miejsce. Na pewno pragnienie zostania wreszcie włascicielką ziemską było silne, jabłonki w okolicy kwitły, mili młodzi sąsiedzi... 1200 martów po 9 dolców za metr. Hm.. Jakby nie mozna było ustalic ceny w złotówkach. No nic. Nie biło mi serce, nie czułam ze to własnie tu, po prostu było cicho, spokojnie, ptaszki śpiewały, linia wysokiego napięcia wcale mi nie przeszkadzała.
No i kupiłam. Człowiek o wszystkim musi sam decydować. Nastepnego dnia po podpisaniu aktu kupiłam Krzemyk w Archetonie.
No i wtedy dowiedziałam się ze na prąd to dwa lata, że wszystko musi iść drogą, ze woda moze być głęboko a wodociąg ze 130 metrów ode mnie. I dopiero wtedy zobaczyłam, że droga dojazdowa to nic innego tylko trawa. I wtedy pokochałam moją działeczkę. Taką biedną, nieuzbrojoną, zapuszczoną... Zawiozłam siostrę, a ona określiła to wszystko mianem zadupia:) Mieszczanka paskudna...
W październiku dostałam pozwolenie na budowę. Batalia z bankiem o kredyt. Dochody fajne, ale Pani Marto, nie ma pani męża... Hm... Żaden bank nie pisze, że posiadanie męża jest warunkiem niezbędnym aby rozpoczynac budowę, a każdy bank tego własnie sie czepia do licha...
Nie chcieli dać pieniążków. Musiałam zgodzić sie na dodatkowe warunki:
1) rodzice zostali zyrantami (sami obciażeni kredytem a tu jeszcze moje długi)
2) ich działa, ta, na której tata miał budowac poszła równiez pod hipotekę.
3) cesja praw z ubezpieczenia na życie równiez na bank
4) hipoteka na mojej działce
5) cesja praw ubezpieczenia nieruchomości tez na bank.

Aaa, zapomniałam jeszcze o tym, ze cały dom raz raz pod kluczyk miał budowac wujek. Firma budowlana tysiąc różnych certyfikatów jakości itd...
Na szczęście zrobił najpierw remont rodzicom. Jak obejrzałam remont, to postanowiłam, ze sama znajde inna ekipę, co okazało się nad wyraz proste - poznałam kolege, któremu budował pan Marek. Kolega zadowolony, domek, jak na moje oko, ładny, robota terminowa, bez alkoholu za to z przyczepką na placu budowy.
W styczniu więc porozmawiałam z panem Markiem. Wycenił, w sumie mogłoby być mniej ale nich mu. Ma byc porządnie. Obiecał stan surowy z dachem w 5-6 tygodni. Więc poleciłam go jeszcze Whisperom (Whisper zaczęliście?)
Potem zaczął się kocioł w pracy. Szef niezbyt zadowolony, braki kadrowe, praca po godzinach i w weekendy, ja padnięta, śnieg też...
Nawet zaczęłam sie zastanawiac nad odłożeniem budowy... Ale kredyt na koncie, mieszkanie wynajęte, jak oddam kredyt, to zanim znów mi przyjdzie do głowy go uzyskac to minie czas, stara pieniędzy na prowizji...
I w czasie takich rozmyślań w drugie święto wielkanocne zadzwonił pan Marek, że wchodza na działkę i budują od wtorku, 05 kwietnia.
Rany boskie... Na działce bałagan, nie ma studni, nie ma prądu, pnie drzewek wystaja, scięte brzóżki leża, gałęzie sie walają.. Jak ja tam ludzi wpuszczę?
no nic - wtorek pojechałam i trochę poporządkowałam gałęzi. Zadzwoniłam do ródżkarza i znalazł mi dwa miejsca na studnie. Jedno jest na 22 metrach a drugie dwa razy głębiej. Boże, spraw, żeby była ta na 22, please...
Studnia będzie wiercona w poniedziałek.
środa - spotkanie z kierownikiem budowy, który o nic kazał sięnie martwić. Ale te gałęzie.

No i dziś...
Czwartek. Jak to człowiek nie wie co go w zyciu czeka. Do rzeczy jednak. Na prawdę chciałam, żeby był porządek, jak ludzie wejdą. No więc spędziłam klika godzin przenosząc scięte w listopadzie brzózki na jedną kupę. Może znajdzie sie ktos, kto je potnie. Na drugą kupke układałam gałęzie... W sumie suche gałęzie, suche liście, spalę sobie je, będzie porządek...
Podpaliłam.
Dwie minuty później dzwoniłam już po straż pożarną... wiart dmuchnął, trawa sie zajęła i ogien szedł szedł szedł...
Na szczęscie nie doszedł do sąsiadów - tzn doszedł na dwie niezabudowane działki oszczędziając zupełnie te zabudowane. Sąsiad przezornie wykopał rowek miedzy swoją a moją działeczką. Jaki on mądry...
Przyjechali panowie strażacy i zdusili ten ogień. Mili byli, więc porozmawialismy sobie chwilę, udało mi się nie dostac mandatu za to spytałam czy nie znaja nikogo z piła spalinową...
Jutro przyjada pociąc mi drzewka:) Strażacy znaczy się:)
A ja idę prać zadymione ciuchy...

Martka
31-03-2005, 20:04
No dobrze:)
Ochłonęłam...
Nie napisałam przecież, ze znalazłam sobie miła hurtownie w Jazgarzewie. Zapowiada się całkiem przyzwoita współpraca, mozna negocjować ceny.
Śzczerze mówiąc jeżdżenie po hurtowniach, negocjacje, porównania to na prawdę wielka przygoda.
Tym niemniej postanowiłam, ze zostaje Jazgarzew.dziś wpłaciłam zaliczkę na drewienko, obliczyłam z panem ilość stali na zbrojenia ław i zamówiłam tę stal na wtorek, jakby już chcieli robić sobie zbrojenie wieczorkiem gdy koparka pojedzie...
Betonu jeszcze nie mam. Ale bloczki fundamentowe tez będa z Jazgarzewa.
Jeszcze musze upiec ciasto sąsiadom na jutro i przeprosić za dymówę, jednoczesnie przekonując, ze moje sasiedztwo nie wlynie dodadtnio an wysokośc ich stawek ubezpieczeniowych.
trzymajcie kciuki:)

Martka
01-04-2005, 13:49
A miało być różowo...
Właśnie pan od studni sięwypiął i z poniedziałkowej roboty najpewniej nici - trudno znaleźc kogoś, kto nagle ma czas na za dwa dni. Gdybym nie zadzwoniła sama, pewnie w poniedziałek by się okazało, że nie przyjadą.
Może ktoś ma namiar na porządnego studniarza?

Martka
04-04-2005, 21:59
Przyjeżdzają jutro, a moje przerażenie sięga zenitu.
Dzień zaczął się powoli.
Zgodnie z wcześniejsza umową, oraz porannym listem od Whispera odwiedziałm inspektora nadzoru, który ma pilnować coby panowie nie puścili mnie z dymem, torbami, czy w skarpetkach.
Potem odwiedziłam hurtownię, domawiając jeszcze parę stalowych drutów, drut więzałkowy, (czy "ą")i wszechobecne gwoździe 2,5, 3 i 4. Przywiozą jutro o 10 rano.
Następnie zapłaciwszy w hurtowni objawiłam się w środku Jazgarzewa z brakiem gotówki i brakiem koparki.
Brak koparki udało się zniwelowac dosyć szybko, zadzwoniłam do pana, którego ogłoszenie wisiało na płocie i zaprosiłam na jutro na 12.
Brak gotówki musiałam nadrobić w Piasecznie.
O 15 przyjechał pan geodeta,(tu kolejny ukłon w stronę Whisperów) i pokrzykując na panią, którą ze sobą przywiózł wytyczył mi doemk. (ta pani to chyba jego zona, bo na obcą to by chyba tak nei wrzeszczał) Pan geodeta zainkasował 450 pln i pojechał w siną dal.
W tym samym czasie pan, który miał nawieźc mi gruzu zawitał na działeczkę i z impetem zakopał sie w glinie. Przez dwie godzinki czekał na swojego wybawiciela. Wywalił gruz i pojechał. Podobno jutro, do 9 rano będę miała tam autostradę.
Załatwiwszy inspektora, geodetę, prąd na działce, gruz i koparkę udałam siedo domu w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku.
Jakież więc było moje zdziwienie, gdy, jak tylko przekroczyłam próg mieszkania zadzwonił pan koparkarz, że on jutro nie, bo jak teren obeschnie to będzie lipiec i on na obierki nie zarobi.
Baba jestem, więc nic innego nie pozostało jak się rozpłakać.
Zamówiłam innego koparkarza, który rzekł, że tam sa mokre tereny, ale przeiez już obeschło i przyjedzie o 10.
Więc hurtownia z deskami powinna być wcześniej
Udało się dodzwonić, przełożyć dostawe na 8.30.
Ciekawe co z moją autostradą.
Czemu mam wrażenie, że wszyscy, którym zlecam jakieś prace robią mi łachę?
A jesli ta kopara faktycznie się zakopie?
Jak ja mam dzisiaj zasnąć?

Martka
05-04-2005, 19:07
Proszę Państwa.... ZACZĘŁO SIĘ!!!

Oczywiście nie tak jak powinno, ale kto by się teraz przejmował drobiazgami.
Autostrady oczywiście o 9 nie było. Był za to pan z łopata i papierosem, który czekał na gruz pod autostradę.
Zanim jednak przyjechał gruz, pojawili się murarze z przyczepą i zjeżdżając z impetem z zaczątków autostrady wkopali się w błotko. Za nimi nadjechał gruz, ale nie było co zrzucac, ponieważ, stał wkopany samochód koloru białego, marki nieznanej.
Na ten cały majdan nadjechała koparka.
Jako znawca terenu poprosiłam pana aby przejechał lewa stroną zakopanego samochodu - twardsza i lepsza. Ale pan spojrzał na mnie wzrokiem "CoTyKobietoWiesz", skręcił w prawo i... tak już został.
No niestety to jeszcze nie koniec. Na to wszystko nadjechał pan z materiałami. I tu chyba już nie mam po co pojawiac siew hurtowni, poniewaz stracił około pół godziny czekając az każde autko po kolei, z koparka na końcu zostanie wyciągnięte z grząskiego. Koparka wyciągnęła sie sama - to jej trzeba przyznać.
Jak już wszyscy stanęli na pewnym gruncie poprosiłam o przejechanie LEWĄ, powtarzam lewą stroną.
UDAŁO SIĘ!!!
Dojechali cali, na 100 metrach trawy nikt się nie zakopał. A wystarczyło posłuchac mnie na początku.
Pan od koparki zrobił dobra robotę i jeszcze mi korzenie powyrywał. Powiedział również, że jak będe potrzebowac to zawsze przyjedzie. Chociaz ktoś :)
Radośnie, myślac, że już teraz wszystko pójdzie dobrze, pojechałam do poleconej przez Whispera betoniarni, gdzie zamówiłam beton i od razu bloczki.
Przytomnie jednak ostrzegłam o ciężkim terenie, co skłoniło pana z betoniarni do zajrzenia na działkę.
Nie będzie więc betonu póki nie nasypiemy gruzu.
Jest jakiś patron od gruzu? :) Bo tu chyba cud tylko potrzebny.
Jutro przyjada wiercić studnie i mam nadzieje, ze nie wpadną do środka...

Martka
06-04-2005, 20:03
Padam na nos, ale jest to padanie radosne.
Po pierwsze mam studnię. Po drugie... mam studnię i po trzecie mam studnie ;)
Pan różdżkarz wskazał miejsce, trochę chybił z głębokością, ale studniarz w 5 godzin odpędził koszmarne sny o studni kosztującej 10 tys PLN. 2100 i H2O płynie strumyczkiem :)
Po czwarte nikt się nigdzie dzisiaj nie zakopał.
I po piąte panowie betoniarze w liczbie trzech komisyjnie zdecydowali, ze betoniarki i pompa przejadą. Wówczas usłyszałam wielki łomot. Jak się później okazało to kamienie spadły z serc murarzy, przed którymi wisiała perspektywa wożenia betonu na taczkach.
jutro o 6.30 przyjeżdża Ostrówek rozgarnąc gruz i podsypac jeszcze drogę.
O 10 beton leją.
Chyba będzie dobrze, co? :)

Martka
07-04-2005, 21:50
Ławy zalane.
Beton przejechał
Bloczki na działce
Gruz rozgarnięty.

Refleksje z dnia dzisiejszego:
1) Należałoby wynaleźc dwie maszyny: pierwszą do rozlewania zaprawy na mur i drugą do układania bloczków i cegieł na zaprawie. Wówczas panowie murarze moze byliby zadowoleni.

2) Musze nauczyć się kląć. Siarczyście i basem.
Pan od gruzu wywalił kontener na środku drogi dojazdowej do wszystkich okolicznych domów - były dziury po betoniarach. Grzecznie poprosiłam o szybkie rozgarnięcie, bo zaraz przyjada bloczki i nie może być zawalonej drogi. Pozwólcie, ze przytoczę:

-Prosze rozgarnąc ten gruz, bo zaraz przyjadą bloczki
- Przejeeeedzie
-Nie przejedzie, prosze rozgarnąc
-Paaani, on ma taki samochód, ze przejeeeedzie

W tym momencie pojawił sie samochód z bloczkami. Rozsierdzony dostawca wyskoczył z auta i rzecze:
-R... k... to sk... jeden, bo jak ci wyp....

I tym sposobem gruz został NATYCHMIAST rozgarnięty. :)

Martka
09-04-2005, 16:00
Nie mam siły...
Pan od gruzu wysypał kontener na działkę sasiada, bo "nie wiedział, że to nie droga".
Ów gruz stanowiły również śmieci, torby foliowe i płyty GK.
Śmieci leżą już od wczoraj, a pan beztrosko mówi, ze przeciez sąsiadowi nic się nie stanie, jesli poleżą trochę.
Pan od gruzu jest przydatny, sypie mi w końcu drogę, ale na prawdę mógłby czasem użyć głowy do myślenia...
Jak ja mam tam potem miszkac do końca życia skoro wszyscy będą wilkiem na mnie patrzeć :cry:

Martka
10-04-2005, 14:12
Mam już trzy ściany fundamentowe wysokie na 5 bloczków :)
Domek mi rośnie!!!

Martka
11-04-2005, 19:39
Pniemy się w górę, od czasu do czasu podtapiając :).

Powoli zaczynam zdawać sobie sprawe co mnie czeka...
Przyjechałam dziś na działeczkę z głupim przekonaniem, że wszystko idzie zgodnie z planem, bo panowie nie dzwonią.
Wspomniałam już, ze przkonanie było głupie?
Zastałam trzech moich murarzy z nosami na kwintę. Powód oczywiście prosty: Łe pani, paleta bloczków jeszcze potrzebna, a tu ni dojedzie bo woda.
Ja kurcze rozumiem, ze woda i rozumiem, ze nie dojedzie, ale woda stoi od rana a jest godzina pierwsza a bloczki potrzebne wg murarzy na za dwie godziny.
Tak wiedzią do czego służy telefon, tak nastepnym razem zadzwonią wczesniej.
No to do dzieła:
O przywiezieniu bloczków z betoniarni nie ma mowy - policza z 5 dych za transport i do tego nie wjadą.
Zaświtała mi więc podstępna myśl: "A może Whisperom zostało cos bloczków, to moze majster by podrzucił"
Szybko telefon do Whisperów, którzy zapobiegliwie kupili trochę więcej i okazali się nie byc emocjonalnie związani z jedną z palet.
Ok bloczki załatwione, udawałam, ze absolutnie nie rozumiem dlaczego panowie nie chce ich nosic 60 metrów przez H2O
Gruz teraz, zeby jutro piach przejechał.
I koparka, zeby zrobiła droge z tego gruzu.
Trzy telefony:)
Gruz jedzie. Koparka też
Trochesieszefowi przeciągnęło i z dodatkowymi bloczkami był później, ale przynajmniej koparka wzięła je na łyżkę i zawiozła panom gdzie chcieli.

Chciec to móc.
Droga sięrobi.
Pewnie jutro się ktoś zakopie, ale akurat mnei przy tym nie będzie:)

Martka
12-04-2005, 20:03
Zacznę od zdania, które grozi mi forumowym linczem, ale


CHŁOP NIE MYŚLI!!!

Albo zdarza mu sieto rzadko.

A oto dlaczego:
Wszystko szło pięknie. Koparka i piskara zakopywały się czasem, ale grzu nadjeżdżał między kolejnymi transportami piachu, koparka go rozgarniała, chłopaki zagęszczały piach, ocieplały składały rury, szef nadzorował i liczył mi materiały na więźbę.
Na 17 zamówilismy beton, aby dziś już stan zerowy był zakończony.
Nie ukrywam, ze czekałam niecierpliwie aż będę miała własne dwa stopnie do własnego domu.
Chłopcy na prawę pracowali rewelacyjnie, zastanawiałam się nawet, czy nie stworzycprecedensu i nie popstawic im piwa za świetną robotę (chyba byłoby za słabe).
Jako prawdziwa dama, na 18 byłam umówiona na manicure i, sami rozumiecie, nie można z tego było zrezygnować. Gruz gruzem, beton, betonem, łopate czasem mogę wziąc w łapki, ale pazurki musza być ładne.
Ponieważ wszystko było zrobione, folia rozłożona, piach zagęszczony czekali tylko na beton - zadzwoniłam do betoniarni upewnić się, że beton przyjedzie.
Pan z betoniarni powiedział, ze oczywiście, ale pani Marto trochę po piątej, bo na poprzedniejk budowie siezakopali i trzeba ich wyciągać.
Tu ma sierozumieć, pozwoliłam sobie na spontaniczna radośc, że gdzieś jest gorzej niż u mnie, którą to radością natychmiast podzieliłam sie z panem z betoniarni zarażając go smiechem.
No nic, w spokoju ducha pojechałam zrobić paznokietki. Była godzina 17.00
O 19.15. wyszedłszy od pani paznokciarki zadzwoniłam do MS, aby zapytac, czy wszystko zgodznie z palnem, oczywiście znów naiwnie sądząc, że brak wiadomości z budowy (bo ja to mam budowę jeszcze większa niż Whispery) to dobra wiadomośc.
Pani marto 15 minut temu dzwoniłem do chłopaków i betonu nie ma.
NIE MA!!!
Znów powtórka wczorajszej lekcji: czy wiedza do czego służy telefon, czy zdają sobie sprawę, że gdyby zadzwonili przed 18 można by go jeszcze skombonowac z innego miejsca.
dlaczego do ciężkiego diabła nie dzwonia do mnie i dlaczego ten czort z betoniarni nie zadzwonił do nikogo z informacją, ze się nie wykopie!!!
Z obłędem w oczach (a ładnie mi z obłedem) zadzwoniłam do tej betoniarni, która jak sie okazało nie przejeła się 2,5 godzinym opóźnieniem, ani tym, ze nie pofatygowali się z informacją do mnie. W każdym razie o 19.35 wiedziałam, ze beton dziś nie dojedzie, bo pompa się utopiła i ją wyciągają. Będą jutro o ósmej.
Szef na szczęście nie policzy mi obsuwy czasowej dodatkowo. Jakoś przekonałam go, ze to trochę ich wina, bo mają telefony.
Ale jutro nie będzie murków. A moi murarze po zalaniu betonem, pewnie pojada budowac Whisperom...
Nie umiem kląc a czuję tego coraz większa potrzebę.

Martka
13-04-2005, 18:26
Skończyłam dzis kliszę, więc jutro może uda mi się coś powklejać.

Mam stan zero:) I dwa schodki :)

Piekny, równiutki betonik.

Chłopaki kreca zbrojenie na strop polewając od czasu do czasu MOJĄ podłogę i polewając od czasu do czasu piwo - Myszy harcuja jak kota nie maja :)

Poza tym odkobiecam się. nie myslałam, ze to kiedykolwiek powiem, ale gdy dzis przyszedł sasiad zapytac ile mi wisi za pozyczenie prądu pozyczanego od innego sąsiada, opowiedziałam, że nic, może kiedyś ja tez będę potrzebowac.
To on przyniesie kwiatki do ogródka.
Odpowiedziałam, że... wolałabym kontener gruzu...

Martka
14-04-2005, 22:43
Mury idą w górę.
Wszystko dziś odbyło siebez wiekszych przygód. Jedyna niedogodnością było szukanie na gwałt koparki, bo zamówiona nie ojechała.
Udało się znaleźc i w ciągu pół godziny była na działce rozgarnąc gruz.
Mam pierwsze murki - panowie pracują dzielnie.
niestety nie umiem zmieniac postów, ale, ponieważ dzień był spokojny wkleje zdjęcia z poprzednich zdarzeń poniżej:

Krajobrazy po pożarze. Zrobił się porządek ;)


http://foto.onet.pl/upload/0/66/_455444_n.jpg
http://foto.onet.pl/upload/7/81/_455446_n.jpg
http://foto.onet.pl/upload/36/10/_455447_n.jpg

Błotko po deszczu - to dla tych, co nie wiedza jak wygląda prawdziwe błoto :)



http://foto.onet.pl/upload/49/39/_500495_n.jpg

a po tym miał następnego dnia przejechać beton...
http://foto.onet.pl/upload/23/78/_500505_n.jpg

więc trzeba było sypac gruz...


http://foto.onet.pl/upload/45/22/_500501_n.jpg

robią sie fundamenty
http://foto.onet.pl/upload/29/16/_500503_n.jpg


a już zrobione chłopaki, z nadzieją, że za godzine będzie beton, zagęszczają:


http://foto.onet.pl/upload/42/71/_500502_n.jpg


Szczegóły i przyczyny zalewania następnego dnia sa powyżej, a oto efekty:




http://foto.onet.pl/upload/3/93/_500504_n.jpg

i moje schodki

http://foto.onet.pl/upload/12/24/_455448_n.jpg

Jak już wspomniałam dzissą już murki.

Chce mi się spać :)

Martka
15-04-2005, 16:58
Dziś pojechałam tylko na dwie godziny. Musza przyzwyczaić chłopaków, że od poniedziałku musza sobie radzić i zacząć myśleć:)

Robota idzie jak burza.
Mam już 1,5 metra murków. Kocham moje murki.
Troche zastanawiam się, czy dobrze zrobiłam likwidując okno od strony podwórka, bo tak ciut łysawo sięzrobiło. Ale i tak już nic nie zmienię.
Wiatrołap jest maluteńki, ale może chociaż wieszak i szafka na buty wejdą. No tak, ale na czyje buty? Moje się nie pomieszczą.

Dziś majster znalazł błąd. Jakas różnica w wysokości murków. Wynosiła az 2cm. Dal mnie to żadna różnica przy takim murze, ale wzrok szefa uświadomił mi, ze różnica jest i to istotna i mam siedziec cicho.
to siedziałam.

Jutro będzie jeszcze wyżej:) Zdjęcia oczywiście jak już skończy siękolejna klisza :)

Martka
15-04-2005, 20:52
Hm... A gdyby tam, gdzie łyso, czyli miedzy drzwiami balkonowymi a oknem ( jakieś 3,5 - 4 metry) puśić po ścianie róże co się pną?
Bardzo to niszczy elewację i jest ogólnie szkodliwe?
Róże ładnie by wyglądały, prawda?

Martka
17-04-2005, 11:24
No dobrze.
Dziś niedziela, dzień, który nalezy święcić, więc obiecałam sobie, że nie pojadę zobaczyc na czym wczoraj skończyli. Oj... Niech już będzie poniedziałek rano :)
W sobote gościłam na moich włościach Whisperów, oraz ich cyfrowy aparat.
Efekty sesji fotograficzej wykonanej po 11 dniach od przyjazdu ekipy są następujace:

To jest przód mojego domku. Wiem, ze niewiele widac, ale moi kochani panowie marudzili, że "bedzie dysc" i nic nie przejedzie. Więc zapobiegawczo poprosiłam o przywiezienie zapasu cegieł i całego stropu. Teraz deszczu nie ma, a oni nie bardzo mogą sie poruszac :)

http://foto.onet.pl/upload/40/69/_456260_n.jpg

To jest widok od podwórka, gdzie okno z lewej strony wydaje sieciut maławe. ale hm... i tak jest moje:


http://foto.onet.pl/upload/25/4/_456258_n.jpg

A oto ja przy południowo-zachodniej ścianie moich murków


http://foto.onet.pl/upload/44/69/_456383_n.jpg

Resztę mojej soboty bardzo ładnie opisał już Whisper, więc pozowlę sobie nie powielać

Martka
18-04-2005, 20:01
Wróciłam do pracy.
Moja firma wysłała mnie dziś na szczęście na szkolenie, więc mogłam siedzieć sobie w auli bez okien i rozmyślać jak to panowie muruja mi ściany. Mam tylko nadzieje, że jutro nikt mnie nie zapyta czego się nauczyłam
Niepostrzeżenie (mam nadzieję) wyrwałam się około 16 i w te pędy pojechałam po gwoździe i zobaczyć czego mi tu przybyło...

Oj przybyyyło. Są już ściany dwie te od klatki schodowej. Tylko pół przedniej ściany zostało do wymurowania.
Poza tym... chłopaki wykonały robotę o którą nie prosiłam i której nie ma w umowie :) Ułożyli pięknie stemple robiąc im specjalną deskową przegródkę, brzózki rzucili w inne miejsce, gałęzie do spalenia w inne... Jednym słowem - porządek. Kupiłam im piwo za to na wieczór. Wiem, ze nie powinnam, ale mam to w nosie

I mam kłopot. Obecnośc kłopotu zauwazyłam już w zeszłym tygodniu. Kłopot ma lat 60, siwe włosy, oddech wskazujący na wspomaganie budżetu państwa podatkiem akcyzowym od wyrobów spirytusowych, ma poza tym mnóstwo do powiedzienia i do diabła ma jeszcze do mnie słabośc.
Pojawia sie za każdym razem gdy przez swoje oddalone o 200 metrów okno zobaczy moje auto.
Jak auta nie widzi - przychodzi do murarzy pytać kiedy będę i uświadamiać im jaka jestem fajna.
Dzisiaj nawet śpiewał im jakąs góralską piosenkę.

W związku z powyższym ogłaszam konkurs na neutralizację sąsiada.
Neutralizacja musi się zakończyć do około września, kiedy to mam zamiar zacząć sie wprowadzać i wolałabym nie mieć codziennie takiego gościa w domu.
Nie wiem co będzie nagroda, ale pomyślimy

Martka
19-04-2005, 19:18
:evil: :evil: :evil: :cry: :-? :evil: :evil: :evil:

To mniej więcej mój nastrój.

Na budowie ok, panowie kończa murowac działówki, jutro będa zbroic wieniec i układać strop. Tu idzie jak po maśle.

Ale... cholerna energetyka odmówiła mi wykonania przyłącza w tym roku. Powiem więc otwarie. Potrzebuję pleców na ulicy Marsa, lub mocnej osoby w Konstanicinie, bo inaczej mój domek będzie stał wykończony i jeszcze rok czekał na prąd.

Toż to jasne licho może człowieka porwać. Koszt budowy linii do mnie to 18000, co dla Zakłądu Energetycznej jest w tym roku kwotą nie do udźwignięcia.
Nie wiem do kogo pójść. I mi źle.
Ale wierzcie lub nie będę miała prąd w tym roku.
I koniec

Martka
22-04-2005, 20:59
Tydzień minął dosyć spokojnie, acz bardzo pracowicie.
Rano do roboty, wieczorem na budowę, potem znowu do roboty dokończyć to, co zostało, potem do domu paść na nos. W domu bałagan, że strach. Ale radość przeogromna.
Fajnie tak budować :)

W sumie cały czas byłam trochę zawiedziona, a właściwie rozpuszczona dużymi, codziennymi postępami. Panowie wykonali ściany zewnętrzne i jak się podjeżdża to nie widac postępu, mimo, ze w środku przybywa ścian.
Cały tydzien dopytywałam kiedy już będzie strop. Poniedziaaałek, może Wtooorek, to zaleeeezy...
I tak przyzwyczaiłam sie do tego poniedziałku, że jak dziś majster zadzwonił, że jutro chcą zalać, to trzy razy pytałam czy na pewno.

Radośnie zadzwoniłam do pana z betoniarni, który twierdził ze obsmarowałam ich na forum.
No nie... czy ja napisałam, ze to "Betoniarnia..."? Nie napisałam. Po prostu obiektywnie stwierdziłam, że źle. No i nazwałam go czortem. Chyba jest zły.

No nic. Jutro leją, a teraz trochę retrospekcji:

W czwartek, 14,kwietnia przyjechały cegły:

http://foto.onet.pl/upload/6/89/_459684_n.jpg

Jakis czas później pan Staszek położył pierwsze dwie:

http://foto.onet.pl/upload/28/86/_459686_n.jpg

Potem panowie "mierzali winkle" czyli pilnowali, aby cegły narożne były położone dokładnie tam, gdzie powinny. I... w góre!!!

http://foto.onet.pl/upload/45/45/_459687_n.jpg

To piątek, a w sobotę odwiedziły mnie Whispery i zrobiły mi zdjęcia w moim bałaganie, który dzis jest juz wejściem do domu:

http://foto.onet.pl/upload/3/36/_500506_n.jpg

Potem pojechaliśmy do Abrombów podziwiac ich domek. I tu pora przedstawić Państwu sztukę palenia grilla. Taak, dobrze czytacie - palenia grilla a nie rozpalania w grillu :)

http://foto.onet.pl/upload/18/67/_459699_n.jpg

Niedziela również upłynęła na hulankach :) Najwazniejszym punktem programu był rajd po budowach Jagny i Nulli (oraz ich mężczyzn), jednak bohateram dnia był niewątpliwie cudnej urody Bakcyl:

http://foto.onet.pl/upload/31/55/_500507_n.jpg

No i poniedziałek.


Okienka od strony północno-wschodniej


http://foto.onet.pl/upload/45/74/_459689_n.jpg,

Wczoraj zrobiony mój własny kawałek nieba:

http://foto.onet.pl/upload/14/62/_500508_n.jpg

I widok wieczorny z mojej kuchni (kto widzi słup ten do okulisty - ma halucynacje ;)

http://foto.onet.pl/upload/20/14/_459697_n.jpg

A jutro... po 15... bedę miała dach nad głową :)

Martka
23-04-2005, 16:50
Zmarzłam przeokropnie dzisiaj. Nie wiem czemu, ale w dwóch swetrach i zimowej kurtce czułam sie jak zimą.

Ale... mam strop. Zalany. Jeszcze dodatkowe dwie godziny przed czasem.

Pan mi nawet pozwolił wejść na betoniarkę, żebym mogła widzieć strop. Miałam świetny widok i zrobiłam zdjęcia panoramiczne ;)
Po zalaniu stropu moi panowie zerwali jakieś gałązki kwitnące z pobliskiej mirabelki przybili do domku i powiedzieli, że trzeba dobrze podlać. Procentami... Lubię ich nawet :)

Przedtem przyjechała Luśka - znowu posłuzyła mi swoim aparatem, ale mogłam oprowadzić ją po moich apartamentach.

Następna wizyta w środę. Wyjeżdżam na dwa dni, ale hm... znów coś tam mi urośnie.

Martka
23-04-2005, 19:24
Dzięki Luśce mogę zamieścić aktualne zdjęcia mojego domku zastropowanego

To widok z przodu. Widać również zaczątki drogi (taaak, to ten gruzowy bałagan wkrótce będzie moją przydziałkową drogą)


http://foto.onet.pl/upload/47/34/_460217_n.jpg

Tu widok od podwórka. Z domku wystają zbrojenia, zwane przez panów żołnierzykami, które szef ekipy miał pomysł zalać później betonem gotowym :evil: i był bardzo rozczarowany, gdy powiedziałam, że nie, nie będziemy zamawiąc gruchy z pół metra betonu w środku. Usiłował mnie nawet przekonać, że jego chłopaki nie umieją zrobić dobrego betonu. Puściłam mimo uszu i odmówiłam wołania gruchy z betoniarni. Chyba, ze zapłacą za transport i pompę. Poskutkowało.

http://foto.onet.pl/upload/3/70/_460218_n.jpg

A to ja. Zdjęcie umieszczam dlatego, że mam nadzieję, iż widzicie na nim dokładnie tak samo niewiele jak ja ;)

http://foto.onet.pl/upload/36/25/_460219_n.jpg

Martka
25-04-2005, 09:09
Szukaliście kiedyś klinkieru mając w pamięci kolor dachówki?

Ja robiłam to dziś od 7 rano. Dachówka będzie jasnobrązowa, ale jansobrązowy klinkier jest dużo bardziej brązowy niż jansobrązowa dachówka.
Z kolei klinkier czerwony jest zdecydowanie za mało brązowy.

O ile oczywiście pamięć koloru dachówki mnie nie zawodzi.

nie wiem jak to wszystko będzie wygladało, ale zdecydowałam się pójść na kompromis i wybrałam taką trochę pomazaną. Trochę brązu brązu trochę brazowej czerwieni i trochę czerwieni czerwieni.

Najwyżej otynkuję klinkier

Martka
27-04-2005, 22:17
Dziś pojawiłam sięna budowie pierwszy raz od soboty.
wysłali mnie służbowo do Poznania i pozostało mi tylko rozmyślac jak panowie murują.
Im dłużej daleko, tym obraz pięknie wymurowanych ścian stawał się dokładniejszy.
W rezultacie jechałam na działkę pewna, że już jest wymurowana caaała góra. No i trochesię przeliczyłam. Jest ściana szytowa i jeszcze jest ściana kolankowa i betonowe słupki ukręcone przez panów.
Teraz podobna ma iśc szybciej, ale nic. Ma być porządnie.

Martka
06-05-2005, 19:28
Znów mam topiel na działce.
Mam tez przerwę - panowie wyjeżdżali z zamiarem powrotu w środę, 04.maja, ale zostają do poniedziałku, może wtorku :evil:
Coś MS źle wyliczył czas na 5-6 tygodni, bo dziś mija miesiąc, a ja mam nieskończone murowanie poddasza.
Po powrocie zostanie im półtora terminowego tygodnia na dokończenie murowania, więźbę i pokrycie dachowe.
Trochę chyba będą musieli mi dopłacic. A co.

Zostawili Budrysa. Budrys to takie ich popychadełko - nosi zaprawę, podaje cegły, narzędzia itd. Ku mojemu zdziwieniu, które dokonało sie wczoraj Budrys nigdy nie ma zamiaru uczyć sie murowac, bo kręcenie zaprawy mu się podoba.
Ponadto Budrys, nudząc się, robi całkiem pożyteczne rzeczy - np porządek na mojej działce, zbicie stolika z belek itd. I pilnuje.
Przyznam, że moje obawy o chłopaku spadającym z murów, bo mu się po pijaku zachciało łazic po nowym domku okazały sie całkiem bezpodstawne.
Chłopaczek jest w sumie fajny. Dziś w ramach nagrody za posprzątanie zawiozłam mu papierosy i ciasto drożdżowe i piwo ŻUBR sztuk dwie.

We wtorek będę miała gotowy projekt kuchni mojej wymarzonej. Wiem, ze wcześnie, ale oprócz wszystkich męskich rzeczy, o których musze myślec (np niedawno dowiedziałam się, ze kotwy śa potrzebne i muszą być i jak wyglądają), rzecz kobieca jest świetnym antidotum na budowlane smutki.
Poza tym jak przyjdzie hydraulik, to będzie od razu wiedział gdzie jakie rurki zostawic, a ja wreszcie zobaczę wizualizację i będzie super.

Koncept na dach też sie zmienił. Zamkną mnie kiedyś za to kombinowanie, ale hm... cóz poradzę, że żądza ominięcia podatku vat w wys 22% jest u mnie wielka. Nie będzie więc Rupp, tylko Koramic pewnie.
Okaże się jutro jak zobaczę wycenę.

Ochrzaniłam tez pana Dachowca, bo koniecznie chciał mi sprzedać rynny "dobrej firmy" (jakaś na literke L, ale nie pomnę nazwy.) Nawet nie chciał rozmawiac o tańszych bo te sa najlepsze.
-Ale jak to najlepsze, czym się wyrózniają
-To po prostu dobra firma
-A od jakiej lepsza?
-Od każdej
-A jak lepsza?
-No lepsza
-ale czym się wyróznia oprócz ceny?!!!
-no jest dobra
-a inne są złe?
-nie tak dobre jak ta
-a macie reklamacje na inne?
-nie, ale te sa lepsze

Rozmowa ciągnęła sie jeszcze trochę, ale pan cały czas naduzywał słowa "lepsza". Chyba, ze w przytoczonym dialogu jest zawarta jakaś konkretna informacja, której ja, w mojej ignorancji po propstu nie zauważam. Jeśli więc widzicie konkret - prooszę ratujcie :)

Martka
09-05-2005, 20:53
Wracają jutro rano.
Podobno do mojej ekipy ma dołączyć ktoś jeszcze.

Dziś pojechałam obejrzec dobytek i sprawdzić czy Budrys zyje
Dzwoniąc rano pytałam czy czegoś mu nie potrzeba, ale prosił tylko o papierosy fajranty czarne i plastifikator na jutro.

Zamówienie na działkę dostarczyłam, ale Budrys coś markotny. Że zrobi kawę nie proponuje, a zawsze to robił. Za to chodzi i chce o coś spytac a sie wstydzi.
Ponieważ chłopczyna, którego życiową ambicją jest mieszanie zaprawy az nazbyt przypomina mi mojego brata, doszłam do wniosku, ze pewnie albo za całą kasę kupił piwska albo raz a dobrze kupił sobie wódeczki i nie ma kawy.
Rzeczywistośc okazał siejeszcze fajniejsza. Wódeczki były dwie, bo nudno i co tu robić. Posprzątał przecież, stolik zbił, deski poukładał dobytku dopilnował a tu czasu tyle... Budrys więc nie miał nawet na chleb i głupol jeden zamiast powiedzieć ze potrzebuje, to chciał tylko papierosy. Fajranty czarne.
Nakarmiłam głuptasa.
Chłop to jednak zupełnie inny gatunek.


No nic.
Dwa tygodnie temu lalismy strop jak juz pisałam i wyglądało to tak:

ekipa na stropie a ja ba betoniarce :)
http://foto.onet.pl/upload/23/31/_471623_n.jpg

Lejeeemy :

http://foto.onet.pl/upload/29/22/_471613_n.jpg

No i kwiatki przyczepione do zalanego stropu, które trzeba było "podlać"



http://foto.onet.pl/upload/48/32/_471617_n.jpg

Martka
12-05-2005, 08:15
Rany, jak mi się nie chce pracować.

Ale:

Kupiłam dach.

Niech będzie pochwalony Statek.


Tak bardzo bardzo mi sięwydawało, że można taniej.
Tak mocno myślałam, że taniej da się tylko bez vat i trzeba to wtedy przywieźć co daleka daleka.

A tu proszę. Promocja na Koramic czerwień naturalna i mam mój daszek w brutto tak jak inni chcieli netto. Z gwarancją, fakturą (to pierwsza faktura na mojej budowie :oops: ) i bez kłopotu.

Pani od kuchni za to rozczarowała mnie strasznie. Chciałam śliczną, sielską kuchnię murowaną. Projekt pokazuje murowana tylko przy kuchence, a reszta zwykła do bólu i ma szyby.
Podobno one rozjaśniają, coś sięotwiera kolorami a coś zamyka jak szyb nie ma.
Przyznam, że nie rozumiem na czym owo zamykanie i otwieranie polega, drzwi przecież są cały czas zamknięte. Projekt kuchni zrobię sama. Ta pani nie będzie wkładała mi mebli takich, jakie jej sie podobają, bo coś jej się nie otwiera. Może i prezentuję pewien rodzaj ignoracji, lub architektonicznego bezguścia, ale mam to w nosie. To ja będę na tę kuchnię patrzyła przez długi czas. I to mnie się ma podobać. Wczoraj tak nie nagadałam jej, tylko oznajmiłam, że nie ma klimatu i że takiej nie chcę
Koniec i kropka.

Martka
16-05-2005, 19:10
Moi panowie cośsienie spisują.
Dziś zbudowali może 1,5 metra komina, może docięli jakieśdrewno na więźbę, ale jest tego niewiele.

Przyznam, że nawet sie ucieszyłam, bo dostawa dachówki ciut się opóźni i akurat się wyrobią do piątku.
Zadzwoniłam do MS, czy na pewno piątek starczy - MS jest teraz na budowie w Otwocku, więc u mnie bywa rzadziej i stąd pewnie robota idzie baaardzo spokojnie.
No i MS: Jak to na piątek, jak to tylko komin? jutro będzie i ich pogoni.

Zobaczymy...

Dach ma 190 metrów. Został im jeden szczyt, zrobienie łat, rozłożenie folii, przybicie kontrłat, wymurowanie 2 metrów jednego komina do poziomu kalenicy i pomurowanie dwóch z klinkieru nad dachem. Do tego obróbka blacharska.
Zważywszy, że jeden komin czterech ludzi robi teraz cały dzień, to na szybki koniec wg mnie się nie zanosi.

I ten jeden jedyny raz chciałabym, żeby tempo prac tak własnie szło, tylko trochę mnie wkurza, że jeden muruje, drugi mierzy to co pierwszy wymurował, trzeci mierzy drewno, a czwarty jest na zawołanie trzech poprzednich.
W zasadzie to prawie jest przestój ;)

Martka
17-05-2005, 22:44
Nie byłam dziś na budowie.
Za to MS był.

MS mnie straszy. Kazał siezapewnić, że dachówki, które przyjadą w piąek będa dokładnie takie jak te, które dałam im do rozmierzenia. Co do milimetra.
Bo zdarza sie ponoć, że są różne (inna tasma produkcyjna czy dostawa), a oni ołacą dach i będą potem musieli wszystko zrywać.
Skąd ja mam wiedzieć czy będą identyczne. MS buduje 15 lat w okolicach Wawy, widział coś takiego raz.
I nastraszył mnie.
Jak ja mam teraz zasnąć do piątku?

Martka
19-05-2005, 21:14
Słuchajcie.
Ja na prawdę zaczynam mieć na budowie przestój.
Wiem, że pogoda niefajna, deszcz kapie na głowy itd, że nie byłam na budowie od poniedziałku.
Ale nie da się ukryć, że MS nie był zachwcony, ze dachówka przyjedzie w piątek, bo za późno, bo oni ołacą, a jak cos będzie źle to jak to zerwać.
Spodziewałam się więc, że dziś przyjadę i zastanę juz wszystko zrobione i murarzy oczekujących niecierpliwie na dachówkę Koramic L15. Niemiecką. Czerwień naturalna.
Tymczasem domurowali jeden komin do kalenicy, dobili resztę krokiew, zaczęli murowac jeden z kominów ceglą klinkierową, a w czasie deszczy pocięli blachę. Tyle przez trzy dni zrobiły cztery osoby. Dwa z tych dni były deszczowe.
Nie wiem, czy jestem niesprawiedliwa - ja bym nie chciała pracowac na dworze gdy mi kapie na głowe, ale hm... chciałabym już wołać pana bankowca o nastepną transzę, umówic po kolei elektryka, hydraulika, tynkarzy i wylewkarzy i zostawić na miesiac żeby wyschło. Myslałam, ze sieuda przed rozpoczęciem nowej pracy, ale na pewno nie da rady, a co siebędzie ze mną działo po 01.06 nie wiem.
Głową muru nie przebiję. Trudno.

Obiecałam zdjęcia...
Zaczynam jednak zauważać, ze zamiast dokumentacji budowy robi mi sie studium murarzy ;)

Oto oni:

Osławiony Budrys podaje krokwie.

http://foto.onet.pl/upload/5/76/_500509_n.jpg

Tu pan Zdzisław na chwile przed zeskokiem na krawędź deski, która to deska bezczelnie sie podniosła drugim końcem i uderzywszy pana Zdzisława spadła razem z nim. Daleko nie mieli - tylko na podłoge jakies 1,5 metra. Deska cała, a pan Zdzisław, gdyby ominąć brzydkie wyrazy nawet nie pisnął.

http://foto.onet.pl/upload/10/58/_500512_n.jpg


To więźba od strony łazienki. moja łazienka jest wielka i podobała się Nulli :)

http://foto.onet.pl/upload/47/49/_477327_n.jpg

A to widok od frontu

http://foto.onet.pl/upload/13/30/_500513_n.jpg

To stan z soboty. Zamierzam zastrzelić ich wszystkich, jesli więźba będzie widoczna jeszcze w tę sobotę.

O!

Martka
22-05-2005, 21:57
Tak ostatnio skrzydła mi trochę opadły i aż sienie chce pisać.
Póki pojawiały się problemy, które szybko rozwiązywałam, to tylko popychało do działania.
Teraz ciągle wydaje mi sie, że się nic nie dzieje.
No nie, nie wydaje mi się.
Nic się nie dzieje.
Ekipa olewa sprawę, bo MS ma drugą budowe pod Otwockiem i przyjeżdża rzadko.
Robią powoli.
W sobotę pierwszy raz trafił mnie szlag - pierwszy raz bowiem przyjechałam około godziny 14, a cała trupa siedziała w przyczepie. od rana wymurowali 3 warstwy cegieł na drugim kominie.
Fakt, od razu ruszyli do roboty jak tylko mnie zobaczyli.
Tylko ja nie mam czasu tak jak w sobotę codziennie rozłozyć sobie kocyka na działce, włączyć laptopa i nie zważając na świecące w ekran słoneczko pracować.
Nie pisałam wszystkiego wczoraj, bo czekałam aż mi złośc przejdzie.
Panowie murarze mieli bowiem czelność zadzwonić do mnie i spytać, czy oblewamy wiechę.
Nie mam nic przeciwko oblewaniu - co etap kombinują jakieś kwiatki i przyczepiają - oblewanie było.

Moja naiwna dusza myślała, ze robota będzie skończona tak jak obiecali.
Niestety. W sobote o zmroku jeszcze pofatygowałam sie na działkę. Myslę sobie, może widzieli że jestem wkurzona i skończyli.
Pudło
Dwóch murarzy przez cały piekny słonenczy dzień zbudowało 7 warstw klinkierowego komina.
Zostały im do końca trzy.
Gdyby nie obijali sie z rana, czego oczywiście nie moge udowadnić bo mnie tam nie było, to zapewne by skończyli.
Nic to Baśka...
Jutro czeka mnie przeprawa z MS.
O ile złość mi nie przejdzie.
AAA nie napisałam jeszcze, że ów MS zabrał w piątek rano siebie i jednego z murarzy oczywiście bez uzgodnienia ze mną, bo po co i pojechali do domu.
Mają komunię dzieci.
Nie jestem zołzą i rozumiem, ze w takiej chwili chce siębyć z rodziną, ale do diabła chociaż słowo należałoby powiedzieć.

W sumie nie powiedział, że wróci w poniedziałek.
Może jeszcze jutro go nie będzie.

Z humorystycznych rzeczy, bo nie da sie ukryc, że i takie są kazali mi do dachu kupic tasmę dwustronnie klejącą, klamry do gąsiorów i coś jeszcze do tych gąsiorów, o czym zapomniałam wle wiem że miało być 3,5/7.
Pewnie jakieś wkręty.
W każdym razie MS powiedział, że dobra taśma taka jaka ma być kosztuje co najmniej 40 PLN. Nie wiem gdzie się taką kupuje, bo póki co ja znalazłam w OBI za 18 i to jest najdroższa. Z tym, że pisało do wykładzin, a nie do folii dachowej, więc nie kupiłam.
W hurtowni patrzyli na mnie jak na wariata (szkoda, ze nie robiłam zdjęc min tych państwa), bo nie chciałam folii za 6, bo majster powiedział, że ma byćza 40 i jeszcze poprosze takie coś do gąsiorów co ma 3,5/7.
Nie zgadli co to ma byc. Trudno.
Jutro muszę się jeszcze wybrać do Statka, bo nie uzgodniliśmy co z popękanymi dachówkami - może on coś poradzi.

Martka
24-05-2005, 20:25
Coś się rusza.
Powoli.
Zakończenie pracy w mojej firmie wiąże się z siedzeniem w niej do późnego wieczora, poza tym dzis dowiedziałam się, że zorganizowano mi również długi weekend, bo "warto byłoby jeszcze to zrobić, bo zanim nowa osoba przyjdzie, to zginiemy"
No nic. Wylądowałam na działce około 20.15. Samochód MS stoi, więc wrócili - dobre i to.
Wszyscy już w przyczepie, a że nastrój jest ciut wojenny to nikt nie wyszedł.
Ostatnie dwa bezdeszczowe dni zaowocowały następująco:
1) domurowane brakujące 3 warstwy klinkieru na kominie.
2) ofoliowana i ołacona jedna połać dachu
3) ona też obita blachą i z doczepionymi rynnami.
4) rozłożone 7 dachówek chyba na próbę.

Tyle.
Nie wiem czy to dużo, ale mi i tak się ciagle wydaje, że niewiele.

Dziś anielską cierpliwością wykazał się Statek. Bezczelnie korzystając z podanego niegdyś telefonu komórkowego zadzwoniłam doń około 21 zmartwiona, ze na każdej dachówce są rysy.
Statek cierpliwie wytłumaczył, że na czerwieni naturalnej to tak jest, że po deszczu znikną, że to nie angoba itd.
Potem dopiero pomyślałam, ze gdyby każdy klient wydzwaniał z pierdołami około 21, to Statek szybko rozwiązałby umowę z pewnym operatorem telefonii komórkowej ;)

No nic. Mocy trochewróciło, więc zanim ucieknie zabiore sieza organizowanie prac poszczególnych ekip (elektryk, hydraulik - podłogówka, tynkarz, wylewkarz) jedna za druga. Strach się bać.

Martka
24-05-2005, 22:07
Ojej,

Zapomniałam napisac, że do mojej Księgi Wieczystej została wreszcie wpisana hipoteka i dziś udałam się do sądu po odpis.
Wiem, ze nie bardzo jest być z czego dumnym - dług na ziemi na tyle lat to w końcu kula u nogi, a nie powód do radości.
Ja natomiast jestem tak zadowolona z posiadania własnej KW, ze drobiazg w postaci obciażenia kilkudziesięcioma tysiącami CHF wcale mi nie przeszkadza.

Wizyta w sądzie nie powinna być przygodą, ale...

Urwawszy się z pracy popędziłam co 100 koni mechanicznych wyskoczy do warszawskiej hipoteki. Ponieważ ostatnio byłam tam w listopadzie, gdy trwał remont nie byłam przygotowana na sceny rodem z nie przymierzając lotniska Okęcie.
Zaparkowawszy auto, nie uiściwszy opłaty parkingowej wpadłam do budynku sądu. Nie ukrywam, że spieszyłam się mocno. Otwieram drzwi, zaplatuję się w jakąś koszmarną kotarę, a po uwolnieniu zmierzam wprost przed siebie.
Nagle dogania mnie pan w mundurze, bierze pod ramię (nie pytając o zgodę) i mówi "GDZIE?!"
Co za głupie pytanie. No gdzie może iśc człowiek który już tu jest?!

Okazało się, iż po wyplątaniu się z kotary powinnam wpaśc wprost do brami lotniskowej, która to bramka miała sprawdzić, czy nie wnoszę bomby.

Bardziej chybionej inwestycji to ja w zyciu nie widziałam. Kazali odłożyć torebkę i telefon (tego przez bramkę w ogóle nie przepuścili), a gdy piszczałam nadal (zawsze piszczę, w każdej bramce lotniskowej), pan przejechał po mnie takim detektorem. Detektor zapiszczał przy wisiorku i pan odpuścił sobie dalsze przejeżdżanie.
A mogłam mieć bombę w torebce, w telefonie, w długopisie, w majtkach, w staniku czy w butach.
Co za głupota.

Poza tym, czy my aby nie powinnyśmy się domagać damskiego strażnika w tym sądzie? W końcu, jeśli ta inwestycja ma mieć sens( moim zdaniem nigdy go nie będzie miała), to przy każdym piszczeniu powino byc dokonane rytualne obmacanie - tak dla pewności, ze nic się nie wnosi.

Nie mam oczywiście pretensji, że pan mnie nie "obmacał", ale cała sytuacja jest co najmniej dziwna. Może jakies gazety już o tym pisały, a że ja nie czytam gazet, to nie wiem.
W każdym razie naszych ksiąg wieczystych strzeże dwóch strażników niezbyt miłych, bramka lotniskowa itd.
Jesli macie zamiar wnieśc niebezpieczne narzędzie - polecam wnieśc je w torebce, lub aktówce lub co tam nosicie, bo panowie widać uważają, ze nikt nie jest tak bezczelny żeby bombę wnieść w torbie.

No dobra, to przy wejściu.
Po wypuszczeniu przez panów ochroniarzy, uiściłam (tu nie miałam wyjścia) opłatę za odpis i przygotowana na spotkanie z niesympatyczną panią, której zasób słownictwa w listopadzie jeszcze ograniczał sie do "nie wiem", "bo tak jest" i "nie" ustawiłam sięw kolejce do pokoju, w którym wydaje się odpisy. Poprzednio na odpis miałam czekac 11 dni, co przedłuzyło siędo 21, bo księgi "pojechały do Góry Kalwarii". Przygotowana byłam własnie na tak długi termin a tutaj...

Za biurkiem siedzi dokładnie ta sama pani, z tą samą miną wskazujaca, ze albo ona zaraz mnie uderzy, albo ja zamordowałam jej ulubionego kota, pani ruszająca się w tym samym ślimaczym tempie, której twarz chyba nie umie wykrzywić się w uśmiechu, a mięsnie gałki ocznej są chyba przepracowane od wiecznego niecierpliwego wywracania oczyma. Ale też ta sama pani wzbogaciła swoje słownictwo o "proszę usiąść", "co ma być", "poprosze dowód osobisty" i "tak" - to odpowiedź na pytanie czy moze być prawo jazdy. Ostatnio bowiem nie ryzykuje pokazywania dowodu, odkad pani w Medicoverze nie chciała mnie wpuścić na wizytę, bo na zdjęciu jest ktoś inny.
Owa smutna pani zapisawszy co ma byc kazała mi.. uwaga... usiąść na korytarzu i poczekać.
Po 5 minutach podpieczetowany i ciepluki jeszcze odpis miałam w rekach.
Pani nadal się nie uśmiechnęła.
Szkoda

Martka
25-05-2005, 20:23
Pojechałam dziś na budowę pełna niemiłych uczuc i obaw jak będzie wygladało moje spotkanie z murarzami.
Dziś znalazłam się tam jeszcze za jasna, gdy własnie schodzili z dachu.

Cała drogę rozmyślałam co im powiem, jak się zachowam, co oni powiedzą, czy dojdzie do jakiejś scysji nei daj Boże. No ogólnie trzęsłam portkami, bo nie cierpie ani się kłócić, a złość przeszła mi już dawno ustepujac miejsca rezygnacji.

No nie, to nie znaczy, że ja się nie kłócę, wręcz bywam bardzo kłótliwa, ale zawsze na końcu kłótni powinna byc zgoda, bo to ja mam rację ;)

Na działce faktycznie atmosfera gęsta, że siekierę mozna zwiesić. Szefa nie ma. Sama ekipa (bez pana Piotra, który wyjechał w piątek i jeszcze nie dotarł). Przywitałam sie z wydawało mi się groźną i stanowcza miną. Zachowuję w końcu dystans. Mają wiedzieć, że nie ma ze mną żartów.
No i cóż...
Moja silna wola, nieprzejednana postawa i wszystkie inne dyrdymały pierzchły, gdy podszedł pan Zdzisław i...
"No my chcieli po nasymu pania przeprosić, ze my nie pracowali i ze my dzwonili i teroz chcymy wiedziec, cy przeprosiny przyjete".

O rany, jak dobrze :)
Widocznie moje niezadowolenie faktycznie dało im się we znaki. Jasne, ze przyjęłam przeprosiny, o czym upewniali się jeszcze kilka razy.

I mam nadzieje, że się nie dowiedzą, że jeszcze wczoraj byłam prawie gotowa przepraszac ich, byle tylko wzieli się do roboty.

A co do roboty - pokryte 40% jednej połaci dachu. W piątek skończą i zaczną drugą. W poniedziałek ma być koniec.

Chyba umrę ;)

Martka
30-05-2005, 07:53
Thanks to The Whispers...

...i ich wczorajszej wizycie, mogę pokazać aktualny stan mojego domku.

To widok ze świeżo usypanej drogi

http://foto.onet.pl/upload/41/40/_482310_n.jpg

A to widoczne jeszcze wczoraj łaty



http://foto.onet.pl/upload/31/97/_482309_n.jpg,

które mają zniknąć dziś.

Dziś panowie maja również zamontować wyłaz i okna dachowe

Martka
30-05-2005, 22:17
Facet, to choćbyś i 1000 razy powtarzał to się nie nauczy co to telefon i w jakich sytuacjach nalezy go użyć.

Zjawiłam się dziś, tradycyjnie późno. Pracowałam. W końcu trza sie rozliczyć z MS w tym tygodniu. Trza jakąs kasę więc zarobić.
Panowie siedza na dachu. Odpoczywają - nie ma sięco dziwić, upał.

Na pytanie" Jak tam" odpowiadaja oczywiście, że "doooobrze"
A na pytanie czy wszystko maja odpowiadaja "no tego broknie jakies 4 dachówki na bokach bo sum potłuczone i tokich blasek pod gąsiory tys broknie"
19.30 i ja mam znaleźc do jutra dachówki. Cztery, boczne, L15 czerwień naturalna. I blaszki.
Blaszki podnoc miały byćw marketach budowlanych. Wytłumaczli mi o co idzie, podobnie wygięta blaszkę dali do ręki i pojechałam pytać do Leroya :)
Pan w Leroyu pamiętał mnie od ostatniego razu kiedy to szukałam czegoś co ma 3,5 na 7, ale nie zdążył uciec. Cóż z tego, skoro zobaczywszy przygotowaną przez murarzy pomoc naukową usmiał się i powiedział, że kieeedyś to oni to mieli, a teraz to nie. no nic - jedziemy do OBI powtórzyć proces. Po drodze panowie dzwonią , ze jeśli jeszcze tych blaszek nie kupiłam to oni właśnie znaleźli w gąsiorach zapakowane.
Ufff, to tylko te dachówki.
A, zapomniałam napisac, że jutro mam dzień bezsamochodowy i nie mam pojęcia jakim cudem brakujące dachówki znajdą sie na działce nawet jeśli męczony przeze mnie Statek (bo oczywiście znów nie zważając na godzinę zadzwoniłam do niego) je zdobędzie.

Darowałam sobie wykład na temat zastosowań telefonu komórkowego i smętnie zwiesiwszy głowę czekam jutra.
Bo wyprowadzają się w środę rano.

Martka
31-05-2005, 21:43
Luśka z Whisperem byli dziś u mnie na działce.
Mnie nie było, nie mam auta ;(

Ale Luska przysłała zdjęcie z zamontowanym oknem dachowym. Oto ono:



http://foto.onet.pl/upload/37/60/_483521_n.jpg


Jutro ide do nowej pracy.

Martka
01-06-2005, 21:21
Bardzo dziękuję wszystkim za troskę o moje samopoczucie w robocie.
Dzień męczący, nerwowy i owocny.
Męczący w pracy. a nerwowy, cóż... Zabrakło 4 dachówek narożnych, tzn były potłuczone i reklamowałam, a tu do Statka przyjechały zamiast wypisanych na fakturze 4 lewych - 4 prawe.
Luska biedna, jako, ze ja w pracy, nowej ( nie wypada w pierwszym dniu zwalniać się, bo dachówki) pofatygowała się na moją budowę, żeby powiedziec panom, ze dachówki nie przyjadą.

Panowie już pojechali.
Nawet się z nimi nie widziałam - wrócą w piątek na chwilę, założyć dachówki, po które jadę ja. Mam peugeota 307. Złotego :x .
Smutno będzie bez nich trochę.

Spotkałam się z panem od pomp ciepła.
Dobre wrażenie wywarł na mnie. Sam się dopominał o kontakt, dopytywał, czy zrozumiałam, o co tam chodzi (tu musiałam troche skłamać) Mówi, że jak znajdę pompe tańszą niż jego, to on obniża cenę.
Rezolutnie więc zaproponowałam, że on niech obniży, a ja nie będę szukać ;)
Trzeba nad nim jeszcze popracować - na pewno będzie łatwiej niż nad ministrem finansów od akcyzy.

Martka
02-06-2005, 21:16
Pusto na mojej budowie. Jakaś taka dekadencja mnie ogarnęła jak dziś tam zajechałam. Nie ma przyczepy, nie ma marudy Zdzicha, nie ma Budrysa. Cicho, spokojnie, smutno trochę.
Bałaganu tez ciut zostało, ale będą jeszcze zbijac schodki prowizoryczne, co by goście mieli jak oglądac górę, to sprzątną.

Jutro wrócą ułożyć dachówki, które dziś przywiozłam. Niefajnie w końcu z tymi dachówkami. Pojechałam dziś zabrać te dobre, okazło się, że dobre oni mi dadzą, ale musze za nie najpierw zapłacić, a rozliczę się tam, gdzie kupiłam dach. Spanikowałam bo nie miałam grosza przy duszy, ale na szczęście sklep w Koniku Nowym miał terminal do kart.

Ja albo jestem przewrażliwiona i ostatnio ciut zbyt nerwowa, ale całą sprawa średnio mi sie podoba. Najpierw po zgłoszeniu, że dachówki sa potłuczone była mowa, że na reklamację jest 1 dzień od daty zakupu :evil: , a u mnie minęło już kilka. (o jednodniowym terminie na zgłoszenie reklamacji oczywiście nikt przy zakupie nie wspomniał)
Po moim krótkim proteście Statek wypisał papiery reklamacyjne i czekamy na dachówkę.
Miała przyjechac we wtorek - kierowca miał obsuwę, nie dojechała. W środę Luśka wyrażając chęć pomocy pojechała - przywieźli prawe zamiast lewych. Gdy w końcu stwierdziłam, ze sama je sobie przywiozę obawiając się, ze na kolejny transport z Konika będę znowu czekała - okazało się, że mimo, ze hurtownia popełniła błąd, mimo, że ja jadę taki kawał o nieludzkiej porze, żeby zdażyc przed pracą, musze sobie sama za dachówki zapłacic, a jak chcę odzyskac pieniądze, to mam jechac tam, gdzie kupowałam cały dach, bo nie jestem klientem w Koniku tylko w Warszawie.
To nie jest duża kwota, jakieś 78 PLN, ale hm... nie podoba mi się to i już.

Martka
02-06-2005, 21:18
Czy spod okna dachowego zawsze musi byćwypuszczona folia na dachówki? Średnio mi sięto podoba, ale śąsiedzi też tak mają...

Martka
05-06-2005, 19:43
Nosiłam sięz zamiarem opisania dzisiejszego grilla u Whisperów.
Uznałam jednak, ze sam Whisper zrobi to na pewno lepiej odpowiednio budując nastrój i emocje.
Ja natomiast dodam, iż zaraz po grillu na swojej działeczce i w moim Krzemyku miałam przyjemnośc gościć Jagnięta + psa, Maluszki + psa, Goomisię + Jacq no i Whisperów.
Bardzo mocno dziękuję za wizytę i oczywiście zapraszam ponownie.

Martka
06-06-2005, 19:24
Dziś przejechałam się na działkę, aby spotkać się z Panem Hudraulikiem.
Wiem, że założenie rur nie wymaga aż spotkania, ja jednak chciałam, aby pan ów wycenił mi ogrzewanie ścienne, jako, że podłogówka przy drewnie odpada.
Pisałam wcześniej do niego maila pytając, czy robił juz takie ogrzewanie. I tu historię nalezałoby podzielić na dwa wątki (pisze za siebie, myśli Pana Hydraulika tylko się domyślam)
Pan Hydraulik czytając mojego maila zapewne pomyślał : Co za dziwna kobieta, czy ona widziała kiedyś hydraulika, który ogrzewania ściennego nie robił? I czem prędzej przesłał mi maila, że zaprasza do biura z planami.
Otrzymawszy właśnie takiego maila myslę sobie ja: O kurcze, to musi być dobry fachowiec - tak od razu zaprasza, pewnie z 1000 takich ogrzewań zrobił.
Umówiliśmy się w rezultacie nie w biurze a na działce. Pan grzecznie zapytał co mam na myśli mówiąc pompa ciepła :-?, ja mu grzecznie zreferowałam, on oparł że wie już o co chodzi, po czym rozpoczeła się krótka rozmowa, podczas której pan odradzał mi ogrzewanie podłogowe jeśli chce drewno.
Wiem, ze nie podłogowe zwłaszcza jesli chcę grube dechy, przy cienkich by działało, ale prosze pana ja chcę zeby pan mi zrobił ścienne, a na dzis określił koszt.
Koszt, to normalnie - rzecze Pan - około 80 PLN za grzejnik.
Ale ja nie chcę grzejników
A co?
Ogrzewanie ścienne
?!
To to samo co na podłodze, tylko położone na ścianach w innych rurkach i gęściej.

Ot, taka sobie zabawne nieporozumienie :) - w każdym razie przejechałam sie do Baszkówki bezinteresownie:) Pan też. Pooddychał przynajmniej świeżym powietrzem :)

A teraz retrospekcja.
niestety na zadnym ze zdjęć nie ma łazienki. Są jednak inne atrakcje. A oto i one:

W niedzielę 29 maja, jak już Whisper pięknie pisał odbył się grill w Whisperówce. Zaraz po grillu grupa w składzie Whisperki, Nullowie i ja udała się do Baszkówki w celu przerzedzenia zasobów paraleśnych.
Nie niszczymy jednak zieleni. Dwie brzózki zostały wykopane szpadelkiem fiskars przez nieustraszonego Króla Wilczomlecza vel Prezesa vel Whispera:

http://foto.onet.pl/upload/43/51/_486613_n.jpg

Nie dajcie się zwieść - jego mina jest tylko pozornie natężona. Szpadelek Fiskars bowiem ułatwia pracę nawet wspomnianemu Królowi minimalizując wysiłek jaki musi włożyć w wykopanie brzózki i pozwalając go zaoszczędzic na wyższe cele.

Po wykopaniu nowa właścicielka brzózek i Król przenieśli je do samochodu Nulli. Faworyta Króla niosła za nim szpadelek. I gruz im rzucono pod nogi ;)

http://foto.onet.pl/upload/18/97/_486611_n.jpg

moi goście zwiedzili równiez domek, a mnie udało się ich uwiecznić w sypialni "niewiemjeszczeczyjej"

http://foto.onet.pl/upload/32/52/_486612_n.jpg

I na koniec widok mojego domku z początku drogi:

http://foto.onet.pl/upload/39/53/_486614_n.jpg

Martka
19-06-2005, 16:39
Ech...
U mnie to jak nic się nie dzieje to nic, a jak zaczyna się dziać, to człowiek nie wie o czym najpierw myśleć.
Ale do rzeczy.
Solidnie przestraszona przez naszego pana ministra finansów, postanowiłam zapomnieć o istnieniu oleju opałowego i gazu płynnego.
Niestety dzięki Gazowni Warszawskiej musze równiez zapomnieć o tym, że 200m ode mnie jest gaz ziemny
Pozostaje prąd, lub pompa ciepła, czyli tez prąd.
Wybrałam już dawno pompę ciepła, zdecydowałam się na firmę (EKONTECH, a co mi tam). Teraz ogrzewanie.
No ściene. O przygodach z panem fachwcem od "ogrzewania ściennego" pisałam jakieś dwa tygodnie temu.
W tzw miedzyczasie rozesłałam w świat wici dotyczące przygotowania wyceny takiego ogrzewania.
I cóż. Dziś pojawił się u mnie pan. Po krótkiej dyskusji zdecydowałam, że to właśnie on zrobi mi ogrzewanie i odkurzacz centralny.
Zapytałam o dogodny termin i chyba trochę ukręciłam sobie bicz na szyjkę.
Pan powiedział, że może uda mu się początek lipca, a jak nie to dopiero w sierpniu. Wtedy ja oznajmiłam, że jeśli sierpień, to nie mamy o czym rozmawiać, bo ja chcę już.
Pan "już" potratował bardzo dosłownie i najpewniej przyjedzie w czwartek. Więc elektryk musi być w piątek. Hydraulik w środę, a pan od tynków w sobotę.
Tyle tylko, ze oni jeszcze o tym nie wiedzą.

Martka
20-06-2005, 20:34
Zapowiadał się gorący tydzień.
Weim na pewno, że będa gorące dwa, bo jednak w tak krótkim czasie skoordynowanie 4 ekip graniczy z cudem.
Tym niemniej:
Pan Elektryk: w tym tygodniu na prawdę nie, pani Marto, ale w przyszłym zrobię wszystko, żeby się udało - my zawsze frontem do klienta.
Pan Hydraulik: pierwszy wolny termin mam 23 lipca...
To ja musze podziękować
Nie, wie pani to tak żal robotę odrzucać - dzis odrzucę jutro nie bede miał, a jak zrobie, to moze pani komus powie, że dobrze. Może spotkajmy się jutro na budowie u pani tozobaczymy co się da zrobić...
Miły ten pan. Tylko coś czuję, że przez moje tupanie ktoś inny może mieć 1-2 dniową obsuwę :)
Zostały mi jeszcze tynki do załatwienia na już.
No i stróż.
Skąd ja wezmę stróża - nikt na forum nie polecał :)

Martka
26-06-2005, 21:18
Bardzo mocno dziękuję wszystkim czytelnikom mojego dziennika za namiary na rozmaite ekipy i słowa otuchy.
Trochę sie działo u mnie w tym tygodniu, więc nie bardzo miałam czas odpisywac i kazdemu osobno dziękowac.

Mam więc rozłożone ogrzewanie ścienne. No prawie. Panowie jeszcze jutro będą kończyć. Ponieważ póki co jestem bardzo zadowolona z tempa pracy, kultury i ogólnie wykonania - chętnie ich polecę. Oczywiście po jutrzejszym dniu, kiedy to dokonam uroczystego odbioru instalacji.
Pan Hydraulik przyjedzie jutro około 9. Alarm zakładają w środę.
Jutro tez dowiem się może kto mi położy tynki i kiedy. I jutro tez mam spotkać sie z panem elektrykiem.

Martka
29-06-2005, 21:00
Zaniedbałam ostatnio pisanie.
W moim domku bowiem pracuję EKIPY. Ekipy owe wzajemnie sobie nie przeszkadzają, co bardzo mnie cieszy.
Póki co mam zakończoną hydraulike, ogrzewanie na ścianach, odkurzacz centralny i rozłożony alarm.
W piątek przyjedzie elektryk, a w poniedziałek pan od tynków.

Póki co znowu nie moge narzekac na żadną z ekip. Wręcz przeciwnie. Kulturka, wzajemna pomoc, doradztwo gratis ;).

Najbardziej przypadł mi do gustu pan hydraulik. Bardzo chcę go polecić, ale nie wiem, czy w dzienniku wolno, więc zainteresowanych proszę o kontakt na prv. Zresztą nazwisko pana Tomasza w samych superlatywach na forum się już przewijało. Póki co wykonał instalacje pod tynki i w sierpniu przyjedzie uruchomić mi H2O w domu.

Firmie, która zakładała mi ogrzewanie również nie mam nic do zarzucenia. Wprawdzie pan deklarował, że zrobią wszystko w dzień - półtora, ale jego ludzie musieli zostać na innej budowie. Efekt - robił sam, z jednym pracownikiem przez trzy dni, ale zrobił. Dostałam gratis taki czujniczek, który pozwoli mi uniknąć przebicia rur w ścianach.
Ta sama firma robiła mi odkurzacz centralny i oni również przyjada w sierpniu z jednostką centralną. Proponowałam im równiez hydraulikę, ale tu czas nie pozwalał i dlatego padło na pana Tomka.
Tu tez z czystym sumieniem mogę polecic - robią wszystko od elektryki przez hydraulikę po ogrzewanie i pompy ciepła. Da się targowac jeśli zamawia się więcej rzeczy ( np wstępna wycena hydrauliki w moim domu wynosiła 4400 i pan gotów był zejść do 2800, bo wymyśliłam, że drogo, i że mam ofertę na taką kwotę)

Pan od alarmu to zupełnie inna historia. Do zakupu alarmu przekonał mnie pan handlowiec z Solidu. Projekt alarmu również on wykonywał. To dobry przykład na to, że handlowiec jest od sprzedawania, a projektant od projektowania - wykonawca zauważył spore błędy (np brak jednej czujki, która teraz musi być gratis), które sam naprawił.

Generalnie wykonawcy wszelkich instalacji, z wyjątkiem hydraulika, mają tendencję do wstawiania Puszek, lub, jak to oni nazywają Puszeczek w miejsca, których ja nie akceptuję. Pan od ogrzewania musiał zamontowac rozdzielacze w Puszeczce 90/60/12 i beztrosko spytał gdzie bym ja chciała mieć. Parter poszedł gładko - jest zakamarek, ale poddasze? na środku? na ścianie? w mojej ładnej łazience??!!
Wykuł ostatecznie ścianę i wstawił tak, że będzie przynajmniej równo :)

Okropnie jestem padnięta :)

Martka
01-07-2005, 19:35
Tydzień budowlany się skończył.
Mam wszystkie instalacje wewnętrzne.
Dziś rano przyjechai elektrycy. Zgłaszając się do ich szefa, uzgadniając projekt i robotę wyrażałam wątpliwości, ze na pewno jednego dnia nie zrobią wszystkiego. Pan elektryk mnie uspokajał, że pani Marto, prosze sięnie martwić, moje chłopaki zrobią.
Zajechałam na bucowę o poranku. Cisza, ptaszki, zajączek, brak aparatu...
Aż tu nagle słyszę: jedzie samochód...
Latwo poznac, że samochód wjeżdża na moja namiastkę drogi, ponieważ jego dźwięk nagle staje sie wyjący, słychac, że jedzie na jedynce, od czasu do czasu słychać jak opona ześlizguje się z kamienia ;)
To nie był samochód. To były DWA samochody.
Wysypało się z nich z 10 chłopa w czerwonych spodniach na szelkach. Poinstruowałam ich co do lokalizacji prądu i wody i pojechałam do pracy.
W ciągu dnia pan dzwonił kilka razy upewniając się, że to co robi robi tak jak ja chcę, zgłosił brak gniazda pod odkurzacz centralny w projekcie i pytał czy ma być, spytał czemu nie chce oświetlenia na stryszku (a nie chcę? jasne że chcę) i wreszcie zadzwonił o 16.36, że skończą do 17.30.
O tej to godzinie przyjechałam na budowe, pan oprowadził mnie po wszystkich gniazdkach, gniazdeczkach, pokazał co i gdzie, spyał czy dobrze, pochwaliłam a on: to teraz przejdźmy do mniej przyjemnych rzeczy...
Włos zjeżył mi się na głowie...
Okazało się, że MS zostawił kawałek szalunku w salonie, o którym to ja pomyślałam, ze tynkarze zdejmą. Zdejmowali elektrycy i stał się pech.
Odpadł kawałek deseczki z gwoździkiem... Kawałek tak mały, ze prześlizgnął się przez szparkę w palecie zabezpieczającej rurki do centralnego. Spadł gwoździkiem do dołu... I mam dziurkę. Maluutką...
Nawet nie ma co winić elektryków, bo bardzo się starali niczego nie uszkodzić i przyznali się, że coś nie tak.
Zadzwoniłam do pana od centralnego - przyjedzie i naprawi - podobno to niedużo roboty.
Może przyjedzie jutro około 7 rano... Znów się nie wyśpię

Martka
05-07-2005, 11:04
Niecierpliwie czekałam wczoraj na tynkarzy.
Mieli przyjechać o 12. Koniecznie chciałam potwierdzić, że będą punktualnie i zadzwoniłam o 9.30.
Będziemy ale jutro :evil: .
Miałem dzwooonic do pani. No nic. Uzgodniliśmy, że przyjadą we wtorek o 9.00 i na tę też godzinę przesunęłam dostawę tynków (Olsenowi należą się podziękowania wielkie).
8.45 - Olsen na posterunku pod moim domem czeka aż przyjadą tynkarze.
8.45 - dzwonię do tynkarzy a oni... może będą za półtorej godziny.
Teraz jest prawie 12. Pół godziny temu właśnie wyjeżdżali z Pruszkowa.
Jeśli robiątak wolno jak jadą, to już się boję.

Zamówiłam okna.
Drewniane, w kolorze amorfozja (cokolwiek to znaczy), ze szprosami nakładkowymi i parapetami wewnętrznymi i drzwiami zewnętrznymi. W Stollarze z Oleska. Dostałam 15% rabatu na wejście i montaż gratis. I tak cena wyższa niż w kosztorysie, ale cieszę się.
Dziś o 18 przyjadą na pomiar, a zamontowane będą najpóźniej 11. sierpnia. Pożiwiom uwidim.
Praktycznie zdecydowana byłam jużna Urzędowskiego. Bardzo miła pani w salonie na Bartyckiej, rabaciki, szprosy, drzwi, parapety.
Beztrosko zapytałam kiedy będą montować a ona, że z drzwiami, to najwcześniej 10 tygodni.
Tym sposobem rozstałam się z firmą Urzędowski.

Teraz muszę ponownie podejść do tematu kuchni.

Martka
05-07-2005, 20:19
Tynkarze dojechali.
O godzinie 18 kończyli zabezpieczać otwory okienne, gruntować ściany i sufit, i kląć na grubośc tynku spowodowaną ogrzewaniem.

No, to skoro już mam kilku wielkich chłopaków na działce we dnie i w nocy, to mogę opisac oje perypetie ze stróżem.

Pierwotny mój pomysł polegał na wynajęciu firmy ochorniarskiej. Pan z Solidu miał mi przygotowac ofertę, ale jakoś chyba zapomniał. Nie dziwię mu się, bo przez ostatni tydzień negocjacji miał mnie serdecznie dosyć i gdy przy podpisywaniu umowy zadałam kolejne pytanie, jasno stwierdził, że jestem okropna. Więc pewnie mu ulżyło, że jego rola się skończyła. Tym niemniej od szefa powinien dostać podwyżkę za to, ze udało mu sie cokolwiek mi sprzedać. Długo nie mogłam się bowiem pogodzić z faktem, że we własnym domu muszę mieć alarm.
W końcu gdy powiedziałam, że choćby nie wiem jak się starał to ja nie będę zadowolonym klientem - uzgodniliśmy co i jak ma wyglądać.
Zdrowy rozsądek mówi mi, że to dobra inwestycja, ale cóż - serce krwawi, że trzeba wydać pieniążki na coś, co mi się nie podoba.

Ech, znów dygresje.
Ponieważ pan zapomniał - wzięłam sprawy w swoje ręce i poszukałam firm w internecie. Był to piątek, 24 czerwca, gdy już miałam na ścianach część rurek.
Zadzwoniłam do jednej z firm trudniących się ochroną fizyczną, mieszczącej się w Piasecznie. Oczywiście mogą kogoś u mnie postawić i biorą pełną odpowiedzialność jeśli coś zginie. Umówiliśmy się z panem na spotkanie w Wawie, poprosiłam o przygotowanie umowy itd.
Trzy kwadranse przed owym spotkaniem a odbywało się ono w godzinach wczesnorannych w niedzielę, 26 czerwca dzwoni pan i pyta czy nie mogę jednak do Piaseczna bo on nie może odpalić samochodu.
Cóż- nieszczęścia chodzą po ludziach - jedziemy do Piaseczna.
A w Piasecznie...
Przyjmuje mnie pan w krótkich gaciach i podkoszulku, a jego oddech wyraźnie wskazywał faktyczną przyczynę "nieodpalenia" samochodu. Pan ów pokazał mi koncesję i powiedział, ze stawia mi ludzi i że już do nich dzwonił.
Chwila...
A umowa?
Nooo, jak pani chce, możemy podpisać umowę, ale ja muszę ją przygotować.
Pani mi powie jak tam dojechać, spotkamy się na budowie, przywiozę człowieka, umowę i się dogadamy.
Jakoś mój instynkt samozachowawczy nie pozwolił wskazać mu drogi.
Poprosiłam o spotkanie w Piasecznie, podpisanie umowy i dopiero na działkę. Oczywiście wyraziłam również niezadowolenie z powodu jego kompletnego nieprzygotowania.
Wrażenie jakie wywarł na mnie ten człowiek było na tyle niekorzystne, że w połączeniu z moją podejrzliwą naturą kazało po godzinie zadzwonić, że rezygnuję z jego usług.
Przez cały poprzedni tydzień stróżował starszy pan, a ja codziennie zrywałam się o świcie i jechałam sprawdzić, czy żyje, czy nikt mu nie zrobił krzywdy i czy wszystko jest na miejscu.

Ale cóż – poranki na mojej działeczce po prostu boskie. Zabłąkany jelonek, prujące się (bo śpiewem tego nazwać nie można) ptaszki, piękne słońce i ciiisza.

Martka
08-07-2005, 21:26
Zostało im jeszcze korytarz, łazieneczka na dole i gabinet.
Może sie uporają do jutro.
Trochę klną na tynki Nidy - robota idzie zdecydowanie wolniej
Ale tynki sa równiutkie.
Ponieważ wydawały mi sie zbyt równe, zaczęłam sie zastanawiać.
Hm...
A gdzie ja do licha zapalę światło w tym salonie?
No i cóż...
Opukałam ściany w miejscach, gdzie jeszcze w środę widziałam kontakty i znalazłam 6 zatynkowanych w salonie i kuchni i trzy w gospodarczym.
Nie wiem jak jest u góry, bo rozmontowali moje ekstra schodki.
Jutro jade pilnować i szukac pozostałych :)

Martka
13-07-2005, 07:24
Tynkarze pojechali.
Znów na działce cicho i spokojnie.
Domek czeka na wylewki, więc dzis przyjedzie EIMUND, żeby ocenić ile i za ile.

Mam trochę fotek

To górna łazienka przed otynkowaniem

http://foto.onet.pl/upload/29/40/_504494_n.jpg

...i zliżenie na rurki od CO - wszyscy robią zakłady, czy to zadziała.
Nie ukrywam, ze tez zaczęłam sięlekko strachac, ale pan z Dom4You uspokoił mnie ciut. W sumie to i tak do niego będe miała pretensję jeśli będzie mi zimno...

http://foto.onet.pl/upload/11/13/_504490_n.jpg



tak wygląda łazienka po otynkowaniu:

http://foto.onet.pl/upload/11/19/_504491_n.jpg


a tak salon:

http://foto.onet.pl/upload/31/63/_504488_n.jpg

To z rzeczy przyjemnych.

Wczoraj zapadła w mojej głowie decyzja o napisaniu skargi na mojego "Doradce" kredytowego.
Oto część jego wpadek, o które nie robiłam rabanu, ale ostatnia doprowadziła mnie niemal do zawału.

1) Mocno sprzeciwiałam się angażowaniu moich rodziców w mój kredyt - nie chciałam, aby byli poręczycielami. W zamian proponowałam, ze ubezpieczę się od utraty źródła dochodu. Pan Łukasz jednak spotkawszy mojego tatę na ulicy, przedstawił się i zapytał, czy nie podpisałby mi kredytu. Poźniej kierując się odpowiedzia ojca (pozytywna rzecz jasna - mój tato uwielbia brać kredyty i je podpisywać komu popadnie), stwierdził, że bank nie wyraża zgody na inną formę poreczenia.

2) przed podpisaniem umowy zapomniał wspomniec, ze w dniu gdy ją podpiszę, powinnam mieć przy sobie 5 tys. na prowizje bankową

3) zapomnniał również dać mi oświadczenia o udzieleniu kredytu do sądu i kłócił się, że jest niepotrzebne i nikt tego nie wymaga.

4) 01.03 2005 o 7.30 rano zadzwonił do moich rodziców, ze nie może sie ze mną skontaktować, a do zapłacenia jest rata, którą on musi pobrac dziś. Tu nie wytrzymałam i powiedziałam mu, iż mam czas do 23.59 i troche pogroziłam palcem

5) Notorycznie nie przekazuje rzaczoznawcy mojego numeru telefonu, co oczywiście opóźnia kontakt i przyjazd i ocenę postępu.

6) No i wczoraj okazało sie, że udzielił mi błędnych informacji jeśli idzie o modyfikację kosztorysu:
Jego wersja brzmiała, że jeśli coś zmieniam, to pokazuję rzeczoznawcy faktury i jest ok
Wersja rzeczoznawcy - to wcale nie tak. Jeśli koszorys w jakimś punkcie przekraczam, to on i tak zalicza to, co jest w kosztorysie, a jeśli w ogóle zmieniam np system ogrzewania to musze to przedłożyć do banku i dac do zatwierdzenia.

Jak już kiedyś wspominałam, rzeczoznawca ten jest na prawde miłym i kompetentnym czlowiekiem i jakoś sprawe na tę transze wyprostował, jednak kosztorys muszę zmienić tak, żeby przy kolejnej nie było kłopotów.

Martka
13-07-2005, 19:32
Dziś był czas rozliczenia z tynkarzami.

Wyszło im 450 metrów tynków, więc, zanim zapłaciłam, pojechałam sprawdzić czy aby na pewno.
Zainwestowałam w miarę stalową i spędziłam upojne dwie godziny mierząc, mnożąc i dodając.
Pan szef brygady tynkowej w tym czasie czekał na mnie w Piasecznie i trochę było mi go szkoda.
Wynik moich pomiarów - 400m.
No to jedziemy do pana.
Spodziewałam się hałasu, kłótni, jakichś nieprzyjemności, narzekania, że tynki wyjątkowo grube, ze źle im się robiło ta nidą itd.
Poprosiłam grzecznie o ich wyliczenia.
Pan wprawdzie nie mial ich przy sobie, jednak zainteresował się moim zainteresowaniem.
Zadzwonił do chłopaków, którzy te tynki mierzyli i po kilkunastominutowej z nimi rozmowie i przegladaniu moich papierków i bazgrołów doszliśmy wspólnie do wniosku, że nie odliczyli powierzchni drzwi.
Powierzchnia drzwi została więc odliczona, nawet większą niż rzeczywiście wyszła.
Pan przeprosił, dał jeszcze ciut rabatu.
A ja mam bardzo ładne tynki, kwiatki od panów w miejscu, gdzie będzie wisiała lampa w salonie i 7 stówek w kieszeni.

W zeszłym roku ten sam szef robił tynki u sąsiada - wszystko zgadzało się co do centymetra, więc myślę, że to zwyczajny wypadek przy robocie.
I cieszę się, że nie kłóciłam się, tylko załatwiliśmy sprawę pokojowo.

Chce ktoś namiar na tego pana? :)

Martka
14-07-2005, 08:20
No to zrobiono mi awanturę.

Ja już wspomniałam zamówiłam okna w dniu 04.lipca.
Tego samego dnia wpłaciłam zaliczkę.
Firma, w której zamówiłam owe okna podobno otrzymała zaliczkę 06, ale wymierzyli okna 05.lipca.
W dniu mierzenia, podpisałam wymiar i usłyszałam, że następnego dnia zamówienie zostanie wysłane do Stollaru.
Do stollaru zadzwoniłam dziś o 8.13 i uzyskałam informacje, że zamówienie nr 45/2005 do nich jeszcze nie wpłynęło.
Trzeba również wspomnieć, że w samym Stollarze produkcja trwa 4-5 tygodni., więc do 11 sierpnia nie wyrobiliby sie w żaden sposób.
Usiłowałam się skontaktowac z firma, której nazwy nie wspomne, ale przed momentem dzwonił do mnie człowiek, u którego okna zamawiałam, że Stollar sie z nim kontaktował i jak ja śmiem go sprawdzać, że przez 10 lat nie zdarzyło mu się aby ktoś dzwonił do fabryki i pytał czy jest zamówienie, że umowę podpisałam z nim a nie ze Stollarem.
Wtedy poprosiłam o zwrot zaliczki, bo podpisze ją własnie ze stollarem - postraszył mnie sądem.
Termin to jest jego problem a nie mój i co ja sobie wyobrażam.
Jakoś nie mogło do niego dotrzec, że klient ma prawo kontrolować dostawcę, zwłaszcza, gdy topi spore pieniądze. Gdy o tym wspomniałam zjeżył się jeszcze bardziej i stwierdził, że on również sprawdzi sobie moje płatności. Powodzenia.

Nie wiem co mam z nim zrobić, ale do wieczora coś wymyślę.
Póki co chodzi mi po głowie, żeby zadzwonić jeszcze raz do Stollaru, zapytać o możliwość montażu bez udziału tego pana.
Albo poczekać na montaż i jesli będzie opóxniony zapłacić mniej.
I również wysłać go do sądu.

Moja budowa zaczęła się 05. kwietnia.
Dziś jest 14. lipca - dzień w którym od rozpoczęcia procesu adrenalina skoczyła mi najwyżej. I dzień, w którym pierwszy raz wykonawca okazał się, co tu ukrywać, chamem pierwsza klasa.

Obejrzę sobie wieczorem "ucz się Jasiu", kiedy to Kobuszewski zaczyna dyktowac "chamstwo w życiu"... :)

Martka
18-07-2005, 12:22
Transzowych kłopotów ciąg dalszy.

Tym razem jednak nie z winy pana "Doradcy". Trzeba zaznaczyc, ze biore kredyt w innym oddziale niz przeprowadzający kontrolę.

Zawsze wyglądało to tak, że szedł faks, a karta kontroli za nim pocztą.
Na podstawie faksu przygotowywano dokumenty i kolejną transze dla mnie.

Tym razem jednak ZAPOMNIELI :x przesłać faksem i WYDAJE :x im sie, że w piątek wysłali pocztą.

Mnie się natomiast WYDAJE, że mogę mieć przejściowe kłopoty z wypłacalnością.

Ech... :cry: :-?

Martka
19-07-2005, 12:39
Mam kasę - kto chce kawę i ciacha? ;)

Wczoraj na działkę zajechał mój szanowny rodzic wraz ze swym bratem.
Zadaniem obu panów jest wykopanie rowka pod ogrodzenie z dwóch stron i ustawienie słupków.
Kopać nie mogą - glina, na którą tak narzekałam wiosną stwardniała tak bardzo, że kilofem rabać trzeba.
Przyjedzie koparka.
Że tez ja garów wiosną nie polepiłam ;)

Tata i wujek spali dziś w moim domku bez okien.
Nikt ich nie napadł, ani nie wyniósł.

Martka
20-07-2005, 22:47
Płot mi pomalutku, ale "sie robi"
Ziemia, na której wilgoć narzekałam wiosną - teraz stała sie kamieniem po to, aby jesienią ponownie sie rozpaprać.
Wbicie łopaty w ten cud jest niemożliwe.
Kilof też ledwie dawał radę.
Zlitowałam się więc nad tatusiem i zadzwoniłam po koparkę.
Mam więc rowki, o grubości większej niż planowałam.
Zanosi się na szalowanie.
Ech...


No i dzis zrobiłam kolejne podejscie do projektu kuchni.
Posiedziałyśmy z panią ze dwie godzinki wymyślając rozwiazanie dla wiszących szafek i niestety problem rozwiazania miał pozostac nierozwiazywalny.
Poprosiłam więc o przejszie na drugą stronę, tam, gdzie będzie kuchnia i garnki.
Przeszłyśmy.
Tu trzeba wspomnieć, że szerokość komina, na którym miała stać kuchnia gazowa wynosi 1,4m.
Jakoś tak wyszło, ze projektowany ten fragment kuchni był 1,70.
Niby nic strasznego najwyżej wchodziłby ciut na ściankę taka niziutką oddzielająca salon od kuchni.
Ale wtedy okap wypadał niestymetrycznie.
I nagle dostrzegłam błysk w oczach pani projektantki. Uwaga....
(tu nalezy przypomniec, ze mam już tynki wewnetrzne)
Uwaga....
To pani sobie coś tu DOMURUJE tak żeby ten okap mógł być na środku.
Potem pokazała mi przykład co i gdzie powinnam domurowac.
I wtedy mi błysneło.
Że ja już wiem czemu ta kuchnia cały czas mi się nie podoba.
Przeciez ja od początku nie chciałam okapu tam, gdzie komin.
Pani potem przekonała mnie, że to będzie praktycznie, że oszczędzi dodatkowej pracy itd.
A ze u mnie wolne kanały wentylacyjne to przytaknęłam.
Tym sposobem własnie wróciłam do mojego pierwotnego pomysłu. przeniesienia całej kuchni na inną ścianę.
Projekt ma być na poniedziałek.

Martka
22-07-2005, 06:04
No i mam wylewki.
Pięęęękne.
Róóóóóóóówne.
Intryguje mnie tylko fakt, że przy otworze na drzwi balkonowe jest uskok.
Nie lubię uskoków.
Wie ktoś dlaczego?
Zapomniałam wczoraj spytać.

Mam też ustawione słupki pod płot :)
Lubię mój domek

Martka
25-07-2005, 17:49
W sumie nudno ciut.
Wylewki schną, lub, jak to Mieczu kiedyś napisał wiążą i niedługo zawiążą jakiś zwiazek.
Słupki na płot sterczą, ale żal mi było taty w domku bez okien więc zawiozłam go do domu i zaprosiłam po oknach.
Czekam na okna. Strasznie się to wszystko dłuży.
Więc przeglądam oferty dotyczące pomp ciepła.
Róóóóżne są - zdecydowałam, że nie będę kupowac od pana, od którego miałam kupić.
Od drugiego, od którego miałam kupić tez chyba nie kupię.
Strasznie dziwnie liczą zapotrzebowanie na ciepło w moim domku.
Pan 1 spojrzał w projekt i powiedział, że skoro wyliczenie zapotrzebowania w projekcie to 9.8 kW, to pompa musi być 12 kW.
Pan 2 stwierdził, ze skoro konkurencja mówi, ze 12 to faktycznie musi być 12.
Sąsiad za płotem ma 9kW i dom o połowę większy.
Mówi, że starcza i na ciepło i na wodę
Inna firma liczy 50W/metr powierzchni (dzięki Kroyena). To u mnie wychodzi jakies 6.5, co zgadzałoby się patrząc na sąsiada.
Mam więc pustkę w głowie.
To poszłam znów do sklepu z kuchniami. No doooobra, pochwalę się:

http://foto.onet.pl/upload/37/90/_509513_n.jpg

Wiem, że miała być murowana. Ale po przeniesieniu okapu i kuchenki tu gdzie są, wpakowanie murków zabrałoby całą jedną szafkę. A szkoda szafki.
Taka tez ładna.
Pozostaje tylko poszalec z kafelkami - to co widac, to wersja na porzeby projektu - i wybrać sprzęt i zdecydowac się ostatecznie na blat.
Jestem zadowolona nawet.
A myślałam, że tylko murki potrafią mnie zadowolić:)

Martka
26-07-2005, 20:12
Rany, jak ja nie lubię jak nic się nie dzieje.
Kompletnie nic.
Cisza.
Wylewki schną nadal.
Schną tak, że mogę po nich chodzić i zauważyć np zawylewkowany odpływ do kanalizacji w kuchni.
Poprawią w niedzielę.
Z tego nic się nie dziania złapałam dziś na działce poziomicę. I tak z nudów chciałam, żeby wyszło krzywo. Tzn zeby wylewki okazały się krzywe. Nie poziomica
Tak przyczepić się.
Jak krzywo, to zawołam, będą musieli poprawić i znów będzie się COŚ DZIAŁO.
Nic.
Poziom jak cholera.
Ani drgnie.
Znów dostałam kilka ofert na pompy. znów ceny zawrotne i znów nikt nie wspomina o 12 kW. Potrzebujęwięc pompy o maksymalnej mocy 7,5kW.
Tak w sumie teraz mysle, że jak już okna mi zamówią, to szybciutko będzie mozna kłaśc kafle.
A ja nie wybrałam.
Nawet nie wiem jak ta moja słynna duża łazienka ma wyglądac.
Kibelek trzeba kupić. Wannę. Umywalki.
A ja nic nie moge zrobić bo nie ma moich ładnych okien
Nuudno :(

Martka
27-07-2005, 19:44
Dziś odebrałam telefon w pracy.
Już ostatni, bo w sumie za 5 minut kończę...
I do jasnej Anielki tkwiłam tak przez 1,5 godziny tłumacząc, pytając, zapewniając, prosząc, grożąc, prawie płacząc.
Ten jeden telefon sprawił, że zamiast ogladać koszmarni drogie płytki na Bartyckiej ogladałam jeszcze koszmarniej drogie w TWW OPEX.

Oglądałam tez cudne deski na podłogi.
Prześliczne
Przedrogie.
Nie moje.

Przeraziło mnie moje ograniczenie. Komplente nudziarstwo. Podoba mi się wszystko, co beżowo - brązowe, albo drewniane.
Jak płytki sa w innych kolorach to już nie mają jakichś ładnych eleganckich wykończeń tylko trzeba wszystko współczesnie.
A ja nie jestem nowoczesna
Nic a nic.
W sobotę poszukam inspiracji gdzieś indziej.

Martka
28-07-2005, 10:44
Właśnie zadzwoniła ekipia od tynków zewnetrznych i wykończenia poddasza.
Chcą robić g-k na dwa dni przed planowanym montażem okien, żeby za ocieplenie budynku i tynki zewnętrzne zabrać się zaraz po oknach.
Można tak?
Nic się nie stanie?
Kurcze - bardzo chciałabym żeby sobie weszli i popracowali.
Ale jak się coś skopie przez te przeciągi lub deszcz?

Martka
28-07-2005, 20:49
No dobrze...
Pożyczyłam od ppp.j zabużańską ekipe od wykończeń.
Póki co mają ocieplić, zrobić tynki zewnętrzne i g-k. Jak się spisza dobrze, to znajdziemy im dalszą pracę.
Ceny. No właśnie. Za montaż g-k od a do z ze szpachlowaniem włącznie - 18 PLN. Po targu, bo chcieli 20.
Ocieplenie i tynki zewnętrzne - 22 PLN/ metr do kwadratu. Chyba nieźle?
Nadal nie mam ekipy, która zrobiłaby strop drewniany. Taki sliczny z dechami na wierzchu i schodki drewniane.

Dzis ostatecznie dobrałam sprzęt do kuchni, odwróciłyśmy zlew i zmieniłyśmy okap, płyte gazową i piekarnik. W poniedziałek "upewniejący" pomiar w domku i zamawiamy.
Sama postanowiłam kupić baterię i uchwyty do szafek. Jakoś salonowe mi nie przypadły do gustu.
Na sobotę planuje turnee po sklepach z płytkami :)

No i fotki. Nie ma ich wiele, ale...
Otynkowany i wywylewkowany salon z bukietem kwaitków:

http://foto.onet.pl/upload/49/92/_510610_n.jpg

To kuchnia po wylewkach, a pod rurkami powinien być odpływ, bo MUSI SIĘ LAĆ

http://foto.onet.pl/upload/18/84/_510617_n.jpg

To komin, w którym murarze zostawili dziury. Zapomniałam spytac po co. I tak już zostało, a ja do dziś sie głowię. Obok tego komina początkowo miałam coś domurować, żeby kuchnia grała.

http://foto.onet.pl/upload/29/48/_510612_n.jpg


I jasny dowód na to, że poziom jest:

http://foto.onet.pl/upload/44/27/_510613_n.jpg


A to Draka. Znalazłam ją pod płotem rodziców. Mama miała nakarmić i wypuścić, ale psina uznała, ze mój brat będzie jej nowym panem. nie miał wiele tej kwestii do powiedzenia :) Ot, taka fotka na rozluźnienie - akurat się wywołała

http://foto.onet.pl/upload/15/82/_510611_n.jpg

No i ważna rzecz. Rozpoczęłam batalię o refinansowanie. Dziś byłam w BPH. Jutro umówiłam się z Whisperowym Kaczorem. Pan Kaczor okazał sie miec na imię Bartek. To zapamiętałam z rozmowy telefonicznej. Musze spytać Whispera o nazwisko, bo co... jutro wejdę i powiem że do Kaczora? Trochę głupio :)

Martka
02-08-2005, 12:30
Sobotnie przedpołudnie spędziłam na Bartyckiej chodząc i rozmyślając, że jak np teraz kupię tylko materac, a łóżko kiedy indziej, to będe mogła kupić dekorki do kuchni po okropnie wysokiej cenie i płytki kamienne też dosyć drogie. Do kuchni oczywiście
A jakbym zrezygnowała z takiej szafy ładnej, to jeszcze można by zrobić łazienkę z płytkami w cenach jeszcze wyższych.
Ale za nic nie widze sposobu, żeby miec wszystko :)


Poniedziałek.
Nadal szukam kafelków. I desek na podłogę.
Odwiedziłam nawet Castoramę, żeby sprawdzić jakie dechy mają i po ile.
A tu proszę.
Moje koszmarnie drogie dekorki z Bartyckiej są w cenie dwukrotnie niższej... :)
Nie mogłam się oprzeć.
Nadal moja kieszeń cierpiała, bo nawet połowę tańsze nadal stanowiły spory wydatek, ale hm... mam już je i nieodwołanie takie zostaną :)

Martka
03-08-2005, 10:02
No to przyznam się, że odczuwam lekką satysfakcję, aczkolwiek nie wiem jak się to odbije na moich oknach.
Wczoraj zadzwoniłam do firmy X, gdzie zamawiałam okna i której właściciel mnie okrzyczał.
Ponieważ nie mogli odpowiedzieć na moje pytanie kiedy okna będą - pani zobowiązała się do telefonu dziś.
Zadzwoniła, nie powiem:
Iskowa (I) -Ech, pani Marto, mam dwie sprawy
(ja) -słucham
I: miała pani potwierdzić drzwi
(ja): potwierdziałam telefonicznie, ale ok,. potwierdzę pisemnie. A druga sprawa?
I: okna będą na 19
ja: ale termin była na 11
I: wiem
ja: i co?
I: nie wiem co powiedzieć
ja: no cóż - będą to państwo musieli jakoś zrekompensować. Zamówienie leżało u państwa na biurku 2 tygodnie zanim zdecydowaliście sięje przekazać
I: jest jeszcze jedna sprawa
ja: tak?
I: podana przez nas cena szprosów była zbyt niska i cena okien wzrosla o 3 tys.
ja: oj, ale to już nie mój kłopot. Byłam przy tym jak pani mąż liczył i taka cenę mi podał. Taką też wpisał na zamówieniu. Nic nie poradzę jeśli się pomylił.
I: może sobie pani sprawdzic w Stollarze, że jest wyższa, ja nie chcę pani oszukać
Ja: alez ja pani nie podejrzewam o oszustwo, jednak w Stollarze sprawdzać nie będę. Pani mąż pouczył mnie, że podpisywałam umowę z państwem i państwa mam słuchać. Taką wycenę otrzymałam od państwa a nie od Stollaru i jej będę sie trzymać.
I: .............. no to może w ramach tego spóźnienia...
Ja: dziękuję


Jeśli ktoś chciałby skorzystać z usług, lub uniknąć kontaktu - służe namiarami na priv.

Martka
04-08-2005, 20:31
Bankowa epopeja.

Wczoraj przesłałam mojemu "Doradcy" prośbę o opinię bankową, aby zrefinansowac siew innym banku (tym samym, co Whispery u tego samego pana K.)
Pan "Doradca" (cudzysłów jest celowy) poprosił o przyczyny decyzji o zmianie wierzyciela i wstępne warunki zaproponowane przez konkurencję.

Oczywiście warunki chciałam bardzo przesłac choćby po o, żeby zrobiło mu się łyso, tak z przyczynami hm... troche sie wahałam. Wszak w tym tygodniu już potraktowałam kogoś tak jak na to zasługiwał, więc nie chciałam miec drugiej marnej duszy na sumieniu.
Ale "Doradca" nalegał.
Na pytanie, czy moge wysłać mailem, odpowiedział, że i owszem, jednak on nie ma tutaj, to może na pana Marcina mail? (Pan Marcin, to mój pierwszy DORADCA, który na moje nieszczęście awansował i teraz jest szefem "Doradcy")
Upewniłam się ponownie, że mam tam wszystko wysłać.
Ograniczyłam do minimum listę przyczyn (tzn nie opisałam wszystkich wyskoków, a tylko ostatni o tym, że nie zostałam poinformowana o konieczności zmiany koszotorysu za każdym razem, gdy robie coś ponad, lub coś wyjdzie drożej). Z reszta myślę, że gdybym chciała opisac wszystko, to pewnie panu Marcinowi zapchałaby się skrzynka.
I cóż...
Odebrałam rozżalony telefon od "Doradcy", że on zupełnie nie rozumie dlaczego ja mam żal. Więc grzecznie mu wytłuaczyłam, że np o zmianie sposobu ogrzewania wiem od kilku miesięcy. Gdybym wiedziała, że trzeba kosztorys zmieniać i prosić bank o akceptację, to przecież już kilka miesięcy temu miałby go na biurku.
Ale pani Marto, ja nadal nie rozumiem, przeciez kosztorysy to rzecz elastyczna i zazwyczaj się je zmienia w trakcie i informuje nas o tym...
Ale panie Łukaszu, prosze sobie wyobrazic, że zazwyczaj kredytobiorcy uaktualniający kosztorys WIEDZĄ, że mają to zrobić. Mi tej informacji nikt nie udzielił

No i jeszcze chwila przepychanek.
Po godzinie drugi telefon.
Że postarają sie"zejść" z moich rodziców i obniżą marżę. Ale to chwilę potrwa. Tylko mam zostać u nich (tu mi serduszko zagrało - oszczedzam na prowizji nowego banku pana K i opłatach sądowych)
I że może chcę zwiększyc kwotę kredytu?
No przeciez napisałam, że chcę.

Uwaga....
To jeśli chce pani zwiększyć kwote, to najpierw musi pani wykorzystac cały kredyt zgodnie z zatwierdzonym kosztorysem.

No licho ciężkie mnie trafiło.
Kolejne pół godziny strawiłam tłumacząc mu, że nie jest możliwe zrealizowanie w całości założeń tego koszotrysu, ze jest zmiana ogrzewania, która pochłonie połowę transzy, którą teraz mam na koncie. Że pompa nie była uwzgledniona w koszorysie, więc nie zostanie uwzględniona w rozliczeniu transzy.

To on NIE WIE, co ja mam zrobić.

Więc doradziłam mu, żeby spytał, czy mogę zmienić koszotrys, wykorzystać całą kwotę, ale nie uwzględniać żadnych prac wykończeniowych i wtedy napisac o podwyższenie kwoty.
Pojął. Przynajmniej takie sprawiał wrażenie.

Za pół godzinki znowu telefon.
Że przygotowanie opinii kosztuje 50 PLN i czy mogą potrącic z konta.

No nic. Składam tez wniosek u pana Kaczora.
Bo nie wiem ile PKO BP będzie się zastanawiało...

Martka
04-08-2005, 21:05
Tylko nie pytajcie o ceny, please :x ...


http://www.ceramichegrazia.it/imgprod/prod-20-51_338.jpg

http://www.ceramichegrazia.it/imgprod/prod-2-22_171.jpg

http://www.ceramichegrazia.it/imgprod/prod-18-43_1621.jpg

Martka
05-08-2005, 19:52
Dziś króciutko.
Zadzwonił raniutko "Doradca" i rzecz, że mogę zmienic kosztorys, tylko musze mu szybko przysłac nowy
I jak zwykle zakończył "nie ma zadnego problemu pani Marto" :)

Martka
11-08-2005, 21:42
Nie wytrzymałam i pojechałam znow zobaczyc czy może cos sie na mojej działce zmienia.
Nic.
Oprócz koloru nieba - szybciutko znika szary a jego miejsce zajmuje granatowy. Granatowy pojawia się już o ponad 1,5 godziny szybciej niz przed dwoma miesiącami.
Dzięki Olsenowi, który przyjechał policzyć ile mi wełny potrzeba znowu mogę wejść na poddasze.
Pierwszy raz zobaczyłam wylewki poddaszowe.
Wymacałam właściwie.
I z wymacania wynika, że niestety u góry nie mam żadnego odpływu kanalizacyjnego. Ktoś będzie miał sporo pracy z odkuwaniem.
I na pewno nie będzie to mój hydraulik...
Poza tym wczoraj byłam zła, że panowie od g-k nie przyjechali obejrzec placu boju, tylko umówili się na cenę telefonicznie.
Dziś się cieszę.
Zmierzyliśmy bowiem odległości między krokwiami.
Nie ma chyba dwóch takich samych.
Bedą docinać wełnę.
Sporo docinać będą...


A okien nadal nie ma...

Martka
17-08-2005, 20:36
Wymiękłam...
Bo mam nową ekipę. Ekipa ociepla poddasze. I wie wszystko najlepiej. właściwie jeden wie wszystko najlepiej, a drugi od czasu do czasu wtrąca słówko.
Bo jest ich tylko dwóch.
I nie lubię tego co wie najlepiej. Znielubiłam go już w niedzielę.

A było to tak...
Ekipa nie przyjechała na wizję lokalną przed robota, ale umówilismy się na poniedziałek WIECZÓR, że przyjada, zainstalują się i powiedza jakiego materiału potrzebują.

W poniedziałek więc wyjechałam wcześnie od rodziców, bo wieczór to może być i szósta i ósma.
19.30 cisza.
Dzwonię
AAA bo my będziemy po 23.
Ale umawiał się pan na wieczór i mial mi powiedziec jakie materialy...
no tak ale to przyjedzie pani rano i pogadamy.
Rano jade do Bialegostoku i nie przyjade.
Aha. to przyjedzie pani o 23 i pogadamy.

No licho mnie wzieło. Zamówiłam wiec u Olsena to co uznałam za słuszne, powiedziałam, ze absolutnie po nocy nie bede jezdzic i czekac na nich i jak beda w Głosowie to niech dzwonią - wytłumacze jak dalej.
Pan widział na mapie "Glusków", który był 14 km od Grójca.
Prosze pana to jest GłOsków na trasie Piaseczno - Tarczyn i na pewno dalej niż 14 km od Grójca.
On ma mapę on wie.
Na pewno widzi Głosków?
Tak - głupi nie jest.
no dobrze.
22 - jesteśmy w tej miejscowości co pani mowila i stoimy pod barem
Tam nie ma baru - na pewno jestescie w Gloskowie?
Tak na pewno.
Wytłumaczyłam więc drogę do Baszkówki i poszłam spać.

24 - oni sie tu w ogóle pogubili, bo nie ma żadnego kościoła i nikt nie wie gdzie jest miejscowośc Błaszów. Więc cofnęli się do Grójca.

No do jasnej Anielki. Poprosze kierowcę do telefonu. Naychmiast.
Gdzie byli i przez jakie miejscowości jechali.

Oczywiście gdy dzwonili do mnie byli w Głuchowie koło Grójca i pytali o Błaszów, a nie o Baszkówkę.
I oczywiście wina jest wszystkich wokól, ale nie ich.

Wtorek.
Dzwonią o 8 i szukają mojego domu, bo jak sieokazało przespali sięw aucie na cudzym podwórku.
Wieczór - cały dzień przespali. Jeden w momencie jak przyjechałam nawet nie wstał z legowiska w aucie. Drugi nie do końca trzeźwy podjął ze mną dyskusję.
Wysłuchałam cierpliwie, przemyslałam rzecz dziś, wydałam polecenia i zabroniłam dyskutowania.

Zaistniała bowiem różnia zdań. W wielu miejscach.
1) "wypuszczenie" wełny poza mur.
Ja - wypuscić trochę na prosto, potem styropian ekipa ocieplająca podciągnie do samej góry
Oni - wysunać, zawinąć i wsunąć z powrotem nad murłatą.
Każdy taki wywijas, to około 70cm dodatkowych wełny
2)
Ja: Ocieplamy do kalenicy i potem strop nad poddaszem.
Oni - Po co do kalenicy jak tylko strop wystarczy
3) ja : wełna 18 miedzy krokwie i 5 miedzy stelaże
Oni - głupota - 15 w zupełności by wystarczyła, 18 to za dużo a ja jeszcze 5 chcę - zbytek
4) folia
ja - taka jaką dają wszyscy, zółta
oni - termoizolacyjna z pęcherzykami i aluminium, bo to nie przepuści pary i wełna nie skisnie, a pod moją folią skisnie, zgnije itd.

A dlaczego sa tacy mądrzy?
Bo ju 13 lat robiąw tym interesie i ostatnio robili u pani prokurator. I moga dać do niej telefon. to ona mi wytłumaczy jak sięrobi i jak wystarczy.

Nie mam siły...
Piszcie jeśli w którymś miejscu oni mają rację. Odszczekam wtedy wszystko...

Martka
18-08-2005, 13:57
Drrrryn Drrrryn...

-Słucham
-Dzień dobry, mówi Marta B. czy dodzwoniłam się do firmy X?
-Słucham
-chciałam spytać o której państwo przyjedziecie montowac mi jutro okna
-Jutro?
-no tak, miały być najpóźniej 19. sieprnia
-Faktycznie. Oddzwonie do pani za 10 minut

Dryyyn, dryyyn

-Słucham
- rozmawiam z pania Martą B?
-Słucham
-No nie mam dobrych wiadomości, nie zrobili jeszcze drzwi
- O, jakoś mnie to nie dziwi -kiedy więc mogę się spodziewać?
- Najpóźniej w środę.

I jakoś tak spodziewalam sie tego...

Ogłaszam konkurs na najbrzydszy wyraz jakim można okreslić firmę z Raszyna.
Ma nazwe od greckiej litery, która mówi, że jest się madrym. Tzn dwie sa takie litery, ale nie jest to akurat alfa tylko ta druga :)

Martka
18-08-2005, 20:37
Słońce już zaszło...
niebo zaczęło się zniżać, scieśniać
I coraz bardziej ku ziemii przybliżać

A ja, zadumana jak ów Tadzio Mickiewiczowy pojechałam w podobnej scenerii sprawdzić co też moja ekipa napracowała dzisiaj...
Mój dom jakoś dziwnie oświetlony z daleka sie wydawał.
Ladnie wyglądał, ale nie było to światło elektryczne.
Serce mi zabiło - wszak dopiero rozgladam się za ubezpieczycielem...

Dojeżdżam.
Cicho...
Przed domem pali się ognisko.
Dokładniej z 5 metrów do domu wznosi siędwumetrowy słup ognia w obok niego nie ma nikogo.
Wchodzę.
Na stryszku siedzi jeden.
Drugi kiwa się na poddaszu: pani wejzdzje na strych i odbdbdbiezżzże pracę.

I tu zaistniał u mnie stan najwyższej wściekłości. W stanie takim nie pamiętam kiedy ostatnio byłam.
Stan ów objawia się stoickim spokojem. Takimi igiełkami lodu gdzieś w środku. I gasna uczucia. Znika ciepło i współczucie. Przestają mnie interesowac żony w ciąży i płaczące dzieci. Mam w nosie 500 km do domu...
Ponad 200 tys kredytu na łbie. Z tego 150 zainwestowane. I to wszystko może w jednej chwili pójść z dymem przez dwóch pijanych durniów.

Nie odebrałam pracy. Po prostu odwróciłam sie i odjechałam po dopilnowaniu zgaszenia ognia.
Ale los "ekipy" jest przesądzony...

Martka
19-08-2005, 08:13
Pojechali...
Zapłaciłam za dotychczasowa pracę 400 PLN.
Nawet przepraszali.
Od poniedziałku przyjada inni.
Znów kilka dni nic się nie będzie działo.
Jest mi źle...

Martka
19-08-2005, 18:05
A to odpowiedź mojego brata na wczorajsze wydarzenia budowlane:

http://www.obrazki.jeja.pl/img/0024.jpg

Martka
19-08-2005, 21:08
I wybrałam płytki do łazienek.
Do obu łazienek.
Mam nadzieje dłużej sietym nie zajmowac, a jedynie pojeździć po sklepach i sprawdzić gdzie taniej.
No dobra. Trochę kłamałam. Zdecydowana jestem na 99.5% (zawsze dobrze zostawić jakiś wentyl bezpieczeństwa) na dużą łazienkę.
Wybrałam Cersanit Trawertino. Płytki i dekorki bardzo mi sie podobają. Wklejam opcję ciemniejsza, ale są również jasniutko kremowe i wykorzystam oba odcienie

http://www.cersanit.kielce.com.pl/cms_foto/17/traw_beig25x35.gif

Takie dekory:


http://www.cersanit.kielce.com.pl/cms_foto_mini/17/1traw_jade_beig_25x6_mini.gif

A tak wyglada aranżacja z drewnemk. Takiej nie będę miała, ale jest zrobiona własnie z tych jasniejszych płytek:

http://www.cersanit.com.pl/cms_foto/35/trawentino.jpg

No i mała łazienka. Byłam niemal zdecydowana na jesień Polcoloritu:

http://www.polcolorit.pl/oferta/lazienki/jesien/jesien_m.jpg,

ale w sklepie nieco zbyt długo przyglądałam się listwom wykończeniowym (nie chciałam dekorów, tylko listwy) i uznałam, ze sa nie z tej bajki - znacznie różnią się fakturą od płytek...

No to na tapete wróciła kolekcja Andy Tubądzina (fotka na www kłamie - płytki są oliwkowe)

http://katalog.tubadzin.pl/p-andy3.jpg

w połączeniu z takim kolorem:

http://katalog.tubadzin.pl/p-andy2.jpg

Jutro jade na ostateczną wycieczkę.

Martka
26-08-2005, 06:25
Dni mijaja zadziwiająco szybko.
Zwłaszcza, że jest juz piątek, a ja nadal nie mam okien.
Wzięłam w czwartek urkop i oczekiwałam na działce. O 8.30 przedzwoniłam z grzecznym pytaniem, o której przyjadą...
eee, yyyy - pani Marto, bo okna to są, ale parapety nie dojechały. I drzwi niezrobione. Przepraszam, ale ZAPOMNIAŁAM do pani zadzwonić...

I dzień urlopu zmarnowany. No, może nie do końca.
Kopiemy dziury do kolektora pompy ciapła. Tzn kopie koparkarz, a dziś nadzoruje mój tata. I bracia. Dwaj.
Pan mi przysłał koparkarza, który się uczy.
Wczoraj byłam bliska wyrzucenia go. Kopie dużą dziurę - to fakt. Ale żeby wyjmować piachu po kilka bruzd, to licho zaczęło mnie brać.
Bo tu pani twardo jakoś.
Przyjechał właściciel.
W trzy godziny zrobił więcej niż tamten w 8.
A ten co w 8 - ooo, teraz jakoś "miękciejsze"...
I dziś będzie zalany fundamencik pod ogrodzenie.
Jaguś - można zamawiać sztachetki :)

Martka
29-08-2005, 06:54
To był tydzień... :)

Mam nową dobrą ekipę od g-k. Poddasze prawie skończone. Pozostało szpachlowanie.
Są przyzwoici cenowo i hm... robią całą wykończeniówkę. 22 PLN za g-k, 23 ocieplenie i elewacja zewnętrzna, 25 kafelki w łazienkach.
Obrobią mi też kominek i dokonczą ogrodzenie rozpoczęte przez braciszków i tatę.
Załatwili mi też kogoś od schodów drewnianych. 17 stopni dębowych z tralkami i balustradami i z montażem podobno zamknie sie w 5,5 tys.
Trudno mi w to uwierzyć, zwłaszcza, że dostałam wycenę na schody sosnowe w cenie 7,5 tys. Faktem jest, że są to ceny warszawskie, a moi rodzice również zamknęli sięrok temu z dębowymi w pięciu kawałkach. no nic... Dzis ma przyjechać ten pan na wizję lokalną i obadamy
Nadal robimy kolektor - koparka ciągle się psuje.

I dziś mają ostatecznie przyjechać okna i drzwi... Chyba umrę ze szczęścia jeśli przyjadą.

No i najważniejsza rzecz:

W nocy, z soboty na niedzielę pierwszy raz spałam na budowie. Ekipa miała wolny weekend i pojechała do domu. Wskutek braku okien zostało w niezamkniętym domu mnóstwo materiałów. Trzeba było pilnować.
Towarzyszył mi mój kochany braciszek.
Zrobiliśmy ognisko, pojedliśmy kiełbaski, podlalismy murek pod płot i poszliśmy spać.
Krzysiek spał jak zając - wszystko słyszał i czuwał. Mnie mogliby wynieść razem ze wszystkim.
Potem raniutko herbatka w słoneczku. Cicho i cudnie.

Zadania dla ekip na dziś:
Poddaszowa - zwęża otwór na drzwi i kończy poddasze.
Okienna - montuje okna równo ze ścianą zewnętrzną.
Koparkowa - kopie dziurę na trzeci kolektor.

A ja kurcze siedzę za biurkiem i nie mogę tam być :evil: :cry: :x

Martka
29-08-2005, 21:21
Plany były rano.
Teraz czas ocenić stan ich realizacji:

1) Schodowa wizja lokalna - schody na ścianie narysowane, pomiar zdjęty, CENA POTWIERDZONA :o Własnie mi sieprzypomniało, że nie zapytałam o termin realizacji. Może jego długośc ma coswspólnego z niskością ceny?

2) Zwężenie otworu na drzwi - nie zrobione, ale będzie jutro. Dziś część ekipy miała wolne, a jej 1/4, czyli pan Marek został oddelegowany do spania u mnie i pilnowania dobytku

3)Ostatni kolektor : nie zrobiony -= pan koparkowy nie przyjechał, dzięki czemu jutro prosto z Białegostoku będę pędziła na działkę układac z nim rury. Po ciemku najprawdopodobniej :evil: Jeśli macie wolny wieczór i chcecie połazic sobie w dole 2,5 metra/24 metry na 1,5 metra głebokim - zapraszam, każda para
rąk sie przyda.

4) OKNA

Są. Od strony południowej wyglądają tak:

http://foto.onet.pl/upload/30/81/_524689_n.jpg

Niestety cała okienna radość została przyćmiona partackim wykonaniem drzwi zewnętrznych. Oto ich krzywizna:

http://foto.onet.pl/upload/21/77/_524688_n.jpg

Fotografia nie w pełni oddaje urok krzywych kasetonów i wystających listew. Obecnie na mojej działce jest jedyna okazja do popatrzenia jak nie powinny być wykonane drzwi zewnętrzne. Chetnych zapraszam. Wstęp wolny.
Odmówiłam odbioru. Reklamacja idzie od razu.
Pytanie kiedy ją rozpatrzą i czy w ogóle uwzględnią. Moja radośc z zakończenia współpracy z wiadomoa firmą okazała siewięc przedwczesna.
Chociaz musze przyznać, że pan montażysta był bardzo miły.

Martka
31-08-2005, 20:11
Jakoś nie mogę sobie przypomnieć: Czy Towarzystwo Pomocy Przedtranszowej zawiązało się, czy nie?

Ponad miesiąc martwiłam sie, że transza na koncie i nic się nie dzieje, okien nie ma, a tu raz raz i po pieniadzach. I trzeba następnych. A bank pracuje swoim spowolnionym rytmem.

Zadzwoniłam dziś ponownie w sprawie reklamacji drzwi. Ekspert miał byc na działce po drodze z Katowic. Długa coś ta droga, bo do 20 go nie było...

Prawie cały domek mam już oklejony styropianem. Teraz czekamy na następny styropian, bo ciut brakło.
Płyty na poddaszu rozłożone. Teraz tylko szpachlować.
Schody zamówione.
Parapety zewnetrzne wybrane.
Płytki do łazienek prawie też.
I tylko tu zaliczka, tu płatnośc, tu gotówka, tu przelew.
A bank...
Czeka sobie :x

Martka
01-09-2005, 19:54
Tak dziś mnie naszły rozważania, ze fachowcy to wszystko chca na "już" Tylko jakos ich samych moza sprowadzić "za kilka dni"...

Wszystko się tak spiętrza, a ja mam poukładane prace po kolei.
Ekip wykończeniowa już zostanie u mnie do mojego zamieszkania.
Nie wiedzą jeszcze, ze zostana krótko, bo ja sie musze wyprowadzić sta 30 września.
W domu zostały do zrobienia:
1) zaszpachlowanie płyt g-k
2) doprowadenie wody i odprowadzenie tego, co z niej zostaje, oraz podłączenie pompy ciepła - cały punkt dla hydraulika
3) PRĄD
4) kafelki w łazience i zamontowanie wszystkich gadżetów
4) podłogi drewaniane
5) schody
6) malowanie

Tymczasem panowie wykończeniowcy podzielili się na dwie grupy. dwóch pracuje u mnie (szybko nie da się ukryć), a dwóch gdzieś tam indziej

Musze im uświadomic, że wolałabym miec 4 na działce, żeby działali.

Do tego jeszcze teraz dostanę jkakieś groszaki, a potem dopiero. jak już wyczerpię ten kredyt dostanę pieniązki na wykończenie.
Pozostaje mocno zaciskac kciuki, żeby udało się zgrac terminy, bo co ja biedna zrobię w październiku pod chmurką? :o

Martka
02-09-2005, 19:20
Jak już wszyscy wiedzą i mieli okazje zobaczyć, zamontowano mi w poniedziałek krzywe drzwi.

Krzywizna ich jest wielka, więc złożyłam reklamację.
We Wtorek mieli dzwonić.
Nie zadzwonili.
W środe zadzwoniłam ja. Pan dyrektor handlowy Stollaru, bo nazwy tej firmy postanowiłam więcej nie pomijać, wyraził wątpliwość, ponieważ wydawał dobre drzwi. Taką informację uzyskałam u przedstawiciela Stollaru w Raszynie, który na mnie wrzeszczał (ta firma nazywa się OMEGA). Poprosiłam więc żonę pana właściciela o pozwolenie na kontakt ze Stollarem i wysłałam zdjęcie.
Pan dyrektor handlowy na zdjęciu krzywizny się nie dopatrzył :o , ale postanowił wysłać eksperta. Ekspert miał być w środę.
W środe eksperta nie było.
W czwartek nie było mnie.
I cóż...
Piątek. Ranek.
Odbieram telefon od szefa mojej wykończeniowej ekipy. Wczoraj zabrali skrzydło drzwi. ZABRALI i zostawili puste miejsce.
Ponieważ nie wiedziałam, czy mam się smiać czy rozpłakać, samowolnie przedłużyłam sobie pozwolenie na kontakt ze Stollarem i zapytałam grzecznie, czy gdybym w domu mieszkała, to też zostawiliby mnie bez drzwi.
Pan dyrektor również wpadł na pomysł, że to trochę niezręcznie i drzwi moje brzydkie są już w Warszawie i w okolicach południa będą u mnie, a oni wykonają nowe skrzydło i zamienią później.
15.30
Znów dzwoni pan Piotr, że drzwi nie ma...
Więc znów telefon do pana dyrektora. Dał telefon do kierowcy.
Dzwonię.
- Prosze pana, nie mam drzwi...
- Ale ja zawiozłem.
- O której?
- 14
- W takim razie gdzie pan zawiózł, skoro u mnie ich nie ma...
- No położyłem w namiocie
- W jakim namiocie?
- No tam stał namiot, to położyłem.
- Ja nie mam namiotu na działce
- No ale nie mogłem tafić to tam położyłem...

Namiot na szczęście okazał sie byc namiotem sasiada dwie działki dalej. W sumie dobrze, że nie zostawił w sąsiedniej wsi, ponieważ w momencie, gdy kazałam mu wracać i szukac drzwi, stwierdził, że on już wyjechał z Warszawy i będzie problem z powrotem...

Martka
04-09-2005, 19:34
Dziś poodkljałam tylko naklejki z szyb na oknach i ofotografowałam domek.
Odwiedziły mnie też Whisperki, a ja natychmiast wykorzsytałam okazję do rewizyty.
Już tak domowo robi się w naszych domach...

A oto fotograficzne podsumowanie minionego tygodnia:

Jeden z kolektorów do pompy ciepła:

http://foto.onet.pl/upload/30/91/_527029_n.jpg

Jeden z pokoi na poddaszu:

http://foto.onet.pl/upload/12/97/_527031_n.jpg


Ocieplony domek do podwórka:

http://foto.onet.pl/upload/44/42/_527030_n.jpg


Przygotowany fragment pod tynk mozaikowy

http://foto.onet.pl/upload/30/36/_527032_n.jpg


I księżycowy krajobraz na mojej działce. Sosenka sieledwo ostała. Teraz musze o nią dbać :)

http://foto.onet.pl/upload/15/28/_527035_n.jpg


A w nadchodzącym tygodniu:

1) Wizyta hydraulika w celu obejrzenia frontu robót (podłączenie H2O do domu i szambo)
2) Rozmowa z elektrykiem TymKtóryObiecuje
3) Zakupy do małej łazienki - płytki, umywalka, kibelek i brodzik
4) Ustalenie koloru tynku
5) Odbiór parapetów zewnętrznych
6) A panowie w liczbie już 4: zakończenie prac na poddaszu, rozpoczęcie klejenia płytek i przygotowanie domku do tynkowania z zewnątrz.


Proszę trzymać kciuki :)

Martka
04-09-2005, 20:27
Rozmawiałyśmy dziś z Luska na temat łazienek. Okazało sie, że obie planujemy płytki Kuba Tubadzina. To jakoś jedyne płytki, przy ogladaniu których mój mózg nie uruchamiał termogenezy drżeniowej. Termogeneza drżeniowa, to inaczej trzęsienie się z zimna.
Ponieważ jednak mój domek będzie raczej w stylu tradycyjnym, żeby nie rzec starym, zdecydowałam, że dobiorę inne dekory. Najlepiej o strukturze drewna.

Ale po kolei. Płytki są dostępne w trzech kolorach:

Ten będzie we wnęce prysznicowej. Od góry do dołu taki sam, bez zadnych dekorów.

http://katalog.tubadzin.pl/s-kuba1.jpg

Te dwa

http://katalog.tubadzin.pl/s-kuba2.jpghttp://katalog.tubadzin.pl/s-kuba3.jpg

położone będą na ścianach. Trzy ciemniejsze na dole, dwie jasniejsze u góry, a miedzy nimi taki dekor:

http://www.gayafores.es/upload/imagenes/_08X25-CEN-LUXOR.jpg

U góry z kolei wszystko wykańczał będzie ten:

http://www.gayafores.es/upload/imagenes/_04X25-CORNIS-LUXOR.jpg

Są takiej samej szerokości (25 cm, wysokie na 8 i 4 cm), ale skala na stronach internetowych jest inna.

Obudowa brodzika będzie łaczyła wszystkie trzy kolory:

http://katalog.tubadzin.pl/ms-kuba.jpg

Tyle podpowiedziała mi moja wyobraźnia. Mam nadzieje, że wszystko sie nie pogryzie.
Dekory wyglądają jak kawałki drewna, wiec chyba będzie to dosyć naturalne. W każdym razie jesli źle, to piszcie :)

Martka
05-09-2005, 13:30
TenKtóryObiecuje powiedział, że bedę miała prąd około 20 września !!!


TEGO roku

Martka
14-09-2005, 07:28
Milcze sobie, bo panowie spokojnie pracują. robota posuwa się do przodu.
Mam już wykafelkowaną jedną lazienkę.
Ocieplony dom i przygotowany prawie do położenia kolorku.
Mam zamówione paparepty zewnętrzne, które sie
oczywiście spóźniają.
Poddasze jest wykończone - tzn położone g-k, zaszpachlowane, przygotowane do malowania.

Epopeja z oknami się jeszcze nie skończyła - zleciłam panom montaż parapetów wewnętrznych. I co? i okazało się, że parapety nie są w paczkach po dwa 1,5 metrowe obok siebie, jak mniemałam naiwnie, tylko występuja w długościach 3 metrowych. A ja nie mam tak dużych okien...
Tłumaczenie fabryki "och wie pani, czasem ktoś coś źle przeczyta..."

Drzwi balkonowe zostały źle wymierzone i będe miała próg na taras - tu nie mogę winić fabryki a firmę OMEGA i Pana Wrzeszczka.

I do diabła ciężkiego - szanowny rzeczoznawca od mojego domku zgarnał tydzień temu pieniażki za wycenę i tylem go widziała - brak kontaktu i brak wyceny.

A kasy nie ma...

Martka
15-09-2005, 19:05
No to obiecane fotki.
Znów wieczór przyszedł za wcześnie i dlatego sa jakie są.

Łazienka - fugi będa w poniedziałek:

http://foto.onet.pl/upload/19/6/_531525_n.jpg

http://foto.onet.pl/upload/34/85/_531527_n.jpg

i dekorki - sorry za kolory w rzeczywistości sa bardziej intensywne

http://foto.onet.pl/upload/4/65/_531526_n.jpg


Tak wygląda domek po pierwszym przejechaniu styropianu czymś bardziej konkretnym:

http://foto.onet.pl/upload/9/34/_531528_n.jpg


A to, specjalnie dla mojej siostrzyczki - Draka na grzybobraniu :)

http://foto.onet.pl/upload/31/51/_531530_n.jpg

Martka
15-09-2005, 19:38
No, ale żeby to wszystko nie wyglądało tak ekstra optymistycznie - ciągle czekam na pieniażki. Bank ma czas...
I bierze mnie licho.
Bo w przyszłym tygodniu pan hydraulik znalazł specjalnie czas zeby podłączyć mi wode, pompe i szambo.

I trzeba kupić kibelek, kabinę i zapłacić wreszcie ekipie, bo w końcu ile moga jechac na lichych zaliczkach
Łącznie potrzebuję na przyszły tydzień koło 25 tys.

A bank?
Pani Marto... my mamy PROCEDURY :)

Martka
16-09-2005, 11:05
No to kolejne telefony do banków...

Pan z Raiffeisena nie miał czasu się zająć moja sprawą, a pan z PKO wyjechał na szkolenie nie przekazując nic nikomu i będzie w poniedziałek.


CHOLERA jasna. O!

Martka
16-09-2005, 19:43
No dobra...
Ku radości Whispera (bo Luśce sie to podoba) mam s..kopaną (uwaga, Maksiu nie pozwala się brzydko wyrażać. Ostatecznie zgodził się na cholerę w poprzednim poście, ale nie wolno przeginać. Więc niech bedzie skopaną do cholery ;) ) łazienkę.

W ciągu ostatniego tygodnia kilkakrotnie wałkowałam z panem temat fug. Kupiłam dużo jasnej na ściany i mało ciemnej na podłogi. Pan kilka razy pytał mnie o te fugi co gdzie i jak, a ja mu ciągle tłumaczyłam. A on się ciągle dziwił. Dziś wiem dlaczego. Oto efekty jego dzisiejszej pracy:

http://foto.onet.pl/upload/34/89/_531876_n.jpg

i

http://foto.onet.pl/upload/15/66/_531877_n.jpg

Jestem nawet w stanie zrozumieć brazowe fugi na ścianach, ale kompletnie nie wiem dlaczego w takim układzie wpakował jasne na brodzik i podłogę.
Przeciez to wygląda jak ... no właśnie.

Mój plan obejmuje więc wywalenie wszystkich fug i położenie ich od nowa.
Są jakieś urządzenia do tego?


PS na pewno kładł je wtedy, gdy chwaliłam moich glazurników koledze wyśmiewając siez jego odwrotnie położonych dekorów.
Kurcze (pozdrowienia dla Maksia )

Martka
17-09-2005, 20:13
Oj dziś dzień ułożył się zupełnie inaczej niż zaplanowałam.
Jak wiecie bowiem planowałam wydłubywanie skopanych fug...

Wcześniej jednak, jak to już Luśka pisała, umówiłyśmy sie w Baniosze o 11, ze będziemy ogladac kamienie - Luska miała wybrac a ja miałam popatrzec ile przepłaciłam zewnętrzne parapety i firmy z Pruszkowa, której tez nie polecam, bo terminów nie dotrzymują... Przepłaciłam 20 %

Zanim się jednak w Baniosze znalazłam wstałam o 8 rano, obmyslałam jakimi narzędziami będę dłubała te fugi, wypiłam kilka herbat, wykąpałam się no i hm... okazało się, że jest 10.15.
A tu jeszcze na pocztę i auto zatankowac.
Na poczcie postałam chwilę, odebrałam zaległe listy ( już nie podlegam pod całodobową tylko taką czynna do 20 więc wszystko odbieram w soboty) i ufajac optymistycznie wychylonemu wskaźnikowi paliwa ruszyłam na spotkanie z Luśką.
I kicha...
Jakieś 3 km za Piasecznem stoimy. Kiedyś już mi sie to zdarzyło i miałam na szczęście 5 litrowy kanisterek. Nie wiem czemu pusty, ale był.

Luśka wybawiła mnie z kłopotu wracając się z Baniochy. Zatankowałysmy jakies 4 litry, mozna poszalec.
Jedziemy.
Cztery trzaski usłyszałam, ale Luśki autko jedzie.
Za chwile jednak zmieniło zdanie.
Wesoło było.
Luska wykonała kilka nerwowych telefonów. Potem ja jeden. Po taksówkę. Bo troche bałam się o moje, stojace na poboczu na światłach awaryjnych auto. Ale szybko mi się przypomniało, że przeciez nikt go bez paliwa nie ukradnie 8)

Przy pomocy mrukliwego pana, podobnego troche do pana Japy z jakiegoś teleranka czy czegos tam, uruchomiłyśmy Cytrynkę Whisperów.
Pojechałyśmy kilka km i Cytrynka zdecydowała, ze jednak nie chce jechać.
Ale stałyśmy akurat tak, że auto trzeba było zepchnąć, a my dwie kobietki nie za silne, w tym jedna z bolącym nadgarstkiem. Potrzebowałyśmy silnego mężczyzny. Oto i on i ładowanie nr 2


http://foto.onet.pl/upload/35/13/_532076_n.jpg

Naładowany z lekka samochód zostawiłysmy pod moim biurem. Potem odwiozłam Luśkę do domku, kupiłam ościeznice do drzwi i pojechałam wydłubywac fugi. Co za upirdliwe zajęcie. Postanowiłam nie kontynuowac go. Wydłubywanie jest bardzo trudne i naraża moje nerwy na niepotrzebne napięcie.

BTW - oto płytki do mojej górnej łazienki - ściany nad nimi będa ciemnobrązowe:

http://foto.onet.pl/upload/45/23/_532069_n.jpg

Zła na brzydkie fugi podjechałam spotkac się z Whisperkami pod biurem i jeszcze ciut doładowac ich autko. Był już z nami Whisper, więc nie musiałysmy się bardzo wysilac - odwalił całą robotę z podłączeniem sam. Oto jak sobie radził:

http://foto.onet.pl/upload/32/33/_532070_n.jpg

http://foto.onet.pl/upload/5/36/_532072_n.jpg

http://foto.onet.pl/upload/28/72/_532073_n.jpg


A teraz siedzę sobie i szukam bezbolesnego sposobu usuwania położonych fug. PEPSI? :)

Martka
19-09-2005, 15:36
Bankowa epopeja c.d.

Rano telefon do mojego słynnego już na całe forum "Doradcy"

-No Pani Marto, mam niemiła wiadomośc, ze w czasie mojego szkolenia nie ruszyli nic w pani sprawie.
-No panie Łukaszu trudno żeby ruszyli, skoro pan im nic nie przekazał.
-Ale pani Marto, przecież to pani powinna zadzwonic i im o tym przypomnieć.
Cholera to już niestety za małe słowo.

Martka
20-09-2005, 08:33
Jak już wiecie, parapety firmy Stollar były o metr za długie.
Zostały przez wspomnianą firmę wymontowane i zabrane z obietnicą dostarczenia dobrych następnego dnia

Następny dzień minął w czwartek.

Kolejny minał w piątek i jeszcze jeden w poniedziałek...

Dziś jest wtorek.

- Gdzie moje parapety - pytam pana ze Stollaru?
- Jak to gdzie? przecież miały jechać do pani w piątek.
- Który?
- Ten, co minął
- Ale ja ich nie mam
- Oddzwonię


- Pani Marto ręce mi opadły. Człowiek, który miał pani zamontować parapety, jechał do pani i spotkał montażystę z firmy OMEGA, który te parapety przejął. I powiedział że zamontuje.



Super, co ?:)

Martka
20-09-2005, 10:37
Wysłałam prezesowi Stollaru "wybrane fragmenty mojego dziennika"

Póki co - właśnie wyjechał ktoś z Olecka zabrac parapety Omedze i zamontować u mnie DZIŚ

Martka
23-09-2005, 20:09
Moje podciete skrzydełka podrygują czasem. Niestety tylko w sytuacjach kiedy:

a) rozmawiam z bankiem
b) zmagam się z "dobrze wykonaną praca"

ad.A Bank mój macierzysty, czyli PKO BP w osobie kompetentnego inaczej "Doradcy" zwleka z wypłaceniem reszty kredytu i decyzją o podwyższeniu jego kwoty. Ponieważ zabezpieczenie w postaci podpisu moich rodziców spędza mi sen z powiek, zaczęłam rozglądać sie za bankiem refinansujacym. Znalazłam, a "Doradcę" poprosiłam o wystawienie opinii. Było to 03 sierpnia. "Doradca" zląkł się bardzo i obiecał oprocentowanie niższe niż w banku alternatywnym i rezygnacje z dodatkowych zabezpieczeń.
Spodobało mi się to bardzo, bo nie straciłabym ulgi odsetkowej, nie wydałabym pieniędzy na wykreślenie i nowy wpis do hipoteki i zaoszczędziłabym na prowizji banku alternatywnego.
Nie składałam więc wniosku do banku alternatywnego, tylko spokojnie czekałam.
I to był błąd.
"Doradca" zaczął hasać i wręcz wyparł się wcześniej składanych obietnic. Nastąpiło to w momencie, gdy wystąpiłam o ostatnią transzę i podwyższenie kwoty.
Po długiej i dosyć gwałtownej wymianie zdań, poprosiłam kierownika, przeprosił, obiecał poprawę i rezygnacje z rodziców.
Dziś... pani Marto będziemy potrzebowali zaswiadczenia o zarobkach pani rodziców w celu weryfikacji ich zdolności kredytowej, bo zabezpieczenie będzie musiało zostać. Znów awantura i obietnice.
Czekam tez na decyzję z Raiffeisena. Też mają czas i święty spokój.

ad. B)
- parapety wewnętrzne - ponieważ pohałasowałam w Stollarze, że zrobili złe parapety, a ja mam teraz ludzi na działce, którym muszę zapłacić za poświęcony czas - w ramach rekompensaty obiecali mi montaż zreperowanych parapetów.
Skoro mówię, że mam ludzi do montażu to moim zdaniem oczywistym jest, że nie montuja mi parapetów na piankę tylko montują je na amen.
No oczywiste było tylko dla mnie - Stollar przyjechał, wypaprał pianka i tyle go widzieli.
- parapety zewnętrzne, czyli hit dzisiejszego dnia.
Zamawiałam w Pruszkowie w firmie GIEWONT dnia 02. września. Z czerwonego piaskowca. Obiecywany termin realizacji do dwóch tygodni.
Trzeba zaznaczyć, że w czasie realizacji zamówienia nie odebrałam zadnego telefonu od Giewontu, chyba, że oddzwaniali.
Ekipa mi sie złościła, bo nie mogli kończyć elewacji, a pan parapeciarz miał spokój - jutro, za dwa dni, niedługo, za dwie godziny, do wieczora itd. W rezultacie dojechały wczoraj, czyli po ponad 3 tygodniach. Dojechały, gdy wysłałam smsa, ze jeśli nie będzie ich na działce za godzinę to rezygnuję z zamówienia.
Ekipa ochoczo zamontowała te parapety, bo wreszcie moga kłaść drugą warstwę kleju.
Ja obejrzałam te cuda dziś.
I cóż - zamiast ciemnych, bordowych parapetów mam różowe. Zadzwoniłam do Giewontu i czyja to wina? moja oczywiście. Bo
1) oglądała pani nasiąknięte wodą - bzdura- ogladałam je w 30 stopniowym upale i pełnym słońcu
2) bo zamiast obejrzec czy pani chce, to kazała pani od razu przywieźc - kłamstwo numer 2 - spóźnienie o ponad tydzień, brak informacji tym, ze w ogóle mogę coś oglądać jechały przeciez już przycięte, a po trzecie do licha, przecież jeśli towar różni sieod zamawianego, to nalezy spytać, czy dalej jestem zainteresowana.
3) różnice w odcieniach sa dopuszczalne
Umówiliśmy się na wtorek.

A oto zamontowany cud, a na nim kawałek piaskowca w kolorze, który zamawiałam.


http://foto.onet.pl/upload/6/52/_534579_n.jpg

I co? może być aż taka różnica w kolorze?

Martka
27-09-2005, 16:19
No i przyjechał pan parapeciarz...
No i znowu podkreślił, że to wszystko jeśli nie moja, to na pewno nie jego wina...
No bo on nie musi sprawdzać, czy towar zgodny jest z zamówieniem. W końcu nei reklamowała pani nigdy swetra? samochodu? butów?

Ręcę mi opadły i przestało mnie interesować co ten pan zrobi - mają być ciemne...

Martka
02-10-2005, 15:50
To odcinek spacjalnie dla mpb1971, która dopomina się o "niusy".

Tych w zasadzie nie ma, ale:

1) Parapeciarz jak zniknął tak go nie ma - różowe są dalej.

2) Chłopaki skończyli małą łazienkę i zaczęli drugą. Zrobili też podbitkę i zagruntowali dom pod tynk. Teraz bedą kończyć dużą łazienkę i czekać aż hydraulik skończy prace na zwenątrz. Wtedy położą kolorek.

3) Przywieźli drzwi, o czym w ogóle nikt mnie nie poinformował.

4) Hydraulik ma wejść jutro. Będzie doprowadzał wode, podłączał pompę ciepła i montował szambo. Napisałam "ma wejść", bo to już jego trzeci termin a dwa poprzednie były odwoływane przeze mnie z powodu dobrego samopoczucia obu banków i mojego braku gotówki.

5) co do banków - bardzo proszę: Whisperowy Kaczor w pewnym momencie przestał odbierać ode mnie telefony. Gdy nagrałam mu ochrzan na pocztę łaskawie odebrał kolejny informując mnie, że w tym tygodniu na pewno decyzji nie będzie bo "są zarobieni". Przypominam, iż wniosek złożyłam 02. września.
PKO BP decyzję podjęło również po ponad miesiącu, ale "owarunkowało mi" wypłacenie transzy dowodem złożenia wniosku o wpis do hipoteki kwoty podwyższenia. Bo ja to chyba złodziej jestem. To nic, że wszystko dotychczas mieli terminowo i z nadpłatą. To nic, ze dokumenty ok, historia kredytowa w innych bankach również. Po prostu komuś przyszło do głowy wydanie decyzji warunkowej i reszta rozkłada ręce i każe mi rozumieć. Oczywiście ubezpieczenie do czasu wpisu muszę zapłacić tak czy siak. Ergo: mam się cieszyć, że decyzja jest, ale kasa może będzie koło piątku, bo dopiero w czwartek będe w stanie coś pozałatwiać w Warszawie. Zakładając, że to jedyny warunek, może jeszcze komuś jakiś się przypomni. Tak więc nadal nie wiem czy hydraulik zgodzi się przyjechać i ryzykować, że może pieniażków nie dostać od razu.


Aha. Mój właściciel wydłużył mi termin wyprowadzenia się do 13 października. Możecie pomalutku szukac mi lokalu zastępczego.

AAA i jeszcze TenKtóryObiecuje. Byłam u niego wczoraj. No i nagle zaczął ryzykowac uprawnieniami budowlanymi. W czerwcu jakoś i tym ryzyku nie myślał. Nie miałam siły na awanture, ale zbieram je.

Mój nastrój jest więc nadal minorowy. W końcu ile można przed ludźmi świecić oczami.

Następny odcinek będzie jak mi się poprawi. Do tego czasu pocichutku sobie poczytam inne dzienniki.

Martka
09-11-2005, 10:54
Jesteście kochani :)
Wasze czekanie jest wzruszające.
Ponieważ nie było mnie w biurze przez kilka dni - mam zachrzan, ale kilka fotek:

To kotłownia i odkurzacz. Wszystko już działa, jest problem ze studnią - czasem po prostu nie ma w niej wody. Trzeba wiercic głębinówkę

http://foto.onet.pl/upload/37/78/_550849_n.jpg

To szkielet kominka, który nie wygląda tak jak chciałam, ale tez nie wygląda tak, jak chciał ten, co go budował. Jest to wersja druga po rozbiórce i awanturze:

http://foto.onet.pl/upload/29/43/_550861_n.jpg


To łazienka na dole - funkcjonuje

http://foto.onet.pl/upload/30/96/_550859_n.jpg


To góra - wanna obudowania oczywiście tak jak chciał pan a nie ja

http://foto.onet.pl/upload/12/3/_550855_n.jpg


Tynki zewnętrzne - nie skończone

http://foto.onet.pl/upload/31/30/_550853_n.jpg


Płot:

http://foto.onet.pl/upload/44/92/_550862_n.jpg

Szybkie wrażenia:

Robota idzie jak krew z nosa. Nie mam czasu ich pilnować, to sobie odpoczywają.
Więcej napisże jutro, jak się oborbięz pracą.


PS. Powrót autokarem we mgle i w nocy do Warszawy nie jest za fajny.
Padam na nos :)[/img]

Martka
26-11-2005, 21:04
Znowu musze podziękowac wszystkim za troskę i dopytywanie się o mnie. Mam młynek, od którego uwolnię się dopiero około 10 grudnia. Praktycznie nie ma mnie w Warszawie, a jak jestem to prawie mieszkam w biurze

Niestety, czas się przyznać, że w wyniku niedopilnowania i zbytniego zaufania do mojego pana wykończeniowca mam spierniczoną (ona wygląda na sp...loną, ale Maksiu by mnie zbanował) podłogę.
A było to tak...
Moja wykończeniowa ekipa wprowadziła się do mnie wtedy, gdy wyrzuciłam poddaszowców - to ci, co ich zmienili. Czyli około 20 sierpnia.
Przez prawie 3 miesiące robili "prace wykończeniowe". Zaglądałam na budowę gdy było ciemnawo i kazałam korygować niedoróbki, które wydawały mi się ewidentne.
Robota wlokła się jak krew z nosa. Raz robiło czterech, raz trzech, czasem jeden...
Nie, nie chorowali - jak się później okazało robił w prawdzie u mnie jeden, ale reszta u mnie nocowała. Po prostu skakali na inne roboty, żeby nie płacić za stancję przedłużali u mnie, bo mieli darmowy dach nad głową. O tych praktykach dowiedziałam się w połowie października, więc we wrześniu, gdy podłogowy targ sie dobijal moja ekipa cieszyła sie jeszcze u mnei pełnym zaufaniem.

I w okolicach połowy wrzesnia pan szef ekipy powiedział, ze ma piekne dębowe deski. Że trochę lezały, ale trzeba je na wszelki wypadek dać na trzy tygodnie do suszarni. Super - nie musze biegać za podłogą... Zapłaciłam za drzewo, wyrobienie i suszenie. W połowie września.
Nie mogłam sie doprosić desek, bo cały czas były "jeszcze niedosuszone".
Odbylismy kilka gwałtownych rozmów, w końcu, gdy zagroziłam, że poprosze o zwrot pieniędzy i z drewna rezygnuję - pojawiły się. Niestety byłam w dniu pojawienia się chyba w Białymstoku lub Lublinie, ale wieczorem zajechałam do domku i hm... Świeżo połozone deski, a miedzy nimi szpary około 3mm. Wszelkie uwagi oczywiście zbyto "to się zaszpachluje i nie będzie widać. Nie chciałam szpachlowania. Kazałam klinować i kłaść porządnie.
Zapomniałam dodac, że moje ścienne ogrzewanie wraz z pompą ciepła spisują się dobrze ( http://www.dom4you.pl ) i w domku jest cieplutko...
Znów wyjechałam. Wracam. Podłoga połozona w 3/4. Szpary, które uprzednio miały 3 mm teraz dochodzą do 1 cm.
Sam szef zadzwonił po mnie, żebym przyjeżdzała bo: "Ja już k... nie wiem klej dziadowski pani kupiła, gruntu nie ma, wylewka mokra..."
Ponad pół godziny wykrzykiwania na temat jakości wszystkiego oprócz pracy i desek...
-- Wylewka mokra? Moja wylewka? na którą pan kładzie deski? Dlaczego Pan nie zmierzył?!
-- Gruntu nie ma? Dlaczego Pan nie powiedział?
-- Klej dziadowski? popytałam znajomych - używali go. nie jest z najwyższej półki, ale nie jest zły.
--Dlaczego podloga nie jest klinowana? dlaczego między ścianą, a deską jest 2 cm dziury? Też bym się przesunęła gdybym była deską!!!

Panu udało siej ednak zasiać na chwilę w mojej głowie watpliwość co do suchości wylewki. Chwila trwala dopóki nie przejechałam bosa stopa po tej podłodze. Łódki!!! Drewno schnie pod wpływem temperatury i robią się łódki. Jesli ono kiedykolwiek bylo w suszarni to ja jestem Cesarzowa Chińska.

Deski, klej struganie i suszenie kosztowało mnie łącznie 12 tys. Prawie trzymiesięczna pensja...

W międzyczasie gdy ja liczyłam straty, pan szef wmawiał mi, że to wylewka, jakiś wynajęty przez niego pan Mietek (na prawdę tak ma na imie) kończył montować schody...
Zbierałam się już do jechania do biua, gdy pan Piotr stawia mnie przed gościem i rzecze "zapłaci mu pani za te schody". Pomilczałam i poszłam nie płacąc.

Nie miałam ochoty z nimi rozmawiać, więc nie odebrałam telefonu wieczorem. Dostałam sms: "Sorry, ale nie skończe pani domu, bo ja do interesu dokładał nie bedę" :o :o :o

Czujecie? Gość mnie wpuścił w maliny warte 12 tysiecy i pisze, że dokłada do interesu. Oddzwoniłam rano z pytaniem kiedy dostanę klucze od domu - bo zwijając w pośpiechu manatki oczywiście je zabrał.
Dostanę w piątek, to porozmawiamy. Więc przygotowałam się do rozmowy. Napisałam wzór ugody na ile materiałów zniszczył, ile wziął za prace, której nie wykonał (zamontowanie kontatków i kominek) ile ja straciłam gdy porysowali mi okna, źle obudowali wannę, uszkodzili drzwi i rynny. Określiłam dogodne terminy spłat (miał miec czas do końca czerwca 2006) i czekam.
Nic. Telefon głuchy. Na smsy nie odpowiada. W końcu gdy wysłałam kolejnego z informacją, że zgłoszę sprawę do prokuratury o oszustwo, dostałam sms, że klucze mogę sobie odebrać w hurtowni w poniedziałek.

Niestety to nie koniec opowieści. Dziś zawołałam parkieciarzy, którzy mieli ocenic i dokończyć, ponieważ korytarz i mały pokoik pozostały z rozpoczętą podłogą...
Złapaliśmy się rano za głowę... Drewno przywiezione w poniedziałek, złozone na kupke w salonie prawie kapie!!! zrobiłam zdjęcia - wkleję jak wywołam.

Uzgodniliśmy z tymi panami, którzy właściwie postanowili odwrócić się i pójść, że ułozą to bez kleju, jak panele, byle jakoś wyglądało. Tak zrobili... Pewnie za jakies dwa dni i miedzy tymi deskami pojawią się szpary...

Jest mi niefajnie... nie odpuszczę temu panu kasy, więc czeka mnie długa droga sądowa. Podłoga musi polezec, bo teraz nie mam pieniędzy na nową... A żeby lezała trzeba ją przecyklinować i chociaz troche zabezpieczyć... Czyli koleje pieniązki, które beda wyrzucone.

Może wynajmę pierwszą stronę"wyborczej" ze zdjęciem tego pana i podpisem "OSZUST"? Ile taka "reklama" kosztuje?

Ale abstrahując od podłogi, dobrze mi w Baszkówce. Mieszkam jeszcze na kartonach, bo nie rozpakowałam przed cyklinowaniem. Mam już meble kuchenne, mam ciepło i nie mogę sie doczekać kiedy już pomaluję wreszcie i zawisna firanki...

A głównym punktem parapetówki będzie lekcja poglądowa "Jak podłoga wygladać nie powinna"

Martka
22-03-2006, 07:58
Poniżej kopia mojego postu z Wymiany doświadczeń. Krótkie podsumowanie zimy z pompą ciepła :)

Kwiecień 2005 - wizyta w domku kolegi. Ogrzewa pompą ciepła Ekontech. Płaci niskie rachunki za prąd. Pompa najtańsza na rynku. Wszystko super. Poleca.

Maj 2005 - czas przemyśleń - nie ma gazu na działce, minister straszy akcyzą na gaz płynny i olej. Grzać prądem i dołożyć rekuperator? Rachunki za prąd bedą i tak wysokie. No dobra. To pompa ciepła. Inwestujemy w ogrzewanie, dobrze ocieplamy dom i spłacając raty kredytu nie martwimy się czy starczy na rachunek za ogrzewanie - czy prądem czy gazem, czy czymś w płynie :)

Lipiec 2005 - wybieramy firmę. Ekontech polecony przez kolegę, sprawdzony, wspaniały, tani pobił konkurentów, aczkolwiek musze przyznać, że od początku byłam nastawiona na ten właśnie wybór i z perspektywy patrząc niekoniecznie dobrze słuchałam konkurencji.

Lipiec 2005 - pierwsze, ważne spotkanie z właścicielem, producentem i jednocześnie sprzedawcą pomp ciepła EKONTECH. Piękny opis jak i co wykonać. "Pani Marto, poszuka Pani hydraulika, ja mu wszystko wytłumaczę, on podłączy, przyjadę, sprawdzę czy wszystko działa. Mogę polecić mojego instalatora, ale raz, że jest bardzo zajęty, a dwa drogi. Weźmie Pani kogoś swojego, każdy najgłupszy nawet hydrulik, po obejrzeniu zdjęć i moim tłumaczeniu podłączy wszystko i będzie hulało.

Sierpień 2005 - wymiana telefonów hydraulik - Pan G z Ekontechu. Moja prośba, żeby oni miedzy sobą się umówili, przyjechali jednego dnia, podłączyli, sprawdzili, niech hula. Klika kontrolnych telefonów do Pana G. Tak Pani Marto, jesteśmy w stałym kontakcie z Panem Tomkiem, trzymam rękę na pulsie. 27 sierpnia podłączamy pompę. Bomba. 26 sierpnia dzwonię do pana Tomka - hydraulika. Ale Pani Marto, ja jutro nie mogę... On się ze mną nie umawiał, tylko wytłumaczył jak to zrobić. Dzwonię do Pana G. (na stronach Ekontechu jest jego pełne nazwisko, jak ktoś zainteresowany - zapraszam) z zamiarem mordu. Ot, wielki Pan Właściciel firmy Ekontech wymyślił sobie, że jak on przyjeżdża to wszyscy wokół, z hydraulikiem na czele, rzucają swoją pracę i spieszą podłączać pompy. No nic. Pan G. przyjechał, pomę zostawił, kasę skasował nie godząc się na zapłacenie drugiej, małej części po uruchomieniu, bo przecież sobie ufamy... Głupia ja.

Wrzesień 2005 - pompa podłączona. Pan Tomek po dwóch kontaktach z panem G. ochrzcił go mianem "Magika" i od tej pory tak go wszyscy nazywamy. Magik przyjechał na początku października, odpalił pompę, w której temperatura wychodząca była rzędu 46-48 stopni, czyli jak do kaloryferów a nie do ogrzewania niskotemperaturowego... Ma Pani zapowietrzony układ. Niech przyjedzie tamtem wykonawca i w ramach gwarancji go odpowietrzy. Pompa jest sprawna, podłącznie dobre

październik 2005 - luty 2006 - temperatura wychodząca z pompy nadal powyżej 40 stopni, ale już rzędu 41-42. Temperatura w domu - 15-18 stopni i nie chce być więcej. Pan Adam, od ściennego i pan Tomek hydraulik przyjeżdżali wielokrotnie, nie biorąc pieniędzy i odpowietrzali coś, w czym powietrza nie było, bo Magik w każdej rozmowie telefonicznej mówił, że "jest coś z układem" ( Układ, to coś co nie należy do pompy, więc on nie bierze odpowiedzialności za to co podłaczali inni a on tylko sprawdzał czy jest dobrze, do czego z resztą się zobowiązał). Oni nic nie znaleźli. Magik, mimo obietnic nie pojawiał się od października. Przyjadę pod koniec grudnia, przyjadę w styczniu, a w lutym usłyszałam, że "jest zima i nie jeżdżę"

Styczeń - Pan Adam o ściennego stracił cierpliwośc, podłączył okropnie hałaśliwa bardzo mocną pompe do układu i cóż - pompa ciepła nie była wówczas w stanie ogrzać wychodzącej wody do temperatury 35 stopni i do tej temperatury dochodziła 2 tygodnie. W domu 13 stopni.

Koniec stycznia - rachunek za prąd, wyrównujący od września - kilutysięczny (trzy zera!!!) - telefon do Magika - nie, no ewidentnie jest "coś z układem"

Luty - pompa przestała działać. Nie i koniec. Telefon do Magika - przyjade za dwa tygodnie, przysłałbym pani serwisanta, ale jest chory. Rachunek za prąd przy pompie działającej tydzień w lutym - 850 PLN. Za dwa tygodnie sms - mam grypę będę najwcześniej w poniedziałek. W domu 8 stopni.

Był wczoraj. Razem z nim zaprosiłam pana Adama od ściennego i rzeczoznawcę, który sprawdzi co Magik mówi i co "jest z układem".
Magik stwierdził, że źle chodzi dolne źródło, bo jest zawór zwrotny którego on nie zauważył i przeprasza, ale nie zwróci mi pieniedzy za prąd, bo on tylko sprawdzał, a nie podłączał.
Rzeczoznawca stwierdził, że:
Dolne źrodło jest problemem ale niewielkim
Sprężarka powinna mieć około 35 stopni w czasie pracy, a ma zero. - Magik odpiera zarzut argumentem, że zrobił 200 pomp i chodzą.
Coś się pieni w środku, nie pamiętam co: rzeczoznawca - to niedobrze, Magik: tak ma być.
Wg rzeczoznawcy w sprężarce jest zbyt mało gazu, ale Magik nie wozi gazu ze sobą, bo ustala parametry na stanowisku u siebie w produkcji a nie u klienta. Działa dobrze i koniec.

Podsumowując:
Zainwestowałam dużo pieniędzy w cały układ, który nie działa. Sprzedawca - producent przez całą zimę się nie pofatygował, bo... jest zima i jest coś z układem.
Nie otrzymałam faktury za pompę.
Przyjeżdżając nie miał ze sobą żadnych narzędzi, które mogłyby mi udowodnić, że pompa działa dobrze i jedynym problemem jest dolne źródło. Tego bym nie wiedziała gdyby rzeczoznawca nie uświadomił mi, co delikwent powinien mieć ze sobą przyjeżdżając na serwis.
Zalecił wymianę kolejnej pompki w układzie i ma podobno zacząć działać. Pojechał.
Wymienimy pompkę jutro.
Nadal 8 stopni w domu.

Martka
22-03-2006, 08:05
Przyszła wiosna....
No wiem, że aura jeszcze o tym nie wie, ale przyszła we mnie.
Po zimowej depresji, marznięciu, kłopotach z pompą, wysokich rachunkach za prąd, trudnościach w banku, zmianie pracy, chorowaniu - postanowiłam odżyć :)
Posprzątałam.
Powiesiłam firanki.
Obudziłam się w zeszłą sobotę. Wyszłam na dwór a tam, tuż przy granicy mojej działki nowy palik. Zaznaczony na pomarańczowo. Z napisem ZK.

Zaczęłam się martwić, że może płot źle stoi i sąsiedzi mają pretensję, że im zabrałam 0.5 metra działki. Ale nie przyszli, więc przesiedziałam weekend cichutko:)
Wczoraj wjeżdżam a przy wjeździe na moją drogę nieasfaltową leży 5 słupów. Takich, jakie mają sąsiedzi i z jakich biorą prąd.
Boję się cieszyć. Termin podłączenia prądu mam na listopad. Nie kładliby już słupów gdyby nie chcieli mnie podłączać. Ale jeśli chcą... Bez łapówki? Tak szybciej? Nasza elektrownia? Dla mnie to niewiarygodne, ale będę donosiła o rozwoju wydarzeń...

Martka
22-03-2006, 08:08
No tak - a dobre wychowanie? :)

Uprzejmie i bardzo dziękuję wszystkim, których głosy przyczyniły się do zdobycia przeze mnia nagrody w konkursie na najlepszy dziennik.
Wolałabym wygrać w innej kategorii niż "wiatr w oczy" ;), ale i tak bardzo się cieszę i dzięki :)

Martka
27-03-2006, 08:43
Ostatnie kilka dni przyniosło trochę zmian.
Zmiana pierwsza - nowa pompka do pompy ciepła. Zmiana pierwsza nie spowodowała zmian w całej pompie - dalej pozostawia wiele do życzenia.
Zmiana druga - Mam skrzynkę prądową na działce. Nie zrobiłam fotek, bo kliszę zużyłam na dwie inne zmiany, które wyglądają tak:

http://foto.onet.pl/upload/23/33/_589086_n.jpg

http://foto.onet.pl/upload/20/53/_589085_n.jpg

I obu zmianom trzeba szybko znaleźć domki. Charakterystyka ich znajduje się tu:

http://forum.muratordom.pl/viewtopic.php?t=67453


I szybka retrospekcja.
Oto deski podłogowe, których "suchość" odkryłam gdy pan uciekł:

http://foto.onet.pl/upload/14/12/_589104_n.jpg

A tak wygląda świt w Baszkówce:

http://foto.onet.pl/upload/1/12/_589105_n.jpg