doddy
21-02-2006, 19:06
Niewiele pamiętam z miejsca gdzie się urodziłem. Pamiętam, że mieszkałem z Ukraińcami i z nimi życie płynęło mi niczym sielanka. Oni pracowali, a ja pomagałem jak umiałem. Bardzo ich kochałem, więc byłem grzeczny, usłuchany. Nawet potrafiłem ich czasami bronić jak przystało na porządnego psa!
Pamiętam dzień, kiedy nagle zostałem oddany. Moim dotychczasowym właścicielom skończyła się wiza a mnie oddali do jakiś ludzi. Byłem taki smutny i wystraszony. Nikt nie przyszedł mnie pocieszyć. Gdy już przyzwyczaiłem się do nowego stanu rzeczy nastał ten dzień....
Wybraliśmy się razem na przejażdżkę samochodem. Pojechaliśmy do pobliskiego zagajnika. Cieszyłem się jak zawsze na myśl o spacerku i hasaniu. Mój Pan założył mi coś na szyjkę. Kłuło mnie, bolało ale stałem dumnie czekając na spacer. Pan nie miał chyba dobrego humoru bo bardzo krzyczał i miał nerwowe ruchy. Szarpał mną, krzyczał chodź tu. Mój strach wzrastał proporcjonalnie do mojego wzrostu.
Pan przywiązał mnie drutem kolczastym do drzewa. Z początku nie wiedziałem co się dzieje, że widzę odjeżdżający cień samochodu. Czekałem, tęskniłem, smutniałem....
Tego dnia dałeś mi prawdziwą lekcję wierności, miłości.
Ty człowiek, to brzmi dumnie - patrzę na to z boku - ja pies - i nie mogę uwierzyć. Ja myślałem, że Ty potrzebujesz przyjaciela, kogoś do kochania, kogoś za którego jesteś przed sobą i nie tylko, odpowiedzialny, a Ty mi zrobiłeś taki numer.
W sumie to Ty masz szczęście, jesteś chyba ulubieńcem Boga na tej planecie a może tylko zapomniałeś co powiedział Mały Książe: .....Człowiek jest odpowiedzialny za to co oswoił...
Chciałem się uwolnić z tych wnyków, lecz pętla na mej szyi z każdym moim ruchem zaciskała się jeszcze mocniej. Czułem straszny ból przeszywający me ciało. Nagle ból był do nie wytrzymania. Niewiele później pamiętam. W myślach krąży mi Pani, która mnie oswobodziła. Ona jednak nie mogła mnie zabrać ze sobą. Moim domem stała się ulica.
Gdy próbowałem się uwolnić zerwały mi się ścięgna w szyi i mam lekko przekrzywiony łepek, ponadto nie do końca widzę na jedno oko.
Gdy byłem domowym psem, nie sądziłem, że bezdomni bracia mniejsi maja tak ciężki los. Przez kilka tygodni dzień, w dzień dostawałem od ludzi nauczkę.
Pewnego dnia tułaczki jakaś miła Pani zaczęła ciepło do mnie mówić, przyniosła miskę jedzenia. Taka dobroć z jej oczu biła. Zostałem więc koło jej domu. Niestety ona w Nowej Wsi jest tylko 3 dni w tyg i nie może mnie wziąć ze względu na swojego psiaka i dlatego też szuka mi domu.
Dzięki niej i jej przyjaciółce przestałem być bezdomny. Teraz przebywam w hotelu dla zwierząt. Jestem otoczony miłością, godnością i mam zawsze cos do jedzenia.
Jestem bardzo pogodny i łagodny jak mówi ciocia Kasia z hotelu. Nie boję się ludzi, przytulam się, bawię. Tylko z początku obcych się boję.
W hotelu jest dużo czworonogów i nie mam problemów by się z nimi dogadać.
Pomimo kilku tygodni tułaczki i losu jaki mnie spotkał jestem wyjątkowo ufnym psem. W dodatku jest młody rydz! Mam 1,5 roku do 2 lat.
Jestem piękny a przechylona głowa dodaje mi tylko uroku.
Chciałbym aby w końcu ktoś mnie pokochał takim jakim jestem do końca moje życia. Ja oddam wszystkie 4 łapy i serce za kawałek miłości.
Ja pies Rudzik
P.S. Jeżeli ktoś chciałby mnie adoptować lub pomóc w jakikolwiek sposób np. dokładając się do pobytu za hotel proszony jest o kontakt:
(024) 23 11 332
501 797 018
[email protected]
http://img446.imageshack.us/img446/2604/p10100042kz.jpg
http://behemot.com.pl/fotki/rudzik4.jpg
http://img208.imageshack.us/img208/3572/rudzik46ml.png
Pamiętam dzień, kiedy nagle zostałem oddany. Moim dotychczasowym właścicielom skończyła się wiza a mnie oddali do jakiś ludzi. Byłem taki smutny i wystraszony. Nikt nie przyszedł mnie pocieszyć. Gdy już przyzwyczaiłem się do nowego stanu rzeczy nastał ten dzień....
Wybraliśmy się razem na przejażdżkę samochodem. Pojechaliśmy do pobliskiego zagajnika. Cieszyłem się jak zawsze na myśl o spacerku i hasaniu. Mój Pan założył mi coś na szyjkę. Kłuło mnie, bolało ale stałem dumnie czekając na spacer. Pan nie miał chyba dobrego humoru bo bardzo krzyczał i miał nerwowe ruchy. Szarpał mną, krzyczał chodź tu. Mój strach wzrastał proporcjonalnie do mojego wzrostu.
Pan przywiązał mnie drutem kolczastym do drzewa. Z początku nie wiedziałem co się dzieje, że widzę odjeżdżający cień samochodu. Czekałem, tęskniłem, smutniałem....
Tego dnia dałeś mi prawdziwą lekcję wierności, miłości.
Ty człowiek, to brzmi dumnie - patrzę na to z boku - ja pies - i nie mogę uwierzyć. Ja myślałem, że Ty potrzebujesz przyjaciela, kogoś do kochania, kogoś za którego jesteś przed sobą i nie tylko, odpowiedzialny, a Ty mi zrobiłeś taki numer.
W sumie to Ty masz szczęście, jesteś chyba ulubieńcem Boga na tej planecie a może tylko zapomniałeś co powiedział Mały Książe: .....Człowiek jest odpowiedzialny za to co oswoił...
Chciałem się uwolnić z tych wnyków, lecz pętla na mej szyi z każdym moim ruchem zaciskała się jeszcze mocniej. Czułem straszny ból przeszywający me ciało. Nagle ból był do nie wytrzymania. Niewiele później pamiętam. W myślach krąży mi Pani, która mnie oswobodziła. Ona jednak nie mogła mnie zabrać ze sobą. Moim domem stała się ulica.
Gdy próbowałem się uwolnić zerwały mi się ścięgna w szyi i mam lekko przekrzywiony łepek, ponadto nie do końca widzę na jedno oko.
Gdy byłem domowym psem, nie sądziłem, że bezdomni bracia mniejsi maja tak ciężki los. Przez kilka tygodni dzień, w dzień dostawałem od ludzi nauczkę.
Pewnego dnia tułaczki jakaś miła Pani zaczęła ciepło do mnie mówić, przyniosła miskę jedzenia. Taka dobroć z jej oczu biła. Zostałem więc koło jej domu. Niestety ona w Nowej Wsi jest tylko 3 dni w tyg i nie może mnie wziąć ze względu na swojego psiaka i dlatego też szuka mi domu.
Dzięki niej i jej przyjaciółce przestałem być bezdomny. Teraz przebywam w hotelu dla zwierząt. Jestem otoczony miłością, godnością i mam zawsze cos do jedzenia.
Jestem bardzo pogodny i łagodny jak mówi ciocia Kasia z hotelu. Nie boję się ludzi, przytulam się, bawię. Tylko z początku obcych się boję.
W hotelu jest dużo czworonogów i nie mam problemów by się z nimi dogadać.
Pomimo kilku tygodni tułaczki i losu jaki mnie spotkał jestem wyjątkowo ufnym psem. W dodatku jest młody rydz! Mam 1,5 roku do 2 lat.
Jestem piękny a przechylona głowa dodaje mi tylko uroku.
Chciałbym aby w końcu ktoś mnie pokochał takim jakim jestem do końca moje życia. Ja oddam wszystkie 4 łapy i serce za kawałek miłości.
Ja pies Rudzik
P.S. Jeżeli ktoś chciałby mnie adoptować lub pomóc w jakikolwiek sposób np. dokładając się do pobytu za hotel proszony jest o kontakt:
(024) 23 11 332
501 797 018
[email protected]
http://img446.imageshack.us/img446/2604/p10100042kz.jpg
http://behemot.com.pl/fotki/rudzik4.jpg
http://img208.imageshack.us/img208/3572/rudzik46ml.png