PDA

Zobacz pełną wersję : Jak z tym żyć - teściowa ?



Strony : [1] 2

js
09-01-2006, 09:54
Stało się :cry: i nie ma na to rady. Błędne decyzje ? z głupoty, z naiwności, z braku doświadczenia ? Co za różnica nic tego już nie odwróci i nie zmieni :cry: Cała kasa poszła na dom a połowa domu jest "mamusi".
Jestem teraz na granicy załamania nerwowego. Żona długo pracuje i do tego na zmiany. Żona chce aby "mamusia" mieszkała z nami. Zaczyna się robić piekło w domu. Jest typowo jak to z teściową czyli wie najlepiej, ciągle kogoś strofuje, we wszystko się wtrąca, wszystko musi wiedzieć itd. Na dodatek jest złośliwa i nachalna. Potrafi zrobić dziecku awanturę że nie przyszło dać buziaka na dobranoc ??? Aby było ciekawiej zaczyna napuszczać dzieci na mnie i zwraca mi przy nich uwagę. Więcej nie opisuję bo nie ma sensu to wszystko same niby drobiazgi. Teraz mam poważne pytanie czy komuś udało się rozwiązać taki problem mieszkając "mamusią" raczej tylko taka opcja wchodzi w rachubę. Mogę sam się wynieść ale nie chcę pozostawiać dzieci na pastwę "mamusi". Żona niestety nie potrafi twardo i jasno postawić sprawy. Ja nie chcę wywierać nacisków na żonę bo widzę że to bardzo przeżywa. Więc jest jak jest czy jest jakieś wyjście z tej sytuacji ? :cry: Może ktoś wie czmu starsze kobiety są takie wścibskie, nachalne, pyszne itp. Znając przyczyne
może dojdzie się do rozwiazania problemu :-?
Drugie pytanie to jak mam samemu zapanować nad swoimi nerwami ? Zaczynam się zmieniać w złośliwego człowieka, moje myśli ciagle krążą wokół tej sytuacji - jak sobie pomóc i się uspokoić :oops: ???
P.S.
Niestety musiałem zamieścić nowy temat bo istniejące opisują głównie czemu nie mieszkać z "mamusią" a mnie chodzi o pomoc jak mieszkać z "mamusią"

Janek
09-01-2006, 10:22
Znam tylko jeden taki przypadek, gdzie udało się ustawić tesciową. Mój kolega miał dokładnie te same problemy. Teściowa partycypowała w cześci wydatków na dom i w związku z tym rościła sobie prawo do zarządzania całością oraz ustawiania wszystkich domowników.
Kolega poradził sobie w ten sposób, że wprowadził totalny terror wobec teściowej. Ustanowił nowe prawa znane tylko sobie, np. po godz. 20 zakaz wychodzenia z pokoju, totalna awantura o każdy drobiazg np. nie wytarte buty, za głośny śmiech, przedłużajace się odwiedziny koleżanki itd. reakcja krzykiem na każde szarogęsienie się teściowej, obrażanie się o byle co itd. Skutek: teściowa chodzi jak zegarek i cieszy się jak dziecko, gdy zięć wraca z pracy w dobrym humorze.
Oczywiście zdaje sobie sprawę, że to dość drastyczny przypadek, do tego nie każda teściowa da się zastraszyć i nie każdy zięć ma tak silną osobowość. Wydaje mi sie jednak, że są tylko 2 metody. Pierwszą opisałem, druga to rozstanie z teściową ( nie wiem jak i czy to w ogóle wykonalne). Wydaje mi się, że wszsytkie inne metody typu "rozmowa" nie są warte funta kłaków. Szef w domu może być tylko jeden. W układach z teściową nie ma miejsca na partnerstwo.

js
09-01-2006, 10:50
Dzięki czekam na każdą radę jak na zbawienie. Totalny terror może i byłby wyjściem ale nie mam poparcia w żonie. Jest tak samo załamana. Nie potrafi się jednoznacznie opowiedzieć. Była wychowywana i terroryzowana przez "mamusię" całe życie. Mamusia zreasztą jest po rozwodzie czyli ma już doświadczenie. "Mamusia" zbudowała wokół siebie etos kobiety niezłomnej i pohaterskiej, która sama "tymy rencamy" wychowała 2 dzieci. Nie sadzę aby dała się zterroryzować. Zastanawiam się czy "metoda małych" kroków nie będzie najlepsza. To znaczy ignorować odzywki i zwracać na wszystkie drobiazgi uwagę. Grzecznie aczkolwiek stanowczo do tego nie dawać się wciągać w żadne dyskusje. Musiałbym wtedy niestety sam zacząć napuszczać dzieci aby przestały się słuchać "mamusi". Napuszczać nie chcę. Chcę aby miały szacunek do starszych ludzi - być może do mnie jak będę stary. Aby tak robić trzeba mieć dużo siły i spokojne nerwy. Zaczynam mieć z tym problemy. Potrzebuję rady jak się uspokoić. Nie chcę robić z siebie pieniacza i terrorysty.

Eluś
09-01-2006, 11:58
Myślę, że łatwiej jest radzić zawsze dużo trudniej wcielać w życie. Jeżeli teściowa będzie mieszkała z wami już zawsze ja zastanowiłabym się nad wariantem wygospodarowania przestrzeni tylko i wyłącznie dla mamusi. Taki pomysł wcieliłabym w życie a użyłabym takich argumentów jak potrzeba spokoju, niezależności teściowej. Tylko tu rodzi się pytanie czy realizacja tego pomysłu będzie technicznie możliwa, to znaczy czy uda się zorganizować oddzielne wejście, małą łazienkę czy jakiś aneks kuchenny. Brzmi strasznie i pewnie będzie wiązało się z kosztami, przemeblowaniem może już urządzonego domu. Gwarantuję ci jednak, że takie rozwiązanie się opłaci.
Bo skoro już sobie nie radzisz z tą sytuacją to co będzie dalej.

i&w
09-01-2006, 12:49
A z nerwami to tylko do psychologa.U nie było odwrotnie,maż sprowadził sie do mojego mieszkania a i tak próbowała sie do wszystkiego wtrącac,łacznie z dawaniem imion naszym dzieciom.To mąż był pod jej wpływem,bał sie awantur z jej strony.Nie powiedział że spodziewamy sie 3 dziecka :lol: .Nigdy nie pomagała finasowo.Od początku była przeciwna budowie.Trzy lata temu jak powiedziała ze wykanczamy jej syneczka tą budowa i co to będzie jak on umrze i kto ją pochowa - wiecej moja noga u niej nie postała.Na świeta była sama ,bo nie chciała do nas przyjechać( czytaj być przywieziona i odwieziona). Od roku nie żyje, a mnie prześladują jej docinki,arogancja itp itp( dym idzie do góry-siedza i paląc naprzeciw dziecka które karmiłam).Miała bym łatwiej gdybym od razu nie pozwoliła jej na takie zachowanie.Wiem to za póxno.Teraz sprzedajemy naszą budowe, bo dom za duży ( mąż po cichu planował pokój dla mamuski),jedno dziecko wyfrunęlo w świat ,a odziedziczonego mieszkania nie sprzeda,bo mama sobie tego nie życzyła.Moja rada porozmawiac szczerze z żoną.

kroyena
09-01-2006, 13:15
Skoro tylko połowa domu jest mamusi to weż kup kilka rolek czerwonej taśmy izolacyjnej i sru wszystko na pół.
Może taki szok wystarczy?
Pokoje umywalki, sracze, wanny wszystko bez pół. Nawet półki w lodówce. I poruszasz się tylko po swojej połowie. Nie reagujesz na zaczepki, postawa stoika, jak jakies darcie busi to prosisz wszystkich o chwilę spokoju na twojej połowie (tu trzeba uważać ten kij ma dwa końce). I kto kogo?

Ps. Przy Świętach może być trochę czerstwo.

kroyena
09-01-2006, 13:16
A i skoro rzeczywiście połowa jest teściowej to jebs jej połowę rachunków. 8)

Eluś
09-01-2006, 14:01
Sami chyba nie wierzycie w pomysły o których piszecie. Jeżeli chodzi o dokładanie się czy płacenie rachunków na pewno dobrze jest jeśli w tej sprawie zapadną jakieś ustalenia. Powiedzmy jakaś stała kwota co miesiąc oczywiście w granicach przyzwoitości.
Problem moim zdaniem wcale nie należy do najłatwiejszych. Każda z osób która wchodzi w skład takiej rodziny gdzie nienajlepiej się dzieje ucierpi. A chyba najbardziej dzieci. One przechodzą takie pranie mózgu, że nawet sobie my dorośli nie uświadamiamy.

Przekorek
09-01-2006, 14:02
No, niestety - czasem trzeba zawojować nawet z własną żoną. Nie może tak byc, że nie masz u niej oparcia. Ona musi się opowiedzieć za kimś. Ja postraszyłem rozwodem i pomogło.

Agnieszka1
09-01-2006, 14:14
Stało się :cry: i nie ma na to rady. Błędne decyzje ? z głupoty, z naiwności, z braku doświadczenia ? Co za różnica nic tego już nie odwróci i nie zmieni :cry: Cała kasa poszła na dom a połowa domu jest "mamusi".
Jestem teraz na granicy załamania nerwowego. Żona długo pracuje i do tego na zmiany. Żona chce aby "mamusia" mieszkała z nami. Zaczyna się robić piekło w domu. Jest typowo jak to z teściową czyli wie najlepiej, ciągle kogoś strofuje, we wszystko się wtrąca, wszystko musi wiedzieć itd. Na dodatek jest złośliwa i nachalna. Potrafi zrobić dziecku awanturę że nie przyszło dać buziaka na dobranoc ??? Aby było ciekawiej zaczyna napuszczać dzieci na mnie i zwraca mi przy nich uwagę. Więcej nie opisuję bo nie ma sensu to wszystko same niby drobiazgi. Teraz mam poważne pytanie czy komuś udało się rozwiązać taki problem mieszkając "mamusią" raczej tylko taka opcja wchodzi w rachubę. Mogę sam się wynieść ale nie chcę pozostawiać dzieci na pastwę "mamusi". Żona niestety nie potrafi twardo i jasno postawić sprawy. Ja nie chcę wywierać nacisków na żonę bo widzę że to bardzo przeżywa. Więc jest jak jest czy jest jakieś wyjście z tej sytuacji ? :cry: Może ktoś wie czmu starsze kobiety są takie wścibskie, nachalne, pyszne itp. Znając przyczyne
może dojdzie się do rozwiazania problemu :-?
Drugie pytanie to jak mam samemu zapanować nad swoimi nerwami ? Zaczynam się zmieniać w złośliwego człowieka, moje myśli ciagle krążą wokół tej sytuacji - jak sobie pomóc i się uspokoić :oops: ???
P.S.
Niestety musiałem zamieścić nowy temat bo istniejące opisują głównie czemu nie mieszkać z "mamusią" a mnie chodzi o pomoc jak mieszkać z "mamusią"

Rady Janka sa tragiczne - terror to sobie we wlasnych gaciach mozna robic a nie wzgledem drugiego czlowieka , tym bardziej rodzica.
Inna sprawa ze zawsze mowilam - mieszkac to tylko oddzielnie, bez rodzicow. No ale jak juz sie trafilo ze polowa domu jest mamy ....
Jaki macie dom?? czy macie parter z poddaszem? jesli tak zrobilabym dwa odzielne mieszkania z oddzielnymi wejsciami - tak zrobili rodzice mojego kolegi. Dol jest rodzicow , gora dzieci - wejscia oddzielne.
Jesli parterowy - to samo, poszukalabym mozliwosci zrobienia oddzielnych mieszkan.
Pozdrawiam

js
09-01-2006, 15:15
Dzięki kochani pomagacie mi bardzo. Już samo zainteresowanie z waszej strony to bardzo dużo. Nie da się niestety wydzielić osobnego mieszkania. Dom był budowany z osobnym pokojem dla "mamusi" i wspólną kuchnią. Dom jest w dodatku parterowy. Gdyby było poddasze to problem był by z głowy aczkolwiek nie do końca jestem o tym przekonany. Tak to wszystko jakoś "mamusia" rozegrała i zmanipulowała żonę i mnie przy okazji że to niby "mamusia" na usilne prośby żony zamieszkała razem z nami. W zasadzie to nie wiadomo kto u kogo mieszka. Chyba to wszysto to był strach że nie poradzimy sobie sami i trochę chyba z wygodnictwa. "Mamusia" jednak w domu sporo robi. Tylko że to co ugotuje rośnie mi w gardle. Koszula którą wyprasuje parzy w plecy sami rozumiecie. Próbowałem przejąć te sprawy na siebie bo mam więcej czasu niż żona ale jest to traktowane jak zamach stanu. I wszystko oczywiście jest źle zrobione. Pewnie by było tak, ża ja byłbym skonany a "mamusia" by miała więcej siły i czasu na "wykazywanie" się. Zaczynam się poważnie zastanawiać czy to dobra droga takie przejmowanie obowiązków. Może ktoś kto mieszka z "mamusią" napisze jak to robi że dobrze się układa.

Przekorek
09-01-2006, 15:46
Wiesz - jest jeszcze jedna mozliwość - na ogół pomijana przez pacjenta, mianowicie, że to pacjent jest chory, a nie otoczenie.
Ja tak mialem - w sumie wydawało mi się, że wszyscy wokół to świry, dopóki nie zauważyłem, że ja ich zwalczam, wprowadzam swoje (idealne)porządki, a oni się zbijają w gromadkę i trzymają razem. Po jakimś czasie sam wyluzowałem i od momentu jak ich nie zwalczam - oni nie zwalczają mnie. Jakos tak koegzystujemy.

09-01-2006, 15:56
Może wyjedźcie z żoną, choćby na weekend, żeby spokojnie porozmawiać... Powiedz, jak to wygląda z twojego punktu widzenia, niech żona powie, co myśli. Może jest po części tak, jak mówi Przekorek - jesteś uczulony, teściowa nie jest aniołem, żona pod jej wpływem - piękny materiał na rozwód...
Czy nie macie możliwości kupienia teściowej mieszkanka - kawalerki? Bo moim zdaniem ktoś tu kogoś zabije :(

Maxtorka
09-01-2006, 16:18
Ja też sądzę że rozmowa z żoną jest konieczna , bo to także jej problem . Moim zdaniem to ona powinna zainicjować negocjacje z "mamusią " , a kiedy trzeba być mediatorem w spornych sytuacjach . Musisz jej powiedzieć , że tego od niej oczekujesz , dla dobra Waszego związku i całej rodziny . Bo dalsze przebywanie w takiej atmosferze nie wróży niczego dobrego .

Trzymaj się !

Pozdrowionka :)

09-01-2006, 17:20
kroyena: wspanialy pomysł

:) :)

leze na podlodze ze smiechu, widząc jak sracz jest tasma na pół podzielony

a teraz serio : powazna rozmowa z żoną i więcej stanowczych decyzji nawet na pozór niewiarygodnych (sprzedaż domu)

a i rachunki tez na połowe

js
09-01-2006, 19:33
Dzięki kochani dzięki. Wiesz przekorek słusznie prawisz. Może w tym być trochę prawdy. Mam świadomość że zaczynam fiksować. Ale "otoczenie" również. Mam na to obiektywne przykłady. Wrzucanie petów do moich butów ( na moich oczach). Wyzywanie mnie od zboczeńców przy dzieciach itp. nie chcę tu rozpisywać się na temat "drobiazgów" ale wiele razy zastanawiałem się nad tym czy to nie ja mam świra. Wyglada mi na to że prawda jest pewnie gdzieś po środku.
baba_budowniczy "mamusia" ma swoje mieszkanko M3 ale jak pisałem mieszka z nami na naszą usilną prośbę a mieszkanko wynajmuje. Uczulenie na "mamusie" napewno mam postanowiłem skupić się na uspokojeniu swoich nerwów. Może jakaś wizyta u psychologa ? Zobaczymy . Jak trochę zregeneruję siły to się zastanowię. Zależy mi na pokojowym rozwiązaniu problemu. Więc piszcie kochani jak najwięcej z każądą wypowiedzią wstępują we mnie nowe siły i zaczynam się uspokajać a to sprzyja podejmowaniu prawidłowych decyzji.

js
09-01-2006, 20:07
Ja też sądzę że rozmowa z żoną jest konieczna , bo to także jej problem . Moim zdaniem to ona powinna zainicjować negocjacje z "mamusią " , a kiedy trzeba być mediatorem w spornych sytuacjach . Musisz jej powiedzieć , że tego od niej oczekujesz , dla dobra Waszego związku i całej rodziny . Bo dalsze przebywanie w takiej atmosferze nie wróży niczego dobrego .

Trzymaj się !

Pozdrowionka :)
Rozmawiałem juz kilka razy. Żona mówi że nie ma już siły uspokajać bo ciągle albo ja nadaję albo "mamusia".

inwestor
09-01-2006, 20:25
Proponuję "pokojową" odmianę propozycji Janka. To znaczy ciągle pokazywac tesciowej jej miejsce, ale w bardzo grzeczny i przyjacielski sposób to znaczy. Jak cokolwiek zrobi to spokojnie jej dziekujesz bardzo za POMOC, Jak zacznie ci wymyślać przy dzieciach to też podziekuj za pomoc w wychowaniu - powiedz że bardzo dziekujesz za troskę ale sam ptrafisz zadbać o dzieci i że akurat w tej chwili nie musi się kłopotać i może sobie odpoczać po ciężkim dniu opieki nad dziećmi. Itd. itd. Stosujesz po prostu taktykę przez zagłaskanie i nadopiekuńczość nad teściową. Przerysowując nieco istotę sprawy wyobraź sobie że jest to kobieta nieco upośledzona i zniedołężniała ale z całego serca stara się jak może. Więc twoja wdzięcznośc musi być bardzo duża :wink: . Po kilku dniach/tygodniach powinieneś mieć efekty w postaci współczucia babci przez twoje dzieci. Po jakimś czasie spokój ze strony żony bo teściowa nie będzie mogła się jej skażyć bo niby na co ma się skarżyć na to że zięć za bardzo o nia dba :D :wink:. Albo jej pęknie po jakiś czasie wątroba z cisnienia żółci, abo ci dosypie trutke do zupy, albo się opanuje i zrozumie że nie można pchać się z buciorami do cudzej rodziny.
Pozdrawiam

ewak39
09-01-2006, 20:27
Mieszkalam dokladnie w takich warunkach cale moje dziecinstwo i mlodosc.

Dwie rodziny mialy zatrute zycie i w tej chwili, w 20 lat po smierci babci, ciagle wraca czkawka tamten koszmar. Pewne rzeczy mnie jako dzieciakowi zapadly w psychike i np. na normalniejsze uklady z ojcem nie mam co liczyc. Jemu pozostala obsesja "kto tu rzadzi" a odbilo sie na wszystkich.

Tez bylam "ustawiana" przez jedno przeciwko drugiemu, czasem otwarcie, czasem psychologicznie...

Troje ludzi zmarnowalo sobie zycie, w domu panowala potworna atmosfera i malzenstwo moich rodzicow cudem chyba przetrwalo - a my dwoje z bratem ciagle pokutujemy, bo pewne rzeczy bardzo trudno zapomniec...

Jezeli moge poradzic z perspektywy 20 lat, odkad wyprowadzilam sie w diably, byle stamtad pojsc - jezeli nie chcesz zaprzepascic szczescia Twojej rodziny - jak najpredzej bierz rozbrat. Sprzedajcie dom, bo zona nie ma psychicznie na tyle sily, zeby sie mamie przeciwstawic, w Tobie zacznie narastac coraz wiekszy zal do Niej i skonczy sie tragedia.

Mały
10-01-2006, 06:42
A najlepsza teściowa jest na 102! :
100m od domu ,2m pod ziemią. :D

niciacia
10-01-2006, 07:28
Znam przypadek uzależnionej od rodziców żony. Była tak przez nich zdominowana, że prawie doprowadziła do nieszczęścia finansowego swoją rodzinę, bo trzeba było pomóc rodzicom, którzy mieli problemy chyba z fiskusem. Facet zaczął ustawianie życia od żony. Wiem, że chodziła do poradni zajmującej się takimi sprawami i wiem też, że na dzień dzisiejszy jest już tak, że potrafi powiedzieć rodzicom NIE, a jej rodzina t jej mąż i dzieci. Mże właśnie od tego powinieneś zacząć. Jeżeli to ci się nie uda, to ustawienie mamuśki wbrew żonie jest raczej skazane na niepowodzenie.
Jeżeli będziesz miał już żonę za sobą, to wówczas weź się za mamuśkę. Moja rada - zapomnij, że jesteś kulturalnym człowiekiem i bądź totalnym chamem. Nie mów do niej broń boże mamo, tylko wal po imieniu lub ty, pokaż jej miejsce w szyku. Zabroń jej wtrącania się do dzieci, określ jasno zasady współżycia i z żelazną konsekwencją ich przestrzegaj. Rób awantury każde naruszenie zasad i miej głęboko w d>>>e to, że sąsiedzi patrzą na ciebie jak na wariata i bydlaka (bo przecież skrzywdzona mamuśka będzie szukała poklasku u nich). Nie daj się, ja trzymam za ciebie kciuki. Pamiętaj, jeżeli zależy ci na twojej rodzinie to walcz o nią, bo nie masz nic cenniejszeg na świecie, a osoby, które chcą ci ti zabrać niec nawet trafi szlag - problem sam zniknie. POWODZENIA

Tomik_B
10-01-2006, 08:17
... baba_budowniczy "mamusia" ma swoje mieszkanko M3 ale jak pisałem mieszka z nami na naszą usilną prośbę a mieszkanko wynajmuje. ...

Skoro "mamusia" ma mieszkanie, to może czas, dla dobra wszystkich zainteresowanych, poprosić ją o powrót do swojego M3. :roll:

Janek
10-01-2006, 08:28
Pety do butów? Wyzywanie od zboczeńców przy dzieciach? Mamusia ma własne mieszkanie?
Kurcze, o czym my tu w ogóle rozmawiamy? Pakuj teściowej walizki i za drzwi!

js
10-01-2006, 08:50
Dziękuję za wsparcie. Zaczyna mi się już rozjaśniać o co tu biega. Wczoraj wieczorem zrobiłem eksperyment z "zagłaskania". Po opierniczeniu dziecka przez "mamusie" pochwaliłem ją przy dzieciach, że ładnie się opiekowała dziećmi podczas mojej nieobecnosci a teraz już bardzo dziekuję i może sobie odpocząć. Reakcja była szokująca jak czerwona płachta na byka. "Mamusia" dostała strasznej piany i nie mogła dojść do siebie. Co chwilę wybiegała ze swojego pokoju ze złością i wsciekłością krzyczała że musi dopilnować bo to bo tamto. Ja grzecznie dziękowałem chwaliłem mówiłem że docaniam trud i troskę ale teraz już jestem w domu i zajmuję się dziecmi i nie jest mi potrzebny do tego nadzór. Dzieci były zaskoczone i nie rozumiały czemu "babcia" się tak awanturuje przecież mówi się do niej spokojnie chwali się ją i powinna być zadowolona. Wyaśniłem, że to może być wina starszego wieku, że babcia już nie jest taka sprawna i może mieć trudności ze sobą. Niewolno się gniewać i trzeba taką osobę zrozumieć i jej pomagać. "Mamusia" oczywiście podsłuchiwała bo po takim wyjaśnieniu dzieciom, że ma "garba" nie wyszła już wcale ze swojego pokoju i wieczór upłyną sympatycznie i miło.

*marta*
10-01-2006, 08:52
Moja rada - zapomnij, że jesteś kulturalnym człowiekiem i bądź totalnym chamem. Nie mów do niej broń boże mamo, tylko wal po imieniu lub ty, pokaż jej miejsce w szyku. Zabroń jej wtrącania się do dzieci, określ jasno zasady współżycia i z żelazną konsekwencją ich przestrzegaj. Rób awantury każde naruszenie zasad i miej głęboko w d>>>e to, że sąsiedzi patrzą na ciebie jak na wariata i bydlaka (bo przecież skrzywdzona mamuśka będzie szukała poklasku u nich).

Hm... spróbowałam sobie wyobrazić siebie u boku takiego męża (nawet, jeśli by tylko takiego udawał dla dobra sprawy). Myślę, że nie tędy droga. Jestem niemal pewna, że żona poczułaby się w obowiązku bronić mamy (w końcu to jej matka, nie wierzę, że chamskie zachowanie w stosunku do niej nie zaboli żony). Teściową trzeba przekonać, że lepiej jej będzie mieszkać samodzielnie w jej mieszkaniu. W jakim wieku macie dzieci? Czy teściowa się nimi zajmuje? A jak z jej zdrowiem? Prawdę mówiąc nic z tego nie rozumiem :( Wszyscy (włącznie z nią) się męczycie, mieszkanie macie, zatem do dzieła.

js
10-01-2006, 09:07
Pety do butów? Wyzywanie od zboczeńców przy dzieciach? Mamusia ma własne mieszkanie?
Kurcze, o czym my tu w ogóle rozmawiamy? Pakuj teściowej walizki i za drzwi!
To jest w połowie dom "mamusi" nie da rady . Przez wiele lat "mamusia" pracowała nad nami i urabiała. Teraz zaczyna to dochodzić do granic absurdu i trzeba to raczej odkręcać małymi kroczkami. Nie zależy mi na tym aby się wyprowadziła niech sobie będzie ale niech się nie wtrąca, nie obraża, nie awanturuje się. Potrzebne jest tu wychowanie i pokazanie miejsca w szeregu. Nie zrobię z siebie świni i nie wystawię walizek "mamusi" za drzwi nie pasuje to do mojej natury.

JoShi
10-01-2006, 09:15
Nie zrobię z siebie świni i nie wystawię walizek "mamusi" za drzwi nie pasuje to do mojej natury.
Musisz jednak pamietac, ze jak ktos ma za miekkie serce to musi miec twardy tylek.

js
10-01-2006, 09:40
Tak *marta* teściowa zajmuje się czesto dziećmi. Problem leży w tym że za bardzo się zajmuje. Dzieci są w wieku szkolnym 2 i 4 klasa. Konflikty często powstają na tle różnicy poglądów wychowawczych. "mamusia" jest bardzo władcza i nie uznaje zdania innych. Jeśli ja mam zdanie inne to zwyczajnie się wymądrzam i tyle. Nawet z głupim odrabianiem lekcji robi awantury. Wracam z pracy i widzę że odrabiają lekcje pod nadzorem "mamusi" Ok bardzo dobrze ale mam czas i chciałbym z nimi skończyć odrabianie lekcji i zorientować się jak sobie radzą i ewentualnie coś pomóc. Niestety spotyka się to z protestem "mamusi" mam nie przeszkadzać. Dobra odpuszczam sprawę i jak odrobią lekcje chciałbym zobaczyć, sprawdzić, pochwalić. Znowu awantura bo jak ja śmię po "mamusi" coś sprawdzać. Normalnie tragedia na każdym kroku musiałbym się o wszystko kłócić. W zasadzie można powiedzieć, że się stara ale ma paskudny dysptyczny charakter. Widzę nie ma innej rady i będę eksperymentować z techniką wychowawczą na "zagłaskanie" myślę, że może przynieść dobre efekty. Chyba to prawda że mam zbyt miękkie serce. Jeśli chodzi o zdrowie to jest otyła, ma nadciśnienie i panicznie boi się obniżenia sprawności umysłowej. Na każdym kroku podkreśla, że ma doskonałą pamięć i przyjmuje jakieś leki z tym związane.

Maxtorka
10-01-2006, 09:57
Rzeczywiście Twoja sytuacja jest nie do pozazdroszczenia . Myślę , że taktyka " zagłaskania " może przyniesie jakieś pozytywne efekty , ale chyba będzie to działanie zdecydowanie długofalowe . Ja widzę , że duży problem ma Twoja żona i to ze sobą . To ona powinna wyzwolić się spod władzy mamusi , bo tylko tak jest w stanie jej się przeciwstawić . Jeżeli żona się zmieni , masz już połowę sukcesu .

Powodzenia i twardo egzekwuj swoje prawa rodzicielskie !

js
10-01-2006, 10:26
Owszem żona ma problem. Jej problem jest głownie taki że bardzo dużo pracuje na rózne zmiany i przychodzi do domu wykończona. Jak przychodzi to marzy o odpoczynku i nieraz zasypia w fotelu. Chwil na rozmowy jest niedużo, z dziećmi by chciała porozmawiać, może coś przeczytać a nie wysłuchiwać pretensji z mojej strony czy też "mamusi" Tak prawdę powiedziawszy to najczęsciej jest jej wszystko jedno kto ma rację. Gdy już zaczyna ze mną rozmowę po "dywaniku" u "mamusi" a ja mówię nie przejmuj się takimi drobiazgami odpocznij sobie to chyba jest zadowolona że nie musi nic rozstrzygać. Jest tym wyraźnie zmęczona. Polityka długofalowa może być. Rewolucja w życiu dzieci nie jest potrzebna.

Maxtorka
10-01-2006, 10:54
Wygląda więc na to , że będziesz zdany tylko na siebie . Spróbuj więc chociaż od czasu do czasu dać sobie trochę luzu , wyjechać , odreagować , bo w takim ciąglym napięciu naprawdę na dłuższą metę nie da się żyć . Musisz mieć czas na regenerację sił , zwłaszcza psychicznych . Może wykorzystajcie czas kiedy Twoja żona nie pracuje na wspólne , rodzinne wypady . Nawet najkrótsze chwile spędzone razem będą w przyszłości procentować .

Pozdrowienia :)

*marta*
10-01-2006, 11:22
js ja jestem zdania, że niestety, ale żyjąc ze starszym człowiekiem pod jednym dachem, człowiekiem, który ma swoje nawyki, zasady, wady, ale i zalety, jedynym wyjściem jest się do tego wszystkiego przyzwyczaić, jeśli "rozejście się" nie wchodzi w grę. Nie zmieni się takiej osoby, za późno. Tzn można wypracować poprawne lecz wg mnie raczej niezdrowe relacje w domu, które jednak będą zdecydowanie odbiegały od przyjemnych, a powrót do domu po pracy di najprzyjemniejszych nie będzie należał, ale może się mylę. Dlaczego relacje niezdrowe? Teściowa nawet jeśli zmieni swoje postępowanie, to raczej na zasadzie obrażenia się i raczej tylko podczas Waszej obecności w domu nie będzie robiła tego, czego nie chcecie. A czy o to chodzi? Dzieci będzie wychowywała na swój sposób, bo uważa go za słuszny. Piszesz, że zajmuje się dziećmi i to "aż za bardzo się zajmuje". Niestety ale sami ją zaprosiliście do swojego życia, sami daliście jej pewną rolę do spełnienia (rolę babci opiekunki, gosposi), weszła w nią w taki sposób, jaki uważa za najlepszy, czyli całą sobą. A teraz oczekuje się od niej, że po godzinie powiedzmy 17:00 pójdzie do swojego pokoju i nie będzie się wtrącała w wieczorne życie rodziny. Ona po prostu taka nie jest, nie ma pewnie swojego życia, więc żyje Waszym :( Czy ona nie ma koleżanek? jakiegoś hobby, pasji? może by ją wysłać na wycieczkę, do sanatorium, tak w ramach podziękowania za dotychczasową pomoc, żeby odpoczęła, nabrała sił ;) Ja poważnie piszę, niech zobaczy, że jest inne życie, że oprócz Was jest jeszcze świat, który jest ciekawy, ciekawszy może nawet :)

Agnieszka1
10-01-2006, 11:23
A ja powiem inaczej teraz - nie podoba sie tobie zachowanie mamusi i to jak wychowuje twoje dzieci to wynajmij sobie opiekunke a babcia niech wraca do swojego mieszkania.

Majka
10-01-2006, 11:54
nie wróci do mieszkania, bo za połowe domu zapłaciła 8)

metoda zagłaskania jest dobra. Ale żebyś dał radę, udaj się skrycie do psychiatry, niech ci przepisze coś na poprawę samopoczucia :wink: Wtedy bez problemu przeczekasz jej ataki. A i zona jak zauważy, żę sobie radzisz, bedzie mniej zmęczona :D

pozdrawiam i trzymam kciuki

mTom
10-01-2006, 13:01
Ot, cały mój komentarz: :wink:

smartcat
10-01-2006, 15:24
a teraz serio : powazna rozmowa z żoną i więcej stanowczych decyzji nawet na pozór niewiarygodnych (sprzedaż domu)


to jest dobra karta do negocjacji ( chęć sprzedaży domu choćby to był bluf) gdyż wskazując na złe relacje rodzinne chcesz uchronić dzieci przed nerwicą itp, itd i potrzebny jest rozbrat z "mamusią"



baba_budowniczy "mamusia" ma swoje mieszkanko M3 ale jak pisałem mieszka z nami na naszą usilną prośbę a mieszkanko wynajmuje.

Aaa, mieszkanko "mamusi" zmienia postać rzeczy. Trzeba powołując sie na dobro waszej rodziny i dobro dzieci skłonić "mamusię" do powrotu do mieszkanka jak tylko skóńczy się okres najmu.



Twojej rodziny - jak najpredzej bierz rozbrat. Sprzedajcie dom, bo zona nie ma psychicznie na tyle sily, zeby sie mamie przeciwstawic, w Tobie zacznie narastac coraz wiekszy zal do Niej i skonczy sie tragedia.

słuchaj tych co to przeszli, ucz sie na ich błedach!!!!!!
ROZBRAT!!!!! z tesciową to w Twojej sytuacji warunek normalnego zycia rodzinnego.




Dziękuję za wsparcie. Zaczyna mi się już rozjaśniać o co tu biega. Wczoraj wieczorem zrobiłem eksperyment z "zagłaskania".

Swietnie :-) Jak jest dobra metoda to korzystać, korzystać z pomysłu dla neutralizacji przeciwnika. Inwestor jak widać dał bardzo celną wskazówkę jak "obsługiwać mamusię"
Władcze charakterki mozna obsługiwać własnie przez manipulacje
Pozdrawiam.

P.S. Ale docelowo jednak rozbrat. Ewa39 prawdę mówi. Ty przetrawasz,żona przetrwa ale na dzieciach taka atmosfera nerwowości się odbije!

js
10-01-2006, 16:46
js ja jestem zdania, że niestety, ale żyjąc ze starszym człowiekiem pod jednym dachem, człowiekiem, który ma swoje nawyki, zasady, wady, ale i zalety, jedynym wyjściem jest się do tego wszystkiego przyzwyczaić, jeśli "rozejście się" nie wchodzi w grę. Nie zmieni się takiej osoby, za późno. Tzn można wypracować poprawne lecz wg mnie raczej niezdrowe relacje w domu, które jednak będą zdecydowanie odbiegały od przyjemnych, a powrót do domu po pracy di najprzyjemniejszych nie będzie należał, ale może się mylę. Dlaczego relacje niezdrowe? Teściowa nawet jeśli zmieni swoje postępowanie, to raczej na zasadzie obrażenia się i raczej tylko podczas Waszej obecności w domu nie będzie robiła tego, czego nie chcecie. A czy o to chodzi? Dzieci będzie wychowywała na swój sposób, bo uważa go za słuszny. Piszesz, że zajmuje się dziećmi i to "aż za bardzo się zajmuje". Niestety ale sami ją zaprosiliście do swojego życia, sami daliście jej pewną rolę do spełnienia (rolę babci opiekunki, gosposi), weszła w nią w taki sposób, jaki uważa za najlepszy, czyli całą sobą. A teraz oczekuje się od niej, że po godzinie powiedzmy 17:00 pójdzie do swojego pokoju i nie będzie się wtrącała w wieczorne życie rodziny. Ona po prostu taka nie jest, nie ma pewnie swojego życia, więc żyje Waszym :( Czy ona nie ma koleżanek? jakiegoś hobby, pasji? może by ją wysłać na wycieczkę, do sanatorium, tak w ramach podziękowania za dotychczasową pomoc, żeby odpoczęła, nabrała sił ;) Ja poważnie piszę, niech zobaczy, że jest inne życie, że oprócz Was jest jeszcze świat, który jest ciekawy, ciekawszy może nawet :)
Nie oczekuje się że po 17:00 "mamusia" pójdzie na półkę do szafy. Oczekuje się poszanowania prywatności, poszanowania swobodnego wychowania dzieci, poszanowania spokoju. Jeśli taki jest nasz i jej wybór, że chcemy aby pomagała to niech tak będzie ale niech zostaną zachowane granice przyzwoitości. Nie było umowy, że za pomoc będziemy płacić całkowitą i bezwzgledną uległością. Aby naswietlić jeszcze nieco tła to powiem że mamusia kiedyś zajmowała kierownicze stanowisko, nic wielkiego ale zawsze kierownicze. Problemy zaczęły narastać jak "mamusia" przeszła na emeryturę. Tak się akurat zbiegło ża ja w tym czasie bardzo dużo pracowałem zarabiając na dom i sprawy wychowawcze "mamusi" zostały niedopilnowane. Nie boję się że sprawy odbija się na dzieciach. Będe zmierzał w tym kierunku aby zaczęły babci współczuć i jej pomagać w niedoli ułomności i niedołęstwie.

elvis
10-01-2006, 19:44
Nie wiem jak to zrobiles ale dokladnie opisales moja sytuacje. Ja po 4 latach nie wytrzymalem, zapozyczylem sie maksymalnie u buduje wlasny dom. Nawet zone udalo mi sie do tego przekonac.
Powodzenia, nie daj sie.

js
10-01-2006, 20:52
Czy ta wizyta u psychiatry to aby konieczna ? Nigdy nie byłem i mam opory :-? Nie bardzo wiem co miałbym mu powiedzieć i o jakie leki prosić. Majka napisz coś na ten temat.

JoShi
10-01-2006, 20:56
Czy ta wizyta u psychiatry to aby konieczna ? Nigdy nie byłem i mam opory :-? Nie bardzo wiem co miałbym mu powiedzieć i o jakie leki prosić. Majka napisz coś na ten temat.
Nie boj sie to on ma wiedziec a nie Ty. O wszystko Cie wypyta i sam zdecyduje co dalej. Tylko odpowiadaj szczerze.

Majka
10-01-2006, 21:05
Czy ta wizyta u psychiatry to aby konieczna ? Nigdy nie byłem i mam opory :-? Nie bardzo wiem co miałbym mu powiedzieć i o jakie leki prosić. Majka napisz coś na ten temat.
Nie boj sie to on ma wiedziec a nie Ty. O wszystko Cie wypyta i sam zdecyduje co dalej. Tylko odpowiadaj szczerze.

Tak jak Joshi napisała.
Idziesz, siadasz i opowiadasz. Tak jak nam tutaj. Przepisze Ci łagodne, nie uzależniające środki, które pomogą Ci w spokojniejszy sposób podchodzić do narastającego konfliktu.
Psychiatra nie wyrywa wnętrzności bez znieczulenia :D

js
11-01-2006, 07:39
Dziekuję bardzo za wyjaśnienie. Jeszcze tylko drobne pytanko czy to ma być jakikolwiek psychiatra pierwszy z brzegu z dowolnej spółdzielni, czy trzeba mieć jakieś skierowanie ?

Majka
11-01-2006, 07:43
i szybka odpowiedź :D
Do psychiatry nie trzeba mieć skierowania. Możesz pójść do Poradni Zdrowia Psychicznego - za free, lub prywatnie za kasę. Psychiatra to normalny lekarz 8)

js
11-01-2006, 07:53
Nie wiem jak to zrobiles ale dokladnie opisales moja sytuacje. Ja po 4 latach nie wytrzymalem, zapozyczylem sie maksymalnie u buduje wlasny dom. Nawet zone udalo mi sie do tego przekonac.
Powodzenia, nie daj sie.
Widać jest to powszechne zachowanie kobiet w starszym wieku. One muszą się szarogęsić i przybierac rolę naczelnego nadzorcy. Rola zwyczajnego domownika im nie wystarcza. Jest przecież tysiące kawałów o teściowych. Jakoś o teściach jest mniej. Może siedzą pod pantoflem ? Wiele razy zastanawiałem się jaka jest tego przyczyna. Zrozumienie podłoża takiego zachowania może wiele pomóc w tej sprawie.

js
11-01-2006, 07:57
i szybka odpowiedź :D
Do psychiatry nie trzeba mieć skierowania. Możesz pójść do Poradni Zdrowia Psychicznego - za free, lub prywatnie za kasę. Psychiatra to normalny lekarz 8)
Dzięki za szybką odpowiedź. Idę więc do spółdzielni za kasę nie lubię czekać w kolejkach. Wybieram pierwszego z brzegu, który akurat przyjmuje i tyle - trochę się denerwuję taką wizytą. :-?

*marta*
11-01-2006, 08:02
Nie oczekuje się że po 17:00 "mamusia" pójdzie na półkę do szafy. Oczekuje się poszanowania prywatności, poszanowania swobodnego wychowania dzieci, poszanowania spokoju. Jeśli taki jest nasz i jej wybór, że chcemy aby pomagała to niech tak będzie ale niech zostaną zachowane granice przyzwoitości. Nie było umowy, że za pomoc będziemy płacić całkowitą i bezwzgledną uległością. Aby naswietlić jeszcze nieco tła to powiem że mamusia kiedyś zajmowała kierownicze stanowisko, nic wielkiego ale zawsze kierownicze. Problemy zaczęły narastać jak "mamusia" przeszła na emeryturę. Tak się akurat zbiegło ża ja w tym czasie bardzo dużo pracowałem zarabiając na dom i sprawy wychowawcze "mamusi" zostały niedopilnowane. Nie boję się że sprawy odbija się na dzieciach. Będe zmierzał w tym kierunku aby zaczęły babci współczuć i jej pomagać w niedoli ułomności i niedołęstwie.

js chodzi mi właśnie o to, że ciężko (lub wg mnie niemożliwe) bęzie ją zmienić :( Ona taka po prostu jest. Choć może jej nie doceniam i jednak uzna, że należy dać Wam trochę powietrza do oddychania.

kroyena
11-01-2006, 08:05
Pablo1979 się nie czepiaj.
Przy odrobinie wyobraźni mógłbyś uzywać kibelka w połowie, co prawda żeby coś tam nie spadło na drugą połowę to musiałbyś się trochę nagimnastykować.

Kibelek to rybka spróbuj z piekarnikiem. 8)

PS. Tak na serio, js lepsza wizyta u lekarza niż rozwałka własnej rodziny. :wink:

Teska
11-01-2006, 08:13
Dzięki czekam na każdą radę jak na zbawienie. Totalny terror może i byłby wyjściem ale nie mam poparcia w żonie. Jest tak samo załamana. Nie potrafi się jednoznacznie opowiedzieć. Była wychowywana i terroryzowana przez "mamusię" całe życie. Mamusia zreasztą jest po rozwodzie czyli ma już doświadczenie. "Mamusia" zbudowała wokół siebie etos kobiety niezłomnej i pohaterskiej, która sama "tymy rencamy" wychowała 2 dzieci. Nie sadzę aby dała się zterroryzować. Zastanawiam się czy "metoda małych" kroków nie będzie najlepsza. To znaczy ignorować odzywki i zwracać na wszystkie drobiazgi uwagę. Grzecznie aczkolwiek stanowczo do tego nie dawać się wciągać w żadne dyskusje. Musiałbym wtedy niestety sam zacząć napuszczać dzieci aby przestały się słuchać "mamusi". Napuszczać nie chcę. Chcę aby miały szacunek do starszych ludzi - być może do mnie jak będę stary. Aby tak robić trzeba mieć dużo siły i spokojne nerwy. Zaczynam mieć z tym problemy. Potrzebuję rady jak się uspokoić. Nie chcę robić z siebie pieniacza i terrorysty.

wiesz..mysle ze metoda malych kroczkow bedzie ok.Dla Ciebie i Twojej zony...po prostu zacznij wogole ja ignowrowac- wiem ze teraz to ci sie wydaje trudne...ale naprawde mozna...nie widz , nie wdawaj sie w dyskusje, jak trzeba to tylko uprzejmnie odpowadaj.I na tym koniec.
Mysle ze po jakims czasie tesciowa straci grunt....

Całe szczescie ze ja z moja tesciowa nie widze sie juz 6 rok....wczesniej bylo podobnie......no i nie wytrzymala....mam teraz swiety spokoj.

Powodzenia

js
11-01-2006, 09:29
Oj Teska nie wiem czy da się ignorować. Wszędzie jej pełno - chodzi tylko od jednej osoby do rugiej i odpytuje, kontroluje, zwraca uwagę. W zasadzie 99% rozmów "mamusi" to odpytywanie innych wydawanie poleceń i strofowanie. A co zrobić jak dziecko spyta się mie o jakąś sprawę wychowawczą światopoglądową. Zaraz "mamusia" przybiega - bo ciągle nasłuchuje. Ostatnio było wyjaśniane zagadnienie zaglądania do cudzych rzeczy. Zwróciłem uwagę dziecku, że nie wolno grzebać w cudzych kieszeniach - złapałem akurat na przetrząsaniu moich spodni. A tu odpowiedź - a babcia grzebie w mojej szufladzie. Przybiegła natychmiast "mamusia" i zaczęła wyjaśniać swoje zasady moralne. Oczywiście nie do końca zgodne z moimi. I co teraz w takiej sytuacji ? Jak grzecznie dziecku wyjaśnić że babcia nie ma racji i to jeszcze bez awantury ? Nie pozostaje nic innego jak powiedzieć że babci nie należy słuchać i zawsze pytać się mamy albo taty a to otwarta wojna i klika godzin awantury.

Maxtorka
11-01-2006, 09:53
Chłopie , że Ty jeszcze nie zwariowałeś to cud jakiś . Ty jesteś totalnie osaczony przez teściową i to prawie 24 h na dobę , nic nie ujdzie jej uwadze , to paranoja . Tak jak piszą dziewczyny wsparcie farmakologiczne na pewno Ci pomoże w przetrwaniu . Ja się zastanawiam jeszcze nad jednym rozwiązaniem . Może macie kogoś bliskiego , z rodziny czy znajomych teściowej , kogoś , kto mógłby ewentualnie , tak niby przypadkiem zwrócić uwagę w Waszym towarzystwie na nienormalność Waszych układów ( np . Zosiu , kochana , to są ich dzieci , nie Twoje , to oni je wychowują , itp. , wiesz o co mi chodzi , przyklady mozna mnożyć ) . Może to teściowej da do myślenia .

Trzymam kciuki .

wbro
11-01-2006, 10:00
JS - współczuję i trzymaj się. Myślę, że im mniej dasz się wciągać w "rozmowy" tym mniej nerwów stracisz - ale mnie łatwo doradzać teściów mam tylko 2-3 razy w miesiącu.

abromba
11-01-2006, 10:27
JS - im szybciej zaczniesz działać tym lepiej. Z czasem będzie coraz gorzej - wasze życie rodzinne kompletne się posypie, a jak mamusia nie daj Boże podupadnie na zdrowiu to już niewiele zdziałasz - bo jak tu starą schorowaną matke odesłac a jej skłonnosci do tyranizowania innych pewnie się rozwiną.

Po pierwsze to musisz mieć świadomość, że jeżeli chcesz, żeby Mamusia się odczepiła - to sami musicie poradzić sobie z prowadzeniem domu i opieką nad dziećmi. Bo jeśli konieczna będzie jej pomoc, to zawsze będzie sobie rościć prawo do ingerowania w wasze sprawy. Czyli czas spędzany z wnukami to przywilej a nie życiowa konieczność.

Po drugie - musisz spróbować odtruć żonę. Zapewne była tresowana przez wiele lat. Nie wiem na ile to możliwe organizacyjnie i finansowo, ale dobrze byłoby gdybyście teraz korzystając z ferii gdzieś razem wyjechali - pogadali z żoną, poobserwowali dzieci bez nadzoru babci. Zawsze łatwiej zacząć coś od narysowania grubej kreski - w tym wypadku w Was samych.
Co do strategii wobec Mamusi to chyba zdecydowanie strategia małych kroczków - może się uda. Mi jeszcze przychodzi do głowy, żebyś wsparł się grupą jakichś znajomych, którzy będą do was wpadać i spędzać czas na Waszym terenie na WASZYCH zasadach, dość wyraźnie (im wolno! :lol: ) że przyszli do WAS i jakakolwiek obecność teściowej nie jest mile widziana. Niech będzie jasne, że u was Wy rządzicie.

Ja od razu weszłam z tesciową w układ konfrontacyjny, ale przynajmniej mam spokój. No i choleryczka jestem. Jak się da, to lepiej łagodnie.
Trzymaj się.

gaga2
11-01-2006, 10:27
js.... sytuacja nie do pozazdroszczenia. Niestety przykłady z mojej dalszej rodziny i obserwacji niektórych przyjaciół wskazują, że takie układy często się źle kończą, jeśli nie dojdzie do separacji... od teściowej... lub niestety od żony...
1. z mojego doświadczenia wynika, że niestetey trochę sami jesteśmy winni chorym układom: przyjmujemy pomoc oferowaną przez rodziców/ teściów z ochotą, a potem mamy do nich pretense że za bardzo ingerują w nasze życie.. cóż natura ludzka jest ułomna..
2. może poczytaj sobie książki Susan Forwad "Toksyczni rodzice" i "Toksyczni teściowie" i daj przeczytać swojej żonie. Ja w swojej biblioteczce mam jeszcze "Kiedy rodzice kochają za bardzo..."ale nie pamiętam autora.
3. metoda małych kroczków jest jak najbardziej OK.... ale z długoterminowym celem: odcięcie się (uniezależnienie jest chyba lepszym słowem) od teściowej; podlega to na przejmowaniu jej dotychczasowych obowiązków: tak jak to rozpocząłeś.... i za wszelką pomoc (jakakolwiek by nie była) dziękować... tak aby wytworzyć atmosferę, że każda czynność jest wykonywana za Twoim przyzwoleniem, ale jednak okazjonalnie.....skoro każdorazowo wymaga osobnych podziękowań...
4. uniezależnić się finansowo od rodziców; to podstawa; zawsze się wiąże z niewygodami ale to jest cena za wolność;
5. działać w porozumieniu z żoną; przekonać ją, że takie życie stanowi dla Ciebie problem tak istotny, że sam zastanawiasz się nad pomocą specjalisty: to może być dla niej szok i zrozumie że Twój (Wasz) problem jest poważny i będzie współdziałać - żeby ratować rodzinę

ja sama nie mam jakoś specjalnie toksycznych teściów; ale są w mojej ocenie i tak nadmiernie zaborczy; zreszta im bardziej jesteśmy niezależni tym bardziej nasze układy są zdrowe a ich bardziej lubię i lubię z nimi przebywać... a nie pod przymusem...
postanowiłam się od nich powolutku uniezależniać: wynajęłam opiekunkę pod pretekstem że całodzienna opieka nad dzieckiem jest zbyt męcząca dla teściowej (to była moja wyłączna inicjatywa) ; teraz każdy pobyt z dziećmi jest uzgadniany z nami i traktowany jako przywilej dziadków - aby móc spotkać się z ukochanymi wnukami a nie pomaganie "młodym"; nie podrzucamy już dzieci dziadkom; trudno, staramy się radzić sami, i wybieramy takie imprezy gdzie dzieci mogą być razem z nami; dzięki temu powolutku, po 10 latach małżeństwa nie muszę się już np. tłumaczyć, dlaczego dany weekend ośmielamy się spędzić na swój sposób a nie razem z teściami w górach (a takie były początki naszego małżeństwa). Pieniędzy w formie darowizn nie przyjmujemy i na dom wzięliśmy od teściów pożyczkę; początkowo miał to być dom niemal w całości finansowany przez teściów (była też wersja że budujemy wspólny dom), poczekaliśmy z budową aż zebraliśmy istotne kwoty, i teraz nasz wkład finansowy w budowę jest przeważający (poza kredytami - to też nasz wybór) a na nas ciązy obowiązek zwrotu pożyczki;

Życzę Ci, abyś wraz z żoną potrafił podjąc trudne decyzje.. a także podjął wysiłek zastępowania teściowej na polach, na których ona tak niepodzielnie panuje... :) abyście umeli nie polegać na jej pomocy (a jak piszesz jest to istotna pomoc).
Pozdrawiam,
gaga2

js
11-01-2006, 10:55
Chłopie , że Ty jeszcze nie zwariowałeś to cud jakiś . Ty jesteś totalnie osaczony przez teściową i to prawie 24 h na dobę , nic nie ujdzie jej uwadze , to paranoja . Tak jak piszą dziewczyny wsparcie farmakologiczne na pewno Ci pomoże w przetrwaniu . Ja się zastanawiam jeszcze nad jednym rozwiązaniem . Może macie kogoś bliskiego , z rodziny czy znajomych teściowej , kogoś , kto mógłby ewentualnie , tak niby przypadkiem zwrócić uwagę w Waszym towarzystwie na nienormalność Waszych układów ( np . Zosiu , kochana , to są ich dzieci , nie Twoje , to oni je wychowują , itp. , wiesz o co mi chodzi , przyklady mozna mnożyć ) . Może to teściowej da do myślenia .

Trzymam kciuki .
Sam się dziwię, że jeszcze jakoś funkcjonuję. Zwracanie uwagi już było przerabiane. Kiedyś trzeba było załatwić formalności związane z chrztem dziecka. Powiedziałem, że pójdę i wsystko załatwię . Nie udało się bo "mamusia" szybko pobiegła do kościoła i za mnie chciała wszystko ustalać. Ksiądz powiedział jej dosyć dobitnie, że chrzest wnuków to nie jest jej sprawa i ją wyprosił. Dowiedziała się że takie sprawy załatwiają rodzice a najlepiej głowa rodziny czyli ojciec. Nie wiem co jeszcze usłyszała ale jak ją zobaczyłem po kilu godzinach od tej wizyty to miała całe czerwone oczy i była roztrzęsiona. Do tej pory kiedy tylko może wypowiada się negatywnie na temat tego księdza i stara się nie chodzić na msze odprawiane przez niego. Jest to wróg numer 1.

11-01-2006, 11:07
Teściowa (z opisu) jest po prostu trująca :evil: . Koniecznie musicie to przerwać... Trudno będzie, bo mam wrażenie, że ona sobie z Was zrobiła cel życia i bez tego jej będzie trudno funkcjonować... Najlepiej by ją było wyprowadzić z domu, ale tu musicie stanowić jednolity front z żoną, a ona jak napisała abromba też jest "uzależniona". Może sie nie obyć bez jakiejś terapii rodzinnej - sam tego nie możesz forsować, bo staniesz się wspólnym wrogiem całej rodziny :(.
Mój pomysł jest taki - żeby (oczywiscie w trosce o zdrowie) namówić babcię na sanatorium (najlepiej z udziałem jakiegoś lekarza, którego akceptuje). Pobędziecie razem SAMI u siebie przez całe 3 tygodnie, na swoich zasadach, porozmawiacie, ustalicie jakies strategie...
Współczuję i zyczę dużo wytrwałości i cierpliwości...
P.s. - u mnie babcia podsłuchująca pomieszkała by może 2 dni, ale ja jestem niezła cholera ;)

Mufka
11-01-2006, 11:12
js trudna masz sytuacje... Ja niestety na twoim miejscu wyprowadzilabym sie, wiem ze sytuacja prawna domu jest trudna tesciwa na pewno by robila straszne problemy ze sprzedaniem jego, jednak mimo wszystko ratowalabym rodzine i zdrowy klimat domowy, a jedynym ratunkiem jest separacja z tesciowa. Trzymam kciuki. Hihi mozesz tez dokonac selekcji naturalnej udostepniajac lekture tego tematu tesciowej ;) krew jej do glowy uderzy i bedzie spokoj (tak jakos mnie naszlo na czarny humor)

Maxtorka
11-01-2006, 11:23
Ja bym mimo wszystko dalej próbowała drobnych ale częstych uwag ze strony znajomych , rodziny . Jeśli teściowa ma jakąś przyjaciółkę , może z nią warto porozmawiać , poprosić o pomoc . Jak to nie przyniesie pożądanego efektu nie pozostaje chyba nic innego , tylko izolacja teściowej od dotychczasowych obowiązków , jak sugerował już ktoś przede mną . Oczywiście wszystko pod pozorem troski o teściową ( że już wystarczająco dużo dla Was zrobiła , nie powinna sie przemęczać , dzieci są większe więc ona wreszcie może zająć się sobą , może gdzieś pójść , wyjechać , nie musi stale siedzieć w domu , teraz Wy się wszystkim zajmiecie , itp. Może zafundować jej jakąś wycieczkę , sanatorium dla podratowania zdrowia ( pisałeś wcześniej że się leczy ) , pielgrzymkę do Rzymu ( jeśli jest wierząca ) . I wszystkie działania muszą być spokojne , wyważone , choc wiem że to w Twojej sytuacji na granicy możliwości . ( ja sama choć jestem osobą bardzo spokojną i ugodową czytając Twoje posty zaczynam " warczeć " ) . I zacznij " pracować " nad żoną , bo ona powinna być Twoim wsparciem .

Trzymam dalej kciuki :)

abromba
11-01-2006, 11:37
A swoją drogą kobiety, możemy się umówić na jakąś wymianę uwag za 20-30 lat pt " problemy z synową/zięciem". Strasznie sie boję, że będę koszmarną tesciową :-?

Maxtorka
11-01-2006, 12:09
A swoją drogą kobiety, możemy się umówić na jakąś wymianę uwag za 20-30 lat pt " problemy z synową/zięciem". Strasznie sie boję, że będę koszmarną tesciową :-?

Abromba , to świetny pomysł . Ja też się troszkę obawiam , bo choć jestem naprawdę osobą niemal bezkonfliktową , potrafię " wetknąć szpilę ", a z wiekiem może się to nasilić . U mnie prawdopodobieństwo zostania teściową nie jest aż tak odległe , nasz syn ma 19 lat i co prawda jeszcze o założeniu rodziny nie myśli ale wiadomo , dziś to wszystko tak szybko leci i ani sie obejrzę jak mogą mi mówić babciu :o :wink:

A wracając do problemu js . Przyszła mi na myśl jeszcze jedna rzecz . Czy Twoja teściowa zawsze taka była , czy to wystąpiło dopiero teraz . Nie piszesz ile ma lat ale być może to menopauza ?
A może ona ma jakąś depresję ? Może ma jakiś żal do Was o coś i w ten sposób się na Was odgrywa ( wybacz ale wrzucanie petów do butów to jawna i świadoma złośliwość , może chęć zwrócenia na siebie uwagi , już sama nie wiem co o tym sądzić ) Jeżeli takie zachowanie wystąpiło niedawno to może teściowa powinna skorzystać z pomocy psychiatry ( ale kto ją do tego przekona :cry: )

Mimo wszystko walcz !

Niezmiennie trzymam kciuki :)

11-01-2006, 12:21
A swoją drogą kobiety, możemy się umówić na jakąś wymianę uwag za 20-30 lat pt " problemy z synową/zięciem". Strasznie sie boję, że będę koszmarną tesciową :-?

Oj, ja też nie mam łatwego charakteru :)

js
11-01-2006, 13:21
A swoją drogą kobiety, możemy się umówić na jakąś wymianę uwag za 20-30 lat pt " problemy z synową/zięciem". Strasznie sie boję, że będę koszmarną tesciową :-?

Abromba , to świetny pomysł . Ja też się troszkę obawiam , bo choć jestem naprawdę osobą niemal bezkonfliktową , potrafię " wetknąć szpilę ", a z wiekiem może się to nasilić . U mnie prawdopodobieństwo zostania teściową nie jest aż tak odległe , nasz syn ma 19 lat i co prawda jeszcze o założeniu rodziny nie myśli ale wiadomo , dziś to wszystko tak szybko leci i ani sie obejrzę jak mogą mi mówić babciu :o :wink:

A wracając do problemu js . Przyszła mi na myśl jeszcze jedna rzecz . Czy Twoja teściowa zawsze taka była , czy to wystąpiło dopiero teraz . Nie piszesz ile ma lat ale być może to menopauza ?
A może ona ma jakąś depresję ? Może ma jakiś żal do Was o coś i w ten sposób się na Was odgrywa ( wybacz ale wrzucanie petów do butów to jawna i świadoma złośliwość , może chęć zwrócenia na siebie uwagi , już sama nie wiem co o tym sądzić ) Jeżeli takie zachowanie wystąpiło niedawno to może teściowa powinna skorzystać z pomocy psychiatry ( ale kto ją do tego przekona :cry: )

Mimo wszystko walcz !

Niezmiennie trzymam kciuki :)

Jest w wieku mocno po 60-tce czyli chyba właśnie menopauzy. Wiem że miała zalecane jakieś leki z tym związane ale nie może ich brać z powodu nadciśnienia. Takie zachowanie było zawsze. Moim zdaniem nasilło się gdy przeszła na emeryturę. Nie pamiętam już kiedy ją ktoś znajomy odwiedzał, albo ona kogoś odwiedzała. Może ze 2 lata temu ??. Rodziny nie ma zbyt dużo - jest jedynakiem. Kontakty obecnie raczej tylko oficjalne. Być może ma jakiś żal do życia ok. 10 lat temu zmarł jej syn - oczko w głowie. Mocno to przeżyła. Czy ma do mnie żal tego nie wiem. Za zwracanie uwagi pewnie tak. No bo jak to taki szczeniak będzie tu pyskował. Ale raczej żal to nie jest, raczej jakaś tak złość, urażona ambicja ? Nie potrafię tego nazwać. Peta wrzuciła w złości po zwróceniu jej uwagi . Akurat stała przed domem i paliła papierosa. Strząsała popiół na wycieraczkę przed wejściem, nie wiem czy celowo czy nie. Zwróciłem uwagę aby tego nie robiła, oczywiście obraza majestatu i zaczęła strząsać popiół przy mnie do moich butów-roboczych, które stały akurat przed wejściem. Później znalazłem peta w bucie.

Maxtorka
11-01-2006, 19:06
Kurczę , każdy Twój post załamuje mnie coraz bardziej , sytuacja zdaje się nie mieć wyjścia . Jestem natomiast przekonana że pomoc potrzebna jest Twojej teściowej , może nie psychiatry ale psychologa bądź psychoterapeuty z pewnością . Ona nie jest świadoma , że robi źle . Piszesz , że straciła ukochanego syna ja natomiast pytam a co z córką ? Czy ona pamięta , że ma kochającą i dbającą o nią córkę , która strasznie przez nią cierpi ? Może trzeba jej to uświadomić ?

Trzymaj się i pisz dalej , wierzę , że nasze wsparcie Ci chociaż troszkę pomaga .

A menopauza to raczej nie jest , po 60-ce zdarza się niezwykle rzadko .

js
11-01-2006, 21:21
Oczywiście że Wasze wsparcie bardzo mi pomaga. Mam już pewien plan. Pójdę do lekarza po leki, zamówiłem już książkę "Toksyczni teściowie" i przyślą ją za kilka dni. Niedługo będą ferie i żona weźmie urlop - będzie więc okazja do spokojnej rozmowy, jestem dużo mądrzejszy o Wasze rady. Zacznę więc "profesjonalnie" zabierać się za rowiązanie problemu.
Bardzo dużo uspokojenia wnisło wysłuchanie przez Was moich problemów. Nie maiałem z kim o tym pogadać. Nie to że nie mam kumpli bo mam ale z kumplami nie gada się o problemach z teściową. Przynajmiej ja tak uważam. Sprawy rodziny to saprawy osobiste nie do wywlekania na forum publicznym. Dzięki za wsparcie. Jesli chodzi o żonę to nigdy nie była ona oczkiem w głowie "mamusi" pierwszy był ukochany synuś potem długo długo nic a później dopiero moja żona.

jag_24
12-01-2006, 20:40
ja na szczęście nie mogę narzekac na swoja teściową(odpukac póki co...), ale skoro juz jesteś <skazany> na teściową..to zawsze staraj się postawić na swoim, niech wie kto rządzi w domu. jakiś czas temu małam podobny problem, tyle że nie z teściową ale z osoba w podeszłym wieku, która wtryniała sie we wszystko w MOIM domu...myślałam, że wyjdę z siebie i stanę obok...szef pożyczył mi wówczas książkę Lillian Glass "TOKSYCZNI LUDZIE"..., być może twoja teściowa należy do tego typu ludzi a w tej książce uzyskasz wiele odpowiedzi i porad, jak postępować z takim typem ludzi. Pozdrawiam

Agnieszka1
13-01-2006, 07:06
Oczywiście że Wasze wsparcie bardzo mi pomaga. Mam już pewien plan. Pójdę do lekarza po leki, zamówiłem już książkę "Toksyczni teściowie" i przyślą ją za kilka dni. Niedługo będą ferie i żona weźmie urlop - będzie więc okazja do spokojnej rozmowy, jestem dużo mądrzejszy o Wasze rady. Zacznę więc "profesjonalnie" zabierać się za rowiązanie problemu.
Bardzo dużo uspokojenia wnisło wysłuchanie przez Was moich problemów. Nie maiałem z kim o tym pogadać. Nie to że nie mam kumpli bo mam ale z kumplami nie gada się o problemach z teściową. Przynajmiej ja tak uważam. Sprawy rodziny to saprawy osobiste nie do wywlekania na forum publicznym. Dzięki za wsparcie. Jesli chodzi o żonę to nigdy nie była ona oczkiem w głowie "mamusi" pierwszy był ukochany synuś potem długo długo nic a później dopiero moja żona.

do lekarza po leki , ksiazka??? :o

js
13-01-2006, 07:30
Oczywiście że Wasze wsparcie bardzo mi pomaga. Mam już pewien plan. Pójdę do lekarza po leki, zamówiłem już książkę "Toksyczni teściowie" i przyślą ją za kilka dni. Niedługo będą ferie i żona weźmie urlop - będzie więc okazja do spokojnej rozmowy, jestem dużo mądrzejszy o Wasze rady. Zacznę więc "profesjonalnie" zabierać się za rowiązanie problemu.
Bardzo dużo uspokojenia wnisło wysłuchanie przez Was moich problemów. Nie maiałem z kim o tym pogadać. Nie to że nie mam kumpli bo mam ale z kumplami nie gada się o problemach z teściową. Przynajmiej ja tak uważam. Sprawy rodziny to saprawy osobiste nie do wywlekania na forum publicznym. Dzięki za wsparcie. Jesli chodzi o żonę to nigdy nie była ona oczkiem w głowie "mamusi" pierwszy był ukochany synuś potem długo długo nic a później dopiero moja żona.

do lekarza po leki , ksiazka??? :o

Co w tym dziwnego ??? :o

*marta*
13-01-2006, 08:26
do lekarza po leki , ksiazka??? :o

Co w tym dziwnego ??? :o[/quote]


Ja myślę, że nie tędy droga.

Małgonia
13-01-2006, 15:39
js
bardzo wam wspołczuje i rozumiem sytuację.
Moja mama jest toksycznym cholerykiem i choć sie nie wtraca wprost do mojej rodziny, (ma właściwie dobre układy z moim mężem) wiem,jak trudno wyzwolić sie.Głównie twojej żonie!
Popieram rady dot.lekarza -wyciszysz się i bardzo polecam książki!
Naprawdę pomogą. A wszelkie zmiany,zwłaszcza w tak trudnej i delikatnej materii,trzeba i tak zacząć do siebie.
Już to przerabiałam!
pozdrawiam i trzymam kciuki

ewak39
13-01-2006, 16:10
do lekarza po leki , ksiazka??? :o

Co w tym dziwnego ??? :o


Ja myślę, że nie tędy droga.

Ja mysle, ze to nie bedzie ostatecznym rozwiazaniem. Ani leki, ani ksiazki nie pomoga, jak zawleczka juz wyrwana... Mam wrazenie, ze jezeli postarasz sie tesciowa "zaglaskac", to obudzisz w niej dzika chec odwetu za utrate dominacji... i z tym wieksza zajadloscia bedzie szukac mozliwosci, by Ci uprzykrzyc zycie.

Zona postawiona miedzy mlotem i kowadlem bedzie miala zal do wszyskich, ale najbardziej do Ciebie, bo matka - to matka... A bedzie pewnie czuc, ze to Ty ja zmuszasz do wybrania...

A Ty bedziesz na kazdym kroku musial zgrzytajac zebami szukac kolejnych mozliwosci wyrwania spod tesciowej nastepnego kawalka zawlaszczonego terytorium.

Ta niechec wydaje sie juz tak zakorzeniona, ze bedzie Wam piana na oblicza wystepowac na sam widok... wspolmieszkanca :wink:

Ale jako droga... no coz, bedzie po prostu o tyle dluzsza... :roll:

js
26-01-2006, 13:49
Byłem u psychiatry. Czeka mnie jeszcze 2 wizyty u niego. Powiedział że nie wymagam leczenia tylko teściowa powinna być leczona. Stwierdził że niestety jest na to za stara aby uzyskać jakieś rezultaty. W zwiazku z tym zapisał mi lekkie leki relaksujaco uspokajające i zapowiedział że skieruje mnie na leczenie psychoterapeutyczne abym na widok teściowej nie dostawał wysypki. Co będzie dalej to się zobaczy. Spytał się czy rzucam w tesciową jakimiś przedmiotami, czy mam trudności z oddychaniem i zaburzenia równowagi. Jak powiedziałem że nie to stwierdził że nie jest jeszcze tak źle i że w samą porę się zgłosiłem.

nastal
27-01-2006, 20:28
Mam jeszcze jeden pomysl,
moze idac za ciosem, skoro jest ona praktykujaca, porozmawiaj z ksiedzem proboszczem, czy moze jest tam jakas poradnia przy kosciele. Chodzi mi o to, ze moze jakas osoba duchowna, dla ktorej ona ma szacunek i ktora ma przygotowanie spotkalaby sie z nia i wytlumaczyla jej w czym rzecz. Podobno to czasem pomaga. Moim zdaniem ona kompletnie nie rozumie, gdzie jest jej miejsce i jaka jest jej rola. Wiem, moze to nic nie da, ale moze troche da jej do myslenia. Moze zgodzi sie wyprowadzic.

Generalnie uwazam, ze najlepszym rozwiazaniem jest mieszkanie oddzielne i naprawde trudno zrozumiec, ze jest to niemozliwe. Jestescie ludzmi wolnymi i mozecie swoja polowe domu sprzedac. Nie wiem jak to wyglada w ksiedze wieczystej - od strony prawnej. Uwazam, ze warto o tym porozmawiac z zona. Boje sie, ze tesciowa jest za stara, zeby ja zmieniac.

andrzejka
28-01-2006, 07:16
Jestem w szoku po tym wszystkim co tu przeczytałam i myślę, ze musisz z żoną trzymac jeden front w stosunku do teściowej bo inaczej to marnie to widze no chyba, ze to zagłaskanie przyniesie długookresowe efekty :wink: :-?

Trzymam kciuki i rozumiem cię doskonale , miałam namiastkę tego i czeka mnie jeszcze powrót do wspólnego mieszkania ale myślę, że jestem znacznie mądrejsza niż wczesniej i teraz od początku beda wytyczone granice :-? :roll: 8)

Pozdrówka

js
28-01-2006, 09:15
Mam jeszcze jeden pomysl,
moze idac za ciosem, skoro jest ona praktykujaca, porozmawiaj z ksiedzem proboszczem, czy moze jest tam jakas poradnia przy kosciele. Chodzi mi o to, ze moze jakas osoba duchowna, dla ktorej ona ma szacunek i ktora ma przygotowanie spotkalaby sie z nia i wytlumaczyla jej w czym rzecz. Podobno to czasem pomaga. Moim zdaniem ona kompletnie nie rozumie, gdzie jest jej miejsce i jaka jest jej rola. Wiem, moze to nic nie da, ale moze troche da jej do myslenia. Moze zgodzi sie wyprowadzic.

Generalnie uwazam, ze najlepszym rozwiazaniem jest mieszkanie oddzielne i naprawde trudno zrozumiec, ze jest to niemozliwe. Jestescie ludzmi wolnymi i mozecie swoja polowe domu sprzedac. Nie wiem jak to wyglada w ksiedze wieczystej - od strony prawnej. Uwazam, ze warto o tym porozmawiac z zona. Boje sie, ze tesciowa jest za stara, zeby ja zmieniac.
Takie metody to nie z moja tesciową. Przecież to ona jest najmadrzejsza, to ona jest źródłem wiedzy i najwyższym autorytetem. Sytuację z ksiedzem już opisałem. Wydaje mi się że jej wiara jest tylko pozorna bo co by ludzie powiedzieli gdyby nie chodziła do kościoła. Jest to osoba zaślepiona w siebie i bezgranicznie uważająca się za nieomylną. Nastal księdza to ona może uczyć moralności a nie ksiądz ją. To jest właśnie poważny problem. Swoją rolę rozumie jako nieustający nadzór nad istotami gorszymi i głubszymi. Nie może pogodzić się z tym że udało nam się zbudować dom bez jej pomocy. To znaczy pomoc była. Najpierw obiecała że da na starcie kwotę ok. 25% budowy. Ja znalazłem wykonawcę podpisałem umowę i jak wyciągnąłem rekę po te 25% to się okazało że będzie tego znacznie mniej. Zostałem z przysłowiową ręką w nocniku. Miałem nieco inaczej zaplanowane środki własne. Musiałem wycofywać ze stratą własne inwestycje aby się wywiązać z pierwszych płatności dla wykonawcy. Do samego końca budowy "mamusia" miała chyba nadzieję że się za przeproszeniem "usramy" a domu nie będzie. Wtedy to ona triumfalnie wypowie swoją sentencję "a nie mówiłam" i z otwartym sercem i z "miłością" będzie nas pocieszać. Jak dom został zakończony to nie mogła uwieżyć że to już i wiele dni upłynęło znim przyjechała (oczywiście została przywieziona) na gotowe obejrzeć. W tym jest właśnie największy problem i całe nieszczęście. Zero swobody, zero, tolerancji, zero szacunku. Tyrania absolutna. Nie wiem czy podołam, czy zadanie na które się porywam mnie nie przerośnie. Zależy mi na moich dzieciach jeśli mi się nie uda to wyrosną na kaleki społeczne. Zależy mi na mojej żonie chcę aby zaczęła samodzielnie "oddychać".

AGNIESZKA31
28-01-2006, 13:01
No nie scierpie musze dodać swoje trzy grosze.Po pierwsze serdecznie Ci współczuje i nie za bardzo widze wyjscie.Watpie w podchody,głaskania i takie tam psychologiczne rozgrywki.Musze przyznać ,że ja też mieszkam u teściowej i ....chyba wróce do siebie .Przeprowadziliśmy sie ze względu na dzieci,bo cały dzień jesteśmy w pracy i myslelismy że jak zamieszkamy bliziutko to raz że nadzór nad dziecmi bedzie,dwa że teściowa dopilnuje wszystkiego.No i wyglada to tak,że fakt własciwie nie mam domowych obowiązków bo wszystko robi ona,gotuje pierze sprzata i wrecz mnie rozpieszcza-ale...No własnie jest duze ale..ja po pracy padam łeb mi peka a ona po całym dniu czekania tak sie cieszy ,że łazi za nami krok w krok i gada,gada,gada,gada.pyta,pyta,pyta.Szlag człowieka moze trafić.Nawet odpowiada mi na pytania zadane do meża :o :o :o -z drugiego pokoju-czyli siedzi i nadsłuchuje.Powie ktoś czarna niewdzięczność z mojej strony-wiem ,tez tak mysle ----i zaczynam sie przygotowywac do przeprowadzki na wiosne spowrotem do mojego m4.Wole wstawać godzine wczesniej,sama dalej prowadzic dom - niz z wdzięcznosci za pomoc -nie być sobą.Dzieci też nie zyskały-jak wracaja ze szkoły to cały czas słysza mamranie,gadanie,narzekanie na cały swiat.Poprostu geba jej sie nie zamyka.Sa rozdraznione i płaczą ,że chca spowrotem tam gdzie mieszkalismy.Tesciu biedulek pogodził sie z tyranią-i ucieka z domu do kolegów i wraca tylko na noc-z drugiej strony---nie dziwie sie skoro tesciowa wie lepiej jak powinien siedzieć,na którą ma iść do kościoła ,jakie ciuchy lubi---tak ona wszystko wie lepiej.Taka przypadłośc tesciowych,cholera je bierze jak czują się niepotrzebne.W sytuacjach kryzysowych mój małż wydziera gębe i jest dwa dni ciszy---ale nie o to chodzi ,żeby była wroga cisza tylko o normalne rozmowy i poszanowanie zdania inej osoby.
Dlatego albo wyeksmituj tesciową albo sam sie przeprowadz do jej mieszkania --- bo widze tu rozwód .Obym sie myliła.

nastal
28-01-2006, 21:09
Js, naprawde rozwiazanie jest jedno sensowne - tesciowa powinna mieszkac w swoim mieszkaniu. Rozumiem, ze wydaje Ci sie to nierealne, ale pomysl, jak cudownie bys sie czul, gdyby jej nie bylo. Spokojnie mozna byloby z dzieciakami odrabiac lekcje, planowac dzien, no i te tysiace drobiazgow mialbys z glowy. Nie wspomne juz o tym, ze jak dzieci pojda spac, to macie wieczor dla siebie i nie musicie sie krepowac.
Mozna mame przeciez na swieta zaprosic, na niedziele i wtedy sie przemeczyc, ale normalnie miec swoje zycie. Nie moze tak byc, ze w swoim domu jestes tyranizowany. Lepiej, zeby tesciowej bylo przykro, niz zeby rozwalila rodzine. Tylko musisz miec zone po swojej stronie. Moi znajomi tez mieli taka sytuacje, ale wyprowadzili sie do swojego domu i mama zostala sama, ale trudno. U nich doszlo do tego, ze jak obca osoba dzwonila do tej mojej kolezanki to, gdy mamuska odebrala, najpierw nagadala na swojego ziecia (tej zupelnie obcej osobie), a potem wolala corke do telefonu (!). Na swieta byli u niej, poklocili sie z nia, ale przynajmniej dzieki temu mieli Sylwka i Nowy Rok dla siebie i nie czuli sie w obowiazku zapraszac mamy (skoro tak ja drazni obcenosc ziecia, ktory ustawia corke przeciw niej, bo jak jego nie bylo, to one sobie swietnie we dwie dawaly rade). Maja male dziecko. Nie chce nawet opisywac, co sie dzialo jak sie maly urodzil. Problem palenia tez przerabiali. Koszmar.
Ja osobiscie nie moge narzekac na swoja tesciowe, ale z nia nie mieszkam i raczej bym nie mogla zamieszkac. Jest ona bardzo bardzo dobrze do nas nastawiona, uwielbia moja coreczke, ale jak to kobieta 50-letnia nie zauwaza, ze z tej zyczliwosci czasem za bardzo chce nam pomoc swoimi radami. Bylo to trudne dla mnie poczatkowe, ale nie ma w niej cienia zlosliwosci. Teraz sie dotarlysmy i widze, ze szanuje moje zdanie. Np nie daje czekolady mojej malej (mala jest uczulona) i sama tego pilnuje. ALe oczywiscie sa drobiazgi, ktore wynikaja z roznicy pokolen i z tego, ze ona jako matka czasem uwaza, ze wie najlepiej (moja mam jest nie lepsza), tesciowa ma na szczescie charakter ugodowy. Nie wyobazam sobie jednak, jakby to bylo gdyby ktos byl zlosliwy i programowo mnie zwalczal. Nie dalabym rady.

Siostra cioteczna mojego meza ma 1-szego lutego sprawe rozwodowa (tesciowa wyrzucila ja z domu). Jedno w tym jest dobre, ze nie maja dzieci.
Prosze pomysl o tym jak by mame z powrotem do jej mieszkania...
Wymaga to wiele delikatnosci i cierpliwosci.
Dobrze zrobiles, ze poszedles do psychiatry. Moze troche odzyskas rownowage. Jezeli Twoja zona jeszcze nie czytala Twojego watku, to daj jej przeczytac...
Pozdrawiam

js
29-01-2006, 00:05
do lekarza po leki , ksiazka??? :o

Co w tym dziwnego ??? :o


Ja myślę, że nie tędy droga.

Ja mysle, ze to nie bedzie ostatecznym rozwiazaniem. Ani leki, ani ksiazki nie pomoga, jak zawleczka juz wyrwana... Mam wrazenie, ze jezeli postarasz sie tesciowa "zaglaskac", to obudzisz w niej dzika chec odwetu za utrate dominacji... i z tym wieksza zajadloscia bedzie szukac mozliwosci, by Ci uprzykrzyc zycie.

Zona postawiona miedzy mlotem i kowadlem bedzie miala zal do wszyskich, ale najbardziej do Ciebie, bo matka - to matka... A bedzie pewnie czuc, ze to Ty ja zmuszasz do wybrania...

A Ty bedziesz na kazdym kroku musial zgrzytajac zebami szukac kolejnych mozliwosci wyrwania spod tesciowej nastepnego kawalka zawlaszczonego terytorium.

Ta niechec wydaje sie juz tak zakorzeniona, ze bedzie Wam piana na oblicza wystepowac na sam widok... wspolmieszkanca :wink:

Ale jako droga... no coz, bedzie po prostu o tyle dluzsza... :roll:

Myślę że nie będzie tak źle. Zamierzam wciągnac żonę w moja psychoterapię. Poprosze psychologa aby wytłumaczył żonie że "mamusia" zatruwa przede wszystkim dzieci. Z dziecmi juz zaczałem rozmawiac i tłumaczyć że babcia jest chora i nie należy brać poważnie pod uwage tego co mówi. Leki są na tyle skuteczne że nie dostaję piany na widok "mamusi". Jestem w stanie pohamować chęć wciągania się w dyskusję. Jak "mamusia" zaczyna bić pianę potrafię chłodno i uprzejmie odpowiedzieć że dziekuję za pomoc ale poradzimy sobie sami. Mamusia zaczyna chować się do swojego pokoju i wychodzi tylki gdy pojawia sie żona aby jej truć. Mysle że za jakis czas sprawy zaczną sie prostować. Niedawno rozmawiałem z koleżanaką żony o sprawach wychowawczych i ma dokładnie takie samo zdanie jak moje. Więc psycholog plus koleżanka może przyniesć rezultaty wtedy "mamusia" straci jakikolwiek grunt i zostanie całkowicie sama. Wtedy zacznę jej "pomagać" i troszczyć sie o nią pełną gębą. Mysle że za kilka miesiecy bede mięc normalną rodzine to znaczy zdrowe psychicznie dzieci i samodzielną żone. Obym się nie mylił.

andrzejka
29-01-2006, 06:56
Mysle że za kilka miesiecy bede mięc normalną rodzine to znaczy zdrowe psychicznie dzieci i samodzielną żone. Obym się nie mylił.



I tego ci życzę 8)

dżempel
30-01-2006, 18:12
przykro mi ,ze tak Ci sie poukładało.Życze Ci ,żeby ta taktyka się spełniła.Twoja teściowa jest złą osobą-myśle ,że niepotrafi kochać nikogo (może poza synem) ,pisałeś jednak ,że wcześniej kiedy zył uwielbiała tylko jego .Myśle ,że Twoja ,żona bardzo się stara o jej miłośc od najmłodszych lat ,napewno jest bardzo wrażliwą osobą,która niechce nikogo skrzywdzić(przeciwieństwo mamy-cicha ,spokojna,ugodowaitp..)TA Wiedźma to wykorzystuje.miejmy nadzieje ,że nieświadomie ale wątpie.Boje się ,że nie nauczy Twoje dzieci niczego dobrego.Pamiętaj walczysz o RODZINE .Z tych kilku informacji ,które napisałeś-wywnioskowałam ,że jesteś b.spokojnym kulturalnym człowiekiem.Ale gdyby szwankowło Twoje podejście radze CI .Poproś,żone żeby przeczytała twoje posty niech napisz co ona czuje-jak ona to widzi (wiem to jest obnażanie siebie,lecz jednak anonimowe nie widzimy swoich twarzy dlatego łatwiejsze)A zaraz póżniej poproś o to samo teściowa i niech ona sie wypowie. pozdr. :lol:

js
30-01-2006, 23:23
do lekarza po leki , ksiazka??? :o

Co w tym dziwnego ??? :o


Ja myślę, że nie tędy droga.

Ja mysle, ze to nie bedzie ostatecznym rozwiazaniem. Ani leki, ani ksiazki nie pomoga, jak zawleczka juz wyrwana... Mam wrazenie, ze jezeli postarasz sie tesciowa "zaglaskac", to obudzisz w niej dzika chec odwetu za utrate dominacji... i z tym wieksza zajadloscia bedzie szukac mozliwosci, by Ci uprzykrzyc zycie.

Zona postawiona miedzy mlotem i kowadlem bedzie miala zal do wszyskich, ale najbardziej do Ciebie, bo matka - to matka... A bedzie pewnie czuc, ze to Ty ja zmuszasz do wybrania...

A Ty bedziesz na kazdym kroku musial zgrzytajac zebami szukac kolejnych mozliwosci wyrwania spod tesciowej nastepnego kawalka zawlaszczonego terytorium.

Ta niechec wydaje sie juz tak zakorzeniona, ze bedzie Wam piana na oblicza wystepowac na sam widok... wspolmieszkanca :wink:

Ale jako droga... no coz, bedzie po prostu o tyle dluzsza... :roll:

Zaczynam rozumieć że w gruncie rzeczy "mamusia" to poprostu zwykły tchórz. Ta cała bufonada, demonstracja niezłomnosci i odgrywanie nadzorcy to przykrywka do lęków, kompleksów, poczucia winy za coś (nie wiem jeszcze za co) i całe pasmo niepowodzeń. Tak naprawdę to kłębek nerwów, albo tonący chwytajacy się brzytwy. Wystarczyło kilka dni na lekach, kilka celnych uwag powiedzianych bez emocji i co :o podwija pod siebie ogon jak zbity kundel i chowa się w swoim pokoju. Widzę swiatełko w tunelu. Jeszcze musze pomóc żonie aby sie wyluzowała i zrozumiała że jest niezależnym człowiekiem z krwi i kości który potrafi czuć , myślec, kochać i wymagać szacunku tolerancji i miłosci a nie byc tłamszonym i zatruwanym. Ciesze sie że leki mi pomagają. Dają mi spokój i pewność siebie moge przyjąć wszystko "na klatę" bez mrugnięcia. A do tego gdy widzę że "mamusia" ucieka jak kundel daje mi to dodatkową pewność. 8) Obecnie "mamusia" wyjechała na tydzień do siebie pod pretekstem załatwiania róznych spraw. Biorę więc urlop wezmę żonę do kina, zrobię wieczór przy świecach. Może pojawi sie atmosfera do poważnej rozmowy.

Mufka
31-01-2006, 10:01
:D i tak trzymac, moze tesciowa sie obrazi i wyjedzie na zawsze. czego zycze z calego serca 8)

Sallyko
06-02-2006, 15:46
js- wspólczuję. Jedyne jak mie się wydaje rozsądne wyjście to spokojne omówienie sprawy z żoną a potem rozmowa z teściową o sprzedaży domu i rozdzieleniu majątków. Najpierw mogą to być tzw. rozmowy ostrzegawcze, gdy to nie odniesie rezultatu to niestety trzeba być zdecydowanym. Wiadomo babcia jest pomocna przy dzieciach ale kosztem szczęscia rodziny nie wyjdzie to na dobre.

siewonka
07-02-2006, 17:55
Witam nie czytałam wszystkich postów więc może się będę powtarzać.
Miaszkałam z teściową to był koszmar wtrącała się we wszystko wykręcała nam żarówki bo za dużo światła zużywamy podsłuchiwała o czym rozmawiamy buntowała dzieci przeciwko nam. Byłam u kresu wytrzymałości mieszkaliśmy z nią czasowo na czas budowy domu na działce obok nich. Jakie bzdury wygadywała sąsiadom jak za nas sprząta buduje dom ... długo by pisać a nawet nie chcę tego pamietać. Był moment że chciałam się albo wyprowadzić albo rozwieść bo mąż początkowo cały czas twierdził ze mamuśka jest ok. Po pół roku przejrzał na oczy i zaczął być po prostu stanowczy wobec niej jak wobec małego dziecka. Mieszkaliśmy z nimi trzy koszmarne lata. Potem się wyprowadzilismy do nowego domu oj sporo jeszcze mu brakowało do doskonałości ale byliśmy u siebie. Jeszcze poczatkowo wtrącała się do wychowywania porządków itd wpadała codziennie albo i kilka razy dziennie. Potem zacząliśmy jej dawać do zrozumienia że nie jest mile widzianym goście nie zapraszaliśmy do środka choć czasem sama właziła nie proponowaliśmy żeby usiadła a jak szła do dzieci to stałam bezczelnie jak gestapowiec i słuchałam co mówi poprawiałam jak mi się cos nie podobało. Przestała przychodzić wie że jest nie mile widziana kiedyś powiedziała żebym z nią nie walczyła powiedziałam że nie walczę z nią tylko o siebie. Mój mąż postępuje dokładnie tak samo. To przykre że tak ją musimy traktowac ale nie ma wyjścia, był nawet moment że szukałam psychologa żeby mi pomógł.
Nie ma dobrego wyjścia po prostu musicie w jakiś sopsób zamieszakć osobno to twoje życie i twoje dzieci walcz o swoją rodzinę. ja na szczęście mam oparcie w mężu i jest nam dużo łatwiej.
Trzymam kciuki

renjul
13-02-2006, 13:25
Skoro jesteś na nią skazany musisz wyznaczyć granicę poza które pomoc mamusi nie będzie przyjmowana i twardo się tego trzymać. Szkoda że nie masz oparcia w żonie, ale skoro nie ma jej całymi dniami to masz też duże pole do manewru. Sądzę, że idziesz w dobrym kierunku, bo nie byłoby dobrze robić w domu piekło, choćby ze względu na dzieci. Musisz jej krok po kroku pokazać kto tu rządzi i kto tu jest u kogo, oczywiście w grzeczny i kulturalny sposób.
Na pewno dobrze by jej zrobiło, gdyby znalazła sobie coś co ja interesuje (poza waszym życiem oczywiście) Może ma jakieś dawno nie uprawiane hobby czy przyjaciólki z dawnych lat?
Sprawa oddzielnej części domu dla niej byłaby idealnym rozwiązaniem. Może powili uda ci sie coś podobnego przeforsować? Oczywiście wyłącznie dla jej dobra ;)
Szczerze ci współczuję. Miałam dokładnie taka teściową jak ty.

mifim
13-02-2006, 15:33
jedyne wyjście to zamieszkać daleko od teściowej. Chociaż znam jedną, która rozwiodła dwie córki, z których jedna mieszkała za granicą.

Janek
09-03-2006, 11:57
Minął miesiąc, co słychać na froncie?

Agnieszka1
09-03-2006, 14:32
Jak z tym żyć? z tym się nie da żyć 8)

js
13-03-2006, 22:09
Czas leci. Chodzę na psychoterapię ma to być minimum 3 miesiące. Widać małe zmiany in plus w teściowej. Natomiast żona zaczyna się gubić. Jest to dla niej nowa sytuacja. Do tej pory wszystko miała poukładane a tu nagle zaczyna się okazywać że trzeba odciąć pempowinę. Zobaczymy co będzie dalej. Małe kroczki zaczynaja chyba przynosić maleńkie efekty.

Mufka
15-03-2006, 13:07
no no jak widac nabierasz juz "fachowej nomenklatury..", terapia terapia na nerwy to pewnie pomoze, ale warto tez dzialac i dzialaniem zmienic swoje polozenie 8)
czyli popedzic tesciowa gdzie pieprz rosnie :wink: :D

js
15-03-2006, 22:26
Wiesz co Mufka najłatwiej zozpieprzyć to wwszystko. Tesciową wygnać żonę zakuć w kajdany i kazać tańczyc jak się zagra a dzieci zamknąć w kozie. Tylko czy o to właśnie chodzi. Czy rozwiazanie problemu ma polegac na odstrzale "zwierzyny" ?

Mufka
16-03-2006, 15:34
Z Ciebie js to cierpliwy czlowiek, no chyle czola.

Mufka
16-03-2006, 15:35
A zapomnialabym:
tesciowa musi odejsc ;)
zrob sobie taka sygnaturke, ostatnio postulaty czesto powtarzane spelniaja sie ;)

marjucha
17-03-2006, 12:44
A ja głupi przez moment zastanawiałem się czy przez jakiś nie zamieszkać z teściami a potem dopiero na "swoje".
Teraz już tego nie zrobię.
Powodzenia w walce o rodzinę, bo chyba do tego się sprowadza się Twój problem "js"

babajaga
17-03-2006, 19:20
marjucha


Nie mozna generalizować. Moja Teściowa to ÓSMY CUD ŚWIATA


W Twoim przypadku mogłoby być łatwiej. Z tego co piszesz , wnioskuję że że teściowa ma teścia, a więc mają swoje życie .
Niekoniecznie będą chcieli żyć Waszym.[/b]

babajaga
18-03-2006, 11:27
I jeszcze jedno !

Zobacz jaką dobrą motywację miałbyś , aby najszybciej jak się da ,wybudować swój dom.

Pozdrawiam

marjucha
18-03-2006, 13:20
Hmmm, coś w tym jest :D

siewonka
24-03-2006, 20:41
Marjucha
My przeprowadziliśmy się do teściów na czas budowy - horror, mieliśmy budować 5 lat sposobem gospodarczym a wprowadzilismy się po dwóch dzięki teściowej. Babajaga ma rację motywacja była bardzo silna :D

sta28
20-04-2006, 22:37
js - szacunek dla cierpliwości... Siła spokoju to jedno (w obecności dzieci i bliskich) a w cztery oczy - chyba bym teściowej wpier.... Bez świadków - co by posądach nie mogła ciągać. W tym domu są chyba jakieś śliskie schodki ? :)

js
17-05-2006, 09:29
Dawno nie pisałem. Chyba udało się zmienić układ. Do "mamusi" dotarła jej rola życiowa - babci. Żona też zaczyna rozumieć że nie można być całe życie zatruwanym i chyba pomału przeciera oczy i zaczyna patrzeć na świat samodzielnie. Klucz do sukcesu jaki wskazał terapeuta to olewanie "mamusi" we wszystkim co się tylko da. W tym co się nie da spokojne zwracanie uwagi i nie wdawanie się w dyskusję. Czyli wypowiedzenie własnego zdania i nie czekanie lub nie zwracanie uwagi na odpowiedź. W ten sposób "mamusia" otrzymuje informację że jej zdanie nie będzie brane pod uwagę bo nie ma znaczenia- zwyczajnie nie liczy się. Efekty są takie że "mamusia" zaczyna się izolować, nie odzywa się całymi dniami, unika kontaktów. Pod byle pretekstem przenosi się na dzień lub kilka do swojego mieszkania. Cel chyba został osiągniety bo przestała się wtrącać. Czasem oczywiście coś się jej wyrwie ale wtedy spokojnie dowiaduje się że wsadza nos w cudze sprawy. Polecam nie kłóćcie sie z teściami ale zacznijcie ich olewać - tylko tak prawdziwie z głębi serca a wiekszość problemów odejdzie w zapomnienie.

js
31-07-2006, 19:27
Dawno nie pisałem wydawać by się mogło że mamusia już się poddała. Niestety w międzyczasie nastąpiło kilka perfidnych ataków na moje dziecko - była to próba podporządkowania. Potem atak na moją żonę bo przestała trzymać stronę żony. Mamusia bawi się często w aktorkę. To się obraża, to zaczyna być przymilna aż do mdłości, to udaje cierpietnicę, tp przekupuje dzieci aby później wykrzyczeć że tyle nadawała a teraz żadnej wdzięczności. Muszę przyznać że arsenał numerów popisowych ma bardzo szeroki. Wszyscy widzą teraz czarno na białym co to jest za osoba i do czego jest zdolna się posunąć aby tylko pokazać swoją "wyższość". Nic dalej kontynuję pracę u podstaw.

js
15-09-2008, 12:04
Sytuacja przez cały czas nie jest normalna. Minęło już grubo ponad dwa lata od czasu pierwszego wpisu. Straciłem dużo zdrowia. Leczyłem się u psychiatry i psychologa - ze stanów depresyjnych. Depresja to bardzo ciężka do zniesienia choroba i chyba tak naprawdę nieuleczalna. Można ją tylko zaleczać. Zdrowia już chyba nie odzyskam. Przyjęta kiedyś strategia małych kroczków uratowała chyba moje małżeństwo przed rozbiciem przez teściową. Z perspektywy czasu mogę powiedzieć że ataki teściowej cały czas trwają. Obecnie już tylko na dzieci. Teściowa musi mieć kogoś podporządkowanego już ma taki charakter i koniec a dzieci to najłatwiejsza ofiara. Najgorsza w tym wszystkim jest jej hipokryzja z czym do tej pory nie potrafię się pogodzić. W pale mi się nie mieści że z jednej strony atakuje nasze małżeństwo czyli fundament poczucia bezpieczeństwa swoich wnuczek a z drugiej strony stara się odgrywać przed nimi dobrą babcię. Takie jest obecnie jej zachowanie. To straszne co egoizm i pycha potrafi zrobić z ludźmi. Obecnie pomału zaczynamy dźwigać z gruzów to co pozostało, do tego mam spore problemy z moimi stanami depresyjnymi. Ale nic to widać jakieś światełko w tunelu.

piterazim
15-09-2008, 12:53
a może po prostu bądź dobrym zięciem i kup jej jaguara............. tylko żeby był głodny

jagoda555
15-09-2008, 13:37
js,
przejrzałam Twój wątek. Włos się jeży na głowie. :x

Z technicznego punktu widzienia - jeżeli udział Twojej teściowej to kilkanaście procent, to spłać ją i nakłoń do wyprowadzki do swojego mieszkania.

Argumenty: dzieci są już duże i samodzielne, powiedz wprost, że Ty już z nią nie chcesz mieszkać - a jeżeli nie zgodzi się na zwrot jej udziału w Waszym domu to go sprzedasz i sie wyprowadzicie.
Zastanów się czy Twój i Twojej rodziny spokój jest wart tego domu. Może w miniejszym a spokojnym mieszakaniu byłoby lepiej ?

Życzę dobrych decyzji.

Altaries
15-09-2008, 14:05
posluchaj js uwaznie, bo nie zamierzam rzucac slow na wiatr

zakoncz ten chory uklad raz na zawsze. nie ma i nie bedzie zadnych polsrodkow tutaj. przeczytalem caly watek uwaznie, twoja tesciowa to klasyczna 'osobowosc toksyczna' z podrecznika psychologii. takiej osoby nie da sie pokonac, nie mozna czesto rowniez jej leczyc, bo w zderzeniu z psychiatra wykazuje integralnosc osobowosci i nadspodziewana trzezwosc umyslu

takie osoby omija sie szerokim lukiem. mozna podziwiac twoja cierpliwosc, mozna rozumiec wasze polozenie i zaleznosci finansowo-rodzinne, mozna w koncu cieszyc sie z 'postepow'

ale te 'postepy' sa pozorne, to jak chwilowe zatrzymanie raka. a tesciowa toczy twoja rodzine jak rak. niszczy was psychicznie i fizycznie, nie wspominajac o radosci z zycia, ktore jest krotkie i wystarczajaco marne. moze byc lepiej lub gorzej ale to wciaz narosl na zdrowym organizmie

ty, twoja zona i dzieci zaslugujecie na cos lepszego, na normalne zycie! problemy tesciowej nie wynikaja z waszej winy. nie wiem co jeszcze trzeba powiedziec, by dotarlo - targniecie sie na wlasne zycie? rozumiem, ze masz dpresje ale to nie tylko podloze neurologiczne - nalezy usunac przyczyne problemu, leczyc chorobe nie objawy! zamierzasz do konca zycia brac psychotropy, podczas gdy to twoja tesciowa powinna przechodzic terapie?

zerwij z tym tu i teraz, czas ucieka przez palce. jesli jeszcze tego nie zrobiles, zabierz zone do psychoterapeuty i niech wam czarno na bialym wylozy teorie psychopatologii nerwic, natrectw i toksycznej osobowosci.

postawcie jeden warunek (o ile w ogole mozna brac pod uwage mieszkanie z osoba, ktora bedzie was truc do smierci): leczenie psychiatryczne i psychoterapia, nawet jesli w teorii sie na nie nie kwalifikuje. sesje egzekwowane z zelazna konsekwencja. i przebywanie w domu na prawach osoby chorej psychicznie. jesli sie nie zgodzi, jesli jest jakiekolwiek wahanie, watpliwosc, bezwarunkowo rozstac sie z tesciowa, wyrzucic z domu, lagodnie lub z hukiem, zgodnie z upodobaniami.

i utrzymywac kontakty na waszych warunkach

daj szanse normalnego zycia sobie i swojej rodzinie. wybacz jesli nieco ostro pisze, ale przypomne jeszcze raz: z toksyczna osobowoscia nie mozna wygrac, mozna ja tylko ominac

powodzenia

DPS
15-09-2008, 14:34
Cóż - może ujęłabym to nieco łagodniejszymi słowy, ale zgadzam się z przedpiszcą. Jesli ma się wrzód na tyłku, to trzeba go przeciąć - za wszelką cenę. Ewentualne szkody na początku zostaną wielokrotnie zrekompensowane w przyszłości.
A tak?
Niby jesteś facetem, a pozwalasz, żeby ta baba niszczyła Twoją rodzinę. :o
No to o co tu chodzi?
Nie uważasz, że to dzieci i Twoja rodzina są najważniejsze i trzeba walczyć o ich spokój i szczęście wszelkimi możliwymi i szybkimi sposobami? :o
No sorry, ale to żenujące jest, żeby facet do psychologa latał zamiast porządek zrobić.
Trzymam kciuki, żeby się udało.

js
15-09-2008, 17:18
Dziękuję kochani za odpowiedzi, ale jak już pisałem nie ma możliwości wprowadzenia się i odseparowania. Nie o wszystkim wiecie i proszę tak przyjmijcie. Gdyby się dało to już dawno byłoby po sprawie. Pisałem już o tym że nie da rady i kropka. Wątek jest o tym jak z tym żyć. Myślę że najgorsze już minęło i zaczynam wychodzić na prostą.

js
15-09-2008, 19:47
Jeszcze wyjaśnienie - nie jest tak tragicznie bo : ataki są już tylko co 2-3 tygodnie, "mamusia" sama z siebie znika w swoim mieszkanku co jakiś czas na wiele dni, dzieci nauczyły się rozpoznawać obłudę, żona jest w dużo lepszym stanie psychicznym, zaczynam sobie radzić ze swoimi depresjami itd. itd. Ten poprzedni smutny post był napisany jako ostrzeżenie w kontekście wątku "Czy mieszkacie razem z rodzicami ?" Ktoś powie że dzieci bardzo ucierpiały. Spytam się co to znaczy miłość do dzieci ? Ochranianie ich przed podłościami życia czy nauczenie ich jak sobie z tym radzić ? Chyba nie jest tak źle z moimi dziećmi skoro jedna córka dostała się na studia i jest już na 3 roku a druga ma świadectwa z czerwonym paskiem ( 5 kl.szk. podst.). Powiem jeszcze jedno chwała mojemu psychologowi za kilka mądrych i życiowych rad. I powiem jeszcze jedno z tym da się wygrać ale koszty dla mnie są bardzo wysokie.

KASIarek
15-09-2008, 20:13
dzieci nauczyły się rozpoznawać obłudę, żona jest w dużo lepszym stanie psychicznym, zaczynam sobie radzić ze swoimi depresjami itd. itd.

Przeczytałem cały Twój wątek i jestem pełen podziwu dla Twojej cierpliwości.
Najważniejsze, że przetrwaliście i trzymacie się razem. Trzymam kciuki za Twoją rodzinkę.

katarzyna kulpinska
16-09-2008, 10:19
Dzieci są w wieku szkolnym 2 i 4 klasa.


Chyba nie jest tak źle z moimi dziećmi skoro jedna córka dostała się na studia i jest już na 3 roku a druga ma świadectwa z czerwonym paskiem ( 5 kl.szk. podst.). :o

Proszę się nie obrażac - po prostu uważnie czytam.

Co do sytuacji z teściową - ręce opadają, jak wreszcie tego nie skończysz jednym krótkim cięciem (czytaj - wyprowadzka) to w końcu Cię zamkną - albo w psychiatryku albo w pierdlu bo dojdzie do tragedii.
Pozdrawiam.

mbz
16-09-2008, 10:36
Dzieci są w wieku szkolnym 2 i 4 klasa.


Chyba nie jest tak źle z moimi dziećmi skoro jedna córka dostała się na studia i jest już na 3 roku a druga ma świadectwa z czerwonym paskiem ( 5 kl.szk. podst.). :o

Proszę się nie obrażac - po prostu uważnie czytam.


Chyba nie dosc uwaznie, zwazywszy, ze to pierwsze bylo napisane w styczniu 2006, a drugie dzis.

DPS
16-09-2008, 11:18
Dzieci są w wieku szkolnym 2 i 4 klasa.


Chyba nie jest tak źle z moimi dziećmi skoro jedna córka dostała się na studia i jest już na 3 roku a druga ma świadectwa z czerwonym paskiem ( 5 kl.szk. podst.). :o

Proszę się nie obrażac - po prostu uważnie czytam.


Chyba nie dosc uwaznie, zwazywszy, ze to pierwsze bylo napisane w styczniu 2006, a drugie dzis.

Chcesz powiedzieć, że starsza w ciągu 2 lat doszła od 4 klasy do 3 roku studiów? :o
Ktoś tu kręci.

agnieszkakusi
16-09-2008, 11:35
a jak była w maturalnej i teraz studiuje?

mbz
16-09-2008, 11:52
Dzieci są w wieku szkolnym 2 i 4 klasa.


Chyba nie jest tak źle z moimi dziećmi skoro jedna córka dostała się na studia i jest już na 3 roku a druga ma świadectwa z czerwonym paskiem ( 5 kl.szk. podst.). :o

Proszę się nie obrażac - po prostu uważnie czytam.


Chyba nie dosc uwaznie, zwazywszy, ze to pierwsze bylo napisane w styczniu 2006, a drugie dzis.

Chcesz powiedzieć, że starsza w ciągu 2 lat doszła od 4 klasy do 3 roku studiów? :o
Ktoś tu kręci.

Ale przeciez mogla byc w 4 liceum, nie? To jak w sam raz teraz dla niej sie zacznie 3 rok studiow.

js
16-09-2008, 19:02
MBZ słusznie zauważył chodził o szkołę średnią, aczkolwiek wkradł się błąd bo to wtedy była 3 klasa a nie 4. Myślę że nie ma to większego znaczenia.

vilemo
16-09-2008, 19:22
moim zdaniem, dla dobra wszystkich powinienes przekonac zone i tesciowa do powrotu "mamusi" do jej m3.
moze sie umowicie, ze bedziecie powoli splacac jej czesc?

powodzenia :)

js
17-09-2008, 08:42
Nie mam już siły pisać że w tym właśnie jest cały problem że wyprowadzka jest niemożliwa. Gdyby się dało to nie byłoby tego wątku. Nawet w tytule napisałem - "jak z tym żyć".

Tadelakt
17-09-2008, 08:49
podziwiam medytacyjne podejscie do sprawy i zycze duzo sily i humoru

wiolasz
17-09-2008, 10:32
Może ja też się wtrącę na chwile.
Nie ma co się martwić wg mnie tak bardzo o dzieci. W tym wieku chyba już umieją obserwować i wyciagać wnioski, co? Jakieś rozmowy ze sobą też chyba przeprowadzacie.
Gdyby to była moja teściowa to albo zaczęłabym sobie budować kolejny dom, ale na pewno powiedziałabym o tym szanownej mamusi, albo poszłabym nawet do wynajmowanego mieszkania.
Takie mieszkanie razem w takiej atmosferze to powolne przybijanie gwoździ do własnej trumny. Niestety ale tak to widzę.

Renia
17-09-2008, 13:30
Takie mieszkanie całymi latami z toksyczna osobą (albo i nawet mniej toksyczną) to niczym nie dająca się powetowac w przyszłości utrata kawałka swojego życia, swojej wolności, swobody, radości ......... To rezygnacja z tego wszystkiego o czym marzylismy zakładajac rodzine, o radości i NICZYM nie zakłóconym szczęściu.
No bo jak juz rodzice odejdą na tamta stronę, to my z reguły tez juz jestesmy starszymi ludźmi i wtedy odzyskany spokój nie cieszy.... po prostu jest za późno. Za późno na wiele rzeczy.... Ot, takie mam refleksje.
Js
dla mnie jesteś WIELKI. Ja niestety nie potrafiłabym byc tak dobra jak Ty. Masz wielkie serce, wyrozumialość, rozwage i cierpliwość. Nagrode dostaniesz w nastepnym zyciu......

babajaga
17-09-2008, 13:51
JS
Któraś z dziewczyn w swojej sygnaturce miała motto brzmiące mniej więcej tak - czasem trzeba skoczyć z mostu by móc rozwinąć skrzydła

może wtedy byłbyś mniej smutny i zrezygnowany?
Pozdrawiam bardzo serdecznie

js
17-09-2008, 17:08
Ok czego nauczą się twoje dzieci gdy zobaczą jak rodzice "skaczą z mostu" ?
Niby jak trudności, problemy to co? Ogon pod siebie i w nogi ? Albo strzelba i kula w łeb ?

Renia
17-09-2008, 17:12
źle zrozumiałes babajagę, miała zupełnie cos innego na mysli

js
17-09-2008, 17:26
Myślę że chodziło Babajadze o jakieś radykalne rozwiązania. Jeśli się mylę to proszę o podpowiedź.

babajaga
17-09-2008, 18:12
JS
BARDZO ŹLE MNIE ZROZUMIAŁEŚ !!!!!!
Nie chodziło mi o rzeczywisty skok z mostu!!!! Przestraszyłes mnie trochę tym, w jakim kierunku idą Twoje myśli !

Chciałam Ci tylko powiedzieć , że czasem wydaje nam się że jesteśmy bezradni , że stoimy pod ścianą a być może tak nie jest.
Czasem wystarczyłoby trochę pewności że chcemy zmienić coś w swoim życiu ;
że wiemy co możemy stracić a co zyskać ;
trochę odwagi w działaniu i " skaczemy z mostu "wiedząc i wierząc że musimy osiągnąć zamierzony cel bo inaczej utoniemy !

wiolasz
17-09-2008, 19:34
Ok czego nauczą się twoje dzieci gdy zobaczą jak rodzice "skaczą z mostu" ?
Niby jak trudności, problemy to co? Ogon pod siebie i w nogi ? Albo strzelba i kula w łeb ?
nie wiem czy to rzeczywiście uczy radzenia sobie w trudnych sytuacjach. Na pewno nauczyłoby mnie, że nie chcę całe życie męczyć się jak rodzice. ALbo pewnie myslałabym, że rodzice poświecili życie komuś, kto tego nie docenia a wniosek tego taki, że nie warto poświęcać się dla innych.

js
17-09-2008, 20:05
Oboje nie zrozumieliśmy się. Pod pojęciem rozwiązanie radykalne miałem na myśli sugestię wyprowadzenia siebie lub babci i tyle, bez żadnych drastycznych kroków. Jak już pisałem wielokrotnie tego zrobić się nie da. Nie piszę czemu bo zacznie się dyskusja czy aby napewno. Prośba była o radę co w takiej sytuacji aby własnie dzieci jak najmniej ucierpiały i żona nie zwariowała (razem ze mną).
Nieraz życie jest takie pokrętne że trzeba zmierzyć się z trudnymi problemami. Ja wiem że trzeba coś zmienić ale dla mnie droga jest tylko jedna małe kroczki bez rewolucji. Już więcej za mną niż przede mną. Jestem pewien że dobrze wybrałem. Koszty dla mnie są co prawda wysokie ale nie ja tu jestem priorytetem. Bezradnym też się nie czuję bo są widoczne zmiany. Jednego też zaczynam być pewien że moje córki nie będą takimi teściowymi jak ich babcia. Obecnie na na próby ataku babci reagują głośnymi słowami " o Jezu znowu" oczywiście tak aby babcia to słyszała. Skutek jest prawie natychmiastowy i jest święty spokój. Więc proszę nie pisać że dzieci nie potrafią sobie poradzić. Obecny okres to gojenie się ran i zbieranie do kupy.

babajaga
17-09-2008, 20:09
optymistycznie zbrzmiało - więcej za mną niż przede mną

Trzymajcie się mocno ! Pozdrawiam !

js
17-09-2008, 20:42
Należy się Wam wyjaśnienie. Owszem zagłuszenie takiej (wygrana z taką osobą) toksycznej osobowości to jak ktoś napisał bardzo trudna sprawa bądź niemozliwe zadanie. Ale moim zdaniem tak wcale nie jest. Kluczem do sukcesu jest fakt że taka toksyczna osoba tak naprawdę kocha tylko siebie. W swoim przekonaniu jest najmądrzejsza i wszystko wie najlepiej. Nie robi niczego z miłości tylko wszystko "za coś". Jeśli coś daje to nawet jak tego nie mówi oczekuje wdzięczności i uznania swojej wyższości. Takiej osoby nikt nie lubi. Jest to niby sprawa oczywista ale nie w stosunku do osób najbliższych. W przypadku najbliższych ta prosta zasada nie funkcjonuje. Na osobie najblizszej trzeba się zawieść po wielokroć. To jest własnie klucz do sukcesu na który zwrócił mi uwagę psycholog. W takiej sytuacji niestety wymagane są stalowe nerwy i żelazna cierpliwość bo dziecko samo na własnej skórze musi poczuć krzywdę. Jak zaczynamy dziecko bronić to robimy mu krzywd bo wydłużamy tylko czas kiedy samo pozna prawdę. Najważniejsza rola rodzica jest taka aby w tym nie przeszkadzać i wzmacniać dobre zachowania a na złe nie reagować. Pozytywny skutek to tylko kwestia czasu. Nie ma na świecie osoby która by nie odpuściła jeśli setki działań ciągle skazane są na porażkę. Oczywiście jest to droga trudna i za wielkie koszty.

wiolasz
17-09-2008, 20:48
Szczerze? jako córka Twoja, czy też wnuczka Twojej teściowej, starałabym sie jak najszybciej zwiać z takiego środowiska. Nie napadam tu na Ciebie. Po prostu nie każdy chciałby żyć w takiej atmosferze. No i jak tu przyjaciół czy chłopaka zaprosić? :-? Jak nigdy nie wiadomo, kto z jakim tekstem wyskoczy..
Mówie tak, bo zwiałam z podobnego, męczącego środowiska. I nie żałuję do dzis. Obecnie jak tam jeżdżę, to tylko na 2-3 dni bo 4 dnia dostaję szału i nerwicy.

js
17-09-2008, 21:00
Wcale ci się nie dziwię. "Atmosfera" już nie jest nieprzewidywalna starsza córa zaprasza czasem swoje sympatie. "Babci" wtedy "nie ma"a nawet jak jest to jej "nie ma".Podobnie jak zapraszamy znajomych. Jak napisałem rany się goja i zaczynamy normalne życie. Dzieci zresztą też. Moim zdaniem udało mi się je ochronić i nauczyć "jak poznać się na hipokryzji "

Magda25
22-09-2008, 08:26
Z własnego doświadczenia wiem, że mama traci wiele w oczach dziecka, kiedy źle mówi o teściowej, a babci swoich dzieci... Kiedy dorastamy sami widzimy pewne rzeczy i potrafimy ocenić sytuację, ale babcia zawsze pozostanie babcią, nie ważne czy jest mamą taty, czy mamy. Do dziś nie znoszę, kiedy moja mama mówi "to jest Twoja babcia i nie nastawiam Cię przeciwko niej, ale ja nie miałam z nią lekko..."

EZS
22-09-2008, 18:02
Z własnego doświadczenia wiem, że mama traci wiele w oczach dziecka, kiedy źle mówi o teściowej, a babci swoich dzieci... Kiedy dorastamy sami widzimy pewne rzeczy i potrafimy ocenić sytuację, ale babcia zawsze pozostanie babcią, nie ważne czy jest mamą taty, czy mamy. ..."

Oh nie!
Miałam dwie babcie, jedna była klasyczną egoistką, toksyczną jak diabli, choć jakieś ludzkie uczucia czasem okazywała, to raczej budziły moje zdumienie, niż pozytywne skojarzenia... Cała moja energia szła na chronienie mojej mamy, która była jej podporządkowana całkowicie. Odkąd pamiętam, czyli gdzieś tak od 10 rż.
Druga babcia charakterek też miała ciężki, była dziwaczką, była infantylna do bólu, ale przy tym wszystkim miała dużo uroku, była takim barwnym ptakiem i w sumie dawała się lubić.
Więc jak widzisz dzieci potrafią oceniać babcie :D
Wiecie, tak się zastanawiam, że egoizm niektórych starszych ludzi ma tzw kulturowe uwarunkowania. Przecież przed wojną rzadko kto miał emeryturę, dzieci mieszkały z rodzicami i musiały im zapewnić opiekę, moja własna prababcia, gdy skończyła 70 lat położyła się w łóżku i stwierdziła, że jej aktywność się skończyła. Zdrowa była! I całkowicie sprawna! A wszystkie córki i synowe ją obsługiwały... Taki model.. Ta obsługująca córka rodząc dziecko też rodziła je dla siebie. To dopiero teraz mówi się głośno, że dzieci mają własne życie.

js
26-09-2008, 19:58
Nie byłbym taki pewien czy dzieci potrafią ocenic babcię.
Hipokryzja to wada której dzieci raczej nie potrafią wykryc i zrozumiec. Dla dzieci jak ktoś jest miły to taki jest i tyle. Ale rzeczywistośc jest taka że ta niby dobra babcia robi im krzywdę, zabiera im poczucie bezpieczeństwa i zabiera im entuzjazm, chęc do robienia dobrych rzeczy i do po prostu okłamuje je. Okłamuje niby w drobiazgach, mało tego uczy je że można okłamywac, ale niestety życie składa się głównie z drobiazgów. Czy kiedyś to zrozumieją ?
Dzieci może kiedyś tak, ale babcia raczej nie zdaje sobie sprawy ze zła jakie robi.

Zorka31
26-09-2008, 23:56
Tak sobie czytam i stwierdzam: moja matka, no wypisz, wymaluj... teraz mieszka sama w 4-pokojowym mieszkaniu, a nas dzieci jest czworo! Tata mieszka osobno, wymeldowała go z domu. Ja, zaraz po studiach wynajęłąm mieszkanie 2 ulice dalej i mieszkałam z koleżanką. Dorzuce nieco do charakterystyki toksycznych osobowści. Taka osoba jest jak drożdże, rośnie póki jest miejsce. Ona nie ma swojego miejsca, ona jest wszędzie. Mistrz manipulacji. Taka biedna starsza pani... JS trzymam kciuki! Juz ja dobrze wiem, co to znaczy mieszkać z taka osobą.. Teraz buduję dom i mama robi podchody, żeby mieć "mały pokoik" u mnie. Powiedziałam jej, że nie wezmę jej do siebie. I powtórzyłam kilka razy. Dalej robi podchody. A je wiem, że wtedy to byłby koniec mojej rodziny. Nic z tych rzeczy mamo. Wystarczajaco złego już narobiłaś....

js
27-09-2008, 19:42
Zorka31 cieszę się, że zrozumiałaś to w samą porę. Nie chodzi mi tutaj o jakąś formę dyskryminacji rodziców. Rodzice nie zdają sobie sprawy z tego że krzywdzą dzieci. Wydaje się im że to co robią to jest pomoc. Potrzeba naprawdę bardzo dużej pracy aby uświadomili sobie że ich dziecko to nie jest ich własność tylko drugi samodzielny człowiek posiadający takie same prawa jak inny. Niestety dzieci wychowuje się nie do samodzielności tylko na własny użytek. Później w taki sam sposób traktuje się wnuki, zięcia/synową. Szczególnie "babcie" nie potrafią przestawić się z bycia właścicielem na bycie przyjacielem, wsparciem, drugiego samodzielnego człowieka.

Zorka31
28-09-2008, 18:24
Js, niektórzy rodzice nie zauważają, że krzywdzą swoje dzieci, oni to robią mimochodem załatwiając SWOJE INTERESY!! Bo to jest dla nich najwazniejsze. Podałeś definicję toksycznej osobowości, tam jest napisane, że taka osoba nikogo prócz siebie nie kocha, a jeżeli cos daje to tylko na pokaz i w zamian, teraz lub później. Z taką osobą nie dojdziesz do ładu po dobroci, taka osoba nigdy nie odpuści, z taką osobą nigdy nie zaznasz spokoju, ona ma gdzieś Twoje dobro, przejedzie po tobie z gracją czołgu, byle dopiąć swego. I na zawsze do zapamiętania: taka osoba nie jest w stanie kochać... Przykład? Raz, będąc u niej z dziećmi, prosiłam, aby podczas mojej nieobecności nie zabierała mojej córki do kościoła, bo dziecko (4 letnie) jest 3 dni po antybiotykach z powodu zapalenia płuc i wymaga szczególnej opieki. Może być spacer, ale nie msza w kościele, gdzie w czasie świątecznym jest tłum ludzi nie zawsze zdrowych, no generalnie kościól nie jest dobrym miejscem na pobyt takiego dziecka przez godzinę - na zewnątrz zimno, w kościele ciepło, dziecko ubrane cieplo itd. I co? Po powrocie pytam córkę co robiła, a ona szybciutko, że była z babcią w kościólku, ale tylko na chwilkę! Śledztwo wykazało, ża moja mama zabrała ją na mszę wieczorną, w tzw. całości. I gdzie tu myślenie o dziecku? Najwazniejsze było pokazać się z wystrojoną wnuczką w kościele... Tak więc nie ufać i trzymać z daleka!!!

js
28-09-2008, 19:40
Zorka31 dokładnie, to są objawy egoizmu, ale to jeszcze nie jest najgorsze. Najpodlejsze zachowanie jest wtedy gdy "babcia" nastawia wnuki przeciwko rodzicom np., gdy wbrew woli rodziców wpaja im swoją filozofię życia i własne jedynie słuszne "prawdy moralne" . Mało tego jeśli zwrócisz uwagę otrzymasz odpowiedź że to jej wnuczki i może je uczyć co chce bo jest ich babcią. Normalnie masakra. Widzę Zorka że zapisałaś się do klubu walczących z "babciami" :D Metody na takie zachowanie też istnieja , ale wszystko to kosztem własnego zdrowia.

inwestor
28-09-2008, 20:33
Straszne jest to co napisaliście. Powiem tylko tak - moher to potężna jadowita siła tkwiąca w "babciach-polkach". W tym miejscu zgadzam się z Korwinem że prawa wyborcze nie wszystkim się należą. Obecnie modne jest polowanie na pedofilów, powiem więcej taki pedofil wcale nie jest dużo gorszy od takiej jadowitej "babci" . Zarówno jedno jak i drugie robi dzieciom wodę z mózgu i jest trauma na długie lata.
Pozdrawiam

Elka62
29-09-2008, 14:25
A co powiecie na taką teściową?
Człowiek mądry, dobry charakter, życzliwa. Bardzo ją cenię i zawsze nazywam "mamą". Rozstałam się z jej synem, a ona została przy mnie.
Wciąż powtarza, że mnie kocha, zawsze jest na wyciągnięcie ręki. Bardzo często mnie chwali, rozpieszcza wręcz - zwłaszcza opowiadając o mnie rodzinie i znajomym. Rzadko, bardzo rzadko zwraca mi uwagę, że coś robię nie tak. Po prostu anioł.

Ale tak raz na parę lat anioł wybucha! Pierwszy wybuch nastąpił po 16 latach!
I wtedy mogę usłyszeć różne "prawdy" o sobie. Padają wówczas mocne słowa.
Że moje dzieci staczają się przeze mnie /babcia znalazła grzebiąc w szafie sprośne wierszyki 11 letniej córki/.
Że jej syn odszedł przez mój brud. Że ona mi pomaga a ja tak się odwdzięczam /tzn. niby o ten brud chodziło :-? / Że nie będzie do nas przychodzić, bo męczy ją mój brud :o Że ona tu przychodzi, prasuje 3 godz. a dzieci w szafach mają bałagan.

Ja wiem, że mama przeżyła nasz rozwód bardziej niż my. Wiem, że przeżywa go do dzisiaj. Wiem, że ma fioła na punkcie porządków: np. zbiera paprochy z podłogi u obcych ludzi.
Wiem też, że nie jestem super gosposią wiecznie sprzątającą, ale znajomych przyjmuję, syfu niema. Jest normalnie.

Utrzymuję z teściową kontakty trochę ze względu na dzieci - to jedyna ich babcia, trochę dla siebie - potrzebuję jej towarzystwa. Potrafi być naprawdę ok.

Ale ostatnio zauważyłam, że denerwuje mnie coraz więcej jej zachowań. Upomina mnie jak małe dziecko. Jak coś daje to z rozpiską kiedy i jak mam zużyć.

Ale w jakim celu piszę.
My się nigdy nie kłócimy. Nigdy nie dochodzi do konfrontacji. Nie liczę tych razów następujących co kilka lat. Zawsze jest mina niezadowolenia albo komentarz np. do dzieci. Jak widzę minę to się nie odzywam, bo nie chcę się kłócić a potem brakuje okazji, żeby nawiązać do "minowej" sytuacji.
Twierdzi, że nigdy nie zwraca mi uwagi odnośnie chodzenia do kościoła, ale potrafi zadzwonić w niedzielę o 9.30 spytać czy jestem zdrowa i mimochodem: ale nie będę ci przeszkadzać, bo pewnie wychodzisz na mszę.
Nie mamo, nie wychodzę, siedzę w piżamie i piję kawę! Koniec rozmowy.

I tak ze wszystkim. Nigdy wprost.
Chyba wolę otwartą wojnę.
I tak to się kumuluje...

Zorka31
29-09-2008, 17:50
Js, ja nie walczę z babciami, dużo bym dała, żeby moje dzieci miały tzw. normalną babcię, chociaż jedną, bo teściowa nie żyje i dzieci nie miały okazji jej poznać. Taką normalną kochającą babcię... Ale się rozmarzyłam.........

Renia
29-09-2008, 18:24
Ech... z tego wynika, że NIE MA dobrych, normalnych, fajnych babć. Nawet jeżeli SĄ fajne, to.... przychodzi taki moment raz na kilka lat, że NIE SĄ.
Ale to tylko świadczy o tym, że KAŻDY z nas jest ulomny jako czlowiek, że nie jest perfekcyjny i że MY tez jestesmy ulomni a nie perfekcyjni. I najgorsze, że TEŻ bedziemy kiedys dla kogoś TACY SAMI. I że nic sie nie odmieni tylko dlatego, że to MY JESTESMY. Po prostu dla swoich dzieci i synowych oraz zięciów będziemy TACY SAMI. Nam sie bedzie wydawalo, że nie, ale oni stwierdza, że jednak tak..... i będa o nas pisac w internecie na jakichs tam forach....
I to jest najsmutniejsze. :wink:

Renia
29-09-2008, 18:29
A tak nawiasem mówiąc ja tez nie miałam z mama i teściowa dobrych układów. Obie juz nie zyją.
Teraz ja jestem mamą i mam nadzieje byc teściową. Ciekawe jaką ??? :-?
Na pewno nie będe dzwonic o "własciwej" porze w niedziele i dopytywać mimochodem i sprawdzac mimochodem i dawac karteczek z instrukcjami. POSTARAM SIĘ tego nie robić. Ale nie obiecuję sobie, że będę fajna i dobra i perfekcyjna, bo wiem, że to jest niemozliwe.

js
04-10-2008, 12:45
I tak ze wszystkim. Nigdy wprost.
Chyba wolę otwartą wojnę.
I tak to się kumuluje...

Właśnie czy otwarta wojna to najlepszy sposób ?
Pewnie najlepszy ze względu na zdrowie ale nie najskuteczniejszy. Najskuteczniejszy sposób ma "babcia". Za plecami robi prowokację cicho sza obraża, albo coś innego (ma cały arsenał zaczepnych zachowań) a później jak ktoś nie wytrzyma i się unosi to nagle zmienia front, że niby ona taka bidulka została przez kogoś napadnieta i zakrzyczana. Sam chciałem kiedyś zastosować jej taktykę ale jakoś nie mogłem trzeba by być strasznie podłym i fałszywym. No ale trzeba przyznać, że taki sposób jest bardzo skuteczny aby zrobić z kogoś pieniacza. Przez jakiś czas dawałem się na takie gry nabierać i efekt był taki, że żona i dzieci uważały że to ja jestem ten zły i napadam na biedną "babcię".

Elka62
04-10-2008, 17:35
Pisząc "otwarta wojna" miałam na myśli jasną sytuację. Tzn. obie strony nie przepadają za sobą i wiedzą o tym, ponieważ albo padły sugestie, albo zostało to powiedziane wprost.
A nie sytuacja jak u mnie: siedem razy w tygodniu słyszę jak mama /tzn. teściowa/ mnie kocha, picu, picu od wielu lat, ja cała w skowronkach, że mam taką świetną teściową. W końcu ją pokochałam - autentycznie! I nagle - po latach - za plecami moimi jakieś paskudne komentarze!

js
04-10-2008, 19:07
Otóż to jakie to byłoby proste. Niestety tak się nie da jasne i otwarte stawianie spraw "babuniom" nie odpowiada, bo zaraz wyszło by szydło z worka. Więc robią podchody za plecami tzw. krecią robotę. Oczywiście nie chcę uogólniać sytuacji ale zawsze jest jakieś ale. Nie istnieje rodzina idealna. Zawsze coś jest albo "babunia", albo brak czasu , albo, kłopoty z dziećmi, albo kłopoty z kasą, z pracą itd. Zawsze coś jest. To była taka moja dygresja aby się usprawiedliwić że dopuściłem do takiej sytuacji i pozwoliłem aby moja rodzina była obiektem ataku trucizny i jadu "babuni". Boleję nad tym że ok. 20 lat temu nie miałem dosyć "jaj" aby wziąć "babunię" za buzię i poukładać sprawy w należytym porządku. Teraz za to zapłacili wszyscy. Tak to już jest. Młody chłopak jak się żeni to od razu powinien pokazać że ma "jaja" i nie dopuścić aby trucizna "babuni" nie zalewała jego rodziny. Niestety chłopaki jak ja, są zbyt ufne, i głowy w tym wieku mają napełnione ideami, nie myślą o nowych rodzicach "babuniach" jak o truciźnie którą trzeba wylać.

Elka62
04-10-2008, 22:26
js - gdybyśmy 20 lat temu mieli rozum i wiedzę dzisiejszą pewnie inaczej wyglądałoby nasze życie.
Nie twierdzę, że lepiej :-?

js
07-10-2008, 00:02
A ja twierdzę że lepiej. Jak człowiek jest młody to bardziej ufa wszystkim. A taka "babunia" teściowa ma to gdzieś i od pierwszego dnia forsuje swoje metody i wpuszcza truciznę swojej córce. Młody mąż nie zdaje sobie z tego sprawy bo jest zakochany po uszy i nawet mu nie przejdzie przez myśl że jest ktos taki kto zalewa swoim jadem.
Po co zalewa jadem to jest chyba pytanie na osobny b. obszerny wątek.
Chciałbym sie jeszcze tylko przy okazji spytac czy ktoś może był w podobnej sytuacji jak ja i zastosował radykalne metody tłumaczenia "babuni" co jest dobre a co złe dla rodziny jej córki, i czy skończyło się to pozytywnie czy też rozwodem bądź eksterminacją "babuni" Czy z perspektywy czasu ocenia swoje działania jako pozytywne czy też zmieniłby podejście gdyby miał jeszcze jedna szansę. Pytam bo cały czas "babunia" trenuje swoje gruczoły jadowe i chyba żyje tym że może dopiec swojemu zięciowi.

Zaki
07-10-2008, 07:16
Js, ja byłam/jestem w podobnej sytuacji i zastosowałam chyba bardziej radykalne rozwiązanie. Teściową chyba mam podobną, tyle, że na szczęście nie mieszkamy z nią, na razie mieszkamy z moja mamą, no ale w przyszlym roku jak budowa się skończy, będziemy mieszkać blisko teściowej.Moja jest na tyle perfidna, że face to face jest bardzo miłą, cały jad wywala za moimi plecami, najczęściej na moją mamę, bo wyczuła, że nie będzie się bronić. Dziecka nam jadem nie zatruwa, bo za mały jest, zresztą kontakty tylko w mojej obecności. Próbowała namieszać w naszym małżeństwie, obszerniejszy opis jest w wątku o granicach... Nie pozwoliłam na to, żeby niszczyła moją rodzinę, mąż na szczęście stanał po mojej stronie. Przez jakiś czas wogóle ich nie odwiedzaliśmy, mimo, ze mieszkamy blisko, jasno pokazaliśmy gdzie są granice. Niby sie udało, teraraz kontakty są, choć niezbyt częste, odwiedzamy się na urodziny itp., teściowa widać, ze sie stara być miła, ale zmienić to się nie zmieniła, bo wiem że za moimi plecami jad leje, tylko, że nie mojemu mężowi, nie mojej mamie, nie mojemu dziecku, a co na mnieza, raczej gada przed różnymi ludźmi, to mnie nie wkurwia, raczej smieszy i budzi politowanie. Takich ludzi nie da sie zmnienić. No i niby wygrałam, to ja trzymam karty, jest po mojemu. Ale coś jednak popsuła w moim życiu. Dla męża zawsze to będzie matka, jakakolwiek by nie była i wiem, ze wolałby żebyśm się z nią jakoś dogadywała, zwłaszcza, że ona teraz jest do rany przyłóż. No i zmieniła mnie ta cała sytuacja, jakaś taka mniej ufna się zrobiłam, bardziej cyniczna, no niewiem, po prostu inna. Tak sobie czasami myślę, ze na zewnątrz to musi wyglądac, że to ja jestem wredną synową gnębiącą babuszkę ... W każdym razie, podziwiam Cię za silny charakter, ja bym czegoś takiego w swoim domu nie wytrzymała, no i za dobre serce, ze jej jeszcze nie wywaliłeś na łep i szyję.

Zorka31
12-10-2008, 00:19
A ja wczoraj zdecydowanie powiedziałam mamie mojej, że nie wezmę jej do siebie, pomogę, tak, ale mieszkać z nami nie będzie i już. Wczesniej wysłała mi sms, żebym nie ufała swemu mężowi... Rzeknę tak, matka zawsze jest ważna. Nawet jak wredna, to ważna. I okropne sa dylematy w temacie kto wazniejszy: matka czy mąż, wierzcie mi. Bo niestety czasem trzeba wybrać, bo taka toksyczna matka nie dopuści do postawienia znaku równości. Nie zrozumie, że córka może kochać i ją i męża. Moja najbardziej zadowolona była, gdy między mną i mężem dochodziło do nieporozumień, zgoda między nami wkurzała ją straszliwie. I wsciekała się gdy ja nie pozwoliłam jej obmawiać mojej połówki. Mówiła wtedy, że jeszcze się przekonam jaki to mój mzonek jest wredny i żebym go nie kryła tylko mówiła prawdę. Mimo, iż wiem do czego jest zdolna, to trudno było mi powiedzieć sobie otwarcie, a raczej przyznać się samej sobie, że MOJA MATKA MNIE NIE KOCHA i myśli tylko o sobie, więc po prostu nie może chcieć mojego dobra i tyle. Nie jest mi dobrze z tą świadomością, ale łatwiej mi dokonywac wyborów. Najtrudniej było mi zaakceptować fakt, że osoba, która z natury rzeczy powinna mnie kochac i chciec mojego dobra, tak naprawdę ma to w d..pie i po prostu zawiści mi mojej rodziny i tego, że się kochamy. W to naprawdę trudno uwierzyć!!! Za to jak się juz to przeskoczy to człowiek zyskuje inną perspektywę. I wie kto i co jest najwazniejsze. Pomagam mojej mamie, nie zostawię jej na tzw. pastwę losu, ale mam RODZINĘ i ta rodzina jest dla mnie najważniejsza.

js
13-10-2008, 21:04
I okropne sa dylematy w temacie kto wazniejszy: matka czy mąż, wierzcie mi. Bo niestety czasem trzeba wybrać, bo taka toksyczna matka nie dopuści do postawienia znaku równości


To nie są żadne dylematy. Rodziców trzeba szanować ale najważniejsza ważniejsza od wszystkich i od dzieci i rodziców jest twoja połówka. U rodziców się wychowujesz i sobie idziesz na swoje, potem wychowujesz swoje dzieci i one idą na swoje ale tak naprawdę swoje życie, swoje troski, i radości dzielisz ze swoją połówką do grobowej deski. Jeśli czytasz czasami Biblię to tam wszystko jest napisane.

pracuś
04-12-2008, 12:47
Znam przypadek uzależnionej od rodziców żony. Była tak przez nich zdominowana, że prawie doprowadziła do nieszczęścia finansowego swoją rodzinę, bo trzeba było pomóc rodzicom, którzy mieli problemy chyba z fiskusem. Facet zaczął ustawianie życia od żony. Wiem, że chodziła do poradni zajmującej się takimi sprawami i wiem też, że na dzień dzisiejszy jest już tak, że potrafi powiedzieć rodzicom NIE, a jej rodzina t jej mąż i dzieci. Mże właśnie od tego powinieneś zacząć. Jeżeli to ci się nie uda, to ustawienie mamuśki wbrew żonie jest raczej skazane na niepowodzenie.
Jeżeli będziesz miał już żonę za sobą, to wówczas weź się za mamuśkę. Moja rada - zapomnij, że jesteś kulturalnym człowiekiem i bądź totalnym chamem. Nie mów do niej broń boże mamo, tylko wal po imieniu lub ty, pokaż jej miejsce w szyku. Zabroń jej wtrącania się do dzieci, określ jasno zasady współżycia i z żelazną konsekwencją ich przestrzegaj. Rób awantury każde naruszenie zasad i miej głęboko w d>>>e to, że sąsiedzi patrzą na ciebie jak na wariata i bydlaka (bo przecież skrzywdzona mamuśka będzie szukała poklasku u nich). Nie daj się, ja trzymam za ciebie kciuki. Pamiętaj, jeżeli zależy ci na twojej rodzinie to walcz o nią, bo nie masz nic cenniejszeg na świecie, a osoby, które chcą ci ti zabrać niec nawet trafi szlag - problem sam zniknie. POWODZENIA



ŚWIĘTE SŁOWA !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

EZS
04-12-2008, 21:37
. Rodziców trzeba szanować ale najważniejsza ważniejsza od wszystkich i od dzieci i rodziców jest twoja połówka. .

Przynajmniej do czasu rozwodu......

Przepraszam, że byłam cyniczna, ale życie jest życie. Najważniejsze jest samemu stać mocno na nogach nie oglądając się ani na rodziców ani na żonę / męża. Często wtedy toksyczna teściowa nie ma odwagi zadzierać a toksyczną mame łatwiej wychować nic od niej nie chcąc.

Najważniejsze są dzieci. Za nie jesteśmy odpowiedzialni.

agaboBIK
05-12-2008, 07:46
Znam przypadek uzależnionej od rodziców żony. Była tak przez nich zdominowana, że prawie doprowadziła do nieszczęścia finansowego swoją rodzinę, bo trzeba było pomóc rodzicom, którzy mieli problemy chyba z fiskusem. Facet zaczął ustawianie życia od żony. Wiem, że chodziła do poradni zajmującej się takimi sprawami i wiem też, że na dzień dzisiejszy jest już tak, że potrafi powiedzieć rodzicom NIE, a jej rodzina t jej mąż i dzieci. Mże właśnie od tego powinieneś zacząć. Jeżeli to ci się nie uda, to ustawienie mamuśki wbrew żonie jest raczej skazane na niepowodzenie.
Jeżeli będziesz miał już żonę za sobą, to wówczas weź się za mamuśkę. Moja rada - zapomnij, że jesteś kulturalnym człowiekiem i bądź totalnym chamem. Nie mów do niej broń boże mamo, tylko wal po imieniu lub ty, pokaż jej miejsce w szyku. Zabroń jej wtrącania się do dzieci, określ jasno zasady współżycia i z żelazną konsekwencją ich przestrzegaj. Rób awantury każde naruszenie zasad i miej głęboko w d>>>e to, że sąsiedzi patrzą na ciebie jak na wariata i bydlaka (bo przecież skrzywdzona mamuśka będzie szukała poklasku u nich). Nie daj się, ja trzymam za ciebie kciuki. Pamiętaj, jeżeli zależy ci na twojej rodzinie to walcz o nią, bo nie masz nic cenniejszeg na świecie, a osoby, które chcą ci ti zabrać niec nawet trafi szlag - problem sam zniknie. POWODZENIA



ŚWIĘTE SŁOWA !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!


TAK JEST TEŻ TAK MYŚLĘ

agaboBIK
05-12-2008, 07:56
. Rodziców trzeba szanować ale najważniejsza ważniejsza od wszystkich i od dzieci i rodziców jest twoja połówka. .

Przynajmniej do czasu rozwodu......

Przepraszam, że byłam cyniczna, ale życie jest życie. Najważniejsze jest samemu stać mocno na nogach nie oglądając się ani na rodziców ani na żonę / męża. Często wtedy toksyczna teściowa nie ma odwagi zadzierać a toksyczną mame łatwiej wychować nic od niej nie chcąc.

Najważniejsze są dzieci. Za nie jesteśmy odpowiedzialni.

A TO JEST ŻYCIOWA PRAWDA którą trzeba wypisać złotymi literami

dla wrażliwego dziecka nie ma nic gorszego jak egoistyczne mamusie i tatusiowie
babunie i dziadziusiowie
nie ma nic gorszego jak uczuciowa obojętność
brak zaufania ....samotność
choćby się miało tysiąc znajomych.... :cry:

js
06-12-2008, 10:00
. Rodziców trzeba szanować ale najważniejsza ważniejsza od wszystkich i od dzieci i rodziców jest twoja połówka. .

Przynajmniej do czasu rozwodu......

Przepraszam, że byłam cyniczna, ale życie jest życie. Najważniejsze jest samemu stać mocno na nogach nie oglądając się ani na rodziców ani na żonę / męża. Często wtedy toksyczna teściowa nie ma odwagi zadzierać a toksyczną mame łatwiej wychować nic od niej nie chcąc.

Najważniejsze są dzieci. Za nie jesteśmy odpowiedzialni.

A czy za naszą połówkę nie odpowiadamy, aby ją kochac, aby się opiekowac, aby miała poczucie bezpieczeństwa i to do grobowej deski ?
Nie chcę się spierac ale moim zdaniem to właśnie nadmierna opieka nad dziecmi powoduje takie sytuacje jak moja. Bycie taką "mamusią/teściową/babunią" co zatruwa innych nie bierze się znikąd. To właśnie nadopiekuńczośc nad dziecmi jest najgorsza. Gorsza chyba niż zaniedbywanie opieki. Taka "mamusia/teściowa" nie wie kiedy powinna przestac się już "opiekowac" bo dziecko jest już dawno dorosłe i chciałoby same już sobie radzic w życiu. Niestety "mamusie/teściowe" wychowują dzieci dla siebie a nie do samodzielności i radzenia sobie w życiu i bycia później odpowiedzialnym za swoją połówkę i dzieci. Dziecko ma sobie samo poradzic w życiu i ma prawo odejśc na swoje i życ jak zechce , tak właśnie powinno by wychowane. Dla rodzica najwspanialszą nagrodą za trudzy wychowania jest gdy widzi jak jego dzieci radzą sobie same w życiu i są szczęśliwe. To jest właśnie sens wychowania. Jak rodzice tego nie rozumieją lub nie potrafią (ba sami byli zatruwani) to sami stają się takimi trującymi mamusiami/teściowymi itd.
Więc jak widzisz dzieci idą na swoje a małżonkowie zostają "sami" i są dla siebie najważniejsi. I to nie przez te ok.20 lat gdy wychowują dzieci ale 40, 50 tyle ile jest im dane bycia razem.

EZS
06-12-2008, 17:33
Ja odniosłam się tylko do zdania, że najważniejsza jest druga połówka :roll:
Sorry, jakby tak było, nie byłoby rozwodów.
Nie to, żebym miała własne negatywne doświadczenia... Ale zawsze staram się tak żyć, żeby móc również przeżyć samej. Życie jest różne, nie odpowiadam za myśli drugiego człowieka. Dziś mnie kocha, ale co będzie jutro? Mam nadzieję, że będzie dobrze, ale jak nie, to też dam sobie radę.
Z dziećmi tego nie ma. Moja córka zawsze będzie córką, zawsze będę ją chronić i choć nie jestem nadopiekuńcza, to wydrapię oczy facetowi, który by ją chciał skrzywdzić. Inna rzecz, to ocena tego krzywdzenia :D Tu się własnie przejawiają różne anomalie. Mam nadzieję, że ja będę umiała zachować obiektywność i trzeźwy osąd. Ale kto to wie :roll: :roll: :roll:

Acha, jeszcze takie małe post scriptum. Inwestując w dziecko (czas, pieniądze) mamy nadzieję zapewnić jej / jemu dobry start w życiu ale mamy też nadzieję, że ta druga połówka, która wejdzie do rodziny, jest podobnie "doinwestowana". I niestety, zadamiem tego wchodzącego jest zareklamowanie się. Jak nie umie, albo za bardzo odbiega od wyobrażeń - zaczyna się wojna. Mądry jest ten, kto umie udowodnić teściowej swoją przydatność :wink:

js
06-12-2008, 18:47
A ja odnoszę się do zdania "jakby tak było, nie byłoby rozwodów"
Rozwody zawsze były są i będą. Będą dla tego że właśnie część ludzi tego nie rozumie, albo to olewa. Piszmy o tym co jest normalne i jak powinno być a nie o anomaliach i odchyleniach.

Co to znaczy udowodnić swoją przydatność ? Przecież do oceny przydatności jest nasze dziecko, nam nic do tego . To nasze dziecko będzie żyło z tą osobą do grobowej deski a nie my ! Kto nas upoważnił do tego aby wtrącać się w wybór drugiej dorosłej osoby ? To jest właśnie niebezpieczne - roszczenie sobie prawa do oceny zdania innych. Podkreślam niech to będzie murzyn, chińczyk, arab itd. nam nic do tego. Miłość rodzicielska właśnie na tym polega aby się nie wtrącać, tylko na tym aby dziecko wiedziało, że jeśli będzie potrzebowało pomocy, rady, albo kasy itd. to ma w rodzicach oparcie bez względu na to z kim i jak żyje. Jeśli ktoś tego nie czuje lub nie rozumie to w mojej opinii jest na prostej drodze aby zostać "jadowitą mamusią/teściową "
P.S.
Co to znaczy inwestować w dziecko ??? nie ma takiej inwestycji i nigdy nie było. Jeśli już mamy coś na ten temat powiedzieć to nie inwestujemy tylko spłacamy dług wobec starszego pokolenia. To nasi rodzice w trudzie nas wychowywali teraz my spłacamy ten dług i wychowujemy nasze dzieci potem one będą wychowywać swoje dzieci itd. itd.

EZS
06-12-2008, 23:20
Sęk w tym, że dziecko jest zakochane i patrzy oczami swoich wyobrażeń. Inaczej żadna normalna kobieta (nie masochistka) nie wyszła by za mąż za alkoholika, brutala, damskiego boksera itd.
Proszę, nie bież tego subiektywnie, staram sie mówić o zjawiskach a nie osobach, prosze również nie rób wycieczek osobistych. Nic o mnie nie wiesz, jak i ja o tobie. I nie o tobie piszę, lecz do ciebie. Subtelna różnica...

A dziecko jako inwestycja to punkt widzenia "biologiczno - socjologiczno - historyczny" Było tak przez całe wieki, dlaczego teraz raptem ma być inaczej? Nawet jak głosimy górnolotne hasła, to pewne przyzwyczajenia tkwią w nas.
dzieci dziedziczą nasze geny, nasze nazwisko (a jak pokazuje przykład byłego prezydenta - mogą mu zaszkodzić), w końcu nasz majatek, jaki by on nie był. Czy powierzył byś wszystko osobie niewartej, według ciebie, zaufania?
Tylko kryteria tego zaufania są dyskusyjne. Jednemu wystarcza tzw porządny człowiek (jak to ocenić?, cóż, czasem wystarcza "porządny bo nie pije i nie bije"), inny uważa, że dla jego genów wspartych przez dotychczasowe wysiłki nic poniżej profesora / księcia/ właściciela dużej firmy/ lekarza (niepotrzebne skreślić) się nie nadaje. Udowodnienie przydatności właśnie polega na tym, żeby przekonać "inwestora" że choć nie jesteśmy ideałem, to ma duże szanse na korzystną "inwestycję" bo /jesteśmy zaradni / zarabiamy / odciązamy / dajemy oparcie / nie wiem, co tam jeszcze i co może być ważne.

Piszę ogólnie, jeżeli chcesz, pomyśl nad zastosowaniem, jeżeli nie, dam spokój. Może akurat dla ciebie to, co napisałam, nie jest przydatne.

DPS
07-12-2008, 07:59
Czytam Waszą dyskusję, Ewo i js i wychodzi mi, że - jak zwykle - prawda leży pośrodku.
Rację ma js mówiąc, że nie tylko za dziecko jesteśmy odpowiedzialni. Za nasz związek także i o niego także bardzo trzeba dbać.Nasza "druga połówka" nie będzie nas latami kochała i szanowała tylko dlatego, że istniejemy i w nosie ją mamy. Jesli nastawisz się na to, aby być niezalezną, bo w każdej chwili może coś się w związku posypać, to znaczy, że tak naprawdę już się posypało. Już nie chcesz dbać i starać się o związek - już szykujesz odwody...
Rację ma też pisząc js, że dzieci przecież wychowujemy dla świata, nie dla siebie. Ale... tu już zaczynają się obszary z wątku o granicach. Co zrobić, jeśli jesteś przekonany, js, że Twoje dziecko jest beznadziejnie zakochane w ordynarnym damskim bokserze i planuje świetlaną przyszłość w związku z tym człowiekiem? Nie zrobisz niczego, aby chronić swoje dziecko przed nieszczęściem, w które ewidentnie lezie? Pozwolisz jej podjąć własną - zapewne zgubną - decyzję? Trudno jest wyznaczyć granice opieki rodzicielskiej i mam nadzieję, że nie będę toksyczną mamuśką, chociaż nie wyobrażam sobie bezczynnego patrzenia jak moje dziecko ewidentnie pcha się w jakąś traumę. Jeśli jednak mówi, że jest mu dobrze i że OK - nie wtrącać się. Nie leźć z butami. Nie zohydzać potem wnukom ich własnych rodziców. I szanować to, co mówią do nas nasze dzieci.
Szczęście moich dzieci jest warunkiem mojego szczęścia. Inwestuję więc w nie wszystko, co mogę - miłość, kształcenie, czas, pieniądze - wszystko po to, aby w przyszłości dały sobie radę i były szczęśliwe. Bo patrząc na ich szczęście - będę szczęśliwa.

agaboBIK
07-12-2008, 10:52
:( :( :(

js
07-12-2008, 11:47
Pozwolisz jej podjąć własną - zapewne zgubną - decyzję?

Nie mam takiej sytuacji, nie wiem co bym zrobił. Wszystko zależy od konkretnej sytuacji. Takie gdybanie na zapas co by było gdyby..... coś tam.... nie jest chyba dobre. Każda sytuacja wymaga indywidualnego podejścia, uogólnienia nie są dobre. Uważam że moje dzieci są na tyle mądre że nie wdadzą się w tego typu sytuacje.
Poza tym w tego typu sytuacjach cóż rodzice mają do pozwalania lub niepozwalania ? Czego to niby możemy zabronic drugiej dorosłej osobie ? Nawet jeśli zabronisz to co zrobisz jak się nie zgodzi z twoją decyzją? Wyrzucisz z domu ?
Zadanie rodziców jest takie aby wychowa dzieci tak aby same potrafiły omijac złe rzeczy.
P.S.
Jeśli używasz słowa "inwestowanie" to oczekujesz zwrotu inwestycji i zysków.
Dzieciom raczej się daje a nie inwestuje w nie.

Paty
07-12-2008, 12:13
Pozwolisz jej podjąć własną - zapewne zgubną - decyzję?

Nie mam takiej sytuacji, nie wiem co bym zrobił. Wszystko zależy od konkretnej sytuacji. Takie gdybanie na zapas co by było gdyby..... coś tam.... nie jest chyba dobre. Każda sytuacja wymaga indywidualnego podejścia, uogólnienia nie są dobre. Uważam że moje dzieci są na tyle mądre że nie wdadzą się w tego typu sytuacje.
Poza tym w tego typu sytuacjach cóż rodzice mają do pozwalania lub niepozwalania ? Czego to niby możemy zabronic drugiej dorosłej osobie ? Nawet jeśli zabronisz to co zrobisz jak się nie zgodzi z twoją decyzją? Wyrzucisz z domu ?
Zadanie rodziców jest takie aby wychowa dzieci tak aby same potrafiły omijac złe rzeczy.
P.S.
Jeśli używasz słowa "inwestowanie" to oczekujesz zwrotu inwestycji i zysków.
Dzieciom raczej się daje a nie inwestuje w nie.



Twoi rodzice pewnie tez wierzyli w to, że nie wdasz się w taką sytuację w jakiej obecnie się znajdujesz........., która dla mnie wybacz ale jest nie do pomyślenia .......... może dlatego że mam szczęście być córką wspaniałych Rodziców a teściowa również udana...........

js
07-12-2008, 12:30
Pozwolisz jej podjąć własną - zapewne zgubną - decyzję?

Nie mam takiej sytuacji, nie wiem co bym zrobił. Wszystko zależy od konkretnej sytuacji. Takie gdybanie na zapas co by było gdyby..... coś tam.... nie jest chyba dobre. Każda sytuacja wymaga indywidualnego podejścia, uogólnienia nie są dobre. Uważam że moje dzieci są na tyle mądre że nie wdadzą się w tego typu sytuacje.
Poza tym w tego typu sytuacjach cóż rodzice mają do pozwalania lub niepozwalania ? Czego to niby możemy zabronic drugiej dorosłej osobie ? Nawet jeśli zabronisz to co zrobisz jak się nie zgodzi z twoją decyzją? Wyrzucisz z domu ?
Zadanie rodziców jest takie aby wychowa dzieci tak aby same potrafiły omijac złe rzeczy.
P.S.
Jeśli używasz słowa "inwestowanie" to oczekujesz zwrotu inwestycji i zysków.
Dzieciom raczej się daje a nie inwestuje w nie.



Twoi rodzice pewnie tez wierzyli w to, że nie wdasz się w taką sytuację w jakiej obecnie się znajdujesz........., która dla mnie wybacz ale jest nie do pomyślenia .......... może dlatego że mam szczęście być córką wspaniałych Rodziców a teściowa również udana...........
Nie wiem czy dobrze zrozumiałem ale czy sugerujesz że moi rodzice powinni byli najpierw zapoznac się z moją potencjalną teściową i zabronci mi małżeństwa ?

DPS
07-12-2008, 14:04
Js - nie o zabranianie chodzi. Zabranianie niczego nie zmieni. Ale trzeba z dzieckiem rozmawiać, trzeba mu pokazywać, w co się pcha. Jeśli mimo to zdecyduje się na ryzykowną sytuację - jego/jej wola. Ale trzeba się starać.
A rodzice wg Ciebie nie nauczyli Cię tak patrzeć na świat, żebyś uniknął tej sytuacji z teściową? Idąc tropem Twojej teorii powinieneś był pewne rzeczy przewidzieć i nie wdać się we wspólne mieszkanie i takie historie, jakie miały miejsce. Na pewno nie chcesz powiedzieć, że zawiedli - po prostu tak się nie da wychować dzieci, żeby puścić je wolno po ukończeniu 18 lat i czekać, co z tego wyniknie.
Słowo inwestycja w odniesieniu do dzieci jest wg mnie jak najbardziej na miejscu - inwestuję w ich szczęście i dobrobyt, a zatem i moje szczęście - bo szczęśliwe życie dzieci jest tego warunkiem. Mam nadzieję, że nie zaplątałam zanadto. :wink:

js
07-12-2008, 17:07
Js - nie o zabranianie chodzi. Zabranianie niczego nie zmieni. Ale trzeba z dzieckiem rozmawiać, trzeba mu pokazywać, w co się pcha. Jeśli mimo to zdecyduje się na ryzykowną sytuację - jego/jej wola. Ale trzeba się starać.
A rodzice wg Ciebie nie nauczyli Cię tak patrzeć na świat, żebyś uniknął tej sytuacji z teściową? Idąc tropem Twojej teorii powinieneś był pewne rzeczy przewidzieć i nie wdać się we wspólne mieszkanie i takie historie, jakie miały miejsce. Na pewno nie chcesz powiedzieć, że zawiedli - po prostu tak się nie da wychować dzieci, żeby puścić je wolno po ukończeniu 18 lat i czekać, co z tego wyniknie.
Słowo inwestycja w odniesieniu do dzieci jest wg mnie jak najbardziej na miejscu - inwestuję w ich szczęście i dobrobyt, a zatem i moje szczęście - bo szczęśliwe życie dzieci jest tego warunkiem. Mam nadzieję, że nie zaplątałam zanadto. :wink:

To chyba nie o to chodzi. Nie rozpatruję tego w kategoriach puścic czy nie. Dziecko - dorosłe w pewnym wieku samo odczuwa potrzebę usamodzielnienia się. Może to byc w wieku 18 lat a może byc 25 lat. Myślę że nie ma na to reguły. Tak samo jak nie nauczymy wszystkiego dzieci - myślę że też nie o to chodzi. Człowiek samodzielny powinien sam sobie poradzic w trudnych sytuacjach, a jeśli nie, to powinien potrafic poszukac pomocy. Życie też nie jest takie proste aby udało się uniknąc trudnych sytuacji a co dopiero nauczyc kogoś je wszystkie rozwiązywac. Nie piszę o tym ani tego nie wymagam od siebie ani od nikogo. Natomiast dziecko z domu powinno wynieśc pewien zasób zasad, norm moralnych, zachowań które pozwolą na to aby dało sobie radę w trudnych sytuacjach, aby wiedziało co jest dobre a co złe i którą drogę w życiu wybierac - nie koniecznie tą najłatwiejszą. Szczęście - cóż to znaczy i kto jest upoważniony do tego aby wskazywac drugiej dorosłej osobie co jest dla niej szczęściem a co nie. Szczęście jest tak subtelne i ulotne że można je zniszczyc nawet o tym nie wiedząc. Czy aby my rodzice wiemy z całą pewnością co jest szczęściem dla naszych dzieci ?

DPS
07-12-2008, 18:26
To chyba nie o to chodzi. Nie rozpatruję tego w kategoriach puścic czy nie. Dziecko - dorosłe w pewnym wieku samo odczuwa potrzebę usamodzielnienia się. Może to byc w wieku 18 lat a może byc 25 lat. Myślę że nie ma na to reguły. Tak samo jak nie nauczymy wszystkiego dzieci - myślę że też nie o to chodzi. Człowiek samodzielny powinien sam sobie poradzic w trudnych sytuacjach, a jeśli nie, to powinien potrafic poszukac pomocy. Życie też nie jest takie proste aby udało się uniknąc trudnych sytuacji a co dopiero nauczyc kogoś je wszystkie rozwiązywac. Nie piszę o tym ani tego nie wymagam od siebie ani od nikogo. Natomiast dziecko z domu powinno wynieśc pewien zasób zasad, norm moralnych, zachowań które pozwolą na to aby dało sobie radę w trudnych sytuacjach, aby wiedziało co jest dobre a co złe i którą drogę w życiu wybierac - nie koniecznie tą najłatwiejszą. Szczęście - cóż to znaczy i kto jest upoważniony do tego aby wskazywac drugiej dorosłej osobie co jest dla niej szczęściem a co nie. Szczęście jest tak subtelne i ulotne że można je zniszczyc nawet o tym nie wiedząc. Czy aby my rodzice wiemy z całą pewnością co jest szczęściem dla naszych dzieci ?

O - i tu się zgadzamy. :D
Tego chciałam - abyś napisał, że także wg Ciebie nie ma jednoznacznych recept, że wychowa się dziecko, wypuści z domu i niech się dzieje wola nieba - bo to nie tak. Życia i wychowania dzieci nie da się ująć w proste i tylko czarno-białe ramki, czyż nie? :wink:
Pozdrawiam. :D

EZS
08-12-2008, 08:55
. Jesli nastawisz się na to, aby być niezalezną, bo w każdej chwili może coś się w związku posypać, to znaczy, że tak naprawdę już się posypało. Już nie chcesz dbać i starać się o związek - już szykujesz odwody....

O tak. A zaczęłam w dzień ślubu czyli 20 lat temu. Życzę każdemu, żeby tak długo trwał szczęśliwy a według ciebie sypiący się związek :wink:
Nie moja droga. ja po prostu mam nastawienie, że nic nie jest nam dane raz na zawsze. Że wszystko można stracić w każdej chwili, więc nie ma rzeczy najważniejszych. Ważne jest dbanie o małżeństwo lecz i o siebie, Równowaga.

kania
08-12-2008, 10:00
EZS zgadzam się z Tobą w zupełności w kwestii niezależności. Dojście do takich wniosków zajęło mi jednak więcej czasu, bo w dniu ślubu czułam, że bez mojego księcia z bajki, to życ nie potrafię :D Jeżeli ma się pewnośc, że samemu też da się radę a jednak jest się w małżeństwie, pomimo różnych codziennych "schodów", to dla mnie właśnie oznaka siły związku.

Zaki
08-12-2008, 14:35
JS, nie zawsze toksyczne teściowe to nadgorliwe mamuśki. Moja teściowa nadopiekuńcza w stosunku do swoich dzieci nigdy nie była. Po prostu je urodziła, a urodziła je po to, zeby miał sie kto nia zajmować i jej nadskakiwac, bo przecież po to się dzieci chowa :wink: Przy kazdej okazji wypomina ile to jej zawdzięczają, bo np do doktora z nimi szła jak były male i sie pochorowaly :lol:

Zorka31
10-12-2008, 16:30
Ja w kwestii niezależności. Otóż uważam, że dbanie o związek i tzw. połówkę nie stoi w sprzeczności z dbaniem o swoją niezależność. Poza tym jeden ma większą potrzebę bycia niezależnym, drugi mniejszą. Ktoś nie wyobraża sobie wyjścia, wyjazdu bez żony/męża, a inny musi czasem wyjechać sam bo ma takie zapotrzebowanie i już. To, że jestem niezależna i lubię wyjeżdżać sama, nie przeszkadza temu, że lubię też wyjeżdżać z mężem. Jeśli zaś chodzi o tzw. niezależność finansową to tu jestem ZA i to bardzo. Można mieć wspólne konto, można mieć osobne, można mieć osobne i jedno wspólne, ale każda strona powinna w miarę możliwości umieć zaistnieć sama finansowo. Lepiej, gorzej, ale sama. Za duzo znam przykładów żon, które po smierci lub odejściu męża wpadają w biedę, bo dotychczas utrzymywał mąż i on był całym światem...

Iwona2008
15-12-2008, 18:27
A ja powtórzę problem stawiany na początku postu - jak z tym żyć?
kiedy nie ma innej możliwości lub kiedy nie chce się ranić wielu bliskich osób... kiedy teściowa choć jest przyczyną wielu konfliktów na swój sposób się stara...
Trochę przeraża mnie,że większośc sugeruje siłowe sposoby...

matka dyrektorka
15-12-2008, 18:49
ja się wyprowadziłam, na tyle blisko by móc utrzymywać kontakty i na tyle daleko by owe stosunki były poprawne :D

matka dyrektorka
15-12-2008, 19:28
w moim przypadku 6 kilometrów
ale różne teściowe mają różny zasięg :wink:

TINEK
16-12-2008, 23:16
Kiedyś, ktoś napisał, że dobra odległość to taka: nie za daleko, aby teściowa mogła zawsze do siebie wrócić, i na tyle daleko, aby w papciach nie mogła przyjść
myślę, że te kilka km jest OK :D
pozdrawiam
TINEK

agnieszkakusi
17-12-2008, 06:06
Ja w niedzielę po 5 latach słuchania bzdur, upokorzeń, wyzwisk powiedziałam mojej teściowej co o niej myślę. Zatkało ją. Dowiedziałam się, że mam diabła za skóra i ukradłam jej ukochanego syna :wink:
Ach.....wolność od teściowej.... :D

Aga - Żona Facia
17-12-2008, 09:29
Ja w niedzielę po 5 latach słuchania bzdur, upokorzeń, wyzwisk powiedziałam mojej teściowej co o niej myślę. Zatkało ją. Dowiedziałam się, że mam diabła za skóra i ukradłam jej ukochengo syna :wink:
Ach.....wolność od teściowej.... :D
Gratuluję odwagi.

agnieszkakusi
17-12-2008, 09:42
nie byłabym pewnie taka odważna, gdybym nie wiedziała, że mam pełne poparcie męża. 8)

Renia
17-12-2008, 10:14
Gratuluję męża.

elutek
17-12-2008, 10:15
nie byłabym pewnie taka odważna, gdybym nie wiedziała, że mam pełne poparcie męża. 8)

dokładnie :) to jest bardzo ważne - jedność w poglądach na temat mamusi

moja teściowa aktualnie robi podchody, aby zamieszkać u któregoś ze swoich synów
uważa, że jak jest po zawale to jej się to należy, dziwne tylko, że jakoś nikt jej nie chce 8)

jest sprawna, ma gdzie mieszkać /w dobrych warunkach/, a cały czas narzeka -
jaka to ona biedna, jak to się poświęciła /bo urodziła i wychowała dzieci/ itp. itd
nie przyjdzie jej do głowy pytanie - "dlaczego nikt mnie nie lubi?" :roll: :(

agnieszkakusi
17-12-2008, 10:56
Gratuluję męża.
dziękuję :D Dobry z niego chłop :wink:

js
21-12-2008, 18:31
A ja powtórzę problem stawiany na początku postu - jak z tym żyć?
kiedy nie ma innej możliwości lub kiedy nie chce się ranić wielu bliskich osób... kiedy teściowa choć jest przyczyną wielu konfliktów na swój sposób się stara...
Trochę przeraża mnie,że większośc sugeruje siłowe sposoby...
Tak, właśnie nie chodzi o siłowe sposoby. Najłatwiej jest skopac zdeptc itd. Faktycznie większośc popiera "separację" od "mamuśki". Czy to aby nie pójście na łatwiznę ?

katarzyna kulpinska
21-12-2008, 18:42
Czegos tu nie rozumiem. Skoro z gory zakladacie odrzucenie rozwiazan "silowych" polegajacych jedynie na odseparowaniu toksycznej tesciowej od zycia najbizszej rodziny - to po co jeczec o rade? Na drugim biegunie jest rozmowa - do usrania - bo wiadomo ze tesciowa skoro dotad nie zrozumial delikatnych napomnien, insynuacji etc. to
1. Robi to co robi specjalnie i z rozmyslem, albo
2. Jest chora i potrzebuje pomocy specjalisty
3. 1 i 2.

matka dyrektorka
21-12-2008, 18:46
jest to pójscie na łatwiznę :D
ale nie ma ofiar , dzieci mają babcię , mąż mamusię ,ja bez hercklekotów mogę z teściową wypić kawę .
jesteśmy tak różne, że nie znajdujemy wspólnych tematów, i o ile różne dziwne zachowania z jej czy mojej strony można "wyleczyć " to uśmiechanie się na siłę i chwalenie wypieków to za mało by atmosfera była poprawna :-?
więc poszłam na łatwiznę :oops: :wink:

Zaki
22-12-2008, 08:07
Heh, a u mnie lepiej 8) Na urodzinach wnuczka teściowa oficjalnie w obecności gości powiedziała mniej więcej co o mnie mysli. Do tej pory było smarowanie d.... miodem i obrabianie potem dookoła. A jako, ze lubię jasne sytuacje, ta fałszywa "miłość" mnie dusiła, to bardzo sie cieszę.

ja też nie musze już nic udawać 8)

js
22-12-2008, 18:33
Nie ma w życiu tylko kolorów białych albo czarnych. Nie ma tak, że albo z babcią albo be niej. W życiu dzieci na pewno spotkają się z sytuacją konieczności wypracowania jakiegoś kompromisu. Nie koniecznie np. życia z teściową lub rodzicem. Sytuacja może być dowolna. I co dziecko ma umieć tylko dwa rozwiązania albo miłość albo spier.... ? Wtedy faktycznie będzie jak Donald z Lechem. Kiedy się nauczą i kto ma je nauczyć że życie to jeden nieustający kompromis a wszystko to co skrajne jest nienajlepsze.

zakała35
27-12-2008, 15:04
w zyciu tez tak nie bedzie, że wszystkim wokół zrobimy dobrze, umilimy życie kosztem nas samych. Tu trzeba zachowac umiar i zdrowy rozsądek.
Mam przyszłą teściowa dokładnie Twojego pokroju i oczywiście że będzie opcja "albo z babcią albo bez niej" jesli babcia nie zrozumie, że knucie i kłamstwa na mój temat, to marna droga do sukcesu (czyt. rozpad związku)
Nie będzie budowy wspólnego domu, jak sobie marzyła, bo to gwóżdź do trumny mojego jeszcze nie doszłego małżeństwa.
Kompromisy oczywiście są na miejscu w stosunku do osoby, która mysli nie tylko o swoim interesie naczelnym. Ale nie kompromisy kosztem swojego zdrowia, rodziny i szargania spokojnej codziennosci
I to nie jest tak, że kompromisy uznajemy jak biblijna zasadę nadstawiana drugiego policzka. Tego tez trzeba nauczyc dzieci

js
27-12-2008, 16:42
w zyciu tez tak nie bedzie, że wszystkim wokół zrobimy dobrze, umilimy życie kosztem nas samych. Tu trzeba zachowac umiar i zdrowy rozsądek.
Mam przyszłą teściowa dokładnie Twojego pokroju i oczywiście że będzie opcja "albo z babcią albo bez niej" jesli babcia nie zrozumie, że knucie i kłamstwa na mój temat, to marna droga do sukcesu (czyt. rozpad związku)
Nie będzie budowy wspólnego domu, jak sobie marzyła, bo to gwóżdź do trumny mojego jeszcze nie doszłego małżeństwa.
Kompromisy oczywiście są na miejscu w stosunku do osoby, która mysli nie tylko o swoim interesie naczelnym. Ale nie kompromisy kosztem swojego zdrowia, rodziny i szargania spokojnej codziennosci
I to nie jest tak, że kompromisy uznajemy jak biblijna zasadę nadstawiana drugiego policzka. Tego tez trzeba nauczyc dzieci
Jeśli mogę coś podpowiedziec abście nie powielali moich błędów.
Powiem tak z "babcią" "mamusią" itd. da się życ, i to nawet nie na toksycznych zasadach tylko normalnych. Nie ma też większego znaczenia czy razem czy osobno. Nie w tym tkwi problem. Za zrozumienie tego gdzie jest problem bardzo drogo zapłaciłem, i to nie tylko ja. A problem jest w tym aby były od samego początku wyznaczone ostre granice gzdie się zaczyna wasza rodzina i gdzie nikt nie ma wstępu, i konsekwentne egzekwowanie tego. Wtedy nawet "mamusia" nie musi miec osobnych drzwi z zewnątrz do swojego pokoju. Ale do tego trzeba by mądrym nie "po szkodzie" ale "przed szkodą". Zasady są bardzo proste i uniwersalne, te same zasady mają zastosowanie wobec studentów w akademiku jaki i w psiej sforze. Każdy musi wiedziec na ile mu wolno wtrącac się do drugiego i to wszystko. Problem stawarza tylko to jak to uprzejmie zakomunikowac drugiej stronie że się zanadto wtrąca oraz żelazna konsekwencaja w tym względzie. Zwróccie uwagę że np. w sforze psów cały czas poszczególne osobniki walczą o swoją pozycję. Pytanie więc jest takie dotyczące zresztą naszych rodzin również po co to robią, po co ta ciągła walka ? Moim zdaniem odpowiedź jak zwykle jest czysto pragmatyczna bo życie razem w konsekwencji jest lepsze i łatwiejsze.

AniutaB
31-01-2009, 21:39
Oglądałam kiedyś program w ,w którym poruszany był problem teściowej,wniosek jest taki,że problemy umierają wraz ze śmiercią teściowej.Smutne ale prawdziwe.Dziwne,że problem ten dotyczy najczęściej teściowej a nie teścia.Może dlatego,że kobiety dłużej żyją ?

ewuniamiii
03-02-2009, 15:50
:roll:

js
26-02-2009, 11:49
Ewuniamiii cieszę się że udało Ci się znaleźć sposób na ułożenie spraw z teściową. Ja niestety nie potrafię pśiapsiulić z teściową przy herbatce. To własnie jest duży problem bo wcale nie interesuje mnie jej życie, to ona cały czas wpycha się z butami w nieswoje sprawy, to ona wypytuje dzieci o ich sprawy, wszystko musi wiedzieć i wszedzie się wciska ze swoją osobą. Picie herbatki z taką osobą to trauma. Nawet nie wiesz jakie masz szczęście że możesz sama ukłdać swoje życie rodzinne autentycznie ci zazdroszczę.

mbz
27-02-2009, 10:05
To własnie jest duży problem bo wcale nie interesuje mnie jej życie, to ona cały czas wpycha się z butami w nieswoje sprawy, to ona wypytuje dzieci o ich sprawy, wszystko musi wiedzieć i wszedzie się wciska ze swoją osobą. Picie herbatki z taką osobą to trauma.

Sorry, ale czy nie przyszlo Ci do glowy, ze ona po prostu jest tego ciekawa i chce miec jakis udzial w zyciu swoich bliskich?

malka
27-02-2009, 16:16
To własnie jest duży problem bo wcale nie interesuje mnie jej życie, to ona cały czas wpycha się z butami w nieswoje sprawy, to ona wypytuje dzieci o ich sprawy, wszystko musi wiedzieć i wszedzie się wciska ze swoją osobą. Picie herbatki z taką osobą to trauma.

Sorry, ale czy nie przyszlo Ci do glowy, ze ona po prostu jest tego ciekawa i chce miec jakis udzial w zyciu swoich bliskich?

można byc ciekawym życia bliskich, ale jeśli to już ciekawstwo i wścibstwo, to nie dziwię się js, że przechodzi traumę po herbatce z teściową :-?

js
01-03-2009, 15:32
Sorry, ale czy nie przyszlo Ci do glowy, ze ona po prostu jest tego ciekawa i chce miec jakis udzial w zyciu swoich bliskich?
Wcale nie jestem przekonany że to z ciekawości. "Babunia" to nie jest osoba o dobrym sercu która się stara tylko czasem jej coś nie wychodzi. Jest to osoba z gruntu zła nie licząca się z innymi. Nie przypominam sobie aby dla kogoś zrobiła coś dobrego. To o czym się dowiaduje często wykorzystuje do realizowania swoich celów. Nie chcę aby taka osoba miała jakikolwiek udział w moim życiu i moich najbliższych. Jest to osoba nieokrzesana bez żadnych zahamowań ani skrupułów. Jako "anegdotę" dla zobrazowania jej "subtelności" i "wyszukanego taktu" opiszę zdarzenie z przed paru lat. Otóż "babunia" jest osobą nieco otyłą, i kiedyś jakoś tak przed "choinką" wspomniała że przydałby się jej rowerek do ćwiczeń , taki stojący pokojowy, oglądała by se TV i przy okazji trochę popedałowała . No cóż dostała od nas pod choinkę rowerek. Ja pracowicie go poskręcałem i ustawiłem w jej pokoju tak aby se TV mogła oglądać. Po jakimś kwadransie przyszła i powiedziała że rowerek będzie stał w naszej sypialni :o bo zajmuje jej sporo miejsca i jak będzie chciała popedałować to będzie przychodziła do naszej sypialni , a to przecież dla nas będzie wygoda bo my też będziemy mogli pedałować kiedy chcemy. Dodam tylko że babunia ma największy pokój w całym domu ponad 20m2 (z wyjątkiem tylko wiekszego salonu) i w jej pokoju jest b.dużo miejsca nie tylko na rowerek ale spokojnie stół do ping-ponga by się zmiescił. I tak oto miód jej dobroci spłyną nasze serca. Niby bzdet a jak cieszy prawda ?

Renia
01-03-2009, 16:45
trzeba bylo jej powiedziec, że do Waszej sypialni to NAWET dzieci nie mają wstępu !

js
01-03-2009, 17:03
Więc rowerek stoi u BABUNI, chodziło mi o pokazanie eterycznej i delikatnej powierzchowności BABUNI

Renia
01-03-2009, 17:06
szkoda słów ...... musisz to wszystko jakos przeżyc ......
kiedys sie to skończy przecież.

js
01-03-2009, 17:40
szkoda słów ...... musisz to wszystko jakos przeżyc ......
kiedys sie to skończy przecież.
Taaa pewnie masz rację tylko czy ja tego doczekam w jko takim zdrowiu abym mógł się jeszcze przez jakiś czas cieszyć życiem

Ew-ka
02-03-2009, 20:57
przypominam ,że 5 marca jest DZIEN TESCIOWEJ :D

malka
02-03-2009, 21:03
przypominam ,że 5 marca jest DZIEN TESCIOWEJ :D

gdzie moge kupić granat ręczny?

lakk
02-03-2009, 21:32
zaczepny, czy obronny? :lol: :D

malka
02-03-2009, 21:35
zaczepny, czy obronny? :lol: :D

duzego rażenia :D

Ciril
24-03-2010, 19:37
Zastanawiam się... zastanawiam się czy chcę to opisać, chociaż mam wielką ochotę to z siebie wyrzucić...

malka
24-03-2010, 19:42
Ciril, tu psycholog jest, mozna o wszystkim, nie krępuj się

Mymyk_KSK
24-03-2010, 22:42
wyrzuć z siebie tu, dostaniesz wsparcie, ochłoniesz, a następnie na spokojnie załatwisz sprawę w domu..

Ciril
25-03-2010, 13:46
Moja historia jest dość krótka... Chyba udało mi się przerwać węzeł gordyjski nie zrywając zupełnie kontaktów z teściami.


Na wstępie zaznaczę:
- teściowa - gospodyni domowa, wykształcenie podstawowe, nie pracuje i nigdy nie pracowała, wiek przed 50, główne zajęcie ploty i sranie wżycie ludziom.
- teść - rolnik, mały przedsiębiorca, wykształcenie średnie techniczne, pracuje, poza domem od 7 rano do 18-20 wieczorem.
- mąż - funkcjonariusz sektora publicznego, wykształcenie wyższe, zmianowy system pracy, młodszy ode mnie 2 lata
- ja - funkcjonariusz sektora publicznego, wykształcenie wyższe, 2 etaty, wolontariat


Decyzję o budowaniu domu podjęliśmy jeszcze przed ślubem (któremu, jak się później dowiedziałam moja teściowa była totalnie przeciwna) i wtedy też zaczęliśmy załatwiać projekt i papiery z energetyki i wod-kanu... wzięliśmy ślub i zamieszkaliśmy z teściami (powód: dla oszczędności)...

Przez pierwsze 5 miesięcy małżeństwa nie było źle. Mnie nie było prawie w domu, bo wracałam praktycznie tylko na noc (2 etaty, wolontariat), a ślubny pomagał im w gospodarstwie rolnym po pracy i w weekendy. Więc synuś był dla mamusi.

Po czterech miesiącach małżeństwa okazało się, że jestem w ciąży (nieplanowanej - ułańska fantazja młodych małżonków), ale bardzo się z mężem cieszyliśmy. Przez pierwsze dwa miesiące ciąży nie zwolniłam tempa - czułam się super, żadnych objawów. Ale przedobrzyłam i zaczęły się skurcze i od 3 miesiąca ciąży do końca leżałam z polecenia lekarza... W ciąży zaliczyłam parę pobytów w szpitalu, niewydolność krążenia, cukrzycę ciążową, byłam tak spuchnięta, że moje stopy wyglądały jak kulki, a nawet przejście z łóżka do ubikacji stanowiło ogromny wysiłek i sprawiało niesamowity ból...

Odbiło jej w momencie jak musiałam się położyć... byłyśmy w domu same, bo mąż w pracy a teściu na polu; zaczęło się od tekstów, że ona to w 9 miesiącu ciąży ziemniaki zbierała, więc jak ja nie potrafię ciąży utrzymać to się na matkę nie nadaję :o ... Później było tylko gorzej: nie chciała mnie za synową, że puszczałam się (kiedyś byłam zaręczona z innym facetem i mieszkaliśmy razem), że bezbożnica jestem, że tylko leżę, później doszło głupia, tępa, k...wa, dzi.ka i takie tam.

Doszło do tego, że zamykałam się na klucz i otwierałam dopiero mężowi jak wracał z pracy. Długi czas mu nic nie mówiłam, jak zaczęłam mówić to mi nie wierzył, bo mamusia zawsze taka dobra była...

Ciąża skończyła się zakażeniem wewnątrzmacicznym bakterią Clostridum botulinum w pierwszym dniu 37 tyg cesarskim cięciem. Zakażenie dopiero ruszyło skórę małego powodując ropne wypryski, ale i tak od razu pojechał na intensywną terapię neonatologiczną pod kroplówki z antybiotykami.
Ja cóż, krwotok, transfuzja, utrata przytomności - cudem uratowana - rozkrojona 15 cm szerzej w celu zastosowania ręcznego ucisku tętnic macicy. Połowy brzucha nadal nie czuję. Ale przeżyliśmy. Młody się szybciej wylizał niż ja. Ja transfuzje, dreny, przykuta do łóżka z podwieszonymi, przyczepionymi do mnie "smyczkami" od różnych worków z różnymi płynami na pięknych stojaczkach... 6 dni przykuta do łóżka bez możliwości żadnego ruchu.

Ze szpitala wypisałam się na własne życzenie po 11 dniach (wypisywali dziecko) z metalowymi klamrami spinającymi powłoki brzuszne z nakazem leżenia i zakazem dźwigania, napinania się itp.

Po powrocie do domu zostałam sama. Mąż, mimo, że wziął urlop na opiekę na mnie, cały czas poświęcał pomocy rodzicom w gospodarstwie. Zagryzłam zęby, dałam sobie radę, ale przez to nie stosowałam się do zaleceń lekarza. Miesiąc po cesarce zdjęcie klamer spinających brzuch - rana się otworzyła, a ziarninowanie znikome. Powrót do domu - leżenie - ok. 3 tygodnie. Dziecko leży ze mną w łóżku. Moja mama przyjeżdża codziennie na 2-3 godziny, robi pranie, prasuje, myje mnie i przebiera... mogę się przespać. Później zostaję sama z ostygłym dzbankiem mięty zaparzonej przez mamę, brudne pieluchy i podkłady wrzucałam do jednorazowej reklamówki, którą mąż wyrzucał po powrocie do domu wieczorem.
Do w miarę samowystarczalnej sprawności doszłam po 2 miesiącach od cesarki.Jak syn miał 6 miesięcy wróciłam do pracy, zrezygnowałam z jednego etatu, małego pilnowali moi kochani rodzice.

Moja teściowa w tym czasie... szklanki wody mi nie podała, urządzała awantury, wyzywwała od wyrodnych matek, brudasów, dz..., k.., długo wymieniać.
Robiła to zawsze jak męża i tęścia nie było w domu, a jak wracali była słodka jak baranek.
Ja - zamykałam się w sobie, depresja, mania na punkcie ochrony dziecka, nikogo do niego nie dopuszczałam oprócz moich rodziców.

Mąż mi nie wierzył, jak mu mówiłam o gehennie jaką przechodziłam z jego matką, nie rozumiał o co mu chodzi, bo ona nigdy wcześniej tak się nie zachowywała.
Trochę w tym mojej winy, bo długo mu nie mówiłam, co się dzieje, a później to było dla niego nierealne.

Ja się do niej nie odzywałam, żeby nie zaostrzać sytuacji, ale widocznie poczuła, że może na mnie jeździć jak na łysej kobyle.

Powrót do pracy dał mi siłę, odzyskałam wiarę w siebie.

Ona poczuła się za silna, myślała, że ma już władzę absolutną i doszło do punktu kulminacyjnego. Zaczęła nastawiać mojego syna p-ko mnie. Po raz pierwszy zrobiła mi awanturę z wyzwiskami przy Mężu i teściu. Teściu jak owca, bez swojego zdania, i ma wszystko w d... A ja wtedy spokojnie odpowiedziałam jej, że właśnie obdarła swojego syna i męża ze złudzeń co do jej osoby i w końcu dzięki niej mój mąż mi w końcu uwierzył.

Mąż, w końcu mi uwierzył. Utracił złudzenia co do matki i widać jak bardzo to go boli.

Starzy zaczęli szantażować go emocjonalnie - zdawali sobie sprawę z braku bezpłatnej pomocy. Ja żądałam żeby podjął decyzję, że się wyprowadzamy, żeby poinformował swoich rodziców. Cały czas się kłóciliśmy, życie intymne przestało praktycznie istnieć, rozmowa rzeczowa - tylko o budowie. Miotał się, a ja chciałam żeby mnie chronił.

Decyzję podjęłam ja. Jemu dałam wybór - albo idzie ze mną, albo zostaje z nimi, dla mnie 800 zł alimentów, widywanie dziecka raz na 2 tygodnie tylko w mojej obecności, zakaz wizyt teściowej u mnie i widywania się z moim dzieckiem.

Wybrał mnie i dziecko.

Mieszkamy w wynajętym mieszkaniu, powoli stram się zaufać znów mojemu mężowi, choć nie wiem czy kiedykolwiek zaufam mu bezgranicznie.

Jeżeli ktoś zapyta mnie czy jest szczęśliwy - odpowiem: nie obchodzi mnie to, tak jak jego nie obchodziłam ja... teraz musi mi udowodnić, że jestem najważniejsza...


Przeszłam długą drogę od ukrywania przemocy, przez depresję w ciąży i po jej zakończeniu, odzyskanie wiary w siebie do wyzwolenia.
Stosunki z teściami mam - zimne, tematy dotyczące mnie, mojej rodziny ucinam krótko.

W naszym związku to ja mam jaja i chyba tak już zostanie... ale czuję się wyzwolona... choć nie do końca szczęśliwa...

Judka
25-03-2010, 15:21
O Boże, Ciril...
Naprawdę trudno mi pojąć, że można być tak podłym... (mam na myśli Twoją teściową oczywiście)

Ciril
25-03-2010, 19:58
Zawsze miałam silną niepokorną osobowość, ale wtedy skupiona na utrzymaniu ciąży wolałam się nie odzywać - to był błąd, który doprowadził mnie do punktu, w którym albo zaczynasz walczyć albo idziesz na dno.
Nie po to się kostusze spod kosy wyrwaliśmy, żeby się poddawać.
Teraz walczę o małżeństwo i próbuję nauczyć męża, że żona i dziecko to świętość.



Jeżeli się nie uda - otrząsnę się i pójdę dalej i nie będę odwracała się za siebie.

Judka
26-03-2010, 08:01
Jeżeli się nie uda - otrząsnę się i pójdę dalej i nie będę odwracała się za siebie.

Silna z Ciebie babka!
Jakby się sprawy nie potoczyły - dasz radę. I to nie jest pocieszenie z mojej strony, tylko przekonanie, że tak właśnie będzie.

Ja na moją teściową nie mogę złego słowa powiedzieć. Mieszkaliśmy razem przez półtora roku (w czasie budowy domu, dla oszczędności oczywiście). Było kilka sytuacji, że teściowa coś tam na mnie narzekała do męża za moimi plecami. On wtedy miał jakieś pretensje do mnie. To były jakieś pierdoły, nawet nie pamiętam o co dokładnie chodziło. Ale parę razy powiedziałam mężowi: zastanów się człowieku po której jesteś stronie. Nie możesz być po środku, albo w lewo albo w prawo. Podziałało.

LeoAureus
26-03-2010, 09:16
Ciril, powiem krótko, jesteś wielka!

Ciril
26-03-2010, 10:11
Jednak czuję do siebie niesmak - jest to jedyna osoba, którą nienawidzę. Nienawidzę całym sercem i całą duszą, całą swoją osobowością do tego stopnia, że wiem, że ma planowany zabieg usunięcia płata tarczycy - ale mnie to nie interesuje, kompletna obojętność...


Nie potrafię jej tego wszystkiego zapomnieć, a tym bardziej wybaczyć i jako człowiekowi nie jest mi z tym dobrze...


Wiem jedno - chcę się cieszyć życiem.

LeoAureus
26-03-2010, 11:38
No wiesz Ciril, jesteś człowiekiem, nie świętą. Wyrzuty sumienia precz.

artmag
26-03-2010, 21:22
Ciril http://emots.yetihehe.com/1/pocieszacz.gif

Erol 1
29-03-2010, 09:12
Mnie teściowa zjadła dzisiaj śniadanie, które miałem zapakowane w woreczku do pracy. :D

AskaK
31-03-2010, 15:40
Nie przeczytałam jeszcze całego wątku i pewnie nie jestem odosobniona w udzieleniu takiej rady: dla mnie w tej sytuacji jedynym rozwiazaniem byłoby wyprowadzenie mamusi z powrotem do jej M3.
Jak czytam co tam u Was się wyprawia, np:

Wrzucanie petów do moich butów ( na moich oczach). Wyzywanie mnie od zboczeńców przy dzieciach
to bardzo się dziwię, jak twoja zona może na to wszystko jeszcze pozwalać???!
Sorry, ale ja swoją własną mamtkę za takie wyczyny dawno bym z domu wyeksmitowała. Twoja żona powinna stać po Twojej stronie, nie mówiąc już o dobru dzieci - co one sobie myślą, jak widzą Waszą rodzinę? Przekaz, jaki teraz odbierają, jest jasny: ich ojciec się nie liczy, można mu napluć do butów i powiedzieć, że do niczego się nie nadaje, a on i tak nie zmieni swojej sytuacji. Mięczak.
Z resztą zachowanie teściowej w ogóle jest niedopuszczalne, jaki to przykład dla wnuków? One w koncu patrząc na to, nauczą się z taką samą pogardą traktować innych ludzi.
No i nie będą miały szacunku dla Ciebie.

Nie tylko ze względu na dobro swoje, ale również dla dobra dzieci "mamusia" powinna wrócić do swojego mieszkanka, nawet jeśli miałaby się obrazić na długie miesiące...

stasiek&gośka
20-07-2010, 00:43
Witam js.
Czytając Twoją historię to tak jak bym czytał o sobie , jest nieco różnic między nami ale bardzo niewiele. Mieszkam ze swoją "starą" tak teraz nazywam "mamusię" od 8 lat , po tym czasie nasza rodzina nie przypomina już rodziny , została zniszczona wdeptana w ziemię właśnie przez moją teściową i żonę w 100%podporządkowaną jej porządkom.
Jako jedyny chyba wiem co przeżywasz, ale niestety powiem Ci że może być tylko gorzej.Też się wstrzymywałem , też byłem łagodny , tłumaczyłem stawiałęm się ale wsio do czasu - potem było coraz gorzej -nie przebierałem już wcale w słowach a język mam bogaty.Teraz jesteśmy z zoną sobie obojętni , a mamuśka nie wie co się dzieje między nami. Dziś buduję się ale cały czas znoszę jeszcze to wredne babsko. Budowę zaczęliśmy razem z żoną ale teraz zostałem z nią sam. Żona twierdzi że nigdy nie wyprowadzi się do tego domu choć wcześniej godziła się na budowę i w zasadzie sama wybierała projekt. Efekt jest taki że sam buduję tą chatę i sam będę tam mieszkał na dodatek
w razie rozwodu a myślę że do niego dojdzie bo już nie wyrabiam - wyczyszczą mnie z mamuśką do zera. Dodam że w chałupkę ani stara ani żonka nie włożyły złamanego grosza. Wszystko co miałem zarobiłem ciężką pracą w polu na obczyźnie za to postawiłem na dzień dzisiejszy stan surowy z dachem zamknięty tuż przed tynkami. Chata jak dla jednego o 5x za duża tak wylądowałem przez mamusię . Sam myślałem że ze mną coś nie tak ,ale lekarz doskonale mnie od tego odwiódł i wskazał gdzie tkwi problem.
Do tego wszystkiego miałem jeszcze inne problemy z żoną . Teraz mam psychikę zwichniętą, za dużo miałem problemów, próbuję się podźwignąć.
Szkoda mi tylko zmarnowanych 8 lat . I dzieci.

Mały
20-07-2010, 09:47
Moja teściowa raczej ode mnie stroni - po paru marudzeniach dostała opeer i się skończyło "babci sranie".
My mamy swoje życie, ona swoje. Jak jej źle z umysłowym synem, od którego uparcie nie chce (nie nie potrafi, ale naprawdę nie chce) się uwolnić - to wie, że może do nas przyjść, ale skoro jej tam dobrze...tyle że drynda mówiąc "słuchaj co on robi, ale nie chcę cię denerwować bo ty w ciąży..."(to do żony) itp, itd - no i wtedy jak jestem obok natychmiast wyłączam rozmowę .
Z teściową krótko i zwięźle trzeba, a i czasem pogonić. Inaczej się po prostu nie da. Inaczej wlezie na głowę.

tabita85
27-07-2010, 14:25
Mnie powoli wysiada cierpliwość, każdy człowiek ma jakieś granice wytrzymałości i moje w pewnych momentach nie wytrzymują. Moja teściowa, nie mieszka z nami,nie mamy dzieci, jesteśmy młodym małżeństwem ale co chwile musi pomimo tak dużej odległości wtrącić swoje nie 3 a 30 groszy. wczoraj znów nam ciśnienie podniosła, pomimo iż nie zaczęliśmy jeszcze naszej budowy i bedziemy rozkladac ja w czasie, na dniach ma przyjść PNB tpo ona już przeżywa jaka izolacje , traktuje nas jak dzieci dosłownie, ja juz jej tyle zwracalam uwage ale nic nei slucha, bo przeciez ona ma zawsze racje. przepraszam ale kurwica mnie bierze. sama żadnego domu nie wybudowałą a najlepszy doradca,rece opadaja. ona nas chce ustawiać kiedy mamy wykonać kolejne etapy budowa, chodzi, pyta sie po sasiadach, rodzinie, co oni za materiał używali, chodź ani ja o to nie prosiliśmy.normalnie chce mi sie plakac, bo ZADNE argumenty do nie nie trafiaja. Fundamenty dla niej to nie odpowiada. rozchorowac sie przez nia idzie ;(;(

stasiek&gośka
29-07-2010, 22:55
Pamiętaj nie dopuść do tego aby choć na chwilę pomyślała o tym że mogłaby z Wami zamieszkać(nawet jak zachoruje- a zachoruje!)
Szczególnie uważaj jak będziesz w ciąży,będzie Cię urabiać(jako że nie dasz rady zająć się wszystkim w domu) i nie tylko Ciebie męża też.
Pazdrawiam

stasiek&gośka
29-07-2010, 22:59
A poza tym przemyśl też to:
że z teściową to najlepiej na 102,............... 100 metrów od domu ,2m pod ziemią
Ja już kopię ale woda wysoko ,jeszcze mi się jakiś czas zejdzie.

malka
29-07-2010, 23:28
Stasiek co ty jeszcze robisz w tym małżeństwie?, a raczej trójkącie ? Nie lubisz swojej żony nienawidzisz teściowej...przyzwyczajenie?

dandi3
30-07-2010, 09:45
a ja Staśka rozumiem. Kiedy w grę wchodzą dzieci, własne lubię / nie lubię nie ma aż tak wielkiego znaczenia bo sama wizja życia z dala od dzieciaków blokuje przed decyzją o rozwodzie. Rozumiem zgodę na nieudane małżeństwo w imię bliskości z synem / córką. Wiem, że jeszcze nie doszliśmy do tego jako argumentu na pozostanie razem ale gdzies tam juz widac zaczątek.

tabita85
30-07-2010, 12:04
.

babcia krysia
31-07-2010, 05:47
Nie wiem jak Wasze tesciowe, ale moja ma specyficzny charakter, jezeli cos nie idzie po jej mysli, to wymusza rzecz placzem-jak dziecko. Jezeli jej nie posluchasz, to obraza i to wielka, pretensje do swiata calego.Szok, to zle tamto zle, to robicie nie tak, jasna cholera czlowieka morze trafic. On sama powtarza " zlego szlag nie trafi":/ Jawiemze ona chce pomoc WSZYSTKIM swoim dzieciom ale czasem mam wrazenie jako synowa ze chodz tak daleko to na uwiezi jestesm, Jednakze po ostastniej konwersacj, doszlam do wniosku ze nie ma sensu jej sluchac, poprostu, bo to ze ona placze i ze jest zla to jej problem, nei bede sowich nerwow tracic na nia i jej pomysly. Jka dlug zyje na tym swieci NIGDY nie spotkalam takiej nadopiekunczosci, swego czasu maz byl pod jej pantoflem ale pomalu wyszedl spod jej skrzydel i chodz nadal mam wrazenie ze sie jej boi to juz nie ejst to samo co bylo, potrafila go za reke po slubie przy wszystkich trzymac i glaskalc jak male dziecko przy gosciach a ja stalam czulam sie jakbym w twarz dostala.Przez ta kobiete czuje presje, bo ona moze siebie doprowadzic do tego ze ona sie rozchoruje zeby osiagnac cel i co wtedy? :(

Jak to co wtedy? tesciowa sie rozchoruje nie bedzie ci du@@@@y zawracac, Ty wrocisz do kraju budowac samodzielnie chalupe i w czym widzisz problem? bedzie tak jak lubisz czyz nie o to ci chodzilo?

katarzyna kulpinska
31-07-2010, 07:43
No właśnie że niekoniecznie. Teściowa jak się rozchoruje, to trzeba będzie się nią zająć - może być tak że będzie manipulować że to przez Waszą budowę się rozchorowała, Twój mąż w poczuciu winy i grunt pod manipulacje gotowy. Postaw granice bo będziesz żałować.

tabita85
31-07-2010, 08:16
no włąśnie tego się Kasiu boję , żeby ona się nie rozchorowała przez nas, przez tą budowę a wtedy będzie winić nas albo inni będą nas obwiniać.

babcia krysia
01-08-2010, 02:22
tabita... a dlaczego swoj domek chcesz budowac tak blisko tesciowej?

Ulkaszpulka
03-08-2010, 10:37
Mi pomogła wyprowadzka...

leila2004
03-08-2010, 10:39
Ten wątek jest bardzo smutny. Nie twierdzę, że wszystkie rodziny są wzorowe, wszystkie mamusie bez skazy, trudno też powidzieć, że nie zdarzają się sytuacje patologiczne ale jak piszesz o swojej tesciowej to zastanów się czy twój małżonek lub małżonka nie myśli tak samo o twojej mamie. Z moich obserwacji wynika, że młodzi małżonkowie bardzo chętnie korzystają z pomocy babć podrzucając dzieci przy byle okazji, korzystają z opieki przed szkołą i po szkole (przeciez pracujemy a babcia siedzi w domu to niech biega po dzieciaka do szkoły) nie mówiąc o pomocy finansowej, którą niejednokrotnie wykorzystują jako bezzwrotną. A potem zdziwienie, że babcia ma ochotę na wyrażanie swojego zdania. Należy tez pamiętać, że wasze dzieci są doskonałymi obserwatorami i zapewne oddadza z nawiązką to czego się w domu nauczą.

malka
03-08-2010, 12:37
Leila,a do kogo pytanie?

katarzyna kulpinska
05-08-2010, 07:52
Leila - ciekawe podejście do sprawy. "Babciowanie" czy "Dziadkowanie" nie upoważnia do mówienia jak dwoje dorosłych ludzi ma żyć. Można sugerować z dużym wyczuciem. To wszystko. Życie w rodzinie nie polega na handlu uczuciami za babysitting albo kasę. Najprościej jest dzieci nie podrzucać (my tak robimy) i kasy nie brać (też tak robimy). Jeżeli moja mama zaczęłaby się wtrącać w sprawy mojej najbliższej rodziny - patrz: mąż i dzieci, to byłabym pierwszą osobą która by podjęła natychmiastową reakcję.
Po pierwsze mąż i dzieci, po drugie - cała reszta.
Moi i męża rodzice są właśnie częścią tej całej reszty. Granice zostały wyznaczone na samym początku małżeństwa krótko, zwięźle i rzeczowo. Moja mama czasem coś sugeruje, bardzo delikatnie; teściowa, niestety wnuków nie widziała już ponad rok - jej decyzja. Sprawa postawiona jasno; wybrała opcję z wtrącaniem. Podejrzewam, że dla reszty ekipy był to tak silny sygnał, że nikt już wtrącać się nie śmie. Pozdrawiam i życzę wytrwałości.

stasiek&gośka
07-08-2010, 09:56
Stasiek co ty jeszcze robisz w tym małżeństwie?, a raczej trójkącie ? Nie lubisz swojej żony nienawidzisz teściowej...przyzwyczajenie?

Czekam aż żonka zacznie pracować!? Chyba???
W zasadzie sam nie wiem co ja robię - jestem jak zawieszony w próżni .
To strasznie męczące.

Teska
09-08-2010, 14:17
a ja swojej teściowej nie widze juz prawie 10 lat......
przeszłam piekło...mąż też nie wierzył..aż któregoś dnia kobieta miala jakiś gorszy dzień bo gdyby słowa mogły fizycznie zabić byłabym martwa, maż oczy w słup...ja za drzwi on za mną a za nim teściowa próbująca go zatrzymać...nie chcielibyście słyszeć co i jak wrzeszczała...nigdy z nią nie mieszkaliśmy.
Zal mi tylko M..no bo to jednak jego matka..chociaż jak chciał ja odwiedzić to mu oględnie powiedziała ze jest zajęta....więc przestał.

ja mam zdrową watrobę i nerwy i mi to pasuje ze jej nie widuję...ale czasem tak mysle- jej kochany synuś nie zrobił jej nic złego no oprócz tego ze jest ze mna.....i ona matka nie widzi syna juz 10 lat....jak moze żyć taka kobieta???????

EZS
18-08-2010, 22:26
Ano, odwieczny problem kobiety, która ma takiego wspaniałego, przystojnego, czarujacego mężczyznę w domu i musi go DOBROWOLNIE oddać innej kobiecie. Szczególnie, jak mąż fajtłapa albo nie ma go wcale. Czasem jak słucham moje koleżanki, matki synów, to bardzo mi żal ich przyszłych żon.
Ja mam córkę. I staram się, żeby umiała zachować się jak Ciril.

kamykkamyk2
19-08-2010, 07:46
Po pierwsze mąż i dzieci, po drugie - cała reszta.
Moi i męża rodzice są właśnie częścią tej całej reszty. Granice zostały wyznaczone na samym początku małżeństwa krótko, zwięźle i rzeczowo. Moja mama czasem coś sugeruje, bardzo delikatnie; teściowa, niestety wnuków nie widziała już ponad rok - jej decyzja. Sprawa postawiona jasno; wybrała opcję z wtrącaniem. Podejrzewam, że dla reszty ekipy był to tak silny sygnał, że nikt już wtrącać się nie śmie. Pozdrawiam i życzę wytrwałości.

Katarzyna pięknie to ujełaś. Sprawę trzeba postawić jasno od samego początku. Jeżeli jest się razem i tworzy nową rodzinę, to nie widzę problemu, żeby się opowiedzieć po stronie swojej rodziny. U mnie też teściowa się wtrącała, tyle, że nie mieszkałem z nią, więc puszczałem to bokiem. Pierwsze większe spięcie nastąpiło jak urodziła się nam córa, więc teściowa przyjechała do nas 200 km, żeby nam pomóc i pokazać jak się trzeba zajmować dzieckiem. Po 3 dniach jej pobytu ostro pokłóciliśmy się, obraziła się strasznie i wyjechała, pod moją nieobecność, do swojego domu. Oczywiście wcześniej żaląc się do mojej żony, jaki to ja zły jestem. Na szczęście żona wstawiła się za mną i teściowej nie widzieliśmy prawie rok. Zatęskniła za wnuczką, więc zaczęła przyjeżdzać w odwiedziny, czasami próbuje coś wtrącić od siebie, ale ja mam swoje zdanie i krótko kończę rozmowę. Było też małe spięcie w ubiegłoroczne święta Bożego Narodzenia, gdyż wigilię zrobiliśmy u nas w nowym miejscu zamieszkania. Gdy ja z żoną pojechaliśmy robić zakupy na wigilię, teściowa w tym czasie poprzestawiała meble w córki pokoju, a gdy ja wszedłem do domu zagadała delikatnie, żebym zobaczył pokój córki. Żona wcześniej miała telefon od niej, więc uprzedziła mnie co się święci, dlatego zareagowałem delikatnie lecz stanowczo, że nie życzę sobie przestawiania mebli w moim domu. Trochę się wkurzyła, ale wzięła teścia i poszła poprzestawić meble z powrotem na swoje miejsce.
I jakoś przeżyłem tamte święta. A żeby ktoś nie napadł na mnie i nie powiedział, że jestem zły na teściową, a moja matka, to pewnie nigdy się nie wtrąca w nasze życie. Odpowiem, że nie. Miałem kiedyś incydent ze swoją matką, mieszkałem wtedy jeszcze sam, nie miałem rodziny, wpadła matula do mnie w odwiedziny i mówi, żebym coś tam pozamieniał w mieszkaniu, gdyż to jej się nie podoba. Ja powiedziałem że mi odpowiada tak jak jest teraz i proszę się nie wtrącać w te sprawy. Oczywiście mama zaczęłą swoje że mieszkasz w naszym mieszkaniu i takie tam..... Ja stwierdziłem krótko, albo nie będziesz się wtrącać albo ja się wyprowadzam i mam gdzieś wasze mieszkanie. Matula się popłakała i nie odzywała się 3 miesiące, potem się pogodziliśmy i od tamtej pory nie wtrąca się.

stasiek&gośka
22-08-2010, 00:37
TEŚCIOWO , TEŚCIOWO ... ............TY STARA KROWO!
Boże mój boże , czemuś mnie tak skarał , taką teściową , cóżem Ci uczynił żes mnie tak pokarał taką pokraką!
Za jakie grzechy? Ja nic nikomu złego nie zrobiłem:)

stasiek&gośka
22-08-2010, 00:44
Ja to teraz mam tak ,że jakby mi teściowa odpyskła zbyt mocno to bym jej chyba przyp.....lił, i zakopał 2m pod thują:)

Ciekawe jakie to uczucie?

Jak ktoś szuka we mnie przestępcy mówię od razu, że jestem po paru piwkachm teraz i niczego nie pamiętam co mówiłem i pisałem!

miciu
24-08-2010, 06:10
kamykkamyk2 tak trzymaj!!!
Swoim teściom również powiedziałam na początku, że to nasze życie i będzie po naszemu; teściowa jednak nie zrozumiała i po układała mi "po swojemu" naczynia w moich szafkach - jak to zobaczyłam mało mnie krew nie zalała, grzecznie przypomniałam czyje to mieszkanie i w jej obecności ułożyłam wszystko tak jak było wcześniej, czyli "po mojemu" od tamtego czasu mam spokój.

babcia krysia
24-08-2010, 07:17
Ludzienki kochane co to macie za tesciowe? ja tez jestem tesciowa ale nigdy nie przyszlo mi do glowy aby gary ukladac czy meble przestawiac mojej synowej. Moze jestem leniwa? no moze ale wole isc z moja synowa np. na zakupy czy ogladnac film. Zycie jest zbyt krotkie aby sie tak " szarpac ".

kamykkamyk2
24-08-2010, 08:27
Babciu krysiu i takie podejście powinna mieć każda teściowa. Tak trzymać.

alic
01-10-2010, 11:41
mam 36 lat,męża,dwóch synów,rodziców,rodzeństwo i teściów ,każdy mieszka oddzielnie ale niedaleko,często się widujemy,lubimy ze sobą przebywać,zdarza się,że jeżdzimy razem na wakacje,jak to w rodzinie,to co przeczytalam w tym wątku jest żenujące, po prostu straszne,trudno oprzeć się wrażeniu,że jesteście siebie warci,współczuję

EZS
01-10-2010, 12:54
mam 36 lat,męża,dwóch synów,rodziców,rodzeństwo i teściów ,każdy mieszka oddzielnie ale niedaleko,często się widujemy,lubimy ze sobą przebywać,zdarza się,że jeżdzimy razem na wakacje,jak to w rodzinie,to co przeczytalam w tym wątku jest żenujące, po prostu straszne,trudno oprzeć się wrażeniu,że jesteście siebie warci,współczuję

o nietoksycznych rodzicach / teściach się po prostu nie pisze, bo i o czym? To jest (powinna być) norma.
Jeżeli ty dobrze trafiłaś, to masz szczęście. niektórzy trafiają gorzej i piszą.
A czasem bywa po prostu tak, jak u mojej koleżanki - też nie widziała problemu, dopóki mąż jej nie zagroził rozwodem i nie poszła do psychologa, który uświadomił jej, ze .... mąż ma rację ;)

kamykkamyk2
04-10-2010, 14:26
o nietoksycznych rodzicach / teściach się po prostu nie pisze, bo i o czym? To jest (powinna być) norma.
Jeżeli ty dobrze trafiłaś, to masz szczęście. niektórzy trafiają gorzej i piszą.
A czasem bywa po prostu tak, jak u mojej koleżanki - też nie widziała problemu, dopóki mąż jej nie zagroził rozwodem i nie poszła do psychologa, który uświadomił jej, ze .... mąż ma rację ;)

Święta prawda !!!!!!!!!!!

joanika
05-10-2010, 17:29
Teraz ja:
Jestem po ślubie kilka ładnych lat. Od początku mieszkamy z rodzicami męża. Niedługo po ślubie usłyszałam,że nigdy nie będę traktowana jak córka. Niby oczywiste, bo nigdy nią nie będę ale nie chciałam tego usłyszeć.Mimo tego było całkiem znośnie, bo nie było mnie prawie wcale w domu - pracowałam do późna. Gdy okazało się, że jestem w ciąży wszyscy się cieszyli, nawet teściowa, która obiecała, że zajmie się dzieckiem gdy wróce do pracy po macierzyńskim i tak też umówiłam się z bossem. No i urodziło się śliczne dzieciątko a teściowa zmieniła zdanie. Nagle zrobiła się strasznie chora, co oczywiście było nieprawdą. Póżniej okazało się, że dzieciątko wymaga rehabilitacji, ale to już inna bajka. Ja skruszona poszłam się tłumaczyć do pracy, że jednak nie wrócę. Czułam się jak ostatni gówniarz.
Mieszkamy w dużym domu, od początku mieliśmy obiecane, że teściowa przeniesie się na dolną kondygnację - to był jej pomysł (wysokie podpiwniczenie - są tam wszelkie media i możliwości do stworzenia oddzielnego małego mieszkanka). Kiedy dzieciątko się urodziło stwierdziła, że "czasy się zmieniły" i się nie przeniesie. Tak poprostu.
Po drodze były różne większe i mniejsze kłótnie a raczej sprzeczki, bo ja z tych co wolą ustąpić niż palnąć za dużo.
Niedługo później urodziło się drugie dzieciątko. Chceliśmy przenieść starsze do drugiego pokoju (bo są wolne pokoje), a z bobaskiem spać w jednym, żeby mieć je na oku - wiadomo jak to jest. Ale też nie wolno, bo tam są jej rzeczy (różne pierdoły, większość niepotrzebna). Tak więc mieszkamy we czwórkę w 14- metrowym pokoiku.
Moja teściowa stale powtarza że ona jest ok a inni to dopiero mają źle. Poza tym, że jest nadopiekuńcza, wszystkich traktuje jak małe dzieci z małym rozumkiem, za to ona wszystko najlepiej wie i na wszystkim się zna, to jeszcze się wtrąca łacznie z zaglądaniem do garnków.
Na szczęście poczyniliśmy odpowiednie kroki żeby wykończyć sobie piętro; na wybudowanie nowego nas nie stać, są też inne przeszkody, o których nie będę mówić. Na szczęście mój kochany mąż jest złotą rączką i praktycznie wszystko potrafi zrobić sam z bardzo dobrym efektem, więc ładny grosz zostaje w kieszeni. Ja mam straszne wyrzuty sumienia, bo nie za wiele mu pomagam (pilnuję dzieci w tym czasie). Chciałabym się wyprowadzić i móc spokojnie żyć, rozmawiać bez obawy, że ktoś podsłuchuje itd.
Uff może już skończę....ale lepiej mi się zrobiło:) Wybaczcie

kamykkamyk2
05-10-2010, 18:13
joanika współczuje Ci takiej ch.....y.
Dobrze że sobie urządzacie pięterko, mam nadzieję że będzie z osobnym wejściem. Tylko zapytam, dlaczego twój mąż nie miał nic do powiedzenia w sprawie pokoju dla drugiego dziecka?

babcia krysia
06-10-2010, 04:32
kamykkamyk2 syn nie moze rozporzadzac wlasnoscia matki.pozdr.

kamykkamyk2
06-10-2010, 07:00
Masz rację, chodziłó mi o to, że jak matka swego syna kocha, to powinna się bez problemu zgodzić oddać ten wolny pokój.

EZS
06-10-2010, 10:27
Masz rację, chodziłó mi o to, że jak matka swego syna kocha, to powinna się bez problemu zgodzić oddać ten wolny pokój.

ha ha ha
ja miałam dobrą teściową, nigdy na nią nie mogłam narzekać, ale... jak na pół roku przeprowadziliśmy się do niej po ślubie (w oczekiwaniu na mieszkanie, które JA miałam dostać, więc choć z tego tytułu powinna była być miła), to też dostaliśmy najmniejszy pokoik, bo ona musiała mieć dla siebie "telewizorowy" i sypialnię, i nie widziała powodu, dla którego ma się ograniczać. A jeszcze dodatkowo najchętniej siedziała u nas na tych 8 m2.


Jak czytam takie posty, to przypomina mi się moja koleżanka, wcale niegłupia ale matka dwóch synów. Ona jedną synową lubi, drugiej nie. Jak zapytałam o powody, odpowiedziała " a bo jedna obrotna, syn będzie miał dobrze, zarobi na niego, ugotuje, posprząta, a druga- leń, Jasiu tyle pracuje a ona tylko kasę wydaje, sama niewiele do domu przynosi a on jeszcze obiady gotuje!" Jak jej przypomniałam, że ta druga jeszcze studiuje a Jasiu gotować lubił zawsze, to odpowiedziała że dlatego jeszcze nic nie mówi, bo może i druga się wyrobi. I uważała się za świetną teściową, bo jeszcze nic nie mówi!
Rozumiem amerykanów, którzy wynoszą się 1000 km od rodziców.
Nie ma chyba głupszej instytucji, jak matka, a głupia matka to tragedia. Wiem, żaraz ktoś mi napisze, że ja też. Pewnie tak. Dlaczego mam się wyróżniać? Dooobrze obejrzę mojego ewentualnego zięcia pod kątem przydatności :rolleyes::lol2::lol2:

miciu
06-10-2010, 10:40
EZS fajne jest to co napisałaś, ale gdyby te synowe nie były synowymi tylko córkami to już mamusia by zupełnie inaczej śpiewała ; pewnie by mówiła, że to ta druga, która studiuje ma takiego dobrego męża: bo ON i ugotuje i na zakupy daje...itd.
Zastanawiam się czasem, dlaczego teściowe nie zastanawiają się co by powiedziały gdyby to była ich własna córka, no i oczywiście w drugą stronę, co powiedziały by synowe gdyby chodziło o ich mamę;-).

EZS
06-10-2010, 11:57
to już mamusia by zupełnie inaczej śpiewała ; pewnie by mówiła, że to ta druga, która studiuje ma takiego dobrego męża: bo ON i ugotuje i na zakupy daje...itd.
.

co ty, jej mama by powiedziała, że mąż obleci bo i zarobi i ugotuje, ale dlaczego tak mało???

Tak na serio - doskonale zdaję sobie sprawę, dlaczego mnie teściowa szanowała i dlaczego wiele moich koleżanek ma problemy z teściowymi. Wszelkie sympatie powstają na bazie dobra własnego dziecka. Tak jest i będzie. Dlatego najlepiej mama daleko...

joanika
06-10-2010, 12:32
joanika współczuje Ci takiej ch.....y.
Dobrze że sobie urządzacie pięterko, mam nadzieję że będzie z osobnym wejściem. Tylko zapytam, dlaczego twój mąż nie miał nic do powiedzenia w sprawie pokoju dla drugiego dziecka?

Tak, mieszkanie będzie z osobnym wejściem a nawet kotłownią - już się nasłuchałam ile to opału poszło przez to że małe dzieci i musi być ciepło. W sprawie pokoju mąż oczywiście rozmawiał i to wiele razy, ale stwierdził, że nie będzie się z koniem kopał.

joanika
06-10-2010, 12:33
kamykkamyk2 syn nie moze rozporzadzac wlasnoscia matki.pozdr.

Najlepsze jest to, że to wszystko jest jego, ale jak widać tylko na piśmie.