PDA

Zobacz pełną wersję : EPN Edyty i piotra dziennik budowy



EPN
09-04-2005, 11:21
Hmmm, od czego by tu zacząć?? Może na początek trochę o nas – przyszłych inwestorach, o historii i o naszych planach. Jest tak: jestem ja – Piotr, jest moja druga, lepsza połowa – Edyta, jest kot, któremu jest wszystko jedno, a w lipcu 2005 będzie jeszcze ktoś.... :D
Mieszkamy na południowym krańcu Krakowa, nawet w ładnej okolicy w mieszkaniu na parterze na całych 36,7 m (co za przestrzeń!!!). Na razie oboje pracujemy i z tego powodu jest nieźle, a może być jeszcze lepiej. Przed przyjazdem do Krakowa mieszkałem w domu, a Edyta to dziecko bloku. Tyle o nas.

EPN
09-04-2005, 11:22
Teraz o historii niedawnej, czyli o historii naszego dotychczasowego mieszkadła. Był rok 1997, gdy zacząłem pracę będąc jednocześnie na 4 roku studiów. Mieszkaliśmy wtedy z grupą znajomych w wynajętym 100 – letnim domu na Woli Justowskiej nad samą Rudawą. Było fajnie, dopóki.... zresztą nieważne. Koniec końców na początku marca 1999 roku zacząłem szukać mieszkania do wynajęcia. W połowie lipca miałem mieć obronę pracy, a na koniec lipca tegoż roku mieliśmy się pobrać. Jak zobaczyłem ceny, warunki i sobie policzyłem to stwierdziłem, że nie będę wyrzucał kasy w błoto na wynajem, bo po 10 latach zapłacę za to mieszkanie w całości. Mieszkanie miało być już, natychmiast. Poprzez znajomą skontaktowałem się z właścicielem firmy developerskiej, a ten z kolei z właścicielką mieszkania które było budowane „na wynajem” i miało termin na lipiec. Piszę w cudzysłowie „na wynajem” bo ono nigdy nie miało być wynajmowane, tylko sprzedane w ratach. Właścicielka nie chciała się bawić w wynajem i zajmować się tym mieszkaniem. Zależało jej na skonsumowaniu ulgi budowlanej, a że była w 3 skali, to była niezła kasa do zaoszczędzenia. Problem z lokalem był taki, że ci kretyni z sejmu wymyślili sobie że mieszkania pod wynajem nie można sprzedać przed upływem 10 lat, bo inaczej trzeba oddać zwrócony podatek. Ale Polak potrafi :D trzeba było sporządzić akt notarialny zobowiązujący do sprzedaży po ustalonej cenie za 10 lat. Warunki takie: 30% przy podpisywaniu aktu, reszta rozłożona na 125 równych rat waloryzowanych miesięcznie o wskaźnik inflacji GUS. Takiego kredytu do dziś dnia się nie dostanie. No to ok. Wziąłem moją przyszłą wówczas połowę, pokazałem mieszkanie i dałem czas do dnia następnego na zastanowienie. Następnego dnia jest decyzja- jak się domyślacie- na tak. Jest koniec marca ’99, cała operacja zajęła miesiąc. Oczywiście nie miałem kasy na 30% mieszkania. Miałem na 20%. Na szczęście właścicielka była wyrozumiała i pozostałe 10% pozwoliła wpłacić po ślubie. W czerwcu podpisanie aktu notarialnego a 10 lipca już mieszkamy, 22 lipca bronię pracę a 31 nasz ślub. Ufff bardzo pracowity ten lipiec. Mieszkanie własnościowe, wydzielone z hipoteką, ma być wspólnota mieszkaniowa. Cudownie, żyć nie umierać. Tylko ten parter. Mieszkamy, mieszkamy, mieszkamy... i spłacamy.

EPN
09-04-2005, 11:22
Mijały lata, raz lepsze, raz gorsze, mieszka się nieźle, sąsiedzi niezbyt dokuczliwi. Wspólnota składa się z 24 mieszkań, z których duża część jest wynajmowana. Niektórzy właściciele, którzy akurat mieszkają, a nie wynajmują narzekają na hałasy, tupanie. U nas na razie spokój. Aż tu nagle w 2003 zmienił się najemca na górze. I się zaczęło tupanie, rzucanie petów na trawnik przed blok i takie tam różne. Wyszły na jaw błędy konstrukcyjne stropów, które działają jak bęben – brak izolacji akustycznej jak sądzę. Parę starć z sąsiadami z góry, którzy dostali ksywkę „słonie” .Jakoś poprzednich słychać nie było. Po starciu jakiś czas spokój a potem powoli znów się zaczyna. No to podwiesiłem kolumny pod sufit. Lubię muzykę - to sobie słucham. Ale przecież nie o to chodzi. W 2004 rodzi się koncepcja. Trzeba coś zmienić. Koncepcja baaardzo luźna. Dojrzewa. Mieszkanie w bloku? - Nie! już nie. Nienawidzę komuny. Edyta nie jest przekonana do domu – a może większe mieszkanie na poddaszu?? Nie!! Niemrawe poszukiwania działki – może ktoś słyszał? marazm, nie wiem czy dostaniemy kredyt.

EPN
09-04-2005, 11:23
W którąś niedzielę września 2004 pojechaliśmy sobie na spacer do Kalwarii Zebrzydowskiej. Po drodze widzieliśmy ładne tereny. Hmmm, ciekawe.
Okazało się, że z jednej z wsi po drodze do Kalwarii pochodzi dziadek przyszłej inwestorki. Mieszka tam jeszcze jakaś rodzina. No to pojechaliśmy w grudniu do tej rodziny. Popytaliśmy o działkę. Niewiele wiedzą. Ale idziemy na rekonesans z przedstawicielem rodziny-na-miejscu - Edkiem. No i znaleźliśmy coś, co wygląda nieźle. Działka jest częścią większej całości – trzeba by dzielić. Nie wiadomo czy będą chcieli sprzedać. Ale nic, idziemy do właścicielki zapytać, raptem 100 m. Zachodzimy, starsza kobieta trochę wystraszona, nie wie o co nam chodzi, w ogóle nic nie wie, nie zna się, zarobiona jest, aż Edek mówi pokazując na przyszłą inwestorkę, że to przecież Alojzkowa wnuczka.
–Ooo - odpowiada tamta – Tako młodo!!!
Rozmowa się trochę zmienia. Może by i sprzedała, może nie. Jak nie wiedziała tak nie wie, a w ogóle to musi porozmawiać z mężem. Staje na tym, że się zastanowią. Znać nie dadzą bo nie mają telefonu. Edek ma podjeść za jakiś czas i zapytać – on telefon ma.
Mija czas jakiś. Dzwonimy do Edka, który idzie i pyta. Jest większa chęć współpracy, ale i tak nic nie wiadomo. Na początku marca jedziemy tam i znów pytamy. Zaczyna się rozmowa o cenie, ale nie przynosi efektu bo mąż właścicielki jest w szpitalu.
25 marca jedziemy do gminy zobaczyć mapę będącą załącznikiem do planu zagospodarowania, na szczęście rzeczony plan jest. Plan wcześniej ściągnąłem z netu i sobie druknąłem. Robię zdjęcie mapie. W urzędzie bardzo mili ludzie. Pan, który pokazywał nam mapę jest bardzo chętny do współpracy, dużo nam wyjaśnia opowiada. Daje swoją wizytówkę. Jest geodetą, wiecie o co chodzi.
Działka jest rolno-budowlana, czyli jeden pas, przy drodze, jest na zabudowę, a dalej rolna. Gaz idzie przez działkę, słup z prądem obok, woda chyba koło 30-40m dalej, trzeba dokładnie sprawdzić. Kanalizacji brak i nie wiadomo kiedy będzie. Jedziemy na nie naszą działkę i robimy trochę zdjęć. Kiedyś zamieszczę.

Na początku kwietnia proszę Edka żeby jeszcze raz poszedł i zapytał. Idzie i pyta. Podobno jest decyzja na 100 % że sprzedadzą. Nie wiadomo jeszcze za ile, ale rekonesans cenowy wypada pomyślnie. Wygląda na to że stać nas będzie na kupno tej działki i papierologię do niej. I tylko na tyle.

EPN
23-04-2005, 20:59
Jeszcze nie mamy działki, ale - jeśli to będzie ta- rozglądamy się za projektem, wygląda na to, że będzie to coś podobnego do C94. Oczywiście ze zmianami. Otóż pod garażem chcemy piwnicę, która jest potrzebna po to, żeby można było w razie czego zmienić rodzaj paliwa z gazu na stałe. Trzeba gdzieś przechować. Ganeczku nie będzie, tylko taki nawis dachu jak z tyłu. Tego takiego wypustka z tyłu nie będzie, tylko prosta ściana. Projekt raczej będzie robiony na zamówienie, bo zmiany C94 + dostosowanie do działki to chyba wyjdzie na to samo. Ze względu na brak kanalizacji myślę o przydomowej oczyszczalni ścieków. Jako że działka jest długa – 80m będziemy musieli kupić dużo arów, żeby nie była wąska.

EPN
23-04-2005, 21:13
Dziś dowiedzieliśmy się że nici z tej działki. Owszem chcą sprzedać ale nie teraz. 14 kwietnia byliśmy i pytaliśmy kiedy będzie decyzja i za ile, właścicielka powiedziała że musi się jeszcze sama rozpytać w okolicy o ceny itp. Powiedzieliśmy że przyjedziemy dzisiaj. Przyjechaliśmy, a właścicielka sadziła akurat ziemniaki. Oczywiście nie miała czasu się zorientować. No to powiedziałem że rezygnujemy. Nie będziemy się tak bujać przez pięć lat. Zdobyłem numer tel. do Sołtysa, dałem ogłoszenie o kupnie działki na gratkę. Zobaczymy co będzie od poniedziałku zacznę szukać czegoś innego. Teraz idę do "Psychologa dyżurnego" się wyżalić na te hieny - pośredników. Bo jeszcze nie zacząłem z nimi rozmawiać a już zaleźli mi za skórę. To przez nich rosną ceny działek.

Komentarze do dziennika (http://murator.com.pl/forum/viewtopic.php?t=44581)