Zobacz pełną wersję : Przeprowadzka z kotem
Jak reagowały wasze koty na przeprowadzę z mieszkania do domu??
Jak reagowały wasze koty na przeprowadzę z mieszkania do domu??
To był tydzień totalnego stresu :-?
Tylko nocą futrzaki wychodziły sprawdzac nowy teren :-?
Żle tak jak u Ducha trwało to 5-7 dni siedziały tylko za pralką i nie wychodziły nawet by zjeść. Stąd przeprowadze najlepiej odbyć w piątek i dwa dni spędzić z kociakami. Każdy kot sie stresuje nowym miejscem zwłaszcza ten co nigdzie indziej nie był. Ale to mija.
zadnych zmian, nawet wymiana lodówki, która jest największym przyjacielem kota powoduje ogromny stres
Nasz przeżył ok. choć początki były nieciekawe.Siedział gdzieś w koncie i nie wychodził przez kilka dni. Z załatwianiem potrzeb było jeszcze gorzej ale już jest dobrze. Teraz ma drzwi tarasowe pod którymi może stanąć i miałczeć aż gospodarze mu otworzą (ale ich bestia wyszkoliła). Z przyzwyczajeniem się do obecności psa na podwórku było gorzej ale już teraz wiadmo kto jest tu panem :lol:
Nasza kocica mieszkałą poczatkow na budowe. Na poprzednią zimę zabrałem ją do bloku. Nocowała w piwnicy, a w dzień przychodziła do mieszkania.
We wrześniu po przeprowadzce była trochę "wygłupiona", i często wracała pod blok (dość blisko), ale szybko znalazłą swoje miejsce w domu i się uspokoiła. Niestety - jej legowisko zostało kilka razy zpacyfikowane przez dzieciaki i teraz kotka sypia na fotelu lub w "bezpiecznych miejscach".
Strasznie się tego boję. Znaczy co będzie z moją kocicą. Przeprowadzam się w kwietniu, z tym, że najpierw do innego domu i po dwóch miesiącach dopiero do docelowego (buduje się).
Nie wiem jak zareaguje, nie wiem czy nie będzie chciała wracać do domu (mieszkania). A jak już się przyzwyczai do nowego otoczenia to czy coś się jej nie stanie? Ma dwa lata, Wychowała się w mieszkaniu z dwoma psami nie wie, ze ma się bać psów, kotów, samochodów (jakieś 100 m do drogi jest), głupich ludzi.
Prawie spać nie mogę z tego powodu:(
Moje kotki też przeżyły to straszliwie. Najpierw koszmarna jazda samochodem. Tę kojarzą niestety tylko z wizytami u weterynarza.
Chciałam zaoszczędzić im stresu związanego z widokiem ciągle jeszcze kręcących się po domu fachowców. Od razu zostały zaniesione do pokoju na górze gdzie stała przygotowana kuweta, jedzonko i krzesełka przykryte kocykiem (taki namiocik wymyślony przeze mnie na potrzebę chwili). Siedziałam z nimi w tym pokoiku kilkanaście minut a potem ciągle tam zaglądałam. Trwało to kilka godzin. Gdy obcy z domu się wynieśli otworzyłam szeroko drzwi od pokoiku a moje kotki stopniowo, bardzo nieśmiało zaczęły stamtąd wychylać noski. Następnego dnia zwiedzały domek a na wypadek czegoś lub kogoś nieprzewidzianego biegły do swojego pokoiku gdzie się czuły najbezpieczniej. Pierwsze dni to też okres kiedy najczęściej wyrażały chęć przytualania się do nas i oczywiście spania z nami. Dziś (po prawie 2 miesiącach) one są bardziej u siebie niż ja. Teraz rozoczął sie etap wychodzenia na zewnątrz. Otwieramy im drzwi, one wychodzą ale kontrolują czy drzwi są cały czs uchylone (pomomo, że jestem z nimi na zewnątrz). Gdy zamknę drzwi moje kotki natychmiast wyrażają chęć powrotu ale widzę, że nie są szczęśliwe. Siadają przy oknie tarasowym i patrzą w dal (wyglądają jak dwie figurki). Czekają na wiosnę. Ja czekam z nimi. Otworzymy wtedy na oscież drzwi na taras i moje koty będą według własnego upodobania spacerowały po domu i ogrodzie.
Pozdrowienia
Ta moja małpa jest dość odważnym kotem jak na kota.
U weterynarza czuje się jak u siebie, obcych się nie boi, zostawiona u kolegi na dwa tygodnie nie robiła żadnych numerów z chowaniem się, tylko łaziła protestując jamą gębową. Głośno prostestując, ale potem się uspokoiła.
Właśnie dlatego się o nią boję. Bo ona się nie boi... Pójdzie zwiedzać okolicę, a na wsi to różnie jest... Fakt, że nigdy nie próbowała wychodzić sama z mieszkania.
Za tydzień idzie pod nóż, będzie wysterylizowana, moze to zmieni jej charakter.
Koty, podobnie jak ludzie, do dużych zmian też muszą się przyzwyczaić i potrzebują na to czasu.
Sebastiano
26-02-2006, 20:11
niedługo (być może już kwiecień) i mojego kocura to czeka...zastanawiam się jak zareaguje. Wziąłem kilkutygodniowego ze schroniska, zna w zasadzie już 7 miesięcy tylko wynajmowane mieszkanko w wieżowcu a w nowym domku będzie czekał na niego kundelek - chyba też młody bo przybłęda...
Moje kotki też przeżyły to straszliwie. Najpierw koszmarna jazda samochodem. Tę kojarzą niestety tylko z wizytami u weterynarza.
Chciałam zaoszczędzić im stresu związanego z widokiem ciągle jeszcze kręcących się po domu fachowców. Od razu zostały zaniesione do pokoju na górze gdzie stała przygotowana kuweta, jedzonko i krzesełka przykryte kocykiem (taki namiocik wymyślony przeze mnie na potrzebę chwili). Siedziałam z nimi w tym pokoiku kilkanaście minut a potem ciągle tam zaglądałam. Trwało to kilka godzin. Gdy obcy z domu się wynieśli otworzyłam szeroko drzwi od pokoiku a moje kotki stopniowo, bardzo nieśmiało zaczęły stamtąd wychylać noski. Następnego dnia zwiedzały domek a na wypadek czegoś lub kogoś nieprzewidzianego biegły do swojego pokoiku gdzie się czuły najbezpieczniej. Pierwsze dni to też okres kiedy najczęściej wyrażały chęć przytualania się do nas i oczywiście spania z nami. Dziś (po prawie 2 miesiącach) one są bardziej u siebie niż ja. Teraz rozoczął sie etap wychodzenia na zewnątrz. Otwieramy im drzwi, one wychodzą ale kontrolują czy drzwi są cały czs uchylone (pomomo, że jestem z nimi na zewnątrz). Gdy zamknę drzwi moje kotki natychmiast wyrażają chęć powrotu ale widzę, że nie są szczęśliwe. Siadają przy oknie tarasowym i patrzą w dal (wyglądają jak dwie figurki). Czekają na wiosnę. Ja czekam z nimi. Otworzymy wtedy na oscież drzwi na taras i moje koty będą według własnego upodobania spacerowały po domu i ogrodzie.
Pozdrowienia
alienka
kot jak jedzie samochodem to zawsze zalosnie maiauczy.....ja jak wiozlam swoja to tak okropnie maiuczala , weterynarz powiedzial ze to koci placz i wiekszosc kotow w aucie wlasnie tak placze.
Moja kotka bardzo przeżywała wynoszenie mebli. Pan od przeprowadzek mówił, że wszystkie koty tak reagują i że ludzie dają im środki uspokajające. idiotka jestem, że tym zapomniałam (do tej pory prochy brała tylko psica) :evil: Kotka właściwie przeprowadziła się tylko do moich rodziców ze względu na prace wykończeniowe w domu, które dopiero niedawno się skończyły. Teraz czeka ją kolejna przeprowadzka do domu. I już wiem, że nie będzie lekko bo ... kocica udaje, że mnie nie zna. Sprzedała się moim rodzicom za szynkę i śmietanę i na mój widok znika za kanapą... :roll: Zaczęła się tak zachowywać, kiedy chciałam ją wziąć do kosza, w którym zwykle podróżuje do weterynarza. I teraz to w ogóle będzie kiepsko, bo rzeczywiście kolejną przeprowadzkę musimy zacząć od wizyty u weta (szczepienie) i nie da się tego uniknąć. O ile uda mi się kocicę złowić... :o
Hej
ja raczej obwiam sie, ze kot pojdzie gdzies "w teren" i cos mu sie stanie (psy, samochody).
Ale chyba nie da sie go utrzymac w domu.
Qdlaty
Jak zwykle nie przewidziałam zachowania własnego, znanego od blisko 11 lat kota. Kicia po naszej wyprowadzce z mieszkania (którą przeżyła mocno, o czym pisałam), mieszkała prawie 3 mies. u moich rodziców i wtedy była ich kotem :o . Ja byłam obca :( Parę dni temu zabrałam ją od rodziców, pełna najgorszych przeczuć zawiozłam na szczepienia i przywiozłam do domu. :roll: Adaptacja kotki do nowych warunków trwała... 25 minut. :o Zachowuje się jakby całe życie tu mieszkała. :o Chodzi i zwiedza, ale tylko za mną (jak ja na górę, to ona też, sama raczej nie chce). Tyle tylko się zmieniło, że zamiast na kanapie lub oknie śpi głównie w łazience (podłogówka), na podłodze, albo na moim ulubionym fotelu (mamy widać te same upodobania). I jest oczywiście moim kochanym koteczkiem - siada mi na kolanach (już nie będę mówiła, w jakch zwykle sytuacjach łazienkowych najczęściej), przytula, mruczy. Nawet wyszła już kilka kroków za próg (u nas w mieszkaniu była wychodząca i to często, u rodziców - wcale), ale jej nie zachęcam, jeszcze za wcześnie.
Wygląda, że nasza kotka - jak zwykle - poradziła sobie lepiej niż wszyscy pozostali. :)
Moje koty przy okazji przeprowadzki udowodniły jaką bzdurą jest, że kot się przyzwyczaja bardziej do miejsca niż do człowieka... :roll:
Przeprowadziliśmy je w dniu kiedy przeprowadziłam się ja z dziećmi. Koty całą noc żałośnie miauczały i wyraźnie bardzo źle to zniosły. Następnego dnia przyjechała ekipa kładąca panele w sypialniach więc był huk, brud i wszystko razem. Koty siedziały pod kołdrą i kiedy wróciłam z pracy to zadzwoniłam do weta, bo się przeraziłam: dyszały jak psy, były spocone tak, że cała pościel była mokra, miały dziki wyraz oczu i wydawały się być nieprzytomne. Weterynarz doradziła, żeby je odwieźć z powrotem do starego mieszkania i przywieźć jak się skończą wszystkie głośne roboty, czyli za trzy dni. I moje kociska siedziały trzy dni same z wielką michą jedzenia i michą wody w starym mieszkaniu. Kiedy je mąż przywiózł wieczorem drugi raz do nowego domu, moje futrzaki witały się z nami chyba z godzinę. Ocierały się, miauczały zalotnie, lizały nas....Było widać jak bardzo tęskniły i że jest im już wszystko jedno gdzie są - ważne, że z nami. Ta noc już była bardzo spokojna, spały z nami w łóżku a od następnego dnia już na spokojnie zwiedzały, oglądały i co mnie bardzo cieszy od samego początku wiedziały gdzie stoi kuweta 8)
Teraz mają już swoje ukochane miejsca, bawią się i wyraźnie nie mogą doczekać wyjścia na zewnątrz - mimo, że nigdy nie wychodziły. Potrafią siedzieć godzinami z noskami przy oknie tarasowym i czekać na moment uchylenia drzwi... :roll: Mam nadzieję, że nie będą miały ochoty na dalsze eskapady poza działkę...
smartcat
16-03-2006, 09:54
Mam nadzieję, że nie będą miały ochoty na dalsze eskapady poza działkę...
Tak, tak juz to widze że granica działki stanowi dla kotów granicę ich eskapad :lol: :lol: :lol:
jest tyle ciekawych miejsc i spraw do zbadania wokół
http://foto.onet.pl/upload/10/5/_586502_n.jpg
Mozna tez spotkac kogoś ciekawego za płotem
http://foto.onet.pl/upload/33/37/_586515_n.jpg
a w ogóle to płotek który ma odzielać od swiata zewnętrznego to też ciekawe miejsce gdzie mozna ćwiczyć równowagę :-)
http://foto.onet.pl/upload/0/29/_586504_n.jpg
Smartcat, dzięki za słowa pocieszenia. Tym bardziej, że mamy IDENTYCZNY PŁOTEK! :o :-? :lol:
Czyli nie ma co liczyc, ze da sie kota upilnowac?
No to niedobrze, czakaja nas nieprzespane noce.
Qdlaty
Powered by vBulletin™ Version 4.2.5 Copyright © 2024 vBulletin Solutions, Inc. All rights reserved.
Spolszczenie: vBHELP.pl - Polski
support vBulletin