PDA

Zobacz pełną wersję : Dziennik Maksia



Strony : [1] 2

maksiu
27-03-2003, 14:24
Maj 2002

Mieliśmy poukładane życie, mieszkanie, prace, słowem niemal idylla, a jak mówi przysłowie, wszystko co dobre szybko się kończy. A wszystko zaczęło się niewinne, chcieliśmy sprzedać mieszkanie żony, dołożyć trochę grosza i kupić mieszkanko bliżej obecnego miejsca zamieszkania. Na razie mieszkamy z moimi rodzicami, przestrzeni dużo, bo to domek typu kostka, ale jednak ciągnęło na swoje. Przełomowa okazała się rozmowa z teściem, który stwierdził, gdyby był na naszym miejscu to nie kupowałby mieszkania, ale budował dom. Jak stwierdził różnica w kosztach nie wielka, a wygoda mieszkania w domku ogromna. Tu akurat przyznałem mu racje, bo sam mieszkam w domku od 5 lat, wcześniej mieszkanie na osiedlu z wielkiej płyty i wiem jaka to różnica. No i od słowa do słowa wyszło na to że mamy szukać działki budowlanej. Na szczęście udało się dość sprawie, szybko i korzystnie sprzedać mieszkanie, co dawało możliwość swobodnego zakupu ziemi. Poszukiwania ziemi rozpoczęliśmy od objazdu wszystkich wiosek dookoła, niestety skutek był mizerny, raptem dwie działeczki, z czego jedna od razu odpadła, a druga też nie była tym czego oczekiwaliśmy. Jak to bywa w takich przypadkach, działka pojawiła się na horyzoncie zupełnie niespodziewanie. Znalazłem ogłoszenie, zadzwoniłem, umówiłem się na spotkanie, i obejrzałem działkę. Było to w zasadzie to o co nam chodziło, z jednym małym wyjątkiem, była trochę większa niż chcieliśmy. Po negocjacjach cenowych doszliśmy do wniosku, że najwyżej się ją podzieli na dwie i będziemy mieli drugą jako rezerwę finansową. Tak też zrobiliśmy, 14 maja 2002 roku podpisaliśmy umowę przedwstępną, a po sprawdzeniu wszystkich niezbędnych dokumentów (miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego, księga wieczysta, ewidencja gruntów), 17 maja 2002 podpisaliśmy akt notarialny kupna naszej działki. Radości nie było końca, w końcu nie codziennie kupuje się ziemię, swój kawałek świata

Czerwiec 2002

Miesiąc minął głównie na nawiązywaniu kontaktów z ludnością tubylczą, czyli naszymi przyszłymi sąsiadami. Jak to w życiu, niektórzy są w porządku, a inni... sami wiecie. Jeden z sąsiadów trzymał na części naszej działki swoje maszyny rolnicze, ale jak się okazało to porządny człowiek i umówiłem się że jak będą przeszkadzać (te maszyny) to je zabierze, a w zamian ma od czasu do czasu popatrzeć co tam na naszej ziemi się dzieje. W czerwcu jak to w czerwcu, ruszyła roślinność i trzeba było, trochę ją popryskać chemikaliami.

maksiu
27-03-2003, 14:24
Lipiec 2002

Ruszyliśmy sprawę podziału działki, geodeta obiecał że do końca miesiąca sprawa zostanie załatwiona, jak się później okazało – nie dotrzymał słowa. A u nas sianokosy i pokrzywokosy w najlepsze, środek chemiczny niewiele pomógł, trochę tylko powiędło, więc przypuściliśmy drugi atak, tym razem środek dwa razy mocniejszy, pogoda bardzo dobra, ostre słońce, więc będzie lepszy efekt. Udało nam się po znajomości założyć księgę wieczystą dla naszej działeczki, nie ma jak układy i układziki.

Sierpień 2002

Pierwsza połowa miesiąca to karczowanie działki, tym razem chemikalia pomogły pokrzywki pousychały aż miło patrzeć. Robimy czystki, tniemy, wyrywamy, jak popadnie, działka zaczyna wyłaniać się spod gęstwiny zielska, zaczyna też pokazywać jak naprawdę wygląda ukształtowanie terenu. Przy okazji przydał się sąsiad (ten od maszyn), bo pousuwał nam całe wykarczowane zielsko, które poskładaliśmy w stogach (a co z tym zrobił sąsiad sami się domyślcie) Geodeta musiał zrobić wznowienie granic, bo nie było starych słupków i wyszło na to że mamy o 22 m2 więcej działki niż w papierach. Zaczęliśmy rozmawiać z architektem o projekcie domu, obejrzałem chyba wszystkie projekty jakie są w serwisie Nowy Dom na Onecie i w projekty w serwisie Muratora. Niestety żaden nie pasował nam dokładnie do tego co chcieliśmy. Zapadła się decyzja o projekcie indywidualnym, architekt zebrał nasz wymagania i oczekiwania i ... wyjechał na urlop.

Wrzesień 2002

Geodeta skończył prace, działka podzielona, gmina wydała decyzję zatwierdzającą podział, tak więc mamy teraz dwie działki. Złożyliśmy też do gminy podanie o wycinkę drzew, a konkretnie jednej dużej topoli i paru małych, jak się okazało na te małe nie trzeba było, ale trzeba było na krzewy bzu czarnego, miła pani inspektor od drzewek wszystko wyjaśniła, podanie poprawiłem na miejscu i po niespełna tygodniu już miałem w ręku pozwolenie na zrobienie porządku z drzewami. W tym miejscu chciałem wyjaśnić wszystkim ekologom, że ta topola naprawdę zagrażała zdrowiu i życiu ludzi przebywających na działce, obok niej stały już same kikuty (pnie bez korony) dwóch innych topól, które już wcześniej połamały się robiąc wiele szkód. A dziki bez też miał pecha, bo rósł w salonie i na tarasie. Ale spokojnie, wszystkiego nie wyciąłem, pozostał jeszcze jesion rosnący w rogu działki i 4 piękne lipy rosnące wzdłuż drogi. Poza tym jak już będzie stał dom to posadzę trochę roślinności, jakieś krzewy, może z jedno lub dwa drzewka.

maksiu
27-03-2003, 14:25
Październik 2002

Ani się obejrzeliśmy a już zrobił się październik Wystąpiliśmy o decyzje o warunkach zabudowy, oraz o warunki techniczne przyłączy – prądu i wody. Na razie nie mamy tylko takie media w okolicy, a konkretnie kilka metrów od granicy, ale miejscowość jest rozwojowa i w ciągu kilku najbliższych lat (2-3) na pewno będzie kanalizacja i prawdopodobnie gaz. Powoli kompletujemy dokumentację, architekt jest już po kilku konsultacjach, projekt zaczyna nabierać realnych kształtów, myślę że będzie dobrze. Dzięki uprzejmości sąsiada zrobiliśmy ostatecznie porządek z dzikim bzem, powyrywaliśmy korzenie ciągnikiem, nigdy nie sądziłem że taki niepozorny krzaczek może mieć taki system korzeniowy. Teraz nasz działka zaczyna przypominać miejsce nadające się pod budowę. Zostały co prawda małe ruinki w narożniku działki, stała tam kiedyś jakaś murowana z białej cegły obórka czy cos takiego, ale daliśmy sobie na razie z tym spokój, trochę gruzu na budowie się przyda.

Listopad-Grudzień 2002

Zrobiło się zimno, mokro, smutno i ogólnie nieciekawie. U nas obecnie prace wyłącznie projektowe, projekty przyłączy już prawie gotowe, uzgodnienia w trakcie, projekt domu też coraz bliższy ukończeniu, a my powoli zapadamy w sen zimowy. Najciekawsze jest to że jak spadł śnieg to nie mogłem na działce znaleźć jednego słupka geodezyjnego, jak się okazało wiosną jak śniegi puściły, szukałem o dwa metry za blisko. Pewnie ktoś się zdziwi, że zachciało mi się szukać słupków zimą, no cóż musiałem zrobić precyzyjne pomiary, trzeba było dokładnie zaplanować gdzie ma stać szafka z prądem, gdzie furtka, gdzie śmietnik czy też gdzie brama wjazdowa. Mierzyliśmy razem z architektem, w końcu plan zagospodarowania działki chciałem żeby był precyzyjny.

Styczeń-Luty 2003

Sen zimowy w pełni, no może nie całkiem, bo zaczął się wyścig w poszukiwaniu ekipy do stanu surowego, no i pogoń za materiałami. Ekipa została wybrana, materiały też, zasnąć już nie mogłem dalej, bo ciągle śni mi się budowa. Generalnie rodzina stwierdziła, że zapadłem na chorobę budowlaną. Nie wtajemniczonych informuje czym się to objawia: przed wszystkim notoryczne zmęczenie, niedosypianie w nocy, przeliczanie wszystkiego na bloczki BK, cegły czy kto co tam akurat potrzebuje, i dalej przyrośnięty do ręki kalkulator i oglądanie wszystkiego co ma choćby luźny związek z budową. Koledzy w pracy, stwierdzili że to i tak już przypadek beznadziejny, więc przestali reagować i machnęli ręką.



<font size=-1>[ Ta wiadomość była edytowana przez: maksiu dnia 2003-03-27 21:14 ]</font>

maksiu
27-03-2003, 20:15
Marzec 2003

Nadchodzi wiosna, nareszcie puściły lody i to dosłownie, szybko zniknął lód z dróg. Pojechałem zobaczyć jak wygląda masz ziemia w czasie roztopów, a tu miłe zaskoczenie, nawet nie było błota, może w jednym czy dwóch miejscach troszkę grząsko, ale pozostała część działki naprawdę w dobrym stanie. No i znalazł się słupek graniczny, którego szukałem zimą. W starostwie leżą już papiery na pozwolenie na budowę, mam nadzieje że już niedługo dostanę upragniony papierek. W międzyczasie domawiam się w szczegółach z szefem ekipy budowlanej. W zasadzie to dwóch ekip, bo jedna będzie stawiać całą „murarkę”, a druga dach. Wiem że powinienem preferować ekipę robiącą od fundamentu po dach, ale akurat tym razem taki składak powinien wyjść mojemu domkowi na lepsze, niż by pierwsza ekipa robiła mi też dach. Byłem w banku, temat wiadomy – kredyt. Najpierw nie miałem zdolności kredytowej na kwotę którą chciałem pożyczyć, ale na to znalazł się sposób. Co najciekawsze to nawet podniosłem o 5 tys. wysokość kredytu i starczyło mi zdolności kredytowej. Długo zastanawialiśmy się z żoną, na temat waluty kredytu, zwyciężyło rozwiązanie – niewielkie ryzyko, poczucie stabilności – czyli po prostu frank szwajcarski. Na razie gromadzimy niezbędne dokumenty dla banku, poza tym pani z banku stwierdziła, że najlepiej byłoby gdyby na naszej działce cośkolwiek już było, wystarczy stan zero. Wtedy bank ma większą pewność że nie zdefraudujemy pieniędzy z kredytu na inne cele niż budowa. Jakaś logika w tym jest, na szczęście mamy za co zrobić stan zero, a nawet starczy na przyłącza.

maksiu
27-03-2003, 20:15
21 marca 2003

Pierwszy dzień kalendarzowej wiosny. Piątek. Tak to był naprawdę piękny dzień, tego bowiem dnia miałem w rękach przez jakieś dwie minuty pozwolenie na budowę, ale niestety musiałem zwrócić do poprawki. Na pozwoleniu zgadzało się niemal wszystko o co wystąpiliśmy, nie zgadzał się tylko odbiorca pozwolenia, czyli my z żoną. Muszę tu napisać jednak kilka miłych słów o pani inspektor ze starostwa, która to pozwolenie na budowę wystawiała. Naprawdę się przejęła zaistniałą sytuacją i w tempie ekspresowym (jak na urząd, wiem co pisze, sam pracuje w urzędzie, ale innym) poprawiła decyzję, załatwiła podpisy wszystkich wymaganych świętych na tym kwitku i już w poniedziałek 24 marca zadzwoniła do mnie żebym odebrał moje pozwolenie na budowę. Teraz musze poczekać dwa tygodnie na to aby pozwolenie się uprawomocniło. Specjalnie mi się nie śpieszy, aczkolwiek mógłbym już zacząć załatwiać przyłącza. Najzabawniejszy jest fakt, iż tego pozwolenia ma kto mi oprotestować, albowiem mam tylko trzech sąsiadów, ale za to jakich. Pierwszy z nich to gmina (działka z rowem melioracyjnym, słowem totalny nieużytek), drugi kobieta która nie żyje od kilku lat (chciałem załatwić zgodę na przysunięcie do granicy garażu, ale z w/w powodu temat okazał się nie do przeskoczenia) i wreszcie trzecim sąsiadem jest ... kto czytał uważnie co napisałem wcześnie już się pewnie domyśla, dokładnie – trzecim sąsiadem jesteśmy sami sobie.

maksiu
27-03-2003, 20:15
25 marca 2003

Komplet dokumentacji budowlanej pokserowany w trzech kopiach, oryginał zamknięty w szafce w domu. Zaczynam załatwiać przyłącza. Na pierwszy ogień poszła... woda. Od razu pierwszy sukces, okazało się że nie musze wnosić żadnej opłaty przyłączeniowej czy jak ją tam zwał (np. opłaty na rozwój sieci), jakby nie patrzeć to 600 zł w kieszeni. Zawiozłem do wodociągów ksero projektu części wodnej, albowiem wodociągi muszą wystawić oficjalne pozwolenie na to abym mógł rozpocząć wykonywać przyłącze. Mają przysłać stosowne pozwolenie pocztą w terminie dwóch tygodni. Na tym jednak nie koniec, wodociąg biegnie w ziemi po drugiej stronie drogi asfaltowej, ktoś kto miał podobną sytuację już się pewnie uśmiechnął pod nosem, bo wie co zaraz napisze. Droga co prawda asfaltowa, ale nie szersza niż ze 4 metry, natężenie ruchy może ze 2 samochody i jeden autobus na godzinę (oczywiście w godzinach szczytu, bo zdarzało się że przez kilka godzin poza autobusem nikt nie przejeżdżał), ale przepisy to przepisy. Tak więc muszę zwrócić się do zarządcy drogi, w tym wypadku jest to gmina, o zajęcia pasa drogowego na czas wykonywania robót, czyli kopania. A to znowu potrwa, urzędy pracują w cyklach dwu tygodniowych lub miesięcznych w zależności od konkretnej sprawy, moja na szczęście łapie się na cykl dwu tygodniowy, a jak mi obiecano to nawet na tygodniowy. Myliłby się kto myśląc że to już koniec przygód w związku z wykopem pod wodociąg, otóż do owego wniosku za zajęcie pasa drogowego trzeba dołączyć projekt zastępczej organizacji ruchu, uzgodniony, zatwierdzony i podbity zarówno przez policję jak i kierującego ruchem, w tym wypadku starostę, a konkretnie dyrektora zarządu dróg powiatowych. Dopiero z takim bardzo ważnym (im więcej pieczątek tym ważniejszy) dokumentem można się zgłosić do mojej gminy, tam jeszcze tylko należy wypełnić odpowiedni wniosek, no i oczywiście wnieść stosowną opłatę. Dopiero jak dostanę decyzję o zajęciu pasa drogowego, będę mógł wbić szpadel w poszukiwaniu wody. Tak czy siak projekt organizacji ruchu zamówiony, ma być jeszcze w tym tygodniu. Znajomy z wodociągów przegląda projekt i już grzeje łopatę. Na szczęście urządzenie typu kret nie będzie potrzebne, przebijemy się pod drogą stalową tudzież żeliwną rurą, w końcu to tylko 4 metry.

Cdn

maksiu
29-03-2003, 07:06
28 marca 2003r.

Odebrałem dziś projekt zastępczej organizacji ruchu, na czas prowadzenia wykopów pod wodociąg. Projekt jest już uzgodniony z policją, jeszcze tylko brakuje pieczątki zarządcy drogi, ale to już w poniedziałek

maksiu
04-04-2003, 08:54
Gdyby ktoś chciał zobaczyć ilustracje do dziennika to zapraszam na moją stronkę, (info dla klikających inaczej: to ta ikonka z domkiem na dole)
pozdrawiam

maksiu
04-04-2003, 15:57
04.04.2003

Dziś był dziwny dzień, z jednej strony właśnie dziś uprawomocniło się moje pozwolenie na budowe, ponadto ugadałem się z kierownikiem budowy co do szczegółów, a chwile potem zadzwonił telefon od szefa ekipy która miała w przyszłym tygodniu zaczynać budowę, z informacją że sorry, ale oni rezygnują, bo znaleźli lepsza prace.
Wnioski z dnia dzisiejszego:
1. Co masz zrobić jutro zrób dzisiaj (umowe z budowlańcami miałem podpisać w poniedziałek)
2. Jeśli wszystko idzie jak we śnie to nie odbieraj telefonów :smile:
3. Pij mleko - będziesz wielki


<font size=-1>[ Ta wiadomość była edytowana przez: maksiu dnia 2003-04-04 17:03 ]</font>

maksiu
07-04-2003, 12:35
Dziś kilka znaczących wydarzeń, przede wszystkich uprawomocniła się moja decyzja o pozwoleniu na budowe. Po drugie zgłosiłem rozpoczęcie robót, a co za ty idzie odebrałem dziennik budowy. Oficjalnie zaczynam z budową w następny poniedziałek tj. 14 kwietnia, choć korci mnie aby jeszcze w tym tygodniu dokładnie zniwelować teren. Ponadto muszę doszczegółowić temat z moją nową ekipą, albowiem stara w piątek zrezygnowała z pracy. W dalszym ciągu czekam na pozwolenie na wykonanie przyłącza wodnego, ponoć już zostało wystawione i wysłane, widać Poczta Polska nie wie że mi się śpieszy.

maksiu
14-04-2003, 19:05
14 kwietnia 2003 r

Długo czekaliśmy na to kiedy nadejdzie ten dzień, no i się doczekaliśmy. Z samego rana pognałem na naszą działkę, bo wiem na 7.30 byłem umówiony z operatorem koparki. Zajeżdżam, a tam... koparki, ani śladu, ale za to stoi samochód z energetyki, a panowie w zielonych kubraczkach kopią rowek pod przyłącze elektryczne i na słup. Koparka przyjechała po 15 minutach, wytłumaczyłem operatorowi co ma zrobić, a sam rozpocząłem negocjacje z ekipą od prądu na temat szafki pod licznik. Oczywiście szybko pojawiło się tradycyjne stwierdzenie „Jak się da, to się zrobi, w sumie możemy się dogadać”. No i się prawie dogadałem, ustaliliśmy stawkę i pognałem do hurtowni kupić wszystko co potrzebne, czyli szafka Pl 1.2 + fundamencik, trzy bezpieczniki S301 C25, 10 metrów kabla YKY 5x10, oczywiście najpierw do banku po pieniążki. Błyskawicznie załatwiłem wszystko i wróciłem na budowę. W międzyczasie koparkowy zdążył zdjąć całą warstwę z roślinnością i zrzucił wszystko na jedną pryzmę. W tym czasie energetycy zdążyli zjeść drugie śniadanie, po czym stwierdzili że za chwilę przyjedzie słup i będą go stawiać. Faktycznie po chwili przyjechał samochód ze słupami, nawet im to sprawie poszło, szybko poskręcali i postawili. Ale tego chyba było już za dużo jak dla nich, bo się zapakowali w samochód i pojechali sobie, a ja zostałem z samochodem załadowanym materiałem na wykonanie mojej szafki, z czego sam fundament swoje waży. Żeby go nie wozić, wywaliłem go z bagażnika i poleciałem załatwić jeszcze kilka spraw, z nadzieją że elektrycy jeszcze wrócą, a fundamentu mi nikt nie ukradnie. W tym czasie koparka cały czas pracowała, ale jak się okazało pojawiły się problemy, albowiem co chwila wychodził z ziemi jakiś kamień, a co gorsza, każdy kolejny większy od poprzedniego. No nic, trudno niech kopie dalej, a ja pomknąłem do miasta. Po 1,5 godziny wróciłem, i okazało się że pojawiła się nowa ekipa elektryków, no więc cała gadka od początku, no wiecie, że szafka, że fundament, że jakaś kasa się znajdzie, no i znowu ustaliłem cenę, jeszcze tylko pokazałem palcem gdzie ma stać szafka. Koparka cały czas ostro pracuje, momentami staje prawie dęba, ale nic to, widzę że facet się zawziął, więc tylko go jeszcze zdopingowałem do pracy. Ja nadal ganiam, bo jeszcze ostatnie kwestie trzeba było wyjaśnić z szefem ekipy która ma u mnie budować, umowa już prawie gotowa. Jeszcze tylko konfrontacja oko w oko, kierownik budowy kontra szef ekipy. Stanęło na moim, mój kierownik górą. Ekipa wchodzi na budowę w czwartek, czyli mam jeszcze dwa dni względnego spokoju. Kolejny powrót na budowę, a tu już szafki ZK i PL stoją podłączone, kabel przeciągnięty między słupami, słowem elektryczność coraz bliżej. Koparka, choć właściwie to taka spycharko-koparka, pracuje całą parą, coraz bliżej końca pracy. Elektrycy porobili wszystko co mieli do zrobienia, zainkasowali pieniążki za moją szafkę i pojechali. Nawet się nie obejrzałem, a tu zrobiła się już godzina 16, o kurcze to już ponad osiem godzin, nawet nie wiem kiedy to zleciało, wreszcie po kolejnych trzydziestu minutach wreszcie koniec pracy. Uffff to był naprawdę ciężki dzień, ale za to sporo udało się załatwić, kolejne takie wariactwo w czwartek, gdy na plac wejdzie ekipa, a potem we wtorek, gdy będą robić przyłącze wodne. Aby podsumować dzisiejszy dzień powiem tak: szaleństwo straszliwie, ale jaka radość, gdy z każdym ruchem koparki widać coraz więcej zmian, no i ten dreszczyk podniecenia. Oby tak dalej.
Fotki do obejrzenia od jutra na mojej stronie

maksiu
27-04-2003, 06:49
17 kwietnia 2003

Tego dnia na plac budowy weszła ekipa. O godzinie 8 na placu budowy pojawił się kierownik budowy i wraz z ekipą rozpoczął wytyczanie narożników ław fundamentowych. Okazało się iż nie jest to wcale takie dziecinnie proste, inna sprawa że jak ktoś nie potrafi odczytać poprawnie wymiarów z rysunku to i są potem problemy. W zasadzie problem wynikał z tego że na rysunku architektonicznym z rzutem parteru omyłkowo odczytano wymiar ściany wraz z ociepleniem, zamiast bez niego (dziś zastanawiam się dlaczego nie użyto rysunku ław fundamentowych, tam były wymiary czarno na białym, bez dodawania i odejnowania). Po pierwszym wyznaczeniu narożników ław okazało się że wymiary boczne zgadzają dokładnie, ale za to przekątne różnią się aż o 10 cm. Szybka decyzja i zaczynamy wszystko od początku. W trakcie wyznaczanie pierwszego narożnika (punktem odniesienia był narożny słupek geodezyjny działki) okazało się że kołek do którego był przywiązany sznurek, wcale nie był wbity w osi krzyża na słupku, ale kompletnie z boku, no i mamy błąd 8 cm. Sprawdziliśmy wszystkie interesujące nas słupki i kołki, na szczęście reszta była opalikowana poprawnie. Kolejna próba wyznaczenia narożników budynku dała już lepszy wynik, wymiary boczne w porządku, za to przekątne znowu rozbieżność, tym razem 6 cm. Nie ustąpiłem, kazałem poprawić, wreszcie kolejna próba dała wynik satysfakcjonujący, rozbieżność na przekątnych 2 cm, co przy wyznaczaniu ław fundamentowych uznaliśmy za wynik do przyjęcia. Jak się okazało kilka dni później, trzeba było jednak jeszcze raz wszystko sprawdzić, ale do tego jeszcze wrócę. No dobrze, szef ekipy złożył zamówienie na materiały na dzień następny, a sam wraz ze swoimi ludźmi rozpoczął kopanie wykopu pod ławy. Gdy wróciłem na plac budowy po pracy, połowa ław była już wykopana. Okazało się że niezbędne będzie jednak częściowe deskowanie wykopu, ponieważ koparka wybrała ziemię za głęboko.

maksiu
27-04-2003, 06:50
18 kwietnia

Dzień rozpoczął się od biegania po hurtowniach stali z zapotrzebowaniem na zbrojenie fundamentów. Wreszcie stal została zakupiona, ale pojawił się problem z transportem, bo i ile drut wiązałkowy mogłem wrzucić do swojego samochodu o tyle, zwinięty fi6 na strzemiona nie chciał jechać moim samochodem, średnica zwoju 130 cm, średnica bagażnika 115cm. Wcześniej umówiłem się że stal fi10 i f12 przywiozą mi na budowę we wtorek z samego rana, ale zależało mi na teraz zależało mi na tym fi6, bo chłopaki chcieli już robić strzemiona. W trakcie załatwiana transportu dla tego nieszczęsnego fi6 częściowo (dlaczego częściowo, o tym za chwilę) mnie olśniło, po co jeździć dwa razy, niech mi dziś zawiozą wszystko stal.
Dlaczego napisałem że częściowo? Dlatego że jak już jechał samochód z dłużycą (pręty długości 12 m) to trzeba było zażyczyć sobie aby również i fi6 był w prostych prętach, a nie w zwoju, których trzeba było później prostować metodą drzewo-samochód. Następnym razem będę mądrzejszy. Po przyjeździe stali na plac budowy pojawił się kolejny problem, gdzie ją złożyć, wszak to piątek przed świętami Wielkiej Nocy i musi poleżeć aż do wtorku. Działka na razie nie ogrodzona, aby samochody z dużymi materiałami miały jak wjechać, generalnie nieduże materiały leżały u sąsiada na podwórku (25 metrów od budowy), ale stal bardzo niewygodnie było by tam najpierw wnieść, a później wynosi. Cóż podjęliśmy decyzję, a właściwie to ja podjąłem naciskany przez ekipę aby złożyć wzdłuż płotu sąsiada, a oni zobowiązali się ją ładnie powiązać i trochę przymaskować aby przeleżała do wtorku, wszak to około 800 kg potencjalnego złomu. Czas pokazał że jednak udało się stal dobrze zamaskować, bo nie zginał ani jeden pręt. Tego dnia ostatecznie dogadałem się z wykonawcą przyłącza wodnego, zrobi to we wtorek po świętach. Jeszcze tylko szybka wizyta w gminie, celem złożenia podania o zajęcie pasa drogowego, na szczęście udało się po znajomości załatwić sprawę od ręki, inna sprawa że miałem już z kompletem opinii przygotowany projekt zastępczej organizacji ruchu. Tak więc woda we wtorek, a co z prądem? W energetyce, bardzo chętnie by podpisali umowę i założyli licznik, ale nie mają od podwykonawcy protokołu odbioru wykonanego przyłącza, może po świętach. Ciągle nie rozwiązanym zostaje temat kredytu, na razie na fundament kasiorki powinno wystarczy, a potem pewnie przerwa. Trochę nie rozumiem logiki działania banku, klient sam pcha się do płacenia co miesiąc przez 20 lat po 500 zł z kawałkiem, a oni jeszcze kręcą nosem, rozumiem zabezpieczenia typu hipoteka itd., ale po co wymóg udokumentowania kompletnego zbilansowania kosztorysu? Tym bardziej że brakuje mi zaledwie 20 tys. co rozłożone na najbliższe planowane 3,5 roku budowy wcale nie straszy jakąś kosmiczną kwotą. Cóż święta przed nami, trzeba objechać rodzinę i pożyczyć na jakiś miesiąc trochę grosza, aby zadowolić bank.

maksiu
27-04-2003, 06:51
22 kwietnia 2003

Święta, święta i po... Na szczęście udało się zebrać trochę pieniędzy dla banku, co prawda nie cała potrzebną kwotę, ale już naprawdę nie dużo brakuje. O 8 rano zajechałem na budowę, a chłopaki, się zbroją J. Na szczęście stali nikt nie podprowadził. Obejrzałem wykopy i coś mi nie pasowało, bo 5 minutach gapienia się w projekt olśnienie. Nie ma wykopu na słupek na którym opierają się schody!!!. Faktem jest że nie ma go na rysunku ław fundamentowy, ale jest na przekrojach architektonicznych, wszak projekt to całość, a nawet logika powinna moim budowlańcom podpowiedzieć że schody muszą się na czymś opierać. Było trochę kręcenia nosem, że już deskowanie zrobione i trzeba teraz kawałek rozebrać, ale jak postawiłem sprawę jasno, że to ich przeoczenie, a nie błąd na rysunku to przyjęli to do wiadomości i zabrali się za wykop pod ten słupek. Tymczasem pojawiła się ekipa od przyłącza wodnego, kopią, dłubią, oby do przodu. O przyłączu później. Zostałem plac budowy i poleciałem zamawiać materiały. Na czwartek zamówiłem 600 bloczków na fundament (2,3 zł/sztuka), cement 2 tony, 80 m2 papy (wiecie słynne 2 warstwy na lepiku J) i Askowil (to ten lepik). Jeszcze tylko mały wypad z wizytą do Szczecina do Thomas Beton. Szczerze mówiąc na planie miasta łatwiej było ich znaleźć niż w naturze, ale wasz dzielny inwestor jest twardy, a nie miendki (jak to mawiał jeden z bohaterów Big Brothera) i znalazł wytwórnie betonu. Zamówienie złożone, pierwsza grucha z betonem na budowie w środę o 9 rano. Wracając zajechałem ponownie na budowę, a tam zbrojenia przybywa z każdą chwilą, natomiast coś cienko posuwa się do przodu sprawa przyłącza wodnego. Dziś już tego nie skończą, ale obiecali że jutro już na 100% będzie własna woda.

maksiu
27-04-2003, 06:52
23 kwietnia 2003

Godzina 8 rano, na budowie stawił się kierownik, celem odebrania zbrojenia, Okazało się zrobione solidnie. Czekamy na pierwsza gruszkę z betonem, wreszcie o 9.10 rozległo się radosne: „jedzieeeeeeeeeeeeeeeee!!!”. No to lejemy panowie... 9 m3 betonu poszło błyskawicznie. No dobra, czekamy na drugą gruszkę. Tymczasem wyraźnie posunęła się do przodu robota z przyłączem wodnym, wcinka zrobiona, zawór na razie zakręcony, rura pod drogą już leży, a chłopaki montują studzienkę wodomierzową. O ile dobrze pamiętam to mam chyba dokładnie taką samą jak Joasia i Jasiu, chyba że się mylę. W każdym razie sprawia porządne wrażenie, widać że swoje musi kosztować :smile:. No dobrze, to niech tu sobie pracują, ja też wracam do pracy, przez te wszystkie dni miałem tylko jeden dzień urlopu, a reszta dni po prostu latam, trochę w pracy, trochę na budowie. Na razie wykazują w pracy dużo zrozumienia, dzięki chłopaki. Wpadłem na budowę koło 12, a tu dopiero opróżniają drugą gruszkę z betonem. Pan Władek, szef budowlańców przeliczył na kalkulatorze ile jeszcze potrzeba betonu, wyszło że 1m3 więcej niż zakładaliśmy na początku, na szczęście ze zmianą zamówienia nie ma problemu. Rozliczyłem się z kierowcą za dotychczas dostarczony beton i umówiłem się że resztę ureguluje następnego dnia, albowiem musiałem wracać do swojej pracy i trochę efektywnie popracować, wszak zebrało się trochę zaległości. Tak więc nie byłem obecny przy wylewaniu ostatniej gruszki z betonem, ale zaraz po pracy pojechałem zobaczyć jak wygląda mój hangar :smile:. Nie było źle, przy okazji okazało się że mam już swoją wodę, proszę jaki ładny dzień, tyle nowości na budowie.


<font size=-1>[ Ta wiadomość była edytowana przez: maksiu dnia 2003-04-27 07:56 ]</font>

maksiu
27-04-2003, 06:52
24 kwietnia 2003

Ponieważ pogoda dopisuje, zatem majster w porozumieniu z kierownikiem postanowił że już dziś zaczynają stawiać ścianki z bloczków fundamentowych. O godzinie 9 pojawił się na budowie samochód z bloczkami, cementem, papą i askowilem. Samochód szybko i sprawie się rozładował, co prawda zareklamowałem dwa worki z cementem, ale przyjechały w to miejsce nowe wraz z drugim transportem bloczków. Okazało się że zapomniałem poprzedniego dnia zamówić piasku do murowania, ale szybko to naprawiłem i już po pół godzinie pojawiło się na budowie 12 ton piasku. Ponieważ musiałem szybko wracać do pracy, nie byłem obecny przy stawianiu narożników fundamentów, ale był za to obecny kierownik. Dlaczego o tym pisze, okaże się za chwile. Tego dnia dużo już nie zrobiono, albowiem nadal nie było prądu, na szczęście miał być już jutro, wiec już nie pojechałem oglądać budowy po pracy.

maksiu
27-04-2003, 06:53
25 kwietnia 2003

Gdy przyjechałem na budowę koło godziny 11 mało nie dostałem zawału serca. Ścianki fundamentowe biegnące równolegle do drogi, stały asymetrycznie na ławach, natomiast te prostopadłe do drogi stały dokładnie tak jak powinny. Szybki telefon do kierownika, 20 minut później kierownik czerwienił się już ze wstydu. „Jak do tego doszło, jak to możliwe”, ja nie wiem, to on odpowiadał za wyznaczenie zarówno ław jak i narożników. Okazało się że wymurowane ścianki fundamentowe mają dokładnie takie wymiary, jak powinny mieć, a to ławy są za krótkie. Jak stwierdził kierownik, na tych ławach mógłby spokojnie stanąć budynek z czterema kondygnacjami, ale on poczuwa się do winy i zaraz wymyśli z majstrem jak ten defekt usunąć. Stanęło na tym, że dwie nieszczęsne ławy zostaną poszerzone o brakujące 20 cm, dozbrojone i zalane betonem na koszt kierownika, a co taki wredny jestem!.
A że byłem już dostatecznie naładowany energią mogącą kruszyć mury, pojechałem od razu do energetyki wykłócić się o swój prąd, a właściwie o jego brak. Widać musiałem być naprawdę groźny, albowiem po wykonaniu telefonu do montera, pani z stwierdziła że już wyjeżdżają. Faktycznie, byli tam jeszcze przede mną. No i pojawił się zgrzyt. Monter stwierdził że to ja powinienem kupić i zamontować bezpieczniki w skrzynce zk3, ja upierałem się że to skrzynka energetyki i tam się niczego nie dotykam. Może ktoś z szacownych kolegów i koleżanek wyjaśni mi jak to faktycznie powinno być? Aby nie tracić czasu, chwilowo ustąpiłem i pojechałem kupić te bezpieczniki, wszak bardziej zależało mi na tym wreszcie mieć prąd. I stała się jasność, mam już swój prąd na budowie. Można wreszcie odpalić betoniarkę, teraz praca powinna pójść dużo szybciej. Faktycznie, gdy wróciłem na budowę po pracy, stała już większość ścianek fundamentowych. Okazało się jednak że majster źle wyliczył ilość bloczków i brakło około 120 sztuk, zamówiłem na sobotę z samego rana, mają też powoli zacząć zwozić piasek do zasypywania fundamentów. Na poniedziałek umówiłem się na rozprowadzenie kanalizacji pod podłogą, no i jak dobrze pójdzie to w przyszłym tygodniu skończą temat fundamentów i wyleją szlichtę betonową.

maksiu
06-05-2003, 08:42
27 kwietnia 2003 r. (Niedzielna inspekcja)

Ponieważ w sobotę 26 kwietnia nie mogłem być na budowie, zatem dziś zrobiliśmy wraz z żoną i ojcem inspekcje na budowie. Okazało się że ekipa skończyła stawiać ścianki fundamentowe, sporą ich część zdążyli już pomalować askowilem i częściowo zasypać piaskiem. Generalnie coraz bliżej końca etapu fundamentowego, jak dobrze pójdzie to w środę go zakończą i mają na razie wolne dopóki nie załatwię kredytu.

maksiu
06-05-2003, 08:44
28 kwietnia 2003

Prace nad fundamentami powoli zbliżają się do końca, ekipa kończy izolować ścianki fundamentowe. Od samego rana wpadła na plac budowy druga ekipa do rozprowadzenia kanalizacji, chłopaki tak się rwali do pracy że aż nie zauważyli jednego pionu w przyszłej kuchni (zresztą jedynego w tym pomieszczeniu). Najfajniejsze było tłumaczenie, zapytałem się dlaczego nie ma tu (pokazałem palcem gdzie) wyjścia rury kanalizacyjnej, na co jeden z robotników po wnikliwym przejrzeniu projektu stwierdził: 'Tu nie ma rury spustowej w projekcie, jest tylko wejście wody'. Moje kolejne pytanie spowodowało konsternacje, zapytałem się bowiem co w takim razie jego zdaniem dziać się będzie z tą wodą która ma tu wchodzić, bo według mnie logiczne było że skoro woda wchodzi to i woda wychodzi. Powtórne jeszcze wnikliwsze przejrzenie projektu i stała się jasność, 'o kurcze, faktycznie jest tu rura, że też pan to wypatrzył', jak miałem nie wypatrzyć skoro projekt śni mi się po nocach i mogę powiedzieć na wyrywki o każdej porze dnia i nocy, gdzie co ma być. Poza tą jedną mała wpadką musze ich pochwalić, bo naprawdę miło było na nich patrzeć jak pracują. Inna sprawa, że ja trochę podpadłem, albowiem nie dogadałem się z moją ekipą budowlaną odnośnie piasku, do wypełniania fundamentów. Byłem przekonany że jak w sobotę facet woził piasek, to oni od razu zamówili brakującą ilość piasku na poniedziałek, a tymczasem okazało się że wcale nie zamówili, a jedynie powiedzieli facetowi od piasku, że jeszcze będzie im potrzebny. Na szczęście żyjemy w dwudziestym pierwszym wieku i z pomocą przyszedł telefon komórkowy, nie minęła godzina jak rozległ się charakterystyczny warkot jadącego kamaza pełnego piasku. A tak swoją drogą jak kiedyś budowano skoro nie było komórek, chyba rozumiem dlaczego budowy ciągnęły się naprawdę długimi latami, jeśli w każdej nawet najbłahszej sprawie trzeba było jeździć i załatwiać wszystko osobiście. Druga sprawa która wypłynęła przy okazji piasku to fakt, iż moja ekipa nie posiadała zagęszczarki, nastąpił mały zgrzyt, albowiem pamiętam jak dziś iż zarzekali się że takową posiadają. Z pomocą przyszedł kierownik, który obiecał załatwić ów sprzęt, ale jak dążyłem napomknąć szefowi ekipy, nie na mój koszt. Tak więc dzień w miarę owocny, fundamenty zaizolowane, piasek przywieziony, kanalizacja rozprowadzona.

maksiu
06-05-2003, 08:45
29 kwietnia 2003

Z samego rana powitał mnie widok ostro pracującej zagęszczarki do piasku, czyli jednak dopiąłem swego. Przywiozłem też z rana kilka paczek styropianu (8cm szerokości) na ocieplenie z zewnątrz ścianek fundamentowych. Oczywiście do tego klej do styropianu. Wtorek był akurat dniem w którym dość sporo musiałem pojeździć po okolicy, a co najważniejsze tego dnia odwiedziłem bank wraz z żoną i kompletem dokumentów, dokumenty zostały w banku, żona wróciła ze mną do domu. Gdy wpadłem jeszcze po południu na budowę, po budowlańcach nie było już śladu, ale za to praca została wykonana. Styropian poprzyklejany do ścianek fundamentowych, piasek dobrze zagęszczony, czyli wszystko przygotowane na wylanie płyty betonowej na gruncie.

maksiu
06-05-2003, 08:46
30 kwietnia 2003

Na godzinę 9 rano zamówiłem beton, gdy przyjechałem na budowę o godzinie 8.40, grucha z betonem już stała, a moja ekipa bratała się przy kawie z operatorem gruszki. Gdy wreszcie dobrze rozpoczęli dzień, czyli wypili kawę, przystąpili do pracy. Fakt, że zbyt dużo pracy na ten dzień nie mieli, trzeba było tylko wylać i zatrzeć beton. Nie minęła godzina, gdy beton już zajmował należne mu miejsce, a ekipa kończyła zacieranie betonu. Dużymi krokami zbliżał się najważniejszy dla nich moment, czyli zapłata za wykonany etap prac. Pojechałem zatem do banku, pobrałem pieniążki i wróciłem do uradowanej od ucha do ucha ekipy. Tak zadowolonych twarzy już dawno nie widziałem. Umówiłem się że jak tylko dostanę kredyt natychmiast do nich zadzwonię i mogą wracać stawiać ściany, a na razie przerwa na budowie. Jeszcze tylko w czwartek 8 maja inspekcja na budowie przedstawiciela banku i oby już niedługo wypłata pierwszej transzy kredytu.

maksiu
06-05-2003, 08:48
Zapraszam na strone http://www.dommaksia.prv.pl
tam więcej materiałow, m.in. zdjęcia
pozdrawiam
maksiu

maksiu
08-05-2003, 14:18
8 maja 2003

Wizytacja z banku na budowie zaliczona, w zasadzie to wszystko co można powiedzieć o tej wizytacji to to że była. Sprawdzali czy to co podałem we wniosku o kredyt jest tym co faktycznie zostało wykonane. Zastosowałem technikę Jasia, czyli zagadałem babkę o pierdołach i w sumie cała kontrola sprowadziła się do sprawdzenia: fundamenty? są, izolacje? częściowo są, podłoża? częściowo są, prace ziemne? wykonane, przyłącza? są, a więc wszystko sprowadziło się do postawienia ptaszków przy kolejnych rubrykach kosztorysu. We wtorek, najpóźniej w środę, idę podpisywać umowę i będzie kaska na budowanie

maksiu
16-05-2003, 04:20
14 maj 2003

Do ponad dwóch tygodniach oczekiwania podpisaliśmy dziś wreszcie umowę kredytową i od razu poprosiliśmy o przelanie na nasze konto pierwszej transzy kredytu. Na szczęście już dzień wcześniej dostałem informację z banku, że kredyt otrzymaliśmy, tak więc już wczoraj zamówiłem w hurtowni pierwsze materiały na dalszą budowę.

maksiu
16-05-2003, 04:22
15 maja 2003

Z samego rana od razu pojechałem do hurtowni, zamówione materiały już na mnie czekały, gorzej było z samochodem do transportu, tak więc lekko przesunęła się godzina dostarczenia materiałów. Pojechałem na budowę, ustaliłem z szefem ekipy dokładnie co jeszcze muszę dokupić, m.in. papę na izolację i askowil, wapno itd. Zatem kolejna wizyta w hurtowni, samochód jeszcze nie wyjechał, więc można było na niego załadować dodatkowe materiały. Następnie wykonałem małą rundę po mieście: urząd skarbowy-sąd (księgi wieczyste)- bank.
W międzyczasie na budowę dojechał pierwszy samochód z materiałami, trochę bloczków, trochę kleju, papa. A mi po odstaniu w kolejkach swoich przydziałów kolejkowych udało się wszystko pozałatwiać. Niespodziewanie zadzwonił telefon, okazało się że duży transport bloczków który miał przyjechać jutro, jutro przyjechać nie może, ale za to może przyjechać już za półtorej godziny. Krótka decyzja, bierzemy, lepiej dziś niż niewiadomo kiedy. Faktycznie po niedługim czasie przyjechał duży samochód pełen moich bloczków, zabraliśmy się za rozładowanie, ale okazało się że było nas za mało, zatem szybko przybyło nam dwoje nowych ludzi do rozładunku. Poszło już teraz dużo sprawniej, samochód szybko został opróżniony. Tym sposobem na placu budowy znalazła się duża partia materiału i praca powinna iść już sprawniej. Jeszcze zanim przyjechały bloczki, położono papę izolacyjną i przygotowano wszystko pod ułożenie pierwszej warstwy bloczków. Pojawiły się narożniki, słowem budowanie w pełni.

maksiu
19-05-2003, 17:44
16 maja 2003

Murowanie rozkręca się coraz bardziej, mury pną się szybko do góry, widać już rozkład poszczególnych pomieszczeń. Dziś na placu budowy pojawili się dodatkowi pracownicy, więc i samo budowanie przyśpieszyło. Przywieźli dziś cegły na kominy, na razie stoją sobie grzecznie na paletach. Pogoda sprzyja pracom, świeci słoneczko, ptaszki ćwierkają - wiosna w pełni. Zamówiłem dziś nadproża i kolejną partie kleju, bo jak się okazało bloczki są mocno nierówne i kleju idzie więcej niż powinno, ale co tam, na kleju nie ma co oszczędzać, wszak aż tak wiele on nie kosztuje, a lepiej aby nie było szczelin między bloczkami. Na placu budowy kręci się kierownik, po wpadce z ławami fundamentowymi zaczął dokładniej doglądać budowy i bardzo dobrze.

maksiu
19-05-2003, 17:46
17 maja 2003

Sobota to na budowie dzień roboczy i nie dlatego że tak sobie zażyczyłem, ale pracownicy sami chcą pracować w sobotę. Wszak pracę trzeba szanować. Dziś przyjechałem sobie na budowę rekreacyjnie, jedynie obejrzeć postępy w pracach. Przywieźli zamówione wczoraj nadproża, a co najciekawsze pojawił się pierwszy komin, oczywiście nie cały. Przy okazji okazało się że jedno podejście kanalizacyjne trochę nieciekawie wypadło, akurat w ściance działowej, między łazienką, a kotłownią. Myślałem o przesunięciu ścianki o 6 cm w kierunku kotłowni, ale za dużo już było wymurowane komina, aby go rozbierać, zresztą to tylko podejście do umywalki, więc da się to wyprowadzić. Ściany powoli pną się do góry, dom robi się coraz wyższy.

zapraszam na strone http://www.dommaksia.prv.pl

<font size=-1>[ Ta wiadomość była edytowana przez: maksiu dnia 2003-05-19 18:48 ]</font>

maksiu
27-05-2003, 13:56
19 maja 2003

Dzień przywitał nas deszczem, ale na szczęście zaczęło się rozpogadzać, a nawet momentami świeciło słońce. Po początkowych wątpliwościach ze względu na pogodę, ekipa ochoczo wzięła się za pracę. Przybyło kilka warstw ścianek, również komin troszkę urósł. Powiły się pierwsze warstwy drugiego komina, przy okazji tego komina wprowadziliśmy małą zmianę do projektu. Otóż między kuchnią, a salonem jest w projekcie ścianka działowa, do której przyklejony jest komin. Otóż zrezygnowałem z tej części ścianki do której był doklejony komin, a pozostała część ścianki działowej została przesunięta, tak by stała na przedłużeniu komina, efekt jest taki że kuchnia zyskała trochę na powierzchni, dokładnie 0,36 m2. Kupiłem wczoraj też stalowy wkład do komina. Pomimo nienajlepszej pogody prace posuwają się do przodu, z czego jestem zadowolony.

maksiu
27-05-2003, 13:57
20 maja 2003

Od samego rana zaczęły dziać się same fajne rzeczy, najpierw wyszło z za chmur słońce i zrobił się ładny dzień, a później okazało się że dziś na budowie zrobił się mały tłum, moja ekipa powiększyła się o ponad 100% i tego dnia do roboty zabrało się siedem osób. Skutek był taki, że ściany rosły w oczach. Gdy przyjechałem drugi raz na budowę po pracy, nie mogłem uwierzyć własnym oczom ile przybyło. Oprócz tego, miało dziś miejsce drugie ważne wydarzenie, a mianowicie WBWO. Już wyjaśniam, co to takiego, otóż to Wizytacja Bardzo Ważnej Osoby, czyli mojej żony. Trzeba powiedzieć, jak spojrzała na całość chłodnym okiem, to od razu za zauważyła jedną niedoróbkę, której jak wcześniej nie widziałem. Generalnie wizytacja zakończyła się sukcesem, dom się spodobał, może poza wiatrołapem, który jest co tu dużo mówić niewielki.

maksiu
27-05-2003, 13:57
Więcej fotek

21 maja 2003

Dziś można powiedzieć, że powtórka z dnia poprzedniego, zarówno jeśli chodzi o pogodę, jak i skład ekipy. Ściany rosną jak na drożdżach, pojawiły się już pierwsze nadproża nad dwoma oknami. Komin między kuchnią, a salonem ma już prawie wysokość parteru, podobnie ścianka do niego przyklejona. Powoli inne ściany dobijają do wysokości parteru. Jest takie stare powiedzenie, że jeśli wszystko idzie dobrze, to znaczy ze czegoś się nie dopilnowało. I to się sprawdziło. Wczoraj podczas swojej wizyty na budowie kierownik zakwestionował kilka nadproży, stwierdził że nie nadają się do montażu. Pojechałem do hurtowni w której zaopatruje się w materiały reklamować owe nadproża. Generalnie problemów nie było, obiecano że jutro nadproża zostaną wymienione, aczkolwiek próbowano mnie przekonać że jeszcze się u nich nie zdarzyło, żeby jakie nadproża były złej jakości. No wiecie, producent ma niby atesty, certyfikaty i co tam jeszcze potrzebne, ale jak stwierdziłem, fakt jest faktem że te które mi sprzedali się nie nadają do montażu. Tak więc za mną pierwszy mały zgrzyt, mam nadzieje ze większych już nie będzie.

maksiu
27-05-2003, 13:58
22 maja 2003

A miało być już tak pięknie. Miał to być spokojny dzień, okazało się jednak inaczej. A zaczęło się od tego, iż kierownik stwierdził, że nie pozwoli mojej ekipie ukręcić beton na podciągi na budowie, bo to zbyt ważny element. No i zaczęło się liczenie, podciąg to tylko 0,45m3 betonu, kto mi tyle betonu przywiezie? Nikt. No więc szukamy dalej, gdzie beton będzie jeszcze potrzebny, a można go już teraz wylać. Przypomniałem sobie że przecież trzeba dolać jeszcze trochę ławy, no tak, ale to tylko kolejne 0,45m3. No to może podest pod gankiem? 0,9m3. Schody do piwniczki? 0,3 m3, hmmm a może docelowa wylewka w piwniczce? 0,9 m3. W sumie już 3m3, no i starczy, tyle to już mi przywiozą, ale jak to bywa w takiej sytuacji, rozpoczął się efekt domina. A bo potrzebna jest stal na schody, no już lepiej kupić resztę stali do końca stanu surowego. Kurcze, desek mało... gwoździe były by potrzebne. A gdzie stemple? I w ten oto sposób, dzień zamienił się w 'walkę o ogień'. Na szczęście wszystko się udało załatwić, co dowodzi wprost, iż teoria względności czasu jest jednak prawdziwa i upływ czasu zależy wyłącznie od obserwatora

maksiu
27-05-2003, 13:58
23 maja 2003

Od samego rana padało, z małymi przerwami na jeszcze bardziej obfite opady. Dopiero od około 11 sytuacja zaczęła się lekko poprawiać. Moja dzielna ekipa przystąpiła do pracy. Plan na dziś obejmował przygotowanie tych wszystkich elementów które jutro trzeba będzie zalać betonem, a mianowicie: poszerzenie o 20 cm ławy fundamentowej (od strony tarasu), wykonanie podciągu, przygotowanie konstrukcji schodów do piwniczki, jak i przygotowanie samej piwniczki do zalania podłogi warstwą ostateczną i wreszcie na sam koniec wylanie podestu pod ganek. Mając na uwadze zmienne warunki pogodowe zadanie było dość ambitne. Na tyle ambitne, że nie wykonano go w pełni.

maksiu
27-05-2003, 13:59
24 maja 2003

Pogoda od samego rana ewidentnie się poprawiła, wyszło słońce i jakoś tak lepiej na duszy człowiekowi się zrobiło. A że to akurat sobota, więc 'wstałem wcześnie rano, o 8' zjadłem śniadanie i czym prędzej pogoniłem na budowę. Po drodze zajrzałem jeszcze do hurtowni z materiałami, celem nabycia tablicy informacyjnej budowy. Dostałem ją w prezencie, ale mógłby się dziwić ten kto jej nie widział, albowiem najbardziej widocznym elementem owej tablicy jest logo hurtowni w której się zaopatruje w materiały. Tak więc temat, dlaczego dostałem ją w prezencie mamy wyjaśniony. A na samej budowie błoga cisza i spokój, wszystkie prace przygotowawcze wykonane. Ekipa przygryza nerwowo paznokcie, odpala papierosa za papierosem sącząc nerwowo przez zęby 'kiedy przyjedzie ten beton'. Spokojnie panowie, miał być o 10 i to będzie. Jednak o 10.30 już nie wytrzymałem, i zadzwoniłem do wytwórni. No i sprawa jasna, sezon budowlany w pełni, a moje 3 m3 to trochę za mało, aby blokować duża gruszkę, ale beton dla mnie już się ładuje i najpóźniej za godzinę będzie. No dobra czekamy. Moja cierpliwość znowu została wystawiona na próbę i o 11.35 kolejny telefon do wytwórni, 'spokojnie, 40 minut temu wyjechała gruszka z pana betonem, zaraz powinna przyjechać'. Faktycznie minęło całe 7 minut i 23 sekundy i pojawił się nasz tak długo i nerwowo oczekiwany beton. Chłopaki ostro wzięli sprawy w swoje ręce, tzn. chciałem powiedzieć, wzięli beton w swoje ręce i zabrali się za robotę. Ponieważ miałem jeszcze jedną ważna sprawę, musiałem opuścić plac budowy, a gdy pojawiłem się tam ponownie po 2 godzinach, praca była już skończona, a po ekipie ani śladu. Obejrzałem sobie wszystkie wykonane prace i okazało się, że brakło troszkę betonu na podest pod ganek, ale znalazłem tego przyczyna, otóż wylana w pierwszej kolejności poszerzana ława fundamentowa miała nie planowane 20 cm szerokości, ale ponad 30cm i stąd brakło betonu na podest. Ale to nie problem, dokręcą trochę betonu w poniedziałek.

tradycyjnie już zapraszam na strone http://www.dommaksia.prv.pl dla lubiących podglądać dużo zdjęć

maksiu
31-05-2003, 05:32
26-27 maja 2003

Ze względu na świeżo wylany beton, prace nieco zwolniły, wszak pewnych zjawisk fizycznych nie da się przeskoczyć. Ekipa zabrała się za wykonanie ceglanej obwódki na ścianach nośnych, na których zostanie położony strop. Ze względu na zachowanie odpowiedniej wysokości pomieszczeń parteru, okazało się że należy zrobić położyć trzy warstwy cegieł. Najbardziej zdumiał mnie fakt ile tych cegieł jest potrzeba, niby nic wielkiego, trzy warstwy, ale jak się przeliczy przez długość wszystkich ścian nośnych to okazuje się że potrzeba cegieł naprawdę masę. Schodki do piwnicy wyszły całkiem ładnie, jeśli tak samo wykonają schody na piętro to będę naprawdę zadowolony. Z braku zajęcia ekipa powyrabiała wszelkie drobnostki, m.in. podmurowała wszystkie okna na właściwe wymiary, powyciągała kominy lekko ponad poziom parteru.

maksiu
31-05-2003, 05:33
28 maja 2003

Kolejny z ważnych dni, na ten dzień miałem zamówione płyty stropowe. Faktycznie, gdy pojawiłem się na budowie o godzinie 8 rano, a samochód z płytami już czekał, po kilku minutach nadjechał zamówiony dźwig i można było przystąpić do prac montażowych. Najpierw kierownik dokładnie omówił z ekipą technikę układania płyt na ścianach, a następnie sam osobiście kierował ułożeniem pierwszych dwóch płyt. Płyty były układane na zaprawie, albowiem kierownik twierdził że nie ma mowy aby były kładzione na sucho. Praca szła dość sprawnie. Po około 1,5 godzinie cały strop został ułożony. Teraz przyszła kolej na wstawienie przygotowanych wcześniej przez ekipę materiałów. Wszystkie palety cegieł i bloczków w dość szybkim tempie znalazły się na górze. Pierwsza reakcja jaka nasunęła się po obejrzeniu pomieszczeń z sufitem, to taka że wcale nie są one tak wielkie jak mnie przekonywano, 'zobaczy pan, będzie strop to i pokój będzie większy'. Ekipa zabrała się za przygotowanie zbrojeń na wieńce, następnie przygotują szalunki na dolewki stropu i na wieńce no i ostatnia rzecz to przygotowanie deskowania pod schody, które będą wylewane razem z wieńcami. Tak więc przez najbliższych kilka dni będę miał na budowie etap wybitnie przygotowawczy bez większych efektów widowiskowych.

http://212.244.189.200/pics/28maja/Img_0221m.jpg
(http://www.dommaksia.prv.pl/index.php?id=galeria)

maksiu
05-06-2003, 06:42
29-30 maja 2003

Tak jak wspominałem wcześniej dni upłynęły na pracach przygotowawczych do dalszych prac, przede wszystkim powstały zbrojenia, a trochę ich było. Przede wszystkim wieńce, no i schody. Cały potrzebny materiał już od dawna znajdował się na budowie, więc można powiedzieć, że miałem kilka dni zdecydowanie luźniejszych. Moje wizyty na budowie ograniczały się w zasadzie wyłącznie do fotografowania wszystkiego co wpadło w obiektyw. A że pogoda się zdecydowanie poprawiła, żar lał się z nieba ogromny, to i moja ekipa pracowała jakoś tak mniej energicznie, ale wcale im się nie dziwię.


http://212.244.189.200/pics/29maja/Img_0241m.jpg
(http://www.dommaksia.prv.pl/index.php?id=galeria)

maksiu
05-06-2003, 07:14
02-03 czerwca 2003

W zasadzie nic się specjalnego nie działo, przez ten czas. Pojawiła się konstrukcja schodów, jak również zrobiono szalunki pod wieńce. Generalnie mój dom zaczyna przypominać las, z tą różnicą że stoi kupa pni drewnianych, ale wszystkie bez liści. Nie sądziłem że przydadzą się wszystkie stemple jakie załatwiłem. Miało ich być tylko czterdzieści, ale na wszelki wypadek załatwiłem pięćdziesiąt pięć i przydały się wszystkie. Po południu jeszcze tylko kierownik 'prawie' odebrał wszystkie wykonane zbrojenia, napisałem 'prawie', gdyż były drobne uwagi do poprawienia. Zamówiłem już bloczki na dalszą część budowy, a co najważniejsze to zamówiłem drzewo na konstrukcje dachu, dostarczą na plac budowy za dwa tygodnie, na razie nasiąka jakimiś tam impregnatami czy jak to się tam nazywa. Przy okazji konstrukcji dachu, zapadła też decyzja czym kryjemy dach. Wybór padł na cementową dachówkę Braasa w kolorze brązowym.

http://212.244.189.200/pics/03czerwca/Img_0004m.jpg
(http://www.dommaksia.prv.pl/index.php?id=galeria)

maksiu
05-06-2003, 07:15
04 czerwca 2003

Po kilku dniach pozornego nic nierobienia, coś wreszcie drgnęło. O siódmej trzydzieści rano na budowie rozpoczął się kolejny ważny etap. Przyjechał beton, przyjechała pompa i rozpoczęliśmy wylewanie schodów, wieńców jak i dolewanie stropu tam gdzie go brakowało. Godzina dość wczesna, ale i tak upał był już ogromny. Wszystkie schody zanim zalali jeszcze raz dokładnie obmierzyłem czy nie ma jakieś obsuwy, ale wszystkie schody wychodziły jednakowe, ciekawe czy będą takie same jak się zdejmie szalunki. Cała betonowa robota trwała niecałą godzinę. W międzyczasie nawiedził nas kierownik, albowiem jak wspomniał betonowanie to najprzyjemniejsza część procesu budowlanego i nie mógł sobie odmówić tej przyjemności. Teraz trzeba tylko mocno lać wodę na beton, bo w panujących warunkach atmosferycznych beton schnie w oczach. Jutro z rana przyjeżdżają zamówione bloczki i rozpoczyna się murowanie ścianek.

http://212.244.189.200/pics/04czerwca/Img_0034m.jpg
(http://www.dommaksia.prv.pl/index.php?id=galeria)

maksiu
09-06-2003, 21:25
05 czerwca 2003

Po całym poprzednim dniu intensywnego podlewania wieńców wodą, kierownik orzekł iż można brać się już zamurowanie narożników ścianki kolankowej. Ekipa tymczasem zajęła się wyciąganiem w górę kominów oraz zbrojeniem słupków wiążących ze sobą wieńce, tego który już mamy i tego który dopiero będzie. Dopiero pod koniec dnia stanęło kilka pustaków, owych słynnych narożników. Z ciekawostek mogę powiedzieć iż kierownik przyniósł na budowę niwelator i jak się okazało mam na całym stropie sześć minimetrów odchyłki pionowej, co uważam za wynik nadzwyczaj dobry, jak na warunki budowlane przy stropie o powierzchni około stu metrów kwadratowych i rozpiętości jedenaście metrów na dziewięć.

maksiu
09-06-2003, 21:28
06 czerwca 2003

Ścianka kolankowa rośnie w oczach, przybywa jej naprawdę w ogromnym tempie. Jeszcze rano było to zaledwie kilka pustaków, a po południu była już cała gotowa. W międzyczasie powstało kilka warstw ścianek wewnątrz domu, tak więc widać już jak będzie się rozkładało rozmieszczenie pomieszczeń na górze i powiem wam, że jestem mocno pozytywnie zaskoczony, gdyż spodziewałem się że będą pokoje mniejsza. Wszystkich dziwi natomiast komin stojący prawie na środku łazienki na poddaszu i na nic się zdają moje tłumaczenia, że miedzy kominem na ścianą będzie stała wanna, do której będzie można wchodzić, jak i wychodzić na dwie strony.

maksiu
09-06-2003, 21:29
07 czerwca 2003

Podciągają się w górę ścianki szczytowe, widać już w których miejscach będą okna i jestem zdziwiony że są one tak duże, spodziewałem się że będą dużo mniejsze. Każdy z pokoi na poddaszu oprócz normalnego okna w ścianie szczytowej będzie miał jeszcze okno połaciowe, więc podejrzewam że światła w zupełności wystarczy. Tego dnia ekipa zmęczona panującymi od dłuższego czasu upałami, pracowała tylko pół dnia i dlatego zbyt wiele nowych elementów się nie pojawiło.

maksiu
09-06-2003, 21:31
09 czerwca 2003

Od samego rana praca ostro ruszyła z miejsca i pod koniec dnia, jedna ściana szczytowa była wymurowana do górnego poziomu okien i przygotowana już do wylewania na niej wieńca, powstał szalunek i jak i zbrojenie. Druga ściana szczytowa jest też już dość poważnie zaawansowana, myślę że jutro będzie wyglądała tak samo jak jej siostra bliźniaczka. Na czwartek z samego rana zamówiłem beton na drugi wieniec. Przy okazji wyznaczania skosów na ścianach szczytowych, okazało się że można jeszcze śmiało ponad metr pociągnąć w górę jeden z kominów i dopiero wtedy zacząć dalej murować z cegły klinkierowej. Co do samej cegły to mam dylemat, albowiem jej kolor jest zależy od kolory dachówki, a co do tej ostatniej nie jestem jeszcze do końca zdecydowany co wybrać. Mam do wyboru cementową Braasa, za około 6500 zł, albo ceramicznego Wiekora za 8000 zł. Wszyscy doradzają mi brać ceramiczną, ale ja się waham, gdyż zupełnie nie znam Wiekora. Pomóżcie

maksiu
21-06-2003, 05:27
10 czerwca 2003

Powoli powstaje druga ścianka szczytowa, w międzyczasie powstają zbrojenia na górny wieniec i słupki łączące ze sobą wieńce. Prace są na tyle żmudne iż wydaję się prawie że nic na budowie się nie dzieje, ale to tylko wrażenie. Zacząłem się rozglądać za cegłą klinkierową, co prawda dachówka jeszcze nie wybrana, ale doszliśmy z żoną do porozumienia odnośnie koloru dachówki, a co za tym idzie można jeszcze odłożyć decyzje o konkretniej dachówce, bo skoro znamy kolor to i można już kupić właściwego koloru cegłę klinkierową na kominy

maksiu
21-06-2003, 05:28
11 czerwca 2003

Ściany szczytowe już obie przygotowane do zalewania wieńców, jeszcze tylko trzeba poszalować słupki łączące wieńce. Powoli zaczyna brakować desek, ale powinno chyba wystarczyć na wszystkie szalunki. Zamówiłem pierwszą paletę cegły klinkierowej, typ kalahari, co prawda cegły mają dwa odcienie, ale zupełnie fajnie będzie to wyglądać na kominach, tym bardziej że między cegły pójdzie brązowa fuga. Po południu wszystko było już przygotowane do wylania wieńca górnego, beton będzie jutro z samego rana.

maksiu
21-06-2003, 05:28
12 czerwca 2003

Tak jak się umawiałem z samego rana zajechał na budowę zestaw w postaci gruszki z betonem i pompy do betonu. Rozpoczęło się zalewanie wieńca i słupków. Początkowo wszystko szło całkiem sprawnie, problemy zaczęły się przy skosach, beton był za rzadki i spływał, zatem zalano skosy do około połowy i ekipa zaczęła zalewać słupki łączące wieńce. Jeden z szalunków nie wytrzymał i prawie cały beton wyleciał, na szczęście był to szalunek słupka który znajduje się niemal nad wejściem i cały beton został wrzucony w przygotowany wcześniej szalunek wylewki pod ganek. Jak się za chwile okazało również i drugi szalunek słupka, tym razem narożnego nie wytrzymał i trzeba było go poprawiać. Na szczęście na tym zakończyła się lista wypadków i dalej już wszystko poszło zgodnie planem. Po godzinie cała robota została zakończona. Gdy wróciłem na budowę po zakończeniu pracy ekipa właśnie kończyła rozbierać szalunki, okazało się że w kilku miejscach powstały nadlewki, jak również przydarzyło się kilka raków. Wszystkie te niedociągnięcia w miarę sprawnie usunięto i po którymś tam z rzędu polaniu wieńców wodą można było uznać dzień roboczy za zakończony.

maksiu
21-06-2003, 05:29
13 czerwca 2003

Piątek trzynastego nie nastrajał optymistycznie, tym bardziej że ekipa miała zacząć stawiać dalszą część ścian szczytowych. Na szczęście los chyba zapomniał o dzisiejszej dacie i wszystko poszło w miarę sprawie, do końca dnia powstała niemal cała jedna ze ścianek szczytowych. Oczywiście w międzyczasie rosły również ścianki wewnątrz domu, bo choć z pozoru wydawało się że dużo ich nie ma, ale jednak trochę jest. Dojechała też na plac cegła klinkierowa i dwie palety suporeksu na ścianki działowe, albowiem okazało się że zabraknie bloczków dwunastek. Zakupiłem też fugę na kominy. Zważywszy na to że to był piątek, a więc dzień przed weekendem, to okazał się on całkiem owocny.

maksiu
21-06-2003, 05:30
16 czerwca 2003

Sobota (czternasty czerwca) była dniem wolny dla ekipy, jedynie ja pomachałem trochę łopatą celem zniwelowania górki przed wejściem do domu. Za to dziś ekipa mocno ruszyła do pracy. Błyskawicznie została skończona ścianka szczytowa, dzięki czemu można było przystąpić do murowania komina który do niej przylegał. Równolegle rosły ścianki wewnątrz domu na poddaszu, wyłoniła się już cała garderoba, jak i wyraźnie zaczęła rysować się łazienka i pokój z nią sąsiadujący. Ostatnio mój samochód zamienił się mały wóz dostawczy, to znaczy niemal codziennie przywożę nim po 100-150 kg różnego rodzaju materiałów, a to klej do suporeksu, a to zaprawa do klinkieru, skończyły się puste kursy na budowę. Tego dnia pojawił się też na horyzoncie poważny problem. Otóż dowiedziałem się, że facet który miał za tydzień zaczynać u mnie robić dach, zwinął się ze swoją brygadą i pojechał na saksy do norwegii. Rozpoczęło się nerwowe poszukiwanie kogoś kto mógłby zrobić dach. Z pomocą przyszła Teska, która zaproponowała pana Pawła. Jeszcze tego samego dnia odbyłem rozmowę z owym panem, przekazałem mu projekt mojego dachu. Padła cena, stwierdziłem że muszę to przemyśleć gdyż wydawała mi się ona zbyt wysoka.

maksiu
21-06-2003, 05:30
17 czerwca 2003

Z samego rana pojawił się na budowie kierownik wraz z niwelatorem, dokonaliśmy pomiaru poziomów, okazało się iż nie jest tak całkiem źle, różnica do 5 mm to żadna różnica, w zupełności do wyprostowania na zaprawie. A tymczasem ostro strzelił do góry komin, teraz już powstawała część z klinkieru i powiem szczerze że coraz bardziej mi się ten komin zaczął podobać. Ponadto pojawiły się już nadproża na drzwiami na całym poddaszu, wyraźnie widać już wszystkie pomieszczenia i naszła mnie taka refleksja, że tam będzie bardzo dużo miejsca. W międzyczasie trwają ostre poszukiwania ekipy do dachu, na szczęście swoją pomoc zaoferował kierownik, na jutro ma mnie umówić z jakimś gościem który już robił dachy na budowach gdzie Edek był kierownikiem. No cóż, zobaczymy, oby wszystko skończyło się dobrze. Tymczasem pojawiła się na budowie kolejna paleta cegły klinkierowej, mam nadzieje że już jej wystarczy do końca, bo oprócz kominów cegła klinkierowa przyda się na dwa murki na ganku przed domem. Pod koniec dnia pojawił się na budowie nowy element, przyjechało drewno na konstrukcje dachu. Nigdy bym nie przypuszczał, że będzie tego aż tyle.

maksiu
21-06-2003, 05:32
18 czerwca 2003

Powiem wam jedno, będziemy mieć naprawdę ładne kominy, początkowo nie byłem przekonany czy ta cegła klinkierowa w dwóch odcieniach będzie dobrze się komponować, ale po tym co zobaczyłem jak przyjechałem rano na budowę mogę powiedzieć z całą stanowczością, że naprawdę wygląda dobrze, a nawet lepiej niż dobrze. Przed południem zakończono murowanie jednego z kominów i rozpoczęto prace nad drugim z nich. Równolegle powstaje zakończenie drugiej ściany szczytowej i do końca dnia została ona ukończona. Wewnątrz domu pozostało praktycznie do postawienia troszkę ponad połowę jednej ze ścianek działowych. Wszystko wskazuje na to że uda się dotrzymać sobotniego terminu zakończenia prac murarskich. Nadal nie wyjaśniona została sprawa dachu, jedna z ekip do dachu, (ta polecona przez Teskę) okazała się niereformowalna i nie mogłem z nimi wynegocjować niższej ceny, a ta którą podali oni była dla mnie nie do przyjęcia. Natomiast spotkanie z drugą z nich zostało przełożone na piątek, aczkolwiek po wymianie kilku zdań przez telefon zaczynam nieco różowiej myśleć o dachu. Facet jest bardzo zainteresowany tą robotą, a i cena którą podał na początek wydaje się dość sensowna, co prawda postawił pewne warunki, ale wydają się one do przeskoczenia.

jak zwykle zapraszam na moją stronę www, gdzie możecie pooglądać sobie wszystko to o czym czytacie
http://www.dommaksia.prv.pl

maksiu
21-06-2003, 20:20
20 czerwca 2003

Po jednodniowej przerwie ekipa ostro zabrała się za kończenie dzieła. Do wymurowania pozostało już naprawdę niewiele. Przez cały dzień podrósł trochę drugi komin, pokończono murowanie wszystkich ścianek na poddaszu i rozpoczęto murowanie murka na ganku. Niby nie wiele, ale zważywszy że zarówno komin jak i murek na ganku powstają z cegły klinkierowej, należy i tak uznać tempo prac za dość dobre. Powoli też ekipa zaczyna po sobie sprzątać, nie powiem żeby wszystko błyszczało, ale przynajmniej powynosili wszelki gruz powstały podczas prac murarskich. Nadal nie rozwiązana jest sprawa dachu, facet z którym miałem się dziś spotkać dzwonił, bardzo przepraszał, ale okazało się że tam gdzie miał kończyć pracę dostał jeszcze kawałek dachu do remontu i zajmie mu to jeszcze trzy tygodnie, tak więc na razie nic z tego. No cóż szukam dalej.

maksiu
21-06-2003, 20:21
21 czerwca 2003

Tak oto nastał ostatni dzień pracy murarzy. Na budowie pojawiłem się dość szybko, gdyż musiałem dowieść zaprawę do klinkieru. Do skończenia został jeszcze jeden cały murek i kawałek drugiego na ganku, oraz drugi komin. W międzyczasie krążyłem po sklepach i co jakiś czas podrzucałem na budowę to co się akurat kończyło, a to zaprawę, a to cegłę itd. Kiedy wreszcie zjechałem na budowę już na dobre okazało się, że czekamy już tylko na wykończenie komina. Jak się jednak okazało, potrwało to jeszcze około dwóch godzin. W międzyczasie zrobiliśmy próbę drugiego komina, sprawdzając czy jest ciąg. Metoda najprostsza z możliwych czyli paląca się gazeta. Wychodzi na to, że wszystko jest w porządku, ciąg był jak się należy. Pozostała część ekipy, poza osobą która murowała komin, wzięła się ostro za sprzątanie, poszły w ruch, szufla i miotła, naprawdę zrobiło się czysto. W trakcie sprzątania, pojawił się na budowie jakiś sąsiad, z pytaniem czy nie potrzebuje cieśli do dachu. Ciekawe skąd on wiedział, że akurat potrzebuje, pogadałem z nim chwilkę. Po niedługim czasie pojawił się na budowie kierownik, który też przeprowadził z nim ostry wywiad, jakie dachy i gdzie robił. Stanęło na tym, że w poniedziałek kierownik pojedzie obejrzeć sobie te dachy i jeśli wszystko będzie w porządku, to zatrudniam faceta i od środy zabiera się za robotę. A jak nie, to mam jeszcze jednego w zapasie, ale to dopiero jak z tym nie wypali. Wreszcie około godziny siedemnastej, nastąpił koniec pracy, komin stał cały wymurowany i pofugowany. Jeszcze tylko kwestia rozliczenia się finansowego i już można było pomachać na pożegnanie ekipie murarzy. Tak więc jakiś etap prac mam za sobą, i dopóki nie rozpocznę dachu, na budowie nie będzie się działo nic nowego, a co za tym idzie nie będzie też codziennych relacji z pola walki.

maksiu
14-07-2003, 12:46
04 - 08 lipca 2003

Wreszcie po ponad dwóch tygodniach ruszyły prace nad dachem. A wszystko zaczęło się od tego człowiek który miał mi wykonać dach zrobił mnie w konia. Wszystko było już dograne i dogadane i w poniedziałek miał wchodzić na budowę, a tymczasem w sobotę zapakował się i pojechał do Norwegii. Ja wszystko rozumiem, lepsze pieniądze, ale mógł mnie przynajmniej uprzedzić że zamierza wyjechać, albo przynajmniej załatwić kogoś z swoje miejsce. A tymczasem pozostałem sam. Dwa tygodnie trwały poszukiwania nowego wykonawcy, a to jeden za drogi, drugi za kiepski. Jak mówi polskie przysłowie, najciemniej pod latarnią, okazało się że niecałe sto metrów od mojej budowy mieszka dobry cieśla i chętnie zabrał by się za mój dach. Jeszcze tylko sprawdzenie co gość wcześniej zrobił, okazało się że jak najbardziej się nadaje. Tak więc czwartego lipca rozpoczął u mnie prace. Po przebojach z ekipą która stawiała mi mury, tym razem zawarłem już wszystko szczegółowo w umowie którą podpisaliśmy. Przez pierwszych kilka dni pozornie nic specjalnego się nie działo, pojawiły się murłaty, płatwie i słupki. Dopiero pod koniec trzeciego dnia pojawiła się pierwsza krokiew. Następnego dnia pojawiło się już na dachu dużo więcej krokwi i zaczął powoli dach wyglądać
http://212.244.189.200/pics/08lipiec/Img_0132m.jpg
(http://www.dommaksia.prv.pl/index.php?id=galeria)

maksiu
14-07-2003, 12:48
09 - 12 lipca 2003

Prace nad dachem nabrały już takiego tempa, że za każdym razem jak tylko pojawiam się na budowie, dom wygląda zupełnie inaczej, tam gdzie jeszcze nie dawno było gołe niebo, pojawiają się krokwie. No przede wszystkim można sobie wreszcie poskakać po konstrukcji i przypomnieć sobie czasy dzieciństwa kiedy to łaziło się po drzewach. Oczywiście to też jedyna okazja do zrobienia wielu unikalnych ujęć fotograficznych. Praktycznie pod koniec pracy dziesiątego lipca wszystkie krokwie stały już sobie na swoich miejscach. Przy okazji zrobiliśmy kilka małych zmian w projekcie, przesunęliśmy wymian jednego z okien połaciowych bardziej w prawo, gdyż tam gdzie powinno być to okno zgodnie z projektem widać było by tylko gałęzie drzewa, a co za tym idzie dawało by to okno za mało światła. Ta zmiana pociągnęła za sobą możliwość zrezygnowania z jednej pary krokwi, gdyż wymian do okna załatwiła krokiew sąsiednia, a następna krokiew robiła pod wymian do komina. A swoją drogą to cieśla ciągle powtarza, że konstrukcja jest mocno przesadzona, bo nie dość że krokwie grube (8x16cm) to jeszcze tak gęsto popakowane. Na pewno ma sporo racji, ale co robić skoro architekt tak to wymyślił. Wreszcie jedenastego lipca zaczął się montaż jętek, i można było wreszcie zobaczyć jak duże będą pomieszczenia na poddaszu. Okazało się że będą bardzo duże, a strych nad poddaszem będzie ogromny, spokojnie można by w razie czego zrobić tam dwa pokoje. Następnego dnia do południa skończono montowanie jętek i równo w południe na dachu pojawił się nowy element, wiecha. Można więc powiedzieć, że montaż konstrukcji został zakończony. Nie jest to tak do końca prawda, bo została jeszcze do zrobienia konstrukcji ganku, ale to dopiero w poniedziałek.


http://212.244.189.200/pics/12lipiec/Img_0262m.jpg
(http://www.dommaksia.prv.pl/index.php?id=galeria)

maksiu
18-07-2003, 07:36
14 - 16 lipca 2003

Po czasie świętowania z okazji wiechy, nadszedł czas powrotu do pracy. W poniedziałek cieśla zabrał się za konstrukcję ganku. Niby nic wielkiego, ale poprosiłem go, starał się nie używać blach metalowych do łączenia, żeby ganek ładniej wyglądał. W ten sposób praca nad gankiem rozciągnęła się na dobre dwa dni, a nawet kawałeczek trzeciego. Ale przynajmniej jestem zadowolony z efektu, bo bardzo mi się podoba. W wtorek znowu miałem szalony dzień zakupowy, dobre pół dnia jeździłem za różnymi rzeczami, najciekawiej było jednak na samym początku jak moim małym samochodzikiem wiozłem ponad pięciometrowe deski, ludzie się oglądali za mną na ulicy, na szczęście nie napatoczyłem się na żaden patrol policji. Później już tylko rundka za folią dachową, rynnami, uchwytami, pasami nadrynnowymi, gwoźdźmi i jeszcze kilkoma mniejszymi rzeczami. Przy okazji okazało się że dużo taniej wychodzi kupić arkusze blachy ocynkowanej i poprosić na miejscu o pocięcie i odpowiednie powyginanie niż kupować gotowe pasy nadrynnowe, przebitka mniej więcej jak trzy do jednego. W środę rano, jak zajechałem na budowę cała konstrukcja ganku była już gotowa, a cieśla strugał deski na wiatrownice, a po południu deski były już pomalowane i poprzybijane.

http://212.244.189.200/pics/16lipiec/Img_0312m.jpg
(http://www.dommaksia.prv.pl/index.php?id=galeria)

maksiu
24-07-2003, 14:02
17-21 lipca 2003

Po kilku dniach zbijania do kupy konstrukcji dachu nadszedł wreszcie moment krycia dachu, najpierw oczywiście folia. Kupiłem folie Ativdach 2000, paraprzepuszczalność 1300, chyba powinna być dobra. Kładzie się ją dość dobrze, szerokość półtora metra, więc od razu widać jak dużo przybywa. Z jedną połacią dachową moje ekipa poradziła sobie bardzo sprawnie, z drugą było gorzej. Problem polegał bynajmniej nie na tym że ktoś czegoś nie umiał, wynikał z czynników atmosferycznych. Żar z nieba lał się takimi strumieniami, że nie szło wytrzymać na dachu dłużej jak pół godziny, a co to za praca po pół godziny. Aby lepiej i efektywniej pracować cieśla pozatrudniał sobie chyba wszystkich swoich siostrzeńców i tylko kogo się dało. Jak się później okazało na niewiele to się zdało. Wreszcie w poniedziałek udało się zakończyć układanie folie, nabijanie łat i kontrłat. Ktoś powie że długo to trwało, i będzie miał rację, sam zauważyłem że chłopakom się wcale nie spieszy, z drugiej strony jak robią wolniej to i może dokładniej.

http://212.244.189.200/pics/17lipiec/Img_0344m.jpg
(http://www.dommaksia.prv.pl/index.php?id=galeria)

maksiu
24-07-2003, 14:03
22-23 lipca 2003

Z samego rana na plac budowy zajechał samochód wypełniony po brzegi dachówką. Rozładunek niestety ręczny, gdyż HDS na tym samochodzie może się nadawać co najwyżej do rozładunku bloczków fundamentowych, ale nie dachówki. Przy okazji dachówka od razu nalazła się na poddaszy, skąd bliżej do jej docelowego miejsca, czyli dachu. Samochód kursował w sumie trzy razy. Nabite zostały deski wiatrowe na skosach dachu i nastąpiła próba ułożenia dachówki. Okazało się na jedną połać wchodzą dokładnie dwadzieścia dwa rzędy, po trzydzieści dziewięć dachówek każdy, plus oczywiście dachówki skrajne. Z prostego rachunku matematycznego wynikało mi, że dachówki zamówiłem ... za mało. Tak więc szybko oszacowaliśmy ile czego zabraknie i pojechałem do hurtowi domówić brakujące dachówki. W międzyczasie toczyłem ostry spór wewnętrzny, którego stawka była instalacja odgromowa. Grono doradców podzieliło się dokładnie po połowie i miałem poważny dylemat. Wreszcie zapadła decyzja - robimy. Objechałem hurtownie elektryczne, kupiłem co trzeba i zobaczymy jak to wyjdzie. W środę przyjechał na moją budowę znajomy kominiarz, celem zainstalowania wkładu stalowego do komina. Najpierw bardzo się zdziwił, jak zobaczył rurę o przekroju fi 130, a po obejrzeniu komina (przekrój 140x140) jego zdziwienie sięgnęło zenitu. Założył optymistycznie że tej rury nie da się założyć, albowiem jeden centymetr luzu to trochę za mało. Wreszcie po moich przekonywaniach żeby jednak spróbował, przystąpił do pracy. Odziwo włożenie całego wkładu zajęło mu nie więcej jak dziesięć minut. Wyobraźcie sobie jaki wtedy dopiero był zdziwiony, stwierdził nawet że pierwszy raz w życiu nie musiał rozkuwać komina w kilku miejscach, a w ogóle to kto mi stawiał ten komin, bo jeszcze takiego komina nie widział. Możecie sobie tylko wyobrazić jaki byłem dumny z tego jakie dobre mam kominy.

http://212.244.189.200/pics/22lipiec/Img_0072m.jpg
(http://www.dommaksia.prv.pl/index.php?id=galeria)

maksiu
26-07-2003, 20:29
24-26 lipca 2003

Nareszcie zaczyna być widać mój dach, w środę pojawiły się na dachu pierwsze dachówki, trochę czasu trwały przymiarki, wreszcie kiedy pomierzono, posprawdzano i poprzymierzano rozpoczęło się właściwe kładzenie dachówki. Równocześnie ekipa rozpoczęła montaż rynien i instalacji odgromowej. W czwartek robota już naprawdę nabrała dużego tempa, przy okazji okazało się że brakuje kilku drobnych detali, chociażby haczyków do mocowania dachówek. Skutkowało to tym, że zmuszony byłem znowu zrobić to do czego przyzwyczaiły mnie ostatnie tygodnie, czyli wyścig z czasem po hurtowniach. Nie ma ani słowa przesady w tym co napisałem, że to był wyścig z czasem, bo choć w czwartek wydawało mi się że dużo nie jeździłem to nie wiem kiedy minęły mi na tym dobre trzy godziny. W piątek po południu jedna z połaci dachowych była już cała gotowa i mogłem podziwiać ją w niemal całej okazałości. Napisałem niemal, gdyż do pełni szczęście brakuje tam jeszcze okien połaciowych. A ponieważ na razie kończą mi się pieniądze, postanowiłem całość pokryć dachówką, a jak się dorobię za jakiś czas pieniędzy wrócę do tego tematu okien, zresztą majster stwierdził że jeśli są przygotowane wymiany pod okna, to żadna filozofia je założyć, nawet jeśli będzie trzeba zdjąć kilka dachówek. W sobotę pojechałem na budowę trochę się popracować, postanowiłem pomontować do ścian uchwyty do instalacji odgromowej. Zadanie niby blachę, ale ile daje radości, zwłaszcza gdy trzeba wiercić otwór w wieńcu, jedną ręką trzymając się drabiny. Zrobiłem oba zejścia od strony przyszłego tarasu do poziomu łączenia się drutu z bednarką, w przyszłym tygodniu zajmę się stroną frontową budynku. Ekipa w tym czasie zajęła się układaniem dachówki na drugiej połaci. Przy okazji ciekawostka, miałem kupić taśmę ołowianą do obróbki komina. Dzwonię w piątek do hurtowni, czy mają, oczywiście jest na stanie, można przyjeżdżać i kupować. Więc jadę sobie spokojnie do tejże hurtowni w sobotę, proszę o taśmę i już po chwili widzę słynną minę pod tytułem: 'właśnie przed chwilą się skończyła'. No to do drugiej, potem trzeciej, czwartej... wszędzie ta sama gadka, 'nie ma, ale będzie w przyszłym tygodniu'. Wreszcie w akcie desperacji jadę do hurtowni znanej z okolicy z najwyższych cen, pytam o taśmę, jest, pytam o cenę oczekując ciosu między oczy i faktycznie prawie padłem jak usłyszałem cenę. Nie dlatego jednak że była tak wysoką, ale wręcz przeciwnie, dlatego że cena była podejrzanie niska. Poszliśmy po tą taśmę do magazynu, oglądam sobie karton który była zapakowana i okazuje się że to dokładnie tej samej firmy taśma, która się właśnie przed chwilą skończyła w mojej ulubionej hurtowni. Powiedzcie mi jak tu nie wierzyć w przyjazne anioły, kupiłem tą taśmę w sumie o ponad sto pięćdziesiąt złotych taniej. Chyba naprawdę ktoś nade mną czuwa i oby tak dalej.

http://212.244.189.200/pics/26lipiec/Img_0204m.jpg
(http://www.dommaksia.prv.pl/index.php?id=galeria)

maksiu
05-08-2003, 09:05
28-31 lipca 2003

Prace na druga połacią dachu posuwały się dość sprawnie, mając oczywiście na uwadze to, że na tej stronie dachu pojawiło się kilka utrudnień, np. kominy czy też wyłazy dachowe. Jednakże po dwóch dniach prawie cała połać była już gotowa, następnie założono gąsiory, a na gąsiorach zamontowano instalację odgromową. Ostatnie prace dachowe skupiły się na ganku, kolejny dzień dłubania, ale efekt jest śliczny. W międzyczasie rozpoczęły się ostre porządki. W czwartek na budowie miałem zjazd rodziny, nadjechali dwoma samochodami, w sumie osiem osób, na szczęście dostałem wcześniej cynk i byłem w odpowiednim czasie na budowie. Wizytacja odbyła się w miłej atmosferze, nikomu dachówka na głowę nie spadła więc wszyscy byli zadowoleni z efektów mojego ponad trzymiesięcznego zmagania się z materią.

http://212.244.189.200/pics/29lipiec/Img_0430m.jpg
(http://www.dommaksia.prv.pl/index.php?id=galeria)

maksiu
05-08-2003, 09:06
01 sierpień 2003

Ostatni dzień pracy nad dachem, a w zasadzie dopieszczania detali na dachu. Trzeba było poprawić kilka dachówek, podokładać miecze do słupków podtrzymujących płatwie i zrobić jeszcze kilka drobnych rzeczy. Po południu odbyło się oficjalne zakończenie prac i odbiór dachu. Wszystkie zainteresowane strony pojawiły się w nadkompletach, albowiem zarówno inwestor (czyli ja) jak i kierownik budowy przybyli z własnymi kierowcami, przedstawiciele wykonawcy nie musieli posiadać kierowcy, ponieważ to ludzie miejscowi. Po oficjalnych przemowach przystąpiono do konsumpcji. Po około dwóch godzinach świętowania pożegnaliśmy się w przyjaznej atmosferze. Plan na obecny sezon budowlany został wykonany, pozostały jedynie drobne prace typu skończenie odgromówki i prace polowe polegające na rozplanowaniu ziemi z wykopów pod fundamenty. A później już tylko zabezpieczenie budynku na zimę i odkładanie pieniążków na kolejne prace w przyszłym roku. A na koniec pytanie-zagadka: co robi na dachu facet z wędką ? (na zdjęciu na mojej stronie)

http://212.244.189.200/pics/01sierpien/Img_0502m.jpg
(http://www.dommaksia.prv.pl/index.php?id=01sierpien)

maksiu
11-08-2003, 15:14
04 sierpień 2003

Po kilku dniach odpoczywania od budowy, będąc w okolicy postanowiłem zawieść moją Agnieszkę, żeby zobaczyła na czym spędzałem popołudnia przez ostatnich kilka miesięcy. Co prawda Aga była na budowie w poprzedni czwartek podczas najazdu gości, ale to było tak na szybko, a teraz miała sporo czasu aby sobie spokojnie obejrzeć wszystkie szczegóły i powytykać błędy. Na szczęście nie było tego wytykania za wiele, a najczęściej powtarzające się zdanie, to takie że jakiś wielki ten dom. Teraz tak mówi, a jak się wprowadzimy za kilka lat to pewnie będzie jej brakować kilku metrów powierzchni. Po półgodzinnym zwiedzaniu zapakowaliśmy się do samochodu i wróciliśmy do domu.

http://212.244.189.200/pics/04sierpien/Img_0563m.jpg
(http://www.dommaksia.prv.pl)

maksiu
11-08-2003, 15:16
09 sierpień 2003

Koniec leniuchowania, czas ruszyć dalej z pracami polowymi. Lecz na pierwszy ogień poszła instalacja odgromowa. Jak do tej pory zwisały z dachu tylko luźne druty, postanowiliśmy to zmienić. Po naradzie z teściem doszliśmy do wniosku że zamiast sond wkopiemy pocięty w trzymetrowe kawałki pręt zbrojeniowy fi12, zostało go trochę po etapie zbrojeń. No, ale kto by kopał takie głębokie norki, pomyśleliśmy trochę z bratem i opracowaliśmy metodę wbijania tych prętów w ziemię. Wszystko by było dobrze, gdyby nie lejący się żar z nieba, po wbiciu trzech prętów, daliśmy sobie spokój, w końcu za tydzień zaczynam urlop i będzie jeszcze trochę czasu aby wbić ostatni czwarty pręt. Nie mieliśmy już sił aby rozbić coś więcej, bo ukrop był naprawdę nie do wytrzymania. Ciąg dalszy robót w następną sobotę.


http://212.244.189.200/pics/09sierpien/Img_0592m.jpg
(http://www.dommaksia.prv.pl)

maksiu
01-09-2003, 08:23
Piorunochron
21-22 sierpień 2003

Od kilku dni przebywam na urlopie, zatem po tych kilku dniach poświęconych na odpoczynek trzeba było zabrać się za to co ma stanowić główną część urlopu, czy wypoczynek czynny u siebie na działce. A pracy tu na pewno nie zabraknie. Na pierwszy ogień poszedł piorunochron. Dwa tygodnie wcześnie rozpocząłem z bratem wbijanie w ziemie sond, w zasadzie pozostała tylko jedna do wbicia. A że nie jest to najmilsza praca to zajęło nam to dobre półtora godziny, ale na szczęście udało się. Po tym przystąpiliśmy do tej milszej części tego zadania czyli skręcania ze sobą całości instalacji odgromowej. Schemat pracy dość prosty, dwa elementy rozłączne, jeden w ziemi łączący sondę z bednarką, drugi na ścianie budynku, łączący bednarkę z drutem schodzącym z dachu. Jeszcze tylko trochę smaru na łącznik zakopywany w ziemi i już można zasypywać. Tak samo drugi i trzeci koniec instalacji i ... skończył nam się dzień. Może poszło by nam sprawniej gdyby nie fakt że musieliśmy dość ciekawie wygiąć jedną z bednarek, ze względu na miejsce gdzie była wbita sonda. Teren był mocno zakamieniony i wbiliśmy sondę obok budynku, zamiast przed nim. Następnego dnia skończyliśmy już piorunochron na gotowo i można było zabrać się za wyrywanie zielska które sobie porosło na mojej działce. Kilka tygodni wcześniej zielsko zostało dwa razy spryskane i tego dnia było już pięknie poschnięte.

http://212.244.189.200/pics/21sierpien/Img_0650m.jpg
(http://www.dommaksia.prv.pl)

maksiu
01-09-2003, 08:24
Prace polowe
23 sierpień 2003

Po dwóch dniach prac, zostałem sam na placu boju, brat mi się zbuntował i nie chciał już jechać ze mną na działkę. No cóż, pracę będą szły zatem trochę wolniej. Tym razem wziąłem się za zielsko rosnące za domem na dwóch hałdach ziemi. Na szczęście roślinność pousychała bardzo ładnie i wyrywanie zielska szło dość sprawnie, bardzo szybko pojawiła się nowa kupka powyrywanego zielska. Na koniec tego dnia przy pomocy podkaszarki wyciąłem trochę trawki w jednym z narożników działki, dzięki czemu widoczny stał się narożny słupek geodezyjny.

http://212.244.189.200/pics/23sierpien/Img_0683m.jpg
(http://www.dommaksia.prv.pl)

maksiu
01-09-2003, 08:25
Prace polowe, ciąg dalszy
25-26 sierpień 2003

Odchwaszczanie działki powoli zbliżało się do końca, trzeba było pomyśleć co zrobić z tą górą śmieci. Z pomocą przyszedł sąsiad, który podstawił przyczepkę i powiedział 'ładuj pan, ja to wywiozę'. No i jak tu nie wierzyć w pomoc sąsiedzką? Po załadowaniu uschniętego zielska na przyczepę, dorzuciłem tam jeszcze trochę gruzu. Oprócz tego wyczyściłem z zielska jeszcze jedną część działki wraz z dwoma narożnikami. Kolejnego dnia od samego rana wziąłem się za ładowanie na przyczepkę gruzu, wyglądało że niby nie ma go dużo, ale jak przyszło co do czego to okazało się że wyszła tego całkiem niezła przyczepa. Po załadowaniu gruzu okazało się że pod nim było jeszcze całkiem sporo dobrej ziemi, ale to już temat na kolejne dni.

http://212.244.189.200/pics/25sierpien/Img_0700m.jpg
(http://www.dommaksia.prv.pl)

maksiu
01-09-2003, 08:26
Taczka i łopata
27-28 sierpień 2003

Zaopatrzony w odpowiedni sprzęt zabrałem się za przewożenie taczką ziemi z hałdy kamienistej przed dom. Nie wiem dlaczego, ale wcześniej wydawało się że na tej hałdzie są tylko same kamienie, okazało się jednak jest tam dość dużo dobrej ziemi. Kilkanaście kursów taczką i teren przed domem od strony drogi zaczął zmieniać swój wygląd. A tym miejscu ma być kiedyś ogródek, taki z kwiatkami, a nie z marchewką. W międzyczasie kilka razy miałem wizyty sąsiadów, najczęściej po prostu chcieli sobie pogadać. Za wiele tego dnia nie zrobiłem, następnego dnia znowu wożenie ziemi, tym razem po drugiej stronie ganku. Poszło dość sprawnie i od strony ulicy działeczka wygląda już zdecydowanie lepiej. Co prawda trzeba jeszcze poczekać trochę zanim ziemia się uleży i będzie widać prawdziwy poziom, ale dużo już chyba nie trzeba będzie dowieść na przód ziemi.

http://212.244.189.200/pics/28sierpien/Img_0759m.jpg
(http://www.dommaksia.prv.pl)

maksiu
08-09-2003, 09:06
Niwelujemy ciężkim sprzętem
30 sierpień 2003

Tego dnia umówiony byłem niwelacje terenu za domem przy pomocy ciężkiego sprzętu. Chodziło o pozbycie się dwóch hałd ziemi powstałych po wykopach pod budynek. Oczywiście żeby nie było tak słodko to na sam początek maszyna spóźniła się prawie godzinę i zamiast zacząć o ósmej zaczęliśmy tuż przed dziewiątą. Jedna z kupek ziemi miała być czystym humusem bez większych kamieni i innych zanieczyszczeń, natomiast druga to przede wszystkim gruz z kamieniami i drobnym dodatkiem ziemi. Okazało się jednak że to tylko teorią, kamienie były na obu hałdach. Z każdą minutą gdy maszyn wybierała ziemię niby z tej lepszej hałdy coraz bardziej stawały mi włosy na głowie, widząc ile kamieni będę musiał wybierać. Po prawie trzech godzinach pracy to, co jeszcze niedawno wyglądało jak nasza działka, teraz zaczynało przypominać krajobraz księżycowy. Wszędzie kratery i wszech obecne kamienie. Oczami wyobraźni widziałem już całość idealnie gładką i bez tych kamieni, ale aby do tego doszło trzeba jeszcze włożyć sporo pracy. Ale to już temat na następne dni.
http://212.244.189.200/pics/30sierpien/Img_0784m.jpg
(http://www.dommaksia.prv.pl)

maksiu
08-09-2003, 09:11
Niwelujemy sprzętem lekkim
01-02 wrzesień 2003

Po sobotnich pracach ciężkim sprzętem przyszedł czas na prace ręczne, przy użyciu głównie łopaty, grabi i własnych mięśni. W zasadzie grabienie szło mi w miarę sprawnie, najgorsze było wybieranie kamieni, o ile jeszcze kamienie wielkości piłki do koszykówki nie były specjalnym problemem o tyle te większe sprawiały już sporo problemów. Z drugiej strony, jeśli widać wyraźnie wykonaną prace to jakoś inaczej, lżej się pracuje. Tak też było tym razem, we wtorek koło południa miałem już temat grabienia załatwiony. Widok był już całkiem zadowalający, aczkolwiek jeszcze trochę odbiegający od kołaczącej się po głowie wizji działki idealnie płaskiej. Trzeba będzie jeszcze przywieść parę samochodów czarnej ziemi. Żeby nie marnować czasu wziąłem się za wkopywanie słupków pod ogrodzenie. Niestety na razie tylko tymczasowe, na normalne zabrakło już niestety środków. Ponieważ pozostało trochę kołków, które wykorzystywane były jako stemple przy dolewkach stropu, zatem to one będą tymczasem służyć jako słupki ogrodzeniowe.
http://212.244.189.200/pics/02wrzesien/Img_0119m.jpg
(http://www.dommaksia.prv.pl)

maksiu
08-09-2003, 09:13
Słupki ogrodzeniowe
03-05 wrzesień 2003

To, co miało być zrobione szybko i sprawnie, rozciągnęło się na dobre trzy dni robocze. A wszystko za sprawą tych cholernych kamieni i po trosze też korzeni drzew. Pierwszego dnia zdążyłem zakopać zaledwie siedem słupków, co w połączeniu z wkopanymi dzień wcześniej trzema słupkami dało zaledwie jeden kompletny bok oraz słupek narożny drugiego boku. Drugiego dnia już poszło o wiele lepiej, wynik to kolejnego dziewięć słupków i wreszcie ostatniego dnia pozostałe jedenaście słupków, ale to tylko dlaczego że trafiłem wreszcie na teren gdzie można było w normalnych warunkach kopać dołki pod te słupki. A najciekawsze jest to, że podczas kopania ostatniego dołka, jakby w ramach przeprosin od działki za trudne warunki podczas kopania, trafiłem na coś metalowego, a po wydobyciu okazało się że to podkowa. Mam nadzieje że od tej pory będzie mi już przynosić tylko i wyłącznie szczęście.
http://212.244.189.200/pics/05wrzesien/Img_0019m.jpg
(http://www.dommaksia.prv.pl)

maksiu
10-09-2003, 06:50
Zabijanie otwórów okiennych deskami
09 wrzesień 2003

Podczas urlopu nie zdążyłem zabezpieczyć domu przed sezonem zimowym, zatem z pomocą przyszedł mi ojciec, który zobowiązał się że pozabija mi wszystkie okna deskami. Zawiozłem go rano na budowę, wypakowałem sprzęt, a sam pojechałem do pracy. Gdy wróciłem po pracy, cały parter był już zrobiony na gotowo. W sobotę jeszcze zrobimy to samo z poddaszem i potem już tylko czekam na drzwi od Teski i będzie można zamknąć budynek.
http://212.244.189.200/pics/09wrzesien/Img_0042m.jpg
(http://www.dommaksia.prv.pl)

maksiu
19-09-2003, 08:19
Zabijanie otwórów okiennych deskami - odsłona druga
13 wrzesień 2003

W sobotę pojechaliśmy z ojcem na budowę dokończyć zabijanie deskami otworów okiennych, na szczęście nie było dużo roboty, bo pozostały do zrobienia tylko cztery okna na poddaszu. Z drugiej strony dobrze że tylko tyle, bo tego dnia nie miałem zbyt wiele czasu, który mógłbym poświecić budowie. W każdym razie zeszło nam to po pół godzinki na okno i już po dwóch godzinach praca była skończona.
http://212.244.189.200/pics/13wrzesien/Img_0097m.jpg
(http://www.dommaksia.prv.pl)

maksiu
29-09-2003, 07:55
Siatka ogrodzeniowa
25 wrzesień 2003

Ponieważ jesień zbliża się coraz szybciej, trzeba było zadbać o zabezpieczenie budowy, na pierwszy ogień poszła siatka ogrodzeniowa. Policzyłem że jedna stu metrowa rolka siatki leśnej powinna wystarczyć. I prawie się nie pomyliłem, brakło mi dosłownie dwa metry i to już na bramę. Cała robota zajęła nam troszkę ponad trzy godziny i cała działeczka była już ogrodzona, inna sprawa słupki już miałem wcześniej wkopane. Co prawda trochę nam krzywo wyszła ta siatka, ale jak to ojciec stwierdził, strzelać się z tego nie będzie. Następnym razem na warsztat weźmiemy bramę i drzwi wejściowe.
http://212.244.189.200/pics/25wrzesien/Img_0109m.jpg
(http://www.dommaksia.prv.pl)

maksiu
06-10-2003, 09:38
Brama i drzwi wejściowe
04 październik 2003

Deszczowa sobota, pogoda od samego rana nie napawała optymizmem, mokro, smętnie i jakoś ogólnie nieciekawie. W takich oto warunkach przyszło nam się zmierzyć z kolejnym dniem na budowie. W planach tego dnia było zrobienie bramy wjazdowej na działkę oraz zamontowanie drzwi wejściowych do domu. W pierwszej kolejności zabraliśmy się za bramę, albowiem ... chwilowo przestało padać. Z desek pozostałych po szalunkach zbiliśmy oba skrzydła bramy. Czynność z pozoru banalna zajęła nam jednak dużo więcej czasu niż przewidywaliśmy i co najciekawsze nie mam kompletnie pojęcia na co poszło nam tyle czasu, gdyż praca szła sprawnie (pomijając jeden drobny incydent, kiedy do ojciec nadział się nogą na gwoździa). Po skończeniu bramy, przyszła kolej na drugi etap, czyli drzwi. Drzwi przyjechały sobie na budowę (a w zasadzie do sąsiada) dzień wcześniej. Osobą obdarowującą mnie tymi drzwiami była Teska, gdyż sama kupiła sobie już piękne docelowe drzwi (aby obejrzeć nowe drzwi Teski kliknij tu (http://212.244.189.200/pics/drzwi_teski.jpg)). Ale wróćmy do tematu, obsadzanie ościeżnicy drzwi poszło nam naprawdę bardzo sprawnie. Potem już poszła w ruch pianka montażowa i robota była skończona. W ten oto sposób, jednego dnia udało się zamknąć dwie rzeczy, po pierwsze zamknęliśmy działkę, na bramie zawisł łańcuch zamknięty na kłódkę. Drugą rzeczą zamkniętą stał się dom. Przybyło trochę nowych kluczy, jeden do kłódki od bramy i dwa kolejne od drzwi do domu. A swoją drogą to fajne uczucie, dom jeszcze daleko 'w polu', a już są do niego klucze.
http://212.244.189.200/pics/04pazdziernik/Img_0168m.jpg
(http://www.dommaksia.prv.pl)

maksiu
10-10-2003, 14:10
Murki ganku, zamek, drzewo
09 październik 2003

Kolejny z budowlanych czwartków. Plan na ten dzień zawierał wykonać: podmurować o wysokość jednej cegły i zamknąć od góry płytkami klinkierowymi murki na ganku, udrożnić drugi zamek w drzwiach, ściąć drzewo i zniwelować teren przed wjazdem działkę. Plan nie taki może super ambitny, ale za to ciekawy. Dzień wcześniej objechałem okoliczne hurtownie celem nabycia niezbędnych materiałów, no i oczywiście były problemy, okazało się, że chwilowo nie ma akurat cegieł w moim kolorze klinkieru, na szczęście znalazło się jeszcze kilka sztuk tych cegieł, ale za to pełnych, a co za tym idzie i droższych. Następnie przyszła kolej na płytki klinkierowe, takich jak chciałem naprawdę nie było, więc wziąłem lekko ciemniejsze. Po przyjechaniu na budowę, każdy zabrał się za swoją część roboty, ja za prace ziemne, ojciec za zamek, a sąsiad za murek. No i z tym murkiem był problem. Zauważyłem wcześniej że jedna z cegieł jest dość poważnie wyszczerbiona, a że była to cegła na skrajna, to poprosiłem czy nie dało by się jej wymienić na nową. Sąsiad stwierdził że to żaden problem. W międzyczasie okazało się że kupiłem za mało cegieł, bo nie wiem dlaczego policzyłem cegły tylko na jeden słupek. Wsiadłem w samochód i pognałem po cegły, gdy już miałem kupować zadzwonił telefon i sąsiad (ten od murka), delikatnie zasygnalizował żebym kupił ze trzy cegły więcej, bo są małe problemy. Załadowałem więc cegły i pomknąłem czym prędzej na budowę. Co się okazało, zamiast jednej cegły, nie było już trzech, bo jak wytłumaczył sąsiad, fuga była tak mocna że nie puściła, a za to odleciał kawałek dwóch innych cegieł. No i stąd potrzeba kilku cegieł więcej. Na szczęście to już był koniec niepowodzeń na ten dzień. Dalej już poszło lepiej, murki urosły do swoich wymiarów, po jakimś czasie przyszły płytki na górę. Niestety pogoda była taka sobie, i zaprawa nie za bardzo chciała wiązać, w związku z czym fugowanie przełożyliśmy na sobotę. Pozostałe wszystkie elementy planu zostały wykonane.

http://212.244.189.200/pics/09pazdziernik/Img_0188m.jpg
(http://www.dommaksia.prv.pl)

maksiu
15-10-2003, 07:33
Fugowanie murków
11 październik 2003

Pozostała do zrobienia malutka robótka, trzeba pofugować murki podmurowywane w czwartek. Robótka szybka i bezbolesna, niecała godzinka i było już po wszystkim. Jeszcze tylko odrobina silikonu wokół drewnianych słupków, żeby woda nie ściekała po nich pod cegły murka. Okazało się że jeszcze wystają blachy montażowe, no cóż, trzeba będzie zastosować system maskowania, czyli ćwierć wałki, pomalowane na taki sam kolor jak słupki, będą ładnie wyglądać. Ale to robota na przyszłość.

http://212.244.189.200/pics/11pazdziernik/Img_0238m.jpg
(http://www.dommaksia.prv.pl)

maksiu
05-01-2004, 16:06
Narodziny Małgosi
22 grudzień 2003

W poniedziałek 22 grudnia 2003r, urodziła nam sie córeczka, Małgorzata Julia. Dziecko urodziło się bez żadnych komplikacji, a nawet rzekłbym że dość sprawnie, bo po 4 godzinach pobytu w szpitalu. Waga 3760 g, 57cm długości (bo chyba trudno mówić tu o wzroście). Zdecydowaliśmy się na poród rodzinny i wiem że to była właściwa decyzja, bo narodziny nowego członka rodziny to wielkie przeżycie.
Ktoś mógłby powiedzieć, że temat nie budowlany, ale bardzo by się mylił.
Budowa domu to nie tylko pustaki, cegły czy dachówki, dom buduje się przede wszystkim dla tego żeby ktoś w nim mieszkał. No i jest nas już troje, a mamy nadzieje że będzie kiedyś więcej.
A swoją drogą to nasza Małgosia będzie rosła wraz z domem, a nawet powiem więcej... urodziła sie 22 grudnia, co po odjęciu około 9 miesięcy, daje przełom marzec/kwiecień, a pierwsze prace przy domu to 14 kwiecień, a więc już rosła wraz z domem.

http://212.244.189.200/pics/dziecko/03styczen2004/Img_0025m.jpg
(http://www.dommaksia.prv.pl/index.php?id=dziecko)

maksiu
13-02-2004, 11:25
Zimowa inspekcja
13 luty 2004

Po ponad dwu miesięcznej przerwie, pojechałem dziś na budowę, sprawdzić jak dom przetrzymał zimę. Najpierw obejrzałem dom z zewnątrz, wszystko wyglądało w porządku. Wszystkie dachówki na swoim miejscu, żadnych śladów obecności nieproszonych gości. Słowem, wszystko w najlepszym porządku. Potem przyszła pora na obejrzenie domu od środka, głównie chodziło o poddasze. Na szczęście tam również wszystko było w takim stanie w jakim zostało na jesień. Wszędzie suchutko, kominy w porządku, nic nie cieknie. Zastanowiła mnie jedna rzecz, w kilku miejscach widac przez folię jasne prześwity. Już byłem skłonny wieszać psy na moim dekarzu, gdy w ostatniej chwili zastanowiło mnie, dlaczego te prześwity są takie regularne. Okazało się że to dachówki wentylacyjne. Tak więc po przeprowadzonej inspekcji stwierdzam, że dom wytrzymał w zimę na medal. Teraz pora zastanowić się, za co się brać do roboty w pierwszej kolejności, jak tyko zrobi sie troche cieplej.


http://212.244.189.200/pics/2004/13luty/Img_0111m.jpg
(http://www.dommaksia.prv.pl/index.php?id=galeria)

maksiu
16-06-2004, 09:13
Papierologia
15-31 marzec 2004

Na budowie narazie spokój, czekam kiedy ceny w hurtowniach wrócą do normalnego poziomu, bo narazie nadal trwa vat'owska gonitwa. Postanowiłem porobić troche porządków w sprawach papierowych, przede wszystkim zalezało mi na tym, dla drugiej mojej działki założyć osobną księgę wieczystą, bo jeśli będę chciał ją kiedyś sprzedać, to żeby papierach był porządek. Tymczasowy nieporządek polegał na tym, że na księdze wieczystej wisi hipoteka, a w księdze są dwie działki. Pierwsza, to ta na której jest moja budowa i tylko tej ma dotyczyć hipoteka i druga - działeczka rezerwowa, na czarną godzinę. No i zaczął się maratonik z kompletowaniem dokumentów. Najpierw do banku po zaświadczenie dotyczące hipoteki, z którego miało wynikać że bank nie rości sobie żadnych praw związanych z hipoteką odnośnie tej działki na której nie ma budowy. Po tygodniu oczekiwania i zapłaceniu 50 zł, uzyskałem satysfakcjonujące mnie zaświadczenie. Potem po mapki geodezyjne i wypis z rejestru gruntów, znowu sto pare złotych poszło z dymem, akurat załapałem się na podwyżkę cen. Wreszcie, gdy miałem w ręku już wszystkie załączniki potrzebne do złożenia wniosku o założenie nowej księgi, udałem się do znajomej która obiecała załatwić to w błyskawicznym terminie. Potwierdzenie złożenia dokumentów w sądzie nosi pieczątke z datą 31 marca i z taką datą przyszło po kilkunastu dniach potwierdzenie założenia nowej księgi wieczystej. Nie musze chyba dodawać, że jeśli będę kiedyś tą ziemi sprzedawał to oczywiście dolicze sobie do ceny działki koszty założenia tej księgi.

maksiu
17-06-2004, 12:14
Zielsko
15 czerwiec 2004

We wtorek zebraliśmy się wreszcie z ojcem i pojechaliśmy na budowe celem rozpoczęcia walki z zielskiem. A porosło już niezłe. Miejscami to nawet ponad metrowej wysokości. No i poszedł w ruch Rundap, w dawce podwójnej, bo i zielsko wielkie. Dobrą godzine zeszło zanim całość ojciec opryskał. A ja w tym czasie zająłem się bramą, jeden z zawiasów urwał się i trzeba było przybić nowy zawias. Poszło to dość szybko i sprawnie, więc poszedłem obejrzeć sobie domek od środka, jeszcze raz na spokojnie ocenić jak dom zniósł zimę. Nie znalazłem niczego co by mnie zaniepokoiło, więc chyba nie jest źle. Przy okazji pomierzyłem kilka wymiarów, bo nie byłem pewny czy są takie same jak w projekcie, a tu już pora zabierać się za instalacje, a żeby to zrobić trzeba wiedzieć gdzie co ma stać w wykończonym domu, no i stąd potrzeba dokonania niezbędnych pomiarów. W zasadzie kuchnie i jeden pokój mamy już rozplanowany, ale gorzej z salonem, bo nie mamy koncepcji jak on ma wyglądać. Jest kilka pomysłów, ale przy każdym jest jakieś ale. Za półtora tygodnia poprawa z trucia roślin. Bywajcie

http://212.244.189.200/pics/2004/15czerwiec/P6150083m.jpg
(http://www.dommaksia.prv.pl)

maksiu
04-08-2004, 09:31
Urlop prawie za pasem
04 sierpień 2004

Jeszcze tylko półtora tygodnia i wreszcie długo wyczekiwany urlop, a wraz z nich zacznie się wreszcie dziać coś konkretnego na budowie. Plany są takie żeby zrobić całe okablowanie w domu, a więc zarówno elektryke, jak i telefon, sieć komputerową, antenę telewizyjną i alarmówkę. Plany dość ambitne, co z nich wyjdzie to dopiero się okaże, mam jednak nadzieje że uda się wszystko. Tak więc machina rusza 16 sierpnia, jeśli ktoś miałby ochotę odwiedzić mnie to zapraszam, teoretycznie powinienem być codziennie, ale nie zaszkodzi wcześniej zadzwonić żeby się upewnić.
W ostatnią sobotę zasuwałem wokół domu, wydzierałem moją ziemie zielsku, jest ono już co prawda zasuszone i ścięte, ale nadal się trzyma mocno, przez około cztery godziny udało mi się wydrzeć zaledwie około 120m2, ale w najbliższą sobotę będzie powtórka i znowu przybędzie czystej ziemi. Gdy juz wszystko oczyszcze to odbędzie się wielka operacja siania trawy, łatwiej kosić trawke niż notorycznie zielsko, które rośnie jak by było na jakiś sterydach.

maksiu
29-08-2004, 16:37
Urlop rozpoczęty
16-19 sierpień 2004

Tak długo oczekiwany urlop wreszcie się rozpoczął. Na pierwszy ogień poszła walka z zielskiem, wcześniej już troszkę tego zielska wypleniłem. Teraz należało dokończyć tą robotę. Dokończyć to wcale nie znaczy ze zostało roboty na pół godziny, dokładnie wręcz przeciwnie, wcześniej zrobiłem nie więcej jak 15%. Sama robota była wredna, żadnej możliwej automatyzacji, wszystko ręcznie. Najlepszy zestaw to trójpalczaste pazurki, wiaderko i grabie. Tempo pracy może nie było zadziwiające, ale i tak się cieszyłem że szło do przodu, dziennie wyrabiałem około 70m2. Pokrzywy i perz, dość prosto wychodziło z ziemi, ale kępy starej trawy były obrzydliwe, nad ziemią widać było odrobinę trawy, ale za to pod ziemią cała masa korzeni, które potrafiły rozchodzić się we wszystkie możliwe kierunki świata. Pewnie skończyłbym z tym zielskiem gdyby nie BARDZO WAŻNY TELEFON, który zadzwonił w czwartek wieczorkiem, z którego dowiedziałem się że w piątek wieczorem przyjeżdża teść i zaczynamy od soboty kłaść instalacje elektryczną.

maksiu
29-08-2004, 16:41
Porządki w domu
20 sierpień 2004

Skutkiem BARDZO WAŻNEGO TELEFONU z dnia poprzedniego była zmiana planów pracy, zamiast dalszej walki z zielskiem trzeba było zrobić porządek w domu, gdzie na podłodze walały się różne rzeczy. Wyglądało na to, że nie będzie tak dużo pracy, ale w sumie okazało się że zajęło mi to aż pięć godzin. Efektem było 6 worków śmieci i kilka wiaderek gruzu, ale za to porządeczek był taki że naprawdę aż miło było popatrzeć.

maksiu
29-08-2004, 16:42
Instalacja elektryczna - rozpoczynamy
21 sierpień 2004

Wreszcie nadszedł ten dzień, kiedy naprawdę zaczęło się coś dziać na budowie. O godzinie ósmej rano byliśmy na budowie, rozpakowaliśmy samochód i rozpoczęła się praca. Najpierw ogólne rozeznanie tematu, wytłumaczyłem teściowi dokładnie co gdzie chcemy mieć, chodziliśmy z planem, który zrobiliśmy razem z żoną, na którym mieliśmy rozrysowane wszystkie gniazdka i lampy. Od razu rysowaliśmy na ścianie te wszystkie punkty elektryczne. Oczywiście od razu wyszło kilka niedoróbek, które korygowaliśmy na bieżąco. Po rozrysowaniu wszystkiego na ścianach rozpoczęło się kucie w ścianach. Teść zajął się kotłownią, w której miała znajdować się skrzynka rozdzielcza. A ja kułem pod puszki po kolei we wszystkich pomieszczeniach. Kucie w suporeksie to bajka, więc nie sprawiało większych problemów, ale już kucie w cegle, albo co gorsza w betonie to było coś. Przy okazji okazało się, że niepotrzebnie zgodziłem się dać trzy warstwy cegieł pod stropem, w projekcie była jedna, ale żeby pomieszczenia mialy odpowiednią wysokość budowlańcy zaproponowali żeby dołożyć jeszcze dwie warstwy cegieł. Teraz właśnie przyszło mi kuć, w tych cegłach. Więc jeśli kiedyś staniecie przed takim wyborem, to zastanówcie się czy aby na pewno trzeba dawać tam cegły. Pierwszego dnia zrobiliśmy sporo, teść okablował kotłownie, łazienkę i kawałek pokoju na parterze, a ja pokułem jeszcze korytarz, piwniczkę i wiatrołap.

maksiu
29-08-2004, 16:43
Robocza niedziela
22 sierpień 2004

Jak jest robota to nie ma zmiłuj się, nawet w niedziele trzeba zasuwać. Nie powiem żeby mi to specjalnie przeszkadzało, wszak robiłem i siebie i jakoś tak działała adrenalina, że nie czułem specjalnie zmęczeniach. Tego dnia nie było już rano żadnych prac przygotowawczych, tylko od razu wzięliśmy się za robotę. Czekała na mnie kuchnia i salon, cała masa puszek do kucia. Najwięcej kucia było w kuchni, w sumie ponad 12 gniazdek, kilka włączników, puszki rozdzielcze itd. Ale nic to, kułem, kułem, aż wykułem wszystkie. Potem był salon, tu było spokojniej. Kolejną czynnością która zajęła sporo czasu było wykucie rowka pod główny przewód zasilający, najtrudniejsze było wykucie rowka za rurą z wodą. Tego dnia okablowany został do końca pokój na dole, korytarz, piwniczka i kawałeczek kuchni.

maksiu
29-08-2004, 16:44
Kończymy okablowanie parteru
23 sierpień 2004

Z samego rana pokończyłem kucie puszek na parterze, okazało się że kilka trzeba było dokuć, a potem wszedłem z kuciem na poddasze. Tam było troszkę mniej pracy, przede wszystkim dlatego, że niemal wszystkie puszki trzeba było kuć w suporeksie. Po wykuciu wszystkich puszek w dwóch sypialniach, zająłem się przekuwaniem stropu i tu było troszkę roboty. W międzyczasie teść skończył okablowanie w kuchni i rozpoczął salon. Przy okazji wyprowadziliśmy kabelek zasilający do garażu (którego jeszcze nie ma), oraz wyprowadziliśmy kabelki na taras (którego również jeszcze nie ma). Chociaż praca naprawdę cały czas posuwała się do przodu, to mogło by się wydawać, że szła wolno.

maksiu
29-08-2004, 17:49
Zaczynamy poddasze
24 sierpień 2004

Na początku dnia teść skończył kablować parter, a ja w tym czasie pokułem sporo puszek na poddaszu. Ponieważ byłem sporo do przodu przed teściem z robotą, zacząłem gipsować puszki na parterze. Na początku nie szło mi za dobrze, ale w miarę szybko nauczyłem sie obsadzać puszki na gips. Robota strasznie brudząca, ale jaka frajda. Zeszło mi na tym gipsowaniu prawie do wieczora. W tym czasie teść okablował klatkę schodową i rozpoczął już okablowywać poddasze. Dnia starczyło na jedną sypialnie i kawałeczek drugiej. To był czwarty dzień pracy, a ja zacząłem odczuwać pierwsze oznaki zmęczenia. Na szczęście coraz mniej było kucia, które było najbardziej męczące.

maksiu
29-08-2004, 17:50
Poddasze prawie skończone
25 sierpień 2004

Dzień rozpocząłem wykucia wszystkich brakujących puszek na poddaszu, a następnie wziąłem się za dalsze gipsowanie. Nie wiadomo kiedy zeszedł mi na tym prawie cały dzień. Teść w tym czasie prawie skończył okablowanie poddasza. Ponieważ tego dnia było bardzo pochmurno i szybko zrobiło się ciemno (pracowaliśmy przy lampach, bo otwory okienne mam pozabijane deskami), zatem skończyliśmy prace o godzinie 19, wcześniej niż w inne dni do tej pory. Widać już było powoli koniec prac, a zatem i humor był coraz lepszy.

maksiu
29-08-2004, 17:51
Podłączenie zasilania i sprawdzenie instalacji
26 sierpień 2004

Na początku dnia teść dość szybko skończył instalacje na poddaszu, a ja żeby nie marnować czasu wykułem sobie w stropie dziurę do podłączenia kanalizacji w łazience na poddaszu. Następnym etapem było podłączenie zasilania budynku, pod skrzynkę rozdzielczą. Przydał się rowek który wykułem kilka dni wcześniej. Niestety problem był z wchodzącym do budynku kablem. Z chudziaka wystawał tylko kawałeczek kabla. Po zastanowieniu się w jaki sposób przedłużyć kabel zasilający, najlepszym rozwiązaniem jakie przyszło nam do głowy, okazało się połączenie obu kabelków poprzez taką specjalną złączkę (jakoś to się tam nazwa, ale nie pamiętam jak), a następnie zamknąć to w puszce w ścianie. Z połączeniem dłubaliśmy się godzinę, ale się udało i można było przystąpić do sprawdzania poszczególnych obwodów w budynku. Do tablicy jest podłączonych dziewięć obwodów, osiem w budynku i jeden wychodzący na garaż. Dwa obwody zasilają gniazdka na parterze (prawa i lewa strona budynku) i dwa obwody zasilają gniazdka na poddaszu (też prawa i lewa strona budynku), identycznie jest ze światłem, po dwa obwody na parter i poddasze. Przy sprawdzaniu obwodów, chyba dwa, a może trzy razu wywaliliśmy bezpieczniki, w jednym miejscu źle było podłączone światło, w drugim trochę mi się ręka omskła i zwarłem nie to co trzeba. Na szczęście okazało się, że instalacja po naprawdę małych kosmetycznych poprawkach jest gotowa. Co za radość.

maksiu
29-08-2004, 17:53
Domofon, telefon, antena TV
27 sierpień 2004

Do rozprowadzenia pozostały pozostałe instalacje, a więc antenę telewizyjną, telefon i domofon. Mieliśmy jeszcze rozprowadzić okablowanie do sieci komputerowej, ale uzgodniliśmy że zrobię to sobie sam. Na samym początku dnia, wróciliśmy jeszcze na chwilkę do elektryki i teść zamontował w kotłowi na ścianie dwa gniazda, jedno trójfazowe i drugie jednofazowe. Zależało mi na tym, bo od tej pory nie muszę już wozić ze sobą skrzynki zasilającej. W tym czasie ja przekułem w dwóch miejscach strop. Na pierwszy ogień poszedł domofon, zdecydowaliśmy się że na dole będą dwa miejsca gdzie będzie domofon, jedno w kuchni przy oknie, drugie przy drzwiach od wiartołapu, a na poddaszu jeden domofon na korytarzu. Kolejna sieć to telefon, dwa aparatu w domu, jeden parterze w salonie, drugi na korytarzu na poddaszu i wyprowadziliśmy przewód telefoniczny na strych, gdyby kiedyś trzeba było tam coś zamontować (np. modem/router do internetu). Na sam koniec rozprowadziliśmy kabel do anteny telewizyjnej, na parterze w pokoju gościnnym i w salonie (dwa przewody, od zwykłej anteny i od sat) i na poddaszu we wszystkich pokojach. Na tym zakończyliśmy pracę z teściem, pozostało mi do roboty jeszcze troszkę, rozpowadzić sieć komputerową i sporo do pogipsowania, ale to dopiero w poniedziałek. Gdy już wszystkie emocje opadły to poczułem naprawdę ogromne zmęczenia. Przez siedem dni pracowaliśmy prawie po dwanaście godzin dziennie i teraz właśnie to zacząłem odczuwać. Tak więc sobota wolna i wracam do pracy w poniedziałek.

maksiu
06-09-2004, 14:50
Gipsowanie na całego
30 sierpień 2004

Po weekendowym lenistwie nie miałem zupełnie ochoty na prace, ale trzeba było jednak porobić trochę, wszak coraz mniej czasu do końca urlopu. A że musiałem pozałatwiać jeszcze troche spraw pozabudowlanych to na budowie zlądowałem dopiero po 11. No i zabrałem się za dalsze gipsowanie, w kilku miejscach trzeba było ponanosić poprawki na to co już wcześniej zrobiłem. Przyznam się bez bicia, że praca szła mi jak po grudzie, wreszcie po czterach i półgodzinie dałem sobie spokój. Stan budowy nie był najgorszy, cały parter pogipsowany na gotowo, a na górze gipsowania o wiele mniej. Przy okazji przyjżałem się zrobionej wcześniej instalacji antenowej i okazało się, że trzeba będzie troszkę ją poprawić, bo w miejsach przejscia przewodów przez ściany, przewódy za bardzo odstawały od ściany.

maksiu
06-09-2004, 14:52
Jeszcze raz antena TV
31 sierpień 2004

Na szczęście poniedziałkowe lenistwo już mi przeszło. Pracę rozpocząłem od poprawek okablowania antenowego, popraweczki nie były duże i poszło mi to dość sprawnie. Zachęcony tym, postanowiłem skończyć temat antenowy i wprowadzić całą wiąske przewodów na poddasze do miejsca gdzie będzie zamontowany wzmacniacz antenowy. Praca prosta, ale bardzo żmudna, bo te kable skręcały się każdy w inną stronę i za żadne skarby nie chciały leżec spokojnie obok siebie. Na szczęście z każdym położonym na ścianie metrem luźne kable robiły się coraz krótsze i łatwiej było nad nimi zapanować. Kiedy wreszcie wszystko znalazło się na swoim miejscu odetchnąłem z ulgą. Tego dnia dokończyłem jeszcze gipsowanie na poddaszu.

maksiu
06-09-2004, 14:53
Sieć komputerowa
01 wrzesień 2004

Ostatnia rodzaj okablowania jakie czekało na swoją kolej to sieć komputerowa, ale w środę wreszcie i te kabelki doczekały się. Sprawa była by banalnie prosta, gdyby nie zaprojektowane jedno gniazdko na parterze w salonie. Postanowiłem kłać kabelki na gotowo, od razu gipsować, no i zacząłem od tego nieszczęśnego salonu. Zanim kabelek znalazł się na poddaszu, minęły prawie trzy godziny. Najgorszy kawałek miałem za sobą, w drugim pokoju na parterze kabel został położony już w prostej lini, przez przekuty strop, na poddasze. Na poddaszu, gdzie mają być pokoje dzieciaków, było już łatwiej niż salonem, jedyny problem stanowił komin, ale udało się go ominąć. Tego dnia zrobiłem tylko trzy gniazdka, bo nie mogłem pracować na budowie za długo, bo czekały mnie jeszcze duże zakupy.

maksiu
06-09-2004, 14:54
Dokończene sieci komputerowej i porządki
02 wrzesień 2004

Dokończenia wymagała sieć komputera, na szczęście zostały tylko dwa gniazdka (a w zasadzie dwie puszki) do zrobienia. No i na koniec znowu miałem zabawę z wyprowadzeniem całej wiązki przewodów na poddasze. Tym razem było łatwiej, przewody bardziej elastyczne, łatwiej się układły, ale trzeba było je geściej mocować do ściany. Wszystko się jednak skończyło dobrze (choć gwoździ starczyło na styk) i kolejna wiązka znalazła się na strychu. I tym sposobem skończyło sie okablowane budynku, do zrobienia pozostała jeszcze instalacja alarmowa, ale to dopiero na wiosne. Żeby nie tracić czasu wziąłem się za porządki, czasu starczyło tylko na posprzątanie poddasza.

maksiu
06-09-2004, 15:05
Koniec porządków
03 wrzesień 2004


W zasadzie to ostatni dzień urlopu, dzień wcześniej poprosiłem sąsiada żeby podstawił mi przyczepkę, żebym miał gdzie załadować całe zielsko zarówno to ścięte kilka tygodni wcześniej, jak i to wydłubane przeze mnie z ziemi. Tak więc przyczepka już sobie stała, a zabrałem się za dokończenie sprzątania w budynku, szczerze mówiąc to nie spodziewałem się że tyle gruzu może powstać przy robieniu instalacji kablowych. Oczywiście nawięcej było go w pomieszczeniu gospodarczym, bo tam jest tablica z bezpiecznikami. Kiedy uporałem się z porządkami i w domku prawie lśniło (jak na warunki w domku w trakcie budowy), przyszła kolej na załadowanie przyczepki. Oczywiście poza zielskiem nalazł się na niej również gruz. Dobrze że sąsiad ma jakieś doły do zasypania u siebie i bierze każdy gruz jaki się mu trafi. Gdy przyczepka odjechała w siną dal, zająłem się jeszcze troszkę wyrywanie nowego zielska, które już zdażyło odbić przez ten czas kiedy zajmowałem się kabelkami.

maksiu
06-09-2004, 15:13
Siejemy trawe
04 wrzesień 2004

Ostatni etap pracy, jaki mi pozostał to posianie trawki na tej części ziemi którą zdążyłem wyczyścić z zielska. Zakupiłem stosone nasionka i zaopatrzony w specjalistyczne narzędzia w postacji grabek i motyki do kopania ziemniaków, zabrałem się za robotę. Oczywiście najpierw podlałem odpowiednio ziemie, bo była sucha jak pieprz, a potem motyką do ziemniaków zacząłem spulchniać glebę, nawet szło to całkiem dobrze, spodziewałem się, że będzie gorzej. Problemem były tylko pojawiające się co jakiś czas kamienie i kawałki cegłówek, ale przynajmniej wybrałem z ziemi troche kamieni. Potem znowu podlewanko, wysiew i ubijanie ziemi, kolejnym specjalistycznym narzędziem, czyli dwoma deskami (okolo 80cm długości i 20cm szerokości) przywiązanymi do butów. No i tak szło wszystko ładnie, ale niestety skończyły się nasionka, kupiłem za mało. Zatem w kolejną sobote powtórka z siania trawki.

maksiu
22-01-2005, 07:28
List z gminy
21 styczeń 2005

W piątek wieczorem zastukał do drzwi listonosz i powiedział: "Mamy list polecony dla Pana". Okazało się że to gmina, na terenie której mamy budowe przysłała do nas ten list. Otworzyłem więc czym prędzej, a w środku jest napisane m.in.:
...
zawiadam
że w dniu 10 stycznia 2005 r. zostało wszczęte z urzędu postępowanie administracyjne w sprawie wydania decyzji o ustaleniu lokalizacji inwestycji celu publicznego dla inwestycji:
budowa systemu kanalizacji sanitarnej w miejscowości Grzędzice.

Zakres inwestycji: budowa kanalizacji sanitarnej wraz przyłączami, budowa przepompowni ścieków ... itd
...



Tak więc wreszcie po kilku latach słuchania o tym, że będzie robiona kanalizacja, wreszcie coś się w tej kwesti zaczeło ruszać. Muszę jeszcze tylko pójść do urzędu i obejrzeć plany, czy przypadkiem gdzies na mojej działce lub na którejś z sąsiadujących nie zaplanowali sobie zrobienia przepompowni, bo przyjemność to nie wielka mieć takie cudo pod nosem.

maksiu
25-01-2005, 08:28
List z gminy - ciąg dalszy
24 styczeń 2005

Byłem w gminie dowiedzieć się szczegółów w sprawie pisma które mi gmina przysłała. Sprawa wygląda narazie tak, że przystąpili do rozpoczęcia postępowania administracyjnego w sprawie wydania decyzji o ustaleniu lokalizacji inwestycji celu publicznego, czyl mówiąc po ludzku, nie ma planu zagospodarowania, a potrzebne są warunki zabudowy.
Widzialem naszkicowany odręcznie przebieg instalacji kanalizacyjnej w calej miejscowości. Będzie przebiegać w odległości kilku metrów od mojego domu, w pasie drogowym. Narazie nie ma jeszcze zadnych szczegółów, typu, gdzie przepompownie itd. W tej sprawie dostane kolejny list, gdy będzie gotowy projekt, bo będę musial wyrazić zgodę na wejście na moją działke, celem zrobienia przyłącza. Pozytywna wiadomość jest taka, że będą najprawdopodobniej robić kompletne przyłącza do budynku, a nie tylko do studzienki. To bardzo dobra wiadomość, bo nie będę musial robić studzienki. Zawsze parę złotych zostanie w kieszeni. Teraz pozostaje tylko śledzić dalsze losy inwestycji.

maksiu
13-03-2005, 08:43
Z prasy lokalnej
marzec 2005


Skanalizują Grzędzice

Jeszcze w tym roku opracowany zostanie projekt kanalizacji Grzędzic. To problem palący, ponieważ zdarzają się przypadki wywożenia nieczystości na pobliskie pola.
Kanalizacja wsi podzieliła jej mieszkańców. Część oręduje za tym, by jak najszybciej zrealizować projekt, ale jest też grupa, której w najmniejszym stopniu nie przeszkadza fakt, że nieczystości trzeba wywozić we własnym zakresie.
- Niepotrzebna mi kanalizacja – mówi właściciel sklepu w Grzędzicach. – Mam wielkie szambo, radzę sobie z nieczystościami.
Zdecydowanie odmienny pogląd reprezentuje grupa osób, które dopiero tam się budują bądź niedawno zamieszkały w Grzędzicach.
- To nienormalne, żeby taka miejscowość nie byaą skanalizowana – oburza się właściciel nowo wybudowanego domu. – Uważam, że to jest absolutnie podstawa, żeby w cywilizowany sposób pozbywać się nieczystości. Wiem, że niektórzy wywożą je po prostu na pola.
Takie zarzuty potwierdza wójt gminy Stargard.
- Wiem o tym, że ludzie, zamiast np. skorzystać z beczkowozu, wola podjechać kawałek i wylać wszystko na pole – mówi Kazimierz Szarżanowicz.
Nie wszyscy gospodarze radzą sobie w tak niewybredny sposób. Większość ma własne szamba, część zleca wywóz nieczystości właścicielom beczkowozów. Dla nich projekt kanalizacji oznacza jedno – koszty, które będą musieli ponieść w związku z założeniem przyłączy. Jednak projekt kanalizacji jest już ujęty w tegorocznym budżecie gminy, co oznacza, że decyzja została podjęta.
- W tym roku przeznaczamy 100 tysięcy złotych na projekt kanalizacji - mówi Kazimierz Szarżanowicz. – W Grzędzicach, Żarowie, Lubowie i Rogowie kanalizacja będzie realizowana od podstaw, natomiast w Koszewie, Koszewku, Golczewie, Skalinie i Wierzchlądzie zmodernizuje się to, co już jest rozpoczęte.
Gdy projekt będzie gotów, realizatorzy będą mieli 4 lata na sfinalizowanie przedsięwzięcia. Tak zakłada zapis zawarty w Sektorowym Programie Operacyjnym „Restrukturyzacji i modernizacji sektora żywnościowego i rozwoju obszarów wiejskich na lata 2004 – 2006”. Trzymanie się terminów to warunek uzyskania unijnych funduszy.
- W przypadku kanalizacji gmina musi przekazać 25 proc. środków własnych, a 75 proc. to fundusze w z UE – mówi Kazimierz Szarżanowicz.
Mieszkańcy kanalizowanych wiosek koszty więc poniosą. Będą musieli zapłacić za przyłącza – wykonawca „dojdzie” jedynie do granic posesji, instalacje w domach będą leżeć już w gestii właścicieli gospodarstw. Później trzeba będzie pomącić też za zrzut ścieków, które odprowadzane będą do stargardzkiej oczyszczalni. W tej sytuacji mniejsze zdziwienie budzi opór mieszkańców broniących się przed realizacją przedsięwzięcia. Zresztą ci, którzy niechętni są skanalizowaniu wsi, wskazują na inne potrzeby. Za priorytetowe uznali oni remont i modernizacje świetlicy, budowę chodnika i ścieżki rowerowej oraz boisko i szatnie dla młodzieży i plac zabaw dla dzieci. Wszystko wskazuje jednak na to, że z realizacją tych zamierzeń będzie trzeba jeszcze poczekać.

Pozostawie to bez komentarza

maksiu
15-04-2005, 20:58
Kanalizacja - ciąg dalszy
30 marzec 2005

Dziś poczta dostarczyła kolejną przesyłkę z gminy, tym razem otrzymaliśmy (jako strona w sprawie) decyzję Nr 3/05 o ustaleniu lokalizacji inwestycji celu publicznego, a mówiąc po ludzku otrzymaliśmy decyzje o ustaleniu warunków zabudowy i sposobu zagospodarowania terenu dla planowanej kanalizacji. Przeczytać, taką decyzje tak, aby zrozumieć, co tam napisano nie jest rzeczą łatwą, czytałem kilka razy, za każdym razem rozumiałem coraz więcej. Przy okazji dowiedziałem się że w mojej miejscowości są stanowiska archeologiczne, jakie to szczęście że na mojej działce takowego nie było. Ile to mniej kłopotów (po szczegóły odsyłam do Dziennika Budowlanej Jones). W każdym razie, warunki dla inwestycji zostały wydane, teraz czas na przygotowanie dokumentacji projektowej. Oczywiście nie omieszkałem pofatygować się do gminy, celem obejrzenia załączników graficznych wymienionych w decyzji, znalazłem swoją działeczkę, obrysowana na żółto, nawet naszkicowany na niej domek w budowie. Zamieniłem kilka słów z miłym panem, który poinformował mnie, że wg stanu na dzień dzisiejszy moją być robione docelowe przyłącza do budynków. Taka wersja bardzo mi odpowiada i mam nadzieje, że tak już zostanie. Dodatkowo powiedziano mi, że nie zaszkodziłoby, abym napisał pismo do gminy z załącznikiem graficznym, na którym zaznaczę miejsce gdzie rura kanalizacyjna opuszcza budynek, ma to oczywiście ułatwić prace projektowe. Na pytanie, kiedy inwestycja będzie zrealizowana niestety nie uzyskałem informacji, jedyne czego dowiedziałem się, to to, że ma być współfinansowana ze środków unijnych, a w związku z tym musi być zrealizowana w ciągu czterech lat od dnia zatwierdzenia, bo inaczej dotacja unijna przejdzie obok. A ponieważ jestem dość dociekliwy, to udało się do dotrzeć do pewnego dokumentu, który w skrócie nazywa się PRL, co w rozwinięciu skrótu znaczy Program Rozwoju Lokalnego, i jest to fundamentalny dokument w oparciu o który można starać o fundusze unijne. A w tym dokumencie stoi jak byk, że dla tej inwestycji (czyli kanalizacji) rok 2005 jest rokiem projektowym, w którym należy przygotować i zatwierdzić cały projekt inwestycji. Objęte tą inwestycją jest kilka wiosek, nie tylko moje Grzędzice. Cała inwestycja została rozpisana na lata 2005-2009, a co najważniejsze pierwsza wioską która będzie miała wykonaną kanalizację będą moje Grzędzice i planuje się to na rok 2006, czyli rok przyszły, bardzo by mnie ucieszyło, gdyby ten plan zrealizowano. Przy okazji zasięgnąłem języka (ale już nie w gminie) i dowiedziałem się, że opłata przyłączeniowa w innych wioskach które już zostały skanalizowane przez moją gminę nie przekroczyła tysiąca złotych. Myślę, że taki koszt jest do przyjęcia, albowiem obejmuje kompleksowo całość, zarówno wykonanie samego przyłączenia do sieci, jak i wszelkie sprawy formalno-papierowe. Do tematu kanalizacji wrócimy, gdy tylko będzie znowu coś więcej wiadomo na ten temat.

maksiu
15-04-2005, 21:08
Smutny dzień
02 kwiecień 2005

nadeszło nieuniknione, wcześniej czy później ten dzień musiał wydarzyć,

posłuże się cytatem autorstwa kolegi fizyka, który zawiera w zasadzie wszystko co odczuwałem w tamtej chwili.

2 Kwietnia o 21.37 Aniołowie chwycili za kilofy...
...szybko rozbijali mury, aby poszerzyć Bramy Niebios.
Tak Wielki człowiek jeszcze nie wchodził do Nieba...

jak napisałem w jednym z wątków, posadze u siebie na działce Papieskie Drzewo, żywy pomnik Największego z Wielkich, w ten sposób Ojciec Św. Jan Paweł II na zawsze zostanie już z nami.

maksiu
15-04-2005, 21:47
Wiosna Panie sierżancie
09 kwiecień 2005

Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują jednoznacznie, zima już sobie definitywnie poszła, teraz czas na wiosnę. A wiosna to chyba ulubiona pora roku wszystkich, którzy się budują, zatem aby nie odstawać od towarzystwa forumowego i wybrałem się na budowę.
Plany były przeogromne, przede wszystkim chciałem posprzątać teren wokół domu, przydałoby się przekopać kawałek ziemi, posiać świeżą trawkę, dlaczego u mnie ma znowu być obrzydliwie, skoro może być ładnie. Gdy już taki pełny dobrej woli zrobienia czegoś pożytecznego, wsiadałem do samochodu załadowanego niezbędnymi narzędziami, zadzwonił telefon. Zadzwoniono do mnie z pracy, żebym wpadł na chwilkę, bo jest malutka robótka na szybko do zrobienia, która nie może poczekać do poniedziałku. No i ja naiwna wiecznie istota oczywiście powiedziałem, że przyjadę. W zasadzie na tym mógłbym skończyć wpis z tego dnia, albowiem mała szybka robótka, rozciągnęła się na pięć godzin i zamiast od godziny dziewiątej rano pilne pracować nad własnych trawnikiem, siedziałem w pracy, z której udało mi się dosłownie uciec dopiero chwilkę po trzynastej. W ten sposób dotarłem do swojej oazy spokoju dopiero koło trzynastej trzydzieści. Nie było już sensu rozgrzebywania roboty, którą i tak musiałbym najpóźniej po godzinie skończyć. Aby jednak tak całkiem bezproduktywnie nie stracić dnia, dokonałem kilku istotnych pomiarów i na prośbę zaprzyjaźnionych prymulkowiczów policzyłem wszystkie punkty elektryczne, antenowe, komputerowe, domofonowe, telefoniczne, jak również włączniki świateł i światła (oczywiście mam na myśli tylko wystające ze ścian i zwisające z sufitu kabelki). A pomiary, o których pisałem wcześniej, są potrzebne do wykonania pierwszej, zaplanowanej na ten rok, dużej roboty na budowie. Od 23 kwietnia ruszamy bowiem z ociepleniem budynku, wraz wykonaniem podbitki dachowej. Ocieplenie myślę, że standardowe – styropian 12 cm, na to klej z siatką i całość pomalowana podkładem gruntującym, tynk ozdobny dopiero za jakiś czas, na razie musi wystarczyć to, co zrobimy. Całą robotę będziemy wykonywać, własnymi siłami (mój ojciec i ja), z pewną pomocą sąsiada, który wraz ze swoim kolegą obiecał ładnie i równo zatopić siatkę w kleju, no i przydadzą się chłopaki do prac na wysokość, albowiem szczyt budynku ma osiem i pół metra wysokości i jak dla mnie to trochę za dużo, tak do pięciu, może sześciu metrów nad ziemią mogę robić na rusztowaniu, ale już wyżej to mi się zaczynają samoistnie rozjeżdżać kolana i tracę koordynacje ruchów. Planujemy, aby z całą robota uporać się do 7 maja, oczywiście na te dwa tygodnie zarezerwowałem sobie wcześniej urlop w pracy.

maksiu
16-04-2005, 22:14
Nareszcie…
16 kwiecień 2005

Ponieważ przed tygodniem nie bardzo udało mi się rozpocząć tegoroczny sezon budowlany, zatem dziś o godzinie ósmej rano, wsiadłem w zapakowany samochód i ruszyłem na budowę. Po drodze miałem w planach zajrzeć do kilku hurtowni i kupić kilka drobiazgów niezbędnych do planowanych na dziś prac, jak również do zbliżającego się coraz większymi krokami ocieplania budynku. Na pierwszy ogień poszła hurtownia elektryczna, do kupienia dwie złączki do zwodu piorunochronu i kawałeczek druta fi 8 na przedłużenie tychże zwodów. Przy okazji kupiłem dziesięć metrów przewodu telefonicznego, który będzie musiał się znaleźć pomiędzy ścianą a styropianem. Będąc w tejże hurtowni, przypomniałem sobie, że już kiedyś miałem kupić rurki z PCV do pochowania przewodów elektrycznych biegnących wzdłuż jętek. No i kolejne kilka złotych opuściło mój portfel, a w samochodzie pojawiły się rurki, złączki do rurek i elementy do mocowania rurek. Zasięgnąłem również informacji o cenie przewodu trójfazowego. Również i jego chcę schować pod styropianem, a ma on być zakończony mufą trójfazową, która ma być umieszczona w narożniku budynku najbliżej przyszłego garażu. Takie gniazdo na tak zwaną ‘siłę’ na pewno się kiedyś przyda. Cena takiego kabla (5x2,5) to lekko ponad pięć złotych, a metrów potrzebnych będzie przynajmniej kilkanaście. Trzeba będzie zacisnąć zęby i wysupłać jeszcze parędziesiąt złotych. Kolejna hurtownia na trasie, to hurtownia metalowo-narzędziowa. Zapotrzebowanie zawierało: gwoździe i wkręty do drzewa, a także trzy proste narzędzia: przecinak, końcówkę do mieszania zaprawy (taką wkręcaną we wiertarkę), oraz narzędzie którego nazwa jest mi nieznaną, kolega mówi na nie ‘śmigło’, Służy ono do wygładzania np. kleju z zatopioną w nim siatką z włókna szklanego, a można również równać nim świeży tynk, Ostatnia na mojej drodze hurtownia tego dnia, to hurtownia ogrodnicza. Nadeszła wreszcie pora, aby kupić sobie szpadel, grabie, oraz takie małe trójzębne pazurki do wyplewiania zielska. Nie można przecież całe życie pożyczać tych narzędzi od mojego ojca, wystarczająco się już szpadel i grabie najeździły moim samochodem. Tak załadowany samochód pomknął wreszcie do celu podróż – na budowę. Plan pracy na dzisiejszy dzień zawierał przystosowanie domu do prac związanych z ociepleniem. Przede wszystkich musiałem zrobić porządek z piorunochronem. Obserwowałem na innych budowach jak wygląda sprawa zwodów schodzących z dachu ku ziemi i wszędzie były one schowane pod styropianem. Rozwiązanie takie ma ogromny walor estetyczny, piorunochron pomimo całego swego uroku nie jest elementem ozdobnym. Zdemontowałem zatem kołki dystansowe, a zwodu przy pomocy odpowiednio wygiętego gwoździa. przyczepiłem po prostu do ściany. Dwa ze zwodów musiałem niestety przedłużyć, bo drut obcięty na wymiar, jak zawsze okazał się za krótki. Po ponad godzinie praca była zakończona. Kolejny punkt programu to grabienie liści. Na jesień zeszłego roku ogarnęła mnie wielka niemoc twórcza i jakoś nie mogłem się zmusić, aby wtedy pograbić te liście. No dobrze, przyznam się bez bicia, miałem po prostu lenia, choć patrząc z perspektywy czasu, okazało się, że wtedy była by to szybsza i łatwiejsza praca. Jak więc wynika z powyższego zdania, grabienie liści szło bardzo powoli, cała praca zajęła ponad dwie i pół godziny. Przy okazji okazało się, że ziemia jest już sucha i dlatego pewnie trawa nie chce rosnąć tak dobrze, jak ja bym od niej tego oczekiwał. Pomyślałem, że przy okazji podlewania trawnika sprawdzę jak wodociąg przerwał zimę. Po otworzeniu studzienki z wodomierzem okazało się, że wszystko jest w najlepszym porządku, a co najciekawsze to chyba mrówki, których było w studzience w zeszłym roku bardzo dużo, gdzieś się ulotniły. Nie żebym za nimi tęsknił, bo przecież jest na świecie tyle pięknych robali, które mogą spokojnie zamieszkać w mojej studzience z wodomierzem, ale po prostu byłem zdziwiony brakiem mrówek. Po kolejnych trzydziestu minutach cały trawnik (przynajmniej to co nazywam trawnikiem) zostało pięknie podlane i teraz nie chce słyszeć od trawy żadnych wykrętów, że niby za sucho jest, ma rosnąć i ślicznie się zielenić. Czas na budowie mijał szybko, nawet się nie obejrzałem jak już przyszła pora się zbierać, wcześniej jeszcze obejrzałem sobie z bliska kominy, a konkretnie chodziło mi o pomierzenie otworów w pionach wentylacyjnych, trzeba przecież wreszcie kupić i założyć na nich kratki, żeby mi jakieś ptaszysko nie zagnieździło w kominie. A jeśli już jesteśmy przy temacie ptaków, to odkryłem że na jednej z płatwi zrobiły sobie gniazdko gołębie. Nic przeciwko gołębiom nie mam, ale to wybrały sobie nieszczególne miejsce, która za kilka dni zostanie przykryte podbitką. Więc po sprawdzeniu czy przypadkiem nie ma młodych, albo chociaż jajeczek, musiałem z przykrością gołębie wyeksmitować z mojego domu. Muszę przyznać, że taki dzień jak dzisiejsza sobota, był mi bardzo potrzebny, popracowałem sobie fizycznie, w odróżnieniu od codziennego łamania sobie głowy w pracy i naprawdę odpocząłem. Poza tym zacząłem znowu coś dłubać przy własnym domu, nareszcie…

http://212.244.189.200/pics/2005/16kwiecien2005/Img_0094m.jpg
(http://www.dommaksia.prv.pl)

maksiu
18-04-2005, 14:47
Zakupy, zakupy ...
18 kwiecień 2005

Planowane prace ociepleniowe coraz bliżej, pora więc zacząć kompletować materiały. Zakupy rozpocząłem od materiałów, nazwijmy je – „uzupełniających”. Po raz kolejny odwiedziłem hurtownie elektryczną, kupiłem przewód do zasilania gniazda trójfazowego które planuje umieścić na budynku od strony przyszłego garażu, przydał się również przewód do domofonu (dwunastoparowy), taki do zakopania go w ziemi, od furtki do domu. Kupiłem jeszcze piętnaście metrów zwykłego kabla, takiego do rozprowadzania instalacji po ścianach, bo musze przerobić jeden detal. Dodatkowe kupiłem jeszcze troszkę osprzętu, cztery plastykowe puszki, w których będą schowane złącza kontrolne od odgromnika, dwa gniazda podtynkowe jednofazowe i jedno gniazdo trójfazowe. Do pełni szczęścia brakuje mi jeszcze małej zamykanej na kluczyk metalowej szafki w której schowam gniazdo trójfazowe. Niby niewiele kupiłem, jedna duża reklamówka rzeczy, a 230 zł poszło, do tego dojdzie jeszcze 45 zł za tą metalową szafkę i temat kabelków będę miał chyba już zamknięty na gotowo. Drugim miejscem w które zawitałem była skład drewniany, kupiłem kilka desek na podesty na rusztowania, raptem niecałe 0,15 kubika drewna, a i tak stówka opuściła portfel.
Jutro kolejne zakupy, tym razem już poważniejsze, kleje, siatki, kołki itd.

maksiu
18-04-2005, 22:17
Nocne przemyślenia zmęczonego umysłu
ciąg dalszy 18 kwiecień 2005

Osobnik z gatunku człowiek budujący (homo-minuio) to taka dziwna istota która najpierw chciała by działać, a myślenie ogólnie rzecz biorąc boli, więc tę część procesu budowlanego odkłada się na potem, z nadzieją że się do niej już nie będzie musiało wracać, bo ktoś zrobi to za nas. Stan w jakim znajduje się taki osobnik na początku sezonu budowlanego, nie tylko pierwszego, ale również każdego kolejnego można by porównać do stanu wczesnego zakochania. Dom który wznosimy, czy to siłami rąk własnych, czy tylko własnych biletów narodowego banku polskiego zawsze jest najwspanialszy, najcudowniejszy, najfajniejszy. Nikt z budujących nie zwraca uwagi na krzywe ściany, na klitki udające pokoje, czy też na inne nie doskonałości. Z wielką ochotą słuchamy samych pozytywnych uwag na temat naszego domu, bo nikt z komentujących nie chce podcinać nam skrzydeł na samym początku. Niestety zdarza się, że są to dobre złego początki. Wierzymy w doskonałe rady, udzielane z prawa i lewa przez osoby które albo się już wybudowały, są w trakcie, albo są dla nas autorytetami w wielu sprawach, niekoniecznie budowlanych. Tylko niestety im więcej takich rad słuchamy, tym coraz bardziej oddalamy się od naszej wyidealizowanej wizji domu. Po pewnym czasie przyjmujemy zupełnie bezkrytycznie do siebie wiele bardzo dziwnych, a czasami nawet głupich rad. Wiadomo wszem i wobec, że rady udzielane przez ekipę budującą dom, trzeba dobrze przemyśleć, bo najczęściej służą one nie poprawie naszego domu, ale tylko i wyłącznie łatwiejszemu wykonania pracy przez rzeczonych pseudofachowców. Natomiast zupełnie inaczej podchodzimy do rad udzielanych przez osoby pozornie nie będące zainteresowane bezpośrednio naszą budową, mam tu na myśli. np. kolegę, ciotkę, brata. Wydaje nam się przeważnie, że skoro oni nie mają żadnego interesu, w tym żeby nasz dom był taki a nie inny, to chcą nam naprawdę pomóc. Może i chcą, ale… No właśnie zawsze jest jakieś „ale”. Często rady są zupełnie nie życiowe, kompletnie nie pasującego do naszej koncepcji domu, ale skoro osoby zaufane nam radzą, to czemu by nie skorzystać. W ten sposób zaczynają się pojawiać na naszej budowie gargamelki. Przesuwamy drzwi, zamieniamy okna, budujemy na zapas, bo Kaziu powiedział, że czwarta łazienka się może przydać. Niestety w ten sposób do naszego domu zaczynają przenikać pragnienia i marzenia innych osób, nasze odchodzą na dalszy plan. Budowanie domu to najlepszy poligon doświadczalny, musimy nauczyć się asertywności, poczucia wartości własnego zdania. Sztuki kompromisu uczyć się nie trzeba, ją nabywa się automatycznie wraz z podjęciem decyzji: „Budujemy!” Musimy pamiętać o kilku istotnych prawdach: nie wszystko złoto co się świeci, nie każdy kto chce nas opluć jest naszym przeciwnikiem i odwrotnie, nie każdy kto wyciąga do nas rękę jest naszym przyjacielem. Budowa to wojna, a przyjaciół na wojnę się nie zabiera, pamiętajmy też, że na wojnie nie ma wrogów, są tylko przeciwnicy. Ta mała aczkolwiek subtelna różnica w określeniu na ogromne znaczenie. Przeciwnik to ktoś kogo się mimo wszystko szanuje, a wróg to ktoś kogo się nienawidzi. Na budowie nie ma miejsca na nienawiść, jest miejsce na szacunek. Nie powiemy przecież komuś kogo lubimy (albo i nie), że jego pomysł jest głupi, ale można powiedzieć, że owszem masz ciekawe zdanie, ale moje jest zupełnie inne. Sens zdania taki sam, ale wydźwięk zupełnie inny. W ten sposób starajmy się nie zrażać do siebie ludzi. Szanujmy zdanie innych, ale wymagajmy również aby inni szanowali nasze zdanie. Rad i podpowiedzi słuchać trzeba, to normalna składowa procesu budowlanego. Nie jeden już dzięki temu zaoszczędził wiele zdrowia i pieniędzy. Ale nie słuchajmy rad bezmyślnie, albowiem może nadejść takie dzień kiedy otworzymy oczy, rozejrzymy się dookoła i nie poznamy otaczającego nas świata. Najważniejszą rzeczą podczas całej budowy jest myślenie i analizowanie. Musimy wiedzieć czego oczekujemy od naszego domu i na co możemy sobie pozwolić. Dom to nie tylko metry kwadratowe, to nie wyścig, nie trzeba mieć ich więcej od sąsiada. Dom to kompozycja, to ciepło które na pewno będzie w naszym domu, jeśli tylko będzie on taki jaki chcieliśmy aby był. Idąc na kompromis, należy pamiętać, że pewne zmienne w naszym równaniu są niezmienne i tych ruszać nie wolno. Pamiętaj czytelniku, aby Twój dom przede wszystkim podobał się tobie, a dopiero potem innym. Buduj z głową i mierz siły na zamiary. Lepiej czasami zrobić krok do tyłu, aby chwilkę potem zrobić od razu trzy kroki do przodu. Bądź pewny swego, szanuj innych.

maksiu
19-04-2005, 21:37
Myślenie ma przyszłość… zdecydowanie
19 kwiecień 2005

Ktoś powiedział że myślenie ma przyszłość, musze przyznać chyba temu komuś racje. Wczoraj siedziałem sobie wieczorkiem i myślałem o różnych aspektach zbliżających się prac na budowie. Im dłużej myślałem, tym zacząłem zauważać coraz więcej błędów w dotychczasowym sposobie myślenia. Najdziwniejsze było to, że tak naprawdę to w większości nie były moje pomysły, to naleciałości uwag i sugestii osób trzecich. Można powiedzieć, że nagle udało mi się stanąć obok i zobaczyć to samo, ale w zupełnie innym świetle. Dlatego dziś przystąpiłem do naprawiania błędów. Na tapetę wziąłem instalacje elektryczną, tę jej część która wychodziła poza budynek. Dlaczego gniazdko z prądem na tarasie ma być włączone w obwód zasilania salonu, przecież to bez sensu? Dlaczego nie mam wyprowadzonego gniazda z prądem na frontowej elewacji? Dlaczego chce zasilać w przyszłości garaż przewodem jednofazowym, skoro obok na elewacji budynku ma być gniazdo trójfazowe? Po co mi w ogóle gniazdo trójfazowe na domu? Pytań było jeszcze więcej. A rozwiązanie okazało się banalnie proste. W miejscu gdzie z domu wychodzi kabelek który pierwotnie miał zasilać garaż będzie puszka, obok której znajdzie się gniazdko jednofazowe. Z w/w puszki kable rozejdą się w prawo na zasilanie gniazdka na tarasie, oraz w lewo na frontową elewacje. W ten sposób mam wszystkie gniazda zewnętrzne na osobnym obwodzie, który można bezproblemowo wyłączyć jednym pstryknięciem bezpiecznika. Gniazda trójfazowego na domu również nie będzie, a ponieważ już kupiłem kabel, więc w tym miejscu zamontuje się podtynkową hermetyczną puszkę, w której podłączy się drugi kawałek takiego samego kabla. Tymczasowo kabel ten zakopie przy domu, a w przyszłości, jak będę budował garaż to posłuży on do zasilania garażu, a tam znajdzie swoje należne miejsce gniazdo trójfazowe. Pisze tu o rzeczach oczywistych i banalnych, ale jakoś do tej pory nie potrafiłem tego dostrzec, mając ułożony w głowie plan działania, pozbawiony głębszej logiki. Myślenie naprawdę nie boli, więc starajmy się myśleć samodzielnie. Na obecnym etapie budowy naniesienie poprawek o których pisze kosztować będzie tylko koszt kabli i wkład pracy własnej. Zaprzyjaźniona hurtownia elektryczna ucieszyła się ponownie na mój widok, kolejne sto złotych z hakiem zmieniło właściciela, a ja znowu wzbogaciłem się o kolejną reklamówkę kabli. Te sto parę złotych to niewielki koszt, który warto ponieść, aby zastosowane rozwiązania były praktyczniejsze. Po południu jeszcze wybrałem się do drugiej hurtowni, tym razem z materiałami budowlanymi. Hurtownia ta wygrała casting na zaopatrzenie mnie w materiały potrzebne do ocieplenia mojego domu. Zamówiłem siatkę z włókna szklanego, klej do styropianu, klej do zatapiania siatki, grunt podkładowy, kołki oraz narożniki aluminiowe z siatką. Dostawa jutro po południu, a wtedy pozostanie już tylko grzać wiertarkę i czekać do soboty na rozpoczęcie działań. Jak ja wytrzymam do soboty.. to już temat na inną opowieść.

maksiu
21-04-2005, 22:16
Duże zakupy…
20 kwiecień 2005

Na budowę dotarły zamówione dzień wcześniej materiały, przede wszystkim klej do styropianu (800kg, 32 worki po 25 kg każdy), klej do zatapiania siatki z włókna szklanego (1000kg, 40 worków po 25 kg każdy), pięć rolek tejże siatki (w każdej rolce po 50m2), trzy wiadra podkładu gruntującego (3 wiaderka po 21 kg każde), dziewięćset kołków do mocowania styropianu (długość 20 cm), siedemdziesiąt pięć metrów bieżących aluminiowych narożników z siatką (30 sztuk po 2,5 metra długości każdy), dwie paczki styropianu o grubości 10 cm (w sumie osiem płyt). Oczywiście nie obyło się bez godzinnej obsuwy z dostawą, bo nawalił podobno samochód. Zaskoczeniem dla mnie były kołki, albowiem w trakcie składania zamówienia nie było ich na stanie i zostały dopiero zamówione przez hurtownie, miały być do odbioru dopiero w piątek. Z tego też powodu musiałem lecieć do bankomatu celem dobrania pieniążków. Po dojechaniu materiałów na budowę nastąpiło szybkie ich rozładowanie, na szczęście kierowca pomagał, ale niestety poganiał mnie, mrucząc pod nosem: ‘szybciej, szybciej…już powinienem być w domu’. Po zwaleniu wszystkiego z samochodu nadeszła ta mniej przyjemna część polegająca na ponoszeniu tego wszystkiego do domu. Po przebraniu się w strój roboczy zacząłem nosić, niemal dwie tony materiałów. Uważam, że poszło dość sprawnie, trwało to prawie równo godzinę. W ten sposób znalazło się na budowie niemal wszystko co jest potrzebne do prac zaplanowanych od soboty do skutku. Zapewnie co uważniejsi czytelnicy zauważyli pewien drobny szczegół, nie licząc przywiezionych dziś dwóch paczek styropianu (do zadań specjalnych, dlaczego specjalnych przekonacie się za tydzień w sobotę) nie wspominałem do tej pory o styropianie. A zatem zapraszam na podróż w czasie.


http://212.244.189.200/pics/2005/20kwiecien2005/Img_0106m.jpg
(http://www.dommaksia.prv.pl)

maksiu
21-04-2005, 22:19
Styropian
wydarzenia z dnia 28 stycznia 2005

Mając na względzie sezonowe różnice cen niektórych materiałów budowlanych postanowiłem zaczaić się na styropian, kiedy będzie najtańszy. Obserwacja polegała na dwukrotnym w ciągu tygodnia dzwonieniu do hurtowni i pytaniu o cenę. Niektóre telefony stawały się już śmiesznie: ‘Hurtownia materiałów budowlanych XYZ, witam chciałem … a witam, witam już panu mówię’, i tu padała cena styropianu. Wreszcie około 20 stycznia doszedłem do wniosku, że taniej już nie będzie i zamówiłem. Wybrałem styropian firmy Styropol, o grubości 12 cm, 25 m3. Dostawa umówiona na 28 stycznia i tego właśnie dnia styropian dojechał. A zima była okrutna tej zimy. Ledwo dojechałem, śniegu cała masa. Na domiar złego, zamarzła kłódka od bramy wjazdowej i musiałem przełazić przez płot, aby dostać się na swoją działeczkę. Kierowca pomógł odrobinę przy rozładunku, a następnie przyszła kolej na wnoszenie wszystkich tych paczek do domu i układanie. Praca lekka, ale monotonna, no i ten mróz szczypiący w nos. Prawie godzinę zajęło mi noszenie i układanie wszystkiego. Cały jeden pokój na dole zastawiłem styropianem. Na koniec kilka słów dlaczego tak zaburzyłem chronologię zdarzeń. Po prostu wolałem publicznie nie ogłaszać, że u mnie w na budowie leży sobie od stycznia 25m3 styropianu. Teraz bywam już na budowie niemal codziennie, wiec mogę troszkę lepiej dopilnować sprawy. A jak to mówią licho nie śpi, jeszcze komuś mógłby przydać się mój styropian i byłby problem. A teraz wracamy do teraźniejszości. Kolejny wpis w sobotę, jeśli dam radę coś napisać oczywiście.

Zapraszam na moją stronę www, można tam znaleźć wiele zdjęć (w dziale Galeria) z opisywanych zdarzeń,
http://212.244.189.200/pics/2005/28styczen2005/Img_0066m.jpg
(http://www.dommaksia.prv.pl)

maksiu
23-04-2005, 22:13
Ocieplanie rozpoczęte
23 kwiecień 2005

Tak wielce wyczekiwana i wyglądana sobota nareszcie nadeszła. O ósmej rano wyruszyliśmy w składzie trzyosobowym (mój ojciec, sąsiad i ja) z domu w kierunku budowy. Po drodze omówiliśmy jeszcze kilka spraw związanych z pracą którą mieliśmy dziś wykonać. Sąsiad który jechał z nami to człowiek znający się na rzeczy, pracuje od wielu lat w branży budowlanej i nie raz już korzystałem z jego pomocy. Jego zadanie na dziś to wykleić nam pierwszą warstwę styropianu, tak aby trzymała dobrze poziom. Postanowiliśmy nie dawać listew startowych, gdyż naprawdę nie mam pojęcia czemu one tak naprawdę mają służyć, a kosztują niemało. Po przyjeździe i rozładowaniu sprzętu okazało się, że jeszcze brakuje kilku naprawdę drobnych rzeczy, więc po zrobieniu listy zakupów pojechałem uzupełnić braki. Zanim jednak wyjechałem ustaliliśmy podział prac na dzień dzisiejszy, sąsiad zajmuje się klejeniem styropianu i tylko tym, a my z ojcem zaczynamy od okablowania zewnętrznych ścian domu. Jak już pisałem kilka dni wcześniej do położenia były kabelki zasilające trzy gniazdka jednofazowe, kabel trójfazowy, kabel do telefonu oraz kabelek do domofonu. Pokazałem ojcu gdzie mają być gniazdka i puszki, a sam pojechałem na zakupy. Gdy wróciłem jedna ściana była już obklejona pierwszą warstwą styropianu. Ojciec w tym czasie zamontował puszkę zasilającą gniazdka jednofazowe, oraz podłączył jedno z gniazd. Wyprowadził również kabelki do telefonu i domofonu. Ponieważ sąsiad zbliżał się coraz szybciej do nas ze styropianem musieliśmy zwiększyć tempo kładzenia kabla. We dwóch szło nam to zdecydowanie szybciej. Po kilkunastu minutach drugie gniazdko było już na swoim miejscu, a po następnych kilkunastu również i to ostatnie trzecie trafiło we właściwe miejsce. Następnie wzięliśmy na warsztat kabelek trójfazowy, ten niestety był już zdecydowanie grubszy, a ponadto mocno skręcony. Ponieważ w pierwotnej wersji końcówka kabla miała być zakończona gniazdem, zatem i kupiony kabel miał tylko niewielki zapas. Zamysł został zmieniony, kabel ma teraz służyć do zasilania nieistniejącego jeszcze garażu, wiec konieczne okazało się łączenie kabla z drugim kawałkiem. W tym celu na ścianie pojawiła się puszka, z której w dół wychodził drugi taki sam kabelek (5x2.5) który został zakopany pod ścianą budynku. Następnie puściliśmy po ścianie tenże kabel w kierunku pomieszczenia gospodarczego, w którym znajduję się rozdzielnica elektryczna, do której ten kabel będzie kiedyś podłączony. Nie powiem, praca dość prosta, ale bardzo żmudna. Po jakimś czasie udało się nam dotrzeć do celu. Gdy wszystkie kable były już na swoich miejscach przyszła kolej pomóc sąsiadowi w klejeniu styropianu. Ponieważ pod styropianem szły kable, zatem trzeba było w styropianie wycinać kanały na kable, a to troszkę spowalniało pracę. Nawet się nie obejrzeliśmy jak już zrobiła się godzina szesnasta, czas na budowie leci tak szybko, oj żeby tak szybko leciał czas w pracy to było by bardzo dobrze. Nadeszła pora na przerwę, poskręcałem nowo zakupionego grilla, wrzuciłem troszkę brykietu i rozpaliłem. Po paru minutach na ruszcie grilla pojawiły się kiełbaski, które wesoło sobie skwierczały. Gdy już poskwierczały sobie wystarczająco, to ochotą i apetytem zostały przez nas zjedzone. Po przewie obiadowej ruszyliśmy dalej kleić styropian. Po kolejnych dwóch godzinach stwierdziliśmy że na dziś chyba już starczy. Efekt jest taki, że mamy wyprowadzone wszystkie cztery narożniki na cztery warstwy styropianu, na dwóch ścianach jest położona jedna warstwa, na jednej dwie i na ostatniej (frontowej) – po prawej stronie ganku trzy warstwy, a po lewej jedna. Może optycznie nie jest to dużo, ale zostało przykryte większość kabli, zamontowane są wszystkie kabelki, puszki i gniazdka. W poniedziałek powinno iść nam już szybciej, gdyż nie będzie trzeba ryć w styropianie rowków pod kable. No prawie nie będzie trzeba, zostały do schowania naprawdę symboliczne ilości kabla. Jutro niedziela, wolna niedziela. Dzisiejszy dzień choć męczący, to dał mi naprawdę dużo radości i satysfakcji. Oby tak dalej.

http://212.244.189.200/pics/2005/23kwiecien2005/P4231780m.jpg
(http://www.dommaksia.prv.pl)
więcej zdjęć na stronie www 23 kwiecień 2005 - Ocieplenie rozpoczęte (http://212.244.189.200/index.php?id=23kwiecien2005)

maksiu
24-04-2005, 19:33
Piaskownica
24 kwiecień 2005

Dzień odpoczynku, niejako wymuszony przez to że to niedziela i nie bardzo wypada robić na budowie, a z drugiej strony nie jesteśmy jeszcze tak opóźnieni z robotą żeby nadrabiać w niedziele. Skoro na budowie spokój to trzeba było cos pogrzebać przy domu moich rodziców. Kilka dni wcześniej rozmawialiśmy o tym, że przydało by się zrobić Małgosi plac zabaw, no może bez wielkich słów, po prostu piaskownice, huśtawkę, może coś jeszcze. Kupiłem w środę kilka desek, które w czwartek ojciec poobcinał na wymiar, dwie z nich przeciął na pół i przestrugał. W piątek po południu pozbijaliśmy deski do siebie, wykopaliśmy dołek, wyłożyliśmy od dołu folią (z otworkami, aby woda po deszczu miała jak spłynąć) i wkopaliśmy skrzynię od piaskownicy. Poobsypywaliśmy od zewnątrz ziemią i tak przygotowana piaskownica czekała sobie na lepsze czasu. W sobotę robiąc szybkie brakujące zakupy na budowę, kupiłem puszkę impregnatu, kolor sosna. Wieczorkiem w sobotę piaskownica została pomalowana tym impregnatem. A w niedziele pozostało do zrobienia najważniejsze – trzeba było przywieźć piasek. Zaszedłem do sąsiada (ma ciągnik i przyczepy), z prośba czy nie pojechał by z nami (tzn. moim ojcem i mną) po piasek. Jak dowiedział się, że to do piaskownicy dla dziecka to nie wahał się ani chwili. Tak więc pojechaliśmy, pomachaliśmy troszkę łopatami i przywieźliśmy małą przyczepkę (dwukółkę) piasku, no i zasypaliśmy tym piaskiem przygotowaną wcześniej piaskownice. Po południu wyciągnąłem z piwnicy mój drewniany stół z siedzeniami i po skręceniu postawiłem koło piaskownicy. No i oczywiście najważniejsze, Małgosia poszła ze swoją mamą bawić się do piaskownicy. Radość była ogromna, no i to w tym wszystkim chodzi.

http://212.244.189.200/pics/dziecko/24kwiecien2005/P4241785m.jpg
(http://www.dommaksia.prv.pl)
więcej zdjęć na stronie www - galeria Małgosi 24 kwiecień 2005 (http://212.244.189.200/index.php?id=d240405)

maksiu
04-05-2005, 17:45
Ociepleniowy poniedziałek
25 kwiecień 2005

Wczesnym rankiem wyruszyliśmy z ojcem na budowę, samochód załadowany od soboty, nie było potrzeby go rozładować na niedzielę, więc i pakowanie rano nie było konieczne. Pracę rozpoczęliśmy od powiercenia i okołkowania płyt które przyklejane były w sobotę. Wyglądało to jak jeżyk, wystające ze ściany plastikowe szpilki. Gdy już to skończyliśmy, zabraliśmy się za przyklejanie styropianu. Postanowiliśmy jechać dookoła budynku po cztery warstwy styropianu i na narożnikach płyty z warstwy piątej. Zakrywając styropianem przewody które kładliśmy na ścianach w sobotę, rysowaliśmy mazakiem linie na styropianie, gdzie te przewody lecą, aby potem przy kołkowaniu nie przewiercić przypadkiem przewodu. Jak na razie prace jeszcze nisko nad poziomem ziemi, korzystaliśmy jedynie z kobyłek, pozostałych na budowie po etapie murowania ścian. Tak się zawzięliśmy żeby wykonać plan, że zeszło nam to do godziny prawie dziewiętnastej trzydzieści.

link do zdjęć - Ociepleniowy poniedziałek - 25 kwiecień 2005 (http://212.244.189.200/index.php?id=25kwiecien2005)

maksiu
04-05-2005, 17:48
Ociepleniowy wtorek
26 kwiecień 2005

Kolejny dzień rozpoczęliśmy podobnie jak poprzedni, od kołkowania, ale jakoś nie bardzo mieliśmy do tej roboty przekonanie i po wywierceniu kilkunastu otworów daliśmy sobie z tym spokój. Plan na dziś przewidywał rozpoczęcie klejenia styropianu na warstwach piątej, szóstej i siódmej. Rozpoczęliśmy od ściany frontowej, na lewo od ganku i mieliśmy poruszać się w stronę przeciwną do ruchu wskazówek zegara. Wszystko szło by w najlepszym porządku, gdyby nie nieszczęsna warstwa szósta, która zakrywała wieniec. O ile o ścianach można powiedzieć, że są względnie proste, o tyle wieniec to temat na którym można by zrobić nie tylko magisterkę i doktorat, ale i spokojnie profesurę. Praktycznie każda płyta która zakrywała wieniec wymagała szlifowania i to każda na inną grubość. Najpierw mierzenie, szlifowanie, potem sprawdzanie, potem poprawki i tak z każdą płytą z tej warstwy. Już pominę milczeniem fakt, że kawałeczek siódmej warstwy też łapał się na wieniec, ale to była bułka z masłem w porównaniu z warstwą szósta. Niestety tego dnia praca nie szła tak wydajnie jak dzień wcześniej. Nie dość, że ten wieniec, ale jeszcze i rusztowania trzeba było zacząć rozstawiać, na szczęście na razie nie dużo. Zdążyliśmy zrobić zaledwie pół ściany frontowej i całą ścianę zachodnią (oczywiście mowa o warstwach piątej, szóstej, siódmej a nie całej ścianie na gotowo).

link do zdjęć - Ociepleniowy wtorek - 26 kwiecień 2005 (http://212.244.189.200/index.php?id=26kwiecien2005)

maksiu
04-05-2005, 17:48
Ociepleniowa środa deszczowa
27 kwiecień 2005

Tym razem nie rozpoczęliśmy dnia od kołkowania, ale od razu wzięliśmy się za klejenie styropianu. Dziś jednak nastąpiła zmiana planów, spowodowana pogodą i z konieczności kleiliśmy styropian do ściany wschodniej, gdyż zacinała mżawka od zachodu i na tej ścianie zasłaniał nas dom. Oczywiście temat wieńca jak zawsze aktualny, czasami rozpacz mnie brała jak trzeba było zetrzeć trzy centymetry styropianu, aby płyta mogła trzymać pion. Po oklejeniu ściany wschodniej (stosownych warstw oczywiście), niestety trzeba było przerwać pracę, bo nie dość że na innych ścianach zacinał deszcz, to jeszcze poranna mżawka zmieniła się w prawie regularne opady.

link do zdjęć - Ociepleniowa środa deszczowa - 27 kwiecień 2005 (http://212.244.189.200/index.php?id=27kwiecien2005)

maksiu
04-05-2005, 17:51
Ociepleniowy czwartek
28 kwiecień 2005

Znowu podarowaliśmy sobie kołkowanie, bo szkoda było czasu i od razu zabraliśmy się za klejenie styropianu. Rozpoczęliśmy od elewacji frontowej (północnej), do skończenia była połowa na prawo od ganku. Niby tylko kawałeczek, ale i tak trochę czasu nam to zajęło. Nie oklejaliśmy ganku, zostawiliśmy go sobie na później. Następnie przenieśliśmy na tylną ścianę (południową). Tu o dziwo spotkała nas miła niespodzianka, tylko kilka płyt na wieńcu wymagało szlifowania. Ale, że to i tak najdłuższa ściana to kilka godzin zajęło nam jej oklejenie trzema warstwami styropianu. Dziś niestety musieliśmy skończyć prace o godzinie czternastej, bo popołudniu musiałem jechać z Małgosią na szczepienie. Można powiedzieć, że tego dnia, miło krótszej pracy udało się sporo zrobić. Cały dom (nie licząc ganku) został oklejony na wysokość siedmiu warstw styropianu, a siedem warstw to trzy i pół metra.

link do zdjęć - Ociepleniowy czwartek - 28 kwiecień 2005 (http://212.244.189.200/index.php?id=28kwiecien2005)

maksiu
04-05-2005, 17:52
Ociepleniowy piątek
29 kwiecień 2005

Pokrzepieni wczorajszym sukcesem przystąpiliśmy do dalszych prac. Na początek wpadliśmy na pomysł, aby pod okapem nie wklejać dwóch ostatnich warstw styropianu, poziomo, ale wklejać płyty pionowo. Dzięki temu płyta się lepiej trzyma ściany, bo z tego metra ostatnie 30 cm wystawało już ponad ścianę i dochodziło do folii dachowej. Niestety ta warstwa to już typowe rękodzieło. Każda płyta musiała być podcinana pod belkę pod którą wchodziła, przez co wymagało to więcej czasu. Postanowiliśmy rozpocząć od tylnej ściany. Niestety czasu starczyło zaledwie, aby zrobić tylko tą ścianę. Wiem, że może zabrzmi to mało wiarygodnie, ale naprawdę więcej zrobić się nie dało.

link do zdjęć - Ociepleniowy piątek - 29 kwiecień 2005 (http://212.244.189.200/index.php?id=29kwiecien2005)

maksiu
04-05-2005, 17:55
Ociepleniowa druga sobota
30 kwiecień 2005

Dziś na budowie duże zmiany, oprócz nas dwóch (mojego ojca i mnie) dołączyło do nas dwoje ludzi. Był to sąsiad (Lucek), z którym przed tygodniem rozpoczynaliśmy ocieplanie i jego kolega (Sebastian). Chłopaki zawodowo pracujący na budowach, więc i fach w ręku. Myślałem, że chłopaki się trochę przestraszą, bo miałem nadzieje, że przez cały tydzień zrobimy więcej niż nam się udało. Na szczęście to co zobaczyli przyjęli na zupełny spokój, po prostu rozstawili rusztowania i zabrali się za robotę. Oczywiście nie mogłoby obyć się bez kłopotów, okazało się, że rusztowania się poważnie wyeksploatowane i mimo najszczerszych chęci nie bardzo chciały do siebie pasować. Dobrze, że chęci można było przełożyć na konkretną siłę, w postaci dużego młota, który pomagał rusztowaniom pasować do siebie. Nie powiem, żeby udało się wszystko złożyć idealnie, ale względnie stabilnie stały na pewno. Chłopaki zabrali się, za klejenie wschodniej ściany (szczytowej) na gotowo. Główny problem polegał na tym, że w najwyższym punkcie ta ściana ma około osiem i pół metra. Jakby nie patrzeć to trochę wysoko, ja pewnie bym tam nie wlazł, zwłaszcza po rusztowaniach. Koledzi na szczęście nic sobie z tego nie robili i dzielnie obkleili całą ścianę. Potem przestawiliśmy rusztowania na ścianę zachodnią. Niestety czasu nie starczyło na skończenie drugiej ściany szczytowej, ale i tak chłopaki dojechali do poziomu górnego wieńca, czyli ponad okna na poddaszu. W międzyczasie ja zająłem się uzupełnianiem różnych dziwnych miejsc w warstwie ocieplenia, poupychałem kawałki styropianu wokół gniazdek zewnętrznych i puszek. Ponadto domontowałem puszki plastykowe w miejscach gdzie w instalacji odgromowej znajdują się złącza kontrolne. Do środka do puszki wkładałem styropian, odpowiednio wycięty, aby zapełniał całą przestrzeń między złączami, a przykrywką puszki.
Na koniec dnia pracy rozpaliłem grilla, gdyż po dobrej pracy należy się porządny posiłek.

link do zdjęć - Druga ociepleniowa sobota - 30 kwiecień 2005 (http://212.244.189.200/index.php?id=30kwiecien2005)

maksiu
04-05-2005, 17:57
Ociepleniowa niedziela – koniec klejenia styropianu
01 maj 2005

Pierwsza robocza niedziela wypadła w tym roku w dzień wyjątkowy, w święto pracy, czyli pierwszy maja (niech się święci, hura, hura, hura). To już na szczęście ostatni dzień przyklejania styropianu. Na początku dnia chłopaki zabrali się za obklejanie ściany frontowej, najpierw boki, a potem ganek. O ile boki poszły w miarę sprawnie, o tyle z gankiem było sporo roboty. Jak to się mówi, diabeł tkwi w szczegółach, a tych akurat przy ganku nie brakowało. Raz, że dość niewygodnie kleiło się styropian, bo odrobinę ciasno pod gankiem, to po drugie trzeba było całą masę drobnych kawałeczków poupychać. Po kilku godzinach cała elewacja frontowa była obklejona styropianem. Przyszła kolej na dokończenie ostatniej ściany, rozpoczętego dzień wcześniej szczytu na ścianie zachodniej. Po raz kolejny dały o sobie znać rusztowania i niestety straciliśmy całą godzinę, aby dobrze ustawić je ustawić. Samo przyklejanie brakującego kawałka ocieplenia również trwało godzinę. Na koniec dnia tradycyjny posiłek z grilla. Tym razem, nie rozbieraliśmy rusztowania, zostało w całości pozostawione przy ścianie zachodniej, z nadzieją, że nikt się na nie nie połakomi pojechaliśmy do domu.

link do zdjęć - Ociepleniowa niedzielam, koniec klejenia styropianu - 01 maj 2005 (http://212.244.189.200/index.php?id=01maj2005)

maksiu
04-05-2005, 17:58
Poniedziałek - siatka na styropian (pierwszy szczyt)
02 maj 2005

Przyznam się, że z duża niepewnością jechałem rano na budowę, na szczęście nasze rusztowania nie przydały się nikomu i stały sobie spokojnie czekając na dalszy rozwój sytuacji. Ponieważ odpadło nam rozstawianie rusztowania, można było zacząć od razu kołkować i zacierać ścianę. Chłopaki zarządzili, że okołkują i zatrą tą część którą sięgną z rusztowania, po czym zaczynają kłaść na styropian klej i zatapiać w nim siatkę z włókna szklanego. Po raz kolejny okazało się, że najwięcej czasu zeszło na pracach w najwyższych miejscach ściany, głównie ze względów bezpieczeństwa. Gdy już przyszło zatapiać siatkę na wysokości okien poddasza, prace wyraźnie nabrały tempa. Następnie rozebraliśmy kawałki rusztowania i pozostałe rusztowania przesunęliśmy na boki. I znowu kołkowanie, zacieranie, klejenie i zatapianie siatki. Do tego doszły wklejone dwa narożniki oraz od dołu ściany również wklejone zostały narożniki. Te od dołu ściany wyprofilowano odpowiednio, aby woda mogła swobodnie skapywać ze ściany na ziemie. Tego dnia założonego planu nie udało się zrealizować, a wg założenia miało to być pokrycie klejem z siatką całej ściany zachodniej. Do szczęścia nie brakowało dużo, ale ponieważ chłopaki chcieli trochę wcześniej skończyć, nie mogłem im przecież kazać robić wbrew ich woli, tym bardziej że pomagają z dobrej woli i nie biorą ode mnie za to żadnych pieniędzy. Oczywiście nie obyło się bez grilla.

link do zdjęć - Poniedziałek - siatka na styropian (pierwszy szczyt) - 02 maj 2005 (http://212.244.189.200/index.php?id=02maj2005)

maksiu
04-05-2005, 17:59
Wtorek - siatka na styropian (drugi szczyt)
03 maj 2005

Ostatni dzień długiego weekendu i zarazem ostatni dzień prac w tym ciągu. Raz, że koledzy od środy normalnie idą do pracy, a dwa że prognozy na środę zapowiadają deszcz, deszcz i jeszcze raz deszcz. Na początek dokończone zostały brakujące kawałki ściany zachodniej, która teraz wygląda już kompletnie inaczej, niż jeszcze tydzień temu. Nie straszą już te okropne wieńce i cegły pod nimi. Teraz najbardziej rażącymi elementami ściany są zabite deskami otwory okienne. Po zastanowienie się nad dalszym planem dalszych prac doszliśmy do wniosku, że najlepiej będzie jeśli chłopaki zaczną drugi szczyt i zrobią ile dadzą rady, najważniejsze aby zrobić tą część pracy która wymaga pracy na dużej wysokości, gdzie potrzeba dwóch ludzi, jednego do pracy, drugiego do asekuracji. Kolejna potyczka z rusztowaniami, tym razem pół godzinna i można było zabierać się za robotę. Metoda pracy ta sama co dzień wcześniej, najpierw szerokim pasem od góry do dołu. Na dole ponownie odpowiednio wyprofilowane narożniki. Tak na moje oko zrobione zostało około czterdziestu kilku metrów kwadratowych tej ściany, do zrobienia zostało około dwadzieścia pięć metrów kwadratowych. Na szczęście już nie tak wysoko, jak do tej pory, więc powinno już dalej pójść sprawniej. Tradycyjnie na koniec dnia grill. Plan działania na najbliższe dni jest następujący: w najbliższą sobotę, jeśli pozwoli pogoda to pojadę i okołkuję wszystkie brakujący płyty styropianowe, jeśli pójdzie mi to w miarę sprawnie to postaram się pozacierać ściany. Prace banalne, ale zabierające sporo czasu. W następną sobotę wraz z jednym z kolegów będziemy kleić dalej siatkę, sam się za to brać nie chce, wole poczekać i mieć to zrobione o wiele lepiej niźli sam bym to zrobił. W kolejną sobotę powinniśmy znowu pracować w składzie trzyosobowym i dobrze by było zakończyć zatapianie siatki. W drugi w tym miesiącu długi weekend (pod koniec maja) planujemy pogruntować wszystkie ściany oraz wykonać podbitkę. Czas pokaże czy uda się plany zrealizować.

link do zdjęć - Wtorek - siatka na styropian (drugi szczyt) - 03 maj 2005 (http://212.244.189.200/index.php?id=03maj2005)

maksiu
08-05-2005, 08:28
Sobotnie kołkowanie styropianu
07 maj 2005

Patrząc na to co działo się za oknem w ciągu tygodnia, miałem duże wątpliwości czy uda się zrealizować sobotnie plany na budowie. Na szczęście aura zrobiła mi prezent i w sobota była całkiem przyjemnym pogodowo dniem. Tego dnia wyruszyłem na budowie niestety samotnie, ale nie było innego wyjścia. Plan działania zakładam okołkowanie wszystkich pozostałych płyt styropianu, oraz jeśli starczy czasu zatarcie ścian. Pracę rozpocząłem od ściany szczytowej, środek ściany jest już pokryty klejem z zatopioną siatkę, a boki nie były jeszcze nawet okołkowane. Prace posuwały się do przodu powoli, a to głównie za sprawą czynności dodatkowych, w postaci rozstawienia rusztowania. Taka robota w pojedynkę ma wiele minusów. Gdy tylko potrzeba coś czego się nie przewidziało i nie zabrało, albo na co brakło miejsca na rusztowaniu, to trzeba było schodzić na dół. Również przestawianie rusztowania zajmowało strasznie dużo czasu, gdyż trzeba było je rozebrać na elementy składowe i przenieść. We dwójkę było by łatwiej, bo można wziąć rusztowanie i przenieść w całości, zwłaszcza takie niewielkie jak to na którym pracowałem. Tak więc po dłuższym okresie czasu ściana szczytowa została okołkowana, pozacierana tarką do styropianu i zatarte klejem zostały kołki. Jeszcze tylko uzupełnienie szczelin w styropianie pianką i ściana przygotowana do klejenia siatki, ale to dopiero za tydzień. Następnie zająłem się ścianą tylną. Ze względu na fakt, że czas uciekał jak oszalały, to podarowałem sobie zacieranie styropianu, co z w powiązaniu z drobnym pomysłem racjonalizatorskim w temacie rusztowania, znacznie przyśpieszyło prace. Po skończeniu obrabiania tej ściany zrobiło się już naprawdę późno, postanowiłem, że w elewacji frontowej okołkuje tylko te płyty styropianowe, do których sięgnę bez rusztowania, w sumie poszło nieźle, bo nie okołkowałem tylko dwóch warstw styropianu pod samym okapem. Zdaje sobie sprawę, że plan prac na sobotę nie został w pełni zrealizowany, ale i tak co zrobiłem na pewno pomoże zaoszczędzić kilka godzin za tydzień, gdy będę miał ponownie do pomocy sąsiada. Będzie można zająć się klejem siatki na ścianach (no i zacieraniem tylnej elewacji). Zatem do słyszenia za tydzień.

link do zdjęć - Sobotnie kołkowanie styropianu - 07 maj 2005 (http://212.244.189.200/index.php?id=07maj2005)

maksiu
08-05-2005, 14:08
Huśtawka
02 maj 2005

Nieco zaburzę chronologie wydarzeń, ale teraz dopiero zauważyłem, że do tej pory nie napisałem nic o huśtawce, która prawie od tygodnia stoi u nas na podwórku. W dniu między świętami, pierwszym i trzecim maja, w czasie, gdy ja pracowałem na budowie, na podwórku, a w zasadzie w części którą można już chyba nazwać placem zabaw, pojawiła się huśtawka. To efekt pracy dziadka Małgosi wraz z jej wujkiem. Kilka drewnianych żerdzi i konstrukcja gotowa. Jak na razie stoi jeszcze nie pomalowana impregnatem, ale to tylko kwestia czasu. No i okazałą się odrobinkę za wysoką, ale najważniejsze, że Małgosia ma już swoją huśtawkę.

http://212.244.189.200/pics/dziecko/02maj2005/P5072118m.jpg
(http://www.dommaksia.prv.pl)
więcej zdjęć na stronie www - galeria Małgosi 02 maj 2005 (http://212.244.189.200/index.php?id=d020505)

maksiu
14-05-2005, 18:34
Dokończenie wklejania siatki na drugim szczycie
14 maj 2005

Kolejna sobota na budowie. Nie żebym narzekał, wręcz przeciwnie, bardzo lubię spędzać czas na budowie, bez znaczenia czy to sobota, niedziela czy inny wtorek. Plan na ten dzień zakładał dokończenie wklejanie siatki na drugim szczycie oraz przygotowania ściany frontowej do klejenia siatki. Po tradycyjnej porannej kawie na budowie, rozstawiliśmy rusztowanie, przynieśliśmy potrzebne narzędzia i zabraliśmy się za robotę. Napisałem zabraliśmy się, gdyż dziś na budowie obsada dwuosobowa, ja i sąsiad. Z racji, że byliśmy we dwójkę zostałem awansowany z pomocnika naziemnego na pracownika na rusztowaniu. Przygotowałem dwa wiadra z klejem, dostałem pacę i zaczęliśmy kłaść klej na styropianie. Pierwsze moje ruchy pacą (tgz. grzebieniem) były nieporadne, ale po kilku chwilach podpatrzenia ruchów fachowca w czasie pracy, również i mi zaczęło to jako tako iść. Co prawda sąsiad wyrabiał normę dwa razy większa niż ja, ale cóż z tego skoro sam osobiście mogłem kłaść klej, a potem wklejać siatkę, a nie tylko być pomocnikiem do podawania materiałów. Po dwóch godzinach z hakiem pierwsza strona została w całości pokryta klejem z zatopioną siatką. Chwila przerwy i powtórka z rozrywki z drugą stroną szczytu. Przyszła kolejna na ścianę frontową, okołkowaliśmy płyty styropianu, w których jeszcze nie było kołków, następnie ściana została przy pomocy tarki wyrównana, a otwory i szczeliny zostały wypełnione pianką montażową. Nawet się nie obejrzeliśmy jak już przyszła pora wyjazdu do domu. Najważniejsze, że plan został zrealizowany.

link do zdjęć - Dokończenie wklejania siatki na drugim szczycie - 14 maj 2005 (http://212.244.189.200/index.php?id=14maj2005)

maksiu
23-05-2005, 12:51
Pora na ścianę frontową
21 maj 2005

Sobota przywitała nas pięknym słoneczkiem, po deszczowym tygodniu to spora odmiana, ale działająca jak najbardziej pozytywnie. Tradycyjnie o ósmej rano wyjazd z domu na budowę, skład dwu osobowy, plan – wkleić siatkę na ścianie frontowej. Na budowie jeszcze cisza i spokój, tylko przyroda ćwierka z każdej strony, a lipy przed domem wyglądają już bardzo wiosennie. Nie była to jednak pora na podziwianie natury, ale pora na prace. Na początek wkleiliśmy od dołu narożniki, a następnie rozstawiliśmy rusztowanie i rozpoczęło się klejenie, sąsiad z rusztowania, a ja z ziemi. Tam gdzie była ściana bez żadnych niespodzianek (typu okno czy ganek) praca szła bardzo sprawnie. Pod dwóch godzinach doszliśmy już do ganku, no i tu właśnie zaczęły się schody. Najgorszy kawałek ściany to ten nad daszkiem ganku, ale pod główną połacią. Za mało ściany, że zostawić bez siatki, a za dużo żeby wklejać bez problemów. Mały kawałeczek, dosłownie z dwa metry kwadratowe, ale zajęło nam to prawie dwie godziny. Następnie przestawiliśmy rusztowania na drugą stronę ganku. Żeby się od razu nie stresować, zaczęliśmy od narożnika, ale że ściana o ponad metr krótsza, zatem znowu szybko doszliśmy do ganku. Tym razem o dziwo poszło troszkę sprawniej, ale to w głównej mierze zasługa innego układu krokwi na połaci dachowej. Po prostu było gdzie się wcisnąć. W ten oto sposób zrobiliśmy prawie całą ścianę frontową, brakowało tylko kawałka pod daszkiem od ganku. Sąsiad stwierdził, że lepiej to zostawić na potem, bo w razie jakby padał deszcz, to tu spokojnie można robić. Ponieważ czasowo nie było jeszcze najgorzej, zatem postanowiliśmy przygotować ścianę tylną do oklejania. Poszła w ruch tarka do styropianu i pianka montażowa. Po niecałej godzinie praca została zakończona. Jeszcze tylko małe pieczenie kiełbasek na grillu i wyjazd do domu. Dzień bardzo efektywnie spędzony, kolejne prace następnego dnia.

link do zdjęć - Pora na ścianę frontową - 21 maj 2005 (http://212.244.189.200/index.php?id=21maj2005)

maksiu
23-05-2005, 13:42
Wreszcie ostatnia ściana
22 maj 2005

Od samego rana wyglądałem z niepokojem przez okno obserwując niebo. Prognozy zapowiadały opady, a przy deszczu nie ma co robić, klej będzie spływał po ścianie i będzie klapa. Kiedy wreszcie koło ósmej rano z nieba nie leciał jeszcze deszcz, choć chmury napierały, stwierdziliśmy że zaryzykujemy, najwyżej wrócimy do domu. W połowie drogi na budowę zaczęło padać, a momentami nawet porządnie lać. Jednak gdy dojechaliśmy do Grzędzic zaczęło się wypogadzać. Obejrzeliśmy przygotowaną wczoraj ścianę, na szczęście sucha, a więc można brać się za robotę. Dziś byliśmy w trzyosobowym składzie. Do pomocy mieliśmy mojego ojca, mieszał klej, podawał narzędzia, słowem mówiąc robił za pomocnika budowlanego. Z racji ze ściana około pięćdziesięciu metrów kwadratowych, a więc sporo, zatem trzeba było brać się ostro za robotę. Na szczęście ściana bez udziwnień typu ganek, więc robota szła bardzo sprawnie, a pomoc ojca w donoszeniu świeżego kleju okazała się strzałem w dziesiątkę. Po niecałych sześciu godzinach cała ściana była gotowa. Przy okazji okazało się, że zostanie prawie cała rolka siatki. Jeśli byśmy nie robili ganku to zostanie cała rolka, wiec postanowiłem, że ganku nie będziemy dziś kończyć, oddam w hurtowni całą rolkę siatki (wraz z pozostałym klejem i kołkami), a poproszę aby mi ucięli z rozpoczętej rolki osiem metrów kwadratowych. W ten sposób prawie już zakończyliśmy oklejanie domu siatką, pozostał tylko kawałek przy ganku, ale to zrobimy następnym razem, powiedzmy na rozgrzewkę. W przyszłym tygodniu mam wolny piątek, więc pojadę na budowę i zacznę gruntować ściany, a jeśli sąsiad również będzie miał wolne to on zabierze się za montowanie podbitki na szczytach.

link do zdjęć - Wreszcie ostatnia ściana - 22 maj 2005 (http://212.244.189.200/index.php?id=22maj2005)

maksiu
28-05-2005, 22:06
Początek gruntowania ścian
27 maj 2005

Po wolnym czwartku, którego nie można było spożytkować na cele budowlane, nadszedł kolejny wolny dzień. Tym razem już nie było żadnych przeszkód, aby pojechać na budowę i popracować na swoim. Aby jednak nie było tak różowo, to jeszcze drodze na budowę zadzwonił telefon, z którego wynikało że mam się natychmiast stawić w pracy, bo jest awaria i musze to bardzo pilnie naprawić. Efekt był taki, że zamiast zacząć pracować na budowie od dziewiątej, to zacząłem dopiero od jedenastej. Kiedy wreszcie rozstawiłem rusztowania przy zachodniej ścianie szczytowej, rozpocząłem gruntowanie ściany. Układ był taki, że miałem gruntować tak wysoko jak tylko dam radę. Dałem radę pięć i pół metra, czyli powyżej połowy wysokości okien poddasza. Oczywiście praca w pojedynkę ma oprócz kilku zalet, również kilka wad. Nie ma np. kto podać narzędzia które leży sobie na ziemi, albo nie ma kto pomóc przenieść rusztowania. Ale to tylko takie drobne dodatki do ogólnej przyjemności jaką jest praca przy swoim domu. W sumie tego dnia udało się pomalować gruntem cały zachodni szczyt (do wysokości pięć i pół metra), oraz jeden pasek o szerokości dwóch metrów i wysokości również pięć i pół metra na drugim szczycie (wschodnim). Wszystko malowane dwukrotnie, ze względu na fakt, że ten grunt troszeczkę czasu będzie musiał sobie poleżeć zanim doczeka się tynku. Efekt jest taki, że mam niemal jedno kolorową, białą ścianę. I fajnie, wygląda ładnie.

link do zdjęć - Początek gruntowania ścian - 27 maj 2005 (http://212.244.189.200/index.php?id=27maj2005)

maksiu
28-05-2005, 22:51
Podbitka na jednym ze szczytów
28 maj 2005

Jakoś tak się ostatnio składa, że soboty są dniami podczas których dzieje się na budowie najwięcej fajnych rzeczy. Tak też było i dziś. Dziś ponownie w obsadzie trzy osobowej. W planach rozpoczęcie robienia podbitki na zachodniej ścianie szczytowej. W tygodniu, podajże we wtorek kupiłem potrzebne panele PCV, listwy, kontrłaty, gwoździe i co tylko było potrzebne. Po rozstawieniu wysokiego rusztowania, rozpoczęliśmy najpierw od zagruntowania brakującego kawałka ściany. Gdy już pogruntowaliśmy pasek ściany, wzdłuż którego stało rusztowanie, rozpoczęło się to co najfajniejsze, czyli montaż podbitki. Pomysł na podbitkę jest taki, że na szczytach będzie ona położona prostopadle do ściany, po drodze po dwa kosze na płatwie i na murłaty. A za koszem od murłaty podbitka zmienia kierunek i idzie przez krótki kawałeczek równoległe do ściany szczytowej, by za chwile iść znowu prostopadle, ale już do ściany frontowej lub tylnej. Nie wiem czy to obrazowo wyjaśniłem, a jak nie to można zawsze zajrzeć na do galerii i zobaczyć o czym napisałem. Sam początek podbitki na górze szczytu poszedł dość sprawnie, dwie listy j i jeden narożnik zewnętrzny, w środek pocięte na wymiar panele i już zaczyna coś tam wyglądać. Schody zaczęły się przy pierwszej płatwi, krzywa jak diabli. Nie było innego wyboru, trzeba było zrobić konstrukcje pod podbitkę. No i zaczęło się precyzyjne docinanie, wycinanie, przytwierdzanie itd. Następnie znowu przy listwach było sporo zabawy w wycinanie odpowiedniego kształtu. Kiedy wreszcie udało się pomocować do przygotowanej konstrukcji listwy, to wypełnienie ich panelami było już tylko formalnością. I ponownie kawałeczek łatwej i szybkiej roboty i już jesteśmy przy murłacie. Tu znowu zabawa z konstrukcją kosza, potem z listwami, a godzinki nieubłagalnie uciekały. Zaraz za murłatą nastąpiła zmiana kierunku układania paneli, koniecznie okazało się zrobienie małego szkieleciku z kontrłat, aby dobrze przymocować panele. Nigdy bym nie powiedział, że robienie podbitki zajmuje tyle czasu, dziś robiliśmy dziesięć godzin, a zrobione zostało zaledwie lekko ponad pół jednego szczytu. W międzyczasie pomalowałem jeszcze farbą kawałek ściany frontowej, nad którym to kawałkiem również pojawił się kawalątek podbitki. Nasza podbitka konstrukcyjnie wygląda nieco inaczej niż dziewięćdziesiąt procent podbitek jakie się wykonuje. Nie chcieliśmy całego okapu zamykać jednym dużym koszem, gdyż takie coś jest wizualnie bardzo ciężkie. Wymyśliliśmy inaczej i bardzo nam się to podoba, ale jak to powiedział dziś mój kolega, to kwestia gustu. Fakt, że nasz pomysł kosztuje nieco więcej pracy, ale w końcu podbitka ma być na długie, długie lata.

link do zdjęć - Podbitka na jednym ze szczytów - 28 maj 2005 (http://212.244.189.200/index.php?id=28maj2005)

maksiu
30-05-2005, 12:49
Gruntowanie ściany tylnej
29 maj 2005

Od kilku dni pogoda wymarzona do wypoczywania, a nie do pracy na budowie. Cóż jednak zrobić skoro terminy gonią, trzeba zakasać rękawy i pojechać popracować w niedziele. Plan na ten dzień zakładał pogruntowanie całej tylnej ściany budynku, a gdyby zupełnie przypadkiem udało się jeszcze pogruntować cośkolwiek więcej to było by lepiej niż dobrze. Jak już napisałem, żar lał się z nieba niesamowity. Zatem trzeba było ograniczyć ubranie robocze do minimum, bo inaczej można się było ugotować. Zatem w krótkich spodenkach i koszulce (i oczywiście czapce na głowie) zabrałem się za prace. Oczywiście najpierw trochę prac przygotowawczych, typu rozstawianie rusztowań. Pomyślałem trochę i wymyśliłem, że rozstawie dwa słupki rusztowań, z przerwą między nimi na szerokość rusztowania, na górę deski i dzięki temu dostanę zupełnie gratis dostęp do dodatkowego kawałka ściany. W ten sposób po rozstawieniu rusztowań miałem od razu dostęp do połowy długości ściany. Zatem pędzel w rękę, w drugą wiaderko z gruntem i do roboty. Praca szła dość sprawnie, oczywiście nie zwracając uwagi na grzejące w plecy słońce. Malowanie oczywiście dwukrotne, najpierw górna część ściany z rusztowania, potem dolna. I tak po kolei paskami po dwa metry szerokości. Po pięciu godzinach cała ściana była pogruntowana i bialutka jak śnieg. Niestety to było wszystko na co było mnie tego dnia stać, słońce i temperatura zrobiły swoje. Generalnie jestem zadowolony z wykonanej pracy, w ten sposób już ponad połowa ścian jest pogruntowana, a reszta też wkrótce się tego doczeka.

link do zdjęć - Gruntowanie ściany tylnej - 29 maj 2005 (http://212.244.189.200/index.php?id=29maj2005)

maksiu
31-05-2005, 22:21
A w około jest zielono
30 maj 2005

Deszczowy poniedziałek, po upalnym weekendzie przyniósł wreszcie odrobinę ochłody i odpoczynku. Po pracy pojechałem sobie spokojnie na budowę, gdyż chciałem wykorzystać fakt, że mam przed płotem lekko porytą ziemie, no i drugi fakt, że popadało odrobinkę. Najpierw jednak kilka słów wyjaśnienia, skąd ta poryta ziemia. Otóż w zeszłą środę prosiłem sąsiada, aby skosił mi zielsko przed płotem i na działce, zostawiłem mu klucz do kłódki i pojechałem do domu. W piątek rano zielsko już nie było wysokie, były już tylko długie, zmieniło orientacje przestrzenna z pionowej na poziomą. A przed płotem widać zielsko musiało być wyjątkowo uparte skoro sąsiad musiał tak poryć ziemię, aby wykosić je. No i trzeba było skorzystać z okazji i czym prędzej wysiać tam trawkę. Kupiłem kilową paczkę trawy marki trawa i pojechałem na budowę. Zdaje sobie doskonale sprawę, że trawnik zakłada się zupełnie inaczej, niż ja to zrobiłem, ale chodzi mi na razie tylko o to, aby zielenina przed płotem mogła się choćby troszkę dawać kontrolować przy pomocy kosiarki. A na śliczny równiutki trawniczek przyjdzie jeszcze pora. Tak więc po zebraniu resztek zielska i porządnym zlaniu wodą przyszłego trawnika, wysiałem tam trawkę. Zobaczymy za kilka tygodni czy coś z tego będzie. Nawet jeśli nie, to przynajmniej odpocząłem odrobinkę przy tej robocie.

link do zdjęć - A w około jest zielono - 30 maj 2005 (http://212.244.189.200/index.php?id=30maj2005)

maksiu
31-05-2005, 22:37
Gruntowanie ściany wschodniej
31 maj 2005

Kolejny dzień, kiedy po pracy pojechałem zrelaksować się na budowę. Plan zakładał gruntowanie ściany wschodniej budynku, tyle ile dam radę. A, że do dyspozycji miałem tylko półtora godzinki, zatem cudów nie ma co wymagać. Muszę przyznać, że rozkładania i składanie rusztowań idzie mi coraz lepiej, niedługo będę mógł to robić na czas i z zawiązanymi oczami. Tak raz dwa je zestawiłem i czym prędzej zabrałem się za prace właściwą. Na tej ścianie był już pomalowany jeden pasek, ale wyglądał dość kiepsko, a ja nie pamiętałem czy malowałem je raz czy dwa, więc na wszelki wypadek pomalowałem ten pasek jeszcze raz, a obok niego również i drugi i również podwójnie. A że szkoda było czasu na przestawianie rusztowań, zatem reszta ściany została pomalowana, na taką wysokość na ile dosięgłem z ziemi i niestety tylko raz, bo czas przewidziany na prace się skończył nadzwyczaj szybko. W sumie nie wyszło tak źle. Jutro ciąg dalszy, mam nadzieje, że skończę gruntować tą ścianę. Oczywiście pisząc skończę, mam na myśli gruntowanie do wysokości pięciu metrów od ziemi, reszta jak będzie stało rusztowanie do podbitki (może już w najbliższą sobotę).

link do zdjęć - A w około jest zielono - 31 maj 2005 (http://212.244.189.200/index.php?id=31maj2005)

maksiu
02-06-2005, 17:20
Przerwa
01 czerwiec 2005 i dalej

No i mam nieplanowaną przerwę w pracach, dopadło mnie jakieś choróbsko i nie chce się odczepić, narazie lecze się intensywnie, zeby do soboty być do użytku, ale nie wiem czy to coś da, bo zamiast kurować się w domu musze jeździć do pracy. Taki już los... a jeszcze na sobotę zapowiadają opady :(

maksiu
05-06-2005, 18:08
Gruntowanie, ściana wschodnia i frontowa
03 czerwiec 2005

Piątkowe popołudnie zadziwiało nadzwyczaj dobrą pogodą, jak na ten tydzień. Zatem po wyjściu z pracy i załatwieniu kilku najpilniejszych spraw wybrałem, musiałem rozwiązać dylemat, jechać do domu czy na budowę. Nie trudno się domyślić, że wybrałem się na budowę. Miałem zatem do dyspozycji troszkę więcej czasu niż zazwyczaj popołudniami, gdyż musiałem być spowrotem w Stargardzie na dwudziestą. Po tradycyjnym rozstawieniu rusztować, zabrałem się ma gruntowanie ściany wschodniej. Wcześniej pomalowane było już pół ściany oraz dół drugiej połowy. Musze przyznać, że posługiwanie się szerokim pędzlem idzie mi coraz lepiej i nawet się nie obejrzałem, kiedy już pomalowałem brakujący kawałek tej ściany. Ponieważ miałem jeszcze troszkę czasu, zatem pomyślałem żeby przestawić rusztowanie na ścianę frontową i pomalować tyle ile zdążę. No i zdążyłem pomalować całą jedną stronę do ganku. Przyznam się szczerze, że sam się zdziwiłem że tak szybko poszło, ale najważniejszy jest efekt.

link do zdjęć - Gruntowanie, ściana wschodnia i frontowa - 03 czerwiec 2005 (http://212.244.189.200/index.php?id=03czerwiec2005)

maksiu
05-06-2005, 18:32
Gruntowanie i podbitka na ścianie wschodniej
04 czerwiec 2005

Jak co tydzień, tak i w tą sobotę musiałem oczywiście pojechać na budowę. Miałem dziś kolegę do pomocy, zatem i plany nieco większe niż gdybym był sam. Na początek rozstawiliśmy wysokie rusztowanie, z którego można było dosięgnąć aż do samej góry szczytu domu. Niestety im rusztowanie wyższe, tym coraz gorzej się je składa. Złożenie tego rusztowania zajęło nam dobre pół godziny. Następnie kolega zabrał się wykończanie ściany przy ganku, bo tam brakowało jeszcze siatki zatopionej w kleju. A ja w tym czasie wdrapałem się na to rusztowanie (oj latały nogi, latały) i zabrałem się za gruntowanie ściany. Zdecydowanie jednak wolne malować z niższego rusztowanie, jakoś pewniej się wtedy czuje. Ale nie było co wybrzydzać, trzeba było zacisnąć zęby i malować. Tak się akurat złożyło, że gdy już kończyłem drugi raz malować ten kawałek ściany to kolega akurat skończył zatapiać siatkę przy ganku. Po krótkiej przerwie zebraliśmy wszystkie potrzebne narzędzia i już mieliśmy wchodzić na rusztowanie, gdy zaczął padać deszcz. Na szczęście tylko przelotnie, po kilku minutach było już po deszczu i można było kontynuować prace. Zatem zaopatrzeni w narzędzia i materiały zabraliśmy się za robienie podbitki na drugim szczycie. Pewnie ktoś się zdziwi, że nie skończyliśmy jeszcze poprzedniego szczytu, a już zaczynamy następny. Wbrew pozorom jest w tym logika, chodzi oczywiście o rusztowanie, sam po prostu nie dam rady złożyć tak wysokiego rusztowania, a do wysokości od której brakuje drugiej połowy podbitki poprzedniego szczytu powinno się udać mi złożyć rusztowanie. Zatem kolega stał na samej górze rusztowanie i montował elementy do połaci, a ja stałem pięterko niżej i docinałem wszystko na żądane wymiary. Poszło nam to nawet w miarę szybko. Rozebraliśmy kawałek rusztowania i przestawiliśmy kawałek. Znowu najwięcej było roboty przy konstrukcji kosza przy płatwi. Na szczęście jeszcze udało się to zrobić, oraz obłożyć płatew panelami PCV, oraz zejść z nimi do ponad połowy odległości między płatwią a murłatą. Na tym zakończyliśmy prace, bo już zrobiło się lekko późnawo.


link do zdjęć - Gruntowanie i podbitka na ścianie wschodniej - 04 czerwiec 2005 (http://212.244.189.200/index.php?id=04czerwiec2005)

maksiu
05-06-2005, 18:53
Koszenie trawki i zielska wszelakiego
05 czerwiec 2005

Niedziela, jakby na to nie patrzeć jest dniem kiedy powinno się nieco odpocząć, po trudach całego tygodnia. Wymyśliłem sobie, zatem że pojadę na budowę z kosiarką i skoszę wszystkie zielsko które porasta sobie na działce. Niestety kosiarka niewielka, więc troszkę więcej wysiłków wymaga. Na początek pograbiłem skoszone tydzień temu przez sąsiada zielsko i złożyłem w jednym miejscu, wyszedł mały stóg. Następnie przyszła już kolej na kosiarkę, zacząłem od trawnika przed domem, nie powiem, wyszedł nawet do przyjęcia, choć wydawało mi się, że mocno go zniszczyliśmy podczas ocieplania, również część wzdłuż wschodniej ściany domku wyszła całkiem przyjemnie. Niestety tu się kończyła wysiana przeze mnie trawa i zaczyna się samosiejka w wielu różnych odmianach. Zatem powoli systematycznie posuwając się do przodu udało się skosić cały duży kawałek za domem. Zostawiłem, bez koszenia jeden z narożników działki, gdyż tam jest zbyt duże gruzowisko i szkoda mi było kosiarki, a z kolei uprzątanie gruzu mijało się z celem, bo w mniej więcej w tym miejscu będzie kiedyś stał garaż i gruz się przyda. Została już tylko do skoszenia część przy wjeździe na działkę, a tam jakoś na szczęście nie bardzo chce rosnąć zielsko. Gdy już kończyłem kosić zaczęło najpierw kropić, a tuż po chwili zaczęło grzmieć i obficie padać. Ponieważ koszenie było już praktycznie skończone, zatem schowałem kosiarkę pod dach i poszedłem się przebrać. Gdy wróciłem deszczyk już tylko lekko pokropywał, więc załadowałem kosiarkę do samochodu i pojechałem do domu.

Następne prace na budowie będę wykonywał dopiero być może w następną sobotę, a może i nawet później. Najbliższy tydzień mam bardzo dokładnie wypełniony, włącznie z wyjazdem służbowym do stolicy i mam nadzieje zobaczyć kilka domków forumowiczów


link do zdjęć - Koszenie trawki i zielska wszelakiego - 05 czerwiec 2005 (http://212.244.189.200/index.php?id=05czerwiec2005)

maksiu
12-06-2005, 17:36
Podbitka, szczyt zachodni
11 czerwiec 2005

Po bardzo ekscytującym tygodniu, kiedy to nawet odwiedziłem dwie jakże sympatyczne, ale i odległe w kilometrach ode mnie budowy, wreszcie znalazłem chwilę aby zajechać na swoją budowę. Nie przesadzam wcale pisząc na chwilkę, bo jakoś tak się złożyło, ze dziwnie mało czasu mam ostatnio, a budowa to już od tygodnia nie odwiedzana. Plan działania na sobotę był taki, aby zrobić jak najwięcej podbitki jak się tylko da. Generalnie do zrobienia zostało jeszcze sporo, jeden ze szczytów jeszcze daleko w polu, a na drugim dopiero lekko za połową. Postanowiłem najpierw zabrać się za to co najgorsze, czyli kosz wokół płatwi. Sama robota może i nie taka straszna, ale niestety na wysokości i już nie wystarczy rozstawić trzy pięterka rusztowań, tym razem niestety siedem pięterek i jak się później okazało, to jeszcze było za mało, bo musiałem wspomagać się paczką styropianu. Niestety tej soboty byłem na budowie sam i to okazało się największą porażką tego dnia, bo o ile rozstawienie rusztowań do pomalowania ściany szło mi już całkiem sprawnie, o tyle rozstawienie tego rusztowania na siedem pięterek okazało się wysiłkiem przeogromnym. W sumie przygotowanie warsztatu do pracy (rozstawienie rusztowania, przyniesienie desek na rusztowanie, narzędzia, panele, kontrłaty itd.) zajęło bite półtorej godziny. Następnie pomalowałem brakujący kawałeczek ściany na oknem i dopiero mogłem zabrać się za właściwa prace. A i z tym nie było najlepiej, jakoś w zeszłym tygodniu jeszcze wyższe rusztowanie z drugiej strony budynku się mniej ruszało, niż to moje dzisiejsze. W każdym razie po zrobieniu konstrukcji dla podbitki wokół płatwi przyszła pora pomocowania samej podbitki. Dobrze ze w zeszła sobotę dokładnie obserwowałem kolegę jak to robi, bo jak to mówią diabeł tkwi w szczegółach, a konkretnie w umiejętnym podcinaniu narożników i jotek, bo najgorsza robota to zamocowanie tych kształtek, a same panele później to już bajka. W każdym razie to co z dołu wyglądało na miłą zabawę, gdy robi się to samemu już takie miłe nie jest, wystarczy lekko za mocno podciąć i kształtka do wyrzucenia i robimy od nowa. Tak czy siak, udało się obrobić kosz wokół płatwi, i jeszcze zjechać kawałek na dół z podbitką. Może wizualnie, nie przybyło podbitki zbyt wiele, ale na pewno ja sam się wiele nowego nauczyłem i następnym razem powinno pójść dużo lepiej. Kolejne prace na budowie być może w tygodniu, a jak nie to na pewno w następną sobotę.

link do zdjęć - Podbitka, szczyt zachodni - 11 czerwiec 2005 (http://212.244.189.200/index.php?id=11czerwiec2005)


Na sam koniec pozdrowienia dla fanklubu, dziś zaczynamy na literkę A, czyli pozdrowienia dla Andrzejki :D

maksiu
17-06-2005, 09:31
Podbitka wokół ostatniej płatwi
16 czerwiec 2005

Tydzień miał być lżejszy i miałem zamiar popracować troszkę na budowie, a skończyło się tak, że wylądowałem na budowie dopiero w czwartek. W dalszym ciągu na tapecie jest podbitka, tym razem szczyt wschodni i obróbka ostatniego kawałka płatwi. Nauczony doświadczeniami poprzedniej soboty, wprowadziłem troszkę usprawnień w organizacje pracy i dało to od razu efekt. Rozkładanie rusztowania i przygotowanie całego warsztatu do pracy zajęło i prawie o godzinę mniej niż poprzednim razem. Sama praca również poszła jakoś sprawniej. Rozpocząłem oczywiście od zagruntowania kawałka ściany, gdzie jeszcze gruntu nie było, a potem już praca właściwa czyli podbitka. Plan wykonałem w pełni, w dodatku o wiele szybciej niż w poprzednią sobotę. Jeszcze zanim przyjechałem na budowę porobiłem troszkę zakupów, kupiłem trzy listwy narożne zewnętrzne do podbitki, bo by mi brakło, kupiłem dwanaście metrów bieżących kontrłat, oraz kupiłem grzebienie okapowe. Musze założyć te grzebienie, bo mam już kilku lokatorów na dziko pod dachówką, zrobię eksmisje i będzie spokój. Kolejne wieści z budowy w sobotę.

link do zdjęć - Podbitka wokół ostatniej płatwi - 16 czerwiec 2005 (http://212.244.189.200/index.php?id=16czerwiec2005)


Na sam koniec pozdrowienia dla fanklubu, dziś nadal na literkę A, czyli pozdrowienia dla Aga J.G. :D

maksiu
18-06-2005, 17:33
Podbitka przy murłacie, szczyt wschodni
18 czerwiec 2005

Sobota na budowie to to na co czeka się cały tydzień, plan na dzień dzisiejszy był niemal identyczny jak większość ostatnich planów, czyli zrobić ile się da podbitki. Oprócz tego, na budowę przyjechał dziś mój ojciec, który wykonywał zadania specjalne. Do zadań specjalnych należało: udrożnienie otworu na drzwi tarasowe, podłączenie zasilania na gniazdkach na zewnątrz budynku oraz złożenie kawałka instalacji elektrycznej (wykucie dwóch puszek i podłączenie kabelków do przyszłych lamp na tarasie z wyłącznikiem). Na dobry początek zabraliśmy się za podłączanie prądu do gniazdek na zewnątrz budynku, gdyż miały być one dziś mi potrzebne. Gdy już podłączyliśmy i sprawdziliśmy, nastąpił podział pracy, ja zabrałem się za podbitkę, a ojciec za swoją część. Na szczęście podbitka do robienia coraz niżej, coraz mniej rusztowań potrzeba, a co za tym idzie i mniej czasu traci się na przygotowania do właściwej pracy. Gdy już wszystko porozstawiałem zacząłem od pomalowania ostatniego kawałka ściany szczytowej, a gdy wysechł przyszła kolej na podbitkę. Na początku szło fajnie, listwy były już prawie przymocowanie, wiec szybko przybywało zrobionej podbitki. Ale co dobre, szybko się kończy, bo doszedłem do murłaty i trzeba było znowu zrobić konstrukcje pod kosz. Z tym jak już się zdążyłem przekonać jest różnie. Tym razem było tak sobie, niby wszystko sprawnie poszło, ale okazało się że zrobiłem błąd w myśleniu i połowę musiałem rozebrać. Na szczęście poprawki były mniej pracochłonne i można już było mocować kształtki PCV. A gdy i te znalazły się na swoich miejscach przyszła kolej na panele PCV. Gdyby nie fakt, że musiałem nieco wcześniej zjechać z budowy pewnie cała jedna strony tego szczytu była by zrobiona. Do dokończenia nie zostało wiele, koło godzinki roboty. W tym czasie ojciec wyczarował z desek drzwi tarasowe i wewnątrz domu zrobiło się o wiele jaśniej. Na koniec zaczął jeszcze podłączać kabelki, ale stwierdził że ma już na dziś dość i dokończy innym razem. Jutro na budowie niespodzianka, ale o tym jutro.

link do zdjęć - Podbitka przy murłacie, szczyt wschodni - 18 czerwiec 2005 (http://212.244.189.200/index.php?id=18czerwiec2005)


Na sam koniec tradycyjnie pozdrowienia dla fanklubu, dziś zupełnie nieoczekiwanie na literkę W, czyli pozdrowienia dla Whispera zwanego Prezesem. :D

maksiu
19-06-2005, 18:12
Trawka, podbitka i porządki
19 czerwiec 2005

Dziś na budowie obiecana niespodzianka. Przywiozłem ze sobą moją żonkę Agnieszkę. Bynajmniej nie w celu zwiedzania. Po prostu znalazła się robótka dla Agnieszki, a ja nie bardzo miałem czas za nią się zabrać. Chodzi o skoszenie trawki, poprzednim razem kosiłem dwa tygodnie temu, ale trawa rośnie jak na drożdżach i znowu wymagała przystrzyżenia. Zatem w czasie gdy ja zabierałem się za moje najnowsze hobby, czyli podbitkę, Agnieszka zabrała się za koszenie. Musze przyznać, że szło jej to naprawdę sprawnie. Przy okazji przetestowaliśmy gniazdka elektryczne na zewnątrz budynku. Działają bardzo dobrze i jak na razie nie widać, aby gdzieś jeszcze brakowało gniazda. Mi dziś wypadła kolej na robienie podbitki na szczycie zachodnim, na najgorszej krokwi. Krokiew krzywa jak diabli, nic nie chciało pasować, na początku równałem nierówność poprzez specjalnie mocowanie kształtek PCV, ale to nie zdało za bardzo egzaminu. Potem zacząłem podcinać krokiew, ale szło to bardzo topornie, zatem zabrałem się za kosz wokół murłaty. O ile sama konstrukcja wyszła mi naprawdę fajnie, o tyle na tej krzywej krokwi nie widać niestety efektu. No trudno, strzelać się z tego nie będzie, a i jak się ktoś dobrze nie przyjrzy to nie widać, że krzywo. Poniżej kosza wokół murłaty, krokiew jest już tak potwornie krzywa, że niestety nie obędzie się bez podcinania. Ale to zadanie już na inny dzień. W czasie gdy ja męczyłem się z podbitką, Agnieszka skończyła kosić trawkę i zabrała się za robienie porządków w domu. Poukładała we worki całą stertę śmieci po ociepleniu, ułożyła resztki styropianu, od razu zrobiło się o wiele więcej miejsca. W przyszłym tygodniu oczywiście obowiązkowa wizyta na budowie w sobotę, ale mam nadzieje, że jeszcze wcześniej uda się przynajmniej z raz zajrzeć na budowę.

link do zdjęć - Trawka, podbitka i porządki - 19 czerwiec 2005 (http://212.244.189.200/index.php?id=19czerwiec2005)


Na sam koniec tradycyjnie pozdrowienia dla fanklubu, dziś ponownie nieoczekiwanie na literkę M, czyli pozdrowienia dla Monki

maksiu
23-06-2005, 12:34
Poprawki przy podbitce
22 czerwiec 2005

Po dokładnym obejrzeniu zdjęć z prac przy podbitce w ostatnią sobotę, doszedłem do wniosku, że jest ona zbyt krzywo zrobiona i trzeba koniecznie to poprawić. Najpierw trzeba było zdemontować kawałek wykonanej już podbitki. Poszło to dość sprawnie, choć trzeba było uważać, aby za bardzo jej nie poniszczyć, aby można było założyć ja z powrotem. Gdy rozebrałem ten kawałek podbitki okazało się dlaczego było tak krzywo. Po prostu krokiew do której była montowana podbitka okazała się wyjątkowo krzywo, z bliska nie było tego aż tak bardzo widać, ale wystarczyło zejść z rusztowania i krzywizna była od razu widoczna. Nie było innego wyjścia, trzeba było podcinać krokiew. Gdy już wreszcie udało się to zrobić i po złożeniu z powrotem podbitki widok był o niebo lepszy. Co prawda jeszcze w jednym miejscu widać troszkę krzywizny, ale to już jest do przyjęcia. Na koniec dołożyłem jeszcze kilka paneli na podbitce pod okapem. Tym sposobem mogę powiedzieć, że jeden szczyt mam już zrobiony na gotowo, mam nadzieje że w sobotę będę mógł to samo powiedzieć o drugim szczycie.

link do zdjęć - Poprawki przy podbitce - 22 czerwiec 2005 (http://212.244.189.200/index.php?id=22czerwiec2005)


Kontynuując nową świecką tradcje, dziś pozdrowienia na literkę S, czyli pozdrowienia dla Soniki

maksiu
28-06-2005, 13:23
Krzywa podbitka
23 czerwiec 2005

Kolejne popołudnie po pracy spędzone na zabawie z podbitką, postanowiłem pociągnąć dalej podbitkę pod okapem ile się uda. A że czasu nie było za wiele, ledwie trzy godzinki, zatem udało się zrobić tylko na szerokość jednego rusztowania. Praca szła dość sprawnie i spokojnie. Najgorsze okazało się jednak na koniec, gdy zszedłem już z rusztowania i spojrzałem w górę, to o mało co się nie przewróciłem z wrażenia. Widok był bezlitosny, podbitka była zrobiona krzywo. Z bliska, z rusztowania wyglądała całkiem przyzwoicie, ale już z dołu było zupełnie inaczej. Przyznam się, że wkurzyłem się straszliwie, cała robota na marne, a wydawało się, że wszystko będzie w porządku, bo robione pod poziomice. Zatem następnym razem trzeba będzie zacząć od poprawiania tego kawałka podbitki.

link do zdjęć - Krzywa podbitka - 23 czerwiec 2005 (http://212.244.189.200/index.php?id=23czerwiec2005)


Dziś pozdrowienia na literkę S, czyli pozdrowienia dla SławekD-żonka, czyli dla Kasi

maksiu
28-06-2005, 13:47
Podbitka przy murłacie i nie tylko
25 czerwiec 2005

Kolejny dzień budowlany zacząłem jednak od czego innego niż było w planach, zamiast najpierw prostować podbitkę z czwartku, zabrałem się za ostatni kawałek podbitki przy murłacie. W tym czasie ojciec zamontował dodatkowe zawiasy na nowych tymczasowych drzwiach tarasowych, oraz poskładał do kupy i sprawdził kawałek instalacji elektrycznej (wyłącznik świateł tarasowych), a na koniec poukładał jeszcze przewody do lamp na poddaszu w rurki plastykowe. Gdy już udało się skończyć mój kawałek podbitki, to przeniosłem się z rusztowaniami za dom i zabrałem się za poprawianie roboty czwartkowej.
Na początek zdemontowałem wszystko aż do pierwszej krokwi i zacząłem wszystko montować od początku, dobrze że ojciec był na dole i od razu mówił, jak zaczynało się gdzieś krzywić. Na szczęście po kilkunastu minutach zacząłem łapać o co w tym wszystkim chodzi i zaczęło mi iść w miarę prosto. W każdym razie wnioski są takie, poziomica jest niepotrzebna, a nawet powiem więcej, oszukuje. Najlepiej równo przymocować listwę j do deski rynnowej i dalej trzymać stały wymiar do kolejnej kształtki, mimo że z bliska wydaje się że jest lekko krzywo, za to z dołu wygląda na całkiem prosto.


link do zdjęć - Podbitka przy murłacie i nie tylko - 25 czerwiec 2005 (http://212.244.189.200/index.php?id=25czerwiec2005)


Dziś pozdrowienia na literkę K, czyli pozdrowienia koleżanki Koks

maksiu
28-06-2005, 14:19
Podbitka, gruntowanie i wizytacja
26 czerwiec 2005

W niedziele stawiłem się na budowie od ósmej rano, ale tylko dlatego wcześniej niż zwykle, że w planach było popracować tylko do godziny czternastej. Na początek postanowiłem pogruntować ostatni kawałek ściany jaki pozostał bez gruntu, a że to akurat na ścianie od ulicy to warto było wreszcie się tym zająć. Niby dużo nie było, ale za to w samych najfajniejszych miejscach, pod gankiem, nad gankiem, oj przydała by się małpia zwinność. W każdym razie obleciałem całość dwukrotnie gruntem i efekt nie był zadowalający, będę musiał jeszcze kupić małe wiaderczko gruntu i poprawić ten kawałek, oraz jeden kawałek na bocznej ścianie. Gdy wreszcie uporałem się gruntowaniem, przyszła kolej na podbitkę. Kolejny kawałeczek pod okapem doczekał się podbitki. Tym razem poszło już bez ‘przygód’ i podbitka od razu wyszła prosto. Tego dnia byłem jeszcze na budowie raz, przyjechaliśmy w trójkę, Małgosia, Agnieszka i ja. Dziewczyny zrobiły inspekcje, ale o tym już w kolejnym wpisie. Plany na najbliższy tydzień są takie, aby przyjechać dwa razy w ciągu tygodnia, oraz oczywiście w weekend.


link do zdjęć - Podbitka, gruntowanie i wizytacja - 26 czerwiec 2005 (http://212.244.189.200/index.php?id=26czerwiec2005)


Dziś pozdrowienia na literkę N, czyli pozdrowienia kolegi Nurniego

maksiu
28-06-2005, 14:21
Wizytacja niedzielna
26 czerwiec 2005
Fotoreportaż


http://212.244.189.200/pics/wizytacja.jpg

maksiu
04-07-2005, 21:03
Podbitka...
30 czerwiec 2005

Czwartkowe popołudnie to równie dobry dzień na prace na budowie jak każdy inny, ostatnio w ogóle zauważyłem, że jeżdżę na budowy we wtorki, czwartki, soboty i niedziele. Niestety wyjazdy wtorkowe i czwartkowe mają jedną poważną wadę, odbywają się popołudniami, po pracy zarobkowej i w związku z tym jest mało czasu na rozwinięcie skrzydeł, człowiek dopiero się rozgrzeje, a już trzeba pakować się i jechać do domu. Tak też było i tym razem, rozstawiłem rusztowania, przyniosłem wszystkie narzędzie oraz materiały i zabrałem się za robotę. Nawet nie wiem kiedy rozległ się głos alarmu w mojej komórce, sygnalizujący że czas kończyć pracę. Z tym alarmem to jest dobry patent, np. mam być w domu na godzinę dwudziestą, to termin nie przekraczalny. Jak zatem zaplanować pracę? Bardzo prosto mając w komórce budzik z alarmem. Z budowy do domu jadę czterdzieści minut, a zatem od dwudziestej odejmuje owe czterdzieści minut, na wszelki wypadek odejmuje jeszcze kwadrans i wiem, że z budowy musze wyjechać najpóźniej pięć po dziewiętnastej. Teraz czas na dalsze odliczanie, mycie się i przebieranie, dziesięć minut, składanie rusztowania i zbierane narzędzi i materiałów, dwadzieścia minut, w sumie pół godziny, na wszelki wypadek dokładam jeszcze pięć minut i wychodzi mi godzina osiemnasta trzydzieści, zatem na którą godzinę ustawiam budzik-alarm?? Oczywiście na godzinę osiemnastą, punkt osiemnastą. Dlaczego? Bo zawsze wychodzi tak, że jak zaczyna plumkać komórka to akurat jestem w trakcie wykonywania czynności której nie da się tak po prostu przerwać. Więc jej nie przerywam, po dziesięciu minutach komórka odzywa się po raz drugi, a ja wiem, że już dosłownie za momencik skończę robić jakiś etap prac. Kiedy po następnych dziesięciu minutach coraz bardziej natarczywie plumka komórka, traktuje to jako trzecie liczenie i wiem, to już naprawdę pora skończyć. Zostaje ostatni bufor dziesięcio minutowy podczas którego koniecznie muszę zejść z rusztowania. Prawda, że to proste? Wystarczy wszystko dokładnie z zegarkiem w ręku zaplanować. Troszkę zszedłem na tematy poboczne, ale równie ważne jak i sama budowa. Cóż zatem zrobiłem w ten czwartek? Dalszy kawałek podbitki z tyłu domu, pod okapem, a w zasadzie nie tyle podbitki na gotowo, ale pomontowałem kształtki, poprzykręcałem wstawki z kontrłat między krokwiami. Wszystko ładnie obmierzyłem, słowem, przygotowałem wszystko na ostatni etap, czyli montowanie samych paneli z pcv. Ale to już innych razem.

link do zdjęć - Podbitka ... - 30 czerwiec 2005 (http://212.244.189.200/index.php?id=30czerwiec2005)

Tym razem pozdrowienia na literkę F, czyli dla koleżanki Funii

maksiu
04-07-2005, 21:32
Skończona podbitka pod okapem od tyłu domu
02 lipiec 2005

Po nieco filozoficznym czwartku przyszła kolej na sobotę, nie będę ukrywał, że to najbardziej ulubiony przeze mnie dzień tygodnia. Można wyszaleć się na budowie do woli. Plan na dzień dzisiejszy przewidywał skończenie robienia podbitki pod okapem, z tyłu domu, lub jak kto woli od strony południowej. Na początek zabrałem się jednak za coś innego, kiedy w zeszłym tygodniu robiłem kawałek podbitki, niestety brakło mi czasu, aby od razu założyć pod dachówkę grzebienie okapowe. Tym razem czasu miałem dużo, zatem zdecydowałem, że cofam się z rusztowaniami prawie na początek ściany i montuje najpierw grzebienie okapowe, czynność banalnie prosta i przyjemna, bo od razu widać efekty. W sumie nie miałem dużo, ich do zakładania, raptem tylko dwa przestawienia rusztowania i już byłem ‘na bieżąco’ i można było rozpocząć kompleksowe prace, najpierw grzebienie, potem pomontowałem panele pcv na konstrukcji przygotowanej w czwartek, nie minęło więcej jak czterdzieści minut, a już nowy kawałeczek podbitki lśnił w słońcu. Zostały jeszcze dwa przestawienia rusztowania, aby skończyć całą tą stronę budynku. Tym razem do zrobienia był komplet, włącznie z konstrukcją podbitkową i montowaniem kształtek. Na tym schodziło najwięcej czasu. Wreszcie ostatnie przestawienie rusztowania. Doszedłem już do takiej wprawy, że nie rozbierałem go wcale, zdejmowałem tylko połowę desek i przesuwałem całość. Ostatni kawałek podbitki jest najgorszy, trzeba zgrać ze sobą wiele elementów i co najgorsze jakoś umiejętnie poskładać ze sobą ostatnie elementy które wchodzą na pióro-wpust. No i niestety wyszło u mnie to czego się najbardziej obawiałem, ostatnie panele wychodziły niemal dokładnie na połowę paneli zamontowanych wcześniej w koszu murłatowym. Nie było innego wyjścia, trzeba było wszystko przerabiać. A czas sobie płynął i płynął. Kiedy wreszcie zszedłem z rusztowania, i popatrzyłem na cała wykonaną podbitkę na tylnej ścianie, ogarnęła mnie jakaś taka ogromna niemoc. Po raz pierwszy od nie pamiętam już kiedy, po prostu nie chciało mi się już nic więcej robić, a była to dopiero godzina siedemnasta. Cóż zatem, poskładałem narzędzia, materiały, rusztowania, jeszcze tylko obleciałem cały domek dookoła i pozbierałem walające się kawałki kontrłat, paneli i innych śmieci. Pstryknąłem jeszcze kilka fotek i pojechałem do domu.

link do zdjęć - Skończona podbitka pod okapem od tyłu domu - 02 lipiec 2005 (http://212.244.189.200/index.php?id=02lipiec2005)

Tym razem przechodząc na temat prymulkowy, pozdrawienia na literkę M, czyli mTom'a

maksiu
04-07-2005, 22:19
Podbitka pod okapem - przód domu
03 lipiec 2005

Niedziela różni się od soboty, tylko tym, że nie można od samego rana hałasować na budowie, bo potem sąsiedzi się dziwnie patrzą. Zatem w niedziele zawsze wymyślam sobie na początek ‘ciche’ prace, tym razem padło znowu na malowanie gruntem kawałka przedniej ściany, najgorsze jest to że pomalowałem to dwukrotnie i nadal nie wygląda tak jakbym chciał, sam nie wiem co z tym zrobić, najwyżej spróbuje machąć to jeszcze raz. A w ogóle to nie napisałem najważniejszego. Dziś na budowie razem ze mną są moje dziewczyny, niunia mała i niunia duża. Aga na niby kosić trawkę, ale jak to robić jak dziecko lata po całym domu i wokół i trzeba mieć oczy wokół głowy. Zatem tymczasowo zajęła się dzieckiem, a Małgosia ma radość w oczach, tyle nowych rzeczy, tyle pajęczyn, tyle kurzu i pyły na podłodze, za domem sterta piachu, można się utaplać po czubek nosa. A ja tymczasem widząc, że sąsiedzi już na nogach, zabrałem się za troszkę głośniejszą prace. Oczywiście za podbitkę, tym razem z przodu domu. Zacząłem od dłuższego kawałka, bo ganek nie stoi symetrycznie na środku ściany, ale z jednej strony od krawędzi ganku do krawędzi budynku jest prawie pięć metrów, a z drugiej strony ganku niecałe cztery metry. Muszę napisać, że z tej strony domu krokwie jakby równiejsze i mniej powyginane, montowanie kształtek szło mi bardzo sprawnie, nawet nie wiem kiedy przyszło mi już montować panele. Przestawienie rusztowania i zabawa od początku, im bliżej ganku tym krokwie coraz bardziej traciły wymiary. Na szczęście podbijania nie było dużo. A tymczasem Agnieszce udało się ubujać małą i mogła zabrać się za koszenie. U mnie zaczęło się najgorsze, montaż kształtek i konstrukcji podbitkowej pomiędzy połacią ganku, a okapem. Miejsca mało, ja trochę ponad normatywny, ale nic, dałem radę. Ale pojawił się mały problem, nie dam rady dojść z podbitką do samego końca ganku, trzeba wcześniej ja jakoś zamknąć. Pogłówkowałem troszkę i wymyśliłem, czy się innym spodoba to sprawa dyskusyjna, wg mnie jest całkiem w porządku. Niestety ten element nie jest zbyt dobrze widoczny na zdjęciach, postaram się następnym razem zrobić lepsze ujęcie tego kawałka podbitki. Cóż Agnieszka skosiła troszkę ponad połowę działki i mała się obudziła. A ja kontynuowałem podbitkę. Wreszcie koło godziny siedemnastej praca została zakończona i ładny duży kawał podbitki został oddany do użytku.

link do zdjęć - Podbitka pod okapem - przód domu - 03 lipiec 2005 (http://212.244.189.200/index.php?id=03lipiec2005)

Tym razem skoczymy na koniec alfabetu i pozdrowienia na literkę z, czyli dla zaba_gonia.

maksiu
07-07-2005, 08:59
Szlifowanie belek ganku
05 lipiec 2005

Praca popołudniami ma jedną ogromną wadę, jest za mało czasu. Za mało na rozpoczynanie jakiejś poważniejszej pracy. Wymyśliłem sobie zatem, że dziś zajmę się gankiem. Żebym mógł zrobić na ganku podbitkę musze najpierw pomalować impregnatem belki poziome (rzekłbym że jętki, ale nie wiem czy można je tak nazwać). A z kolei żeby pomalować impregnatem trzeba najpierw je wyszlifować, bo są ‘surowe’. Zatem wiertarka w dłoń, krążki ścierne na wiertarkę i do dzieła. Robota fajna, ale mocno pyląca. Po pierwszym zapyleniu oczu nauczyłem się jak się ustawić tak, żeby się to nie powtórzyło. Gdy zaczynałem już szlifować ostatnią belkę wysiadła wiertarka. Rozebrałem ją i okazało się, że szczotki są już tak zjechane że nie chcą działać. Cóż było robić, koniec na dziś pracy z wiertarką. Otworzyłem puszkę z impregnatem i zrobiłem próbę, żeby zobaczyć docelowy efekt trzeba by malować trzy razy. Kawałek ganku pomalowałem raz, efekt taki sobie, zrobiłem jeszcze próbę na desce, tu odbyło się dwukrotne malowanie, efekt troszkę lepszy. Na malowanie trzeci raz brakło czasu, spróbuje następnym razem. Jak się kolor nie sprawdzi to kupie impregnat innej firmy, bo tego którym malowałem ganek nie szło już dostać.

link do zdjęć - Szlifowanie belek ganku - 05 lipiec 2005 (http://212.244.189.200/index.php?id=05lipiec2005)

Tym razem pozdrowienia na literkę M, dla najdzielnejszej inwestorki na forum, czyli dla Martki.

maksiu
11-07-2005, 14:22
Podbitka, ganek, dziura w chudziaku
09 lipiec 2005

Powoli zbliża się do końca praca nad podbitką. Do pełni szczęście zostało jeszcze wykonanie jej na połowie przedniej ściany i na ganku. Sobota to taki dzień gdzie można sporo zrobić na budowie, wiec na ten dzień zaplanowałem skończenie podbitki na przedniej ścianie i zrobienie jeszcze kilku innych spraw, jeśli starczy czasu. Wszystko szło ładnie i zgodnie z planem, podbitki przybywało w oczach, aż do momentu gdy w okolicy rozległ się złowieszczy grzmot. Początkowo tylko grzmiało, więc się nie przejmowałem, ale później jak już zaczęło kropić to niestety musiałem zejść z rusztowania. Początkowo myślałem, że to szybko przejdzie, ale gdy z każdą chwilą opady były coraz obfitsze, a pioruny coraz bliżej raziły, stwierdziłem że chyba na dziś koniec podbitkowania. Żeby nie tracić czasu zabrałem się za upychanie wełny w przestrzeni pod połacią ganku, nie była jak dojść tam, że styropianem, podczas ocieplania, ale za to wymyśliłem ze poupycham tam wełnę. Dostałem trochę kawałków (odpadów z innej budowy), ale niestety okazało się, że za mało. Starczyło tylko na jedną stronę. Nic jednak straconego, przywiozę więcej i zapcha się całość. Gdy na dworze sytuacja, zamiast się poprawiać to jeszcze się pogarszała, zmuszony zostałem do znalezienia sobie innej pracy. Pomyślałem, że już dawno miałem się zabrać za wykucie w chudziaku miejsca na rurę do czerpni powietrza do kominka. Młotek i przecinak miałem, wiec można się było zabierać za robotę. Przebicie się przez chudziaka to była bułka z masłem, schody zaczęły się, gdy doszedłem do ścianki fundamentowej. To już lepsze beton i co z tym związane, kucie było gorsze. W sumie wykułem otwór na 15 cm głęboki i w przekroju 14x14cm. Dalej już nie dało rady, przecinak za krótki, no i jakby trochę sił w rękach za mało. Następnym razem postaram się o maszynkę która wywali dziurę za mnie, będzie szybciej i łatwiej. A że na zewnątrz przestało padać to można było zabrać się za kolejną rzecz, dokończenie szlifowania belek na ganku. Poszło sprawnie. Na tym zakończyłem sobotni relaks budowlany.

link do zdjęć - Podbitka, ganek, dziura w chudziaku- 09 lipiec 2005 (http://212.244.189.200/index.php?id=09lipiec2005)

Tym razem pozdrowienia na literkę T, dla najbardziej ulubionej forumowiczki, czyli dla Toli.

maksiu
11-07-2005, 17:53
Ganek zmienia kolor
10 lipiec 2005

Po burzowej i mokrej sobocie, w niedziele od samego rana ostro świeciło słoneczko, niebo niemal bezchmurne, wymarzona pogoda na piknik. A wiadomo, że najlepiej wypoczywa się czynnie, a jeszcze lepiej jeśli podczas wypoczynku można zrobić coś pożytecznego. Zatem nie było innego wyjścia ja tylko jechać na budowę. W trakcie drogi wpadłem na pomysł, żeby zajechać do sklepu i kupić impregnat na ganek. Z impregnatem to wyszła dziwna historia, pierwotnie miałem pomalowany ganek na kolor mahoń impregnatem firmy Pillak. To było jednak dwa lata temu i ostatnio nigdzie nie mogłem dostać takiego samego impregnatu. Kupiłem zatem najbliższy kolorystycznie, jaki znalazłem, oczywiście najbliższy kolorem wg próbek ze sklepu. Wybór padł na kolor tikowy z drewnochronu. Po zrobieniu próby okazało, że kolor z próbki nie ma się w ogóle do koloru jaki uzyskałem po pomalowaniu kawałka krokwi. Kolor był wyblakły i w ogóle taki nijaki. Po przejrzeniu forum doszedłem do wniosku, że jeśli chce mieć kolor zbliżony do tego jaki mam na ganku, to musze albo koniecznie znaleźć oryginalny impregnat, albo szukać wśród lakierobejcy. Zatem jadąc w niedziele na budowę, zajechałem do sklepu i nabyłem puszkę lakierobejcy w kolorze mahoń z drewnochronu. Gdy przyjechałem na budowie, to najpierw pomalowałem wszystkie świeżo szlifowane belki impregnatem tikowym, a następnie gdy już przeschły troszkę, zacząłem malować lakierobajecą. Przyznam się szczerze, że gdy pociągnąłem kilka razy pędzlem włosy z wrażenia stanęły mi dęba. Nowy kolor, był ciemniejszy niż poprzedni mahoń, ale wg mnie wyglądał o wiele lepiej. Gdy pomalowałem już kilka belek, zszedłem z mini rusztowania, aby obejrzeć całość z poziomu ziemi. Wiem, że to kwestia gustu, ale ten kolor po prostu mnie urzekł, wygląda moim zdaniem bardziej niż dobrze, nie mówiąc już o tym że będzie pasował do brązowej podbitki. Zabrałem się zatem za dalsze malowanie, powoli ganek zmieniał swój wygląd, postanowiłem, że nie będę przemalowywał desek-wiatrownic przy ganku, a jedynie same belki konstrukcyjne ganku. Po trzech godzinach praca była zakończona, a aby być dokładnym to zakończona na dziś, bo prawdopodobnie pomaluje jeszcze jedną warstwę w tym samym kolorze, aby jeszcze lepiej pokryć belki. Dziś niestety brakło lakierobejcy, bo kupiłem tylko jedną puszkę. Ponieważ jeszcze godzina była młoda, zabrałem się za przerwane wczoraj prace z podbitką. Dokończyłem robić konstrukcje i pomontowałem wszystkie kształtki. Nawet nie wiem kiedy minęły kolejne dwie i pół godziny, i przyszła kolej się zbierać do domku. Zdaje sobie sprawę, że może niektórym nowy kolor ganku nie bardzo się spodoba, ale nam podoba się bardzo.

link do zdjęć - Ganek zmienia kolor - 10 lipiec 2005 (http://212.244.189.200/index.php?id=10lipiec2005)

Tym razem pozdrowienia na literkę E, dla osoby kogoś kto jest dobrym duchem tego forum, czyli dla Edzi.

maksiu
24-07-2005, 22:08
Prace wokół domu
16-17 lipiec 2005

Dziś napisze coś, co jeszcze nie tak dawno w ogóle nie przeszło by mi przez usta, wyobraźcie sobie, że w sobotę nie zrobiłem niczego na budowie, byłem tam co prawda, ale tylko godzinkę i jedyne co zrobiłem to pomierzyłem ściany, na potrzeby podliczenia powierzchni ścian do tynków. Niestety powodem takiego stanu była dodatkowa praca jaką wziąłem sobie na barki, nie podejrzewałem że będzie mnie kosztować tyle wysiłku, ale skoro się już ją zaczęło to trzeba skończyć. Wracając jednak do budowy, pomiary poszły w miarę sprawnie, wszystko skrupulatnie zapisałem z kajeciku i pojechałem do domku. Następnego dnia, w niedziele, przyjechałem na budowę koło dziewiątej rano. Plan zakładał prace wokół domu, głównie koszenie i porządkowanie. Najpierw doprowadziłem do ładu drzewa rosnące przed moją działką, są to lipy i wymagały drobnych podcięć. W zasadzie to nie tyle podcięć co wycięcia odrostów wystających z ziemi koło głównego pnia. Temat o tyle ważny, że te odrosty kompletnie zasłaniały mi wyjazd z działki i zawsze jak wyjeżdżałem to musiałem bardzo mocno uważać, aby nie wjechać komuś innemu pod koła. Gdy z tym się już uporałem przyszła kolej na koszenie, przed działeczką jeśli ktoś dobrze pamięta posiałem kiedyś trawkę, oczywiście bez specjalnych przygotowań, po prostu wysiałem nasionka korzystając z tego ze ziemia była zruszona. Po ścięciu zielska okazało się, że gdzieniegdzie już wyszła z ziemi trawka. Pewnie wyszła by już dawno gdybym ją podlewał, ale jakoś tak się złożyło, że zawsze było coś pilniejszego do zrobienia. Ostatnio troszkę popadało, więc jest nadzieja, że i trawka troszkę ruszy. Gdy już przed działeczką był porządek przyszła kolej i na sama działkę, ponad dwie godziny koszenia i wszystko wyglądało już o wiele lepiej. Kolejne koszenie pewnie za dwa tygodnie.

link do zdjęć - Prace wokół domu - 17 lipiec 2005 (http://212.244.189.200/index.php?id=17lipiec2005)

Tym razem pozdrowienia na nietypową literkę, bo na Y , czyli dla YaMarzena.

maksiu
25-07-2005, 13:00
Tynki – obrzutka zwana szprycem
20-22 lipiec 2005

Ni stąd ni zowąd, z pewnych przyczyn o których nie warto pisać, niespodziewanie przyszło nam robić w domu tynki o trzy tygodnie przed czasem. W sumie dowiedziałem się o tym już w poprzednim tygodniu, w piątek. Niestety połowa miesiąca nie jest najlepszym okresem na rozpoczynanie poważnych prac, głównie ze względów czysto finansowych. Nic to jednak, trzeba było zewrzeć szeregi i wziąć się za bary z nowym wyzwaniem. Pierwotnie prace miały się już zacząć we wtorek, ale tak wyszło, że pojawiła się jednodniowa obsuwa. Za to już w środę z samego rana przywiozłem na budowę kolegę który będzie wykonywał u mnie tynki. Zdecydowaliśmy się na tynki cementowo-wapienne, ręczne. Na początek do wykonania będą tynki na całym parterze plus klatka schodowa. Po podliczeniu wyszło mi 245m2 ścian i 78 m2 sufitów. Ponieważ materiały ściągnąłem na budowę już dzień wcześniej, to w środę od samego rana można było brać się za robotę, na początek obrzutka na wszystkich ścianach i sufitach. Ja niestety nie mam urlopu, dopiero za trzy tygodnie, wiec pojechałem do pracy zostawiając kolegę samego na moim włościach. Gdy zajrzałem na budowę w trakcie dnia, cała łazienka była już obrobiona, a kolega zajmował się pomieszczeniem gospodarczym. Jeszcze większe zdziwienie czekało mnie po południu, gdy okazało się, że zrobiona jest już cała lewa strona parteru (pom. gospodarcze, łazienka i pokój) oraz więcej jak pół korytarza. Policzyłem sobie w domu, w sumie 105m2 ścian i 33m2 sufitów. Kolejnego dnia było jeszcze lepiej skończony został korytarz, zrobiona cała klatka schodowa i cały salon, do zrobienia pozostało tylko położenie obrzutki w kuchni (i też nie całej, bo kawałeczek już był zrobiony). Musze przyznać, że tempo jakie narzucił kolega lekko mnie zaniepokoiło, a zatem poprosiłem kierownika budowy, aby rzucił okiem na efekty. Kierownik przyjechał w piątek, ocena była jednoznaczna ‘wszystko w najlepszym porządku, robota zrobiona bardzo dobrze, pracownik zna się na rzeczy i wie co robi’. Muszę napisać, że mój kierownik nie chwali ludzi, jeśli na to naprawdę nie zasługują, a zatem skoro on wyraził taką opinię, to mnie to uspokoiło. Szczerze mówiąc to sam miałem podobne odczucia, ale że tynki u mnie pierwszy raz i nie miałem wcześniej żadnych doświadczeń z tynkami to wolałem zasięgnąć porady fachowca. W piątek kolega dokończył kuchnie i próbował położyć kawałek docelowego tynku w łazience. Próba jednak zakończyła się niepowodzeniem, ale bynajmniej nie z winy kolegi, ale raczej mojej. Konkretnie poszło o piasek, ponieważ zostało mi sporo piasku od etapu stanu surowego, zapytałem czy ten piasek nadaje się do tynkowania. Na obrzutkę miał się nadawać bez problemu (oczywiście po przesianiu przez sito), a czy na tynk pod kafelki to mieliśmy się dopiero przekonać. No i przekonaliśmy się, że nie. Piasek był zbyt ostry, jak to określił kolega. No mówi się trudno, grunt że na obrzutkę się nadawał. W piątek kolega dostawił jeszcze malutką ściankę w łazience, w pierwszym wariancie miała tam być pół okrągła kabina prysznicowa, ale po przejrzeniu katalogów z cenami doszliśmy do wniosku, że zostaniemy przy kabinie narożnej, o wiele tańszej. Dlatego właśnie była potrzebna ta ścianka, po prostu trzeba było zrobić sobie kąt w którym stanie kabina prysznicowa. Wykorzystaliśmy kawałek komina i do niego dostawiliśmy ściankę. Teraz łazienka została umownie podzielona na dwie części, w pierwszej będzie umywalka i lustro, a w drugiej kabina prysznicowa i kibelek. Tym samym nasz projekt jeszcze bardziej stał się podobny do prymulek (tzn. do „domu w prymulkach). Na razie takie rozwiązanie podoba nam się, mamy nadzieje że będzie się podobało jeszcze przez długi czas. W ten sposób w ciągu trzech dni cały parter domu zmienił lekko swoje oblicze, teraz czas na tynki już konkretne i dopiero będzie widać efekty.

link do zdjęć - Tynki - dzień pierwszy - obrzutka - 20 lipiec 2005 (http://212.244.189.200/index.php?id=20lipiec2005)
link do zdjęć - Tynki - dzień drugi - obrzutka - 21 lipiec 2005 (http://212.244.189.200/index.php?id=21lipiec2005)
link do zdjęć - Tynki - dzień trzeci - obrzutka - 22 lipiec 2005 (http://212.244.189.200/index.php?id=22lipiec2005)

Tym razem pozdrowienia mogą być tylko na jedną jedyną literkę, czyli na E, oczywiście dla młodej mamusi, czyli Emems'a

maksiu
25-07-2005, 13:22
Podbitka, gipsowanie, porządki
23 lipiec 2005

Po niezbyt fortunnej poprzedniej sobocie, tym razem już nie dałem sobie wcisnąć na sobotę żadnej pracy w pracy i pojechałem oczywiście na budowę. Do wykonania zostało kilka drobnych, aczkolwiek ważnych spraw. Na pierwszy ogień poszło dokończenie podbitki, praca niby prosta, bo cała konstrukcja i kształtki były już na miejscu, ale i tak zeszła na to prawie godzina. W każdym razie temat podbitki mam już prawie zamknięty. Napisałem prawie, bo została jeszcze do zrobienia podbitka po gankiem, pierwotnie nie miałem jej robić teraz, ale dobrze, że w trakcie pomierzyłem sobie wymiary i okazało się, że nie ma jak ciąć paneli na ganek, tak aby nie było zbyt wiele odpadów. Bo zarówno przy panelach dwu i pół metrowych zostaje spory kawałek, a przy panelach trzymetrowych brakuje dwudziestu centymetrów, aby wyszły z niego dwa kawałki. W każdym razie stwierdziłem, że musze już zacząć wycinać sobie potrzebne długości paneli przy robieniu podbitki dachowej, bo wtedy z resztek można jeszcze prawie wszystko wykorzystać. W ten sposób przygotowałem sobie komplet przyciętych prawie na wymiar paneli na ganek. Jednak temat podbitki na ganku to sprawa następnej soboty. Kolejną pracą było wykucie rowków i schowanie kabli. Jeden to przewód od zasilania przyszłego garażu, a drugi to kabel od domofonu. Kilka minut stukania i było wszystko gotowe. Ostatnia praca tej soboty była bardzo monotematyczna i nudna, ale niestety konieczna. Musiałem powynosić wszystko z parteru na poddasze, tak aby nie przeszkadzało w robieniu tynków, a przy okazji od razu troszkę posprzątałem. Śmieci popakowałem w worki, gruz wywaliłem w miejsce gdzie będzie kiedyś taras. Inne rzeczy jak materiały, drobne narzędzia, troszkę styropianu, też wyniosłem na górę. Na dole zostały tylko materiały na tynki, kobyłki, deski, taczka i betoniarka. Zresztą z tą ostatnią miałbym kłopot z wniesieniem jej na górę, gdyby oczywiście zaszła taka potrzeba. Nawet nie wiem kiedy minęły ponad dwie godziny, nie muszę chyba dodawać, że przy okazji znalazło się parę rzeczy które niegdyś zaginęły, a teraz cudownie się odnalazły. Po posprzątaniu zrobiło się na parterze sporo miejsca i pomieszczenia jakby się powiększyły optycznie. Od poniedziałku lecimy dalej z tynkami, mam nadzieje, że będę się miał szybko czym pochwalić.

link do zdjęć - Podbitka, gipsowanie, porządki - 23 lipiec 2005 (http://212.244.189.200/index.php?id=23lipiec2005)

Tym razem pozdrowienia na literkę I, czyli dla wrocławskiego szpiega, dla niewtajemniczonych - dla Ivonesci

maksiu
27-07-2005, 20:54
Tynki - zaczynamy od łazienki
25-27 lipiec 2005

Od poniedziałku rozpoczęliśmy to co najlepsze, czyli właściwe tynki. Na początek łazienka. Jak już wcześniej pisałem, robiliśmy próbę w łazience z tynkiem na grubym piasku i okazało się że tak nie da rady. Kupiłem zatem wywrotkę piasku typowo pod tynki i kolega rozpoczął tynkowanie od tej ściany na której była robiona próba. Najpierw podrównał troszkę ten kawałek zrobiony grubym piaskiem, a potem poleciał już dalej. Żeby być w zgodzie z prawdą to najpierw zaczął od sufitu, a dopiero potem zabrał się za tą ścianę. Gdy przyjechałem w trakcie dnia z wapnem przyjrzałem się tej ścianie i wydawało mi się, że jest jakaś dziwna. Sprawdziłem łatą, było prosto. Gdy po pracy przyjechałem zabrać kolegę, znowu ta ściana wydała mi się dziwna, a ponadto druga też wyglądała jakoś nie całkiem normalnie. Sprawdziłem poziomicą, był pion. Najdziwniejsze było to, że jak sprawdzałem wcześniej ściany to były naprawdę względnie proste, a teraz okazywało się, że trzeba nadrzucać sporo tynku. Jednak pomiary poziomicą mnie uspokoiły. Następnego dnia, poszły do roboty kolejne ściany w łazience i znowu coś mi nie pasowało. Dopiero po południu okazało się co. Powód był bardzo prozaiczny, a zarazem wyjątkowo wredny. Okazało się, że poziomica nie trzyma pionu i nadaje się jedynie na śmietnik. Gdy przyłożyliśmy do ściany dwumetrową łatę i do niej małą pół metrową poziomce okazało się, że odchył od pionu jest jak diabli. Wyobraźcie sobie moją złość, jak okazało się, że z takiego powodu prawie dwa dni robocze poszły na marne, a o materiale nie wspomnę nawet. Pożytek był przynajmniej taki, że zostały zrobione dwa sufity, w łazience i w pomieszczeniu gospodarczym, a poziomica poziom pokazywała dobrze (bo to inne oczko niż to od pionu). Cóż było robić, trzeba było połowę zrobionych już ścian skuć i zacząć od początku. Gdy przyjechałem w środę po pracy, cała łazienka była już prawie gotowa (zostały dosłowne drobne szczególiki), a ponadto kawałek ściany w pomieszczeniu gospodarczym był otynkowany. Sam kolega też był zadowolony, bo stwierdził, że teraz gdy można złapać prawdziwe piony, to idzie o wiele mniej zaprawy i szybciej się robi.

link do zdjęć - Tynki łazienka - dzień pierwszy - 25 lipiec 2005 (http://212.244.189.200/index.php?id=25lipiec2005)
link do zdjęć - Tynki łazienka - dzień drugi - 26 lipiec 2005 (http://212.244.189.200/index.php?id=26lipiec2005)
link do zdjęć - Tynki łazienka - dzień trzeci - 27 lipiec 2005 (http://212.244.189.200/index.php?id=27lipiec2005)

Kontynuujemy pozdrowienia na literkę E, tym razem pozdrowienia dla Ew-ki

maksiu
31-07-2005, 13:24
Tynki - pomieszczenie gospodarcze
28-29 lipiec 2005

Po łazience przyszła kolej na kolejne pomieszczenie, tym razem gospodarcze. Powierzchnia ścian 30,66 m2, powierzchnia sufitu 7,2 m2. W czwartek kolega zaczął od sufitu, ale nie w tym pomieszczeniu, ale w pokoju gościnnym, szło mu nawet sprawnie.. Sufit został zatarty wstępnie, po czym kolega wziął się za ściany w pomieszczeniu gospodarczym (tam sufit był zrobiony w środę). Przez cały dzień zrobił około 60 procent ścian. W piątek rano, chciał zatrzeć na gotowo sufit w pokoju gościnnym, okazało się, że się nie da, bo tynk już tak związał iż nie dał się formować. Zaczęła się po prostu zmieniać pogoda i zrobiło się zdecydowanie cieplej, co od razu odbiło się na pracy, po prostu zaprawa tynkarska zaczęła dużo szybciej wiązać. Stąd tak wyszło, cóż było robić, kolega cienką warstewką przeleciał jeszcze raz sufit, aż że nadał nie wyglądało to tak jak powinno, kolega zobowiązał się, że jak kupie worek gładzi to zrobi mi sufit na gotowo, trzymam za słowo. Temat sufitu zdominował piątek, reszta dnia to kolejne kawałki tynku w pomieszczeniu gospodarczym. Niestety nie zostało ono skończone, ale zostało naprawdę niewiele. Obejrzałem sobie dotychczas zrobione ściany i zdecydowałem, że jednak kupie listwy tynkarskie, ściany może nie są aż tak krzywe, ale skoro mogą być jeszcze prostsze to czemu by nie miały takie być. Generalnie do poprawy są dwie małe ścianki w łazience, reszta w do przyjęcia. W pomieszczeni gospodarczym do poprawki tylko kawałeczek nad drzwiami i to tez tylko minimalnie.

link do zdjęć - Tynki, pomieszczenie gospodarcze - dzień pierwszy - 28 lipiec 2005 (http://212.244.189.200/index.php?id=28lipiec2005)
link do zdjęć - Tynki, pomieszczenie gospodarcze - dzień drugi - 29 lipiec 2005 (http://212.244.189.200/index.php?id=29lipiec2005)


Tym razem pozdrowienia na literkę A, czyli dla Agacki

maksiu
31-07-2005, 13:28
Podbitka pod gankiem
30 lipiec 2005

Po całym tygodniu tynkarskim, w sobotę mała odmiana. Tym razem mogłem zająć się podbitką ganku. Najpierw było sporo myślenia i drapania się w głowę, aby wymyślić jak to zrobić, aby było ładnie. Kiedy wreszcie pomysł się znalazł, przyszła kolej na wykonanie. Do tej pory wydawało mi się, że nie może być nic gorszego do wykonania niż kosze wokół murłaty czy płatwi, ale już się przekonałem że ganek bije to wszystko na głowę. Gdy popatrzycie na zdjęcia mojej sobotniej pracy to zapewne zdziwicie się jak mało udało się zrobić, ale zapewniam was że to efekt sześciu godzin pracy. Czasu na myślenie nie liczę. Główny problem polega na tym, że jest to praca bardzo nie wygodna, bo wszędzie ciasno i nie ma nawet jak porządnie rozstawić rusztowania, a po drugie jest to naprawdę żmudna robota, docinanie wszystkiego na milimetry, jakieś dziwne podcięcia na kształtkach, no cóż zachciało się ganku to teraz trzeba ‘cierpieć’. Ale żeby nie popaść w takie smętny ton, to napiszę że w sumie udało mi się uzyskać taki efekt jaki oczekiwałem. Plany na sobotę były większe, ale udało się tylko to co się udało. Za tydzień zaczynam urlop to będzie więcej czasu do spędzenia na budowie.

link do zdjęć - Podbitka pod gankiem - 30 lipiec 2005 (http://212.244.189.200/index.php?id=30lipiec2005)


Tym razem pozdrowienia na literkę K, czyli dla Kgadzina

maksiu
04-08-2005, 21:48
Tynki – pokój gościnny i poprawki w łazience i pomieszczeniu gospodarczym
02-04 sierpień 2005

Po weekendowym odpoczynku, okazało się, że również poniedziałek będzie dniem bezczynności na budowie, no cóż nie płacę koledze za godziny, a za metry, więc to jego sprawa kiedy będzie robił. Dla mnie tynki to i tak ostatnia z dużych prac w tym roku, więc się specjalnie nie spieszy (oczywiście, byle nas zima nie zastała :) ). W każdym razie tydzień roboczy zaczęliśmy od wtorku. Najpierw kolega popoprawiał wszystko co mu kazałem w łazience i pomieszczeniu gospodarczym, a że się trochę tego zebrało to zeszedł prawie cały dzień. Przynajmniej te dwa pomieszczenia mam zrobione na gotowo, albo tak mi się tylko wydaje, jutro będzie na budowie kierownik to dowiem się prawdy o moich tynkach. Tego dnia starczyło jeszcze tylko czasu na zamontowanie listew tynkarskich na dwóch ścianach w pokoju gościnnym. Od środy już na całego poszła robota z tynkami w tym pokoju. W między czasie mieliśmy jeszcze na budowie malutki wypadek, ale spokojnie nic się nikomu nie stało. To raczej sprawa bardziej techniczna. Stało się tak, że widocznie zbyt kiepsko połączyłem przewody zasilające we włączniku w betoniarce i na skutek drgań jedna faza wysunęła się spod blaszki mocującej i zwarła się z druga fazą. Efekt taki ze ostro błysnęło w wyłączniku i wywaliło dwa bezpieczniki. A że kolega z prądem nie bardzo, więc zadzwonił do mnie. No może nie całkiem do mnie, ale do Agnieszki, bo ona ma teraz mój stary telefon, a ona do mnie, a ja czym prędzej przyjechałem. Do wymiany wyłącznik, stopiony w środeczku, ale na szczęście niż poważniejszego betoniarce się nie stało. Po wymianie wyłącznika wszystko znowu zaczęło działać. W czwartek ciąg dalszy, gdy przyjechałem po pracy miałem już otynkowane trzy ściany w pokoju gościnnym i na jutro zostanie tylko jedna. A jutro ostatni dzień w pracy przed urlopem, od poniedziałku tylko budowa, budowa, budowa

link do zdjęć - Tynki, pokój gościnny - dzień drugi - 04 sierpień2005 (http://212.244.189.200/index.php?id=04sierpien2005)
link do zdjęć - Tynki, pokój gościnny - dzień pierwszy- 03 sierpień2005 (http://212.244.189.200/index.php?id=03sierpien2005)
link do zdjęć - Poprawki w łazience i pomieszczeniu gospodarczym - 02 sierpień 2005 (http://212.244.189.200/index.php?id=02sierpien2005)

Tym razem pozdrowienia na literkę J, dla koleżanki Jagny

maksiu
25-08-2005, 08:19
Tynki, pokój gościnny - dzień trzeci
05 sierpień 2005

Jak przystało na koniec tygodnia, warto by zamknąć pewien etap prac. Dobrze się zatem złożyło, że wypadło akurat na koniec robienia tynków w pokoju gościnnym. Do zrobienia została ostatnia ściana, oraz troszkę poprawek na tej ścianie z oknem. Wszystko by było fajnie, gdyby nie te paskudne cegły na których opiera się strop. Gdyby była ich tylko jedna warstwa to by nie było kłopotu, ale są trzy warstwy i niestety musze przyznać się, że to był po prostu błąd, że się na to zgodziłem. Te cegły już raz mi się dały we znaki, jak robiliśmy instalacje elektryczną, a teraz ponowne są powodem lekkiego stresu. W każdym razie, na koniec dnia wszystko było gotowe. Muszę się przyznać, że dom z tynkami wygląda już zupełnie inaczej, zaczyna przypominać (trzeba jeszcze mimo wszystko mocno popracować z wyobraźnią) taki w którym się mieszka.

link do zdjęć - Tynki, pokój gościnny, dzień trzeci - 05 sierpień 2005 (http://212.244.189.200/index.php?id=05sierpien2005)

Rozpoczynając nową serie pozdrowień, otwieramy od literki R, czyli dla Renatki

maksiu
25-08-2005, 09:14
Porządki w pomieszczeniu gospodarczym
06 sierpień 2005

Można by w zasadzie napisać, że ta sobota to pierwszy dzień urlopu, choć przecież w sobotę i tak nie pracuje, więc nie wiem czy to już urlop, czy tez zaczyna się on dopiero od poniedziałku. W każdym razie, jak przystało na sobotę, oczywiście pojechałem na budowę. W planach było dokończenie podbitki na ganku, jednak gdy przyjechałem i wypakowałem z samochodu narzędzia, to okazało się, że nie zabrałem z domu wkrętarki, a bez niej robota nie ma sensu, no chyba ze ktoś lubi wkręcać wkręty w drewno śrubokrętem, ja w każdym razie na pewno na to nie miałem ochoty. A skoro główny punkt dnia odpadł w przedbiegach, zatem trzeba było znaleźć sobie coś innego do roboty, a na budowie nie ma z tym problemu, zawsze się coś znajdzie. Wybór padł na sprzątanie po tynkach, postanowiłem rozpocząć od pierwszego pomieszczenia które było tynkowane, czyli od pomieszczenia gospodarczego. Można by powiedzieć, że sprzątanie to nic wielkiego. Ale to zdanie przestaje brzmieć logicznie, jeśli chodzi o sprzątanie po tynkach cementowo-wapiennych robionych ręcznie. Takie niby nie duże pomieszczenie (7m2), ale doprowadzenie go do stanu przedtynkowego zajęło mi prawie pięć godzin. Częstokroć na kolanach, z przecinakiem i młotkiem w ręku odkuwałem od chudziaka kawałki zaprawy tynkarskiej. Przynajmniej wiem, że tynki mam solidne, skoro na chudziaku tam mocno się trzymały. Szczerze mówiąc jestem lekko przerażony porządkami w pozostałych pomieszczeniach, ale może nie będzie tak źle, czas pokaże.

link do zdjęć - Porządki w pomieszczeniu gospodarczym - 06 sierpień 2005 (http://212.244.189.200/index.php?id=06sierpien2005)

Tradycyjne pozdrowienia kieruje tym razem do koleżanki Anny Wiśniewskiej, jednoczesnie życząc wiele zdrowia.

maksiu
25-08-2005, 09:30
Tynki, korytarz, przedsionek - sufity
08 sierpień 2005

Nowy tydzień, nowe zadania przed nami. Przede wszystkim konieczna okazała się jeszcze jedna poprawka w pokoju gościnnym, jednak ściana z oknem nie dawała mi spokoju, można by nawet rzecz że zacząłem się jej czepiać, ale w końcu chodzi o to, aby tynki były zrobione jak się należy. Do tego wszystkiego doszła jeszcze jedna poprawka w łazience, ta okazała się większa niż ta pokoju gościnnym. Generalnie wychodzi na to, że nie wolno mi dawać do ręki przyrządów, bo się zawsze czegoś przyczepie. Kiedy wreszcie kolega uporał się z moimi wymysłami, przyszła kolej na nowe prace. Na początek poszły do otynkowania sufity w wiatrołapie i w korytarzu, w sumie prawie dwanaście i pół metra kwadratowego. Czasu starczyło jeszcze tylko na kawałeczek ściany. Generalnie można powiedzieć, że dzień efektywnie spędzony. Oby tak dalej.

link do zdjęć - Tynki, korytarz, przedsionek,sufity - 08 sierpień 2005 (http://212.244.189.200/index.php?id=08sierpien2005)

Rozpoczyna serię pozdrowienia dla sląskiej sekcji KK, dziś dla Jamlesa

maksiu
25-08-2005, 09:42
Tynki, korytarz - ściany
09 sierpień 2005

Ciąg dalszy robienia tynków w korytarzu. Praca o tyle mało ciekawa, że jest tam cała masa drzwi które wymagają odeskowania. Wiele czasu traci się zatem na czynności przygotowawcze. Na szczęście korytarz nie jest zbyt duży i trochę się pomęczymy i skończy się go tynkować. Oczywiście klasycznym zadaniem przy tynkowaniu było, przekuwanie puszek pod gniazda i wyłączniki. Zakładane wcześniej półtora centymetra tynku jest rzadko gdzie osiągalne, przeważnie wychodzi około dwa centymetry, a że pogipsowałem puszki solidnie to zdarza się, że puszka nie chce dać się odkuć, a ja już się podda to okazuje się, że jest połamana. Na szczęście mam jeszcze troszkę puszek na zapasie i można je wymienić. Wynikiem pracy całego dnia było wykonanie około osiemdziesięciu procent całego korytarza.

link do zdjęć - Tynki, korytarz, ściany - 09 sierpień 2005 (http://212.244.189.200/index.php?id=09sierpien2005)

Serii pozdrowienia dla sląskiej sekcji KK ciąg dalszy, dziś dla Bodzia_g

maksiu
25-08-2005, 10:04
Tynki, klatka schodowa, szpachlowanie sufitu w pokoju gościnnym, podbitka na ganku
10 sierpień 2005

Kolejny dzień tynków, ale dziś nie tylko tynki. Ja rozpocząłem dzień od dawno odkładanej roboty, czyli dokończenia robienia podbitki na ganku. W tym czasie kolega eksperymentalnie rozpoczął szpachlowanie sufitu w pokoju gościnnym białą gładzią ‘Akryl Putz’. Eksperyment ten spowodowany został przez nieciekawe wykonanie sufitu w tym pokoju. Nie pamiętam czy pisałem o tym, może więc w kilku słowach nakreślę sytuacje. W zeszłym tygodniu tynkowaliśmy sufit w w/w pokoju, został on zarzucony z samego rana, ale nie bardzo chciał podciągać, bardzo długo był w stanie pływającym i było jak go zatrzeć, aby był śliczny i gładki. Skoro on tak wolno wysychał, to kolega stwierdził, że spokojnie będzie go można zatrzeć w piątek rano i zabrał się za inną prace. Pod wieczór zrobiło się wyczuwalnie dużo cieplej i gdy pojechaliśmy następnego dnia na budowę okazało się, że sufit wysechł na kamień, no i zrobił się kłopot. Troszkę go udało się zetrzeć, do stanu względnie prostego, na to poszła jeszcze cieniutka warstewka nowej zaprawy, ale siłą rzeczy cienka warstwa spowodowała efekt, który nazwałem efektem kornika, czyli był mocno porysowany. Dlatego, kolega zaproponował, że zaszpachluje mi ten sufit na gotowo (wraz z przetarciem). Nazwałem to eksperymentem, bo nie wiedziałem jak to wyjdzie na tak porysowanym suficie. Efekt okazał się bardzo dobry, co prawda jeszcze sufit czeka przetarcie, ale przy okazji kolega dostał nowe zlecenie, poszpachluje wszystkie sufity w domu. W czasie gdy kolega bawił się z sufitem, ja ostro walczyłem z podbitką na ganku, muszę się przyznać, że szło jak po grudzie, a to zabrakło kontrłat na konstrukcje, a to skończyły się wkręty. Ale nie poddawałem się i pod koniec dnia miałem gotową całą jedną stronę podbitki zrobioną. Kolega po skończeniu sufitu, zabrał się za tynkowanie klatki schodowej. Klatka to zdecydowanie najmniej doceniana część domu, niby służy tylko i wyłącznie do komunikacji, ale za to ile tam jest ścian. U mnie wychodzi ponad trzydzieści metrów kwadratowych.

link do zdjęć - Tynki, klatka schodowa, szpachlowanie sufitu w pokoju gościnnym, podbitka na ganku - 10 sierpień 2005 (http://212.244.189.200/index.php?id=10sierpien2005)

Dziś pozdrowienia dla koleżanki Agniesii

maksiu
25-08-2005, 10:21
Tynki, klatka schodowa, podbitka na ganku
11 sierpień 2005

Ponieważ w dniu poprzednim dopiero rozpoczęliśmy robić tynki na klatce schodowej, a jak już pisałem jest tych metrów do otynkowania całkiem sporo, więc dziś ciąg dalszy. Tynkowanie klatki schodowej niesie ze sobą problem rozstawienia rusztowania, szerokość klatki nie jest zbyt duża, ale wysokość już tak, a dodatkowy kłopot to wszechobecne schody. Od czego jednak głowa, wystarczyło pomyśleć i znaleźliśmy szybko rozwiązanie, w dodatku całkiem bezpieczne z punktu widzenia bhp. Praca od razu ruszyła do przodu. A ja zabrałem się, że ostateczne dokończenie podbitki na ganku, pozostało dosłownie do zamontowania kilka paneli. Oczywiście to były te najgorsze panele, na samej górze. Męczyłem się z nimi prawie półtorej godziny, ale się udało, podbitka została skończona. Ponieważ i tak już wszedłem na konstrukcje ganku to pogruntowałem jeszcze raz kawałek ściany znajdujący się pod gankiem, teraz już byłem pewien, że jest to zrobione porządnie, a przy okazji wygląda ślicznie biało. W tym czasie na klatce schodowej przybywało tynków, gdybyśmy zostali na budowie jeszcze półtorej godziny dłużej to cała klatka została by skończona. Tak się, jednak nie stało, kawałek został do zrobienia na dzień nastepny.

link do zdjęć - Tynki, klatka schodowa, podbitka na ganku - 11 sierpień 2005 (http://212.244.189.200/index.php?id=11sierpien2005)

Ponieważ dawno nie pozdrawiałem nikogo z GSz, zatem dziś nadrabiam zaległości i pozdrawiam Maggie

maksiu
25-08-2005, 10:37
Tynki, dokończenie klatki schodowej i korytarza, sufit w kuchni
12 sierpień 2005

Aby dobrze rozłożyć pracę na cały dzień, wymyśliliśmy, że zaczniemy nie od dokończenia klatki schodowej, ale od obrzucenia tynkiem sufitu w kuchni. Sufit będzie sobie spokojnie podciągał, a my zajmiemy się spokojnie klatką schodową. Ponieważ kuchnia nie jest taka całkiem malutka, ma trzynaście metrów kwadratowych, to i obrzucenie sufitu zajęło troszkę czasu. Pogoda na szczęście była dobra, więc można było spokojnie zająć się klatką schodową, godzinka z kawałkiem i była skończona. Sufit jeszcze lekko pływał, więc zabraliśmy się za dokończenie korytarza, obsadziliśmy narożniki metalowe w przejściu między korytarzem a salonem i tynkowaliśmy to przejście. Po otynkowaniu okazało się, że jeden z narożników sufitu w korytarzu jest krzywy, trzeba będzie go skuć i zrobić od nowa. No trudno, nie zauważyłem wcześniej, dobrze, że wyszło to przynajmniej teraz. Sufit w kuchni już ładnie podciągnął, wiec kolega go ładnie zatarł na gładko i można było pojechać do domu.

link do zdjęć - Tynki, dokończenie klatki schodowej i korytarza, sufit w kuchni - 12 sierpień 2005 (http://212.244.189.200/index.php?id=12sierpien2005)

Dziś kolejna seria pozdrowień, tym razem dla kolegi Facia

maksiu
14-09-2005, 13:27
Tynki, kuchania, dzień pierwszy
16 sierpień 2005

Zaczęlismy tynki w kuchni. Taka niepozorna ta kuchnia, niby w podłodze tylko trzynaście metrów kwadratowych, ale za to w ścianach prawie tyle co salon, a precyzyjniej to tylko pół metra kwadratowego mniej niz salon. Sporo metrów robi wnęka na szafe w kuchni, ale i ją trzeba otynkować, tak na wszelki wypadek, bo dokladnie to jeszcze nie wiemy jak się ją wykorzysta. Czy tylko założy się drzwi, czy też zrobi się pełną zabudowę. Praca szła dość sprawnie, ale niestety jedna ze ścian w kuchni (ta od strony fronowej domu) wymagała sporej warstwy tynków, bo warstwa cegieł pod sufitem dość mocno wystawała (dobry centymetr), z tego co pamiętam to jak chłopaki murowali te cegły to był to poniedziałek, akurat po komuni dzieciaka jednego z nich. Tak wiec musiliśmy położyc tynk w dwóch warstwach na tej ścianie. Z pozostałymi ścianiami było już nieco lepiej. Tego dnia udało sie wytynkować całą ściane z wnęką (i wnękę też oczywiście) oraz ścianę miedzy kuchnią a salonem, oraz położyc jedną warstwę tynku na części tej krzywej ściany


link do zdjęć - Tynki, kuchania, dzień pierwszy - 16 sierpień 2005 (http://212.244.189.200/index.php?id=16sierpien2005)

Dziś rozpoczynamy serie pozdrowień dla zaprzyjaźnionej grupy olsztyńskiej, na początek oczywiście razem dla kolegi komtura Tomka1950

maksiu
14-09-2005, 13:43
Tynki, kuchnia, dzień drugi, szpachlowanie sufitów w łazience i pom. gospodarczym oraz koszenie trawki

17 sierpień 2005

Drugi dzień w kuchni, dziś połozyliśmy resztę pierwszej warstwy na tej krzywej ścianie oraz kawałeczek ostatniej ściany w kuchni. Następnie kolega zabrał się za szpachlowanie sufitów w pomieszczeniu gospodarczy oraz łazience, a ja korzystając z dobrej pogody zabrałem się za koszenie trawki. Robótka szła dość fajnie, sufity po zaszpachlowaniu wyglądały bardzo ładnie, oczywiście będą wymagać jeszcze przetarcia, ale pierwsze wrażenie już jest dobre. W miedzyczasie sprawdzaliśmy jak podciąga tynk w kuchni, ciągnął dość fajnie. Tego dnia pojechałem jeszcze na małe zakupy, kończyło nam się wapno, a ponadto kupiłem kratki do założenia na kominy na piony wentylacyjne. Najbardziej rozbawiła mnie rozmowa z panem w hurtowni, gdzie kupowałem te kratki. Pomijam fakt, że kratki odrazu mi sie spodobały, a ponadto było ich dokladnie tyle ile potrzebowałem. No więc pytam się po ile te kratki, padła cena, zatem pytam ponownie, a po ile jak wezme wszystkie (zabrzmiało fajnie), no i zaczęło sie biadolenie, że na tym to nie ma żadnego zysku, że nie może zejść z ceny itd. Gdybym zaczynał dopiero budowe to pewnie bym uwierzył, ale że już troche człowiek obył się z hurtowniami, to ide dalej w zaparte i mowie, że za taka a taka cene wezmę (nie byłem pazerny odjąłem 15% od ceny sprzedawcy), pan niemal z płaczem w głowie stwierdził, to rozbój w biały dzień, ale skoro chce kupić to mi je sprzeda po tej cenie. Można by powiedzieć, że typowa - szkoleniowa scena negocjowania ceny w hurtowni budowlanej.


link do zdjęć - Tynki, kuchnia, dzień drugi, szpachlowanie sufitów w łazience i pom. gospodarczym oraz koszenie trawki - 17 sierpień 2005 (http://212.244.189.200/index.php?id=17sierpien2005)

Ciąg dalszy pozdrowień dla grupy olsztyńskiej, dzis kolej na katje

maksiu
14-09-2005, 14:03
Tynki, kuchnia, dzień trzeci, kratki na kominie oraz koszenie trawki

22 sierpień 2005

Po krótkiej przerwie urlopowej (wszak nie tylko budową człowiek żyje) wróciliśmy do pracy. W pierwszej kolejności poszły na warsztat tynki w kuchni, trzy dni to już starczająco długo, więc pora było to zakończyć. Na szczęście pierwsza warstwa tynku na tej nieszczęsnej ścianie już dobrze podeschła, więc można było spokojnie zabrać się za wykańczanie tej ściany. Kolega sie tym zajął, a ja zabrałem się za montowanie kratek wentylacyjnych na kominach. Na początek wybrałem sobie ten niższy komin, gdzie było łatwiej dotrzeć do komina. Kratki notowałem na gips, szło fajnie, ale niestety też i strasznie sie brudziło. Nie dość tego gips był lekko zwietrzały i wiązał jak głupi. Najciekawsze było to, że musiałem cały czas siedzieć na dachu, widoki fajnie, ale i nogi fajnie latały. Nie powiem, że jestem specjalnie strachliwy jeśli chodzi o łażenie po dachu, ale mimo wszystko wysokość (osiem metrów nad ziemią) robiła swoje. Wreszcie kiedy ostatnia kratka znalazła się na swoim miejscu z przyjemnością zszedłem z dachu. Musiałem co prawda wejść jeszcze raz, aby umyć komin, ale to już była tylko chwilka. Na koniec zabrałem się za dokończenie koszenia trawki. Troszke odrosła od zeszłego tygodnia, ale nie chciało mi się już kosić jej od początku.


link do zdjęć - Tynki, kuchnia, dzień trzeci, kratki na kominie oraz koszenie trawki - 22 sierpień 2005 (http://212.244.189.200/index.php?id=22sierpien2005)

I następna osoba z grupy olsztyńskiej doczekała sie pozdrowień, dziś dla aneski

maksiu
14-09-2005, 14:16
Szpachlowanie sufitów w korytarzu i kuchni, tynki w wiatrołapie, kratki na drugim kominie

23 sierpień 2005

Po walkach z tynkami w kuchni nadeszła pora na krótki odpoczynek od tynków, a w zasadzie tak miało być, ale nie wyszło. Dziś kolega zajął się szpachlowaniem sufitów w kuchni i w korytarzu. W kuchni szło bardzo fajnie, aczkolwiek znowu te trzynaście metrów to nie pchełka. Następnie kolega przeniósł się do korytarza. Tam było zdecydowanie mniej metrów do obrobienia, spokoju nie dawał mi jednak jeden kawałek sufitu tuż przy belce spoczynkowej schodów, widać było gołym okiem, że tam jest za grubo nałożone tynku. Od słowa do słowa okazało się, że tam, wystawał jeden pręt zbrojniowy i zeby go nie było widać to kolega go zatynkował, no ale niestety efekt był bardzo nieciekawy. Szybkie zastanowienie się, i decyzja, skuwamy ten kawałek, wycinamy ten pręt zbrojniowy (wszak skoro wystawał z betony luźno to i tak nie zdawał egzaminu) i od nowa tynkujemy. A ponieważ zaprawy tynkarskiej troche zostało, to kolega postanowił otynkowac wiatrołap - najmniejsze pomieszczenie w domu. Ja w tym czasie zająłem się drugim kominem i kratkami wentylacyjnymi. To latanie nóg z dnia poprzedniego, to naprawde nic w porównaniu z tym jak mi teraz latały nogi. Komin wyższy, dostęp do otworów wentylacyjnych dużo gorszy, no niestety musiałem się pobawić w akrobatę. To, że udało się niespać to naprawdę cud, ale jednak się jakoś udało.


link do zdjęć - Szpachlowanie sufitów w korytarzu i kuchni, tynki w wiatrołapie, kratki na drugim kominie - 23 sierpień 2005 (http://212.244.189.200/index.php?id=23sierpien2005)

Grupa olszytyńska nadal na tapecie, dziś pozdrowienia dla Jerzysia

maksiu
15-09-2005, 10:24
Tynki, sufit w salonie

24 sierpień 2005

Wszystko co dobre się szybko kończy, więc i urlop się skończył. Trzeba było wrócić do pracy, a każdy dobrze wie jaka to przyjemność pierwsze dni po urlopie w pracy. Na budowie został już kolega tylko sam. Plan na dzień dzisiejszy był bardzo ambitny, wytynkować sufit w salonie. Salon to dwadzieścia sześć metrów kwadratowych, a więc naprawdę było co robić. Gdy przyjechałem po pracy, z przyjemnościa zobaczyłem, że udało się plan zrealizować, sufit był otynkowany. Co prawda kawałeczek był jeszcze mokry i wymagał zatarcia, ale to już naprawdę pchełka. Byłem pewien podziwu dla efektu, nie dość że duży ten sufit to i naprawdę ładnie i równo. Inna sprawa, że kolega był zmęczony jak diabli i ledwo na oczy widział. Tylko, żeby potem nie było, że go goniłem do roboty, sam sobie narzucił takie tempo, ja byłem w tym czasie w pracy.

link do zdjęć - Tynki, sufit w salonie - 24 sierpień 2005 (http://212.244.189.200/index.php?id=24sierpien2005)

Grupa olszytyńska nadal na tapecie, dziś pozdrowienia dla Jaas

maksiu
15-09-2005, 10:40
Tynki, salon, dzień pierwszy

25 sierpień 2005

Po suficie, który po wyschnięciu wyglądał jeszcze lepiej niż wczoraj, przyszła kolej na ściany. Salon to największe pomieszczenie w domu, ponad czterdzieści metrów kwadratowych tynku. Widziałem po minie kolegi, że dziś nie ma ochoty na taki maraton jak wczoraj, więc powiedziałem mu, żeby się nie spieszył i robił w takim tempie, aby stał jeszcze nogach jak po niego przyjade po pracy. Czyli mówiąc innymi słowy, ma zrobic tyle tynków w salonie na ile mu starczy czasu bez forsowania się. No i muszę przyznać się, że zostosował się do moich sugestii. Gdy wróciłem po pracy otynkowane były prawie całe dwie ściany, w tym ta z kominem, oraz położona była pierwsza warstwa na trzeciej ścianie która również była nieciekawa, ze wględu na cegły pod stropem. Podsumowując, można powiedzieć, że praca idzie dobrze, oby tylko nie zapeszyć.

link do zdjęć - Tynki, salon, dzień pierwszy - 25 sierpień 2005 (http://212.244.189.200/index.php?id=25sierpien2005)

Grupa olszytyńska nadal na tapecie, dziś pozdrowienia dla Aleksandryty

maksiu
15-09-2005, 11:11
Tynki, salon, dzień drugi

26 sierpień 2005

Nareszcie nadszedł piątek i koniec tygodnia roboczego, a na budowie koniec tynkowania salonu i jednocześnie koniec tynków na parterze. Do otynkowania w salonie nie pozostało dużo, jedna ściana z drzwiami tarasowymi, wiec sporo odpadło, na drugiej już była jedna warstwa tynku, wiec tylko trzeba było nadrzucić do wyrównania i zatrzeć, no i kawalątek trzeciej ściany. Gdy wróciłem po pracy, oczy moje ujrzały cały salon (no prawie cały, bo podciąg nad wejściem nie był otynkowany, bo były problemy z siatką z narożnikiem) otynkowany. Pobieżna jednak kontrola wykazała kilka niedociągnięć (czytaj krzywizn) na ścianach. Poprawki będą wykonane w poniedziałek, bo dziś już sam nie miałem za bardzo czas czekać na ich wykonanie. Tak więc temat zakończenia tynków na parterze został jeszcze odłożony na nastepny dzień roboczy.


link do zdjęć - Tynki, salon, dzień drugi - 26 sierpień 2005 (http://212.244.189.200/index.php?id=26sierpien2005)

Zbliżając się do końca pozdrowień dla grupy olszytyńskiej, dziś pozdrowienia dla Katariny Ols

maksiu
15-09-2005, 13:29
Tynki, poprawki w salonie, szpryc na poddaszu

29 sierpień 2005

Nowy tydzień rozpoczął się od wykonania poprawek w salonie, w kilku miejscach, a w jednym już szczególnie, tynk był położony bardzo nierówno. Nie wiem dlaczego tak wyszło, bo dotychczas ściany wychodziły koledze bardzo dobrze, no może czasami zdarzały się malutkie wpadki, ale naprawdę drobne. Być może było to spowodowane przemęczeniem, poprzedni tydzień był bardzo męczący, ale i zarazem efektywny. W każdym razie poprawki zostały zrobione i teraz już jest wszystko w najlepszym porządku. W ten sposób zakończyliśmy tynkowanie parteru. Teraz kolej na poddasze, tu jest o wiele mniej powierzchni do otynkowania, no i przede wszystkim odpadają sufity. Na początek kolega obrzucił szprycem ściany na korytarzu i w jednym z pokoi na poddaszu, a że zostało jeszcze troszkę zaprawy, to wykorzystał to na jednej ze ścian w kolejnym pokoju.

link do zdjęć - Tynki, poprawki w salonie, szpryc na poddaszu - 29 sierpień 2005 (http://212.244.189.200/index.php?id=29sierpien2005)

Dziś nowa seria pozdrowień, tym razem już opuszczamy progi zaprzyjaźnionej grupę olsztyńską i wędrujemy na południe Polski, a w związku z tym pozdrowienia dla Agnieszki31

maksiu
15-09-2005, 13:47
Szpachlowanie sufitu w salonie, tynki - korytarz na poddaszu

30 sierpień 2005

Aby nie popadać w rutynę, ciągle tylko tynki i tynki, dziś na początek znowu mała odmiana. Do poszpachlowania jest sufit w salonie, powierzchnia całkiem spora. Każdy z dotychczas obrabianych sufitów, był szpachlowany dwukrotnie, tak też uczyniliśmy z sufitem w salonie, ale ponieważ jest dość ciepło, więc i podsycha ślicznie. Do szpachlowania używamy produktu Śnieżki, Akryl Putz, nie jest może najtańszy, ale naprawdę dobry, bynajmniej nie pisze tego aby zrobić firmie reklamę, ale aby docenić produkt. Po szpachlowaniu przyszła kolej wrócić do tynków. Ponieważ szpryc już dobrze związał to kolega zabrał się za tynkowanie korytarza na poddaszu. Niby dużo metrów nie ma do tynkowania, ale za to sporo drzwi które trzeba odeskować i w sumie wyszło tak, że czynności dodatkowe zajęły więcej czasu niż samo tynkowanie. Ale nie było tak źle, udało się jeszcze otynkować duży kawałek korytarza.

link do zdjęć - Szpachlowanie sufitu w salonie, tynki - korytarz na poddaszu - 30 sierpień 2005 (http://212.244.189.200/index.php?id=30sierpien2005)

Pozostając nadal na południu Polski, śle pozdrowienia dla Paty

maksiu
15-09-2005, 14:05
Tynki na poddaszu - korytarz i garderoba

31 sierpień 2005

Od samego rana zauważyłem, że kolega jakiś markotny, ale nie wnikałem dlaczego, wiec ustaliliśmy, że będzie sobie pracował spokojnie, bez pośpiechu. Do skończenia był tynk w korytarzu, oraz do wyboru, albo gardroba, albo jedna z sypialni dziecięcych. Jak się okazało po przyjechaniu na budowę, po pracy wygrał wariant z garderobą. W sumie rozumiem ten wybór, takie małe pomieszczenia są najbardziej wredne do roboty, bo ciasno i nie ma nawet jak sie dobrze obrócić, żeby o coś nie zahaczyć. A tak przynajmniej takie małe paskudztwo jest już zrobione i nie będzie dręczyć. Jak jakoś zauważyłem, że prace na poddaszu idą jakoś dziwnie innym tempem niż te na parterze, może to już bliska wizja skończenia roboty to powoduje. Tak czy owak zostało już w sumie tylko koło stu dwudziestu metrów kwadratowych do tynkowania i będzie koniec.


link do zdjęć - Tynki na poddaszu - korytarz i garderoba - 31 sierpień 2005 (http://212.244.189.200/index.php?id=31sierpien2005)

Szybkim skokiem przeskakujemy nad morze i przesyłam pozdrawienia dla markus_gdynia

maksiu
22-09-2005, 09:08
Tynki na poddaszu - pierwszy pokój dziecięcy, szpryc w sypialni rodziców
01 wrzesień 2005

Pierwszy września, dzieci idą do szkoły, moja Małgosia jeszcze ma troche czasu zanim się uda do tego przybytku wiedzy niezrozumiałem. A na budowie dzień jak codzień. Kolejna porcja tynków przed nami. Dziś w planach rzucenie szprycu w sypialni rodziców (czyli naszej) oraz wykonanie tynków w pierwszym pokoju dziecięcym. Jak by sie tak dobrze przyjrzeć to w sumie poważna robota, bo sporo metrów. Na szczęście koledze wrócił humor, z tego co mi powiedział to już załatwił sobie jakąś robote, po tym jak skończy u mnie. No i dobrze, szkoda żeby został bez pracy. Gdy wróciłem po pracy, kolega akurat kończył gładzić tynk na ostatnim kawałku ściany w pokoju, nawet wyglądało całkie przyjemnie. Generalnie można podsumować to słowami, plan został wykonany.

link do zdjęć - Tynki na poddaszu - pierwszy pokój dziecięcy, szpryc w sypialni rodziców - 01 wrzesień 2005 (http://212.244.189.200/index.php?id=01wrzesien2005)

Będąc już nad morzem nie można nie pozdrowić Cpt_Q

maksiu
26-09-2005, 12:32
Tynki na poddaszu - sypialnia rodziców
02 wrzesień 2005

Po wczorajszym niezłym tempie dziś nieco wolniej, ale i powierzchnia do tynkowania większa. Sypialnia rodziców to największe pomieszczenie na poddaszu, tak na mój gust to nawet za duże, ale nie bardzo było jak coś z nią zrobić, żeby oddać kawałek powierzchni na inne potrzeby. Kawałeczek i tak zabierzemy, żeby schowac rury od rozprowadzenia ciepłego powietrza od kominka, ale i tak zostanie prawie dwadzieścia metrów kwadratowych powierzchni. Prace szły swoim rytmem do przodu, na koniec dnia było gotowe około osiemdziesięciu procent tynków w tej sypialni. Gorzej, że zaczełą się rozwalać łata do ściagania zaprawy tynkarskiej, a ponieważ zostało do końca roboty już naprawdę niewiele to wymyśliłem że się ją troszke wyklepie. Na szczęście łata nie skrzywiała się, ale po podginały się same końcówki. Jakoś do końca tynków musi wystarczyć ta łata.


link do zdjęć - Tynki na poddaszu - sypialnia rodziców - 02 wrzesień 2005 (http://212.244.189.200/index.php?id=02wrzesien2005)

Kontynuując cykl pozdrowień pomorskich, tym razem dla samego Kodiego_gdynia

maksiu
26-09-2005, 12:45
Tynki na poddaszu - sypialnia rodziców, reszta szprycu
05 wrzesień 2005

Dokończenia wymagała sypialnia rodziców, to tak na kilka godzinek roboty, a potem do wykonania obrzutka w reszcie pomieszczeń na poddaszu. Na szczęście jest dość ciepło, więc tynki schną ładnie. Tynki w sypialni poszły sprawie, nawet szybciej niż się spodziewałem (zrobiłem w czasie dnia kontrole na budowie :D) i przyszła kolej na szpryc w ostatniej sypialni i w łazience. Początkowo wydawało się, że spokojnie kolega się wyrobi, ale jak sie tak dobrze zastanowić to okazało się, że powierzchni jednak trochę jest i wcale nie musi to sie tak zakończyć jak sobie zakładaliśmy. Na szczęście kolega jest zawodowcem i wyrobił się z robotą, choć musiałem kilka minut poczekać na niego. Przyznam się, że chciałbym już, aby prace tynkarskie się zakończyły, potem jeszcze pozostanie mi posprzatanie po tynkach i bedzie można zamknąć ten sezon budowlany, owocny, ale i męczący.


link do zdjęć - Tynki na poddaszu - sypialnia rodziców, reszta szprycu - 05 wrzesień 2005 (http://212.244.189.200/index.php?id=05wrzesien2005)

Ponieważ dawno nie pozdrawiałem nikogo z grupy szczecińskiej to pora narobić troszke zaległości i dziś pozdrowienia dla Bodekku

maksiu
30-09-2005, 08:25
Tynki na poddaszu - drugi pokój dziecięcy
06 wrzesień 2005

Po przygotowaniu ścian do tynkowania w dniu wczorajszym, dziś można było zabrać się włąściwe tynkowanie. Wybór padł na drugi pokój dziecięcy, powierzchnia ścian do tynkowania podobna do pierwszego pokoju dziecięcego, więc planowaliśmy że w jeden dzień kolega spokojnie się z tym upora. Gdy wróciłem na budowę po pracy, okazało się że dobrze planowaliśmy, nie tylko został otynkowany cały ten pokój, ale i również kawałek komina w łazience. Tak więc można powiedzieć, że tynkowanie zbliża się ogromnymi krokami do końca, jutro łazienka i zostanie już tylko strych.


link do zdjęć - Tynki na poddaszu - drugi pokój dziecięcy - 06 wrzesień 2005 (http://212.244.189.200/index.php?id=06wrzesien2005)

Dziś kontynuacja pozdrowień dla grupy szczecińskiej, a konkretnie dla KAS01

maksiu
30-09-2005, 08:46
Tynki na poddaszu - łazienka
07 wrzesień 2005

Nadszedł wreszcie dzień kiedy skończone zostaną tynki na poddaszu, naprawdę bardzo chciałem żeby to już się stało, bo choć sam osobiście tej roboty nie wykonywałem, ale bardzo męczyły mnie już wszystkie czynności wokół budowlane związane z tynkowaniem. Sama łazienka która została do tynkowania, aż taka wielka nie jest, ale na środku jest komin który trzeba również tynkować. W sumie powierzchnia do otynkowania jest podobna do tych z pokoi dziecięcych, więc zakładaliśmy dziś uda się skończyć łazienke. Przy okazji wyszła jeszcze jedna sprawa, jeden bloczek pod oknem był cięty z dużego bloczka i teraz popękał w sposób właściwe uniemożliwiający poklejenie go. W związku z tym wymyśliłem, że trzeba będzie wyciąć jeszcze raz taki kawałek bloczka i wkleić jako całość. Na szczęście został jeden bloczek od ścianki którą dostawialiśmy w łazience na dole i był z czego ciąć. Gdy dojechałem na budowe po pracy, wszystko było już zrobione. I bardzo dobrze, że się udało skończyć poddasze.


link do zdjęć - Tynki na poddaszu - łazienka - 07 wrzesień 2005 (http://212.244.189.200/index.php?id=07wrzesien2005)

Dziś kontynuacja pozdrowień dla grupy szczecińskiej, a konkretnie dla kombi

maksiu
30-09-2005, 11:54
Tynki na poddaszu - strych
08 wrzesień 2005

Tynkowanie już naprawdę zbliża sie ku końcowi, zostało naprawdę niewiele. Konkretnie do otynkowania zostały dwie ściany szczytowe na strychu oraz kominy na strychu. Niedogodność była taka że na poddaszu nie mam jeszcze podłogi i trzeba uwazać jak się chodzi po jętkach, żeby nie spaść i nie zrobić sobie krzywdy. Dlatego mimo ze powierzchni do otynkowania nie było dużo miałem obawy czy sie uda to zrobić. W dodatku kawałki komina były już zrobione z klinkieru, a nie chciałem robić pstrokacizny i zdecydowałem, że kominy mają być całe otynkowane. A do klinkieru nie bardzo sie chciała trzymać zaprawa tynkarska. Na ścianach już dawno zaprawa związała, a na kominach jeszcze pływała. W końcu staneło na tym, że kominy będą bardzo delikatnie przetarte, a w poniedziałek poprawione na gotowo. Jutro piątek, ale na budowie będzie pusto, bo kolega chce gdzieś wyjechać i chce mieć piatek wolny. Założone prace na ten dzień zostały wykonane, w poniedziałek już chyba ostatni dzień roboczy.

link do zdjęć - Tynki na poddaszu - strych - 08 wrzesień 2005 (http://212.244.189.200/index.php?id=08wrzesien2005)

Dziś kontynuacja pozdrowień dla grupy szczecińskiej, a konkretnie dla Jolly

maksiu
20-10-2005, 11:59
Szlifowanie sufitów
12 wrzesień 2005

Tynkowanie w zasadzie dobiegło do końca, teraz pozostały już tylko powykańczać różne drobne sprawy. Dziś przyszła kolej na szlifowanie sufitów, do tej pory były one otynkowane i poszpachlowane gładzią. Takie szlifowanie to bardzo monotonna robota, no i nie wygodna, bo sypie sie na oczy. Na szczęście nie ja to robiłem i nie mi się sypało. Na koniec dnia roboczego były wyszlifowane już prawie wszystkie sufity. Pozostało w salone troszke mniej niż polowa sufitu do przeszlifowania. Ponieważ i tak jest jeszcze troszke innych tematów do zakończenia, zatem i te pół sofitu przenieśliśmy na jutro. Na zdjęciach nie widać dobrze efektu, ale te sufity ktore są już poszlifowane wyglądają naprawdę ślicznie. To nie tylko moje zdanie, ale innych osób oglądających.


link do zdjęć - Szlifowanie sufitów - 12 wrzesień 2005 (http://212.244.189.200/index.php?id=12wrzesien2005)

Dziś kontynuacja pozdrowień dla grupy szczecińskiej, a konkretnie dla Didi

maksiu
20-10-2005, 12:14
Końcowe poprawki tynków
13 wrzesień 2005

Nadszedł tak długo oczekiwany dzień, w którym skończą się roboty związane z tynkowaniem. Do ukończenia zostało szlifowanie sufitu w salonie, kilka poprawek tynków i przekucie kilku puszek pod gniazdka, bo okazało się że były zbyt głeboko schowane w ścianie. Gdy przyjechałem na budowe na fajrant, wszystkie założone prace były już wykonane, a kolega wystawiał twarz do słońca. Jeszcze tylko najmniej przyjemna dla inwestora operacja, czyli rozliczenie finansowe i już można było zamykać chałupkę. Teraz już pozostały tylko prace porządkowe, z którymi będę sie powoli zmagał przez kilka kolejnych sobót, oraz dokończenie czerpni powietrza do kominka. Najważniejsze, że temat tynków jest już załationy i chałupka wygląda zupełnie inaczej niż jeszcze półtora miesiąca temu. Warto pokusić się o kilka słów podsumowania. Jakość wykonania tynków oceniłbym na poprawną, może nie rewelacyjną, ale bez większych błędów, a te mniejsze gdzie niegdzie się zdarzyły. Na to i tak przyjdzie gładz (może w przyszłym roku), więc będzie jeszcze możliwość poprawienia pewnych niedociągnieć. Generalnie można powiedzieć, że jestem zadowolony z wykonanych prac.


link do zdjęć - Końcowe poprawki tynków - 13 wrzesień 2005 (http://212.244.189.200/index.php?id=13wrzesien2005)

Dziś kontynuacja pozdrowień dla grupy szczecińskiej, a dziś dla delf

maksiu
20-10-2005, 12:34
Porządki po tynkach
01 październik 2005

Data pod którą figuruje ten wpis, może być trochę myląca. Tak naprawdę to o czym napiszę wydarzyło się przez trzy kolejne soboty od siedemnastego września. W zasadzie całą moją prace na budowie można by skrócić do jednego krótkiego sformułowania: sprzątam. Niestety przekonałem się na własnej skórze, co oznacza określenie, że tynki to najbrudniejsza praca podczas budowy. Gdybym może sprzątał na bieżąco, to było by łatwiej, a tak już zaprawa zdążyła przyzwoicie związać do chudziaka i teraz trzeba dużymi kawałkami skuwać ta zaprawe z podłogi. Najgorzej, w pomieszczeniach w których będą kafelki, tam była zaprawa mocno cementowa na ścianach, a co się z tym wiąże to i na chudziaku mocniej się trzymają spady ze ścian i sufitu. Przez trzy kolejne soboty, udało się posprzątać pomieszczenie gospodarcze, łazienkę, pokój gościnny, wiatrołap, kuchnię, schody, i więcej niż pół korytarza. Takie posprzątane pomieszczenie wygląda naprawdę bardzo dobrze, aż miło jest popatrzeć. W kolejne soboty ciąg dalszy sprzątania.



link do zdjęć - Porządki po tynkach - 01 październik 2005 (http://212.244.189.200/index.php?id=01pazdziernik2005)

Dziś kontynuacja pozdrowień dla grupy szczecińskiej, a dziś dla czupurka

maksiu
07-11-2005, 13:46
Porządki po tynkach
08, 15, 22 październik 2005

Niewiele się ostatnio dzieje na mojej budowie, sezon budowlany w zasadzie już skończony. Jedyne co mi pozostało do zrobiena to sprzątanie po tynkach. Jeżdzę sobie na budowe w soboty i powolutku bez pośpiechu zbieram, skuwam i odrywam kawałki zaprawy tynkarskiej z chudziaka. Dodatkowo w pierwszą sobotę pokułem sobie troszkę w fundamencie, robiąc miejsce dla rury doprowadzającej powietrze do kominka. Robota bardzo fajna, ręce obolałe, ale radość ogromna. Na koniec ostatniej soboty miałem już skończone porządki na całym partrzerze oraz na schodach. Teraz czas na górę, ale o tym już w kolejnym odcinku.

link do zdjęć:
Porządki po tynkach i kucie w fundamencie - 08 październik 2005 (http://212.244.189.200/index.php?id=08pazdziernik2005)
Porządki po tynkach - 15 październik 2005 (http://212.244.189.200/index.php?id=15pazdziernik2005)
Porządki po tynkach - 22 październik 2005 (http://212.244.189.200/index.php?id=22pazdziernik2005)

maksiu
07-11-2005, 13:48
Jesień...
29 październik 2005

http://212.244.189.200/pics/2005/29pazdziernik2005/Pa294086.jpg

link do zdjęć:
Jesień... - 29 październik 2005 (http://212.244.189.200/index.php?id=29pazdziernik2005)

maksiu
02-12-2005, 11:37
Porządki po tynkach
05, 11, 12, 19 listopad 2005

Za oknem już prawdziwa jesień, zimno, deszczowo, a na budowie trwa dalsze sprzątanie po tynkach. Powolutku, bez pośpiechu, kawałek po kawałku zaczyna wychodzić na wierzch podłoże. Domek od środka zaczyna znowu wygladac podobnie jak na początku roku, z tą jednak różnicą że na ścianach są tynki. No i sufity na parterze są zrobione prawie na gotowo, wystarczy tylko zagruntować i pomalować. Można by w zasadzie na tym skończyć opis działań listopadowych, z innych prac doszło tylko grabienie i sprzątanie liście przed domem, z dwóch lip rosnących przed domem trochę się tych liści nazbierało. Do końca prac tegorocznych pozostała jedna wizyta na budowie, lekkich poprawki w sprzątaniu wymaga jeden z pokoi na poddaszu. Był on już raz sprzątany, ale póżniej były jeszcze tynkowane ścianki na strychu i kawałek podłogi wymaga ponownego posprzątania (czytaj odkucia). Dodatkowo w tym pokoju mam narazie graciarnie, wiec wymagało by to najpierw uporządkowania. Oceniam, że potrzebuje na to wszystko około trzech godzin, ale jak to jest z końcówką, zawsze brakuje czasu aby postawić tą kropkę nad i. Któregoś popołudnia będę się wreszcie musiał zmobilizować i zamknąć ten tegoroczny rozdział na budowie. A potem zakopuje sie w liściach i zapadam w sen zimowy, aż do wiosny.

link do zdjęć:
Porządki po tynkach, duża sypialnia - 05 listopad 2005 (http://212.244.189.200/index.php?id=05listopad2005)
Porządki po tynkach, sypialnia dziecka i gardroba - 11 listopad 2005 (http://212.244.189.200/index.php?id=11listopad2005)
Porządki po tynkach, łazienka - 12 listopad 2005 (http://212.244.189.200/index.php?id=12listopad2005)
Porządki po tynkach, korytarz oraz granienie liści - 19 listopad 2005 (http://212.244.189.200/index.php?id=19listopad2005)

maksiu
20-12-2005, 11:36
Zakończenie i podsumowanie sezonu budowlanego
12 grudzień 2005

Musiał wreszcie nadejść ten dzień, kiedy będzie można oficjalnie powiedzieć że sezon budowlany 2005 jest już zakończony. Jak pisałem wcześniej do skończenia zostało bardzo niewiele, tylko malutkie sprzątanko w jednym z pokoi na poddaszu, robótka mała i nie męcząca. Po godzince z małym hakiem praca została wykonana, pozostało poskładać narzędzia, a jeszcze wcześniej zamieść kawałki podłogi w pomieszczeniu gospodarczym i w łazience na dole. W tych dwóch pomieszczeniach są otwory w suficie, przed które będą przechodzić rury na poddasze i tak się złożyło, że podczas sprzątania na poddaszu przez te otwory spadło trochę śmieci na dół. Ale to naprawdę były dosłownie trzy ruchy miotłą. Zatem sezon budowlany naprawdę zakończony, pora na kilka słów podsumowania. Stan budowy na początku roku, to stan surowy otwarty z instalacjami kablowymi na ścianach (prąd, telefon, domofon, sieć komputerowa). Na początku prac w obecnym roku dokonaliśmy kilku poprawek w sieci energetycznej, objawiło się to głównie zmianą przeznaczenia jednego z obwodów, który pierwotnie miał zasilać garaż, a teraz zasila zewnętrzne gniazdka z prądem. Do zasilania garażu założyliśmy nowy przewód, tak aby można w garażu mieć prąd trójfazowy. Oczywiście jak już postawimy garaż bo na razie go jeszcze nie ma. Ze zmian prądowych doszło jeszcze wyprowadzenie na zewnątrz dodatkowego oświetlenia na ścianę od strony przyszłego tarasu. Wyprowadziliśmy też na zewnątrz kabel do domofonu i telefonu. Następnie zabraliśmy się za ocieplanie budynku. Styropian grubości 12 cm, na to siatka i warstwa kleju. Gdy całość była już zrobiona przyszedł czas na gruntowanie ocieplonych ścian. Generalnie można powiedzieć, że każdy kawałek został zagruntowany przynajmniej dwa razy, ale to dlatego że docelowy tynk pojawi się tam dopiero za jakiś, bliżej nie określony czas. Kolejną pracą w tym sezonie było zrobienie podbitki. Użyliśmy do tego celu paneli pcv. Miałem trochę obaw czy nie będzie to wyglądało trochę zbyt plastykowo, ale na szczęście nie było tak źle. Gdy wreszcie uporałem się z podbitką przyszła kolej na tynki wewnętrzne. Zgodnie z wcześniejszym założeniem robiliśmy tynki cementowo-wapiene, ręcznie rzucane na ścianę. Po sześciu tygodniach i ta praca została zakończona. Przy okazji zostały zrobione prawie na gotowo sufity na parterze, są śliczne i gładziutkie. Na koniec zostało posprzątanie całości bałaganu jaki pojawił się w domu podczas całego sezonu, a zwłaszcza podczas kładzenia tynków. W trakcie robienia porządków, większość pozostałości potynkowych wywoziłem za dom, w miejsce gdzie kiedyś będzie taras. Zdaje sobie sprawę, że jest tam sporo wapna, ale ja nie zamierzam w najbliższym czasie wylewać tarasu, wiec jak to sobie poleży na spokojnie przynajmniej ze dwa latka to będzie dobrze. W ten sposób pojawił się bardzo zgrubny zarys tarasu. Oczywiście w trakcie roku wykonywanych było jeszcze sporo innych drobnych prac, jak np. przemalowanie drewnianych elementów na ganku, wykucie kanału na czerpnię powietrza do kominka czy też założenie kratek na kominach. Udało się też troszkę panować sytuacje wokół domku, na większości terenu rośnie już sobie trawka, która od czasu do czasu była koszona. Oczywiście to nie jest jeszcze docelowy trawnik, ale lepszy taki niż rosnące tam wcześniej zielsko. Teraz czas na stronę finansową sezonu, wszystkie podane kwoty będą zawierać zarówno cenę materiałów jak i robocizny, jeśli za takową płaciliśmy. Prace elektryczne kosztowały około 800 zł, ocieplenie domu w sumie około 5500zł, podbitka około 1800zł, a tynki (wraz z sufitami) około 5500zł, w sumie około 13600 zł, pewnie było odrobinkę więcej ze względu na drobne wydatki o których już zdążyłem zapomnieć. Myślę, że jak na ilość wykonanych prac, to całkiem przyzwoita kwota. Większość prac wykonywaliśmy własnymi siłami podczas urlopów i wolnych dni, jedynie do tynków wynająłem znajomego, któremu zapłaciłem za pracę, ale i tak dość atrakcyjną (jak dla mnie) cenę. Oczywiście nie liczę zgrzewki piwa i kilku kilogramów kiełbasy na grila jako zapłaty za pracę, ale wydatki te wliczyłem w koszty ogólne. Teraz pora na odpoczynek, a na wiosnę wracamy dalej dłubania przy domku.

link do zdjęć:
Zakończenie i podsumowanie sezony budowlanego - 12 grudzień 2005 (http://212.244.189.200/index.php?id=12grudzien2005)

maksiu
22-12-2005, 10:24
http://212.244.189.200/pics/choinka.jpg

'Mizerna cicha, stajenka licha, pełna niebieskiej chwały,
oto leżący przed nami śpiący w promieniach - Jezus mały'

życzenia błogosławieństwa Bożego w każdym dniu Nowego Roku
dla naszych przyjaciół, znajomych i czytelników dziennika składa Maksiu z rodziną

maksiu
07-02-2006, 13:20
O oknach i nie tylko...
07 luty 2006

Pogoda za oknem nie nastraja pozytywnie, najpierw długo mroziło i to poważnie, później sypało śniegiem, a teraz pada deszcz. Ponieważ budowa nadal nie doczekała się statusu stanu zamkniętego, a zatem i wszelkie prace w środku zimną odpadają, chyba że ktoś lubi marznąć. Aby jednak tak do końca nie tracić czasu, postanowiłem przygotować się do zakupu okien, wypisałem sobie wymagania jakim mają sprostać okienka w naszym domu i z taką listą ruszyłem na miasto. No może nie dosłownie, bo najpierw poszły zapytania o wycenę drogą elektroniczną, a dopiero później wsiadłem w samochód i odwiedziłem kilka punktów trudniących się sprzedażą okien.
Po zebraniu kilku ofert sytuacja zaczynała się klarować, zdecydowanym liderem były okienka z MS, diler ze Szczecina, p. Paweł. Sprawa wydawała się już przesądzona, gdyby nie pewna wycena, która dość poważnie namieszała mi w głowie. Oferta pokrywająca się niemal w stu procentach z ofertą MS była o tysiąc sto złotych niższa. Producent Abm Jędraszek, okna na profilu Veka Perfectline, pięciokomorowy, okucia Roto NT, pozostałe parametry zgodne z ofertą MS. No i jak to bywa w przypadku w sytuacji, gdy mamy za duży wybór pojawił się problem, co wybrać? Po przyswojeniu dużej porcji wiedzy, jaką w temacie okien oferuje forum i dzięki pomocy dwóch naszych forumowych guru okiennych, problem wcale się nie zmniejszył, wręcz przeciwnie jeszcze urósł.
Sporo myślałem i doszedłem do innych ciekawych pomysłów. Zakładając, że mam z góry założoną kwotę pieniędzy, które przeznaczam na okna (punktem wyjściowym była oferta MS), wychodzi że można zaoszczędzić ponad tysiąc złotych. Kwota spora, pomyślałem sobie więc, dlaczego tych pieniędzy nie przeznaczyć mimo wszystko jednak na okna i dozbroić je. Po zaznajomieniu się z drugą porcją forumowego materiału o oknach, doszedłem do wniosku, że jeśli już wydać więcej na okna to przede wszystkim zainwestować w okucia WK2, a dopiero później w szyby. Po przeliczeniu kosztów dodatków, w które chcielibyśmy wyposażyć okna wyszło, że musimy dołożyć do pierwotnie założonej sumy jeszcze tysiąc trzysta złotych. Niby nie dużo, ale z drugiej strony to kolejny tysiąc złotych. Ponieważ od samego początku nie planowaliśmy żaluzji zewnętrznych, wiec warto by chyba dołożyć troszkę kasy na zabezpieczenie okien.
Główny problem z dołożeniem dodatkowego tysiąca złotych polega na tym, że... go w tej chwili nie mam, zatem trzeba by jeszcze poczekać z zakupem okien. Nadal nie przesądzam, które okna kupić, podstawową wersje Jędraszek czy MS, a może dozbrojonego Jędraszka. Jeśli ktoś miał doczynienia z oknami Jędraszka to proszę o kontakt, chętnie dowiem się czegoś konkretniejszego o tej firmie. W każdym razie dylematy budowlane mimo niesprzyjających warunków atmosferycznych nie schodzą z tapety.
Nie samymi oknami człowiek żyje, od jakiegoś już czasu wybieram się do gminy, aby złożyć podanie o nadanie numeru posiadłości. Jadąc do domu, zawsze pamiętam, że mam zabrać odpowiednie dokumenty, ale w domu jakoś pamięć ulatuje. Któregoś jednak dnia, w końcu nie zapomnę i załatwię tą sprawę.

maksiu
14-02-2006, 14:18
Wizyta w gminie
14 luty 2006

Dziś wreszcie zdopingowałem się do działania i wybrałem się do siedziby gminy, aby złożyć stosowne dokumenty dla uzyskania numeru porządkowego. Na szczęście miałem wszystko co potrzeba, nawet znaczki skarbowe - oczywiście najbardziej niezbędne z pośród wszystkich rzeczy które przyniosłem. Dokumenty złożone w sekretariacie, znaczek najklejony, pieczątka potwierdzenia wpływu na kopii i pozostanie już tylko czekać na decyzje.
Przy okazji będąc już w gminie zaszedłem do innego pokoju zapytać się jak rozwija się sprawa kanalizacji w mojej wiosce. Dowiedziałem sie kilku nowych faktów. To że inwestycja współfinansowana ze środków unijnych to wiedziałem już wcześniej, ale dziś dowiedziałem się, że wniosek już leży sobie w Brukseli, podobno wszystko już jest przesądzone o przyznaniu środków i lada dzień wiosek wróci z adnotacją 'Do realizacji'. Rozpoczęcie robót w terenie w czwartym kwartale tego roku, oczywiście jeśli zaczną od mojej wioski, bo w ramach tego przedsięwzięcia będzie kanalizowane kilka wiosek. W najgorszym wypadku inwestycja musi być zakończony do 2008 roku, wiec termin nawet w najgorszym wypadku nie tak znowu bardzo odległy. Na temat kosztów przyłączenia narazie nic nie wiadomo, ale mają być 'zjadliwe'. Zobaczymy.
Zapytałem również o gaz, ale narazie nic nie wiadomo, ale z drugiej strony nie można niczego wykluczać, wszak w tym roku wybory samorządowe i kto wie jakie inicjatywy pojawią się wczesną jesienią, ale to już mój własny dopisek, tego w gminie mi nie powiedzieli.

maksiu
18-03-2006, 10:55
Idą zmiany
18 marzec 2006

Dziś mijają równo trzy lata od dnia otrzymania pozwolenia na budowę. Niby dużo czasu, ale od samego początku było wiadome że będziemy budować powoli. Subiektywnie oceniam że nie jest źle, sporo udało się zrobić, ale i sporo jeszcze przed nami. Poruszany wcześniej temat okien jest już na finiszu, okienka będą montowane na koniec kwietnia.

W ostatnią środę, byłem u kolegi Konrada (KAS01) oglądać drzwi balkonowe wykonane na profilu drzwiowym. Wyglądają całkiem dobrze, aż tak bardzo nie rzuca się w oczy, że profil jest większy niż ten okienny. Zatem prawdopodobnie i u mnie będą drzwi balkonowe na takim profilu, wymiar dość duży, wysokość dwieście trzydzieści pięć cm, szerokość sto osiemdziesiąt cm, bez poprzeczki, ten profil umożliwia zrobienie dobrych drzwi w takim wymiarze.

Przy okazji wizyty u Konrada, wpadliśmy też do mnie na budowę. W pewnym momencie rozmowa zeszła na temat wiatrołapu i padło pytanie dlaczego ścianka oddzielająca wiatrołap od korytarza stoi w tym miejscu, a nie kawałek dalej. No cóż, na projekcie wiatrołap wyglądał dość dobrze, potem w realizacji okazał się klitką. Przedyskutowałem ten temat w domu, i wszystko wskazuje na to, że będziemy przesuwać tą małą ściankę. W zasadzie jedynym problemem, są biegnące po tej ściance kable. Mam już co prawda pomysł, co z nimi zrobić, ale musze to przedyskutować jeszcze z teściem, z którym robiliśmy instalacje. Jeśli potwierdzi to co myślę, będę przenosił kable w inne miejsce, a ścianka pójdzie do wyburzenia, a postawiona zostanie od początku w innym miejscu. Na ilustracji (http://212.244.189.200/pics/projekt/nowywiatrolap.jpg) widać, jak to ma wyglądać. Jasno niebieskim kolorem zaznaczyłem obecny układ ścianki, a na czerwono miejsce gdzie chcemy postawić nową ściankę. Cały rzut parteru z przesuniętą ścianką, widać na tej ilustracji (http://212.244.189.200/pics/projekt/nowyparter.jpg). Obecnie wiatrołap ma powierzchnie 1,86 m2, poprzeróbkach będzie 4,46 m2. Fakt, że będzie z tym trochę roboty, zwłaszcza kucia w tynku, ale chyba lepiej poświęcić jedną sobotę na kucie, niż później się męczyć resztę życia z niewygodnym wiatrołapem. Tak na wszelki wypadek zrobię sobie jeszcze symulacje na komputerze jak będzie wyglądał nowy wiatrołap, ale myślę, że zmieni się zdecydowanie na lepsze. Mile widziane komentarze dotyczące tego pomysłu, jak i uwagi, również te krytyczne.

Z innych wieści, po miesiącu oczekiwania otrzymałem wreszcie numer posiadłości, tak więc wiem już pod jakim adresem będę mieszkał w przyszłości. Będzie to adres Grzędzice 75a, są w numerze dwie dobre cyfry, a zwłaszcza siódemka, więc powinno to przynieść szczęście. Urzędowi się nie śpieszyło, data na decyzji świadczy o wydaniu jej w ostatnim dniu terminu w jakim zgodnie z KPA powinna być wydana decyzja, ale mi też akurat specjalnie nie zależało na szybkości, więc nie było problemu.

maksiu
19-03-2006, 08:00
Jeszcze o wiatrołapie
19 marzec 2006

Zrobiłem proste wizualizacje, po lewej stan obecny, po prawej proponowana zmiana, wydaje mi się, że jest jednoznaczne jaką decyzje należy podjąć.
Wymiary w stanie obecnym szerokość 216 cm, długość 86 cm, po zmianie dojdzie powierzchnia o wymiarach szerokość 158 cm, długość 165 cm. Dziękuje wszystkim za komentarze i proszę o następne

http://212.244.189.200/pics/projekt/ws.jpghttp://212.244.189.200/pics/projekt/wn.jpg

maksiu
04-04-2006, 07:34
Okna - rozstrzygnięcie
03 kwiecień 2006

Długo trwało, zanim udało się podjąć ostateczna decyzje w sprawie wyboru okien. Zanim jednak napisze, co wybraliśmy, najpierw krótki rys historyczny.
Dawno temu, gdy dopiero zaczynaliśmy przygodę z budową, założyliśmy, że kupimy okna najtańsze, jakie tylko uda się kupić. Założenie było o tyle słuszne, że chcieliśmy wybudować i wprowadzić się jak najszybciej, a co za tym idzie jak najtaniej. Oczywiście wystarczyła jedna wizyta w firmie sprzedającej okna, aby skorygować wymagania. Ostatecznie stanęło na tym, że oknami będziemy się martwić, jak przyjdzie na nie czas, znaczy się - spychologia stosowana. Pierwsze poważne przymiarki do okien przeprowadziliśmy w zeszłym roku. Skończyło się na tym, że okien nie kuliśmy, ale zapoznaliśmy się z tym, co oferuje rynek. Najbardziej wpadły nam w oko okna z M&S, Pomorska Fabryka Okien ze Słupska. W naszych okolicach można kupić te okna bez większego problemu, bez mniejszego też. Rok poprzedni minął na innych sprawach związanych z budową, a sprawę okien przełożyliśmy na rok obecny. Ledwie zaczął się nowy rok, wróciliśmy do tematu. Wysłałem kilka zapytań cenowych do lokalnych firm sprzedających okna. Wnioski były smutne, większość firm tak się obłowiła wraz z końcem ulgi remontowej, że spokojnie mogłaby zamknąć działalność i pojechać na roczny urlop, a w związku z tym mają głęboko w nosie nowych klientów. Jedną z niewielu firm, które poważnie potraktowały moje zapytanie cenowe, był diler M&S ze Szczecina, znany na forum p. Paweł.
Wszystko było by dobrze, gdybym nie zaczął dokształcać się na forum Muratora. Mówi się, że od przybytku głowa nie boli, tym razem jednak bolała i to coraz bardziej. Im więcej wiedzy, tym większy chaos w głowie. Na szczęście forumowi guru, Jarego, Stary i Pchełek to fajni i co najważniejsze cierpliwi ludzie. Długo wyjaśniali mi wiele zawiłości związanych z oknami, odpowiadając nawet na te moje najgłupsze pytania. W efekcie zmieniły się priorytety, postanowiliśmy nieco dozbroić okna, dorzucić szybkę bezpieczną i okucia antywłamaniowe. Kiedy już wiedzieliśmy, czego oczekujemy od okien, przyszedł czas wyboru firmy, która nam okna wyprodukuje. Wysłaliśmy nowe zapytania o cenę, na szczęście opadł już szał po uldze remontowej i firmom zaczęło ponownie zależeć na klientach, przynajmniej pozornie. Oferta wyjściowa, na której oparliśmy poszukiwania, czyli M&S okazała się zbyt droga, zatem szukaliśmy czegoś w podobnej jakości, ale nieco tańszego. Wybór padł na profil Veki, producent Abm Jędraszek. Lokalny przedstawiciel przygotował ofertę, była całkiem do przyjęcia. Przy okazji wpadła mi w oko jeszcze jedna firma, która produkuje okna na profilu Veki, firma Vetrex. Otrzymałem ofertę, wyglądała jeszcze lepiej niż ta poprzednia. Podczas spotkania w siedzibie Muratora w Warszawie porozmawiałem sobie ze Stary, Pchełkiem i Jareko. Efekty rozmów można sprowadzić to następujących wniosków, jeśli wybierać z tych dwóch firm to zdecydowanie Vetrex. Przy okazji wyszła jeszcze jedna sprawa, okazało się, że moje drzwi balkonowe będą dość duże, bo docelowo ponad dwieście trzydzieści cm wysokości, Stary doradził żeby wykonać na przejściowym profilu okiennym, zwłaszcza, że miały być, bez poprzeczki. Normalny profil okienny mógłby okazać się za słaby i drzwi balkonowe mogłoby się wypaczać i odkształcać, zwłaszcza że będą one zewnętrznie w kolorze, oraz że będą zamontowane od strony południowej.
Podbudowany nową wiedzą wróciłem do domu, na koniec miesiąca marca planowałem dokonać zakupu. Udałem się do obu firm (z ofertą Veki) z prośbą o przedstawienie ostatecznej wyceny, z uwzględnieniem maksymalnych rabatów, jakie można uzyskać. Oferta Jędraszka okazała się lekko droższa niż się spodziewałem, natomiast oferta na okna Vetrexu okazała się kompletną pomyłką. Okazało się, że wcześniejsza oferta nie zawierała dodatkowych okuć. Na pytanie dlaczego nie uwzględniono ich we wcześniejszej ofercie, usłyszałem, że chyba zapomniano, a w ogóle to mam przestać się czepiać. Niestety szef firmy był niemiły i nie zamierzał w ogóle się wytłumaczyć, z ewidentnego swojego zawinienia. Wyszedłem stamtąd z myślą, że moja noga więcej tam nie stanie. Widać niektórzy handlarze (bo przecież nie można go nazwać handlowcem) do dziś nie zrozumieli podstawowych praw kierujących rynkiem, zwłaszcza tego że wobec klienta trzeba być przede wszystkim uprzejmym, ja rozumiem że pomyłki się zdarzają, ale wypadało by przeprosić. Jak ktoś będzie zainteresowany nazwą firmy, to mogę podesłać mailem, osobiście radzę trzymać się od niej z daleka.
No i stanąłem w ślepym zaułku. Pozostała oferta Jędraszka, ale jakoś nie byłem do niej przekonany. Na szybko objechałem jeszcze kilka firm w okolicy, niestety żadna oferta nie była ciekawa. Wtedy przyszło nam do głowy wrócić do pierwszej oferty. Zadzwoniłem do p. Pawła, poprosiłem o aktualizacje oferty. Przedstawiona oferta była nadal dość droga, ale jak to powiedział kiedyś Jareko, dobre okna muszą kosztować. Wymyśliliśmy, zatem, że kupimy okna w dwóch etapach, najpierw wszystkie okna i balkon na parterze. We wszystkich oknach okucia wk2 i szybka p2, jak już wydać pieniądze na okna to raz, a dobrze. Okienka na poddasze kupimy dwa miesiące później, już na spokojnie. Pan Paweł okazał się bardzo elastycznym człowiekiem, zgodził się do rabatów potraktować zamówienie całościowo, a wykonanie potraktować etapami. Można by, w tym miejscu zastanowić się, czy nie poczekać z zakupem okien jeszcze te dwa miesiąca i kupić od razu całość. Otóż odpowiedź brzmi, nie. Po pierwsze chce mieć temat okien już za sobą, bo jeśli wstawi się na parterze okna M&S, to logiczne, że poddaszu też będą musiały być takie same. Po drugie, szkoda czasu, przez te dwa miesiące będzie można zrobić sporo roboty w środku domu, a zwłaszcza położyć gładź. Koszt materiału na gładź nie będzie duży, za to duży będzie nakład pracy, a zatem i czasu. A okna potrzebne do tego, żeby nie robić tego znowu przy lampie, pamiętam jak w zeszłym roku robiliśmy tynki przy lampie, to była koszmarna robota. Tak więc dobrnęliśmy wreszcie do końca opowieści. Jak widać zatoczyliśmy duże kółko i wróciliśmy do punktu wyjścia, oczywiście jeśli chodzi o producenta okien. Potwierdza to po raz kolejny zasadę, że pierwsza myśl jest najlepsza. Oczywiście opowiedziana historia nie jest pełna, skupiłem się tylko na najważniejszych momentach.
Na środę umówiłem się na pomiar otworów okiennych, a w czwartek jadę podpisać umowę. A potem już tylko trzeba poczekać około trzech tygodni na montaż. W tym miejscu chcę podziękować koledze Konradowi (KAS01) za dwukrotną prezentacje okien i kilka praktycznych uwag.

maksiu
07-04-2006, 06:52
Okna zamówione
06 kwiecień 2006

Zgodnie z umową w środę pojawili się u mnie na budowie panowie do pomiaru otworów okiennych. Co najciekawsze to chyba pierwsza ekipa która przyjechała naprawdę punktualnie, byli umówieni na 16.30 i przyjechali dokładnie o tej godzinie. Wszystkie pomiary okazały się zgodne z moimi pomiarami, tak więc pozostało już tylko podpisać umowę na zakup okien, co też uczyniłem nastepnego dnia. Podjechałem do punktu handlowego M&S w Szczecinie i po kilku minutach sympatycznej rozmowy i kilku odpowiedziach na moje pytania, miałem przed sobą gotową do podpisania umowę. Ponieważ wszystko się zgadzało z wcześniejszymi uzgodnieniami, podpisałem umowę. Zdecydowałem się na zapłatę całości przy podpisywaniu umowy, dostałem jeszcze kilka procent rabatu. Wiem, że niektórzy odradzaliby płacenia przy zakupie, ale ponieważ ta firma ma bardzo dobrą markę w Szczecinie, widziałem że można tak zrobić. Planowany termin montażu ustaliliśmy na 28 kwietnia, ale prawdopodobnie ze względów czysto praktycznych przesunę go o tydzień później na 5 maja.
Tak więc, jeden poważny problem z głowy. Najbliższe prace na budowie we wtorek, o szczegółach wkrótce.

maksiu
12-04-2006, 12:38
Podmurowanie drzwi balkonowych
11 kwiecień 2006

Pod długiej zimie nadeszła wreszcie wiosna, a zatem i na budowie trzeba było zacząć coś robić. Na początek, mała robótka żeby się nie przemeczyć. Ponieważ okna już zamówione i pewnie właśnie się robią, a zatem trzeba przygotować otwory do montażu. Otwory na okna nie stanowią problemu, ale gorzej z otworem na drzwi balkonowe. Tu moim kochani murarze dali ciała. Coś im sie pomyliło i zamiast zrobić otwór na wymiar 220cm plus wylewka 16cm, to oni zrobili 236 cm + wylewka 16. W efekcie mam o 16 cm za wysoki otwór. Rozwiązaniem w tej sytuacji są wyższe drzwi balkonowe. Zawsze jednak pojawia sie jakieś ale. Tym razem to ale wynosi 5,5 cm i kosztuje 600zł. Konkretnie chodzi o to, że drzwi balkonowe na wymiar 235 cm kosztują o 600zł więcej niż najwyższe typowe drzwi 229,5cm. Nie pozostało nic innego jak obniżyć odrobinkę nadproże. W końcu 5,5 cm to niewiele. Wymyśliliśmy zatem żeby przykleić do nadproża kawałek twardego stropianu o grubości 5cm, wraz z klejem będzie dokladnie tyle ile trzeba. Przy okazji podmurowaliśmy od dołu otwór tak, aby można było spokojnie zamontować drzwi. Tak więc wczoraj po południu umówiłem się z kolegą, wpadliśmy na działeczke, godzinka z hakiem i było wszystko zrobione. Co najciekawsze najwiecej czasu zajęły nam wszystkie czynności przygotowawcze, typu podcinanie tyczasowych drzwi niż właściwa praca. Przy okazji pomierzyliśmy troche innych rzeczy, które będziemy niedługo wykonywać. Teraz pozostało już tylko czekać na okna, montaż najprawdopodobniej odbędzie się w pierwotnym terminie, tj. 28 kwietnia. W nastepnym odcinku będzie o kilku drobnych robótkach.

link do zdjęć - Podmurowanie drzwi balkonowych - 11 kwiecien 2006 (http://212.244.189.200/index.php?id=11kwiecien2006)

maksiu
23-04-2006, 12:08
Wyburzanie ścianki wiatrołapu
22 kwiecień 2006

Ponieważ wszyscy wokół już są w pełni sezonu budowlanego, tak więc i ja nie mogłem być gorszy. Zatem gdy tylko pojawiła się wolna sobota od razu pojechałem na budowę. Niby nic wielkiego się nie dzieje, ale jak się chce to robotę zawsze się znajdzie. W planach miałem zrobić porządek w piwniczce pod schodami oraz zakołkować styropian, który przyklejaliśmy do nadproża kilka dni temu. Gdy przyjechałem na miejsce i przebrałem się, postanowiłem rozpocząć od styropianu. No i od razu pierwsza wpadka, zabrałem wszystkie potrzebne narzędzia oprócz wierteł. Znalazłem na budowie jedno wiertło, ale było za cienkie. Na szczęście od czego są sąsiedzi. Pożyczyłem wiertło i raz dwa powierciłem otwory pod kołki. Samo kołkowanie to moment, a następnie rozrobiłem troszkę kleju do styropianu i zaciągnąłem kołeczki.
Pierwsza praca była za mną. Zacząłem przyglądać się piwniczce i jakoś tak odeszła mi ochota na robienie tam porządku, bo bałagan tam straszny. Przydało by się zrobić tam porządek, wkrótce będziemy robić zabudowę klatki schodowej i lepiej, żeby piwniczka była pusta, no nic, posprzątam innym razem. Rozglądając się za jakąś pożyteczną robotą mój wzrok padł na wiatrołap. A gdyby tak odkuć kable ze ścianki którą będziemy przesuwać? Od pomysłu do czynu, rozstawiłem kobyłki, położyłem deski i już po chwili zabierałem się za kucie. Szło jak po maśle, nie minęło więcej jak pół godziny jak już wszystkie kabelki zwisały sobie swobodnie i co najważniejsze, żadnego z nich nie uszkodziłem. Przy okazji wyszedł na jaw nowy kabelek o którym zapomniałem, to kabel do dzwonka, byłem przekonany że jest on położony trochę inaczej. Na szczęście szybko wpadłem na pomysł jak go teraz ułożyć.
Skoro kucie szło mi tak dobrze to postanowiłem wykuć od razu bruzdy na suficie, gdzie będą szły sobie teraz te kabelki. Po wykuciu bruzd pojawił się jedne problem. Okazało się, że kabel zasilający oświetlenie w kuchni i salonie jest za krótki o całe trzynaście centymetrów i nijak nie idzie go położyć. No i mam zagadkę do rozwiązania, prawdopodobnie wymienię cały kabelek od tablicy z bezpiecznikami do pierwszej puszki w kuchni, w sumie około pięciu metrów. Będzie to wymagać odkucia jeszcze jakiegoś metra tynku, ale chyba się na to rozwiązanie zdecyduje, jakoś nie widzi mi się przedłużanie kabla o marne kilkanaście centymetrów.
Gdy już tak sobie pokułem i pogłówkowałem nad kabelkami to zacząłem myśleć, co by tu dalej robić, bo godzina była jeszcze młoda. Myślałem i myślałem, aż wymyśliłem, że skoro na ściance nie ma już prawie żadnych kabli (została tylko puszka i włącznik światła od strony korytarza oraz domofon), to może by tak wyburzyć już tą ściankę. Szybko próbowałem sobie przypomnieć jak się wyburza ścianki, coś mi tam się przypomniało, więc zabrałem się za robotę. Początki zawsze są trudne, w zasadzie najgorsze było usunięcie pierwszego kawałka bloczka suporeksowego, a potem już z górki. Szło coraz lepiej, ścianki ubywało w oczach, aż wreszcie zniknęła prawie całkowicie. W trakcie rozbierania tej ścianki pomyślałem sobie, że warto by oszczędzić takie mini nadproże, zrobione przez moich robotników, bo przyda się przy nowej ściance. Trochę było z tym zachodu, ale się udało. Napisałem wcześniej, że ścianka zniknęła prawie całkowicie, bo został do usunięcia dosłownie kawałeczek od strony kuchni. Była tam taka mini ścianka o długości dosłownie kilkunastu centymetrów. Do usunięcie pozostała połowa tej mini ścianki. Skończyłbym to wyburzanie, ale zrobiło się późno i musiałem już jechać do domu.
W efekcie dnia roboczego pozbyłem się ścianki oddzielającej wiatrołap od korytarza. Teraz trzeba będzie pomyśleć nad postawieniem ścianki w nowym miejscu i ułożeniem wszystkich kabli, ale następny odcinek opowieści będzie o czymś zupełnie innym.

link do zdjęć - Wyburzanie ścianki wiatrołapu - 22 kwiecien 2006 (http://212.244.189.200/index.php?id=22kwiecien2006)

maksiu
26-04-2006, 07:36
Trawka
25 kwiecień 2006

Od paru dni zrobiło się naprawdę ciepło i zaczyna się robić wszędzie zielono, pomyślałem więc, że przydało by się wysiać troszkę trawy. W sumie i tak miałem to zrobić, a skoro są ku temu odpowiedni warunki teraz, to szkoda tracić czas i pozwalać rozwijać się zielsku. Ponieważ ta trawa którą już mam i ta którą chce wysiać, nie będzie jeszcze docelowym trawnikiem, nie chciałem się bawić w profesjonalne przygotowanie trawnika, tak jak np. u Toli. Zatem zastosowałem wariant minimalny, w miejscach gdzie chciałem wysiać trawkę, przeleciałem tylko z grabkami, aby zruszyć ziemię, następnie zlałem to porządnie wodą. Potem już tylko zostało wysiać trawkę i jeszcze raz polałem wodą. Cała robota zajęła mi nieco ponad godzinkę. Zdaje sobie sprawę, że cudów się nie mam co spodziewać, ale zawsze lepiej, aby choć troszkę trawy wzeszło niż ma się rozwijać zielsko. Zawsze łatwiej przejechać kosiarką, nawet po takiej byle jakiej trawce. Na koniec dokończyłem rozbieranie pozostałego kawałeczka ścianki od wiatrołapu. W następnym odcinku, będzie o czymś dużo większym.

maksiu
30-04-2006, 14:55
Montaż okien - I etap
28 kwiecień 2006

Po trzech tygodniach od zamówienia, zgodnie z umową miały pojawić się u mnie wreszcie okna. Telefonicznie ustaliłem że, okienka wraz z ekipą montażową przyjadą około godziny dziesiątej. Sam przyjechałem godzinę wcześniej. Musiałem przecież zdemontować moje pancerne zabezpieczenia w otworach okiennych. Napisałem, że pancerne, ale tak naprawdę to były one oczywiście drewniane, zrobione ze zwykłych desek, a słowo pancerne służyło tylko jako określenie tego jaka mocno te deski były zamontowane. Sam nie wiedziałem, że było to aż tak solidnie zabezpieczone.
Zdemontowanie desek z pierwszego okna zajęło mi prawie trzydzieści minut. Nawet montażyści, którzy pojawili się w międzyczasie zaczęli się śmiać, że zanim zdemontuje następne to oni skończą już montować to pierwsze okno i będą musieli mi pomóc. Na szczęście pomoc okazała się niepotrzebna, z kolejnymi oknami poszło mi już zdecydowanie lepiej, szybciej demontowałem niż oni montowali. W sumie demontaż zajął mi dwie godziny. Najwięcej roboty było jeszcze przy tymczasowych drzwiach na taras i tu skorzystałem z pomocy.
Wracając do ekipy montującej okna, pojawili się w ilości trzech osób, dwóch młodych chłopaków (obaj byli na pomiarze) i jeden zdecydowanie od nich starszy pan. Widać było doskonale, że panowie znają się na robocie. Paliła się im ona po prostu w rękach, każdy wiedział co ma robić i nie było mowy, żeby sobie nawzajem przeszkadzali. Pamiętam, jak u moich rodziców w domu były wstawiane nowe okna i jak wyglądała praca tamtych monterów. W porównaniu z nimi Ci którzy wstawiali okna u mnie mogą spokojnie nazywać się profesjonalistami.
Po niecałych czterech godzinach praca była skończona, w międzyczasie poprosiłem jeszcze mojego kierownika budowy, aby tak na wszelki wypadek zajechał do mnie i wyraził swoją opinie na temat montażu. On również nie miał żadnych uwag, określił montaż jako wzorcowy. Jeszcze w trakcie montażu porozmawiałem sobie z ekipą, okazało się, że mają bardzo wielu klientów wśród uczestników forum muratora.
Wracając jednak do samych okien. Były one dokładnie takie jak zamówiłem i chyba nie musze dodawać, że super hiper i w ogóle. Okna bardzo dużo zmieniły w domu, zaczął on wyglądać już bardziej jak dom, a nie jak budowa. Można było już zrobić pierwsze przymiarki do tego jak się będzie układać światło, a ponieważ piątek był takim dniem gdzie na przemian świeciło słońce, albo chmurzyło się, wiec od razu widziałem rozkład światła przy różnych typach pogody. Jak na razie wydaje mi się, że oświetlenie będzie bardzo dobre, wszystkie pomieszczenia są dość jasne, a salon i pokój gościny nawet bardzo jasne. Jedyne ciemniejsze pomieszczenie to kotłownia, ale tego można było się spodziewać. Napisałem, że ciemniejsze, ale nie oznacza wcale że jest tam ciemno, jest tylko ciemniej, w porównaniu z innymi pomieszczeniami. Oczywiście nie omieszkałem sprawdzić wszystkich okien, pod kątem otwierania, uchylania i zamykania. Wszystkie jak na razie chodzą idealnie, oczywiście pewna drobna regulacja na pewno będzie potrzebna, ale naprawdę drobna.
Na koniec jeszcze kilka słów odnośnie samego tytułu odcinka, napisałem nim, że to pierwszy etap. Polegał on na tym, że wstawiłem wszystkie okna i drzwi balkonowe na paterze budynku. Poddasze musi jeszcze poczekać około dwóch miesięcy na okna. A ja w tym czasie zdarzę już położyć sporo gładzi na ścianach parteru. Z drugiej strony zawsze będzie się można dwa razy cieszyć z montażu okien w domu. :D
W następnym odcinku opowiem o dalszych pracach nad nowym wiatrołapem.

link do zdjęć - Montaż okien , I etap - 28 kwiecien 2006 (http://212.244.189.200/index.php?id=28kwiecien2006)

maksiu
01-05-2006, 16:04
Kucie tynków pod nową ściankę
29 kwiecień 2006

Po pełnym emocji piątku przyszła kolej na spokojna sobotę. Obróbka okien jest przewidziana na poniedziałek. Dzień rozpocząłem od wizyt w kilku hurtowniach i zakupie materiałów na obróbkę okien, ale nie tylko na to. A na budowie dalszy ciąg prac nad przeróbką wiatrołapu. Ponieważ pojęliśmy już decyzję gdzie będzie stała nowa ścianka, konieczne stało się skucie w tym miejscu tynku, tak aby kleić suporeks do suporeksu.
Oczywiście najwięcej czasu zabrało precyzyjne wymierzenie miejsca do kucia. Z jednej strony nie było problemu, bo nowa ścianka na być zlicowana z istniejącą już ścianką, dużo więcej zachodu wymagało wymierzenie tego miejsca po przeciwnej stronie korytarza. Niby wystarczyłoby odmierzyć od drzwi wejściowych tą samą odległość, ale to nie takie proste, albowiem ściana z drzwiami było z deka krzywa i tynk ma różną grubość. W dodatku okazało się, że nowa ścianka zahaczy kawałkiem o włącznik światła w łazience. Konieczne okazało się przesunięcie tego wyłącznika oraz bardzo ostrożne kucie, aby nie uszkodzić lecącego po ścianie kabla.
Gdy wszystko było już ustalone i przygotowane przyszła pora na samo kucie. Poszło mi to w miarę sprawnie, do pełni szczęścia brakło mi troszkę czasu, aby dokuć wszystko na gotowo, został do skucia kawałek sufitu. W międzyczasie odkułem jeszcze w kuchni puszkę, do której wchodzi kabelek, o których pisałem kilka dni temu, ten który jest za krótki i wymaga wymiany.
W takich klimatach minęła sobota. W poniedziałek wracamy do okien.

link do zdjęć - Kucie tynków pod nową ściankę - 29 kwiecien 2006 (http://212.244.189.200/index.php?id=29kwiecien2006)

maksiu
01-05-2006, 16:41
Obróbka okien, porządek w piwniczce
01 maj 2006

Niech się święci święto pracy. Zamiast tradycyjnego pochodu majowego, powstała nowa świecka tradycja spędzania tego dnia efektywnie na budowie. Rok temu kończyliśmy oklejanie ścian styropianem, a tym razem… również kleiliśmy styropian.
Obsada osobowa na budowie w liczbie sztuk dwóch, inwestor plus dobry kolega. Ponieważ kolega, jako ten który zna się na rzeczy miał za zadanie okleić styropianem brzegi okien, a że to robota w której nie ma za bardzo miejsca na to, aby skutecznie pomóc, zatem poszukałem sobie coś innego do roboty. Już bardzo dawno miałem zrobić porządek w piwniczce pod schodami. Tym razem wreszcie się do tego zmusiłem, na zdjęciach widać jaki widok przedstawiała piwniczka przed sprzątnięciem.
Porządek w piwniczce, oprócz walorów estetycznych ma też inne zastosowanie. Będziemy zabudowywać klatkę schodową i dobrze by było, aby w piwniczce w tym czasie nic nie było, bo może przeszkadzać. Ponadto, gdy już skończymy zabudowę, przyjdzie czas na oklejanie ścian piwniczki styropianem od środka, celem odizolowania je od reszty domu.
Tak więc, kolega spokojnie oklejał sobie okna, a ja grzebałem w piwniczce. Czego ja tam nie znalazłem, wiele rzeczy co do których byłem przekonany, że przepadły bezpowrotnie. Najwięcej było jednak śmieci, które pakowałem od razu w niebieskie woreczki. Mam już takich worków pół jednego pokoju, trzeba będzie pomyśleć o załatwieniu jakiegoś kontenera na śmieci.
W tym roku, pogoda zażartowała sobie, z majowego święta, fakt że nie padało deszczem ciągłym, ale mżyło i było zimno. W takich warunkach kiepsko pracowało się na świeżym powietrzu. Dlatego tez po oklejeniu wszystkich okien zdecydowaliśmy skończyć pracę. Szkoda zdrowia, a jutro tez jest dzień.
Jutro będziemy kończyć obrabianie okien, położymy klej i siatkę z narożnikami, a do tego od razu zamontujemy parapety zewnętrzne. Mam tylko nadzieje, że pogoda będzie choćby odrobinkę lepsza.

link do zdjęć - Obróbka okien, porządek w piwniczce - 01 maj 2006 (http://212.244.189.200/index.php?id=01maj2006)

maksiu
04-05-2006, 11:52
Obróbka okien, parapety, ścianka wiatrołapu
02 maj 2006

We wtorek na szczęście poprawiła się pogoda, co prawda jeszcze od samego rana było trochę chmurek, ale już zaczynało przebijać słońce. Było to o tyle ważne, że po wczorajszej nieciekawej pogodzie obawiałem się o warunki. Mieliśmy przecież jeszcze troszkę pracy na zewnątrz budynku. Gdy przyjechaliśmy na budowę, kolega zabrał się za obsadzanie narożników z siatką na oknach, a ja pojechałem jeszcze dokupić troszkę materiałów, zabrakło kleju do siatki. Gdy wróciłem jedno okno miało już zamontowane narożniki. Kolega zajmował się oknami, a ja zabrałem się za dokończenie porządków w piwniczce. W międzyczasie oczywiście donosiłem koledze materiały. Gdy skończyłem z piwniczką zabrałem się za dokończenie kucia w suficie rowka na nową ściankę, a następnie uporządkowałem gruzowisko po wyburzonej ściance wiatrołapu. Gdy wysprzątałem na gotowo to zabrałem się za przygotowania do stawania nowej ścianki. Tym razem miałem wymurować tą ściankę własnoręcznie. Po precyzyjnym wyznaczeniu miejsca na ściankę, przykleiłem słynne dwie warstwy papy. Pomny słów kierownika, że najważniejsza jest pierwsza warstwa długo się z nią bawiłem, ale za to wyszła idealnie. Kolega skończył obsadzać narożniki i zabrał się za klejenie parapetów. Ponieważ byłem bardzo ciekaw jak to będzie wyglądać, sam stanąłem sobie z boku i obserwowałem. Parapet wyszedł śliczny i dosłownie gapiłem się na niego jak wół na malowane wrota. W końcu, gdy szok minął, wróciłem do murowania ścianki. Ponieważ ta ścianka stoi sobie luźno, postanowiłem aby każdą warstwę kotwić do ścian bocznych prętami zbrojeniowymi. Przyznam się, bez bicia że murowanie szło mi jak po grudzie, jak złapałem pion to uciekał poziom, albo odwrotnie, ale kolega mnie pocieszył, że ta ścianka jest akurat wredna do stawiania, bo praktycznie każdy bloczek wymaga takiego samego, pełnego zaangażowania. W każdym razie wtorek zakończyłem na czterech warstwach ścianki. Było już widać zalążki nowego wiatrołapu, będzie naprawdę dużo większy i cieszy mnie to. Nawet się nie obejrzałem, jak już miałem zamontowane wszystkie parapety zewnętrzne na parterze. Na tym skończyliśmy pracę tego dnia.

link do zdjęć - Obróbka okien, parapety, ścianka wiatrołapu - 02 maj 2006 (http://212.244.189.200/index.php?id=02maj2006)

maksiu
04-05-2006, 11:56
Obróbka okien od środka, fugowanie parapetów, ścianka wiatrołapu, koszenie trawy
03 maj 2006

Ostatni z trzech pierwszych dni maja przywitał nas pięknym słońcem. Jak tak ładnie świeci słońce to jakoś tak od razu człowiekowi się lepiej robi i ma więcej chęci do pracy. A na budowie pracy nigdy nie zabraknie.
Kolega zajął się w pierwszej kolejności fugowaniem parapetów. Po zafugowaniu wyglądały jeszcze lepiej. W następnej kolejności przyszedł czas na obróbkę okien od środka regipsami. Ja zacząłem dzień od mojej ścianki, wyliczyłem sobie, że do nadproża potrzebuje w sumie dziewięć warstw bloczków i zostanie mi około półtora centymetra. Aby później nie kombinować, pomyślałem żeby zgubić te centymetry na grubości spoin, to tylko o około cztery milimetry więcej na każdą spoinę. Gdybym od razu pomyślał to miałbym więcej warstw na gubienie, a tak musiałem to zgubić na czterech spinach. Gdy wreszcie dotarłem do warstwy dziewiątej, widać było jak nowy wiatrołap wyraźnie się odcina od korytarza. Teraz przyszła kolej na nadproże. Rozbierając starą ściankę starałem jak mogłem odzyskać stare mini nadproże, wydawało mi się, że da się je wykorzystać. Zrobiłem nawet próbę i ustawiłem na nadprożu dwa bloczki aby zobaczyć jak będzie wyglądać ścianka. Wyglądała całkiem w porządku. Nałożyłem więc na brzegi ścianki klej i przykleiłem nadproże. Miało poczekać do soboty na dalsze murowanie.
W międzyczasie przybywało regipsów wokół okien, a ja zająłem się drugim moim zadaniem – koszeniem trawy.
Odkąd zrobiło się cieplej, wokół zrobiło się bardzo zielono i trawa rosła w oczach. Odpaliłem kosiarkę i powoli kosiłem trawniczek. Najgorzej było tradycyjnie za domem, bo tam największa trawa. W trakcie mojego koszenia kolega skończył obrabiać okna regipsami i zabrał się za drobne zapraweczki od zewnątrz. Moje koszenie zostało jednak przerwane, skończyła się benzyna, a ja zapomniałem zabrać ze sobą kanister. No mówi się trudno, ale i tak więcej jak trzy-czwarte udało się kosić. W sobotę zabiorę kosiarkę elektryczna i dokończę koszenie.
Na sam koniec dnia kolega pokazał mi jeszcze jak się mam zabrać za kładzenie gładzi na ścianie, jak na razie wydaje się to proste, a jak wyjdzie zobaczymy.
Już prawie na odjazd zajrzałem do nadproża, nie chciało się za bardzo trzymać, poza tym kawałkami widać było pręty zbrojeniowe na wierzchu. Stwierdziłem, że najwyżej zrobię w sobotę nadproże od nowa.
W ten sposób minęły szybko trzy pierwsze dni maja, dlaczego takich weekendów nie ma przynajmniej raz w miesiącu? Ile to by człowiek więcej na budowie zrobił. Na szczęście sobota już niedługo i znowu będzie można się zrelaksować.

link do zdjęć - Obróbka okien od środka, fugowanie parapetów, ścianka wiatrołapu, koszenie trawy - 03 maj 2006 (http://212.244.189.200/index.php?id=03maj2006)

maksiu
05-05-2006, 12:12
Nadproże ścianki wiatrołapu
04 maj 2006

Długi weekend majowy to dobry okres na wizyty rodzinne, również i do nas przyjechała rodzinka. Ponieważ musiałem być w czwartek w pracy, to umówiłem się, że rodzinka z Agnieszką i Małgosią pojadą sobie nad morze pospacerować, a w drodze powrotnej zajadą do nas budowę. Po pracy czym prędzej pomknąłem na budowę, nikogo jeszcze nie było. Zadzwoniłem się do rodzinki, okazało się że jeszcze siedzą w Międzyzdrojach, więc szybciej jak za dwie godzinki u mnie nie będą. Żeby nie tracić czasu, przebrałem się i zabrałem się za szalowanie nadproża nad nową ścianką od wiatrołapu. Nawet nie wiem kiedy minęły te dwie godzinki, akurat przyjechali gdy byłem w połowie wylewania nadproża. Dla Agnieszki była to tez pierwsza wizyta na budowie w tym roku, a więc miała teraz dopiero okazje obejrzeć sobie na żywo okna. Gdy wycieczka pojechała sobie do domku, ja dokończyłem prace nad nadprożem i również pojechałem za nimi. W ten oto sposób pojawiło się niespodziewanie nadproże. Czas pokaże czy się uda czy nie.

link do zdjęć - Nadproże ścianki wiatrołapu - 04 maj 2006 (http://212.244.189.200/index.php?id=04maj2006)

maksiu
08-05-2006, 13:49
Gruntowanie ścian wokół okien
06 maj 2006

Kolejna sobotnia robótka za mną. Pierwszą rzeczą za jaką wziąłem się po przyjeździe na budowę było, oprócz przebrania się oczywiście, gruntowanie ścian wokół okien.
Wydawało się, że to taka fajna i szybka robótka. Zanim jednam można było zacząć malować gruntem ściany, trzeba było najpierw zabezpieczyć okna. Oczywiście okna najłatwiej było otworzyć, ale już ramy trzeba było okleić taśmą ochronną. Ponieważ zależało mi na tym, aby okna były dobrze oklejone, zatem oklejanie szło względnie wolno. Dopiero po oklejeniu można było przystąpić do malowania gruntem. Nie zapomniałem również o parapetach, te osłoniłem gazetami.
Robótka przebiegała w spokojnie i miłej atmosferze, słoneczko świeciło, muzyczka z przygrywała. Zdziwiłem się jednak kiedy skończyłem, byłem przekonany że jest jeszcze dużo wcześniej, ale rzeczywistość okazała się okrutna. Była już prawie czternasta. Ponieważ w zeszłym roku wszystkie ściany malowałem gruntem dwukrotnie, zatem i wokół okien również konieczna okazała się druga warstwa. Tym razem poszło mi już zdecydowanie szybciej, w końcu tylko miałem malować, bez całej tej otoczki przygotowawczej. Gdy skończyłem, to zabrałem się za odklejanie taśm ochronnych z okien, zarówno tych które sam wcześniej przyklejałem, jak i tych które były jeszcze naklejone w fabryce okien.
Więcej robót przy oknach na razie nie przewiduje, a do tynku (który będzie w daleko nieokreślonej przyszłości) oklei się je jeszcze raz. Teraz dopiero widać w pełni jak wyglądają moje okienka. Oczywiście nie obeszło się bez przecierania w kilku miejscach czystą szmatą. Przy okazji mam pytanie, czym można delikatnie zetrzeć klej po taśmie ochronnej malarskiej? W kilku miejscach zostały takie malutkie niedoróbki. Może nie rzucają się tak w oczy, ale ja wiem że one tam są i mnie to troszkę denerwuje. Myślałem o benzynie ekstrakcyjnej, ale obawiam się czy nie uszkodzi to okleiny okna. Macie jakieś pomysły?
W każdym razie gdy skończyłem, nie starczyło już czasu na inne roboty, a miałem jeszcze dokończyć koszenie trawki. Niestety kosiarka nawet nie wysiadła z samochodu. Sprawdziłem jeszcze nadproże, na razie jeszcze zostawiłem je w szalunku bo wydawało mi się, że jeszcze nie związało jak się należy. Wpadnę na budowę w tygodniu i sprawdzę wtedy nadproże. Jeśli będzie w porządku to w następną sobotę skończę murować ściankę od wiatrołapu. Jeśli z nadprożem będzie coś nie tak (w końcu to moje pierwsze nadproże, więc liczę się z możliwością niepowodzenia) to kupie w hurtowni gotowe nadproże i będzie po krzyku.

link do zdjęć - Gruntowanie ścian wokół okien - 06 maj 2006 (http://212.244.189.200/index.php?id=06maj2006)

maksiu
09-05-2006, 17:34
Nadproże rozszalowane
09 maj 2006

Wpadłem dziś na budowę po pracy na chwilkę, sprawdzić jak się miewa moje nadproże. Obejrzałem, wyglądało w porządku, więc je rozszalowałem. Po rozszalowaniu nadal wyglądało całkiem sensownie, wygląda na to że chyba sie udało. Zobaczymy, jak do soboty się mu (nadprożu) nie pogorszy :D :D :D , to w sobotę będę murował do końca ściankę. Już sie nie mogę doczekać.

link do zdjęć - Nadproże rozszalowane - 09 maj 2006 (http://212.244.189.200/index.php?id=09maj2006)

maksiu
13-05-2006, 19:14
Dokończenie ścianki wiatrołapu, porządkowanie kabli
13 maj 2006

Po poprzednim, dość mocno budowlanym tygodniu, tym razem z wielką niecierpliwością czekałem na sobotę. Budowa mocno wciąga, a jak się trochę człowiek przyzwyczai, to potem gdy trzeba czekać cały tydzień, to zaczyna się czuć jak na odwyku. Na szczęście dotrwałem do soboty.
Na pierwszy ogień poszła moją nowa ścianka wiatrołapu. Nadproże ślicznie podeschło, można było więc brać się za dokończenie murowania ścianki. Tym razem nareszcie normalne murowanie bloczek w bloczek, a nie takie rękodzieło jak do tej pory. Najgorsza była ostatnia warstwa, piony trzymały się spokojnie, ale problemem okazało się umieszczenie bloczków na swoim miejscu. Docelowe miejsca dla bloczków było głębiej niż powierzchnia sufitu, no i niezbędne okazało się skucie jeszcze kawałka sufitu, a jak się okazało przy ostatnim bloczku, również kawałka tynku ze ściany. Trochę podłubałem i jakoś poszło.
Gdy skończyłem murować ściankę, doszedłem do wniosku, że jak na pierwsze moje murowanie, to wyszło całkiem dobrze, wszędzie piony, no może lekko nadproże uciekło, ale w granicy budowlanej tolerancji. Spokojnie będzie zatem można spróbować murować garaż, murowanie z bloczków bk, to nic strasznego.
Gdy już ścianka była gotowa, przyszedł czas na kabelki. Najpierw wykułem bruzdę na kabelek do domofonu, poprzednio był on na starej ściance wiatrołapu, a teraz musiał się znaleźć przy drzwiach wejściowych. Po kilku minutach było po sprawie. Następnie zająłem się kolejnymi kabelkami, które poprzednio były na ściance wiatrołapu. Tym razem były to kabelki z prądem, zasilające całą prawą stronę parteru. Aby móc zrobić z tym porządek, musiałem wymienić cały jeden kabelek. Pisałem o tym już wcześniej, że będzie trzeba to zrobić. W tym celu musiałem odkuć kawałek tynku nad skrzynką z bezpiecznikami.
Gdy nowy kabelek był już położony na swoim miejscu, przyszła kolej na podklejenie tego kabelka i jeszcze dwóch innych do ścian i sufitu. Rozrobiłem porcję gipsu, ułożyłem kabelki i ogipsowałem. Pamiętałem z czasu gdy robiliśmy instalacje elektryczną, że gips wiązał bardzo szybko. Ten jednak nie miał na to najmniejszej ochoty. Dopiero po kilku minutach połapałem się dlaczego. Kupiłem po prostu nie ten gips co trzeba, zamiast kupić gips budowlany to kupiłem szpachlowy. Na szczęście miałem jeszcze troszkę starego gipsu budowlanego, i co najważniejsze, nadał dobrze wiązał. Teraz robota poszła już z górki. Kilka placków gipsu i kabelki już się trzymały.
W międzyczasie gdy gips wiązał, odkryłem spod tynku puszkę rozdzielczą i odłączyłem kabelek, który miał oświetlać stary wiatrołap. Teraz nie będzie już potrzebny, bo musze zrobić od nowa całe oświetlenie wiatrołapu, a po drugie to i tak planujemy zrobić zarówno w wiatrołapie jak i korytarzu sufity podwieszane, a w nich halogenki. Na sam koniec ogipsowałem jeszcze kabelek od dzwonka i podciągnąłem go w kierunku jego nowego miejsca docelowego (pierwotnie był na nieistniejącej już ściance).
Ponieważ zrobiło się już późno dałem sobie spokój z dalszą robotą i pojechałem do domu. Za tydzień prawdopodobnie zajmiemy się piwniczką, a jeśli by to nie wypaliło to będę dalej dłubał w kabelkach.

link do zdjęć - Dokończenie ścianki wiatrołapu, porządkowanie kabli - 13 maj 2006 (http://212.244.189.200/index.php?id=13maj2006)

maksiu
21-05-2006, 18:28
Kabelki wiatrołapu, koszenie trawy
20 maj 2006

Miało być o piwniczce, ale nie wyszło. W ostatniej chwili kolega odwołał sobotnią pomoc na budowie, no trudno, zdarzenie losowe. Zajmiemy się piwniczką innym razem. Z drugiej strony to może i dobrze, bo mogłem przynajmniej zająć się koszeniem trawki. Poprzednie koszenie było siedemnaście dni temu, a kawałkami porosła już taka trawka, jakby jeszcze kosiarki w tym roku nie widziała.
W każdym razie zapakowałem kosiarkę do samochodu i pojechałem na budowę. Dwie i pół godziny walczyłem z kosiarką, ale się udało. Wszystko skosiłem i działeczka wyglądała całkiem przyjemnie, mam nadzieje że przynajmniej na trzy tygodnie starczy. Gdy już część trawnikową miałem za sobą, przyszła kolej na prace w środku.
Ponieważ ścianka od wiatrołapu już dość pewnie stoi, zatem przyszedł czas na uzbrojenie jej w kabelki. Na pewno musiał znaleźć się na niej wyłącznik oświetlenia wiatrołapu, no i wymyśliłem że przeniosę na nią również wyłącznik oświetlenia łazienki. Nie mógł on zostać w starym miejscu, bo nie wiem czy w ogóle by się zmieścić na tym kawałku ściany miedzy łazienką a korytarzem, jaki pozostał po dostawieniu ścianki od wiatrołapu. A tak spokojnie będzie sobie wisiał na ściance wiatrołapu. Następnie zabrałem się za kucie otworów na puszki od wyłączników i poryłem rowki na kabelki. Kolejna czynność to zagipsowanie puszek i kabelków.
No to prace od strony korytarza miałem z głowy, teraz przyszła kolej na wiatrołap. W pierwszej kolejności musiałem wyryć rowek na kabelek od wyłącznika oświetlenia. W ogóle oświetlenie wiatrołapu to kompletnie nowy kawałek instalacji, który musiałem stworzyć od zera. Gdy kabelek był już zagipsowany w ścianie, trzeba było zastanowić się nad miejscem na puszkę zasilającą cały ten układ. Ponieważ na starej ściance od wiatrołapu była główna puszka zasilająca cały układ zasilania oświetlenia korytarza, to musiałem również i dla tej puszki znaleźć miejsce. Przy okazji miałem skąd od razu wziąć zasilanie dla oświetlenia wiatrołapu. Wykułem dwa otwory na puszki zasilające obok siebie. Bliżej drzwi wejściowych do domu będzie puszka zasilająca oświetlenia wiatrołapu (a pod nią – na odpowiedniej wysokości wyłącznik oświetlenia wiatrołapu), a obok niej z prawej strony puszka zasilająca oświetlenia korytarza (pod nią również wyłącznik oświetlenia korytarza). Efekt docelowy będzie taki, że będę miał w wiatrołapie dwa wyłączniki światła, jeden od wiatrołapu, drugi od korytarza. Wchodząc do domu będzie można od razu zapalić światło nie tylko w wiatrołapie, ale i w korytarzu. I na odwrót, wychodząc z domu będzie można zgasić również światło w korytarzu bez cofania się do niego. Myślę, że to może w praktyce okazać się przydatne, a jeśli nie, cóż jeden wyłącznik więcej.
Całe to dłubanie w kabelkach, to fajna sprawa, szkoda tylko że czas leci tak szybko i ani się nie obejrzałem jak już musiałem kończyć pracę. Aby skończyć temat kabelków muszę połączyć jeszcze wszystko w puszkach zasilających i wyprowadzić kabelek do oświetlenia wiatrołapu na sufit. Roboty na pół godziny. No może nie zupełnie tylko to, bo trzeba jeszcze będzie schować w ścianie kabelek od dzwonka, podłączyć się pod puszkę w kuchni z jednym kabelkiem oraz wyprowadzić jeden kabelek z poddasza na strych, aby można było zamontować tam gniazdko. No to chyba będzie już naprawdę wszystko, jeśli chodzi o elektrykę, bo jeśli chodzi o kabelki to jeszcze będzie zabawa z alarmem, ale tu trzeba będzie zrobić cała instalacje alarmową od zera. Ale to już temat na inną opowieść.
A za tydzień… hmm sam nie wiem czym się jeszcze zajmę, roboty na pewno nie zabraknie.

link do zdjęć - Kabelki wiatrołapu, koszenie trawy - 20 maj 2006 (http://212.244.189.200/index.php?id=20maj2006)

maksiu
23-05-2006, 12:35
Wizytacja inwestorek
21 maj 2006

W niedziele wybraliśmy się z dzieckiem do Świerkocina, do zoo safarii. Po drodze zajechaliśmy na budowę. Trzeba było pokazać paniom inwestorkom w jaki stanie jest budowa. Co prawda Agnieszka na bieżąco ogląda zdjęcia, ale to nie to samo co zobaczyć własnymi oczami. Chodziło mi generalnie o to aby Agnieszka obejrzała wiatrołap i ewentualnie wyraziła swoje uwagi dotyczące zarówno samej wielkości, jak i rozmieszczenia włączników oświetlenia. Żadnych negatywnych uwag nie zgłosiła, w sumie to bardzo się podobało i przy okazji Agnieszka znalazła zastosowanie dla kawałka ściany w pomieszczeniu gospodarczym, będzie tam po prostu kolejny wieszak na ubrania. Małgosi natomiast najbardziej podobało się małe krzesełko plastikowe które kupiłem swego czasu na promocji oraz podobała jej się piwniczka. Na budowie byliśmy tylko kilka minut, ale co trzeba dziewczyny zobaczyły, więc można spokojnie brać się za dalszą robotę.

link do zdjęć - Wizytacja inwestorek - 21 maj 2006 (http://212.244.189.200/index.php?id=21maj2006)

maksiu
01-06-2006, 11:30
Nadal kabelki
26 maj 2006

Dość nieoczekiwanie otrzymałem wolny piątek, a zatem oczywistym się stało, że spędzę go na budowie.

Jadąc na budowę zajechałem do hurtowni elektrycznej i kupiłem dwa przełączniki schodowe i jeden krzyżowy. Postanowiłem że sprawdzę wykonaną instalacje elektryczną wiatrołapu i przerobioną instalacje w korytarzu.
Dobrze ze wcześniej wydrukowałem sobie ideowe schmaty takich połączeń elektrycznych, albowiem człowiek to naiwna istota. Zauważyłem że na przełączniku jest narysowany schemat podłączenia, wiec długo się nie namyślając podłączyłem wszystko tak jak było narysowane.
Kiedy dwa przełączniki i żarówka zostały już podłączone podałem na linie zasilanie. Najpierw sukces, nie wywaliło bezpiecznika (wiec nie jest tak źle), a potem porażka - nie działa. Mogę klikać przełącznikami, a żarówka ani myśli zaświecić.

No cóż, odłączyłem zasilanie, obejrzałem podłączenia. Niby dobrze, zdjąłem jednak jeden przełącznik. Dobrze że miałem tester elektryczny więc mogłem prześledzić jak są realizowane przejścia.
No i okazało się, że schemat narysowany na przełączniku, jest tylko jak najbardziej ideowy i nie ma nic wspólnego ze stykami pod które podłącza się przewody. Podłączyłem na nowo oba wyłączniki schodowe tak jak wydawało mi się, że będzie dobrze i ponownie podłączyłem zasilanie.
Pierwszy punkt bez zmian, bezpiecznik ani myśli wyskoczyć (na piwo :D ), a żarówka po pstryknięciu w przełącznik... zaświeciła się. Niby prosta rzecz, ale ucieszyłem się jak małe dziecko. Sprawdziłem jeszcze współprace obu przełączników schodowych, wszystko działa aż miło popatrzeć.

Nastepnie przyszła kolej na odrobinke bardziej skomplikowany ukłąd, oświetlenie korytarza to dwa przyłączniki schodowe i jeden krzyżowy.
Teoretycznie nie miało prawa nie działać, bo układ był już wcześniej sprawdzany, a całą moja przeróbka polegała na przeniesieniu przełącznika na inną ścianę.
Tym razem już nie dałem sobie nic zasugerować, sprawdziłem przełącznik krzyżowy, sprawdziłem dochodzące przewody i podłączyłem.
Podałem faze na układ i stało sie to co się stać musiało. Poprostu wszystko działało.

No dobrze, to zabawe z elektryką miałem załatwioną. Czas było zająć się czymś innym. Aby jednak nie odejść za daleko od tematu kabelkowego, wymyśliłem, że położę kabelki pod alarm.
Dużo się ostatnio słyszy tu i ówdzie o włamaniach, nie zaszkodzi więc przynajmniej ułożyć kabelki. Miałem już kiedyś rozrysowane miejsca gdzie mają być ewentualne czujki.
No to zabrałem się za robotę, przymierzyłem i już miałem się przewiercać przez ścianę, kiedy zaskoczyłem, że przecież w korytarzu i wiatrołapie mają byc sufity podwieszane, więc musze kabelek od czujki dać odpowiednio niżej. Przymierzyłem ponownie, przewierciłem i zacząłem żałować tego ruchu.
Przewierciłem przewód od oświetlenia, dokładnie ten sam który kilkanaście minut temu sprawdzałem. Moja 'precyzja' przewiercenia była tak doskonała, że pewnie gdybym chciał to zrobić celowo, to napewno by się aż tak idealnie przewiercić nie dało.

Możecie sobie wyobrazić jaki wściekły :evil: :evil: :evil: stałem z tą wiertarką w ręku. Cóż było robić, popatrzyłem gdzie są puszki i nie zostało mi nic innego jak wydłubać ten przewód ze ściany i wymienić na nowy.
A miało już być tak pięknie. No kurcze jeszcze 10 sekund wcześniej pamiętałem, że tam powinien być ten przewód i nagla dopadła mnie zaćma.
Tak więc reszte dnia spędziłem na wydłubywaniu tego kawałka kabelka ze ściany. Udało sie jeszcze położyć nowy przewód i sprawdzić ponownie działanie.

Generalnie można powiedzieć, że dzień został niemal zmarnowany, samo sprawdzenie działania nie powinno zajmować całego dnia.
Napisałem że niemal zmarnowany, bo dostałem naukę żeby sie trzy razy zastanowić zanim gdzieś sie coś przewierci, jesli nie ma się przed nosem zdjęć instalacji.

link do zdjęć - Nadal kabelki - 26 maj 2006 (http://212.244.189.200/index.php?id=26maj2006)

maksiu
02-06-2006, 13:52
... i jeszcze kabelki
27 maj 2006

Poprzedniego dnia, gdy przewierciłem sobie kabelek, to miałem już ochotę odpuścić sobie położenie kabli pod alarm. Później, już na spokojnie wróciłem do pomysłu.
Przypomiało mi się, że mam gdzieś w szafce taki mocno już stary notebook, jeszcze klasy 486, do wyświetlenia zdjęć się nadaje. Przygotowałem sobie zatem ten komputerek, wgrałem wszystkie zdjęcia instalacji jakie miałem i tak przygotowany pojechałem na budowę.

W końcu żyjemy w XXI wieku, więc skoro komputery już trafiły pod strzechy, to dlaczego nie miały by trafić na budowę? Jak już pisałem komputerek bardzo leciwy i ledwie już działający, więc nie musiałem go w żaden szczególny sposób zabezpieczać przez uszkodzeniem i pyłem.

Przyznam, że pomimo precyzyjnego wymierzenia miejsca nowego wiercenia, to ręka mi drżała, gdy zaczynałem wiercić. Na szczęście wszystko wyszło doskonale, również kolejne wiercenia zakończyły sie pełnym sukcesem.

Potem już wystarczyło wykuć rowki pod kabelki w tynku, zacząłem od łazienki, a następne było pomieszczenie gospodarcze. Muszę pochwalić w tymi miejscu kolegę który robił tynki, w łazience i w gospodarczym tynki sa naprawdę mocno bardziej cementowe niż w pokojach. Chociaż akurat podczas kucia rowków wcale nie byłem z tego faktu zadowolony :D

Przy okazji zagipsowałem ów nieszczęsny kabelek, który wczoraj wymieniałem w korytarzu. Czasu starczyło jeszcze na wykucie rowka w kuchni, tu już poszło o wiele łatwiej, tynk mniej cementowy :D.

Myślę, że jeszcze z jeden dzień będę potrzebował, aby dokończyć rozprowadzanie kabelków pod alarm. A potem może już wreszcie przestane używać słowa kabelek. :D Oby

link do zdjęć - ... i jeszcze kabelki - 27 maj 2006 (http://212.244.189.200/index.php?id=27maj2006)

maksiu
12-06-2006, 13:18
Kabelki, ścianka i tynk
10 czerwiec 2006

Człowiek na głodzie jest nieobliczalny. No i tak też było ze mną. Dopadło mnie jakieś wstrętne choróbsko i tydzień temu zamiast pojechać na budowę, to niestety siedziałem w domu. Kolejnej sobocie nie mogłem więc już podarować. Jak się zresztą okazało tuż przed sobotą, miałem mieć tego dnia fachową pomoc na budowie. Czym prędzej z samego rana zapakowałem w samochód mojego sąsiada i narzędzia i pojechaliśmy na budowę. Po drodze omówiliśmy strategie działania, plan był bowiem napięty.

Na początek zabraliśmy się za robotę taką, którą każdy z nas mógł wykonywać sam, bez pomocy drugiej osoby. Ja zabrałem się za dokończenie rozprowadzania kabli od alarmu na parterze, a kolega w tym czasie miał obrzucić szprycem ściankę od wiatrołapu. Ponieważ moja praca była nieco bardziej czasochłona, zatem gdy tylko kolega skończył zabraliśmy się za główny punkt tej soboty, czyli za postawienie ścianki od piwniczki. Ta ścianka miała być wykonana na profilach i obłożona regipsami.

Przyznam się, że z dużą ciekawością przyglądałem się (no i pomagałem oczywiście), jak stawia się taką ściankę. Na początek przykręciliśmy profile U do boku schodów. Następnie zrobiliśmy z profili konstrukcje ościeży drzwi wejściowych do piwniczki. Kolejna czynność to wstawienie słupków między profilami U. Kiedy już szkielet stał, przyszła kolej na obłożenie tej regipsem. Najpierw znowu część z drzwiami, a potem część od strony schodów. Gdy jedna strona była już obłożona reigpsami, nadszedł czas na wełnę. Gdy wełna była już na swoim miejscu przykręciliśmy drugą warstwę płyt regipsowych. Na sam koniec jeszcze drobna zabawa z profilem od strony piwniczki, który obłożyliśmy jeszcze regipsem. No i ścianka była gotowa. Naprawdę wyszła fajnie, no i klatka schodowa zupełnie zmieniła wygląd. Sam opis wygląda banalnie, ale stawianie tej ścianki zajęło nam prawie sześć godzin. :D

Na koniec kolega zajął się otynkowaniem ścianki od wiatrołapu, a ja wróciłem do moich kabelków. Skończyliśmy prawie w tym samym czasie.

To był bardzo owocny dzień, sporo zrobiliśmy. Następnym razem, zajmę się tynkowaniem w wiatrołapie. Jedna ze ścian wymaga dużych poprawek.


link do zdjęć - Kabelki, ścianka i tynk - 10 czerwiec 2006 (http://212.244.189.200/index.php?id=10czerwiec2006)

maksiu
17-06-2006, 22:03
Koszenie trawy i tynkowanie w wiatrołapie
17 czerwiec 2006

Zanim napiszę o tym co się działo tej soboty, cofnę sie odrobinkę w czasie, bodajże do środy.


Tego dnia wybrałem sie do zakładu gazowniczego, aby zasięgnąć informacji o możliwościach dostępu do gazu w miejscowości gdzie się buduje. Na chwilę obecną nie ma tam wogóle sieci gazowniczej, a ponieważ jest to bardzo rozwojowa miejscowość, gdzie co roku buduje się przynajmniej ze trzydzieści nowych domów, jak nie więcej, zatem pomyślałem żeby zapytać się o plany zakładu gazowniczego.

Pierwsze co mnie zaskoczyło, na szczęscie pozytywnie, to podejście człowieka z którym rozmawiałem. Powiem w ten sposób - pełny profesionalizm, pomimo, iż jestem dopiero potencjonalnym klientem. Na chwilę obecną nie ma w planach budowy sieci gazowej w mojej miejscowości, ale to się może zmienić w każdej chwili.

Możliwe są dwa scenariusze, pierwszy to taki, gdzie gmina będzie chciała być współinwestorem (w co mało wierze) i drugi to taki kiedy rachunek ekonomiczny wskaze na celowość inwestycji. Dwa-trzy lata temu była robiona ankieta na temat zainteresowania gazem i wtedy chęć posiadania gazu wyraziło pięćdziesiąt sześć osób, wtedy było to za mało, żeby gazowni opłacało się robić sieć.

W najbliższym czasie ma być robiona nowa ankieta i zobaczymy co się okaże, może tym razem będzie lepiej, trzeba być dobrej myśli i myśleć pozytywnie. Gdyby był gaz, było by fajnie, miałbym rozwiązany temat ogrzewania.


Teraz wróćmy do teraźniejszości. Dziś na pierwszy ogień poszło koszenie trawy, od poprzedniego koszenia minęły trzy tygodnie i naprawde już urosła zbyt duża. Gdyby ktoś opracował taki typ trawy który by rósł np. na cztery centymetry i dalej ani milimetra to taki ktoś powinien dostać nagrodę nobla. Ilę by to ułatwiło życie.

W każdym razie ponad dwie godziny zajęło mi koszenie. Może ślicznie skoszony trawnik nie został, ale przynajmniej przestał straszyć.


Wreszcie można było przystąpić do właściwej pracy. Wcześniej zagruntowałem ścianę w wiatrołapie która miałem otynkować. Na narożnik nabiłem deskę, aby mieć prowadnicę, po której można było ściągać tynk.

Tynkowanie zacząłem właśnie do tego narożnika. Miałem gotową zaprawę do tynkowania, tylko do rozrobienia z wodą, więc przygotowanie zaprawy tynkarskiej nie było problemem.

No i zacząłem, hmm a wydawało mi się że to taka prosta rzecz. Owszem super skomplikowane to nie było, tylko trzeba umieć rzucać tynkiem na ścianę, raz zeby nie spadało zbyt wiele, a dwa tak aby sobie nie nachlapać do oczu. O ile z pierwszym dość szybko sobie poradziłem, o tym z drugim miałem ciągle problemy, praktycznie co kilka minut dostawałem odpryskami tynku po oczach.

W każdym razie jakoś poszło, duży kawałek ściany w wiatrołapie został otynkowany. Wyrównanie tynku było koniecznie, ponieważ wyburzyłem tam wcześniej ściankę która już była już otynkowana, no i okazało się że po obu stronach tej ścianki był tynk o różnej grubości, różnica w najbardziej ekstremalnym miejscu wynosiła prawie centymetr. Teraz już powinno być wszystko w porządku.

No i w ten sposób minał kolejny dzień na budowie, już się nie mogę doczekać urlopu, kiedy będę mógł poświecić budowie dużo więcej czasu, ale to dopiero w sierpniu.


link do zdjęć - Koszenie trawy i tynkowanie w wiatrołapie - 17 czerwiec 2006 (http://212.244.189.200/index.php?id=17czerwiec2006)

maksiu
26-06-2006, 14:56
Tatry
19-24 czerwiec 2006

Wszystko co dobre szybko się kończy, równiez mój wypad w Tatry minał bardzo szybko. Dziękuje wszystkim którzy trzymali kciuki za pogodę, nie była idealna, ale dało się trochę połazić. Poniżej macie link do galerii.
Wrażenia z wyjazdu super, zwłaszcza te wszechobecne w wysokich partiach gór śniegi pod koniec czerwca.

W sobotę zrobiłem jeszcze nalot na budowę Soniki. Wszystko obejrzane i obfotografowane (zdjęcia będą wkrótce). Pozdrowienia dla Baru, Majki, no i oczywiście Soniki.


link do zdjęć - Tatry 19-24 czerwiec 2006 (http://212.244.189.200/index.php?id=tatry06)

maksiu
03-07-2006, 12:54
Gruntowanie i kładzenie gładzi
01 lipiec 2006

Po tygodniu odpoczynku od budowy, pojechałem wreszcie na popracować u siebie. Plan pracy na ten dzień przewidywał trzy punkty.

W pierwszej kolejności dokończyłem ściankę od piwnicy. Dokończenie polegało na wkręceniu kilkudziesięciu wkrętów. Jak robiliśmy tą ściankę to kupiłem za mało wkrętów i powkręcaliśmy je tak, żeby się to w miarę możliwości trzymało, a teraz właśnie miałem pouzupelniać braki. Robótka poszła spokojnie i szybko.

Kolejna czynność to gruntowanie ścian. Zaopatrzyłem się w specjalistyczny sprzęt, w postaci pojemnika po płynie do mycie szyb, ze spryskiwaczem. Nalałem do środku gruntu i psikałem sobie ślicznie po ścianach. Do gruntowania były przewidziane ściany w wiatrołapie i korytarzu. Praca spokojna, tylko palec wskazujący zaczął mnie po pewnym czasie boleć od ciągłego naciskania przycisku do spryskiwacza.
Nastepnym razem trzeba będzie pomyśleć o jakimś opryskiwaczy do zielska, takim co sie pompuje powietrze, a potem tylko pryska, napewno pójdzie szybciej i mniejszym wysiłkiem.

Ostatni trzeci punkt to kładzenie gładzi na ścianach w korytarzu. Robiłem to co prawda pierwszy raz w życiu, ale do odważnych świat należy, zresztą jak to powiedział kiedyś kolega, tego i tak naraz się nie da zrobić, wiec przy drugiej warstwie już napewno będzie lepiej. Tak subiektywnie patrząć to myślę, że wcale tak źle nie poszło za pierwszym razem. Oczywiście trzeba będzie troszkę przeszlifować, ale nie aż tak wiele. Samo kładzenie gładzi to fajna sprawa, tylko wolno idzie. Grunt to dobrze wyczuć blachę którą sie nakłada masę na ścianę. Nastepnym razem przeszlifuje to co zrobilem tym razem i położę drugą warstwę, prawdopodobnie już ostatnią.
Co najbardziej się rzuca w oczy to zmiana wyglądu ściany, nawet taka nieposzlifowana ściana, ale z gładzią wygląda już prawie jak docelowa. Znika ten szary kolor, a wszystko robi sie jakies takie ładne.

Generalnie jestem zadowolony z efektów pracy, zastanawiam sie tylko czy nie zainwestować w jakąś bardziej porządną blachę, bo mam wrażenie, że ta którą mam zaczyna sie wybrzyszać na środku.


link do zdjęć - Gruntowanie i kładzenie gładzi - 01 lipiec 2006 (http://212.244.189.200/index.php?id=01lipiec2006)

maksiu
09-07-2006, 14:05
Druga warstwa gładzi w korytarzu
08 lipiec 2006

Za mną drugie starcie z gładzią. Zacznijmy jednak od początku. Po doświadczeniach z zeszłego tygodnia i konsultacji z kolegą (tym który już wielokrotnie się przewijał w moich opowieściach) doszedłem do wniosku że musze koniecznie kupić nową blachę do nakładania gładzi. Kolega doradził jeszcze żeby kupić dłuższą. Pojechałem więc do hurtowni, ale nie mieli nic ciekawego z narzędzi. Kupiłem więc tylko dwa worki gładzi. Umówiłem się juz wcześniej w tej hurtowni, że cenę gładzi mam ustaloną, bez względu ile towaru biorę na raz, oczywiście nie musze dodawać, że to cena z rabatem i to sporym.

Pojechałem zatem do Nomi kupić narzędzia. Akurat było dokładnie to co potrzebowałem, ładna długa blacha 48cm, kupiłem odrazu gogle i maseczki na twarz. Już miałem wychodzić ze sklepu, kiedy przyszło mi do głowy że sprawdzić czy mają jeszcze moje płytki parapetowe (niedługo będą potrzebne). No i mieli, w dodatku w promocji o 50gr taniej niż w hurtowni gdzie kupowałem je poprzednim razem. Żal było nie skorzystac z okazji, wiec i te płytki kupiłem. Do tego kupiłem jeszcze tarnik do regipsów i taki prosty przyrząd do ściągania izolacji z przewodów elektrycznych.

Tak obkupiony pojechałem na budowę. W pierwszej kolejności postanowiłem wypróbować tarnik do regipsów. Nie powiem złego słowa, proste narzędzie, ale bardzo skuteczne. Gdy już wszystkie krawędzie wyrównałem to odrazu pogruntowałem ściankę od piwniczki. Wkrótce trzeba będzie i tak położyc gładź.

Następnie przystąpiłem do szlifowania efektów zeszłotygodniowej pracy. Pomny ostrzeżeń o dużym pyleniu, ubrałem maseczke na usta i gogle na oczy. Na szczęście nie pyliło tak bardzo i można było się wkrótce pozbyć tych dodatków z siebie.

Kiedy wreszcie szlifowanie miałem już z głowy, przyszła kolej na drugą warstwę gładzi. Aby nie było tak różowo, to odrazu przy mieszaniu pierwszego wiaderka z gładzią padła mi wiertarka. No może nie cała wiertarka, ale jedynie szczotki. Na szczęście byłem na taką ewentualność przygotowany i miałem komplet szczotek w zapasie. Kiedy gładź już była wymieszana, przymierzyłem i dociąłem alumieniowe narożniki. No i zaczęło się kładzenie gładzi. Napewno było już łatwiej niż poprzednim razem, z tym że było jedno ale. Było bardzo gorąco i gładź w wiaderku szybko gęstniała i trzeba było co chwilkę dolewać wody.

Nowa blacha do gładzi sprawdziła się tylko połowicznie, jakoś strasznie ciężko było mi nią kłaść gładź na ścianie. Tak więc gładź kładłem starą blachą, a nową tylko ściągałem i nawet szło to przyzwoicie. Jaki efekt? Szczerze mówiąc to wizualnie wygląda to dobrze, ale jak się przejedzie po ścianie ręką to czuć jeszcze nierówności, tak więc konieczne będzie położenie trzeciej warstwy. Czy zrobie to za tydzien, będzie zależne od pogody, bo jak będzie nadal tak gorąco to zabiorę się za pierwszą warstwe w wiatrołapie, przy pierwszej warstwie nie jest wymagana taka duża precyzja kładzenia, a jeśli będzie chłodniej to będę kończył korytarz.


link do zdjęć - Druga warstwa gładzi w korytarzu- 08 lipiec 2006 (http://212.244.189.200/index.php?id=08lipiec2006)

maksiu
10-07-2006, 10:29
kilka słów komentarza do poprzedniego wpisu:

Dziś rano przed pracą wpadłem na budowę (było jeszcze przed siódmą rano), aby obejrzeć ścianki. Gładź już dążyła wyschnąć i zrobiła się śnieżno biała, ale nie to jest najważniejsze. Przeszlifowałem sobie kawałeczek ścianki. Efekt wyszedł naprawdę dużo ciekawszy niż wydawało mi się w sobote. Owszem trzecia warstwa będzie konieczna, ale tylko symbolicznie, bo nierówności są tylko w trzech miejsciach.
W każdym razie jestem o bardzo pozytywnie zaskoczony efektem, wydawało mi się że wygląda to dużo gorzej. No i grunt to dobrze zacząć tydzień, a dobra wiadomość na początku tygodnia to najlepsza droga do dobrego tygodnia.

maksiu
17-07-2006, 12:20
Pierwsza warstwa gładzi w wiatrołapie
15 lipiec 2006

Pogoda jaka jest każdy widzi, ciągle tylko grzeje i grzeje. Jak w takich warunkach sensownie popracować? Spróbowałem położyc trzecią i ostatnią wartstwę gładzi w korytarzu, ale niestety nic z tego. Gładź wiąże zaraz po położeniu jej na ścianie, nie ma mowy o zatarciu czy wygładzeniu. Dałem więc sobie z tym spokój i zabrałem się za wiatrołap.

W wiatrołapie dopiero pierwsza wartstwa, więc nie ma konieczności dokładnego wygładzania, wystarczy zatrzeć byle nie było zbyt dużych 'frędzli'. Zabrałem się za robotę, wiaderko z wiaderkiem, a na ścianie tak szybko nie przybywa. Zastanowiłem się i porachowałem conieco. Wyszło że wiatrołap to prawie 19m2 ścian (po odjęciu drzwi), kurcze sporo. W korytarzu było tylko niecałe 10m2. No trudno, od stania i patrzenia gładzi na ścianie nie przybędzie. Na szczęście już mi względnie sie blacha w ręce ułożyła i jakoś praca idzie do przodu.

W efekcie skończyłem kłaść pierwszą warstwę gładzi w wiatrołapie, kawałek ściany zdążyłem jeszcze wyszlifować (bo już była sucha) no i jeszcze porobiłem troche porządków w salonie, głównie z rzuconymi tak deskami (powyciągałem z desek gwoździe i poodzielałem deski pojedynczo). Nawet sie nie obejrzałem jak już zleciała sobota. Oby do następnej



link do zdjęć - Pierwsza warstwa gładzi w wiatrołapie - 15 lipiec 2006 (http://212.244.189.200/index.php?id=15lipiec2006)

maksiu
19-07-2006, 07:05
4 urodziny
19 lipiec 2006

Stuknely mi dzis 4 lata na forum, aż sie nie chce wierzyć ze to juz tyle. Oj działo się przez te 4 lata sporo. Poznałem wielu fajnych ludzi, byłem na trzech oficjalnych spotkaniach forumowych i kilku mniej oficjalnych. Zwiedziłem kilka budów forumowiczów, nie tylko z moich okolic.
Mam nadzieje ze przynajmniej kilku osobom pomogłem. Jeśli przez ten czas komuś wyrządziłem jakąś krzywdę to przepraszam, ale napewno nie było to działanie celowe.
Fajnie że jest takie miejsce jak to forum.
pozdrawiam
forumowy dziadek
Maksiu

maksiu
21-07-2006, 08:17
Kilka słów o m2
21 lipiec 2006

Wczoraj wieczorkiem siadłem sobie z projektem i kalkulatorkiem, bo chciałem dowiedzieć się jaką tak naprawdę powierzchnie ma mój dom.
Różnica w stosunku do tego co było pierwotnie w projekcie napewno będzie, bo podniosłem na poddaszu ścianke kolankową o 10cm.
Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to niedokładność i błędy rachunkowe w liczeniu powierzchni w projekcie.
W każdym razie policzyłem to sobie wszystko od nowa i wg moich rachunków parter ma powierzchnie 86,31 m2 + około 4,5 m2 piwniczka pod schodami.
Z ta piwniczką to było najgorzej, bo nie wiadomo jak ją realnie policzyć. Powierzchnia w podłodze niby duża, ale że pod schodami to sporo skosów, zrobiłem wiec uproszczenie i wyszło mi własnie około 4,5m2.
Na poddaszu wyszło 67,25 m2, a w sumie parter i poddasze 153,81 m2 + 4,5 m2 (158,31).
Wyszło (bez piwniczki) o 5,5 m2 więcej niż w projekcie, a z piwiczką o całe 10m2 więcej. Duży ten mój dom....

maksiu
24-07-2006, 12:10
Wiatrołap druga, korytarz trzecia warstwa gładzi
22 lipiec 2006

Oj, ciekawa to była sobota. Przede wszystkim byłem na budowie wcześniej niż przeważnie, bo już o ósmej rano stałem z blichówką przy ścianie.
Tym razem, bez z góry ustalonego planu, do roboty jest poprostu tak dużo, że trzeba robic po kolei na co starczy czasu.

Pracę zaczałęm od wiatrołapu, przeszlifowałem pobieżnie pierwsza warstwę gładzi i zabrałem się za kładzenie drugiej warstwy. Chyba mi się to już spodobało, bo jakoś tak fajnie szła robota, szybko i całkiem znośnie jeśli chodzi o efekty. Żeby było łatwiej, to zdjąłem sobie drzwi wejsciowe do domu, niesamowiecie jasno się zrobiło w wiatrołapie. Tradycyjnie najwięcej czasu zeszło mi na wstawieniu narożnika aluminiowego, tak aby były wszędzie gdzie trzeba piony, bo sam narożnik ściany trochę krzywy. Teraz jednak jest już prościutko.

Po skończeniu pracy w wiatrołapie, stwierdziłem że nie ma się na co oglądać, trzeba brać się za korytarz, czeka biedak już tyle czasu na trzecią warstwę gładzi. Przeszlifowałem szybko ściany i zrobiłem trochę rzadszą gładź. Im gładsza ściana, tym szybciej się na nią kładzie gładź. Już przy okazji wiatrołapu zastosowałem nową technikę nakładania gładzi na ścianę. Gładź na ścianę nakładałem taką łapką tynkarską, a blacha służyła mi tylko do ściągania nadmiaru gładzi i wygładzania ściany. Wbrew pozorom, szło mi o wiele szybciej niż, wtedy gdy nakładałem gładź na ścianę blachą. W każdym razie korytarz poszedł błyskawicznie.

Ponieważ miałem jeszcze sporo czasu do dyspozycji to zabrałem się za czyszczenie desek którymi miałem pozabijane otwory okienne. Powyciągałem z nich gwoździe i oczyściłem zgrubnie z tynku. Okazało się że sporo tych desek jeszcze można wykorzystać.
Gdy już to skończyłem to poszedłem za ciosem i pogruntowałem prawie wszystkie ściany w salonie, została niepogruntowana tylko jedna ściana.

Tak jak już pisałem, oj owocna była to sobota, mam nadzieje że następna również będzie podobna.
A dla klubu fanek informacja, za tydzien będzie okazja na nowe zdjęcia z maseczką :D, będzie sporo szlifowania.

link do zdjęć - Wiatrołap druga, korytarz trzecia warstwa gładzi - 22 lipiec 2006 (http://212.244.189.200/index.php?id=22lipiec2006)

maksiu
28-07-2006, 11:27
Szlifowanie gładzi w korytarzu
26 lipiec 2006

No i znowu się troszkę pokręciło. Okazało się że z przyczyn ode mnie nie zależnych nie będę mógł pojechać w sobotę na budowę. Aby jednak tydzień nie był kompletnie stracony, pojechałem popracować w środę po pracy. Co prawda takie trzy godzinki to niezbyt wiele, ale zawsze coś.

Wymyśliłem więc że wezmę się za szlifowanie gładzi w korytarzu. Trzy warstwy gładzi już położone, a zatem można zabierać się za końcową obróbkę gładzi. W zasadzie, gdyby się tak nie pyliło to była by to całkiem fajna robota, choć przyznaje że jednak ciężka, bo trzeba się nieźle namachać rękami i w dadatku, tak aby nie porobić dołów. Półtorej godziny zajęło mi przeszlifowanie tych niecałych dzisięciu metrów kwadratowych. W zasadzie, będę musiał zrobic jeszcze kilka drobnych popraweczek i jedną większa poprawkę, bo przy schodach wyszedł mi garb.

Gdy skończyłem ze szlifowaniem, zabrałem się za kładzenie gładzi na bocznych ścianach przejście z korytarza do salonu. Przyciąłem i obsadziłem narożniki aluminiowe i położyłem drugą warstwę gładzi, następnym razem położy się ostantnią trzecią. Ponieważ zostało mi jeszcze dosłownie kilka minut, więc spróbowałem przymierzyć się do narysowania na ścianach poziomu sufitu podwieszanego.

Wyszło mi tak sobie, przydała by się dłuższa poziomica, niż moje metr dwadzieścia. Mam nadzieje że aż tak bardzo źle tego nie wyznaczyłem, wizuzalnie wygląda przyzwoicie. A temat samych sufitów to dopiero podczas urlopu wróci na tapete, narazie zrobiłem sobie tylko wycenę niezbędnych materiałów i przyswoiłem odrobinke wiedzy w temacie doboru i montażu oświetlenia z halogenków


link do zdjęć - Szlifowanie gładzi w korytarzu - 26 lipiec 2006 (http://212.244.189.200/index.php?id=26lipiec2006)

maksiu
01-08-2006, 08:32
konkurs - pytanie
01 sierpień 2006


W najbliższy weekend szykuje się coś bardzo ważnego, jestem ciekaw czy ktoś zgadnie co to takiego. O szczegółach - jeśli faktycznie będzie to miało miejsce - w poniedziałek. Zatem obstawiajcie w komentarzach :D
pozdrawiam
m.

maksiu
07-08-2006, 12:46
Pierwsza noc w nowym domu (w budowie)
05 sierpień 2006

Wcześniej czy później musiało się to stać. Spędziłem w moim domku w budowie pierwszą noc. Oczywiście było to dobrowolne spędzienie tam nocy. W piątek zawiozłem sobie na budowę materac, śpiwór i koc. W naszej przyszłej sypialni na poddaszu rozlożyłem cztery płyty styropianu, na to koc i na górę materac. Spało się naprawdę wybornie. Obawiałem się czy nie będzie zbyt zimno, wszak upały się skończyły, a u nas na poddaszu nie ma jeszcze okien. Obawy okazały się na wyrost, wcale zimno nie było, spało się tak dobrze, że nawet nie pamiętam co mi sie śniło.

Nocowanie na budowie miało też jeszcze jeden plus, wystarczyło zaledwie piętnaście minut od obudzenia się, aby stać już gotowym do pracy.
Na początek zabrałem się za wywożenie gruzu, który powstał przy wyburzaniu starej ścianki wiatrołapu. Do tej pory gruz leżał sobie grzecznie w kąciku w pokoju na dole, ale zaczał przeszkadzać, więc wyeksmitowałem go na dwór.

Następnie zabrałem się za położenie już trzeciej i na szczęście ostatniej warstwy gładzi w wiatrołapie. Zdjąłem sobie drzwi wejściowe do domu, żeby było jaśniej i luźniej, no i zabrałem się za robotę. Muszę przyznać, ze smutkiem, że to nie był mój najlepszy dzień do kładzenia gładzi. Szło mi to wszystko jakoś tak opornie, oblecenie tych niecałych dwudziestu metrów kwadratowych zajęło mi ponad pięć godzin!.
Kiedy wreszcie skończyłem z wiatrołapem, stwierdziłem że zostało trochę gładzi w worku i szkoda żeby tak sobie leżała, jeszcze zawilgotnieje i się zmarnuje. Wymyśliłem więc że położe pierwszą warstwę gładzi na ściance między salonem a kuchnią, a że po tym jeszcze zostało gładzi, to położyłem tyle ile starczyło w salonie.

Na koniec zabrałem się za skuwane resztek tynku w piwniczce. Tynk był położony tak na oko i po postawieniu ścianki z regipsu okazało się że w piwniczce znalazło się go około dzisięciu centymetrów. Będę w najbliższym czasie ocieplał piwniczkę od środka i tynk by przeszkadzał.

Kolejna sobota za mną, miałem nadzieje zrobić troszke więcej, no ale widać nie można zbyt wiele planować. Jeśli wszystko dobrze pójdzie to za tydzień zabiorę się za podwieszane sufity w wiatrołapie i korytarzu

link do zdjęć - Pierwsza noc w nowym domu (w budowie) - 05 sierpień 2006 (http://212.244.189.200/index.php?id=05sierpien2006)

maksiu
13-08-2006, 06:34
Podwieszane sufity w korytarzu i wiatrołapie
12 sierpień 2006

Nareszcie doczekałem się urlopu, mam nadzieje że teraz pracę lekko ruszą do przodu. Zgodnie z planami z zeszłego tygodnia, w tą sobotę zabraliśmy się za podwieszane sufity w korytarzu i wiatrołapie.

Poprosiłem (znanego już wam) mojego kolegę aby mi pomógł. Przyjechaliśmy na budowę koło dziewiątej rano. Zaczeliśmy od korytarza, kolega pomierzył poziomy i orzekł że sufit trzeba obniżyć o dodatkowe półtora centymetra, bo inaczej nie będzie równo. Odrysowaliśmy nowe kreski na ścianie i zabraliśmy się za montaż kontrukcji.

Na początek profile U27, kolega mierzył na ścianie a ja ciąłem na odpowiedni wymiar, gdy uciąłem wszystkie potrzebne profile U27 zabraliśmy się za montaż. Bardzo przydatna okazała się dokumentacja fotograficzna instalacji elektrycznej. Po kilku minutach konstukcje z U27 była gotowa. Teraz kolej na belkę nośną i zaczeły ES. Dwa zaczepy do sufitu, belka ucięta z profilu CD60. Gdy belka już zajęłą swoje miejsce przyszła kolej na ostatnią część konstrukcji, czyli profile CD60 do których później przykręcana jest płyta regipsowa. Profile CD60 montowane co 40 cm. Mocowanie profilu CD60 do wcześniej przygotowanej konstrukcji bardzo proste, przy ścianach wchodzi on w profil U27 (bez skręcania), a z belką nośną łącznikiem krzyżowym na zatrzask. Poszło sprawie i wyglądało to naprawdę fajnie.

Kolejny etap to przykręcanie płyt regipsowych. Wbrew pozorom taka płyta swoje waży, a jakby tego było mało to montowaliśmy prawie całe płyty, odcinaliśmy tylko trzydzieści kilka centymetrów. Jak zamontować taką płytę? Użyć głowy, :D, dosłownie, no i koniecznie trzeba to we dwóch, no chyba że montując mniejsze kawałki. Wyglądało to tak, że jeden z nas podpierał płytę z jednej strony obiema rękami i głową, a drugi z drugiej strony tylko głową, wszak ręce były potrzebne do wkręcania wkrętów. No jakoś poszło. Korytarz był prawie skończony, dlaczego prawie, o tym za chwilkę.

Przyszła kolej na wiatrołap, w sumie kolejność prac ta sama, z tym że wiatrołap troszkę bardziej pokręcony jeśli chodzi o kształt sufitu. No i było gorzej jeśli chodzi o kabelki w ścianach, bardzo przeszkadzały, ale jakoś daliśmy sobie z nimi radę, mam nadzieje że nie uszkodziliśmy żadnego. Tak więc po kolei, znowu U27, belka nośna, ES, CD60, łączniki krzyżowe i na koniec płyta regipsowa.

Gdy skończyliśmy montować konstrukcję i płyty przyszła kolei na wymyślenie jak rozmieścić otwory pod halogeny. No i niestety z tym myśleniem było najgorzej. O ile w wiatrołapie dość szybko wymyśliliśmy dość fajny i mam nadzieje praktyczny układ, o tym w korytarzu była kompletna klapa. W wiatrołapie wymyśliliśmy układ w romb, układ bardzo symetryczny.

W korytarzu rozrysowaliśmy chyba ze trzydzieści wariantów zanim zaczęło cośkolwiek się krystalizować. Założenie było takie że ma być pięć halogenów.
Ostatecznie zwyciężył wariant z łukiem złożonym z czterech halogenów i piątym osobnym halogenem który znajduje się w środku hipotetycznego okręgu, którego kawałkiem jest właśnie ów łuk złożony z tych czterech halogenów. Ktoś powie, że niepotrzebne wydziwnianie, może i tak, ale dlaczego mam mieć tak samo jak większość?
Ktoś zapyta o funkcjonalność takiego rozwiązania, o tym też, a może przede wszystkim pomyśleliśmy. Pierwszy halogen łuku (patrząc od strony wiatrołapu) znajduje się centralnie w osi drzwi od łazienki, drugi niemalże w środku sufitu, trzeci prawie w osi przejścia z korytarza do salonu, czwarty w osi biegu schodowego, a osobny piąty halogen prawie w osi drzwi od pokoju oraz centralnie w osi drzwi od piwniczki. Tak to sobie wymyśliliśmy, zobaczmy jeszcze jak zamontuje się oświetlenie czy będzie odpowiadać naszym teoretycznym pomysłom. W najgorszym wypadku trzeba będzie odkręcić dwie płyty i przykręcić nowe, ale myślę, że będzie wszystko w porządku.


link do zdjęć - Podwieszane sufity w korytarzu i wiatrołapie - 12 sierpień 2006 (http://212.244.189.200/index.php?id=12sierpien2006)

maksiu
15-08-2006, 13:32
Szlifowanie, szpachlowanie, halogenki
14 sierpień 2006

Urlop to jest zdecydowanie to co lubie, można tyle czasu poświęcić na budowę. Dziś spędziłem na budowie dziesięć godzin i nawet nie zauważyłem kiedy minał ten czas. No sporo zrobiłem, ale zacznijmy od początku.

Dzień na budowie rozpocząłem od pracy która to nazbyt przyjemnych nie należy, ale i ją trzeba było wykonać. Mam oczywiście na myśli szlifowanie ścian w wiatrołapie. O tym jaka to niewdzięczna praca najlepiej świadczy fakt że te niecałe dwadzieścia metrów kwadratowych zajęło mi prawie trzy godzinki. W każdym razie byłem niezmierne zadowolony, jak już skończyłem to robić. I więcie co? Ściany naprawdę wyglądają super.

Ponieważ natura lubi równowagę, zatem po szlifowaniu przyszedł czas na szpachlowanie. Oczywiście już nie ścian wiatrołapu, ale sufitu w korytarzu. Pooklejałem sobie wszystkie łączenia siatką i poszpachlowałem. Zdecydowanie przyjemniejsza robota. Samo szpachlowanie poszło by mi szybko, ale gorzej że musiałem wyrównać belkę nośną schodów, żeby licowała się z nowym sufitem. No i w najgorszym miejscu był prawie centymetr różnicy. Trzeba będzie jeszcze raz to przeszpachlować, bo na raz było by za grubo.

Gdy już sufit był poszpachlowany zabrałem się za montowanie instalacji do halogenów. Zdecydowałem się na instalacje 12V, potrzebny był zatem transofrmator.
Żeby być pewnym że czegoś nie popsuje, to najpierw na kabelku który miał zasilać transformator założyłem zwykła żarówkę i pomontowałem kupione okazyjnie wyłączniki. W sumie pięć sztuk, cztery schodowe i jeden krzyżowy. Odrazu zaczęło to wyglądać estetyczniej, niż wystające ze ściany kabelki. Znowu oczywiście zajęło mi trochę czasu poprawne podłączenie tego wszystkiego, bowiem poprzednim razem gdy sprawdzałem instalacje to nie zapisałem sobie jak podłączyć jaki wyłącznik. Od nowa zatem było trzeba prześledzić obwody, no ale udało się.
Tak na wszelki wypadek pooklejałem taśmą izolacyjną przewody fazowe w innych nieużywanych włącznikach będących na tym samym zabezpieczeniu. Gdy już miałem to wszystko przygotowane można było zabrać się za podłączanie transformatora. Nie było to nic szczególnie trudnego, może poza czynnościami wybitnie manualnymi, gdy przewody nie chciały wchodzić w odpowiednie zaciski, albo ciągle z nich wyskakiwały.
Naczytałem się wcześniej o takich instalacjach i zgodnie z sugestiami zakupiłem przewód 2x2,5 mm2 do rozprowadzenia zasilania z wyjścia transformatora. Przewód gruby, sztywny i kiepsko układalny, wiec trzeba było sie nieźle nagimnastykować abyć znalazł się dokładnie tam gdzie trzeba. Wszystkie żaróweczki halogenowe łączone w sposób równoległy. Prawie dwie godzinki zajeło mi zmontowanie kompletnego oświetlenia w suficie w korytarzu. Samo założenie oprawek i zaróweczek to już czysta przyjemność. A potem juz tylko pstryk i ... działa.

Następnie powtórka dokładnie tego samego w wiatrołapie, z tym że tu mniej o jeden halogen. Oczywiście znowu najwięcej problemów z podłączeniem transformator, a dalej to już poszło.

Nawet się nie obejrzałem jak minęło w sumie dziesięć godzin no i trzeba było już wracać do domu. Następnego dnia zajechałem przejazdem na budowę z Agnieszką i Małgosią, żeby obejrzały sobie moje dzieło i ewentualnie zgłosiły co należy poprawić czy też zmienić, ale uwag nie było żadnych więc się chyba podobało.


link do zdjęć - Szlifowanie, szpachlowanie, halogenki - 14 sierpień 2006 (http://212.244.189.200/index.php?id=14sierpien2006)

maksiu
16-08-2006, 21:01
Ocieplenie piwniczki
16 sierpień 2006

Wtorek był wolny, jak święto to święto, ale za to środa już normalnie na budowie. Postanowiłem, że odpocznę trochę od gładzi, szpachlowania i szlifowania. Zabrałem się więc za ocieplanie piwniczki.

Przeczytałem na forum, że są podzielone zdania na temat celowości takiej inwestycji. Co by nie mówić moim zdaniem napewno pomoże to odizolować piwniczke od domu i powinno zapewnić w niej utrzymanie niższej, stałej temperatury, a o to właśnie chodzi. No i żeby było jasne, nie mam zamiaru grzać piwniczki, a dokładnie odwrotnie, nie chce pozwolić dostać się do niej ciepłu z domu, wszak styropian jest materiałem izolacyjnym, a nie grzewcznym, więc dlaczego nie miało by to zdać egzaminu?

Najpierw przygotowałem sobie piwniczke do całej operacji, poobcinałem papę izolacyjną i po podkuwałem wystające kawałki zaprawy. No i przyszła kolej na pierwsze płyty. No i pierwsze schody, dolne bloczki to bloczki fundamentowe, a one lekko cofnięte względem ściany właściwej, no i na pierwsza warstwę musiało pójść sporo kleju.
Gdy już jednak pierwsza warstwa była przyklejona i wypoziomowana, to dalej poszło już sprawniej. Godzinka z kawałkiem i pierwsza ściana była gotowa, później znowu godzina i kolejna gotowa. Na koniec została ściana w większości pod skosem schodów, było trochę przycinania i mierzenia.
Troszkę mi to czasu zajęło. Gdy to już było gotowe zostało mi wykończenie góry pierwszej ścianki, zwłaszcza okolic rury wentylacyjnej. Ponieważ zostało mi jeszcze troszke kleju w wiaderku spróbowałem przykleić od spodu schodów płytę styropianu, akurat zmieściła się w całości wzdłuż, kleju starczyło na jeszcze jedną płytę.

Efekt po dniu roboczym jest taki, że ściany zewnętrzne piwniczki mam oklejone, jak równiez kawałek schodów (owe dwie płyty). Kolejnym razem dokończe schody (ten bieg zaczęty, jak i ten drugi) oraz spocznik. Na koniec podrównam wszystko styropianem 2cm na ściance z regipsu, będzie wszystko ładnie pasować do siebie. Wiem, bo dziś przymierzałem.

Jednak na kolejne prace trzeba poczekac dziesięć dni, bo jeszcze dziś wieczorem wyjeżdzam i wracam dopiero dwudziestego siódmego sierpnia.
A zatem trzymajcie kciuki za dobrą pogodę.

link do zdjęć - Ocieplenie piwniczki - 16 sierpień 2006 (http://212.244.189.200/index.php?id=16sierpien2006)

maksiu
04-09-2006, 14:27
Ocieplenie piwniczki - dzień drugi
28 sierpień 2006

Po wyjazdach urlopowych nadszedł czas to, aby poświęcić trochę czasu na budowę.
Poprzednim razem zacząłem ocieplać piwniczkę. Skończyłem na dwóch pierwszych płytach biegu schodowego. Od tego miejsca rozpocząłem tym razem prace. Wydawało się, że pójdzie wszystko łatwo i sprawie. Ale to były tylko pozory, wcale tak łatwo nie było. Prawie każda płyta na miała inne wymiary i trzeba było pasować indywidualnie.
Drugi bieg schodowy też nieciekawy, bo pierwsza płyta zaczynała się dość nisko, trzeba było prawie na siedząco kleić. Potem było już lepiej. Spocznik dał się okleić zdecydowanie łatwiej, a już ścianka z regipsu to czysta poezja. Pierwotnie zakładałem, że ścianka z regipsu zostanie okleiona styropianem o grubości dwa centymetry, ale ostatecznie skończyło się na trzech. Przyczyna bardzo prozaiczna, poprostu miałem sporo styropianu o tej grubości, o którym wcześniej zapomniałem.
Najwięcej uwagi trzeba było jednak poświęcić drobnemu kawałkowi ocieplenia pod ścianką z regipsu, wcześniej wysunąłem odpowiednio styropian, aby później można było go z licować ze styropianem, którym ocieplałem ścianke regipsować. Widać to o czym piszę na zdjęciach.
W efekcie, tego dnia zdążyłem tylko okleić do końca styropianem piwniczke i trochę w niej posprzątać.

link do zdjęć - Ocieplenie piwniczki - dzień drugi - 28 sierpień 2006 (http://212.244.189.200/index.php?id=28sierpien2006)

maksiu
04-09-2006, 14:29
Piwniczka - dzień trzeci
29 sierpień 2006

Kolejny dzień zmagań z piwniczką. Po wczorajszym dniu, miałem już jej dość i pierwotnie miałem się dziś zająć czymś innym, ale w sumie zmieniłem zdanie wychodząc z założenia, że zrobie co jest do zrobienia z piwniczką i będzie z nia spokój. Najpierw pokołkowałem styropian na spoczniku i skosach, niestety moja wysłużona wiertarka nie radziła sobie z tym najlepiej, w sumie wywiercenie około 30 otworów w betonie zajęło mi prawie trzy godziny.
Następnie zabrałem się zatem za warstwę zbrojoną, najpierw klej na styropian, później na to siatka. Troche jeszcze pamiętałem z ocieplania domu, więc nie było tak źle. Szkoda tylko, że robiłem sam, bo szło to bardzo wolno, no i były kłopoty z siatką, bo nie bardzo chciała leżeć tam gdzie przeznaczyłem jej miejsce. No i dość szybko kończył się klej i trzeba było dorabiać co chwilę nową. Najgorsza część tej pracy to przycieranie styopianu na łączeniach płyt, jeśli są jakieś nierówności. Nie dość, że sam dźwięk powoduje ciarki na plecach, to jeszcze latające w powietrzu drobinki styropianu skutecznie uprzykrzają życie. Dobrze, że tego tarcia nie było zbyt wiele.
Miałem początkowo nadzieje, że dziś skończe piwniczke, ale jak się później okazało, było to niemożliwe. Dzień zakończyłem mając oklejone ściany zewnętrzne piwniczki i troszke ponad metr jednego z biegów schodowych. Dobrze, że widać już bliski koniec pracy ze styropianem, zdecydowanie bardziej wole kłaść gładź na ścianach niż oklejać je styropianem.

link do zdjęć - Piwniczka - dzień trzeci - 29 sierpień 2006 (http://212.244.189.200/index.php?id=29sierpien2006)

maksiu
04-09-2006, 14:31
Piwniczka, szpachlowanie sufitów
30 sierpień 2006

Na sam dźwięk słowa piwniczka zaczynam mieć już drżące ręce. Dobrze, że to już ostatni dzień walki ze ścianami piwniczki. Ostro zabrałem się od rana za robotę. Najpierw dokończyłem zatapianie siatki na rozpoczętym wczoraj biegu schodowym.
Następnie zabrałem się, ża drugi bieg schodowy, nawet względnie to mi szło. Oczywiście najwięcej kłopotów sprawiała siatka, która wywijała się na wszystkie możliwe strony. Gdy wreszcie uporałem się już z drugim biegiem schodowym, to zabrałem się za ściankę regipsową. Dopiero na samym końcu przykleiłem brakujący kawałek siatki na spoczniku. Opieplanie piwniczki było skończone.
Teraz trzeba będzie pobawić się jeszcze z nią troszkę, bowiem trzeba bedzie przytrzeć ściany jak już dobrze wyschnie klej, potem zagruntować je. Nastepnie (po wcześniejszym posprzątaniu) wyleję niewielką (około 1-2 cm grubości) wylewkę samopoziomującą. Gdy to wszystko będzie już gotowe i wylewka będzie nadawała się do dalszej obróbki, to położe na niej terakotę. No i oczywiście ściany pomaluje na śliczny zielonkawy kolorek.
No dobra, to dopiero kiedyś tam nastapi, a teraz wróćmy do tego co jeszcze zrobiłem tego dnia. Gdy już wreszcie wyszedłem z piwniczki zabrałem się za gładź. Najpierw położyłem gładź w przejściu między hollem a salonem, na ostatniej powierzchni. Boki były już wcześniej ztobione na gotowo.
Wreszcie na koniec zabrałem się za szpachlowanie sufitu w wiatrołapie. Najpierw oczywiście okleiłem wszystkie połączenia siatką. Niestety zbyt wiele nie poszpachlowałem bo trzeba było już zbierać się do domu.

link do zdjęć - Piwniczka, szpachlowanie sufitów - 30 sierpień 2006 (http://212.244.189.200/index.php?id=30sierpien2006)

maksiu
06-09-2006, 14:02
Szpachlowanie sufitu, gruntowanie, gipsowanie, gładz w salonie
31 sierpień 2006

Nadszedł wreszcie dzień, kiedy piwniczka nie zaprzątała mojej uwagi. Chciałem rozpocząć dzień od dokończenia szpachlowania sufitu w wiatrołapie, ale okazało się że gładź chyba lekko zwietrzała i dośc szybko wiązała, a przy suficie to niebyło najlepsze rozwiązanie.
Wymyśliłem zatem, aby tą reszte gładzi połozyć na ścianie w salonie, jako pierwszą warstwę. Tu akurat ta gładź nadawała się idealnie. Pół worka poszło błyskawicznie. Po otworzeniu nowego worka gładzi wróciłem do sufitu w wiatrołapie. Siatka była już poklejona, więc zostało tylko samo szpachlowanie. Niecała godzinka i było to zrobione, jak już wszystko wyschnie to trzeba będzie to przeszlifować.
Następnie wróciłem do ścian w salonie. Skończyłem dwie ściany, oczywiście nie na gotowo, ale tylko pierwszą warstwę. Szło dość fajnie i szybko. Zastanowiłem się i doszedłem do wniosku, że musze sobie zagruntować jeszcze kilka ścian, bo niedługo skończą mi się te które już pogruntowane są.
W salonie była to jeszcze jedna ściana (od strony klatki schodowej), obleciałem gruntem jeszcze cały pokój na parterze oraz prawie cała klatkę schodową. Jednak wynalazek w postacji opryskiwacza sprawdza się doskonale.
Już na koniec dnia, postanowiłem powypełniać klejnem gipsowym przerwy między regipsami (tymi od okien) a ścianami. Udało się zrobić wokół okna i drzwi balkonowowych w salonie oraz wokół okna w pokoju. Nastepnym razem trzeba będzie oszlifować krawędzie i będzie można już obsadzic narożniki aluminiowe i przeciągnąć gładzią.

link do zdjęć - Szpachlowanie sufitu, gruntowanie, gipsowanie, gładz w salonie - 31 sierpień 2006 (http://212.244.189.200/index.php?id=31sierpien2006)

maksiu
08-09-2006, 08:25
Gładz w salonie
01 wrzesień 2006

Kolejny dzień z gładzią w salonie. Plany były duże, chciałem skończyć pierwszą warstwę gładzi w salonie i zacząć jeszcze pokój. Niestety plany planami, a życie życiem. Koło godziny dziesiątej zadzwonił telefon z pracy, z błagalną prośba o bardzo pilny przyjazd, albowiem padł serwer z internetem i nie działa wogóle transmisja a są do zrobienia przelewy. No i co było robić, musiałem pojechać, w ten sposób straciłem dwie godziny. Jak wróciłem to jakoś odeszła mi ochota do pracy. Skończyło się na tym, że dokończyłem tylko salon i przejście z salonu do kuchni.

link do zdjęć - Gładz w salonie - 01 wrzesien 2006 (http://212.244.189.200/index.php?id=01wrzesien2006)

maksiu
08-09-2006, 13:30
Gładz w salonie - druga warstwa, koszenie 'trawy'
02 wrzesień 2006

Oj leci ten czas, leci, dopiero co był poniedziałek, a tu już sobota i ostatni urlopowy dzień na budowie.
Podstawowe założenie na ten dzień to skosić to coś co porosło wokół domu i czego nie zawsze można nazwać trawą. Rano jak przyjechałem było jeszcze mokro, zatem postanowiłem zacząć kłaść drugą warstwę gładzi w salonie. Pogoda była bardzo sprzyjająca, zrobiło się cieplutko i słonecznie, no i gładź szybko wiązała, przez co dawała się bardzo dobrze zacierać. Zrobiłem prawie całą ściane oddzielającą salon od kuchni.
Po czym zabrałem się za koszenie, miejscami zielsko miało po piętnaście, dwadzieścia centymetrów. Koszenie zajęło mi prawie cztery godziny, oj namęczyłem się.
Ponieważ było jeszcze względnie wcześnie, zatem postanowiłem powalczyć jeszcze z gładzią. To był zdecydowanie dobry dzień na gładź, udało mi sie zrobić jeszcze spory kawał drugiej ściany, aż doszedłem do okna. Na koniec poszlifowałem krawędzie regipsów (od obróbki okna). Nastepnym razem powklejam narożniki.
Podsumowując tę część urlopu spędzoną na budowie, troszkę udało się zrobić, ale to ciągle zbyt mało, miałem nadzieje że uda się zrobić zdecydowanie więcej. Teraz patrząc realnie, będzie dobrze jak skończe w tym roku robic gładzie na parterze, wszak będę robił tylko w soboty lub jakies okazyjnie wolne dni. Gładzie na poddaszu to pewnie sprawa dopiero przyszłego roku, trzeba bedzie wcześnie zacząc sezon.



link do zdjęć - Gładz w salonie - druga warstwa, koszenie 'trawy' - 02 wrzesien 2006 (http://212.244.189.200/index.php?id=02wrzesien2006)

maksiu
11-09-2006, 13:20
Gładź w salonie - druga warstwa, dokończenie
09 wrzesień 2006

Po urlopowym szaleństwie budowlanym nadszedł czas powrótu to sobotniego budowania. Nadal na tapecie kładzenie gładzi w salonie.
Tym razem zacząłem od obsadzenia aluminiowych narożników w oknie w salonie, gdzie niegdzie trzeba było jeszcze podszlifować krawędzie regipsów. Następnie przyszła kolej na połączenie obsadzonych narożników z wcześniej zrobionym kawałkiem ściany. Kiedy wreszcie okno było już względnie obrobione, przyszła kolej na dokońcenie gładzi na ostatnim kawałku gładzi.
Dużo większym wyzwaniem stała się ściana z drzwiami balkonowymi. Na nadprożu było nieco grubiej, z racji zaciągnietej tam siatki z włókna szklanowego, którą był obrobiony styropian którym obniżaliśmy wymiar otworu na drzwi. Trzeba było trochę pokombinowąć, bo uciekał jeden z narożników. Taka niepozorna ścianka, a ponad trzy godziny zajęło mi uporanie się z nią.
Teraz już miało iść z górki. Ostatnia ściana salonu, to wreszcie miejsce do popisu, duża płaszczyzna bez utrudnień, poszło więc względnie szybko. Wreszcie na koniec dwa podciągi, jeden nad wejściem do salonu z korytarza, i drugi między salonem i kuchnią. Przy tym drugim trzeba było obsadzić narożniki aluminiowe. Kiedy skończyłem, cały salon miał już drugą warstwę gładzi.
Myślałem wcześniej, że obędzie się bez trzeciej warstwy, ale niestety, nie da rady. Niewielka, ale jednak będze potrzebna trzecia warstwa. Następnym razem przeszlifuje ściany salonu i zabiorę się za tą właśnie trzecią warstwę. Wspominałem już chyba wcześniej, że najbardziej z tej całej roboty nie cierpie szlifowania? No trudno, trzeba będzie jakoś to przeżyć.

link do zdjęć - Gładź w salonie - druga warstwa, dokończenie - 09 wrzesien 2006 (http://212.244.189.200/index.php?id=09wrzesien2006)

maksiu
19-09-2006, 12:56
Szlifowanie gładzi, skuwanie tynku
16 wrzesień 2006

Ta sobota nie była wogóle brana po uwagę, jako sobota na budowie. Miałem pojechać do Tomka1950, ale niestety Małgosia dostała anginy, mocna gorączka, no i nici z wyjazdu. W związku z tym pojechałem na budowę.
To był dziwny dzień, zacząłem szlifować gładź w salonie, przeszlifowałem tą ścianę od strony kuchni i ... miałem dość. Przygotowałem więc trochę gładzi i położyłem na tym kawałku który poszlifowałem. Później zabrałem się za szlifowanie ścian w piwniczce, gdzie niegdzie trzeba było pouzupełniać braki gładzią.
Gdy zrobiłem sobie przerwę w szlifowaniu piwniczki, usiadłem sobie w salonie i popatrzyłem na drzwi balkonowe. Hmmm coś mi nie pasowało, wziąłem miarkę i ... włosy stanęły mi dęba. Było krzywo jak diabli. Przypomniało mi się, że tą ściane na sam koniec tynków kolega jeszcze 'równał'. Cóż było robić, wziąłem młotek i zacząłem skuwać tynk. Naskuwałem sie naprawdę sporo. Nie skuwałem tynku do zera, ale tak aby było jak bardziej ściana trzymała pion.
Gdy już kurz opadł oczyściłem ścianę i zagruntowałem. Następnie wróciłem do szlifowania piwniczki. Jak skończyłem z piwniczką, to wróciłem do ściany w salonie. Grunt już zdążył dobrze przeschnąć (było dość ciepło), więc położyłem pierwszą warstwę gładzi.
No i to by było na tyle, od tego momentu jakoś tak straciłem ochotę do pracy, trochę sie poobijałem i po pół godzinie stwierdziłem, że szkoda czasu i wróciłem do domu

link do zdjęć - Szlifowanie gładzi, skuwanie tynku - 16 wrzesien 2006 (http://212.244.189.200/index.php?id=16wrzesien2006)

maksiu
20-11-2006, 10:22
Gładź w salonie - trzecia warstwa, gruntowanie ścian piwniczki
23 wrzesień 2006

Po zeszło tygodniowych zmaganiach ze skuwaniem prawie już gotowej ściany w salonie, tym razem przyszła kolej na naprawianie 'szkód'. Poryta ściana w salonie straszy od samego wejścia. Pierwsza warstwa gładzi co prawda już była tam położona, ale wyglądało to jak to obraz nędzy i rozpaczy. Przeszlifowałem więc ten kawałek ściany i zabrałem się za drugą warstwę. Poszło szybko, ale nadal nie wyglądało to zbyt dobrze.
Tymczasem zabrałem się za gruntowanie ścian w piwniczce. Godzinka i była wszystko zrobione. Gruntowałem mieszanką farby i gruntu. Nauka na przyszłość jest taka, że trzeba gruntować wałkiem a nie pędzlem, bo kiepsko potem wygląda ściana.
Gdy skończyłem z piwniczka wróciłem do salonu. Poszlifowałem troszkę ściany i zabrałem się za położenie trzeciej warstwy gładzi. Zdążyłem zrobić dwie ściany, tą od strony kuchni i przylegającą do niej ścianę z oknem.
Ponieważ było dość ciepło, to na sam koniec położyłem jeszcze trzecią warstwę na wykutym kawałku ściany, wyglądało to już lepiej, ale będzie konieczna jeszcze przynajmniej jedna warstwa gładzi.

link do zdjęć - Gładź w salonie - trzecia warstwa, gruntowanie ścian piwniczki - 23 wrzesien 2006 (http://212.244.189.200/index.php?id=23wrzesien2006)

maksiu
20-11-2006, 14:33
Gładź w salonie - trzecia warstwa, wylewka w piwniczce
30 wrzesień 2006

Taki tygodniowy system pracy na budowie ma oprócz oczywistej wady (zbyt mało czasu na pracę) swoje zalety, główna jest taka że można dobrze obmyśleć strategie dalszego postępowania. W mijającym tygodniu wymyśliłem, że trzeba skończyć piwniczkę.
W pierwszej kolejności należało zrobić wylewkę i wyrównać podłogę. Ponieważ nierówności nie były duże, wystarczyła drobna wylewką, 1-1,5 cm grubości. Kupiłem odpowiedni materiał, gotową wylewkę Atlasa. Najpierw trzeba było posprzątać w piwniczce, na podłodze była jeszcze cała ma różnych zabrudzeń powstałych na etapie klejenia styropianu.
Gdy podłoga była już względnie odkuta przyszła kolej na gruntowanie. Aby grunt sobie spokojnie wysechł, w miedzy czasie zabrałem się za kończenie trzeciej warstwy gładzi w salonie, dwie ostatnie ściany. Tak na wszelki wypadek zostawiłem w spokoju ten kawałek ściany z którym miałem ostatnio takie przeboje.
Gdy gładź już leżała sobie spokojnie na swoim miejscu wróciłem do piwniczki. Grunt już dobrze związał, wiec przyszła kolej na wylewkę. Najpierw przeczytałem dokładnie co producent napisał na worku (a ktoś mówił, że nikt nie czyta się instrukcji), a potem starając się jak najlepiej utrzymać zalecane proporcje przystąpiłem do przygotowania masy samopoziomującej. Nie było tak źle, poszło nawet ładnie, najgorszy w tym wszystkim jest ten dziwny zapach, który mnie osobiście bardzo irytował.
Ponieważ gdy już miałem wszystko zrobione, a zostało jeszcze trochę czasu, to poszlifowałem już 'ulubiony' kawałek ściany w salonie. Trzeba będzie koniecznie jeszcze nałożyć tam jeszcze jedną warstwę, ale to już innym razem.

link do zdjęć - Gładź w salonie - trzecia warstwa, wylewka w piwniczce - 30 wrzesien 2006 (http://212.244.189.200/index.php?id=30wrzesien2006)

maksiu
21-11-2006, 08:04
Gładź w pokoju gościnnym, malowanie piwniczki, gruntowanie ścian kuchni
07 październik 2006

Czasami jest tak, że jak człowiek rano wstanie, to odrazu wie że dzień będzie albo bardzo zły, albo wręcz przeciwnie - bardzo dobry. Częściej jednak nic się nie wie. Tym razem od samego rana miałem to najlepsze przeczucie co do rozpoczętego dnia.
Zaczęło się niepozornie, od pogruntowania tych kawałków ścian które jeszcze wcześniej gruntu nie poznały. Podręczny opryskiwacz spełnia bardzo dobrze swoją funkcje, kilka minut i było po sprawie.
Teraz przyszła kolej na zmianę pomieszczenia, rozłożyłem w piwniczce gazety na posadzce, albowiem zamierzałem pomalować ściany. Wybrałem taki ładny pistacjowy kolor, przynajmniej mi się podoba. Malowałem wałkiem, praca układała się dobrze. Niecała godzinka i wszystkie ściany i sufit był pomalowany.
Zatem kolejna zmiana pomieszczenia, czyli powrót do pokoju gościnnego. Grunt już prawie podsechł, na szczęście prawie trzy ściany były gruntowane dużo wcześniej, więc można było od nich zacząć kładzenie gładzi. Tak jak już wspomniałem wcześniej, dzień był bardzo dobry, robota aż paliła mi się w rękach. Nawet się nie obejrzałem kiedy obleciałem gładzią cały pokój (prawie czterdzieści metrów kwadratowych), ale to pierwsza warstwa więc idzie szybko.
Tak się rozochociłem tą gładzią, że z rozpędu wpadłem na klatkę schodową i duży kawałek jej zrobiłem. Kiedy wreszcie zrobiłem sobie przerwę, obejrzałem sobie piwniczkę, niestety będzie konieczne kolejne malowanie, widać ciemniejsze smugi, ale tego się troszkę spodziewałem.
Na sam koniec zabrałem się jeszcze za gruntowanie ścian w kuchni. No i jak skończyłem to zrobiło się już naprawdę późno i trzeba było wracać do domu.
To był naprawdę dobry dzień, no i co najważniejsze bardzo efektywny.

link do zdjęć - Gładź w pokoju gościnnym, malowanie piwniczki, gruntowanie ścian kuchni - 07 październik 2006 (http://212.244.189.200/index.php?id=07pazdziernik2006)

maksiu
23-11-2006, 13:36
Gładź w pokoju gościnnym - druga warstwa, drugie malowanie piwniczki
12 październik 2006

Tym razem dla odmiany wziąłem sobie wolne w środku tygodnia.
Robotę rozpocząłem od bardzo zgrubnego szlifowania ścian w pokoju gościnnym, nawet na tak z grubsza przetarte ściany lepiej się później układa gładź. Następnie przystąpiłem do kładzenia drugiej warstwy gładzi. Tym razem nie było już tak łatwo jak poprzednio, praca owszem szła do przodu, ale już nie w takim tempie. Po kilku godzinach udało się zrobić dwie ściany. Najgorzej kładzie się gładź przy narożnikach wewnętrznych, trzeba się dobrze nagimnastykować żeby taki narożnik jako tako wyglądał.
Następna praca to drugie malowanie piwniczki. Tym razem ściany wglądały już o wiele lepiej. Zobaczmy jak wyschnie, czy nie będą przebijać szare plamy, mam nadzieje że nie.
Kolejny dzień na budowie już jutro, dobrze mieć czasem trochę urlopu w zapasie.



link do zdjęć - Gładź w pokoju gościnnym, malowanie piwniczki, gruntowanie ścian kuchni - 12 październik 2006 (http://212.244.189.200/index.php?id=12pazdziernik2006)

maksiu
04-12-2006, 11:55
Gładź w pokoju gościnnym - druga warstwa, koszenie 'trawki', okna na poddaszu
13 październik 2006

Piątek trzynastego. Można by zaryzykować stwierdzenie, że tego dnia nie powinno się nic robić, bo może to przynieść pecha. Szkoda było jednak tracić czas, bo robota nagli.

Na początek zabrałem się za dokończenie drugiej warstwy gładzi w pokoju gościnnym. Najwięcej kłopotów było z tą ścianą z oknem, bo była odrobinę krzywa i musiałem nadrzucić za pierwszym razem sporo gładzi, aby złapać piony i poziomy, a teraz okazało się, że w kilku miejscach trochę przesadziłem, no i trzeba było zeszlifować. Gdy wreszcie ta ściana była zrobiona, to ta ostatnia poszła już szybko i sprawnie.

Kolejna praca tego dnia to obijanie zabezpieczonych otworów okiennych na poddaszu. Mając w pamięci jak to szło na dole, miałem sporo obaw, ale tym razem była że tak powiem 'promocja' i poszło wszystko sprawnie, szybko i gładko.

Następny punkt, to praca na zewnątrz. To już niemal ostatni moment, aby pokosić moje zielsko. Trochę urosło, a teoretycznie zbliżała się jesień. Tak więc odpaliłem kosiarkę i zacząłem kosić. Byłem już dobrze za połową gdy pojawili się panowie z najważniejszą rzeczą tego dnia, czyli okienkami na poddasze. Oni sobie spokojnie rozpakowali okna i zabrali się za ich montaż, a ja kończyłem koszenie zieleniny. Skończyliśmy prawie równocześnie, ale żeby być bardziej precyzyjnym, to ja skończyłem o pięć minut wcześniej.

Montaż okien to taki 'magiczny' moment gdzie w przeciągu kilkunastu minut dom diametralnie zmienia oblicze, już nie straszą te ohydne deski, a okienka pasują jakby były tam od zawsze. No i można było odrazu zobaczyć jak będzie rozkładać się światło na poddaszu. Tak na wszelki wypadek zasłoniłem czarną folia wyłazy dachowe, żeby nie dawały fałszywego światła na poddaszu.
Wnioski są takie, że chyba wystarczy dołożyć tylko jedno okno połaciowe, nad klatką schodową. Reszta okien w ścianach powinna wystarczyć do zapewnienia odpowiedniej ilości światła w pokojach na poddaszu.

Na koniec jeszcze tylko ostatni rzut oka na komplet okien i pojechałem do domu, koniec prac na dziś.



link do zdjęć - Gładź w pokoju gościnnym - druga warstwa, koszenie 'trawki', okna na poddaszu - 13 październik 2006 (http://212.244.189.200/index.php?id=13pazdziernik2006)

maksiu
06-12-2006, 13:25
Gładź w pokoju gościnnym - trzecia warstwa, szpachlowanie ściany piwniczki, lampka w piwniczce
14 październik 2006

Ostatni dzień z kolejnej trzydniówki na budowie. Na początek zabrałem się za montaż w piwniczce lampki. W sumie nie było to w planach, ale jadąc na budowę zajechałem do sklepu zrobić zakupy do domu, no i akurat były w promocji lampki. No to kupiłem, myślałem wcześniej lampce, ale zawsze było coś ważniejszego.
Obawiałem się tylko czy moc żarówki nie będzie za słaba, bo to tylko 40W, ale po zamontowaniu okazało się, że w zupełności wystarcza.
Kolejna robota, to powrót do gładzi. Przeszlifowałem dwie ściany w pokoju gościnnym i zabrałem się za kładzenie trzeciej warstwy. Teraz już trzeba było uważnie to robić, żeby potem było jak najmniej szlifowania. Wydawało mi się, że praca szła dość szybko, ale jak spojrzałem na zegarek to się zdziwiłem. Położenie gładzi na dwóch ścianach zajęło mi prawie cztery godziny, a byłem przekonany że nie więcej jak ze dwie.
Na sam już koniec zlitowałem się nad ścianką piwniczki. Od środka ściany w piwniczce były już zrobione prawie na gotowo, ale od zewnątrz ścianka (na klatce schodowej) wymagała poszpachlowania. Zabrałem się więc za to. Teraz trzeba będzie ją tylko poszlifować i zagruntować.
No i w ten sposób minął kolejny dzień na budowie, najbardziej przeraża mnie to jak szybko leci czas podczas pracy, chciałoby się zrobić tak dużo, a czasu jest tak mało.

link do zdjęć - Gładź w pokoju gościnnym - trzecia warstwa, szpachlowanie ściany piwniczki, lampka w piwniczce - 14 październik 2006 (http://212.244.189.200/index.php?id=14pazdziernik2006)

maksiu
18-12-2006, 13:27
Gładź w pokoju gościnnym - trzecia warstwa, dokończenie gładzi w salonie, gładź w kuchni
21 październik 2006

Minął cały tydzień zanim znowu znalazłem się na budowie. Przydało by się bywać trochę częściej, tyle pracy że nie wiadomo w co najpierw włożyć ręce.

Tym razem zacząłem od dokończenia trzeciej warstwy gładzi w pokoju gościnnym. Można by powiedzieć, że to już czynność niemal bezwarunkowa, wykonywana mechanicznie bez użycia centralnej jednostki sterującej, czyli tego czegoś tam pod czaszką. Poszło jakoś tak sprawnie, że aż się sam zdziwiłem.

Idąc dalej za ciosem postanowiłem zakończyć poprawki gładzi w salonie, zwłaszcza ową nieszczęsną ścianę przy drzwiach, z której skuwałem tynk. Oprócz tego również położyłem gładź na belce nośnej nad przejściem z korytarza do salonu, oraz z salonu do kuchni.

Następnie zabrałem się za kładzenie pierwszej warstwy gładzi w kuchni, oczywiście nie całej. Obleciałem część jadalnianą kuchni, oraz kawałeczek części kuchennej.

Ostatnia praca to wyprowadzenie przewodu do włącznika halogenów które w przyszłości pojawią się w kuchni. Musiałem przekuć puszkę zasilającą, bo była w złym miejscu. No i skończył się czas, trzeba było już jechać do domu.

link do zdjęć - Gładź w pokoju gościnnym - trzecia warstwa, dokończenie gładzi w salonie, gładź w kuchni - 21 październik 2006 (http://212.244.189.200/index.php?id=21pazdziernik2006)

maksiu
18-12-2006, 14:46
Gładź i poprawki elektryczne w kuchni
28 październik 2006

Tej soboty nie popracowałem sobie na budowie.

Zamiast zacząć pracę od samego rana, to zacząłem dopiero od godziny jedenastej. Wcześniej niestety musiałem wpaść do pracy. No cóż praca zarobkowa też ma swoje wymagania.

W każdym razie jak już dotarłem na budowę to zabrałem się od razu za gładź w kuchni. Cały czas oczywiście pierwsza warstwa. Gdy kończyłem dolny pasek, zaskoczyłem, że chyba tydzień temu położyłem w ścianie zły kabelek do wyłącznika halogenów. Miały być dwa niezależne obwody, no i stąd potrzebny kabel trzyżyłowy, a ja położyłem dwu. Nie było innego wyjścia, jak tylko wypruć ze ściany stary kabel i zastąpić go nowym. Na szczęście miałem jeszcze kawałek odpowiedniego przewodu. Po zrobieniu tego wróciłem do gładzi, zacząłem kłaść górny pasek. Coś jednak nie bardzo wychodziła mi ta praca, doszedłem do okolic kanałów wentylacyjnych kiedy zorientowałem się, że i te kanały trzeba będzie przekuć, bo są za nisko. Dałem sobie więc narazie całkiem spokój z robotą i pojechałem do domu


link do zdjęć - Gładź i poprawki elektryczne w kuchni - 28 październik 2006 (http://212.244.189.200/index.php?id=28pazdziernik2006)

maksiu
19-12-2006, 06:22
Folia w płynie w piwniczce, gładź w kuchni - druga warstwa
16 listopad 2006

Po nieco dłuższej niż zazwyczaj przerwie wróciłem na budowę.

Nadszedł czas dokończenia prac w piwniczce, ściany już śliczne, teraz pora na podłogę. Na początek postanowiłem pomalować podłoże folią w płynie, jako izolacją. Kupiłem odpowiedni prepartat, drogi jak diabli. Ciężko się maluje, najlepsza metoda to chyba wylać trochę tej foli na podłoże i rozprowadzić w miarę równomiernie, bo metodą klasycznego malowania idzie kiepsko. Tak na wszelki wypadek, aby mieć pewność że będzie dobrze zaizolowane pomalowałem dwa razy. Oczywiście nie jeden po drugim. Po pierwszym malowaniu zabrałem się za inną robotę, a drugie malowanie na koniec dnia.

Tą inną pracą było kładzenie drugiej warstwy gładzi w kuchni. Tak naprawdę to zacząłem od dokończenia pierwszej warstwy, brakującego kawałka górnego paska, a potem dopiero druga warstwa. Położyłem gładź do tego samego miejsca co poprzednim razem pierwszą warstwę, czyli do okolic kanałów wentylacyjnych. Dolny pasek gładzi, w miejscu pod docelowymi płytkami nie będzie wogóle widzialny, bo zasłonią go szafki kuchenne, dlatego tam musi wystarczyć tylko jedna warstwa gładzi. Poszlifuje się ją zgrubnie i starczy.

Na koniec dnia, jak już pisałem wcześniej wróciłem piwniczki i pomalowałem drugą warstwę foli w płynie


link do zdjęć - Folia w płynie w piwniczce, gładź w kuchni - druga warstwa - 16 listopad 2006 (http://212.244.189.200/index.php?id=16listopad2006)

maksiu
19-12-2006, 08:11
Płytki na podłodze w piwniczce
17 listopad 2006

Jakoś tak się ostatnio ułożyło, że mogłem wybrać kawałki urlopu i w związku z tym pojawiła się kolejna trzydniówka budowlana.

Dziś dalsze prace związane z podłogą w piwniczce. Wczoraj pomalowana folia ślicznie wyschła tworząc bardzo fajną warstwę na podłodze. Przyszła kolej na płytki na podłogę. Przyznam się, że z lekkim niepokojem przystępowałem do tej pracy, pierwszy raz w życiu miałem to robić.

Na początek rozłożyłem kilka płytek na podłodze i pierwsze co się od razu okazało, to to że mam krzywo wylane schodki do piwniczki. Na długości schodka odchylenie wynosi lekko ponad centymetr, no i co z tym związane, między schodami a ścianą nie ma kąta prostego. Widać to wyraźnie na płytkach. Zacząłem kleić płytki, szło dość fajnie. Problem pojawił się dopiero jak doszedłem do ściany na przeciw schodów, został wolny pasek o szerokości około pięciu centymetrów. Nie pomyślałem o tym na początku, mogłem przecież odpowiednio przyciąć pierwszą płytkę, tak aby na końcu wyszło np. pół płytki. No mówi się trudno, na szczęście tego nie będzie za bardzo widać, bo zasłonią to regały. Praca płytkarza to nie jest co mi się szczególnie podoba, kolana dostają tak popalić że hej. W każdym razie pokleiłem płytki w całej piwniczce, na oklejenie schodów brakło już czasu, trzeba będzie to zrobić innym razem.

Podsumowując, z wykonanej pracy jestem dość zadowolony, zebrałem trochę nowych doświadczeń, zwłaszcza w temacie planowania tej pracy. Same płytki leża względnie prosto.

Jutro kompletnie zmiana, zajmę się czymś innym.

link do zdjęć - Płytki na podłodze w piwniczce - 17 listopad 2006 (http://212.244.189.200/index.php?id=17listopad2006)

maksiu
19-12-2006, 08:28
Obróbka okien na poddaszu, porządki jesienne wokół domu
18 listopad 2006

W tą sobotę pojawiłem się na budowie nie sam. Kolega obiecał kiedyś, że obrobi mi styropianem okna na poddaszu, a że ostatnio był trochę zajęty, więc udało mu się dopiero teraz znaleźć czas. W sumie okazało się, że miałem obu moich kolegów do tej pracy.

Chłopaki zabrali się za obrabianie okien, a ja pojechałem na zakupy, dobrze że miałem jeszcze troszkę styropianu, więc mieli w ogóle jak zacząć. Pierwsze okno za które się zabrali, było najbardziej 'doświadczone', bo w styropianie którym ociepliliśmy ściany ptaki zrobiły sobie gniazda. O tej porze roku nie było w nich już młodych ptaszków więc można było ptaszyska wyeksmitować. W dziury poupychali kawałki styropianu i dopiero zabrali się za właściwą obróbkę okien.

Gdy wróciłem z zakupami, pierwsze okno było już prawie skończone. Przebrałem się i za brałem się za swoją pracę. Dziś były to porządki wokół domu. Polegały one zwłaszcza na pograbieniu i zebraniu liści które spadły z rosnących przed domem lip. W zeszłym roku tego nie zrobiłem i pamiętam, że był problem na wiosnę, bo liście zaczęły gnić i ciężko było je usunąć. Tym razem liście były jeszcze całe, wiec grabiły się dość dobrze. Wyszło tych liści naprawdę sporo. Ponad dwie godziny zajęło mi zrobienie z nimi porządku, bowiem nie grabiłem tylko na mojej działce, ale i przed dnia, między drogą a moją działką.

W tym czasie chłopaki machnęli kolejne dwa okna i kiedy skończyłem robić porządki oni akurat zabierali się za ostatnie okno. Niestety nie starczyło czasu na zrobienie parapetów, będą robione w innym terminie.

link do zdjęć - Obróbka okien na poddaszu, porządki jesienne wokół domu - 18 listopad 2006 (http://212.244.189.200/index.php?id=18listopad2006)

maksiu
19-12-2006, 08:48
Parapety na poddaszu
22 listopad 2006

Ten dzień nie był planowany jako roboczy na budowie, pojawił się w sumie nagle. Najpierw był telefon od kolegi, że może w środę wpadł by na dwie godzinki na zrobił parapety, bo akurat mają przestój w pracy i w ten sposób nie musiałby przyjeżdżać w sobotę. Pomyślałem, czemu nie?

Zatem umówiliśmy się, że przyjadę i pokaże gdzie leży schowane wszystko co potrzeba do parapetów. Bo materiały czekały sobie spokojnie już od kilku miesięcy, oczywiście cały czas mowa o parapetach zewnętrznych.
Jak się umówliśmy tak zrobiliśmy, wpadłem na chwilkę na budowę, pokazałem chłopakom (byli obydwaj - pozdrawiam) gdzie co leży, zostawiłem klucze i wróciłem do pracy.

Miałem oczywiście zapasowy komplet kluczy i pojechałem od razu po pracy zobaczyć jak wyszły te parapety, no i oczywiście porobić zdjęcia. Po powrocie do domu odebrałem od sąsiada klucze i umówiliśmy się, że fugowanie parapetów, to już moja działka. Nie mogę przecież nadużywać uprzejmości chłopaków i tak przecież bardzo dużo mi pomagają, za to im przy tej okazji bardzo serdecznie dziękuje.

A fugowaniem parapetów zajmę się w sobotę.

link do zdjęć - Parapety na poddaszu - 22 listopad 2006 (http://212.244.189.200/index.php?id=22listopad2006)

maksiu
19-12-2006, 10:18
Gruntowanie ścian wokół okien, fugowanie parapetów, kucie w kominie w kuchni
25 listopad 2006

Kurcze, zimniej się zrobiło. Na budowie, nie ma pieca więc jakby to powiedzieć, marznę trochę.

Po zeszłotygodniowej obróbce okien na poddaszu przyszła kolej na pogruntowanie ścian wokół tych okien. Jest to tyle nieprzyjemna praca, że trzeba stać na parapecie i malować, nie powiem abym miał specjalnie lęk wysokości, ale te cztery metry z przecinkiem jakoś nie napawały mnie optymistycznie. Dobrze, że zostało mi trochę styropianu od ocieplania, ułożyłem sobie jeden na drugim, aż do wysokości parapetu, od razu zrobiło się raźniej, było stabilnie na czym stanąć.

Na początek oczywiście poszlifowałem troszke warstwę klejową, a dopiero potem zabrałem się za malowanie tynkolitem. Podobnie jak wokół okien na dole, tak i u góry pomalowałem wszystko dwa razy, oczywiście nie raz po razie. Po ostatnim malowaniu zdjąłem z okien zabezpieczającą folie ochronną. Odrazu okien wyglądały lepiej.

Kiedy wreszcie uporałem się z gruntowaniem, zabrałem się za fugowanie parapetów. Kolejna praca której nigdy wcześniej nie robiłem, ale zostałem teoretycznie przeszkolony przez kolegę, więc miałem nadzieje że będzie dobrze. Tak też się stało, samo fugowanie było łatwe, miłe i przyjemne. Gorzej było z myciem parapetów po fugowaniu, na zewnątrz zimno, woda też szybko przestygła no i strasznie marzły mi ręce. Pisząc o zimnie, nie mam na myśli temperatury ujemnej, było około ośmiu stopni na plusie, ale wrażenie zimna potęgował wiatr. Z ogromną przyjemnością skończyłem tą prace i mogłem wreszcie trochę się ogrzać.

Ostatnie zadanie na dziś zdecydowanie dawało możliwości rozgrzania się. Musiałem na kominie w kuchni zrobić porządki z kanałami wentylacyjnymi, chodziło o przekucie ich wyżej, tak aby mogły docelowo schować się w zabudowie. To nie koniec jednak kucia, bo okazało się, że w kominie do kominka nie ma wyczystki, i jedyne miejsce gdzie można ją jeszcze zrobić to właśnie w kuchni. Tak więc poszedł w ruch młotek, przecinak i do pomocy wiertarka z długim wiertłem. Rozgrzałem się naprawdę dobrze, wszystkie otwory zostały wykute zgodnie z planem.

Podsumowując, domek po obrobieniu okien i pogruntowaniu wygląda z zewnątrz już bardzo przyjemnie, w zasadzie jeśli chodzi o elewacje o zostało niewiele do zrobienia, brakuje tylko tynku i opaski z płytek klinkierowych na cokole. To może na razie poczekać, teraz trzeba skupić się na pracach w środku.

link do zdjęć - Gruntowanie ścian wokół okien, fugowanie parapetów, kucie w kominie w kuchni - 25 listopad 2006 (http://212.244.189.200/index.php?id=25listopad2006)

maksiu
19-12-2006, 14:23
Koza w salonie, wyczystka w kuchni, płytki na schodach piwniczki
09 grudzień 2006

Po ostatniej przygodzie, kiedy naprawdę mocno zmarzłem podczas fugowania, pomyślałem że przydało by się załatwić sobie na budowę jakieś źródło ciepła, oczywiście pomyślałem o tak zwanej 'kozie'. Popytałem tu i ówdzie, i kiedy już prawie zwątpiłem że znajdę jakąś nieużywaną kozę okazało się, że najciemniej pod latarnią, taką kozę miał kolega z pracy, tylko nie wiedział że potrzebuje. W każdym razie gdy tylko się dowiedział od razu zadeklarował się że pożyczy mi tą kozę. Zawiozłem ją sobie na budowę i czekała na najbliższy dzień roboczy, aby ją podłączyć.

Okazja nadarzyła się tej soboty, przyjechałem z rana na budowę z ojcem który pomógł mi podłączyć kozę, obmurowaliśmy wlot rury od komina i zrobiliśmy próbne palenie. Udało się, nawet uwieńczyłem na zdjęciu pierwszy dymek z komina. Po rozpaleniu wokół kozy zaczęło rozchodzić się milutkie ciepełko, było gdzie ogrzać ręce.

Zanim jednak rozpaliliśmy w kozie, zabraliśmy się za montaż drzwiczek od wyczystki komina. Okazało się że wykułem troszkę za duży otwór, podmurowaliśmy troszkę z boku i po kilkunastu minutach drzwiczki siedziały na swoim miejscu.

Po zamontowaniu kozy i wyczystki, odwiozłem ojca do miasta na zakupy, a sam wróciłem na budowę i zabrałem się za następne zadanie. Wziąłem na tapetę schody od piwniczki. Wydawało się, że niewiele roboty, ale jak się okazało prawie każdą płytkę trzeba było docinać, więc straszna dłubania, a co za tym idzie szło bardzo powoli. Pokleiłem płytki na schodach, ale nie starczyło już czasu aby okleić schody z boku, to zrobię kolejnym razem. Cieszy mnie, że piwniczka powoli zbliża się do końca. Już dużo nie zostało, tylko bok schodów i opaska z płytek, a potem pofugować całość. No, ale o tym to już innym razem.

link do zdjęć - Koza w salonie, wyczystka w kuchni, płytki na schodach piwniczki - 09 grudzień 2006 (http://212.244.189.200/index.php?id=09grudzien2006)

maksiu
22-12-2006, 08:01
Dokończenie schodów i opaska w piwniczce, wentylacja w kuchni
16 grudzień 2006

Grudzień za pasem, ale to nie przeszkadza w prowadzeniu dalszych prac na budowie, raz że to bardzo ciepły grudzień, a dwa że mam przecież na budowie kozę, która daje miłe ciepełko.

W tą sobotę postanowiłem dokończyć klejenie płytek w piwniczce, rozpocząłem od dokończenia schodów, brakowało boku. Rozmierzyłem pierwszą płytkę, dociąłem i przykleiłem. Potem następną. Jakoś tak odgórnie założyłem że mają się zgrywać fugi z podłogą. Teraz wiem że to było niekoniecznie dobre założenie. Okazało się bowiem, że muszę dociąć wąski pasek (dwa centymetry) płytki, bo schody krzywo wylane i jest taka niedoróba. Na ostatnim schodku wyszło jeszcze gorzej, bo znowu pasek, tym razem ponad trzy centymetry. Trochę to kichowato wygląda, teraz bym zrobił to inaczej, nie przejmowałbym się zgrywaniem fug z podłogą. Z drugiej strony tej strony schodów to nikt nie będzie oglądał, bo będą tam docelowo stały regały.

Kiedy skończyłem oklejać schody zabrałem się za przyklejanie opaski wokół piwniczki z płytek. Niby prosta praca, ale strasznie dużo cięcia, no nie szło tak szybko jakby się mogło wydawać. W końcu jednak doszedłem do końca z klejeniem płytek. Nawet nie wyglądało to tak źle. Jeszcze tylko fugi i będzie piwniczka skończona. Myślałem o tym, aby dać fugę szarą, taką średnio szarą, ani jasną ani ciemną. Jak myślicie, będzie pasowała do tego koloru płytek?

Po wyjściu z piwniczki zabrałem się wentylacje w kuchni. Miałem już wykute otwory w kominie, teraz należało tylko podmurować otwory tak aby wylot wentylacji wypadł pod sufitem. Wymyśliłem sobie, że potnę rurę nierdzewkę fi 130 na szerokość cegły i obmuruję sobie w otworze. Tak też zrobiłem. Wygląda to całkiem fajnie. Dlaczego przenosiłem otwory wentylacyjne? W kuchni będzie zrobiony podwieszany sufit, taka podkowa, no i w tym ma się schować rura od wyciągu od kuchenki. A kuchenka nie może stać centralnie pod kanałem wentylacyjnym, bo musi być dojście do wyczystki od komina. No i w tej sposób będzie można ustawić kuchenkę gdzie się będzie chciało. A drugi kanał, typowa wentylacja będzie miała kratkę na boku podwieszanego sufitu. Trochę to skomplikowane, ale jak zrobię to o czym piszę to będzie wszystko jasne, ale to dopiero nie wcześniej jak w przyszłym roku.

link do zdjęć - Dokończenie schodów i opaska w piwniczce, wentylacja w kuchni - 16 grudzień 2006 (http://212.244.189.200/index.php?id=16grudzien2006)

maksiu
22-12-2006, 08:02
http://212.244.189.200/pics/choinka.jpg

'Mizerna cicha, stajenka licha, pełna niebieskiej chwały,
oto leżący przed nami śpiący w promieniach - Jezus mały'

życzenia błogosławieństwa Bożego w każdym dniu Nowego Roku
dla naszych przyjaciół, znajomych i czytelników dziennika składa Maksiu z rodziną

maksiu
31-12-2006, 07:30
Fugowanie piwniczki
30 grudzień 2006

Choć zrobiło się nieco chłodniej, ale nadal jest na tyle ciepło, aby można było nadal kontynuować prace na budowie.

Tej soboty przyszła kolej na fugowanie podłogi piwniczki. Kupiłem szarą fugę, choć też nie obyło się bez drobnych kłopotów.
Wg rozpiski na paczce z fugą jeden kilogram fugi powinien wystarczyć na dwa metry kwadratowe płytek o wymiarach piętnaście na piętnaście, a ponieważ moje płytki są wymiarów trzydzieści na trzydzieści, więc teoretycznie powinno iść jej dwa razy mniej. Wiec na moje nieco ponad sześć metrów kwadratowych powinno wystarczyć dwa kilo. Jak przyszło co do czego, to okazało się, że zużycie było takie jak było napisane, ale bez względu na wymiary płytki. Te dwa kilogramy starczyły na cztery metry kwadratowe no i musiałem awaryjnie jechać do hurtowni dokupywać fugi.

Co do samej roboty, to jest ona na pewno uciążliwa, dziś bolą mnie kolana. Jak przyjdzie czas klejenia płytek w łazienkach i kuchni to na pewno kupie sobie nakolanniki. Najgorsze jest fugowanie przy ścianach, wymaga najwięcej zachodu, bo reszta to idzie dość dobrze. W dodatku zrobiłem sobie z płytek opaskę wokół piwniczki i musiałem jakoś sprytnie zafugować górę tej opaski, a to żmudna praca. W każdym razie, pofugowanie całej piwniczki zajęło mi sześć godzin, włącznie z wypadem do sklepu po brakującą fugę.

W ten oto sposób prace w piwniczce zostały zakończone, oczywiście mam na myśli prace budowlane, bo przecież trzebą będzie jeszcze porobić regały. Nie liczę takich tam drobnych popraweczek, głównie malarskich. Bo się w kilku miejscach ściana lekko pobrudziła, ale to praca dosłownie na kilka minut.

Ten wpis jest ostatnim w tym roku, dziękuje wszystkim czytelnikom, zarówno tym ujawniającym się jak i utajonym za odwiedzanie tego zakątka forum, mam nadzieje że całkiem was nie zanudziłem. W przyszłym roku ciąg dalszy prac, oj będzie się działo.


link do zdjęć - Fugowanie piwniczki - 30 grudzień 2006 (http://212.244.189.200/index.php?id=30grudzien2006)

maksiu
01-01-2007, 11:58
Podsumowanie roku 2006
01 styczeń 2007


Przełom roku to dobry czas podsumowań, postanowiłem zatem i ja spróbować podsumować poprzedni rok na budowie.

Pierwsze przymiary do rozpoczęcia prac na budowie rozpoczęły się w marcu. Intensywnie myślałem nad tematem okien, które na początku kwietnia zamówiłem.

W między czasie załatwiałem jeszcze sprawy papierkowe i uzyskałem numer dla domu. Po wizycie kolegi Konrada (KAS01) zacząłem również intensywnie myśleć o moim mini wiatrołapie.
Faktyczne prace na budowie rozpoczęły się 11 kwietnia. Zaczęliśmy od obniżenia i podmurowania otworu na drzwi balkonowe, a potem już poleciało dalej.
Wiele prac wykonywałem równolegle, najważniejsze prace wypunktowałem poniżej:

1. Podmurowanie i obniżenie otworu na drzwi balkonowe
2. Wyburzenie i wymurowanie nowej ścianki od wiatrołapu, nadproże
3. Montaż okien
4. Obróbki okien (46mb), gruntowanie obróbek i elewacji wokół okien
5. Montaż parapetów zewnętrznych z klinkieru (13mb)
6. Tynki 7 m2
7. Instalacja elektryczna wiartołap, halogenki wiatrołap i hall, kuchnia
8. Okablowanie alarmowe parter
9. Konstrukcja ścianki od piwniczki (stelaż, wełna, regips)
10. Gruntowanie i gładź na parterze
11. Suity podwieszane, wiatrołap i hall
12. Szpachlowanie sufitów podwieszanych
13. Ocieplenie piwniczki (styropian, siatka, klej)
14. Gruntowanie ścian piwniczki i malowanie
15. Wylewka w piwniczce
16. Płytki na podłodze i schodach w piwniczce

Sezon budowlany zakończyłem 30 grudnia fugowaniem podłogi i schodów w piwniczce.
Teraz to co najczęściej interesuje ludzi, czyli strona finansowa. Przez ten cały rok wydałem na budowę 14 951,70 zł. Prowadzę dokładny spis wszystkich wydatków.
Policzyłem sobie również stosując uśrednione ceny robocizny ilę udało się oszczędzić wykonując większość prac samodzielnie, wyszło mi około 5200 zł, myślę że to dość przyzwoite oszczędności, zważywszy że w kwocie wydatków jakie poniosłem same okna stanowią wydatek ponad 10 tysięcy.

Myślę że to był dobry rok budowlany, domek zmienił się znacznie, zarówno od zewnątrz (głównie za sprawą okien) jak i w środku, zrobiło się jakoś tak bardziej domowo, a mniej budowlanie.

Przede mną kolejny rok, wierzę że będzie jeszcze lepszy, grunt to być optymistą.

maksiu
11-01-2007, 12:53
Szlifowanie gładzi - salon
06 styczeń 2007

Sylwester minął, zimy nadal ani widu ani słychu, więc szkoda marnować czasu i trzeba zabrać się dalej za robotę.

Gdy przyjechałem na budowę, obejrzałem efekty zeszło tygodniowej roboty, mam na myśli fugowanie płytek w piwniczce. Płytki było po prostu brudne. Zagotowałem więc w czajniku wody (przecież nie będę maczał rąk w zimnej wodzie) i zabrałem się za doczyszczanie płytek. Znowu robota na kolanach, ale na szczęście tym razem poszło dość szybko. Oczywiście w międzyczasie paliłem w mojej kozie, spaliłem w sumie dwa worki śmieci, głównie papierowe worki po różnych budowlanych materiałach.

Kiedy skończyłem czyścić podłogę w piwniczce zabrałem się za szlifowanie gładzi w salonie. Brrr od razu podejrzewałem że to będzie wredna robota, po prostu nie leży mi ta robota i już. Męczyłem się kilka dobrych godzin zanim skończyłem szlifować ściany w salonie.

Następnym razem prawdopodobnie wezmę się za szlifowanie gładzi w pokoju gościnnym, powierzchnia ścian mniej więcej podobna do tej w salonie. Powinno się więc dać zrobić to w jeden dzień.

link do zdjęć - Szlifowanie gładzi - salon - 06 styczeń 2007 (http://212.244.189.200/index.php?id=06styczen2007)

maksiu
27-01-2007, 21:31
Drewno do ogrzewania
20 styczeń 2007

Tydzień wcześniej nie byłem na budowie, bo zwaliło mnie choróbsko. Ledwo na oczy widziałem, tak mnie rozłożyło.
Tym razem pojechałem na budowę z ojcem, mieliśmy zacząć od pocięcia drzewa które zostało po wyczyszczeniu działki, leżało sobie od trzech lat i ciągle było przekładane z miejsca na miejsce. Zabraliśmy piłę spalinową i teraz drewno leży już pocięte w salonie, obok kozy.
Później odwiozłem ojca do miasta, a sam miałem wrócić na budowę, tylko w międzyczasie zahaczyłem jeszcze o sklep JYSKu bo Agnieszka zobaczyła w reklamówce szafę w promocji, niewiadomą były tylko wymiary szuflad, bo szafa mogła stać w domu tylko w jednym miejscu, a tam były pewne ograniczenia odnośnie odległości.
Suma sumarum kupiłem tą szafę, no i jakoś odechciało mi się wracać na budowę, pojechałem więc do domu, w sumie to i dobrze, bo potem pół dnia skręcałem szafę. Ale się udało, tak więc mamy już pierwszy mebel do nowego domu. Podobno najgorzej jest zacząć, a my pierwszy krok mamy już za sobą.


link do zdjęć - brak