PDA

Zobacz pełną wersję : Odpowietrzenie starego c.o.



vhailor
26-11-2018, 08:27
W rodzinnym domu jest stara instalacja c.o. grawitacyjna. Grzejniki żeliwne, grube rury, na strychu naczynie przelewowe. Po wymianie kotła, grzejniki są trochę zapowietrzone. Wiem że można odpowietrzyć poprzez popuszczenie śruby lecz nie były te śruby ruszane xx lat więc nie chce ryzykować, jeszcze teraz w okresie grzewczym. Taki pomysł mam, jakby do naczynia przelewowego podłączyć węża, wypuścić go na zewnątrz domu. W kotłowni do kotła puścić powoli wodę i zostawić tak na np godzine, w ten sposób woda wypcha całe powietrze z instalacji. Dobrze myślę? Czy tak to nie działa?

Bertha
26-11-2018, 10:09
Rury sygnalizacyjnej z dna naczynia nie masz? Wodę możesz dopuszczać tylko po wygaszeniu pieca! Pomalutku, pobulgoce i ujdzie powietrze.
Nb. starzy fachowcy potrafili tak wykonać instalację aby odpowietrzanie było zbędne, to tylko kilka metrów rurki 3/8''. Instalację z przełomu lat 60/70 odpowietrzałem tylko raz - po wymianie pieca.

vhailor
26-11-2018, 10:19
Nie wiem czy o to chodzi ale jest rura z naczynia do kotłowni, z tym że leje się po strychu, chyba że za szybko wodę puszczam.. czyli dobrze myślę? Tylko pomalutku puścić wodę i tak z 2 godzin zostawić i wypcha całe lewe powietrze?

Bertha
27-11-2018, 01:07
Eeeh te fachowce. Stara szkoła robiła tak: pion gorący (po drodze odejścia) dochodzi do dna naczynia rozszerzalnego. Z naczynia nieco wyżej odchodziła do kotłowni rura sygnalizacyjna zakończona zaworem. Otwierasz na moment, leci woda czyli jest aż do poziomu naczynia rozszerzalnego. W domyśle - wolno rozpalać. Wyżej z boku naczynia (nie na szczycie) była rura przelewowa do kotłowni BEZ ZAWORU. Tędy przelewał sie wrzątek gdy piec podskakiwał; kilka razy widziałem. Czyli z kotłowni wychodziły cztery rury , bo jeszcze powrót. Na szczycie naczynia rozszerzalnego był pionowy króciec skierowany do góry na którym załozono 1/2 m węża - pionowo. To było odpowietrzenie naczynia. Jak nalałeś wody aż do przelewu, to podczas grzania ulewała sie do momentu osiągniecia maksymalnej temperatury powiedzmy 90* i potem był spokój na 2-4 miesiace. Gdy woda odparowała wystarczyło odkręcic na chwile dopuszczanie lub aż do momentu przelania. Tak funkcjonowało przez lat 48, palacze byli różni, fachowi wiecej lub mniej, parę razy się zagotowało a raz nawet pod nieobecność pękł termometr szklany. Pęknąć musiał, bo powietrze było zbyt uchylone, koksu dużo i temperatura podniosła się do 130 stopni. Poszumiało, pobulgotało i wygasło. Rano przyszedłem, woda w wiadrze pod przelewem. Acha, dopuściłem, rozpaliłem i piec służył jeszcze 15 lat. Potem drugi jeszcze 19 lat.

Wracając do ciebie. Pomijam średnicę rury przelewowej z naczynia do kotłowni (nie powinna byc mniejsza od gorącej piec-naczynie), gdy zbyt gwałtownie puścisz wodę to przelewa się przez odpowietrznik na górze naczynia czyli puszczaj powoli. Chyba że naczynie jest typu otwartego?? Takie wynalazki też widziałem - wanna na strychu. Zgroza! Może tam na górze naczynia jest jakiś króciec w górę, to załóż wąż pionowo do góry i wypuśc fajkę nad dach aby szło do rynny. Nie przez okienko strychowe bo możesz poparzyć kogos w razie zagotowania. Napuszczasz wody pomalutku aż po przelew, jeśli pobulgocze to dobrze, dopuszczasz dalej, jak przestanie bulgotać zakrecasz dopływ wody i rozpalasz w piecu. Pewnie jeszcze ujdzie powietrza i powinno pomóc. W razie jak nie pomoże bo rury nie maja wzniosu w kierunku pionu gorącego, to można delikatnie poluzować śrubunek gorący (górny ) przy kaloryferze. Ale to bardziej ryzykowne (uszczelka) niż odkręcanie śruby odpowietrznika. Taki odpowietrznik zawsze da sie zaczopować, najwyżej urwiesz śrubkę lub cały odpowietrznik. Przygotuj części zapasowe , miednicę , szmatę i widziałem artystów którzy to robia bez spuszczania wody i ochlapania całego pokoju :)

vhailor
03-12-2018, 10:59
Naczynie jest zamknięte Z fajką u góry. Puszczając wodę powoli, wylatywała właśnie ta fajką. Natomiast tą rurką powrotną do kotłowni wyleciało bardzo mało wody i tylko czasami. Wracając do fajki naczynia, podłączyłem węża i wypuściłem na zewnątrz. Dosłownie pluło wodą. W pewnym momencie zabulgotalo w grzejniku i przestała się wylewać woda. Po ok 15 min znów zaczęła wypływać. Może 30 min i przerwa, to samo. Zauważyłem że jak przestaje wylewać to naczynie zaciąga powietrze. W każdym bądź razie nie udało się odpowietrzyć.