PDA

Zobacz pełną wersję : Mój ulubiony sąsiad



Wowka
31-03-2003, 08:25
Sprowokowany w innym wątku zaczynam .........
Mój ulubiony sąsiad to sąsiad (a właściwie już drugie pokolenie sąsiadów) graniczący z moją budową od strony zachodniej. Swój dom wybudowali 30 lat temu i od tego czasu ani jednego dnia w nim nie mieszkali. W między czasie pierwotni właściciele pomarli w swoim poprzednim domu a dwie córki spadkobierczynie są tak ze sobą skłócone, że żadna z nich z druga nie rozmawia i każda z nich chce sprzedać swoją kondygnację innemu nabywcy bez żadnej konsultacji. Ba, jedna z nich wyraziła się, że chce działkę sprzedać za ok. 35 zł za m2 - bo przecież ojcowiznę trzeba sobie cenić. Dla informacji m2 gruntu w tej okolicy można kupić za 10 zł. Czyli jeszcze jakiś czas na zachodniej flance mojej posesji będzie panowała sytuacja bez zmian. A budynek niszczeje ........ (chcą za nieotynkowaną czworokątną kostkę z papowym kopertowym dachem, insatlacje wewnętrzne made in wczesny Gierek - jakieś 1500 zł za m2 )

kgadzina
31-03-2003, 09:12
A ja przestawiałem słupek od ogrodzenia o 15 cm, bo durny sąsiad twierdził, że tak ma być. Kwestia przestawienia słupka w świeżo zalanym betonem otworze. 5 minut roboty i spokój (mam nadzieję) do końca życia.

agnes
31-03-2003, 09:21
A mój w sumie przyszły sąsiad wymyslił żebyśmy u siebie w domu zwołali naradę dot pociągnięcia wody i kanalizy /wodę mamy,szambo uztkowane 4 m-ce/ wiec akurat nas to nie interesuje,tym bardziej że ten sasiad nie zmierza parytcypować w kosztach płotu /od strony z nim graniczacej oczywiście/Powiedział że mu sie nie spieszy i na płocie mu nie zależy.Postawił płot tymczasowy z drewna/juz 2/3 płotu rozkradzione/Chyba szuka frajerów :wink: Na szczęście z drugim sąsiadem co do płotu doszliśmy porozumienia.

polusa
17-05-2003, 20:37
straszny sasiad zniszczyl mi zdrowie i dalej rozrabia stary komuch

jolana
18-05-2003, 20:27
Polusa, nie daj się. Napisz coś bardziej szczegółowo, może będzie można ci pomóc

Teska
15-06-2003, 09:42
polusa...wiem ze to zadne pocieszenie, ale u mnie na budowie tez jest taki Pan z tej formacji..pacyfikator ze stanu wojennego bardzo sie tym szczyci...chciał nas wszystkich spacyfikowac swoimi chorymi pomysłami...efekt taki...nikt sie do niego odzywa..jeno grzeczne dzien dobry...

Ella
03-07-2003, 15:24
Nie lubię politykować, ale coś w tym jest - ja mam po sąsiedzku byłego zomowca - pałownika, który teraz odpoczywa na zasłuzonej emeryturze :evil: .
Naszą sąsiedzką znajomość rozpoczął od próby naciągnięcia nas na gigantyczne pieniądze za przeprowadzenie przyłączy.
Poza tym generalnie uwaza, że wszystko mu się należy, nie płaci podatków gminie i nie zamierza partycypować w żadnych wspólnych przedsięwzięciach typu utwardzenie drogi, bo wie ,że inni i tak zrobią to za niego :evil: .

Teska
03-07-2003, 18:00
hihihi Ella to byli zomowcy widac tak mają... :-?

Moira
24-10-2003, 09:57
A ja mam sąsiada, który urządził sobie polowanko na nasze psy zamknięte u NASZEJ działce w kojcach. Jedena suka ma pocisk śrutowy (nie kuleczki, ale pocisk) w płucu.
Dodam, że psy są rasowe - prowadzimy hodowlę psów.
Sąsiedzi zaś (nie chcę obrażać nikogo) mają mentalność typowego chłopa, dla którego pies to daleko za krową i świną - czyli innym słowy pasożyt.
Dodatkowo strzelanie odbywało się w czasie weekendu, kiedy albo byliśmy w domu, albo u drugich sąsiadów na kawie - tylko wtedy psy są zamknięte w kojcach - czyli dodatkowe zagrożenie że mogli trafić nasze dziecko. Dodam że broń gładkolufowa bez pozwolenia, pożyczona od szefa, który też nie ma pozwolenia.
I co zamiast od razu wezwać policję, chcieliśmy załatwić to w sposób nie prowadzący do otwartej wojny. Po miesiącu negocjacji i rozmów sąsiad wczoraj powiedział, że on nam łaskawie może dać 50 zł (koszt leczenia psa 400 zł). I wiecie co nie chodzi nam wcale o pieniądze - to niewielka kwota od której nie zbiedniejemy, ale o sposób potraktowania.
Ja na jego miejscu przyszłambym z dobrą wódką na drugi dzień od rozmowy i bardzo przeprosiła, chcąc załagodzić sprawę.
Więc wczoraj maksymalnie :evil: zgłosiliśmy na policję popełnienie przestępstwa. Złozylismy zeznania i dowody (zaświadczenia lekarskie), a także sąsiedzi z drugiej strony też złożyli zeznania obciążające.
No i co miałeś wyjścia z twarzą, teraz zacznie się otwarta wojna sąsiedzka.

Bard13
24-10-2003, 10:30
Wojna z sąsiadem...
jak już było o sąsiadach, co "pożyczyli" farbę i halogeny.

jak chcesz spokoju a nie wojny, to masz eskalację dziwnych zachowań, bo sąsiad ma za płotem frajerów.

Jak zgłaszasz gdzie trzeba, to może nie zwrócą uwagę na złodzieja, pożar, wrzucą coś przez płot, zarysują samochód.

jak ktoś taki jest za płotem to juz koszmar i cokolwiek nie zrobisz będzie źle.

Ale policja to lepsze rozwiązanie, bo czasem się zastanowią, jak ich prokurator przeczołga.

W okolicy gdzie będę się stawiał, był sobie płotek z siatki na pomóróce między posesjami.

Ale był o CZTERY CENTYMETRY za bardzo na posesji innego.

Siatkę zdjęto, podmórówkę rozwalono, płot przesunięto.
4 cm.... jak między Kargulami i Pawlakami... dla mnie to była abstrakcja...

Moira
24-10-2003, 10:43
A własnie dodatkowo dochodzi problem płotu.
Ten strzelający sąsiad postawił pierwszy ogrodzenie, jak my dopiero zaczynaliśmy się budować - jak sobie przypominam to był rok 2000. Przez trzy lata nie wspomniał słowem o zwrocie kosztów za ogrodzenie, pomijam fakt, że płot jest przesunięty o 10 cm na naszą działkę, i w dodatku nic z nami nie ustalał. Po prostu zrobił sobie ogrodzenie z siatki. My postawiliśmy sobie płot z desek - więc może go to boli, bo kiedyś jego żona mówiła, że my to mamy fajne ogrodzenie.
W każdym razie podczas ostatniej rozmowy a propo zwrotu pieniędzy za leczenie psów sąsiad właśnie orzekł, że tak naprawdę to my jesteśmy mu winni pieniądze (za te właśnie ogrodzenie).
W pierwszej chwili powiedziałam mężowi, że OK zwrócimy mu koszty ogrodzenia, ale w tej chwili idąc na całego to poprosimy go o przywrócenie stanu faktycznego naszych granic i dopiero wtedy możemy podzielić się kosztami ogrodzenia.
Ale złośliwości nie ma końca i poczekam z tą informacją na wiosnę - sąsiedzi posadzili w tą sobotę tuje od naszej strony (pomijam że około 30 cm od naszego ogrodzenia), więc będą musieli je przesadzać.
Tak oto wkroczyłam na wojeną ścieżkę.
:oops:

groszek 3
24-10-2003, 11:40
Straszne to wszystko jak czytam wasze posty.
Ja mam właśnie zamiar również postawić płot od strony sąsiadów (rozpoczynają budowę) ale na pytanie: co robimy z płotem? odpowiedzili: później, teraz nie mam kasy.
Nie chcę robić płotu tylko na swojej działce, skoro można by go postawić po środku. Już nawet nie chodzi o kasę ale o wygodę i takie ludzkie postawienie sprawy.
Czy jesli postawię płot tylko na swojej działce - będą oni mogli "korzystać" z mojego płotu, np. wieszać szmaty i posadzić winobluszcz? Jak to jest w praktyce?

Groszek

Moira
24-10-2003, 11:52
Groszek, bo płot tak się właśnie stawia że oś fundamentu powinna stanowić granicę, w praktyce różnie to bywa jak widać.
Myśmy z drugimi sąsiadami nie ustalali żadnych zasad, ale poinformowaliśmy ich że robimy ogrodzenie i jakie. O kosztach nie rozmawialiśmy bo wiemy że nie mają kasy. Ja wiem że ziarnko do ziarnka a uzbierze się ...
Ale bądźmy też ludzcy. Nam zależało na ogrodzeniu, a im w tej chwili nie, więc to my ponieśliśmy całkowity koszt. Co do reszty to wiem że na przykład malowanie wymaga wysiłku dwóch stron. A co do szmatek to ja wywieszam szmatki na siatce od sąsiadów (strzelających) ale na sznurku po naszej stronie a nie na siatce i nie przechodzi to na ich stronę. Wiem że widok jest jaki jest niezaleznie od sposobu zamocowania, ale wystarczy zwrócić uwagę (taktownie), a nie będę tego robiła.
Co dalej. Mam posadzone wzdłuż tego spornego płotu róże pnące ramblery - uważam że roślinki ładnie zasłaniają szpetność siatki i powinno to wyjść na dobre obu stronom bo sobie w okna nie zaglądamy. Ale nasza sąsiadka zamiast powiedzieć co jej na sercu leży postępuje jak maniak. Np. tnie róże wychodzące na ich stronę - no tak może wolą siatkę.

Wowka
24-10-2003, 11:53
groszek 3 -- Nie nie będą mogli. Płot jest sprawa drugorzędną. Najważniejszy jest grunt a ten przecież jest Twój i wszystko to, co jest na twoim gruncie (lub np. konar drzewa sasiada nad twoim gruntem) jest Twoje.


Jako ciekawostkę podam przykład sporu przed kilkoma instancjami administracyjnymi i sądowymi pewnego (niegdyś znanego mi zawodowo) pana który domagał sie wyprostowania w pionie słupków ogrodzeniowych przy drodze. Wyliczył, że pochylenie słupków zwęża polną drogę którą dojeżdża do swojego pola ornego o całe 7 cm. :o

groszek 3
24-10-2003, 12:20
Moira i Wowka - dzięki za informacje.
Nasuwa mi się wniosek, iż muszę jeszcze z nimi pogadać, iż jeśli nie będą mieli kasy to mogą potem się dołożyć lub w ogóle nie. Pozostaje tylko ustalenie czy robimy pośrodku czy każdy swój. Szczególnie zależy mi na tej stronie bo to południe. Od północy dzialka jest chyba jeszcze nie kupiona więc zrobię po swojej stronie i będzie też dobrze.

Groszek

Majka
24-10-2003, 12:58
Płot
Z jednej strony do naszej dzialki przylega pole orne. Właściel stosował na nim płodozmian i co roku zaorywał nam kawalek terenu :D Rok temu we wrzesniu chcielismy stawiać ogrodzenie, ustalilismy z właścicielem pola nasze granice, ilość miejsca potrzebnego do orania i .... odstapilismy od granicy ok. 1 m. A samo ogrodzenie postawilismy jak sąsiad zebrał ziemniaki. :lol:
Droga gminna
Sąsiadka po drugiej stronie tej "jednopasmówki" stwierdziła, że wierzby rosnące po naszej stronie "pylą" jej na dywany i załatwiła zcięcie ich bez naszej zgody :evil: Jak zamiatała i zbierała śmieci po swojej stronie drogi to potem wrzucała nam do rowu /serio - widziałam/. Dopiero po roku mieszkania i po zobaczeniu, że nie jesteśmy groźni, tylko mili, uczynni - zaczęła ze mną rozmawiać. :-?
Inni sąsiedzi - zaprzyjaźnieni od początku :D

Moira
24-10-2003, 14:54
Majka masz po prostu szczęście.
Teraz może przemawia przezemnie wściekłość i dlatego zagłuszyła głos rozsądku.
Ale wydaje mi się że naprawdę staraliśmy się być dobrymi sąsiadami.
Ta strzelająca sąsiadka jest kobietą niepracującą. Często w sobotę, czy w niedzielę kiedy tylko widziałam ją na ogródku podchodziłam do płota i rozmawiałam, często zachodziłam do nich na działkę w celach towarzyskich, zapraszaliśmy ich do nas na kawę, grila (tylko raz skorzystała przez trzy lata). A najśmiesjzniejsze dla mnie jest jej tłumaczenie, że ona nie ma czasu - jest ciągle bardzo zajęta - zero dzieci, zero pracy, itd. I to nie tylko na mnie tak reaguje, ale na zaproszenia innych sąsiadów także, więc to chyba dziwny typ już od urodzenia.

Majka
24-10-2003, 15:02
Moira, moze oni nie lubia zwierząt? I ta wasza hodowla psów im przeszkadza /psy szczekaja, ganiaja wzdłuz plotu itp/.
My mamy sąsiadow /z domami/ tylko za tą drogą gminną, reszta to pola i łąki. Przyjaxnimy sie tez z sąsiadami z "dalszych" domow.

Moira
24-10-2003, 15:10
Raczej lubią zwierzęta - sami mają teraz kotka i pieska. Co prawda piesek jak podrośnie ma iść na łańcuch co by ogrodu nie nieszczyć. :-?
Na pewno z racji wychowania się na terenach wiejskich nie przywiązujesz większej wagi do zwierzęcia i nie zdajesz sobie sprawy, że psy rasowe ich zakup, utrzymanie, wystawy, weterynarz kosztuje. Dla nas to hobby (zwłaszcza dla męża) a nie zarobek, ale mimo wszystko sprzedajemy szczeniaki a nie je rozdajemy.
Przy pierwszej rozmowie z sąsiadami o całej sprawie, mąż podkreślił, że jeżeli pies zdechnie to będzie chciał zwrot wyliczonych na podstawie dokumentów kosztów poniesionych na psa (tylko zakup, wystawy i weterynarz to 6000 zł). Opadła im szczęka, bo w życiu nie mieli do czynienia z psami rasowymi - cyt. " toż to tyle ile kosztowała nas elewacja"
Ah dla wyjaśnienia dlaczego w ogóle z nimi rozmawialiśmy - sąsiad nie strzelał sam bezpośrednio tylko jego robotnicy, ktorzy robili mu elewację. Ale ja myślę że sąsiadka wydała wyrok, bo na nasze stwierdzenie że ktoś strzelał do naszych psów krzyknęła :"mój szwagier nie strzelał" :(

gabriela
24-10-2003, 20:46
Wowka, czy polowa budynku gospodarczego sasiada, ktory stoi na naszym gruncie ( nie sasiad, ale budynek) nalezy do nas, bo stoi na naszej ziemii?
A my nie mozemy sie z sasiadem uporac, zeby to rozebral!!!

paj^
25-10-2003, 08:25
[quote="Moira"]Raczej lubią zwierzęta - sami mają teraz kotka i pieska. Na pewno z racji wychowania się na terenach wiejskich nie przywiązujesz większej wagi do zwierzęcia i nie zdajesz sobie sprawy, że psy rasowe ich zakup, utrzymanie, wystawy, weterynarz kosztuje. Dla nas to hobby (zwłaszcza dla męża) a nie zarobek, ale mimo wszystko sprzedajemy szczeniaki a nie je rozdajemy.


Moira, tak naprawde to szkoda mi psow rasowych i to co robia z nimi wlasciciele na wystawach...
nie ma to jak moja sunia, prawdziwe pieskie zycie :)

Doki
25-10-2003, 16:34
Moira, przyznam, ze gdyby ktos z moich sasiadow nagle za plotem zaczal hodowac psy, zaczalbym rozwazac zakup broni palnej.
Cholery mozna dostac z kundlami. :evil:

paj^
25-10-2003, 17:37
Doki, tylko "se" NIE z kundlami ... to najpoczciwsza rasa ...:)
mam znajomych, ktorzy maja hodowle Bergamasko ( nie wiem jaka jest poprawna pisownia), wszyscy ich przeklinaja we wsi, nie da sie normalnie zyc, ciagle ujadanie, ale byc moze to tylko specyfika ich hodowli?

Doki
25-10-2003, 18:43
Doki, tylko "se" NIE z kundlami ... to najpoczciwsza rasa ...:)


Pokoj z Toba, tez tak mysle. Chcialem tylko dokuczyc dokuczliwym psom, wjezdzajac im na rodowod. A one na to wrazliwe... :wink:

ziaba
25-10-2003, 19:36
A ja mam takich ludzi za płotem...ze trzeba ich KLONOWAĆ.
To powinno byc pokazywane zamiast dobranocki!!Przez prawie 20 lat-zadnej pyskówki przez płot...Mogę o 3 w nocy walić do nich po szklanke octu , i tak sie zapytają czy mogli by w czyms pomóc..
To sa ludzie normalni.Istnieja cudowni sąsiedzi i gdybym mogła ich zamienić na kupon z 6 z dużą kumulacją-to nigdy.Prawdopodobieństwo trafienia w Moją TRÓJKĘ jest prawie zerowe.
Gdyby można było wreczać puchar "Super Sąsiada",moi wygrali by o trzy długości.
Inni chwalą się czymś innym-a ja 'moimi' LECHAMI.

HA!!

mark0
26-10-2003, 15:16
Zanim kupiłem działkę znalazłem dobrych sąsiadów i kupilismy działki koło siebie. To się nazywa palnowanie! :D

Moira
27-10-2003, 07:36
Moira, tak naprawde to szkoda mi psow rasowych i to co robia z nimi wlasciciele na wystawach...
nie ma to jak moja sunia, prawdziwe pieskie zycie :)[/quote]

Oprócz psów rasowych (trzy jamniki szorstkowłose, jedna wyżełka) mamy dwa kundelki. Wszystkie żyją jednym trybem - oprócz szkolenia.
Nie męczymy ich specjalnymi kąpielami, czasamy wytremujemy i przede wszystkim dobre żywienie i dużo miłości.
Co do wystaw to wszystko zależy od charakteru psa, są psy dla których jest to duży stres, ale akurat nasze mają ambicje i nie jest to dla nich bardzo stresujące. Wręcz przeciwnie jedna z suk to sama wskakuje do samochodu jak tylko widzi ringówkę (specjalna smycz na wystawy).

Moira
27-10-2003, 07:44
Moira, przyznam, ze gdyby ktos z moich sasiadow nagle za plotem zaczal hodowac psy, zaczalbym rozwazac zakup broni palnej.
Cholery mozna dostac z kundlami. :evil:

Rozumiem iż nocne ujadanie psów może doprowadzić do szału, bo sama czasami (szczególnie w lato) strasznie się denerwuję, jak w środku nocy budzę się i już nie mogę usnąć.
Ale trzymanie psów na ogródku w okolicach lasu ma swoje dobre strony - psy nie ujadają bez powodu - ktoś lub coś się kręci w okolicy. Czujesz się zawsze trochę bezpieczniej.
Ponadto zakup broni palnej? I co strzelisz do zwierzaka, który tylko działa zgodnie ze swoją naturą i szczeka. Większość ludzi trzyma psy dla własnego bezpieczeństwa - a nie dla mleka czy mięsa, czy przyjemości. U mnie w okolicy 3/4 sąsiadów ma 3 lub 4 psy właśnie z powodu bliskości lasów i zagrożenia ze strony bliskich okolic podmiejskiej biedy.
Efekty są - nas od początku budowy ani razu nie okradli.
a to tych właśnie strzelających sąsiadów około trzech razy.

Krystian
27-10-2003, 10:12
Przeczytałem ten wątek i od razy doceniłem lokalizację mojej działki, od północy i zachodu - droga, od wschodu - pusta działka, chyba jeszcze długo, od południa...sąsiad.
Jestem tolerancyjny, zginęły mi stemple :x (stary harcerz odczytuje tropy prawie jak indianin... 8) ) darowałem, że jego synowie ustrzelili z wiatrówki :evil: kilka szpaków gniazdujących w zrobionej przeze mnie budce lęgowej - darowałem, może wyrosną...
Jeszcze trochę czasu do przeprowadzki... oby nie było gorzej... :roll:

Majka
27-10-2003, 11:09
Moira, nigdy nie chcialabym, aby moimi sąsiadami byli hodowcy czegokolwiek /psów, swiń, krów, gołębi itp/. Na szczęście usytuowanie mojego domu pewne rzeczy ogranicza. Nie oznacza to, że kupiłabym dubeltówkę i strzelałabym do wszystkiego co się rusza. Ale My nie po to wybralismy budowę domu z dala od miasta, aby słuchać jazgot psów, wąchać smród z chlewni....
Spojrz proszę "okiem" sąsiada na Twoja hodowlę.

Moira
27-10-2003, 12:36
Okiem sąsiada to widzą tylko bok naszego budynku gospodarczego i kojec dużych psów oraz tył kojca jamników. Kojce będziemy mieć z tyłu naszego domu od pola.
Poza tym to nie chlewnia i nasze psy nie siedzą jak krowy, czy inne zwierzęta w kojcu celem ich utuczenia. Tylko biegają po naszym podwórku. Kojce są dla bezpieczeństwa gości, ludzi i czasami naszej woli pobycia samemu na podwórku.
Mamy tylko 6 psów - w tym trzy niwielkie jamniki. Regularnie sprzątamy nieczystości.
Mogłabym tylko zrozumieć twój zarzut co do hałaśliwości tej sfory.
Ale zaraz zaraz. Przecież to nie w miastach żyją zwierzęta, tylko właśnie na wsi. Więc jeżeli ktoś chce mieszkać na wsi to musi się godzić na na przykład na regularnie dwa razy w roku wyrzucany gnój na pola, ryczenie krów czy ujadanie wiejskich burków.
No chyba że wybierasz ucwilizowaną pseudo wieś - czyli tzw. sypialnie miastowych.
Myśmy specjalnie wybrali odludzie pod lasem co by nikomu zbytnio nie przeszkadzać z pieskami. Byliśmy pierwsi, co wcale nie oznacza że ważniejsi i miejący z tego tytułu przywileje.
Ale wieś to wieś widziałaś gdzieś wioskę bez psa.

ellada
28-10-2003, 12:32
Nowa jestem na tym forum więc witam wszystkich serdecznie :D
Od wczoraj jestem szczęśliwą właścicielką surowego domku.
Wszystko jest oki oprócz tego,że sąsiad postawił na granicy naszych działek okropny(moim zdaniem) mur z piaskowca,który idealnie komponuje sie z architekturą jego domu natomiast do mojego nie pasuje wcale :( .Dodam,że na granicy z innym sąsiadem rozciągnął zwykłą siatkę.Czy podczas budowania takiego ogrodzenia nie wypadałoby zapytać nas o zdanie?A może tutaj obowiązuje zasada kto pierwszy ten lepszy?

Wowka
28-10-2003, 12:37
ellada - kultura i dobosąsiedzkie stosunki to jedno a prawo do indywidualnego kształtowania wyglądu swojej działki to już inna sprawa.
Obowiązku nie miał. Mógł postawić na swoim gruncie płot taki jaki chciał.

andrzejj_
06-11-2003, 05:38
nie spiesz sie...olej ich na rok ,dwa a sami do Ciebie przyjda.Wtedy Ty zaproponujesz cene-ekonomiczną:)

prosciu
07-11-2003, 18:37
sąsiedzi ???????? :-? no cóż mam dwóch głownych sąsiadów Z lewej zarośnięte pole którym się nikt nie interesuje więc i ja nic do nich nie mam. Za to druga strona oto inna historia. Sąsiedzi dzierżawią ta działkę lokalnym rolnikom którym wszystko przeszkadza. Pod koniec lata ściągnałem geodete w celu wytyczenia ogrodzenia okazało sie iz mili dzierżawcy worali się w moje pole od 0.30 do prawie metra. Tak więc stałem sie właścicielem pięknego zboża. :o Przezornie w tym dniu ściągnąłem prawowitych włascicieli - sasiadów. Po długich i żmudnych negocjacjach zgodziłem się nie stawiac ogrodzenia az do końca żniw poza punktami granicznymi - 6 slupków na 500m długości(działki ci u nas długie ale za to wąskie) w Przypływie dobroci ale w zamian za gwarancje że nie będa mi podorywać ogrodzenia odsunąłem się od granicy o 20 cm.
Już był w ogródku juz witał się z gąską ........... a tu jak nie zleca się dzierzawcy sasiada jak nie zaczna sie drzeć sądem , gmina grozić i nic im to że to nie ich pole. Na nic moja uprzejmośc i ugodowe podejście przyjeżdzam na którąś sobote pażdziernika słupki zaorane :evil: poprzechylane.Musze znowu ściągać geodetę. Na wiosne stawiam BETON-PŁOT i to ta brzydka stroną do nich.
Ale sie rozpisałem - tak mnie to do dzis denerwóje jak sobie przypomnę .
Na pocieszenie mam tam wspaniała panią sołtysine która sie cieszy że ktoś chce na jej wsi zamieszkać a nie uciekac do miasta i jest mi niesamowicie pomocna i życzliwa. :lol: Więcej takich a jakoś wytrwam do końca budowy.

chmurka
13-11-2003, 12:40
Mam bardzo pracowitego sąsiada. [drugi dom od mojego]. Całe lato dzień w dzień pracował na stolarskich maszynach[trajzega?], i robił rózne piekne rzeczy do ogrodu i na taras. Hałas był okropny, ale poniewaz sie lubimy spokojnie to znosiłam. Ale jeśli to potrwa dalej to czeka mnie wazna z nim rozmowa. :D

Jolka
13-11-2003, 13:38
A my mamy samych wspaniałych sąsiadów, ze wszystkich stron. Ale jednego szczególnie, po prostu skarb, nie dość, że jest miły to jeszcze dużo wie i potrafi zrobić, a poza tym jest posiadaczem mnóstwa bardzo przydatnych narzędzi i chętnie je pożycza. Na szczęście mój mąż też wiele potrafi zrobić i możemy się odwdzięczyć.

bed
15-11-2003, 12:17
Moira życzę zdrowia pieskowi. A sąsiadów w mierę możliwości odpuść sobie.
Nie rozumiem krytycznych głosów nt. hodowli psów. Nie wiem czy byłoby mi dobrze, gdyby ktoś za ogrodzeniem miał kilkadziesiąt zwierzaków, ale 6 sztuk?, w tym trzy jamniki? Bez przesady. To nie są psy mordercy, których człowiek boi się, gdy tylko pomyśli, że mogłyby przejść na drugą stronę ogrodzenia.
Czy jestem hodowcą skoro mam dwa koty?
Zwierzęta, a zwłaszcza psy są bardziej uciążliwe w mieście. Zapraszam wieczorem na ul. Hożą w W-wie... Kupa na kupie! Zafajdane chodniki, trawniki, bo w tym mieście właściciele nie sprzątają po swoich pociechach. Niestety. Kiedyś zrobię akcję dla właścicieli kotów domowych pod hasłem "Zkuwety na trawnik"-przecież też się rozłoży. Wszyscy ludzie z domami, których znam mają psy (często kilka). Wszyscy sprzątają po zwierzętach - i nie ma tu znaczenia wielkość działki. W mieście nie sprzątali z trawnika.
Jak już będę mieć dom, to też będę sprzątać po zwierzakach, bo będzie ich dużo. Działka ma 3 ha więc trochę się nabiegamy. Na szczęście sąsiedzi mi tam grożą.

mag
16-11-2003, 07:37
Ja troche rozumiem.
Sama mam dwa psy, ale doprowadza mnie do szalu piesek sasiadow. Wielkosci wycieraczki zeby bylo smieszniej.
Na okraglo wyje, wyje i jazgocze, biega sam po ulicy zaczepiajac psy i dopoki nie zmienilismy plotu przychodzil na nasza dzialke sie zalatwiac o czym wlasciciel naturalnie wiedzial i z czego sobie nic nie robil :evil:

Bed
a tak z ciekawosci jakie masz psy na mysli piszac o mordercach?

Moira
17-11-2003, 07:45
Zwierzęta, a zwłaszcza psy są bardziej uciążliwe w mieście. Zapraszam wieczorem na ul. Hożą w W-wie... Kupa na kupie! Zafajdane chodniki, trawniki, bo w tym mieście właściciele nie sprzątają po swoich pociechach. Niestety. Kiedyś zrobię akcję dla właścicieli kotów domowych pod hasłem "Zkuwety na trawnik"-przecież też się rozłoży. Wszyscy ludzie z domami, których znam mają psy (często kilka). Wszyscy sprzątają po zwierzętach - i nie ma tu znaczenia wielkość działki. W mieście nie sprzątali z trawnika.

Dzięki bed - o to właśnie mi chodziło. Nie wierzę w ludzi, którzy uciekają z miasta, budują dom, mają piękny ogródek i ŻADNEGO zwierzaka (kota, psa, chomika, itp.)
Poza tym trochę uraziło mnie porównanie hodowli psów do hodowli świń czy krów. Może część obowiązków jest podobna (karmić i poić - trzeba wszystkie zwierzaki), ale czy ktoś widział łaszącą się do właściciela krowę (świnie są inteligentniejsze to fakt). Plącze się w zeznaniach.
Hodowle psów to nie fabryki mięsa, mleka, itp. Oczywiście nie jest to czysto harytatywna działalność, ale wierzcie mi zarobek jest na prawdę niewielki a czasami nie ma go wcale jeżeli skalkuluje się wydatki ponoszone na psa a przede wszystkim czas poświęcony obcowaniu i układaniu psów.
A co do uciążliwości sąsiedzkich - myślę że jedyną wielką wadą jest hałas, tylko że właśnie dlatego wybraliśmy dużą działkę daleko od miasta co by psy nie szczekały pod oknem sąsiadom. W tej chwili do okien mają około 30 m. A szczekają tylko wtedy kiedy coś się dzieje. NO ostatnio także na psa tych sąsiadów - co potwierdza fakt przejmowania ludzikich uczuć. - psy także są obrażone.

Moira
17-11-2003, 07:52
Och sorry za jeszcze jeden post.
Tłumaczę się jakbym to ja była winna.
Rozumiem, że sąsiadom może się niepodobać nasze hobby. Ale po to mamy możliwość komunikacji werbalnej i myślenia abstrakcyjnego, aby po ludzku załatwić sprawę, a nie przy użyciu broni skierowanej do niczemu niewinnych zwierząt.
Z całej tej sprawy jest tylko jeden morał: jak ktoś nie ma klasy i wyobraźni to choćby się bardzo starał udawać, że jest inaczej, to i tak słoma mu z butów wyjdzie, a cham wyjrzy z oczu.

paj^
17-11-2003, 07:53
Moira, nikt Cie nie chcial urazic, wywiazala sie rozmowa na temat uciazliwosci hodowli psow, tak sie sklada, ze Ty dostrzegasz ewentualna uciazliwosc, wspominalem o znajomych hodowli, oni nic nie widza, ale to taki typ ludzi ....

tak sie sklada,ze jakby ktos strzelal do mojego psa lub jakiegokolwiek innego to bym go zniszczyl, swoimi sposobami, cierpial by cham okrutnie nie zdajac sobie sprawy dlaczego i kto ?

Moira
17-11-2003, 08:13
Moira, nikt Cie nie chcial urazic, wywiazala sie rozmowa na temat uciazliwosci hodowli psow, tak sie sklada, ze Ty dostrzegasz ewentualna uciazliwosc, wspominalem o znajomych hodowli, oni nic nie widza, ale to taki typ ludzi ....

tak sie sklada,ze jakby ktos strzelal do mojego psa lub jakiegokolwiek innego to bym go zniszczyl, swoimi sposobami, cierpial by cham okrutnie nie zdajac sobie sprawy dlaczego i kto ?

Paj dzięki za zrozumienie.
Przypomniało mi się jak ostatnio JA poniosłam konsekwencje braku odpowiedzialności naszych zaprzyjaźnionych sąsiadów (nie tych strzelających). W każdym razie ostatnio stałam sobie w lesie razem z babcią sasiadów (dzieci się bawiły obok) co to mają trzy psy, ale tylko jedną smycz.
I nagle pojawiają się rowerzyści. Najpierw postanowili pojechać w przewinym kierunku, ale po chwili zawrócili i zaczęli się zbliżać w naszym kierunku. Psy biegają luzem i widać to z daleka. Ja w takich przypadkach (dość często) po prostu zmieniam trasę, co by nie przeżyć spotkania z pieskami co to jeszcze nikogo nie ugryzły, więc niech się pani nie boi - nie mam ochoty być tą pierwszą. No więc rowierzyści napierają, biedna babcia trzyma tą jedną sukę na smyczy i próbuje złapać drugą za kark. Pozostaje jeszcze trzecia. Pomagam babci wołając sukę. Na co pan rowerzysta krzyczy do MNIE (nie do babci bo skąd ma wiedzieć, że to nie moje psy) NIech pani zabierze te psy bo je zastrzelę. :roll: Super, ostatnio każdy coś tam słyszał o ustawie pozwalającej na strzelanie do psów (ALE TYLKO MYŚLYWYM I TYLKO DO PSÓW WYKAZUJĄCYCH OZNAKI WAŁĘSANIA W ODLEGŁOŚCI PONAD 500 M OD ZABUDOWAŃ), więc skoro państwo pozwała to trza strzelać. To na pewno rozwiąże problem psów w naszym kraju.
Trochę mnie to zdenerwowało więc rozłożyłam ręce i mówię: no to niech pan strzela.
No i usłyszałam: ty K....., itp.
I tak oto ja która bardzo dba co by nasze psy nawet nie miały okazji na zaczepienie obcego człowieka, zostałam ochrzaniona za brak odpowiedzialności innych.
Tą historię dedykuję wszystkim tym, którym się wydaje pies w lesie musi się wybiegać. Oczywiście musi, ale pamiętajmy o ludziach i zwierzakach dla których może stanowić zagrożenie.
To my właściciele psów jesteśmy odpowiedzialny za naszego pupila, a to tylko zwierzę reaguje instynktownie więc nie zawsze możemy przewidzieć jego zachowanie.
A największą głupotą od jakiej od razu dostaję szału jest tłumaczenie sparaliżownej ze strachu osobie w lesie do której nóg szczeka pies - spokojnie on nie gryzie. :evil:
A skąd pani/pan wie? Co nie ma już zębów? :x :x :x

ma
17-11-2003, 09:22
[quote=paj^]A największą głupotą od jakiej od razu dostaję szału jest tłumaczenie sparaliżownej ze strachu osobie w lesie do której nóg szczeka pies - spokojnie on nie gryzie. :evil:
A skąd pani/pan wie? Co nie ma już zębów? :x :x :x
Po naszym osiedlu biegaja ze swoja pania 2 wielkie dogi. Najczesciej bez smyczy, czasem ktorys w kagancu. Bylam swiadkiem, jak czlowiekowi poruszajacemu sie o dwoch kulach, wystraszonemu na widok nadbiegajacych psow, ich wlascicielka wytlumaczyla: "niech sie pan nie boi, one nie gryza, one najwyzej skocza". :oops:

Moira
17-11-2003, 13:18
Krótkowzroczność czy głupota?
Walczę z takimi zachowaniami jak tylko mogę.
Wiem, że trochę tego strzelania do psów. Ale złośliwie ...
Kiedyś wracając ze spaceru z lasu z trójką małych dzieci spotkałam sąsiadów, którzy usłużnie mnie poinformowali: Uważajcie tam biegają gdzieś nasze pieski (w domyśle trzy mieszańce kaukazów). Spokojnie im odpowiedziałam: Ach tak, a właśnie mój mąż chciał je odstrzelić bo biegały bezpańsko po polach za wsią (mąż myśliwy), ale mu powiedziałam że to wasze psy.
Sąsiedzi byli bardzo wzburzeni.
Ciekawe za co, za to że uratowałam życie ich pieskom? Czy że komuś przeszkadzają wałęsające się psy?

Ostatnio kłóciłam się o to z moją najlepszą przyjaciółką. Ona atakowała mojego męża, że jak to można strzelać do psów. To co już nie można wypuścić psa, żeby sobie pobiegał. :(
Można, ale odpowiedzialny właściciel psa nie wypuści go samego do lasu tylko pies albo na smyczy, albo w kagańcu w zasięgu wzroku właściciela. Inaczej pies stanowi potencjalne zagrożenie dla ludzi i zwięrząt. Oczywiście pies nie musi przejawiać agresji, ale psy puszczane bezpańsko mają skłonność do zbijania się w stada, a w tedy wystarczy że przestraszony takim widokiem człowiek podniesie kij z ziemi i nie ma już szans na wyjście w stanie nieuszkodzonym z takiej sytuacji.
Zapytałam się jej czy chciałaby puścić dziecko na rower do lasu, gdyby w okolicy ludzie puszczali bez opieki psy.
A że prawo do strzelania do psów i kotów jest przejawem przerzucania odpwiedzialności za bezmyślność właścicieli psów na same psy - to inna sprawa.
Gdyby każdy właściciel psa pamiętał o zachowaniu zasad bezpieczeństwa (kaganiec, obroża, smycz i osobisty nadzór) to prawo myślywych do odstrzału psów nie miałoby racji bytu.

skorpionka
17-11-2003, 16:43
"
Gdyby każdy właściciel psa pamiętał o zachowaniu zasad bezpieczeństwa (kaganiec, obroża, smycz i osobisty nadzór) to prawo myślywych do odstrzału psów nie miałoby racji bytu. "
_________________--__________________________________________________ ________________Moira,czy ja dobrze zrozumialam ten fragment Twojej wypowiedzi?
Mysliwi maja prawo do odstrzalu psow?Czy jest prawo ustanowione przez samych mysliwych ,czy tez moze zapisane i ustanowione przez kodeks prawny?
A moze mysliwi maja sadystyczna przyjemnosc strzelania do psow,co wcale by mnie nie zdziwilo z racji tego ,ze zabijanie zwierzat dla przyjemnosci jest samo w sobie sadyzmem i dewiacja.
Biegajacy po lesie pies nie musi stanowic zagrozenia dla ludzi,natomiast uzbrojony mysliwy, zadny krwi i trofeum -tak.
Pewnie ,co za problem strzelic do cudzego psa,skoro zdarza sie zabic na polowaniu wlasnego.
Kiedys przypadkowo widzialam taka sfore mysliwych z zapijaczonymi mordami-tak mordami,bo to nie byly ludzkie twarze ,ktore wzbudzily we mnie wieksze przerazenie niz stado kaukazow,czy dobermanow.
Pies ktory towarzyszy mysliwemu na polowaniu tez biega po lesie bez smyczy.
Oczekuje ,ze powolasz sie na jakies paragrafy dotyczace zabijania przez mysliwych psow ktore sa czyjas wlasnoscia.Paragrafy ,nie komentarze.
Wszystko co napisalam ,nie jest poparciem dla wlascicieli psow ktorzy beztrosko puszczaja swoje zwierzeta do lasu, w co zreszta nie wierze,moze sa to incydenty.

mag
17-11-2003, 18:03
Mam dwa psy (Amstaff i Bull terrier).
Zdaza sie, ze podbiegna do kogos w lesie, czasem ktos wyjdzie zza zakretu itd. Trzymaja sie blisko, kilka metrow ode mnie.
Wydaje mi sie, ze powiedzenie komus, ze psy nie gryza jest jak najbardziej na miejscu. Co z tego, ze juz je wolam? Pies nie jest automatem, nie reaguje w ulamku sekundy. Kiedy krzycze "do mnie" ludzie sie stresuja, przestaja ruszac jakby nie wiadomo co mialo ich spotkac. A AST sobie obejrzy i powacha, bulek ew. skoczy, jesli ktos bedzie przyjazny i zainteresowany.
Takie nerwowe wrzaski i szybkie lapanie wywoluje jakas niesamowita atmosfere grozy.

ania
17-11-2003, 18:38
Mam nadzieje, ze nigdy nie bedziesz musiala powiedziec: "Rety, nie wiem co mu [psu] sie stało, nigdy sie tak nie zachowywal, jak zyje nikomu nic nie zrobil, cos musialo go zdenerwowac" itd, itp. Mozesz reczyc za siebie ale nie za swojego psa.

Zamieranie w bezruchu na widok duzego nieznanego psa jest jak odruch Pawlowa. Tego nauczyli mnie w dziecinstwie rodzice i do dzis wlasnie tak "idiotycznie" sie zachowuje. Wole zapobiegac niz leczyc i jak na razie udaje sie. I malo mnie obchodzi, ze przechodzac kolo mnie myslisz wtedy: "ale idiotka, boi sie takiego milego pieska!"

mag
17-11-2003, 19:24
Wiesz Ania, zawsze mnie intrygowaly takie agresywne osoby jak Ty.
Co mi daje podstawe do mowienia, ze moj pies nie gryzie? 4lata x365 dni x2 spacery dziennie = 2920 spacerow.
Nigdy nie pomyslalam, ze ktos jest idiota. Szanuje cudze uczucia i dlatego zanim zawolam psa mowie, ze nie gryzie. To sa sporadyczne sytuacje i mam naprawde grzeczne psy, zawolane wracaja. Ludzie ktorych spotykam maja wieksza szanse na to, ze zaatakuje ich locha z mlodymi, potraci zaspany kierowca czy wpadnie na nich rowerzysta pedzacy zza zakretu. Nie chce zeby ktos byl spanikowany, bo nie ma powodu, a informacja, ze pies nie gryzie trwa sekunde, nie dluzej. Jak dla mnie warto.

Moira
18-11-2003, 08:00
"
Gdyby każdy właściciel psa pamiętał o zachowaniu zasad bezpieczeństwa (kaganiec, obroża, smycz i osobisty nadzór) to prawo myślywych do odstrzału psów nie miałoby racji bytu. "
_________________--__________________________________________________ ________________Moira,czy ja dobrze zrozumialam ten fragment Twojej wypowiedzi?
Mysliwi maja prawo do odstrzalu psow?Czy jest prawo ustanowione przez samych mysliwych ,czy tez moze zapisane i ustanowione przez kodeks prawny?
A moze mysliwi maja sadystyczna przyjemnosc strzelania do psow,co wcale by mnie nie zdziwilo z racji tego ,ze zabijanie zwierzat dla przyjemnosci jest samo w sobie sadyzmem i dewiacja.
Biegajacy po lesie pies nie musi stanowic zagrozenia dla ludzi,natomiast uzbrojony mysliwy, zadny krwi i trofeum -tak.
Pewnie ,co za problem strzelic do cudzego psa,skoro zdarza sie zabic na polowaniu wlasnego.
Kiedys przypadkowo widzialam taka sfore mysliwych z zapijaczonymi mordami-tak mordami,bo to nie byly ludzkie twarze ,ktore wzbudzily we mnie wieksze przerazenie niz stado kaukazow,czy dobermanow.
Pies ktory towarzyszy mysliwemu na polowaniu tez biega po lesie bez smyczy.
Oczekuje ,ze powolasz sie na jakies paragrafy dotyczace zabijania przez mysliwych psow ktore sa czyjas wlasnoscia.Paragrafy ,nie komentarze.
Wszystko co napisalam ,nie jest poparciem dla wlascicieli psow ktorzy beztrosko puszczaja swoje zwierzeta do lasu, w co zreszta nie wierze,moze sa to incydenty.
Tak strzelanie do psów jest od zeszłego roku (o ile dobrze pamiętam) usankcjonowane prawnie. Ale nie zgadzam się z tobą co do tego że nie ma w tym jakiejś słuszności.
Oczywiście nie popieram bezmyślnego zabijania zwierząt (chociaż nie jestem wegetarianką), ale ta ustawa to przeniesienie ponoszenia kary z człowieka na zwierzę. Powtarzam po raz kolejny gdyby właściciele czworonogów byli odpowiedzialni i nie puszczali luzem piesków bez dozoru lub chociaż zabezpieczenia w postaci kagańca nie było by potrzeby rozwiązywania problemu kłusujących psów w ten sposób.
Też nie uważam tego za dobre rozwiązanie, ale w naszym kraju w którym ponad 75% psów nie jest rejestrowanych (a czasami nawet szczepionych, których właściele wypuszczają pieski głównie po to aby same sie nakarmiły (i nie jest to żadkość), chyba najłatwiejszym sposobem jest ukaranie psów, a nie bezmyślnych ludzi.
Powtarzam problem rodzi z ludzkiej głupoty i braku odpowiedzialności.
Przykłady takiej ludzkiej głupoty mogę podawać na pęczki - sama dwa razy zostałam pogryziona przez obce psy. Raz na oczach właściciela i co? I nic pies szczepiony - więc nie ma problemu bo przeżyłam - w takich przypadkach policja nawet nie raczy się zjawić. A ja mogłabym wyłącznie skarżyć właściciela z powództwa cywilnego - niezła to zabawa przy obecnym czasie trwania jakichkolwiek rozpraw sądowych.
A co do myśliwych pewnie masz częściowo rację. Sama nie rozumiem i nie popieram hobby mojego męża. Ale jak przyjrzeć się kodeksowi etycznemu myśliwych - to sorry ale nie powinno być takich sytuacji, o których piszesz wyżej. Tylko że to są ludzie. A jak wiemy kondycja naszego społeczeństwa pozostawia wiele do życzenia niezależnie od tego kim się jest.

Jarecky
18-11-2003, 09:27
Wiesz Ania, zawsze mnie intrygowaly takie agresywne osoby jak Ty.
Co mi daje podstawe do mowienia, ze moj pies nie gryzie? 4lata x365 dni x2 spacery dziennie = 2920 spacerow.
Nigdy nie pomyslalam, ze ktos jest idiota. Szanuje cudze uczucia i dlatego zanim zawolam psa mowie, ze nie gryzie. To sa sporadyczne sytuacje i mam naprawde grzeczne psy, zawolane wracaja. Ludzie ktorych spotykam maja wieksza szanse na to, ze zaatakuje ich locha z mlodymi, potraci zaspany kierowca czy wpadnie na nich rowerzysta pedzacy zza zakretu. Nie chce zeby ktos byl spanikowany, bo nie ma powodu, a informacja, ze pies nie gryzie trwa sekunde, nie dluzej. Jak dla mnie warto.

Witam
Mag...skoro szanujesz cudze uczucia...to może weźmiesz pod uwagę to, że ktoś może nie życzyć sobie konfrontacji z Twoim pupilem nawet jeśli jest to bezzębny ratlerek. Twoje poczucie pewności zachowaj dla siebie, bo przypadkowy przechodzień nie ma pojęcia ile czasu poświęcasz pupilowi, nie mówiąc już o zaufaniu do Ciebie, nieznanej osoby z biegajacym psem. Informacja typu "mój pies nie ugryzie" jest absurdem w momencie gdy "delikwent" sparaliżowany strachem stoi na baczność poddany "rutynowej kontroli przez obwąchanie" ;)...Sytuacja staje się poważniejsza w przypadku dziecka...
Problem stanowią nieodpowiedzialni właściciele, a nie zwierzęta, to oczywiste.
Niejednokrotnie mam wrażenie, że układani powinni być właściciele czworonogów ;), a nie one same...
Pozdrawiam

Moira
18-11-2003, 09:55
Wiesz Ania, zawsze mnie intrygowaly takie agresywne osoby jak Ty.
Co mi daje podstawe do mowienia, ze moj pies nie gryzie? 4lata x365 dni x2 spacery dziennie = 2920 spacerow.
Nigdy nie pomyslalam, ze ktos jest idiota. Szanuje cudze uczucia i dlatego zanim zawolam psa mowie, ze nie gryzie. To sa sporadyczne sytuacje i mam naprawde grzeczne psy, zawolane wracaja. Ludzie ktorych spotykam maja wieksza szanse na to, ze zaatakuje ich locha z mlodymi, potraci zaspany kierowca czy wpadnie na nich rowerzysta pedzacy zza zakretu. Nie chce zeby ktos byl spanikowany, bo nie ma powodu, a informacja, ze pies nie gryzie trwa sekunde, nie dluzej. Jak dla mnie warto.
Wiesz kilka lat temu pogryzł mnie pies, który do tej pory nikogo nie ugryzł i na szczęście nie zdążyłam usłyszeć głosu właściciela, który woła : niech się pani nie boi on nikogo nie ugryzł" - bo bym go zabiła.
Sama mam w tej chwili sześć psów i też żaden z nich jeszcze nikogo nie pogryzł. Najstarsza suka ma 7 lat i jest z nami od szczeniaka i jest bardzo usłuchana.
Na początku budowy mieszkali u nas na działce robotnicy, którzy dokarmiali psa jak nas nie było. Pies ich na działce nigdy nie atakawał, zawsze dał się głaskać - mieszkali pół roku. Ale kiedyś wyszłam z córką w wózku na spacer do lasu i wziełam z sobą tą właśnie sukę. W lesie spotkałam jednego z tych robotników - pies w ogóle nie szczekał - wszystko było w porządku, rozmawiamy sobie i robotnik nachyla się nad wózkiem a wtedy suka atakuje. I co tylko refleks go uratował i smycz, którą pociągnęłam.
Więc nie mówcie mi, że wystarczy że pies jeszcze nikogo nie pogryzł aby mieć pewność że nie zaatakuje. Pies ocenia świat z innej perspektywy niż człowiek, pies nie myśli abstrakcyjne, tylko działa instynktownie.
Do tej pory nie wiem dlaczego zostałam pogryziona NA OCZACH WŁAŚCICIELA przez psa który wcześniej nikogo nie ugryzł. Może nie spodobał się mu mój zapach?
Dla przykładu - jeżeli masz psa nawet najbardziej usłuchanego to spróbuj zadziałać wbrew jego instynktom rozrodczym. Ciekawe czy posłucha ciebie czy głosu suki z cieczką.

Poza tym jakim prawem mam być narażona na paralityczne drętwnienie zanim łaskawie usłyszę "Niech się pani nie boi on nie gryzie". Jak chcecie żeby piesek się wybiegał to kupcie mu parę hektarów i ogrodzcie, albo zakładajcie kaganiec.

Jarecky popieram.

mag
18-11-2003, 10:25
Jarecky, Moira
milo wiedziec, ze sa na swiecie tak idealne osoby jak Wy. Zakladam, ze Wasze psy NIGDY do nikogo nie podbiegly, zapewne tez przepuszczacie ZAWSZE pieszych na przejsciu, nie przekraczacie dozwolonej predkosci itd. Niestety, ja jestem zwyczajna. Nie mam tez sokolego wzroku, jesli ktos wybiega zza zakretu w srodku lasu dostrzegam go dopiero dopiero kiedy jest obok mnie.
Nie zaloze psu kaganca bo aportuje. Kiedy konczymy sie bawic zakladam albo smycz albo kaganiec. O czym juz zreszta pisalam.
Jesli sie Wam wydaje ze biegaja sobie siejac poploch a ja beztrosko ogladam przyrode to niestety...Zajmuje sie moimi psami.

Taka sytuacja kiedys mi sie zdazyla. Bylam z psem na grzybach, ja zbieralam on chodzil obok w kagancu. Za mna uporczywie lazila grupka ludzi, dwie pary i trojka dzieciakow. Dzieciaki darly sie jak opetane, jedna parka sie klocila, wszyscy pili piwka a puszki rzucali na ziemie. Przypuszczam, ze wogole mnie nie widzieli. W pewnym momencie jeden z facetow zobaczyl psa, mnie nie, bo akurat kucalam. I uslyszalam tekst o tym, ze szkoda, ze nie ma broni bo by go odstrzelil. W parku krajobrazowym. Pies byl jakies trzy metry ode mnie...

Moira
18-11-2003, 10:48
Mag. Wiem że może to lekka obsesja.
Nie jeżę się na widok każdego psa, tylko na widok psa biegnącego do mnie, zwłaszcza gdy właściciela nie ma w zasięgu wzroku.
A to częste w lesie.
Ja też korzystam z lasu razem z moją gromadką psów, ale po pierwsze biorę tylko jednego psa na raz i zawszę kontroluję sytuację w taki sposób że pies musi być w zasięgu wzroku jeżeli jest spuszczony ze smyczy i w kagańcu.
Ostatnio jak w sezon grzybiarzy biegałam z wyżlicą po lesie to wbrew sobie biegałam (bardziej się z nią szarpiąc) z wyżlicą na smyczy, co by przypadkiem ktoś nie dostał zawału kiedy pies wyskoczy za krzaka.

Naprawdę nie chodzi mi o to aby każdy trzymał pieska na smyczy w lesie, ale powtarzam należy uwzględnić poczucie bezpieczeństwa innym korzystającym z tego lasu. Jeżeli pies jest zaopatrzony w kaganiec to nawet kiedy zaczyna biec w twoją stronę wiesz, że grozi ci najwyżej podrapanie i obicie kagańcem, a nie pogryzienie. Poza tym w takiej sytuacji kiedy pies straszy w lesie ludzi właściciel powinnien być łaskaw przeprosić za sytuację, a nie jeszcze wyśmiewać strachajłów tekstem co pani psa nie widziała. Widziałam nawet w zbliżeniu.
Może faktycznie trochę przesadzam, ale naprawdę często spotkałam się z arogancją i bezmyślności ludzi, naprawdę tych ekstremalnych przypadków mogących prowadzić do tragedii widziałam wiele.
Mag jeżeli zostałaś pogryziona to nie wierzę, że nie masz pietra kiedy dopada cię pies i szczeka prosto w nogę i nie możesz ani zawrócić, ani biec do przodu. Stoisz i czekasz i modlisz się aby go bardziej nie sprowokować co by nie wyszarpywac kawałków własnego mięsa z ząbków obcego pupilka.

Poza tym gdyby to chodziło tylko o psy na spacerach. Ale naprawdę często chodzi o to że pies biega bez dozoru. Gdyby tak nie było to myśliwi nie mieli by do czego strzelać.
Jeżeli myśliwy zastrzelił by psa w kagańcu i w obroży, a nie daj boże na oczach włąściciela to grożą mu poważne konsekwencje wszelkiej maści, poczynają od zawieszenia pozwolenia na broń do czasu wyjaśnienia sprawy, kończąc na odpowiedzialności karnej z tytułu ustawy o ochronie zwierząt (dwa lata).

mag
18-11-2003, 11:01
Mag jeżeli zostałaś pogryziona to nie wierzę, że nie masz pietra kiedy dopada cię pies i szczeka prosto w nogę i nie możesz ani zawrócić, ani biec do przodu. Stoisz i czekasz i modlisz się aby go bardziej nie sprowokować co by nie wyszarpywac kawałków własnego mięsa z ząbków obcego pupilka.
Zostalam pogryziona. Dwukrotnie. Raz byl to pies na smyczy. Pani siedziala na lawce a ja przechodzilam. Nie boje sie kiedy pies do mnie biegnie, tak samo moglabym sie bac kazdego samochodu itd. To byly tamte psy. Mialam pecha. Ostatnio faktycznie sie wystraszylam, duzy mieszaniec ONa biegl na mnie z warkotem i zaczal skakac, balam sie ze jak sie przewroce to po mnie. Pijany wlasciciel biegl z piwem i fajka, wiec nawet za bardzo nie mogl wolac. Na koniec powiedzial mi...ze mialam szczescie.

Moira
18-11-2003, 11:08
No właśnie. Super odpowiedzialność.
A jakby zamiast ustawy pozwalającej zabijać zwierzęta, ustalić srogie kary za nieopowiedzialne podejście do własnego pupila. Ale nie tylko srogie, także powinny być przepisy wykonawcze i faktyczna ściągalność. Może gdyby własciciele psów bali się konsekwencji finansowych to pomyśleli by przed tragedią, a nie płakali po. A towarzystwo ochrony zwierząt miałoby w końcu pieniądze. Bo taka u nich bida, że ostanio nie mają pieniędzy żeby wykupiś samochody służbowe z parkingu.

Majka
18-11-2003, 12:11
To też nie takie łatwe. Mamy duzego psa /berneńczyk zmieszany z wilczurem/ dla nas najlepszy opiekun, a wielki wróg wszelkiego rodzaju robotników, mundurowych, rowerzystów. Teren mamy też spory 0,5ha. Na wycieczki do lasu bierzemy psa na smyczy, czasami z chęcią puscilibysmy luzem, ale boję się, że znajdzie się domorosly mysliwy i zastrzeli nam psa. Ostatnio widzielismy jak polowali niedaleko naszego domu /ustrzelili 2 małe sarenki i chyba ostatniego zajaca :( /. Oni strzelają do wszystkiego co się rusza. :evil:
A nasz pies, wlaściwie suka - Pepe, od czasu do czasu podkopuje się pod siatka i idzie zwiedzać okolice :-? I co radzicie, mamy trzymać ją na łańcuchu, żeby ukrócić jej zapędy?

ma
18-11-2003, 12:37
nie ma co sie zastanawiac, czy wlasciciel ma racje mowiac, ze jego pies nie gryzie, bo psy, podobnie jak ludzie, sa nieprzewidywalne. Moja corke, gdy miala raptem ze 2-3 lata, dziabnal jamnik mojej siostry, slodki pies, ktory nigdy nikogo wiecej nie ugryzl ani przedtem, ani potem. Dlaczego akurat naszlo go wtedy? A moja dorosla juz corka, po tylu juz latach, nadal boi sie psow i ja ja doskonale rozumiem.

Moira
18-11-2003, 13:34
A nasz pies, wlaściwie suka - Pepe, od czasu do czasu podkopuje się pod siatka i idzie zwiedzać okolice :-? I co radzicie, mamy trzymać ją na łańcuchu, żeby ukrócić jej zapędy?
Niekoniecznie. Dobry cokolik ograniczy podkopywanie.

Majka
18-11-2003, 13:47
Trzeba zrobić cokolik na dlugości 300m, to jest niezly kawałek cokolika :P
Szukamy sponsora :D

Moira
18-11-2003, 13:59
No niestety Majka spory koszt.
Ale z drugiej strony, gdyby nie daj boże piesek narobił szkód, to będziesz ponosiła koszty naprawy uszkodzeń - oby tylko.

skorpionka
18-11-2003, 14:12
Moira,w dalszym ciagu nie mogę uwierzyc,ze mysliwy ma prawo strzelac do psow.
Zadalam sobie troche trudu i przeczytalam prawo mysliwskie,ktore nie upowaznia do zabijania psow.Niczego takiego sie nie doczytalam.
http://www.wolfpunk.most.org.pl/prlow.htm
Moze pomylilas mysliwych ze sluzba lesna?
Wroce jeszcze do tej dyskusji,kiedy bede miala wiecej czasu.

Majka
18-11-2003, 14:35
Moira, jaki piesek? :lol: To olbrzym, wazy z 60kg. :D Pies kanapowy, na męża włazi 4 łapami, taka wielka przytulanka. Groźny tylko na wlasnym terenie, i to dla nieproszonych gości. Jak idzie w trasę, to nie zwraca uwagi na ludzi, psy, rowerzystów i innych "wrogów" zza płotu. Żeby się nie włóczyła zamykamy ją razem z kotem na dzień w domu. na murek narazie nie mamy kasy.

Moira
19-11-2003, 10:34
Moira,w dalszym ciagu nie mogę uwierzyc,ze mysliwy ma prawo strzelac do psow.
Zadalam sobie troche trudu i przeczytalam prawo mysliwskie,ktore nie upowaznia do zabijania psow.Niczego takiego sie nie doczytalam.
http://www.wolfpunk.most.org.pl/prlow.htm
Moze pomylilas mysliwych ze sluzba lesna?
Wroce jeszcze do tej dyskusji,kiedy bede miala wiecej czasu.
Bo to nie prawo myśliwskie zezwala na ostrzał wałęsających się psów, tylko inna ustawa w tej chwili nie pamiętam szczegółowych danych, ale ustawa weszła w zycie rok temu.
Zaraz poszukam w internecie to może prześlę ci link.

Moira
19-11-2003, 10:39
Moira,w dalszym ciagu nie mogę uwierzyc,ze mysliwy ma prawo strzelac do psow.
Zadalam sobie troche trudu i przeczytalam prawo mysliwskie,ktore nie upowaznia do zabijania psow.Niczego takiego sie nie doczytalam.
http://www.wolfpunk.most.org.pl/prlow.htm
Moze pomylilas mysliwych ze sluzba lesna?
Wroce jeszcze do tej dyskusji,kiedy bede miala wiecej czasu.
Bo to nie prawo myśliwskie zezwala na ostrzał wałęsających się psów, tylko ustawa o ochronie zwierząt (o ironio)
Przesyłam ci link.
http://www.lowiecki.pl/ochrona_zwierzat.php

Moira
19-11-2003, 10:57
Moira, jaki piesek? :lol: To olbrzym, wazy z 60kg. : Jak idzie w trasę, to nie zwraca uwagi na ludzi, psy, rowerzystów i innych "wrogów" zza płotu.

Ha, ha, 60 kg to trochę więcej ode mnie, więc nie chciałabym by przywalona takim cielskiem. :lol:
A jeżeli chodzi jego brak reakcji na widok obcych, to super.
Moje wcześniejsze wypowiedzi nie miały na celu zakazu wstępu psów do lasu, ale uzmysłowienie niektórym właścicielom ich braku wyobraźni i braku zachowania podstawowej zasady społecznej: Nie czyń drugiemu co tobie nie miłe.
Jeżeli spotykam w lesie pieska, ktory olewa moją obecność to jest ok. Wtedy nie mam żadnej pretensji, jeżeli opiekun idzie nawet kilometr dalej.
Ale jeżeli nagle widzę psa, który na mój widok zaczyna biec i szczekać, to mam prawo domagać się od jego opiekuna chociażby przeprosiń, a nie argumentu, że piesek potrzebuje przestrzeni. Do tego ma prawo każdy, nie tylko silniejszy.
A reaguję tak negatywnie na taką krótkowzroczność z uwagi, że moje trzyletnie dziecko też biega po lesie luzem. :wink:

Majka
19-11-2003, 12:51
Moje dzieci też ganiają luzem, żadna smycz nie pomoze :lol: W tym roku zrobimy dla psa szelki, może będzie nas ciągnąć na nartach :P

Moira
19-11-2003, 14:15
Moje dzieci też ganiają luzem, żadna smycz nie pomoze :lol: W tym roku zrobimy dla psa szelki, może będzie nas ciągnąć na nartach :P
Też o tym myślałam, nawet próbowałam zaprzęc te większe do saneczek dziecka, ale niestety trzeba czasu aby z psa zrobić konia. :lol:

zumurud
29-12-2003, 23:22
Droga Skorpionko, jako skorpionica , wegetarianka i córka myśliwego - zgadzam się że większość myśliwych to żądni władzy , niedowartościowani frustraci ( również mój ojciec) i moczymordy( to już nie on). Niestety opis pasuje do większości społeczeństwa, no bądźmyż miłościwi do istotnej części.
Ale muszę zaprotestować przeciwko traktowaniu psów jak pluszaków- może dla was to jest wasz słodki pupilek, ale zapewniam was że z punktu widzenia zajączka , takiego malutkiego i słodkiego, do jakiego żaden myśliwy nie strzeli, ( bo woli coś większego na ruszt :-? )czy kaczki to jest to po prostu drapieżnik, krwawa morda , ben laden hitler i cześć. Na 10 zajączków tylko jeden pada ofiarą myśliwego, a pięć - psów i kotów.Od razu przypomina mi się takie opowiadanie o pannie Ewelinie która miała słodką , białą kicię. Pod oknem śpiewał słowik, śpiewał aż przestał - cóż panna Ewelina była przekonana, że to źli chłopcy zniszczyli gniazdko... :wink: Drogie panie, nie wlazłybyście do lasu gdyby myśliwi nie zlikwidowali tych piesków wysyłanych na żerowanie przez sól naszej ziemi , katolickich wspaniałych chłopów :evil: :evil: :evil:
Natomiast jeśli chodzi o osoby które twierdzą,że ich piesek nikogo nie ugryzie - cóż według mnie wygłoszenie takiego twierdzenia jest dyskwalifikacją właściciela psa. Taki człowiek nie wie co mówi i nie rozumie psa koniec kropka.Acha jest jeszcze taki syndrom psychiczny -ludzie fundują sobie psy, duże imponujące . lezą z nimi wolnym kroczkiem i informują wszystkich dookoła że on nie gryzie, napawając się w duchu tym, jak tamci stają na baczność, zdrętwiali, gdy ich taki bullterierek obwąchuje.
Drodzy państwo, ja sobie nieżyczę zgadywać, czy pieskowi odbije czy nie, bo już raz stałam się ofiarą odbicia pieska przyjaciółki. Pies ma mieć kaganiec, moje psy wychodziły zawsze albo w kagańcu albo na smyczy. A aportować to sobie może we własnym ogródku. I proszę mi nie mówić, że ogródek za mały - są yorki!

ziaba
30-12-2003, 08:26
Oklaski za wypowiedż nade mną...dorzucam swoje zdanie...
Na wsi , normą jest nie karmienie psich ogonów. Pani gospodyni z radosnym uśmiechem spuściła szkielecik w obroży z łańcucha i do mnie tymi słowy.."paaani, a kto by się gadziną przejmowoł..polata..sam znajdzie..."

Żałowałam ,że nie mam siekiery pod ręką...

Smok
30-12-2003, 21:32
Obawiam się Zumurud, że prędzej założyć byłoby Tobie kaganiec, niż mojemu psu, i zapewniam, że pies nie jest Twoim wrogiem, chyba, że to Ty go tak traktujesz . Przykre :(

AgnesK
31-12-2003, 02:29
Smoku, jeśli jesteś odpowiedzialnym właścicielem psa, to będziesz mu zakładał kaganiec. Nie rozumiem, czy Twój pies rządzi Tobą?... Bo dla mnie właśnie to wynika z Twojej wypowiedzi...
Absolutnie zgadzam się z Moirą , zumurudem i in. w części dot. odpowiedzialności (tudzież tejże braku) właścicieli czworonogów i prowadzania tychże co najmniej w kagańcu.

Jolka
31-12-2003, 07:54
Ziaba, ta siekiera to rozumiem, że na gospodynię, a nie na szkielet.

Moira
02-01-2004, 12:14
Cieszę się że nie ja jedna mam tak sprecyzowane poglądy nt. piesków biegających luzem. Dzięki za wsparcie.
Myślę, że należy robić wokół tego jak najwięcej szumu, gdyż prawo w Polsce wprawdzie zakazuje puszczania psów luzem po lesie (jakby ktoś nie wiedział), ale jak w tym kraju bywa brak odpowiednich środków egzekwujących. Więc może poprzez wychowanie dojdziemy do stanu względnego unormowania tej aspołecznej sytuacji.

mag
04-01-2004, 09:32
To moze ja.
Tak, to prawda, prawo zakazuje puszczania psow luzem wogole, prawo to mowi, ze psy powinny byc spuszczane w wyznaczonych miejscach a przy tym miejsc takich nie wyznacza. Ustawa ta nie jest zgodna ani z ustawa o ochronie zwierzat ani z konwencjami miedzynarodowymi.
Kazdy kto pusci psa luzem i zostanie ukarany mandatem nie musi go przyjmowac a na dodatek moze zaskarzyc ustawe.
Prawo mowi rowniez, ze psy z listy ras agrsywnych powinny byc prowadzone na smyczy i w kagancu. O innych sie nie wspomina.

Zumurud
przeczytalam Twoj post i zrobilo mi sie Ciebie autentycznie zal. Poniewaz Twoje aluzje sa skierowane do mnie, to ja oszczedze sobie takiego samego postepowania i odpowiem Ci wprost na Twoje niepokoje.
Wiekszosc psow zna ludzi, widziala ich miliardy razy i jesli podbiega do Ciebie to znaczy, ze stalas mu na drodze. Nie jestes nikim szczegolnym, jestes jednym z milionow osob, ktore spotkal w swoim zyciu. Tak jak drzewo, tylko ruchome.
Nie wiem gdzie mieszkasz, ale w moim cywilizowanym miescie jest taki zwyczaj, ze kiedy sie kogos spotyka w lesie, nie wazne czy z psem czy bez, to lapie sie swojego psa na smycz, malo tego mowi sie "dzien dobry' i pyta czy mozna spuscic psa. A jesli ktos zwyczajnie nie zdazy tego zrobic, to inni nie robia z tego powodu afery. A po ulicach psy luzem raczej nie biegaja.
Moze gdybys ze swojej strony zaczela wykazywac sie kultura to ludzie zaczeliby robic to samo?
I jeszcze jedna sprawa. Nie wiem czy wogole wiesz jak wyglada bullterrier. Nie sadze, aby ugryzl Ciebie, albo kogos z Twoich znajomych. Szczerze watpie, abys wogole slyszala o kims, kogo bullterrier ugryzl, poniewaz w Polksce nie zostalo to jeszcze odnotowane w policyjnych statystykach poogryzien. Jest to rasa, ktora wykazuje sie baaardzo przyjacielskim stosunkiem do ludzi i raczej mozesz sie spodziewac wylizania niz pogryzienia. Wiekszosc wlascicieli rozumie jednak, ze takowego wylizania malo kto sobie zyczy.
Ziaba sa bardziej racjonalne argumenty na wytlumaczenie komus, ze kaganiec nie jest niczym zlym i moze pomoc psu, wlascicielowi i otoczeniu. Nie wiem czy najlepszym spoosobem jest wjezdzanie na ambicje.

zumurud
10-01-2004, 22:38
Moje miasto jest niecywilizowane - to Warszawa. Moje uwagi nie byly skierowane do Ciebie, tylko ogolnie wyrazilam swoje zdanie. Z cala pewnoscia nie jestem nikim specjalnym dla pudla sasiadow, ktory notorycznie drze na mnie pysk i klapie morda tuz przy mojej nodze( na drzewa nie szczeka)bo jego wlasciciele nie potrafia zamknac furtki. Nie napisze o innych ktore mnie obszczekaly i pokazywaly mi zeby, bo wyjdzie ze wzbudzam w biednych zwierzatkach agresje przez samo istnienie. To nie chodzi tylko o moje nogi - ale moje psy zostaly pare razy bolesnie pogryzione przez inne bo ich wlasciciele nie uwazali za stosowne zabezpieczyc pyskow swoich ulubiencow. Moje tez mialy czasem ochote zaczac awanture, ale nie mogly , bo mialy kagance. To juz nie chodzi o kase na leczenie, ale o cierpienie pogryzionego zwierzaka. Nie koniecznie mojego, bo psy innych to tez ludzie!!!
Niestety zachowania o ktorych piszesz w moim otoczeniu zdarzaja sie rzadko i tyle, moze to wina dzielnicy! A psy luzem biegaja czesto i gesto, swoja droga - gdzie jest ta ojczyzna odpowiedzialnych wlascicieli psow?
Z uwaga o mojej kulturze sie troche zagalopowalas, poza tym ja mojego zachowania nie uzalezniam od czyjegos :wink:
A juz wiem Ty zdaje sie masz bullteriera i stad posadzenie ze pije do Ciebie .Otoz bullterierek jako obwachujacy straszak przyszedl mi do glowy dlatego ze znam trzy nie wiem czy bullteriery ale tak twierdza wlasciciele i tak wygladaja.Dwa naleza do mieszkajacych w moim sasiedztwie ABS-ow, "robiacych" w mafii samochodowej i burdelach i rzucaja sie wsciekle na wszystko co sie rusza. Trzeci nalezy do eks znajomych - jako szczeniaczek tak poszarpal lape ich owczarkowi ze trzeba ja bylo amputowac, wiec go uspili. To chyba wyjasnia dlaczego sa eks. Bulterierka maja dalej. Nie wiem byc moze rzeczywiscie krzywdze psy o przecietnej agresywnosci. I na pewno wiele zalezy od wlasciciela.
Co do tekstu Jak zumurud psu tak pies zumurud, to mi rece i biust opadly i moj maz bedzie mial pretensje.

tygrysek
26-02-2004, 20:17
Moze i trzeba taki cokolik zrobic. Kiedys wracalam do domu z pracy i natknelam sie na psa, ktory wyszedl z za ogrodzenia. Pies widz?c mnie w nocy (bylo juz pozno) potraktowal ulice jak dalszy ciag swojego obejscia a mnie jak zlodzieja. Uratowala mnie parasolka . Rozlozylam j? bo padalo , szybkim ruchem oslonilam sie. Pies ujadal oszalaly skakal wokol mnie. W ten sposob poruszalam sie ok 500 m do domu. Jak doszlam bylam ledwie zywa ze strachu. Dodam ze pies zna mnie od lat bo to moi sasiedzi. Przyzwyczajony do przechodniow. Bylam w szoku. Poszlam porozmawiac z sasiadami , nie mogli uwierzyc bo pies mimo ze podworkowy to jednak spokojny. Na moja prozbe jednak zabezpieczyli ogrodzenie i za to jestem wdzieczna.

Prosimy o zrozumienie wszystkich panstwa, niech las tez bedzie dla ludzi, ja tez chce pojsc na spacer, a ostatnio wiecej sie dba o psy niz o ludzi.
moze chociaz kaganiec. Naprawde mnie to wystarcza.

Co do obwachiwania ludzi to naprawde sobie nie wyobrazam jesli bym szla z dzieckiem, glowka dziecka na wysokosci paszczy. Jedno klapniecie chocby nawet lekkie i po oku. Wyciagnieta reka nie jest w wstanie psa rozjuszyc?. Mam w rodzinie psa ktory jest poprostu przylepa, ale jak przyjezdza dziecko wszyscy wiedza, ze psa trzeba zamknac. Pies byl cierpliwy do czasu.

magero
27-02-2004, 08:17
I jeszcze jedna sprawa. Nie wiem czy wogole wiesz jak wyglada bullterrier. Nie sadze, aby ugryzl Ciebie, albo kogos z Twoich znajomych. Szczerze watpie, abys wogole slyszala o kims, kogo bullterrier ugryzl, poniewaz w Polksce nie zostalo to jeszcze odnotowane w policyjnych statystykach poogryzien.

To może jeszcze ja :lol:
Mag, wydaje mi, że nie chodzi o to czy to jest bulterrier czy jakiś inny pies. Nie masz dostępu do psychiki psa i nie wiesz, co mu może w danym momencie przeszkodzić i co może potraktować jako atak na siebie lub swojego pana. Dwa lata mieszkałam w domu, w którym był wodołaz. Nie jest to pies agresywny, rzekłabym nawet, że w ogóle był ślimaczny. Ale jak raz zobaczyłam jak staje w obronie swego pana, nie chciałabym być wtedy w skórze atakującego. On na prawdę nikogo nie gryzł. Ale przyszedł czas, ze ugryzł.
I tak to jest z psami. Są kochane, z natury mogą być spokojne, ale nie dam nigdy 100% gwarancji za swojego pieska, że nikogo nie ugryzie.
m.

kasiasza
03-06-2008, 13:16
Z jednej strony- super człowiek, mozna sie ze wszystkim dogadać, o płocie zwłaszcza. A z drugiej strony, dziwak. Mowimy mu z mężem że bedziemy grodzić i czyby się nie dołożył do tej inwestycji- on ze nie bo nie, a my ze musimy tam teren wyrównać pod to ogrodzenie, to tylko powtarzał ze mu płot nie przeszkadza. Teraz przyszedł, i mówi ze zabraliśmy mu ziemie- przy wyrównywaniu, ze odlonilismy gline i ze nic nie urosnie.
Zaluje teraz zesmy sie z ogrodzeniem nie odsuneli, bo pzrynajmniej rownane by bylo po naszej stronie i nikt by z pretensjami nie przychodzil, nie dosc ze mysmy cala inwestycje na siebie wzieli- 75 metrow. to jescze teraz nie pasuje bo 20 cm ziemi zebrane z jego dtrony w kilku miejscach...
i co tu robić? teraz sie odsuwać z płotem?

jagoda555
04-06-2008, 12:59
Kasiasza, teraz to już po sprawie, płot jak rozumiem postawiony. Żeby ułagodzić stosunki sąsiedzkie możesz grzecznie powiedzieć sąsiadowi, ze zrobiliście jak najlepiej mogliscie i kupić mu w prezencie 3 worki dobrej ziemi.
Oczywiście jeżeli chcesz.

U mnie kilka tujek rosło przez 5 lat w innym miejscu niż pozostałe aby sąsiad mógł otynkować swój dom (stoi w granicy). Dom otynkował juz dawno oczywiście oprócz tego kawałka ściany od naszej strony. Teraz (po 10 latach)wyraził chęć otynkowania tej ściany :-? .

d5620s
04-06-2008, 23:23
Przeczytałam wynurzenia i chciałabym wyrazić swoje zdanie-nie lubię beztroskich właścicieli psów, które chodzą bez kagańca i co gorsza bez smyczy-"bo pies musi się wybiegać". Nie lubię osób, utrzymujących ,że znają psią naturę i pies "nikomu nic nie zrobi". Nie mam nic do zwierząt-one nie sa winne,że mają nierozumnych panów.... Pies nie jest istotą w 100 proc przewidywalną-podobnie jak ludzie. Pies nawet najlepiej wychowany, może się czegoś wystraszyć, poczuć się zagrożony, złakomić się na herbatnik trzymany w rączce dziecka. MOże też po prostu zbzikować- psy podobnie jak ludzie mogą cierpieć na choroby psychiczne potegujące agresywne, niespodziewane zachowania. Miałam doświadczenie z fajnym psiakiem, który został puszczony ze smyczy w osiedlowym lasku. Bawiłam się z koleżanką "w ognisko". Zbierałyśmy patyki pod okiem naszych mam i układałyśmy je... nagle w sam srodek ogniska wskoczyło psisko i użarło koleżankę w rękę, w której trzymała kijek. Nie wiadomo z jakiego powodu, my tego pas nie zauważyłyśmy ... Koleżanka ma niedowład od łokcia. Właściciel nie mógł zrozumiec jak do tego doszło-był w szoku. Widział całe zdarzenie i potwierdził, że pies nie został sprowokowany. Tydzień temu na bazarku robiłam zakupy. Dziecko w spacerówce je biszkopcik. Nagle podbiega wilk jednej z pań handlującej owocami-"pani sie nie boi, on nic nie zrobi:)" Dziecko zobaczyło wielki łeb, łeb zeżał biszkopcik i drasnął ją w rękę. Lekko-ale mała była cała w spazmach, w domu wymioty, brak snu. Nie chcę być skazana na takie sytuacje. Nie chcę, żeby obce psy lizały mnie i moje dzieci. Nie chcę się bać wychodzić z dzieckiem do parku, do lasu itp. Właściciele psów powinni zadbać o bezpieczeństwo innych osób, w tym dzieci. Sama będę miała psa-bo psy kocham-ale mądrze. Nie oczękuję od psa,że zawsze będzie miał dobry dzień. Nie podejrzewam go o najgorsze instynkty ale chronię i jego i otoczenie. Nie oczekuję, że pies będzie jak człowiek-zostawiam miejsce na jego instynkt i zachowania dla mnie niezrozumiałe. A jesli ktoś ma psa, który musi sie wybiegać-proszę latać z nim albo tyłek na rower posadzić.....

Bezwzględnie złaszam streaży miejskiej właścicieli psisk bez smyczy. U jednej staruszki, która wypuszczała psy na plac zabaw w celach fizjologicznych to miałam przerypane. Kary duże w stosunku do małej rencinki. Ale nie miałam i nie mam serca dla takich ludzi. Zwłaszcza, że staruszka z siatami latała aż miło i na ploty do kiosku. :roll:

d5620s
04-06-2008, 23:24
Przeczytałam wynurzenia i chciałabym wyrazić swoje zdanie-nie lubię beztroskich właścicieli psów, które chodzą bez kagańca i co gorsza bez smyczy-"bo pies musi się wybiegać". Nie lubię osób, utrzymujących ,że znają psią naturę i pies "nikomu nic nie zrobi". Nie mam nic do zwierząt-one nie sa winne,że mają nierozumnych panów.... Pies nie jest istotą w 100 proc przewidywalną-podobnie jak ludzie. Pies nawet najlepiej wychowany, może się czegoś wystraszyć, poczuć się zagrożony, złakomić się na herbatnik trzymany w rączce dziecka. MOże też po prostu zbzikować- psy podobnie jak ludzie mogą cierpieć na choroby psychiczne potegujące agresywne, niespodziewane zachowania. Miałam doświadczenie z fajnym psiakiem, który został puszczony ze smyczy w osiedlowym lasku. Bawiłam się z koleżanką "w ognisko". Zbierałyśmy patyki pod okiem naszych mam i układałyśmy je... nagle w sam srodek ogniska wskoczyło psisko i użarło koleżankę w rękę, w której trzymała kijek. Nie wiadomo z jakiego powodu, my tego pas nie zauważyłyśmy ... Właściciel nie mógł zrozumiec jak do tego doszło-był w szoku. Widział całe zdarzenie i potwierdził, że pies nie został sprowokowany. I druga sytuacja-jakiś czas temu na bazarku robiłam zakupy. Dziecko w spacerówce je biszkopcik. Nagle podbiega wilk jednej z pań handlującej owocami-"pani sie nie boi, on nic nie zrobi:)" Dziecko zobaczyło wielki łeb, łeb zeżał biszkopcik i drasnął ją w rękę. Lekko-ale mała była cała w spazmach, w domu wymioty, brak snu. Nie chcę być skazana na takie sytuacje. Nie chcę, żeby obce psy lizały mnie i moje dzieci. Nie chcę się bać wychodzić z dzieckiem do parku, do lasu itp. Właściciele psów powinni zadbać o bezpieczeństwo innych osób, w tym dzieci. Sama będę miała psa-bo psy kocham-ale mądrze. Nie oczękuję od psa,że zawsze będzie miał dobry dzień. Nie podejrzewam go o najgorsze instynkty ale chronię i jego i otoczenie. Nie oczekuję, że pies będzie jak człowiek-zostawiam miejsce na jego instynkt i zachowania dla mnie niezrozumiałe. A jesli ktoś ma psa, który musi sie wybiegać-proszę latać z nim albo tyłek na rower posadzić.....

Bezwzględnie złaszam streaży miejskiej właścicieli psisk bez smyczy. U jednej staruszki, która wypuszczała psy na plac zabaw w celach fizjologicznych to miałam przerypane. Kary duże w stosunku do małej rencinki. Ale nie miałam i nie mam serca dla takich ludzi. Zwłaszcza, że staruszka z siatami latała aż miło i na ploty do kiosku. :roll:

kasiasza
06-06-2008, 09:08
No chyba tak będę musiała zrobić, bo przesuwać cale ogrodzenie, to masa roboty. Szkoda tylko że ten koleś jest taki właśnie nie do współżycia. Nic kupie trawe, ziemie, i jakos sie to wyrówna.
Ale jak zacznie niszczyc to ogrodzenie, to już wiem ze są podstawy prawne by zaskarczyć do sądu sąsiada. (par 154 kodeksu cywilnego )
Pozdrawiam wszystkich!

gosiaczek25
14-06-2008, 20:44
Mam takich sąsiadów, że się boję, że popadnę w alkoholizm :D
Bo tylko na piwko (lub cosik mocniejszego) się zkrzykujemy :D
Normalnie koszmar :D

bratki
14-06-2008, 21:10
I jeszcze jedna sprawa. Nie wiem czy wogole wiesz jak wyglada bullterrier. Nie sadze, aby ugryzl Ciebie, albo kogos z Twoich znajomych. Szczerze watpie, abys wogole slyszala o kims, kogo bullterrier ugryzl, poniewaz w Polksce nie zostalo to jeszcze odnotowane w policyjnych statystykach poogryzien. Jest to rasa, ktora wykazuje sie baaardzo przyjacielskim stosunkiem do ludzi i raczej mozesz sie spodziewac wylizania niz pogryzienia. .

Jak żyję dwa razy zostałam ugryziona przez psa. Raz rzucił się na mnie ratlerek :) a drugi raz bulterier. :evil: Stałam na drodze przed jego domem, gospodarz wyszedł przed furtkę przywitać się ze mną, ale pies był szybszy i przywitał się zębami z moją nogą. Nie zostałam "odnotowana w policyjnych statystykach", bo miałam na nogach potężne buty trekingowe, a pies był na szczęście na tyle głupi, że gryzł tam gdzie były najtwardsze.

Porzuć jednak przekonanie o bezgranicznie przymilnym charakterze tej rasy.

Taleja
15-06-2008, 09:49
I jeszcze jedna sprawa. Nie wiem czy wogole wiesz jak wyglada bullterrier. Nie sadze, aby ugryzl Ciebie, albo kogos z Twoich znajomych. Szczerze watpie, abys wogole slyszala o kims, kogo bullterrier ugryzl, poniewaz w Polksce nie zostalo to jeszcze odnotowane w policyjnych statystykach poogryzien. Jest to rasa, ktora wykazuje sie baaardzo przyjacielskim stosunkiem do ludzi i raczej mozesz sie spodziewac wylizania niz pogryzienia. .
Bardzo ciekawe podejście... :roll:

Labrador to tez niby łagodna rasa i jakże przyjazna dla ludzi i innych zwierząt (wiem bo sama mam ;)) a byłam świadkiem jak przedstawiciel tej rasy rzucił się z zębami na przechodzącego obok człowieka. To tylko zwierzę ! Ludzie w chwilach stresu robią głupoty więc nie spodziewajmy się, że zwierzęta nie będą ich robiły !

bratki
15-06-2008, 13:37
Ludzie w chwilach stresu robią głupoty więc nie spodziewajmy się, że zwierzęta nie będą ich robiły !

Prawda! Miewają różne odbicia, i zwykłe choroby psychiczne też.

Teoretycznie psi kodeks sprawia, że pogryzieniu suki przez psa mówi się, że to "niemożliwe, żaden normalny pies tego nie zrobi!", ale moja sunia mało nie zginęła od zębów psa, zresztą rasy naprawdę łagodnej, bo boksera. Odbiło mu i tyle.

Lubię czworonogi, ale powyżej ratlerka, naprawdę uważam, że kaganiec powinien być jednak obowiązkowy. Czasem w komplecie z drugim - dla właściciela. :wink: