PDA

Zobacz pełną wersję : Na surowym korzeniu



yorik
27-05-2006, 15:35
Żona (Jaga - J) stwierdziła, że tytuł pretensjonalny, ale odpowiada (mnie i prawdzie).
Zaczynamy / zaczęliśmy od kupna działki pod Warszawą, 30 km od Centrum, Płd-Wsch.
polowa 2004 roku - karczowanie głogów, brzóz, grabów, bzu czarnego etc etc
2005 - z rzadka prace polowe - doprowadzamy do porządności (opryski, orka na ugorze, etc etc)
2006 - na poważnie zabieram sie za planowanie, przygotowanie inwestycji (i uporządkowanie sobie wszystkiego - czemu m.in. ma służyć ten dziennik).

Procedujemy
yorik

yorik
27-05-2006, 15:56
W międzyczasie zamówiłem przepusty do zrobienia wjazdu na działkę, 6 x 1 m; śr. 50 cm, zbrojone. Nie będę informował urzędu, bo na mapie nawet nie ma naniesionego rowu odgradzającego mnie od drogi gruntowej (taka też była nieoficjalna sugestia geodety).

yorik
27-05-2006, 16:49
Zimno i deszczowo, trawa rośnie, dokumenty odleżają swoja kolej a ja mam chwilę na powrót do przeszłości.
---HISTORIA---
Wydarzenia sierpniowe (2004 rok)
Kupiliśmy grunt. Działka spora, 40 arów, raczej jamnicza (29 m szerokości tylko), ale zmieści się większość rozpatrywanych projektów.
Ziemia leży ugorem od co najmniej 10 lat, niemożebnie zarośnięta. Drzewa (głogi..., nie cierpię głogów) poza tym brzozy, graby, ałaściwie to brzózki i grabki.
Radość wielka, mamy swój kawałek ziemi. NASZ. J. zauroczona sąsiedztwem - graniczymy z pięknie utrzymanym sadem. Dodatkowo mamy spokój, że pieniądze ze sprzedaży mieszkania od rodziców nie zmarnują się.
Po załatwieniu formalności wszystkich (łacznie z podróżą komunikacją miejska w W-wie z xx tys PLN w plecaczku - a to ciekawe uczucie) umawiamy oczyszczanie i uprawę działki.
Znajomy Prezes z SKR obejrzał i zgodził się pomóc. Rwaliśmy drzewka koparką, łyżka wstępnie wyrównywała ziemię. Ojca tak poniósł entuzjazm (zew krwi?? korzenie??), że kilkakrotnie wyciągałem go niemal spod koparki.
Następnie działke przeoraliśmy pługofrezarką. Świetna, szatańska maszyna. Siwy dym jak cięło i rozdrabniało i orało i o matko co jeszcze.
Zacząłem na spokojnie załatwiać papiery na media.
Prąd. Wniosek złożony. Opłacony.
Wniosek o wydanie warunków zabudowy złożony i ugoruje.
Na razie nie ma potrzeby nic na siłę.
cdn...

yorik
31-05-2006, 21:54
Ciekawy dziś dzień.
Zacząłem od poszerzania i pogłębiania rowu oddzielającego działkę od drogi gruntowej. Dobrze mi szło, bo w pracy mała rozp*******javascript:emoticon(':evil:')
javascript:emoticon(':evil:') i trochę wysiłku dobrze robiło. Potem przyjechała piaskownica. dokładnie - 5 ton (mogło być 15 ton za 200 PLN, kopany), ale co ja byz teraz z tym robił - przyjęchało więc 5 za 150; a potem drugi misiek, z kturym umawiałem się na ociupinkę (2t) piaseczku po potwierdzeniu, przyjechał. Mimo, że nie potwierdzałem. Mea culpa, trzeba brać i płacić. Po rozpiaskowaniu przyjechali Panowie Geodeci. Rozstawiłi swój radiowy sprzęt i pikają wszystkie rogi działki. Pikają w najlepsze, gdy wtem nagle niespodzianie nadjechali rurowcy - przywieźli przepusty betonowe. Raptem 6 szt, F 50; L 1m, 350 kg każdy. I tu wpadkajavascript:emoticon(':oops:')
javascript:emoticon(':oops:'). Okazało się, że nie pomyślałem, że przepust ma F wewnętrzne i, nistety również zewnętrznejavascript:emoticon(':o')
javascript:emoticon(':o'). Trochę trwało wspólne poszerzanie wykopu, właziliśmy przy tym Geodetom w zasięg radaru, w końcu usadziliśmy przepusty na miejscu wiecznego spoczynku, Panowie Geodeci obmierzyli je celem naniesienia na tworzoną mapkę i zostałem sam z misją grabarza. Podsypałem porządnie piaskiem (ociupinka = mniejsza kupka) z cementem, potem ziemią - i mam własny wjazd na działkę.
Potem w domu miałem z J. dyskusję nad sposobem usprawnienia przepływu informacji (bo całą przepustową akcję jakoś sam zrobiłem). Dobry argument (zbuduj dom a ja się tam przeprowadzę) tak nasączony sarkazmem, że oczywiście ustalono jak wyżej.

yorik

yorik
01-06-2006, 17:30
---HISTORIA---

niestety, dość współczesna.

Działkę kupiliśmy w 2004 roku, rolną, 40 a.
Akt notarialny, pieniążki (symultanicznie). mamy grunt, a grunt to podstawa, pełne szczęście, nowi sąsiadzi a dawni właściciele szczęśliwi, my w dwójnasób.
zzzzzzz
tu następuje skok czasowy
zzzzzzz
jest rok 2006, kwiecień

Otrzymujemy z Urzędu Skarbowego pismo nr xxx z dnia xxx etc. o wszczęciu postępowania w sprawie określenia wysokości należnego podatku :O
O so chodzi???
Zbywca (jedna z kilkorga (n) rodzeństwa, współwłaścicieli działki) jedzie do US (nomen omen). Dowiaduje się, że działka zostałe wyceniona zbyt nisko (xx). Dobrze to świadczy o umiejętnościach Głównego Negocjatora (o tym kiedy indziej), niespecjalnie dobrze o Lokalnym Strażniku Budżetu.
Pisalim pisma, załaczalim dokumenty, czekalim na zmiłowanie Urzendu.

teraz z uśmiechem (niestety politowania), po szczęśliwym uniknięciu losów Optimusa, Kluski i innych podaję rozwiązanie rebusu KTO ILE ZAPŁACIŁ PODATKU
Otóż, Pani Od Skarbu czytająca przesłany im przez notariusza akt notarialny i inne dokumenty NIE ZAUWAŻYŁA, że stoi tam (jak byk w szczerym polu), że każdy ze współwłaścicieli otrzymuje za przedmiotową nieruchomość xx złotych. Równanie n*xx=xxx "nie jest może łatwe, ale naprawdę daje się rozwiązać" (jak mówił mój matematyk z LO).
podatek należny (z oszacowania) = podatek zapłacony (od xxx). otrzymaliśmy n pism o umorzeniu (cc do każdej ze stron umowy) i jest piknie.
Dużo pracy mają w tej skarbówce, dużo
--
Dziękuję za komentarze do poprzednich odcinków. Mój chlebodawca (choć raczej napisać powinienem pracodawca) zwykł był mawiać "poradź się żony i zrób jak uważasz". Jemu to wychodziło.