PDA

Zobacz pełną wersję : Pod górkę, czyli dziennik Anisi



Anisia3
25-10-2006, 23:06
A miało być tak pięknie... Przynajmniej od pól roku powinniśmy mieszkać we własnym domku. Tymczasem mamy wylane fundamenty i na razie tyle. Ale od początku...
Za własnym domkeim zaczęliśmy sie rozglądać jakieś 3-4 lata temu. Wcale nie zamierzaliśmy budować. Budowa zabija, wszyscy nam to powtarzali. Chcieliśmy co najwyżej wyremontowac jakiś stary domuniek, na naszą kieszeń. Oczywiście na kredyt, bo mieliśmy tylko mieszkanie własnościowe, w które zresztą wpakowaliśmy się strasznie :x W starej kamienicy, bez centyralnego ogrzewania i w złej okolicy :evil: Stare Polesie w Łodzi, pełno lumpiarstwa i ruchliwa ulica pod oknem. Po prostu dramat.
Kiedy jednak zaczęliśmy szukać domku, okzało się, że ze sprzedażą naszego mieszknia, w które włożyliśmy dużo za dużo pieniędzy nie jest tak prosto. Ludzie kręcili nosem, okolica nikomu się nie podobała. Wcale im się teraz nie dziwię. Co tu zrobić - kupić domek na kredyt i bujać się parę lat ze sprzedażą mieszkania? Trochę nam się nie uśmiechało. Zejść z ceny, żeby ktoś to kupił? Też niedobrze. :cry:
Znaleźliśmy maleńki domek - 50 m kw w fajnej okolicy. Za 80 tys. zł. Domek drewniany, trzeba gop rozbudować, bo ma tylko dwa pokoje i małą kuchenkę oraz z tyłu za kuchnią łazienkę. A pokój dla dziecka? Trzeba by pociągnąć poiętro. Nad częścią domku się da, bo dobudówka kuchenno-łazienkowa jest murowana. Napaliśmy się strasznie. Kupujemy. Tylko, czy bank da nam kredyt 100 tys.? Jest wrzesień, rok 2002. I co z tą naszą norą? Zastanawiamy się, jeżdzimy oglądać. Jeździ też mnóstwo ludzi, bo cena atrakcyjna, a właściciele, starsi ludzie, chcą przed zimą wyprowadzić się do dzieci. Sami już nie mają siły nic robić w ogródku, a u syna będą mieć pokoik w bloku na Śląsku. Po jakichś trzech tygodniach dzwonimy do dziadków zapytać o coś jeszcze i trach. Domek juz zadatkowany. Ktoś nas wyprzedził. :cry:
Bardzo to przykre. Przeglądam ogłoszenia w gratce. Jeżdżę oglądać jak coś się trafi atrakcyjnego cenowo. Ale w porównaniu z pierwszą ofertą dziadków to kicha. I drogo.
Poszukiwania chwilowo ustały. Po zimie może znów zaczniemy.
W następnym roku, czyli 2003 oglądamy umiarkowanie. Ogłoszenia przeglądam i jak coś fajnego znajdę jedziemy z mężem zobaczyć. I tak przez około rok. I nic. :(
Zaczęliśmy pomalutku przyglądać się ogłoszeniom o działkach. Ale nadal szukamy domku do remontu.
Nagle jak grom z jasnego nieba spada na mnie, że chcą mnie wyrzucić z roboty :evil: :cry: Koniec świata! Z naszych marzeń o własnym domku nici. :cry: Nikt nam nie da kredytu. Na życie może brakować, a co dopiero dom. Ale nie dam się zwolinić. Powód był idiotyczny. Kompletnie niezgodny z prawdą. Wypowiedzenia mi nie wręczono. Odwołuję się do sądu pracy, bo szef ustnie powiedział, że mnie zwalnia. Wypowiedzenie ustne też skutkuje, chociaż jest obarczone błędem. Mam na odwołanie 7 dni. Jak nie zdążę, to jestem wywalona. Zdążyłam. Jestem na zwolnieniu, nie minął tydzień i otzrzymuję list od pracodawcy. Wypowiedzenie jest nieskuteczne. No, to bardzo miło, ale jak już jestem na zwolnieniu to przynajmniej zrobię porządek z kręgosłupem, bo mnie boli. Minęło parę miesięcy. Wrócic do pracy czy szukać czegoś innego? Pewno będą szukać haka na mnie. Ale trudno. I znów wiadomość nie z tej ziemi. :o Jestem w ciąży. :oops:
Kłopoty z pracą, jedno dziecko już mamy... Lekarz stwierdził, że nie mogę się denerwować. Na zwolnienie. No to siedzę. Ogłasaamy się, ze sprzedamy mieszkanie. Przychodzą oglądają i nic. A czas ucieka. Nagle jest. Pewien Anglik mieszka sobie w Łodzi i chce tu się uczyć. Przez kilka lat wyda sporo kasy na wynajem. Kupuje. Tańczę z radości. Zeszliśmy z ceny, bo już tak nienawidzę tego miejsca, żę robi mi się niedobrze jak wchodzę do klatki schodowej. Wiecznie śmierdzi i brudno. :evil:
Sprzedaliśmy. :D Klamka zapadła, szybko wynajmujemy mieszkanie, brzuszek rośnie. Jest już lipiec 2006. Szukamy domu i od czasu do czasu przeglądam ogloszenia o dzialkach. Ktoś nam radzi, żeby pojechać do Urzedu gminy w Nowosolnej, bo oni kiedyś sprzedawali. Jedziemy. Mój mąż jest zachwycony okolicą. Nie pochodzi z Łodzi, ja zreszta też nie, ale tu studiowałam. Przy Pomorskiej pola, pasą się krowy, jakoś tak fajnie sielsko i pachnie latem. Niestety, w gminie popatrzyli na męża jak na wariata. Dzwonimy po ludziach, ktorzy przy drogach wystawiają ogłoszenia o sprzedaży działek. Albo cena z kosmosu, albo między cmentarzem i wysypiskiem, albo pomyłka. Wracamy.
KoŃczą się wakacje. Przglądam ogłoszenia w Gratce. I ... działka z prądem i wodą oraz budynkiem gospodarczym w Nowosolnej. Koleżanka zdobyła namiary. Jedziemy. Oglądamy działkę przez siatkę. Patrzymy na siebie.... Na działkę... Na siebie. Mąż dzwoni od razu do właścicieli. Umawiamy się za kilka dni na oglądanie, bo właścicielka w szoku. Nie wiedziala, że syn dał ogłoszenie. Wprawdzie wspominał o tym, ale tak szybko się to stało. :roll:
Umówiliśmy się za kilka dni. Oglądamy. NAm się badzo podoba. Cisza, spokój, a blisko do Brzezińskiej i dobry dojazd do centrum. Zaklepujemy działeczkę, umawiamy się na podpisanie umowy przedwstępnej i bierzemy wypis z rejestru gruntów do warunków zabudowy. Idziemy z wypisem do urzędu, a tu pani nam mówi, że wody to na tej mapie nie ma :o JAk to nie ma? Skoro sprzedają z wodą i prądem. Syn właścicieli nawet tam mieszkał przez rok. Bez wody się nie da. Ale o tym jutro. Nie mam już siły.

Anisia3
26-10-2006, 22:53
Po wizycie w urzędzie pojechalismy, a pewnie najpierw zadzwoniliśmy, do właścicieli. Pytamy, jak z tą wodą, a oni mówią, że wszystko w porządku, bo przecież syn zakładał jak tam mieszkał w 2000 roku. Wcześniej woda była doprowadzona tylko do działki.
Sęk w tym, że na mapach było widać, że kończy się tuż za granicą ogrodzenia, ale nie ma studzienki z wodomierzem. No nic. Zanim do nich pojechaliśmy, to przedzwoniłam do wodociągów. Pani szuka i szuka. NIe barzdo chce z nami gadać, bo przecież nie jesteśmy właścicielami. Podalam jej nazwisko właścicieli, adres. I nic. Umowę mają podpisaną sąsiedzi z lewej, sąsiedzi z prawej, a nasi nie. :o
Cóż się okazało? Wodę doprowadzili sobie na lewo. Nie wiem, czy szkoda im było kasy, czy jak, ale twierdzili, że nie mieli złych zamiarów. Nawet zamontowali sobie w domku wodomierz. Tylko pytam po co? Skoro nie podpisali umowy z wodociągami ani na wodomierz, ani na płacenie ryczałtem. Stanęło na tym, że oni tę wodę zalegalizują na własny koszt. W końcu łaski nie robią, sprzedając działkę z wodą.
Jeszcze dla pewności zawarliśmy taki paragraf w umowie przedwstępnej, daliśmy zaliczkę i czekamy. Rzeczywiście zaraz zamówili fachowców ze ZWIk-u. Przyjechali pomierzyli, stwierdzili, żę w portządku, ale to nie wystarczy. Muszą być papiery zanim ZWIK podpisze umowę. Muszą więć wykonać całą dokumentację powykonawczą, geodezyjną itp. :(
A nas czas nagli. Termin porodu na koniec października. Żeby dostac kredyt musimy mieć nie tylko działkę, ale i pozwolenie na budowę. Podpisujemy akt notarialny na początku października. Niezwykle miły pan notariusz, widząc mój spory brzuszek i prawiąc mi komplementy, ajk to pięknie wyglądam, stanął na wysokości zadania. Bo do podpisania aktu musieliśmy mieć warunki zabudowy. Sam zadzwonił do urzędników i powiedział, żeby mi je szybko dali. :o :D Na drugi dzień pojechałam odebrać gotowe WZ. :P W takim błogosławionym stanie można naprawdę dużo rzeczy załatwić :wink:
Chociaż notariusz miał klientów upychanych kolanem, wcisnął nas i podpisaliśmy akt. Tym sposobem 6 października 2005 r staliśmy się posiadaczami ziemskimi z niewielką pomocą banku. Nasz kawałek ziemi, nasza posiadłość na tym świecie liczy sobie 754 m kw i mieści się na obrzeżach Łodzi.
Uff! Przynajmniej tyle zdążyliśy załatwic przed porodem. Ale nie spocznę póki nie zamówię projektu. Musi być indywidualny, bo chcemy wykorzystać mały budynek gospodarczy, w którym w przyziemiu jest też garaż. Jest architekt. Polecony przez znajomego męża. Na dodatek buduje domy w kilka dni. :o :roll: Też nie wierzyłam. Ale okazuje się, że wszystko jest możliwe. Budują z prefabrykatów. Zlecamy projekt, facet przyjechał, pomierzył, zrobił wstępne rysunki. Umawiamy się na kolejne spotkanie. Dzwoni do mężą, kiedy możemy się spotkać, a mąż jedzie do mnie do szpitala. Dzień wcześniej lekarz kazał mi się położyć. No i mamy 28 października. Po czterech godzinach męczarni przyszedł na świat nasz syn. Pomarszczony jak nie wiem. Wyglądal jak straszny dziadunio. Od razu stał się maskotką dziewczyn, które leżały ze mną jeden dzień. Przychodziły do niego 2-3 razy dziennie. :D
Wychodzimy ze szpitala, pomalu dochodzę do siebie i zaczynam ganiać męża, żeby juz projekt kończyć. Rzeczywiście, pod koniec listopada projekt jest gotowy, teraz tylko po warunki przyłącza kanalizacyjnego i gazowego i do urzędu. Ale co z wodą? Poprzedni właściciele nic się nie odzywają. Dzwonię do nich, a oni nic nie wiedzą. :x
Ktoś im nawalił, nie ma projektu, w ogóle nie iwadomo o co chodzi. Szybko szukają nowego projektanta. Znaleźli. Tymczasem jest już grudzień, zbliżaja się śiwęta, a my z niczym nie możemy ruszyć. W ZWIKU dali nam pismo, że nie dostaniemy warunków na kanalizację dopóki nie będzie załatwiona sprawa wody. :cry: :evil:
Wydzwaniam do ....... bez przerwy. W styczniu okazuje się, że sprawa musi przejść przez nadzór budowlany. Kolejne urzędasy :evil: Oni tylko potrafia zatruc życie. Ale pojawiło sie światełko w tunelu. Na zarządzie Zwiku moga podjąć decyzję o niewysyłaniu sprawy do nadzoru. Czekamy. Trzy tygodnie na darmo. :evil: :evil: :evil: :evil: Musi iść przez nadzór. A tam pan nam powiedział, że on ma na to 30 dni. :x A mój urlop macierzyński za miesiąc się kończy. A razem z nim dochody. :cry:
Niestety, na s...... z PINB-u to nie działa. Jest zimno. Dachy sie walą pod ciężarem śniegu i inspektorzy mają pełne ręce roboty. Dziwne, że o godz. 14 nigdy juz ich nie ma. Ależ biadaki są zapracowani. A nasz pan inspektor na dodatek musi jeździć swoim samochodem na inspekcje. Biedaczysko. I wydaje ciężko zarobione pieniądze na benzynę. Dwa dni przed upływem urzędowrgo terminu raczył zjawic się na naszej działce. Popatrzył. Coś tam sobie napisał. Dobrze, że mój mąż tam pojechał, bo chyba bym dziada zatłukła. Za kilka dni kazał zadzwonić. Za jakie kilka dni? Najdalej za dwa dni powinien dać nam odpowiedź na piśmie. Złośliwy s.... przekroczył termin o ponad tydzień.
Mamy luty i decyzję z PINB-u. Teraz do Zwiku po warunki kanalizacji, podpisujemy umowę na wodę. Zakładają swój wodomierz. Teraz tylko przyślą faktury. Fakt, poprzedni właściciele zapłacili za legalizację, ale za założenie wodomierza przez ZWIK do dziś wiszą nam kasę. Zreszta wypomnieli, ile to pieniedzy na to wydali. A kto kazał im na lewo wodę ciągnąć? W końcu zobowiązali się wszystko uporządkować. Chyba trzeba będzie się upomnieć o resztę kasy.[/url]

Anisia3
27-10-2006, 22:51
Jak sobie przypominam co przeszłam, żeby zdążyc z papierkologią na macierzyńskim to jeszcze mi sie słabo robi. Oczywiście nie zdążyliśmy. :x Dokumenty były gotowe dopiero w połowie kwietnia, czyli o póltora miesiąca za późno.
Nie muszę chyba mówić co w tym czasie robiłam. :roll: Pozwolenie dostaliśmy w połowie maja i jeszcze trzeba było czekać na uprawomocnienie, bo budujemy w granicy działki. Coś jak bliźniak. Dom sąsiada stoi już ze 20 lat. :wink:
W czerwcu złożyliśmy dokumenty do banku o kredyt. Tu cudem się udało. Załapaliśmy się na bezproblemowy kredyt we frankach, bo chociaż umowę podpisywaliśmy w lipcu, to liczył się termin złożenia wniosku.
No i pod koniec lipca ruszyliśmy. Nie. Nie bez problemów. Mialam umówionego faceta od fundamentów i przyłączy- gazu i kanalizacji. Przychodzi termin, dlaiśmu mu klucz od działki, chciał 2 tys. zaliczki. Zgodziliśmy się :o Chyba na mózg nam padło. Ale znów Bóg nad nami czuwał. Mieliśmy przywieźć mu pieniądze na działkę. Przyjedżamy, a tu nikogo ani śladu. Dzwonię. Nie odbiera. Znowu dzwonię. Już miałam się wyłączyć jak odebrał. Spadł z mostka dzień wcześniej i stłukł sobie rękę. Jutro zaczyna.
Niestety, nie zaczął. Dzwonię. Ręka mu bardzo spuchła, jest w przychodni.
Na trzeci dzień już sam zadzwonił, że w mostku był gwóźdź i to na ten gwóźdź się nabił. Przez dwa dni dawali mu leki na co innego, a tu nagle zakażenie krwi się wdało. :x :o Biedaczysko. Na pewno w piątek, czyli piątego dnia od kiedy miał u nas robić, zacznie. Nooo. Ale nie zaczął. Dzwoniłam ze 30 razy. wysyłałam SMS-y. Nic. Napisałam mu, żeby zwrócił klucze do działki i projekt. Też zero odzewu. Znalazłam inną ekipę. Zaczną w ciągu tygodnia. :D Hurra! Rzeczywiście zaczęli. Drugiego dnia o mało nie wysadzili w powietrze naszego budyneczku i domu sąsiadów. :evil:
Gotowali sobie coś na swojej butli gazowej i rozsczelniła im się. Rzucili ją pod drzwi naszego garażu, obok siatki. Sąsiadka siedziała z dzieckiem w pisakownicy i zobaczyła, że się pali. A te barany zamiast ich uprzedzić, zwiali na ulicę i tam czekali na straż pożarną. Dobrze, że przynajmniej ich powiadomili.
Przyjeżdżamy nadrugi dzień, a tu nikogo nie ma. Furtka otwarta. Dopiero sąsiedzi nas zawołali i opowiadają całą historię.
Zadzwonilismy do ich szefa, przyjechał. Też nic nie wiedział. Okazało się, że murarze uciekli nad ranem do siebie w lubelskie. Szef dał kolejną ekipę juz na drugi dzień. Uff, jestem zła jak sobie to przypominam. Musze sobie zrobic przerwę. :wink: [/url]

Anisia3
28-10-2006, 23:17
Na drugi dzień przyjechał jeden i zaczął kopać. Następnego dnia przyjechał jeszcze jeden, bo wszystkich od razu - a potem robiło ich czterech - nie mozna było zabrac z innej budowy, bo właśnie kończyli. Wykopali i bardzo się zdziwili, że trzeba humus zdejmować. Kazałam zebrać i już. Zebrali, ale ta kupka ziemi, którą usypali, to z pewnością nie był cały humus. Nie wiem, czy w sumie 1/5. Wylali ławy i kierownik budowy koniecznie chcial to zobaczyć. Na szczęście. Deszcz lał, niedziela,, nikomu nie chciało się jechać, ale ponieważ siedzę całymi dniami w domu z dzieckiem, to pojechałam najpierw po kierownika, a potem z nim na dzialkę, zostawiając w domu męża. Wchodzimy na działkę, cisza. Dziwne, bo ekipa mieszka u nas w tym domku gospodarczym. Kierownik popatrzył na ławy i za głowę się złapał. Nierówne, w jednym miejscu wystaje pieniek drzewka. Miało być dookoła domu po 40 cm, a przez środek aż 50, a tu jest góra 30 cm. Wchodzi kierownik do domku, ja zostałam na zewnątrz. Szybko wyszedł. Żaden z murarzy się nie obudził :-? Kazał mi zadzwonic do ich szefa. Na drugi dzień o godz. 6 rano szef ma być na budowie. Panowie sobie porozmawiali i przy następnej wizycie kierownik uwag nie miał. :roll: Chłopaki tylko bardzo się dziwili, że kazał im beton wylewany juz na wierzchu dokładnie wyrównać, bo w ten sposób to jeszcze nie robili. :o
Skończyli w połowie sierpnia. Zostały do rozszalowania schody do garażu i do wylania dwa schodki z korytarza do salonu.
W międzyczasie wściekłam się na złamany czubek choinki rosnącej przy domu, bo wyglądało na celowe złamanie. Zreszta poruszałam tę sprawę na forum :wink: Za namową forumowiczów kazałam odkupic choinkę i posprzątać po sobie. Powiedzmy, że posprzątali, kiedy po jakimś tygodniu przyjechali rozszalować schody i dokończyć robotę. POsprzątali dokładnie nasze kubki i grzałkę, sekator, osełkę do noży, siekierkę i nie pamiętam co jeszcze. No i zabrali swoje ciuchy. :lol:
Ich szef, pan Mariusz, bardzo miły chłopina, niegłupi, tylko nie panuje nad tymi matołkami. Jeździ z budowy na budowę. Jest wszędzie czyli nigdzie. Chciał u nas robić resztę, ale zdecydowaliśmy się na ściany prefabrykowane z keramzytu, chociaż sporo droższe w porównianiu z tradycyjnie murowanymi. Dlaczego? Chyba juz nie muszę tłumaczyć. Teraz trzymajcie kciuki, żeby w grudniu nie było mrozu, bo na grudzień mamy termin. :roll:

Anisia3
29-10-2006, 21:40
Teraz to juz czekanie do grudnia, chociaż po drodze mamy zakładanie gazu i położenie nowego kabla energetycznego od skrzynki, bo musi być pięciożyłowy, a jest cztero. Na dodatek gdzieś w ziemi coś sie stało z jedną żyłą - tą od siły. Więc damy juz cały nowy. Co sie może wydarzyć? Pewnie wszystko. :lol:
Ale, ale. Uwaga. Miesiąc temu robili nam kanalizację i było bez zastrzeżeń :o Przyjechali, w jeden dzień wykopali dół w ulicy na 3,5 metra głęboki. Na drugi dzień poprowadzili rury przez działkę i już. Pojechałam tylko do ZWiK- u umowę podpisać. Jedyne co mają zrobić jeszcze to wylać trochę asfaltu, ale to na ulicy. Podobno w Łodzi kolejki po asfalt. :o

Anisia3
30-10-2006, 20:26
Zrobiło się zimno, a musimy walczyć z ziemią. Może nie zmrozi tak szybko, bo rowek pod kabel energetyczny nie wykopany do końca, a i gaz nieruszony. Koniecznie musimy podpisac umowę na ten gaz, bo mieli wchodzić z robotą w ubiegłym tygodniu. Cena dogadana, teoretycznie wszystko o.k. Niestety, jak nie ma bicza w postaci terminu na papierze, to wykonawcom się nie spieszy. :( I oczywiście pan, który miał wziąć klucze od działki, żeby od rana zaczynać, a nie czekać na nas, nie pojawił się.
Dzisiaj musieliśmy przelać zaliczkę na konto wykonawcy ścian. A kurs franka niziutki. Niestety, nie mogliśmy dłużej czekać. Resztę transzy przelewaną na nasze konto wstrzymaliśmy. Ruszy ten frank trochę do góry czy nie? :roll:

Anisia3
31-10-2006, 14:43
No i proszę! Mieliśmy dziś podpisywać umowę na wykonanie przyłącza gazowego i kicha. Facet uprzedził, że gazownia wymaga najpierw umowy przyłączeniowej i pewnie będą chcieli sami zrobić przyłącze, bo potem nie chcą tego od ludzi odkupić. JAk to wymaga umowy, skoro przed wakacjami rozmawiałam z nimi i sami mi odradzili robienie przyłącza przez gazownię? :o Bardzo miły pan uznał, że te dwa metry do ogrodzenia to żaden interes dla gazowni i taniej dla mnie będzie zlecić to jakiejś firmie.
Ale co tam. Od czego są telefony? Po rozmowie z facetem, który miał nam robić przyłącze i instalację wewnętrzną (to drugie oczywiście dużo później), dzwonię do gazowni. Ten sam pan, z którym rozmawiałam kilka miesięcy temu mówi, że rzeczywiście u nich się pozmieniało. :x Ale ponieważ to tylko dwa metry to oni mogą to zlecić firmie zewnętrznej. Na szczęście tej naszej, bo ich znają i to dobrzy fachowcy. Notabene byli pracownicy gazowni, tylko zwolnieni w ramach restrukturyzacji. Uff! :) Tyle tylko, że sprawa przeciągnie się o kilka dni, przynajmniej, bo teraz święta, więc nikt nie przygotuje umowy. NAjwcześniej w połowie przyszłego tygodnia. :(
Mili czytelnicy mojego dziennika zapraszam do komentowania, tudzież podtrzymywania na duchu, ewentualnie wysuwania sugestii. :P

Anisia3
07-11-2006, 21:55
No i sobie czekam na umowę z gazownią. Na jutro powinni przygotować, a tymczasem pan z firmy, która ma nam robic to przyłącze już upomniał się o klucze do działki. :) Może rzeczywiście od razu zaczną jak tylko złożymy swój podpis pod umową? :roll:
Czy ktoś wie jaka będzie pogoda pod koniec listopada i przez cały grudzień? :roll: Jak by tu dobrze to załatwić z tymi na górze, żeby nie skuli lodem naszej pięknej błękitnej planety? w naszej szerokości geograficznej oczywiście. :wink:

Anisia3
09-11-2006, 17:15
Dzisiaj zadzwoniła do mnie pani z gazowni! Hurra! Chociaz na początku mnie wkurzyła, bo stwierdziła, że w tym roku to oni juz nie zdążą podłaczyc gazu... Pare dni wczesniej mÓwili przecież coś innego. :-? Okazało się, że kobicina była niedoinformowana, bo facet z którym rozmawiałam nie przekazał jej, że przyłącze ma robić firma prywatna, znana gazowni i gazownia ma im zlecić wykonanie tego przyłącza.
Ale wyklarowałam jej wszystko od początku i jutro jadę podpisać umowę :) Mam nadzieję, że do jutra nikt tam o niczym nie zapomni, bo chyba się wkurzę... 8)

Anisia3
10-11-2006, 17:48
Nie można się chwalic zawczasu. Po raz kolejny się o tym przekonałam. Tyle tylko, że teraz to częściowo z mojej winy. Otóż miałam dzisiaj jechać do gazowni podpisac umowę. Wczoraj dzwonili, że będzie umowa. Mało tego, dzisiaj rano zadzwoniła pani Krystyna z gazowni :P Serio. To nie żart. Powiedziała, że umowa jest i mogę przyjechać. Powiedziałam jej, że na pewno będę. Miałam do załatwienia różne rzeczy po drodze, m. in. wysłanie paczki na poczcie. Prosta sprawa. Ale jakaś Angielka biedziła sie przy okienku, bo ona ani słowa po polsku, a pani w okienku ani w ząb po angielsku. Wysyłając list polecony musiała biedna podać polski adres. A ona tu tylko przejazdem i to na cztery dni. Mnóstwo tłumaczenia, w końcu jej napisałam mój adres jako nadawcy i po 15 - 20 minutach pojechałam do gazowni. Wchodzę, a pan na portierni mówi, że tam już nikogo nie ma, bo w biurze pracują tylko do godz. 15. :o A tu na zegarze 8 po. I kicha! Umowy nie podpisałam. I ja, i Krystyna z gazowni musimy poczekać do poniedziałku.
Jak to jednak nie opłaca się być dobrym. :-?

Anisia3
15-11-2006, 20:46
To gazownię mam już z głowy. Wczoraj podpisałam umowę. :) Wykonanie 3 metrów przyłącza do działki zlecą wybranej przez nas firmie. A u mnie na działce juz leży zakopana w ziemi rura od gazu. :P Nawet jak przyjdzie mróz to będą mogli zamontować szafkę. I nie wiem co tam jeszcze.
A w sobotę elektrycy położą mi nowy kabel energetyczny. Mąż wykopał rów przez całą długość działki. Oni mają położyć kabel, podłązcyć do licznika i zrobić nową rozdzielnię w tej części naszego domku, która już istnieje, czyli pod schodami.
Jak przyjadą montować ściany, to prąd musi być i basta.
A w ogóle to czy ktoś mi powie, czy czasem nie przepłącam tym elektrykom. Zażądali 700 zł za robociznę. Stanęło na 600 zł. To dużo, mało czy w sam raz? :-?

Anisia3
18-11-2006, 21:36
Postanowiłam ubarwić mój dziennik zdjęciami. Bo taki troche monotonny. Każdyw końcu lubi obrazki i może ktoś ze mną pogada w komentarzach...
Ale po kolei.
Dzisiaj panowie elektrycy położyli nowiusieńki kabel energetyczny. Stary był, ale brakowało jednej żyły i na dodatek coś się stało z siłą. Zdecydowaliśmy się na nowy. Trochę to kosztowało, ale może przytnajmniej poleży w ziemi bez awarii kilkadziesiąt lat. :wink: Mamy też nową rozdzielnię. :D Szkoda tylko, że nie podłączyli kabelków ze starego budyneczku, bo nie mamy np. w łazience światła.
Będę wklejać codziennie jakieś fotki z postępów budowy. Ponieważ postępów prawie nie ma to fotek będzie niewiele.
A oto domek, który stał jak kupiliśmy działkę. Będzie częścią naszego nowego. Tu gdzie okno, będą drzwi wejściowe. Pod spodem zasłonięty przez choinkę jest wjazd do garażu.
http://images2.fotosik.pl/253/458a4a68efdbd4d9med.jpg
Tak to wyglądało latem. Od początku sierpnia zaczęły się roboty. I tak było 3 sierpnia.

http://images4.fotosik.pl/216/897ebccff5004a13med.jpg

Anisia3
19-11-2006, 22:09
To czas na kolejne fotki. Tak wyglądało dwa dni pózniej. Oczywiście to była juz ta druga ekipa, która skończyła fundament.


A tu dalszy ciąg rozbierania dotychczasowego tarasiku.

http://images2.fotosik.pl/256/aff035ff21d0a0c6med.jpg

Anisia3
20-11-2006, 23:12
Ponieważ wywaliło mi fotki, a nie umiem ich wkleić, a może się nie da w to samo miejsce, to wrzucę stan przed jakimikolwiek robotami raz jeszcze.
http://images1.fotosik.pl/265/033ea77561f5fc08med.jpg

Chcialam dzisiaj wkleic ostatnie zdjęcie, czyli stan na dziś, stan zero , ale okazało się, że nie zrobiłam takiego zdjęcia. :oops: Sama nie wiem jak to przegapiłam. Ale nic straconego, przy najbliższej wizycie na działce trzeba będzie to uwiecznić.
Dzisiaj zamówiłam drewno na więźbę. Dlaczego to wszystko jest takie drogie?

Anisia3
24-11-2006, 19:56
Oj życie. Ci z gazowni są dobrzy. Dzisiaj zadzwonił do nas facet, który ma robic przyłącze, bo w gazowni powiedzieli mu, że nie mamy uzgodnień w ZUD-zie, więc nie można nić robić. A sama dalam im pozwolenie na budowę, które pani przy mnie skserowała i w którym jak wół stoi, że mamy pozwolenie na dom i przyłącza: kanalizacyjne i gazowe. :evil: No nieprzytomni są. :x :x :x Przecież bez uzgodnień w ZUD-zie nie dostalibyśmy pozwolenia.
Czy nic w tym kraju nie może byc załatwione szybko, po ludzku i bez problemów? :roll:

Anisia3
25-11-2006, 22:00
Dzisiaj usłyszalam wiadomość, która z nóg mnie zwaliła. Od początku naszego borykania się z budową :o Jaką budową? Od trzech miesięcy stan zero. A więc od początku, czyli od kupna działki.... panowie od dachu nie mogą się doczekać, kiedy do nas wejdą :o :o :o :D To fachowcy, którzy pracują z naszym kierownikiem budowy. Ponoć solidni.
Tylko, że nasze ściany się przesuwają o kilka dni. :evil: :x

Anisia3
26-11-2006, 22:37
Po miesiącu nieobecności pojechałam dzisiaj na działkę. Ojej, jak strasznie smutno, szaro i ponuro. Ostatnio jeszcze było dużo liści na drzewach. Jeszcze przed furtką pomyślałam sobie, że gdybyśmy zobaczyli tę dzialkję po raz pierwszy własnie o tej porze roku, to nigdy byśmy jej nie kupili. U sąsiadów rośnie kilka iglaków, to przynajmniej mają trochę zieleni, a u nas nic, zero. Same bezlistne gałęzie na drzewach. :( Ale za to latem.... Morze zieleni, drzewa owocowe. To nas tak ujęło.
Ale zebrało mi sie na wspominki. A tymczasem dzisiajszy wpis jest poświęcony głównie stanowi zero, bo sfatografowałam to, czego zapomnialam w sierpniu. :oops:

http://images2.fotosik.pl/266/c3ebd29338e653f7med.jpg

I troszkę w zbliżeniu

http://images3.fotosik.pl/266/113892f8b604431emed.jpg

Nasz pies biega właśnie po salonie.
:wink:

Anisia3
30-11-2006, 23:04
Skończyła się definitywnie pierwsza transza. :( Właściwie, to nie wiem cieszyc się czy smucić. Tak naprawdę to ona skończyła się przy płaceniu elektrykom za nowy kabel i rozdzielnię. Zaliczkę na więźbę wysupłałam z mojego konta, a dziś poszło 2 tys. zaliczki na dachówkę. Też z mojego konta. Oj szybko topnieje jak nie ma dopływu kasy. Muszę coś wymyślić na tym wychowawczym, bo zginiemy z głodu. :cry:
Pierwsza część pieniędzy z drugiej transzy - na ściany - już poszła do wykonawcy, ale obyło się bez mojego pośrednictwa, tylko bank od razu przelał im pieniądze, więc w ogóle nie czuję tej drugiej transzy. Teraz musimy już wziąć pieniądze, ale tak zwlekam, bo frank tak bardzo żle stoi... Mam nadzieję, że chociaż ze 3 grosze pójdzie do góry, a on nie chce. Zbiesił się czy co?
TAk więc przy sprawdzaniu kursu franka mija mi czas, a przy okazji załatwiamy różne sprawy związane z budową. Oj, żeby juz tesciany stanęły, to przynajmniej coś się będzie działo, a tak mam tylko poczucie przeciekającego mi przez palce czasu.
Wracając do dachówki, będziemy mieć braasa, tradycyjnego czerwonego, chociaż mojemu mężowi bardziej podobał się ten ciemnoczerwony odcień. Ale chyba trudno byłoby dobrać do niego resztę elewacji, a zwłaszcza kolor okien, Ta ciemna czerwień dachówki jest zbyt wyrazista i nie wiem jak by to się komponowało np. ze złotym dębem na oknach... A ten jak na razie najbardziej mi się podoba. Ale przed nami jeszcze sprawdzanie oferty na drewniane okienka. Chciałoby się mieć tyle fajnych ekologiczmnych rzeczy m. in. drewniane okna, a jak przychodzi co do czego to i tak przeważnie powód wyboru tego czy innego elementu jest jeden. :wink:

Anisia3
04-12-2006, 22:27
Dzisiaj bladym świtem obudził mnie telefon. Nieprzytomna, bo kto dzwoni po siódmej? :o , odebrałam, żeby dzwonek nie obudził dzieci - w końcu do przedszkola jeszcze dużo czasu, to i mama może pospać - a tam pani miłym głosem mówi mi coś o więźbie. :-? Dotarło do mnie,że więźba możę być kilka dni wcześniej u nas. Tylko po co? Powiedziałam, że raczej kilka dni później. U nas to juz normalne, że przesuwamy wszelkie terminy na póżniej a ci się spieszą. :roll: Żeby tak jeszcze z ekipami gadka była podobna.
- Proszę pani, my chętnie popracujemy, wybudujemy domek szybciutko. Jutro zaczynamy. :lol: - Pomarzyć dobra rzecz. Niestety jeszcze nam się tak nie zdarzyło, żeby ekipy sie spieszyły.
Kłamię, byli tacy co im się spieszyło. Efekt znany. Dobrze, że nic w powietrze nie wysadzili.
A ja tymczasem sprawdzam sobie ceny okien dachowych i wychodzi mi, że różnice są.... 3 zł.

Anisia3
07-12-2006, 21:28
Znam datę montażu naszych ścian. :lol: Nie, nie powiem kiedy to się stanie. Za ic w świecie. Powiem jak już sie zacznie. Ile razy pochwaliłam sie czymś - zresztą czymkolwiek i w jakiejkolwiek dzidzinie życia - zawsze potem wychodziło nie tak. ZAwsze!! :evil: Albo coś się przesunęło, albo było trochę inaczej, albo całkiem się rozwaliło. :x Znacie to? Ja wiem, że u mnie dokładnie tak jest za każdym razem. Teraz będę więc trzymać tę datę do końca w tajemnicy. Oczywiście i tak przesunęło się trochę i nie będzie tego dnia, co mialo być. A jakże!
Byle tylko nie wydarzyła się jakaś katastrofa nuklearna albo inny diabeł. Trzymajcie za nas kciuki. :D :wink:

Anisia3
09-12-2006, 11:31
Nic się nie dzieje... Nuda...
Frank minimalnie drgnął do góry. Tak było przynajmniej wczoraj, ale jeszcze nie biorę transzy. Może po niedzieli nie spadnie znów na łeb. :-?
Tak sobie czekamy. Nie moge znieść tej bezczynności. Pojechaliśmy wczoraj na działkę. Mąż zasypał prawie cały kabel energetyczny. Gazownicy jeszcze nie przystąpili do przyłącza od rury do granicy działki. Na co czekają? Kupa gruzu sprzed działki została uprzątnięta, bo im trochę przeszkadzała. Dzięki koledze z forum, który zabrał ode mnie trzy ciężarówki starych cegieł. :P Wielkie dzięki.
A ja wczoraj nie zapomnialam aparatu fotograficznego i uwieczniłam dziką różę, która wypuściła świeże listki. Wiosna przyszła!

http://images4.fotosik.pl/240/a7e0988c7be2dd28med.jpg

http://images4.fotosik.pl/240/7b6c412ab86c0e5fmed.jpg

Anisia3
21-12-2006, 22:20
Wiedziałam, wiedziałam, że coś wyskoczy. :evil: :evil: :evil: :evil:
Oczywiście termin realizacji moich ścian przesunął się o kilka dni, chociaż nikomu nie podałam dokładnej daty. :evil: :evil: :cry: :cry: No nie wytrzymam. AAAAAAA!!! :evil: :evil: :evil:
Podobno wszystko przez to, że na kończonej właśnie przez mojego kierbuda budowie wieżowca w Warszawie spadła z ósmego piętra ściana. Wstrzymano im budowę na kilka dni i stąd opóźnienie. Znajomy wyśmial mnie.
- Pierwszy raz rozmawiasz z budowlańcami? Widziałaś tą ścianę, co spadła? - zapytał ze śmiechem. - Przecież ja już dawno iwedzialem, że nie zbuduja ci tego w grudniu, a ty teraz się o tym dowiedziałaś?
Tak wyglądała wczoraj moja rozmowa z przyjacielem. No i jak tu się nie wściekać? Zagroziłam, że nie zapłacę wykonawcy. Zapewnił, że teraz już nie będzie żadnego poślizgu, a w ramach rekompensaty rozbiorą daszek na tym budyneczku, który już jest. Bo miał to zrobić mój mąż.
Wiem, że to żadne pocieszenie, ale pocieszam się, czytając inne dzienniki, że nie tylko ja borykam się z opóźnieniami, przesunięciami, kasą i znikającymi wykonawcami. No i jak tu wierzyć ludziom? :( [/url]

Anisia3
04-01-2007, 15:43
Tadamm!!
Myślałam, że ten moment nie nastapi nigdy. Fundamenty czekają od pół roku i nic. Miało byc przed świętami. I też nic. Potem kolejny termin. Między świętami Nowym Rokiem. Oczywiście znowu nic. Mój kierownik powiedział, że ma wolne i juz w tym (czyli tamtym) roku nie pracuje. :evil: :cry:
Dzisiaj rano dzwoni i pyta czy przyjadę na działkę, bo chce być w tym czasie. Oczywiście wiedziałam, że miał być dzisiaj, ale bałam się myśleć co może się wydarzyć.
Wypiłam w domu kawę, poszłam do męża po samochód i pojechałam. Zajeżdżam kilka minut po południu i taki oto widok zastałam.

http://images4.fotosik.pl/278/3a40c6592deea160med.jpg

Aż miło było patrzeć.
Daszek miał zdejmować mój mąż. Tak się umówiliśmy, żę przed stawianiem ścian, roboty przygotowawcze zrobimy sami. Ale ponieważ opóźnienia juz przeszły same siebie. Na początku grudnia powinny być gotowe ściany i ich montaz miał się zacząć około 7 grudnia - najpóźniej - to kierownik sam z siebie zaproponował, że w ramach rekompensaty rozbiorą ten daszek.
I jeszcze jedna niespodzianka. Stropodach miał byc drewniany. Chłopaki zerwali pokrycie i jakieś dechy, ja juz piojechałam do domu, bo strasznie przemarzłam na działce i w drodze złapał mnie telefon od kierownika.
- Strop jest żelbetowy, w bardzo dobrym stanie. Co robimy? Zrywamy czy zostawiamy, co skutkuje tym, że pomieszczenia pod nim będą miały 2,40 m wysokości zamiast planowanego 2,50.
Szybka konsultacja z mężem i decyzja, że zostawiamy. W tym miejscu będzie wejście, wiatrołap, ubikacja i pokoik może dla gości, może coś na kształt gabinetu.
Jak bardzo się cieszę, że wreszcie coś się dzieje! Chce mi się tańczyć z radości. :D :D :D

Anisia3
12-01-2007, 18:10
YES! YES! YES!
Dzisiaj przyjechaly ściany! Wreszcie się doczekaliśmy. Jak tylko mąż odwiózł naszą córkę do przedszkola od razu chcialam jechac na budowę. Mieli robic juz od godz. 8. A tu juz po 9. Niestety, maluch zasmarkany, kaszle. Trzeba iść z nim do lekarza. Zadzwonilam i o dziwo! były jeszcze na dziś miejsca, nie trzeba sterczeć aż wszyscy wejdą i pytać czy nas lekarz przyjmie. Wizyta na 12.10.
No, to ja zdążę na budowę. :D Mąż do mnie z pretensjami, bo może mieć lada moment dostawę, a co Piotrusiem. Przecież na budowę w taką pogodę go nie zabiorę. Na dodatek chorego. :roll: Męża z nóg zwaliło. Ale co tam jego dostawa, przecież nasz dom ważniejszy. Traf chciał, że przyszła wiadomość, żę dostawa zaraz.
- Ubieraj Piotrusia, odwieziesz nas do sklepu i pojedziesz na działkę - zadecydował mój chłopina. Przecież i tak bym pojechala. 8)
Jak dojechalam było juz dobrze po godz. 10. Patrzę dźwig stoi już na działce, a na ulicy samochód z naszymi ścianami.
Wchodzę do domku, bo na zewnątrz byl tylko dźwigowy i stwierdził, że kierownik pojechał do sklepu, zaraz będzie. W środku chłopaki gotują sobie wodę na herbatkę i mówią, że samochód nie może wjechać na działkę, bo się zakopuje. Normalnie to już by kończyli robotę do tej pory. :o W dwie godziny? :o :roll:
Przyszedł nasz kierbud, przyniósł bułki i kiełbaskę. Zły jak diabli. :evil: Musial zamówić drugi dźwig. Będą ściany przenosic na dwa dźwigi, bo samochód nie podjedzie, a nasz domek w głębi działki. Z uśmiechem powiedzialam mu, ze to kara boska. Mógł tak długo nie czekać z tymi ścianami. Po drodze jakieś fuchy robił, inne domki, to teraz ma za karę. Musi zapłacić za dwa dźwigi, bo ja juz sie tym nie martwię. Mam umowę podpisaną na usługę i kwotę znam z góry. :D
Jak będą stawiać piętro to utwardzi wjazd jakimiś płytami, bo na drugi dźwig już go nie stać.
No dobra, czekamy na tendźwig ponad pół godziny. Jedzie do nas około godziny. Nie mogłam dłużej tam siedzieć, bo trzeba z maluchem jechać do lekarza. ZA dwadzieścia dwunasta wyjechalam z działki. Po dziecko do męża i do przychodni. Trochę się spóźniliśmy, ale było mało ludzi. Piotruś jest niemożliwy. Zaczepia wszystkich w przychodni. Podchodzi do miłego pana, o mało nie zabrał mu telefonu komórkowego z ręki. To jego ulubiona zabawka. :)
Jak wyszliśmy z przychodni dochodziła pierwsza. Maluch zmęczony, to mi zaśnie w samochodzie. JAdę na działkę. :)
Przy wjeździe na osiedle widać, że coś się dzieje. Dźwig wystaje nad zagajnik dzielący moją uliczkę od dużej ruchliwej drogi.
Rzeczywiście, jak przyjechałam to dwie ściany juz były na swoim miejscu.
A teraz juz prawie nie będzie gadania. Za to przyspieszony pokaz montażu naszych ścian.
A jeszcze słowo. Jak wyjeżdżałam to były podkładki na których miały stanąć ściany. Aż dech mi zaparło jak zobaczyłam te podkładki. Jak pudełko od zapałek. I na tym ma stanąć tona albo i dwie? A najcięższa ściana szczytowa waży 4 tony. :roll:
http://images11.fotosik.pl/20/408d6038a1afd0cb.jpg

A teraz jak montowali ściany:

http://images12.fotosik.pl/13/d5c51b3d3bade76d.jpg

Tu jeszcze czekają na ulicy.
A taki widok zastałam po przyjeżdzie na działkę półtorej godziny później.

http://images12.fotosik.pl/13/fc3eeafa746a222e.jpg

A tu dwa dźwigi podają sobie elementy. Jeden z chłopkaków nieźle sobie radził. Trzymał się tych łańcuchów dźwigowych jak małpa.

http://images14.fotosik.pl/21/568bd436e4c6847d.jpg

Jedzie sobie ścianka nad naszym ogródkiem.

http://images13.fotosik.pl/13/7d7c49c529529368.jpg

I przyjechala na miejsce. To będzie ściana między salonem a kuchnią, taką półotwartą.

http://images13.fotosik.pl/13/3dd6d2c193ade372.jpg

Okazało się, że jest za długa. Kierownik dał ciała i nie zmierzył dokładnie przed oddaniem projektu na produkcję. No to sobie chłopaki sciankę przycięli.

http://images14.fotosik.pl/21/f85f9cb70581791f.jpg

Postawili ścianę i nagle facet zaczyna wiercić mi dziurę wiertarką. :x W mojej ścianie. Drugi biega z wiaderkiem i kielnią i pod tą ścianę wali zaprawę, ze tylko świst. I już nie widać pudełeczek od zapałek. :lol: A te dziury jak sie okazało konieczne. Coby się nie zawaliło.

http://images14.fotosik.pl/21/f84172bf016f3288.jpg

Samo montowanie jednego elementu nie trwało dłużej niż 10 minut. żałuję, że nie sprawdziłam dokładnie czasu. Ale jeszcze będzie piętro. :D
A tu kolejna jedzie na swoje miejsce.

http://images14.fotosik.pl/21/92a597486cb7556a.jpg

Ale na tym się skończyła moja dzisiejsza obserwacja, bo Maly się obudził. Upłakał się jak nie wiem, bo chwilę siedział w samochodzie zanim do niego przyszłam. Jeszcze wypatrzyliśmy ślimaka, który wylazł spod ziemi, bo przecież przyszła wiosna i do domu. Ciąg dalszy jak zastygnie strop.
:D [/url]

Anisia3
15-01-2007, 17:33
Wreszcie robota na budowie nabrala tempa.
W piatek postawili parter, ułożyli płyty stropowe, a dzisiaj po południu kierbud dzwoni, żeby mu szybko przysłać elektryka. Najlepiej jeszcze dzisiaj, no ostatecznie jutro, bo do środy instalację trzeba wyprowadzić przez strop, żeby potem nie kuć. :o Zadzwoniłam do elektryka. Dzisiaj już nie może. Nie ma się co dziwić, było coś koło godz. 15. Ale jutro rano pojedzie na działkę i zobaczy co jest do zrobienia to wyceni robotę. Mam nadzieję, że tez zrobi. :-?
Poza tym nasz kiero stwierdził, że dzisiaj wpadnie do mnie, bo musi mi dać fakturę. Oj, tego to nie lubię. Powiedziałam mu, że może wpaść. Jestem w domu, fakturę też niech sobie przyniesie, a co mi tam. A jakbym go tak przytrzymała z kasą przez miesiąc jak ja na niego musialam czekać... :P
Jeszcze jedną niespodzianke mialam dzisiaj, ale ta była denerwująca (poza fakturą oczywiście :lol: ) Mialam rano zadzwonić do MPO,żeby mi powiedzieli dokładnie o której przyjadą odebrać kontener. Dzwonię o pare minut po 9 rano. Dyspozytor mówi, że dał zlecenie kierowcy, ale zaraz się dowie o której u mnie będzie i do mnie oddzwoni. Dzwoni jakieś 15 minut później i mówi, że kierowca juz był u nas i nikogo nie zastał. Przyjedzie jutro. W porządku, nie byłam pewna o której chłopaki mieli być na budowie i czy w ogóle dziajs będą. Mąż pojechał na działkę, żeby dorzucic do kontenera trochę śmieci skoro jeszcze nie zabrany. Dojechal na działkę i dzwoni do mnie, że chłopaki są od rana i kręcą zbrojenie. O której przyjechali? Ano przed ósmą. :o To o której był ten z MPO. Miałam zadzwonić rano, a on w nocy jeździł? No nic. dzwonię jeszcze raz do MPO i pytam o której był ten pan u nas. A tu dyspozytor mówi, że raptem 15 minut przed moim telefonem, tym pierwszym. :o Niemożliwe. Budowlańcy już tam byli. No i teraz nie wiem, czy w MPO stosuja takie dziwne praktyki, bo za każdy dzień płacimy dodatkowo. Spotkaliście się z czymś takim? Czy po prostu chłopina nie był i już. Dyspozytor yeż wziął taka ewentualność pod uwagę twierdząc, że nas oszukał. Tylko czy potem każą mi płacic za jeden dzień dodatkowo? :evil:

Anisia3
16-01-2007, 18:21
Dzisiaj to oszaleć można.
Najpierw przez pół roku wkurzałam się, że nic się nie dzieje i tylko tracimy czas, a dzisiaj od rana nie wiedziałam juz gdzie dzwonić i co załatwiać. Teraz z kolei wszystko naraz.
Wczoraj chcieli na gwałt elektryka. To miał byc rano. Dzwoni o 10 kiero i mówi, że do tej pory go nie ma. :o :x No myślałam, że chłopa uduszę (elektryka, nie kierownika). Dzwonię do niego, a ten zdziwiony, bo podobno juz dwa razy zaglądał na działkę i nikogo tam nie ma. :o Poszaleli czy co? Wczoraj jeden nieprzytomny z MPO (swoją drogą nadal nie wiem, czy zabrał ten kontener, bo nie rozmawiałam jeszcze z kierownikiem a na działce żadne z nas dzisiaj nie mogło być), dzisiaj elektryk nikogo nie może zastać. Chłopaki twierdzą, że siedzą tam od wpół do ósmej. No dobra, elektryk powiedział, że za pół godziny dojedzie jeszcze raz. OK, kierownik zaczeka. Za godzinę dzwoni elektryk, że jest na miejscu, a tam są tylko panowie co robią wodę, a innych budowlańców niet. Jaką wodę? :o Z wodą to my mieliśmy przejścia, ale rok temu. Okazało się, że elektryk pojechał... do Bedonia :roll: :lol:
Za pół godziny będzie u nas. :-? Kiero w takim razie musi poczekać jeszcze trochę.
Tym razem dojechał pod dobry adres. Oczywiście nigdy nie robił instalacji w gotowych elementach. Nie wie jak mu przyjdzie przeciągać kable przez przygotowane kanały. A w ogóle to puszki są trochę innych kształtów niż w rzeczywistości i też trzeba będzie docinać w ścianie. :roll:
Muszę pogadać o tym z naszym Waldkiem,. bo w końcu nie po to płacę kupę kasy za gotowe elementy, żeby mi potem byle elektryk opowiadał, że jest mu trudniej i musi poprawiać puszki.
Jak juz sprawa elektryka została opanowana to zaczęłam wydzwaniać składy w sprawie betonu komórkowego. No i znowu: 12 mają a z 18 są problemy, a w ogóle to ceny są tylko na 12, bo na 18 producenci sami nie wiedzą ile ma kosztować. :o
W jednym składzie kobitka mówi, że mają bk, wyprodukowane przez H+H Gorzkowice. W drugim pani z nóg mnie zwaliła twiedząc, że no jakiś tam bk mają. Chyba Prefabet. O ile H+H Gorzkowice to jeszcze pewnie jakieś opinie znajdę, to na temat Chyba Prefabetu raczej nie za bardzo. To już drugi raz na tym składzie nie bardzo wiedzą co robią. Latem dałam im do wyceny mój dach. Do tej pory się nie doczekalam.
A ja muszę zamówić ten beton szybko, bo już wszyscy otwarcie mówią, że od lutego będzie podwyżka. I teraz nie wiem co robić. Może mi ktoś doradzi. Na piętrze postawimy ściany działowe z bk. Ale między pokojem i łazienką oraz między łazienką naszą i dzieci chyba trzeba dać grubszą ściankę, że wysztkie rury się zmieściły. Normalnie 12 chyba wystarczy, ale tam gdzie te rury to pewnie przydałoby się z 18 cm. Jak myślicie?

Anisia3
17-01-2007, 21:58
Decyzja podjęta. Ścianki działowe nędą z bk 12 cm. Juz wiem, że nie ma sensu robic grubszych nawet w łazience. Za to teraz mam 100 tys. innych dylematów. Za ile i z czego wymurować komin? Dlaczego chcą mnie przerobic na więźbie? Kiero ze sowją ekipą wymyślił cene 30 zł za metr za samą więźbę. To dwa razy tyle co biorą inni. :o
Domek rośnie, a mnie rozterek przybywa, a nie na odwrót. :(
Właśnie dzisiaj byłam zobaczyć jak wygląda. Bo całego parteru nie widziałam. Okazało się też, że pan z MPO jednak dojechał na naszą działkę i wczoraj zabrał ten nieszczęsny kontener.
A tak wygląda mój salon.

http://images13.fotosik.pl/18/eb6c4c1f64728a2c.jpg

Załamałam się. Jak tam strasznie ciemno. Okna z trzech stron a szaro buro. Ale mam nadzieję, że to przez te szare ściany, bo dawna kuchnia w tym malutkim żółtym ma okienko mniejsze i tylko od północy i jest jaśniejsza. :roll: Ale pomalowana na biało. :lol:
A to moja południowa elewacja. Trochę trudno zrobić zdjęcie, bo mam blisko do płotu, ale coś tam widać.

http://images14.fotosik.pl/39/8de0d81e524e4c54.jpg

Panowie uwijają się na stropie tzn. na płytach stropowych, które jutro będą zalewane betonem. Elektrycy też przeciągają kable. Okazalo się, żę jednego nie mogą puścic w ścianie, w przeprowadzonym kanale, bo albo jest zapchany albo rurka skrzywiona. :x No i kabel będzie szedł na zewnątrz pod ociepleniem, żeby już nie kuć w naszych gładkich ścianach.
Nie iwem, czy to z tym kablem podociepleniem to dobre rozwiązanie, ale elektryk zapewnia, że nic się nie ma prawa stać.
A to nasza północna strona. W miejscu drzwi wejściowych na razie jest okienko od wspomnianej wcześniej kuchni. :lol:

http://images14.fotosik.pl/39/6e7bfbf1b4411083.jpg

A w ogóle to jak tylko był fundament to nasza solono jadalnio-kuchnia wydawała mi się ogromna i stanowczo za duża. Mąż wczoraj oglądał nasz domek juże ze ścianami i stropem i stwierdził, że dobrze jednak, iż uparł się aby go nie zmnijeszać. Dzisiaj musiałam przyznać mu rację. Kuchnia to w ogóle wydaje mi się maleńka, a co dopiero jak będzie szafka spiżarki i meble. :o

Anisia3
18-01-2007, 16:22
Strop zalany.
Dzisiaj do południa go zalewali. Jak przyjechałam na budowę to woda kapała nam na głowę ze stropu. Ja wracałam do domu to każdy mógł sie domyślić, że jestem baba budowniczy (dobrze, że jechałam własnym samochodem), bo kurtkę mam upapraną w betonie albo innej zaprawie. :x MAm nadzieję, że da się to sprać.
Chyba nic się nie stanie z tym stropem przez tę dzisiejszą wichurę. W końcu beton nawet mokry, raczej jest za ciężki, żeby go zwiało. :roll:
Ale dzisiaj zdjęć nie będzie, bo nie wzięłam aparatu. Po niedzieli stawiają ściany poddasza! We wtorek powinny być.
Acha, powiedziałam naszemu kiero, co myślę na temat jego cen. Oczywiście wczoraj zrobiłam rozeznanie i dzięki forumowiczom wiem ile może kosztować zrobienie więźby. Nieźle to sobie wymyślił. Cena dwa razy wyższa niż inni biorą. Próbował przez chwilę przekonywać, że takie są ceny rynkowe. Chyba w kosmosie!
Powiedzialam mu, że nie jestem blondynką i nie pozwolę z siebie jej robić. Nawet jak o czymś nie mam pojęcia, to za godzinę już je będę miała. No i stanęło na tym, że dach będzie kosztował 9400 zł. Jakby się nie zgodził to miałam już innych ludzi, którzy akurat mają jeszcze teraz wolne, bo jedni zaczynają robotę od lutego, inny od marca. I wyobraźcie sobie przyznał, że tak długo juz ze sobą współpracujemy, że nie będzie żadnych trudności.
- A to zarobię na warszawiakach - stwierdził.
Warszawiacy nie dajcie się. Wygląda na to, że przez chore, wyśrubowane ceny w stolicy podnoszą też ceny gdzie indziej. Ale jak widać można je zbić. Przynajmniej trochę.

Anisia3
19-01-2007, 17:54
Bardzo się bałam, czy ta straszna wichura nie narozrabiała u nas. Nie było za bardzo jak pojechać i sprawdzić. Aż w końcu zadzwoniłam do naszego kierbuda, czy przypadkiem nie był u nas. Był o ósmej rano, bo zabierał przyczepkę. Mówi, że posprawdzali wszystko, ale nic u nas się nie stało. Są tylko straty u sąsiada.
Ot, tak z ciekawości zapytałam, co się stalo sąsiadowi. Zalało mu ścianę. No więc pytam, czy to wichura tak mu zalała ścianę, a kierbud spokojnie mówi, że nie wichura, tylko z naszego betonu woda przesączyła się przez jego g.... ścianę. :o
Okazało się, że była awantura. Właściwie ci co tam mieszkają, to sympatyczni ludzie i z nimi bez problemu się dogadał. Ale mieszka tam też jakaś starsza pani, która zadzwoinła do właściciela tego domu - ojca kogoś z tych dwojga młodszych i sympatycznych. Ten przyjechał i zaczął się rzucać, że rozwali tę budowę. :o :evil:
Kierbud mu spokojnie, że może sobie spróbować... Podał młodszym sąsiadom numer swojej polisy i dostaną pieniądze z jego ubezpieczenia. Wyremontują ten zalany pokój i już. Z nimi podobno była bezproblemowa rozmowa.
Przez przypadek okazało się jak ważne, aby budowlańcy byli ubezpieczeni i zupełnie legalnie prowadzili swoją działalność. Gdyby ten strop zalewał nam jakiś Zenek, jak to było z fundamentem, to nie wiem jak by się to skończyło.

Anisia3
21-01-2007, 12:10
Dylematów ciąg dalszy.
Właściwie juz kilka dni temu podjęliśmy decyzję, że ścianki działowe na poddaszu zrobimy z betonu komórkowego. Lekki i łatwy w obóbce, a to ważne, bo ścianki będzie stawiał mój mąż, który budowlańcem nie jest.
Jednak ktoś tam z jego klientów radził, aby robił je z Ytonga, który tylko pozornie jest droższy, bo ponoć łatwiej się buduje i mniej odpadów. Tzn. mniej się kruszy. Wczoraj na spotkaniu naszej łódzkeij grupy też usłyszałam opinię, że ktoś robił zabudowę z betonu komórkowego, a skończył na Ytongu. :-? No i nadal nie wiemy co robić. Decyzja, która była ostateczna została wstrzymana...
Na dodatek nasz kierbud jakoś krzywo patrzy na ten bk. On jest wielkim zwolennikiem Silki. Bo to materiał ekologiczny i też łatwo się buduje. I co robić?

Anisia3
22-01-2007, 22:02
Było do przewidzenia, że coś musi nawalić i to szybko. :x A już miało byc "z górki".
Otóż dzwoni dzisiaj do mnie nasz kiero i mówi, że są kłopoty z odebraniem ścian poddasza. :x Bo w fabryce chcą, żeby zapłacić. No dobrze, ale jak to mam zapłacić z góry - myślę sobie. Przecież mam czas 7 dni od wystawienia faktury. A to dopiero po ich zamontowaniu. Więc o co mu chodzi?
Głośno mówię: Ale co ja ma zrobić?
- Jak to co? Zapłacić pani Aniu.
:o :o :o
W piątek rano poszedł przelew tzn. ja go zrobiłam przez internet. Do poniedzialku w południe z pięć razy pieniądze powinien mieć na koncie. A on mówi, ze nie ma. Pół godziny wcześniej sprawdzał.
No dobra, będę wracać z działki, na którą musiałam się pofatygować, bo pan z banku przyjechał ocenić, czy możemy wziąć kolejną transzę, to sprawdzę w banku co się dzieje.
A w banku niespodzianka. Pieniądze gdzieś wiszą, bo ja mam je w środkach nierozliczonych. Ale ja już nie mam do nich dostępu, a przelew nie poszedł. :evil:
Przy tak dużych przelewach jakiś konsultant z banku powinien zadzwonić do mnie albo w jkaiś inny sposób się skontaktować, żeby potwierdzic przelew. I co? I nic. Od piątku i cały poniedzialek zero kontaktu. Bardzo mnie cieszy, że bank tak się martwi o moje - czytaj moich pieniędzy - bezpieczeństwo, ale szkoda, że ja już ich nie mam na koncie. Kiero też nie. To kto je ma? Kto obraca przez kilka dni kasą?
Nie wiadomo, czy przelew jutro do niego dotrze. A efekt jest taki, że jutro mieli montować poddasze, ale nic z tego nie będzie, bo nie ma kasy. :evil: I kogo mam za to powiesić? :x :evil:

Anisia3
24-01-2007, 19:18
Ściany są!
Mimo wcześniejszych gróźb, że jak nie ma kasy, to nie będą montowane ściany, bo fabryka ich nie wyda, ściany stoją. Bank raczył wczoraj - o siódmej rano - skontaktowac się ze mną, żeby potwierdzic przelew. Wczoraj wprawdzie kierownik mi mówił, że montują, mimo, iż nie mieli jeszcze pieniędzy na swoim koncie, ale dopóki nie zobaczyłam na własne oczy, że wszystko jest w porządku, wolalam nic nie mówić, coby nie zapeszyć.
Dzisiaj pojechałam na działkę. Zobaczyłam, porobilam zdjęcia. zaraz je wkleję.
Zdążyli z tymi ścianami w ostatniej chwili. Chłopaki mówili, że wczoraj mieli bardzo ładną pogodę w czasie montażu. Teraz z zalaniem zamków w ścianch będą musieli zaczekać. Dzisiaj kręcili zbrojenie, ale w tym tygodniu chyba nie da się zalać, bo ma być za duży mróz.
Ale jak wgramoliłam się na górę, to złapałam sie za głowę. Kiedy już są ściany, to wszystko inaczej wygląda. W projekcie łazienki na górze - nasza i dzieci - zajmują razem 14,62 m kw. Wydawało się, że to OK. Na planie wszystko się bez problemu mieściło. U nas miała byc wanna i kabina prysznicowa, i kibelek, i umywalka, i jeszcze jakoś miejsce było. U dzieci miało nie być prysznica. W ogóle sobie teraz nie wyobrażam, jak tam można zmieścić dwie łazienki. :-? Powiedzcie, jak macie to rozwiązane u siebie? Czy na takiej powierzchni można w ogóle zrobić dwie łazienki? Szczerze wątpię.
Pół godziny przede mną przyjechała więżba dachowa. Widoczna na pierwszym planie. A tam na górze te dwa otwory, to właśnie okienka łazienkowe.

http://images14.fotosik.pl/61/3cdbf137e7ff9114.jpg

A teraz rzut oka na pokoje dzieci.

http://images11.fotosik.pl/30/0dcb96186d791e23.jpg

I widok, który bardzo lubię. Z okien (dachowych - jak juz będą :wink: ) naszej sypialni.

http://images13.fotosik.pl/23/56ad292bc5895dbd.jpg

Anisia3
27-01-2007, 21:22
Żarło, żarło i zdechło. :x
Jakby nie ta cholerna zima, która przyszła nie wiadomo skąd, a może i znienacka, to już mielibyśmy wykończone ściany. A tak to chłopaki przygotowali wszystko do zalania zamków, zaszalowali i czekają aż mróż trochę odpuści.
Podjechaliśmy dzisiaj na działkę, żeby dzieci trochę frajdy miały, bo tam trzymamy sanki. To i przy okazji inspekcję się zrobiło. :lol: Nie wiem, czemu foty nie zrobiłam, ale szalunek jednego narożnika jest po prostu cudny. Wszędzie deski, płyta pilśniowa, a tam... odrzwia od komórki. Wyglądają jak drzwi do lasu. Mąż nawet utrzymuje, że raczej nie nasze. Ale drzwi by skądś ściągali? :roll: Prędzej wygrzebali spod śniegu i sterty desek drzwi od jednej z naszych komórek, latem rozebranej przez mężczyznę mojego życia.
Niestety, musimy czekać. Oj, niech ta zima szybko się skończy.

staranni
27-01-2007, 22:20
c
Bardzo się bałam, czy ta straszna wichura nie narozrabiała u nas. Nie było za bardzo jak pojechać i sprawdzić. Aż w końcu zadzwoniłam do naszego kierbuda, czy przypadkiem nie był u nas. Był o ósmej rano, bo zabierał przyczepkę. Mówi, że posprawdzali wszystko, ale nic u nas się nie stało. Są tylko straty u sąsiada.
Ot, tak z ciekawości zapytałam, co się stalo sąsiadowi. Zalało mu ścianę. No więc pytam, czy to wichura tak mu zalała ścianę, a kierbud spokojnie mówi, że nie wichura, tylko z naszego betonu woda przesączyła się przez jego g.... ścianę. :o
Okazało się, że była awantura. Właściwie ci co tam mieszkają, to sympatyczni ludzie i z nimi bez problemu się dogadał. Ale mieszka tam też jakaś starsza pani, która zadzwoinła do właściciela tego domu - ojca kogoś z tych dwojga młodszych i sympatycznych. Ten przyjechał i zaczął się rzucać, że rozwali tę budowę. :o :evil:
Kierbud mu spokojnie, że może sobie spróbować... Podał młodszym sąsiadom numer swojej polisy i dostaną pieniądze z jego ubezpieczenia. Wyremontują ten zalany pokój i już. Z nimi podobno była bezproblemowa rozmowa.
Przez przypadek okazało się jak ważne, aby budowlańcy byli ubezpieczeni i zupełnie legalnie prowadzili swoją działalność. Gdyby ten strop zalewał nam jakiś Zenek, jak to było z fundamentem, to nie wiem jak by się to skończyło.

Anisia3
27-01-2007, 22:25
staranni następnym razem zapraszam do komentarzy. Masz link pod spodem.
A jest na budowie, bo akurat jest wykonawcą ścian, to łaski nie robi. :lol:

Anisia3
04-02-2007, 17:57
Jako, że dzienniczek spadł juz na dół drugiej strony, to go wyciągam spod spodu. Nie mogę wkleić nowych fotek, bo mamy trochę niesprawny samochód, ajednak na nasze włości jest kawałek. Autobusem nawet nie zamierzam się tam wybieraż z dzieciakami. Mąż ciągle w pracy, to nie będę się z maluchami tłukła komunikacją miejską.
Tak naprawdę to właśnie podliczyłam nasze dotychczasowe wydatki. :( Stan surowy zamknięty nie zamknie się w kwocie, o jakiej myśleliśmy przed budową. :evil: :cry: Wyjdzie ze 20 tys. więcej. A to mniej więcej przez nasze ściany gotowe. Taka jest z grubsza różnica między naszymi ścianami a stawianymi tradycyjnie. Pewnie byłaby większa, ale kawałeczek ścian nośnych już mieliśmy, bo przecież dobudowujemy domek do domuńku. :wink:
Dzisiaj już nie jestem w stanie rozliczyć ile kosztowała nas stal, bloczki betonowe, beton z gruchy, cement, piasek, folia i nie wiem co tam jeszcze. A, gwożdzie! Pamiętam, że jak nam murarz napisał na kartce, że kupił gwoździ za 120 zł, to nas zamurowało. :o No tak, w końcu gadaliśmy z murarzem. 8)
Przecież normalnie człowiek jak potrzebuje gwoździ do domu to ile na nie wydaje? 10, 20 zł? Ale nie 6 razy tyle. Pan nam jednak wytłumaczył, że sporo potrzebne do szalunków, a i drut (znaleziony w naszej szopie, odziedziczonej po poprzednim właścicielu - budowlańcu - amatorze - śmieciarzu) trzeba było wyginać i chłopaki porobili sobie coś tam z tych gwoździ. Za to nie płaciliśmy za drut do zbrojenia. :)
A tych gwoździ to jeszcze nasz główny murarz nie dał wiejskim Zenkom od razu (przepraszam wszystkich Zenków, ale ci byli bezkonkurencyjni) :o :evil: Dozował im po trochu co parę dni. :lol:
Uff, jak zliczyłam koszty, to wyszło mi coś takiego:
1. stan zero 17.101,92 zł - materiał + robocizna
2. ściany nośne i strop 65.105 zł - materiał + robocizna
3. więźba 5.250 zł - samo drewno, cena brutto, ale faktura na naszego kierownika budowy, od niego kupuję z 7% Vatem, czyli za różnicę coś tam nam jeszcze wykona.
4. dachówka cementowa Brassa + akcesoria 10.430 zł
5. okna dachowe - 3.267 zł
Razem 97.886,92 zł
Oprócz tego wydaliśmy jeszcze sporo kasy. :(
Zrobiliśmy brakujące przyłącza i poprawiliśmy elektryfikację :roll: naszego kawałka ziemi.
1. Kanalizacja 11.000 zł - materiał + robocizna
2. gaz 3.000 zł - materiał + robocizna. Na razie tylko rura poprowadzona do domku i skrzynka.
3. prąd - 1720 zł nowy kabel + rozdzielnia - materiał + robocizna.
I tym sposobem dawno pękła pierwsza duża bańka. :(

Anisia3
06-02-2007, 19:23
Powstaje dach!
Wczoraj byłam przez chwile na działce, chciałam zrobic fotkę naszej dachóweczki, bo część już przywieźli i... padły baterie. Jaka szkoda, bo dachóweczka jest taka piękna. Kolor ceglasty. Wiem, wielu osobom się nie podoba, ale mnie tak. Nie wyobrażam sobie, żeby w naszym szarym przez pół roku klimacie, kłaść sobie na dachu jeszcze jakiś bury kolor typu grafit albo co gorsza czarny. :o Uważam, że otoczenie musi być radosne, a nie zrobię przecież takiego tynku. Chociaż... :wink:
Ale do rzeczy. jak przyjechaliśmy na działkę to właśnie zrobiła się zima :x Wpradzie trwała tyle, co nasz pobyt na budowie, czyli ze dwie godziny, ale i tak mi się nie podobało. Za to widok na dzień dobry był bardzo miły.

http://images20.fotosik.pl/6/8f1d4263a9bf9c64med.jpg

A to poddasze, częściowo "zadaszone". :wink:

http://images12.fotosik.pl/36/4dafb068cceca182med.jpg

Małż właśnie schował sie pod dachem przed padającym śniegiem.

Anisia3
08-02-2007, 21:59
Jako, że z budowy nic nowego dziś nie mogę napisać, bo tam nie byłam, to opowiem historię mojego komina. Historia właściwie budowlana, więc jak najbardziej na temat.
Przez pewien czas kieronik przekonywal mnie do komina systemowego. Oczywiście drogiego jak diabli, ale za to jak już zrobiłąm na forum rozeznanie, łatwego w budowie. I tu świetnie potwierdza się jedno z praw budowlanych: jak fachowiec mówi, że tak będzie lepiej, to na pewno będzie lepiej - dla niego.
Tak więc po zasięgnięciu opinii, uznałam, że komin będzie z cegły pełnej. I już. Potem odbyło się poszukiwanie odpowiedniej cegły. Dzwonienie po składach budowlanych, gdzie dowiadywałam się, że takiej to właściwie nie ma teraz w sprzedaży. :o w końcu zadzwoniłam do cegielni, tek, ż której chciałam cegłę. Pani odpowiedziała na wszytskie moje pytanie, ale poradziła, abym jednak kupiła cegłę w Łodzi, bo wieźć kilkaset sztuk cegły spod Piotrkowa to trochę bez sensu. Co prawda to prawda. Kobieta podala mi nawet namiary na firmy, które sprzedają ich wyroby. Dzwonię do najbliższego mojej działki, myślę, że nie więcej niż kilometr i co słyszę? W cegielni teraz zastój. Mają przerwę, jak będzie sezon, to i cegła będzie. :roll:
Takiej zimy budowlanej to chyba nasz kraj nie pamięta. Wszyscy podnoszą ceny, nawet w składach i sklepach mówią, że na moment nie odczuli spadku zamówień, materiałów brakuje, popyt jak cholera. A tu paniusia twierdzi, że w cegielni cisza i spokój i czekają na wiosnę. :o
Wniosek z tego jeden. Sprzedawcy manipulują budującymi jak tylko chcą. Każdego trzeba spradzać po trzy razy. Zadzwonilam więc w drugie miejsce, niestety bardziej oddalone od mojej budowy. Zamówiłam cegłę i bk, ale trzeba było zapłacić za transport. Co ciekawe i tak mi się opłacało, bo jak porównałam ceny ze składami w samej Łodzi, to jesteśmy do przodu nieco ponad 300 zł.
I właśnie wczoraj chłopaki zabierają się do murowania komina, przymierzają cegły i... da się zrobić komin, w którym zmieści się wyłącznie kanał dymowy. Wentylacyjny po prostu się nie zmieści. :evil: Otóż, mój strop został tak obliczony, żeby wybudować komin z pustaków gotowych. Nie można powiększyć dziury w stropie, bo zbrojenie i jeszcze się zawali.
Kierbud wymyślił, że zrobią wentylację w ścianie i będzie dobrze. :roll: Od razu przypomniał mi się skecz Kabaretu Moralnego Niepokoju - będzie pan zadowolooooony. :roll:

Anisia3
13-02-2007, 13:06
Od wczoraj jesteśmy biedniejsi o duużo pieniędzy. :( Ale za to bogatsi o nowe rzeczy. Właściwie to zapłaciłam przywiezioną wcześniej dachówkę, czyli tu uregulowana płatność. I zamówiliśmy okna. To będą piękne okna. :D Profil salamander, w dwustronnej okleinie. A co? Skoro nie mogę mieć mercedesa na czterech kółkach, to niech chociaż będzie merolek w oknach. A my nadal będziemy jeździć rzężącym uniakiem. :( :x On pewnie kiedyś się rozleci w trakcie jazdy. Co wichura przechodząca nad Polską to proszę wszelkie możliwe siły, aby jakieś drzewo na niego spadło. I nic.
A wracając do okien to bardzoi się cieszę, że taka podjęliśmy decyzję. Przez kilka ostatnich dni woziliśmy dachówkę w samochodzie. Wysiadamy z samochodu, dachówka pod pachę i do salonu okiennego. W trzech miejscach dostaliśmy wycene od ręki, w jednym pani sprawiało to problem. :-? Miała w ubiegłym tygodniu przysłać mailem wycenę. Nie przysłała. Nie to nie. Jak zobaczyliśmy okna w Abateksie, pięknie zaokrąglone, to juz nam się nie podobaly inne. Dla spokoju sumienia sprawdziliśmy jeszcze ceny w jednym salonie. Chcieli raptem 1000 zł mniej za wszystkie okna, ale kształt profilu dużo brzydszy. I jeszcze chiclei, aby dopłacić 30 zł za klamki w kolorze starego złota. W Abateksie klamki dostaliśmy gratis. :lol: Tak więc wczoraj podpisaliśmy z nimi umowę.
Właśnie wróciłam do domu Z Matki Polki, gdzie byłam z Sarą u okulisty, otwieram pocztę i co widzę? Pani, której w ubiegłym tygodniu nie chciało się przysłać wyceny, wreszcie wzięła się do roboty. Trochę późno. Ale to nic, bo i tak byśmy od nich nie kupili. Cena zwaliła mnie z nóg. 3 tys. zł więcej niż za naszego salamandra.
:o
A dzisiaj jeszcze czeka mnie rozmowa ze stolarzem. Kilka lat temu robili nam regał na książki na całą ścianę. Świetnie trzyma się do dziś. Dobrze, że przypomnialam soibie o tych chłopakach, bo jak zadzwoiniliśmy to okazalo się, zę schody też robią. Przed nami wizja lokalna. Zobaczymy jak wymierzą i co powiedzą. Szczerze mówiąc nie mam już siły na poszukiwanie stolarzy. Jeden z ookolicy wypatrzony na Allegro tym razem nie odpowiada na maile. Chociaż pod koniec roku jeszcze chłoppinie się chciało coś skrobnąć. Drugi (sąsiad z naszego przyszłego osiedla) ma kłopoty z pamięcią. Najpierw się dziwi, że już chcę zamawiać schody, chociaż robią dopiero dach. Potem umawia się i zapomina zadzwonić. W ogóle to twierdzi, że bylismy umówieni na inny dzień. Odpuściłam go sobie, bo jak na dzień dobry zaczyna tak ściemniać to co będzie jak przyjdzie do roboty?
Trzeci - stolarz z polecenia - odesłał mnie za pół roku. :o
- Tak jestem zawalony robotą, że nie moge przyjąć zamówienia - mówi.
- Za pół roku mam zadzwonić i pytać czy znajdzie pan czas? - nie bardzo mogłam pojąć o co mu chodzi.
- No może pani zadzwonić w maju... albo pod koniec kwietnia...
Powiedziałam, że dobrze, ale nie mam zamiaru czekać. A nuż się zbiesi (Wilk w końcu) i powie, że teraz to on przyjmuje zapisy na 2010 rok? A ceny też ma kosmiczne. Jak podpytałam go, to za schody sosnowe chce tyle co inni za dębowe lub bukowe.
Do trzech razy sztuka... a za czwartym nauka.

Anisia3
23-02-2007, 19:31
Aż na trzecia stronę spadł mój dziennik. Ale co było pokazywać? Dokładanie dachówek. Właściwie dziś też bez zdjęcia, bo najaktualniejsze, jakie mam, nie pokazują tego co jest w tej chwili. A uwaga! Rozdział pt. stan surowy otwarty uważam za zamknięty! :D
Chociaż od dwóch dni nie było czasu, żeby pojechać na budowę i skontrolować, to już w środę chłopaki docinali ostatnie dachówki przy oknach, więc na pewno juz skończyli. :lol:
Tak sie właśnie zastanawiam nad tym, co napisałam. Niby stan surowy jest, dziury na okna są. Ale na dzrwi wejściowe nie ma. :-? :D To jak określić taki stan? Niedomknięty? Otwór na drzwi musi być dopiero wybity, bo wejście będzie tam gdzie do tej pory było pomieszczenie nazywane kuchnią. Tak mieli to zrobione poprzedni właściciele. Drzwi wejściowe będą nad wjazdem do garażu. I właśnie z tym tarasem, stropem, gankiem czy jak to jeszcze nazwać mamy od dwóch dni problem. Wymyśliliśmy wczoraj, żeby zrobić to z drewna. A miało byc wylewane z betonu. I pewnie już byłoby wylane, ale kierownik budowy i szef ekipy od ścian miał nam zrobic ten strop, ale wyjechał sobie na narty w Alpy! :o Zniknął na tydzień, nikomu nic nie mówiąc. Ja dowiedziąłm sie o tym przez przypadek, bo chgłopakom zabrakło cementu, do wymurowania komina i zadzwonili do niego. Oni też się zdziwli, że go nie ma :roll: Chłop pojechał na tydzień w świat i nie powiedział o tym swojej ekipie. :o W tym własnemu bratu. :-? Bo brat właśnie u niego pracuje.
Dzwoni do mnie na początku tygodnia i prosi, żeby dać chłopakom stówę na cement.
- Bo ja nie moge pojechać - tłumaczy - jestem 500 km od pani.
W głowie szybko wyswietliła miu sie mapa Polski. - Czyli jest za granicą.
- I jestem jakieś 3 tys. metrów nad poziomem morza - chyba chciał się pochwalić.
- A czyli na nartach? - upewniam się.
- Tak, ale w weekend wracam.
No więc gdyby sobie znienacka nie wyjechał to strop nad garażem, będący tarasem wejściowym do domu już byłby wylany. A tak to chłopaki nie chcieli brać się za szalowanie bez niego.
I chyba dobrzez, że wyjechał, bo z tego opóźnienia to nam zmieniła się koncepcja. :-? 8) Wpadliśmy wczoraj po wizycie na targach budowlanych, że można zrobić taras drewniany. Oboje z mężem kochamy drewno i najchętniej wpakowalibyśmy je gdzie się da. Na długo przezd tym zanim zaczęliśmy budowę myśleliśmy o domu drewnianym. Ale jak to w życiu - czasem wychodzi coś zupełnie innego.
W naszym domu też ostatnio wychodzi coś innego. :wink: W ogóle to właśnie uświadomiłam sobie, że parę rzeczy mnie wkurza i gdybym teraz miała podejmować decyzję to zrobiłabym inaczej. Już sama zaczęłam się nakręcać i wściekać na to, co wyszło nie tak. :x Gdy mąż mnie powstrzymał przed samonakręcaniem, mąwiąc: Teraz już wiesz dlaczego pierwszy dom buduje się dla wroga, drugi dla przyjaciela, a dopiero trzeci dla siebie?
Tak, teraz juz wiem. :) :(
Pocieszające jest to, że mieliśmy juz mieszkanie dla wroga. I było to naprawdę mieszkanie dla wroga. :evil: Teraz budujemy dom dla przyjaciela. :)

Anisia3
28-02-2007, 17:52
Dzisiaj wykonaliśmy kolejny krok w celu zamknięcia naszego domku. Zamknięcia dosłownie i w przenośni. Coby stan surowy otwarty zamienił się w surowy zamknięty trzeba wstawć drzwi i okna. Okna zamówione już dość dawno, a drzwi ani widu, ani słychu. Ba, okna to nawet pod koniec przyszłego tygodnia powinny byc montowane. Ale jak tu montowac okna jak nie ma drzwi? Jeszcze wezmą i dostaną nóg. :evil: :cry: Chyba teramin montażu przesuniemy. To się jeszcze zobaczy, jak przyjadą mierzyć otwór drzwiowy. Notabene jeszcze go nawet nie ma. :lol: Trzeba dopiero wykuć dziurę w ścianie.
Ale właśnie wybraliśmy się na wycieczkę turystyczno-krajoznawczą do Srocka. :) Tak, tak. Szukałam drzwi w Łodzi i ceny zwalały mnie z nóg. Postanowiłam, że nie dam za nie więcej jak 2 tys. zł i koniec. No, może ciut więcej, ale naprawdę ciut. Niestety, drzwi drewniane, bez ponadstandadowych bajerów kosztują z reguły ponad 3 tys. zł. :x Już nawet upatrzyłam sobie drzwi w Leroyu. Całkiem ładne, drewniane, z owalną szybką i za sporo mniej, bo 2450 zł. Problem w tym, że panowie w sklepie coś nie mogli się doszukać atestów. Ani nie wiedzieli jaka to szyba, ani nie mogli się wypowiedzieć w sprawie okuć antywyważeniowych. Nic. Ale zamówiliśmy i tak. Przezornie nie wpłaciliśmy zaliczki. :lol: czekając na dalszy rozwój wydarzeń. w ubiegłym tygodniu były jeszcze targi budowlane, na które oczywiście wybraliśmy się. I nie wiem, jak to zrobiliśmy, że zatrzymywaliśmy się przy stoiskach z drzwiami gdzie chcieli za nie ponad 3 kPLN i to pod warunkiem, że jeszcze na targach wpłacimy im zaliczkę. Na szczęście inni forumowicze też bywają na targach i wynieśli z targów pełne reklamówki ulotek. Jakież było moje zdziwienie, gdy się okazało, że jedna z firm, przy której zresztą się zatrzymaliśmy, ma całkiem przyzwoite drzwi w ofercie. Za cenę również zupełnie do rzeczy. Tak więc jak dostałam namiary, wsiedliśmy w samochód i w drogę. Drzwi zostały zamówione. Spełniają wszystkie wymogi dla firm ubezpieczeniowych i kosztują mniej niż te w Leroyu. :D
No tak, drzwi to jedno, a okna to drugie. Niby w przyszłym tygodniu mają być, a my mamy zły wymiar otworów w łazienkach. :x :( Trzeba je podmurować kilkanaście cm, żeby można było wstawić w standadowym rozmiarze. A dlaczego takie dziwne mamy otwory? Bo kierownikowi coś się pomyliło jak robił wymiary i dziury na okna są za wielkie. :roll: Chyba z kosmosu wziął te wymiary, chociaż on twierdzi, że brał typowe. :-? Niby miało być szybko i prosto, bo ściany przyjeżdżają gotowe, a poprawek jak widac się nie uniknie. Dobrze, że chłopina przynajmniej nie robi problemów i jego chłopaki podmurują te okna.

Anisia3
05-03-2007, 11:35
Wiosna! cieplejszy wieje wiatr!
Czuje się już wiosnę w powietrzu. Nic nowego :wink: pachniało nią z miesiąc temu, a co dopiero dzisiaj. Słońce świeci od rana i tak jakoś optymistycznie nastraja.
A ja dzisiaj tak mało budowlano. Kilka dni temu byłam z moją Sarą u okulisty. Pani kolejną wizytę wyznaczyła nam pod koniec wakacji albo na początku roku szkolnego.
- JAk Sara będzie szła do zerówki - powiedziała. Głośno wypowiedziana myśl jest taka jakby bardziej jasna i oczywista. Po prostu jest. Okulistka uświadomiła mi, że moje dziecko od września idzie do zerówki. :roll: Niezła mamusia ze mnie. Właściwie to jak o tym wiedziałam, ale jakoś tak odsuwałam tę myśl, bo przedszkolak jest takim fajnym dzieckiem. A uczeń już mniej? :o No jakoś tak chciałam, żeby to przedszkole trwało i trwało...
Jak już została to zarówka głośno wypowiedziana, to znów mnie oświeciło, że musimy się spieszyć. Żeby Sara poszła do zerówki w nowym miejscu. Nie wiem, czy tam zerówka jest w przedszkolu, czy w szkole, ale nie chcę jej przenosić w środku roku szkolnego. Tak więc musimy z przeprowadzką zdążyc przed wrześniem. Chcialabym, żebyśmy już na lato zamieszkali w domku. Najpóźniej do końca lipca. I mamy wyścig z czasem. Po raz kolejny. Mój dziennik powinien nosić tytuł "Wyścig z czasem" albo mieć przynajmniej taki podtytuł. Bo toi już po raz trzeci od kiedy zaczęliśmy naszą przygodę z budową, będziemy ścigać się z czasem.
Pierwszy raz to było przy zakupie dzialki. Wtedy szukaliśmy domu. Jednak nie znaleźliśmy, ale napatoczyła nam się ta działeczka. Trzeba było więc zdążyć z formalnościami przy zakupie przed moim porodem. Udało się. Potem był wyścig z załatwieniem legalizacji przyłącza wody. Tu niestety trafilismy na s.... w nadzorze budowlanym i ten spowalniał wszystko jak tylko mógł. Aż skończył mi się macierzyński. Wtedy wydał nam zgodę na użytkowanie czy jak to się tam zwie. Tak więc rozpoczęliśmy procedurę z pozwoleniem na budowę - wyścig nr 3. Panie w delegaturze nawet sprawnie to załatwiły, ale jako, że budujemy w granicy działki to i tak musiało się odleżeć dwa razy po 14 dni od momentu jak sąsiedzi dostaną zawiadomienia o naszej budowie. Czyli ja na urlopie, a później na zwolnieniu i jednocześnie wyścig nr 4 o kredyt. Dopóki mam udokumentowane dochody, bo jak będę na wychowawczym to już dochodów zero. I nici z kredytu. Znów cudem się udało. Teraz rozpoczynamy kolejną, mam nadzieję, że ostatnią gonitwę - nr 5. Musimy zdążyć do lata. :-? 8) :roll:
A sporo roboty zostało. Ścianki działowe na piętrze, ocieplenie, okna, drzwi, taras przed wejściem do domu, podłogi i schody, przynajmniej kuchnia i jedna łazienka na górze oraz ze dwa pokoje, żeby jakoś dało się zamieszkać.
Czy ktoś będzie za nas trzymał kciuki? :-? [/url]

Anisia3
08-03-2007, 22:06
Rzuciłam sobie okiem na licznik. Czytają. To miłe. Ale nie chcą gadać. No trudno. Może jeszcze kiedyś.... A dla tych co czytają, dzisiaj kolejny odcinek pt. OKNA.
Tak. Są. Przyjechały i zostały w trzy godziny zamontowane.
Bardzo jestem zadowolona. I z okien, i z firmy, w której je zamówiliśmy. Chociaż mamy jeszcze jedno do zamontowania, ale to w trochę późniejszym terminie.
Okienka miały być dzisiaj o godz. 9. Bladym świtem - o 7.05 - dzwoni telefon. Nie bardzo przytomna odzywam się, a tu pan z Abateksu przeprasza, że o takiej porze, ale byliśmy umówieni na 9, a oni nie zdążą i pyta czy będzie w porządku jak przyjadą o godz. 11. :-? :o Jakby powiedział, że dojadą o północy też bym się zgodziła, byle już tylko nic nie mówił i pozwolił dalej spać. 8)
Parę minut przed 11 odpaliliśmy samochód, czy raczej to coś co zwie się samochodem. Nie obeszło się bez kłopotów, bo mąż musiał pchać, żeby odpalił. Ale ruszyło. Po drodze wstąpliliśmy na stację benzynową dopompować kółko. Oczywiście bez wyłączania silnika, bo jak zgaśnie, to znów kłopot z zapaleniem :evil: i tak dotelepaliśmy się na działkę. Było coś koło wpół do dwunastej. Na działce stoi spory samochód, a w oknach zamontowane już wszystkie ościeżnice i dwa okienka nawet w całości. O takie.

http://images21.fotosik.pl/62/0b177610691ac8fc.jpg

Anisia3
13-03-2007, 21:24
Nigdy nie można przewidzieć, co wydarzy się na budowie albo w sprawach okołobudowlanych. Mieliśmy rano wpaść na dzialkę na chwilę i stamtąd pojechać zamówić drewno do domu. Podłogi, deski tarasowe, może podbitkę.
Tylko, że wcześniej trzeba było oddać kołki do styropianu, bo te które kupiłam pękały przy wbijaniu. :x :o Nie dość, że nie na każdym składzie mają 20 cm, to jeszcze okazały się złe. Najeździliśmy się, ale w końcu znaleźliśmy. Na dodatek okazały się tańsze i to sporo, bo przy 600 sztukach, które musieliśmy kupić, byliśmy do przodu 44 zł. Jak już dowieźliśmy kołki na budowę, to chłopaki przywitali nas wyliczeniami ile brakuje styropianu na cokół, kleju, oprócz tego dobrze by było od razu zaopatrzyć się w folię i taśmę, żeby osłonic okna przed tynkowaniem.
No nic. Skład na szczęście mamy niedaleko, zostawiliśmy auto i przy pięknym słoneczku zrobiliśmy sobie spacer. Juz wiadomo, że do Inowłodza po drewno raczej nie uda się dojechać, bo dochodziła 13, a przecież trzeba odebrać dziecko z przedszkola przed 17. Moglibysmy się nie wyrobić. Wycieczkę nie całkiem turystyczno-krajoznawczą do Inowłodza przełożyliśmy na jutro.
A tak wypadła nasza dzisiejsza inspekcja na budowie. śmieciarstwo poprzedniego właściciela poza niewątpliwie wielopma wadami, bo musimy cały ten syf uporządkować, ma jednak zaletę. Stalowe tregry, na których będzie taras, mamy za darmo.
A to zaczątki tarasu nad garażem, przy wejściu do domu.

http://images21.fotosik.pl/76/ab44eb666943163b.jpg

Prawda, że mamy gustowne drzwi wejściowe? :lol:
Jak już wyjechaliśmy z działki to dojechali nawet panowie od pomiarów tychże drzwi. :P Na szczęście poradzili sobie. Chłopaki pokazali im co trzeba i po krótkiej konsultacji telefonicznej: prawe czy lewe, pomiary zostały zakończone.
Kiedy kupowaliśmy działeczkę półtora roku temu, urzekł nas spokój w okolicy i ogród na naszej ziemi: drzewka owocowe, trawa, wprawdzie po pas, ale jednak zielona. A oto widok, który można zastać teraz.

http://images22.fotosik.pl/48/e825c77ea36ff3f6.jpg

Pobojowisko jak po wojnie. Ziemia zryta przez ciężki sprzęt. Walające się śmieci jeszcze po poprzednich właścicielach i nasze materiały budowlane. Te ostatnie na szczęście znikają w dość szybkim tempie. A potem jeszcze się znajdują. :lol: I to tam gdzie byc powinny. :wink:

Anisia3
16-03-2007, 19:07
Domek się ociepla. Co dzień słyszymy, że brakuje a to 10 metrów kw takiego styropianu, a to 5 m kw cieńszego. :roll: O kołkach juz nie moge słuchać, bo znów okazalo się, że sa za krótkie, ale tym razem to wina mojego męża, któremu pomyliły się wymiary tych na cokół z tymi na ściany. No i musiał je wymienić. Teraz już jeżdzi po nie szef. :lol:
Tak domek wyglądał dzisiaj.

http://images20.fotosik.pl/134/a3a615bac77b636b.jpg

W ogóle to zaczynam sie załamywać, bo policzyliśmy dotychczas wydane pieniądze. :cry: No, żeby nie wiem jak liczyć, to nie wyrobimy się z kasą, a wydatki właśnie się zaczynają. Tu sto, tam dwieście, gdzie indziej 3 tysiące. Nie wiem, jak będziemy mieszkać. Pewnie jak sporo psycholi obecnych na forum. Zwłaszcza tych z wątku: jak długo można mieszkać w niewykończonym domu?
Od kilku dni intensywnie rozglądamy się za parapetami zewnętrznymi. Trzeba je położyć przed tynkiem. Świat napradwę zwariował. Już nie tylko chore są ceny budowlanki, ale w ogóle proporcje między różnymi materiałami stanęły na głowie. Z powodu kosmicznych cen stali mamy na dachówkę a nie blachę. Właściwie to należy się cieszyć, bo zawsze dachówka to dachówka. Dzisiaj znowu szok. Parapet klinkierowy wcale nie będzie droższy niz blaszany. :o A jeśli już to chyba nie więcej niż 5 zł.
W Abateksie, skąd mamy okna, twierdzą, że mają najtańsze parapety w mieście. Oczywiście te blaszane. Metr bieżący parapetu kosztowałby nas u nich 20 zł, klinkieru łącznie z zaprawą około 17 zł. :o Dochodzi oczywiście koszt robocizny, ale w tym wypadku chyba nawet nie ma się nad czym zastanawiać.[/img]

Anisia3
20-03-2007, 15:06
I znowu mnie cholera bierze. :x Zabrakło 25 m kw styropianu na elewację. Dlaczego? Bo kierownik sie pomylił. Pewnie nie policzył jednej ściany, tak to mniej więcej wychodzi. Kłopot polega na tym, że dwa tygodnie temu styropian był bez problemu. Ale to było dwa tygodnie temu. Dzisiaj facet u którego zamawiałam styropian, notabene producent, sam stwierdził, że zastanawia się, czy nie wstrzymać swojej budowy, bo ma stan surowy zamknięty, ale wszyscy poszaleli, nic nie ma, a ceny galopują.
- Chyba znowu ruszę jak to wsyztsko się uspokoi - powiedział.
A co ja mam zrobić jak gnieździmy się w dwóch pokojach wynajętego mieszkania?
Nie wiem, co robić. W żadnym składzie nie mają takiego styropianu, bo to nietypowa grubość - 15 cm. Dlatego, że mamy cienkie ściany. Taki jest tylko na zamówienie i trzeba czekać około trzech tygodni.
Wściekła zadzwoniłam do kierownika. Powiedział, że będzie działał. Tyle, że chłopaki, którzy u niego pracują już kilka lat, pokiwali głowami i stwierdzili, że Waldek załatwi, ale pewnie za miesiąc. Za miesiąc to sama sobie załatwię. No i co ja mam zrobić. Przecież zaraz oszaleję. :evil: Na dodatek za kilka tygodni to ten styropian będzie i ze trzy stówy kosztował, bo wszyscy powariowali. :x

Anisia3
24-03-2007, 17:57
Kupiliśmy wczoraj klinkier na parapety. Okazało się, że wcale nie wychodzi po 17 zł za metr. Nie wiem jak temu facetowi ze składu to wyszło, bo nam wyszło dokładnie dwa razy więcej, ale cóż. Może do szkoły nie chodził? :roll:
Wklejam fotki okna dachowego specjalnie dla 11małgosia. Niestety, jakość fatalna, ale nie wiem jak zrobic dobre zdjęcie pod światło. :-?

http://images21.fotosik.pl/104/f7c828eecb121b5b.jpg

A to nasz parapet. Sławek, jeden z chłopaków, układał już od rana.

http://images20.fotosik.pl/160/985ebaae352d641a.jpg

Anisia3
24-03-2007, 20:07
Jak słusznie zauważyła tynia nie pokazałam projektu domku. :oops:
Tak więc przywołana do porządku, już naprawiam błąd.
Nie mam skanera, więc wklajam zdjęcia. Pierwszy rzut parteru. Obawiam się, że wymiary pomieszczeń nie dadzą się odczytać. Ale zawsze coś widać.

http://images20.fotosik.pl/161/784851e1bd8235c6.jpg

I rzut poddasza.

http://images20.fotosik.pl/161/5a3cfceff4e3d227.jpg

Oczywiście w projekcie nastąpiły zmiany. Powiększyliśmy łazienki na górze o jakieś 40-50 cm kosztem naszej sypialni (to ten pokój z dwoma oknami dachowymi). Sypialnia moim zdaniem i tak jest ogromna, mimo zabrania kawałka powierzchni.
Poza tym zrezygnowaliśmy z drzwi do spiżarki z korytarza. Zostały tylko z kuchni i są przy samej ścianie, a nie pośrodku.

Anisia3
31-03-2007, 21:52
Ostatnie kilka dni nic innego nie robiliśmy tylko jeżdziliśmy po sklepach i składach. A to znów zabrakło kleju do siatki :x juz chyba z dziesiąty raz :x a to trzeba było dokupić dwie paczki styropianu :x a to zamówić tynk, bo zdecydowaliśmy się jednak tynkować teraz. Dwa dni szukaliśmy podbitki. O drewnianej trzeba było zapomnieć :( kupiliśmy winylową. W internecie znalazłam podbitkę Boryszewa, tańszą o 4 zł na metrze od Royala. Zadzwonilam do Sochaczewa, podali namiar na najbliższy skład - w Zgierzu. Mąż pojechał, zamówił, zapłacił i wczoraj przyjechała. Jeszcze chcieli przesunąć przywóz na dzisiaj. A chłopaki dzisiaj naciągali tynk. Na montowanie listew raczej nie byłoby szans. Na szczęście podbitka dojechała na czas i wczoraj je zamontowali.
Rano, czyli po 11 zebraliśmy się do wyjazdu na działkę, bo w południe umówieni byliśmy ze stolarzem od schodów. Chłopaki już otynkowali pół domu i szykowali się do ściany szczytowej. :) Tak wyglądali przy robocie. Całe dwie ekipy Waldka.

http://images21.fotosik.pl/131/288a657d0364d22b.jpg

Szurali i szurali tymi pacami. Żeby usłyszeć, co ktoś mówi, trzeba było głośno krzyczeć.
Tak więc mamy większą część domku otynkowaną. :D Tynk Caparoll, kornik z najdrobniejszym ziarnem czyli 1,5 mm. Na to pójdzie farba silikonowa. Ale ostatecznego koloru jeszcze nie wybraliśmy. Mamy na to parę dni.
Muszę podliczyć dotychczasowe wydatki, ale nie mam już siły brać się za to. I szczerze mówiąc zaczynam się tego bać. :(

Anisia3
03-04-2007, 09:22
Wczoraj przywieźli nam rynny :D Trzeba juz było je założyć, oczywiście te rury w dół, bo na dachu to mamy zrobione razem z dachem, żeby deszcz nie zniszczył elewacji. Któregoś dnia lało jak z cebra, dom juz ocieplony i założona siatka z klejem i na to wszystko leje sie woda strumieniem z dachu. :evil: Teraz jak mamy juz tynk to szkoda by było. No więc przywieźli rynny, wszystko super, a dzisiaj rano dzwoni Sławek i tak: trzeba dokupić 8 złączek do rynien :x bo kolanka, które mamy są niedobre. Skończyli ze stryropianem, którego codziennie brakowało albo dla odmiany kleju do siatki - też po worku czy dwóch dowoziliśmy - to zaczęło się co innego. Rynny to nie wszystko. Brakuje podbitki :evil: 9 metrów. A to akurat liczył Sławek. I kawałka startówki do podbitki. Nie mam już siły. Czy to się nigdy nie skończy?
Na dodatek nie mogę znaleźć stolarza, który by nam zrobił schody. Albo trafiam na takich, co nie mogą wziąć wymiarów dopóki nie ma docelowych podłóg :o (gdyby wszyscy tak chcieli czekać z każdym wymiarem, to budowa trwałaby 10 lat), albo mają ceny z kosmosu. W sobotę był u nas stolarz, wymierzył, chcieliśmy schody pełne samonośne i po wstępnym rozeznaniu na forum wychodziło, że takie będą kosztować około 7 tys. zł. A ten rzucił cenę 8,5 tys i to jeszcze za schody ażurowe. :o Niestety, schody to taka rzecz, że nie da się tego zrobić samemu :( Chociaż są tu na forum tacy mistrzowie, co wkurzeni na wyceny fachowców sami zbudowali schody. Ale tego akurat mój mąż się nie podejmie. Może i dobrze, w końcu będą po nich biegać dzieci.

Anisia3
05-04-2007, 20:48
Wszystkim, którzy czytają mój dziennik życzę spokoju i radości, rodzinnego nastroju oraz oczywiście smacznego jajka. I prezentów, które przyniesie zajączek, tak dużych, żeby zając nie mógł ich unieść.
Wesołych Świąt!
http://kartki.onet.pl/_i/d/easter08.jpg

Anisia3
11-04-2007, 18:59
Dzisiaj mi trochę lepiej, ale wczoraj jak wróciłam z budowy to chciało mi się płakać. Takie fajne sufity sobie wymysliliśmy na poddaszu i figa z makiem. Tak to przynajmniej wczoraj wyglądało.
A wymyśliliśmy sobie, że zostawimy na wierzchu kleszcze. Wełna będzie nad kleszczami, tylko w korytarzu i łazience sufity będą ciut obniżone i tam nie zależało nam na pokazywaniu drewna. Tak sobie myśleliśmy, że kleszcze ładnie się wyszlifuje, zabejcuje na ładny, ciepły kolor. Od spodu nabije się deski, żeby tworzyło coś na kształt pełnej krokwi. Będzie pięknie. No i właśnie wczoraj do pracy przystąpili karton-gipsiarze, przykręcili listwy startowe do jednego kleszcza w naszej sypialni i... :cry: :cry: :evil: różnica poziomów jest 2 cm. Widać gołym okiem. I teraz tak: jak będą tryzmać poziom desek, to sufit będzie krzywy, a jak poziom poziomu :wink: to w niektórych miejscach kleszcza zniknie nawet połowa. :cry: Cały urok belek na wierzchu znika jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Co to za belka, którą ledwo widać?
W dfomu burza mózgów. Już prawie skłonni bylismuy zrezygnować z odkrytych kleszczy i zrobić równe, tradycyjne sufity :x Szkoda roboty i straconej powierzchni nad pokojami, bo skoro wełna nie musi być nad kleszczami, to tam można było zrobić dodatkowe nieużytkowe poddasze z graciarnią. No i nie będzie drewna na wierzchu, a tak mi się ten pomysł spodobał. Kiedy zrobili dach, wyglądało całkiem ładnie i równo.
Zadzwoniłam do znajomych, którzy mają widoczne belki na poddaszu. O, jka dobrze, że są ludzie, którzy budowali przed nami i czasem mają podobne pomysły.
:D Leszek szybko naprowadził mnie na właściwy tor myślenia.
- Spokojnie, drewno budowlane, to wiesz, nie jest zbyt piękne, nieobrobione. Pewnie jak byś wcześniej o tym pomyślała, to zamówilibyście inne deski, ale musisz przyzwyczaić się do tego, że w trakcie budowy różne pomysły przychodzą do głowy w ostatniej chwili. :lol:
W każdym razie oni zrobili tak: te surowe kleszcze i belki, bo też je mają co ileś tam krokwi, obłożyli ładnymi deskami, coś na kształt korytka. Poziom reguluje się wtedy tymi ładnymi dechami, a co jest w środku, to przecież nikogo nie obchodzi czy dwa cm "w tę czy we wtę". Kamień z serca mi spadł. Belki na suficie będą. :D

Anisia3
14-04-2007, 23:15
Karton-gipsiarze pracują. Nawet całkiem sprawnie. Tylko musieli po dwóch dniach pracy zdejmować folię w jednej łazience. Do ich obowiązku należy położenie drugiej warstwy wełny - 5 cm. Oczywiście tylko na skosach i w łazienkach, bo w pokojach tzn. nad pokojami rozwiniemy ją sami na górze nad położoną już 15, bo przecież belki mają być widoczne. Przyjeżdżam dwa dni temu po poludniu na budowę, a tam folia ułożona pod pierwszą warstwą welny. :o Chyba z 10 razy mówilam, że tu sufity będą obniżone i wełnę kładziemy tradycyjnie. Ale gdzie tam. Przymocowali stelaże i przyczepili folię, a wełny 5 nie. Dzwonimy do nich imówię, że mają robić od nowa, a oni coś tam zaczynają mętnie tłumaczyć, że tak się robi. :o Na drugi dzień rano folia już była zdjęta, ale panowie nadal usiłują mnie przekonać, że dobrze zrobili, zawsze tak robią i nigdy reklamacji nie było. Folię według nich układa się między warstwami wełny. :roll: A ich kolega to tak robi od 28 lat i oni od niego się uczyli. :roll: Wściekła jak nie wiem, powiedziałam, żeby się doszkolili i poczytali może trochę. Oni nadal przekonani, że mają rację. A ja, że to mój dom i mam być po mojemu. Panowie lekko zdenerwowani zapytali jak mają przyczepić w takim razie folię. Uświadomiłam ich, że jest coś takiego jak taśma dwustronna. Poprosli, że by im przynieść. No nie miałam wyjścia jak przespacerować się do składu. Na szczęście blisko. I przyniosłam im 6 rolek.
Dzisiaj mordowali się z wełną na klatce schodowej. Dobrze, że jeszcze nie wyjechali chłopcy od elewacji, to przynajmniej rusztowanie było do wykorzystania. Tego to im nie zazdroszczę, bo rusztowanie stoi na dechach, opartych na 3 centymetrowym wystającym kawałku ściany fundamentowej a z drugiej strony na stropie na parterze. Pod sobą mają jakieś 6 metrów w dół. Jakby spadali to na betonowe schody do garażu. Raczej niewesoło by było.
Dzisiaj zawiozłam im prezent - płytę dodaną w tym miesiącu do "Muratora" :lol: na temat wykańczania poddasza. Poradziłam, coby opatentowali swój sposób ocieplania.
Spotkalam się też z panem od instalacji CO i wod. - kan. Zrobił na mnie bardzo dobre wrażenie. Ciekawe czy w poniedzialek jego wycena też się do takowego przyczyni? :-? Nasz gazownik, wcześniejszy, mnie wkurzył, bo już trzeci tydzień robi wycenę. A miał zaczynać instalacje po Świętach. Jak ja mam serdecznie dosyć wszystkich fachowców. I ich terminów. :x [/url]

Anisia3
19-04-2007, 21:38
Taka refleksja mnie dziś naszła: że my budujący to nie wiemy czego chcemy. :roll: Wściekaliśmy się na chłopkaów jak musieliśmy im co dzień dokupować po wokrku kleju do siatki albo do styropianu. Wściekaliśmy się na jak zabrakło kleju do bk. Tu właściwie nie na nich tylko na skład, który za mało wyliczył. Ale chłopaki później też źle wyliczyli, bo parę dni temu zabrakło mężowi kleju do wymurowania malutkiej ścianki między kuchnią a spiżarnią. Kleju zabrakło ponad tydzień temu, ale nie mamy go do dziś, bo w najbliższych dwóch składach zabrakło. :x
A, zapomnialam o styropianie, którego zabrakło całkiem sporo, bo około 10 m kw. Też szlag nas trafiał.
O mało nie zabiliśmy chłopkaów, jak okazalo się, że skończyła się podbitka i trzeba dokupić dwa panele czyli 2 m kw. :x
Wściekaliśmy się, bo to oni liczyli. No to jak wyliczyli? Ciągle musimy czegoś dokupować.
Ale jak wczoraj mąż odkrył w kącie dwa pudełka klinkieru, to dopiero nas trafiło. Sprawdzamy - wszędzie parapety zrobione, nigdzie nie brakuje płytki, a dwa pudełka leżą. No i jak wyliczyli?
Ano właśnie. Tak źle i tak niedobrze.
Dziś na dodatek okazało się, że w starym domku nie wszędzie są wylewki. Byliśmy przekonani, że są zrobione po całości. Tymczasem mąż wywalal stare progi i okazało się, że pod płytkami, które mieli w korytarzyku jest wylewka, ale pod wykładzinami w starej kuchni i pokoju nie ma. Na deski przybita jest płyta wiórowa i na tym były wykladziny PCV. Tam gdzie byla kuchnia, będzie wejście i wiatrołap. To jedyne miejsce w domu, gdzie położymy kafle. I nie wiadomo, co zrobić zrywac wszystko do zera, czy przyklejać na płytę wiórową?
Starej chałupki raptem 30 metrów, a ciągle z nią problemy. I pomyśleć, że chcielismy kupić starą chałupę do generalnego remontu. To byłby dopiero dramat.

Anisia3
04-05-2007, 22:09
Uuuu, ależ dawno mnie tu nie było!
Tymczasem u nas sprawy budowlane w ciągu ostatnich dni zeszły na dalszy plan i dopiero dzisiaj jakoś pomału wracamy do budowlanego świata. A to za sprawą wypadku, który zdarzył się w poniedziałek, 30 kwietnia. Najechał na nas na skrzyżowaniu facet. Mieliśmy zielone światło, droga pusta, bo ludize powyjeżdżali na długi weekend i nagle trach! Czuję potworny ból w brzuchu, nie mogę oddychać, z tyłu Sara zaczyna przeraźliwie krzyczeć. I w ogóle przez moją głowę przelatują myśli: jak to? co się dzieje? przecież mieliśmy zielone, chyba mieliśmy zielone, nie zauważyłam czerwonego. Mąż prowadził, ale zawsze jakoś obserwuję drogę, nawet jak siedzę na miejscu pasażera. Naraz dookoła siebie widzę tłum ludzi, mąż krzyczy, żebym zabrała dzieci, a ja nie mogę złapać tchu i ten ból w brzuchu. Chyba zorientował się, że mu nie pomogę, wyciągnął dzieci z auta, ktoś podszedł próbował otworzyć drzwi z mojej strony, ale się nie dało. Tamten samochód wjechał właśnie w moje drzwi, uderzając częściowo w słupek między przednimi a tylnymi drzwiami. Może dzięki temu nic mi się nie stało.
Słyszę jak facet, który w nas walnął twierdzi, ze to on mial zielone. Kilka osób krzyczy na niego. Podeszła do nas kobieta, która jak się okazalo, jechała za nami i zdążyła wyhamować, żeby nie uderzyć w jego samochód już po tym jak on trafił w nasz. Sama zgłosiła się na świadka. W niej cała nadzieja, bo ten baran nie przyznaje się do winy, nie przyjął mandatu, bo... jest kierowcą zawodowym i nie mógl tak się pomylić. :o
Tak więc ostatanie kilka dni to wizyty w przychodni, na pogotowiu i budowa jakoś odpłynęła.
A wcześniej... oj nie wiem, czy nie psowodowałam, że hydraulik, który u nas pracował przy centralnym ogrzewaniu nie zrezygnował z pracy. :roll:
Było to tak. Pojechałam zobaczyć jak idzie karton-gipsiarzom. weszłam na górę i krew mnie zalała. Faceci, którzy twierdzą, że są super i na tej robocie się znają po raz kolejny robią coś nie po mojej myśli i jeszcze mnie przekonują, że tak się robi wszędzie. A chodziło tym razem o obróbkę okien dachowych. Zamocowali płyty prostopadle do okien, a nie tak, że górna krawędź jest równoległa do podłogi a dolna prostopadła. W ten sposób ograniczyli nam ilość wpadającego do pokoju światła. Noooo nie! :evil: Jak się zdenerwowałam to już nie mówiłam cicho. Wygarnęłam im wsyztstkie błędy, kazałam poprawiać, bo za coś takiego nie zapłacę. A jeden do mnie, że w takim razie oni poproszą o nowe profile. :evil: Tego jeszcze brakowało, żebym płaciła za ich błędy! Jak źle zrobili to niech poprawiają i sami kupują materiał skoro część zniszczyli. Jak już wspomniałam dosyć głośno zrobiło się na poddaszu a oni jeszcze wyłączyli radio jak ja zaczęłam krzyczeć. Efekt był taki, że jak zeszłam po naszych pseudoschodach, skonstruowanych przez mojego męża na czas budowy, to dwaj hydraulicy na dole stali na baczność. :o :oops:
Oczywiście w tej wściekłości ryknęłam na nich, że wszystko sprawdzę i wyszłam na chwilę z domu, żeby zaczerpnąć świeżego powietrza. Jak się na drugi dzień okazało właśnie wtedy jeden z hydraulików był w pracy po raz ostatni. :roll:
Jak wyszłam na dwór, to przypomniałam sobie, że od około dwóch miesięcy wożę (hm, dziwnie wygląda to słowo), tak więc mam w samochodzie kartkę papieru formatu A4 z napisaną złotą myślą budowlaną. Jednym z kilku wspaniałych praw, którego nauczyłam się właśnie na tym forum:
100 proc. wynagrodzenia należy się za 100 proc. wykonanej roboty, 100 proc. jakości i w 100 proc. dotrzymanym terminie.
Przyniosłam kartkę, przykleiłam na starych drzwiach i uprzedziłam wszystkich obecnych, że będę się tego trzymać.
Dla rozładowania atmosfery wkleję zdjęcie, wykonane już ładnych kilka dni temu skrzynki do rozdzielaczy na parterze. Jest sliczniutka i pięknie mieści się w ścianie. Niestety, na poddaszu będziemy mieć skrzynkę natynkową, bo nie da się w cienkie ściany wstawić takiej.
http://images20.fotosik.pl/304/ee64abde241eea96.jpg

Anisia3
08-05-2007, 17:48
Jestem już po rozmowie z panem hydraulikiem, który usiłował naciągnąc mnie na dodatkowe 500 zł za włożenie rury kwasoodpornej do komina. Nastawiłam się bojowo juz wczoraj. Nawet przygotowałam sie psychicznie do tego, że będę szukać nowego hydraulika, który skończy robotę, bo jak facet się nie zgodzi, to powiem mu "do widzenia". Koleżanka akurat mi się napatoczyła to zawiozła mnie z Piotrusiem na działkę. Przy otwieraniu drzwi wpadł mi cały zamek do środka :oops: wkładka jest trochę za mała i lata. No i klapa. Deszcz pada, stoimy przed domem i mokniemy. Włamywacz ze mnie żaden. Mąż przez telefon udzielał mi instrukcji jak wygiąć gwóźdź i zrobic z niego wytrych, żeby dobrać się do zamka. Oczywiście nic mi z tego nie wyszło, ale przyjechał hydraulik. Postanowiłam rozmowę o rurze odłożyć na później i poprosiłam o pomoc w otwarciu drzwi. I... udało mu się. Jak zwiedziliśmy pomieszczenia z wodą, to powiedziałam, ze nie zgadzam się na płacenie dodatkowo za zamontowanie rury. A pan mówi: dobrze. :o Jak się umówiliśmy, to niech tak zostanie. :roll: Oniemiałam na chwilę, bo byłam przygotowana na jakieś trudne rozmowy. Pomijam fakt, że szukał chyba głupiego co bez gadania lekką ręką wywali kilkaset złotych. A nuż się uda. Ale niech w takim razie kończy tę robotę, nie trzeba będzie szukać następnego fachofffca.
Zapomniałam chyba podziękować Agduś od której dostałam namiar na stolarza od schodów. Fajny góral. Przyjechał do nas, pomierzył. Nie okazał się być rewelacyjnie tańszy od stolarza z okolic. Różnica w cenie to 500 zł, ale ten zrobi nam schody ze spocznikiem, takie jak miały być. Jest spora klatka schodowa i spokojnie się tam zmieszczą, a facetowi, który początkowo mial robić schody jakoś ten spocznik nie leżał. Namawiał nas na schody zabiegowe. One rzeczywiście wyglądają ładnie, ale wygodne nie są. Co innego jak ktoś ma schody na poddasze wychodzące z salonu, ale przy osobnej klatce schodowej? A my po tych schodach będziemy przecież chodzić po kilka razy dziennie, przez wiele lat. No i materiału też idzie na takie ze spocznikiem trochę więcej. Nie tylko na spocznik, ale te 5 czy 6 stopni zabiegu trzeba dodać w normalnych schodach. Dodatkowo góral zrobi nam dechy, którymi obłożymy kleszcze na poddaszu. Oczywiście za materiał musimy zapłacić, ale przywiezie docięte, wyheblowane. Nie trzeba będize już latać za tymi dechami. :D

Anisia3
17-05-2007, 14:02
Śledzą nas czy co?
Taka myśl mnie najszła, że chyba nas śledzą różne firmy. Pół biedy jak tylko firmy, ale w firmach pracują ludzie, a ludzie są różni. :roll: Ale zdanie skonstruowałam :-? :P A chodzi o to, że dzisiaj na priva znów dostałam ofertę skorzystania z usług jakiejś firmy. Tym razem zajmującej się ogrzewaniem. A ze dwa miesiące temu ktoś inny przysłał mi informację na temat zakładania alarmu.
Z jednej strony to dobrze, że to firmy szukają klientów, chociaż na forum osotanio tyle sie mówi, że z tym jest coraz gorzej. Ale z drugiej strony trochę to niepokojące, że ktoś śledzi każdy nasz ruch. Jakoś tak poczułam się trochę niepewnie.
Powiedzcie, czy was też nękają różnymi ofertami, czy ja może jakaś przewrażliwiona jestem? :roll: [/url]

Anisia3
21-05-2007, 18:28
Ciagle jestem pod wrażeniem forumowego spotkania. To naprawdę wyjątkowe forum i wyjątkowi ludzie. Ale nie będę tu powtarzać tego, co napisałam w zupełnie innym wątku.
Czy ktoś przebudowywał nowy, jeszcze nieskończony dom?
Już nie wiem co o tym myśleć. My chyba jednak jesteśmy nienormalni. Wydawało się, że zastanowiliśmy się nad różnymi rzeczami, że wiemy czego chcemy... A jednak nie do końca. Wzęłam dziś miarkę na budowie, bo jakoś wydawalo mi się, że nie zmieści się lodówka. Tzn. do kuchni wejdzie albo lodówka, albo piekarnik w słupku. Ponieważ wymyśliłam sobie, że musi być w słupku, stylizowany na stary piec. No i... rzeczywiście nie wejdą obydwie rzeczy. Kuchnia po postawieniu ścianki oddzielającej spiżarnię zrobila się tak mała. No gorzej niż klikta w blokach. I co robić? Burza mózgów wspólnie z mężem. Mierzymy, wyliczamy. Kicha. Jak by nie patrzeć - jedno i drugie się nie zmieści. Zabraknie kilku centymetrów. Zadzwoniliśmy po naszego przyjaciela, który niedaleko robi wykończeniówkę. Irek popatrzył i stwierdził, żęby jednak wywalić w diabły ściankę. Tak więc nie będziemy mieć spiżarni przy kuchni.
Dobrze, że mąż chociaż nie wylał nadproża nad drzwiami. Tak z tym zwlekal, bo ścianka postawiona gdzieś do wysokości 2 m, że doczekal się "niewylewania"
:roll:
A tak chcialam mieć spiżarnię przy kuchni. Ale robić sobie kuchnię wielkości 6 m kw w domu to chyba jednak głupszy pomysł. Wprawdzie stół będzie w salonie, gdzie jest dla niego przewidziane miejsce, ale mimo wszystko, byłoby ciasno.
Spiżarnia - po chwili namysłu - a wlaściwie to nie wymagalo to w ogole namysłu, bo jedyne miejsce gdzie można ją umieścić, będzie pod schodami do garażu. Z jednej strony to nawet lepiej, bo dużo chłodniej tam będzie. Jest nieco poniżej powierzchni gruntu. I wyjdzie nam większa niż przy kuchni. :D Może to i lepiej. Tylko dlaczego nie można wszystkiego dobrze wymyślić od razu? Właściwie to od momentu jak stanęły ściany, ja ciągle mam jakies nowe koncepcje. Gdyby nie było za późno, to pewnie przebudowałabym ten dom gruntownie. 8)

Anisia3
23-05-2007, 18:22
Myślalam, że jak każę naszym paprokom od karton-gipsów umyć uackane farba okna i trochę dachówek, bo jeszcze leżą na poddaszu od momentu układania ich na dachu, to mnie wyśmieją i powiedzą, żebym poszła w diabły. Tymczasem wczoraj jeden powiedzial, że podjedzie :o Rzeczywiście jak dzisiaj przyjechałam to na górze stało wiaderko z wodą, dachówki były przetarte. Trudno to nazwac myciem, ale przynajmniej farby na nich bylo. Gdyby chociaż trochę myśleli, to przykryliby je folią z opakowania wełny mineralnej. Wala się ta folia po podlodze, ale gdzieżby tam wpaść na pomysł, żeby przykryć okna i dachówki? Czy naprawdę ci fachowcy muszą być tak bezmyślni?
Koniec końców jeden paprok przyjechał i coś tam umył. :roll:
Za to mój mąż przestal się dziwić takim gigantom jak kodi gdynia, który sam wybudował dom. Stwierdził, że jak się zrobi samemu, to wcale nie jest gorzej, a często nawet o niebo lepiej. Gorzej tylko z czasem.
Właśnie teraz ze szwagrem przygotowują, a może już wylewają wylewkę w wiatrołapie. :-? Jak układali tam rury do co i wody to trzeba było zerwać starą posadzkę. Okazało się, że nie ma tam wylewki tylko dechy na stalowych tregrach i do tego przymocowana płyta wiórowa. Dechy zdrowe i nawet mieliśmy je z powrotem położyć i dać nową płytę OSB. Ale jednak będzie nowa wylewka. Nie ma tego dużo, raptem 12 m kw. Między tregry został wsypany gruz, na to pójdzie wylewka i już. Gruz po to, żeby wylewki nie dawać 12 cm, a może i więcej, tylko ze 4.
Ach, i dzisiaj dostaliśmy pismo z PZU, że wycenili nasze auto na 3 tys. zł. Z czego chcą nam wypłacić 2200 zł, bo resztę możemy sprzedać za 800 zł. :o Na polisie mamy wartośc 5 tys. zł więc się odwołaliśmy. Zobaczymy.

Anisia3
25-05-2007, 20:59
Ciemno się już zrobiło, a mój mąż szaleje na działce. Nad ranem pojechał zacierać wylaną wczoraj wylewkę w wiatrołapie. A że zabraklo mu zaprawy i został kawałek mniej więcej metr na dwa, to musial zamówić jeszcze i późnym popołudniem pojechał kończyć. Wróci pewnie ostatnim autobusem. Och, taka bieda bez samochodu, że aż trudno to opisać. Dopiero jak go zabraknie to widać jak człowiek uzależnia się od tego blaszanego pudla. My na dodatek mamy kawał drogi na działkę, chociaż budujemy się jeszcze w granicach miasta. No, ale miasto nie takie małe.
Ja też musiałam podjechać dzisiaj. Dobrze, że udalo mi się zostawić Piotrusia z mężem. To sobie chłopaki po południu pospaly trochę, a dziewczyny pojechały na działkę. Trzeba było zapłacic Waldkowi za drewno, bo tydzień temu jego chłopaki odbierali nam belki wyheblowane przez stolarza. Belki jechały aż z Brzezin, bo już nie szukalam stolarza tutaj, tylko jak Waldek dał namiar na skład drewna i stolarza, u którego sam często zamawia różne rzeczy, to skorzystałam i już. Belki są potrzebne na zadaszenie tarasu przy wejściu. tak więc dla wzrokowców mam dzisiaj wreszcie jakąś fotkę. Wprawdzie nie będzie to daszek w całości, tylko dopiero konstrukcja, ale zawsze coś tam widać. I widać , jak chłopaki pracują. :wink:
http://images20.fotosik.pl/388/1cbd6a0050cde69f.jpg

Jutro będą kłaść dachówkę.
Przez ostatnie kilka dni był brat mojego męża. Pomagal Tomkowi porządkowac działkę. Coś tam widać, ale żeby był porządek to bym, nie powiedziała. Nie dlatego, żeby się obijali. Po prostu w głowie się nie mieści, że po budowie, a właściwie w jej trakcie, tworzy się tyle śmieci, gruzu i nie wiadomo czego jeszcze. No i wynieśli trochę rupieci z garażu. Oczywiście jeszcze nie wszystko, ale znów będzie sporo złomu do sprzedania. A przypomnę, że dwie tony już wywieźliśmy. Już nie wiem jak nazwać to co robił na tej dzialce poprzedni właściciel. Bo zbieractwo to chyba już nie jest. Jutro jak nie zapomnę, to sfotografuję trochę tego bałaganu. A jest tam chyba wszystko od opon - nawet wyglądających na dobre - przez stare garnki po beczkę! z miałem. :o

Anisia3
26-05-2007, 21:15
Daszek nad wejściowym tarasem zrobiony. Brakuje mu jeszcze rynny, ale to maly pikuś. Rynna na razie poczeka. Są ważniejsze wydatki.
Taki sobie daszek, a zmienia wygląd domu. Zobaczcie.

http://images20.fotosik.pl/392/92233ffb83d56801.jpg

Akurat zrobiłam tylko jedno zdjęcie i nie widac całej ściany, właściwie to dwóch ścian, bo tu przecież jest zlamanie. Ale różnicę widać. W srodę przyjadą drzwi docelowe. Pan z Budrexu dzwonił do mnie juz ponad tydzień temu, że maja drzwi i chcą przyjechać. Jednak odsuwałam ich, żeby juz montowali po tym daszku i po wylewce w wiatrołąpie. Dziś pan z Budrexu zadzwonił po raz kolejny. Nie był zbyt szczęśliwy, że nie chce drzwi w poniedziałek, a dopiero w środę. Ale takie życie. jazda na budowę z dziećmi, za to bez auta to męczarnia. Tam tez nic nie można zrobić. Już malutki Piotruś jest znośniejszy, bo przynajmniej siedzi cicho, jak dostanie zabawki do piasku. Gorzej z Sarą. Ciągle kręci się pod nogami, marudzi... Tak więc wymyśliłam, że drzwi mogą zamontowac jak moja mam przyjedzie do nas i zaopiekuje się dziećmi, czyli do środy.
Tymczasem mój mąż uporał się z wylewką. Dziś rano ją zacierał, a zanim ja z dziećmi dotarłam na działkę, to nawet zagruntował ściany na klatce schodowej, żeby je otynkować. No właśnie i tu pojawił się problem, bo Waldek w poniedziałek zabiera rusztowanie do Warszawy. A klatka schodowa wysoka. Jak sięgnąć pod sufit poddasza? Zwłaszcza kiedy nie ma schodów? Zmontowalismy więc rusztowanie. We dwoje. Złożyć ramki niby nietrudno, ale jak trzeba je ustawić na wąskich belkach nad schodami do garażu, to już nie jest takie proste. Ale daliśmy radę. Tyle tylko, że już nic więcej nie zrobilismy, bo trzeba bylo wracać do domu. A poza tym okazało się, że przywieżli nam ze składu przeterminowany tynk Goldband. Dobrze, że nie zapłacony, bo płacę im przelewem. Tomek na dodatek jeszcze na wieczór szedł do pracy. Współczuję mu. ja jestem wykończona, ale przynajmniej siedzę w domu. I winka moge się napić. :D Z moich własnych wiśni i czereśni.
A propos czereśni i owoców w ogóle. Pusty śmiech mnie ogarnia, jak słyszę ciągle ostatnimi czasy narzekania w radiu i telewizji, że nie będzie owoców. A jak juz będą to strasznie drogie. Rolnicy tacy biedni. Klęska nieurodzaju zapowiada się w tym roku. :( Oni zawsze tacy biedni. Jak nie klęska nieurodzaju, to dla odmiany w następnym roku maja klęsku urodzaju. Katastrofa goni katastrofę. Jeszcze nie słyszałam - w moim wcale nie takim krótkim życiu, żeby kiedykolwiek byli zadowoleni.
Tymczasem wystrczy popatrzec na naszę drzewka jka to klęska nieurodzaju szykuje się w tym roku. :P :lol: Nawet wczoraj chłopaki od daszku zauważyli, że na brak owoców raczej nie będziemy narzekać.
Zrobiłam dzisiaj fotki. Nie wiem, czy będzie dobrze widać, bo czereśnie jeszcze zielone, więc między liśćmi słabo widoczne. Na pierwszym planie czereśnia, a z tyłu wiśnia. Też zdrowo obsypana owockami.

http://images20.fotosik.pl/392/55bf05897979c076.jpg

A tu zbliżenie. Takie kiście na gałęziach są co kilka centymetrów.
:D

http://images21.fotosik.pl/336/464bc635b8d1d5fe.jpg

Mam nadzieję, ze nie będą tak robaczywe jak rok temu. jeden oprysk zronbiłam. Tera chyba akurat pora na drugi, ale nie bardzo mam kiedy to zrobić. Może po niedzieli się uda. Jak myślicie? Czy czytają mnie jacyś ogrodnicy, i coś doradzą?
W każdym bądź razie spróbuję w przyszłym tygodniu zrobic drugi oprysk.

Anisia3
30-05-2007, 22:17
Od dziś mamy swoje prawdziwe, docelowe drzwi. :D Z samego rana zadzwonili panowie z Budrexu, że już wyjeżdżają ze Srocka. Chociaż oni mieli do nas około 50 km, to i tak musieli czekać. :lol: Tak to jest jak podróżuje się komunikacją miejską. Na dodatek z przesiadkami.
Ale drzwi są, a wyglądają tak.

http://images21.fotosik.pl/350/aed8e82d35f29a4d.jpg

Musieli jeszcze na dodatek ściąć kawałek styropianu, bo chlopakom przy ociepleniu źle się wymierzyło :x i drzwi nie otwierałyby się do końca. Teraz trzeba będzie tę wewnetrzną krawędź poprawiać. Jak ja nienawidzę już tych wszystkich fachowców. Jeszcze się nie zdarzyło, żeby jakaś robota była super wykonana, bez najmniejszych zastrzeżeń. Zawsze coś się znajdzie i potem trzeba ich ścigać, żeby poprawiali. No i właśnie jutro ma przyjechać hydraulik, bo podejście do grzejników na poddaszu zrobili mi od spodu. A miało wychodzic ze ściany. Na dole dało się dobrze zrobić, a na górze już się pewnie nie chciało, bo cięcie ścian z keramzytobetonu nie należy do łatwych i przyjemnych. Mieli poprowadzić rurki po podłodze, tu bez żadnych cięć. Na parterze musieli robić szlice :roll: tak to się ponoć nazywa. Ale na górze będą deski na legarach, więc nie było takiej potrzeby. To chłopaki ułatwili sobie zadanie i wszędzie pojechali po wierzchu. A my tego nie zauważyliśmy. Ciągle coś trzeba było pokazywac i tłumaczyć, że te rurki jakoś umknęły naszej uwadze. Hydraulik obiecał, że przyjedzie i zobaczy, ale chce, żebyśmy kupili nowe zaworki, bo tych ponoć już nie wymienią. Wszystkich chyba pogięło. Dlaczego mamy płacić za ich błędy? Nie zapłaciłam w sklepie jeszcze za wszystko, bo nie dostałam daszka do wkładu kominowego. Tak naprawdę to komin w ogóle jeszcze nie zapłacony. Jak nie będą chcieli wymienić to chyba nie pozostanie nic innego jak tylko odliczyć sobie te zaworki.
Wracając do drzwi to przy tej okazji policzyłam nasze wydatki na całą stolarkę okienno-drzwiową.
Okna 10700 zł
okna dachowe - 3 sztuki + wyłaz 3267 zł
drzwi 2100 zł
Razem 16.067 zł

Troszkę sobie z Tomisiem popracowaliśmy. Nie za dużo, bo w dwie godziny wiele nie da się zrobić, ale musieliśmy wracać, bo wróżka Sara obdarzała mądrością Śpiącą Królewnę. :D W przedszkolu był Festiwał Sztuki Małego Dziecka. Jak co roku dzieciaki pokazywały jakieś swoje dokonania. Jako że nasza pociecha jest już w najstarszej grupie, a starszaki zawsze wystawiają bajkę, a nie zajmują się pierdołami jak maluchy :lol: czyli tańcem z kwiatuszkiem albo czymś w tym stylu, to trzeba bylo pędzić.
W czasie dzisiejszej krótkiej przerwy na pracę powstał kawałek ściany w miejscu dawnego okna.

http://images20.fotosik.pl/405/3443997436b41121.jpg

Tak inwestor Tomisio załatwial stare okno na świat.
A tak inwestorka Anisia pozbywała się starej tapety z naszego pokoiku na parterze, szumnie zwanego gabinetem.

http://images22.fotosik.pl/117/cd16f3a447e118ee.jpg

Anisia3
06-06-2007, 22:58
Dziś będzie troszkę zdjęciowo. Ale fotki będą starego domku. Tzn. tego co kupilismy i co weszło w skład naszego domu. Właściwie to pomyślalam sobie, że warto pokazać co tam było, żeby potem było widać różnicę. Nie remontujemy całego domu, raptem 30 metrów, ale roboty jest z tym co niemiara. Naprawdę gorsze to niż budowa nowego. Co troche są jakieś niespodzianki. Jak np. ta z wylewlką. Mąż skuł stare płytki w starym korytarzu. Pod psodem była wylewka, wszystko OK. Ale jak przyszli fachowcy od ogrzewania, tyo okazało się, że pod wykładziną w dawnej kuchni, a naszym wiatrołapie, nie ma wylewki, tylko jest stara płyta - coś na kształt wiórowej, ułożona na deskach. Nawet mieliśmy to zostawić i po rozprowadzeniu instalacji położyc stare dechy na nowo, na to płytę OSB i dopiero przykleić płytki. Ale daliśmy sobie spokój. Mąż zrobił tu wylewkę. W pokoju, który był pokojem, nie będziemy jednak starych dech wywalać. Tam rurki od co poprowadzone są dokładnie pod ścianą. Wycięte tylko kawałki desek, więc na nie położymy nowa płytę OSB. Deski są suche, w dobrym stanie, to zdecydowaliśmy je zostawić.
A tak wygląda korytarzyk. Korytarzyk nadal będzie korytarzykiem między wiatrołapem, pokoikiem, starą łazienką i przejściem do salonu i klatki schodowej. Dzisiaj zrywałam resztki tapety, którą widac na podłodze. Świetnie tez maluje sie widok na usyfioną łazienkę z dziura w ścianie po termie i nowymi rurkami do ciepłej wody.

http://images12.fotosik.pl/64/b691fac0a81033f3.jpg

Dawna ściana zewnętrzna, Teraz będzie właśnie korytarzowo - klatkowa. Na drzwiach naklejona złota myśl pt. 100 procent :wink:

http://images11.fotosik.pl/68/9182579eb982776f.jpg

I widok z korytarzyka na wiatrołap i drzwi. Kiedyś była tu kuchnia.

http://images12.fotosik.pl/64/63dcacf199965823.jpg

Jeszcze kawałek tapety został mi do zerwania i stare kasetony. 8)
Jak wydazry sie na tym odcinku coś nowego, to oczywiście dam znać. Chociaż nie wiem, czy prędko to nastąpi. Musimy szybko przysposobić górę do zamieszkania, żeby się przeprowadzić. Nawet jeśli będzie zrobiona tylko częściowo.
A właśnie dzisiaj mam ogromny dylemat łazienkowy. Miały byc w łazienkach halogeny na suficie i punktowe oświetlenie przy lustrach. Ale... No właśnie. Halogeny potrzebują trochę miejsca nad karto-gipsem. Nigdy wcześniej nie podejrzewałam halogenów o taka ekspansję "drank nach Osten". A one potrzebują aż 11 cm do góry i 8 dookoła siebie. Czyste szaleństwo. Trzeba byłoby wycinać dziury w wełnie, bo wełna i folia są przecież od razu nad płytami. Jaki sens ma wycinanie dziur w ociepleniu?
Pobieglam szybko wieczorem do Leroya, coby zrobić rozeznanie w halogenach i wróciłam jeszce głupsza niż wcześniej. :oops: Przez moment nawet zastanawialam się nad ledami, ale to jeszcze większe szaleństwo - 3 sztuki tego cudu techniki kosztuje 217 zł. I czy na pewno nie wytwarza tyle ciepla i nie potrzebuje tak dużo przestrzeni?
O matko! Pytanie mnożą się jak króliki. Jeszce teraz przyszedł mi do głowy pomysł, żeby zrobić fragmentami sufit podwieszany. Nieźle, sufit podwieszany na suficie podwieszanym. :roll: Ale łazienka będzie dość niska i nie wiem czy to dobry pomysł. Może jakieś fikuśne wycinanki w suficie? :-? :roll:
Nie wiem. Jestem wykończona.

Anisia3
09-06-2007, 22:15
Mam rozwiązanie dla halogenów w naszych łazienkach na poddaszu. :D :D :D Nie będziemy robić dziur w folii i wełnie. Zrobimy jednak jakiegoś łamańca pod ścianami, żeby nie obniżać jeszcze bardziej sufitów. Ale to w trudnej na razie do przewidzenia przyszłości.
Dziś za to odzyskaliśmy 138 zł za płytki klinkierowe na parapety zewnętrzne. A było to możliwe poniekąd dlatego, że od kilku dni mój mąż wkurzał się coraz bardziej na brak auta i kłopoty z dojazdami na działkę. Aż wczoraj zakupiliśmy za całe 5 tys. PLN 15-letnią toyotę. Na nic więcej nie możemy sobie pozwolić, bo i tak na razie nie dostaliśmy kasy z ubezpieczenia za nasze stare uno. A toyotka, chociaż nie pierwszej młodości to i tak w lepszym stanie niż nasz uniak. Oczywiście nie dzisiaj :wink: tylko przed wypadkiem. No i właśnie, jako że nie trzeba różnych rzeczy pakowac do plecaka albo reklamówek, to załadowaliśmy dwa kartony klinkieru, które się ostały, do bagażnika - bo oczywiście fachowcy jak zwykle machnęli się przy wyliczeniach materiału - i pojechaliśmy do sklepu. Na szczęście płytki przyjęli. :D
Jeszcze mamy do odzyskania około tysiąca złotych za dachówkę i różne akcesoria. Bo też trochę źle się policzyło. :x
A propos liczenia. Tomek wyliczył, że dojazdy na działkę komunikacją miejską kosztują nas więcej niż benzyna. Przy dwóch osobach. A jak jeździmy tam czasem wszyscy czworo?! Mam na myśli psa, a nie Piotrusia, bo on póki co jeździ za darmo. A kundel musi kasowac bilet za 2,40 zł. Fakt, miejsca też zajmuje wcale niemało. 8)
Z powodu wczorajszych zakupów Tomek wczoraj prawie w ogóle nie tynkował. Raptem jeden pasek. Ale za to po niedzieli zamiast tracić dwie godziny na dojazdy... Musze przyznać, że wcale źle mu to nie idzie. Poza fragmentem ściany, gdzie poprawki będą nieuniknione, zaryzykowałabym stwierdzenie, że efekt jest wcale nie gorszy niż gdyby robili to fachoffcy. Następnym razem zrobię fotki.
Dziś polowałam z aparatem na sójkę. Chyba sójkę. Oto efekt.

http://images12.fotosik.pl/72/ca3736dc6ee52773.jpg

Ciekawe, ile czereśni dla nas zostanie? I ile będzie się nadawało do jedzenia? :-?

Anisia3
13-06-2007, 22:12
Jakiś czas temu mialam wkleić zdjęcia z dziełem mojego męża, czyli otynkowana przez niego ścianą. Pierwszy kawałek nie wyszedł zbyt rewelacyjnie, więc pewnie jakieś zaprawki gipsowe będzie musiał zrobić. Ale już nastepna próba wyszła rewelacyjnie. Ściana jest gładziutka. Gdzieniegdzie tylko widać ślady zacierania. Gładkość na zdjęciu raczej nie będzie widoczna, ale i tak muszę go pochwalić.
Tu widać:

http://images21.fotosik.pl/368/587c6bf066c42679.jpg

Ta ściana obok w dziwnym lokorze. to właśnie prefabrykowany keramzytobeton. I nie będzie tylkowana. U nas właściwie tynk trzeba nałożyć tylko na ściany działowe i tak trochę dziwnie to wygląda. Ale wymyślilam sobie juz dawno, że fragmentami będą u nas tapety. A jako, że tapeta lubi gładkie, to będzie właśnie na ścianach nośnych, prefabrykowanych. Gdzieniegdzie trzeba porobić zaprawki szpachlą, bo są małe otworki. Przy tapecie w jakieś wypukłe wzory pewnie w ogóle nie dałoby się tego zauważyć, ale jak będzie gładka... A na pewno będzie. Do pokoiku Sary, właśnie kończy się tynkować, już wybrałyśmy wzór. Niestety, na stronie producenta go nie znalazłam, ale w Leroyu jest. To będzie sawanna. Z dużymi zwierzakami.
A dla Piotrusia chyba jakieś maluchowe wzory: domki albo misie. Jeszcze nie wiemy.
Z kolei do naszej sypialni chciałabym coś ciemniejszego. Nie znoszę jak mam brudną ścianę u wezgłowia. A ona niestety nie znosi być czysta. Przynajmniej u nas tak jakoś wychodzi. :oops: Na dodatek dzieci, które chętnie pakują sę nam do łóżka, tez nieźle smarują ją swoimi łapkami. No nie wiem, jak to się dzieje, ale już po dwóch, trzech miesiącach, miejsce za głową wygląda jak chlewik. :roll: [/url]

Anisia3
20-06-2007, 21:55
MÓJ PIERWSZY RAZ
Dzisiaj po raz pierwszy ugotowalam we własnej kuchni. :D I nie była to woda na herbatę, gotowana w garnuszku i za pomocą grzałki. Ale bób w garnku na prawdziwej kuchence. Wprawdzie kuchni jeszcze nie ma i na razie oczywiście nie ma warunków, aby się o nią starać, ale mamy płytę kuchenną, którą musieliśmy zakupić. Właściwie to jak się wczoraj okazało nie musieliśmy, ale po kolei.
Otóż kilka miesięcy temu kupiliśmy od forumowicza piec gazowy razem z zasobnikiem i różnymi dziwnymi rzeczami, potrzbnymi do podłączenia. Cena była atrakcyjna, więc długo się nie zastanawialiśmy. Jedyny mankament tego kociołka był taki, że zamontowane miał dysze na propan-butan, a my mamy gaz ziemny. I trzeba było te dysze wymienić. Piec nowy, nigdy nieużywany, więć gwarancja nam idzie dopiero od wczoraj czyli od pierwszego odpalenia kotła przez serwisanta firmowego. Ale... Żeby odpalić kocioł muszą być dysze wymienione. Żeby wymienić dysze i ustawić piecyk musi być gaz. A gaz można podłączyć jak jest odbiornik. No i sytuacja patowa - odbiornik jest a jakoby go nie było. Zdecydowaliśmy się więc kupić tę płytę trochę wcześniej, bo przecież i tak gdzieś w połowie wakacji tzreba byłoby tego zakupu dokonać. Płytę wybraliśmy już dawno. To Gorenje z dwoma palnikami gazowymi i dwoma elektrycznymi. Tak profilaktycznie, coby nie znaleźć się któregoś dnia bez możliwości ugotowania obiadu. Bo wiadomo - różne rzeczy się zdarzają: a to Ruscy gaz odcinają, a to elektrownia ma kłopoty. Liczymy na to, że obie te ewentualności na raz nie wystąpią. 8)
Kiedy wczoraj przyjechali panowie z gazowni okazało się, że jednak mogą podłączyć gaz i zainstalować licznik chociaz urządzenie odbiorcze nie działa. Chociaż wcześniej wszyscy nam mówili co innego. :roll:
A jako że mieliśmy podłączoną kuchenkę, to zabrałam z domu garnek, bób, zakupiony przez mojego małża dzień wcześniej, a którego nie ugotowałam (bobu oczywiście, nie męża) i ochrzciliśmy naszą kuchnię.

http://images24.fotosik.pl/2/2f403b42fbe8775d.jpg

Chociaż bez soli, to i tak smakowało nieźle. :wink:
Teraz mam ogromną prośbę do wszystkich czytających dziennik, żeby się uaktywnili. Bardzo proszę o pomoc i radę. Jakoś w wątku we wnętrzach nie mogę się doczekać, to pomyślalam sobie, że może tutaj ktoś mi pomoże.
Nie wiem jak podzielić ściany w salonie, żeby były tam i tapety i farba. Chcę umieścić na jednej ścianie tapetę, którą widziałam u kasiR. Tapeta biała w drobne, czarne kwiatuszki firmy Rasch. Wymyśliłam sobie, że będzie na ścianie graniczącej z kominkiem. Na zdjęciu jest to ta krótka ściana z oknem na samej górze. I teraz nie wiem, czy farbą pomalować całą sąsiednią dużą ścianę z drzwiami tarasowymi, czy jakoś ją podzielić między farbę i tapetę. Czy dać również tapetę naprzeciwko czy nie? Biję się z myślami już kolejny dzień i nie wiem. Aha, farba ma byc w kolorze morelowym, najlepiej z widocznymi zacierkami. Będę wdzięczna za wszelkie sugestie. Wpisujcie je do komentarzy.

P.S. Ale ze mnie gapa. Wklejam rzut parteru dla przypomnienia. To duże pomieszczenie po lewej to salon.

http://images20.fotosik.pl/161/784851e1bd8235c6.jpg

Anisia3
30-06-2007, 19:50
Ojojoj! Jak ja dawno nic nie napisałam. Aż spadł moj dziennikczek na 4 stronę.
Inna sprawa, że aż tak wiele to się nie działo. Ale wydarzyła się jedna bardzo ważna rzecz, która sprawiła, że dom stał się bardziej domowy. :wink:
Znajomy męża razem z kolegą obrabiają nam okna. Zaciągnęli gipsem salon i kuchnię. W niedzielę chłopaki maja pracowac nad klatką schodową. To niełatwe zadanie. Mój Tomek wymiękł przy niej. Nie dość, ze właśnie na klatce schodowej stykają się dwa światy: stary i nowy, to jeszcze klatka nie ma schodów, a otynkować ściany i wyrównać różne poziomy trzeba. Tymczasem od sufitu na poddaszu do schodów prowadzących do garażu jest około 6 metrów. I nic pomiędzy. 8) Po prostu można się uczyć latać.
Ale ja właściwie nie o tym. :oops: Otóż trzy dni temu przywieźliśmy drewno na podłogi. Zjechało całe piękne drewienko. Dechy sosnowe na poddasze i parkiet na parter. W domu od razu zaczęło tak fajnie pachnieć świeżym drewnem. Mmm.
Musieliśmy odpalić ogrzewanie. Tak delikatnie grzejemy, ale trzeba. Upały się skończyły, a w domu nie jest jeszcze suchutko. Swoją drogą to zastanawiam się, czy hydraulicy nie schrzanili podłączenia grzejników. Kaloryfery jakoś dziwnie sie nagrzewają. U góry ciepłe, a na dole jeszcze zimne. Wprawdzie po jakimś czasie na dole też się nagrzewają, ale mam wrażenie, że i tak są chłodniejsze niż na górze.
Ostatnie trzy dni minęły mi w ogóle pod znakiem drewna. Najpierw drewno na podłogi. Wczoraj postanowiłam wreszcie zabezpieczyc słupy na tarasie, bo czas leci, a drewno niezabezpieczone. Tak więc zakupiłam puszkę Sadolinu w kolorze piniowym i malowałam słupy i poziome belki naszego tarasu. Tarasu, którego wprawdzie jeszcze nie ma, ale piękne, ryflowane deski już są! :D
Malowałam, malowałam.....

http://images23.fotosik.pl/12/68f7c3393e6865c7.jpg

I wymalowałam.

http://images24.fotosik.pl/12/e9d9cad47549a499.jpg

Kolor trochę się różni od okien i drzwi. Ale dobranie identycznego jest niemożliwe, a mieszanie preparatów przekracza moje siły.
Ach, nie pochwaliłam się naszymi podłogami. Są. Na razie wszystkie leżą w salonie. Taras też.

http://images24.fotosik.pl/12/19fe9e2bb2096589.jpg

A jak wczoraj zaczęłam z drewnem to już nie mogłam skończyć. Małż zabawiał się tynkiem w naszej sypialni, a ja za pomocą wiertarki i specjalnej tarczy na rzepy szlifowałam słup w pokoju Sary. Praca z drewnem jest naprawde przyjemna. Wprawdzie pył włazi wszędzie, ale drewno tak ładnie pachnie. I pięknie wygląda. Nie mam niesteyty zdjęcia mojej pracy szlifierskiej. Zresztą jeszcze nieskończone. Prędko zresztą nie będzie skończone, bo szlifowania jest sporo.
Ach i jeszcze jedna miła rzecz nastąpiłą wczoraj. Ostatecznie rozstaliśmy się z elektrykiem. Tzn. on oddał nam dziennik budowy z wpisem i wszelkimi uprawnieniami, a my mu zapłaciliśmy. Był na nas wściekły, bo nie dostał tyle pieniędzy ile wypisal na kartce, tylko tyle na ile się umówiliśmy. A liczone było od punktu. 22 zł za punkt. Pracę zaczynał jego kolega i rozprowadzal elektryke na parterze. Ten zaś robił poddasze, kończył parter i podłączal wszystko do rozdzielni. Dlaczego on pzryszedł do roboty, a nie kolega nie wnikałam. Przydszedl, robi, OK. A na koniec przedstawił swoją wycenę. :o :evil: Oczywiście nieco inną niz ustalałam z jego kolegą. Ale skoro facet przejął robotę i nie renegocjował warunków umowy, to dla mnie wszystko jasne. Ja z kolei nie wnikałam jak oni się rozliczą i dlaczego tylko ten kończy. Oprócz wyższej wyceny za puknt wpisał jeszcze 200 zł za rozdzielnię. Tymczasem jako, że rozdzielnię robili obaj jeszcze w zeszlym roku, kiedy stał tylko stary budynek, za rozdzielnię miałam nie płacić dodatkowo. Ponieważ za nową rozdzielnię i nowe kable od skrzynki dostali kasę jeszcze na jesieni. I oczywiście teraz już pieniędzy za to nie dostał. Cwaniaczek. Uff, to już ostatni fachowiec z gatunku tych, którzy muszą być na budowie.
POdliczyłam, ile kosztowała nas elektryka. W domu 3073,25 zł plus około 2000 za rozdzielnię wcześniej i nowy kabel od skrzynki do domu daje w przybliżeniu 5070 zł.

Anisia3
16-07-2007, 21:34
Jak to możliwe, że ponad dwa tygodnie mnie tu nie było? :roll:
A może postępów za bardzo nie było widać... Teraz chyba też niewiele, ale sobie skrobnę w dzienniku.
Właściwie ostatnie dni to minęły mi na użeraniu się z fachowcami. A to po raz chyba już dziesiąty musiał przyjechać hydraulik na poprawki, a to chłopaki, którzy wykańczają nam klatkę schodową i obrabiają okna znikają na trzy dni... Nie wyrabiam już. Powiedziałam mężowi, że znienawidzę ten dom przez różnych nieszczęsnych robotników. A on na to: a co ci dom winny? No właściwie to chyba nic.
Ale hydraulik to chyba przeszedł sam siebie. Nawet nie jestem w stanie policzyć ile razy już przyjeżdżał po skończonej robocie. Dobrze, że przyjeżdża, bo kasę dostał, to mógłby się już nie pojawić. Ciągle coś nie tak z centralnym ogrzewaniem. A to zawory wstawili nie takie i musieli wymienić, bo miałbym na poddaszu wyjście z podłogi zamiast ze ściany, a to z kaloryfera kapała woda (nadal zresztą kapie), a to daszek od kwasówki nie dojechał. Ostatnio dla odmiany gdzieś przy rozdzielaczach przeciekała woda. :evil: Jak zadzwoniłam, żeby mu o tym powiedzieć, to stwierdził, że to przecież nie jego wina. :o Zaczęliśmy się poważnie z mężem zastanawiać czyja. Może nasza, a może elektryka, no bo skoro nie hydraulika... :roll:
W tamtym tygodniu skończyłam szlifowanie belek w pokojach. Nawet zrobiłam fotki, ale niewiele na nich widać, to i nie będę wklejać. Tzn. nie widać, że wyszlifowane, bo belki widać. Już mam tak dosyć tych robót budowlanych, że poszłam do Leroya i zakupiłam tapety do naszej sypialni i do pokoju Sary. Wprawdzie położyć ich jeszcze nie można, ale musiałam kupić coś innego niż klej, kolejny worek Goldbanda, bo akurat zabrakło, czy gipsu. Zdjęć tapet też dzisiaj nie wkleję, ale za to wkleję coś zupełnie innego. Błyskawiczny konkurs.
Co to jest?

http://images27.fotosik.pl/29/d5cfdaab68f3d252.jpg

Kiedy kilka dni temu przesuwaliśmy stalowe dwuteowniki, bo dałam ogłoszenie, żeby je sprzedać. Pod blachą, która zaplątała się między dwuteownikami, oczom moim ukazał się taki widok jak na zdjęciu. Narobiłam oczywiście krzyku na pół osiedla. I tu następuje rozwiązanie konkursu: to mrowisko. Pełno mrówek i jeszcze więcej jaj. Niesamowity widok, jak mrówki zaczęły uprzątać jaja, które nagle zostały odkryte. Wygląda jakby biegały bez ładu i składu, a po 15 minutach mrowisko wyglądało tak:

http://images26.fotosik.pl/29/1c6795dae29911c7.jpg

Zagęszczenia jaj już nigdzie nie było. Pochowane w korytarzach, które bezlitośnie zalaliśmy wodą. Szkoda mi było tych biednych mrówek. Tak pracowały, ale ja ich nie chcę na działce. :(
Mąż poprzenosił dzisiaj trochę desek podłogowych na poddasze. Nadźwigał się, chociaż mieli nam pomóc ci od klatki schodowej. Niestety trudno na nich liczyć. Pojawiają się i znikają. Ostatnio, właściwie tylko jeden się pojawia. Chyba jest mu głupio, bo nawet go nie op... Patrzył na mnie jak malowałam sobie deski tarasowe i czekał na ochrzan. A ja tymczasem zmieniłam taktykę. :lol: Nie drę się. W ogóle się nie odzywam. Aż chłopaczyna w końcu stwierdził, że zabierze się do roboty. Jak powiedział tak też zrobił. Ciekawe, czy jutro znowu się zjawi. A my przez nich będziemy musieli przesunąć montaż schodów.
Dobrze, że pogoda w końcu się zrobiła, bo mogłam przynajmniej pomalować deski na taras. Skakanie po murku jest mało wygodne i niezbyt bezpieczne, bo pod spodem dziura z wjazdem do garażu i trzeba ten taras jak najszybciej zrobić. Pomalowałam kilka desek i tak mnie boli kręgosłup. Nie wiem, jak dam radę ze wszystkimi. A wypadałoby je pociągnąć dwa razy.
Tak wyglądają po pierwszym malowaniu.

http://images28.fotosik.pl/29/4a0b8d8447671ba3.jpg

Prawda, że śliczne?

Anisia3
19-07-2007, 22:43
Wczoraj pogoda pokrzyżowała mi szyki. Miałam skończyć malować deski na taras, ale co wyszłam z pędzlem to zaczynało padać. Jak sie schowałam to deszcz też znikał. I tak w koło Macieju. Pomalowałam trzy deski i niestety nie wyglądają najlepiej. Jakieś takie łaciate. Ale z powodu tego deszczu miałam też swoją własną tęczę. :D Własną, bo oglądaną z okna własnego domku. :D Piękna.

http://images27.fotosik.pl/32/5f754a6e03737353.jpg

Tak więc malowanie skończyłam dzisiaj. Jeszcze raz muszę deski pociągnąć lakierobejcą, żeby i lepiej zabezpieczyć, i ciut przyciemnić, bo wydaje mi się, że na słupach kolor wyszedł właśnie nieco ciemniejszy.
A tak w ogóle to ustaliłam termin przeprowadzki. Tomek na to:
- A z kim ustaliłaś?
Głupie pytanie, prawda? :lol:
Ale nie zdradzę terminu. Bo ja juz tak mam, że jak się komukolwiek czymś pochwalę albo opowiem co sobie zaplanowałam, to nigdy sie nie uda. Zawsze coś się zawali. Dlatego na razie trzymam to w tajemnicy. Chociaż co tu dużo mówić - przeprowadzimy sie na budowę, a nie do wykończonego domu. :(

Anisia3
24-07-2007, 16:29
Myślalam, że dzisiaj będzie już zrobiony tarasik przed wejściem, a tu figa z makiem. :( Zawsze tak jest, że z jakąś bzdurą schodzi tyle czasu, że na to co się zaplanowało już go nie wystarcza. Z powodu głupiej deski, którą przymocowaliśmy pod metalowym progiem, żeby tam nie było szczeliny, nie udało sie ułożyć tarasu. Kiedy Tomisio walczył na górze z wyrównywaniem tynku na ścianie ułożyłam legary na dwuteownikach. Niestety, jeszcze nie przykręcone. Może dzisiaj wieczorem przykręcimy. A póki co taki oto widok mamy otwierając od środka drzwi wejściowe. :o

http://images29.fotosik.pl/36/0bb4e3e661b07da1.jpg

Trzeba się troszkę pogimnastykować, żeby dostać się do domu i żeby z niego wyjść też. 8) Tak mi przyszło do głowy, że to dobre zabezpieczenie przed złodziejami. :wink: Nie sposób uciekać szybko np. trzymając telewizor. No chyba, że ktoś jest kaskaderem. :roll:
Na jutro zapowiedział się do nas pan z Knaufa. :P Reklamowałam tynk Goldband, kupiony w Leroyu. Otworzyliśmy worek i okazało się, że jest szary. Na dodatek malutki kawałek odpadł od ściany, ale to akurat mogła być nasza wina, bo mąż dobijał przez deskę puszkę z kablami. A tynk był jeszcze mokry. Tak więc zabrałam całe półtora worka, które dokupowaliśmy i reklamowałam. Sprzedawca jeszcze usiłował mi wmawiać, że goldband jest szary. Gdyby nie to, że już z tona tego tynku jest u mnie na ścianach, to może bym mu uwierzyła. W każdym bądź razie kasę oddali bez problemu, nawet za ten otwarty worek. :o Ale za to pan z Knaufa chce koniecznie zobaczyć powód naszej reklamacji. A niech ogląda, co mi tam. Nie wiem, czy dopatrzy sie czegokolwiek, bo już ten szary został przykryty prawdziwym goldbandem. Wydaje mi się, że pomyliły im się po prostu worki i maszynowy, który jest szary, wpakowali do worków z goldbandem. Właściwie nic się nie powinno dziać, ale niby dlaczego mam płacić jak za goldbanda skoro maszynowy tynk Knaufa jest tańszy o około 7 zł za worek?

Anisia3
29-07-2007, 22:17
Pisałam ostatnio o panu z Knaufa, który miał do nas przyjechać. Oczywiście przyjechał i... nic nie zobaczył, bo tynk, który reklamowaliśmy już dawno przykryty prawdziwym goldbandem. Ale pogadalismy sobie, powiedział nam parę ciekawostek. Jedną anegdotę aż przytoczę tutaj.
Jak to w Knaufie reklamacje uznawali :lol:
Jakiś klient kupił kilkanaście płyt k-g i przed montażem... rozpakował je :roll: zdzierając papier przyklejony z tyłu. W Knaufie o mało nie umarli ze śmiechu i chociaż na papierze reklamacja nie była uznana, to facet dostał nowe płyty. :lol: Właśnie za to, że się tak ubawili.
A u nas - pomalutku jakoś idzie. Niestety, pomalutku, bo robimy wszystko sami, we dwoje z Tomisiem.
Ręce bolą strasznie. Wczoraj pomalowalam naszą sypialnię. Sama! Tomek zajął się przykręcaniem legarów w korytarzyku na górze, a ja za pędzel. Właściwie to za wałek, bo pędzlem to tylko przy oknach wywijałam. Jedna warstwa farby już jest na ścianach. Jako drążek teleskopowy do wałka świetnie spisuje się kij od mopa. :wink: Dzisiaj nasza sypialnia wzbogaciła się również o legary, bo wszystkie leżą w korytarzyku i nie można się ruszyć. Musimy więc jakoś je rozparcelować po pokojach. Do tego ponosiłam trochę wiader z gruzem i piaskiem i rano nie mogłam się ruszać. Ale część opaski wokół domu jest zrobiona. Przynajmniej zasypane fundamenty, które nie były po ociepleniu wysmarowane dysperbitem.
Sypialnia nabiera kolorów, a póki nie nabierze, to wkleję zdjęcia czegoś zupełnie innego. 8)
Nasz biedny świerczek, który poważnie ucierpiał w czasie budowy, bo jedna ekipa nadłamała czubek, ale jakoś go przykleili i rósł. :o Niestety, kolejna ekipa od ociepleń zlamała ten czubek całkowicie. Na dodatek drzewko rosło trochę za blisko domu. Może bardziej za blisko schodów, których jeszcze nie ma. I musieliśmy go przestawić. Mam nadzieję, że się przyjmie. W końcu przesadzaliśmy go w moje imieniny. Tu już w nowym miejscu.

http://images30.fotosik.pl/41/3566fa462a43fef6.jpg

Nawet widać miejsce, gdzie rósł do tej pory. To ta czarna plama na lewo od niego. Teraz stała się ulubionym miejscem naszego psa. Uwala się tam co trochę.
W tle za świerkiem ułożone na dwuteownikach legary pod tarasik. I Tomisio, który wprawdzie nie należy do miłośników ekwilibrystyki, a tu musiał się wykazać. :lol:

http://images30.fotosik.pl/41/e0a5aa2f9db42a20.jpg

Szkoda nam było desek przykręcać do legarów, bo jeszcze troche brudnych robót w środku. Dlatego na razie deski leżą tylko na legarach. Na dodatek odwrócone do góry nogami, żeby na nie nie nadeptać. :wink: :lol:

Anisia3
03-08-2007, 09:29
Parę osób czeka na taras, a tymczasem deski leżą ciągle w odwrotnej pozycji i nie ma czego pokazywać. Za to dzisiaj będzie na tapecie... tapeta.
Pokój przed.
Ściana zagruntowana i schnie.

http://images23.fotosik.pl/45/c09aa959dafa2668.jpg

Stół do tapet przygotowany.

http://images25.fotosik.pl/45/d5a697b53d4d3168.jpg

I wreszcie o godz. 0.30. ściana prawie 8) skończona.

http://images23.fotosik.pl/45/7c11c2c7bad0dd4e.jpg

A teraz do roboty... znowu.

Anisia3
04-08-2007, 08:38
Dzisiaj wpis błyskawiczny i minimalistyczny. Przed nami długa droga. Jedziemy po dzieci, bo juz baaardzo za nimi tęskinimy. One za nami pewnie też. A jeszcze wymyslilam sobie, że po drodze zahaczymy o Tykocin. I może wypijemy kawkę z
Tolą. Nie wiem, jak nam sie to uda, bo ani samolotu, ani nawet helikoptera nie mamy, ale co tam.
Pierwsze trzy godziny pracy w naszej sypialni, przed przerwą na kawę.

http://images30.fotosik.pl/47/9a5eeababd6e08d0.jpg

I kilka godzin później. Prawdziwa podłoga, a nie beton. Nie mogłam odmówić sobie przyjemności pochodzenia boso. :D

http://images28.fotosik.pl/46/8ef9f0faf9f103ca.jpg

Anisia3
09-08-2007, 09:30
Mała przerwa w układaniu podłóg, bo... przyjechali górale z naszymi schodami.
Strach się bać
- to ulubione powiedzonko górala nr 1, który robił nam schody. Powtarzał je mniej więcej co dwie minuty. :roll: ale że chłopaki sympatyczne to jakoś dało się to wytrzymać. :wink:
Przyjechali we wtorek, na klatce schodowej u nas ma byc parkiet tak jak w salonbie, więc, żeby schody miały na czym stanąć musieliśmy zerwać się bladym świtem i na działkę układać parkiet. Jak chłopaki dotarli do Łodzi to parkietu było ułożone ze trzy rzędy. Dobrze, że przyjechali to jeszcze parę uwag nam dali (w końcu parkiet układaliśmy pierwszy raz).
Tak więc oni mierzyli i wycinali dziury w ścianach a mąż układał klepki. Żeby nie było, że ja nic nie robiłam. :lol: wybierałam odpowiednie klepki.
I po jakichś trzech godzinach zagęszczenie fachowców na metr kwadratowy sięgnęło zenitu. Na zdjęciu nie załapał się mąż.
Górale montują schody.

http://images28.fotosik.pl/52/f71e113d09751150.jpg

Pracowali solidnie. Noc spędzili na budowie. Jak przyjechałam na drugi dzień, to sprzątali po sobie. Moje piękne olejowane schody są. Jestem baaardzo zadowolona. Tym samym pięknie dziękuję Agduś, bo to od niej dostałam namiary na górala stolarza. Super.
Tu kawałek moich schodów, obecnie już przykrytych gustownymi :roll: :wink: dywanikami z kartonów i zawiniętymi folią.

http://images28.fotosik.pl/52/068c0a3763a2d71b.jpg

Lepsze zdjęcia wkleję, jak juz będę mogła zdjąć "dywaniki".

Anisia3
14-10-2007, 11:31
Nie mogłam już wytrzymać, żeby czegoś nie napisać, chociaż nadal nie mam internetu w domu i teraz korzystam z niego u szwagra. Ale zdjęć nie będzie, bo wiadomo, nie mam mozliwości ich wkleić. Za to podziele sie swoimi wrażeniami z mieszkania w domku. Lepiej byłoby pisac na gorąco, ale póki jeszcze zupełnie nie zapomniałam co wtedy myślałam, to będzie dopiero dzisiaj.
A wprowadziliśmy się do własnego domku dwa dni po dziesiątej rocznicy ślubu. Prawie zdążyliśmy. :wink: Oczywiście zamieszkaliśmy na budowie. Nadal na niej mieszkamy, bo ciągle coś robimy. Ale w momencie przeprowadzki zrobiona była tylko nasza sypialnia i pokój Sary. Z łazienki korzystaliśmy i korzystamy nadal tej starej, ale już na dniach wchodzi nasz znajomy i zaczniemy powolutku robić łazienkę dla dzieci.
A jak było? Fantastycznie. Na dole kartony, cały salon w kartonach i kawałakach mebli. Tych które dało się rozłożyć. Na szczęście pogoda w momencie przeprowadzki dopisała i nie padało, więc nic nam nie zamokło. Panowie z firmy przeprowadzkowej uwinęli się migiem. Za to cały dzień wcześniej pakowaliśmy wszystko do kartonów. Właściwie to ja pakowałam, bo Tomek był w pracy i tylko porozkładał niektóre meble. W godiznie zero zabrał dzieci, moją mamę i psa na działkę, a ja pilnowałam znoszenia mebli i kartonów. Jako, że wejście nie było jeszcze przygpotowane, bo taras nie był ułozony to meble wnosili przez drzwi balkonowe. Żeby nie poniszczyli nam elewacji Tomek zbił tymczasowy płotek, utrudniający panom przechodzenie obok narożnika domu. Płotek stoi do dziś. :lol:
Był szampan i pizza na obiad. Przy stole w ogródku. :D
I pamietam pierwszy poranek we własnym domu. Obudziłam się i widzę niebo w jednym oknie. Patrzę w drugą stronę, a tam drugie okno - łazienkowe, bo nie mamy drzwi wewnętrznych. A tam, w tym drugim oknie też niebo. Piękne, błękitne i dyndające tuż przy oknie gałązki modrzewia sąsiadów. Poczułam się jak na wczasach nad morzem. Nie wiem dlaczego nad morzem, ale takie miałam wrażenie. Ten modrzew, który tak mnie wkurzał, bo strasznie śmieci, przestał mnie drażnić. Fajnie wygląda i przesiadują na nim ptaki i wiewiórki też tu zaglądają. Kiedyś wkleję takiego rudzielca siedzącego na tym modrzewiu. :D Igły i szyszki ze śmiecącego drzewa można przeżyć. Trochę sprzątania, chociaż nie wszędzie można sięgnąć szczotką, ale radość z ptasiego i wiewiórczego towarzystwa - bezcenna.

Anisia3
01-11-2007, 17:47
Nadal nie mam internetu w domu. I neostrady mieć nie będę. Z Tepsa jest cały cyrk. Najpierw mieli przenieść numer. Przyjechał monter i szukał puszki. Skoro od lat tam nie ma telefonu, a jest tylko linia, to nie wiem jak on sobie to wyobrażał, ale cóż. Nie znalazł. Po miesiącu zaproponowali nam łącze radiowe. Tylko po co mi łącze radiowe? Odmówiliśmy. MIja kolejny miesiąc i nic, oni dalej zastanawiają się nad naszym kablem. Aż któregoś pięknego dnia znów nie wytrzymałam i dzwonię do Tepsy. I cóż się okazało? Że zrezygnowaliśmy z telefonu. :o To jest instytucja, którą należałoby wystrzelić w kosmos. Do dziś czekam na odpowiedź na piśmie. Chociaż mija juz trezci tydzień.
Aktywowałam więc GPRS w Plusie, ale tez coś nie możemy sobie poradzić z nim.
A tak poza tym, to wróciłam do pracy. I jak można się było spodziewać, po tym jak tryz lata temu szef chciał mnie zwolnić tylko mu się nie udało, bo odwołałam się do sądu. Sprawy nie było, bo firma wycofała się z wypowiedzenia, więc teraz poddano mnie mobbingowi. A na dwa tygodnie przed powrotem do pracy, kiedy poinformowałam szefostwo, że wracam, powiedział mi naczelny, że chyba tylko po wymówienie. Trzy dni byłam już w pracy i trzy dni nie zostałam zauważona na zebraniu redakcji. Poza tym kierownictwo wysyłało mnie do domu. :o Oczywiście nie dając mi na piśmie, ze jestem zwolniona z obowiązku świadczenia pracy. Tak więc przez prawie 8 godzin z przerwą na jedzenie siedzę przy biurku. Jak długo to potrwa? Nie wiem. Zależy kiedy będą chcieli wręczyć mi wypowiedzenie i co w nim będzie. Zastanawiam się, czy odczekają miesiąc, żeby powołać się na to, że nic nie napisałam. Tyle, że nic nie mogę pisać. Kierownik po wyjściu od szefa wyraźnie to zaznaczył.
- Nic nie pisz, bo ja i tak będę musiał powiedzieć, że to jest złe.
A wczoraj to już myślałam, że z krzesła spadnę, jak na dzień dobry podszedł do mnie zastępca naczelnego i zapytał po co przychodzę do pracy. Jak go uświadomiłam, że dopóki nie dadzą mi na piśmie, ze jestem zwolniona z obowiązku świadczenia pracy, to sobie nie pójdę. Będę siedzieć i już. Coś mruknął pod nosem i poszedł. Nawet nie chce mi się domyślać, czy on naprawdę takich rzeczy nie wie, czy tylko mnie podpuszczał. A jak sobie pójdę, to dyscyplinarka. No cóż, pożyjemy, zobaczymy.

Anisia3
16-11-2007, 17:19
:D :D :D :D :D :D :D :D
Mam internet! Po wielkich trudach i bojach z Tepsą, której w końcu nic nie wyszło, udało się. Udało nam się zainstalować z Plusa, chociaż to też trwało ze trzy tygodnie albo i dłużej, bo ciągle były problemy z kabelkami. I tak na pożyczonym bluetoothie działa! :lol: Tym sposobem wykazaliśmy wyższość technologii bezprzewodowej nad tradycyjnym kabelkiem.
A z Tepsą to tez śmiesznie jest. Najpierw przez dwa miesiące nic. Nie dawali znaku życia, my ich monitowalismy. A teraz otrzymaliśmy już drugi list, że oni bardzo chętnie nam założą telefon, tyle że radiowy. No i że nadal pracują nad możliwością założenia nam telefonu :o chociaż dopiero co poinformowano nas, że nic z tego nie będzie. Mam na myśli kabel oczywiście. Póki co GPRS działa. Może nie za szybko, ale zawsze coś. :D

Anisia3
18-11-2007, 21:53
Dziś będzie odcinek o pracy.
Właściwie wszystko wydarzyło się już dwa tygodnie temu, ale nie miałam możliwości, żeby to opisać. A mianowicie - otrzymałam wypowiedzenie. Wreszcie. Pewnie wiele osób zdziwi się, tym co teraz napisałam, ale to prawda. Nie miałam zamiaru zwalniać się sama, bo kompletnie mi to było nie na rękę. Z drugiej strony praca w redakcji do łatwych i lekkich nie nalezy. A jak do tego ma się dwoje dzieci, to 12 godzin siedzenia w pracy nie jest najlepszym rozwiązaniem. Dodajmy jeszcze atmosferę, bo wiadmomo, że naczelny chciał mnie zwolnić, więc sprawa jest oczywista. Ale ja nie zamierzałam pozwolić mu się zwolnić na takich warunkach jak on chciał, tzn. za negatywny stosunek do pracy. No bo jak on stwierdził?
W ogóle momentami było śmiesznie, bo wszyscy koledzy pytali mnie: no i co? coś się wydarzyło? a ja odsyłalam ich do naczelnego po odpowiedź. W końcu był jego ruch. Wreszcie 2 listopada po d koniec dnia wzywa mnie do siebie. Na sotle leżą 4 kartki. Dał mi długopis i mówi: podpisz. Przeczytałam i... podpisalam. Mialam na piśmie, że jestem zwolniona z obowiązku świadczenia pracy i wymówienie z powodu zlikwidowania mojego działu. To akurat prawda, bo w czasie jak byłam na wychowawczym mój dział zaczął podlegać pod publicystykę. Jestem pewna, ze naczelny sam na to nie wpadł, podpowiedziała mu to albo kadrowa, albo prawniczka firmy. Ale na takie coś mogłam się zgodzić. Do końca lutego jestem więc na wypowiedzeniu, a siedzę w domu. :)
Akurat mamy czas na załatwienie całej papierkologii związanej z odbiorem budynku. No i procesować się w tym wypadku nie będę, bo po co szarpac sobie nerwy. W końcu nie chodzi mi o przywrócenie do pracy, a pewnie taki byłby efekt.
A w domu? Cóż, ajk zwykle kłopoty z wodą. Trafia mnie już, bo zamiast wykańczać dom, to tygodniami walczymy z wodą w starej łazience. Jak nie przecieka kibel, to kran albo prysznic. Nie wiem, jak można było robić taką kaszankę. Nasz internet nie chciał działać, a wczoraj mój mąż przybiegł do mnie z dołu po kolejnej walce z wodą i tym razem rozwaleniu kawalka ściany.
- Słuchaj! - krzyczał. - Mamy wodę na bluetootha.
Tak właśnie była zrobiona. Bez kolanka, skręcona na siłę. I w końcu rurki gdzieś puściły i sączyło się w ścianie. :x Nic tylko zastrzelic poprzednich właścicieli. Dzisiaj woda już naprawiona, ale za to musimy naprawić kawałek glazury. Och! mam już tego dosyć.

Anisia3
22-11-2007, 16:58
Od czasu ostatniego wpisu znowu pojawiły się problemy z internetem. Ale mam nadzieję, że tym razem już po raz ostatni. Tym samym chciałabym bardzo serdecznie podziękować forumowiczowi. Mmmad, bardzo dziękuję, że znalazłeś chwilę czasu. Działa jak widać. :D
W weekend albo najdalej po niedzieli postaram sie uzupełnić dziennik zdjęciowo, bo już dawno to obiecałam, ale nie było jak. Fakt, że zbyt wiele do wklejania nie będzie, bo wykończeniówka pewnie potrwa z rok. Jak nie lepiej. :wink: Teraz nie mogę wrzucić nowych zdjęć, bo pożyczyłam znajomemu aparat, a nie porobiłam wcześniej fotek.
Wrócę jeszcze na moment do sprawy mojej pracy. Niektórych to dziwi, że nie zamartwiam się wypowiedzeniem. No nie zamartwiam się. Gdyby przydarzyło mi sie to jeszcze z rok temu, pewnie by tak było. Ale mam pewien pomysł. Jeszcze nie wiem, czy uda mi sie wszystko zorganizować i przeprowadzić tak jak bym chciała, ale to się oczywiście okaże w praniu. Póki co przymierzam się do kursu prowadzenia działalności gospodarczej. Proszę trzymać za mnie kciuki. Forumowicze, trzymajcie kciuki!

Anisia3
02-12-2007, 19:39
Postanowiłam wreszcie uzupełnić dziennik o daaawno obiecane zdjęcia. Z zaległościami tak jakoś bywa, że ciężko się ich pozbyć. Miałam wkleić skończone pokoje i taras. Trudno mówić o całkowicie wykończonych pokojach, bo kleszcze nadal nie są obłożone ładnymi deseczkami, które spokojnie leżą zafoliowane. Ale to estetyka, a póki są ważniejsze rzeczy do roboty, to zmysły estetyczne nie zostaną zaspokojone. :(
Ale z obiecanych zdjęć tarasu nadal nici. Wyładowały się baterie i zdążyłam zrobić tylko pokój Sary. Taras następnym razem, kiedy za dnia będę w domu.
Tak wygląda sawanna w pokoju córki.

http://images25.fotosik.pl/119/d4af53171438eb45med.jpg

http://images32.fotosik.pl/67/ac95ba5a0b8e533fmed.jpg

Chciałabym, żebyśmy już przystąpili do klejenia płytek w łazience dzieci. Łazienka dla odmiany ma być morska. Ale ciągle brakuje czasu, żeby wreszcie się za to zabrać. Najpierw nie było płytek. Jak już je kupiliśmy to stelaż nie był obudowany. Kiedy nasz Irek wreszcie podjechał i obudował stelaż, to nie było czym kleić glazury. Teraz klej już czeka ze trzy tygodnie. Ale albo Tomek w pracy, albo awaria wody. Mam nadzieję, że w tym tygodniu zaczniemy. W tym tygodniu chciałabym tez kupić blat do kuchni, bo na razie korzystamy ze starych szafek, które już 100 lat temu powinny wylądować w spiżarni.

Anisia3
15-12-2007, 11:08
Muszę się dzisiaj wyżalić chociaż w dzienniku. JUż nie mam siły. Do wody, hydraulików i wszystkiego związanego z budową.
Od rana szlag mnie trafia. Woda to jakieś przekleństwo tego naszego domu czy co? Począwszy od samowolki poprzednich właścicieli aż do dzisiaj. Nie ma miesiąca, żeby coś się z nią nie działo złego. Winę za większość naszych wodnych problemów ponosi akurat hydraulik. Poprawek, do których przyjeżdżał na początku nawet nie zliczę. Drobnych napraw wykonywanych przez mojego męża i naszego przyjaciela - fachowca "złotej rączki" też nie. Nie dalej jak dwa tygodnie temu mieliśmy awarię pieca. Jak się okazało spowodowaną błędami hydraulika, który nie dał w jakiejś rurce doprowadzającej wodę do pieca odpowiedniej złączki. Dzisiaj okazało się, że cieknie z rury od zasobnika.
Na dodatek przy zasobniku stoją moje świeżo przywiezione blaty kuchenne, więc gdybym tego w porę nie zauważyła, to nie chcę myśleć co mogłoby się z nimi stać.
Zadzwoniłam do hydraulika, a ten słodko mówi, że mu przykro, ale jest akurat we Francji. I co? No właśnie. Daje niby gwarancję, ale ma to głęboko w... poważaniu. My tymczasem musimy płacić za naprawianie jego błędów. Poziom adrenaliny mam dzisiaj taki, że udusiłabym go własnymi rękami.

Anisia3
16-12-2007, 13:19
Błędów hydraulika opisanych wczoraj nie koniec. :x Po rozmowie z nim przejrzałam jeszcze raz całą instalację, żeby sprawdzić, czy jeszcze gdzieś nie kapie. Oczywiście kapie. Z dwóch zaworów od grzejników. Jeden zasłonięty książkami, które wyładowaliśmy z kartonów. Całe szczęście, że tam wczoraj zajrzałam, bo jeszcze trochę i drewnianą podłogę diabli by wzięli. :evil:
Z drugiego zaworu woda nie kapała tylko ciurkała. Nie było tego widać, bo mąż ciągle nie ma czasu zalać rur wylewką. Wszystko wsiąkało w trociny i nie wiem co jeszcze, bo to w starym pokoiku, gdzie zostawiliśmy podłogę z desek. Tylko na rury od co wycięte miejsce, które ma być zalane i dopiero na to pójdzie parkiet. W ciągu godziny wylałam stamtąd dwie popielniczki wody. Popielniczki 8) bo jak zobaczyłam, że się leje, to złapałam co było pod ręką, żeby podstawić. I wszystko jasne, dlaczego ciągle spada nam ciśnienie w piecu. No i jak tu nie mieć morderczych zamiarów w stosunku do hydraulika? :evil: Wyczuwalną w tym pokoju wilgoć zrzucaliśmy na karb "bezprzewodowych" rur w ścianie między tym pokojem a starą łazienką.
Wściekła jak sto diabłów wygarnęłam hydraulikowi przez telefon, co o nim myślę. Kończąc zapowiedziałam, że jeśli sam nie może pofatygować się, to niech przyśle mi kogoś. Jeśli w ciągu pół godziny nie da odpowiedzi, to w poniedziałek piszę donos (nie wiem, czy można to tak nazwać, bo zamierzam podpisać się pod tym) do skarbówki. A oni z pewnością znajdą nieudokumentowane dochody.
Jak można się było spodziewać, polski hydraulik we Francji nie zadzwonił.
Za to dzisiaj stała się rzecz niesłychana.
Pani dzwoni do... pani.
Zadzwoniła do mnie żona hydraulika. :o Opowiedziałam jej wszystko. Trochę broniła swojego męża, że u mnie robił nie on osobiście tylko jego ludzie. No dobrze, ale co to ma do rzeczy? Przecież to on bierze odpowiedzialność za robotę. Stanęło na tym, że przed Świętami, jak zjedzie do Polski, przyjedzie do mnie i sam wszystko sprawdzi jeszcze raz. :roll:
Ja w zamian nie wystosuję pisma do US.

Anisia3
20-12-2007, 18:52
Wykończeniówka to miała być sama przyjemność. Wybieranie kafelków, blatów, szafek.... Ale gdzie tam. Dom nawet w połowie nie wykończony, a ja całkowicie. Jakby tego było mało nasz ukochany fachowiec zabił mi przed chwilą klina. I nie wiem, co robić. Pomóżcie!
Nie było mnie w domu, kiedy przyjechał montować blat pod zlewozmywak w kuchni. Bo ile można latać z garami do łazienki i myc wszystko w umywalce? Na Święta musi być zlew w kuchni. Wracam do domu. Zlew jest, ale baterii niet. Chłopaki nie wycięli dziury, bo nie wiedzieli gdzie. Ja do tej pory wiedziałam, ale teraz to już sama głupia jestem.
Wydawało mi się, że bateria powinna być tuz za zlewozmywakiem. Trzeba więć byłoby wyciąć dziurę w blacie. Tak jak na tym zdjęciu.

http://images25.fotosik.pl/128/610e0d3e57ddd432med.jpg

Ale Irek mówi, że może być za daleko. No i zawsze woda może gdzieś tam przeciekać. I co wtedy z blatem?
Próbowałam sprawdzić, czy nie za daleko. Wydaje mi się, że może być. Dziecku na pewno za daleko. To widać tutaj.

http://images33.fotosik.pl/84/d9f57e8d7d2bd619med.jpg

Jest druga wersja - z baterią w zlewozmywaku. Przyznam, że nie jestem do niej przekonana. Zresztą za daleko sięga w tej mniejszej komorze. Ale może się mylę.
Proszę poradźcie coś. Tym bardziej, że decyzję muszę podjąć dzisiaj, a najpóźniej jutro rano zadzwonić do Irka i powiedzieć mu, czy ma przyjechać i wycinać dziurę w blacie, czy nie.
A swoją drogą to zarzekałam się, że już nigdy nie kupie stalowego zlewozmywaka. Miałam taki w starym mieszkaniu i jest do kitu. Widać każdą kropelkę wody. Jak widać jestem świetną ilustracją powiedzenia: Nigdy nie mów nigdy. Trzeba było ciąć koszty. :( Na granit nie mamy na razie szans.
No i zapomniałam wkleić zdjęcia w wersji drugiej. Tak by to wyglądało.

http://images33.fotosik.pl/84/6c66657a3b6854d5med.jpg

Anisia3
21-12-2007, 23:47
Miała być woda i zlewozmywak w kuchni na Święta, a będzie g.... :evil:
Dziura w zlewie wycięta, Tomek spędził trzy godziny składając wszystkie rurki, wężyki i nie wiem co jeszcze do kupy, smarując jakąś dziwną plasteliną zlew... a i w ogóle. I okazało się, że wężyk od baterii jest pęknięty. :evil: :evil: :evil:
Jutro pewnie w sklepie maja wolne, w poniedziałek tym bardziej i albo zostaniemy bez wody, albo musimy zainwestować w wężyk.
Chyba polubię hipermarkety, bo kupowanie w salonach nie zawsze się opłaca.

Anisia3
27-12-2007, 17:05
Jakimś cudem udało się. Mieliśmy wodę w kuchni na Święta. Tomek kupił nowy wężyk, a uszkodzony wymienimy po Nowym Roku. Będzie na zapas.
Tak wygląda kawałek mojej kuchni z zainstalowanym zlewem i kawałkiem blatu roboczego pod oknem.

http://images31.fotosik.pl/89/d83d707d5c4b85femed.jpg

Przedświąteczny bałagan i nawet tutaj jeszcze nie zerwana folia. 8) Kuchenna prowizorka trwa. Mam nadzieję, że Skarbówka nie będzie długo zwlekać ze zwrotem vat-u. Maksymalnie jeszcze dwa miesiące.
A baterię umieściliśmy w zlewie. Po dokładnym przeanalizowaniu wszystkich za i przeciw oraz wydatnej pomocy forumowiczów wyszło na to, że tak będzie lepiej. Chociaż ta wersja początkowo w ogóle mi się nie podobała, teraz myślę, że jednak dobrze zrobiliśmy.
Dzisiaj podczas spaceru kupiliśmy profil główny, sztuk raz. Może uda się jutro zacząć układać płytki w łazience dzieci. :roll:

Anisia3
07-01-2008, 18:33
HIP HIP HURRA!
Byłam dzisiaj w skarbówce. Zaniosłam brakujący kwit o niezaleganiu z płatnościami w składzie budowlanym i... do końca miesiąca pieniądze mają być na moim koncie. Tak przynajmniej zapewniła mnie pani w urzędzie. :D A to oznacza, że będzie normalna kuchnia. :D
Jestem z siebie dumna. Żadne ze znajomych biur rachunkowych nie chciało zabrać się za wyliczenie nadpłaconego VAT-u za materiały budowlane, wobec czego musiałam to zrobić sama. Dzisiaj naniosłam poprawki. Pomyliłam się w swoich wyliczeniach o... 450 zł. Zakładałam, że różnica między moimi a urzędników rachunkami może wynieść nawet 1000 zł. No i jak tu się nie cieszyć? :lol:
W ogóle udało mi się załatwić dużo urzędowych spraw. Oddałam wniosek o przyznanie grantu z funduszy unijnych. Teraz pozostaje mi czekać na decyzję. Do końca miesiąca powinno być wszystko wiadomo.
Ach, i jeszcze zapomniałabym. Zaczęliśmy układać płytki w dziecięcej łazience. Z racji tego, że nasz wspaniały Irek przez trzy dni świętował nadejście Nowego Roku, a potem jeszcze odpoczywał :roll: nie mogliśmy kontynuować układania glazury, bo nie było czym jej docinać. Sprzęt do docinania miał mieć w tym domu, gdzie teraz pracuje, czyli koło nas. Jako, że mieszka w Śródmieściu (jakieś 17 km od nas) to musieliśmy czekać. Okazało się, że jednak cały sprzęt ma w domu. Ale niech tam. Przez ten czas zabraliśmy się za obkładanie deskami kleszczy na suficie poddasza.
Ze zdjęciami muszę zaczekać do końca stycznia. Mam limit transferu danych i każda strona otwiera mi się teraz godzinami. :evil:

Anisia3
15-01-2008, 11:52
Wiem już jaki ptaszek odwiedził nas kilka tygodni temu. Kiedy na początku grudnia chodziłam na kurs unijny i długo nie było mnie w domu, dzieci przybiegały i juz od drzwi opowiadały co się działo. Właściwie to Sara opowiadała, bo Piotrek ciągle "gada" tylko rękami. :wink:
Ale od początku, bo przecież nic na temat dziwnego gościa nie pisałam.
- Mamo, ptaszek był u Piotrka w pokoju - Sara wołała jak tylko weszłam do domu.
Potakiwałam głową, że rozumiem, ale byłam zmarznięta, rozbierałam się i nie bardzo słuchałam co do mnie mówią. 8) Ale Tomek przywołał mnie do porządku. :wink:
- Słyszałaś, co powiedziała? Ptaszek był u Piotrka w pokoju.
- Jak to? Wpadł przez okno?
- Mamo, przecież okno zamknięte, bo zimno - słusznie dziecko zauważyło. - I ten ptaszek wyglądał jak dzięcioł, tylko bez czapeczki.
:o :o :o
To jak on tam się znalazł?
Możemy się domyślać, że wlazł przez jakąś szczelinę między kleszczami a krokwiami. Bo sufity mamy podniesione, żeby było wyżej i szpary są. A do domu dostał się pewnie przez dziury, bo nadal mamy nieskończoną podbitkę w jednym miejscu. Kto wie, może ptaszek nadal urzęduje na stryszku. Właśnie dlatego niedawno zabraliśmy się za obkładanie kleszczy drewnem, żeby ładnie wyglądało i żeby nie wiało, bo sporo ciepła ucieka przez te szczeliny. I jak się okazuje wchodzą tamtędy ptaszki.
:roll:
Prawdopodobnie tamtędy, bo te moje gapy poleciały po aparat, który spokojnie leżał sobie na biurku u Piotrka w pokoju, gdzie na razie mamy gabinet komputerowy. Jak pobiegli na dół szukać aparatu, to ptaszek w tym czasie zwiał i tyle go widzieli. Domysłom co tu był za ptak nie było końca. Wiadomo, że nie był to żaden z popularnych ptaszków, które gromadnie odwiedzają naszą działkę, zwłaszcza teraz w poszukiwaniu jedzenia.
I właśnie wczoraj przed południem wypatrzyłam na naszej jabłonce innego niz dotychczas ptaszka. Miał czerwony kuperek, a cały był biało- czarny. Taki dzięciołowaty. Pokazałam Piotrkowi a ten bardzo się ożywił i pokazywał na górę. Odpaliłam komputer, wrzuciłam w wyszukiwarkę dzięcioł i...Piotruś od razu zakrzyknął po swojemu i pokazał na kleszcze. :D Pokazał, że ptaszek miał ogonek :lol: co robi za każdym razem, kiedy mowa o ptaszku, który był u nas w domku. A że Piotruś jest bardzo spostrzegawczy, to mam stuprocentową pewność, że właśnie tego gościa mieliśmy.

http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/6/69/Dzieciol_duzy_dmajor.jpg/288px-Dzieciol_duzy_dmajor.jpg

O kurczę, muszę lecieć po Sarę do szkoły. Odcinek budowlany innym razem. :wink:

Anisia3
22-01-2008, 11:36
Dziś będzie odcinek dla wielbicieli Adama Słodowego.
Miałam czekać z łazienką aż będzie skończona, ale to może jeszcze potrwać. :roll: :wink: Zawsze coś wypadnie. jak nie urok, to.... I nie możemy spokojnie nad nią popracować. Z czystym sumieniem piszę: nie możemy. Żeby nie było - też kładłam płytki. Wprawdzie Tomek dużo więcej, ale w każdej jego przerwie technicznej (czytaj: na papierosa), żeby nie marnować czasu robiłam to ja. :D Ze 20 płytek jak dotąd położyłam. :lol:
Tak więc wygląda łazienka dzieci w czasie prac glazurniczych.

http://images27.fotosik.pl/144/ff476e701d9fef3fm.jpg (http://www.fotosik.pl/showFullSize.php?id=ff476e701d9fef3f)

http://images34.fotosik.pl/116/b148b672dfbf74e2m.jpg (http://www.fotosik.pl/showFullSize.php?id=b148b672dfbf74e2)

I czeka nas przeróbka wody. Miała być bowiem bateria wannowa naścienna, tak sobie to kiedyś wymyśliliśmy. Nawet był pomysł jak ją umieścić. Ponieważ chcę skopiować plażę Toli, to akurat miejsce na taka baterię byłoby na ściance tuż pod plażowym akwarium. Tak było do wczoraj 8) kiedy to przyjrzeliśmy się dokładnie linii jaguar z Deante. I zachorowaliśmy na baterię stojącą, trójotworową.
Chodzi o to:
http://pl.deante.pl/images/pages/news/jaguar.jpg

Co ciekawe do niedawna te baterie w ogóle nam się podobały.

Anisia3
22-01-2008, 17:45
Zrób to sam c. d.
Nie udało mi się w poprzednim wejściu skończyć odcinka. O łazience miało być niejako przy okazji, a wyszło wyłącznie o niej. Ale jakby nie patrzeć było to z serii "zrób to sam". :wink:
Tymczasem główna bohaterką miała być garderoba, a właściwie jej zaczątki, bo półek i koszy na wszystkie ubrania ciągle nie ma. I tylko część znalazła swoje miejsce.
No to zaczynamy. :D
Do wykonania wiszącej części garderoby potrzebujemy: Odpady desek podłogowych (w tym wypadku - sosna), drewnianej łaty (jeśli akurat zostało z konstrukcji dachowej), dwóch drążków ze starego drewnianego karnisza (który zabieramy ze sobą ze starego mieszkania tak w razie czego). I jeszcze kilka wkrętów do drewna.
Do ściany mocujemy jedną część łaty. Do niej przykręcamy resztkę deski podłogowej, którą z drugiej strony mocujemy do drugiej łaty. Aby konstrukcja była stabilna dobrze jest umocnić drugą deską podłogową nieco niżej. Można ją później wykorzystać do umocowania drążka na krótsze ubrania - spódniczki, bluzki itp.
Kiedy z jednej strony mamy już gotową konstrukcję do przeciwległej ściany garderoby mocujemy kolejne dwa kawałki desek sosnowych. Teraz w wywierconych wcześniej otworach umieszczamy drążki ze starego karnisza, malujemy drewno wedle uznania i tak oto prezentuje się nasza wieszakowa część garderoby. :lol:

http://images24.fotosik.pl/145/917143ccaedfeb6cm.jpg (http://www.fotosik.pl/showFullSize.php?id=917143ccaedfeb6c)

Jest solidna, stabilna, nic się nie wygina. :D Sprawdzone przez 5 miesięcy.

Anisia3
25-01-2008, 11:26
Wczoraj przyszła pocztą przesyłka z próbkami mozaiki szklanej. Będziemy z niej robić dekory do małej łazienki dzieci.
Od wczoraj więc zastanawiam się którą wybrać. W dziennym świetle wygląda inaczej, w sztucznym inaczej. To co w dziennym jest fajne, w sztucznym już nie za bardzo i na odwrót. :roll: Do tego dochodzą światłocienie, bo przecież na ścianach będzie inaczej wyglądała niż na podłodze. :roll: Siedzę, porównuję, wybieram, przebieram.
Musi pasować do płytek, ale się odróżniać. Musi się odróżniać, ale nie może się gryźć. :-? 8) Oj, trudna decyzja.

http://images29.fotosik.pl/146/81ae04d3131814d6m.jpg (http://www.fotosik.pl/showFullSize.php?id=81ae04d3131814d6)

Ale im szybciej się zdecyduję, tym szybciej skończymy łazienkę. A tu jeszcze problem z wanną. Bo asymetryczna, którą sobie już dawno wymyśliłam jest źle pomyślana. :o :roll: 8) Ano tak. Przynajmniej dla nas. Ma być plaża. Musi być na tej ścianie, gdzie są rurki z wodą. Były próby przeniesienia na przeciwległą ścianę (koncepcyjne), ale to nie będzie dobrze. Zostaje więc po staremu. I tak: albo siedzi się tyłem do akwarium z plażą - co jest zupełnie bez sensu, albo siedzi się na korku - co również jest do d.... :-?
I pewnie skończy się na tradycyjnej prostokątnej wannie.

Anisia3
02-02-2008, 15:22
Widzę, że ostatnio skończyłam wątek na wannie. To teraz będzie nawet nawiązanie z sensem. :wink:
Zastanawiałam się, czy pokazać wannę teraz, czy dopiero wtedy, jak będzie skończona łazienka. Bo wówczas będzie efekt a teraz? :roll: Ale niech będzie. Są tu ciekawskie osóbki. Magi zdopingowałaś mnie. :D
Uwaga! uwaga!
Tadaam!
Oj zaraz. Najpierw powiem, że nie jest to zielona zieleń :roll: tylko taka morska. Zdjęcie nawet bardzo nie przekłamuje. Zresztą załapał się kwiatek to jest porównanie. :wink:
Już.

http://images33.fotosik.pl/128/c233b3be32ed620fm.jpg (http://www.fotosik.pl/showFullSize.php?id=c233b3be32ed620f)

Anisia3
05-02-2008, 11:37
Wczoraj robiłam rozeznanie w sprawie lustra i szkła do małej łazienki. No powiedzmy uczciwie, częściowe rozeznanie, bo odwiedziłam raptem dwa zakłady szklarsko-lustrzane. I jestem w szoku.
Nie sądziłam, ze różnice w cenie mogą być tak znaczne.
Jedna firma, całkiem spora i wrażenie też zrobiła na mnie lepsze. Tutaj za półeczki szklane wielkości mniej więcej 40 x 21 cm chcieli 88 zł za 3 sztuki, ze szkła "10". W drugim, nieco zapyziałym zakładziku za jedną półeczkę pan wyliczył mi ... 95 zł :o netto. :o :o :o I jeszcze namawiał na szkło hartowane na moją wymarzoną plażę. A najlepiej jakbym zamówiła całe akwarium a nie tylko szybę przednią, bo reszta ma być zbudowana z karton-gipsu. Chyba jednak naciągacze. :-?

Anisia3
11-02-2008, 20:46
Wprowadzanie się do niewykończonego domu może mieć swoje plusy. :P Naprawdę. Ja przynajmniej dopatrzyłam się kilku. I wcale nie mówię tego tylko po to, żeby się pocieszyć, aczkolwiek przyznam, że ma to pewne znaczenie. :wink:
Mieszkam od kilku miesięcy, kuchnia nadal prowizoryczna, ale jej wizja w tym czasie znacznie ewoluowała. Teraz mam już chyba w większości obmyśloną koncepcję łącznie z oświetleniem. Jeszcze dopracowanie paru drobiazgów i... koncepcja oczywiście będzie gotowa. Bo realizacja w bliżej nieokreślonym terminie. Mam nadzieję, że szybszym niż dalszym. :roll:
A w trakcie wykańczania łazienki też narodziło mi się kilka pomysłów. Dzięki temu, że robota przy niej idzie dość ospale 8) wpadłam na pomysł naklejenia muszelek na tynku, czyli na piasku, skoro na płytkach, czyli wodzie mają być namalowane rybki. Tylko jak te muszelki przykleić? Mąż dłubał sobie przy kafelkach i tak głośno się zastanawiając powiedziałam mu o pomyśle z muszelkami. Tomisio to jednak pomysłowy Dobromir i wpadł na fantastyczny moim zdaniem pomysł.
- Szkoda, że nie powiedziałaś o tym wcześniej - stwierdził. - Można było zatopić je w tynku.
:o :D
Jako, że moja wizja łazienki nie przewidywała wcześniejszego tynkowania, bo chciałam, żeby płytki były zlicowane ze ścianą, wi9ęc tynk Tomek kładł dopiero po ułożeniu kafelków. Na szczęście w całości zrobiona jest dopiero jedna ściana. Kolejne wykafelkowane, ale jeszcze nie do końca, więc tam tynku nie ma. :D Spróbujemy z tymi muszelkami. Jak nie wyjdzie to zawsze zdążę je namalować. Muszelkowanie pomału się zbliża, więc odkopałam dzisiaj moje zbiory z podróży. Na szczęście nie zaginęły w dwóch przeprowadzkach. Przynajmniej nie wszystkie. Może jeszcze coś u mamy się znajdzie, jeśli przypadkiem do niej było wywiezione, żeby różnych niepotrzebnych na co dzień rzeczy nie ciągać ze sobą. Nie mogę się już doczekać, kiedy będę mogła przystąpić do zabawy. :D

Anisia3
19-02-2008, 16:41
:D :D :D :D :D :D :D :D
Zameldowałam się dzisiaj w nowym domku!
:D :D :D :D :D :D :D :D

Anisia3
26-03-2008, 19:17
Smutny był ostatni miesiąc.
Smutny był dom i ogród po śmierci Grota. Ogród. :roll: Kupa gruzu i działka nieuporządkowana. Tak czy owak, był smutny. Nikt nas nie witał jak wracaliśmy do domu, nikt nie siedział przy siatce i nie obszczekiwał przechodzącego towarzystwa.
No i co było do przewidzenia, bo jakże to tak, dom bez psa? - mamy nowego zwierza. Wczoraj skończył 7 tygodni. Przywieźliśmy go z Poddębic w Poniedziałek Wielkanocny. Nie ma jeszcze imienia. I póki co nie może nadążyć na naszymi dziećmi. 8)

http://images28.fotosik.pl/184/cbc30b3408375a45m.jpg (http://www.fotosik.pl/showFullSize.php?id=cbc30b3408375a45)

Więcej szczegółów trochę później.

Anisia3
16-04-2008, 22:27
Pomyślałam sobie, że najwyższy czas przypomnieć o sobie. Wkleić jakieś nowe fotki. Przyszła wiosna. Właściwie to już sobie poszła, ale rano jeszcze była. Wreszcie wywieźliśmy prawie 20 metrów sześciennych gruzu. A zdjęciowo kicha. Nie pochwalę się niczym. Komputer po liftingu i program do wgrywania zdjęć poleciał w kosmos. I trzeba go znowu zainstalować. A ja nie pamiętam gdzie jest płyta. :roll:
Tymczasem zamiast kupować drzewka i kwiatki na działkę, to ja muszę skądś znaleźć pieniądze na nową lampę do samochodu. Ludzie, i to jeszcze nie mojego samochodu. Czy ktoś robi tak kretyńskie błędy? Nie wiem jak to możliwe, ale ruszyłam autem i nie miałam nogi na sprzęgle. :oops: I co? Wjechałam autem znajomego we własną bramę przed którą stał samochód. Bo właśnie miałam jechać po Sarę do szkoły. I teraz lampa do wymiany, brama się nie domyka. I tak była stara, ale była. Czy to się wreszcie kiedyś skończy? Czy pech przestanie mnie prześladować?

Anisia3
02-05-2008, 21:45
Płyta od canona odnaleziona. Nowe zdjęcia wgrane. Chociaż do dzisiaj już parę rzeczy wygląda jeszcze inaczej, ale obiecywałam tyle razy, że już mi głupio czekać. Najpierw pokazuje pierwszą kąpiel w niebieskiej 8) morskiej wannie.

http://images31.fotosik.pl/238/25ff04a2d65ae448m.jpg (http://www.fotosik.pl/showFullSize.php?id=25ff04a2d65ae448)

Dzisiaj wanna już zabudowana, ale nie mam aktualniejszego zdjęcia. Myślę, że zaczekam kilka dni, bo już jest czas na malowanie rybek i klejenie muszelek, których z kilku różnych powodów nie udało się wtopić w tynk. Ale tym dekorkiem muszę sie pochwalić. Właściwie nie ja, bo nie mojej produkcji. Piotrek pomagał tacie kleić płytki :lol: i sobie jedną przykleił. Potem Sara dolepiła daszek i komin i powstał taki oto piękny dekor.

http://images27.fotosik.pl/178/28d94281017994ecm.jpg (http://www.fotosik.pl/showFullSize.php?id=28d94281017994ec)

Kiedy przyszła pora tynkowania nawet długo się nie zastanawialismy czy go zerwać, czy zostawić. W końcu to łazienka dzieci. A ile śmiechu będzie za 10 lat z tego domku. :D
A to nasza podrośnięta już trochę paskuda.

http://images33.fotosik.pl/239/bf682c1d895c73a9m.jpg (http://www.fotosik.pl/showFullSize.php?id=bf682c1d895c73a9)


Straszny gryzoń. Dokucza dzieciom, bo gryzie ich okropnie, a oni nie mogą sobie z nim poradzić. Tu jest jeszcze taki słodki. Uwielbiam małe owczarki z klapiącymi uszkami. A dzisiaj Amberowi uszy stanęły. :D I teraz przypomina bardziej nietoperza niż psa, bo łebek malutki, a usiska już wielkie. :wink:
A, zapomniałabym. Zaczął działać mój sklepik www. Mam już holenderskie papiery. Czekam na dostawę Stamperii. Poki co wygląda na to, że z Lublina kurier ma dalej niż z Holandii. :roll:

Anisia3
24-05-2008, 22:55
Dziesiątki razy zabierałam sie za pisanie. I dziesiątki razy nic mi z tego nie wyszło. :oops: Miałam pokazać łazienkę. Chciałam pokazać ptaszki, które do nas wiosną zaczęły przylatywać. Zieleniejącą działeczkę za sprawą drzew owocowych. I nie pamiętam co jeszcze.
Może stopniowo uda się nadrobić zaległości.
Najpierw jedyny kolorowy kawałek ogródka, który w realu już przestaje być tak kolorowy.

http://images26.fotosik.pl/219/b117fde964e51474m.jpg (http://www.fotosik.pl/showFullSize.php?id=b117fde964e51474)

Całej działki to nawet nie mogę pokazać, bo ciągle zarośnięta i zapuszczona, chociaż przez tydzień szwagier z mężem pracowali. I pracowali ciężko, ale to nawet trudno opisać, co poprzednicy wyrzucali prosto na ziemię. Stopniowo pokrywało się to zielskiem i trawą. A teraz sukcesywnie dokopujemy się do ziemi i przywracamy do stanu używalności. Zwracamy ją naturze i... sobie.
Zastanawiam sie, co może być powodem tego, że w jednym miejscu na działce nic nie chce rosnąć. Tzn. świetnie rozwijają się chwasty, ale usechł świerk bożonarodzeniowy. Miał prawo. Chociaż początkowo wyglądał nawet jakby się przyjął. Ale potem posadzilam krzew od kolegi. Padł od razu. I teraz padło drzewko, wierzba japońska, mongolska czy jakaś tam. Ukorzeniona przez mamę koleżanki. Przesadzona z doniczki do gruntu jakieś dwa tygodnie temu. No nie wiem, co tam się dzieje.
Ale dostałam od sąsiadów sporo kwiatów, to mam nadzieję, że będzie jednak robić się kolorowo.

Nasz Amber. Pomagał w zbieraniu skoszonej trawy.

http://images34.fotosik.pl/264/51200d93733949aam.jpg (http://www.fotosik.pl/showFullSize.php?id=51200d93733949aa)


:D
I przyszedl czas na obiecana wiele razy łazienkę. która nadal nie jest całkowicie wykończona. Brakuje szafki pod blatem umywalki, korka na podłodze, muszelek na ścianach. Chociaż nie wiem, czy w końcu tu je przykleję, bo pomysł z wtapianiem w tynk nie wypalił. Ale nie wypalił głównie dlatego, że trzeba było poprawiać i nakładać drugą cieniutką warstwę. Gdyby od razu tynk był idealnie gładki to udałoby się. Sprawdzałam. Trzymało dobrze. A i najważniejsze - akwarium z plażą.:D Ale na to trzeba było czekać, aż będę mogła wziąć dokladny wymiar na akwarium. Teraz musi trochę zaczekać. Może przy okazji dodatkowych półek szklanych przy lustrze je zamówię.

http://images28.fotosik.pl/219/0d4845b7fd86015fm.jpg (http://www.fotosik.pl/showFullSize.php?id=0d4845b7fd86015f)

http://images31.fotosik.pl/264/eb48b955f5fc8842m.jpg (http://www.fotosik.pl/showFullSize.php?id=eb48b955f5fc8842)

http://images28.fotosik.pl/219/d6c8f840c7c835cfm.jpg (http://www.fotosik.pl/showFullSize.php?id=d6c8f840c7c835cf)

Z grubsza policzyłam wydatki na łazienkę. Swojego czasu przestałam liczyć wydawane na dom pieniądze, bo moje nerwy tego nie wytrzymywały. teraz znów zaczęłam pomału wracać do kalkulatora. Dla odmiany rachuje koszt pomieszczeń. Łazienka wyniosła nas z 50 proc. więcej niż zakładaliśmy. Czyli wszystko w normie. :wink:
Do tej kalkulacji wrócę pewnie za kilka dni.

Anisia3
06-06-2008, 23:01
Ha. Dzisiaj udało się uporządkować kolejne kilka metrów kwadratowych ogródka. Paleta z bk wylądowała w garażu. Pod drzewami zwolniło się miejsce na hamak. :D Mężuś nawet skopał ten fragmencik ziemi. Trzeba jeszcze posiać trawkę.
I tu jest właśnie miejsce na błyskawiczny konkurs. Co można znaleźć w ziemi po poprzednich właścicielach działki? Pisalłam już chyba o foliach i kubkach. A jak nie pisałam, to teraz piszę. Ale folie i kubki to mogli też rzucać na ziemię robotnicy. Potem to zarosło i dopóki nie było czasu na porządki, to leżało. Robotnicy to oddzielna historia, ale co ludzie, którzy byli właścicielami tego kawałka błękitnej planety przez kilkanaście lat wpakowali w ziemię. Kto zgadnie? :-?

Anisia3
07-06-2008, 19:11
Nie chcecie zgadywać, to w takim razie nagroda pozostaje w moich rękach. Ale jako, że konkurs ogłoszony, wypada podać rozwiązanie. 8)
Oto wczorajsze znalezisko:

http://images30.fotosik.pl/226/3c22dd7567019becm.jpg (http://www.fotosik.pl/showFullSize.php?id=3c22dd7567019bec)

W sumie to sprzęt jak najbardziej ogrodowy. A że kilka centymetrów pod ziemią....
Ale tego to nie rozumiem.

http://images33.fotosik.pl/279/bd341303ba0a2766m.jpg (http://www.fotosik.pl/showFullSize.php?id=bd341303ba0a2766)

Chociaż jak się nad tym zastanowić. Podobno mrówki są całkiem smaczne. :roll:

Anisia3
02-08-2008, 22:52
Dwa dni temu zaczęła się robić moja prawdziwa kuchnia. :D :D :D
Za jakieś dwa, trzy tygodnie będę miała co pokazać. I wrócę pewnie wtedy do wyliczeń kosztów łazienki. Teraz trochę nie mam czasu ani siły.
Aha, na wszelkie pytanie dotyczące budowy i wykończeniówki odpowiadam wyłącznie w komentarzach. Znudziło mi się pisać po raz setny na priv to samo. I to przynajmniej trzy razy w tygodniu. :P :-? 8) :roll: