PDA

Zobacz pełną wersję : Dojazd z domu do pracy i szko?y - czy uci??liwy?



Redakcja
13-02-2002, 09:55
Ile zajmuje Wam dojazd z domu do pracy i szkoły? Czy jest uciążliwy? Kiedy przyjemność mieszkania we własnym domu za miastem jest mniejsza niż udręka dojeżdżania? W Warszawie dojazd może zabrać i godzinę...

13-02-2002, 11:07
mnie wprawdzie dopiero to czeka, jeśli powstanie nasz dom (15 km od Warszawy)ale jest to czeto powtarzany argument przeciwnikow naszego domu. często rozmawiamy o tym. dziecko jest jeszcze małe, ale myślimy,ze bedzie chodzić do miejscowej szkoły. autobus szkolny ma przystanek 100 m od naszej dzialki. popołudniami będzie go odbierac opiekunka.(miejscowa)ewentualnie będziemy go wozic do W-wy.
dojazd do miasta jest podmiejską niezatłoczoną drogą.i zaraz przy rogatkach jest zajezdnia tramwajowa i autobusowa (15 min. do centrum)mozna zostawic samochod na obrzezach.tak to widzimy teraz.
moja przyjaciółka z Hiszpanii śmieje się z moich dylematów. dla niej te 15 km to dwa rzuty beretem. własnie kupili domek 70 km od Madrytu i dojezdza pociagiem, co zajmuje jej 1,5 h. i nie mówi jednego słowa narzekania. namawia mnie , aby wynieśc się ze śmierdzącej W-wy. ona tez to zrobiła dla dziecka.
może nie na temat , bo jeszcze nie mam doświadczeń, ale to są moje plany. pozdrawiam

PanRopuch
13-02-2002, 11:34
Mieszkamy dokładnie na skraju Poznania, lecz mimo to dojazd do centrum (samochodem) zajmuje ok. 15-18 minut. Autobusem wyszłoby 1 h 15 minut (ta sama trasa), poniewaz do najblizszego przystanku trzeba się przejść ok. 25 min., a potem jeszcze przesiadka. Dojazd autobusem jest więc uciążliwy; mamy jedno auto, więc staramy się tak układać sobie plany, żeby gdzieś po drodze (powrotnej) się spotykać. Są tą niedogodności, ale wynagradza nam to lokalizacja naszego domu: na skraju lasu.

<font size=-1>[ Ta Wiadomość była edytowana przez: PanRopuch dnia 2002-02-19 09:06 ]</font>

Alanta
13-02-2002, 11:41
Ja szukając działki postawiłam warunek : blisko podstawówka i autobus miejski. I udało się, znalazłam wolną działkę w jednej z dzielnic miasta, do szkoły mamy blisko, do autobusu 5min (jeździ co 10min), tuż obok jest blokowisko. Nie mam zamiaru wozić dziecka do szkoły, ani martwić się, że córka (jak dorośnie) nie ma jak wrócić od koleżanek, albo z zajęć pozaszkolnych. Z powodu budowy nie kupimy auta przez najbliższe 5 lat (kredyty), więc dojeżdzanie byłoby bardzo ciężkie.

Frankai
13-02-2002, 12:40
Ja też szukałem "działki z przystankiem". Odwrotnie niż większość ja "wchodzę do miasta". Przeprowadzam się z małej miasta (5 tys.) do trochę większego (80 tys.). Działka jest 15 min. na piechotę od skraju Centrum, a wokół pełno pobudowanych domów (najstarsze 15 lat). Decyzję o zmianie miasta podjąłem w związku z dojazdami do pracy - teraz mam 15km a żona 50, potem 1,5 i 30. Bieżąca praca nie była decydująca, ale to miasto jest w środku dróg i linii kolejowych do kilku innych, więc jak nie zmienię rejonu pracy, to wszędzie mam w miarę blisko (do 40km).

kaKa
13-02-2002, 12:43
Czesc wszystkim,

chociaz moja budowa zaczyna sie na wiosne, to juz planuje jak bede dojezdzal.
Moja dzialka lezy okolo 24 kilometry od miasta, w ktorym pracuje.
Planuje jezdzic samochodem, przyszla zona :wink: pracuje z dwa przystanki autobusowe ode mnie, to z pracy i na prace bedziemy jezdzic razem (jak z czasem bedzie to nie jasne).
Chociaz i teraz razem jezdzimy (no bo mieszkam obecnie 16 kilometrow od tegoz samego miasta :wink:
Obecnie droga zajmuje mnie 30 minut. Gdy bede zyl w nowym domu, to planuje 40 minut. Mysle, ze jest to calkiem normalnie.
Dzieci do szkoly bede dowozil.
Prawdaz, mieszkam o kilometr od drogi asfaltowej :wink:, to troche bedzie utrudniac dojazd zima, no ale mysle, ze jakos tam bedzie.

Wszystko kompensuje polozenie dzialki: Dzialka na pieknym wznoszacym sie terenie, przy samym lesie i z okien bedzie w dole (okolo 200 m) widac jezioro. Miejsce jest po prostu SUPER.

Czesc

13-02-2002, 13:23
Ja też planowałem, jak to sobie będę fajnie dojeżdżał do pracy - 25 km. Ale firma padła i teraz mam 70 km... (ze starego miejsca miałbym 45 km). Żona też straciła starą pracę i teraz ma pracę na miejscu (2 km) - więc te 25 km się wyrównało. Oczywiście dowożenie dzieci do szkoły - stało się nieaktualne, musimy więc przeżywać bolesną adaptację do szkoły miejscowej.
I to by było tyle o planowaniu dojazdów...

Agnicha1704
13-02-2002, 14:46
Nam udało się kupić działkę blisko centrum miasta. Nasze miast ma ok. 40 tys mieszkańców. Z naszej działki na piechotę można dojść w 10 minut do najbliższej szkoły i 15 minut do rynku i dworca autobusowego. No i w ciągu 10 minut można (idąc w przeciwnym kierunku) dojść do lasu a w 20 minut można dojść do ładnego i dużego wodospadu na Odrze.
Piękne miejsce znaleźliśmy - nieprawdaż :smile:
A i muszę dodać, że tanio kupione - od miasta. po powodzi nie było chętnych na kupno działek na tym osiedlu. Cóż. Ludzie tam mieszkający twierdzą, że wody tam nigdy nie było (oprócz podskórnej przy wysokim poziomie Odry)
Jak więc widać - nie będziemy mieć z mężem problemów z dojazdem do pracy czy szkoły - wszędzie można dojść na piechotę.
pozdrowienia
Agnicha

Frankai
13-02-2002, 14:49
Agnicha - u mojego ojca tez tak ludzie twierdzili, az ... sie pojawila.

Majka
13-02-2002, 14:55
Zdecydowaliśmy się na dojazdy, autem do szkoły dzieci mamy 30 min,po szkole będa chodzic do babci naprzeciwko. My też pracujemy w centrum Krakowa i też musimy rano tam dojechac. Jak dzieci skończą podstawówkę może zdecydują się na gimnazjum bliżej domu. Nie musimy wracać wszyscy razem, ja kończę pracę późno i mogę wrócić "busem" a w domu będzie czekał na mnie rozpalony kominek i kolacja przy świecach. Ach rozmarzyłam się.
pozdrowienia Majka

Karolina
14-02-2002, 14:20
Jeśli chodzi o Warszawę - mieszkanie i praca w stolicy to czasami ponad godzina jazdy komunikacją miejską, to jak różnica mieszkać za miastem i dojeżdżać tę godzinę autobusem podmiejskim? Ja od siebie z pracy mam bliżej na działkę niż do centrum Wa-wy.

yemiołka
14-02-2002, 16:14
wybierając działkę należy także zwrócić uwagę na LICZBĘ alternatywnych tras dojazdów. czasem warto wybrać parcelę położoną dalej, ale taką, do której prowadzą 3 drogi, a nie 1, którą może zakorkować traktor i trzeba się za nim wlec miliony lat świetlnych........

kodi_gdynia
18-02-2002, 15:40
Co prawda jeszcze się nie wybudowaliśmy, ale mamy działkę ok. 10 km za miastem. Zdecydowaliśmy się na nią m.in. dlatego, iż dojeżdza tam autobus miejski, oczywiście z częstotliwościa 1 na godzinę. Mamy co prawda samochód i wiem że dojaz zajmowałby nam ok. 20 minut do centrum. Mieszkając pod Gdynią jest to dobry wynik zważywszy na fakt, iż aby dostać się z Gdyni do Gdańska (samochodem) potrzeba ok. 30 minut.
Ważny jest rozsądek. Podstawa to działka za miastem (maks. 15-20km) o ile pracuje się w mieście, dobry dojazd (drogi) oraz na wszelki wypadek autobus miejski (nie mylić z PKS).
Piękno krajobrazu i powroty po pracy do domu rekompensują wszelkie niedogodności.

18-02-2002, 16:32
Święte słowa yemiołka - alternatywa dojazdu, także w sensie przewoźnika. Dzisiaj dowiedziałem się, że mój lokalny bus - prywatny przewoźnik - już nie będzie przewoził. Przewoźnik zbankrutował. Czy to można przewidzieć ?

19-02-2002, 14:42
Wybudowałem się w pięknym miejscu pod Warszawą - 32 km od Pałacu Kultury, niestety bez komunikacji miejskiej, a żona nie ma prawa jazdy. Zaświadczam niniejszym: dom jest piękny, ale nie sposób żyć w nim organizując przejazdy z i do pracy, przedszkola, szkoły. Korzystamy z kawalerki przyjaciół, czekają jedni na drugich godzinami, nie mieszka się ani tu ani tu. O kolegach dzieci, którzy też nie są ani tu, ani tu - też warto wspomnieć. Jednym słowem - trzeba będzie sprzedać dom, tylko dlatego że nie ma autobusu miejskiego. Niech mój los będzie przestrogą dla innych.
KK

Frankai
19-02-2002, 14:51
Anonimowy - policz dobrze, czy lepiej sprzedać dom czy kupić samochodzik. Taki sobie niedrogi, ale by jeździł. Mając 2 samochody łatwiej dzieci dowieziecie do kolegów.

19-02-2002, 15:18
ja sie zamiezram pobudowac 23 km od PKiN. Dziecko jeszcze małe,a ale bez wzgledu na to czy jestem w Warszawi czy nie to i tak ktos dziecko musi odebrac ze szkoly. Dlatego być mzoe zdecydujemy sie na miejscowa szkołe i pania do odbioru dziecka z przystanku (jezdzi szkolny bus) i zaopiekowanie sie dopoki nie wrocimy. W miescie tez musialabym miec kogos, bo przeciez pracuje sie dłuzej.Jeszcze za dobrze nie jeżdze, ale sie rozkrecam,a by wlasnie kupic potem gracika i byc niezalezna. Poza tym busiki jezdza i nie wygladaja na bankrutow (oby).
KK-nie mysleliscie o reorganizacji swojego zycia, tak aby dzieci czekaly na Was w swoim domku??Moze w okoicy jest jakas mama , ktora by sie nimi zaopiekowala. Na pewno wezmie taniej niz ktos z W-wy.Co Ty na to?
Pytam, bo jak widzisz jestem w podobnej sytuacji. I szkoda Twego pieknego domu, kurcze...

19-02-2002, 15:55
Dzieci nie mogą chodzić do szkoły wiejskiej, bo próba ze starszym synem nie powiodła się - to hermetyczne środowisko na obrzeżach Puszczy Kampinoskiej. Muszą więc jeżdzić, a żona boi się prowadzić - nie ma mowy o prawie jazdy. Jest więc tutaj problem i komunikacji, ale też miesjca do życia. Zastanawiam się, czy mam prawo skazywać dzieci na to, że muszą jeździć, zamiast bawić się i mieszkać w Warszawie. Z drugiej strony - zabawa z miejscowymi nie wyszła - te dzieci są nieufne, zupełnie inne niź dzieci z miasta, choć to tak blisko stolicy. Dodam, że podobnie nieufnie podchodzą do nowych miejscowy. Problemów jest wiele, choć nie ukrywam, że taki własny dom na wsi uzależnia - jest w nim tak dobrze w te wolne dni, gdy w nim jesteśmy, że po prostu nie wiadomo, co robić. Ani tu, ani tu. Może silna grupa na forum coś doradzi?
KK

19-02-2002, 22:38
O kurcze. Ja tez na obrzezach KPN. I tez sie boje prowadzic. Gdyby nie info o dzieciach, to bym ponyslala,ze moj maz robi sobie jaja.:smile:
Biorę te rzeczy pod uwage równiez, ale z drugiej strony jest to wybór.Tydzien mija bardzo szybko,gdzie nie ma czasu na zabawe. A w weekend mozna sie udzielac towarzysko (moze zaprosci kogos) Z drugiej strony jak patrze czasami na niektore towarzystwo podworkowe w miescie, to moze lepiej, ze ...
Przede mną dopiero te doswiadczenia.Boję się,ale ..bylismy w niedziele na naszej dzialeczce, poszlismy do lasu. Bylo cudnie. I duzo ludzi na spacerach.
Chetnie poznałabym Twoje wrazenia o tej okolicy, byc moze to ta sama strona KPN. Jesli nie masz nic przeciwko. MOze napisz do mnie na priv.
pozdrawiam

yemiołka
20-02-2002, 10:11
no właśnie,,,,
wiecie, co jest bólem tego forum?? [a zarazem jego zaletą...]
że zaglądają tu głównie ludzie, którzy dopiero budują.
my się składamy z SAMYCH MARZEŃ!!
z oczekiwań.....
z nadziei......

zbyt rzadko wpada ktoś - jak KK - kto swe marzenia zweryfikował.
nie chodzi mi tu o brutalne burzenie złudzeń, ale trzeźwe spojrzenie z drugiej strony.
czasami się boję, czy te moje [nasze] wizje nie są jakąś bańką mydlaną :sad:

20-02-2002, 10:25
za weryfikcaję marzen dziękuję. Ja już mam etatowego weryfikatora marzeń-tescia.:wink:
Ja myśle,,ze kazda sytuacja jest inna. I przeciez zdajemy sobie sprawe z niedogodnosci.Ale plusy domu przewazaja. Nawet czytajac Muratora przestaje to byc tajemnica-co to znaczy wlasny dom. A historia KK moze byc ostrzezeniem przy zakupie dzialki. Bo chyba tu jest problem.Choc i z niego na pewno jest wyjscie.
wszelkikm weryfikacjom marzen mowię stanowcze NIE

:smile:

Alanta
20-02-2002, 11:13
KK, w jakim wieku masz potomstwo? Może trochę poczekaj, dzieci niedługo podrosną, zaczną sobie organizować jakieś życie pozaszkolne (języki, kółka zainteresowań i.t.p.) i tym samym i tak będziecie w tygodniu ściągać do domu późnym wieczorem (obserwuję to u koleżanek i szwagierki, którzy mają starsze dzieci niż moje). Chyba warto pocierpieć niewygody, a z czasem się może problem rozwiąże.

20-02-2002, 11:47
Dzieci rozpoczynają naukę szkolną, później będzie szkoła średnia, więc problem wydaje się na lata. Tu chyba nie ma dobrych rozwiązań. Sprzedać czy nie - strata.
KK
P.S. Opal - czy możesz podać, w jakiej miejscowości macie działkę?

20-02-2002, 15:08
KK-wejdź na priv-yu mozna pisac, wejdz w prywatne wiadomosci.czekam na kontakt
:smile:

yenot
20-02-2002, 15:59
40 min do godziny w niesprzyjających warunkach pogodowych do pracy - jakieś 25 km.
Dom 15 km od granic Wrocławia - ten dystans pokonuje w 15 minut.
Nie jest to strasznie długo.
Jest tez PKS - 4,5 pln - jazda do city trwa ok 1 godziny.
Nie jest to problem - koledzy dojeżdżają z drugiego końca miasta do pracy dłyzej niż ja.
Pozdrawiam.

21-02-2002, 10:35
KK-odezwij sie.:smile:

anol
21-02-2002, 13:57
KK mozesz jeszcze ponegocjowac z zona na temat nauki jazdy. Przyznam sie szczerze ze zaraz po zrobieniu prawka mialam 10 lat przerwy w kierowaniu samochodu. Sytuacja podobna do Twojej zmusila mnie do przelamania histerycznego wrecz leku do zajecia miejsca kierowcy. I do tego ledwo zaczelam to stuknelam samochod na parkingu. Kilka jazd z instruktorem (ktory nie wrzeszczy i nie stresuje) dodaje pewnosci i wiary w siebie (do parkingow ciagle czuje respekt). Predzej czy pozniej i tak musi zaczac jezdzic. Co bedzie jak zachorujesz (odpukac ...)? Cala rodzina dostanie zwolnienie bo prywatna taksowka nie jezdzi?
Taka sytuacja wykancza tez psychicznie. Zycze powodzenia w negocjacjach. Szkoda przeciez tej pracy i serca ktore wlozyliscie w domu aby go teraz sprzedawac.

21-02-2002, 15:45
To Ty jestes kobietą?? o kurcze a ja myslałam o Tobie jak o mezczyźnie. O mnie tez tak mysla, bo mam chłopski nick. :wink:
Interesuje mnie jak długo trwało u Ciebie przełamywanie strachu? Ja mam to samo. Jezdze pare razy w tygodniu wieczorami znanymi trasami i jest coraz lepiej. Kazda taka jazda to kolejne, poważne doswiadczenie. Tez chce wziac jazdy doszkalajace. Myslisz,ze dam rade??Bardziej boje sie jesdzic jako pasazer, i na widok tirow prawie mdleje.Zastanawiam sie nawet, czy nie przywiazac sie gdzieś w ramach protestu przeciwko tirom.Nie wiem, co by na to tirowki powiedzialy,ale trudno. Nonszalancja tych potworow zniecheca mnie do jazdy.Choć będąc za kierownicą strach jest o wiele mniejszy.No i te autobusy....Ale czuję,ze jest lepiej....

Karolina
21-02-2002, 16:09
Opal, widzę,że wątek odbiegł już trochę od tematu, więc i ja się wypowiem. Jeździj jak najczęściej, na początek krótkie i proste trasy - żeby nabrać pewności. Jeśli nie masz nikogo, kto mógłby Ci towarzyszyć w tych wyprawach (musi być to osoba, która: nie histeryzuje, nie wrzeszczy tylko spokojnie na koniec powie co było dobrze, a co źle)to jeźdź sama. A co do tirów to każdy kierowca ich unika, ale trzeba zachować zimną krew, ty przecież masz bardziej zwrotny samochodzik i zawsze zdążysz umknąć.Powodzenia.

anol
21-02-2002, 16:48
Tak tak jestem baba za kolkiem na ktora co bardziej niecierpliwi kierowcy trabia gdy czykam az bede miala wystarczajaco miejsca i czasu (wg mnie) aby wyjechac z podporzadkowanej drogi. I powiem szczerze ze mi to TERAZ (po 1.5 roku jazdy) kompletnie nie przeszkadza i ignoruje tego typu sygnaly. To ja mam sie czuc pewnie za kierownica a co za tym idzie jezdzic bezpiecznie. Chyba nie ma nic gorszego niz niepewny i niezdecydowany kierowca na drodze bo nie wiesz czego sie po nim spodziewac. A tak jak stoi i czeka to albo swiezy albo babcia. Ale poczatki byly straszne nie ukrywam. Skoro ja dalam rade to Ty na pewno tez bo gorszego panikarza ode mnie to chyba nie ma. A jesli chodzi o TIRy to jesli masz problem z wyprzedzaniem to jedz za nimi tak dlugo az poczujesz ze dasz rade to zrobic i bedzie to bezpieczne.
Ty masz tak myslec a nie ktos inny!!!
Duzo jezdzij i mozesz zaczac od znanych Ci tras i w malym ruchu.
Zycze powodzenia i informuj mnie o postepach.
Jestem z Toba!!!
Zycze powodzenia

21-02-2002, 17:09
Dzieki!!!!!
Dzisiaj znowu jade i juz kombinuje jak poszerzyc program o kolejnych kilka uliczek. A co do chetnych do jazdy ze mna to owszem byla taka jedna, ale teraz jak jej proponuję jazdę to jakoś tak nerwowo chichocze.....I proponuje jazde tramwajem.
Mój brat za to wypowiedział takie zdanie :"co do Twojej jazdy samochodem, to ja mam wyrobiony pogląd" Ciekawe o co im chodzi :wink:
No i musze, jak chce sie mieszkac pod miastem.

anol
22-02-2002, 09:45
No to moge powiedziec opal ze nam sie udalo przelamac i teraz moze byc juz tylko lepiej. Ale ciekawe jak tam idzie KK w negocjacjach i czy je wogole podja. KK jak potyrzebujesz wsparcia to sie odezwij.

22-02-2002, 10:33
cos nam KK uciekl. niedobrze :sad:

ArtMedia
22-02-2002, 11:15
Witam.

A ja mieszkam w tej chwili we wsi 5 km. od granicy Białegostoku. Samochodem jadę do pracy lub do centrum 7-10 minut. Autobus komunikacji miejsckiej jedzie 20 minut, jeździ maksymalnie 2 razy na godzinę, ale są godziny, że nie jeździ wcale. Kiedyś mieszkałem w miescie na dużym blokowisku. Do pracy miałem 12 km. Jechałem 15-20 minut (podobnie do centrum).
Działke kupiłem 12 km. od granicy miasta (18 km. od centrum). Samochodem jadę 6-10 minut do granicy miasta, 15-20 minut do centrum lub do pracy.
Autobusy podmiejskie jeżdżą od 3 do 10 razy na godzinę (przelotowa trasa).
Nie będe sie okłamywał, będzie i kilka minut dłużej i kilka procent drożej. Mówie wam jednak to wszystko nic w porównaniu z zaletami mieszkania poza miastem. Przez pierwsze dni kiedy miszkałem na wsi byłem oszołomiony mnogościa pozytywnych wrażeń.
Mimo, iż całe życie chciałem mieszkac w bloku, teraz nigdy już nie wróciłbym tam. Miejsce, które wybrałem było po prostu okazją, która trzeba było wykorzystać. Nowe osiedle w małym miasteczku. Działki równe, na dobrym terenie, w pełni uzbrojone! Wszystkie media przy granicy! Ceny - 10PLN za metr kw. ziemi. W tym roku maja byc budowane drogi (chociaż wydaje mi się, że to grubo za wcześnie).
Na miejscu szkoły, ośrodek zdrowia, poczta, gmina, apteka, budka z lodami, dwa sklepy typu delikatesy, i do tego tzw. przez autochtonów "pawilon" :wink:
Domek juz stoi i czeka na wiosnę. A jak sie wzbogace to kto wie, może zechcę przeprowadzic się bliżej miasta (albo dalej :wink: )
A może do tego czasu to miasto sie do mnie przyblizy :wink:
Powodzenia!

Sebastian

24-02-2002, 17:28
Dla mnie najważniejsze by mieszkać jak najdalej od Warszawy. Jestem polskim obieżywiatem a niektórzy nazywają mnie skoczkiem jako, że często zmieniam albo raczej zmieniałem pracę. Teraz się ustatkowałem, ożeniłem i będę miał dzieciaka. Zacząłem się też budować. Ponieważ jest duże bezrobocie wielu młodych ludzi pcha się do stulicy. I odnośnie odległości przed tym chciałbym wszystkich ostrzec. Mieszkałem we Wrocławiu, Poznaniu, Trójmieście, Krakowie, Bielsku, na G.Śląsku Szczecinie i właśnie Warszawie. Z moich doświadczeń mogę powiedzieć - jak najdalej od Warszawy, nie ma chyba drugiego tak beznadziejnego miasta (mo może G.Śląsk) w Polsce. Może i obrażam warszawiaków choć nie mam takiego zamiaru, nie mam też nic do Was. To nie Wasza wina i macie po prostu pecha. To miasto jest obleśne i wstyd mi, że jest stolicą mojego kraju. Teraz najważniejsze jest dla mnie abym mieszkał jak najdalej od tego miejsca co i doradzam innym - nie przenoście się tam tylko dla pracy - nie warto !!!!!!!!!

24-02-2002, 19:29
gdyby Cie tylko chcieli posłuchac.....

25-02-2002, 13:51
Nie odzywałem się, ale już jestem z powrotem. A problem jest ten sam: nie sposób mieszkać w domu, który jest za daleko i nie jeździ obok co godzinę autobus. Co do prawa jazdy żony: ona nawet zapłaciła za kurs, ale gdzieś między jazdami straciła zapał. Ja bardzo się denerwowałem, aż mnie oświeciło: po co namawiać na siłę. W ten sposób narażam żonę na wypadki, stłuczki albo coś gorszego. Jak się tego drygu do kierowania nie czuje, to nie ma co namawiać.
A ogólnie z moich doświadczeń wynika praktyczna rada: chcesz mieć dom za miastem, jeśli nie masz rodziny, musisz mieć w mieście kawalerkę albo wynajęty pokój. Albo trzeba zająć się pracą na miesjcu, na przykład uprawiać borówki.
Podrawiam
KK

25-02-2002, 15:48
faktycznie, jesli mieszkasz az tak daleko, ze nawet autobus nie jezdzi co godzine, to jest to problematyczne.

26-02-2002, 21:48
A ja uważam że Warszawa to piękne miasto i już.

Karolina
27-02-2002, 13:57
A ja uważam, że gdy w Polsce jest 18%-we bezrobocie, to nikt przy zdrowych zmysłach nie zrezygnuje z pracy w Wa-wie tylko dlatego, że to brzydkie (?) miasto. Mi na przykład Wa-wa nie przeszkadza i tak jak chcę pozachwycać się pieknym krajobrazem to jadę na łono natury, a nie na starówke do Krakowa (a przecież jest piękna). Teraz mieszka się tam, gdzie jest praca, a nie gdzie jest ślicznie, ale nie ma za co czynszu opłacić. Pozdrawiam.

27-02-2002, 14:30
tak to juz jest, wszyscy gadaja, a jakos nas coraz wiecej w tej wstretnej w-wie :wink:

27-02-2002, 14:30
tak to juz jest, wszyscy gadaja, a jakos nas coraz wiecej w tej wstretnej w-wie :wink:

anol
27-02-2002, 16:16
A ja nie mieszkam w Warszawie i buduje dom za miastem. Autobus to tam chyba jezdzi dwa razy dziennie, a jak mi sie znudzi zachwycanie piekna przyroda i spokojem to wskocze w autko i za 10 min bede na krakowskiej starowce (przeciez tez jest piekna no i tloczna). Wiesz KK co zrobil moj maz abym miala motywacje do nauki jazdy? Bezczelnie (bo bez mojej wiedzy) kupil mi samochod.
I co mialam zrobic? Przeciez nie bedzie stal w garazu.
Sadze jednak ze Tobie juz nie zalezy na tym domu tylko na stabilnosci i spokoju bo jestes zmeczony ta sytuacja. Proponuje abys wymienil go na jakies przytulne mieszkanie w Warszawie. Mozesz tez wynajac go komus i za te pieniazki wynajac cos w stolicy dla Twojej rodzinki. W tej sytuacji zawsze bedziesz mogl to odkrecic kiedy Ci sie zechce. Zycze powodzenia

bogo
01-03-2002, 20:21
Będę stronniczy i poprę anonima co do W-wki. Czasem jeżdżę tam na szkolenia i na prawdę nie cierpię tego robić, nie będę się podlizywał tej części forumistów, którzy tam mieszkają i powiem szczerze, że w mojej ocenie miasto jest ohydne i bez klimatu. Choćby mi podwoili pensję nie przeniósł bym się tam nigdy, nad może daleko, na narty czy w góry też no i piwo w byle spelunie kosztuje 9 zł !!!!!!!!! -tragedia.

skunks
03-03-2002, 05:30
:)

skunks
03-03-2002, 05:41
:)

03-03-2002, 10:22
na razie bez zmian-jezdze do sklepu wieczorem raz na tydzien.kolezanka nie podejmuje tematu.
ale boje sie coraz mniej. jezdze nie za szybko, bo jestem ostrozna. czasmi jakis kretyn sie denerwuje, ze nie wyjezdzam wprost na pedzacy walec, ale ja to czniam.wszyscy sie urodzili z umiejetnoscia jazdy, no nie???a w ogole to chyba jestem zlosliwa, bo jak taki sie pulta, to......we mnie taki blogi spokoj wystepuje i mrucze sobie od nosem:aaa, to teraz sobie razem poczekamy, koteczku. przeklenstw jeszcze nie uzywam, za to kolezanka, jak jeszcze odwazyla sie wsiasc strasznie bluzgala (niektore wyrazy bardzo wymyslne nawet)i co dziwne, tak normalnie to ona nie klnie.
a ty co tak wczesnie zawsze???? skowronek czy skunks? a moze za oceanem sie jest, co? albo sie w hucie pracuje??

03-03-2002, 13:08
Jak za tobą ktoś trąbi to nie mów mi że się nie denerwujesz ,Ty to dusisz w sobie i wątrobę rujnujesz.Bo za kierownicą wystarczy myśleć i przewidywać dużo wcześniej przebieg wypadków , co nie jest najmocniejszą stroną kobiet ,chyba nie zaprzeczysz.
Ale to nie miejsce na tematy motoryzacji i psyhologi.

03-03-2002, 13:48
nie nie denerwuje sie wyobraź sobie, bo nie mam zwyczaju denerwowac sie z powodu kretynow. co komu po przewidywaniu, kiedy jakis kretyn zachowa sie nieodpowiednio. czy masz wplyw na to??? nie sadze. a twoja opinie na temat myslenia kobiet pomine milczeniem, jak wszystkich chamow na drodze.
a dlaczego jestes anonimowy wypowiadajac takie prawdy objawione?

03-03-2002, 13:49
twoja mocna strona zas nie jest na pewno otrografia, czyz nie???

03-03-2002, 19:14
Pięknie Opalko poradziłaś sobie z "psychologiem"
Znam tylko jeden znak zodiaku, który niebezpieczeństwo i stress
mobilizuje i uaktywniaja i tu chylę czoła...
Co do wczesnej pory - mam konkurencję do klawiatury...
Np. wujek jest silniejszy i lubi pograć w FreeCell, a że rękę ma wyrobioną ...parę razy nakryłem się tylnymi łapkami, a w uszach dzwoni mi do dziś...
Dlatego wskakuję z rana jak wujek śpi lub cierpliwie czekam na swoją kolej w nadziei, że sen go zmoży przy pasjansie...
Czasem wpuszcza mnie na chwilę w ciągu dnia ale muszę się okazać piwem...
Pozdrawiam i życzę pustych szos.

skunks
03-03-2002, 19:17
:)

03-03-2002, 22:27
skunksie , przyznaj sie SKAD ZNASZ MOJ ZNAK ZODIAKU??????????a cos czuje ,ze wiesz, bo jedna aluzja juz byla.:smile:
wprawdzie mnie nie obchodza one wcale, ale skad masz te informacje??????
przyznaj sie ,bo dam po lapach

03-03-2002, 23:00
nie nie denerwuje sie wyobraź sobie, bo nie mam zwyczaju denerwowac sie z powodu kretynow. co komu po przewidywaniu, kiedy jakis kretyn zachowa sie nieodpowiednio. czy masz wplyw na to??? nie sadze. a twoja opinie na temat myslenia kobiet pomine milczeniem, jak wszystkich chamow na drodze.
a dlaczego jestes anonimowy wypowiadajac takie prawdy objawione?

Właśnie opal pokazałaś jak reagujesz.
Miłego nocki życzę.

skunks
03-03-2002, 23:26
:)

Frankai
04-03-2002, 07:58
Opalko - co do zdolności kobiet za kierownicą, to niestety niezdecydowanie jest powodem wielu stłuczek. Kobiety jednak gorzej jeżdżą od mężczyzn i to już różnica w płci. Macie za to przewagę w innych dziedzinach. Co do chamststwa to się zgadzam - za kierownicą chamami są faceci, którym się wydaje. I choć może kobiety maja "zdolności" do stłuczek i blokowania ruchu, to Ci którym się wydaje rozwalają siebie i niestety innych. Mam nadzieję, że Cię nie obraziłem. Mam też nadzieję, że Ci się uda podciągnąć z jazdy. Obiecuję być wyrozumiały ... na razie. A może naklej sobie zielony listek - budzi zrozumienie. Za 2 lata chyba już będziesz lepiej jeździć. Widziałem wypowiedź jednego wysokopostawionego gościa z drogówki - pisał, że zagrożeniem ruchu jest zbyt powolna jazda, blokowanie w ten sposób ruchu i stwarzanie pośrednich zagrożeń. Nie mogłem się z nim niezgodzić. Uważaj jeszcze na jedną rzecz - najbardziej "wydaje" się kierowcom z 2-5 letnim stażem. Moja żona właśnie ćwiczyła dachowanie. Prawie nic się jej nie stało na szczęście, ale samochód służbowy przestał istnieć. Prawo jazdy ma 3 lata.
Chyba się nie gniewasz za tą "lekcję"?

04-03-2002, 10:44
nie rozumiem,to znaczy,ze to ty byles anonimem??
bo tak to sie nie gniewam oczywiscie. i zdaje sobie sprawe z tego, co piszesz. jednak nie zgadzam sie z ocena przyczyn wiekszosci wypadkow. ich glowna przyczyna jest nadmierna predkosc i brawura, oraz niedostosawanie jazdy do warunkow. czyli to samo, bo jak by jechal wolno, to by byl dostosowany. czesto w ustach "dobrych " kierowcow pojawia sie argument o blokowaniu, stwarzaniu zagrozenia, itd. ok, ale pod warumkiem,ze mowimy o drodze szybkiego ruchu. natomiast w miescie wlasnie takie zachowanie powinno byc norma.
listka nie przyczepie, bo to nie moj samochod.:wink:

Frankai
04-03-2002, 11:17
Opal - ja mam odwagę się podpisywać pod swoimi wypowiedziami, więc nie byłem anonimem. Dostosowanie do warunków jazdy, nie oznacza prędkości dopuszczlnej. Kolega dachował przy prędkości 40km/h poza terenem zabudowanym. Maluch jechał mu prosto, ale coraz bliżej krawędzi drogi, aż się "przekipnął". To też jest chyba niedostosowanie. Podam Ci przykłady z blokowaniem i zagrożeniem z tym związanym:
- 99% kierowców przejeżdża na żółtym świetle. Jedziesz za gościem, a on momentalnie po pojawieniu się żółtego światła dusi na hamulce, a że ma lepsze i czas Twojej reakcji, to walisz mu w tył, ale i tak formalnie Ty jesteś winna. Przy żółtym świtle gość ma zahamować jeżeli to nie stwarza zagrożenia, a właśnie takie powstaje przy nagłym hamowaniu. Kodeks gdzieś podaje o zaniechaniu i niebezpieczeństwie tym powodowanym,
- stoi niezdecydowany na skrzyżowaniu 5 min rozglądając się w tę i spowrotem, w końcu rusza (powoli jak to niezdecydowany) prosto pod koła samochodu, który się właśnie pojawił,
- jedziesz 90 poza terenem, gość daleko przed Tobą będzie skręcał, ale tak się z tym ociąga, że w końcu nie zdążysz wyhamować, a miał czas na to, by zdążyć zrobić ten manewr z zapasem. Twoja wina, bo "Ty byłaś z tyłu". Jest to ulubiona formułka policji. Po co Pan Policjant ma się męczyć z wyjaśnianiem sprawy. Mi w zeszłym roku zajechał drogę maluch, bo nagle skręcił w lewo, bo przypomniało mu się, że chce tankować, a ja go wyprzedzałem. Policjant mi śpiewał o tyłach, a ja twardo (wszak skręcający w lewo też ma obowiązki), aż w końcu maluch przyznał się, bo powiedziałem Panu, że niech kieruje sprawę do sądu, bo nie uznaję zarzucanej mi winy. Robiłem to z idei (i po trochu traconej zniżki 10%) bo mam AC.

04-03-2002, 15:13
Co tu dużo mówić ,spójrz kto jest za kierownicą jak coś nie
gra na drodze a zobaczysz że w 90% są to baby.
Kupa sprzętu za grosz talentu ,dotyczy wszelkiego rodzaju sprzętu otaczającego nas.

04-03-2002, 18:22
baby to masz w nosie

baba
04-03-2002, 21:46
Wypraszam sobie! .baba
A tak w ogóle pierwszy samochód podprowadził mi facet, drugi był bity 4 razy na parkingu , oczywiście przez ślepych panów; i rozbity przez gościa który "miał pierwszeństwo" połączone z czerwonym światłem. I strach sie bać jak taka zblazowana jełopa, postrach kobiet, wyrusza na drogę.Wyjaśnię jeszcze że jeżdżę dużo i nagminnie widzę jak faceci łamią przepisy albo pokazują że rządzą i jadą 50-60 km/h lewym pasem na 3-pasmówce.A co, wolno im!.baba

04-03-2002, 22:11
Do garów a,nie między ludzi.

baba
04-03-2002, 22:28
On 2002-03-04 22:11, Anonymous wrote:
Do garów a,nie między ludzi.

Czyżby obraziła się "zblazowana jełopa"?-jeśli tak to najmocniej przepraszam, nie sądziłam że są takowe na forum.baba

baba
04-03-2002, 22:37
wracając do tematu głównego, w tej chwili z domu do pracy mam 10 sekund (przzez ulicę) ,zamieniam to na dojazd 12 km.I mimo wszystko cieszę się że nie będę mieszkać na osiedlu-molochu.Zakładam oczywiście drugi samochód, do przystanku MPK będzie wprawdzie blisko ale dojazd z przesiadkami.baba

Gagata
05-03-2002, 12:35
Ja własnie dzisiaj o tym myślałam - kiedyś bałam się mieszkać dalej niż 10 minut od Rynku (Wrocław), a teraz mieszkam na tzw zadupiu i jest superfajnie. Jest autobus do miasta (mam rozkład jazdy, jaki to problem??), jest smochód, są taksówki.
A, co najwazniejsze, jest spokój, kiedy chcę i własny dom z własnym kawałkiem ziemi. Kiedyś te abstrakcyjne DOJAZDY zniechęcały mnie do myśli o własnym domu - teraz się z siebie śmieję :lol: .
I tak zawsze gdzieś trzeba dojechać - to chyba oczywiste!

06-03-2002, 00:18
a twoja ortografia na pałe-siadaj anonim i stul ten dziobek, co!!!!

06-03-2002, 08:13
I Ty mówisz że się nie denerwujesz za kierownicą ,jeśli reagujesz na każdy wątek w tym forum ,a jak brak Ci argumentów to się czepiasz ortografii.Poprzednie wątki anonima nie były moje
więcej ludzi się poznało na twoich umijętnościach z dziedziny techniki.Tylko potrafisz być mocna w pysku , z wulgaryzmem włącznie.Potraktuj ten post jakby ktoś znowu za tobą zatrąbił.
Miłego dnia życze.

Frankai
06-03-2002, 08:42
Opal - z Anonimami nie warto wdawać się w takie dyskusje. Jak myślisz - czy ktoś kto nie ma odwagi by podać swego nicka jest wart odpowiedzi? Cieszy się tylko jeden z drugim, że komuś przywalił i rozwala Forum.
Koniec i wracajmy do wątku.

07-03-2002, 13:51
Na dzień kobiet.
- Dlaczego blondynka biega na okolo komputera?
- Szuka wejscia do internetu...

08-03-2002, 13:40
na dzien anonima:
-dlaczego anonim jest taki glupi?...
- bo nie wie jak sie nazywa......

ha, ha, ha, ha.................

EM
08-03-2002, 16:46
Kindergarten. Ignorujmy chamstwo, proszę.

08-03-2002, 21:06
Z chamstwa to tylko wy ,ja nigdy nie użyłem słowa obelżywego w tym forum.A o małej inteligencji technicznej kobiet wszycsy wiedzą .

08-03-2002, 21:16
Czy ten Opal to baba ???

Alicjanka
12-03-2002, 10:25
Po wybudowaniu domu będę mieszkać 30km od W-wy. Na szczęście dla siebie wybrałam działkę przy trasie kolejki, ale do pracy będę dojeżdżać 1,5h w jedną stronę. Na szczęście też wybrałam działkę w dość dużym mieście, a nie wśród pól, bo takie działki brałam też pod uwagę. To daje mi wybór spośród kilku szkół, i bliskość przedszkola. Niestety nie oszczędzę dzieciom chodzenia z przysłowiowym kluczem na szyi, ale mieszkając w dotychczasowym miejscu (blok w Pruszkowie), też chodziłyby z kluczem, tylko, że między blokami. Tak więc wolę dom. Nawet jeśli wrócę o 19.00 z pracy, to wyjdę na taras i poczuję POWIETRZE a nie smród spalin.

Zbyszek-1
21-03-2002, 18:05
Buduje 35 km od PKiN. Pierwsze 20 km do granicy W-wy w 15 minut nigdy-nie-zakorkowana-dwupasmowka i oplotkami a potem jak to w W-wie. Jak rura peknie to moze byc i 1.5 h

Nie mam zludzen, ze zamieszkanie tam oznacza koniecznosc 2 sprawnych samochodow, czekania w zimie na plug sniezny, na pogotowie od 20 min w gore a pojscie do kina to bedzie cala wyprawa. Corka na razie super mala wiec jak pojdzie do od razu do miejscowego przedszkola to sie przystosuje.

W zamian bedziemy mieszkac w pieknym miejscu po lasem, gdzie sa lisy, kuropatwy, poziomki, cisza i spokoj, daleko od smierdzacego centrum W-wy. A jeszcze rok temu szukalismy mieszkania w bloku i dzieki Bogu nie udalo sie nic znalezc. Tzn. nic do przyjecia, bo pudelek wcisnietych miedzy okno sasiada a ruchliwa ulice jest pod dostatkiem.

pozdrownienia
ZB1

22-03-2002, 19:34
Zbyszek,
czy my czasem nie bedziemy sasiadami???

maciek s
28-03-2002, 10:51
Droga do szkoły i pracy jest niezwykle ważna. Dzieci nie mają prawa jazdy a rodzice nie zawsze mają czas, żeby je dowieźć czy odebrać. Ja dojeżdżam do pracy 45 km. Żona - 28. Tracimy czas na dojazd i pieniądze na paliwo. Jesteśmy później w domu, musimy wcześnie wstawać, dlatego budujemy dom w odl. 1km od żony pracy. Dzieci będą miały blisko do szkoły. Do stacji PKP mamy 800m a centrum miasteczka niewiele dalej. Ja będę dalej dojeżdżał, ale już tylko 14km. Nie możemy się doczekać kiedy skończy się udręka z tymi dojazdami.

empi
29-03-2002, 07:35
Teraz mam do pracy 15 km. Dojazd zajmuje mi < 20 min. Żonie kupiłem samochodzik i też jest w pracy szybciej niż od mamy autobusem. A jak się przeprowadzimy to w ogóle extra. Będziemy mieli bliżej o 80 m. :grin:

ktoś
02-04-2002, 16:10
Z działki/domu koniecznie musi być kilka sposobów dojazdu do miasta/pracy. Mieszkam 21 km od pracy (praca w Warszawie) i wszystko było znośnie do czasu zamknięcia dojazdu Al. Jerozolimskimi. Zrobiły się koszmarne korki i dojazd zajmował co najmniej dwie godz. na szczęście okazało się że blisko jest stacja PKP i teraz dojeżdzam do pracy koleją i wcale nie zabiera to więcej czasu niż samochodem. Jeszcze jest drugi powód. Co zrobić jeśli mam ochotę razem z kolegami wypić kilka piw - wracać taksówką, nocować u znajomych, czy łamać przepisy i wracać samochodem? Czyli chyba PKP lub PKS lub inny autobus jest nieodzowny.

blondynka_ze_wsi
03-04-2002, 14:55
zabieraj kolegow do siebie. takie piwka z noclegiem. inaczej chyba nie da rady...:wink:

Jagna
20-05-2002, 08:44
Ha, no to ja tu chyba jestem (jak dotąd) rekordzistką!
Urodzona i wychowana w W-wie, cztery lata temu stanęłam przed wyborem: 25m2 kawalerki w W-wie czy 100m2 40km od Warszawy (tez mieszkanie w bloku, ale w zielonej okolicy) i nie było wątpliwości! Oboje pracowaliśmy w Warszawie, syn wtedy mały chodził do przedszkola obok warszawskiej babci, warszawska babcia odbierała a my (ja albo mąż) odbieraliśmy syna od warszawskiej babci. Dojazd 40 km do pracy zajmował mi 45 min- do 1h i powiem bez wahania: to był mój czas na relaks, posłuchanie głośno radia itd. Oczywiście rozumiem panie (i panów), którzy na razie stresują się jazdą samochodem z czasem to naprawdę może stać się ogromną przyjemnością! Ja się wypowiadam za siebie a uwielbiam jeździć, uważam się za dobrego kierowcę i chrzanię wszystkich, którzy uważają kobiety za zagrożenie na drodze.
Wracając do rzeczy - jak już powiedziało się A to trzeba powiedzieć B - kupiliśmy działkę jeszcze dalej i teraz do W-wy mamy 55 km, marny autobus jeżdżący w ścisłej zależności od nastroju kierowcy, z jedną okoliczną szkołą, wiejskim sklepem itp.
I podobnie jak Opal mamy taki plan: dzieci będą chodzić do szkoły miejscowej (bo się w międzyczasie pojawił kolejny mężczyzna w moim życiu), bo widziałam co się działo kiedy mój warszawski przedszkolak nie wychodził na podwórko bo nikogo tu nie znał! Teraz chodzi do szkoły na miejscu i ma z milion kolegów. I zrobimy tak samo po przeprowadzce do domu: będziemy mieć opiekunkę, która za niewielkie pieniądze zajmie się dziećmi i trochę domem a my będziemy dojeżdżać. Oczywiście są wątpliwości i rozterki, ale im więcej o tym myślę tym bardziej wydaje mi się to najlepszym wyjściem. A argument "a kino, teatr, wystawa?"...zmęczeni świeżym powietrzem, wolnością, bocianami, zającami i przestrzenią - raz na tydzień wyskoczymy do okropnej W-wy, na okropnego cheeseburgera w okropnym Mc Donaldzie i fajny film w fajnym kinie. Ważna jest dobra trasa (w naszym przypadku gdańska), którą docieram na miejsce znacznie szybciej niż z Ursynowa na Wolę i to jest sprawdzone i poparte doświadczeniem.
Mam nadzieję, że dyskusja potoczy się dalej, bo jest to wbrew pozorom ogromnie ważny element mieszkania na wsi i szukałam takiego wątku od samego początku i dopiero dzisiaj znalazłam.
Jagna blondynka (tez ze wsi)

Cypel
20-05-2002, 09:49
Obecnie mieszkam 20-40 km (zalezy od trasy) od miejsca
pracy. Dojazd zajmuje 40-60 min, ale ma to równiez swoje
+++:
1+. Wracajac z pracy do domu zdaze sie wylaczyc i nie przenosze
problemów i frustracji sluzbowych do domu.
2+. Nie odczuwam pokusy, zeby wpasc na 10 minut do biura zalatwic
jakas mala sprawe.
3+. Musze sie dobrze zorganizowac by niczego nie zapominac.
Natomiast IMHO nieodzowne jest posiadanie dostepu do tzw.
komunikacji publicznej niedaleko domu (chyba ze ma sie dorosle
dzieci, ale chyba takich na forum niewielu) wlasnie ze wzgledu
na dzieci. Dzieci w wieku gimanzjalnym potrzebuja grupy
rowiesników, a jak maja wybrac sie do kina czy na impreze jezeli
autobus jezdzi 1/godzine i ostatni o 20.

20-05-2002, 11:37
a od czego są rodzice :wink:
ja bede przywozic moje maleństwo :roll:
nawet ja bedzie miało 18 lat

Alanta
20-05-2002, 11:48
Ciekawe, co na to "maleństwo"...

Cypel
20-05-2002, 11:58
Opalko
a co na to malenstwo?
wezmie Cie do kina z dziewczyna?
bierzesz jego opinie pod uwage?
Dzieci i ryby glosu nie mają !!
A poważnie to ja mam 2 synów:
młody do przedszkola i z powrotem, starszy do szkoly i z powrotem, 2 x w tygodniu angielski, 3 x w tygodniu kung-fu, a czas sobie plynie banalnym tik-tak.

EDZIA
20-05-2002, 12:22
Jak "maleństwo" skończy 18 lat to zrobi prawo jazdy i samo będzie sobie radzić.Obecnie mam wszystko w zasięgu ręki pieszo do pracy 10 min, dzieci gimnazjum 5 min i podstawówka 5 min.Mój przyszły dom oddalony 18 km.Póki co planuję mieszkać,gdzie mieszkam a do domu wyjeżdżać na weekendy i święta.Jak wszystko pójdzie zgodnie z moimi planami to za 4 lata starsze maleństwo skończy 18, zrobi prawo jazdy i będzie jeżdzić do szkoły i przy okazji odwozić młodsze maleństwo do gimnazjum i wtedy przeniesiemy się na stałe do naszego domku.
Ewa

Cypel
20-05-2002, 12:31
Ewa
Masz szczescie, a ja odnosilem sie do sytuacji, w ktorej
rodzice zauroczeni marzeniem o pieknym domku wsrod kwiatów
pod lasem realizuja swoje marzenie nie biorac pod uwage
przyszlych potrzeb dzieci. Stad ja sobie zrobilem
zalozenie, ze w promieniu 10 min na piechote musi znajdowac sie
komunikacja dowożąca (bez przesiadek) do cywilizacji.
Bo znam dobrze smak jaki zostaje po spóznieniu na ostatni autobus do domu i dylemat stac na mrozie i lapac "okazje"
czy zasuwac "perpedesem".

EDZIA
20-05-2002, 12:42
Znam te ból z autopsji.Urodziłąm się i mieszkałam w tej wsi bezmała 30 lat będąc zdana na komunikację PKP - dojeżdżałam pociągiem do szkoły już od 5 kl. podstawówki, najgorzej wspominam okres szkoły średniej, gdyż całe moje towarzystwo mieszkało w Mieście oddalonym 18 km. i np.gdy impreza imieninowa zaczęła się rozkręcać to ja wychodziłam na ostatni pociąg /wtedy było jeszcze bezpiecznie/ teraz nigdy bym się nie zgodziła, żeby moja córka wracała sama pociągiem o 22-iej. Telefon był jeden na całą wieś i zadzoń tu do sąsiada który mieszka 2 km.od domu żeby powiadomił rodziców,że nocuję u koleżnki.Teraz pod tym względem jest o wiele łatwiej, tel. kom. telefon w każdym domu,jak samochód dziecka zepsułby się na trasie zawsze jest kontakt i można przyholować.
Ewa

Jagna
20-05-2002, 18:22
Cypel ma rację - decyzję przeprowadzki trzeba przemyśleć pod kątem dzieciaków. Ja nic innego nie robię od kilku tygodni. Ale doszłam do następujących wniosków: takie Poważne Wyjścia, na które absolutnie nie mogą podwozić rodzice zaczynają się właśnie w okolicach osiemnastki a wtedy robi się prawko. Pozostaje krytyczne 3-4 lata wcześniej - gimnazjalne wypady do kina itp. I wtedy cóż - albo się dzwoni do starych, którzy jednak odbierają ze stacji/przystanku, albo wręcza się szczeniakowi dodatkowe "parę złotych" na taksówkę, która dowiezie ze stacji pod dom. Robiłam wywiad środowiskowy i okazało się, że właśnie takie wypady całą paczką i czekanie na ostatni pociąg wspomina się z rozrzewnieniem :smile:
Jaga

Danajot
24-05-2002, 13:25
Witam wszystkich, chciałam wtrącić swoje 3 grosze do tematu lokalizacji.
Mieszkam 40 km od Poznania. Codziennie dojeżdżam do pracy w P-niu samochodem. Trwa to już prawie 5 lat. Koszmarrrrrr. W sprzyjających warunkach do P-nia jadę 30 min i drugie tyle przez miasto- pracuję na jego drugim końcu. W złych warunkach atmosfer. czas przejazdu wydłuża się o pół godziny. Reasumując codzienny dojazd zabiera mi 2 do 3 godz.Zimą wyjeżdżam po ciemku i gdy wracam jest ciemno, a wiosna i lato trwa za krótko.Dom jest fajnie usytuowany, mam piekny ogród, ale coraz częściej tęsknię za niezaplanowanymi spotkaniami ze znajomymi , wieczornymi wypadami do kina lub późnymi wizytami w markecie. Teraz żyję w ciągłym napięciu:rano biegem bo na 7 do pracy, wstać trzeba o 5.20, po pracy biegiem zakupy po drodze i jak najszybciej do domu , szybko obiad, kawa i robi się wieczór. Trzeba się w miare wcześnie kłaść, bo trzeba wcześnie wstać.I tak w kółko , byle do weekendu.W weekend nadrabiam zaległości z tygodnia w praniu,sprzątaniu,zajmuję się ogrodem bo chwaścisko wyrosło okrutne. Nawet pies wychodzi z nami na spacery tylko w sobotę i niedzielę. Przez mieścinę, w której mieszkam jedzie PKS I PKP , ale nie korzystamy z nich. Do przystanku 2 km, później godzina jazdy, przesiadka na tramwaj, 20 min jazdy i od przystanku trzeba dojść do firmy 1 km. - strata czasu 2 godz. w jedną stronę - finalnie 4 godz.dziennie w plecy, nie do przyjęcia. Uczucie radości z posiadania własnego domku z ogródkiem rozmywa się. JEŚLI DOM ZA MIASTEM I CODZIENNE DOJAZDY TO MAKSYMALNIE DO 15 KM. POD WARUNKIEM ISTNIENIA ALTERNATYWNYCH ŚRODKÓW KOMUNIKACJI. Tyle ja na ten temat.Pozdrawiam -Danka

bienio
28-05-2002, 21:37
nam udalo sie znalesc dzialke na obrzezach miasta(na samym koncowym 4 autobusow)w dzielnicy ktora teraz zrobila sie willowa. do szkoly tez jest blisko (a to wazne mamy 2 dzieci) wystarczy przejsc 500 metrow na skroty przez lake, maz do pracy bedzie mial jeszcze blizej niz teraz.blisko jest tez blokowisko i mysle ze dzieci nie beda mialy wiekszego problemu jak wrocic od kolegow.dzielnica wydaje sie spokojna wiec czego chciec wiecej??

GREGORIAN
07-06-2002, 18:27
Ja kupilem dzialke 25 km od PKiN, w granicach administracyjnychWarszawy. W wyborze lokalizacji bralem pod uwage:
- obecnosc lasow w sasiedztwie, i to naprawde duzych kompleksow lesnych a nie zagaikow, najwazniejsze, sam wychowalem sie blisko lasow i je kocham
- zasieg komunikacji miejskiej, PKS mnie nie zadowalal, a tym bardziej linie prywatne, ktore sa dla mnie niestabilne w przeciagu kilku a tym bardziej kilkudziesieciu lat
- alternatywa w postaci linii kolejowej, niestety tego nie udalo mi sie osiagnac, kolej jest w odleglosci ok 10 km i nie bede raczej nia jezdzic, bardziej oplaca mi sie autobus, nawet z przesiadkami, chos za iles tam lat, jak zakorkowanie stolicy osiagnie swe apogeum to nic nice wiadomo...
- co do dojazdu wlasnym samochodem to jak narazie mam proste polaczenie z centrum trasa torunska, jednak i tu pojawiaja sie korki i nie zakladam aby sie kiedys cos poprawoilo
- a problem dzieci i ich dowozu do przedszkola i szkoly - jak na razie ich nie mam, ale szkola jest niedaleko i przedszkole gmina tez jakies postawi, w tym terenie domow przybywa i problem beda musieli jakos rozwiazac, zreszta pozostaje jeszcze poczciwa instytucja babci hihi...
natomiast problem przyszlych wypadow moich nieistniejacych jeszcze pociech do kina i na prywatki - wow to cale lata swietlne, sadze ze do tego czasu caly ten teren wchlonie ta nieszczesna aglomeracja i te opiekne obecnie laki zamienia sie w osiedla domkow, mam nadzieje ze blokow nie postawia, a wraz z zasiedlaniem pojawi sie wiecej linii autobusowych ( jak narazie sa die i autobusy kursuja co 1h a do przystanku mam 2 km hihi, ale mnie to nie martwi), w kazdym razie moim pociechom tak latwo samochodu prowadzic nie dam, napatrzylem sie na wypadki i wybryki szczawii za kierownica, niech najpierw dziecko dorosnie emocjonalnie do prowadzenia auta

Macias
12-06-2002, 09:42
To moge mowic o szczesciu.
Z mojej miejscowosci( wsi ) do tabliczki Centrum w Bydgoszczy mam 9km. Dojazd do pracy samochodem bedzie mi zajmowac okolo 20-30 min. Komunikacja publiczna dobrze rozwiazana, PKS jezdzi z duza czestotliwoscia. Dodatkowo kursuje prywatny Busik, a w planie do 2004 jest przewidziana linia miejska.
Co do szkoly i przedszkola to juz calkowita radosc. Moja dzialka sasiaduje z terenem szkoly. Jest to podstawowka, gimnazjum i przedszkole. Mam wstawiona furtke tak ze moja pociecha bezposrednio z naszej dzialki przenika w przeciagu kilku minut do budynku szkoly.
Pozdrawiam
Maciej

beata
13-06-2002, 14:28
obecnie do pracy samochodem mam 15min, gdy nie ma korków. Po przeprowadzce będę miała o 10min więcej ( sprawdzałam), nie wiem jak sytuacja będzie się miała w przypadku dużego natężenia ruchu.
Ale uważam ( zresztą pod tym kątem kupowaliśmy działkę), że oprócz liczenia na dojazd samochodem, powinna być też dostępna komunikacja. Jak to się mówi: nigdy nic nie wiadomo i czasami z naszych przewidywań na przyszłość może wyjść całkiem coś innego niż to sobie zaplanowaliśmy, a wtedy trzeba mieć plan awaryjny.

Gosc123
20-02-2003, 13:18
Mamy działke 32 km od mojego miejsca zamieszkania, 25 km od mojej pracy. Dla mojej przyszłej żony to dodatkowe kilkanaście km. Na szczęście część swojej pracy mamy zamiar przenieść do miejscowości oddalonej o 5-6 km od działki. Dojazd do miasta jest jak marzenie (dwupasmówka).
Na razie w grę wchodzi samochód, potem może dwa, jeśli będzie to uzasadnione finansowo. No cóż. Rano razem, potem każde do pracy, po pracy punkt schadzki u któryś z rodziców i do domciu. Gorzej, ze trzeba dodać popołudniowe zajęcia. Ale to tylko 2x w tygodniu. Przeżyjemy. W trakcie będziemy przenosić pracę bliżej. Ja, jeśli nic się nie zmieni, mogę dygać te 50 km w obie strony... po takiej drodze?!

kgadzina
21-02-2003, 16:33
Kiedyś miałem do pracy 12 cm (!) - tyle wynosiła grubość ściany dzieląca moje mieszkanie od biura.
Potem trochę dalej - blokowisko 8 km do centrum Krakowa, ale praca też na obrzeżach, no i dziecko jeszcze na tyle małe, że nie było problemu dojazdu do szkoły, chociaż w liniach autobusowych (a później również i tramwajowych) można było przebierać.
Teraz mieszkamy w domu na obrzeżu Krakowa - ni to miasto, ni to wieś. Za płotem są i kozy i kury i kaczki, nawet koń i krowa, a w razie awarii samochodu mamy i tramwaj i autobus i pociąg. wszystko nie dalej niż 10 minut spacerkiem. Nawet jazda do i z centrum, gdzie pracuję, przy tej ilości alternatywnych połaczeń zajmie niewiele czasu.
Bardziej wyczerpująca jest sama praca.

Teska
21-02-2003, 16:37
Ja mam do miasta 4,5 km..ale niestety jezdzi tylko PKS..ale nie jest zle..samochodem 10 minut:smile: a syn..juz prawie dorosły:smile:

Jola_
07-03-2003, 13:35
Pracuję w Warszawie, buduję w Warszawie ale do i z pracy będę miała koszmarny dojazd autobusem miejskim, który jeździ z częstotliwością co 30 min. w godz. szczytu kominikacyjnego.
Do najbliższego przystanku autobusowego trzeba dojść ok. 1300-1500 m w ciemnocie (jeszcze nie ma oświetlenia) i błocku do kolan(tak u nas wyglądają "ulice&quot:wink:! Brrrr, ale staram się jeszcze o tym nie myśleć.

AnQ
10-03-2003, 18:27
jak mozesz anonimowy tak pisac na kobiety.. ja tez jezdze i jakos jeszcze nawet nie zarysowalam samochdu a jezdze naprawde dlugo i daleko.. to jakies archaiczne myslenie..

tuptus55
08-06-2003, 21:58
Czytam wasze wypowiedzi, szczególnie te bagatelizujące zwiększoną odległość, i serce mi rośnie. Ale mam problem. Chcę się z kolegą budować w jednym miejscu i obydwaj mamy ten sam problem. Nasze żony nie chcą mieszkać na "wsi" i przytaczają typowe argumenty przeciw budowie. Może to jest problem, że nasze zony pochodzą z małych miejscowości, a my z miasta ? W każdym razie jak je przekonać ? Żony mają swoje samochody, dzieci i tak wozimy na rózne kółka zainteresowań. Czym je zachęcić ?

mAgnes
11-06-2003, 10:15
My bedziemy miec 40 km do pracy. Dzieci jeszcze nie mamy, ale z pewnoscia beda chodzic do miejscowej, wiejskiej szkoly. Bedziemy budowac dom obok moich rodzicow, wiec mam nadzieje, ze nie bedzie problemu z kim zostawic dzieci.
A tak sobie po cichu mysle, ze za jakis czas moze zmienimy prace na blizej domu, wtedy dalekie dojazdy odpadna.

magpie101
18-01-2009, 11:52
Odswiezam temat, bo ciekawy.

Ja od obecnego miejsca zamieszkania do pracy mam rowne 40 km w jedna strone, jesli nie ma sniegu to jade max 40 minut wlacznie z przejazdem przez centrum, w ktorym pracuje.
Maz pracuje glownie przy domu.
Syn dojezdza autobusem szkolnym do gimnazjum 2 km w jedna strone, do szkoly sredniej bedzie musial dojechac tym samym autobusem 2 km i potem przesiadka na pks i albo 12 km albo 38 km w zaleznosci od tego w jakim miescie szkole wybierze. Bede go namawiac na szkole w miejscowosci oddalonej o 12 km mimo, ze poziom liceum jest nizszy ale uwazam, ze jak ktos chce sie uczyc to poziom szkoly jest nie wazny tylko checi. Gdyby wybral szkole w miescie gdzie pracuje to bylby 13 godzin poza domem (razem dojezdzac nie mozemy, bo nie pasuja godziny mojej pracy).
Z naszej wsi nie jezdzi zaden pks, wiec bez aut bylibysmy uziemnieni, sklep jest, ba nawet dwa ale jest w nich tylko piwo i wino, wiec staram sie miec zaopatrzona spizarke i zamrazarke doslownie we wszystko zeby nie trzeba bylo jechac do miasteczka 2 km jak nam sie czegos zachce.

Dodam tylko, ze przed przeprowadzka mieszkalam 2 km blizej i do pracy dojezdzalam 38 km, a syn mial szkoly na miejscu.

Nie straszne mi sa kilometry do pracy, bo mieszkamy juz prawie rok, w kolo sasiedzi daleko i jest cudnie!

Mymyk_KSK
18-01-2009, 21:13
My mamy naturę "pod nosem", a przy tym do ścisłego centrum dojazd samochodem zajmuje nam 10 minut. Nie chciałabym mieszkać daleko za miastem. Codzienny dowóz dzieci do szkoły - np. po 25 km w jedna stronę - po południu dowożenie dzieci na tzw. dodatkowe zajęcia, przymusowe spędzanie sobót/niedziel na mega-zakupach w markecie = życie spędzone w samochodzie. Ponadto konieczność ograniczania wyjazdów na wieczorne imprezy, do kina, teatru - bo nie ma jak wrocic (koszt taksówki...ogromny) - nie, nie, nie. Pomijając nawet walory dostępu do "dóbr kultury" ;-) mamy blisko do lekarzy i szpitala (gdyby cokolwiek się działo pogotowie nie będzie szukać naszego domu klucząc po wiejskich bezdrożach). Gdyby jedyną alternatywą dla mikromieszkania w mieście był dom daleko za miastem-pewnie rozważałabym zamieszkanie gdzieś daleko od "cywilizacji", na szczęście nie mam takich dylematów ;-) Oczywiście - z czegoś trzeba zrezygnować - my mamy malutką działkę bo niestety ceny działek miejskich sa bardzo wysokie.

utek76
18-01-2009, 23:16
witam,
ja mam do granic miasta 15km, do pracy kolejne 8km przez miasto. Wstajemy o 6.30, wyjazd 7.10, w przedszkolu w Krakowie z moim 3-latkiem jestem 7.30, najpóźniej 7.50 jestem w pracy. Jeśli nie wiozę dziecka(bo co drugi dzień mąż to robi)to na dojazd do pracy wystarcza 30min, powroty, zwłaszcza po popołudniowej zmianie to tylko 25min. Zakupy robię w trakcie pracy 8), nigdy w weekendy, nie cierpię supermarketów, bywam w nich wyłącznie rano w tygodniu jeśli muszę....póki co nie uważam by moje życie toczyło się w samochodzie :wink: każdy przypadek jest indywidualny, nie ma reguły....zakup działki w tym miejscu to była kwestia ceny- za 15arów zapłaciliśmy 45tys zł. Dlatego stać nas było na budowę, gdybym miała kaskę to budowałabym pod samym Krakowem, ale tam za tą kwotę to może ze 2 ary bym kupiła....nie mieszkamy na odludziu- wkoło buduje się wielu takich jak my młodych zapaleńców :lol: bus kursuje niemal spod domu, autobus miejski około 2 km....ogólnie:dobrze mi tu 8)

pati25
19-01-2009, 10:58
ja sie buduję pod krakowem .Córa do szkoły ma 500m :)w lini prostej 200 m a do pracy mamy koło 18 km ;)

anetina
24-01-2009, 21:30
Ile zajmuje Wam dojazd z domu do pracy i szkoły? Czy jest uciążliwy? Kiedy przyjemność mieszkania we własnym domu za miastem jest mniejsza niż udręka dojeżdżania? W Warszawie dojazd może zabrać i godzinę...

my co prawda się budujemy dopiero, ale już mogę stwierdzić, że do pracy z budowy mam 10 minut jazdy (będziemy mieszkać na wsi, zaraz za miastem)
a dziecko szkołę będzie miało dosłownie pod domem - 10 minut na pieszo

emi601
25-01-2009, 14:00
jeszcze nie mieszkamy, na razie budujemy. I trochę czasu przed zakupem spędziliśmy na kombinowaniu jak to bedzie, z pracą , szkoła ( dla tych dzieci które dopiero mamy mieć :) ) dojazdami i w ogóle.
nasza wieś leży przy drodze krajowej. ( ze 300 m do skrzyżowania mamy) , zimą zawsze będziemy mieli odśnieżone, po żadnych błotnych bezdrożach tłuc się nie bedziemy. Do miasta powiatowego przez tąże drogę krajową po bezkolizynjym wiadukcie może ze 2 km. A tam gimnazja, dwa licea, ( jedno nawet elitarne z mega poziomem nauczania, kto by pomyślał, w takiej dziurze :) ) lekarze, urzędy, poczty. Do centrum mojego rodzinnego miasta 130 tysięcznego 19 km i 20 min w prawo moim nieszybkim autkiem. (tam bede szukać prcy w pierwszej kolejności). Do centrum miasta 500 tysięcznego w lewo, ok 35 km. Atobusy w obie strony niemal co godzinę , pierwsze 6-7 rano ostanie ok 21. Tak samo z tych miast do nas. Na miejscu dwa sklepy, piekarnia za rogiem, 200m do nowej podstawówki z wypasioną salą gimanstyczną i przedszkola, położony w parku drewniany kościół z XIV wieku :) . Super sąsiedzi , kierownik budowy mieszka dwie ulice dalej 8)
Nie było nas stać na działke za 100tys na obrzeżach miasta , musieliśmy sie trochę dalej wyniesć , ale leżymy tak, że wszędzie mamy niezbyt daleko i mamy zawsze więcej niż jedną opcję do wyboru. Damy radę, oboje jestesmy przyzwyczajeni do jeżdzenia. Zakupy robię raz w tygodniu, hipermarketów i tak unikam, a najbliższy mniejszy market widać z naszego wiaduktu.
bedzie dobrze!
ludzie na wiekszych zadupiach mieszkaja i dają radę! u nas jest tak bardzo po wiejsku, wieś jest otoczona drzewami, ale że leży na uboczu waznej drogi to wszedzie jest blisko i autobusy do nas zajeżdżają bez łaski że się tak wyraże :)

emqwadrat
25-01-2009, 16:43
U nas trochę nietypowo....

Mieszkamy w W-wie, do centrum ok. 9km, dojazd ok. 30min. ,ja do pracy ok 16km tzn. 40 min, żona ok.12km tzn. 30min

Przeprowadzka pod W-we tzn. 300 metrów od granicy :D , do centrum ok 11 km tzn ok 30 min., ja do pracy ok 7 km tzn 15 min, żona ok.12 km tzn ok 30min

Reasumując- po przeprowadzce mi się poprawi a Ona będzie miała tak samo :wink:

Nefer
25-01-2009, 16:49
Niedługo przeprowadzimy się na "drugą stronę rzeki".
Do pracy/szkół dzieci mam z domu 15 km. W ciągu dnia robię ten dystans w 10-15 min (droga szybkiego ruchu :wink: ) a rano i o 17.00 - w 90 min :)
Taki lajf - ramka fajek, radyjko i luzik :)

daggulka
28-01-2009, 14:04
Mieszkając w mieście miałam do pracy 2 minuty piechotą, dzieci miały prawie pod blokiem szkołę, przedszkole ... osiedle fajne - niby w centrum, ale ciche i spokojne ... tyle, że bloki :roll: .
Teraz mieszkając juz w wybudowanym domu do pracy , do szkoły mamy 15 minut jazdy samochodem (odległość10km) ... ale jest to droga do pozazdroszczenia ...zero korków, jedne światła ... nic tylko wsiadać i bez nerw jechać :D . No , chyba że trafi sie przed nami nauka jazdy - droga pełna zakrętów, wyprzedzić niełatwo :wink: ... i wtedy jest nie 10, 15 ale 20 minut jazdy :lol: . Ogólnie nie jest źle ... myslałam, że dojazdy będą badziej uciążliwe :D .

Toszka
28-01-2009, 17:27
Co tu dużo mówić ,spójrz kto jest za kierownicą jak coś nie
gra na drodze a zobaczysz że w 90% są to baby.
Kupa sprzętu za grosz talentu ,dotyczy wszelkiego rodzaju sprzętu otaczającego nas.
Drogi Gościu, jakbyś się tak dobrze i nietendencyjnie przyjrzał, to może zobaczyłbyś tych starych dziadków za kierownicą, którzy częściej, niż kobiety jadą co najmniej dziwnie :-? .

EZS
04-02-2009, 18:57
Co tu dużo mówić ,spójrz kto jest za kierownicą jak coś nie
gra na drodze a zobaczysz że w 90% są to baby.
Kupa sprzętu za grosz talentu ,dotyczy wszelkiego rodzaju sprzętu otaczającego nas.
Drogi Gościu, jakbyś się tak dobrze i nietendencyjnie przyjrzał, to może zobaczyłbyś tych starych dziadków za kierownicą, którzy częściej, niż kobiety jadą co najmniej dziwnie :-? .

Ja jechałam wczoraj za nie dość, że babą, to jeszcze zakonnicą. ta to była przepłoszona :lol:

A co do dojazdu - ja mam akurat fajnie, bo mieszkam sobie w osiedlu na obrzeżu miasta a do pracy mam 5 min samochodem a 25 pieszo. Dziecko ma szkołę pod nosem. Do lasu 5 min :D Ale mam świadomość, że wystarczy, żebym zmieniła pracę na taką z drugiej strony Łodzi i już dojazd przez miasto może mi zająć godzinę samochodem... Więc nie odległość od miasta jest problemem ale głównie samo miasto.

ninjacorps
04-02-2009, 22:59
Jak jeszcze mieszkałam sobie na Pomorzu to wyjście z domu-miejsce pracy-powrót do domu zajmował mi.... 4 h...
To się nazywa determinacja :wink: Teraz do PKiN będę miała 36 km (wróciłam na "matkowiznę" :wink: ) ale jakoś mnie to nie boli bo i do liceum i na studia dojeżdżałam do Wawy kolejką - tak naprawdę w ciągu dnia jedyny czas na poczytanie...

zenon_arch
05-02-2009, 11:53
Ciągle się przeprowadzałem i za każdym razem coraz dalej od centrum (gdzie pracuje) i muszę powiedzieć, że bliskość poprzedniej lokalizacji doceniałem dopiero po przeprowadzce... ech niestety

smadalena
05-02-2009, 21:33
A ja mam do pracy 60km :( Ale jak wybuduję domek i się przeprowadzę to będę miala tylko 50 :lol:

magpie101
06-02-2009, 15:15
A ja mam do pracy 60km :( Ale jak wybuduję domek i się przeprowadzę to będę miala tylko 50 :lol:

60 km w jedna strone :roll: ? No to mnie pocieszylas :P , bo ja nieraz marudze na swoje 40 km (w jedna strone) :cry: .

smadalena
06-02-2009, 17:44
40km ....niektórym to się powodzi.... :lol:

Toszka
07-02-2009, 21:10
Mój mąż ma 60 km do pracy. Czyli codziennie robi 120. Dla mnie masakra. Ale on jest szczęśliwy, bo ma dobra pracę i, jak twierdzi, blisko. Wcześniej miał 130 i wynajmował mieszkanie na miejscu. Wracał tylko na weekendy. Wtedy był nieszczęśliwy (ja też). Wniosek? Odległości to rzecz względna :D .

zenon_arch
09-02-2009, 12:13
Mój mąż ma 60 km do pracy. Czyli codziennie robi 120. Dla mnie masakra. Ale on jest szczęśliwy, bo ma dobra pracę i, jak twierdzi, blisko. Wcześniej miał 130 i wynajmował mieszkanie na miejscu. Wracał tylko na weekendy. Wtedy był nieszczęśliwy (ja też). Wniosek? Odległości to rzecz względna :D .

E no to zupełnie jak ze związkami na odległość, czasem 1000 km to blisko, a 20 km to daleko. :lol: Rzecz względna jak najbardziej. Niemniej im dalej tym mniej względna :P

Toszka
09-02-2009, 20:02
E no to zupełnie jak ze związkami na odległość, czasem 1000 km to blisko, a 20 km to daleko. :lol: Rzecz względna jak najbardziej. Niemniej im dalej tym mniej względna :P


Prawda jest taka, że im dalej tym gorzej. No i kolejna prawda - wszystko ma swoją cenę. Im lepsza wypłata tym większe odległości da się wytrzymać. Jednak takie rozłąki 5-dniowe to ciężka sprawa. Wytrzymaliśmy rok ale już myśleliśmy o przeprowadzce gdzieś bliżej. Na szczęście wyszło inaczej (praca się przybliżyła) i nie musieliśmy robić "rewolucji" w naszym życiu :) .

damianexus
10-02-2009, 15:57
Ja buduję dom 22km od Warszawy. Dla mnie odległośc niezauważalna. Nigdy nie odczułem, że to daleko. Praca moja polega na ciągłym przemieszczaniu się samochodem więc problemu nie ma żadnego:)

Badija
10-02-2009, 19:00
Dojazd to jedyny problem w uzytkowaniu domu. Niestety duży :x

Byłam tego świadoma wybierając obecną działkę, gdyż poprzednio mieszkaliśmy pod Warszawą. Jeździliśmy do pracy, i choć jeszcze nie było takiego ruchu to i tak było źle.

To już nawet nie chodzi o czas.
Po godzinie spędzonej w samochodzie człowiek zaczyna mieć dość - wokół zdenerwowani kierowcy, wszyscy się spieszą, wszechobecny stres. Jak człek wysiądzie, to mu się chce odpocząć, a nie dzień pracy zaczynać.
Potem kolejna godzina powrót, a dwie godziny w życiu, codziennie to bardzo dużo.
No i w mieście nie ma gdzie auta zostawić.
Wybieraliśmy więc działkę tak, żeby podłączyć się do jakiegoś niekorkującego się środka komunikacji. Padło na metro. Teraz będziemy 10 minut boczną drogą od stacji metra. Ale problem z dojazdami i tak zostaje - tym razem dławimy się dobrą szkołą dla dzici.
No nic, mam nadzieję, że dogadując się z innymi rdzicami i ten problem uda się rozwiązać. :roll:

zuz@nka
24-02-2009, 23:56
Szukając działki brałam pod uwagę aby moje dzieci miały łatwy dostęp do szkoły/szkół i przedszkola (wozić dziecko do 18 roku życia - zbyt absorbujące) oraz bliskość do miejsca gdzie prowadzę firmę (szkoda życia aby spedzać go w aucie) :)

Afrodyta
04-05-2009, 10:53
Gdyby nie to, że nie ma w naszej wsi: sklepu (porządnego!), szkoły, kościoła, to te 10 km nie robiłoby różnicy.

A tak: do sklepu trzeba jechać, bo na miejscu jest tylko chleb i ser w koszmarnej cenie.
Roraty, rekolekcje, spowiedź (dziecko komunijne) 5km
Szkoła 5km gimbusem (40 minut jazdy, bo jesteśmy stacją początkową i końcową):evil: :evil: :evil:

Dlaczego budujemy się w takim miejscu?:(



Bo działkę dostaliśmy od rodziny :D

arktyk
05-05-2009, 15:44
Tak, ale już zdążyłem się przyzwyczaić. Mieszkam w Otwocku, około 6 km od centrum miasta, a około 35 km od centrum Warszawy, gdzie pracuje.

Pozdrawiam,

JAGIENKA
06-05-2009, 07:45
Dojaz do pracy to kwestia przyzwyczajenia i organizacji czasu.
Od 5 lat mieszkamy na wsi. Ja codziennie dojeżdżam swoim samochodem do pracy 40 km, mój mąż też ciągle w delegacji, zazwyczaj w ... Polsce. Cieszę się jak jest w dzień powszedni w domu i pomaga mi się zebrać, mogę wtedy poł godziny dłużej pospać :wink: Wstajemy przed 5 rano, budzimy nasze dwie pociechy, jemy śniadanie i wyjeżdżamy. Nasza starsza córka - pierwszoklasistka - zostaje w domu i rano idzie jakieś 50 m na przystanek autobusu szkolnego. Młodszą wożę ze sobą do przedszkola do miejscowości w której pracuję. Wracam ok. 17-tej do domu, ogarniam go trochę, odrabiam lekcje ze starszą córką, przygotowuję kolację itd, itd... Weekendy spędzamy razem na zakupach i jak jest już ciepło - w ogrodzie. A wieczorami grillowanie z rodziną i znajomymi.
I nie zamieniałabym już tego na mieszkanie w bloku, w mieście...