PDA

Zobacz pełną wersję : Wieś i dzieci - sukces czy porażka?



Jagna
20-02-2003, 16:35
Ten temat pojawił się już w sondażach o dojazdach, ale chodziło głównie o odległości itd. A mnie chodzi o środowisko. Czy uważacie, że wychowywanie naszych dzieci z daleka od dużych miast (szczególnie Warszawy), jest odbieraniem im szansy na rozwój, czy odwrotnie - daje im szansę na "wyjście na ludzi"?
Zakładam, że rodzicami są "miastowi", którzy uciekli na wieś. Bardzo jestem ciekawa, co sądzicie na ten temat.
Jaga

20-02-2003, 17:09
Oczywiście,że to ważne.
Generalnie uważam,że wszędzie jest szansa na rozwój.Gdyby było to możliwe tylko dzięki wielkim miastom oznaczałoby to,że poza nimi nie ma nic.A to nieprawda.Życie toczy się wszędzie.
Oczywiście,że to w mieście jest dostęp do edukacji,rozrywki,kultury.W tym sensie miasto ma przewagę.Ale nie oszukujmy się,są ludzie w mieście,którzy nigdy nie byli z dziećmu w teatrze.Dla chcącego nic trudnego.Jak ktoś naprawdę się tym interesuje, to dojedzie.
Wieś z kolei ma tę przewagę,że tam nie umykają pewne isotne kwestie-obcowanie z przyrodą przede wszystkim,jakiś porządek społeczny (choć brak anonimowiści może czasem dopiec :wink:),spokój.
Koronnym argumentem przeciwników wyprowadzki z miasta są zajęcia pozalekcyjne.Tu może być problem.Bo jak wozić dziecko do pałacu na zajęcia modelarskie?Ale nie demonizowałabym tych zajęć.Teraz sporo dzieje się przy szkołach.A poza tym nie każde dziecko chce na te zajęcia uczęszczać.I bez nich też bedzie się prawidłowo rozwijało.Zależy od inwencji rodziców.I tego, co sie w domu dzieje.
Natomiast jest coś, co mnie ostatnuio w serce kłuje.:oops:
Jeśli dojdzie do naszej przeprowadzki, to ojczyzną mojego dziecka ne będą miejsca bliskie mojemu sercu.Skoro bliskie to wydają mi się piękne stąd żal,że pozbawię je dziecka.Ale to tani sentymentalizm.Dziecko będzie miało "swoje".Bo takie miejsca ma każdy człowiek bez wzgledu na miejsce.
A czy nie powie po kilku latach:"Zrobiłaś ze mnie wieśniaka". Nie wiem. :lol:
ps.Świadomość zerwania wszelkich związków z miastem rodzinnym wywołuje u mnie lekkie drżenie.:wink:
Ale to tylko 15 km.Łunę widać w dalszym ciągu. :wink:

Jagna
20-02-2003, 21:08
Oj, Opalko kochana, powiem Ci, że ja nie żałuję, że moi synowie mogą mieć szansę zamienić PDT na Woli, cmentarz na Młynarskiej i nasze kochane, szare, betonowe podwórka (które naprawdę wspominam z ogromnym sentymentem) na ogród, rzekę, las i jezioro. Dopóki się nie potopią - niech sobie tworzą swoje miejsca dzieciństwa :razz:
Na dodatek jak porównuję dzieciarnię z warszawskich podwórek i szkół z dzieciakami ze szkoły z Pomiechówka (a wiem, bo od września w niej uczę), to jest różnica na plus dla wsi.
Jaga

<font size=-1>[ Ta wiadomość była edytowana przez: Jagna dnia 2003-02-20 22:09 ]</font>

20-02-2003, 23:11
Oj czuję,że musimy pogadać. :smile:

kodi_gdynia
21-02-2003, 07:44
Jagna też o tym myślałem ,ale nie wiem jak ty my będziemy mieszkać 12 km od Gdyni. Nie jest to odległość nie do przebycia. Dziadki pozostają w mieście, więc przystanek w ich kulturowo-imprezowskiej edukacji będzie. W dobie internetu, granice się zlewają. Bardzo często wieś to już nie tylko obory, krowy itd. Powstaje masę domków i mieszkają tam ludzie z miasta, więc tworzą się małe miasteczka kóre nie przypominają wsi. Jestem spokojny. Co prawda nie daję wyboru swojemu dziecku, ale wiem że czynię pozytywnie. Nie będzie miał mi tego za złe.
Pozdrawiam

Teska
21-02-2003, 07:57
Moj syn nie chce wyjezdzac na wies...a ta wies to 5 km od szczecina..

Agacka
21-02-2003, 08:54
A moje dzieciaki nie mogą się wprost doczekać! Marzy im się podwórko tylko dla nich, brak ruchliwych ulic. A do Krakowa tylko 30 km w dobie samochodów to pryszczhttp://www.smilies.nl/dieren/elefant.gif

21-02-2003, 09:23
Mieszkam niecałe 4 miesiące, więc za wcześniej jeszcze na wygłaszanie kategorycznych sądów. Ale są już pierwsze doświadczenia...
1. Baliśmy się jak córka poradzi sobie w szkole (pierwsza klasa) a syn w wiejskim przedszkolu. Pierwsze zaskoczenie w szkole: okazało się, że miejska szkoła była opóźniona w realizacji programu. Córka miała braki w pewnych partiach materiału i musiała to nadrobić. I paradoksalnie - to bardzo pomogło jej w aklimatyzacji :grin:. Drugie zaskoczenie: 4 letni Jaś też szybko się przyzwyczaił. Nie żałuje: ma tu zdecydowanie więcej ruchu na świeżym powietrzu (były już kuligi, często chodzą na sanki i na spacery). No i po przedszkolu może wyjść na pole (:grin: - odzywają się w człowieku te galicyjskie korzenie), lepić pod okiem mamy bałwana, albo kopać jamy w śniegu - to lubi najbardziej.
2. Zajęcia dodatkowe. Też się tego baliśmy. Znaleźliśmy jednak w gminie dom kultury a w nim zajęcia dodatkowe plastyczne dla córki. Prowadzi je Pani, która pracuje na codzień w domu kultury w Krakowie i proawdzi takie same zajęcia. Oboje chodzą na dodatkowe zajęcia z języka angielskiego prowadzone w miejscowym przedszkolu. Dwa razy w tygodniu przyjeżdża do nich nauczycielka. Uczyły się i przedtem - ale teraz, okazuje się, przepadają za nauczycielką i na wyścigi bawią się w powtarzanie słówek, słuchanie kaset itp. Chodzi mi o to, że i na wsi są PRAWDZIWI nauczyciele. Nasze dzieci, są nauczane nie gorzej niż były w mieście a mam wrażenie że wręcz lepiej.
3. To czego faktycznie brak naszej szkole wiejskiej to zajęcia na basenie, taniec (generalnie aktywność fizyczna). To więc musimy nadrobić sami - jako rodzina. W ten sposób zaczęliśmy we czwórkę chodzić na basen i jeździć na narty.

Podsumowanie: nie jest wcale tak źle. Wątpię, by nasza wieś była w tym względzie wyjątkowa. Przecież na wsi mieszkają tacy sami rodzice, którzy tam samo troszczą się o dobry start swoich dzieci.

Maluszek
21-02-2003, 09:47
Wiecie tak sobie myślię, że jak będziemy chcieli, żeby nasze pociechy wyrosły na kogoś to i tak zrobimy wszystko, żeby im to umożliwć. Niezależnie czy będziemy mieszkali w mieście czy na wsi.

<font size=-1>[ Ta wiadomość była edytowana przez: Maluszek dnia 2003-02-21 10:50 ]</font>

Becik
21-02-2003, 09:59
A mnie krew zalewa, kiedy widzę w wakacje tę młodzież ( starszą i młodszą ) włóczącą się z nudów po miejskich osiedlach. Na wsi to mogą sobie przynajmniej poszaleć na rowerkach ( na zdrowie! ) albo pójść do lasu na grzyby. Co do kin, to poziom wspóczesnych filmów jest taki iż myślę że nie ma czego żałować, zamiast wycieczki do Burger-Dajni można zorganizować grilla, jeśli zaś chodzi o edukację - wszystko zależy od dobrych chęci. Przeraża mnie tylko perspektywa szkoły oddalonej o 2 km, z czego 1km bez chodnika - ale przecież tylu ludzi jakoś z tym żyje ( i bez samochodu! ).
Pozdrawiam. B.

agnes
21-02-2003, 11:05
No nie tylko,zależy to głównie od samych dzieci ,fakt co sie zaszczepi w dzieciństwie-procentuje,ale niewielki będzie wpływ rodziców w poźniejszym okresie /szkoły ponadpodstawowe,studia/
Obawiam się jednego aby wszystkie starania nie zostały zapczepaszczone-ale to samo życie .Na pewno na wsi mniej jest zjawiska narkomanii,pokazów mody w szkołach po prostu snobizmu .
Jeśli miasto jest niedaleko to jest b.dobre wyjście ale jeśli kawał drogi to sam dojazd -nasz do pracy w mieście staje sie uciążliwy-bynajmniej dla mnie by taki był gdyby mój dom od miejsca pracy oddalony był np.40 km.

ma
21-02-2003, 11:28
Wydaje mi sie, ze ogolnie rzecz biorac warto wyniesc sie poza miasto. Wspomniane wyzej problemy z zajeciami pozalekcyjnymi to w zasadzie nie sa problemy, bo decyzja jest nasza i najwyzej to my bedziemy dzieci wozic albo wymyslac nauczycieli na miejscu. Mysle, ze problemy zaczynaja sie w chwili, gdy dzieci przestaja byc dziecmi i chcialyby zaczac zyc wlasnym zyciem. No bo jak wozic 17latka na imprezy? Dopoki nie zacznie sam jezdzic autem, bedzie skazany na prowadzenie za raczke, a to nie kazdy lubi...

paj^
21-02-2003, 11:40
Moja Kasia jest nauczycielka w "miescie" N. Targ, uczy w gimnazjum i jest przerazona dziecmi w tym wieku, problemy z naroktykami, jakies wymuszenia $$$$, horror, nie moze doczekac sie przeniesienia na wies, gdzie bedzie uczyc, tam sa naprawde dobre warunki do nauki. Mamy znajomych tam uczacych, sa zachwyceni dzieciakami ....

21-02-2003, 11:57
A o dorastaniu to już parę razy pisaliśmy.
Ja tam będę swoje dziecko wozić,gdzie będzie potrzeba.
Na randki też. :lol:

Becik
21-02-2003, 12:08
Ja też bym chciała, ale nie wiem czy się w końcu nauczę i przekonam egzaminatorów...:wink:

Jagna
21-02-2003, 15:52
Czytam, czytam i serce mi rośnie. Bałam się, że tylko ja jestem taka nawiedzona na wychowywanie dzieci jak najdalej od centrum "kultury". Ja jeszcze nie mieszkam na mojej wsi, ale jak pisałam już uczę w gimnazjum, do której będą (mam nadzieję) chodzili moi synowie (niech mi ktoś powie, że nie myślę pozytywnie he he) i mogę na razie dodać jeszcze coś: dzieci w wiejskiej szkole nie są anonimowe; nauczyciele znają sytuację rodzinną każdego ucznia, nauczyciele są super (ze mną na czele - uczę angielskiego :razz: ), bardzo poważnie podchodzą do swojej pracy i do dzieciaków. W naszej szkole właśnie zaczyna działać Koło Teatralne...
Ja też myślałam o dorastaniu i wolnym czasie nastolatków. I trochę mi szkoda, że ominą ich imprezy i dyskoteki, ale wtedy myślę sobie, że ja wspominam NASZE imprezy i dyskoteki, teraźniejsze wielkomiejskie "balangi" to niezupełnie to samo i bardzo się cieszę, że moi chłopcy będą mieli ograniczony do nich dostęp :cool: Na wsi jest o wiele bezpieczniej, a internet działa w każdej chałupie, byle telefon był. W razie co, jak pisze Opalka, można wozić wypachnionego, zapryszczonego nastolatka na randkę z wypachniona , zapryszczona nastolatką, odczekać w kinie parę seansów i dyskretnie odebrać Romeo gdzieś za rogiem :grin:
A co do samej młodzieży, to wystarczy mi jak idziemy z naszymi nastolatkiami do kina gdzie jest też grupa warszawska....:eek: bez komentarza. Może będą kiedyś mieli żal i pretensje, ale wierzę, że wyjdzie im to na dobre.
Opalko, mam nadzieję, że pogadamy....1 marca, na przykład? :smile:
Jaga

21-02-2003, 15:57
Musimy pogadać-1 marca!
:smile:

Osówka
23-02-2003, 21:35
My też mieszkamy obecnie w mieście i przeniesiemy się na wieś 35km od Warszawy. W słoneczną wczorajszą sobotę widzieliśmy smog nad stolicą, a my po czystym śniegu z sankami na spacer.
Cicho, pięknie, bezpiecznie. Obce dzieci mówią "dzień dobry" - szok. Pani w sklepie po kilku wizytach traktuje nas jak swoich.
No i do pracy niedaleko -30km (lepsza daleka niż żadna).
Też będę wozić córkę do szkoły, na zajęcia, na randki.
To jest okup za mieszkanie w naszym (potencjalnym) domu.
Warto? warto !!!!!!!!!!
Pozdrawiam "NOWOWIEJSKICH" budowniczych!

<font size=-1>[ Ta wiadomość była edytowana przez: Osówka dnia 2003-02-27 22:22 ]</font>

Jola_
27-02-2003, 10:17
Jakże moje serce się radujehttp://www.ifb.pl/~qba/ikonki/face80.gif kiedy czytam Wasze wypowiedzi. Jest w nich tyle mądrości. Nie obawiajcie się mieszkać poza miastem. Tam też są ludzie. Ileż to znakomitych osób pochodzi ze wsi.
Co z tego, że urodziłam się w Warszawie jeżeli dzieciństwo upłynęło mi na "beztroskich" zabawach na praskich podwórkach i ulicach. Jakże ja zazdrościłam koleżankom, które w wakacje wyjeżdżały do babci na wieś. Wiedziałam doskonale czego zazdroszczę, dane mi było spędzić raz, jeden raz, takie prawdziwe wakacje.

28-02-2003, 09:48
Grand: to po co się tak męczyć ? Nie lepiej wrócić do miasta ?
Ja na swój prywatny użytek dopuszczam taką ewentualnośc.
Jeśli masz tylko nieliczne chwile święta i radości a na codzień przygniata Cię mordęga dowozów to dlaszego się tak męczysz ?

krzyszt17
28-02-2003, 10:12
Przeczytałem Wasze wypowiedzi i cieszę się, że jest tak dużo osób nadających na tych samych falach. Myślę, że dobrze robicie myśląc o przeprowadzce na wieś, chociaż ważne jest by ta wieś nie była bardzo daleko od miasta. Problemy z dojazdami do pracy, szkoły, z pewnością zrekompensują zalety, o których tyle pisaliście.
Ja mieszkam w niedużym, spokojnym mieście, ale gdy tylko można uciekałem z rodziną na wieś, najpierw na działkę rekreacyjną, teraz na dużą działkę siedliskową, przy jeziorze i lesie na której ma stanąć dom.
Mimo, że pochodzimy z miasta jesteśmy zauroczeni wsią do tego stopnia, że kolejne wakacje spędziliśmy na grzebaniu się w ziemi i obsadzaniu naszej duuużej działki setkami drzew, sianiem trawy i robieniem ogrodzenia.
Piszecie o dzieciach, ja mam córkę trochę starszą niż większość z Was, w tym roku kończy liceum w mieście wojewódzkim, ale na pytanie pójść na dyskotekę, czy pojeździć konno na wsi zawsze wybierze to drugie.
Polska wieś jest wyjątkowa, oby się za bardzo nie zmieniła po naszy wejściu do UE.
Pozdrawiam wszystkich wieśniaków. Krzysztof

28-02-2003, 10:35
Krzysz17: dzięki, że nas tak odmłodziłeś :smile:. Mówię za siebie, ale pewnie i za większość Forumistów. Większość z nas zdążyła już świętować dziesięciolecie matury...

pozdrawia wieś-czanin jaro

krzyszt17
28-02-2003, 10:55
Jaro - matury swojej, czy swojego dziecka?
Krzysztof

Majka
28-02-2003, 11:25
Wieś nie jest dla każdego. Ten, kto nie może żyć bez wieczornych "wypadów", ruchu, hałasu - będzie się na wsi nudził.
Na wsi życie zwalnia i to jest cudowne. A dzieci - one się cieszą, że mają chociaż w weekendy rodziców "wyluzowanych" :razz:

Dave
28-02-2003, 13:10
Nie rozumiem tych argumentow o uciazliwych dojazdach - ja mieszkajac w miescie tracilem tyle samo czasu (a nerwow znacznie wiecej) na dojechanie do pracy niz teraz jadac ze wsi polozonej 30km od miasta - po prostu zalezy z ktorej strony miasta sie dojezdza. Poza tym na wsi powszechne sa rowery - i wiekszosc dzieciakow bez problemu dojedzie wszedzie sama (oczywiscie poza najmniejszymi, ktore de facto i tak trzeba wozic, nawet w miescie). Ale luz, cisza i spokoj - to jest to czego mi brakowalo przez 35 lat zycia w miescie ! :smile: Czlowiek zyjacy w miescie naprawde nie wie co to jest cisza w nocy :smile:

D.

28-02-2003, 13:46
Krzysztof: swojej matury, swojej :smile:.
Grand: właśnie nie znam tego pytania, może za krótko mieszkam na wsi, może mam za małe dzieci, może inaczej na to patrzę , itd...
Ja poprostu nie lubię narzekania. Jeśli mi jest źle, to albo to zmieniam (gdy to w mojej mocy) albo się przyzwyczajam i nie narzekam - staram się eksponować pozytywy.
Ale, sorki - nie moja to rola i nie to miejsce, żebym miał poprawiać cały świat :grin: Pozdrawiam Grand i życzę, żeby jednak dominowały pozytywne akcenty.

jaro

kgadzina
28-02-2003, 15:07
A ja twierdzę, że najlepsza (a właściwie najwygodniejsza) jest wieś w mieście. Inaczej przedmieście. Takie miejsce gdzie dojeżdżają miejskie autobusy (nie strefowe - normalne), ewentulanie nawet tramwaje (petla). Gdzie mieszkając w domu otoczenie składa się z niskiej zabudowy. I klimat jest tak naprawdę wiejski, bo i trawa i drzewa i nawet wszyscy wokół mówią, że "jadą do miasta", ale administracyjnie to jednak jest jeszcze miasto.

Tylko że to o czym piszę powyżej to wąski pierścień opasujący miasto właściwe i nie wszyscy mogą się tam zmieścić. A szkoda!

Hipcio
28-02-2003, 16:44
Jestem mieszczuchem z krwi i kości,w tym środowisku bycie "wieśniakiem" jest bardzo nie na miejscu, chociaż korzenie wszyscy mają te same. Niestety budujemy z małżonką także w mieście, już można to tak nazwać,cóż czasem jest tak, że działki się nie wybiera (trzeba być szczęśliwym że jest).Marzę o tym, żeby wyjechać, pozbyć się atmosfery blokowisk, tego prymitywizmu, który nierzadko wyzwala się w ludziach przesiąkniętych mieszkaniem w wielkich sypialniach. Marzę, by być owym "wieśniakiem", niestety mieszkanie w mieście w tych czasach ma tą jedną podstawową i jak się okazuje najważniejszą zaletę, że stwarza szansę na ciągłość pracy, a tym samym pozwala na zarabianie jakiejkolwiek i ciągle potrzebnej kasy. Chyba, że trafię w totka, a wtedy...Mam nawet takie upatrzone miejsce...


PS Mam kumpla, który uciekł ze wsi do wielkiego miasta, gdy mówię mu, że chętnie bym się z nim zamienił i pytam, czy zamierza wracać tam skąd pochodzi, to stuka się znacząco w czoło.Wynajął mieszkanie w wieżowcu i jest bardzo zadowlony - zwariował???!!

A mieszkał w miejscu gdzie diabeł mówi dobranoc.

Pozdrawiam

Wrocek
01-03-2003, 10:18
KGADZINA, zgadzam się z Tobą w 100% to jest właśnie to. Ja szukałem i znalazłem takie miejsce w 700 tys. mieście. Jest to połączenie wsi z miastem czyli przedmieście /przede mną widok łąki - wiosną niesamowicie pachnie, wyjeżdżając z centrum miasta jednak czuć różnicę w nozdrzach..:-, niedaleko centrum handlowo-rozrywkowe ok. 2 km, szkoła, kościół..:smile: w pobliżu no i oczywiście komunikacja miejska. Tego mi trzeba było zwłaszcza, że zawsze marzyłem też o psie...

Jagna
01-03-2003, 21:06
A ja przy takich przedmieściach bałabym się, że za parę lat rozrastające się miasto połknie naszą wieś i te łąki i te zapachy...Jednak wolę uciec nieco dalej i mieć pewność, że zanim miasto do nas dojdzie, to przynajmniej moje m-1 na cmentarzu uszanuje :smile:

Jola_
06-03-2003, 17:42
Cieszę się, że miłośników wsi, nawet tej będącej w namiastce czyli obrzeży miast, jest tutaj większość. Ci co wychowali się na wsi nie zrozumieją o czym mówimy. Trzeba być mieszczuchem z krwi i kości wychowanym w blokowisku, aby zrozumieć tęsknoty za tym zwolnionym temepem życia.

MagdazMichałem
10-03-2003, 08:59
Wiecie, co dla mnie jest jednym z głównych powodów dla których chcę mieć dom na wsi (ale tuż pod miastem :smile:)?
Mnie do dzisiaj śni się mieszkanie w bloku, w którym się wychowałam, windy, klatki schodowe i ciasne brudne podwórka. Świat mojego dzieciństwa. Miło go wspominam -szczęśliwe dziecinstwo zawsze się miło wspomina, obojętnie czy "blokowe" czy "wiejskie" - ale bardzo chcę żeby moim dzieciom ŚNIŁO SIĘ CO INNEGO: dom, ogród, drzewa, pola. Żeby miały dom rodzinny, do którego będą zawsze mogły wracać (ja do tego mieszkania z moich snów juz nie mogę wrócić - dawno sprzedane...) oraz żeby miejsca ich dzieciństwa były po prostu piękne... Ech, ten sentymentalizm...

<font size=-1>[ Ta wiadomość była edytowana przez: MagdazMichałem dnia 2003-03-10 10:02 ]</font>

<font size=-1>[ Ta wiadomość była edytowana przez: MagdazMichałem dnia 2003-03-10 10:03 ]</font>

lola
16-03-2003, 11:30
Ja od urodzenia mieszkam na wsi (typowo rolniczej i zabitej dechami)i byłam dzieckiem ze wsi.
I co? I nic. Jak ktos chce to może wszystko zdobyć a i jak w kazdym środowisku są ludzie bardziej i mniej inteligentni. Mnie sie praktycznie ze wszystkim udało i swój dom tez buduję na wsi. Powiem krótko. Nie widzę zadnej róznicy pomiedzy mną a jakimiś dobrze wykształconymi laskami z city. Uważam wrecz, ze miałam fajniejsze dziecinstwo od nich i jestem bardziej przystosowana do zycia w róznych warunkach.

milko
18-03-2003, 22:46
Bardzo ciekawa ta dyskusja na temat gdzie mieszkac. My po prawie dwudziestu latach mieszkania w Anglii wracamy do Polski. Mieszkalismy juz w duzych miastach, bardzo duzych miastach, a od wielu lat mieszkamy na wsi, angielskiej wsi. Z okien naszej sypialni widac konie i krowy, powietrze jest duzo lepsze niz w 9 milionowym Londynie, ludzie sa sympatyczniejsi. I nigdy juz nie chcielibysmy mieszkac w miescie. Bedziemy budowac "chalupe" pod Warszawa, gdzie jest duzo lepsze powietrze niz w Warszawie. Kochani, 30 km do wiekszego miasta jest niczym! Ja przez ponad 15 lat dojezdzam do pracy do Londynu po 2 godziny w jedna strone, wiec uwazam, ze nawet 45 minut do godziny to bedzie dla mnie komfortem, moja zona tez dojezdza do pracy ponad godzine w jedna strone. Wiwat mieszkanie na wsi!

ma
19-03-2003, 08:07
A moze nie powinnismy tak reklamowac mieszkania poza miastem? :wink: Przeciez jak zarazimy entuzjazmem mieszczuchow, to wszyscy sie wyniosa na wies!

Jola_
19-03-2003, 13:03
Może masz rację?
Nasze piękne wsie zmienią się w blokowiska-inaczej.

lewek
19-03-2003, 14:27
Bez obawy :smile:
Wielu ludzi kojarzy miasto z wygodą - wszędzie blisko, do szkoły, lekarza i tak dalej. Ale to złudzenie. Mieszkam w Zgierzu i zapewniam, że jak ktoś ze wsi chce się ze mną zamienić to ja się zgadzam w ciemno. Dojazd do Łodzi to minimum godzina (jak się ma dużo szczęścia) maksimum dwie (!?). Blokowisko takie jak wszystkie, trawników mało, drzew tylko kilka :sad: A z udogodnień miejskich to było kiedyś kino, ale rok temu je zlikwidowano. Smutne jest życie w miescie. Przynajmniej dla mnie.

magmi
19-03-2003, 14:44
Trzeba jednak zachować zdrowy rozsądek. Dojeżdżaniu godzinę lub więcej do pracy mówię stanowcze NIE. Chcę widywać moje dzieciaki nie tylko kiedy śpią.

Jagna
19-03-2003, 15:30
Magmi, ludzie mieszkający i pracujący w Warszawie (bądź innym dużym mieście) jadą często godzinę do pracy. Ja z Modlina na Wolę jechałam krócej (45 min - do godziny) niż moi koledzy z Ursynowa! Nie mówiąc o tym, że jest różnica stać godzinę w korkach i smrodzie a mknąć (to ja, to ja! :wink: ) po trasie wśród pól i lasów. Tak mi się wydaje, siostro jednojajowa.
Jaga

magmi
20-03-2003, 12:25
Jagna,
wiem że tak jest - przez jakiś czas mieszkałam i pracowałam w Poznaniu i faktycznie jechałam do pracy godzinę (fakt, że autobusem, ale samochód w korkach niewiele zmienia).
Między innymi właśnie dlatego nie przeniosę się do większego miasta - mieszkam w takim 200 tysięcznym i dla mnie to jest rozmiar w sam raz - jest dobra edukacja, rozrywki nie brakuje, wszystkie zakupy robi się na miejscu a równocześnie nigdzie nie jest daleko. Działkę mamy pod miastem (juz właściwie pełna wieś, krowy ryczą i żytko rośnie) a do rynku jadę 15 minut.
Ale jak bym nie miała wyjścia (czytaj pracy blisko) to bym oczywiście jeździła i godzinę, bo co zrobić?:sad:
Pozdrawiam siostrę. Napisz na jakim jesteś etapie.

magmi
20-03-2003, 13:03
Ba! Trudno nie przyznać racji.
Ale w tym wątku chodziło o wpływ mieszkania na wsi na dzieci (w domyśle dotychczas chowane w mieście). Większość osób uważa, że sytuacja ma wiele plusów i ja się z tym jak najbardziej zgadzam , ale nie sposób pominąć kwestii czasu bądź jego braku w realcjach między rodzicami i dziećmi. Najczystsze powierze nie zastąpi mamy i taty... Stąd mój wtręt o niechęci do długich dojazdów (których rzeczywiście czasami nie da się uniknąć również w mieście).

viator01
20-03-2003, 13:17
Przypomina mi to debatę o wyższości Świąt Bożogo Narodzenia nad Świętami Wielkanocnymi. W każdym przypadku jest tyle samo argumentów za co i przeciw. Dojady trwają długo ze wsi do miasta. Prawda ale w takim razie czy łatwiej jest przejechać przez całą Warszawę jeśli mieszka się na jednym a pracuje na drugim końcu, czy dojechać z Raszyna na Grójecką?

magmi
20-03-2003, 13:25
Ja już ostatni raz w tym temacie, obiecuję - ale jednak MUSZĘ delikatnie zwrócić uwagę mojemu "przedpiszącemu", że nie wszyscy mieszkają w Warszawie i że są jeszcze w Polsce inne miasta (nie mówię tu o tych największych) w których dojazd DOKĄDKOLWIEK nie zajmuje tyle czasu. I też mozna w nich żyć. Pozdrawiam :smile:.

Jagna
20-03-2003, 15:39
A ja popierając moją siostrę (mimo, że ja Warszawianka) pragnę poinformować przedpiszącego mojej przedpiszącej, że właśnie o tym napisałam trzy posty wyżej. A przynajmniej taki był mój zamiar.
Co do logistyki Granda....to kurcze, niestety, kurcze, racja :sad:
Ale tutaj posłużę się uniwersalnym "coś za coś". Albo ustalamy zajęcia, żeby wszystkim pasowało, albo dusimy się w miastach.
A tak w ogóle, to jak zauważyła Magmi wątek zmienił tor i gdzieś w tych dojazdach pogubiliśmy dzieci po drodze :grin: (a może to jest pomysł, jak się pozbyć problemu! :wink: )

Jagna
21-03-2003, 22:21
Magmi, napisałam do Ciebie na prywatne wiadomości! :smile:

Snowdwarf
24-04-2003, 05:53
to czy dziecko wyjdzie na ludzi nie zależy od tego czy jeżdzi na zajęcia modelarskie do pałacu czy idzie przepraszam za wyrażenie "wyrzuca gnój spod krów" - zależy to tylko osd wychowania - nie od wykształcenia.
snow

Snowdwarf
24-04-2003, 05:56
do jaro - ja także znam wyrażenie "wyjść na pole" - kuzyn mieszka koło Skały pod Krakowem...
:grin::grin::grin:
snow

Jagodka
12-06-2003, 11:33
Witam serdecznie,
Jestem właśnie na etapie rozglądania się za działką w rejonie KPN (podobnie jak Opal)

Do przeniesienia się do własnego domu przekonało mnie i umotywowało kilka wytycznych:
- Fakt posiadania sąsiada muzyka i disc-jockeya w jednym za ścianą
- (Wspomniana już) chęć zagwarantowania dzieciom innej atrakcji niż opluty trzepak
- Mieszkanie w Wa-wie z babcią (to "meta"dla przyszłego potostwa)
- Moja b. intensywna praca w stolicy i fakt, że nie mogę od niej psychicznie odpocząć (patrz sąsiad-muzyk)

I pytanie: sądząc po ilości wyrastających domów w odległości 15-u km od Warszawy zastanawiam się o ile -proporcjonalnie- zwiększa się zagrożenie natknięcia siena kolejnego-sąsiada muzyka?

Ciepło pozdrawiam,
Jagodka

mbz
12-06-2003, 13:27
No coz, muzyk tez czlowiek i gdzies cwiczyc musi.

12-06-2003, 15:22
... a jagódki do lasu?

siewonka
13-06-2003, 07:35
Witam
Mi podjąć decyzję pomógł mój ośmioletni obecnie syn (wtedy siedmioletni)
Z naszymi dziećmi zostawała opiekunka, syn już mógł sam wychodzić na podwórko. Wracając z pracy przez osiedle zobaczyłam jak siedzi z kolegami pod sklepem na jakimś murku. Włosy dęba mi stanęły, że tak wyglądać może jakaś część jego popołudnia. I wtedy pomimo że wcześniej miałam wiele wątpliwości decyzja została podjeta ostatecznie. Nie chciałam takiego dzieciństwa dla moich dzieci.

Krystian
17-06-2003, 01:14
Jak mam odpowiedzieć na Twoje pytanie?, nie wiedziałem więc zapytałem swoje 10-letnie (już wszechwiedzące) dziecię, odpowiedź była prosta.. :lol: :
Przeprowadzka - jutro, ALE JA chcę chodzić do szkoły z Moimi koleżankami, więc musisz kupić drugi samochodzik dla mnie i dla Mamusi... :evil:

mironmk
18-06-2003, 15:35
Wokół mojego domu będą mieszkać tylko dzieci "z miasta" - ciekawe jak to będzie.

Jagna
18-06-2003, 23:10
Siewonka, mnie też ciarki przechodzą jak widzę grupy znudzonej młodzieży przesiadującej po przystankach i murkach. Przyszły takie czasy, że trzeba bardzo kontrolować gdzie i z kim przebywają nasze pociechy, a działka poza miastem bardzo ułatwia to zadanie. Nawet konieczność dowożenia na wszelkie zajęcia czy imprezy ma swoje ogromne zalety: jesteśmy świadomi gdzie udaje się nasze potomstwo i kiedy wróci, bo wracać też będą z nami :D Pozostaje przyzwyczaić się do spędzania czasu na kolejnych seansach lub u kosmetyczki w oczekiwaniu na nasze dzieci. Hmm...nawet mi się to podoba :P
Mironmk - to chyba dobrze. Takie typowo wiejskie środowisko nie jest wbrew pozorom bardzo elastyczne. Dzieci wiejskie są jednak trochę inne niż "miastowe" z nowych domów. Widzę to wyraźnie w szkole, w której pracuję.

tomek1950
18-06-2003, 23:46
Przeczytałem cały wątek.
Mieszkam od wielu pokoleń w Warszawie.
Przez kilka lat mieszkaliśmy zdziećmi na Ursynowie. Klkanascie lat temu zmienialismy mieszkanie - problem - "Ja chcę ze swoimi koleżankami (kolegami) ze szkoły".
Problem rozwiązał się dopiero po kilku latach. Teraz, za dwa lata wynosimy się z żoną na Mazury do naszej chatki - na emeryturę. Nasz wnuczek, teraz 3 lata, najszybciej rozwija się na wsi. Tam zaczął chodzić, mówić. Namawiam nie trzymajcie się kurczowo miasta. Na wsi też można bardzo fajnie żyć. Lepiej niż w mieście!!!!
Pozdrawiam wszystkich
z tego wątku serdecznie
Tomek

tom17
24-07-2003, 13:07
Drukuję ten wątek i zaniosę żonie.
Siedzi w domu z dwójka naszych pociech w imię dobra których za Chiny nie chce na wieś. No pare postów się wytnie.

Pojęcie wsi w tym wątku jest bardzo szeroko rozumiane, więc chciałem dodać, że dom na działce 1000 m2, w (tak naprawdę) osiedlu domków jednorodzinnych, gdzie do najbliższego lasu jest np. 2 km, czesto ma mało wspólnego z wsią. Dlatego decydując się na wyprowadzke z miasta, warto zbadać, czy ta nasza wieś, będzie miała choć kilka walorów prawdziwej wsi dla których to decydujemy się, na tak ważny krok.
Często lepiej (również jeśli chodzi o dzieci) wypada działka na prawdziwej wsi.
pozdrawiam,
Tomek ( na razie tylko marzyciel)

rafałek
24-07-2003, 13:55
Wieś wsi nierówna. Można trafić do takiej, gdzie dzieći po szkole podstawowej nigdzie nie mogą sobie poradzić i do takiej gdzie rozwijają się i edukują lepiej niż w niejednym mieście. Najgorzej jest trafić do wsi "umierającej" gdzie dominuje starość i rezygnacja...

peilin
24-07-2003, 18:37
bardzo interesujacy jest ten temat
przerabialam go kilka lat temu jako nastolatka mieszkajaca tuz pod warszawa (w lini prostej 800m od granicy miasta). przeprowadzilam sie tam z rodzicami w wieku lat 5, wiec wlasciwie nie pamietam mieszkania w miescie. do pierwszych 3 klas podstawowki chodzilam na 'wsi' , a potem dojezdzalam do szkoly na stare bemowo - okolo 3o min trwala cala podroz. problemy zaczely sie w liceum i to nie z dojazdami do szkoly, bo istanialy autobusy podmiejskie, ale z zyciem towarzyskim w weekendy i poznym wracaniem do domu. dopoki nie zrobilam prawo jazdy, bylo to bardzo problematyczne, bo wszelka komunikacja zanikala okolo 22, a rodzicom niespecjalnie usmiechalo sie jezdzic po mnie w srodku nocy na drugi koniec miasta. wtedy bylam strasznie niezadowolona z miejsca zamieszkania i najchetniej przeprowadzilabym sie na 'marszalkowska'. ale bylo minelo i po krotkim rocznym epizodzie mieszkania w miescie w bloku, mieszkam z powrotem na wsi i to jeszcze dalej niz moi rodzice. na razie nie mam dzieci, ale gdy sie pojawia to bede musiala sobie jakos poradzic z problemem dowozenia i tyle. na razie okazalo sie, ze miejscowa szkola podstawowa i gimnazjum sa calkiem niezle, wiec problem pewnie pojawi sie dopiero w liceum. zreszta z dwojga zlego wole bawic sie w taxi niz patrzec jak dziecinstwo moich dzieci uplywa na "trzepaku".
pozdrawiam

rafałek
25-07-2003, 06:00
zreszta z dwojga zlego wole bawic sie w taxi niz patrzec jak dziecinstwo moich dzieci uplywa na "trzepaku".
pozdrawiam

Tak coś w tym jest. Małe miasteczko lub dobra wieś mogą lepiej kreować rozwój dziecka niż duże miasta. Jeśli dziecko jest w miarę zdolne i rodzice umią nim pokierować to ono będzie przyciągać rówieśników i dawać im przykład. W mieście zawsze istnieje więcej zagrożeń dla młodego człowieka.

siewonka
25-07-2003, 06:17
Rafałku przecież my nie "trafiamy" tylko sami świadomie wybieramy miejsce na nasz dom.Oczywiście że nie doa się wszystkiego przewidzieć ale jednak słaowo "trafiamy" nie jest chyba odpowiednie.

rafałek
25-07-2003, 06:26
Rafałku przecież my nie "trafiamy" tylko sami świadomie wybieramy miejsce na nasz dom.Oczywiście że nie doa się wszystkiego przewidzieć ale jednak słaowo "trafiamy" nie jest chyba odpowiednie.

Fakt, słowo może nie najszczęśliwsze, ale mimo wielu wywiadów nie da się wszystkiego przewidzieć.

Piątka
24-03-2004, 08:20
:) pięknie dziękuję za ten wątek. Ja również mam chwilami rozterki jak to będzie z aklimatyzacją dzieci ... ale jestem optymistką i całym sercem ciągnie mnie na łono natury.
działka jest 45 min. drogi od miasta.
Mam dosyć reklamy, smrodu, hałasu, tempa, anonimowości, osiedlowych grupek, przemocy jednych dzieci w stosunku do drugich, wszystkowidzących sąsiadów kopcących na balkonach, niesprzątanej windy po psie, tego, że nie mogę na bosaka wyjść na dwór... trudno dzieciom tłumaczyć " nie rób tak, bo niewarto" - jeśli u wielu sąsiadów warto. ...itd.
Dodam,że dzieci się cieszą na samą myśl o domku.
Jestem za wyprowadzką z miasta, ale mój mąż urodził się w bloku i myśli, czy nas nie napadną, niepodpalą, że daleko do pracy itd.
Chwilami mam wrażenie, że tylko ja jestem bezmyślną optymistką. :wink:

P.S. Rafałek - masz dużo racji, ludzie ze wsi są piękni...
Ale wszędzie tam gdzie jest nadmiar dostatku i bezmiar ubóstwa łatwo rodzi się patologia i degeneracja społeczności ...

Wszyskich serdecznie pozdrawiam :D

GregD
31-03-2004, 20:37
Urodziłem się i wychowałem na wsi. Gdy dorosłem poszedłem do miasta "do szkół". Ciągle coś nie tak, zwłaszcza ze zdrowiem. Teraz po kilkunastu latach mogę sobie pozwolić na to by wrócić niedaleko miejsca gdzie się wychowywałem. I nie mogę się doczekać, aż skończę (za jakieś 2-3 miesiące) i będę z powrotem. Zwłaszcza, że moje dziecko urodzi się już jako "wieśniak" a nie jakiś tam "mieszczuch" ;)

rafałek
01-04-2004, 07:16
Ja nie miałem aż takich problemów... urodziłem się w lesie, miaszkałem w lesie, jedynie studia związane są z miastem. Teraz wróciłem do lasu i tu mam nadzieję będę mieszkał do końca. Do najbliższego miasta mam 2 km czyli mam czyste powietrze, ładne widoki, dzieci blisko do szkoły, sąsiedzi też nie są źli. Gorzej z poziomem okolicznych szkół. Jednak dużo zależy też od samych dzieci - jeśli nie będą chciały się uczyć to i najlepsza szkoła im nie pomoże.

Rethman
01-04-2004, 23:15
Mieszkamy w mieście, budujemy się w mieście. Ale z doświadczenia znajomych, którzy mieszkają 6km od miasta, w uroczym zakątku leśnym , dom 500m2 i są w ciągłym ruchu samochodowym (dzieci, szkoła, zajęcia, spotkania towarzyskie, dodatkowe lekcje). Wniosek? Kupili działkę w samym centrum miasta przy dość ruchliwej ulicy i zaczynaja budowę domu o pow.ok 250m2 8)

Jagna
02-04-2004, 13:23
Chcesz powiedzieć, że te 6km tak ich wykończyło? Chyba jednak chodzi o upodobania. No cóż, jeżeli ktoś woli miasto od lasu, to co na to poradzić. Ja 30 lat mieszkałam w mieście i wolę wychować jednak swoje dzieci poza nim i za tą cenę będę je wozić o wiele więcej niż 6km :-?

rafałek
03-04-2004, 14:58
6 ko to faktycznie wymówka... na uczelnię miałem 10, do znajomych 12, do rodziny około 14 a wszystko w mieście. Czasu jaki straciłem na przejazdy nie liczę. Teraz żona do pracy jedzie 15 minut a w mieście nie mieszkamy... i mieszkać nie będziemy.

Rethman
04-04-2004, 18:14
6km od cywilizacji , czyli przystanku autobusowego. Dzieci w wieku przedszkolnym ( 4 i 7 lat). Może uważacie , że powinny same podojeżdzać do przedszkola i zerówki? Pewnie Wy zaczeliście swą przygodę z publicznym transportem w wieku młodszym od nich :wink:

Jagna
04-04-2004, 18:48
Aaaaa, no to trochę zmienia postać rzeczy. Bo takiego szkraba rzeczywiście nie wystarczy podrzucić do autobusu. Zerówkę już powinien obsługiwać szkolny autobus z opieką "na pokładzie".
Jednak nadal nie rozumiem przeskoku z lasu do centrum miasta przy ruchliwej ulicy. Pieniędzy im chyba nie brakuje, więc czemu nie wybrali półśrodków, czyli lasu na obrzeżach miasta?... Nie krytukuję ich decyzji, bo jakim prawem, ja po prostu się dziwię... 8)
Zawsze jak jestem w zasmrodzonej Warszawie i pomyślę o moich polach i lasach, to serce mi skacze do góry z radości. A że daleko, jasne, że daleko, ale cóż...coś za coś! :D

Rethman
04-04-2004, 19:24
Mieszkając w bloku ma się ochotę uciec od oczu i uszu sąsiadów. Najlepiej w głuszę leśną. Jak latorośl podrasta i chce do ludzi i świata , trzeba asystować i być szoferem ( nie do wszystkiego można wynająć pomoc). I jeszcze ambicja zawodowa do spełnienia , trudno przestawić się tylko na rytm życia dzieci , nawet najukochańszych. Znajomi wmotoryzowani , zostawiają po drinku autko - do odbioru oczywiście! 8) Pomoc sprzątająca i opiekunki też mają rodziny. A instytucje rodzinne w postaci babć , same wymagają pomocy. Poza tym ogród trudny do utrzymania i koszty ochrony dość wysokie ( posesja 5tyśm2), a i jeszcze zwierzyniec : 3 psy, kot, 2 konie , świnka morska 1 sztuka . Chyba będą w centrum miasta szczęśliwsi... A jak nie, to wybudują trzeci dom , pewnie na obrzeżach ... :wink:

harpo
05-04-2004, 12:17
My z naszej, narazie niezabudowanej dzialki mamy 19 km do obrzezy miasta, 3 km do przystanku PKS i asfaltu. Te trzy km przejezdzam szybciej niz pewna uliczke (tez nieutwardzona) w naszym miescie. A poza tym jezioro zaraz kolo naszego przyszlego domku wynagradza wszelkie mozliwe minusy jakie teraz przychodza mi do glowy.

rafałek
05-04-2004, 12:23
Wieś jest dużo bardziej bezpieczna niż duże miasto. Wystarczy porównać drobną przestępczość. U nas cicho i spokojnie, a w mieście niekiedy nawet strzelano do nas z wiatrówek... przykładów mogę podać masę. Teraz na 5 lat tylko 2 włamania i to jak ludzi przybyło...

05-04-2004, 17:54
Na wsi mieszkam "już" 6 lat. Mój synek ma 2 latka. W ciepłe dni cały czas jest na dworze- jego atrakcje to chodzenie do sąsiadów oglądać kury, kaczki, króliki. W ogóle to życie na wsi jest naprawdę rewelacyjne pod warunkiem, że odpowiednio daleko są zlokalizowane "swojskie" zapachy. My mieszkamu na obrzeżach wioski (10 km do miasta) tak więc typowe wiejskie klimaty nam nie przeszkadzają. Oczywiście jest woda, gaz , elektryka, telefon. Jeśli chodzi o mojego brzdąca to szkoda mi jedynie, że nie ma blisko żadnych małych dzieci, dlatego chcę go posłać do przedszkola, żeby nauczył się "bycia" z dziećmi. Brak towarzystwa dzieci jest jedynym minusem życia na mojej wiosce.

Jagna
05-04-2004, 22:10
Nie martw się gorgu, jeżeli to jest teren "budujący się" to już niedługo zaroi się od dzieciaków :D Na naszych 60-ciu działkach niewiele się na razie dzieje, ale na 3 budujące się domy (w tym nasz) jest siedmiu chłopaków w wieku przedszkolno - szkolnym a ostatnio urodził im się ósmy kolega :P

Maluszek
06-04-2004, 08:42
To i ja się dopiszę - już teraz z własnego doświadczenia (trzytygodniowego :D). Moja dziesięcioletnia córka nie jest zadowolona :( z przeprowadzki. Bardzo narzeka, że nie ma koleżanek :( a przez to nie ma co robić. A już najbardziej jest niezadowolona z faktu, że musi bardzo wcześnie wstawać, żebyśmy ją zawieźli do szkoły. Do tej pory szkołę miała niedalego a teraz musi wstawać o 6:30 - w tym wypadku wcalę się jej nie dziwię bo sama nie lubię tak wcześnie wstawać ale teraz nie ma wyboru. Codziennie trafia mnie to, że do niedawna miałam 5 minut do pracy a teraz jadę 50 min w korkach :(

JoShi
06-04-2004, 09:15
Codziennie trafia mnie to, że do niedawna miałam 5 minut do pracy a teraz jadę 50 min w korkach :(
Nie myslalas o tym jak sie budowalas ?? A dziecko ?? Coz pomarudzi troche a potem znajdzie nowych kolegow i kolezanki, to normalne po kazdej przeprowadzce i to nie waznie czy z miasta na wies czy ze wsi do miasta. Chyba, ze czuje sie za bawdzo 'miastowe' zeby sie 'znizyc' do poziomu rowiesnikow ze wsi.

Olasa
06-04-2004, 11:43
W naszym kraju niestety jeszcze czasami pokutuje przekonanie, że dzieci ze wsi są gorsze, biedniejsze, mają gorszy start od tych z miasta. Jednak obecnie coraz częściej ludzie wyprowadzają się na wieś i to najbardziej zatwardziałe mieszczuchy.
Sama mieszkałam w dzieciństwie na wsi i faktycznie pomimo, że nie była to "wieś zabita dechami" to bardziej atrakcyjne wydawało mi się życie w mieście, szczególnie wtedy gdy chodziłam do liceum i życie towarzyskie kwitło, a ja zawsze musiałam się zastanawiać jak wrócę po imprezie czy nawet zwykłej wizycie do domu.
Po studiach podjęłam pracę w mieście i nie narzekałam, miałam w końcu wszystko pod nosem i jak słyszałam, że jakiś "mieszczuch" kupuje działkę na wsi pukałam się w głowę, ale człowiek zmienny jest 2 lata temu urodziłam dziecko i po krótkim czasie w bloku z małym dzieckiem zachorowałam na domek na wsi. Obecnie kupujemy działkę na wsi, a ja już nie mogę się doczekać kiedy tam zamieszkam.
Córcie na imprezy i zajęcia dodatkowe będę woziła i myślę, ze to będzie z korzyścią dla nas obu.

rafałek
06-04-2004, 12:12
Myślę, że w przypadku szkół pogląd ten ciągle jest zasadny. Szkoła w małym mieście gdzie nauczyciel języka jest człowiekiem z przypadku i co roku inny język, gdzie rotacja jest wielka, a na zastępstwa bierze się ludzi często tylko z FC !
I jak tu mówić o równym starcie.
Gdzie kuratorium daje pieniądze na slaę komputerową w wielkim mieście bo tu jakoś sobie jeszcze poradzą. Ludzie o jakim wyrównaniu szans wy mówicie? No chyba, że żyjecie w innej Polsce.
W dyżym mieście są szkoły z poziomem i takie bez ale jest wybór i o ten wybór mi chodzi... Ja mam problem gdzie wysłąć bo wybór mam niewielki.

06-04-2004, 12:34
Faktycznie, coraz więcej domków się buduje i naprzeciwko nas będzie mieszkać maluch w mojego synka wieku, a i koleżanki się znalazły. Tak więc z biegiem czasu mój synek nie bedzie cierpiał z braku towarzystwa do zabawy.
Jeśli chodzi o szkoły- to jeszcze nie czas dla mojego szkraba. Jednak na szczęście w mojej gminie (Kunice) gdzie wójt jest naprawdę b.przedsiębiorczym człowiekiem (wójt roku i najwyższe poparcie w Polsce w wyborach) stworzył fantastyczne warnki nauki dla dzieci (sale komputerowe, nauczycieli wykształconych w tym czego uczą, kafejki internetowe, siłownie, boiska do gry w kosza, seksje nurkowe, tenis) Atrakcji jest full- tylko chęci żeby z nich korzystać. Poziom nauki podobno jest wysoki- o czym świadczą olimpijczycy i dzieci które dosatły się do szkół srednich.
Wiecie co uważam, że tutaj ważna jest gospodarność wójta, który nie czeka aż mu coś dadzą tylko sam działa. :lol:

JoShi
06-04-2004, 12:38
Wazne sa rowniez szczere checi do pracy u samych dzieci. Sama pochodze ze wsi i szkola u nas nie byla moze ekstra. Zreszta jesli chodzi o jezyki to w tamtych czasach i tak wszyscy sie uczylismy rosyjskiego. Tymczasem jestem po studiach i robie doktorat, znam jezyki, umiem programowac itp. Dlaczego ? Bo sama chcialam. Jak moje dzieci beda chcialy to tez sie tego naucza. I nie jestem pierwsza i ostatnia osoba w historii tej szkoly ktora jest po studiach.

06-04-2004, 13:09
Całkowicie się z toba zgadzam. Nawet super ekstra szkoła z tradycjami nic nie da jeśli dziecko nie bedzie się chciało uczyć

rafałek
06-04-2004, 13:23
Z tą szkołą to prawda jest taka, że potrzebne są dwie strony, ani dobra szkoła nie da sukcesu osiołkowi, a zdolne dziecko ma problemy w szkole bez ambicji, gdzie etaty zapycha się kim popadnie.

06-04-2004, 13:29
Zapomniałam dodać i vice versa.
Jednak ja nie zamieniłabym sie znowu na życie w mieście. Szczególnie wiosną. Nie wiem jak u was, ale u mnie jest cudownie.

Maluszek
06-04-2004, 13:29
Codziennie trafia mnie to, że do niedawna miałam 5 minut do pracy a teraz jadę 50 min w korkach :(
Nie myslalas o tym jak sie budowalas ?? A dziecko ?? Coz pomarudzi troche a potem znajdzie nowych kolegow i kolezanki, to normalne po kazdej przeprowadzce i to nie waznie czy z miasta na wies czy ze wsi do miasta. Chyba, ze czuje sie za bawdzo 'miastowe' zeby sie 'znizyc' do poziomu rowiesnikow ze wsi.

Oczywiście, że o tym myślałam :D ale i tak mnie trafia - nic na to nie poradzę bo to jest wkurzające :( Natomiast mieszkamy w nowym domu od trzech tygodni (jak napisałam w swoim poście) i nasza córka jeszcze nie znalazła sobie koleżanek i ma prawo czuć się obco w nowym miejscu. Mam nadzieję, że to jest stan przejściowy i się szybko to zmieni.

06-04-2004, 13:35
Maluszku, na pewno się to zmieni. W końcu to dopiero 3 tygodnie. Gdziekolwiek by to nie było to przecież całkiem nowe miejsce. Jajk rodzice się wybudowali na wsi (6 lat temu- kończyłam ogólniak) dla mnie była to tragedia. Daleko (10km) od "życia". Jednak gdy poznałam kilka osób tutaj żyło mi się całkiem dobrze.

EDZIA
06-04-2004, 13:36
Z tą szkołą to prawda jest taka, że potrzebne są dwie strony, ani dobra szkoła nie da sukcesu osiołkowi, a zdolne dziecko ma problemy w szkole bez ambicji, gdzie etaty zapycha się kim popadnie.


Racja, ale niektóre zaniedbania w szkołach wiejskich są niezależne od chęci dzieci, ani od wójta, po prostu są. Podam przykład testów kl. 6-tych.
W szkole do której chodzi obecnie moja córka były tak zwane testy próbne z pełną powagą dla tego wydarzenia tzn. odświętny strój, legitymacja itp. taka "próba generalna" przed testem właściwym. W szkole gdzie chodzi rówieśnica córki z sąsiedztwa / na wsi/ takiego próbnego testu nie było.
I jak sądzicie którym dzieciom było łatwiej ?
Bo taki test to nie tylko sprawdzenie wiadomości ucznia, ale to również sprawdzenie odporności na stes.

BK
06-04-2004, 13:46
Ostatnio byliśmy w centrum miasta (Wrocław) i dziecko (6 lat), zmęczone powiedziało - mamusiu, niedobrze mi się robi od tych spalin straszny tu hałas i zaczęła marudzić.
Ja skrzętnie wykorzystałam okazję do indoktrynacji - zaczęłam roztaczać świetlane wizje wsi spokojnej i cichej, z placem zabaw i trawnikiem, krzakiem malin i poziomkami pod płotem ...

Dziecko nastawiamy jak się da, żeby problemu nie było ... No i chyba chwyciło. Wydaje mi się że to kwestia nastawienia i stylu życia, a dziecko bez problemu zaakceptuje mieszkanie na wsi.

Drugie dziecko za małe żeby indoktrynować, nie trzeba. :wink:

06-04-2004, 13:47
Wiecie co, przecież najważniejsze jest dobro dzieci. Jeśli szkoła jest kiepska to należy ją zmienić. Jeżeli się ma możliwość posłania dziecka do np lepszej szkoły w mieście, to należy to zrobić i nie rozwodzić się nad złym poziomem szkoły miejscowej.

JoShi
06-04-2004, 14:00
Wiecie co, przecież najważniejsze jest dobro dzieci. Jeśli szkoła jest kiepska to należy ją zmienić. Jeżeli się ma możliwość posłania dziecka do np lepszej szkoły w mieście, to należy to zrobić i nie rozwodzić się nad złym poziomem szkoły miejscowej.
Dokladnie, skoro sam jezdzisz do pracy to niech dziecko jezdzi do szkoly. Poza tym mam wrazenie, ze spora czesc rodzicow to by chciala, zeby dziecko chodzilo do super szkoly, ktora za nich zalatwi wszystko z wychowaniem dziecka wlacznie.

BK
06-04-2004, 14:19
A ja ostatnio spotkałam się z opinią, że dobrze żeby dziecko chodziło do szkoły w sąsiedztwie żeby miało kolegów z podwórka i jednocześnie z klasy od których można zeszyt pożyczyć albo przejść się na trzepak albo nad rzekę. Albo na rower.
To bardzo ważne, wierzcie mi.
Nie dajmy się wpędzić w wyścig szczurów dzieci. Może jak szkoła na wsi jest w miarę przyzwoita, to warto tam dzieci posłać?
Zaletą szkół wiejskich jest to że przynajmniej teoretycznie nie powinno tam być miejskiego elementu, narkotyków, dilerów etc.
Niedobrze się robi jak człowiek widzi łysych dresiarzy w BMW koło szkoły do której mogłoby chodzić moje dziecko.

06-04-2004, 14:32
BK- oczywiście. Najlepiej jest na miejscu (i wygodniej) jeśli wszystko jest OK. Gorzej jeśli nie jest. Wtedy trzeba szuakać innych rozwiązań.

rafi27
06-04-2004, 20:45
Jak zawsze wszystko ma swoje dobre i złe strony. Ja przeprowadzam się na wieś (mam nadzieję za rok) z miejscowości typowo przemysłowej Siemianowice Śląskie. Jak widze tych lumpów szlajających się po osiedlu, przesiadujących na murkach i z nudów niszcących ławki o innych rzeczach nie wspomnę, ciesze się że moja córka nie będzie w tym uczestniczyć. z drugiej jednak strony zdaję sobie sprawę że na początku będę słuzył jako taxi a potem musze jej zapewnić samochód. Ale bilans i tak wydaje mie się na korzyść wsi, choć moja żona nie podziela mojej opinii. Może ją zmieni jak tam zamieszkamy.

Jagna
06-04-2004, 21:59
Właśnie ze względu na moich synów podjęłam pracę w szkole najbliższej od naszej działki. Uczę w gimnazjum angielskiego (mam pełne wykształcenie uprawniające do wykonywania tego zawodu :wink: ). To jaka jest szkoła zależy głównie od dyrektora i grona pedagogicznego jakim się on otoczy, ale i tak nauczyciele są różni jak w każdej szkole. Różne sa też dzieci. Klasy dzieci z dalszych wsi reprezentują o wiele niższy poziom niż klasy dzieci z miasteczka :( Kwestia środowiska rówieśniczego jest bez wątpienia bardzo ważna i rzeczywiście dla dziecka dobrze jest jeśli mieszka się wśród kolegów z klasy, bo przyjaźnie nawiązują się łatwiej i łatwiej też rozwiązać sprawę "zeszytową", o której pisała BK. Prawdą też jest (mam takie przykłady), że jak dzieciak chce to wszędzie się nauczy, mimo, że pochodzi z biednej wsi. Kolejna rzecz pozytywna to brak anonimowości w takiej wiejskiej szkole. Znamy dzieci, znamy ich rodziny i od razu widać kiedy ktoś obcy pałęta się po okolicy. Wiele dobrego robi nasza dyrektorka, wszelkie wybryki, czy sprawa narkotyków jest bardzo pilnowana i jeżeli coś się dzieje to widać to jak na talerzu i jest bardzo nagłośnione. W miejskich "molochach" jest to o wiele trudniejsze. Mam dwoje uczniów, którzy mieszkają w Warszawie, ale rodzice wolą ich przywozić do nas! A i jeszcze: dzieci z dalszych rejonów dowożone i odwożone są autobusami szkolnymi a w mieście albo trzeba dowozić samemu, albo malec wędruje sam przez nie zawsze bezpieczne osiedle. To są plusy wiejskiej szkoły. Problem robi się z liceum, bo takowego w miasteczku nie ma, a w najbliższym większym mieście jest kilka, ale poziom jest ponoć raczej średni. I znowu dylemat - bliżej, ale mniejszy wybór czy Warszawa i jej dostępność wszelaka, ale to wiąże się z męczącymi dojazdami. Ja mam jeszcze sześć lat do liceum starszego dziecka, ale już się martwię :roll: Ostatnio pomyślałam sobie, że w razie czego istnieją prywatne licea z internatami i jeżeli będzie nas na to stać, to może będzie to w ostateczności jakieś rozwiązanie...? A na studiach to niech już robią co chcą, niech jak większość wynajmują mieszkanie "na spółę" i używają życia :P Byle tylko dotaszczyć ich do tych studiów... :-?
Reasumując: patrząc na młodzież miejską i jej "rozrywki" wiem, że bezpieczniej jest wychować dziecko na wsi, tym bardziej, że w ostatnich latach obraz wsi bardzo się zmienił i zapełnia się ona ludźmi uciekającymi z miast. Matko, ale się rozpisałam. Przepraszam :oops:
Maluszek, a co do Was, to dajcie sobie i dziecku jeszcze trochę czasu, przecież to DOPIERO trzy tygodnie!

rafałek
07-04-2004, 06:54
Widzmy wszyscy, że poziom wiedzy zależy od szkoły, rodzirów i samych dzieci. Szkołę należy jednak zmieniać (system i układy) jednak to nie takie proste. U nas w jednej ze szkół średnich pracuje matematyczka, która jak twierdzą niektórzy (a jest ich sporo) mało uczyła, a za to chętnie odsyłała dzieci na korepetycje (m.in. do siebie samej). Oczywiście dobrze płatne. Pewnie zapytacie i co dalej... NIC. Sprawa wylądowała w sądzie, wyrok skazujący jednak pani się odwołałą i teraz ma ucztuć od nowa i co i nic. Szkoła straciła, bo mniej dzieci chce się tam uczyć, a kobitka odgraża się, że zażąda odszkodowań za straty moralne i marudzi, że się wszyscy na nią uwzięli. A najlepsze jes to, że nic nie można jej zrobić...

Maluszek
07-04-2004, 08:28
Jagna - ja wiem, że będzie lepiej :D - przecież nie może być inaczej :D Napiałam tamten post dlatego, żeby uczulić wszystkich, że zaraz po przeprowadzce dziecko (niezależnie od wieku) może czuć się nieswojo i musimy mu w tym pomóc, żeby jak najłatwiej przystosować go do nowych warunków np. pomóc w nawiązaniu kontaktów z rówieśnikiami, poświęcić mu więcej uwagi właśnie w tych początkowych dniach. Moja córka bardzo się cieszy z przeprowadzki bo nowy pokój, nowe mebelki, ogród do hasania - może wychodzić kiedy chce :D ale ..... zawsze będzie jakieś ale.... Natomiast mam nadzieję, że jak już się jako tako urządzimy to sytuacja się unormuje i będzie super :D :D :D

Olasa
07-04-2004, 09:50
Trochę denerwuje mnie stereotyp myślowy niektórych z was. Poziom nauczania w szkole nie zawsze jest odzwierciedleniem tego czy szkoła jest w mieście czy też na wsi. Obecnie tak jak pisałam mieszkam w mieście, które ma pow. 200 tyś mieszkańców nie wiem czy to dużo czy dla niektórych mało, ale szkół jest bardzo dużo i są takie, które mają wyższy i niższy poziom. Ktoś tutaj powiedział, że w mieście ma przynajmniej wybór, ale jeżeli chce dać dziecko do lepszej szkoły, która jest na drugim końcu miasta to też musi tam dojechać, tak jak ze wsi do miasta.
Mój brat mieszka obecnie na wsi, w której się wychowałam i poziom nauczania jest tam taki, że dojezdźają tam dzieci z miasta, nie mówiąc, że są organizowane bezpłatne zajęcia pozalekcyjne, pani dyrektor pozyskała fundusze z Unii Europejskiej i można do szkoły odprowadzać na kilka godzin dzieci w wieku przedszkolnym tak, żeby miały kontakt z rówieśnikiem i mogły pouczestniczyć w życiu przedszkolaka.
Drugi przykład koleżanka wybudowała się tuż za miastem i przeniosła tam zaraz dziecko do szkoły i jest bardzo zadowolona, mówi, że jest 100 razy lepsze niż to do którego dziecko chodziło w mieście.
Nie chce nikomu wmawiać, że na wsi są zawsze lepsze szkoły, ale uważam, że poziom nauczania nie zawsze jest odzwierciedleniem tego czy szkoła jest wiejska czy też miejska bardziej to zależy od dyrekcji i ludzi którzy tam pracują.

Ewunia
08-04-2004, 03:29
Wieś jest pięknym miejscem do mieszkania. Ale dobrze by było pamiętać, że to, co teraz wydaje się byc małym pryszczem, może okazać się dużą uciążliwością.

Też będę wozić córkę do szkoły, na zajęcia, na randki.
W razie co, można wozić wypachnionego, zapryszczonego nastolatka na randkę z wypachniona , zapryszczona nastolatką, odczekać w kinie parę seansów i dyskretnie odebrać Romeo gdzieś za rogiem
problemy zaczynaja sie w chwili, gdy dzieci przestaja byc dziecmi i chcialyby zaczac zyc wlasnym zyciem. No bo jak wozic 17latka na imprezy? Dopoki nie zacznie sam jezdzic autem, bedzie skazany na prowadzenie za raczke, a to nie kazdy lubi...
Córcie na imprezy i zajęcia dodatkowe będę woziła i myślę, ze to będzie z korzyścią dla nas obu.
będę je wozić o wiele więcej niż 6km
Ja tam będę swoje dziecko wozić,gdzie będzie potrzeba. Na randki też

Przeszłam przez to wszystko i nie zazdroszczę. Aż się zdziwicie, jak szybko będziecie mieć tego dość. Przez kilkanaście lat byłam domowym transporterem. Na to trzeba mieć dużo kasy, cierpliwości i czasu.

JoShi
08-04-2004, 04:01
Przez kilkanaście lat byłam domowym transporterem. Na to trzeba mieć dużo kasy, cierpliwości i czasu.

Albo umiec postawic sensowne granice :)

anna99
08-04-2004, 11:55
Przez kilkanaście lat byłam domowym transporterem. Na to trzeba mieć dużo kasy, cierpliwości i czasu.

Albo umiec postawic sensowne granice :)

Ewunia głosi świętą rację!!!

To wcale nie jest tak różowo. jeździłam na dyskoteki o 1, 2 w nocy, na imprezy nastolatków, spotkania koleżeńskie, zajęcia pozalekcyjne, i całą masę innych. Wasze zycie popołudniowe niemal legnie w gruzach. Przy mojej dwójce dzieciaków miałam ustalony "grafik". Niekiedy wolałam dać na taksówkę niz znowu sie wlec, szczególnie po ciemku.

JoShi
Jakie są te rozsądne granice przy np. dwójce dzieci z różnicą między nimi 3 lata? Tym bardziej, że praktycznie nie ma znaczenia, czy musisz dziecko zawieźć na imieniny do koleżanki, dyskotekę, czy dodatkowy angielski, karate czy basen. Zmienia sie tylko godzina przyjazdu. Z czego każesz swemu dziecku zrezygnować?

Nikogo nie chcę zniechęcać, ale trzeba zdawać sobie sprawę z realiów. W zależności od charakteru pracy zawodowej może okazać sie niezbędny drugi samochód, czas i ...własnie cierpliwość.

08-04-2004, 13:28
Mam nadzieję, że mój synek pozna jakąś pannicę na wsi i nie będę go woziła na randki :lol:
Na szczęście mój mąż też ma samochód, tak więc będzie nas dwóch "osiołków" do wożenia małego na imprezy kulturalne w mieście. A może za te paręnaście lat i na wsi będą takowe imprezy (synek ma 2 lata).

08-04-2004, 16:25
Myślę,że każdy z nas to przemyślał przed postanowieniem budowy domu.
I wszyscy wiemy,że czekąją nas ciężkie chwile.Ale zdaje się,że decyzję ułatwiła nam przewaga spodziewanych korzyści i przeważajacych plusów z posiadania swojego domu i działki.
Czy tak będzie?To się okaże.Zawsze można zmienić swoją sytuację.
Z drugiej strony wszystkie te dylematy są nieobce rodzicom dzieci z miasta.Też są zajęcia,imprezy.I nie zawsze blisko domu i nie zawsze dziecko jest na tyle samodzielne,że może się samo transportować.I mamy ten sam problem.
Jakoś ci ludzie na tych wsiach żyją chyba? ;)
Jeśli zaś chodzi o przeprowadzkę i związane z tym rozterki dziecka to również w mieście mają one miejsce.Wystarczy,że przeprowadzamy się do innej dzielnicy czy trochę dalej od dotychczasowego mieszkania.Aby zachować istniejące więzi trzeba je pielęgnować,systematycznie się spotykać.I powstaje taki sam kłopot,bo jest to niemożliwe.Niby w jednym mieście,a wciąż brak czasu na spotykanie się,odległości nie do pokonania w codziennym rytmie obowiązków.Koniecznością bywa też zmiana szkoły.
Taka kolej rzeczy.Zawsze ponosimy w życiu straty. :cry:

Poza tym dzieci....to mhm...bez względu na problemy z odległościami.....kłopot.Małe dzieci-mały kłopot,duże dzieci-duży klopot.;)

ps.Do Maluszka-wiesz, co jest dobre na takie rozterki córeczki.....
No dobra........już nic nie mówię....
:lol:

Jagna
08-04-2004, 17:16
Brawo Opal, popieram w pełnej rozciągłości :D
Ja do liceum jechałam blisko godzinę a mieszkałam w tym samym mieście :o Teraz jest jeszcze gorzej, bo samochodów więcej i korki są makabryczne. No i niech mi ktoś powie, czy pozwolicie 12-latkowi wracać z jakiegoś tam karate samemu przez miasto wieczorem? Nie sądzę. I tak trzeba wozić. A 17-latka wracająca autobusem po nocy z imprezy jest bezpieczna? Nie w tych czasach. Więc co? Albo nie pójdzie, albo trzeba ją odebrać. Tak samo. A zajęcia pozalekcyjne mogą odbywać się w domu. Nauczyciele języków, muzyki itp. dojeżdżają do ucznia. Sport? A jazda konna wśród pól to nie piękny sport? :P

rafałek
09-04-2004, 06:58
A nie sądzicie, że wożenie dzieci na imprezy czy dodatkowe zajęcia w dzisiejszych zabieganych czasach da nam więcej czasu na rozmowy z nimi, na ich lepsze poznawanie i na poprawę relacji pomiędzy rodzicami a dziećmi? Ja wożąc córkę do przedszkola mam dodatkowe extra minuty na rozmowę z nią, wracając mam jeszcze więcej, bo razem robimy zakupy. Nie oszczędzajmy na dzieciach... ona potrzebują naszych rozmów, potem może być za późno na poprawę relacji - przynajmniej potem będzie trudniej.

Piątka
09-04-2004, 07:11
Brawo, Rafałek ! :wink: :D :D :D
Konsekwencja , optymizm i wychowywanie... :wink:

Ewunia
22-04-2004, 00:17
A nie sądzicie, że wożenie dzieci na imprezy czy dodatkowe zajęcia w dzisiejszych zabieganych czasach da nam więcej czasu na rozmowy z nimi, na ich lepsze poznawanie i na poprawę relacji pomiędzy rodzicami a dziećmi?
Optymista . Widać, że masz dziecko w przedszkolu i nie wiesz, jak do jest z tymi "dorosłymi".
Jak podwoziłam swoich na imprezy, to wysiadali za rogiem, bo to obciach, jak matka siedzi za kierownicą. I wcale nie dlatego, że wstydzili sie rodziców.

rafałek
22-04-2004, 08:29
Wiem, że w starszych dzieciach jestem teoretykiem, ale można by spróbować tak wychować dzieci, by to one nadawały to towarzystwu... Czemu najczęściej wszyscy równają do najgłupszych. Myślę, że można wychować dzieci tak by się nie wstydziły - ale jest to skrajnie tródne zadanie. Co do tego równania to często słyszę od żony (nauczycielka), jak jeden idiota w klasie potrafi nadać ton tałej grupie - i nagle okazuje się, że wstyd jest czytać, dobrze się uczyć itp. LUDZIE, jak nie będziemy z tym walczyć to wyrośnie nam pokolenie idiotów i debili bo wszystko co dobre będzie wstydliwe. Ostatnio z sąsiadami sprzątaliśmy okolicę. Część sąsiadó i większość starszych dzieci pozostałą bierna. Czy wstyd jest sprzątać a nie wstyd śmiecić, czy większość z nas lubi mieszkać na śmietniku?!! Ktoś powinien powiedzieć STOP i ja z nielicznymi próbujemy. Im będzie nas więcej tym mamy większą szansę na powodzenie.

Piątka
22-04-2004, 09:01
:D :D Rafałek, myślę podobnie.
Trzeba stawiać sobie i dzieciom wymagania. podnosić poprzeczkę .. dzieci lubią zasady. :wink:

JoShi
22-04-2004, 10:35
Brawo rafalek. Nic dodac nic ujac :)

rafałek
22-04-2004, 10:41
W brew pozorom jest co dodać... posprzątaliśmy w poniedziałek, wczoraj była środa i już leży jakaś butelka, paczka po papierosach i trochę papierów... Ale się nie poddajemy. Może w końcu ktoś pomyśli, może dzieciaki też zauważą i pomyślą, że to jest NASZ czyli wszystkich i WSZYSCY powinni dbać o ten teren. Mamy łatwiej bo jest nas mniej i każdy każdego zna, ale łatwo nie jest.

Ewunia
22-04-2004, 12:48
można by spróbować tak wychować dzieci, by to one nadawały to towarzystwu...
Na wychowanie wpływ mają nie tylko rodzice, ale również szkoła, podwórko, koledzy. A w pewnym wieku koledzy są nawet ważniejsi od rodziców. Każdy psycholog ci to powie. W końcu -nastu lat to się zmienia i większość dzieci wraca do normalności :wink:

rafałek
22-04-2004, 13:14
Ewunia masz absolutną rację, ale u jednych dzieci oszłołomstwo występuje szybko i to najczęściej są dzieci "zaniedbywane" przez rodziców, a u innych później i w małym stopniu.
Wychowanie i więź między dziećmi a rodzicami ma tu istotne znaczenie, a jedno i drugie wymaga dużego zaangażowania.

Ewunia
27-04-2004, 01:26
Dyskusja zbacza z tematu, ale niech tam ...


Wychowanie i więź między dziećmi a rodzicami ma tu istotne znaczenie, a jedno i drugie wymaga dużego zaangażowania.
Widzę, że sporo sobie poczytałeś o idealnym wychowaniu :wink: To ci od razu powiem, że teoria nie zawsze zgadza się z praktyką.
Moi synowie są juz dorośli, więc praktykę mam za sobą. Każdy był inny i do żadnej ogólnej teorii nie dali się dopasować.

W pewnym wieku chcieli sami urządzać swój świat i niekoniecznie byli szczęśliwi, że im się starzy za tyłkiem plączą. Więź między rodzicami a dorastającą młodzieżą nie polega na ciągłym przebywaniu ze sobą i zwierzaniu się ze wszystkich przeżyć, jak to jest u maluchów. To jest czas, kiedy dziecko odcina "pępowinę" i rusza do życia na własny, w pewnym zakresie, rachunek. Sztuczne podtrzymywanie tej dziecięcej więzi kończy sie "wyprodukowaniem" synusia, czy córusi, którzy w swoim dorosłym już życiu, będą pędzić do mamuśki po radę i opinię w każdej kwestii.

To, o czym mówicie, da się odnieść do małych dzieci, najwyżej do końca szkoły podstawowej. Potem już nie jest tak łatwo i prosto.
Ale być może ja przedstawiam jakieś przestarzałe teorie, bo obecne przedszkolaki dadzą się w przyszłości pokierować zgodnie z książkowymi poradami i wyobrażeniami rodziców.

Aleksandryta
27-04-2004, 10:23
Ewunia jest tak, jak napisalas. Mam dzieci w wieku (prawie) 18 i 25 lat. My je kochamy i one nas, ale juz chca zyc po swojemu, szczegolnie moja corka :D . Moja mala jest zadowolona, ze mieszka pod W-wa, no ale ma wlasny samochod :D i na uczelnie dojezdza sama. Syn robi teraz prawo jazdy, ale nigdy nie byl zadowolony z wyprowadzki z miasta i powiedzial nam, ze jak sie tylko usamodzielni, to wraca do W-wy. Nie dziwie mu sie, ja tez mialam tyle lat, co on teraz i co innego mialam w glowie. Wlasnie zapronowal nam, ze kupi sobie motorynke i bedzie nia jezdzil do szkoly, a mnie ze strachu serce staje w gardle :x . A moja rola drivera nie skonczyla sie do tej pory, bo moj wielki syn (1,90 m wzrostu) zostal powaznie pobity w autobusie na trasie do Piaseczna. I bywa tak, ze i o 12 w nocy jade po niego, ze strachu :( . A on jest na tyle dorosly, ze ma prawo do bibek do tej godziny (od czasu do czasu :P ).

Grzegorz63
27-04-2004, 13:26
Generalny wniosek jest taki:
Starszych ciągnie na łono natury (za wyjątkiem mojej żony :wink: ), natomiast większość dzieci i młodzieży, którzy urodzili się w mieście uważa taką przeprowadzkę na wieś za osobistą tragedię.
Miałem ochotę uciec gdzieś na peryferia miasta, na łono natury, natomiast cała moja kochana rodzinka stanowczo się temu przeciwstawiła. Efekt jest taki, że buduję dom w mieście, ale "kawałek" od głównej drogi, no i mam za domem trochę wspaniałej przyrody!!! :D

Anna Wiśniewska
27-04-2004, 13:36
Ten generalny wniosek jest chyba zbyt generalny :wink:
Ja i mój mąż mamy po 26 lat. I od razu, gdy półtora roku temu podejmowaliśmy decyzję o budowie domu, oboje, jednogłośnie zadecydowaliśmy, że ma to być dom pod miastem- na wi. Im większa ta "wiocha" będzie tym lepiej :wink:
Spokój, pianie koguta rano, duża działka, pięny ogród i wieczorne patrzenie na gwiazdy z tarasu są dla nas ważniejsze niż kina, teatry, kluby, sklepy.

A imprezy najlepsze są przecież w ogródku, nie w knajpach :lol:

Aleksandryta
27-04-2004, 14:28
Ale Grzegorz63 mysli o mlodziezy tzw. wolnej, a nie o mlodych malzenstwach, ktore rozpoczynaja zycie we dwojke i maja troche inne plany niz rozbrykana grupa mlodych nastolatkow i troche starszych studento-pracujących :wink:

Grzegorz63
27-04-2004, 15:29
Aleksandryta, dokładnie tak! :D

anna99
27-04-2004, 21:45
Moi drodzy!
ten wątek nie ma na celu zniechecenia Was do budowy na wsi, ani tez rezygnacji z posiadania dzieci. Po prostu nalezy sobie mocno uswiadomić, że taka lokalizacja pociąga za soba pewne konsekwencje. Póki dzieci sa małe - pół biedy. Potem - wieksze. Ale da sie to przeskoczyc pod pewnymi warunkami. Korzysci z mieszkania poza miastem moga okazac sie wieksze niż uciążliwości związane z dojazdami. Ale też i odwrotnie. Trzeba byc tego swiadomym. Bodaj w ubiegłorocznym "Muratorze" była wypowiedź pana, który wybudował dom w cudnej okolicy i ...chyba go sprzeda, bo zona nie ma prawa jazdy, do autobusu dość daleko, dzieci trzeba wozić, więc wynajmują kawalerkę w W-wie od znajomych i tylko na weekend zjeżdżaja do domu. Koszmar!!! Dlatego trzeba sobie zadać pytanie: czy da się to zorganizwać bez szkody dla członków rodziny? Zawsze jest cos za coś, ale najpierw trzeba miec to coś.

Anna Wiśniewska
28-04-2004, 07:48
Ale Grzegorz63 mysli o mlodziezy tzw. wolnej, a nie o mlodych malzenstwach, ktore rozpoczynaja zycie we dwojke i maja troche inne plany niz rozbrykana grupa mlodych nastolatkow i troche starszych studento-pracujących :wink:

No to troszkę źle zrozumiałam :oops:
Ale na wychowanie swoich przyszłych dzieci patrzę z optymizmem. Bo przecież jeśli nasiąkną tą "wiejskością" od małego... :wink:

inwestor
28-04-2004, 08:04
Myślę że w tym co pisze Anna99 jest dużo racji. Budowa się kiedyś skończy opadnie zapał i entuzjazm i zacznie się szara rzeczywistośc i dni powszednie. Budując się przeważnie się myśli jakoś to będzie. Jednak nie zawsze tak może się udać. Pozwolę sobie jeszcze zacytować moją wypowiedź z innego watku.


Zycie na wsi może być tragedią szczególnie jeśli jedynym środkiem komunikacji jest własny samochód. Podwożenie i odbieranie ze szkoły "dziecka" w wieku powiedzmy 16 lat to trochę komiczne. Jeśli ktoś ma dwójkę dzieci to już tragedia. Oczywiście tylko dla rodziców chcących zapewnić dzieciom przyzwoite wykształcenie i rozwój. Myslę w tym miejscu o basenie, tenisie , szkołach profilowanych na przyzwoitym poziomie, nauce języków obcych, realizowaniu się dziecka w jakimś hobby, kołach zaineresowań itp. itd. Widać z tego że jesteśmy zmuszeni zamienić się w taksiarza. Myślę że podstawową wadą mieszkania na wsi jest konieczność dostosowania się człowieka do bardzo ograniczonych możliwości istniejacych w miejscu zamieszkania. W miescie człowiek ma o wiele wieksze możliwości rozwoju. Nie do pominięcia jest rownież jakość i dostęp do opieki zdrowotnej.

Uważam że idealnym rozwiązaniem jest mieszkanie w ładnym miejscu na peryferiach miasta gdzie jest dobra komunikacja do centrum w czasie do 30 min.
Rozumiem oczywiście osoby które z braku środkow nie mogą sobie pozwolić na taką lokalizację budowy.

Aleksandryta
28-04-2004, 08:27
Anna Wisniewska - ja osobiscie uwazam, ze wlasnie Ty z mezem reprezentujecie inwestorow, ktorym powinno sie udac, bo wlasnie wasze dzieci urodzone na wsi, beda od malego przyzwyczajane do pewnych niedogodnosci, w szczegolnosci komunikacyjnych. Dla nich, jak dorosna bedzie to chleb powszedni :) A ja i chyba Grzegorz 63 za pozno wzielismy sie za inwestycje, juz przy dorastajacych dzieciach. Nie ukrywam, ze dla mojego syna wies jest jedna wielka tragedia. On zyje miastem, kolegami i kocha blokowiska, bo tam sie urodzil i tam mieszkal pierwsze 13 lat zycia. To jego swiat. na pocaztku, to nawet sie wstydzil kolegom powiedziec, ze mieszka na wsi :D

Anna Wiśniewska
28-04-2004, 14:29
Bardzo dziękuję za wiarę :lol:

Zastanowiłam się nad tym, co piszecie. Rzeczywiście jest taki okres w życiu młodego człowieka, w którym najważniejsze są przyjaźnie, możliwość szybkiego dostania się do kolegi i spowrotem, o kinach, szkołach językowych i boiskach sportowych nie wspominając. Trudno jest, gdy takiego człowieka "wyrwie" się z jego środowiska, "oddzieli" od kolegów i wywiezie poza miasto. Ale chyba nie ma rzeczy niemożliwych. Na początku jest poczucie nieszczęścia i krzywdy, ale to z czasem ustępuje. Życie na wsi na swoje zalety także dla młodego człowieka. Koledzy mogą przyjechać na grilla i przenocować, poza tym, na wsi też mieszkają młodzi ludzie, z którymi można się zaprzyjaźnić. A samochody, autobusy i pomoc rodziców większość spraw umożliwia.
Głowa do góry- rodzice dorastających dzieci. Dajcie im czas i bądźcie cierpliwi :lol:

Magdzia
29-04-2004, 14:10
A ja powiem tak: Wychowałam się na wsi i wiem, jakie są jej zalety. Siedem lat mieszkam w Warszawie i wiem, jakie są wady mieszkania w mieście. Otóż dzieciom wiejskim obecnie słoma z butów nie wyłazi, krów nie pasają, ani nie wywalają gnoju spod krów. A przynajmniej nie podejrzewam, żeby nasze (Forumowiczów) dzieci miały to robić na wsi. Powstające teraz nowe osiedla domów składają się w przeważającej większości z domów ludzi, którzy uciekli z miasta. Są to ludzie wykształceni, inteligentni itp. Takie więc będą, można przypuszczać, ich dzieci. Takie więc będzie również otoczenie naszych dzieci, ich koledzy i koleżanki. Ja również wychowałam się w otoczeniu tzw. inteligencji i dorastanie na wsi wspominam nie jako grzebanie sie w krowich plackach i ciemnogród, tylko jako wieczorne spotkania w domach przyjaciół, zabawy na łąkach, jedzenie świeżych truskawek z krzaka, wspólne opalanie się, letnie ogniska (grill dopiero zaczynał być popularny), wreszcie najcudowniejsza rzecz na świecie - nauka przed maturą w sadzie kwitnących jabłoni, na kocyku, pod drzewem... Z dojazdami, uważam, nie ma problemu, bo szkoły takie, do których chodzą małe dzieci, zapewniają "z mocy prawa" szkolne autobusy, a starsze dzieci, w wieku licealnym, zazwyczaj są już na tyle samodzielne, że mogą spokojnie dojeżdzać same do szkoły średniej - czy dzieci miejskie nie jeżdzą tramwajami po mieście? Ja z mojej wsi do liceum dojeżdzałam PKP 7 km. i nie uważam, że jest to bardziej uciążliwe, czy niebezpieczne, niż poruszanie się komunikacją miejską. I nikt mnie nie musiał nigdzie wozić. Jak napisałam powyżej, tworzyliśy z miejscowymi dziećmi/młodzieżą zgraną grupę, w ramach której doskonale się bawiliśmy. A jak już mieliśmy ochotę na dalsze wyprawy, to byliśy na tyle dorośli, że posiadaliśmy (przynajmniej niektórzy) samochody, i jeżdziliśmy całą paczką, więc wyjazd do kina, czy teatru nie był problemem. Te przyjaźnie pozostały. Poza tym, tak modny jest model amerykański wychowania młodzieży - mieszka na wsi - porusza się rowerem, a jak jest na tyle dorosły, żeby mieć prawo jazdy - można zasponsorować autko. Trzeba uczyć dzieci samodzielności.

Aleksandryta
29-04-2004, 14:56
Magzia BRAAAAWO Mądre słowa. :D

BK
29-04-2004, 15:10
A dzieciństwo na wsi pozostawia na pewno piękniejsze wspomnienia - na całe życie.

Magdzia
29-04-2004, 15:36
I jeszcze jeden aspekt posiadania dzieci na wsi mi się nasuwa - otóż nie wyobrażam sobie wprost wychowywania dziecka w mieszkaniu w bloku, kiedy jedyną szansą kontaktu z przyrodą dla takiego dziecka będzie spacer do parku, gdzie matka (bądź opiekunka) siedzi na ławeczce, a dziecko raczkuje po trawniku bądź piaskownicy napotykając na swojej drodze, i najczęściej biorąc do buzi szkła z butelek po winie, pety, psie kupy itp. Nie ma to jak wypuścić maluszka na własny, bezpieczny, ogrodzony trawnik i samemu popijając herbatkę na tarasie czuwać nad maleństwem. Z przykrością też obserwowałam huśtawki przykręcane do framugi drzwi w mieszkaniu blokowym, dla których jedyną alternatywą był trzepak na wyasfaltowanym podwórku, pomiędzy śmietnikiem a garażami...

JoShi
04-05-2004, 12:28
Brawo Madzia... Wyjelas mi to z ust (czuciaz w tym przypadku to chyba z palcow :) ) :)

Ivonesca
04-05-2004, 13:26
czytam tak czytam i co mi się nasunęło:
wstęp ;-) : sama wychowałam się na wsi, chodziłam tam do podstawówki, potem spokojnie ( a propos niskiego poziomu nauczania na wsiach ;-)) dostałam sie do szkoły średniej i dojeżdżałam do byłego miasta wojewódzkiego codziennie autobusem o 6.10 bo innego nie było....nie było to różowo, ale przezyłam ;-)
rozwinięcie ;-) : 4 miesiące temu przeprowadziliśmy się na wieś z dwójką dzieci i rzeczywiście wiem że wożenie dzieci do szkoły, przedszkola, na zajęcia dodatkowe może być obciążeniem i dzień musi być zaplanowany idealnie :-)
zakończenie ;-) : mój obecnie czterolatek, w zeszłym roku jak jeździliśmy jeszcze na budowę wystraszył się ryczenia krowy...smieszyło to wszystkich, że miejskie dziecko ale.... obecnie uparcie mówi park zamiast las i ostatnio spytał mnie czy to pokrzywa pokazując na jakiś wielgachny krzak....to tylko utwierdziło mnie w przekonaniu że nasz wybór zamieszkania na wsi był słuszny....

...tak że popieram Magdzię jak najbardziej :-)

Magdzia
06-05-2004, 16:02
No tak, jedyny kłopot jaki ja widzę, i będę musiała się z nim uporać jest taki, że nie ma pod ręką żadnej babci ani cioci, mam tylko męża pracującego i sama pracuję, i nie ma w okolicy (jak to na wsi) przedszkola, więc nie bardzo wiem, co mam zrobić z maluszkiem, jak skończy mi się urlop macierzyński. Zakładając, że mój drogi pracodawca zechce mie po tych 4 miesiącach przyjąć do pracy, to przecież nie wsadzę dzieciaka do torebki i nie będę trzymać pod biurkiem? :o Co zrobić? Zrezygnować z pracy i siedzieć z małym w domu? Zrzucić ciężar utrzymania domu, rodziny i spłaty kredytu na małżonka? Nie podoła, biedak... Czy ktoś też jest w takiej "kropce"? A jak tu się "rozmnażac" :-? :wink:

bodo
06-05-2004, 18:33
A ja mam pytanie, czy ta wieś to nie wynika z ceny działki?
Nie oszukujcie się przynajmniej sami.
1.
Ogródki, piaskownice, to również atrybut domku zdziałką w mieście.
W ekstremalnym przypadku Pracowniczych Ogródków Działkowych.
2.
20-30-50 km od miejsc, w których musimy być codziennie to według mnie cholerne utrudnienie w połączeniu z brakiem autostrad.
Ile czasu kosztuje dojazd, ale tak bez oszukiwania się.
3.
Życie dla większości z nas to niestety nie niekończące się wakacje, tylko bieg i często nie po fortunę.

Anna Wiśniewska
07-05-2004, 07:55
Absolutnie nie!
Wieś wynika z wielkości działek (znacznie większe niż "miastowe"), ze spokoju, ciszy, śpiewu ptaków, braku smrodliwych spalin, możliwości posiadania dużego- prawdziwego ogrodu, nie tylko skrawka trawnika.

Jasne, można mieć i piaskownicę w ogródku wielkości 20 metrów kwadratowych, przy ruchliwej ulicy. Tylko czy na pewno chcemy, żeby nasze dzieci w takiej piaskownicy się bawiły?

Wieś wynika z tego, by móc dzieci nauczyć kontaktu z przyrodą, szacunku dla życia, roślin, zwierząt. By mogły być szczęśliwe, umorusane, "wybiegane", a my byśmy mogli się nie martwić o to, że powietrze, któym oddychają biegając po podwórku do czystych nie należy. By wychować je z dala od miejskich mód, zagrożeń i niebezpieczeństw.

Wynika też z naszych potrzeb- wieczornego spaceru pomiędzy drzewami, piania koguta co rano, słuchania śpiewu ptaków- ucieczki od tych klimatów, które mamy choćby w pracy.

Bez oszukiwania się, dojazd do pracy będzie mi zajmował 15 minut samochodem, maksymalnie pół godziny (z dojściem) autobusem. Moja wieś leży 5 km od centrum miasta, w którym pracuję. To dokładnie tyle samo, ile z osiedli- blokowisk- licząc korki i światła.

Życie to nie wakacje i tym bardziej ważne jest to, byśmy po pracy- często stresującej i wkurzającej- mogli wracać do własnego raju a nie do ciasnego domku upchniętego między sto innych na miejskim osiedlu.

Moja wieś to jak najbardziej swiadomy wybór. Kto wie, czy nie jeden z lepszych w życiu...

Magdzia
07-05-2004, 08:29
Wieś u mnie to po pierwsze, prezent (działka) od rodziców, po drugie, powrót do korzeni (sama wychowałam się bardzo blisko mojego obecnego domku). Do pracy (obecnej) mam daleko, owszem, bo godzina zarówno podmiejskim pociągiem, jak i samochodem, ale 1. mam dzieki takim dojazdom czas na czytanie książek :) 2. W obecnej chwili, mieszkając i pracując w MIEŚCIE (tym samym) dojazd komunikacją miejską zajmuje mi tyle samo czasu 3. a kto powiedział, że mamy dojeżdzać do pracy do miasta? Można się tak ustawić, żeby pracować w domu.
A wszystkim tym, którzy nie wierzą, że można naprawdę cieszyć się wsią, a nie być na nią skazanym, polecam wyjechać z dużego miasta samochodem z zamkniętymi szybami i wysiąść dopiero na wsi, gdzieś na polnej drodze, wciągnąć głęboko powietrze i pomyśleć, że takim powietrzem będziecie oddychać codzień po przebudzeniu...

Ivonesca
07-05-2004, 09:47
Wieś wynika z tego, by móc dzieci nauczyć kontaktu z przyrodą, szacunku dla życia, roślin, zwierząt. By mogły być szczęśliwe, umorusane, "wybiegane", a my byśmy mogli się nie martwić o to, że powietrze, któym oddychają biegając po podwórku do czystych nie należy. By wychować je z dala od miejskich mód, zagrożeń i niebezpieczeństw.


dokładnie to miałam na myśli pisząc wyżej :D i może gdybym wychowała sie w blokowisku to nie zwracałabym uwagi na takie szcegóły....ale wychowałam się na wsi, gdzie można było biegać dokąd się chciało a nie wychodzić tylko i wyłącznie z rodzicami do piskownicy przed blokiem....i chciałabym aby moje dzieci też miały taką radość z "wybiegania" :-)

peilin
07-05-2004, 10:10
Wybor dzialki pod Warszawa nie wynikal z finansow, za podobna cene moglabym miec dzialke w miescie. Oczywiscie mniejsza, bo dzialki w Warszawie nie sa na ogol duze.
Codziennie jak wracam po pracy (40 minut w samochodzie), to utwierdzam sie w przekonaniu, ze dokonalam dobrego wyboru - takich widokow i takiego lasu (Kampinos) nie ma nigdzie w miescie.
Szkola podstawowa i gimnazjum, podobnie jak 3 przedszkola (jedno anglojezyczne Montessori) sa na miejscu - w promieniu 20 minut na piechote.
Mamy 2 samochody i jak bedzie nas stac kupimy samochod dorastajacemu dziecku. Wiem, ze na poziomie liceum beda klopoty typu: imprezy, wypady do pubow etc. Ja tez przez to przeszlam jako nastolatka i nigdy z tego powodu rodzice nie zalowali mieszkania pod miastem.
pozdrawiam

Anna Wiśniewska
07-05-2004, 10:22
Ivonesca:
Ja wychowałam się w kamienicy a potem w bloku. I bawiłam się w osiedlowych piaskownicach. I właśnie dlatego, od zawsze marzyłam o domu z dużym ogrodem z dala od miasta.

Wybrane, wymarzone miejsce zamieszkania i tak przecież zależy od upodobań. Znam ludzi mających własne domy, dla których duży ogród to przekleństwo a najważniejsze jest by ten dom stał w mieście. Znam też takich, którzy za nic w świecie nie wyprowadziliby się z bloku (nie twierdzę, że ich rozumiem, stwierdzam tylko fakt ich istnienia :wink: )

I bardzo dobrze, że są tacy ludzie- ci z miejskch osiedli. Tym sposobem więcej miejsca na wsiach pozostaje dla tych, którzy potrafią życie tam docenić :lol:

bodo
07-05-2004, 14:49
Zabrałem głos tylko po to, żeby inwestorzy niezdecydowani zastanowili się poważnie nad wyborem wsi. Nie chodzi mi o wieś stykającą się z granicami miasta lub oddaloną o 100m-1km. Tu nikt nie ma wątpliwości, że jest to często najlepszy i zarazem niestety najdroższy teren.

Mam wątpliwość co do odleglości 20-30-50km od granic miasta.
Czy to jest dobre rozwiązanie dla ludzi związanych z miastem?
Według mnie raczej nie i nic tu nie da oszukiwanie się.

Pani Anno W. proszę mi powiedzieć, które duże polskie miasto ma oddaloną o 5 km od centrum miasta wieś pszenicą pachnącą z krówkami, kurkami, itd, itp. Nawet nie według drogi do przebycia, ale promienia okręgu. Według mnie to są przedmieścia, a jak się lasek albo jeziorko trafi to cena za m2 dawno wstąpiła do EU.

Nie zapominajmy, że tak naprawdę to będziecie mieli,
0-2 godz. dziennie na bycie mieszkańcem wsi. Dużo?

Ci co mają komputerek w autku to wiedzą że średnia prędkość na drogach wyjazdowych z miasta to 50-70 km/h, pomimo deptania w porywach do 120-150 km/h i to TYLKO w przypadku przeciętnego natężenia ruchu.

Anna Wiśniewska
07-05-2004, 15:06
Mam wątpliwość co do odleglości 20-30-50km od granic miasta.
Czy to jest dobre rozwiązanie dla ludzi związanych z miastem?
Według mnie raczej nie i nic tu nie da oszukiwanie się.

Ależ to wybór każdego człowieka. I jak już napisałam- będą tacy, dla których wyjazd na wieś to zbyt wielkie wyrzeczenie, jak i tacy, którzy przystaną na to z rozkoszą, pomimo pewnych niedogodności.

Pani Anno W. proszę mi powiedzieć, które duże polskie miasto ma oddaloną o 5 km od centrum miasta wieś pszenicą pachnącą z krówkami, kurkami, itd, itp. Nawet nie według drogi do przebycia, ale promienia okręgu. Według mnie to są przedmieścia, a jak się lasek albo jeziorko trafi to cena za m2 dawno wstąpiła do EU.

Koszalin to nie jest duże polskie miasto, ale jest to miasto średniej wielkości, ma centrum itp. A moja wieś leży dokładnie 5 km od centrum. Sa tam krówki, kury (sąsiad po prawej stronie drogi ma tradycyjne gospodarstwo) :lol:

Nie zapominajmy, że tak naprawdę to będziecie mieli,
0-2 godz. dziennie na bycie mieszkańcem wsi. Dużo?

Jeśli chodzi o mnie, to tego czasu będzie dużo więcej, gdyż nie zamierzam życia spędzić w pracy. Ten czas także zależy od priorytetów życiowych i stylu życia, jaki sobie przyjmiemy.


Pozdrawiam :lol:

07-05-2004, 17:48
Ja mieszkalam na ul. Lazurowej w Warszawie ( co prawda tylko rok) i z okna mojego mieszkania widzialam krowy.
30 a nawet 40 km. od Warszawy w moim przypadku to nie jest zaden problem , zaluje tylko , ze wczesniej nie zdecydowalam sie na
przeprowadzke na wies i , ze tam nie dorastala moja corka.
Przez 11 lat mieszkalam w samym centrum , przy Placu Bankowym ,
i nigdy w zyciu nie zdecydowalabym sie mieszkac tak dalej.
Teraz mieszkam jakies 100 km. od duzego miasta i naprawde jest to dla mnie kara , ze musze tam jechac. Mieszkalam cale zycie w
Warszawie tam sie urodzilam , wychowalam mam cala
rodzine , ale ja jezeli bede miala taki wybor zawsze bede
chciala mieszkac jakies 30- 40 km od Warszawy i nie jest to
spowodowene cena dzialki tyko cenie sobie cisze ,spokoj ,wolnosc,
zielen, czyste powietrze itd...

Pellov
07-05-2004, 20:17
Zapomniałas bonnie dodać, że emeryturkę też

mion
09-05-2004, 12:36
Witam,
Dopiero zastanawiam się nad budową domu i myślę, że jeśli taka chwila nastąpi, to bedzie to na przedmieściach miasta. Tak, aby odseparować się od awanturujących się sąsiadów za ściany (jak to w bloku), ale nie pozbawiać się szans wynikających z życia w aglomeracji. Zdaję sobie sprawę, że ceny działek w takim teranie są wysokie, ale to jest priorytet - na to trzeba będzie znaleźć pieniądze.

Dark Avenger
29-07-2004, 22:43
Wieś i miasto...

Tak miasto daje szansę rozwoju człowieka ale niesie też zagrożenia - nie będę wpominał jakie bo to wiedzą wszyscy.

Wieś kojarzy się z reguły z biedą i zacofaniem....

Ale to na jakiego człowieka wyrośniemy nie zależy wyłącznie od środowiska - dużo daje wychowanie rodzicielskie i samokształcenie młodego człowieka.

Generalnie miasta preferują ludzi "popular & fresh" a wsie ludzi pracowitych i przedsiębiorczych.

BK
30-07-2004, 09:26
Jeszcze dom nie stoi - ale często jeździmy na działkę, co dzieci uwielbiają. Córce bardzo podoba się to, że starszy kolega z jej miejskiego przedszkola też będzie mieszkać w tej samej wsi (o tzw. rzut beretem) pewnie będą się widywać na szkolnych korytarzach, zawsze to ktoś znajomy, a w okolicy buduje się tyle fajnych ludzi z małymi dziećmi że nie mam obaw co do techniczno-logistycznej strony mieszkania na wsi, opieki nad dziećmi, dowożenia, życia towarzyskiego dzieci etc.
A synkowi podoba się to że może biegać bez ograniczeń - w kółko i szybko (ma 2 lata) - okolica jest bezpieczna, bez pułapek, dużo trawy i miejsca do biegania, przy tym dużo różnych fajnych rzeczy - gołębie które można przestraszyć, jaszczurki, bociany ...
Tak że nie możemy się doczekać przeprowadzki ...

mironmk
30-07-2004, 10:11
mieszkamy osiem miesięcy - w ogołe nia ma porówniania - jestem za wsią - córka ma 3,5 roku. Na razie jet OK, choć do centrum Poznania mamy jakieś 20-25 km. Na szczęscie mamy 2 auta, a w wsi jest i skoła i przedszkole. Nawet apteka. No, ale to stolica caaaaaaałej gminy.

Jagna
30-07-2004, 11:37
I znów wątek wrócił jak bumerang. To dobrze, bo widać jak wiele osób ma wątpliwości. Zakładałam ten wątek już dawno temu, ale dzieci mam nadal i nadal ich szczęście jest dla mnie najważniejsze. Bo ja lubię moje dzieci :P
Kiedy pisałam pierwszy post na ten temat, na naszej wsi nie było nic - puste pole i las. Teraz, po dwóch latach grodzą się działki i budują się cztery domy. Jeden już gotowy, ale drewniany, letniskowy :D Ceny działek podskoczyły czterokrotnie, za kilka lat będzie tam pełne osiedle. No i wiadomość z ostatniej chwili. W naszym miasteczku (10min drogi od wsi) prowadzone są rozmowy o utworzeniu....prywatnej uczelni :o
Tak więc te nasze polskie wsie zmieniają się błyskawicznie, mając małe dzieci nie wyobrażamy sobie jak będą żyć za kilka lat, bo wszystko wokół może się zmienić. A skoro tak szybko to postępuje, to budować na obrzeżach miasta bałabym się, bo tam pewnie też mogłabym liczyć na zmiany, ale niekoniecznie przeze mnie pożądane: jakiś blok za płotem, Auchan, albo inny Carefour....Obawiam się, że miasta mogą szybko wchłoną takie bliskie okolice i dzieciaki nie będą miały gdzie konno pojeździć... :D

02-08-2004, 11:04
witam
przeczytalam co napisaliscie i stwierdzam ze wyprowadzak z miasta jestok
ja z dziecmi musze chodzic na spacery miedzy bloki , idac z nimi mijamy ulice i te bardziej ruchliwe i mniej :cry: trzymam je za rekeale to naprawde meczarnia i dla mnie i dlanich
tak samo zabawa tylko w ogrodku z piaskownica w ktrej siedzi pelno dzieci tlok jak na targu wrzaski , krzyki, wydzieranie zabawek :evil:
ja stoje jak zandarm i tylko strofuje tam nieidz , badz grzeczny, niekrzyk, niewybiegaj itp :evil: :evil: :evil: :evil: :cry: :cry:
zmoro dnia powszedniego cos strasznego :x :x :x
dzieci maja dosyc, czsem wyjezdzamy do znajomych na dzialke na mazury, i co sie okazalo dzieciaki maja wiecej kolegow tam niz ttutaj w warszawie, placza jak mamy wracac
1. od samego rana do wieczora biegaja, do domu przychodza tylko na jedzenie i do ubikacji
2,nie stoje nad nimi i pilnuje choc wszystkie maja ponizej 6 roku zycia
3,miejscowi sami im powtarzaja gdzie nienalezy odchodzic, trzymaja sie wszyscy na widoku(wygladajac z okna widac lub slychac cala dzieciarnie)
4.nie strofuje ze sie zaglosno zachowuja , jest to norma dzieci sa na dworzu i moga biegac , krzyczec . kopac pilke
5,dzieki temu ja, maz i dziciaki zdecydowalismy sie na wyprowadzke

dzieci juz teraz dopytuja sie kiedy bedziemy mieli ten domek, narazie tylko sie kluca ktore gdzie bedzia mialo pokuj :lol: , a do ogrodka to tylko sa ciekawi czy bea mogli tam biegac i tata zrobi piaskownice i bujanke
doskonale wiedza ze beda bez ograniczen biegac p dzialce, starszy sie tylko pyta gdzie bedzie chodzil do przedszkola i do szkoly i czy bedzie mogl sam
, dzieciaki na mazurach tak chodza no i on tez by tak chcial, nowet mowi ze zkupy przyniesie, tam sa dizeci bardziej samodzielne, my miesczuchy tylko trzymamy dzieciaki za reke bo u nas wiecej niebezpieczenstw, a to wariat na drodze, ruchliwa ulica, podrostki dosc grozne jak sie czegos nawdychaa, albo szukaja mocnych wrazen
tam tak niema wszyscy sie znaja

no ale ja niewyprowadze sie na zupelna wies, chociaz bardzo mnie to kusi, ale maz ztakiej typowej wsi pochodzi, i twierdzi ze to niejedst najleprze wyjscie wlasnie ze wzgledu na dzieci, wyprowadimy sie troszke lizej warszawy do komorowa(michalowice) tam bediemy mieli troche przestrzeni i wlasnej trawy , mam nadzieje zei sasiadow znajdziemy fajnych ktorzy maja dzieci

trzymam kciuki za wszystkich ktorzy wyprowadzaja sie z zatloczonych miast na przedmiescia, aby czuc sie czlowekiem(rodzina) a nie tylko anonimowym "szczurem" w bloku

prosze tylko niech nikt sieniebrazi co mieszka w bloku :wink:

Jarry
03-08-2004, 20:09
Oczywiście że na wsi wyjdą na ludzi (chyba że jest to zatęchła wiocha, a jedynym sklepem jest monopolowy)!! Wychowałem (i praktycznie dalej się wychowuje) na przedmieściu. To nie jest dobre rozwiązanie!! Nie ma sklepów, i ciekawszej rozrywki - z jednej strony, i nie ma lasów i tym podobnych... Wieś jest najlepsza!!

Jagna
05-08-2004, 11:13
Wiesz co Jarry? Lubię Cię. :D :P

zibi2
10-08-2004, 16:44
Byliśmy u rodziny na wsi. Na takiej prawdziwej wsi, nie 100m od miasta.

Córka 3l zapytała czy może wyjść na dwór pobawić się z dziećmi. Poszła do sąsiadów bawić się w piaskownicy. Bezstresowo dla niej i dla nas.

W bloku gdzie mieszka na co dzień - niewyobrażalne żeby gdzieś wyszła sama.

mjm
22-08-2004, 10:09
Rację ma tu Grand.
Mimo wszystko uważam że mieszkać powinno się tam, gdzie się żyje, a żyje sie tam gdzie się pracuje i chodzi do szkoły, czy studiuje.
Dojazdy 15 km do miasta to strata 3 godzin ( jak dobrze pójdzie) cennego życia dziennie, to brak możliwości "wpadniecia po coś" do domu, to skazywanie dzieci na żywienie fastfoodowe. Pokażcie mi dziecko gimnazjalne, które pójdzie na zdrową żywność, kiedy wszyscy koledzy idą do mac.. Nie mówiąc już o tym , że powszechnie dostępne jest właśnie śmieciożarcie, a dzieci je uwielbiają. Mieszkanie na wsi, a życie w mieście, to też brak kontroli nad dziećmi i możliwości pomocy im " w razie czego". Nie chce by moje dziecko było wychowywane przez "kulturalną ostoję" czyli moich rodziców, czy teściów, oni wychowali już kiedyś dzieci, a wychowywanie wnuków może być tylko subsydiarne. W innych przypadkach to patologia.
Jeżeli nie dysponujemy prywatnym kierowcą to skazujemy dziecko na publiczną komunikację, o ile autobusy podmiejskie są znośne, to nie chciałabym żeby moje dziecko codziennie lub chociażby co jakiś czas, korzystało z dworca pkp lub pks - mówię tu o wieku licealnym. Różne się wtedy miewa pomysły i nie jest się odpowiednio zaimpregnowanym na ciemną stronę życia, którą można w takich miejscach spotkać.
Moi rodzice zafundowali mi kilkanaście lat temu taką przyjemność. Przenieśliśmy się z miasta do własnego domku. Pierwsza radość i potworma mordęga dnia codziennego. Wozić mnie nie zawsze mogli, co kilka razy przypłaciłabym nieodwaracalnymi wręcz konsekwencjami. Jak już doarłam do szkoły, to byłam tak zmęczona, że przez piewszą lekcję dochodziłam do siebie powolutku. Na osiedlu na którym żyłam miałam mnóstwo koleżanek i kolegów, wystarczyło wyjść na podwórko. To skończyło się z powodu braku podwórka i dzieci w sąsiedztwie.
Okres dorastania jest tu najgorszy, nastolatek potrzebuje ciagłego kontaktu z rówieśnikami, jeżeli jest go pozbawiony, to niedobrze, a jeżeli sam wraca z imprezy to niebezpiecznie, a wożenie nastolatków na imprezy, czy do znajomych to jakiś nonsens. Chcę, żeby moje dziecko było samodzielne.
Jeżeli ktoś uważa, że wszedzie będzie swoje dziecko woził, to znaczy, że nie wie o czym mowa. Nastolatki muszą mieć własne życie, jeżeli nie bedą miały na tym etapie swobody w dysponowaniu własną osobą, to wyrosną z nich ludzie na stałe przyrośnieci do maminej piersi i tatusiowego portfela, albo przy pierwszym wypłynięciu na głębsze wody utopią się.
Rodzice też mają własne życie, które nie zawsze da sie pogodzić z planami dzieci i znowu, jeżeli nie mamy prywatnego kierowcy, to jak rozwiazemy dylemat: skończyć ważna terminową pracę, czy też zrezygnować z wyjścia do starych przyjaciół, bo dzidzia właśnie uczy sie u znajomych i już chce do domu. Nie puścimy dzidzi do znajomych? Dawanie na taxówkę, to też nie sposób. Moja koleżanka za każdym razem, gdy wsiadła w opiekuńczo zamówioną taksówkę, za pierwszym zakrętem dziękowała taksówkarzowi i zdobyte w ten sposób pieniądzie przeznaczała na inne cele, a w dalszą drogę podążała per pedes lub autobusem - na gapę.
Mieszkanie na wsi, a życie w mieście, zrobi z nas ciągłych koczowników, którzy swój ogródek podziwiają na chorobowym, albo po zmroku. Jeżeli po lekcjach, które kńczą sie o 14-tej nasze dziecko miało by pójść na angielski np. na 16.30, to nie opłaca mu się dojeżdżać do domu, bo nie zdążyłoby na angielski wrócić. Przez 2,5 godziny podczas tułaczki lekcji raczej też nie odrobi. Moglibyśmy mu zapobiegliwie wypełnić wtedy czas np. zajęciami na basenie, ale nie wiem, czy ktoś wytrzymałby taki program rozrywkowy: szkoła+basen+angielski. Ja nie! Dzidzia nasza, dla której chcemy jak najlepiej wróci do domu koło koło 19.30 i po zjedzeniu czegokolwiek rzuci się przed telewizor, bo będzie miało wszystkiego dosyć, a lekcje odrobimy za nią.
Ja szukam czegoś w mieście. Może być szereg, może być mikroskopijna działka - na dużą mnie nie stać. Mażę o domu w stylu let 30-tych.
To kwestia wyboru stylu życia, gdybym mogła pracować na wsi, bo byłabym rolnikiem, albo miała ambicje jak dr Judym lub Joasia z checią czerpałabym z zalet życia blisko natury, wbrew pozorom w mieście też można jeżdzic na rowerze, bo istnieje np. instytucja parków i coraz lepiej rozwiniętych ścieżek rowerowych. Na wieś będę jeżdzić na wakacje i na weekendy.
jmj

mxk
23-08-2004, 23:25
Ja całe zycie mieszkam na wsi 25km od krakowa. żone wyrwałem z miasta i już tam nie chce wracać. Co do wielkich problemów życia na wsi to takich uważam że niema. Zasypane śniegiem drogi? Fakt że nasze służby zawsze się spaźniają z odśnieżaniem ale nie jest tak źle jeżdze 12 letnią mazdą 323 na uniwersalkach i nie ma żadnego problemu a dojazd do miasta zajmuje może 10 min dłużej niż latem. Wożenie dzieci na randki? Śmiechu warte. żaden 16 latek nie pojedzie z rodzicem. Przecież są autobusy, busy z niejednej wsi połączenia są lepsze niż z wielu dzielnic miasta. U mnie np.busy jeżdzą 2 na godzine i jeden autobus a ostatnie wracają o 23. Więc prosze nie mówić że trzeba dzieciaki wozić na randki bo jak guwniarz jest zabujany to zrobi wszystko żeby się spotkać z sympatją( wiem po sobie ) a imprezy? zawsze dzieciaki mają znajomych w mieście u których mogą przenocować albo rabią tak jak ja robiłem tzn. Bawią się do 4-5 rano i wracają pierwszym. 8) Jak ktoś ma jeszcze jakieś problemy niech pisze chętnie pomege rozwiązać.
Pozdrowienia dla wszystkich zapalonych mieszcuchów
Wioooocha Rooooolez!!!!!

Egon
24-08-2004, 11:15
Urodziłem się, wychowałem, dorosłem i wyedukowałem – jak większość zabierających tutaj głos – w dużym mieście, w Poznaniu. Mieszkałem w starej dzielnicy domków jedno- i wielorodzinnych, mieszkałem też na dwóch poznańskich blokowiskach, teraz mieszkam na trzecim, ale w nowocześniejszym domu zbudowanym w początkach lat 90. Domek pod miastem jest moim marzeniem od wielu lat. Nie jestem jednak bezkrytycznym wielbicielem sielskości polskiej wsi, bowiem każda społeczność, nawet ta najmniejsza, składa się z jakiejś „elity”, jakakolwiek by ona nie była, z przeciętnych szaraków i z mętów. Oczywiście tych ostatnich w mieście jest proporcjonalnie i statystycznie więcej, co nie oznacza, że nie ma ich na wsi. W dużych miastach ludzie z różnych klas społecznych nie zawsze się przyjaźnią, co wcale nie wynika z „wynoszenia się”, ale z odmiennych zainteresowań, filozofii życia, poziomu intelektualnego, itd. W mieście jest to naturalne i nikogo nie dziwi, może dlatego, że tutaj także dorośli mogą przebierać w towarzystwie. Na wsi wypada pogadać z każdym, a przynajmniej się ukłonić, aby nie uchodzić za wielkomiejskiego bufona. I ja to rozumiem, ale nie wiem czy rozumieją to ci, którzy tak chętnie chcą uciekać na wieś. Różnica mentalności, choć do pokonania, bywa niekiedy męcząca.
Opinie o mniejszym zagrożeniu młodzieży wiejskiej współczesnymi patologiami są też wyidealizowane. Najlepszym przykładem niech będzie poziom wiejskich dyskotek i to czym wiele z nich się kończy. Ile to już było wiadomości, jak to po dyskotece 7 (!) nawalonych łebków wsiadło do malucha i wkomponowało się w drzewo lub ciężarówkę. Pewnie myślicie, że waszych dzieci to nie dotyczy. Zgoda, ale z drugiej strony chcecie, aby nawiązywały normalne znajomości z lokalnym środowiskiem.
Odnośnie negatywnego nastawienia mojej przedmówczyni „mjm” do mieszkania poza miastem. Myślę, że trochę przesadzasz z tymi dojazdami 15 km w 3 godziny. Ja mam na oku miejscowość pod Poznaniem, gdzie chciałbym kupić sobie działkę, oddaloną właśnie o 15 km i dojazd tam nie zajmuje więcej niż 20 minut o każdej porze dnia. „Wpadanie do domu po coś” zdarzało mi się tylko w czasach podstawówki, później po prostu było to niemożliwe lub się nie opłacało. Nawet nie marz o wykorzystywaniu „okienek” na podskoczenie do domu po coś w dużym mieście, chyba że szkoła albo uczelnia jest dwie ulice dalej. Ale ile osób mieszka tak blisko „budy” ? Ja w czasie studiów miewałem okienka 2,5 godzinne i jak sobie obliczyłem zdążyłbym wtedy dojechać do domu, z trudem napić się wrzącej herbaty, po czym biegiem musiałbym zasuwać na przystanek. Oczywiście nie chciałbym, aby moje dzieci zamiast w domu nocowały z konieczności u dziadków, ale nazywanie patologią bardziej zażyłych kontaktów seniorów rodu z wnukami to już spora przesada.
Szukasz działki w mieście – Twój wybór i Twoje prawo. Dla mnie budowanie lub kupowanie domu położonego na mikroskopijnej działce w mieście to nieporozumienie, antyteza kameralności, indywidualizmu oraz radości płynącej z posiadania własnego domu. Szeregowiec to tylko substytut domu, w dodatku za ogromne pieniądze (w Poznaniu 120-150 m2 za 370-400 tys. z „działką”). Szczerze mówiąc, gdybym miał wyrzucić tyle kasy na szereg, to wolałbym mieszkać w blokach, a forsę wydać na podróże. Co do stylu życia, to moim skromnym zdaniem nie trzeba być chłopem by mieszkać na wsi, podobnie jak można być mentalnie burakiem mieszkając w mieście. Codzienne obserwacje zachowań niektórych mieszkańców grodu nad Wartą utwierdzają mnie w tym przekonaniu.
Ja chciałbym zamieszkać pod miastem, być może durnie myśląc, że to złoty środek pomiędzy sielskością „wsi spokojnej, wsi wesołej”, a wygodą komunikacji oraz imponderabiliów dużego miasta. Poza tym, chyba chcę czuć tętno mojego kochanego miasta, wiedzieć, że jest blisko, że w każdej chwili mogę tam podjechać; niekoniecznie natomiast wchłaniać jego spaliny i hałas. Pod miastem nie znaczy przy rogatkach, gdzie ziemia jest najdroższa, ale myślę, że te 15 – 20 km nie stanowi problemu i nie zmienia tak bardzo stylu życia.

24-08-2004, 14:59
Nie wiem,jak zakończy się przygoda mojej rodziny z wsią 15 km od miasta,ale nie mogę się zgodzić z pewnymi stwierdzeniami mjm.

Piszesz,że dojazd 15 km to strata 3 godzin.Rozumiem,że chodziło Ci o drogę w 2 strony,ale to i tak sporo za dużo według mnie.Przesada.
Wpadnięcie po coś do domu-nie sądzę,aby to było sprawą aż tak istotną.Szczególnie,że dziecko nie powinno samo opiszczać terenu szkoły ze względów bezpieczeństwa.Nie chciałabym,aby moje dziecko nieoczekiwanie wędrowało sobie po okolicy bez mojej i nauczycieli wiedzy.Nie wspomnę o odpowiedzialności nauczycieli i szkoły.
Nie sądzę również,aby żywienie fastfoodowe było domeną dzieci spoza miasta.Chyba wręcz przeciwnie.Dostępność fastfoodów przeważa w mieście właśnie.Sama piszesz:" Pokażcie mi dziecko gimnazjalne, które pójdzie na zdrową żywność, kiedy wszyscy koledzy idą do mac.. Nie mówiąc już o tym , że powszechnie dostępne jest właśnie śmieciożarcie, a dzieci je uwielbiają."
Nie wiem więc w czym problem.
Dalej piszesz o opiece dziadków nad dziećmi.Rozumiem,że opisujesz tu wariant-życie w mieście,mieszkanie na wsi.Tyle,że jeśli pracujesz,to bez wzgledu czy mieszkasz na wsi czy w mieście,Twoje dziecko wymaga opieki.Twojej lub kogoś innego.I też trzeba mu pomóc w lekcjach.
I też musi dojechać często do szkoły.Rzadko kiedy ma się gimnazjum pod nosem więc dziecko i tak jest skazane na komunikację miejską,jeśli nie masz możliwości/ochoty go dowozić.
Przez ostatnie lata miałam okazję zobaczyć jak wygląda opieka nad dziećmi w mieście.Gdybym miała użyć Twoich słów,to panuje tu powszechna patologia.;) A nawet gorzej,bo opiekunki ,które przeważają, to obce osoby w przciewieństwie do dziadków.
Jestem też przekonana,że nie tylko dworzec pks/pkp jest miejscem,gdzie dziecko jest narażone na skręt w ciemną stronę życia.Myślę,że to sie zaczyna wcześniej-w grupie rówieśniczej,a dworzec to raczej ostatni etap na tej drodze.
Przyznaję jednak,że podróż pkp może być niebezpieczna dla pasażerów.

Nie uważam,żeby dowożenie nastolatków było nonsensem,tak jak dowożenie innych członków rodziny,którzy akurat mają taką potrzebę.Oczywiście w granicach rozsądku i możliwości.

Niewatpliwie każdy będzie się starał tak urządzić życie,aby dojazdy nie były uciążliwie i pewno dlatego sporo z nas zmodyfikuje swoje życie odpowiednio.I na pewno nie raz bedziemy narzekać.
Tak jak narzekamy na życie w mieście.
Wybierając życie na wsi podjęłam się otoczyć moje dziecko większą opieką niż w mieście-tą wynikająca z odległości właśnie.

Nie wiem jak mi wyjdzie w praniu ta wieś :wink: ,ale powyższe argumenty mnie nie przekonują,bo te problemy dotyczą zarówno wsi jak miasta.Nastolatkowie wszędzie są tacy sami.
ps.I nie rozumiem dlaczego ta koleżanka jechała na gapę skoro miała kasę z taksówki. ;)

Pozdrawiam

24-08-2004, 15:17
Przyznaję,ze gdybym miała możliwości,to mieszkałabym w mieście w starym domku-nawet wiem,gdzie.
Ach,te sentymenty... :wink:

Jagna
24-08-2004, 15:56
Rację ma tu Grand.
Tu nikt nie ma racji. Tu każdy przedstawia tylko swój punkt widzenia.

Dojazdy 15 km do miasta to strata 3 godzin ( jak dobrze pójdzie) cennego życia dziennie
To w obie strony, jak rozumiem? Nie wiem w takim razie gdzie i czym jeździsz. Ja pokonuję 40km w godzinach szczytu przez 45min.

to brak możliwości "wpadniecia po coś" do domu, to skazywanie dzieci na żywienie fastfoodowe
A w dużym mieście opłaca się w dwie godziny jechać do domu i z powrotem?! A fastfoodów na wsi nie ma za to w mieście są na każdym kroku.

Nie chce by moje dziecko było wychowywane przez "kulturalną ostoję" czyli moich rodziców, czy teściów, oni wychowali już kiedyś dzieci, a wychowywanie wnuków może być tylko subsydiarne. W innych przypadkach to patologia
Nie kapuję z tą patologią. A jeżeli kapuję, to uważam, że mocno nadużywasz określenia "patologia" :evil:

Jeżeli nie dysponujemy prywatnym kierowcą to skazujemy dziecko na publiczną komunikację, o ile autobusy podmiejskie są znośne, to nie chciałabym żeby moje dziecko codziennie lub chociażby co jakiś czas, korzystało z dworca pkp lub pks - mówię tu o wieku licealnym. Różne się wtedy miewa pomysły i nie jest się odpowiednio zaimpregnowanym na ciemną stronę życia, którą można w takich miejscach spotkać
Rozumiem, że dysponujesz prywatnym kierowcą? No bo jeśli nie, to Twoje dziecko w dużym mieście będzie spędzało wiele czasu na przystankach, w autobusach i innych tramwajach. No chyba, że ma liceum za rogiem. I uczelnię. I bibliotekę. I kino. I wszystkich znajomych. Zresztą pisało tym Egon.

Jak już doarłam do szkoły, to byłam tak zmęczona, że przez piewszą lekcję dochodziłam do siebie powolutku
Ja dojeżdżałam (z Warszawy do Warszawy) do szkoły prawie godzinę. Przyzwyczaiłam się i bardzo lubiłam te dojazdy, bo można było poczytać w drodze.

Na osiedlu na którym żyłam miałam mnóstwo koleżanek i kolegów, wystarczyło wyjść na podwórko. To skończyło się z powodu braku podwórka i dzieci w sąsiedztwie.
Boję się wypuszczać mojego syna na "podwórko". Nie boję się wypuszczać go z kolegami (których nie brakuje) na działce.

Okres dorastania jest tu najgorszy, nastolatek potrzebuje ciagłego kontaktu z rówieśnikami, jeżeli jest go pozbawiony, to niedobrze, a jeżeli sam wraca z imprezy to niebezpiecznie, a wożenie nastolatków na imprezy, czy do znajomych to jakiś nonsens. Chcę, żeby moje dziecko było samodzielne.
Jeżeli ktoś uważa, że wszedzie będzie swoje dziecko woził, to znaczy, że nie wie o czym mowa. Nastolatki muszą mieć własne życie...
A czym będzie wracało dziecko z imprezy w dużym mieście? Nocnym autobusem?! Nie sądzę, żebyś sie na to zgodziła...Albo odwieziesz, albo dasz na taryfę, albo pozwolisz zostać do rana (jak pisał Egon). Ja też.

Ja szukam czegoś w mieście. Może być szereg, może być mikroskopijna działka - na dużą mnie nie stać. Mażę o domu w stylu let 30-tych

Szukasz działki w mieście – Twój wybór i Twoje prawo. Dla mnie budowanie lub kupowanie domu położonego na mikroskopijnej działce w mieście to nieporozumienie, antyteza kameralności, indywidualizmu oraz radości płynącej z posiadania własnego domu. Szeregowiec to tylko substytut domu, w dodatku za ogromne pieniądze (w Poznaniu 120-150 m2 za 370-400 tys. z „działką”). Szczerze mówiąc, gdybym miał wyrzucić tyle kasy na szereg, to wolałbym mieszkać w blokach, a forsę wydać na podróże. Nic dodać, nic ująć. Zgadzam się w pełni z Egonem.

To kwestia wyboru stylu życia, gdybym mogła pracować na wsi, bo byłabym rolnikiem, albo miała ambicje jak dr Judym lub Joasia z checią czerpałabym z zalet życia blisko natury, wbrew pozorom w mieście też można jeżdzic na rowerze, bo istnieje np. instytucja parków i coraz lepiej rozwiniętych ścieżek rowerowych.
Nie przypominam Joasi. A już na pewno nie Judyma. Nasi sąsiedzi na wsi, to same mieszczuchy uciekające z miasta. A przyjemności przejechania się rowerem po ścieżce rowerowej w mieście nie będę nawet próbowała porównać do przejażdżki konnej wśród pól i lasów.
Tak więc mjm, nie widzę tu żadnego argumentu, który by mnie przekonywał do mieszkania w mieście. Natomiast szanuję Twój wybór i mam nadzieję, że będziesz z nim szczęśliwa.
Pozdrawiam
Jagna

Jagna
24-08-2004, 15:59
Tak się zajęłam tymi cytatami, że nawet nie zauważyłam, że się tu Opal w międzyczasie wstrzeliła :D
W jakim domku w mieście? Gdzie?! :o

Jezier
24-08-2004, 16:23
Moim zdaniem pojęcie wieś jest najczęściej czysto administracyjne. Moja wieś nie przypomina wcale wsi na której mieszkali moi dziadkowie. To raczej przedmieścia dużego miasta. We wsi jest szkoła podstawowa i gimnazjum. We wsi obok jest kryty basen. Aby pójść do kina też nie trzeba dojechać do Warszawy. Za 13 lat mój syn będzie wybierał liceum. Może wybierze takie w Warszawie ale to jeszcze na tyle długi okres, że aż nie będę się nad tym zastanawiał.
A w mieście to musiałbym wydać co najmniej 500 tys zł na szeregówkę 100m2 do kapitalnego remontu. Może i bym nie miał nic przeciwko mieszkaniu w mieście ale na razie mnie nie stać.

24-08-2004, 18:35
Jagna,
jak to gdzie?W moim ukochanym mieście. :D

Jezier,
masz rację ,przy czym może dotyczy to wyjątkowo moich okolic, mentalność pozostała ta sama i daje znak w nowym,młodym pokoleniu.
Aż "Sami swoi" przestaje śmieszyć ,jak się obserwuje te akcje na żywo.
I to wszystko zaledwie 15 km od rogatek miasta stołecznego.

AdamN
25-08-2004, 00:43
A ja Wam powiem tak:

Jestem Warszawiakiem z dziada pradziada. Kocham to miasto, ale tu sie po prostu juz nie daje żyć. Coraz większy wyścig szczurów - ludzi, którzy oczy sobie nawzajem wydrapią dla awansu o jedno oczko w drabince społecznej... cały czas się czuje oddech pościgu na plecach.

Wszędzie mam daleko - firmy, z którymi współpracuję porozrzucane są po całym mieście, do najbliższej mam pół godziny jazdy. Mieszkam w centrum - syf, smród i hałas. Mieszkanie mam w kamienicy w studni - muszę podejść na pół metra do okna, żeby zobaczyć niebo. Dzieci bawią się na ciemnym, wyasfaltowanym podwórku, najwiekszą rozrywką jest tu trzepak (nie liczę pijaczków, żuli, narkomanów i psich gówien). Zaparkować nie ma gdzie, czasem samochód stoi kilkaset metrów od domu, na dodatek w płatnej strefie.

Postanowiłem wyprowadzić się z Warszawy mozliwie najbardziej zmieniając styl zycia - wybrałem oddaloną o 270 kilometrów mazurską wieś. Taka prawdziwą, a nie na przedmieściach miasta. Zdaję sobie sprawę, że tu tez nie jest różowo - inne miejsce, inne problemy. Nie jadę w tam w ciemno - kilka lat mamy tam domek w którym staramy się spędzać jak najwięcej czasu (nie tylko latem). Z "mojej" wsi do dużego miasta jest i tak bliżej, niż miałem z domu do liceum i na uczelnię.

Co do dzieci - tutaj nawet do dalszego sklepu jest je strach same wypuścić. Nie wyobrażam sobie, że moje córki same będą wracać z imprez nocnym autobusem, i tak prawie wszędzie trzeba je będzie wozić. Do przedszkola prowadzam je na piechotę, co zajmuje w sumie ponad pół godziny, samochodem trzeba jechać na około i często nie ma gdzie zaparkować.

Wyprowadzka do jakiejś dzielnicy willowej nie ma dla mnie sensu - odległości się tylko zwiększą, koszty są astronomiczne, a kilkusetmetrowa działka z widokiem na okoliczne bloki to tylko ersatz prawdziwej wolności.

Egon
25-08-2004, 10:34
Wyprowadzka do jakiejś dzielnicy willowej nie ma dla mnie sensu - odległości się tylko zwiększą, koszty są astronomiczne, a kilkusetmetrowa działka z widokiem na okoliczne bloki to tylko ersatz prawdziwej wolności.

Nic dodać, nic ująć.

mjm
25-08-2004, 11:28
Nie miałam zamiaru podważać niczyich wyborów życiowych, ale faktem jest, że Wasz gwałtowny sprzeciw wykzał, że "coś jest na rzeczy".
Temat mam przrobiony "na świeżo" , bo właśnie znajomi kupili okazyjnie działkę pod miastem i namawiali mnie na taką samą obok. Suma moich przemyśleń jest taka: mieszkanie w mieście to nie jest ideał, ale jet wygodne. Z bloku byłoby dobrze sie wyprowadzić, dla czego wszyscy wiedzą. Ale jeżeli chodzi o pytanie gdzie, to w moim przypadku, z całą pewnoscią nie na podmiejską wieś.


Nie mówię, że decyzja o mieszkaniu na satelickiej wobec miasta wsi równoznaczna jest z zagrożeniem wykolejenia dzieci. Oczywiście jak zawsze zależy to od zaangażowania rodziców i woli samych dzieci, ale wierzcie mi jest dużo, dożo ciężej, niż w przypadku życia w mieście.

Co do towarzystwa z którym człowiek się spotyka,to żeczywiście prawdą jest, jak pisze Egon, że w dużym mieście człowiek ma możliwość wyboru z kim się zaprzyjaźnić, a na wsi ( tu chodzi mi szczególnie o osoby tam żyjące i pracujące) wyboru tego nie ma - na kogo trafisz tego masz, oczywiście mogą to być miłe i kulturalne osoby, ale też mogą być niemiłe i niekulturalne. To szczegolnie widać jeżeli chodzi o młodzież szkolną.
Wierzcie mi, dzieci nie maja jeszcze takich barier kulturowych we wzajemnym siebie traktowaniu, jak dorośli.
Jeżeli komuś dojazd do pracy ze wsi do miasta w godzinie szczytu zajmuje 15 minut, to ma na prawdę szczęście i nie myślę by była to reguła. To jest jedna z podstawowych rzeczy jakie moim zdaniem należy sprawdzić przed wyborem działki pod miastem. Moja koleżanka, ktora zbudowała sobie właśnie domek za miastem, przesunęła sobie godziny pracy z 8-16 na 7- 15, bo korek na jej wlotówce w porze porannych dojazdów był taki, że i tak musiała wyjeżdzać z domu grubo przed siódmą. Dzieci podrzuca, do swoich rodziców i tam jedzą śniadanie, ja sobie na to nie mogę pozwolić, bo moi teściowie są aktywni zawodowo.
A jeżeli chodzi o transport nocny, to w między miastem, a wsią jest ta podstawowa różnica, że w mieście on po prostu jest.
A teraz odpowiedź dla czego moja koleżanka wolała "zarobić' na taksówce. Nie każdy nastolatek dostaje tyle kieszonkowego ile by chciał, a większosć nastolatów nie podziela obaw swoich rodziców, co do ich bezpieczeństwa.
Droga Jagno, oczywiście, że nie opłaca sie jechać w mieście 2 godziny tam i spowrotem, podobnie jak na wsi, ale akurat w moim przypadku taka jazda zajmuje mi tramwajem 40, a samochodem 20 minut ze znalezieniem miejsca do zaparkowania.
Nie namawiam nikogo na wyprowadzkę z ukochanej wsi, szczególnie jeżeli zrealizował swoje życiowe marzenie i ma dom jakiego w mieście na pewno za takie same pieniadze nie można mieć. Ale jak sama Jagno piszesz, nik tu nie ma racji, ja akurat zgadziłam sie tu z pogladami Granda , jest to temat rzeka, a tak samo, jak nie ma dwojga takich samych ludzi, tak nie ma jednakowej recepty na życie dla wszystkich. Idę szukac ofert mikroskopijnych działek, a wszystkich którzy odważyli się zaryzykować wyprowadzkę i im się udało- szczerze podziwiam, jak również podziwiam, teściów, rodziców, wójki , ciocie, dziadków, pradziadków i znajomych udostępniających swój czas i lokum i wszystkich innych którzy pomagają jeżeli chodzi o dzieci.
mjm
p.s.
Prywatnego kierowcy nie mam, ale też nie chciałabym być nim dla moich dzieci.

25-08-2004, 12:28
Nie dopatrywałabym się w naszym sprzeciwie szczególnie ukrytych, nieuświadomionych "psychologizmów". Jakkolwiek mówić mogę tylko za siebie,to myślę,że na rzeczy jest brak przekonujących argumentów.
Przemyślałam swoją decyzję,zdaję sobie sprawę,że to rewolucja w życiu mojej rodziny,daję sobie szansę na powrót do miasta i wiem,że czekają mnie gorzkie chwile zanim się to nie ułoży.
A może wcale nie?Nie wiem,muszę to sprawdzić.

Natomiast "oskarżenia" jakie odczytuję w Twoim punkcie widzenia są według mnie dość niewyważone.


Piszesz:
"Nie mówię, że decyzja o mieszkaniu na satelickiej wobec miasta wsi równoznaczna jest z zagrożeniem wykolejenia dzieci. Oczywiście jak zawsze zależy to od zaangażowania rodziców i woli samych dzieci, ale wierzcie mi jest dużo, dożo ciężej, niż w przypadku życia w mieście. "

Wolałabym nie zdawać się na wiarę,napisz dlaczego tak jest?Dlaczego ciężej jest ustrzec dzieci przed wykolejeniem mieszkając na wsi?


Piszesz dalej:
"Co do towarzystwa z którym człowiek się spotyka,to żeczywiście prawdą jest, jak pisze Egon, że w dużym mieście człowiek ma możliwość wyboru z kim się zaprzyjaźnić, a na wsi ( tu chodzi mi szczególnie o osoby tam żyjące i pracujące) wyboru tego nie ma - na kogo trafisz tego masz, oczywiście mogą to być miłe i kulturalne osoby, ale też mogą być niemiłe i niekulturalne. To szczegolnie widać jeżeli chodzi o młodzież szkolną."

Co widać w tej mlodzieży szkolnej?Znowu bez konkretów.
Wszędzie masz chyba taką samą możliwość trafić na ludzi miłych i niemiłych-ta cecha się rozkłada chyba dość sprawiedliwie w populacji bez względu na geografię?

"Wierzcie mi, dzieci nie maja jeszcze takich barier kulturowych we wzajemnym siebie traktowaniu, jak dorośli. "

Zgadzam się.Tylko,że to raczej na niekorzyść Twoich wcześniejszych wywodów.



Dalej:
"Jeżeli komuś dojazd do pracy ze wsi do miasta w godzinie szczytu zajmuje 15 minut, to ma na prawdę szczęście i nie myślę by była to reguła. To jest jedna z podstawowych rzeczy jakie moim zdaniem należy sprawdzić przed wyborem działki pod miastem. "


Podejrzewam,że większość z nas brała to pod uwagę.

"Moja koleżanka, ktora zbudowała sobie właśnie domek za miastem, przesunęła sobie godziny pracy z 8-16 na 7- 15, bo korek na jej wlotówce w porze porannych dojazdów był taki, że i tak musiała wyjeżdzać z domu grubo przed siódmą."

Uważam,że miała szczęście mogąc przesunąć czas pracy na tak korzystne godziny-wcześniej spotka się z dziećmi,ma dłuższy dzień.

"Dzieci podrzuca, do swoich rodziców i tam jedzą śniadanie, ja sobie na to nie mogę pozwolić, bo moi teściowie są aktywni zawodowo."

W czym problem?Mogła sobie pozwolić,dzieciom się krzywda nie stanie.


"A jeżeli chodzi o transport nocny, to w między miastem, a wsią jest ta podstawowa różnica, że w mieście on po prostu jest. "

To prawda.Tylko,w czym tkwi problem,jeśli ktoś nie pracuje na nocną zmianę nie posiadając samochodu.Noc jest od spania,a nie jeżdzenia komunikacją miejską,z której nota bene nie skorzystałabym obecnie mając na uwadze wartość życia i zdrowia.Skorzystałabym w razie potrzeby z innych możliwości.
Niewątpliwie osoba wyprowadzająca się na wieś musi liczyć się z utrudnieniami komunikacyjnymi wynikającymi z odległości.

"A teraz odpowiedź dla czego moja koleżanka wolała "zarobić' na taksówce. Nie każdy nastolatek dostaje tyle kieszonkowego ile by chciał, a większosć nastolatów nie podziela obaw swoich rodziców, co do ich bezpieczeństwa. "

Zgadzam się- jest to wątpliwa uroda nastolatków-
-ciagle za mało kieszonkowego
-nie podzielanie obaw co do bezpieczeństwa

z czego łaskawie zdajemy sobie sprawę wyrastając z tego durnego wieku lub/i zostając rodzicami.

Poza tym ja się pytałam,dlaczego jechała na gapę,bo mechanizm zaoszczedzienia kasy jest oczywisty. :wink:

"Idę szukac ofert mikroskopijnych działek, a wszystkich którzy odważyli się zaryzykować wyprowadzkę i im się udało- szczerze podziwiam, jak również podziwiam, teściów, rodziców, wójki , ciocie, dziadków, pradziadków i znajomych udostępniających swój czas i lokum i wszystkich innych którzy pomagają jeżeli chodzi o dzieci."

Nie składaj gratulacji wszystkim.Ja na przykład połowy wymienionych przez Ciebie członków rodziny już nie posiadam.Pozostali nie są zatrudnieni przeze mnie.
Jeśli natomiast moja rodzona mama pomoże mi czasem w czymkolwiek to nie jest to patologia.Przykre,że takie masz widzenie relacji rodzinnych.
I nie mogę się oprzeć wrażeniu,że wyziera z tego stwierdzenia jakaś gorycz.


Pozdrawiam i życzę,abyśmy znaleźli swoje miejsca na ziemi.

:D

25-08-2004, 12:43
Poza tym cały czas prezentujesz jako właściwy jeden model życia,w którym to nie ma miejsca na opiekunów dla dziecka.Zgadzam się,że to idealna sytuacja dla dziecka.
Tylko,że.....jak często jest możliwa do zrealizowania?
Nawiazując do wcześniejszych Twoich słów-jeśli idziesz na spotkanie z przyjaciółmi,kiedy to trzeba wracać po nocy,z kim zostaje Twoje dziecko?

M@riusz_Radom
25-08-2004, 12:55
Ludzie ! Opanujcie sie..

Co to wogóle za dyskusja?? Czy wieś = porażka a dziecko ze wsi jest w czymkolwiek gorsze od dziecka wychowanego w mieście?
Czasem wydaje mi się, że jest nawet "lepsze" bo przyzwyczajone do cięzkiej pracy i gorszych warunków bytowych..

Zaraz chyba założe wątek - "Dziecko w mieście poniżej 300.000 mieszkańców - Sukces czy Porażka..."

Albo - "Jak wychować bockersa...."

Funia
25-08-2004, 13:27
Zdecydowanie dziecko na wsi.

Moje dopiero w planach (ale za to najbliższych, a z resztą moze już w drodze), ale zdecydowanie na wsi.

1. Sama najlepiej wspominam ten okres dzieciństwa spądzany na wsi.
2. Po to jest komunikacja (podmiejska) żeby z niej korzystać - Z resztą i ja i Miś jestesmy zmotoryzowani.
3. W naszym przypadku - do miasta będzie 10 minut samochodem 15 autobuem (ps. wiem że autobus to też samochód :wink: )
4. Nawet gdyby trzeba było iść codziennie 3 km przez pola - śniegu po pas to i tak lepsze to niż blokowiska - z całym tym socjo - i kryminogennym wpływem na maluchy (u mnie może to skrzywienie zawodowe - ale trudno).

ZDECYDOWANIE WIEŚ

Ps. oczywiście jest różnica mieszkać "pod Warszawą" niż "pod Gorzowem" (128 tys. mieszkańców) ale wieś to wieś :D :wink:

25-08-2004, 13:43
Zapewniam Cię Funiu,że w samej wsi nie ma żadnej różnicy na korzyść tej warszawskiej.
10 km za Warszawą zaczynają się klimaty wiejskie równe tym w całym kraju (z uwzględnieniem różnic dla danego regionu-są wsie bardziej zadbane i mniej ;) )

BK
25-08-2004, 14:28
Proponuję wycieczkę do Londynu
tam się podróżuje metrem po półtorej godziny i nadal się uważa za mieszkańca Miasta
Po powrocie do Polski te odległości i czas dojazdu o których mówicie wydają się śmieszne
w moim mieście mieszkańcom obecnie luksusowych osiedli podmiejskich (Ołtaszyn, Oporów etc) jakieś 10 lat temu serdecznie współczułam odległości od centrum i dojazdu
teraz mój mąż zastanawia się czy nie będziemy mieszkać za daleko
a ja sie obawiam czy nie za blisko bo wiem że miasta rosną nieprawdopodobnie szybko
np. na śląsku są bardzo dobre drogi i świetna komunikacja łącząca poszczególne miasta i wioski, tam nie ma takich problemów, w szkole (ogólniak w mieście) miałam masę koleżanek i kolegów z małych miejscowości, wcale nie narzekali, my mieszczuchy zazdrościliśmy im lasu i ogródków

MarcinM
25-08-2004, 14:31
Hej,
ciekawie się czyta ten wątek.
My budujemy dom na wsi i wiemy, że wiąże się to z ograniczeniami. Być może będziemy mieli tego czasem dość, ale życia w mieście w blokowisku mam dość codziennie.

Ja wiem, że życie zmieni się zupełnie, czas dojazdu do pracy wydłuży mi się do 45 minut (jest 15), ale za to moja Pani poświęci na dojazd tylko kilka minut dłużej - bo przejazd przez całą "stolycę" trwa okropnie długo, a ze wsi jest porównywalny.
Jeśli ktoś lubi spokojniejsze życie - zorganizuje sobie dzień na najdalszej prowincji.
Jesli komuś potrzeba atmosfery wielkiego miasta za płotem - kupi mieszkanie, bliźniak czy dom w mieście.

Jak to mówią - nie to ładne co ładne, a co się komu podoba.

Pozdrawiam
M :D

Jagna
25-08-2004, 16:03
Nie mówię, że decyzja o mieszkaniu na satelickiej wobec miasta wsi równoznaczna jest z zagrożeniem wykolejenia dzieci. Oczywiście jak zawsze zależy to od zaangażowania rodziców i woli samych dzieci, ale wierzcie mi jest dużo, dożo ciężej, niż w przypadku życia w mieście
Absolutnie się nie zgodzę. Według mnie jest dokładnie ODWROTNIE. Widzisz, ja pracuję w wiejskiej szkole, w gimnazjum - najgorszy wiek. Ja kończyłam szkoły warszawskie, ale to było jakiś tam czas temu. Mmmhhm....Niedawno całkiem, ale już jest jakoś inaczej na tym świecie od tego czasu.. :wink: Jednak mam porównanie z młodzieżą z dużych miast przy okazji różnych wycieczek itp. Nawet właściciele pensjonatów wznoszą oczy do nieba dziękując za "taką cudowną grupę". A jak opowiadają co wyprawia młodzież z renomowanych szkół dużych miast to się wierzyć nie chce. Ci ludzie ich się po prostu BOJĄ! Sama widzę niewiarygodną różnicę w zachowaniu grup naszych i warszawskich np. w kinie. Na korzyść naszych, ofkors.

Marek13
25-08-2004, 20:39
Jagna, jako nauczycielka, jak skomentujesz wyniki egzaminów gimanzjalnych 2004 w części matematycznej?
powiat nowodworski 25,55,
średnia dla województwa 26,49,
Ursynów - 32,91 (najgorsza dzielnica w Warszawie Praga Północ 25,39).
Dzieci z powiatów okołowarszawskich są może dużo grzeczniejsze, jednakże statystyki pokazują, że jednak dzieci z Warszawy uzyskują duże lepsze rezultaty (ale nie te z Pragi Północ).
Dane ze strony http://www.oke.waw.pl/html/gimnazjum/gm_2004.html

BK
26-08-2004, 08:04
to ja może jako była nauczycielka skomentuję
pracowałam w miejskiej szkole i trochę na zastępstwach w wiejskiej (ale bardzo niedługo)
wierz mi, poziom szkoły zależy od bardzo wielu rzeczy, przede wszystkim zaangażowania dyrektora i nauczycieli
w mieście bywa różnie, na wsi też
ja zanim wybraliśmy lokalizację przeprowadziłam wywiad na temat szkół - był to jeden z kilku kryteriów wyboru lokalizacji, poza łatwością dojazdu (nie odległością) i komunikacją (we wsi co godzinę autobus z centrum miasta - powinno wystarczyć)
Ta wiejska szkoła do której moje dzieci będą chodzić jest bardzo ładna, nowa, wiem że nauczyciele zaangażowani, poziom wydaje się OK, tak się przynajmniej o niej mówi, dlatego też zdecydowaliśmy się na taką a nie inną lokalizację
Myślę że rodzice powinni właśnie pod tym kątem patrzeć na lokalizację a nie tylko cena działki czy uroda miejsca

druga rzecz ze w mieście łatwiej jest podjechać do teatru czy muzeum - w moim miejskim przedszkolu córka od lat chodzi na cotygodniowe zajęcia muzealne, ma zajcia z rzeźby, codziennie angielski - wszystko za darmo albo bardzo niewielkie pieniądze, myślę że w wiejskim przedszkolu byłoby to trudne

a poziom szkoły to nie tylko statystyki

ze szkoły można wynieść znacznie więcej niż liczba punktów w testach - podejście do innych ludzi, kindersztuba, filozofia życiowa

inwestor
26-08-2004, 08:41
Przychylę się do zdania BK. Dodam jeszcze tylko że sama szkoła w procesie kształcenia i wychowania dziecka nie odgrywa aż takiej dużej roli jak być może się czasem wydaje. Jak to mówią często nauczyciele szkoła "realizuje program" . Realizacji programu moim zdaniem nie można mylić z nauką i wychowaniem dzieci. Jak rodzice nie wezmą się za swoje pociechy nie przypilnuja nie pomogą to rezultaty bedą słabe. W szkole miejskiej jednak zawsze bedą dużo lepsze wrunki do kształcenia i wychowania i nie można się oszukiwać że wieś kiedykolwiek temu dorówna to fikcja. W miescie po prostu mieszka znacznie więcej nauczycieli, i jest z kogo wybierać. W miescie również są dużo większe możliwości wszechstronnego rozwoju na wsi nigdy tego nie było i nie będzie bo to niemożliwe aby w każdej wsi był basen, kort tenisowy, klub modelarski, ognisko muzyczne, szkoła tańca, szkoła językowa na sensownym poziomie, itd. itd.itd. Rezcz jednak w tym aby dziecko mogło z tego swobodnie korzystać. Czyli - dzisiaj ma ochotę na basen to idzie na basen, jutro kino, a po jutrze szkoła muzyczna albo klub modelarski itp. Odległosć od tych wszystkich dóbr i trudności związane z dojazdem nie moga stanowić bariery utrudniajacej dostęp.
Pozdrawiam

BK
26-08-2004, 08:56
Dokładnie,
dlatego tak jak mówiłam trzeba rpzeprowadzic wywiad
szkoła wiejska do któej będą chodzić moje dzieci wydaje się OK
basen jest w podmiejskiej dzielnicy - ok 5-10 minut dojazdu samochodem, jak dziecko będzie starsze to autobusem dojedzie na basen w 15 min
szkoła tańca? muzyczna? nawet gdybyśmy mieszkali w mieście tak czy inaczej trzeba by było dojeżdżać

mieszkając w mieście trzeba się pogodzić z dojazdami niestety
Mieszkam w mieście w centrum, a wszęzie z dziećmi muszę jeździć - do przedszkola, na gimnastykę korekcyjną, basen - w zasadzie nie odczujemy różnicy na wsi

a co do szkoły języków obcych...
hm hm właśnie zakiełkowała w mojej głowie myśl ... moża sama otworzę Wiejskie Centrum Języków Obcych? :lol:
I nie będę musiała dojeżdżać do pracy! :D

inwestor
26-08-2004, 09:12
Czyli w zasadzie można by pokusić się o małe podsumowanie. Jeśli wieś jest bardzo blisko miasta i nie ma trudności komunikacyjnych ograniczających dostęp do kultury, szkolnictwa, rozrywki, kontaktów koleżeńskich itp. to jest to rozwiązanie najlepsze bo daje najbardziej wszechstronne możliwości łączy w sobie zalety zarówno mieszkania w mieście jak i na wsi. Jeśli ktoś mieszka własnie na takiej wsi to może smiało na pytanie zadane w tytule odpowiedzieć - sukces.
Pozdrawiam

surfi
01-09-2004, 13:36
Ciekawy wątek.Ponieważ mamy różne priorytety życiowe, na pewno rozbieżność poglądów jest naturalna i tak to zostawmy...
Natomiast co odpowiecie na pytanie bodajże MAGDZI - jak radzić sobie w nowym środowisku,jeśli nie ma pomocnej babci ewent.teściowej(Teściowe kochane niech wybaczą to "ewent.",co to z mych ust się zbyt pochopnie wyrwało) :-?
Może po zapuszczeniu korzeni w swojej wiejskiej posesji zaadaptowaliście z powodzeniem jakieś fajne sposoby na własny użytek i moglibyście się z nami podzielić ?
Bo nie ukrywajmy - wsparcie rodzinki w tych okolicznościach zaprawdę ułatwić potrafi start w wiejską sielskość,a nie każdemu jest dane...
Magdzia ty nie przerzucaj tego Ciężaru na małżonka, bo go duma rozsadzi, a stres dobije :wink:

abromba
13-09-2004, 17:27
Wychowałam się w Wesołej koło Warszawy. Teraz to Warszawa, ale dwadzieścia lat temu to poza pociągami (permanentnie spóźniającymi się za komuny) nic nie było. Wesoła to nie była wieś, ale problemy z komunikacją były. Do ogólniaka chodziłam do Warszawy i jasne, że były problemy z dojazdami nie tylko na imprezy, ale i na klasowe wyjście do teatru, tym bardziej że nie mieliśmy samochodu - ale nie każdy wtedy miał. I co? I przeżyłam i ogólniak i studia, nie raz wracając z gór ostatnim podmiejskim pociągiem (lub z imprez pierwszym)
Teraz mieszkam w samym centrum Warszawy, do pracy mam 5 minut NA PIECHOTĘ (w Warszawie!!!) i od trzech lat tego centrum cholery dostaję. Ciągle jesteśmy zmęczeni. A odkąd mamy dziecko, ciągle pilnujemy, żeby nie wlazło w psie g... dzięki zamiłowaniu sąsiadów emerytów do psów (średnia: 1 sąsiad 1 pies wliczzjąc w to wszystkich nie posiadających). Do tego smród kisnących śmietników. Wolę krowiak rozlewany wokół naszego przyszłego domu przez sąsiada rolnika.
Ale mamy świadomość, że wyjazd na wieś to będzie zupełnie inna organizacja życia: niestety chyba drugi samochód, przemyślane wyjazdy do pracy - to jest przed 7 rano i przed alko po szczycie popołudniowym powrót. No i częściowo kontakt z firmą mailem. My na szczęście nie pracujemy od 8 do 16.

08-10-2004, 13:30
Jagna brawo. To jest podejście do życia. Zgadzam sie z Toba całkowicie. Podziwiam i pozdrawiam.

Jagna
08-10-2004, 17:35
Iwonka nie jestem pewna czy mnie z kimś nie pomyliłaś, ale dziękuję, dziękuję.....http://www.alegify.friko.pl/gify/usmieszki/emo5.GIF

09-10-2004, 01:06
Współczuję serdecznie mieszkańcom dużych miast, że mają wybór - brudne, zatłoczone centrum albo odległa wieś.Nie wiem, co wybrałabym na Waszym miejscu, ale wiem jedno, że kierowała bym się dobrem dzieci i w miarę komfortowym dojazdem do pracy, aby starczyło sił na zarabianie i czasu na odpoczynek i normalne życie.
Moja starsza córka ma prawie 10 lat.To jeszcze taki maluszek, a już w szkole tyle lekcji, do tego 2 godziny języka angielskiego , 4 godziny tańca i w weekendy basen.Wraca nieraz tak późno, ale na szczęście do szkoły ma 200 m, na zajęcia tak samo, a i na basen rzut beretem.Mieszkając na wsi, w szkole byłby niższy poziom, co nadrobiłybyśmy w domu, ale niestety z tańcami i pływalnią było by gorzej.I myślę że było by mi tego bardzo brak (nie mówiąc o dziecku), zwłaszcza, że to jej małe pasje i ma świetne wyniki.Dojeżdżanie do szkoły średniej kilkanaście kilometrów - nie chciałabym tego zafundować swoim dziewczynkom.Pewno, że przeżyły by to i dały by sobie radę, ale po co?Materiał w szkole jest strasznie przeładowany, do tego często konieczność zajęć pozalekcyjnych (języki obce).A w moim mieście mają do liceum na piechotę.Większy komfort, mniej straconego czasu (jeżdżę autobusami i znam ścisk, zaduch, marznięcie na przystankach).A ile im tego czasu pozostanie na cieszenie się urokami wsi, jeżeli skończą zajęcia o 15 i wrócą do domu na 16? To jest dobre dla osób, które są na emeryturze, mają pracę na miejscu albo jeszcze nie mają dzieci.W innym przypadku zaczekałabym, aż dzieci podrosną.Chyba że miałabym mieszkać na takiej nowej wsi, jakie pewno są pod dużymi miastami, gdzie były by przyzwoite podstawówki i możliwość nauki języków na wysokim poziomie, bo w tej dziedzinie nie darowała bym sobie zaniedbań.

Na szczęscie nie mam takiego problemu, bo w moim stutysiecznym mieście jest wiele ładnych, nowych osiedli, a do działeczki z widokiem na lasy mam 10 minut.

surfi
10-10-2004, 17:37
I myślę że było by mi tego bardzo brak (nie mówiąc o dziecku), zwłaszcza, że to jej małe pasje i ma świetne wyniki.
Cytując mimi trzebaby dopisać do wątku: ...rodziców czy dzieci ?"
Bo niby mówiąc o dzieciach; cały czas stosujemy nasze kryteria oceny oraz oczekiwania wobec życia. Osobiście, budując moim pociechom dzień powszedni, staram się nie zaprzęgać ich dzieciństwa we własne niespełnione ambicje. Mam wrażenie, że "inwestując" czas naszych dzieci, często gęsto realizujemy swoje marzenia i zaspokajamy swoje potrzeby lub leczymy swój strach o przyszłość. "małe pasje",czy to nie zdrobnienie dla dużych pasji ambitnej mamy? Czy chcąc ułatwić start dziecku w dorosłe problematyczne życie warto zaprzęgać je do walki o "świetne wyniki" od przedszkola? Doprowadza to do absurdów: zamieszkanie z dala od chosu i dymów wielkomiejskich,ich brudnych podwórek i zmutowanych blokersów staje się wręcz naganne,bo basen,bo fortepian,bo języki... Kochani, jeśli życie w naturalnych warunkach ma utrudnić spełnienie tych wszystkich obowiązków (lub jak kto woli-koniecznych przyjemności), to warto wybierać i tu dziekuję za współczucie mimi, ale tego wyboru można "wioskowym z wyboru" jedynie pozazdrościć :P
Uciekłem kiedyś z takiego prawie 100tys miasta, nie miałem wyboru, życie w nim zamierało. A bliskość szkoły i gimnazjum nie wiele są warte,gdy rodzicom brakuje pracy na poziomie ich kwalifikacji.A wielkie miasto - dając nam pracę, zabrało nam naprawdę wiele, o czym na tym wątku niejedno już powiedziano...
Naprawdę, nie dajmy się zwariować aglomeracyjnym "możliwościom" i budujmy dalej - dzieciom oraz sobie, te parę mizernych godzin dziennie wypoczynku (nie licząc ciszy nocnej za oknem :wink: ). W zaciszu własnego ogródka i w gronie zrelaksowanych bliskich, jakoś chyba przełkniemy dramat braku kilku godzin tańca w tygodniu lub tragedię nieco gorszego akcentu u rosnących nam małych poliglotów...

10-10-2004, 23:47
Ależ Surfi.Zrozumiałeś mnie kompletnie nieopatrznie!!Przecież napisałam, że "było by mi tego bardzo brak (nie mówiąc o dziecku)".Bo to właśnie mojej dziesięciolatce tak spodobały się te zajęcia, że gdybym chciała ją wypisać, to by się chyba zapłakała.My już z mężem żartujemy sobie, że to jakaś choroba, bo ona ani sekundy nie potrafi usiedziec na miejscu, tylko wciąż ćwiczy te swoje układy :D Byliśmy dzisiaj w środku lasu w takim fajnym pensjonacie, gramy w kosza, a ona rzut i znowu te swoje tańce.Zapytaj Kroyena, to Ci potwierdzi (poznaliśmy się tydzień temu na forum, a dzisiaj w realu - pozdrowienia dla przemiłej Rodziny Kroyena :D )
A wracając do tematu.
Myślę, że dość tendencyjnie i schematycznie opisałeś życie w miastach, chyba że w Warszawie jest tak strasznie, jak opisałeś (wieki nie byłam), ale na moim osiedlu (miasto wojewódzkie) naprawdę jest spokój, czysto, trzyletnią córeczkę mogę bez obaw zostawić na podwórku pod opieką starszej siostry, szkołę widzę z okna (super szkółka od 1. do 3. klasy podstawówki, czyli same maluszki). I dlatego napisałam, że współczuję mieszkańcom zadymionych aglomeracji, bo na pewno są tam większe szanse na pracę, edukację, ale ciężko żyć.

A czy jestem ambitną mamą?
Moja trzylatka nie chodzi do prywatnego przedszkola, nie chodzi do żadnego przedszkola, bo mam ten komfort, że możemy sobie być razem, godzinami spacerować, wygłupiać się i cieszyć sobą nawzajem.
A jeżeli chodzi o języki, to pisz sobie o mnie i myśl co chcesz, ale to jest jedyna rzecz, której pilnuję i to też nie za bardzo, bo Pati jest tak zdolna, że mogła sobie pojechać we wrześniu na wakacje i nastepnego dnia po powrocie do szkoły przyniosła 2 szóstki :D Pobiła rekord szkoły w szybkości czytania, a podczas wakacji nad morzem uciekała z plaży do hoteliku, żeby czytać książki.Nic nie poradzę, że taka bestyjka :wink:
A gdybyśmy mieszkały na wsi ...pewno było by tak samo:sporty znalazły by się jakieś inne, gorszy poziom w szkole, tak jak napisałam, wyrównałybyśmy w domu, tylko do języków obcych ktoś by się musiał znaleźć A co do basenu, to zapytaj moją dziesięciolatkę, która świetnie pływa, żegluje, poznała surfing i nurkowanie - czy to jest dla niej obowiązek lub jak napisałeś "konieczna przyjemność"?Wiesz, co odpowie? :lol:
Tylko żebyś mnie nie zrozumiał znowu źle, że jak sie tego dziecku nie zapewni, to jesteśmy be.Tak nie uważam.Każdy z rodziców na pewno chce jak najlepiej, a że nie zawsze można pogodzić potrzeby z możliwościami,co zrobić, takie życie.Piszę ze swojego punktu widzenia.Po to jest przecież forum, prawda?

I jeszcze jedna sprawa.Tak wiele osób ucieka do wielkich miast, bo musi, bo nie mają z czego żyć.Bo nie mają, jak pisałeś, pracy zgodnie ze swoimi kwalifikacjami, albo nie mają żadnej pracy.
Więc ja, "ambitna mama"będe gonić te swoje Łobuzy na języki obce, bo skoro sa takie zdolne, to niech uczą sie kiedyś tam, gdzie zechcą, w Paryżu, Londynie czy jeszcze dalej, bo może, daj Boże, zdobędą dzięki temu taki zawód, że będa mieszkały tam, gdzie chcą.
Pozdrawiam.

agniesia
11-10-2004, 00:20
Amen

Mimilapin pieknie piszesz.

11-10-2004, 00:40
Agniesia
Amen :o Wiem, rozpisuję się.Obiecuję poprawę. :oops:

agniesia
11-10-2004, 01:33
Alez nie mam zstrzezen do dlugosci. Czasem, zeby wszystko wyjasnic trzeba wiele linijek i akapitow. Dzieki temu mozna uniknac niezrozumienia - co czesto sie zdarza na forum.
Amen - tzn swiete Twe slowa. Sama jestem matka, postaram sie zapewnic dziecku (ale konstrukcja :roll: ) dostep do zajec, jezykow, niezaleznie od tego gdzie bedziemy mieszkac. Pozdrawiam.

11-10-2004, 09:22
Agniesia - żartowałam.Dzięki

kroyena
11-10-2004, 09:30
Potwierdzam i pozdrowienia dla mimi, jem męza i córeczek sztuk dwie.
Mimi miałaś próbkę co będą na wsi robiły przynajmniej w pierwszym szale. Uprzejmie donoszę, że chciały zagłaskać czworonoga żony kroyeny (który jest publikowany gdzie indziej) prawie na śmierć. :roll: :lol:
Jak będzie fajna okolica to zobaczysz, rower i dzieciak po dla ciebie obcych ludziach, a dla dzieciaków rodziców najlepszej kolegi/koleżanki* (*niepotrzebne skreślić) będzie się stołował.
Jak wszyscy wiemy w obcym domu smakuje oniebo lepiej. :wink:

11-10-2004, 14:15
Pati nie dała się zagłaskać, Korek przybył na odsiecz. :lol: (to 2 psiaki dla niewtajemniczonych).
Wracając jeszcze do mieszkania na wsi, to teraz było by już może dla mnie łatwiej , ale wcześniej nie wyobrażała bym sobie ze względu na brak specjalistów - lekarzy.Ponad rok chodziłam z Maluszkiem na rehabilitację ruchową (obniżenie napięcia mięśni, koślawe kolanka), alergia na mleko po zaprzestaniu karmienia (non stop wizyty u lekarza po recepty na Humanę MCT i do kontroli), ze starszą co miesiąc wizyta u ortodonty, bo nosi aparat i u laryngologa, bo jej zatyka uszy woskowina.Dzięki Bogu nigdy nie chorują na przeziębienia, bo stosuję homeopatię.W mieście do tych wszystkich fachowców idziemy na piechotę, a co by było na wsi?
Tym bardziej, że na wizytę u dobrego ortodonty musimy się zapisywać miesiąc wcześniej i nie możemy sie spóźnić, bo takie kolejki.
Ja ledwo czasem z tym wszystkim się wyrabiam, chociaż nie pracuję, ale gdybym musiała?Nie mam pojęcia. Tak że narazie wieś na weekend musi wystarczyć.

surfi
11-10-2004, 16:54
Mimi Skarbie, ja Tobie naprawdę wielu takich zdolnych córek jeszcze życzę ! :P Ale sympatia do Ciebie nie zmienia istoty sprawy...
Tendencyjnie oceniam miasto-a to dlaczego? Żyję tutaj i piszę to, czego doświadczam, tylko tyle. Mniej więcej o 15.30 mam go dosyć (a kończe tak koło 19tej). Piszesz, że dziecko wróci o 16tej i co mu zostanie z wiejskich uroków - ależ wszystko i do samego rana! Słuchaj, może to nie szczyt szczęścia żyć na wsi zimową porą (chociaż jak zakosztujesz - może Ci się spodobać), ale miasto wtedy wielkiego uroku też nie ma. Znam oblicze małych miasteczek i uwierz, że trochę się różnią od hałaśliwych wielkich aglomeracji.
Natomiast sensu edukacji językowej mi nie musisz tłumaczyć...mimi, nie rozmawiasz z wioskowym głupkiem (no w każdym razie jeszcze nie wioskowym :wink: ). Skąd Ci przyszło do głowy,że mam odmienne zdanie - powiedziałem, że to nie jest najważniejsze, bo nie jest.Natomiast staje się nieodzowne w życiu, ba-potrafi je nawet mocno odmienić...
Ty musisz częściej odwiedzać kroyene, ma dobry wpływ na Twoje typowo miejskie "nie mam czasu"...
Pozdrawiam

11-10-2004, 22:16
Surfi, ja te zakopcone miasta znam jak własną kieszeń.18 lat na Śląsku
wystarczy,żeby mieć dosyć.Jak przejeżdżałam koło sąsiednich Łazisk,widziałam dokładnie,czym oddycham.Teraz mam o niebo lepiej, bo chociaż to duże miasto,do działki,gdzie budujemy mam 10 minut i widok na lasy. W Poznaniu,które uwielbiam,nie mogłam wytrzymać - jak dla mnie zbyt duże miasto.Ale gdybym miała tam się budować, zainwestowała bym w działkę na obrzeżach,nie na wsi,chociaż uwielbiam ten spokój,widoczki itp.Chyba że na emeryturze, to bardzo chętnie.Pozdrawiam.
Z Kroyenami mam nadzieję,że się spotkamy na Słowacji :wink: .A swoją drogą ten internet i forum to niesamowita sprawa.Można poznać fajnych ludzi.Brawo Murator!!!

Agnieszka1
12-10-2004, 12:06
Odnosze sie do pytania autora :
Mieszkam obecnie w centrum miasta. Jak tylko moj synek skonczyl roczek powiedzialam do meza - szukaj dzialki, bedziemy sie budowac :P
A glownym powodem bylo - okropna szara szkola, wyzywajace sie palaca paierochy 8 -latki w bramach starych kamienic ( w jednej mieszkamy) ktore z nudow grzebia patykami w kaluzach lub laza po murkach smietnikowych. Dla malych dzieci jeden plac zabaw , na ktorym nie ma gdzie nogi postawic, gdzie przyprowadzane sa dzieci i psy - dzieci do zabawy a psy do zalatwienia potrzeb.
Jedyna rozrywka dzieciaczkow to jest przechadzanie sie po szarych ulicach, wlepianie nosow w brudne od kurzu wystawy, wdychanie spalin i narazenie na ciaglu halas, gra w pilke czy skakanie na skakance na boisku szkolnym. A teatr , kino? owszem chodza ale przeciez nie codziennie - zazwyczaj ze szkola, lub z rodzicami raz na jakis czas.

Zamieniam to na : ladna zadbana nowoczesna wies, szkola na styl zachodni - z czerwonej cegly z niebieskimi oknami i niebieskim ogrodzeniem, nowe boisko z nowoczesna bieznia i zadbana trawka, mozna pojezdzic na rowerze po lesnych scierzkach, pobawic sie w podchody czy chowanego, pobujac na hustawce na drzewie. Kino, teatr lalek - kazda szkola zabiera dzieci na spektakle ( czy miejska czy wiejska), a i ja raz na jakis czas dziecko zabiore do kina czy do teatru lalek. Zapisze dziecko na jazde konna - odleglosc jest taka sama od miasta jak i od wsi. Basen? jest przy szkole, jesli nie ma mozemy razem pojechac w kazda sobote.

Mam do wyboru te dwa miejsca do mieszkania - jestem pewna ze w tym drugim zapewnie dziecku duzo lepsze dziecinstwo jak i rozwoj duchowy.

Sa owszem jeszcze nowe osiedla w miescie - tam tez inaczej to wszystko wyglada , ale ja rozpatrywalam to co mam teraz i to co bede miec jak postawimy juz dom.
Moze miasto jest ciekawsze dla mlodziezy juz studiujacej ale narazie moj syn jest 3,5 letnim facetem wiec napewno nie sprzyja mu do zycia miasto tzn. jego centrum.

12-10-2004, 18:33
Agnieszka 1.
Rozumiem Cię doskonale, bo znam ten temat.Parę miesięcy temu zrezygnowałam właśnie z przeprowadzki do Szczecina,bo albo trzeba by się budować na wsi (większość działek bez kanalizacji i podstawowych mediów),albo mieszkać w hałaśliwym centrum.Jak znalazłam spore mieszkanie w nowym bloku, blisko świetnej szkoły dla dzieci (to było podstawowe kryterium),to z tarasu miała bym widok na parking i niedaleko Aleja LWP.Może to i ładne miasto, ale "rozwleczone" i infrastruktura pod budownictwo indywidualne kiepska.A prowadzenie tam działalności gospodarczej...szkoda mówić.W rankingu miast wypadło fatalnie.Też uciakła bym na wieś,mimo pewnych niedogodności.
Pozdrawiam Szczecinian.Nie miejcie mi za złe takiej oceny.

DwM
13-10-2004, 09:32
Agnieszka 1.
Rozumiem Cię doskonale, bo znam ten temat.Parę miesięcy temu zrezygnowałam właśnie z przeprowadzki do Szczecina,bo albo trzeba by się budować na wsi (większość działek bez kanalizacji i podstawowych mediów),albo mieszkać w hałaśliwym centrum.Jak znalazłam spore mieszkanie w nowym bloku, blisko świetnej szkoły dla dzieci (to było podstawowe kryterium),to z tarasu miała bym widok na parking i niedaleko Aleja LWP.Może to i ładne miasto, ale "rozwleczone" i infrastruktura pod budownictwo indywidualne kiepska.A prowadzenie tam działalności gospodarczej...szkoda mówić.W rankingu miast wypadło fatalnie.Też uciakła bym na wieś,mimo pewnych niedogodności.
Pozdrawiam Szczecinian.Nie miejcie mi za złe takiej oceny.

Dzialki w ilosci hurtowej:
Dzialki na Bezrzeczu z aktualnym planem i pelnym uzbrojeniem-wraz z kanalizacja, a sprzedaje je DOM BUD.
Dzialki sa dla milosnikow wsi pod miastem wDobrej Szcz. z pelnym uzbrojeniem-a sprzedaje AGROcostam.

Sa tez detalicznie w kilku innych miejscach.

A prowadzenie biznesu zalezy od umijetnosci prowadzacego,
a nie rankingu, ktory jest obrazem umiejetnosci tych co prowadza.

Agnieszka1
13-10-2004, 10:35
Agnieszka 1.
Rozumiem Cię doskonale, bo znam ten temat.Parę miesięcy temu zrezygnowałam właśnie z przeprowadzki do Szczecina,bo albo trzeba by się budować na wsi (większość działek bez kanalizacji i podstawowych mediów),albo mieszkać w hałaśliwym centrum.Jak znalazłam spore mieszkanie w nowym bloku, blisko świetnej szkoły dla dzieci (to było podstawowe kryterium),to z tarasu miała bym widok na parking i niedaleko Aleja LWP.Może to i ładne miasto, ale "rozwleczone" i infrastruktura pod budownictwo indywidualne kiepska.A prowadzenie tam działalności gospodarczej...szkoda mówić.W rankingu miast wypadło fatalnie.Też uciakła bym na wieś,mimo pewnych niedogodności.
Pozdrawiam Szczecinian.Nie miejcie mi za złe takiej oceny.

Alez mimilapin jak bym mogla miec ci za zle ocene taka a nie inna szczecina. Taka jest prawda. Nie zgodze sie z Toba tylko ze to ladne miasto :wink: Nic w nim ladnego . Niby miasto portowe a nic sie tu nie dzieje. No chyba ze na baletach :wink: Szare ulice, ktore swieca pustka nawet w lato juz o 23. Brudne , szare,stare kamienice przewazaja w centrum. A w kamienicach full psow wypuszczanych na podworka betonowe aby sie zalatwily. Chodniki zawalone od psich gowien ( za przeproszeniem) . Jest kilka ladnych miejsc owszem - zamek, stare miasto,park Kasprowicza, Wały Chrobrego moze jeszcze kilka innych, ale to brudne zapyziale rozwleczone wlasnie centrum tak daje znac o sobie ze zapomina sie o walorach miasta. Jesli ktos mieszka z malutkim dzieckiem w centrum bez samochodu to normalnie tragedia przez duze T. Co do prowadzenia dzialalnosci wlasnej -zalezy jeszcze w jakiej dziedzinie, jakie sie ma predyspozycje osobiste ( przebojowosc, dobra organizacja, itp.) oraz od znajomosci .Jesli chodzi o to to Szczecin ma swoje wzloty i upadki.
Dzialki sa uzbrojone do sprzedania ale wiekszosc albo na "zadupiach" albo w drogiej dzielnicy ( co nie oznacza ze nie jest zadupiem) albo male.Trzeba niezle sie naszukac aby cos znalezc odpowiedniego dla siebie.
Przetrzasnelam full biur nieruchomosci za dzialka - niby sa ale nie ma.
Czesto tez biuro pisze - dzialki uzbrojone. Jak co do czego to sie okazuje ze jest to wielkie pole przed podzialem a uzbrojenie 50m od granicy. Wiec jak sobie kupie dzialke w srodku pola to bede miala jakies 200m :roll:
Wygrzebalam trzy ktore by mi odpowiadaly ( cale szczescie ze znalazlam ta jedyna). Wystarczy jednak pojechac 20 km dalej do sasiedniej gminy Police i wszystko jest juz inne. Dlatego tez w tej gminie mam swoja dzialke i tam sie buduje :P
Przepraszam Szczecinian , ktorzy kochaja to miasto za to co pisze, ale ja po 10 latach mieszkania w centrum mam juz tak serdecznie dosc tego miasta ze nie moge nic dobrego o nim powiedziec.
Pozdrawiam
Pozdrawiam

NB1970
13-10-2004, 10:48
[


Wygrzebalam trzy ktore by mi odpowiadaly ( cale szczescie ze znalazlam ta jedyna). Wystarczy jednak pojechac 20 km dalej do sasiedniej gminy Police i wszystko jest juz inne. Dlatego tez w tej gminie mam swoja dzialke i tam sie buduje
Przepraszam Szczecinian , ktorzy kochaja to miasto za to co pisze, ale ja po 10 latach mieszkania w centrum mam juz tak serdecznie dosc tego miasta ze nie moge nic dobrego o nim powiedziec.
Pozdrawiam
Pozdrawiam

Nie masz za co przepraszac. Fajnie w tych Policach zwlaszcza na tych bialych gorach odpadow z Zakaldow Chemicznych.
Nie trzeba do Zakopca jechac. A powietrze jakie swieze w okolicy.
A odpowiedz nam na pytanko dlaczego najtansze mieszkania, dzialki i domy sa w Policach i okolicy? Bo my nie wiemy :wink:

Agnieszka1
13-10-2004, 11:26
[


Wygrzebalam trzy ktore by mi odpowiadaly ( cale szczescie ze znalazlam ta jedyna). Wystarczy jednak pojechac 20 km dalej do sasiedniej gminy Police i wszystko jest juz inne. Dlatego tez w tej gminie mam swoja dzialke i tam sie buduje
Przepraszam Szczecinian , ktorzy kochaja to miasto za to co pisze, ale ja po 10 latach mieszkania w centrum mam juz tak serdecznie dosc tego miasta ze nie moge nic dobrego o nim powiedziec.
Pozdrawiam
Pozdrawiam

Nie masz za co przepraszac. Fajnie w tych Policach zwlaszcza na tych bialych gorach odpadow z Zakaldow Chemicznych.
Nie trzeba do Zakopca jechac. A powietrze jakie swieze w okolicy.
A odpowiedz nam na pytanko dlaczego najtansze mieszkania, dzialki i domy sa w Policach i okolicy? Bo my nie wiemy :wink:


A czy zauwazyles ze ja nie pisalam o Policach tylko o gminie Police. To wielka roznica . Akurat miejscowosc gdzie sie bede budowac to Tanowo i mimo ze lezy w gminie Police to Tanowo slynie z bardzo czystego powietrza. A otoz dlatego ze jest polozone w srodku lasu. Od Polic wiec i od Zakładów Chemicznych Police jak i od Szczecina dzieli je sciana i to gruba lasu. Zadne zanieczyszczenia nie docieraja do Tanowa.
A jesli mowa o samych Policach - to co piszesz to typowe - juz sie do tego przyzwyczailam :wink: . Mieszkalam w Policach przez 20 lat. I mimo ze raz na kwartal w ciagu dnia posmierdzialo siarka to i tak lepsze to niz smrod ulicznych korkow samochodowych w centrum szczecina i ten halas i brud i smogi.
Myslisz ze w centrum Szczecina powietrze jest czystsze niz w Policach .
Pozatym Zaklady Chemiczne Plice polozone sa pomiedzy Szczecinem a Policami - w rownych odleglosciach. Wiec do obu tych miejscowosci trafiaja zanieczyszczenia powietrza.
A dzialki sa tansze w Policach niz w Szczecinie to normalne, w koncu Szczecin jest wojewodzkim miastem.
Skąd jestes NB?

NB1970
13-10-2004, 11:34
[A otoz dlatego ze jest polozone w srodku lasu. Od Polic wiec i od Zakładów Chemicznych Police jak i od Szczecina dzieli je sciana i to gruba lasu. Zadne zanieczyszczenia nie docieraja do Tanowa.
A jesli mowa o samych Policach - mieszkalam tam przez 20 lat. I mimo ze raz na kwartal w ciagu dnia posmierdzialo siarka to i tak lepsze to niz smrod ulicznych korkow samochodowych w centrum szczecina i ten halas i brud i smogi.
Myslisz ze w centrum Szczecina powietrze jest czystsze niz w Policach .
Pozatym Zaklady Chemiczne Plice polozone sa pomiedzy Szczecinem a Policami - w rownych odleglosciach. Wiec do obu tych miejscowosci trafiaja zanieczyszczenia powietrza.
A dzialki sa tansze w Policach niz w Szczecinie bo to normalne, w koncu Szczecin jest wojewodzkim miastem.


Ten las to wlasnie bariera dla miasta Szczecina. W PRL nie wolno bylo nawet rozbudowywac gospodarstw w tym rejonie. Ale teraz demokracja.
Powiedz nam jeszcze Agnieszko1, gdzie jest wysypisko smieci, bo to tez jakby w tym lasku co? Czy mnie pamiec zawodzi?

Agnieszka1
13-10-2004, 11:59
[A otoz dlatego ze jest polozone w srodku lasu. Od Polic wiec i od Zakładów Chemicznych Police jak i od Szczecina dzieli je sciana i to gruba lasu. Zadne zanieczyszczenia nie docieraja do Tanowa.
A jesli mowa o samych Policach - mieszkalam tam przez 20 lat. I mimo ze raz na kwartal w ciagu dnia posmierdzialo siarka to i tak lepsze to niz smrod ulicznych korkow samochodowych w centrum szczecina i ten halas i brud i smogi.
Myslisz ze w centrum Szczecina powietrze jest czystsze niz w Policach .
Pozatym Zaklady Chemiczne Plice polozone sa pomiedzy Szczecinem a Policami - w rownych odleglosciach. Wiec do obu tych miejscowosci trafiaja zanieczyszczenia powietrza.
A dzialki sa tansze w Policach niz w Szczecinie bo to normalne, w koncu Szczecin jest wojewodzkim miastem.


Ten las to wlasnie bariera dla miasta Szczecina. W PRL nie wolno bylo nawet rozbudowywac gospodarstw w tym rejonie. Ale teraz demokracja.
Powiedz nam jeszcze Agnieszko1, gdzie jest wysypisko smieci, bo to tez jakby w tym lasku co? Czy mnie pamiec zawodzi?

A co nie wiesz jak dojechac? juz ci mowie -
- ok. wiec , jedziesz przez Glebokie , potem przez Pilchowo , na zakręcie w Pilchowie skrecasz w prawo i juz masz Sierakowo wysypisko smieci. No wiesz jakies 3 km od Szczecina. Napewno trafisz :wink: Nie wiem czy to nalezy do Szczecina czy do Trzebierzy. Nie wazne , napewno rtrafisz.

NB1970
13-10-2004, 12:08
[A co nie wiesz jak dojechac? juz ci mowie -
- ok. wiec , jedziesz przez Glebokie , potem przez Pilchowo , na zakręcie w Pilchowie skrecasz w prawo i juz masz Sierakowo wysypisko smieci. No wiesz jakies 3 km od Szczecina. Napewno trafisz :wink: Nie wiem czy to nalezy do Szczecina czy do Trzebierzy. Nie wazne , napewno rtrafisz.
ppp

Agnieszka1
13-10-2004, 12:36
[A co nie wiesz jak dojechac? juz ci mowie -
- ok. wiec , jedziesz przez Glebokie , potem przez Pilchowo , na zakręcie w Pilchowie skrecasz w prawo i juz masz Sierakowo wysypisko smieci. No wiesz jakies 3 km od Szczecina. Napewno trafisz :wink: Nie wiem czy to nalezy do Szczecina czy do Trzebierzy. Nie wazne , napewno rtrafisz.

Lubie Cie Agniecha. To bylo dobre, ale nie zmienia to faktu, ze
to Sierakowo to nie 3 km od Szczecina tylko nieco wiecej, a od Tanowa nieco mniej.
Mysle, ze Tanowo to nie jest dobrym miejscem w bezwietrzne dni,
ale wiekszosc to polnocno-zachodnie i wieje w kierunku slonecznego. To tak jak we Wroclawiu: Niemcy zostawili teren pod zalanie, a polskie zuchy wybudowaly osiedle.
Tak troche jest z tym Tanowem.

A mi sie Tanowo podoba - jak wielu innym. Ale za to nie podoba mi sie Dobra Szcz. a innym sie podoba. Nie podoba mi sie Sloneczne - a wiele ludzi tam mieszka i sobie chwali. Ile ludzi tyle opinii.
Normalka - co osoba to inny gust :P
Kazde z tych miejsc maja swoje zalety i wady. Gdyby wad nie bylo to by tam nogi nie bylo gdzie postawic bo wszyscy by tam walili. Dla kazdego wazne jest co innego.Kazdy dzialke wybiera "pod siebie"
Ja dla siebie znalazlam swoje miejsce , nie zalezy mi aby kogos przekonywac dlaczego ono jest dobre. Wazne ze ja sie tam dobrze czuje i jest mi tam dobrze :P
A ty gdzie masz dzialke? [moze teraz dostane odpowiedz :roll: ]
pozdrawiam

P.S. kobieta jestes czy facet? wiesz lubie wiedziec z kim rozmawiam :wink:

NB1970
13-10-2004, 12:47
100% facet
Wolczkowo

Agnieszka1
13-10-2004, 13:38
100% facet
Wolczkowo

No prosze tak sie nakrzyczal a do smietniska ma taka sama droge co ja :P
Do Polic tez nie duzo dalej masz :wink: Jesli nie wierzysz moge ci na priva link mapki podeslac :wink:
pozdrawiam

P.S. nie ma czlowieka aby 100% mial genow jednej plci. Kazdy ma iles % genow plci przeciwnej :wink:

Jest u was jakas stadnina koni?? chce dziecko zapisac na jazdy.

13-10-2004, 13:54
Agnieszka1.
Czytałam i przypomniałam sobie,jak ten temat przerabiałam 2 miesiące temu.Za te działki,które były,to ja dziękuję bardzo.dokładnie tak,jak napisałaś.Twoje okolice (na Police) nie interesowały mnie ze względu na Wierzcie mi,naprawdę sie tam trudno działa i ktoś,kto ma firmy w kliku innych miastach może to ocenić.Nawet moja znajoma,rodowita szczecinianka, przeniosła jedną ze swoich kilkunastu działalności do Gdańska i Sopotu,bo tam drzwi w urzędzie dla przedsiębiorców otwarte.I Trochę mi szkoda ,miała bym bliżej do mojego ukochanego Świnoujścia
(Za 1m2 w apartamentowcu przy promenadzie 7600 zł :o ).A tak to tylko coraz więcej tam Niemców, bo dla nas za drogo.
No i miała bym sąsiadke :D
Pozdrawiam

NB1970
14-10-2004, 03:00
ppp

NB1970
14-10-2004, 03:21
100% facet
Wolczkowo

No prosze tak sie nakrzyczal a do smietniska ma taka sama droge co ja :P
Do Polic tez nie duzo dalej masz :wink: Jesli nie wierzysz moge ci na priva link mapki podeslac :wink:
pozdrawiam

P.S. nie ma czlowieka aby 100% mial genow jednej plci. Kazdy ma iles % genow plci przeciwnej :wink:

Jest u was jakas stadnina koni?? chce dziecko zapisac na jazdy.


Nie wiem, o Wolczkowie napisalem (mam tam 2,3ha za 2,70zl/m2 bylo), zebys napisala o smietniku.
Ziemi mam sporo w roznych miejscach, bo czekam na ceny EU, a mieszkam przy Wojska Polskiego (na osiedlu ModehPolmo wiecej juz nie podam, ale jest OK.) i ma sie to nijak do tego co piszecie o zyciu w miescie.
ppp

Agnieszka1
14-10-2004, 09:23
Agnieszka1.
Czytałam i przypomniałam sobie,jak ten temat przerabiałam 2 miesiące temu.Za te działki,które były,to ja dziękuję bardzo.dokładnie tak,jak napisałaś.Twoje okolice (na Police) nie interesowały mnie ze względu na Wierzcie mi,naprawdę sie tam trudno działa i ktoś,kto ma firmy w kliku innych miastach może to ocenić.Nawet moja znajoma,rodowita szczecinianka, przeniosła jedną ze swoich kilkunastu działalności do Gdańska i Sopotu,bo tam drzwi w urzędzie dla przedsiębiorców otwarte.I Trochę mi szkoda ,miała bym bliżej do mojego ukochanego Świnoujścia
(Za 1m2 w apartamentowcu przy promenadzie 7600 zł :o ).A tak to tylko coraz więcej tam Niemców, bo dla nas za drogo.
No i miała bym sąsiadke :D
Pozdrawiam


7600zl/m2 za apartamentowiec to faktycznie oznaka nedzy gospodarczej.
To kup sobie "apartament" w Radomiu, albo nie w Bialogardzie tam za760zl/m2 lub jeszcze taniej kupisz. A miasto to chyba kwitnie jak tak tanio.
Bzdury, bzdury i jeszcze raz bzdury.
W Szczecinie ludzie zyja z eksportu siebie, uslug i towarow.
Wysokie ceny, zajebiste rezydencje i bezrobocie glownie wsrod nieporadnych absolwentow "wyzszych uczelni III gatunku".
Nie sadze, zeby Ci po WSM narzekali, a ich zonki z nudow
dyskutuja na forum GRUPA SZCZECINSKA o kwiatkach i mebelkach.
Zapytaj sie gdzie tyle dostaje prosty robotnik, co w upadlej
i dotowanej stoczni.
Wiem, ze narzekaja biznesmeni/ki co otworzyli sklepy z drogimi ciuchami i przekonali sie, ze Ci co maja kase to ubieraja sie w stolicy ..... (Niemiec), a nie na prowincji itp, itd.


Tak tu sie zgodze ze to zalezy od zaradnosci.
Moj maz jest z branzy budowlanej, ma wlasna firme i nie narzeka na brak robot :P co mnie cieszy
Roboty wiec sa i to dobrze platne.

NB - Wojska Polskiego mowisz ??? Spokojniejsza o wiele ulica niz Krzywoustego :wink:
Wiesz co u mnie w nocy sie dzis dzialo - konserwowali sobie szyny tramwajowe. Od 1 do 4 rano walili metalowymi mlotami, szurari szynami, wrzeszczeli, kogut swiecil, silnik ciezarowy i podnosnika wyly na calego ( chyba sie grzali ). Ludzie z okien wrzeszczeli - cicho my chcemy spac!!!!
Wiec o 3:30 laskawie sciszyli silniki i przestali sie drzec. Ale walili dalej.
I co ????? fajne jest zycie w centrum miasta ?????
pozdrawiam

14-10-2004, 09:39
NB.A po co Ty się tak gotujesz i z jakich powodów?Ta cena w Świnoujściu jest dla mnie normalna,w końcu to piękne uzdrowisko i przy samej promenadzie.Tylko że męża nie namówię,bo nie chciałby przyjeżdżać ciągle w to samo miejsce.A ja przeciwnie,2 miesiące tam było mi mało.Połknęłam kawałek postu i nawet tego nie zauważyłam,a chciałam napisać,że nie interesował mnie kierunek Polic,bo firma (ponad 150 osób)jest po przeciwnej stronie,więc odpada.Poza tym nie doczytałeś wcześniej,że moim priorytetem była bliskość dobrej szkoły dla dzieci.I jak już takie miejsce znalazłam (blisko polsko - amerykańskiej szkoły),to było tam z kolei zbyt hałaśliwie,ogólnie nieciekawie (w porównaniu z tym,co musiałabym opuścić).Co do absolwentów WSM znam osobiście.Jeden stracił ojca na statku - wypadek,drugi żałuje,że taki wybrał zawód,bo pieniądze nie rekompensują mu nijak rozstań z żoną i dzieckiem.Po prostu usycha z tęsknoty.Ale nie chcę tu generalizować.Każdy zawód ma plusy i minusy.
Poza tym niech się Szczecin rozwija,jak najbardziej,szybciej się wybudujemy.A mieszkańcy będą mieli lepsze perspektywy,jak się tam zacznie wreszcie inwestować,jak choćby w Sopocie (to miasto akurat ranking wygrało).


Agnieszka 1

No to rzeczywiście masz nieciekawie.Miałam kiedyś takie 2 nocki mieszkając w Poznaniu przy Grunwaldzkiej.Piękna,willowa dzielnica,ale tramwaj obok domu i jak zaczęli tory remontować,oka nie zmrużyłam.A Synek też nie spał?Buduj raz dwa.
A co do koni - jeśli dla synka,to jest za mały - szkoda kręgosłupa.Dobry,uczciwy trener nie przyjmie,chyba że sama chcesz pojeździć.

A apartament był na Gorkiego,więc już wiesz,czemu się tak 1970 wścieka i traci obiektywizm.A co kogo obchodzi gdzie on ma działki i spadki,ale numer :lol:


Kończę temat Szczecina,bo odbiegliśmy od tematu i innych zanudzamy. :wink:

NB1970
14-10-2004, 09:53
150 ludzi w firmie i nie stac na 151-go-kierowce :o co zawiezie do "dobrej" szkoly polsko-amerykanskiej na Wojska Polskiego.
:wink:

Teraz wszystko rozumiem i potwierdzam. Nie ma w podszczecinskich wsiach dzialki budowlanej z hipermarketem za rogiem, multikinem oraz zajezdnia tramwajow. Mowie Wam beznadzieja.

14-10-2004, 10:11
NB 1970

:D :D
Wystarczy,ze ty oznajmiłeś wszem i wobec,jaki to z ciebie majętny gość,a do tego jaki skromny i inteligentny :wink:

A co do szkoły - nie wiem,czy taka dobra,bo opinie są różne,ale przenosząc dziecko w inne miejsce,gdzie oderwała bym ją od koleżanek,chciałam jej przynamniej zapewnić dużo ciekawych zajęć i regularne wyjścia na basen,a tam to akurat zapewniano.Inne rzeczy nie są mi potrzebne.No i nie podobało się nam zbytnio,że to prywatna szkoła,bo chcemy,żeby do końca gimnazjum uczyła się w zwykłej.
A samą szkołę ocenisz lepiej,mieszkasz w końcu przy Gorkiego.

NB1970
14-10-2004, 10:30
Glupi jestem.
Czy mozesz mi pomoc i napisac czym rozni sie:
inteligentna i dobra
od
"inteligentna" i "dobra".

14-10-2004, 11:21
Nie porozumiemy się 1970.
Skrytykowałam Apartamentowiec Modech Polmo,a z dyskusji wyszło,że własnie tam mieszkasz.Tylko dlaczego,skoro tam tak super,cicho i spokojnie,styki Ci puszczają?Pojedź na ktorąś ze swoich wielu działek na wieś i odpocznij.Nie czepiaj sie Agnieszki,że wybrała Tanowo.Każdy ma inne priorytety.A skoro,jak napisała Agnieszka w innym poście,będzie miała prezydenta w niedalekim sasiedztwie,to na pewno dobrze zrobiła,bo wiadomo,że Pańskie oko konia tuczy.
przepraszam,ale ide z dziewczynkami na basen,do jutra.

Agnieszka1
14-10-2004, 13:46
Agnieszka 1

No to rzeczywiście masz nieciekawie.Miałam kiedyś takie 2 nocki mieszkając w Poznaniu przy Grunwaldzkiej.Piękna,willowa dzielnica,ale tramwaj obok domu i jak zaczęli tory remontować,oka nie zmrużyłam.A Synek też nie spał?Buduj raz dwa.
A co do koni - jeśli dla synka,to jest za mały - szkoda kręgosłupa.Dobry,uczciwy trener nie przyjmie,chyba że sama chcesz pojeździć.

A apartament był na Gorkiego,więc już wiesz,czemu się tak 1970 wścieka i traci obiektywizm.A co kogo obchodzi gdzie on ma działki i spadki,ale numer :lol:


Kończę temat Szczecina,bo odbiegliśmy od tematu i innych zanudzamy. :wink:

mimilapin ja chce raz dwa ale moja gmina grzebie sie jeszcze z planem zagosp. i pozwolenie bede dopiero miala w czerwcu przyszlego roku :( :cry:
A myslalam ze na grudzien 2005 sie przeprowadze. Moj tata jak uslyszal ze w rok sie chcemy wybudowac to zrobi :o takie oczy i zalozyl sie z nami ze nam sie to nie uda. Kurcze w umowie zakladzie nie bylo nic o grzebalstwie gminy :wink:
Tata teraz sie smieje - budowe zaczeliscie - media sa. Wiec czas leci i kto mial racje? :P :wink: Oczywiscie to wszystko w formie zartow.

Co do czepialskich - mimilapin ja juz sie przyzwyczailam. A niech sie czepiaja i marudza - ani ja ich znam ani na ich zdaniu mi nie zalezy. Wiec jak im ulzy to niech sobie pomarudza :wink: Wiekszosci z nich to nie wiedza o czym nawet marudza. Zaczynam to przyjmowac z doza usmiechu, bo to tylko smiac sie chce.

pozdrawiam

KvM
14-10-2004, 19:34
A czy zauwazyles ze ja nie pisalam o Policach tylko o gminie Police. To wielka roznica . Akurat miejscowosc gdzie sie bede budowac to Tanowo i mimo ze lezy w gminie Police to Tanowo slynie z bardzo czystego powietrza. A otoz dlatego ze jest polozone w srodku lasu. Od Polic wiec i od Zakładów Chemicznych Police jak i od Szczecina dzieli je sciana i to gruba lasu. Zadne zanieczyszczenia nie docieraja do Tanowa.
A jesli mowa o samych Policach - to co piszesz to typowe - juz sie do tego przyzwyczailam :wink: . Mieszkalam w Policach przez 20 lat. I mimo ze raz na kwartal w ciagu dnia posmierdzialo siarka to i tak lepsze to niz smrod ulicznych korkow samochodowych w centrum szczecina i ten halas i brud i smogi.
Myslisz ze w centrum Szczecina powietrze jest czystsze niz w Policach .
Pozatym Zaklady Chemiczne Plice polozone sa pomiedzy Szczecinem a Policami - w rownych odleglosciach. Wiec do obu tych miejscowosci trafiaja zanieczyszczenia powietrza.
A dzialki sa tansze w Policach niz w Szczecinie to normalne, w koncu Szczecin jest wojewodzkim miastem.
Skąd jestes NB?

eeee Agnieszko chyba trochę przekręcasz rzeczywistosć. Mieszkałem w Tanowie, Jasienicy, Policach i Szczecinie (obecnie).
Sory, ale do Tanowa jednak bym nie wrócił (właśnie przez bliskość zakładów). Może trochę mniej się je odczuwa niż w Policach (ja tam bywam kilkanaście razy w roku i żadko kiedy nie wyczuwam smrodku - może mam pecha), ta ściana lasu to raczej nie jest przeszkoda dla zanieczyszczonego powietrza. Jakby nie patrzeć To jednak zakłady są za Policami, a nie pomiędzy Policami i Szczecinem, jeśli liczyć Jasienicę (tzw Police3) to zakłady leżą w środku Polic i niestety nic tego nie zmieni. Poza tym wybierając działkę patrzę na dojazd. Pod tym względem bezkonkurencyjna jest gmina Kołbaskowo (Kamieniec, okolice Kołbaskowa) - jedzie się do centrum 15 minut (oczywiście rozważam tanie działki, a nie po 100 zł za m2 ). Niestety działki które mnie interesują nie są na sprzedaż, dlatego wybrałem gminę Gryfino. Uważam, że tam też jest ciekawie, a z dojazdem niewiele gorzej. Bardzo fajną działkę znalazłem w Radziszewie, niestety jest za mała (1100m2). Ostatecznie mam nadzieję, że wypali działka w innym miejscu - pochwalę się jak ją będę miał.

Wracając do tematu dzieci. Moje obecnie są małe (najstarsza córka ma 4,5 roku) Myślę, że do czasu kiedy randki staną się istotne miasto wchłonie wieś, w której wybuduję dom i problem nigdy się nie pojawi, a jeśli tak się nie stanie to będę martwił się jak ten czas nadejdzie. Uważam, że mieszkanie na wsi ma tyle zalet, że kwestia dwozu dzieci może zostać uznana za mniej ważną.

NB1970
15-10-2004, 03:22
ppp

NB1970
15-10-2004, 03:47
Nie porozumiemy się 1970.
Skrytykowałam Apartamentowiec Modech Polmo,a z dyskusji wyszło,że własnie tam mieszkasz.Tylko dlaczego,skoro tam tak super,cicho i spokojnie,styki Ci puszczają?

ppp

Agnieszka1
15-10-2004, 08:30
mimilapin kochana jakbys mi wykrakala :cry: pisalas ze u ciebie dwie nocki z tymi torami sie grzebali. Pomyslalam uf dobrze ze u mnie juz skonczyli........
A wcale nie! znow sie dzis tlukli :cry:

15-10-2004, 13:00
Oj.Aga,to znowu nie pospaliście :cry: :cry:
Mnie nawet zatyczki do uszu wtedy nie pomogły,stąd postanowienie - daleko od drogi.Oby już skończyli.Najwyżej na sobotę gdzieś wyskoczycie,żeby odsapnąć od tego hałasu.A co do Waszej działki,moze nie będzie tak źle.Czy masz już sąsiadów?

1970 - odpuść sobie i przestań śledzić wszystkie moje posty,odpowiadając na nie bez sensu,albo nie na temat.
Jeżeli mam jakieś doświadczenia czy informacje,chętnie sie z nimi dzielę.Na forum znalazłam wiele cennych informacji dla siebie.Po to jest to forum.Poznałam też przesymapatycznych forumowiczów osobiście.Swoje ego dopieszczaj gdzie indziej,bo nie mam ochoty ani czasu odpowiadać na twoje posty.

Agnieszka1
15-10-2004, 13:15
Oj.Aga,to znowu nie pospaliście :cry: :cry:
Mnie nawet zatyczki do uszu wtedy nie pomogły,stąd postanowienie - daleko od drogi.Oby już skończyli.Najwyżej na sobotę gdzieś wyskoczycie,żeby odsapnąć od tego hałasu.A co do Waszej działki,moze nie będzie tak źle.Czy masz już sąsiadów?

1970 - odpuść sobie i przestań śledzić wszystkie moje posty,odpowiadając na nie bez sensu,albo nie na temat.
Jeżeli mam jakieś doświadczenia czy informacje,chętnie sie z nimi dzielę.Na forum znalazłam wiele cennych informacji dla siebie.Po to jest to forum.Poznałam też przesymapatycznych forumowiczów osobiście.Swoje ego dopieszczaj gdzie indziej,bo nie mam ochoty ani czasu odpowiadać na twoje posty.

nie martw sie mimilapin - mnie tez 1970 sledzi. Uparl sie na nas czy co? :wink: ale nas lubi nie? :wink: zauwaz ze poscikow nie zawiele napisal a wszystkie wysmiewajace kogos.
Co do mojej dzialki - zle? ja sie smieje z tych co tak mysla. Dla mnie tam jest idealnie. Sasiadow mam - razem przeprowadzalismy cala droge papierkowa . z mediami dogadac sie mozemy niestety tylko z 1-dnym z 5-ciu sasiadow. Reszcie sie nie spieszy z budowa :cry:
Ale ten 1 to akurat sasiad zza plota :P
Troszke mnie tylko przeraza ze troszke dalej bedzie budowa osiedla domow jednorodzinnych - nie chcialabym aby zbyt dlugo przed oknami jezdzily mi cudze samochody dostawcze, koparki itp.

NB1970
15-10-2004, 13:43
ppp

Agnieszka1
15-10-2004, 13:48
nie martw sie mimilapin - mnie tez 1970 sledzi. Uparl sie na nas czy co? :.


No dobra forumowiczki, nie skomentuje juz Was od tej pory ani 1 raz.
Dobranoc Paniom

:o obrazil sie?
dobra noc owszem przyda mi sie bo przez dwie ostatnie to prawie oka nie zmruzylam.
NB ja tez sie zarzekalam ze juz koniec z toba i twoim postami ale jakos wiesz - nowy dzien , nowe mozliwosci :wink: ale "cudu nad Odra" to sie nie spodziewaj :wink:
Narazie

Afrodyta
23-03-2009, 11:35
Gdybym miała wybierać drugi raz - wybrałabym wieś.

Jednak INFRASTRUKTURA to bardzo istotna rzecz.

Do kościoła mam obecnie 5km główną trasą (jeżdżenie 5x w tygodniu do kościoła przed komunią dało nam się we znaki)
Konkretnego sklepu u mnie nie ma, więc zakupy robię na zapas.
Szkoła dla dziecka też po 2-giej stronie trasy 5km jazdy.
Jedna droga, nie ma gdzie iść na spacer, tylko do lasu.
Oprócz ping-ponga dla dzieci nie ma rozrywek.
No dobra, od dwóch lat mamy profesjonalne boisko do piłki plażowej, ale to latem i dla starszych.
Jest też basen - 5km, kino - 10km.

Niby 5 czy 10km to niewiele, ale żeby do tego kina czy na basen jechać, o kościele nie wspomnę, to trzeba mieć czas i auto, a nie zawsze jest. A jak coś jest na miejscu to i na paliwku idzie zaoszczędzić.

Własne podwórko i możliwość przebywania z bliskimi wynagradza wszelkie niedogodności.Przynajmniej częściowo.
:lol:

tacim
23-03-2009, 12:04
Miałem 20 arów na wsi kupiłem 4 w mieście jak na chwilę obecną jestem bardzo zadowolony. Nawet nie chcę myśleć jak wytłumaczyc nastolatce, że na wsi jest super więc postanowiłem mieszkać w mieście a jak będe miał 60 lat wtedy pomyślę aby wyruszyć na wieś i cieszyć się życiem emeryta, choć wtedy trzeba dzieci dzieci pilnować i dupa zbita dalej miasto :) . Mieszkałem na wsi 2 lata i to jest super sprawa dla rodziców bez dzieci jeżeli oboje pracują to jest masakra przy maluchach.

popirna
29-03-2009, 19:19
Miło zobaczyć taką liczną grupę podobnie myślących.
Wychowałam się pod miastem, dla jasności pod Warszawą. Teraz mieszkam w najlepszym wydaniu molocha czyli trzypiętrowa kamienica, widok z okien na zieleń, pierwsze piętro, metro 3 minuty. I nie mogę tego miasta znieść. Widzę go przez pryzmat psich kup, ludzi którzy zamiast rodziny i przyjaciół trzymają te zwierzęta w zupełnie nienaturalnych dla nich warunkach. No i młodzież, zwłaszcza w śródmieściu: twarze umalowanych nastolatek, nastolatków z piwem i papierosem. Pewnie wspomagają się czymś jeszcze. :(
Niestety to tu mamy znakomitą prywatną szkołę. Więc póki co, nie spieszę się z budową, na działce w letniskowym domku spędzamy każdy wolny dzień. Ale szkoła dla dzieci, bardzo dobra szkoła, jest dla mnie ważna. Liczę że może znajdę coś bliżej budowanego domu, albo zbudują most i będę mogła posłać dzieci do szkoły prowadzonej przez znajomych :D - no to byłby cud, na który nie śmiem liczyć.
Więc podsumowując, wszystko na wsi jest lepsze, w naszym przypadku poza szkołą :-?