PDA

Zobacz pełną wersję : Ach, ta trudna młodzież...pomocy!



Patsi
17-11-2005, 20:38
No to się wpakowałam, na własne życzenie :-? I czuję bezradność jak mało kiedy :-?
Zaczęłam prowadzić grupowe spotkania z tzw. trudną młodzieżą w jednej z placówek wychowawczych (15-18 lat). Z takimi typkami, co to albo wagarowali i zwiedzili wszystkie szkoły dookoła, albo ich powyrzucali za pobicia czy znęcania :x albo ucieczki z domu czy inne tam. Zajęcia są po lekcjach, mają służyć nauce empatii, przewidywania konsekwencji podejmowanych decyzji, rozwojowi moralnemui inne takie. Wcześniej rutynowo, od kilku lat robiłam takie rzeczy - więc propozycję oceniłam jako "pestkę".
I tu niespodzianka. Zachowania uczniów niczym mnie nie zaskoczyły - no może trochę. Wulgaryzmy, głupawe komentarze, przeszkadzanie w sposób umyślny i prowokacyjny, telefony, muzyka, wychodzenie z zajęć i inne tam. Zaisteresowanych jest średnio 2-3 pary oczu na jakieś 15 par. Przeraża mnie stosunek dyrekcji placówki do ich zachowania " nie napluli na panią, więc chyba pani sobie radzi?" :o Tak więc wszystko dozwolone, no może jeszcze oprócz wkładania wykładowcy na głowę kubła na śmieci :-? Rozmowy z dyrekcją nie przynoszą skutku " dla nich trzeba być wyrozumiałym, cierpliwie rozmawiać". Ręce opadają, toż to legalny przedsionek poprawczaka albo kryminału.
Tak sobie myślę, jak wykorzystac ten czas który mam dla nich. Czy lekceważyć prowokację i agresję, ale wtedy wejdą mi z tym "kubłem nieczystości "na głowę! Zwracanie uwagi powoduje ogólny smiech w stylu "no i co, k..a, że pani nie toleruje takich słów, chacha?" Nic im nie mogę zrobić, ani pomóc, ani zaszkodzić - mam tylko uczyć umiejętności 8) Rzecz jasna w grupie siła, szczególnie dziewczyny potrafią byc bezwzględne - pojedynczo naweł łapię z nimi kontakt.
Może ktoś ma podobne doświadczenia i wie jak się zachować, nie chcę sie poddawać, sytuację traktuję jak swoiste wyzwanie. No i jest we mnie ta złudna nadzieja, że może choc minimalnie zapobiegnę jakiemuś nieszczęściu w przyszłości...
Szanowne dostępne grono pedagogiczne - POMOCY!! I wszyscy inni też 8)

mab
17-11-2005, 22:10
Patsi!Chcialam powiedzic,ze zdecydowanie jestem to "inne" grono i od razu zaznaczyc,ze Cie podziwiam,bo ja chyba po takich spotkaniach zalapalabym dola...,juz jak spotykam tych obrazonych na caly swiat smarkaczy to mnie blady strach ogarnia na co ich JUZ stac a na co ich bedzie stac jak jeszcze troche podrosna.... :(
Ogolnie przeraza mnie ten nadmiar agresji w mlodych,zeby nie powiedziec ze w dzieciach-kiedys wracalam z synem po 18 do domu i jakies dzieci rzucaly w nas kamieniami :o :o :o ,a to ze ja reagowalam na nie wiele sie zdawalo....
I wlasnie, bardzo jest dla mnie zastanawiajace,dleczego to z dziewczynami najgorzej jest dojsc do ładu i jak to sie dzieje,ze sa takimi potwornymi podjudzaczkami "tłumu".... :evil: :x :evil:


No i jest we mnie ta złudna nadzieja, że może choc minimalnie zapobiegnę jakiemuś nieszczęściu w przyszłości... i ja tez w to wierze,wiec wspieram Cie duchowo jak moge ;) :) !!!!


A co do wychowawcow,dyrekcji i samych rodzicow to prawda jest taka,ze ostatnio dorosli stali sie glupsi od dzieci-pozwalajac im na wszystko i wychowujac bezstresowo...a moze im poprostu nie zalezy na nich i tyle....

Zle sie dzieje,ale chec do zycia i wiare w ludzi przywracaja mi miedzy innymi takie osoby jak Ty :) !!!
Powodzenia w tej nie latwej misji!!!

bratki
17-11-2005, 23:30
Patsi, ja z kolei z pedagogika mialam piąte przez dziesiąte w zamierzchlych czasach do czynienia, takze troche praktyki w mocowaniu się z grupą. Nigdy jedank z tak trudną grupą - więc moje uwagi bierz z dystansem, bo łatwo mi gadać :)

Wydaje mi się, że najważniejsze to wygrać ich uwagę - tę która tak szybciutko ucieka. Nie masz pewnie raczej szans na bycie byłą instruktorką karate, ale szukaj czegoś co może ich zaskoczyć i zainteresowac. Zeby to wykryc - daj im szanse pogadac o nich samych, o tym co lubia, co ich rajcuje.

Ale najpierw probuj wyjść poza schemat. Dlaczego masz nie życzyc sobie wulgaryzmow? Kazdy belfer sobie nie zyczy i po to ich uzywaja, żeby miec plaszczyzne konfrontacji. Moze nie dołaczaj ;) ale przynajmniej ignoruj - jak z dwulatkiem.

Sprobuj rozpirzyc standardowy uklad. Wymysl zajecia wymagajace zmiany miejsc, rekonfiguracji ławek czy stołów, i wprowadzające jakąs dramaturgię. cos na co sie czeka, zeby sie cos okazalo na koncu.

Polub ich. Wiem jak to okropnie brzmi - juz ich troche lubisz bo sie dla nich poswiecasz, ale postaraj sie znalezc wiecej konkretnych powodow dla ktorych mozna ich lubic. Jesli poczuja ze jestes po ich stronie - masz wieksze szanse cos wartosciowego wykrzesac.

Moze zciagnij na zajecia kogos, kto im imponuje, a kto ma prosty kregoslup. tylko uwaga - albo calkiem bez dydaktyki, albo calkiem wprost o tym co oni juz zmalowali.

Nie calkiem zrozumiałam czego uczysz ? Jakich umiejętności? jak na ich uzytek nazywa sie twoj przedmiot? Jesteś psychologiem? Napisz - moze mozna z tego cos wydusic, a moze trzeba by jakies inne techniki zastosowac.

Ale najlepiej to z zycia - ja bym pewnie probowala przebrac kogos z nich za Ziobre, innego za menela spod budki z piwem, kogos za matke, za kilkunastomiesieczne niemowle, kogos za damskiego boksera, za pare jeszcz innych postaci i na podstawie bieżących wycinkow prasowych podyskutowac ustami tych postaci o ostanim pomysle zaostrzenia kar. Niech plota co chca. wolno klac tylko na koniec musza ci pomoc sporzadzic na tablicy jakies podsumowanie.

To ze masz uczyc empatii nie znaczy, ze nie mozesz z nimi rozmawiac o tym jak sie dochodzi do duzych osiagniec w sprocie, albo o zawodach jakie za chwile im przejda ostatecznie kolo nosa jesli nie wezma dupy w troki i dlaczego to szkoda.

odpisz - pls - zebym wiedziala ze moje dobre rady cie nie zabily ;)

Jerzysio
18-11-2005, 08:31
...tak naprawdę jedyną szansą jest ... zaimponowanie !

...w dobie, gdzie lansuje się typ "IDOLa" tylko to może przykuć ich uwagę.

...i racje ma Bratki - trzeba iść w kierunku czegoś co sprawia im frajdę
( poza chlaniem i rozrabianiem :wink: )...

.. rozpoznaj ich potrzeby, zainteresowania - zrób anonimową ankietę,
w której zręcznie ukryj pytanko w stylu "co byś chciał(-ła) robić na spotkaniach ?"
poszukaj wspólnego mianownika i spróbuj działać w tym kierunku..

.....kiedyś, tanim rozwiązaniem był np. pomysł na zespół tańca nowoczesnego, może masz kogoś kto Ci w tym pomoże ?

Pozdro
J

P.O-W.

18-11-2005, 09:38
Ja zupełnie pedagogiem nie jestem, ale moja ciotka uczyła w szkole dla dzieciaków upośledzonych. I mieli kilku wolontariuszy z zapapranym życiorysem - podobno lepszych nie było. Lubili robić coś, co jest autentycznie potrzebne, byli bardzo kreatywni i ... ciepli w obejściu.
Może spróbuj nawiązać kontakt z taką placówką i rzucić temat. Może chociaż kilku się zarazi...
Dla mnie najgorszy problem takich dzieciaków to jednoczesne poczucie siły, bezkarności i wykluczenia. Może jakby zaproponować im coś konkretnego, namacalnego - to by załapało... Może np pomoc w stadninie w zamian za mozliwość pojeżdzenia... Sama nie wiem.
Jak napisałam bzdurki - wybaczcie - nie fachowiec ze mnie ;) Ale też bym chciała, żeby te dzieciaki robiły cos konstruktywnego zamiast rozwalać śmietniki :evil:

Aga KN
18-11-2005, 11:48
Bezwzględu na to czy pracuje się z dziećmi "ok" czy odbiegającymi od porządanych standardów to na pewno trzeba być w tym wszystkim autentycznym. Z dzieciakami jest tak, że w momencie wyczują klimat i kompetencje, sztuczne pozy i udawanie. Będą robić dużo rzeczy by ustalać, przesuwać czy przełazić przez granice, które im stawiasz.

Myślę, że w tych kontaktach ważny jest autentyzm. Możana mówić co się czuje i mozna przy tym byc w roli "prowadząca" dużo cierpliwości ale i konsekwencji !!!!!!

Myślę, że w takim przypadku ważna jest:
- ilość osób w grupie ( 14-15 na dwóch trenerów, jeden mało),
- mieć jakiś scenariusz na spotkania (oczywiście elastyczny),
- unikać schematyczności spotkań,
- jak mają przynieść efekt to 2 razy w tygodniu,
- zaangażować w pracę, zajęcie itp. lidera w grupie, tzw. "błazna"
- to co ktoś przede mną powiedział zmieniac miejsca siedzenia, np. wprowadzić jako regułę,
- spytać czym chcą się zajmować , ustalić jakie mają oczekiwania potem kontraktować jezeli jesteś w stanie im coś z tego dać to co oni w zamian zrobią dla ciebie,
- szanować ich bo pewnie tego w życiu nie dośwaidczają

Cóż na nauczycieli i ich "wiarę" bym nie liczyła.

Cóż pamiętać o tym, że nikt sam sie nie rodzi "upierdliwy"
Powściekać się czasami porzucać błotem w duszy w imię emocji, które są autentyczne.
Polecam książki "W co grają ludzie", coś o dynamice grupowej itd...
Nie oczekiwac cudów ale w tym wszystkim pamiętać o tym , że warto.


pozdrawiam Cię serdecznie
Aga

bratki
18-11-2005, 14:35
Ja zupełnie pedagogiem nie jestem, ale moja ciotka uczyła w szkole dla dzieciaków upośledzonych. I mieli kilku wolontariuszy z zapapranym życiorysem - podobno lepszych nie było. Lubili robić coś, co jest autentycznie potrzebne, byli bardzo kreatywni i ... ciepli w obejściu.
Może spróbuj nawiązać kontakt z taką placówką i rzucić temat. Może chociaż kilku się zarazi...
Dla mnie najgorszy problem takich dzieciaków to jednoczesne poczucie siły, bezkarności i wykluczenia. Może jakby zaproponować im coś konkretnego, namacalnego - to by załapało... Może np pomoc w stadninie w zamian za mozliwość pojeżdzenia... Sama nie wiem.
Jak napisałam bzdurki - wybaczcie - nie fachowiec ze mnie ;) Ale też bym chciała, żeby te dzieciaki robiły cos konstruktywnego zamiast rozwalać śmietniki :evil:


baba zawsze mowilam, ze w tej materii dyplomy to dykta, ze z tym sie czlowiek rodzi :D Żadne bzdurki - bardzo trafne!

Moze nie byc latwe technicznie, ale moim zdaniem warto szukac sposobu, zeby to wdrożyc. Tez sie zastanawialam - jakby ich wyprowadzic z klasy (bylam mniej pomyslowa, myslalam o schronisku dla zwierzat) - ale to cholera jeszcze nieletnie, a juz niemanewrowalne na tyle by Patsi byla bezpieczna holując grupę. Twój pomysł ma te dodatkowa zalete, ze moze dzialac bez obarczania jej dodatkową odpowiedzialnoscia. A przede wszystkim trafia w sedno.

To tez ta autentycznosc o ktorej pisze Aga KN

Patsi
18-11-2005, 21:23
Dzięki za wszystkie podpowiedzi, za to, że traktujecie temat poważnie.
Rzeczywiście jestem psychologiem, ale takim od typowych chorób psychicznych, zaburzeń emocjonalnych, stresów itp. Prowadziłam wielokrotnie zajęcia nawet dla upośledzonych czy skazanych, ale z nimi dość jasno udawało mi sie określić reguły gry, naprawdę nie miałam większych problemów. W ośrodku gdzie jestem teraz, wdrozyłam już wcześniej trochę z polecanych przez was rad, np. omawiając jakiś przykład odnosiłam się do doświadczeń uczniów, albo jakieś głupawe nawet, ale trafne komentarze kwitowałam entuzjastyczną pochwałą dla "lotności umysłu." Może to faktycznie sukces, że jednak mnie jeszcze nie opluli? :wink:
Potrzebuję czegoś, dzięki czemu grupa "zaskoczy" na właściwe tory, choć są niechętni nawet do układania krzeseł w kółko. Kiedy proponuję zabawę na rozgrzewkę "Marta, opowiedz dwie historie - prawdziwą i fałszywą i niech reszta za pomocą pytań zgadnie, która jest autentyczna" - to słyszę "Jedna historia: po imprezie rzy....łam trzy razy, a druga - po imprezie rzy..łam pięć razy i szósty raz przez balkon". Albo sie nie odzywają, albo "niech pani kończy, bo sie nudzimy" " co za pier....lenie, rz.. sie chce" "niech pani nic nie mówi, bo mi telefon dzwoni, nie słyszy pani?" Tacy są uroczy. Ustalają taktykę. A ja sie zawzięłam i nie odpuszczę. Mam z nimi 30 godzin, dwie grupy, tylko na terenie ośrodka- wyjść razem chyba nawet bym się bała :-?
Ostatnio zrobiłam im dylemat moralny; co byś zrobił znajdując portfel i 200 zł. Było dość ciekawie, bo zasada "znalezione nie kradzione" w pewnych sytuacjach przestała być uniewrsalna, gdy chodziło i nich samych rzecz jasna :wink:
Nie poddam się i już. A prowokują mnie jak nie wiem co, bo jestem babką, i tyle. Ale powiedziałam im: za krzyczenie mi nie płacą, więc was proszę o to czy tamto. Jeśli chcecie wyprowadzic mnie z równowagi to jesteście na dobrej drodze, tyle, że nie o to tutaj chodzi: kto mocniejszy....

Patsi
18-11-2005, 21:35
I jeszcze jedna moja refleksja: niedawno kilku 13-latków znęcało się nad bezdomnym, aż zmarł. Chłopcy z tzw. normalnych rodzin, grzeczni w szkole, dobrzy uczniowie. A jednak jestem przekonana, że wszystko zaczyna się gdzieś w domu. Stopień zaawansowania demoralizacji "moich" kursantów może jest 100 razy wyższy, ale nie mogę machnąć ręką - niech sie kto inny martwi. Nie potrafię. Gdzieś w głębi mnie jest nadzieja, że może dzięki temu juz niedługo lepiej zrozumię moje własne dziecko, albo ono powie kiedys kolegom: daj spokój, nie warto...

19-11-2005, 10:38
Patsi, czy oglądałaś film "Młodzi gniewni" z Michelle Pfeiffer?
Bardzo podobne problemy do Twoich zostały tam poruszone,
z perspektywy nauczycielki trudnej młodzieży właśnie.
Wiele w tym filmie z tego, o czym pisze bratki.
Może film nie najwyższych lotów,
może realia amerykańskie są inne od naszych (na pewno),
ale myślę, że można coś niecoś podpatrzeć, zmodyfikować
i być może przenieść w nasze realia.

Patsi, podziwiam Cię za to co robisz, trzymam kciuki za powodzenie
i życzę pełnej satysfakcji! :D
Prosimy też o krótkie chociaż relacje z najmniejszego choćby kroku do przodu!

bratki
19-11-2005, 23:37
matka, dzięki. Dobrze, że inni mają mniejszą sklerozę niż ja :D Do tego filmu piłam pisząc o "byłej instruktorce karate", ale żeby tak zaraz tytuł pamiętać... Fakt, że to kino raczej B, ale historia autentyczna jak najbardziej - i o ile pamiętam bohaterka bardzo poważną kariere od wychowawczych spraw beznadziejnych zrobiła.

Ale nie tylko stąd brałam inspiracje. Po prostu to tak jest z każdą grupą - że trzeba zrobić coś, cokolwiek, żeby na Ciebie patrzyli z większym zaciekawieniem, niż na ulubionego clowna, lub prowodyra. Źeby nie mogli się temu oprzeć. By było to silniejsze od nich. To "coś" bywa różne i pewnie najtrudniej je dobrać przy młodzieży niełatwej. Ale zasada jest dość uniwersalna. Przy czym, widziałam już belfrów, którzy nie mając tej krztyny gwiazdorstwa, takiej sztuki skupiania na sobie uwagi - potrafili z zupełnie normalnych dzieciaków w trymiga wyhodować grupę potworów.

adam_mk
20-11-2005, 00:48
Patsi
Podziwiam Cię!
Dużo myślałem o tym, co opisujesz.
Pewnie na nic Ci się nie przydadzą moje przemyślenia, bo sytuacja "baby" jest inna niż faceta w takich interakcjach ale.
Dawno. Jeszcze na studiach, miałem wręcz wspaniałą babkę prowadzącą zajęcia z pedagogiki i psychologii.
Na "szkolnych" przykładach które pewnie oboje znamy POKAZAŁA a nie opowiedziała nam, co to jest plotka, jak powstaje, jakie właściwości w sobie nosimy i jakie są tego typowe skutki. Podobnie było z logiką zdań. Braliśmy artykuł z prasy i przypisując mu wartości (wartościując ) prwda-fałsz, opuszczaliśmy równoważniki zdań i redukując złożone zapisy do najprostszych (algebra boola, skracanie logiczne) sprowadzaliśmy artykół do pojedynczego stwierdzenia, które zawierał. Wyniki były że O RANY!!!
To samo z oświadczeniami polityków itp. Wyniki czasem przeczyły stawianym tezom.
To było ciekawe doswiadczenie.
Mam troje dzieciaków. Wojna domowa trwa ciągle. Staram sią nad tym panować.

Uważam, że brak rzetelnej wiedzy rodzi strach, strach rodzi agresję. Oni są pełni agresji. Może im to POKAZAĆ? Czy to oznacza, że są również peni niewiedzy? Strachu? (logika)
Może warto Im POKAZAĆ ten mechanizm i powiedzieć, że poznanie innych, które przecież NIMI SAMYMI rządzą jest proste?
Zwłaszcza tego rodzaju ludzie ostentacyjnie manifestują niechęć i protest wobec prób manewrowania nimi. Może to ich zaciekawi? Co do reszty - Ty stale w tym siedzisz, to chyba lepiej będziesz wiedziała jak tę ich uwagę skanalizować?
Sam nie wiem. Chyba to za trudne dla mnie.
Jak pobredziłem, to pomiń.
Życzę Ci wiele cierpliwości i sukcesów.
Pozdrawiam Cię
Adam M.

Patsi
20-11-2005, 06:49
Jestem wręcz przekonana, że żadne z Was nie bredzi, o nie. Macie dużo racji, bardzo dużo, przecież ja wiele z waszych podpowiedzi znam - choć w teorii. Tylko naiwnie wierzyłam, że istnieje jakaś uniewersalna metoda na takich młodych gniewnych - ale cierp, człowieku, jak chcesz świat naprawiać :wink:
Przestaszyli mnie po prostu, mnie - co namawiam dorosłych chłopa do wcielania się w rolę dziecka, mikołaja, stróża prawa czy kogo tam potrzeba. Pamiętam, jak dyrektor mojej macierzystej placówki przyszedł kiedyś na zajęcia z grupą "bo nie wiem za co pani płacę", a tam obowiązuje zasada - każdy każdemu po imieniu. Gadał z kimś tam, więć skomentowałam "Marku, proszę cię o ciszę, udzielę ci głosu za chwilę" (hehe, ale miał minę! a potem dostałam podwyżkę na dodatku specjalnym).
Jak czytam wasze i moje posty to zaczynam ich trochę lubieć i - rozumieć?! Komentarze na życzenie jutro - zajęcia kończę o 19.00, trzymajcie kciuki.
Postanowiłam lekceważyć wszelką prowokację - skoro odpieranie ataku niewiele daje, może im się znudzi i przestaną?? :wink:

Patsi
21-11-2005, 20:30
Ufff, na dzisiaj po wszystkim. Było trochę gorąco.... Kiedy weszłam na salę, zobaczyłam, że zebrała mi się cała śmietanka agresji - połączono grupy razem, bo dla części zabrakło stołków w pracowni komputerowej :o na szczęście przyszli nie wszyscy - było chyba 13 osób. Od razu protest: chcą iść na basen, nie chcą zajęć (nigdy nie chcą). Moje postaniowienie o lekceważeniu prowokacji wzięło w łeb po 10 minutach, gdy złapałam jednego gościa za fraki i prawie wyrzuciłam z zajęć. Oczywiście tyłków nie ruszą żeby zmienić miejsce, ktoś tam dzwoni przez komórkę, inni podpalają zeszłoroczną szopkę ze słomy - tak etapami, żeby tylko zaśmierdziało, potem zaraz gaszą mini - pożar. Wzywany na interwencję wychowawca - interweniuje "obiecaliście być grzeczni"- i sobie idzie.....Marta z Agatą śmieją się z jakichś SMS-ów, pokazują sobie wzorki na paznokciach :-? .
Zostałam sama na placu boju. Słucha mnie może 3 osoby, więc mówię tylko do nich cały czas chodząc, ale przeszkadzają mi śmiechy i głupawe komentarze. Staram sie do nich pośrednio nawiązać, mam temat o postawach życiowych i asertywności - więc podchodzę i mówię do jednego z chłopców "mam do ciebie interes i bezpośrednią prośbę: przestań rozmawiać" a on na to "niechże pani da spokój, tu nikt nie słucha, przecież pani widzi". Ignoruję go i dalej swoje, a żeby ich obudzić to podaję imionami przykłady, jak konkretne osoby mogą czy też zachowują się na co dzień.
Pół godziny przed końcem mówią, że się powtarzam, że już to słyszeli od kogoś tam kiedyś tam. Pytani o konsekwencje poszczególnych zachowań (agresja, asertywność, uległość i inne) nie wiedzą, o co ich pytam? I dlaczego znowu jakieś konsekwencje? A kto by sie tym przejmował - będą to będą, oni chcą na basen.
Po zajęciach wołam na chwilę Martę - nieformalnego przywódcę stada żeńskiego. Rozmawiamy chwilę, czuję u niej lekką depresję i nagle ta smarkata otwarła sie trochę przede mną: wychowana w domu dziecka, zabrana od ojca po śmierci matki - alkoholiczki, która zaczęła pić po śmierci drugiej córki. Marta jest cwana, ale teraz chyba nie gra, to niemożliwe ale mnie słucha, bo odpowiada na pytania. To niemożliwe, żeby ten dzieciak po domu dziecka, pogotowiu, OHP i innych tam nigdy z nikim nie rozmawiał o swoim bólu i...skrzywdzonym wewnętrznym dziecku. Pogadałyśmy tylko 20 minut, umówiłam sie z nią na czwartek na kontynuację rozmowy. kiedy mijamy się w dzwiach wyjściowych, słyszę spod ściany "dobranoc". Normalnie jakiś cud, musze zrobić wszystko, żeby mi nie uciekła do tego swojego świata agresji i urazy do wszystkiego o wszystko.
Jestem strasznie zmęczona, ale trochę zadowolona - coś tam ruszyło ku dobremu :wink: Oby to co wydarzyło się dziś, nie zabrało mi czujności 8)

bratki
21-11-2005, 21:55
Patsi, :o , Twoja prywatna wiadomość mnie niemile zaskoczyła. Tak po łapach za dobrą wolę!? Ała! Ale to już Twój problem. Ergo, noł tajm for ju...
:P

Patsi
23-11-2005, 19:24
Bratki, może moje intencje zostały źle odczytane przez Ciebie, może jaki chochlik się zakradł...Tak czy inaczej, teraz ja jestem zaskoczona :roll: bo nie miałam zamiaru spowodowania u nikogo żadnej urazy. A może mamy odmienne, specyficzne poczucie humoru :wink: Liczę na odrobinę miłosierdzia i drugą szansę :wink:

nowwi
23-11-2005, 20:15
Moje wieloletnie doświadczenia są dość podobne. Od kilku lat mam jednak możliwość pracy w bardzo małych grupach, właściwie to zajęcia prawie indywidualne.
(nietypowa szkoła, uczniowie zazwyczaj w normie intelektualnej, przebywają najczęściej kilka - kilkanaście dni w tej szkole, wyrwani z własnych środowisk)
Wnioski - a właściwie utopijne życzenia dla nauczycieli: tworzenie najwyżej pięcioosobowych klas dla młodzieży "z problemami" i dużo, dużo zajęć indywidualnych. Bo nikt z tymi dzieciakami nie rozmawia (codziennie!). To działa!!! Sprawdziłam!!!
Patsi, życzę dużo siły i zdrowia :D

Patsi
24-11-2005, 13:01
nowwi, liczę na podpowiedź co najbardziej na nich działa? Jakie tematy warto poruszać? Co realnego utrzyma ich uwagę dłużej niż dwie minuty? Ja na szczęście też mogę spotykać się z nimi indywidualnie, każdy ma "przydział " 3 godziny, trochę to mało ale zawsze coś. Prywatnie też uważam, że grupa już 12 osób wymaga obecności dwóch trenerów czy prowadzących, ale nie ja ustalałam reguły moich spotkań.
pozdrawiam

nowwi
24-11-2005, 18:06
Patsi, naprawdę nie jestem ekspertem. Pomaga mi nietypowe miejsce, oderwanie od środowiska znanego dzieciakowi. Ja staram się po prostu słuchać.
No i łobuz potraktowany jak grzeczny uczeń jest często tak zaskoczony, że niechcący zapomina kląć :wink: Ale to musi być na serio, bo żaden fałsz nie przejdzie. Tak mi wyszło z doświadczeń.
Oczywiście, nie dogadamy się z każdym. Ale większość pragnie, żeby ktoś się nimi zainteresował.
Nasze sytuacje zawodowe jednak sporo się różnią, nie zamieniłabym się z Tobą, tym bardziej "chylę czoła"

Patsi
25-11-2005, 13:50
Wczoraj, zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami spotkałam się z Martą. Wychowawca zaczął szukać jej po całym internacie, krzyczy, że chyba zwiała, a ona.... czekała pod drzwiami. Rozmawiała chętnie, mówiła dużo o poprzedniej placówce, gdzie ona-dziewczyna z gór-czuła się zakłopotana. Dlatego zaczęła zachowywać się agresywnie, żeby się nie dać bardziej cwanym. A tu, okazuje się, jest oceniana jak najgorsza, a przecież - jak twierdzi - wcale tego nie chce :roll: Poprosiła na początek o wskazówki, jak normalnie rozmawaić z ludźmi żeby nie musiała krzyczeć, żeby jej słuchali!!! Najpierw myslałam, że żartuje, a potem zrozumiałam, że tak się chyba sama nakręca, że juz nie pamieta że można zachowywać się inaczej....
Tak czy owak, może ona robi sobie ze mnie tak zwane jaja, a może coś do niej zaczyna docierać - oby..........
Ale nie tracę czujności :wink:
nowwi, tak mi się zdaje, że często chyba jako dorośli przyjmujemy jakąś sprawę jako oczywistą, a dla drugiej strony coś może być nowością. Dlatego w takim zawodzie nigdy nie grozi rutyna - masz rację, słuchanie to podstawa.

ged
26-11-2005, 10:55
Patsi - znalazłaś metodę. W grupie są i będą silni. Indyuwidualnie dotrzesz do nich bez najmniejszego problemu. Po kilku dobrze przeprowadzonych rozmowach sam na sam, zrozumiesz że oni by tak naprawdę chcieli, ale grupa im nie pozwala. Każdy z nich jest miękki, grupa to pozory. Nie wiem czy się tak da, ale zamiast zajęć grupowych spotykaj się indywidualnie. Lepiej uratować jdną duszyczkę niż stracić wszystkie. Marta jest twoja - sukces. Z resztą w miarę sił i środków próbuj podobnie.

Internat - walka o byt - jak sobie o tym pomyślę co te dzieciaki tam przeżywają to mi ciarki przechodzą. Jak one mogą inaczej się zachowywać? Jak można żyć bez ukochania taty, mamy, bez pogadania "o wszystkim"? Trzeba im dać choć namiastkę normalnej rodziny.[/code]

Patsi
27-11-2005, 10:29
Niestety albo stety, primo - muszę prowadzić zajęcia grupowe, a indywidualne spotkania to ich przywilej a nie obowiązek. Motywuję ich trochę podstępem mówiąc, że każdej osobie sporządzam na koniec opinię, a z ich zachowania w grupie mogę wywnioskować co najwyżej to, co im się średnio spodoba :wink:
Marta może i jest moja, ale na jak długo? Nabyłam dzięki nim wszystkim okropnej podejrzliwości, może niepotrzebnie, a może trzeba mieć się na baczności, bo próbują wykorzystać mnie do swoich prywatnych celów przy byle okazji (niech mi pani pomoże zmienić pokój, niech pani powie wychowawcy że coś tam itp.) A ja na to - figa. Radź sobie sam, przecież na zajęciach o tym rozmawiamy!!! a jak ci nie pójdzie, albo będziesz potrzebował dokładnej strategii, to wtedy ci pomogę :wink: Część odchodzi oburzona, część zagaduje nawet w drzwiach wyjściowych.
Ale jako grupa są po prostu nie do wytrzymania. Jak to przeżyję to będę świętować :D
Nawiasem mówiąc chciałam przypomnieć sobie treść filmu "Młodzi gniewni" o którym było wyżej, ale u nas jest nie do uświadczenia. Trudno, może przy kolejnej turze zajęć....

adam_mk
27-11-2005, 21:30
Witaj
Patsi
Może sprubój przerobić z nimi teorię grupy? Są przecież grupą z róznych powodów przebywającą razem. Drabina dziobania? Kto kogo dziobie.? KTO MNIE :evil: TU CHCE DZIOBAĆ?
Supermen, leniuch, wesołek, myśliciel, itd. Przecież (tak myślę sobie) znasz to lepiej odemnie.
Cierpliwości!
Pozdrawiam Adam M
Jak bredzę, to pomiń.

Patsi
01-12-2005, 08:32
Adamie, wykorzystałm Twoją podpowiedź w nieco innym wymiarze, ale chyba dość skutecznie. Tematem moich wczorajszych zajęć była tzw.analiza transakcyjna, czyli opis tych części czy też wymiarów osobowości, które nosimy w sobie - Dziecka, Rodzica, Dorosłego. No i powiedziałam tym dogadującym i przeszkadzającym, że są instruktażowym przykładem dominacji w swoim zachowniu tzw. dziecka buntowniczego - domagają się natychmiastowego zaspokajania swoich potrzeb, bezpośrednio wyrażają całą gamę emocji, są nastawieni egocentrycznie itp. Oczywiście wszystko w ich rozumieniu, bez złości, wręcz z "wdzięcznością", że ułatwiają mi pracę. Podziałało jak piorun - od razu cisza, część słuchała dalej z zianteresowaniem, niektórzy nawet wdawali sie w dalszą dyskusję w temacie. Reszta bawiła sie komórkami, ale przynajmniej byli cicho :wink:
Mam wrażenie że im dłużej ich znam, tym lepiej ich rozumiem i...lubię :roll:
Cała sztuka polega chyba na tym, żeby pokazywać im na przykładzie konkretnych sytuacji, że tylko coś potwierdzają, że ich zachowanie jest w pewien sposób zrozumiałe - ale często nie akceptowane.

ged
01-12-2005, 10:06
Pewnie mi się dostanie, ale nic to. Pytam: dlaczego ich nie posłąć do kamieniołomu? Bat i dyscyplina. Zrozumieją to na wolność. Wpadka, recydywa to następne parę latek. Na rynku w Krakowie pal postawić. Gówniarz przeskrobał. Udowodnione? Doprowadzić do sędziego. Trzy minuty. Przywiązać i bacikiem. Pół roku i znikają blokersi.
Ged - podpisuję się pod tym.

kroyena
01-12-2005, 10:47
Gedziu no co ty, w Unii jesteś, a to z czym wyjeżdżasz to takie nieludzkie. :o

Jakbyśmy twoje hasła wdrożyli i to po pogromie homoseksualistów, to pewnie by nas wyrzucili z tej elyty. :cry:

adam_mk
01-12-2005, 11:06
Witam
Oni właśnie przeciwko temu się buntują! Chcą być zauważeni. Najprostrze - to dać się prześladować! Będą widoczni, będą mieli łatwy i prosty cel do osiągnięcia. Poświęcą mu się bez reszty!
Patsi
Chyba ruszyło! Każ im znaleźć wsołka i ponuraka oraz inne smerfy w swojej grupie. Ważniaka też muszą mieć!. Ubawi ich to , a Ty może ich czegoś nauczysz.
Pozdrawiam i podziwiam za to co robisz.
Ja wiem jak, bo mnie uczyli. Chyba bym ich pozabijał, bo jestem nerwus.
Wiem , że doradzam jak kretyn stojący z boku. Logika podsuwa mi takie rozwiązania, ale czy realizowalne praktycznie? Sama oceń.
Adam M.

ged
01-12-2005, 11:28
Witam
Oni właśnie przeciwko temu się buntują! Chcą być zauważeni. Najprostrze - to dać się prześladować! Będą widoczni, będą mieli łatwy i prosty cel do osiągnięcia. Poświęcą mu się bez reszty!
.
Taaak - poświęcą się ... noszeniu kamieni i pokazywaniem pokrwawionego tyłka.

kroyena
01-12-2005, 11:59
A czemu z tym zakazanym marszem nie trafiło na Kraków? :roll: :wink:

adam_mk
01-12-2005, 12:54
ged
Spójrz na siebie! Już zauważasz to zjawisko. Manifestujesz wyraźnie przeciwną postawę! JESTEŚ CELEM!!!
Teraz - kto mocniejszy? Kto ma prawo i pałę?
Widziałeś wczoraj w TV pobitego złodzieja, który chciał ukraść maszynkę do golenia? Usunęli mu śledzionę.
DOBRZE MU TAK???!
Struże porządku prawnego tulko troszkę przesadzili.

Swiat nie jest dobry. Szukanie w nim kompromisów to chyba jedyna droga.
Pozdrawiam Adam M.

Patsi
03-12-2005, 19:18
Kiedyś, przez krótki okres pracowałam z recydywistami. Wdałam się w rozmowę z ich wychowawcą i sam powiedział, że gdyby jednego bojówkarza powieszono i później wbito na pal na spacerniaku, to byłby spokój jakiś czas 8)
Może to jest metoda, ale nieakceptowana w naszym społeczeństwie. A już na pewno nie wobec obowiązujących uregulowań prawnych. Agresja rodzi agresję, takie mam doświadczenia, choćby była wymierzana w imię sprawiedliwości. To tak, jakby dawać dziecku w pupę ze słowami "pamiętaj, że nie wolno bić młodszego braciszka". Uczą głównie czyny.
Sama nie wiem, czy mam cierpliwość. Może głupio mi się wycofać, a może sytuację traktuję jako wyzwanie, bo przygotowanie do pracy z młodzieżą mam mniej niż średnie. A może dlatego tam jeszcze jestem, że trzy osoby przede mną zrezygnowały w przedbiegach, a ktoś przecież musi to robić. Najprościej powiedzieć: niech ktoś coś z nimi zrobi. A ja to też przecież ktoś :wink: W najgorszym wypadku, nic mi nie zrobią jak się spotkamy w ciemnej uliczce, bo łatwo mogłabym ich zidentyfikować :wink:

i&w
06-12-2005, 13:33
Nie poddawaj sie.Oni potrzebują takie osoby jak ty.Wiem że to trudne.
Uczyłam w zawodówce( 10 lat temu),nie najlepsza młodziez.Na wychowawczej poruszałam te tematy które sami wysuwali(do dziennika wpisywałam to co trzeba).Angażowałam sie bardzo,pomagałam bo tego ode mnie oczekiwali.Wiele było z rodzin patologicznych.Jeździłam popołudniami na rozmowy z rodzinami- w jednej okazało się ,że to ojciec ma kuratora za bicie syna a nie odwrotnie jak to przedstawił w szkole dyrekcji.
Nie uczę już,za to moi uczniowie mnie poznaja ,witaja sie,opowiadają co u nich.Dumna jestem z jednego-wieczorow zrobił mature i zdał na studia.Już je skonczył.Moze mało że tylko jeden.Ale ciesze sie ze mu sie udało,pomogły właśnie rozmowy.
Życze ci powodzenia i wytrwałosci.
Iga

Patsi
08-12-2005, 11:38
Dziś rano miałam ostatnie zajęcia. Ufff.......... :D
Pod koniec wcale nie było mi łatwiej, niż na poczatku. Młodzież, świadoma zbliżającego się końca notorycznie opuszczała zajęcia lub z większym zaangażowaniem dawała mi znać o swojej niechęci do tematu - niestety, spotkania nie były obligatoryjne, więc moje możiwości wpływu na frekwencje i zachowanie uczestników kształtowały się mniej więcej na poziomie zerowym. Właściwie to się zastanawiam, czemu cały program miał służyć? Tak dla formy, żeby pokazać że coś się w tym ośrodku robi?? Tak czy inaczej, na przyszłość będę mądrzejsza o nowe doświadczenia i koniecznie ustalę bardziej logiczne reguły regulaminu spotkań. Jeśli z zajęć wyniosło coś korzystnego 5% uczestników, to już uznam to za sukces.
Czuje ogromną ulgę, że to wszysko już za mną Jakoś tam sobie poradziłam, choć mogło być lepiej. A największą gratyfikacją była deklaracja jednego z uczniów, że....stać go na zrobienie matury. Po ukończeniu gimnazjum chce iść do technikum, bo - jak powiedział - wreszcie może pokazać rodzicom, że potrafi coś więcej niż tylko palić i wagarować :wink: