PDA

Zobacz pełną wersję : Najśmieszniejsze teksty z dzienników budowy



inż. Mamoń
12-07-2005, 19:51
Czytam różne dzienniki i raz po raz skręcam się ze śmiechu. To co piszą dziennikopisarze naprawdę czasami zwala z nóg. Przyszedł mi do głowy pomysł stworzenia TOPLISTY najśmieszniejszych tekstów z dzienników budowy. Moimi faworytami są:

johnboro za tekst:

kupiłem 30 worków i zapakowałem na przyczepkę. Lanosik kopytkami mieszał.. ale dojechał

oraz RYDZU za:

Spaliła mi się "markowa" szlifierka firmy Toya. Skracałem drzwi do kotłowni i już miałem kończyć a tu nagle trrrach - sprzęt znacznie zwolnił, zaczął jednocześnie kopcić i świecić . Gdy wyłączyłem prąd czynna pozostała tylko funkcja kopcenia.

Gdy macie swoje ulubione teksty - zachęcam do wpisywania.

Olkalybowa
12-07-2005, 20:10
Mychalina napisała

Jakoś tak jest, że absolutnie wszystko, co mi się podoba kosztuje bajońskie kwoty. A małżonek trzyma kasę i marudzi coś o dyscyplinie budowlanej. Wdzięczę się do niego jak za czasów panieńskich i nic.
I piwko codziennie przyniosę i pomasuję zbolałe plecy i różne takie. I NIC.

brzuzens
13-07-2005, 12:01
A może być w TOPLIŚCIE cały dziennik? :) Mój typ to dziennik mieczotronixa, pamiętam że czytając nieźle się bawiłem. Poniżej niektóre teksty:


Robotnicy - fajni są - wesołe chłopy - aż szkoda że nie mogę z nimi dłużej w wykopie posiedzieć!
Żartuję z tym wykopem, ale chłopy naprawdę bardzo miłe. Jeden nazrywał dziś kwiatków cały bukiet - jakieś to ziółka na żołądek ponoć byly. No mówię wam, jacyś nie z tej bajki ci fachowcy. Nie klną, nie piją i jeszcze kwiatki zrywają.


Nikt by mi w tą historię wierzyć nie chciał, gdyby nie to skamieniałe smocze łajno co mi na podzamczu pozostało. Twarde to gówno smocze jak ta skała, co na niej miecz pod lasem pradziad wyszczerbił, więc chyba na nim zamek pobuduję – to mi żaden Tatarzyn miny nie wykopie i twierdzy licho czym nie weźmie.
to było o tym jak ławy fundamentowe pompą do betonu wylewałem i jak mnie mało co policja nie zhaltowała


Działka leży odłogiem. Ławy wiążą i wiążą. Niedługo zawiążą jakiś związek, może zawodowy...


albo jeszcze gorzej - wywrotka piasku za 350 zł. Boże, jak mnie ten piasek dobił! Wiślak - sortowany - jego psia maź - do murowania. Zamówiłem "jedną Tatrę" sortowanego. Czyli 10 m3. Miało to kosztować 350 zł, więc wyobrażałem sobie, że będą to jakieś ogromne ilości i jak facet to zrzuci to zasypie mi z pół działki i stworzy na niej rajską plażę. No więc przyjechał, zrzucił - a tu taka kupka piasku - w sumie niewielka. No fakt, że niby drobny i tego ten, ale żesz ty kurde - 350 zł. Jak się bawiłem w piaskownicy nigdy mi nawet do głowy nie przyszło, że się tarzam w takiej kasie!


No właśnie, znowu wziąłem się za pisanie, bo dziś się paliło... Obiecywałem, że jak nic się nie będzie działo to coś podpalę.


Wyjrzała też sąsiadka z góry, którą do tej pory znam tylko ze słyszenia, i choć to co słyszę, w żadne słowa się nie układa, to wydaje mi się, że dobrze znam jej temperament... gorący dość...


Żonka obsmażała po kawałeczku a to boczek, a to nóżkę, a ja zająłem się bezwstydnym kopaniem kanałów i budowaniem tam z piasku. Baaardzo mi było tego potrzeba!!! I wiecie co? Ten cholerny piasek, za który płacę w Warszawie jak za złoto wala się tam tonaaaami! Drobniutki, ślicznie przepłukany – istne cudo i jest go tyle, że jak ktoś capnie wywrotę, to raczej nikt się nie pokapuje.


Harce piaskowników z wywrotkami jakoś mnie już nie wzruszają. Patrzę obojętnie jak wywrotka przechylona na bok o 10 stopni podnosi swój wielki kosz i zastanawiam się tylko czy wszystko przewróci się na bok na blokhaus robotników i już tam zostanie, i czy będzie z tego dobry podjazd do garażu.


A ona na to - No widzisz! W pewne rzeczy nie da się uwierzyć i po prostu trzeba się będzie kiedyś do nich przyzwyczaić. – Czyli coś w stylu „błogosławieni ci, którzy nie widzieli, tylko się przyzwyczaili” .


Pewnie to dobór naturalny. Kurduple brylują w innych dziedzinach życia, a w blachodachach robią drągale.

Pozdrawiam
Brzuzens

mundzia
13-07-2005, 13:01
o bosz... ale sie usmialam :D :D :D :D
ja proszę redakcję, zeby załozyc kącik humarzasty w muratorze i opublikowac (za zgodą autoró) te cytaty :D :D :D SUPER!!!!
jeszcze, jeszcze, jeszcze !!

mieczotronix
13-07-2005, 13:08
o rany, ale się uśmiałem, to ja pisałem? naprawdę?

kroyena
13-07-2005, 13:28
Wygląda o Waleczny, że to ti (oczywiście 8) ). Oczywiście :P .

Aggi
13-07-2005, 14:55
To ja pozwole sobie zacytowac inz. Mamonia z komentarza do Funio-Misio-Chatka, mam nadzieje ze Funia nie bedzie miala nic przeciw:

Jedno brzuchate, drugie kulawe, a patrzajta jakie tempo mają

Funia
13-07-2005, 15:03
To ja pozwole sobie zacytowac inz. Mamonia z komentarza do Funio-Misio-Chatka, mam nadzieje ze Funia nie bedzie miala nic przeciw:

Jedno brzuchate, drugie kulawe, a patrzajta jakie tempo mają
:D :D :D :D
Ja mu za to Puchar przynałam.
Śmiałam się do łez.

RYDZU
14-07-2005, 07:39
Dziennik budowy Inż. Mamonia - najświeższy kwiatek:


Podobno wraz z wiekiem przychodzi mądrość życiowa.
Ponieważ do mnie jakoś nie trafia, pocieszam się, że jestem jeszcze na tę mądrość za młoda. :wink:


Pozdrawiam

mundzia
14-07-2005, 08:30
mnie rozbawił tez dzienik Geriona :D więc pozwolę sobie zacytować:

"No i żona znalazła ulicę Sanocką ;-( Masz babo placek. Tam to działki po minimum 1500m, a uzbrojeni to chyba tylko właściciele byli. W psa i ewentualne sztachety. Ale nazwa ulicy piękna. "

"No i już prawie kupiliśmy. W Swarzędzu. Żona co prawda pamięta głównie panią pośredniczkę z wymalowanymi tipsami i coś tam komentuje Ale ja tylko ją raz na oczy widziałem A potem to już rozmowy z szefem. A szef? Fiu, fiu. On być fołr jear w Kalifornia, on widzieć wszystko i być debeściak nad debeściaki. Jeździć szybka mercedes do Berlina codziennie i mieć fłancuski kominek, w którym i tak nie palić.... "

Muszę przyznać, chłopak ma talent :D :D :D

pozdrawiam :)

alfreda
14-07-2005, 20:19
Bbardzooo mi się te fragmęciki podobają !!!! Do druku i na widok publiczny drogą REDAKCYJĘ proszę!!!!

Ivonesca
15-07-2005, 14:38
gdyby głosować na cały dziennik to głosowałabym na yemiołkę, Ori_noko i miecza :-) trudno coś cytować bo śmieję się po każym kawałku :-)

_bogus_
15-07-2005, 15:42
Ivonesca - popieram. Szkoda tylko że yemiołka tak rzadko pisze.

rafałek
16-07-2005, 18:48
MARZEC (część mokra)
Tego dnia zobaczyłam, że do But-Hali rzucili gumiaczki. Wreszcie doczekałam się czegoś w moim rozmiarze! Pamiętając obraz 40-to latka na budowie Dworca Centralnego uznałam, że takowych potrzebuję aby uznać siebie za profesjonalnego budowniczego (kask sobie odpuściłam). Po pracy pojechaliśmy na budowę, bo jak wiadomo „pańskie oko...”. I tu okazało się, że kupienie gumiaczków było dowodem istnienia kobiecej intuicji, bowiem naszym oczom ukazała się...Wenecja!
Mój mąż, który gumiaczki (gumiaczyszka raczej - patrząc na rozmiar) miał już wcześniej, ale zostawione w blaszaku na działce, nie był w stanie do niego dotrzeć bez mojej pomocy. Nawet nie mógł otworzyć bramy! Dom bowiem wznosił się dumnie otoczony ze wszech stron wodą. Wylewała się ona nawet częściowo na ulicę, stąd trudności z otwarciem bramy.

Objawy wzrastającego poziomu wody były na działce już wcześniej i objawiały się występowaniem basenów w miejscu dołu wykopanego pod szambo i pod hydrofornię podziemną. Również sąsiad zaznał wodnych uroków wylewając w marcu fundamenty swojego domu, wprost w rowy pełne wody. Nasze fundamenty były kopane w porze wyjątkowo suchej i ciepłej jesieni, ale jak się właśnie przekonaliśmy, to była tylko anomalia pogodowa.


Deszcz pada więc transport na dachu odpada. Zaczynamy więc demontaż samochodu w celu zdjęcia kraty. Na początku bowiem wydaje się, że trzeba zdjąć tylko cztery śruby i sprawa załatwiona. Niestety solidna firma samochodowa zaopatrzyła kratę jeszcze w cztery blokady, których demontaż zajmuje nam kolejne pół godziny. Po załadunku desek okazuje się że inwestor ideowy nie ma gdzie usiąść. Niestety deski sięgają na skos przez cały samochód. Nie ma wyboru - mniejsza sztuka inwestorska zostaje załadowana na deski do bagażnika i ruszamy dalej.

Staram się nie wychylać ponad okno żeby nie budzić sensacji i pytań typu: „jeśli Pani siedzi w bagażniku, to gdzie siedzi pies...”? Na początku leży się w miarę wygodnie, po kilku zakrętach jednak okazuje się że w bagażniku, to rządzą deski. Zostaję przyciśnięta do boku samochodu i moja siła (perswazji) nie wystarcza aby przesunąć półki z powrotem na miejsce. Do Milanówka dojeżdżam upodobniona do kantówki – moje żebra mają pionowe bruzdy...

W celu odwiedzenia kilku miejsc które zaplanowaliśmy po drodze, muszę z właściwym sobie wdziękiem wysiąść z bagażnika. Nie jest łatwo zrobić to z godnością a dodatkowo tak, żeby nie wytrzeć sobą całego tylniego zderzaka. Potrzebowałabym w tym momencie czterech łap... Budzę też przy tym błysk zainteresowania w oczach ludzi którzy mają szczęście tą scenę zobaczyć. Za trzecim razem mam już jako-taką wprawę i do wyżej wymienionych zalet stylu wysiadania dochodzi szybkość i dyskrecja. Następna sprawność zdobyta, kto wie, może kiedyś mi się ona jeszcze przyda (jeśli trafi mi się przygoda typu „Ostatnie zdanie nieboszczyka” Chmielewskiej)? Na szczęście okazuje się że tartak jest otwarty do 15tej, więc zdążymy najpierw rozładować deski (i mnie) u stolarza.

Dwaj pomocnicy stolarza mają niezły ubaw widząc jak się teraz wozi żony. Mają nawet propozycje co do jej dalszej obróbki, na szczęście mój mąż się nie decyduje.


Zresztą cały dziennik jest suuuuper.
Yemiołka... Alicjanka... Co tu dużo pisać mi prostemu inwestorowi. Toż to klasyka tego forum... Nasz dom nie istniał jeszcze nawet w wyobraźni, a my śmialiśmy się z códzych przygód... Ech to były czasy, i VAT miał 7% i ulgi były i ceny niższe...

Martka
16-07-2005, 20:11
A ja stawiam na Willego - zawsze niecierpliwie czekam na następny odcinek :)



To ten moment, gdy serce ścina lód. Skurcz Przerażenia wykrzywia twarz

Dobrze że oddychałem z przyzwyczajenia

Jak się otrząsnąłem to za telefon. Niestety Pani Urzędnik nie odbiera telefonu. Taki ma styl.
Trudno, będę atakował skrzydłami.
Wydział Infrastruktury (2 podejścia, drugie trafione nowa Pani Urzędnik się poczuwa do dyskusji ) - a gdzie jest linia rozgraniczająca? -a która to? - a ma Pan mapkę bo ja nie mam ( - przypomne Pani z Infrastruktury!)
...10 minut poszukiwania linii na mojej mapce z jej telefonu.....
SUKCES - linia w granicy. Pani potwierdza że jak brama w granicy to ONI jako gmina nic do tego nie mają
ale
Pani SIĘ WYDAJE że to trzeba w Zarządzie Dróg Miejskich no bo droga miejska.

Wtret - mowa cały czas o tym kawałku pola koło mojego kawałka pola, które od lat jest projektem gminnej ulicy m.i. przechodząc przez pobliskie zamkniete osiedle.........

Głeboki oddech i dzwonię. Trzy podejścia i już ich mam. Czyli sekretariat Inżyniera Ruchu Dla Całej Stolicy (PIRDCS) - hoho nie byle co

Pani Sekretarka ;
- zapraszamy, wzór podania damy, prosimy 2mapki, pan Inzynier zaopiniuje....
- ale...czy ja na pewno MUSZĘ?
- to ja przełączę do Pana Inzyniera....

PAN Inzynier Ruchu Dla Całej Stolicy - i nawet taki ma głos właśnie: Władczy i Zarządczy.
- OCZYWIŚCIE ŻE TO KONIECZNE. JAK PAN SOBIE WYOBRAŻA. ŻE TAK SOBIE PAN BĘDZIE Z DZIAŁKI WYJEŻDŻAŁ?!?!?!?

......tak sobie wyobrażałem o ja naiwny

pokornie podziekowałem pytając o możliwy termin rozpatrzenia (jak już mapki zrobię). PIRDCS ocieplił głos dodając cos na kształt pocieszenia:
- NO WŁAŚNIE ROZPATRUJĘ POŁOWĘ LUTEGO...

...mamy koniec marca

Musiałem ochłonąć, wyjść na dwór, zaczerpnąć powietrza, walnąć kawę z colą. Pozbierałem zdziesiątkowane dywizje Pewności i Optymizmu.
Ostatni manewr. Atakuję centrum dowodzenia.
Centralne Biuro Architekta - to tam gdzie spłyną moje podania i błagania.

- Czy w PNB muszę dostarczyć tzw Opinię Komunikacyjną?
- Hmmm...... (Pan Urzędnik zamyśla się)
- Hmmm.....(Nadal się zamyśla)
- /#0 (Zasłania słuchawkę) na szczęście niedokładnie i słyszę jego Ogólne Pytanie do Kolegów Urzędników - CZY MY POTRZEBUJEMY OPINIE KOMUNIKACYJNĄ DO PNB???

- chyba nie
- raczej nie
- bez usług nie
HURRA. NIE MAM USŁUG W DOMU
Tylko ja i Rodzina. Totalnie Prywatnie.

agniesia
16-07-2005, 22:35
Dwaj pomocnicy stolarza mają niezły ubaw widząc jak się teraz wozi żony. Mają nawet propozycje co do jej dalszej obróbki, na szczęście mój mąż się nie decyduje.

zacheciliscie mnie do czytania, musze wygospodarowac duzo czasu :wink:

geguś
16-07-2005, 22:38
Witam :)

Okazało się, że ekipa od ław to nie ta sama co od fundamentów, więc na drugi dzień na mojej działce zawrzało, przyjechało 3 panów murarzy, juz na sam widok widać, że to murarze z prawdziwego zdarzenia (fioletowe noski i 3 zgrzewki piwka) :lol:



Nie dyskutowałam już na ten temat, bo każdy ma swoje sposoby na cięcie cegieł nie ździwię się jak inny powie, że wali w cegły z bańki i też jest super.
:lol: :lol: :lol:

Ivonesca
18-07-2005, 14:51
Ivonesca - popieram. Szkoda tylko że yemiołka tak rzadko pisze.
ano szkoda :-(....trza ją trochę zmobilizować...idę odkopać komentarze do jej dziennika ;-)

i_ska
23-07-2005, 13:16
99. Ale dałem czadu czyli moje palenie w kociołku

Co tam na placu boju? Ano zmiany Panie zmiany. Mamy w zasadzie skończoną łazienkę, w zasadzie bo zabrakło 4 płytek. Coś tam się zmieniło, coś przesunęło i majster patrząc swymi błękitnymi oczętami z niewyraźnym uśmiecham powiedział: "brakuje czterech...". W końcu go nie zabiję. Sam jak go zagadywałem to zbił jeden kafel (trzeba było nie gadać...) o innych nie wiem. Za to obudowa wanny wyszła mu pięknie (bo mamy wannę z RAVAKA: http://www.ravak.pl/?page=rosa). W WC z kaflami wyszło podobnie - zabrakło kilka ciemnych, kilka jasnych (półki) i 2 listwy. Te były dostępne od ręki więc majster ze skruszoną miną wsiadł w samochód i pojechał w świat (80 km w jedną stronę) po braki. Płytki dowiózł my zaopłaciliśmy (chyba mamy za miękkie serce, ale majster też nie grymasi)....

To jeszcze nie wszystko co nas rozbawiło w jego dzienniku :D :D