PDA

Zobacz pełną wersję : Marchewkowe pole [dziennik Karpatki]



Karpatka
04-03-2007, 20:12
Po okresie marzeń i ich weryfikowania przez brutalną rzeczywistość poloneza czas zacząć!
Niniejszym przyłączam się do ekipy piszącej, za co z góry przepraszam :oops:

Karpatka
04-03-2007, 20:44
DLACZEGO????
1. Bo choć jestem istotą towarzysko rozwiniętą i otwartą na potrzeby bliźniego swego, to sąsiad piętro wyżej, który remontuje swoje mieszkanko przez pół roku, po drodze zalewając mi pięć razy moje własne cztery kąty, budzi jednak agresję. Jeszcze większą sąsiad zza ściany, który w przypływie zazdrości (a feee, co za niskie uczucia!) również decyduje się na ten desperacko krok i maltretuje mnie wiertarką od 6 rano do 22.00.
2. Bo jak większość domowników tego forum marzę o kawie na własnym tarasie. Obecnie nie mogę do tego celu wykorzystywać mojego, przyznaję całkiem sporego jak na warunki blokowiska, balkonu, bowiem rozwinięta nad wyraz wyobraźnia nieodparcie podsuwa mi przed oczy widok własnych pociech wychylających się przez balustradę na 9. piętrze z plastikowych, ogrodowych krzesełek.
3. Bo chcę, by moje trzecie dziecko (którego jeszcze nie mam) mogło bez stresu miotać butelką z wózka na trawę i by jedyną konsekwencją tego kroku było lekkie tąpnięcie u tow. kreta. Widok pełnej butelki z soczkiem lecącej z 9. piętra do dziś spędza mi sen z powiek. Tylko cudowi zawdzięczamy to, że na ruchliwym na ogół chodniku nikogo nie było...
4. Bo obecnie wyprawa z dziećmi na plac zabaw wymaga założenia eleganckiej kreacji i wykonania perfekcyjnego makijażu, w przeciwnym wypadku budzi się zgorszenie okupujących ławki dam.
5. Bo po powrocie z pracy mam coraz większe trudności, by w miarę sprawnie z czterdziestu główek upakowanych w jednej osiedlowej piaskownicy wyłuskać moje dwie własne.
6. Bo nóż mi się w kieszeni otwiera, kiedy wieczorami słyszę, jak moi ukochani nieletni blokersi z pasją rozwalają na osiedlowych ścieżkach kolejne butelki po złocistym trunku, ja zaś mam świadomość, że następnego dnia rankiem moje dziecko w podskokach popędzi tą drogą dla fakirów do szkoły, ja zaś modlić się będę, by się nie wywróciła, bo przecież spółdzielnia nie zdąży tego szkła sprzątnąć na czas.
7. Bo uwielbiam grzebać w ogródku. Mimo, że się na tym nie znam. I mimo tego, że moim życiowym osiągnięciem było perfekcyjne wypielenie grządki truskawek. Było cudnie, ani jednego źdźbła trawy. Wyrwałam wszystko, co na grządce rosło, a następnie truskawki "pod linijkę" posadziłam ponownie. Niestety, były już na kwieciu i po tym zabiegu się zbuntowały.... Nie mogę się już doczekać, kiedy tego typu eksperymenty rozpocznę u siebie.
8. Bo w czasie mojego dzieciństwa sielskiego-anielskiego miałam do dyspozycji dom rodziców w górach i wiem jakie to cudowne uczucie wybiec z domu do ogrodu w piżamie.
9. Bo moje dzieci u dziadków na Wielkanoc wykładają wszystkie ogrodowe ścieżki marchewkami, a pod oknem ich pokoju zaznaczają "miejsce parkingowe" na prezenty. Mały Żonek o 5. rano pędzi zaś do ogrodu, by nieco ponadgryzać tonę marchwi, dzięki czemu dzieciaki są zachwycone, że taki żarłoczny zajączek im się trafił. Ponieważ trudno windę i 9 pięter wykładać karotką, potrzebna jest działka.
10. Bo Mały Żonek w ramach relaksu uwielbia kosić trawę i należy to wykorzystać.
11. Bo pod blokiem brakuje miejsc parkingowych, a ja nie lubię rano pokonywać do auta trasy maratonu.

Jeśli o czymś zapomniałam, to proszę o sugestie. Lista z całą pewnością nie została ostatecznie zamknięta.

Karpatka
04-03-2007, 20:50
Rety! Udało mi się w podpisie zrobić link :lol: Zdolna jezdem, bez dwóch zdań.
Maksiu, jesteś wielki! Jeśli równie skutecznie w trakcie budowy będę korzystała z sugestii Mario_pa i Meba, to budowa będzie najmilszą przygodą mojego życia :wink: Tak się nastawiam i tego będę się trzymać.

Karpatka
04-03-2007, 21:17
DZIAŁKA
Kiedy już zapadła jedna z najważniejszych życiowych decyzji, pojawiło się pytanie: gdzie? Problem w tym, że nieco wcześniej zrezygnowałam z działki ofiarowanej nam przez najukochańszych teściów na świecie, czym nieco wprawiłam w zdumienie Małego Żonka. Uznałam jednak, że trójka rodzeństwa w roli najbliższych sąsiadów docelowo nie jest jednak najlepszym rozwiązaniem. Plus gratis co wieczór nalot dywanowy komarów. Skoro więc nie tam, to gdzie?
Rozwiązanie tej zagadki zajęło nam raptem półtora roku. Nasze pierwsze założenie było takie, że budujemy dom od podstaw, bo chcemy, by od a do z był nasz. Nieco później pojawiła się pokusa, a może jednak gotowy???? Oszczędność czasu i szybka realizacja marzeń... Tak było do momentu, gdy sympatyczny pan z agencji nieruchomości pokazał mi piękny dom w okazyjnej cenie. Rewelacja. Problem w tym, że znałam tragiczną historię tego domu. To mi uświadomiło, że jednak sama chcę tworzyć historię własnych 4 ścian.
Zaczęliśmy więc szukać działki. Głównie ja. Po kilku miesiącach okazało się, że najbliższa okolica jest: a. nieco monotonna, b. chyba jednak za mała. Lista wolnych działek szybko okazała się ograniczona. Te, które oglądaliśmy albo nam się podobały, ale miały zaporową cenę, albo też miały subtelne wady: bezposrednie sąsiedztwo bazy transportowej tirów lub oczyszczalni ścieków, kształt wąskiego wagonu, albo też zlokalizowane były malowniczo na środku rolnego pola na całkowitym pustkowiu. Ot, takie drobiazgi.
Po roku poszukiwań nieco rozszerzyliśmy obszar - o 30 kilometrów od Gliwic. To był strzał w 10!!!!! Znaleźliśmy piękną działkę bezpośrednio pod lasem, uzbrojoną, z polem poziomek w obrębie. Urokliwe położenie wymagało postawienia jedynie od strony lasu wysokiego płotu, bo na naszej działeczce uwielbiały relaksować się dziki. Super!!!! Dogadaliśmy się z właścicielami. Kupujemy. Ustaliliśmy termin wizyty u notariusza, a Mały Żonek popędził do gminy po mapki. I tu los postawił na naszej drodze dociekliwego urzędnika, który przez przypadek znalazł w archiwach starą mapę z naszą działką. Na której jej nie było. Działki znaczy się. Był jedynie wąski pas ziemi, który następnie został poszerzony skutecznie przez właścicieli tego paska. Czym???? Tego najstarsi górale nie wiedzą. Powierzchowne wykopki ukazały naszym oczom istną tablicę Mendelejewa: gruz, piasek, stare opony, resztki potłuczonych sanitariatów. Poziomki przestały nam smakować. Wróciliśmy do punktu wyjścia. W tym czasie agencje nieruchomości przykleiły nam już etykietkę "klient upierdliwy", ponieważ po trzech propozycjach nie pocwałowaliśmy do kasy w celu dokonania transakcji. Dziwni jacyś...

Karpatka
04-03-2007, 21:31
MARCHEWKOWE POLE
Po traumatycznych przeżyciach i dramatycznym pożegnaniu z dzikami poszerzyliśmy kolejny raz obszar poszukiwań i liczbę obsługujących nas agencji. Któregoś pięknego wieczoru pani Natalia (pozdrawiam!!!! :D ) uparła się, że pokaże mi trzy działeczki w okolicach Mikołowa. Na trzeciej wrzasnęłam: eureka!!!! i zadzwoniłam do Małego Żonka z radosną wieścią, że znalazłam to, czego szukaliśmy. Nasze miejsce na ziemi. Banał. Mały Żonek natychmiast zerknął przez okno i ujrzał ciemność. Całkowitą. Na wszelki jednak wypadek asekuracyjnie odpowiedział "Skoro tak twierdzisz....". No dobra. Po zastanowieniu zgodziłam się zaczekać kilka godzin i przed podpisaniem umowy zerknąć na działkę w świetle dnia. Lub jakimkolwiek innym. Byle tylko cokolwiek zobaczyć. Rankiem podjechaliśmy tam z Małym Żonkiem, któremu nie pozostało nic innego, jak tylko zgodzić się ze mną. Działka ma 990 metrów, kształt kwadrata, leży w polu, ale mamy sąsiadów, dzieci do szkoły pójdą 200 metrów polną drogą, zaś w naszej miejscowości, oprócz szkoły jest: kościół, sklep, biblioteka, przedszkole, straż pożarna, dzikie boisko i bar. Czyli pełna infrastruktura potrzebna do spokojnej egzystencji. Jest też las i plantacja truskawek. Czysta poezja. Wsi spokojna, a terytorialnie Mikołów. Nie czekaliśmy na nic i działkę nabyliśmy drogą kupna.
No, trochę czekaliśmy. Ponad pół roku. Działkę trzeba było podzielić i odrolnić. Udało się jednak, a my zostaliśmy szczęśliwymi właścicielami marchewkowego pola. Okazało się bowiem, że cały teren porastają marchewki. Dzieciaki były zachwycone, zrywając coś, czego rodzice nie posiali. W dodatku w mocy prawa. To się nazywa dobry interes!

Karpatka
05-03-2007, 20:42
PROJEKT
Po zakupie działki nadeszła upragniona chwila: wybór projektu. Zaczęłam od tego, czego ABSOLUTNIE mój dom nie mógł mieć: 1. dachu naczułkowego, 2. żadnych łuków i kolumienek. Zdecydowanie bardziej klimat alpejskiego domku niż polskiego dworku. Cóż, jakieś priorytety musiały w końcu być... To nam ograniczyło liczbę projektów o połowę.
A co nasz dom miał mieć? 1. Parter i użytkowe poddasze, 2. cztery sypialnie u góry, 3. pokój dla rodziców na dole, 4. spiżarkę i garderobę. Aaaaa! I nie mógł mieć kalenicy wyższej niż 9 metrów (i w tym momencie do użytku wchodzi drugie fachowe określenie: kalenica. Pierwszym był dach naczułkowy). Jak wstępnie oszacowaliśmy z Małym Żonkiem, minimalna powierzchnia takiego domu to ok. 150 metrów. Obszar poszukiwań zawęziliśmy do 200. Fajnie, gdyby miał balkon. Szukaliśmy projektu, który wymagałby jak najmniejszych zmian. To zmniejszyło nam liczbę projektów o kolejne 20 procent. Zostało raptem kilkaset. By do nich dotrzeć przejrzałam kilka tysięcy projektów: w katalogach, gazetach i na stronach internetowych. Żeby nie wyjść z wprawy i nie stracić kontaktu z rzeczywistością co jakiś czas urządzałam Małemu Żonkowi delikatne awantury pt. "Dlaczego się nie angażujesz?????".
Któregoś pięknego dnia zdesperowany chłop się zaangażował: otworzył "Muratora" (nawet nie porządny katalog!!!!) i wskazując jakiś szkic z niedowierzaniem stwierdził: "Kochanie, to chyba nasz dom...". No i chyba kurna chata miał rację!!!! Ideał! Mimo, że bez balkonu. Zgodliwa kobita ze mnie, więc szybko zgodziłam się na drobny kompromis.
W ten sposób nasz wymarzony dom przybrał formę M08, czyli Domu na Każdą Pogodę.

Karpatka
05-03-2007, 21:01
ADAPTACJA
Powinnam się przyznać, że kiedy wiosną ubiegłego roku kupiliśmy działkę (nie mieliśmy jeszcze projektu), to z rozpędu zamówiłam ekipę, bo doszłam do wniosku, że wybór projektu+adaptacja zajmą nam nie więcej niż 3 miesiące, więc w czasie wakacji powinniśmy zacząć. Drobiazgami typu prąd i woda na wszelki wypadek nie zawracałam sobie głowy, bo uznałam, że same się pojawią. Widział ktoś w końcu porządną budowę bez wody i prądu? Z tymi planami to się prawie nie pomyliłam. Zaczynamy wiosną.
Najpierw pojawił się problem ze szkodami górniczymi. Dom miał być podpiwniczony (gdzieś usłyszeliśmy, że na Śląsku to albo w całości, albo wcale. Idź na całość!). W ślad za tym postanowiliśmy wzmocnić fundamenty. Na przyszłość, bo oczywiście kopalnia na naszym terenie oświadczyła nam na piśmie, że akurat pod naszą działką nie fedrują i fedrować w najbliższym czasie nie będą. Chyba nie do końca im uwierzyliśmy. Polecony specjalista od adaptacji fundamentów na starcie krzyknął nam 4 tys. zł za same fundamenty. Szczęka nam opadła i na długo pozostała w tej niewygodnej pozycji. Decyzja: zmiana ekipy, która miała dokonać adaptacji. Poszukiwania kolejnej zabrały nam nieco czasu. Po drodze dowiedzieliśmy się jednak, że czasy się zmieniły, technologie też, dzięki czemu na Śląsku można podpiwniczać częściowo. Eureka! Będę miała w piwnicy pralnię i saunę! Kiedyś.
Żeby nie budować piwnicy w ciemno decydujemy się na odwierty, a co! Pełny profesjonalizm. Po kilku dniach dowiadujemy się, że w piwnicy zamiast sauny mogę mieć basen i profesjonalną hodowlę grzybków. Pleśniowych. Rezygnuję z piwnicy, sauny, pralni i grzybków halucynogennych. Pocieszam się oszczędnościami.
22 lutego dostaliśmy pozwolenie na budowę.
Mamy: kwity, odpowiednią pogodę i bardzo dobrą ekipę z referencjami.
Nie mamy: kredytu, wody i prądu...

Karpatka
06-03-2007, 20:33
PRĄD
Dowieźli!!!!! I to bynajmniej nie tak, jak to na Śląsku mamy w zwyczaju: kibel sztrómu... W poniedziałek rano mieliśmy się dogadać, kiedy podciągną przyłącze, a tu w niedzielę dzwoni nam sąsiad, że mamy przyjechać, bo coś żółtego nam na działce zakwitło... Krokusy??? Na Marchewkowym Polu???? Pudło.
Elegancka skrzynka. Koncernie z kapitałem zachodnim (z uwagi na kryptoreklamę nazwy nie wymienię) kocham Cię!!!! Do pierwszego rachunku, ale zawsze. Chwilowo nawet skłonna jestem Ci wybaczyć praktyki monopolistyczne...

Karpatka
06-03-2007, 20:41
TRUDNE PYTANIA CZ. 1...
... przez skórę coś czuję, że na jednym problem się nie skończy. Pierwsze trudne pytanie pan fachowiec zadał mi jesienią:
- A jaki ten dom ma być?
Odpowiedziałam płynnie, rzeczowo i pełnym zdaniem, że: ładny, trwały i wygodny. Nie wiadomo dlaczego, pan zaczerpnął nerwowo powietrza i powtórzył natarcie:
- Dobrze, spróbujmy raz jeszcze: a tak konkretnie, to z czego?
Idiotyczne pytanie. Przecież nie ze słomy. Bajkę o złym wilku i trzech świnkach przerobiłyśmy z dziewczynkami jakiś czas temu, więc jestem bogata w doświadczenia budowlane. Zaproponowałam jednak nieśmiało:
- A nie moglibyśmy od razu porozmawiać o kolorze kafelek w łazience?
Pan się poddał i zadzwonił do Małego Żonka. A nie można było tak od razu???

Karpatka
06-03-2007, 21:00
MIĘDZY NAMI - FACHOWCAMI
Pogłębiamy z Małym Żonkiem wiedzę budowlaną wszelkimi dostępnymi sposobami. Wprawdzie zainteresowania są dosyć wyraźnie podzielone, ale co tam. Gorsze rzeczy się małżeństwom przytrafiają...
Mały Żonek wkuwa na blachę tajniki dozbrojenia fundamentów na przemian z budową więźby, mój ulubiony dział na muratorowym Forum to Wnętrza. Niedawno odwiedziliśmy Targi Budowlane. Wprawdzie zostałam brutalnie odciągnięta od ceramiki, ale jakoś przeżyłam to grubiaństwo. Cierpliwie dreptałam za Małym Żonkiem i oglądałam okna i drzwi. Też fajnie. Nawet przy rekuperatorach wytrzymałam całe 3 minuty (później urwałam się do drewnianych schodów. Merbau, poezja!), czym (znaczy się tym spokojem przy rekupratorach!) wzbudziłam szczery zachwyt jednego, również budującego się, znajomka, którego żona w ogóle nie dała się zaciągnąć na targi. Niewiasta ta każdą próbę merytorycznej rozmowy budowlanej ucina w zarodku. I słusznie. Ma kobieta spokój, a jakby co - będzie na chłopa. Uczciwy układ.
Mały Żonku, medal mnie się należy już na starcie!

Karpatka
08-03-2007, 20:38
POWIAŁO PESYMIZMEM, CZYLI Z PUSTEGO I SALOMON NIE NALEJE
Taaaaa.....
PKPJSD, co czyta się jako: pięknie, kurna, pięknie - jak słowo daję! Papierek jest, chęci też, ekipa w pogotowiu, tylko materiału jakby brak. I co mi po wycenie i obiecanych upustach, kiedy składy puste?????? Opcje są 2: albo dostawcy czekają na podwyżkę, albo rzeczywiście nie wyrabiają się z terminami. Obie opcje nie napawają mnie optymizmem w równym stopniu.
A już chciałam ćwierkać radośnie: "Podaj cegłę, podaj cegłę...".

Karpatka
12-03-2007, 19:57
SZCZYPTA OPTYMIZMU DLA RÓWNOWAGI
Startujących z budową uprzejmie informuję, że w składach budowlanych mogą spotkać się z informacją, że zapisów na bloczki nie ma do końca roku :evil:
Od ręki można kupić poroterm 40. 25 i 30 to towar reglamentowany i bezcenny, w związku z czym jego cena nie podlega negocjacji. Niektóre składy przyjmują zapisy na "nie wiadomo na co, nie wiadomo kiedy i nie wiadomo za ile". Bareja z Laskowikiem w czystej formie!!!!
Nie należy się jednak poddawać. Nasz dom ostatecznie będzie jednak z bloczków, a nie z kart.
Jutro wytyczamy! :D

Karpatka
13-03-2007, 22:44
NIE BRUDZIĆ SALONU!
Już wiem, gdzie ten szacowny przybytek będzie! A właściwie, to Mały Żonek wie. Bacznie się przyglądał, jak panowie fachowcy (sztuk dwie) wytyczali nasz domek. Przy okazji drastycznie zmniejszyli nam działkę, co moją drugą połowę wprawiło w nieco posępny nastrój. Proces ten został spotęgowany w wyniku wglądu w stan finansów. A to dopiero początek! Zakładam, że z biegiem czasu biedak się uodporni :wink: W przeciwnym wypadku ciemność widzę, ciemność!

Karpatka
25-03-2007, 20:13
CZAS NA REKREACJĘ!
No i proszę. Budowę rozpoczęliśmy w nieco nietypowy sposób: od urlopu :D W dodatku bez kompa, za co przepraszam niektórych Forumowiczów!!!! Tuż przed wyjazdem późnym wieczorkiem pomknęliśmy na budowę. Bez bólu serca informuję, że Marchewkowe Pole zniknęło! Przynajmniej na naszej działce. W zamian pojawiła się wielka dziura i jeszcze większa góra ziemi z boku. Kto to posprząta?????
W połowie urlopu dostaliśmy informację od majstra, że samochód z drewnem się utopił, więc sorrry, ale czekają na lepsze warunki :-? :-? :-?
Dziś w drodze do domu ponownie zajrzeliśmy na plac budowy. Rzeczywiście, potężne koleiny raczej nie pozostawiają złudzeń co do walki, jaką musiał stoczyć kierowca ciężarówki. Towarzysząca zabiegom wiązanka zapewne miała soczyście poetycki charakter... :roll:
Co zaś najciekawsze: nasz najpiękniejszy dół świata zamienił się w basen olimpijski!!!!! Ukłon w stronę Otylki (dziś srebrnej) w końcu to po sąsiedzku. Strudzonych zapraszam do kąpieli.
W akcie rozpaczy chciałam już organizować jakąś pompę, żeby nieco przyspieszyć pracę (że co, że niedziela? Trudno, przestoje nie są tym, co tygrysy lubią najbardziej!). Mały Żonek spojrzał jednak do dołu ze stoickim spokojem i oświadczył, że do jutra śladu nie będzie. Trzymam go za słowo!!!!
P.S. Postaram się jutro wrzucić pierwsze zdjęcia naszego bajorka.

Karpatka
28-03-2007, 20:28
A JEDNAK SIĘ KRĘCI...
Dziś wypełniliśmy część papierkologii stosowanej, niezbędnej do uzyskania kredytu, który niezbędny jest z kolei do realizacji marzeń. Sporo tego było, a jeszcze więcej trzeba dostarczyć :o
Po wszystkim pomknęliśmy radośnie na budowę. Po raz pierwszy zobaczyłam "moją" ekipę w pełnym składzie. Byłam bliska tego, by każdemu z osobna rzucić się na szyję i serdecznie wyściskać, że tacy kochani i dom nam zbudują i zrobią to dokładnie i solidnie i oczywiście będą tak uprzejmi, że nie zedrą z nas skóry :lol: :lol: :lol:
Faktem jest, że panowie mają tempo. Basen z wodą zamienił się w basen do kąpieli błotnych, wypełniony coraz szczelniej skomplikowanym labiryntem plątaniny z desek. Od niedzieli chłopcy wybudowali również sobie całkiem zgrabną szopę. Wystarczy, bo gotowa jestem jeszcze zachwycać się przepięknie ubłoconymi kaloszami, w jakich moi cudotwórcy paradowali. Ciekawe, jak długo będę z takim zachwytem oceniała ich wysiłki??? :wink:
Faktem jednak jest, że łezka ze szczęścia w oku się dziś zakręciła. Realizacja marzeń przybrała bardzo namacalną formę.

Karpatka
29-03-2007, 18:23
GOŚCIE
No i proszę! Na naszej działeczce mieliśmy pierwsze "forumowe" odwiedziny. Slawkin, mogłeś wcześniej uprzedzić, nieco bym zamiotła! :D
Dzisiejsze popołudnie poświęcone na oglądanie dachówek w realu. Internet nie oddaje tej wysublimowanej różnicy w odcieniach i fakturze... W domu na Małego Żonka czekają do obejrzenia 3: z Keramica, Ruppceramiki i Robena. Wszystkie brązowe. Ja już chyba mam faworyta, zobaczymy co powie druga połowa...

Karpatka
30-03-2007, 19:24
NA SZCZĘŚCIE!
Fundamenty zalane. Moje córy w asyście Małego Żonka oficjalne zatopiły w betonie podkowę na szczęście (znaleziona podczas spaceru). Oby tak dalej!
Podczas wyboru dachówki kolejny raz okazało się, że z Małym Żonkiem gust mamy zbliżony. Trafiony - zatopiony! Zamawiamy brązowego Ruppa :D

Karpatka
03-04-2007, 20:09
MARNOTRAWSTWO!!!! :cry: :cry: :cry:
Kolejna wizyta na budowie. Kolejny oficjalny gość: tym razem moja przyjaciółka. Serce mi urosło, gdy zobaczyłam te piękne mury!!!! Nic, tylko lać stropy i okna wprawiać... Szkopuł w tym, że natychmiast sobie uświadomiłam, że porotherm dalej spokojnie sobie leżakuje w zupełnie innym miejscu, a to coś szarego miało związek z fundamentami. Pan Wiesiu ryknął śmiechem, kiedy nieśmiało zapytałam go, czy rzeczywiście chce zasypać te piękne mury (całkiem fajna piwniczka!!!!)... Zdecydowanie chce. Nie szkoda mu zupełnie tak misternej roboty. A ja już prawie chciałam tam firanki wieszać :( :( :(

Karpatka
15-04-2007, 21:21
POJAWIA SIĘ I ZNIKA...
Nasza działka ma dziwne właściwości. Jak w tytule. Ostatnio zniknęła w mało sprzyjających okolicznościach przyrody. Konkretnie podczas wizytowania budowy przez Najdroższego Teścia na Świecie. Najdroższy Teść na Świecie jest osobą wylewną, otwartą i życzliwie gadatliwą. Na ogół. Po wizycie na Marchewkowym Polu nabrał wody w usta. Uuuuups, nie jest dobrze!!! Po tygodniu przerwał milczenie i nieśmiało zagaił: kochani, fundamenty imponujące, a gdzie działka????
No proszę! Wiedziałam, że czegoś nam brakowało! Mały Żonek już jakiś czas temu zrewidował nasze plany i zamiast zakupu dużego psa zaproponował dużego boa dusiciela. Tylko taka gadzina ma szansę płynnie poruszać się między płotem a murami nie obijając sobie boków. W tym momencie wrodzony optymizm mnie się włączył i pocieszyłam Małego Żonka, że przynajmniej nie nabiega się z kosiarką... (a propos: na pół roku przed naszym ślubem moja Rodzicielka zaczęła zaklinać pogodę "Żeby tylko nie padało, bo jaka pogoda w dniu ślubu, takie życie!". W rzeczonym dniu od rana mieliśmy oberwanie chmury tak obfite, że po południu głoszono stan przeciwpowodziowy. Rano do pokoju wpadła Rodzicielka i od progu orzekła: "Niczym się nie przejmuj: ile deszczu, tyle pieniędzy! Ciekawe, czy myślała o kredycie???? To taka dygresja w temacie optymizmu).
Dziś działka się szczęśliwie odnalazła. Zasypali fundamenty, zniknął wał ziemi, piaskownica się zmieści! Pies też. Wprawdzie york, ale zawsze. Węży i innych gadzin nie lubię. Muszę tam zaprosić Najdroższego Teścia na Świecie, zanim znowu siły nieczyste jej nie schowają!
Z kronikarskiego obowiązku: w fundamenty wlazło 250 ton piasku :o :o :o Chłopaki nie oszczędzały sił przy ubijaniu... Jutro wchodzą panowie od instalacji.

Karpatka
27-04-2007, 20:48
NIECH SIĘ MURY PNĄ DO GÓRY...
... już od poniedziałku! :D Okazało się, że krecia robota w utwardzonym piasku nie należała do łatwych i zakopanie gruntowego wymiennika ciepła to wcale nie była bułeczka z masłem, na którą chłopaki wielką miały ochotę... Po pierwszym dniu kopania z placu boju umknął cichaczem zawodowy grabarz, tłumacząc się przy tym, że "on to jest fachowiec, ale do kopania innych dołów". Wąska specjalizacja, Panie Sułku kochany!!!
Koniec końców - 150 metrów pomarańczowej rurki o tajemnym dla mnie zastosowaniu szczęśliwie zniknęło w fundamentach. Dzieła zniszczenia dokończył pan hydraulik (polski!), który uporał się z pracą w jeden dzień. Przy okazji zaś wodociągi podpięły nas do wodopoju, więc jesteśmy już uzbrojeni po zęby :D A dziś została zalana płyta. Wygląda na to, że szef mojej ekipy lubi aktywny wypoczynek, więc od poniedziałku chłopaki będą się bawiły klockami lego. Nie mogę się doczekać! A panu Wieśkowi jestem gotowa wyznać płomienne uczucie...

Karpatka
03-05-2007, 09:51
CZTERY KĄTY I GRILL PIĄTY
W sobotę nieco nam odpaliło, w wyniku czego my z kolei odpaliliśmy grilla. Pierwszy posiłek we własnej kuchni! Tam właśnie grill został ustawiony, dziewczyny zaś komisyjnie rozłożyły koc na środku salonu. Jedynie pies nie liczył się z dobrymi zwyczajami i jak strzała latał po wszystkich pomieszczeniach. Zadanie miał ułatwione, bo ścian nie było. Ani jednej... Od sąsiadów byliśmy odgrodzeni stertą porthermu, w związku z czym nasze pomysły nie sprowadziły na nas kłopotów w postaci psychiatry :wink:
Od poniedziałku chłopaki wzięły się za układanie ścian, a wczoraj szwendałam się już po precyzyjnie wytyczonych pomieszczeniach. Serce rośnie! Kieszeń maleje... We wtorek zadzwonił pan Wiesław i wziął mnie nieco "pod włos": "Bo pani to przecież tak świetnie zna projekt!". Ba, się wie!!! "No i tam są takie wysokie drzwi do kotłowni, co z nimi zrobić?" Drzwi???? Do kotłowni???? Jakiej kotłowni??? O drzwiach do salonu mogę rozmawiać (nie ma), do kuchni też (jak wyżej), ale kotłownia???? :o :o :o Mały Żonku, pomocy!!!!
Wczoraj wylądowaliśmy u producenta kotłów. Dwóch panów - mój Technicznie Ukierunkowany Tato i Mały Żonek. I ja. Na doczepkę. Panowie niemal w całości wleźli do środka pieca. Nawet łopaty nie potrzebowali! Baba Jaga z mrocznej opowieści o Jasiu i Małgosi byłaby dumna... Przez pół godziny pieścili żeliwne wkłady, z czułością zachwycali stalą kotłową i z szacunkiem pochylali czoła przed sterownikami... Rozumiem, gdyby to były włoskie kafelki do łazienki, ale piec???? :roll: :roll: :roll: Jutro kolejna wizyta, u kolejnego producenta... Mężczyźni zdecydowanie są z Marsa. Generalnie z kosmosu.

Karpatka
10-05-2007, 12:18
SŁÓW KILKA O SPRAWACH OSTATECZNYCH
No i masz babo placek!!!! Tyle się rozpisywałam o samodzielnym tworzeniu historii własnego domu (w domyśle: szczęśliwej), a tu już na starcie mamy frytki... Okazuje się, że jedna z naszych sąsiadek podejrzewa, że w naszym wykopie utopił się jej kot. A właściwie kotka z gatunku "wikt i opierunek", bez szczególnych więzi emocjonalnych z wykonawcami tych usług. Mam nadzieję, że kocica nie wpadła na pomysł, że wikt u sąsiadów, a opierunek w naszym wykopie... Moje chłopaki nie zgłosiły mi faktu odnalezienia zwłok (mam nadzieję, że grabarz, którego gościliśmy jeden dzień z rozpędu nie sprawił profesjonalnego pochówku). Na wszelki jednak wypadek: nie zna ktoś jakiegoś specjalisty od kocich spraw ostatecznych???? Jakiegoś egzorcysty, albo cuś? :roll: Wolałabym, żeby mi się skołatany duch wymoczonej kotki po domu nie miotał...

A tak zupełnie serio, to mam nadzieję, że kocica nawiązała jakiś dłuższy wiosenny romans. Obiecuję solidarnie dokładać się do miseczki mleka dla miauczących owoców tego związku. Nawet, jeśli miał on charakter nieformalny (za swoje liberalne poglądy w zakresie czworonożnych związków z góry przepraszam LPR).

Karpatka
10-05-2007, 20:19
A W MIĘDZYCZASIE...
... Zawsze się zastanawiałam, co to takiego jest ten "międzyczas"...
Wracając jednak do tematów okołobudowlanych: moje kochane chłopaki przygotowują deskowanie do stropu. Zakładany termin: koniec przyszłego tygodnia.
Zrezygnowaliśmy z wylewanych schodów, bo te które chciałam (ze spocznikiem) musiałyby zaczynać się w holu. Hol wprawdzie poszerzyłam, ale jakoś nie do końca z myślą o tym, by zagruzować go schodami. Wygląda na to, że będą drewniane, bo stolarz ma znacznie szersze możliwości. Podobno.
Mały Żonek jest już na finiszu castingu na piec. Faworyt zawodów przeszedł pomyślnie długotrwałe testy u znajomego :D
Lada dzień musi też zapaść decyzja w sprawie okien. Zdrowy rozsądek (sic!) nakazuje rezygnację z drewnianej fantazji na korzyść plastikowej prozy (ale w dwustronnej okleinie. Od tego odstępstw już nie będzie i basta!). Otwarta jest jeszcze kwestia szprosów i tu prawdopodobnie zostanie wybrane wyjście iście salomonowe: taras bez, cała reszta "z".
W sobotę (o ile dzięki Bogu i antybiotykom stanę na nogi i dam głos ku rozpaczy Małego Żonka, który wszem i wobec głosi pochwałę zapalenia krtani u połowicy i związaną z tym błogą ciszę w domu :evil: :evil: ) pojedziemy oglądać zewnętrzne drzwi. Faworyt też już jest, zobaczymy czy w realu wygląda równie pociągająco jak w necie...
Tempo prac jest tak zaskakujące, że postanowiłam przyjrzeć się wstępnie kafelkom. Zaczynam żałować, że mam tylko trzy łazienki! No, dwie i pół. A faworytów zakwalifikowanych do kolejnego etapu castingu chyba z piętnastu! Osiołkowi w żłobie dano...

Karpatka
11-05-2007, 20:16
PUDŁO PO RAZ PIERWSZY...
... i też pewnie nie ostatni. Pierwszy falstart do pudła (no, teraz to już zamieszałam na cacy! :wink: ) był wtedy, gdy pod wpływem pana od okien postanowiliśmy nieco odsunąć wykusz od ściany ("Bo wie pan, nie wiadomo, czy uda się zgrzać takie wąskie okno i jak to będzie wyglądało: szerokie ramy i wąski pasek okna"...). Ile? Drobne 15 cm. Mówisz - masz. Chłopaki przygotowały wszystko pod szalunek i wówczas Mały Żonek wymiękł, bo mu wykusz połowę ogródka zajął :o :o :o . Decyzja: bieg wsteczny, poszerzamy o 5 cm. Pan Wiesiu nawet nie specjalnie krzyczał. W sumie drobiazg, dlatego też w mojej subiektywnej skali: falstart.
A teraz zapowiadane pudło po raz pierwszy.
Mały Żonek postanowił, że będziemy mieli wylewany strop. Na szczęście temat ten absolutnie nie ma nic wspólnego z kafelkami, więc na wszelki wypadek nie zabrałam głosu, przyjmując postawę "życzliwie akceptującą". Politycznie poprawną znaczy się. Było to działanie niezwykle przezorne, bowiem Mały Żonek od dwóch dni klnie pod nosem. Chłopaki codziennie dowożą deski i pręty do zbrojenia. Pazerne jakieś się to zrobiło, że masakra! Przy okazji Mały Żonek podliczył koszt drewna i soczystą wiązankę zapodał, a potem - na domiar złego - okazało się, że sąsiedzi zaczęli strop później niż my i kończą. Terrivą. A my zalewać będziemy pod koniec przyszłego tygodnia. Póki co, zalewa mi Małego Żonka i, bynajmniej, nie jest to zaprawa cementowa...
O! Moje szczęście właśnie wyartykułowało rozmarzone, że "zaj....sty jest ten dom!". Zajefajny, znaczy się. Może więc nie jest tak źle? :wink:

Karpatka
12-05-2007, 21:31
CZEGO MIEĆ NIE BĘDZIEMY cz. 1
To tak dla przekory...
1. Gazu. Bo nie ma w całej dzielnicy. Ale może kiedyś będzie. Palić czymś trzeba, więc ekogroszek. To już wiadomo od dawna. Dziś jakiś specjalista w jednym z salonów z kociołkami zaserwował Małemu Żonkowi info, że gmina może się nie zgodzić na palenie węglem, więc lepiej się upewnić... Że jak?!? Jeżeli są gminy, w których opala się tylko olejem, to ja wnioskuję, by do papierków niezbędnych do uzyskania pozwolenia na budowę dołączać zaświadczenie o stanie konta i miesięcznych dochodach :evil: Jak widać, ziarno niepewności zostało zasiane. W poniedziałek dzwonimy, ale byłby to futuryzm w czystej postaci...
2. Nie będziemy mieli drzwi od Wiktorczyka. A dlaczego? Kto myślał o cenie, ten spudłował! Do tego etapu rozmów nawet nie doszliśmy. Pani z miłym uśmiechem na starcie poinformowała, że zewnętrzne możemy dostać w grudniu, wewnętrzne w lutym :o :o :o . W przypadku okien zaporą pewnie okaże się cena, ale ponieważ termin realizacji wrzesień, więc się nie poddaliśmy na starcie i poprosiliśmy jednak o wycenę. Drobny zawał serca na budowie podobno jest wręcz wskazany. A okna, ech!!!!! Cholera jasna, dalej śliczne :( :( :(

No dobra, jak już tak mnie na wspominki dnia mijającego wzięło: ładne drzwi rzeczywiście mają w Kobiórze. Nasz faworyt wprawdzie nie przeszedł do dalszego etapu, ale niespodziewanie pojawił się nowy zawodnik. Baaardzo przystojny!
:lol:

Karpatka
12-05-2007, 21:35
CZEGO MIEĆ NIE BĘDZIEMY cz. 1
To tak dla przekory...
1. Gazu. Bo nie ma w całej dzielnicy. Ale może kiedyś będzie. Palić czymś trzeba, więc ekogroszek. To już wiadomo od dawna. Dziś jakiś specjalista w jednym z salonów z kociołkami zaserwował Małemu Żonkowi info, że gmina może się nie zgodzić na palenie węglem, więc lepiej się upewnić... Że jak?!? Jeżeli są gminy, w których opala się tylko olejem, to ja wnioskuję, by do papierków niezbędnych do uzyskania pozwolenia na budowę dołączać zaświadczenie o stanie konta i miesięcznych dochodach :evil: Jak widać, ziarno niepewności zostało zasiane. W poniedziałek dzwonimy, ale byłby to futuryzm w czystej postaci...
2. Nie będziemy mieli drzwi od Wiktorczyka. A dlaczego? Kto myślał o cenie, ten spudłował! Do tego etapu rozmów nawet nie doszliśmy. Pani z miłym uśmiechem na starcie poinformowała, że zewnętrzne możemy dostać w grudniu, wewnętrzne w lutym :o :o :o . W przypadku okien zaporą pewnie okaże się cena, ale ponieważ termin realizacji wrzesień, więc się nie poddaliśmy na starcie i poprosiliśmy jednak o wycenę. Drobny zawał serca na budowie podobno jest wręcz wskazany. A okna, ech!!!!! Cholera jasna, dalej śliczne :( :( :(

No dobra, jak już tak mnie na wspominki dnia mijającego wzięło: ładne drzwi rzeczywiście mają w Kobiórze. Nasz faworyt wprawdzie nie przeszedł do dalszego etapu, ale niespodziewanie pojawił się nowy zawodnik. Baaardzo przystojny!
:lol:

Karpatka
12-05-2007, 21:44
Taaak, bardzo ładnie. Ktoś wie, jak to się kasuje? Moderatorze, pomocy!!!!
Z góry dziękuję :oops:

Karpatka
13-05-2007, 20:09
NADESZŁA WIEKOPOMNA CHWILA!
(tradycjonalistów przepraszam za odejście od oryginału. Powinno być [nadejszła])
Już myślałam, że to nigdy nie nastąpi, a jednak... Wczoraj wieczorkiem Mały Żonek zaproponował nieśmiało, że może zaczniemy robić rekonesans w kierunku wykończeniówki. No i dziś wylądowaliśmy w Leroyu i Praktikerze (niedziela). Oczywiście okazało się, że w realu intryguje mi się zupełnie coś innego niż w necie... Generalnie, bardzo mi się to budowanie podoba! :lol:
Przy okazji niedzielnego rekonesansu - przypomniało mi się nasze wczorajsze spostrzeżenie: gorąco pozdrawiam wszystkie firmy okołobudowlane, które pracują od poniedziałku do piątku! :evil: :evil: :evil: Jest to doskonały pomysł na zdobycie klienta, zwłaszcza w okresie boomu budowlanego... Szczytem jest salon okien w Gliwicach, czynny od poniedziałku do piątku od godz. 8.00 do 16.00.

Ktoś przebije ten absurd?

Karpatka
24-05-2007, 21:28
WERYFIKACJI CIĄG DALSZY...
W piersi wątłe się biję i spieszę uzupełniać raporty...
Strop zalany i odpowiednio wymoczony. Chłopaki wzięły się za ścianki kolankowe. Czy chwaliłam się już, że wybraliśmy dachówkę???? Brązowego Siriusa z Ruppa???? Tak???? No to żartowałam! A właściwie to producent zażartował z nas. Dachóweczka zamówiona 2 miesiące temu, a termin realizacji - licho wie. Prawda, że precyzyjnie? :evil: :evil: :evil: Może koniec czerwca, a może później... Ma ktoś jakąś wróżkę z rekomendacjami na podorędziu????
Zamiast Ruppa może być antracytowy Koramic. Też ładnie, a szybciej. A że ciemniejsza? Jak tak usiądę i pomyślę, to dochodzę do wniosku, że zadeklarowana daltonistka jestem i takie drobiazgi mi nie przeszkadzają...
W temacie zdjęć informuję, że poczyniłam milowy krok w ich kierunku: założyłam konto, gdzie trzeba. I teraz to "gdzie trzeba" zasypuje mnie mailami, co mam zrobić, żeby to ustrojstwo uruchomić... Mam lekturę na najbliższe trzy tygodnie :-?

Karpatka
29-05-2007, 21:23
MŁOTKIEM JĄ!!!...
... albo i kilofem, jeśli będzie trzeba!
No i proszę, mamy ściankę do rozbiórki. A nawet dwie. Korytarz u góry okazał się zdecydowanie za wąski, mimo iż zgodny z projektem. A zamiast ścianki koło schodów będę miała tralki. Tak nietypowo :wink:
Pan Wiesiu przyjął nasze uwagi ze stoickim niemal spokojem i tu nas nieco rozczarował, bo już spisaliśmy testamenty (ze spłatą kredytu w roli głównej :P ) i pociągnęliśmy zapałki, które z nas zostanie przez niego zamordowane z zimną krwią... A tu nic!!!!!! A wręcz przeciwnie: dobroduszne "sam to u siebie przerabiałem"! Coś mi jednak mówi, że to spokój pozorny i rozbiórka zostanie jednak odnotowana na fakturach...
Tak, czy inaczej, w tym tygodniu kończymy ściany i od przyszłego walczymy z dachem. Dachówka chwilowo bez zmian. Męczy mnie ta stagnacja! Pocieszam się, że kolejne niespodzianki-zamawianki wyjdą przy oknach. BTW - jeden profil zdecydowanie do odrzucenia. W starciu decenic - veka 1:0 dla tego pierwszego (mimo, że nie mam pewności, czy mój faworyt akurat tak się pisze :-? )

Karpatka
11-06-2007, 21:25
WIZUALIZACJI NADSZEDŁ CZAS....
.... problem w tym, że wklejanie zdjęć opanowałam częściowo :oops: :oops: :oops:
Ponieważ jednak naukę rozpoczęłam przed chwilą, to i tak jestem z siebie baaardzo dumna.
Wersja dla niecierpliwych (co po pół roku konsekwentnego obiecywania jest zrozumiałe): http://karpatka.fotosik.pl/.

Karpatka
12-06-2007, 20:47
W OCZEKIWANIU NA DACH NAD GŁOWĄ
A właściwie, to w oczekiwaniu na krokwie. Uwaga, znowu będę warczeć! Wrrrrr...
Mój plan zakładał, że zaraz po postawieniu ścian będę miała dach. W drodze wyjątku skłonna byłam dać ekipie jakieś 3 -4 dni na jego wykonanie. Ludzka pani ze mnie... Tak, czy inaczej - obecnie miałam już czekać na okna. No i czekam. Na krokwie. Wrrrrrrr.... Dachówka też czeka. Wrrrrrrrrr.....
Z decyzji budowlanych: deceuninck będzie na bank. Pytanie jedynie od kogo??? Mamy już trzy wyceny. Kto da mniej???? :wink:

Karpatka
02-07-2007, 20:14
SIĘ DOCZEKAŁAM
Materiał na drewnianą czapeczkę dojechał. Chłopaki postanowiły jednak, że wcześniej zmienią nieco kolor. Zielony ładniej koresponduje z czerwoną cegłą :D Moczą więc krokwie wytrwale i dziergają z nich misterną konstrukcję. Pod koniec tygodnia startują dachówki. Te brązowe, co okazały się antracytowe. Ostatecznie mamy wolny rynek i szeroki wybór... :evil: :evil: :evil: Plus jest taki, że sąsiedzi mają podobny odcień, więc będzie pasowało.
Przy okazji szefuncio nieśmiało upomniał się o rynny, a Mały Żonek (lizus!!!) od razu uprzejmie doniósł, że ja się na kolor zdecydować nie mogę :o :o :o A raczył mnie ktoś wcześniej uprzedzić, że będą teraz potrzebne???? Tak więc od kilku dni obowiązuje akcja "rynna". Miedziane? Mówię o kolorze, rzecz jasna, nie o tworzywie!
W temacie szprosów dalej ciężkie dyskusje. Do całego domu to +4 tys. zł. Sporo :( :( Na ostateczną decyzję mamy czas do poniedziałku. Czyli tydzień. Mały Żonek jest gotowy powielić wariant Meba, czyli bez. Ja jestem gotowa rozebrać witrynkę...

Karpatka
03-07-2007, 21:21
TRUDNE PYTANIA C.D.
Przy okazji dobierania koloru rynny postanowiłam się dziś popisać dalekowzrocznością i na tzw. wszelki wypadek pociągnęłam Małego Żonka do płytek klinkierowych. Coś mi podpowiadało, że mogą się wkrótce przydać. Pan Wiesiu zagaił o nie pół godziny później... Alleluja!!!! :D
Mój samozachwyt szybko został ugaszony kolejnym pytaniem - tym razem o kolor obróbki blacharskiej. Ratunku!
Jutro o 7.00 meldujemy się z Małym Żonkiem i panem Wiesiem w składzie budowlanym w celu dokonania ostatecznego (i całościowego) wyboru.

Karpatka
08-07-2007, 20:20
ZAZDROSZCZĘ DALTONISTOM!
Od pewnego czasu w ogóle strasznie zazdrosna się zrobiłam! Głównie zazdroszczę ludziom tempa prac i tego, że już mieszkają. Teraz jednak dopadło mnie jakoś tak nietypowo...
W składzie stawiliśmy się o wyjątkowo nieprzyzwoitej porze. Z rynnami poszło nawet sprawnie - ostatecznie będą brązowe. Obróbki też - to nam zaoszczędziło jazdy do specjalisty od blach. W radosnych nastrojach pomknęliśmy do stoiska z klinkierem. Pełni zapału przystawialiśmy naszą dachówkę do kolejnych próbek małych cegiełek. Nasz zapał ostudził pan Wojtek (pozdrawiam!), który z uśmiechem na ustach zakomunikował: "Po pierwsze jestem daltonistą, więc wam nie pomogę. Po wtóre, nie rozpędzajcie się. Klinkier jest w jednym kolorze i to też nie zawsze"... Bosko!
:evil: :evil: :evil:
Ubłagałam pana Wojtka, by zadzwonił do producenta z zapytaniem o brązowego oriona (żeby sprawa była jasna: producent jest na miejscu w Gliwicach!). Bez szans. Po południu dowiedzieliśmy się, że możemy dostać klinkier w kolorze naturalnym (czyli z grubsza rzecz biorąc: czerwony)...
Już go mamy na placu.
Przez cały weekend z zapałem oglądaliśmy dachy, utwierdzając się w przekonaniu, że mieszanka antracytu z naturalną czerwienią jest dokładnie tym, o czym tygrysy marzyły najbardziej.
Jeżeli tak dalej pójdzie, to okaże się, że decyzje tzw. wolnego rynku spowodują, że będzie to najbardziej kolorowy domek w okolicy. I oczywiście - będzie to dom marzeń. Tej wersji w każdym razie zamierzam się trzymać.

Karpatka
10-07-2007, 19:34
Halo! Halo!! Szefie, czy mnie słychać????
Bo ja, niżej podpisana ............. zwracam się z uprzejmą prośbą o zakręcenie tego kurka u góry, z którego non stop obficie się leje... I gdyby też dało się nieco podkręcić temperaturę, to byłabym baaardzo wdzięczna. Aaa! I żeby te zmiany nie dotyczyły jedynie soboty i niedzieli. Weekendu znaczy się.
Za pozytywne rozpatrzenie mojej prośby z góry (nomen omen) serdecznie dziękuję :D

Karpatka
11-07-2007, 19:52
Dziękuję!!!! :o :D :D

Moje chłopaki wróciły dziś do pracy i dłubią przy dachu. Lada chwila wchodzi folia.
Podobno. Nie sprawdzałam, bo wczoraj podczas kolejnego podziwiania krokwi (wrażenie było zbliżone do podstawienia twarzy pod strumień ze strażackiej sikawki. Poezja!!!!) tak zmarzłam i przemokłam, że dziś po nadgodzinach w pracy leniuchuję w domu. Może nawet uda mi się w necie znaleźć coś fajnego do urządzenia domu? Coś, na co w ostatecznym rozrachunku absolutnie nie będzie mnie stać? :wink:

Karpatka
13-07-2007, 20:28
POEZJA!
Raaaanyyyyy!!!! Jakie ja mam piękne kominy!!!!! :D Znaczy się - mamy (Mały Żonek czasami to podczytuje, choć udaje, że nie :lol: ). Serio, serio! Pan Wiesiu wykombinował do "naturalnego" czerwonego klinkieru antracytową fugę i jest rewelka!
Podjechałam dziś po południu na budowę, a tam moje Harnasie z miotłami tańczą! :o Postanowiły mi domek przed weekendem posprzątać. I słusznie. Porządek musi być. Może ich do mycia okien niedługo wynajmę? :wink: Całkiem sprawnie im to szło, choć musiałam energicznie krzyczeć, że "wchodzę na pokład", bo gotowi mi byli gruz na głowę zrzucić. W ilościach hurtowych.
A z kronikarskiego obowiązku (zdjęcia są w aparacie, ale moja skleroza jest wielka. Aparat jest w aucie 9 pięter niżej, a znowu leje niemiłosiernie, więc nie schodzę): lukarny już są pięknie wykończone i część łat też leży jak się patrzy. Leży też część folii. Wiszą fragmenty brązowych rynien, stoją dwa baaaardzo przystojne kominy. Stanęły też brakujące ścianki. W tym ta między kotłownią i biblioteczką, dumnie zwaną gabinetem Małego Żonka. Pan Wiesiu, gdy wyjaśniłam mu przeznaczenie niewielkiego pomieszczenia, zaczerpnął powietrza: "Noooo... W sumie okno ma....". Cóż, Mały Żonek wąski jest (szczęściarz jeden! Nie ma sprawiedliwości na świecie...) i się zmieści.
Jak tak patrzę, to ruch, jak w ulu! Jeden z kominów ładnie "wchodzi" spod krokwi w pokoje lasek. Podoba mi się to bardzo i właśnie kombinuję, by to tałatajstwo (komin znaczy się) do podłogi klinkierem wyłożyć. Całkiem fajna ta czerwień!!!

Karpatka
15-07-2007, 20:09
ok. Pomocyyyyy! Czy może mnie ktoś uświadomić, co zrobić, by z fotosika przeklejać zdjęcia, a nie same linki???? :oops:
Z góry dzięki!
Link mam
http://www.fotosik.pl/moje_obrazki.php
co dalej????

Karpatka
15-07-2007, 20:36
Meb i Mario_pa, jak zwykle jesteście nieocenieni!!!!!!
Spróbujmy od komina (lekko skręconego):
http://images30.fotosik.pl/28/c639292b0ce6b3b3med.jpg

Karpatka
15-07-2007, 20:42
Udało się!!!!!
No to rynny (w tle, za domem z czerwonym dachem czasami pojawia się kadilak :lol: :lol: :lol: ):
http://images28.fotosik.pl/28/62a1b7927b9d55fcmed.jpg
i domek w drewnianej czapie:
http://images30.fotosik.pl/28/b7097a1dfd24322dmed.jpg

Karpatka
18-07-2007, 22:02
PUFFF, JAK GORĄCO!!!
Panie Boże, jakby Ci to powiedzieć... Ciężko babie dogodzić! :wink: Leje - źle. Upał - też nie do końca dobrze... Może uda się wypośrodkować??? Ja w każdym razie przed chwilą (dobiega godz. 22.45) heroicznie zmieniłam pościel w łóżkach lasek (nie jestem wyrodną matką - sadystką. Obie córy wakacjują się u dziadków) i pot mnie oblał. A moje Harnasie dzielnie walczą na dachu!!!! Wprawdzie robią sobie 2 godz. przerwy w ciągu dnia ("za to wieczorem pracujemy do oporu" :) ), ale dziś o 19.00 nadal była tam totalna patelnia! :) Pojechałam docenić ich wysiłki, cierpliwie wysłuchałam utyskiwań nad skomplikowaną bryłą dachu (trzy lukarny!), pochyliłam się z troską nad koniecznością intensywnego dokształcania młodego ciesielskiego narybku ("k.... m....! Gdzie mi koło głowy odpalasz tą piłę!!!!"), rzeczowo wskazałam na dziurę w folii (średnica ok. 5 cm. Nie zauważyłam większej, przez którą cieśla o mało nie wpadł z niezapowiedzianą wizytą do naszej sypialni) i gospodarsko - inwestorskim okiem otoczyłam plac budowy. Na koniec jeszcze kreatywnie zadarłam głowę do góry i w skupieniu kontemplowałam czar czerwonego komina. Myślę, że Mały Żonek powinien być ze mnie dumny (aktualnie tradycyjnie w delegacji). W rzeczywistości - Harnaś narzekał, a ja życzliwie kiwałam głową, w duchu kombinując równocześnie układ łazienki.
Kronika na dziś: kończymy łaty. Od piątku wciągają dachówki i od poniedziałku startują z ich układaniem. Z grubsza dach powinien przybrać antracytowy odcień do końca przyszłego tygodnia.
Z plusów dodatnich: parapety w lukarnach będą bardzo szerokie. Rewelacja! Będę mogła bezpiecznie postawić na nich duże donice z czerwonymi pelargoniami. Pan Wiesiu dostanie dodatkowe zadanie: jak zabezpieczyć moje donice przed lotem w przypadku sprzyjających wiatrów???

Karpatka
23-07-2007, 21:04
POSZŁO!
Pierwsze dachówkowe koty za płoty. Fotek brak, bom skleroza straszna i do pracy aparatu nie wzięłam.
Nad dwoma pokojami nad garażem panoszy się już antracytowa dachówka, która całkiem fajnie współgra z czerwonymi kominami.... Harnasie strasznie się cieszyły, że ja się cieszę :D Z rozpędu ujawniły dodatkowe talenty i na słupku obok spiżarki walnęły ołówkiem autoportret. Gustowne skrzyżowanie wiedźmy Hakaty z dorodną ropuchą cierpiącą na brodawczycę pospolitą. Urocze!!!! Ciekawe, dlaczego nikt się nie chce przyznać do autorstwa? :wink:
Zapomniałam dodać, że dach naszych sąsiadów jest w bliźniaczym odcieniu, więc nie będzie radosnej twórczości.
Z kolejnych plusów dodatnich dnia dzisiejszego: okna zamówione. Dwustronna okleina złoty dąb ze szprosami w całym domu. Jesteśmy lżejsi o 19 400 zł.
To taka drobna rysa, pozwalająca płynnie zejść z nieba na ziemię...

Karpatka
26-07-2007, 21:16
Nadszedł moment prezentacji dachu. A przynajmniej jego części... :wink:
http://images27.fotosik.pl/38/476f483d0a102ce0med.jpg

http://images26.fotosik.pl/38/7fd7c9b05f5232d6med.jpg

http://images29.fotosik.pl/38/a770b6afe64a3aabmed.jpg

Karpatka
13-08-2007, 20:56
PO PRZERWIE
Co można zrobić przez dwa tygodnie??? To zagadka zadana nam dziś przez sąsiadów. Odpowiedź brzmi: porządnie odpocząć, albo ciężko pracować. My wybraliśmy tę pierwszą opcję i dziś po długiej labie ciężko zderzyliśmy się z rzeczywistością :wink:
Wyczyn sąsiadów zaparł nam dech w piersiach: dom otynkowany, podwórze wybrukowane, płot wymurowany... :o :o :o Czy przez te dwa tygodnie czas jakoś inaczej płynął, czy jaki diabeł????
Na szczęście zmiany widać i u nas. Dach skończony!
http://images27.fotosik.pl/57/22d220c6bdcd6feemed.jpg

No, prawie skończony. Kilka dachówek trzeba wymienić, bo są lekko "stuknięte", a kolejnych kilka przełożyć, bo się nieco skrzywiły na nasz widok :wink:
Powoli czas zaprosić ekipę do środka i zamówić drzwi. Aaaa! I wyplenić chwasty, bo tyłu domu obejrzeć się nie da!!!! Generalnie jestem zwolenniczką pokojowych i ekologicznych metod, ale ta lebioda mnie przerosła! Kosa i randap ruszą z odsieczą! :wink:

Karpatka
19-08-2007, 21:00
I NADZIWIĆ SIĘ NIE MOGĘ...
Zacznę dziś od tematu poza budowlanego. Zagadka: ile może kosztować wyprawka szkolna i przedszkolna? Dla ułatwienia dodam, że to trzecia klasa. Liczymy bez tornistra i książek, skupiając się na półkach sklepu papierniczego...
Na biurku mam niewielki stosik zeszytów, jakieś farby i plastelina. W sklepie zostawiłam ponad 200 zł! :o :o :o Zdecydowanie "becikowe" to sposób na niż demograficzny...
To taka dygresja. Wracając do tematów istotnych: zamówiliśmy drzwi. W najbliższym tygodniu będzie pomiar, a termin realizacji: 30 listopada.
http://www.jastrzemski.pl/drzwi/12.jpg
W niektórych szybkach będą witrażyki (w części przeszklenia nad drzwiami chyba również). Ciekawe, co panie plastyczki wymyślą???? Podpowiedziałam im twórczo, że ma to być "artystyczne nic". W jednej z pracowni po takiej deklaracji pan spojrzał na mnie z zainteresowaniem i głośno oświadczył, że sugestię tę musi zapisać. Nie do końca byłam przekonana, czy mam się cieszyć po tej deklaracji...
Jak jednak inaczej wytłumaczyć, że nie ma to być nic konkretnego (choć Mały Żonek z zainteresowaniem pochylił się nad katalogowymi rybkami... Jego uznanie wzbudziły też palma i znicz olimpijski "Włoszczowa 2025". Wspominał również coś o seksownej blondynce w negliżu, ale trudno byłoby to arcydzieło sensownie poćwiartować i upakować w kwadracikach ok. 20x20 cm...). Generalnie - żadnej geometrii, a szybki przydymione. Albo mleczne. Albo cholera wie, jak to się nazywa. Tylko nie przeźroczyste. A przynajmniej nie wszystkie. Czy można konkretniej?????

Karpatka
27-08-2007, 20:18
ŚMIECH PRZEZ ŁZY
Jutro wstawiają okna. Cieszę się jak diabli.
Policzyłam ich ilość. Kto to będzie myć???? :o
W czwartek nasz sąsiad w przypływie dobrego humoru postanowił wziąć się za drogę. Dojazdową do naszych domów. Boczną od drogi polnej, którą też miał się zająć. Jakoś tak dziwnie się postarzała od momentu rozpoczęcia naszych budów.Jakieś bruzdy się porobiły, kilka zmarszczek też jej przybyło. Generalnie lifting był wskazany. Spychacz załatwiony przez sąsiada był uroczy. Taka nieco większa zabawka jakby z klocków lego.
W czwartek wieczorem sąsiad pracowicie jeździł tam i z powrotem. Z łyżką u góry i strasznie się cieszył. My też.
Tempo prac adekwatne do tempa budowy polskich autostrad. Szacowany w czwartek termin zakończenia prac na odcinku ok. 70 metrów: 2013.
W piątek droga polna (odcinek o długości ok. 200 metrów) była pięknie utwardzona przed dwa dorodne walce. Sąsiad drapał się z niedowierzaniem po głowie, bo mu gmina wyraźnie zabawę popsuła. Jak tak można??? Ano można i częściej prosimy o takie niespodzianki!
W sobotę Mały Żonek wziął się za porządki (zainwestował 50 zł w kutą ręcznie kosę - to ukłon w stronę tradycji, bo chemii do zwalczania Puszczy Białowieszczańskiej nie udało nam się nabyć) i efektywność prac wróciła do punktu wyjścia. Mały Żonek wrócił umordowany jak po nowojorskim maratonie i oświadczył, że w starciu z lebiodą jest 1:0 dla tej ostatniej...

Karpatka
29-08-2007, 21:10
TROCHĘ CHMUR, TROCHĘ SŁOŃCA...
... że tak pojadę cytatem z Bajora. Bo ładny (cytat, nie Bajor... Uwielbiam go słuchać, jedynie wizja powoduje lekkie scysje rodzinne. Zwłaszcza od momentu, gdy Mały Żonek zobaczył taneczne pas life...). I dobrze komponuje się ze wstępniakiem z poprzedniego wpisu.
Wczoraj na budowie mieliśmy gości - brat Małego Żonka z rodzinką (po raz pierwszy) i Najdroższy Teść na Świecie (kolejna wizyta gospodarska). Rodzinka dokonała fachowych oględzin, bo swoją własną budowę zakończyła 3 lata temu. A ponieważ zamontowali nam prawie wszystkie okna (prawie robi różnicę), więc na parterze moje ego i poczucie zadowolenia rosło w tempie piątej prędkości kosmicznej (to co, że mądre głowy obliczyły cztery??? Ja zlokalizowałam piątą i basta!). Do czasu. Konkretnie do przyjazdu Najdroższej Teściowej na Świecie. W przeciwieństwie do Najdroższego Teścia - na ogół małomównej. Teściowa wyszła z samochodu, rzuciła okiem na dom i wyartykułowała z przerażeniem: "Rany Boskie, kto te wszystkie okna będzie myć?!?" :-? Taaa....
A później weszliśmy na piętro i w tym momencie pojawiły się chmury. Okazało się, że w łazience i jednej z sypiali okna (wykonane zgodnie z projektem) są zdecydowanie zbyt małe, by dzielić je na pół i w dodatku katować szprosami. W efekcie stosunek powierzchni szyby do ilości plastiku jest zdecydowanie niezadowalający. :cry: A kysz, zgiń! Przepadnij!
W drodze powrotnej w samochodzie nastała jakaś taka niezręczna cisza. Okazało się, że każde z nas trawiło porażkę na własny sposób. Na szczęście wniosek z dnia dzisiejszego jest wspólny: zmieniamy dwa okna! Wolę teraz przyznać się do katastrofy, niż przez kilka(-naście) następnych lat kląć jak szewc...
A nasz domek z częścią okien (brakuje witrynki) wygląda teraz tak:
http://images13.fotosik.pl/58/b75194e4e92ff939med.jpg

Karpatka
25-09-2007, 20:35
PRZYMUSOWY URLOP
Cholera by to wzięła!!! Od trzech tygodni naszą cierpliwość testował pan elektryk. Fachowiec pierwsza klasa. Podobno. Zobaczymy, jak wreszcie zabierze się do konkretnej roboty. Póki co - ma dobre serce. I pokaźną gromadkę sąsiadów "z którymi trzeba przecież żyć dobrze". Się wie. Więc pan elektryk, fachowiec pierwsza klasa, dłubie u kolejnych sąsiadów, którym dziwnym trafem przytrafiają się wszelkie możliwe elektryczno-kabelkowe kataklizmy. U nas z godną podziwu konsekwencją wyznacza kolejne terminy, cieplutko i grzeczniutko przepraszając... Podobno dziś wreszcie udało mu się wystartować. Modlę się, żeby wszystkich sąsiadów pana elektryka, fachowca pierwsza klasa, wywiało na urlopy w dalekie kraje. Przynajmniej na dwa tygodnie.
Póki co, dostałam trudne zadanie: precyzyjne ustalenie, gdzie w kuchni staną sprzęty z ogonkiem :o Patrzę na te ściany bez tynków i podłogi bez wylewek i dochodzę do wniosku, że moja wyobraźnia tak daleko nie sięga. Poprosiłam więc znajomego, który wykonuje meble, o pomoc w zaprojektowaniu kuchni. I tak projekt dla Mikołowa robi się w Świnoujściu :D :wink: :D

Karpatka
26-09-2007, 21:05
DYLEMAT
Popełnić samobójstwo, czy zamordować elektryka, fachowca pierwsza klasa???? Oto jest pytanie! Niestety, sąsiedzi elektryka nie skorzystali z propozycji wyjazdu na wakacje i oczywiście - pojawił się kolejny problem. W efekcie pan elektryk, fachowiec pierwsza klasa, jutro zamelduje się z poślizgiem. Obawiam się, że dopuszczalny poślizg może wynosić dwa tygodnie :-?
A i zapomniałam dodać, że dach dostał cieczki. Szpary pojawiły się przy obu kominach. Mamy więc pierwsze poważniejsze poprawki. Mam nadzieję, że cieśle pojawią się szybciej niż pan elektryk, fachowiec pierwsza klasa...[/i]

Karpatka
17-10-2007, 21:19
Witaj Stokrotko! Dzięki za zaproszenie na kawę. Z przyjemnością skorzystam.
Przy okazji: zapraszam z wpisami do działu komentarze :wink:
CUD!
No i proszę: ostatecznie nie zamordowałam pana elektryka, fachowca pierwsza klasa. Uzbroiłam się w anielską cierpliwość i czule spoglądałam, jak kolejne pomieszczenia opisywane są jako "G". Gotowe znaczy się!
Czekając na postępy prac pana elektryka, fachowca pierwsza klasa, podjechaliśmy pooglądać kafelki. I co???? Okazało się, że moje wymarzone kuchenne w realu na całym Śląsku mogę zobaczyć gdzieś na Rozdzieniu w Katowicach. Trudno, pojedziem, a i owszem. Mały Żonek jakoś łyknął kolejną wyprawę i nie pyskuje za mocno :D

Karpatka
27-10-2007, 22:00
WPIS NIE NA TEMAT
No dobra. Dziś nie będzie o budowaniu. Prawie. Na budowie stagnacja, bo pan elektryk, fachowiec pierwsza klasa, zakończył chwilowo swoją działalność, a ekipa od tynków wchodzi w poniedziałek. W tzw. międzyczasie sąsiedzi odgrodzili się od nas płotem, wyrównali ogród, zasadzili iglaki i wrzosy. Wpadam w kompleksy!!!! :-?
Nie wiem, czy ja jestem dziwna jakaś, ale ostatnio złapałam się na tym, że o obecnym mieszkaniu myślę jako o stanie przejściowym (pięć lat temu miało być na wieki wieków. Amen jakie jest - każdy widzi... ). W efekcie - gruntownie sprzątać mi się nie chce, bo przecież prawie się już wyprowadzam. Za jakieś pół roku przy sprzyjających wiatrach, ale to przecież błysk ciupagi! Priorytety są oczywiste: po co myć okna, skoro ważniejsze jest szukanie fajnego kominka w necie???? Lista potrzeb wirtualnych jest praktycznie nieograniczona, ale oczywiście - konieczna.
Rety, właśnie pięcioletnia Grubcia - co to chuda jest, więc to oczywiste - spadła z łóżka. Na szczęście fachowo: z poduszką pod pachą i zawinięta w kołdrę. Przez sen uśmiechnęła się więc zdziwiona i odruchowo wdrapała na łóżko, nie przerywając sobie rozkosznego snu...
A propos łóżek: obie małoletnie niewiasty śpią obecnie na łóżku piętrowym z opcją podziału na dwa niezależne - do wykorzystania w domu. Obiecałam sobie kiedyś, że do nowego domu dziewczyny wkroczą z narzutami z kawałków materiału. Patchworkowych, znaczy się. I właśnie dziś uświadomiłam sobie, że czas szukać materiałów! Zwłaszcza, że maszynę do szycia oglądałam w swoim życiu cztery razy. Jak używała jej mama. No co??? Musi się udać! :D

Karpatka
12-11-2007, 21:34
DYLEMATÓW CIĄG DALSZY
No i proszę. Chłopaki machają tymi szpachelkami (czy jak się to tałatajstwo zwie) niczym koliberek skrzydełkami i efekty widać! Ściany zyskują tynki, a my coraz większą wiedzę, ile rzeczy trzeba poprawić. Zdecydowanej ingerencji wymaga dach i mam nadzieję, że moje Harnasie w tym tygodniu się za niego wezmą, bo wielkimi krokami zbliża się jego ocieplanie. Zupełnie nie wiem dlaczego irytuje mnie wizja mokrej wełny :-?
W kilku miejscach pod tynkiem wyzierają nam kabelki. Jeśli ktoś będzie mi chciał wmawiać, że te podskórne żyłki to przewody, które "ustawiły się pod kątem", to znieczulę go młotkiem. Uprzedzam, że wiem, że są takie zakusy!
Pan Wiesiu nas znowu zaatakował. I to tradycyjnie już wziął nas z zaskoczenia. Tym razem "na już" chce parapety. Masz babo placek. I to całkiem szeroki, bo nieco poszerzyliśmy witrynkę i okazuje się teraz, że żaden szanujący się parapet jej nie wypełni. Najszersze mają 60 cm, a my mamy ciut więcej. A nawet ciut, ciut więcej. I dylemat, co tam wsadzić????? :o W grę wchodzą płytki (mało chętnie), albo decha (bez przekonania). Jakieś sugestie?
W niedzielę mieliśmy spotkanie z panem stolarzem od kuchni. Niestety, nie tym ze Świnoujścia, bo ten dalekobieżny najwyraźniej nie wyrabia się ze zleceniami. Wszystko wskazuje więc na to, że będziemy wspierać miejscowe firmy. Taki zdrowy przejaw lokalnego patriotyzmu. Pomysł jest, czekamy na wycenę...
Aaaa! I zamówiliśmy bramę garażową. Śliczna! Tak przynajmniej twierdzi Mały Żonek, bo jak nie mogłam aktywnie uczestniczyć w tym castingu. Ciekawe, czy będzie powód do wprowadzenia "cichych dni" odwetowych????

Karpatka
09-12-2007, 21:19
PRZESTÓJ
:evil: :evil: :evil: :x :evil: Cały wpis diabli mi wzięli! A taka kreatywna byłam...
Od początku. Dawno mnie tu nie było, ale na budowie dziwny zastój zapanował. Nie, żeby nic się nie działo, ale panowie tyyyyyynkoooooowaaaaaliiiiii. Ręcznie, elegancko, starannie, żeby inwestorzy zadowoleni byli. No i inwestorzy zadowoleni są. Nawet bardzo. Tak bardzo, że jak tylko tynki wyschną, chłopaki będą na to kładli gładź. Żeby było jeszcze ładniej. Chłopaki jeszcze o tym nie wiedzą, bo odtajają, ale się wkrótce dowiedzą. Do tej pory wyszło im 1000 metrów ścian :o Duża ta chałupa :-?
Dach poprawiony. Mamy już gotowe drzwi zewnętrzne. Poezja!!!!! Nawet Mały Żonek jęknął. Tym razem z zachwytu. I nawet specjalnie nie pyskował przy kasie. Przynajmniej nie za mocno. Witrażyki wyszły super. Już się nie mogę doczekać montażu. Gdzieś w okolicach lutego. Póki co - stoją sobie spokojnie w magazynie. Ech...
Aaaa! Kupiliśmy pierwsze kafelki. Do kotłowni, bo nam pan hydraulik zagroził, że pieca nie zamontuje (już zamówiony). Zmobilizowani pocwałowaliśmy do Praktikera z hasłem wywoławczym: "Kto da mniej". W ciągu 5 minut dokonaliśmy jedynie słusznego wyboru. Całkiem fajne kafle można nabyć za 15 zł/mkw! Najwięcej czasu pochłonął wybór fug :D Mały Żonek był zachwycony tempem zakupów i moim zdecydowaniem. Wyraził nadzieję, że tempo zostanie utrzymane przy kolejnych zakupach. Ba! Pozostałe kafelki już są wybrane. Obawiam się jedynie, że rachunek doprowadzi oszczędnego Małego Żonka do spazmów...
O i pochwalę się dalej. Bramę garażową już mamy. Zamontowaną. Piękną, mimo że Mały Żonek sam wyboru zmuszony był dokonać, bowiem ja pielęgnowałam w tym czasie chorą Nieletnią. Brama jest w kolorze złoty dąb i fajnie koresponduje z oknami. I jest zupełnie prosta - zwyczajne dechy, żadnych tłoczeń, kasetonów itp. Z bólem serca muszę przyznać, że Mały Żonek lekcję porządnie odrobił.
A skoro o lekcjach mowa: zszokowałam pana hydraulika swoją babską upierdli... stanowczością, znaczy się. Stanowczo zaprotestowałam przeciwko montażowi grzejników, jakie zaproponował. Mimo, że od kilkunastu lat je montuje i nikt się nie skarżył. A ja owszem, a ja tak! Nie podobały mi się i tyle!!!! Mały Żonek zaproponował ugodowo wstrzymanie montażu i kazał wybierać. No i jak się tak profesjonalnie wzięłam za temat, to okazało się, że wcale nie jest najważniejszy odcień bieli, grubość blach, kształt tłoczenia i jakość spawów (a to były dotychczasowe priorytety), ale to, że gwarancji na nie nie dostaniemy!!!! Bo obwód mamy otwarty i jakoś wcześniej nikt na to nie zwrócił mi uwagi
:evil:
Więc teraz Mały Żonek kombinuje, jutro będzie miał naradę techniczną z panem hydraulikiem, a ja jadę jakieś regulusy oglądać, które podobno można w takim układzie montować. Nie powiem, że nie przeżywam chwili cichego tryumfu... :lol:

Karpatka
18-12-2007, 20:45
:o :o :o :o
Taką miną powitał Małego Żonka kafelkarz, który trzy razy się upewniał, że inwestor chce mieć dekory w kotłowni... Mały Żonek potwierdził na wszelki wypadek cztery razy, że i owszem i w ten sposób zyskaliśmy opinię inwestorów rozrzutnych, co to w ramach fanaberii fundują sobie ozdobę po 4 zł/sztuka. Po chwili Mały Żonek wisiał na widełkach telefonu i konsultował ze mną na gwałt usytuowanie dekorów. "2/3:1/3? - to moja sugestia. "O, doskonale. Albo 3/4:1/4". Też pięknie. Trzeba przyznać, że szybko dochodzimy do porozumienia. Za szybko. Ciekawe, na jakiej wysokości poszedł ten nieszczęsny pasek i jak uda nam się rozpracować resztę pomieszczeń. Mam dziwne obawy, że Picasso mógłby się od nas sporo nauczyć...
Mamy projekt kuchni. Bardzo fajny. I robiony w bardzo fajnych warunkach. Panów zagoniłam do kuchni, bo ja utknęłam przy świątecznych wypiekach. Pierniczkach konkretnie. Tych, przy których w pierwszej turze pomagała mi zgraja siedmiu nieletnich kucharek. Później przez pół godziny oskrobywałam z lukru najmłodszą Nieletnią i ściągałam z podłogi grubą warstwę słodkiej posypki. A później spokojnie wzięłam się za drugą turę, bo Mały Żonek nieśmiało zasugerował, że coś mało ich po pierwszej turze zostało... Dałam się wpuścić w maliny. Suszące się pierniczki zajmują obecnie całe drugie piętro łóżka, starsza Nieletnia śpi na wersalce, a ja się doliczyłam 70 blach... :o
Ale projekt jest super!!!!!

Karpatka
24-12-2007, 12:15
Niech te Święta Bożego Narodzenia przyniosą
Wam wiele radości
Niech uśmiech zagości w domach
Niech ogarnie Was ciepło
wigilijnej świecy, a jej blask zmieni się w żywe iskierki w oczach
Niech samotność odejdzie
w niepamięć,
Niech zima otula Was białym puchem,jak ciepłym kocem
przy kominku.
Niech bieluteńkie gwiazdeczki
Skrzypią wesoło
pod naszymi butami podczas wieczornych spacerów

Niech dobry Bóg namaluje
Szczęście na Waszych twarzach
Niech miłość dotyka Was delikatnie,
Lecz bez ustanku.

Karpatka
27-12-2007, 21:16
PIĘKNIE JEST!!!!!!
Przybyłam, zobaczyłam i zawyłam!!!!!! Z radości :D
Kotłownia piękna jest jak malowanie! Nawet przed malowaniem. Kafelkarze nawet ściany lekko domyli, żeby dekor lepiej było widać. Ten, co miał być na 2/3 albo 3/4 ściany. Albo jakoś tak. Jest jakoś tak. I jest pięknie.
Wczoraj zaplanowałam łazienki. Wszystkie trzy. Mierzyłam, ważyłam, szacowałam. Poszło!
Dziś spotkałam się z panem hydraulikiem. Z grubsza wnioski są następujące: tam, gdzie prysznic, tam kibelek. W miejsce kibelka wanna. Oszczędzamy i zamiast dwóch umywalek dajemy jedną, a w miejsce dekoracji mamy kran. No, toż to dokładnie tak, jak myślałam!!!!!! Prawie.
Rozpoczęliśmy akcję ocieplania dachu. Całkiem fajnie wygląda ta ciepła kołderka.
A Mały Żonek cieszy się jak dziecko, bo może zapalać własne światło we własnym garażu. Prawie własnym. Czasami zapominam o skromnym udziale banku w tej zabawie :wink: Generalnie: to zapalanie sprawia mu nieprawdopodobną wręcz przyjemność. Powinnam się martwić?????

Karpatka
07-01-2008, 21:03
HAMUJEMY...
No dobra. Planowo miało być tak: hydraulik powoli dobija do brzegu, do dwóch tygodni wylewamy wylewki, wstawiamy drzwi. Mniammmmmm, poezja.
Proza: najpierw robimy gładzie (do chłopaków dotarła już radosna wieść. Nie zawyli ze szczęścia), po gładziach pójdą wylewki. Jednym słowem: poczekamy. Sobie (miało być jedno słowo). Z tymi wylewkami to jest dodatkowy problem czasowy, bo dziś dzwoniłam w sprawie parkietu. I tu kolejny hamulec. Pan gotów jest nam przykleić gustowne zapałki za jakieś 3 miesiące. Tyle jego zdaniem będzie dosychało to betonowe tałatajstwo na podłodze. Na otarcie łez mamy się z nim sprawnie skontaktować, bo z wyprzedzeniem musi wybrane drewno zamówić. Dla przypomnienia: teraz ślinię się do drzwi, które stoją u stolarza, a już wkrótce będę tęskniła za drewnem, które będzie u parkieciarza. To tak, żebym z wprawy nie wyszła. Następne będą meble kuchenne. Tu chwilowo tęsknie uśmiecham się jedynie do projektu, ale ten też jest obiecujący.
Ostatecznie udało nam się wybrać umywalki - w ramach cięcia kosztów wszystkie trzy z cersanitu. Wanna też. Mały Żonek w ostatniej chwili zmienił decyzję w sprawie jednego ze ściennych kaloryferów. Ciekawe, czy mocno nastąpił mi na odcisk???
Z radosnych wieści: Mały Żonek będzie trenował koszykówkę. W dodatku w miarę regularnie. Za wysoko zrobił wejście do komina i teraz podajnik do pieca jest na wysokości wymagającej wrzutu z dwutaktu. Bosko. Już wiem, czego nie będę musiała robić! :wink: :wink:

Karpatka
08-01-2008, 21:32
TAMDADAAAAMMMM!
Rozpoczęliśmy sezon grzewczy. Oznacza to mniej więcej tyle, że Małego Żonka nie będę mogła nigdzie wytargać dłużej niż na dwa dni, bo przecież kocioł sprawdzać trzeba... Kocioł oczywiście boski jest, bo ma w trzy diabły pokręteł niewiadomego zastosowania, więc zabawa będzie na najbliższe trzy miechy, a jeszcze się uda do niej bez wysiłków zachęcić mojego Technicznie Ukierunkowanego Ojca. Jak znam życie, to za pół roku dostanę od taty ręcznie spisaną instrukcję z fachowymi opisami i rysunkami technicznymi - wersja dla blondynki, która na technice (ze szczególnym uwzględnieniem kotłów) znać się nie ma prawa i basta! Ciekawa jestem tylko miny tatusia, gdy okaże się, że do podajnika nie może zajrzeć! :lol: :lol: :lol:
Dziś kolejny raz okazało się, że producenci nie zawsze nadążają za tzw. trendami. A że na topie nadal jest m.in. złoty brąz, to każdy wie. Z wyjątkiem producentów impregnatów do podbitki. Taki dla przykładu nobliwy Nobiles, a ma w tym zakresie tyły... Prawdopodobnie więc u nas będzie królowała podbitka w odcieniu orzech, choć z gry nie odpadła jeszcze całkowicie pinia.
Wybór wyczerpujący, zważywszy, że ja zaległam w łóżku - od dziś wiem, gdzie są zatoki szczękowe! Ból fajniejszy od czołowych. Nie polecam. I tak sobie myślę, że od jutra zacznę sobie precyzyjnie rozrysowywać łazienkę. W efekcie końcowym, tradycyjnie już, kafelkarze zrobią mi z projektu collage, ale co mi tam. Przyzwyczaiłam się.

Karpatka
10-01-2008, 09:54
NIE WSTANĘ, TAK BĘDĘ LEŻEĆ!!!
Muszę przyznać, że dawno mi się tak fajnie nie chorowało :wink: :lol: :wink:
Nieletnie dorastają, więc starsza matkuje młodszej i dodatkowo zalewa mnie na przemian kawą i herbatą. Na wszelki wypadek zimnymi, bo bezpieczniej. Ja te fusy dyskretnie utylizuję w zlewie, wzruszona dowodami troski i uczucia. Córcia zaś cieszy się z dobrych uczynków i nieposkromionego apetytu matki :D
A ja sobie leżę w sposób niezwykle kreatywny. Wczoraj zaprojektowałam wreszcie dwie nasze łazienki. Tradycyjnie: kredkami na bloku. Mam wrażenie, że dostarczę kafelkarzom powodów do radości, ale trudno. Mały Żonek wyraził radość z zaangażowania i, by zapału nie gasić, pochwalił pomysły. Urosłam 5 cm!
W głównej łazience u góry będzie Tajga z Tubądzina, mała przy sypialni będzie odważna biało-różowa w Euforii Cersanitu, a dolna to żółto-biała Majolika Tubądzina.
Czeka mnie jeszcze jedna łazienka i hol z kuchnią. Dziś już nie będzie tak błogo, bo mamy kolędę (ostatnią w tym mieszkaniu!), więc trzeba zwłoki zwlec z łoża boleści i nieco ogarnąć mieszkanie. A konkretnie jeden pokój.
Póki co, przejrzałam oferty z agencji nieruchomości, bo powoli zbliża się moment sprzedaży mieszkania i wypadałoby z grubsza oszacować jego wartość.
A, i wyczyściłam katalog "ulubione" z kafelkami, bo jednak 38 wybranych linków to trochę za dużo....
Z radosnych wieści: klimaty okołobudowlane wpływają też na Nieletnie. Dziś zaatakowały mnie z kolejnym katalogiem i radosną wieścią, że "taką komodę to one muszą, ale to muszą koniecznie mieć i tyle!". Faktycznie, fajny ten mebel. Jak na moje oko to jakaś 15 "ostateczna" propozycja na przestrzeni ostatnich dwóch tygodni :D
A wczoraj młodszy Grubiszon, widząc kredki w rękach rodzicielki, wdrapał się na moje łóżko i po chwili pracowicie coś malował, stękając przy tym twórczo: "taaak, tu będą drzwi, a tu okno....". Na szczęście to akurat już mamy, ale może twórcze plany przydadzą się na przyszłość???? :lol:

Karpatka
12-01-2008, 14:20
DOKUMENTACJA
drzwi garażowe:
http://images33.fotosik.pl/105/464147ea5473203cmed.jpg
i z perspektywy
http://images33.fotosik.pl/105/830d863796ce51e3med.jpg

To minimalistyczna dokumentacja zdjęciowa autorstwa Małego Żonka. "Wnętrz nie robiłem, bo wiesz jak wyglądają". No, to już wszystko jasne...
"Łazienki nie robiłem, bo nie wiesz, ale zapomniałem" :-? :-? :-? Zamordować od razu, czy czekać na przedawnienie?

Karpatka
14-01-2008, 11:06
O WYKAŃCZANIU SŁÓW KILKA
Dziś nie będzie o budowaniu, bo weekend był i chłopaki wypoczywały. Ja za to spędziłam ostatnie dni buszując w internecie, bo mi sieć kompletnie koncepcję zaburzyła...
Zaczęło się od farb. Majster zaproponował Duluxa, więc z rozpędu wirtualnie wykonałam rozpiskę co i gdzie. Przy okazji powiadomiłam Małego Żonka, że sporą część domku pokryjemy lateksem. Na to moja lepsza połowa oświadczyła, że zgiń przepadnij i w ogóle. I jeśli się gdzieś nie przekona, że to taka rewelacja i rzeczywiście da się zmywać, to po jego trupie. (Tak na marginesie: Mały Żonek Tomasz ma na imię i czasami mu się włącza opcja "niewiernego", co to jak nie dotknie...) Zaczęłam więc zgłębiać niezgłębione pokłady netu, w celu dostarczenia argumentów na "tak". I poszło! Dla lateksu znalazłam, dla Duluxa też. Tyle, że dla tego ostatniego zdecydowanie na "nie". Masz babo placek... Cóż było robić, wykonałam kolejne zadanie domowe i mam po kilka propozycji na każde pomieszczenie z Tikkurili, Dyrupa i Beckersa. A Mały Żonek będzie dziś jeździł i sprawdzał, co lepsze i bardziej opłacalne. Chciał, to ma!!!!
Wczoraj w ramach relaksu niedzielnego rzuciłam się na sklepy internetowe, żeby ceny pooglądać i pychol mi się roześmiał: znalazłam po sąsiedzku sklep, w którym wannę mogę kupić o jakieś 200 złotych taniej. Dziś dzwoniłam i potwierdziłam cenę. Mają mi jeszcze sprawdzić, czy dostanę u nich armaturę, której nie mają w ofercie. Zobaczymy...
A skoro mi tak dobrze szło, to wzięłam się za kuchenne AGD. Poszukiwania przerwał telefon ze Stanów. Moja przyjaciółka, która śledzi zza Wielkiej Wody nasze budowlane postępy zadzwoniła z kategorycznym nakazem, że piekarnik to tylko z rewelacyjną opcją samomyjącą i tyle! Ki diabeł??? Już sobie wyobraziłam w opcji do rzeczonego piekarnika przystojnego blondyna z gąbką (to taka opozycja dla Małego Żonka, który brunetem jest). Na szczęście Jola wrzasnęła, że na chwilę przerywamy, bo właśnie piekarnik myje i jej się dymi :D
Jestem w domu!!!! Pyroliza znaczy się. I w ten sposób funkcja ta z opcji "ewentualnych" została przesunięta do "pożądanych". Mały Żonek, zafascynowany ceną wanny, zapomniał z wrażenia włączyć zwyczajowe w takich sytuacjach marudzenie na temat "wyuzdanych oczekiwań połowicy", więc jesteśmy na dobrej drodze :wink: :lol:

Karpatka
15-01-2008, 20:59
DOKUMENTACJI C.D.
widok z pokoju dziecięcego (na pierwszym planie nie dym, a brudna szyba):
http://images26.fotosik.pl/141/254bd894c6ae47f9med.jpg

fragment pokoju córy:
http://images28.fotosik.pl/142/4939415c55159a4bmed.jpg

sypialnia:
http://images25.fotosik.pl/140/4b454156033d5e0bmed.jpg

Karpatka
28-01-2008, 20:48
KLĘSKA URODZAJU....
I pomyśleć, że jeszcze pół roku temu nie mogłam się doczekać wykończeniówki... W ubiegłym tygodniu wykończyliśmy podbitkę. Znaczy się harnasie wykończyły. No i ten orzech co był prawie na bank okazał się pinią, która prawie została wykluczona. Jak to w reklamie "prawie robi różnicę". U nas to konkretnie w odcieniu. Chłopakom na palcu boju rury miękną, bo przeszli do etapu szlifowania gipsu na ścianach. Jak ich tak obserwuję w akcji, to coś mi się wydaje, że tego nie lubią. Szlifowania znaczy się.
W niedzielę oglądaliśmy próbki marmurów do kominka. Miały być już wcześniej, ale mama speca od kominków poutykała wszystkie w skalniaki. Fajnie to wygląda! Dostaliśmy więc obiecane próbki i powstał problem. Zanim zdążyłam je zobaczyć, usłyszałam radosny głos mojej mamy: ja już wybrałam, ale wam nie powiem który!!!!!! Coś mi podpowiada, że nasz kominek nie będzie jej ulubionym elementem wystroju. Na szczęście okazało się, że jej faworyt jest moim "vice", więc nie było najgorzej. Teraz jeszcze tylko niezrażona mamcia usiłuje nas namówić na coś bardziej ozdobnego... Oczywiście potrzebny jeszcze wkład, ale tu muszę nieco popracować nad Małym Żonkiem. Żadnych płomieni rzeźbionych na tylnej ścianie!!!!
Mamy też kafle do holu! A konkretnie jeden. Ale baaaardzo duży. Od jutra zamierzam go intensywnie ciaprać. Jakieś soczki, atrament. Nieletnie radośnie zgłosiły akces do eksperymentów i obiecały stworzyć listę potencjalnych plam. Propozycja przyjęta. Czego, jak czego, ale doświadczenia nie można im odmówić!

Karpatka
02-02-2008, 21:07
BUSZUJĄCY W ZBOŻU....
To przenośnia, niestety. Plan na dziś był ambitny: jedna Nieletnia na narty, druga do dziadków, a my do sklepów. Plan zrealizowany mniej więcej w jednej trzeciej. Znaczy się - starsza Nieletnia wybyła na narty. Młodsza Nieletnia od rana w gorączce i na "nie". Akcja desperacja (czas goni!), więc nafaszerowana lekami niczym indyk na święto Dziękczynienia wylądowała u dziadków. My zaś heroicznie podjęliśmy decyzję o drastycznym skróceniu listy zakupowej. Na początku falstart - pocałowaliśmy klamkę w firmie, która ostatecznie miała nam odpowiedzieć na pytanie o odcień naszej kuchni.
Później było już lepiej, bo wylądowaliśmy u parkieciarza. Teraz muszę jeszcze tylko wmówić Małemu Żonkowi, że czerwony dąb, to jest to, o czym marzy :D Problem w tym, że moje szczęście właśnie usiłuje podliczyć, ile jeszcze wydamy przed magiczną godziną zero i zaczyna wyrywać resztki włosów z głowy... Mam niejasne przeczucia, że rubryki "winien" i "ma" zdecydowanie różnią się ilością zer na końcu. Na niekorzyść tej ostatniej, niestety.
A z plusów dodatnich: kafelki wybrane via internet udało nam się wreszcie zobaczyć w realu. Ostatecznie więc będę miała Jutę w kuchni!

Karpatka
13-02-2008, 20:43
IM DŁUŻEJ PATRZĘ, TYM MNIEJ WIEM :(
Wylewki na ukończeniu. Jutro wielki finał w kotłowni i garażu. A później przestój, bo to tałatajstwo musi schnąć... :cry:
A teraz o dylematach wykończeniowych ciąg dalszy. Tym razem chodzi o agd do kuchni. Uzbroiłam się w muratorowe doświadczenia i wyruszyłam na podbój sklepów, żeby w realu dotknąć tych cudów, narobić nadziei sprzedawcom i prawdopodobnie w końcu sięgnąć do przepastnych półek internetowych sklepów :wink:
W sklepie nie dla idiotów sprzedawca na dzień dobry powitał mnie pytaniem, jak często myję piekarnik? A co to pana do jasnej obchodzi????? Wczoraj dla odmiany wzięłam odwet na wypicowanym sprzedawcy w jadowicie żółtej koszuli i uprzedzająco grzecznego. Zaproponowałam, że chętnie zobaczę piekarnik z pyrolizą, ale nie z wkładami. Pan zrobił :o Dobiłam go pytaniem o możliwość zamontowania prowadnic teleskopowych. Po :o :o :o wyszliśmy ze sklepu. Mały Żonek przyglądał mi się zaś bacznym wzrokiem pt. "zgłupiało mi babsko na starość i nowe technologie wymyśla".
Na szczęście w sklepie na innej planecie kolejny pan (tym razem niebieska koszula ładnie korespondująca z wystrojem salonu) natychmiast podjął merytoryczną dyskusję, upewniając Małego Żonka, że jego połowica nie straciła jeszcze rozumu. A przynajmniej nie do końca, co przy wykończeniówce jest nie lada wyczynem... I teraz wiem jeszcze mniej. Czy upierać się przy piekarniku Boscha, czy zdecydować się na Siemensa (ew. wybranego modelu na oczy nie widziałam, bo to wersja "na zamówienie")? Z czego w razie konieczności zrezygnować: z pyrolizy, czy prowadnic? Czy metal na dnie zmywarki jest rzeczywiście tak istotny? Z ilu programów faktycznie się korzysta? Czy zwykła emalia z grubym dnem poradzi sobie na płycie indukcyjnej?
Z pewniaków mam okap i prawdopodobnie lodówkę. Za pralkę jeszcze się nie zabraliśmy. Podejrzewam, że będzie równie wesoło i, co tu kryć, równie mało owocnie...
A. I zaczęliśmy się rozglądać za drzwiami wewnętrznymi. Te, które mi się podobały kosztowały 2,5 tys. zł. Za samo skrzydło :o :evil: W sobotę jedziemy więc do kolegi, który robi drewniane. Zobaczymy. Póki co, znalazłam klamki, które mnie zachwyciły! No dobra, zaskoczyły. Albo i zdegustowały. W całości wykładane drobnymi diamencikami! :lol: Śliczności.... Może kogoś zainspiruje taka możliwość. Dodę na przykład. Na cenę na wszelki wypadek nie patrzyłam.

Karpatka
29-02-2008, 20:53
NO I CZEKAMY...
No dobra, dawno mnie tu nie było, ale przecież wylewki schną, więc jestem usprawiedliwiona.
Drzwi prawie wybrane. Wybrane, bo są ładne, drewniane i w niezłej cenie. Prawie, bo mimo to kosztują więcej niż dre czy inna porta. I tak z jednej strony "chciałaby dusza" do stolarza, z drugiej serce bankowe boli. Dajemy sobie tydzień do namysłu.
Praktycznie zapadła już też decyzja w sprawie wkładu kominkowego. Zapadła, bo ja jestem zdecydowana. Praktycznie, bo Mały Żonek jeszcze to trawi, ale on ma znacznie dłuższy przewód pokarmowy, więc mu to więcej czasu zabiera. Będzie Arysto. Bardzo ładny i tańszy niż kominkowe mercedesy. Grzać ma okazyjnie, więc wystarczy opel.
W niedzielę byliśmy na działce i upajaliśmy się słońcem. Nieletnia zwiedziła szkolny plac zabaw i generalnie była zachwycona. Po naładowaniu akumulatorów wróciliśmy do domu (tfu!!! mieszkania!) z mocnym postanowieniem zrobienia gruntownych porządków na działce w nadchodzący weekend. Czy może być piękniejsza perspektywa: wiosenne słońce i sterta desek z gwoździami do wyciągania???? :D
Wczoraj na okoliczność nadchodzących porządków odwiedziłam Praktikera. Zainwestowałam w grabie, kopaczkę, szpadel, kilka par porządnych rękawic i dwie największe butle rundapa. Od cebulek mieczyków, sadzonek dalii i nasion najpiękniejszych kwiatów na świecie sama się odciągałam resztkami słabej woli. Dla Małego Żonka - zgodnie z życzeniem - młotek murarski z zębami i obcęgi. Trafiłam w połowie. Młotek ok, obcęgi dziś wymieniałam na "inny" model :-? Opieka nad Nieletnimi zapewniona. Bossssko! :D :lol: :D
P.S. Z ostatniej chwili: jutro ma lać, wiać i sypać.... Aż tak podpadłam??? :cry:

Karpatka
01-03-2008, 19:57
:evil: :evil: :evil:
No i sobie posprzątałam!!!! :evil: :( :evil:
Cały dzień prałam i prasowałam na zmianę, Przypominam jednak, że plan był zgoła inny. Leje i wieje jak licho! Tylko desperaci w taką pogodę wychodzą. Mały Żonek pojechał więc na budowę. I szlag go na miejscu trafił! Super, że wieje i leje, bo dzięki temu przekonaliśmy się, że w dalszym ciągu nam dach przy kominach przecieka :evil: :x :evil: Niech ja dorwę Harnasiów, to im w krótkich i niezwykle ciepłych słowach powiem, co sądzę o ich robocie i wykonanych poprawkach...
W poniedziałek jedziemy z Nieletnią zapisać się do nowej zerówki, więc zarzucę okiem. A później to mnie każdy sąd uniewinni...

Karpatka
03-03-2008, 17:37
JASNA CHOLERA BY TO WZIĘŁA!!!! :evil: :x :evil:
No i pojechałam, zerknęłam, jęknęłam, krew mnie zalała i pojechałam po moim ukochanym (do dziś) szefie od wszystkiego... Pan W. na dzień dobry stwierdził że aż "bał się odebrać ten telefon". Się mu, kurna chata, nie dziwię!!!!!! By ich chudy byk popieścił! :evil:
Sytuacja wygląda tak: kominy mają cieczkę aż miło. Zalany jest cały sufit aż do ścianki kolankowej, po której spłynęło to w dół. Jak na mój gust - zaciek jest też w salonie, ale Mały Żonek twierdzi, że nie widzi.
OK. Możemy założyć, że to lekko żółte na białej ścianie to pięknie operujące słońce w pochmurny dzień. Trzymając się tego założenia należy przyjąć, że kałuża na podłodze w pokoju Nieletnich to skutek intensywnego działania dróg moczowych lokalnych wiewiórek, a odpadający u nasady komina gips jest efektem radosnej twórczości dzięcioła... No i proszę - wszystko jasne, a ja głupia się denerwuję... :o

Karpatka
04-03-2008, 20:08
HAU, HAU!!!!!!
No dobra. Odszczekuję wszystko, co powiedziałam o Harnasiach i panu W. Moje płomienne uczucie wróciło. A wraz z nim jeszcze większe problemy.
Znamy już źródło naszego stresu z przeciekającym dachem. Mamy sublokatorów. Żeby to tałatajstwo jeszcze siedziało cicho i rozkoszowało się ciepłym dachem, błogim spokojem i gościnnymi kątami... Ale nie!!!!! Ci cholerni koneserzy za naszą folię się zabrali!!!! :x No i wygląda na to, że z tymi wiewiórkami to się nie pomyliłam. Tyle tylko, że wiewiórki to co najwyżej wściekliznę w ramach wdzięczności przywloką. A te w szkodę wchodzą :evil: Podejrzenia są trzy: myszy, szczury i kuny, ze wskazaniem na te ostatnie. Ponieważ, jak się już zdążyłam przekonać, brać forumowa z grubsza dzieli się na zdeklarowanych zwolenników kun z zacięciem ekologicznym (to ci, którzy nie hodują kur i nie muszą przekładać dachu) i przeciwników tego tałatajstwa (to ci, którym drobniutkie pazurki niszczą majątek i zdrowie), więc z góry uprzedzam, że kuny lubię w lesie, a łasiczki podziwiam wyłącznie na płótnach mistrza Leonarda!
Dziś zainwestowałam w pułapki wszelkiego typu, 8 dezodorantów (rozpylone na poddaszu) i 2 tubki capiącej maści. To wszystko chwilowe odstraszacze. W weekend zawozimy naszego psa (nadużycie semantyczne, bo to york), a w przyszłym tygodniu z profesjonalną odsieczą przybywa pan specjalista z Bielska.
Dziś Harnasie wymieniły część folii.

Tlobo
05-03-2008, 19:39
Już mi żal tych kun :-?
ale i Waszego wkładu - ja bym im nogi z d...y powyrywał jak by mi tak nabroiły.

Karpatka
08-03-2008, 20:56
AAAAaaaaaaa!!!!!!
Dziś będzie o tym, czego nie ma. I o trudnych słowach na literkę "k". Jak "kondycja" na przykład.
Rano powitała nas pogoda jak marzenie: ciepło i słoneczko. Nareszcie!!!!! Aż się chciało pracować... Trzeba było przeczekać!!!!! A tak... Ech!
Zabraliśmy koszyk z prowiantem, psa (nadużycie semantyczne), dobre humory i sruuuuu na działkę! Mały Żonek - kreatywnie do usuwania gwoździ z desek, ja - do prac prostych typu "przynieś, podaj, pozamiataj, posprzątaj". A właściwie to ostatnie. Generalnie chodziło o to, by przygotować z grubsza teren wokół domu na odwiedziny Nieletnich - tak, by nie trzeba było drżeć, że laski nadzieją się na coś wystającego. A! I posprzątać stronę od sąsiadów, bo kawałki naszego styropianu malowniczo niesione z wiatrem niekoniecznie dobrze komponują się na ich wrzosach i pieczołowicie przycinanych iglakach.
Zebrałam: pół worka szkła - wersja w całości i "tulipan" (wyedukowałam się na filmach kryminalnych :lol: ). Asortyment bogaty, z przewagą specjalistycznych mikstur na ból brzucha. Prawdopodobnie była też jakaś specjalna okazja, bo i szampan lał się na naszej działeczce! Do tego worek puszek po konserwach, ze szczególnym uwzględnieniem łososia (koneserzy!), dwa wiadra zardzewiałych gwoździ, taczka złomu wszelakiego, wiadro gwoździ i śrubek niewiadomego zastosowania, które jeszcze zardzewieć nie zdążyły, kilka worów śmieci papierowych, wiadro połamanego styropianu, cztery wiadra suszonej trawy i pół tony drobnych kawałków drewna. Rozpaliliśmy piękne ognisko (następnym razem koniecznie muszę zabrać ziemniaki! Popiołu było od groma), usmażyliśmy kiełbaski i delektowaliśmy się ciszą, modląc się, żeby wiatr gonił dym w stronę przeciwną niż ogród sąsiadów, gdzie dostojnie suszyło się białe pranie.... Oczywiście, jak sąsiadka rzeczone pranie wieszała, włączyła mi się opcja zazdrośnika, bo ja już też tak chcę! Ba, już nawet o myciu okien myślę z rozrzewnieniem... Pod warunkiem, że to będą "TAMTE" okna.
Efekt dzisiejszej pracy? Stos drewna drgnął, ale nieznacznie. Po stronie sąsiadów przejaśniało, a ja nie mam siły ruszyć się z łóżka i "nie czuję pleców", tzn. czuję każde włókienko mięśniowe. Język polski jest strasznie dziwny.... Zaliczyłam też gwoździa w stopie. Na szczęście niegroźnie, więc mam nadzieję, że tężca nie będzie.
Ciąg dalszy walki na działce nastąpi. Liczę, że zajmie nam to jakieś trzy miechy minimum.
Plany na najbliższy tydzień: kupić kafelki, bo pan W. zaczyna się nudzić, a tego nie chcemy i nie lubimy. Za to baaaaardzo lubimy kupować kafelki. I patrzeć, jak Mały Żonek nad fakturą zalewa się łzami.... :wink:

Karpatka
17-03-2008, 21:19
CO KUNA, KURNA CHATA, POTRAFI
Nooo, generalnie to potrafi sporo. Albo i jeszcze więcej. Jak się okazuje, naturalnych wrogów to tałatajstwo praktycznie nie ma, inwencją twórczą wykazuje się na maksa, demolkę opanowało do perfekcji, cyniczne to jak diabli, inteligentne jak cholera, a na dodatek chwilami agresywne jak pieron... Dodajmy do tego umiejętność "programowania" terminu porodu na moment wybitnie sprzyjający (może przesunąć ten termin o pół roku! :o ) i mamy obraz zwierzęcego terminatora. I ja mam to na dachu!!!!! A prawdopodobnie na dodatek być może nawet parkę albo i uroczy trójkącik. Przemieszczają się te bestie m.in. po moich pięknych rynnach :-? W tym tygodniu z pomocą specjalisty montujemy aparaturę odstraszającą.
Wracając od demolki do tematów okołobudowlanych: część dachu jednak pójdzie do przełożenia i częściowej wymiany waty, bo coś nie za dobrze to wygląda :(
Wczoraj przeliczyliśmy kafelki. Zamawiamy w przyszłym tygodniu, bo jakoś trzeba wykorzystać zaległy urlop.
Strasznie jestem ciekawa, jak ta moja wena twórcza będzie wyglądała w realu.....

Karpatka
21-03-2008, 15:13
RADOSNYCH ŚWIĄT!!!!!!!
Życzę wszystkim Świąt pachnących wiosną - pełnych radości i nadziei. Wesołego Alleluja w niedzielę, umiaru w podlewaniu w poniedziałek i dla wszystkich - rozrzutnego Zajączka!

Karpatka
25-03-2008, 21:57
DEBIUT
Jedliście kiedyś kiełbaskę pieczoną w ognisku podczas burzy śnieżnej????? Ja tak, dzisiaj! Pychota! :D :lol: :D Sąsiadka patrzyła z politowaniem, ale nie komentowała. Zwłaszcza, że w tym czasie jej sześcioletni syn z zapałem machał widelcem po ciężkiej przeprawie z naszymi grabiami ("Nareszcie mam coś fajnego do roboty, bo w domu to tylko się nudzę. Jutro też przyjedźcie!"). Ma to jak w banku.....
Nieco wcześniej wprawiłam w osłupienie panią sprzedawczynię prośbą o dobrą kiełbaskę na ognisko. Za oknem w tym czasie szalała zadymka :D
Generalnie: dziś dalszy ciąg sprzątania. Nieco drgnęła sterta drewna, ale tylko nieco. Nic to, urlop do końca tygodnia mamy, więc spędzimy go aktywnie. Wsłuchując się w sztucznego "borsuka" pochłonęliśmy 3 pokaźne kawałki kiełbasy, dwa termosy gorącej herbaty i kilka bułek. Jutro muszę uzupełnić zapas wędliny i koniecznie zabrać ziemniaki. Nieletnia się wylogowała, bo od jutra cwałuje do szkoły. Nie protestuje jednak, bo po godzinie machania grabiami boli ją wszystko, z cebulkami włosów na czele. Resztę popołudnia spędziła u sąsiadów przed kompem pod pretekstem karmienia sałatą udomowionej gadziny.

Karpatka
30-03-2008, 21:01
YES, YES, YES!!!!
Z satysfakcją informuję, że po pięciu dniach intensywnego sprzątania działki odnajduję zalążki kondycji :lol: :lol: :lol: Oczywiście, wieczorami padałam na wiadomą część ciała jak przysłowiowa kawka, ale - ku mojemu szczeremu i miłemu zaskoczeniu - na drugi dzień byłam w stanie bez problemów w miarę płynnie poruszać wszystkimi gałązkami. Sukces! Baaardzo mi się to sprzątanie podoba.... Co więcej, wzbudziłam szczery podziw naszego Głównodowodzącego, który zagaił Małego Żonka: "Panie, a ja dobrze widzę, że żona gwoździe z desek wyrywa????". A co! Korki u Pudziana brałam... Nasze wysiłki obserwowane są nie tylko przez "człowieków" (fachowiec u sąsiada, który zgodnie z planem pojawił się na dachu w celu założenia solara, przez pół dnia wylegiwał się z dziobem do słońca i liczył dechy, które przerzuciłam...), ale i zwierzaki. W czwartek mieliśmy spotkanie w cztery oczy z kuną (lub łasicą, ale na wszelki wypadek nie sprawdzałam dokładnie kształtu łaty i jej koloru). Bestia bezczelnie zerkała na nas zza sterty drewna i miała nas w nosie! A ja na dodatek pod deskami znalazłam resztki jakiegoś gniazda (o losie jego mieszkańców wolę nie myśleć) i dokładnie wylizane skorupki z jaj. Te futrzaste bydlaki są śliczne, ale wredne jak diabli!!!! W piątek natomiast towarzyszyła mi pani kuropatwa (lub bażancica - nie rozpoznaję, ale szara była i mało pociągająca, więc to baba).
W ubiegłym tygodniu zamówiliśmy wszystkie kafelki do łazienek, zaliczyliśmy kolejne spotkanie z panem od kuchni i pierwsze z nowym panem od kominka, bo nasz znajomy, z którym wszystko było ustalone, wybywa zarabiać w euro.
A teraz najprzyjemniejsze: w sobotę lało, więc zamiast prac w pocie czoła, zdecydowaliśmy się na odrobinę przyjemności. Polegała ona na wkopywaniu w jedyny czysty fragment działki (raptem cztery dni pracy! :wink: ) kilku krzaczków, które podobno już latem mają wydać pierwsze owoce. Jak tak patrzę na te pojedyncze, łyse patyki, które podobno są malinami, to uprzejmie wątpię, ale co tam... Nieletnie już prawie jedzą galaretkę z porzeczkami i popijają to kompotem z agrestu, który właśnie zasadziliśmy....
http://images29.fotosik.pl/186/765db2930bd46ef5med.jpg
to są maliny (proszę się przyglądać intensywnie, bo przesłaniają je iglaki sąsiada), a teraz porzeczki, agrest i szpadel, którym Mały Żonek jest od kilku dni totalnie zauroczony...
http://images32.fotosik.pl/198/409c545497fdf535med.jpg

Karpatka
31-03-2008, 20:10
JEDZIEMY CYTATEM Z KLASYKA!!!!
No i wreszcie "się ścina, się rżnie na deski. Jest deska, jest sęk!". Ten ostatni czasami. Częściej, mimo wszystko, gwoździe.
A ścina się dlatego, że dziś z naprawy wróciła piła, która odmówiła posłuszeństwa w ubiegłym tygodniu po trwającej raptem pół godziny próbie odpalenia. Mały Żonek ciągnął sznurek, ciągnął, aż wyciągnął i już nie wlazło. Na szczęście dziś - dzięki pomocy fachowców z serwisu i pokaźnej kwocie za usługę - wreszcie sznur wlazł, dym wylazł i poszło! Tak to sobie przynajmniej wyobrażam, bo Mały Żonek odtańczył pilarską sambę solo, przygotowując mi stertę do układania. Każdy ma takie lego, na jakie zasługuje :D
Ja w tym czasie zamówiłam wkład do kominka. Będzie Arysto z giętą szybą.

Karpatka
14-04-2008, 16:05
W KRATKĘ
I pogoda i humor. Po pięknym, słonecznym piątku plan na sobotę był następujący: tradycyjnie już chore Nieletnie pod opieką dziadków, a my na łono przyrody i działkę ujarzmiać!!!!
W sobotę od rana wiało i padało. Zimno jak diabli!!!! :evil: Z planu: chore Nieletnie pod opieką dziadków, a my do sklepów po resztę kafli. I poszło. Wprawdzie przy płaceniu za kafelki do kuchni (dla jasności: na ścianę, więc ilość subtelna i detaliczna) Mały Żonek dostał zawału kieszeni, ale co tam! Sam dobrał dekory w ilościach hurt, więc ma.... Niepotrzebnie tylko go sprzedawczyni uświadomiła, że Żonka kafelki ręcznie formowane sobie zawinszowała. Serio???? Niedobry Zgredek! :lol: :lol: :lol: No a chwilę później na dodatek Mały Żonek z przerażeniem skonstatował, że kafelki rzeczone kosztowały więcej, niż do holu, korytarza i kuchni na podłogę razem wzięte i zawył.... Dobrze, że to już koniec tego typu zakupów.
Przy okazji okazało się, że przy zamówieniu dekorów do jednej z łazienek do białych kafli dostaliśmy beżowe kwiatki, więc trzeba było reklamować. 13 z 17, bo 4 poszły w drobny mak jakimś cudem podczas dowozu do domu. Czeka nas ciepła rozmowa z Panem W., bo dach dalej przecieka :evil: :evil: :evil: A echo w pustym domu odpowiada dźwięcznie "mać!!!!". Aaaa! I przyszedł wkład Arysto. To plus. Z rozwaloną szybą. To jak wiadomo. W kratkę znaczy się. Czekamy na wymianę.
W niedzielę zaplanowaliśmy rodzinny wypoczynek z chorymi Nieletnimi. Od rana słońce i piękna pogoda... Nie wytrzymałam i wmówiłam Małemu Żonkowi, że Najukochańsi Teściowie na świecie z całą pewnością zdążyli się już stęsknić za wnuczętami. Mały Żonek początkowo próbował protestować, kontrargumentując coś na temat prawa dziadków do wypoczynku, ale patrząc przez okno szybko skapitulował. Umówiliśmy się tylko, że w niedzielę piły odpalać nie będziemy. I w ten sposób spędziliśmy piękny dzień porządkując działkę i układając drewno. Szczerze mówiąc, naszym zapałem wzbudzaliśmy zainteresowanie gości sąsiadów, wygodnie rozpostartych na tarasie... Jeszcze troszkę wysiłku i mój taras też odgruzuję!!!! Późnym popołudniem przy płocie pojawił się sąsiad z filiżanką aromatycznej kawy i cukiernicą w ręku, zdecydowanym tonem nakazując przerwę na kawę :D :D :D Rozbroił mnie totalnie. W rewanżu zaproponowałam mu ślimaki na kolację, których pokaźne ilości sadystycznie i metodycznie wrzucałam do ogniska, ale nie chciał... Dziwny jakiś. Swoją drogą, ciekawe, skąd taki urodzaj tego pełzającego tałatajstwa????
P.S. Po ostatnim pobycie na działce okazało się, że nasz pies zostanie członkiem związku kombatantów. Należy mu się to jak kotu mleko, bowiem czworonóg uznał, że najlepsze miejsce do wypoczynku to sterta styropianu w garażu. Więc śpi tam w najlepsze. Nie pytajcie mnie tylko, w jaki sposób mały york pokonuje taką wysokość, bo to dla mnie zagadka...

Karpatka
16-04-2008, 19:58
REFLEKSJA WOLNORYNKOWA...
... taka mnie naszła po raz kolejny. Nadziwić się bowiem nie mogę pomysłowości i kreatywności producentów.
Jak już uprzejmie donosiłam, drogą kupna postanowiliśmy nabyć ceramikę Cersanitu. Do jednej z łazienek miała iść seria Deco z podwójną umywalką. Obejrzeliśmy sobie wszystko w internecie na stronie Cersanitu, wpadliśmy w zachwyt i postanowiliśmy dokonać jedynego słusznego wyboru.
Wstępne rozeznanie zrobiliśmy chyba w okolicach listopada. Wybrany przez nas sklep uprzejmie nam doniósł, że oni i owszem, nawet bardzo chętnie wszystko nam sprowadzą. Prawie wszystko. Z wyjątkiem Deco, bo z tym są jakieś "przejściowe - chwilowe". A najlepiej to pogadać z producentem.
Producent ustami swojego przedstawiciela (w domyśle - handlowego) uprzejmie doniósł, że to na stronie to jedynie oferta handlowa (sic!), są jakieś "przejściowe - chwilowe" problemy techniczne i cała seria nie jest jeszcze gotowa. Ale będzie. Mam dzwonić za miesiąc. Zadzwoniłam, bo czas nas jeszcze nie naglił. "Przejściowe - chwilowe" trwały w najlepsze, co oczywiście nie przeszkadzało nadal reklamować serii na stronie. W lutym dowiedziałam się, że mam dzwonić w marcu. W marcu poproszono mnie o miesiąc cierpliwości. W kwietniu dowiedziałam się, że może uda się zdążyć na czerwiec, ale to raczej nie jest pewny termin... :evil: :evil: :evil:
Problem w tym, że nasi kafelkarze chcą mieć armaturę pod ręką i czasu na czekanie do czerwca nie mają. My też nie. W ten wdzięczny sposób Cersanit zachęcił mnie do zmiany decyzji w ekspresowym tempie: będzie Keramag, też podwójny. Już zamówiony.

Karpatka
17-04-2008, 19:40
REFLEKSJI WOLNORYNKOWEJ C.D.
Tym razem sytuacja wygląda tak: jakieś trzy tygodnie temu zamówiliśmy kafelki. O dwie łazienki miał zadbać jeden z gliwickich salonów. Oczywiście, najpierw się upewniliśmy co i na kiedy. Jedna łazienka na magazynie, druga dojedzie w ciągu tygodnia. Wspaniale!!!! Wpłaciliśmy kasę i przystąpiliśmy do radosnego oczekiwania na godzinę "zero", kiedy to sklep miał a. potwierdzić przelew, b. powiadomić nas o terminie realizacji zamówienia.
O potwierdzenie wpływu kasy upomnieliśmy się w końcu sami. Pani była zachwycona swoim komputerowym odkryciem i z euforią w głosie zapewniła nas, że teraz to już lada dzień.... Po dwóch tygodniach zaczęliśmy się nieco denerwować. W poniedziałek przed południem zadzwoniłam do sklepu. "Sprawdzimy i za 10 minut oddzwonimy". O 18.00 ponowiłam telefoniczny atak. "Ooooo, późno już!" Naprawdę????? :evil: "Sprawdzimy jutro rano i oddzwonimy. Bo wie pani, Tubądzin magazyny przenosił i są problemy". Jakie problemy???? Tubądzin miał być na magazynie!!!! We wtorek panowie o mnie zapomnieli. Zadzwoniłam więc w środę. "Oooo, przepraszamy, wczoraj było u nas urwanie głowy. Ekspozycję przenosiliśmy! Zadzwonimy jutro rano". Dziś wieczorem podjechałam do salonu i nieco podminowana poinformowałam obsługę, że mi ciśnienie podnoszą.... "A o jakie zamówienie chodzi??? Aaaaa! Bo wie pani, oni magazyny przenosili... A teraz to już późno jest..." To już wiem, do jasnej cholery!!!!!! Proszę pana, bo mnie piiiiiii, ja się od piiiiii poniedziałku usiłuję dowiedzieć, kiedy ten piiiiii materiał dostanę, bo majstry już piiiiii dostają, a ja razem z nimi. I piiiiii przeprowadzka magazynu i ekspozycji mnie piiiiiii nie obchodzi. A wasze kolejne obietnice możecie sobie do piiiiii wsadzić. Piiiiiiii!!!!! :evil: :evil: :evil:
Pan spojrzał na mnie zdegustowany, złapał za słuchawkę i po chwili miał już zupełnie nietęgą minę. "Jakby to powiedzieć.... Tajga generalnie jest, ale akurat nie to, co pani chce. A Tubądzin po przeprowadzce zresetował zamówienia i twierdził, że ma, a nie ma. No i będą ma początku maja. A tak konkretnie po 5...".
PIIIIIIIIIIIII!!!!!!! :evil: :o :evil:

Karpatka
23-04-2008, 21:34
WYPAD W PRZYSZŁOŚĆ
Ale się ludziska za budowanie wzięły! To już innych pomysłów na hobby i elegancki sposób na ogłoszenie bankructwa nie ma??? Raptem kilka dni mnie nie było i już w otchłań głęboką spadam :o :o :o
To ja wybiegnę w przyszłość. Ot, tak - nietypowo. Może przy okazji uda mi się nieco pogodę zaczarować i tzw. samospełniające się proroctwo odpalę????
Bo jutro to wchodzą panowie od dachu. Wprawę i doświadczenie mają, bo ostatecznie kilka razy już wchodzili :evil: Mieli wejść dzisiaj, ale im od rana padało, więc na Śląsk nie dojechali. A na dachu nudzić się nie będą, bowiem czeka ich przełożenie sporej części dachówki, wymiana wełny itp. przyjemności. Pan Wiesiu był w domku, zobaczył pokoje i jęknął. Ten etap mamy za sobą. My już kwieciście i poetycko klniemy. Następny etap to rękoczyny. Blisko.
Z przyjemności (no dobra, to spojrzenie jednostronne i bardzo egoistyczne. Mały Żonek płacił i łkał): zamówienie na AGD do kuchni zrealizowane i zapłacone. Teraz czeka spokojnie w magazynie na przypływ weny pana stolarza. Nic się nie zgubiło :o :o :o Jakoś tak nietypowo...
W tym tygodniu jedziemy też po odbiór umywalek i wanien. A kafelkarze zaczynają działać od przyszłego tygodnia :D
Optymistka................
P.S. Z doświadczeń poza budowlanych: dziś dzień obserwacji nadużycia semantycznego (yorka) po narkozie. Psy mają fajnie! Przed wyrywaniem mleczaków idą w kimono. A mnie przed kanałówką to uprzejmie lokalne znieczulenie proponują, a potem wyżywają się dwie godziny... Ech, nie ma sprawiedliwości na świecie....

Karpatka
24-04-2008, 21:40
BINGO
Z odzyskaną po długich i ciężkich bojach płytką sztuk jeden (najpierw jednej zabrakło do realizacji pełnego zamówienia, później zamiast białej dostaliśmy beż, a dziś płytka się zgubiła. Na szczęście tylko na pół godziny więc sukces) pojechałam z Nieletnimi do domku na poszukiwanie śladów radosnej twórczości Harnasiów.
Przybyłam, zobaczyłam, zadzwoniłam do pana W. Pełny sukces. Harnasie wiedzą już dlaczego dach cieknie. Ostatecznie i nieodwołalnie zlokalizowali źródło i winowajcę. Ze wskazaniem na komin i jakiś problem, który z całą pewnością spokojnie usuną. Hip. Hip. Hura.
W dwóch pokojach mam dziury w suficie przy kominach. Wycięte płyty (już po gipsowaniu) z wystającą wełną wyglądają strasznie przygnębiająco... Ciekawe, jak uda im się to naprawić????

Karpatka
27-04-2008, 21:19
:D :D :D
Dziś początek nietypowy, ale od wczoraj pychol nam się z Małym Żonkiem śmieje w ten właśnie sposób. Mimo, że umordowani jesteśmy tragicznie. Ale szczęśliwi jak diabli. Nieletnie wczoraj były po raz pierwszy cały dzień na działce. Uzbroiliśmy się po zęby w: rower, wózki dla lalek, lalki, ubranka, koce itp. itd. I oczywiście dwie tony jedzenia. Wszystko po to, by po godzinie uniknąć nieśmiertelnego "nuuuuuudzę się!". Niepotrzebnie. Laski natychmiast nawiązały komitywę z sześcioletnim sąsiadem i do wieczora nie mogły się z nim rozstać. Nagle okazało się, że dzieciarnia nadal lubi biegać po polach, zbierać kamienie i zjeżdżać na siedzeniu z hałdy ziemi. Najlepszy obiad na świecie to kiełbasa z ogniska zagryzana pieczonymi ziemniakami i zapijana zimną wodą prosto z butelki (dobrze, że moja Najukochańsza Matka na świecie tego nie widziała, bo miałabym kuratora na karku). Jedyny feler to konieczność doprania ubrań i domycia lasek, bo nawet pumeks nie działa. Aaaa... Przy okazji opanowaliśmy też ekspresowe wyciąganie drzazg z rąk, nóg i innych, wrażliwszych, części ciała.
W weekend ciąg dalszy sprzątania działki i rozwożenia ziemi, bo 8. przywożą nam szambo i trzeba teren przygotować.
Wczoraj też kupiliśmy kabiny
http://www.kabiny-prysznicowe.com/kabiny_prysznicowe/nf91/nf_91.jpg
i oświetlenie do wszystkich łazienek.
Jutro przywożą wkład kominkowy. Tym razem w całości. A przynajmniej taką mam nadzieję.
http://www.arysto.com.pl/images/produkty/03b.jpg

Karpatka
01-05-2008, 20:43
RETYYYYYY
Padam, tylko jeszcze muszę się zastanowić na co. Żeby mniej bolało....
Święto Józefa Robotnika uczczone jak należy - w pocie czoła. Wyciągałam gwoździe z desek, układałam drewno (sąsiad zapas szacuje na kilka ładnych lat, a ja końca tej układanki nie widzę), paliłam ognisko, zbierałam śmieci, wyrównywałam teren i nauczyłam się obsługiwać piłę tarczową. Ot, takie babskie zajęcia. Sąsiady litościwie poratowały nas obiadem (pychota z grilla) i perfekcyjnie wyczuły czas, bowiem w tym momencie z nieba lunęło. I tak sobie lataliśmy z huśtawką, ławą i krzesłami - pod wiatę i z powrotem. W ten sposób do listy dzisiejszych robót dopisać należy jeszcze noszenie mebli ogrodowych. BTW: widział ktoś majówkę z parą lecącą z pychola????? Granda w biały dzień....
Dziś też wzbogaciliśmy nasz ogródek. Pani w szkółce sprzedała nam dwa lilaki, ja kupiłam dwa śliczne bzy - biały i fioletowy. I wszyscy zadowoleni :D

Karpatka
04-05-2008, 21:02
A TO BYŁO TAK....
Sobota upłynęła pod znakiem robótek ręcznych: zbijanie, malowanie, plewienie, wkopywanie, podlewanie, palenie, układanie. Zaczęło się od plewienia, bo postanowiłam się wywiązać z obietnicy złożonej Nieletnim i posadzić poziomki. Pod te 15 krzaczków musiałam przygotować ziemię, więc po raz pierwszy wzięłam się za plewienie. I w tym momencie się posypało... No bo gdzie wyrzucać chwasty??? Mały Żonku, kompostownika nam trzeba i basta! Mały Żonek stanął na wysokości zadania, cierpliwie wysłuchał co, gdzie i jakiej wielkości i zabrał się do roboty. Przygotował materiał, wymierzył, pociął i zaczął zbijać. Wyszło pięknie. Skrzynia wielkości naczepy tira :o :o :o Wsteczny, tniemy. Mały Żonek cierpliwy był i tylko trochę marudził. Nawet bardziej na piłę niż na mnie, bo maszyna - jak na kobietę przystało - chimeryczna jest i nie zawsze ma ochotę odpalić. Tego dnia akurat nie miała. A przynajmniej nie za często. Kompostownik wyszedł estetyczny (zdjęcia będą, tylko aparat zastrajkował). Trzeba go było tylko pomalować. Podziałałam artystycznie i jest piękny!!!!! I nadal duży jak cholera. Sąsiedzi też będą korzystać do czasu zbudowania swojego. Przy okazji: ma ktoś sprawdzony pomysł jak pozbyć się plam z drewnochronu z rąk???? Zapasy peelingu już wyczerpałam, pumeks też ściera tylko naskórek, a farba nadal malowniczo wyłazi spod rękawów...
Poziomki posadziłam, drewno z rozpędu pocięte poukładałam. Tak się do tego przyzwyczaiłam, że jak widzę kupkę desek, to mnie ręce swędzą! A tu podobno u nas już koniec... Będzie mi tego brakowało! :wink:
A na koniec dnia postanowiliśmy posadzić nasze bzy. Pierwszy wszedł w ziemię jak malowanie. Przy kopaniu dołka pod drugi Mały Żonek spotkał jakiś ciężki worek. Wiedziona tzw. przeczuciem uciekłam na drugi koniec działki. Sąsiady życzliwie zawisły na płocie i z nadzieją w głosie podpytywały, czy prokuratora ściągać? :-? Jak ich nie kochać.... Po dłuuuugiej chwili worek był na powierzchni, a Mały Żonek mógł skonstatować, że wprawdzie rok temu utopionego kota w wykopie nie znaleźliśmy, ale teraz zwłoki dorodnego wilczura i owszem. I to w dodatku nie tylko sam szkielet... Brrrr!!!! :evil: :evil: :evil: :evil: Nie pozostało nic innego, jak przygotować pokaźny stos i dokonać oficjalnego spopielenia. Jutro Mały Żonek ma posprzątać resztę pogorzeliska.

Karpatka
07-05-2008, 21:57
TRENING CIERPLIWOŚCI...
... ale o tym za chwilę. Z satysfakcją donoszę, że nasza grządka wzbogaciła się o kolejne krzaczki poziomek. Obsadziłam też trochę kompostownik. I miałam moralnego niemal kaca, bo do ziemi wsadziłam... kardynała Wyszyńskiego :o :o :o Proponowano mi do niego Jana Pawła II, ale jakoś mnie ta koncepcja nie uwiodła. Kolor też. Do szacownego purpurata dobrałam popularnego Kacpra, wzbudzając ogólne zadowolenie nieletniego sąsiada - imiennika. Dla niezorientowanych - Kacper i kardynał Wyszyński to powojniki. Fantazja ludzka nie ma jednak granic! Posiałyśmy też z Nieletnią pięć paczek nasion cudem odnalezionych w domu. Kilka z nich mocno przeterminowanych, więc zobaczymy... Przy okazji Nieletnia zmusiła mnie do przeplewienia grządki pod to wiekowe tałatajstwo, więc maliny trochę odetchną. Czego nie można powiedzieć o mnie :wink:
A teraz o cierpliwości. Byłam cierpliwa jak aniołek, ślimak na wagarach, leniwiec na drzewie i co tam jeszcze sobie wymyślicie. Wczoraj miałam odebrać obiecany telefon z mojego "ulubionego" salonu z określeniem orientacyjnego terminu dostawy brakujących kafli. Dla niezorientowanych: od czasów "piiiiiiiiii" sprawa nie drgnęła. Dziś telefony w salonie wydawały dziwne odgłosy, więc po kolejnej awanturze z mojej strony pewnie usłyszę, że "oni i owszem, bardzo chcieli, tylko im nie wyszło, bo technika zawiodła. Dostawca i producent w jednym zresztą też". Uprzedzając niecne zakusy wysmażyłam im maila z ultimatum. Jestem gotowa upuścić im nieco krwi i popsuć dobry humor :evil:

Karpatka
10-05-2008, 20:53
OBIECAŁAM...
... i w końcu słowa dotrzymuję:
poziomki szt. 1 (pozostałe są równie urokliwe)
http://images29.fotosik.pl/210/c75e166e1245b55cm.jpg
Kacper. Kardynał Wyszyński zaprotestował przeciwko lokalizacji i usechł...
http://images27.fotosik.pl/210/26d1f010baa33a67med.jpg

Karpatka
10-05-2008, 21:11
:o :o :o
kompletnie nie rozumiem, dlaczego część zdjęć się wkleja, a inna (równie cenzuralna) protestuje....
romantyczna para na randce podglądana przez płot
http://images31.fotosik.pl/248/bccdee5c65576cc7med.jpg
poszło :o kolejna więc próba:
fragment po wizycie spychacza
http://images29.fotosik.pl/210/fb3d1d669ae2f1camed.jpg

Karpatka
10-05-2008, 21:24
STATYSTYKA
Na pięć prób wklejenia zdjęcia sukcesem kończy się jedna. Budowa wyrabia cierpliwość...
a tu kopa do rozplantowania
http://images31.fotosik.pl/248/f33d307db8c992ebmed.jpg
bez, zwany dalej lilakiem
http://images23.fotosik.pl/210/98b0b56ac44a1786med.jpg
a na koniec - na koniec miała być fotka pt. "Sodoma z Gomorią, czyli mamy szambo!!!!! A jeszcze wczoraj tu dla odmiany było równo....", ale oczywiście fotosikowi się nie spodobała, a ja już nie mam siły mu tłumaczyć, że może jednak wziąłby się do uczciwej pracy...
Z kronikarskiej przyzwoitości i dla porządku, tudzież potomności:
1. wczoraj udało mi się nawiązać kontakt z sekretarką w moim "ulubionym" salonie, ponieważ usiłowaliśmy ustalić, kto przejął mojego maila ze sporą dawką upuszczonej żółci. Wypadło na to, że dysponentem maili jest syn prezesa
:o :-? Czyli generalne kolejny, który ma nas w d... Piiiiiiii znaczy się. Pani sekretarka okazała się jednak znacznie bardziej komunikatywna i przebojowa i rzeczywiście - po 10 obiecanych minutach oddzwoniła. Miła odmiana. Żebym się nie przyzwyczaiła do tych salonowych przyjemności - dla równowagi kolejny raz walnęła mnie z listka między oczy: nasza Tajga... po 20 maja wchodzi na.... linię produkcyjną! :evil: :x :evil: Czyli do magazynu trafi pod koniec miesiąca. Nie wiadomo jednak którego, bo Tubądzin lubi zmieniać termin rozpoczęcia produkcji. "Oczywiście będziemy z Państwem w kontakcie!"... O tak, w kontakcie z Państwem będzie Mały Żonek. W poniedziałek jedzie do salonu z kurtuazyjnymi odwiedzinami i kwiecistą przemową na powitanie. Taką od progu. I z dużą ilością piiiii......
2. Z plusów dodatnich: zamówiliśmy parkiet. Czerwony dąb w klepce będzie już na bank!

Karpatka
14-05-2008, 21:39
JAZDA BEZ TRZYMANKI
No i poszło!!!!! A właściwie poszły. Pierwsze kafelki na ściany. Aż zamarłam z radości, co rzadko mi się zdarza. A Mały Żonek - tradycyjnie w delegacji - na radosną wieść wrzasnął przerażony "Już???? Zgłupieli???? Nic innego do roboty nie mają?????" :o Może i mają, ale zaczęli od łazienek. I jest super. Wprawdzie muszą się przyzwyczaić do zmiany stylu pracy, ale jeszcze nie klną. Przynajmniej nie przy mnie. Chłopaki jeszcze w ubiegłym tygodniu pracowały z architektem wnętrz (podobno z gatunku "planujemy, rysujemy i kombinujemy, ale ostatecznie robimy, jak się da"). A od wczoraj intensywnie przypatrują się radosnym kredowym mazajom na ścianach mojego autorstwa i usiłują zrozumieć, co autorka miała na myśli... :lol: Generalnie idzie im nieźle. Dziś zrywali tylko jeden pasek, a ja w podskokach pędziłam do sklepu, żeby w miejsce białego dokupić żółte. Po drodze odbierali telefony typu "AAAAAAAAaaaaaaaa! Zapomniałam o lustrze nad umywalką. Zostawcie miejsce, a z tych płytek to robimy półeczkę. Rozmiar????? Noo, oczywiście podam Wam jutro!". Fajna jazda się zapowiada. Na szczęście chłopaki zapowiadają, że cierpliwe są i w bojach zaprawione. Ciekawe, czy ta cierpliwość będzie dopisana do fakturki za usługę? :wink:
Poza dokupowaniem płytek wypróbowałam nowy nabytek - konewkę za 8,50. Działa!!!!!
A na jutro rano mam zadanie bojowe: wykopać spod ziemi różową, ciepłą fugę. Jakieś sugestie gdzie to tałatajstwo można nabyć??????

Karpatka
16-05-2008, 21:55
BINGO!
Zacznijmy od tego, że fuga się znalazła. Jeszcze wprawdzie tkwi radośnie na sklepowym regale, ale wiem gdzie i wiem, kiedy ją nabędę. Tradycyjnie - w niedzielę. Dziś kupiłam 10 kg żółtej (ma być 15, ale pan w sklepie zrobił :o :o :o "Hangar chce pani fugować????", 5 kg do wtorku leży w spokoju zarezerwowane) i 5 żółtych płytek w kwiatki, bo mi nimfei zabrakło. Meldowałam już, że wczoraj odwoziliśmy dwie paczki białej, bo za dużo i dokupowaliśmy dekory, bo zabrakło? Nie? To już melduję. Żeby nie było - nie tylko ja mierzyłam te łazienki. Mały Żonek też. I też mu nie wyszło! Wczoraj też dowiozłam płytki na szeroki parapet w wykuszu. Marzyła mi się tam mata grzewcza, ale po wizycie w sklepie przestałam marzyć. Prawie 500 zł za kawałek elektrycznej poduszki! :o :o :o To ja już wolę podkładać tradycyjne poduchy pod tyłki, gdyby ktoś chciał się widokiem za oknem delektować. Usługa gratis.
Wczoraj też doszłam do wniosku, że ta papa, na którą się przykleja płytki, to ma bardzo fajne właściwości. Bo nie schnie szybko i w razie konieczności można coś odkleić. Wczoraj to konkretnie tylko dwie płytki. W kuchni. W poniedziałek kuchni c.d. i pan Stasiu na wszelki wypadek umówił się ze mną o 13.00. Bo później to za mocno zaschnie. :wink:
A dziś odebraliśmy lampy do łazienek. Mały Żonek uparł się w magazynie, że je otworzy, czym wzbudził szczere zdziwienie obsługi. "Towar jest doskonale zapakowany. Nikt tego nie sprawdza, ale jak pan chce..... ". Pan chciał. Lampki ok. Plafon - wersja puzzle :-? Kolejna wersja do odbioru w przyszłym tygodniu.

Karpatka
18-05-2008, 12:51
KOLEJNE KOTY ZA PŁOTY
Z tymi płotami to oczywiście przenośnia. Wczoraj zamówiliśmy drzwi. Będą mniej więcej takie:
http://www.dziadek.com.pl/gfxp/dzpzdp4p.jpg
kolor teak z mlecznymi szybami, przeszklone wszystkie pola.
Wszystkie fugi, łącznie z różową, na miejscu.
W piątek nie byliśmy na placu boju, w związku z czym w poniedziałek chłopaki mają kolejne poprawki do zrobienia. Tak, jak prosiłam - postawili mi mały murek, żeby kibelek nieco zasłonić. Postawili. O tym, żeby z przybytku skorzystał ktoś, kogo wymiary nieco odbiegają od schematu 90-60-90 (ze szczególnym uwzględnieniem trzeciego parametru) mowy nie ma :evil: Dobrze, że z rozpędu nie obłożyli go mozaiką, bo mogłabym boleśnie z nimi porozmawiać! Żeby nie było: stosowny malunek na podłodze był, a i owszem. 20 cm dalej :(

Karpatka
19-05-2008, 21:02
A ECHO ODPOWIEDZIAŁO: "MAĆ!"
No i to byłoby na tyle.
Nadeszły oczekiwane deszcze. Dom nam przelało do salonu. Już nawet nie mam siły się złościć ani krzyczeć :evil: Kafelkarze na wszelki wypadek poprosili mnie "Niech pani tam nawet nie wchodzi!". Wlazłam. Cieknie w dobrze znanych miejscach. Nawet aparat zaniemógł z wrażenia, więc fotek nie będzie. Podobno z "naszymi" dekarzami Pan W. się rozstał. Słaba to pociecha. Generalnie - my na rano ściągamy nasze zaprzyjaźnione posiłki dekarskie. Jak znam życie, to okaże się, że tam jest pewnie jakiś banalny knif, który sprawę załatwi. Tyle tylko, że Harnasie go nie znają. Niestety.

Karpatka
22-05-2008, 18:36
CZAS NA ZDJĄTKA
W kuchni i jednej z łazienek brakuje fug, że o lustrach nie wspomnę, ale co tam...
http://images26.fotosik.pl/217/76566808d1fe92bdmed.jpg

http://images31.fotosik.pl/261/478e4d3c774bd45amed.jpg

Karpatka
22-05-2008, 18:46
I DALEJ...
http://images24.fotosik.pl/218/090c671b10274107med.jpg

kuchnia
http://images34.fotosik.pl/261/b201e896f79607f9med.jpg

http://images31.fotosik.pl/261/6f42baacc9d01ab5med.jpg

na koniec trochę zieleniny :D :D powojnik w akcji
http://images31.fotosik.pl/261/e28b707cd8cb14demed.jpg

i poziomki ledwo ocalone bo "mamooooo, przecież prawie już są czerwone, pozwól zerwać!" :wink:
http://images31.fotosik.pl/261/5f7c5f70b917825fmed.jpg

Karpatka
23-05-2008, 21:22
SZCZYPTA OPTYMIZMU
A może nawet trochę więcej, niż szczypta? Mieliśmy dziś chwilę prawdy, czyli pomiar wilgotności wylewki. Szczerze powiedziawszy, ta kwestia spędzała nam sen z powiek, bo tałatajstwo wylewaliśmy tradycyjnymi metodami - żadnych przyspieszaczy i kretów, nawet zmiksowanych na kształt miksokreta. I tak już oczami wyobraźni widzieliśmy ten nasz parkiet w okolicach listopada... Tymczasem okazało się, że możemy go kłaść już dziś!!!! :D Do magicznych 2 procent mamy jeszcze sporo promili zapasu :lol: A przy okazji okazało się, że i beton jest przedniego gatunku i w dodatku jakimś cudem prosto udało się to wylać...

Karpatka
25-05-2008, 19:13
TEST
Dziś pierwsze "domowe" doświadczenia. Komisyjnie spałaszowaliśmy garść naszych poziomek, a następnie wszyscy po kolei wypróbowaliśmy toaletę :oops: :oops: :oops: Działa! Nieletnie są zachwycone, że już nie będzie trzeba odwiedzać sąsiadów i wcale nie przeszkadza im taki drobny feler, jak konieczność wspinania się do toalety po stromej drabinie.
Młodsza z Nieletnich wygląda wybitnie malowniczo, bo zafundowała sobie ospę i jest cała w cętki. I to chyba jest jedyny objaw choroby, bo energii jej przybywa w ilości wprost proporcjonalnej do liczby pypci na ciele :o Zgroza.... :wink:
Zamówiliśmy dziś ostatecznie kominek. Ma być gotowy do końca czerwca.

Karpatka
28-05-2008, 21:20
PSSSST!
Cicho, sza!!!!! Nowa ekipa od dachów wlazła do góry i podobno pychole im się kilka razy uśmiechnęły. Pewnikiem chłopy odkryły, jak profesjonalnie można spartaczyć (by gorzej nie powiedzieć, alem dobrze wychowana jest) obróbki dachowe. Więc chwilowo bardzo proszę o chwilę powagi, ciszę i generalne wstrzymanie oddechu, tudzież kurczowe trzymanie kciuków, bo chłopaki zrywają to i owo i kładą nowe.... :-?
Cicho, sza!!!!!!! Dzwoniłam dziś do salonu ze ścisłej czołówki "ulubionych". Uwaga, uwaga, Tajga na bank ma być do odbioru najpóźniej w piątek wieczorem. Na 150 procent! I w ogóle. Psssst, trzymamy kciuki i nie zapeszamy....
A TAK GENERALNIE, TO MAM KURNA CHATA NADZIEJĘ, ŻE LIMIT WIĘKSZYCH WTOP, WPADEK, POŚLIZGÓW, OPÓŹNIEŃ, FUSZEREK I DRAMATÓW ZOSTAŁ NINIEJSZYM WYCZERPANY. AMEN.

Karpatka
03-06-2008, 21:44
FORUMEXPRESS
Uwaga, uwaga wiadomość z ostatniej chwili. Mamy wtorek, 3 czerwca, i Tajgę!!!! Hip hip!..... I tak dalej.Generalnie euforia wskazana. Jutro chłopakom opowiem kwieciście co i gdzie, bo się zestresowali i telefonicznie mi zakomunikowali "Kurna chata, to nie kafelki, tylko jakieś kosteczki!". No właśnie! I dlatego takie piękne! :D
Wie ktoś, kiedy ma padać? Bo ja mam podobno dach naprawiony przez kolejną ekipę, tylko jakoś tego zweryfikować nie mogę....

Karpatka
04-06-2008, 21:21
REFLEKSJA (PRAWIE) TEOLOGICZNA
Ja to chyba mam chody tu i ówdzie, nie chwaląc się oczywiście i umiarkowaną pokorę zachowując. W nocy padało! :o I melduję uprzejmie, że idzie "ku lepszemu". Znaczy się: dach cieknie dalej, ale jakby mniej. I tylko w jednym pokoju. Konkretnie w naszej sypialni. Mam się już cieszyć, czy jeszcze poczekać????
A generalnie, to Mały Żonek wzbudził dziś szczerą radość naszych panów od płytek. Kolejny raz okazało się, że moja druga połowa tak skutecznie mierzyła, że znowu zabrakło. Tym razem drobne 4 metry :o Mówiłam, że osiedleni w Krakowie poznańscy potomkowie Szkotów mogą się od niego wiele nauczyć?... Ponieważ Mały Żonek tradycyjnie w delegacji, więc po kolejny transport kafli dziarsko ruszyłam sama. I w tym miejscu z satysfakcją stwierdzam, że na świecie są jeszcze dżentelmeni! Miałam pomoc w pakowaniu tych kartonów do auta i to w dodatku zupełnie "cywilną" (to info dla niedowiarków, którzy podniosą zarzut, że usługa w cenę wliczona była). Z rozpędu dorzuciłam jeszcze jakieś 25 kg fugi i dwa zestawy magnesów na płytkę pod wanną. A teraz z duszą na ramieniu czekam, kiedy chłopaki wezmą się za Tajgę. Pytanie "kiedy i czego zabraknie" jest zasadne w kontekście 2 miesięcy oczekiwania na dostawę tego tałatajstwa...
A z postępów okołobudowlanych: mam wykafelkowany hol i kuchnię (no dobra, prawie. Brakuje 4 metrów) i wyfugowaną ścianę w kuchni. Foto w przyszłym tygodniu, bo Mały Żonek - tradycyjnie w delegacji - zwinął aparat.

Karpatka
05-06-2008, 19:58
WPADKA WPADKĘ GONI
Dzień obłędu. Najpierw było ok - obejrzałam front moich mebli, prawie wybrałam kolor, zdecydowałam się na blat i uzgodniłam szyby.
A teraz wpadka nr 1. Bez bicia przyznaję się, że nie wyszło. Dobranie kolorystyczne na podłodze w holu. Miało być tak: środek jasny, na brzegach ciepły brąz. Oba kolory super, kafelki piękne. Tylko jakoś tak leżąc obok na siebie warczą i to na maxa. Od wejścia mówiłam, że hmmmm, może jeszcze nie fugować, ale moi panowie chyba nie uwierzyli. Całą drogę powrotną gryzłam to w sobie, skonsultowałam telefoniczne z Małym Żonkiem i heureka - zrywamy ciemne, dokładamy na całości jasne. Zadzwoniłam do kafelkarzy z radosną wieścią, a oni ryknęli do słuchawki: "A to nie był prima aprilis??????". Nie był, kurna chata..... :(
Po cichu przyznam się jednak, że zdzieraniem kafli obciążyłam panów z lekkim sercem. Należy im się, bo fugi pozajączkowali i do kafli w kuchni zapodali fugę przeznaczoną do jasnych w holu. Jak wychodziłam, w tempie nakładali na jasną ciemną. Podobno złapała. Zobaczymy w sobotę, brakujący materiał dokupować będę w niedzielę, dusić fachowców zaś w poniedziałek.
A na zakończenie dowcip dnia: poprosiłam o wycenę stolarza na zadanie pt. "Obicie sosną czterech stojących już w pokojach drewnianych słupów i dwóch krokwi pod sufitem". Koniec zadania. Dziś dostałam telefon. A nawet dwa. Informacja pierwsza: 8 400 zł (słownie: osiem tysięcy czterysta złotych polskich) za materiał, robociznę i dojazd. Drugi telefon: "zapomnieliśmy dodać, że cena nie zawiera VAT-u". Koniec cytatu. :o :D :o Prawda, że to dowcip pierwszej klasy??? Normalnie śmiech po pachy. Albo i trochę niżej.
Z informacji pozabudowlanych: druga Nieletnia podłapała dziś ospę. Nie jest źle, do wakacji zdąży wyzdrowieć. Tylko co z moim zdrowiem? Ze szczególnym uwzględnieniem tego psychicznego...

Karpatka
07-06-2008, 22:06
TRADYCYJNIE - ZABRAKŁO
A tak dobrze już szło!!!! Nauczyłam się malować. Całkiem ładnie, duże powierzchnie. I kiedy doszłam już do wprawy, farby zabrakło. Konkretnie zaś pudru w płynie z anestezyną. Fiolet jeszcze jest, ale i jego z początkiem tygodnia może braknąć.
Jak już pisałam, jakiś czas temu młodsza Nieletnia zafundowała sobie ospę. Cofam to. To nie była ospa. To była bułeczka z masłem, ciasteczko, pisuś glancuś tralalala. Starsza Nieletnia teraz ma ospę. Buzi nie widać spod pęcherzy, we włosach fioletowo, krosty w uszach, na powiekach, na ustach, w buzi, w gardle, na dłoniach i stopach. I w dodatku w różnych innych dziwnych miejscach też, więc schizy dostaje, a ja razem z nią. O plecach i brzuchu nie wspominam, bo to oczywiste. Do tego gorączka w upał. Mały Żonek tradycyjnie w delegacji, a ja na poniedziałek materiał potrzebuję... Pocwałowałam po niego z młodszą Nieletnią (już na pełnym chodzie, chwała Najwyższemu), pan sprzedawca załadował mi wózek i... dżentelmenów wywiało. Halny. Z wózka do bagażnika, z bagażnikiem na budowę, z bagażnika do domciu. Ręce mam jak Gonzo z Mapetów, czyli do kostek.
Puder też nabyłam. Wie ktoś, gdzie składowane są rezerwy zdrowia psychicznego??? Pilnie przyjmę każdą ilość.

Karpatka
10-06-2008, 20:41
FOTEK KOLEJNA PORCJA....
w tym miejscu większość właścicieli M08 ma schody. Ja, chwilowo, drabinę
http://images34.fotosik.pl/282/fb771e8eb616fa27med.jpg
hol bez pasków :D
http://images34.fotosik.pl/282/8430ec4e2dbb2928med.jpg
wiatrołap (jeszcze gorący, sorki za bałagan...)
http://images24.fotosik.pl/228/ea50f68a26839b5cmed.jpg
łazienka już z fugą, ale bez lustra
http://images34.fotosik.pl/282/884423f337849ed6med.jpg
witrynka
http://images26.fotosik.pl/228/08299e014e8f4b8dmed.jpg
euforia z wanną, albo wanna z euforią
http://images34.fotosik.pl/282/1ac71040bbc1e877med.jpg

Karpatka
10-06-2008, 20:51
CIĄG DALSZY
skoro dziś idzie jak po przysłowiowym maśle, to ciąg dalszy
przejście z holu do wiatrołapu
http://images33.fotosik.pl/282/ffc7047f5f1d3aa9med.jpg
latające dekory (denerwują mnie te czarne obwódki, więc nie mogę się już doczekać na kolor)
http://images26.fotosik.pl/228/458df59fbf245cbbmed.jpg

Karpatka
12-06-2008, 21:12
TAJGA
No i poszło na ścianę! Heurekam z radości, zważywszy na trwającą blisko 2 miesiące walkę o dostarczenie zamówionych płytek. Jeszcze bez fug, ale już się nie mogłam doczekać. Tym bardziej, że chłopaki cały przyszły tydzień pauzują, bo jakiś pilny remoncik w rodzinie mają... :cry:

http://images33.fotosik.pl/284/d375a7f570503eb2med.jpg

Karpatka
16-06-2008, 18:40
Dostałam dziś klucze do własnego domu :D
http://images31.fotosik.pl/288/fa7cd5585f6d0eb1med.jpg
http://images34.fotosik.pl/288/f52eeca2d1ab1e7cmed.jpg

jak pamiętacie, w tym miejscu miała być miła niewiasta w negliżu...
http://images33.fotosik.pl/289/9f14e6aacd978643med.jpg
http://images29.fotosik.pl/231/46197bce908c0bf0med.jpg

Karpatka
17-06-2008, 20:24
........................
Pada. Dach też pada. Mać.



Druga ekipa, która poprawiała fuszerki po pierwszej, klnie się, że nie ma bata, obróbki są zrobione dobrze. Jako winowajcę wskazują na fugę na kominie :o
Ja się generalnie nie znam, ale ok. Może to i fuga. Z najnowszych deklaracji: w razie czego komin od podstaw zrobimy, ale problem usuniemy. Mać.
Się wie. Jakoś nie wyobrażam sobie korzystania z sypialni z parasolem w ręku. Mać.

Karpatka
04-07-2008, 11:43
:cry: :cry: :cry: :cry: :cry:
tak dla odmiany. Bo :evil: :evil: :evil: :evil: :evil: już było. I :x :x :x :x :x :x :x też. Jakoś mnie się repertuar wyczerpuje.......
Dach cieknie. I to byłoby na tyle.
Czapki (czy jakoś tak. Niech będą i szaliki) na kominie wymienione. Efekt - jak wyżej. Smaczku całej sprawie dodaje to, że wczoraj Mały Żonek zawiózł na budowę farby. Bo chłopaki rwą się do roboty. Znaczy się - rwały do wczoraj. Bo dziś to proponowały od progu, że może lepiej do góry nie wchodzić?.... A teraz kombinują, które ściany malować i czy w ogóle. A jak nie ściany, to czym sobie tzw. czas wolny zapełnić???? Bo Harnasie do roboty się palą po dwutygodniowym urlopie (to nic, że u rodzinki jednego z nich remont w tym czasie robili. U mnie ich nie było, więc urlop). Póki co, wykończyli górną łazienkę (brodzik i obudowa wanny), postawili ściankę zamykającą spiżarkę i barek z klinkieru między kuchnią i salonem. Jeszcze nie wiem, czy mi się podoba, właśnie to trawię. W razie czego poproszę o obmurowanie z drugiej strony i już. Sytuacja w końcu dynamiczna jest, czego dach najlepszym przykładem :evil: Barek tak, czy inaczej zostanie, bo samo częściowe oddzielenie wygląda fajnie. Zamówiłam dziś u stolarza od kuchni odpowiedni blat do tego. W międzyczasie dowieźli nam drzwi wewnętrzne, ale chwalić będę się po zamontowaniu, bo zołza ze mnie straszna i już. Aaaa. I od dziś robi się kominek. To znaczy nie do końca sam się robi. Dwie zaprzyjaźnione dusze (tradycyjnie górale, tylko tym razem nieco bardziej nizinni - z Beskidów konkretnie) przy nim dłubać zamierzają do wtorku, więc chwalić się będę w połowie przyszłego tygodnia. Chłopaki kominkowe charakterne bardzo (no dobra, terminy ich gonią jak diabli) i nawet w sobotę odpuścić nie zamierzają! Zakładam, że kominek nie będzie przeciekał. Amen.
A w połowie miesiąca się zrobią schody (a właściwie - się zamontują, bo zrobione już prawie są) i kuchnia się zamontuje też. W temacie "się" nie chce tylko współdziałać perz, któremu w poniedziałek nieco poluzowałam kłącza. Tak z 5 wiader tego luzu się zrobiło :o No, ale ostatecznie jakieś 10 m kw wyczyściłam... Zaczęłam od strony sąsiadów, żeby nie mieć wyrzutów sumienia, że MÓJ perz zagłusza ich osobisty trawnik. Wystarczy, że ICH perz swawoli na trawniku w bezczelny sposób. Mały Żonek badawczo przygląda się moim desperackim wysiłkom i sugestywnie w głowę stuka zastanawiając, na jak długo mi samozaparcia wystarczy??? Żeby nie było, tego cholerstwa mamy w trzy d...py, wiadra znaczy się, i trochę więc i tak już poszłam na kompromis i cały ogród spryskałam czym tylko się da i co absolutnie nie ma nic wspólnego z tzw. ekologicznym podejściem do tematu. Podpowiem tylko, że to, co wyrwę nadaje się jedynie do spalenia, a nie na kompost. Se la wi, jak mawiali starożytni Hindusi.
Generalnie jednak w temacie walki z perzem ciemność w tunelu widzę, bo dziś pada i dach mi cieknie i jak przestanie padać, to pewnie zrobi się ciepło i słońce wyjdzie i ściany mi znowu wyschną i cholerne nasiona w ziemi zaczną kiełkować i perz znowu wylezie, bo jakoś mam wrażenie, że odporny jest na wszystko niczym kuna. A ja mam zapalenie oskrzeli i krtani i ani gadać (Mały Żonek sobie chwali), ani dłubać w ziemi nie mogę, więc czasu do brykania na moim pięknym ugorze to tałatajstwo będzie miało od groma. Aaaaaaaaaaa!!!!!!!!

Karpatka
06-07-2008, 20:17
NOTATKI NA MARGINESIE
Dziś nie będzie o dachu. A w zasadzie będzie. Choć miało nie być.
Dla rozluźnienia: wannę mi obudowali.
http://images23.fotosik.pl/241/4606288415669cb2med.jpg
i kominek się robi
http://images31.fotosik.pl/310/ac42f9f95ace5e74med.jpg
I to byłoby na tyle. Teraz zaczynają się schody.
Przez ten cholerny dach to zaczynam jak koń pod górkę kombinować, czym Harnasiom zapełnić czas. Malować nie mogą, bo u góry gdzie mogli, to pomalowali (zalane ściany są dokładnie oznaczone, więc nie ma obawy, że się coś pomyli). Do malowania u góry został jeden bezpieczny pokój, garderoba i kawałeczek gołej ściany w łazience. Ale to malować mogą dopiero od środy, bo wykupiliśmy w Leroyu resztki Optivy 5 i nie ma bazy do mieszania koloru. Jak tak dalej pójdzie, to w desperacji kupię im do zabawy kafelki na taras, choć chciałam się z tym jeszcze wstrzymać, żeby się upewnić, jak z kasą wyjdziemy.... :evil: I dziś tak się pół dnia troskliwie pochylałam nad czasem moich Harnasiów, w końcu Mały Żonek wykręcił do jednego z nich z nieśmiałą sugestią, że może oni sobie jeszcze jeden dzień na tzw. łonie rodziny spędzą. I co???? Ano spędzą. Zgodnie z planem. Bo jeden z nich ma jakieś rodzinne problemy zdrowotne i jutro i tak nie zamierzali przyjechać... :evil: Mać, że tak kulturalnie się wyrażę. Dlaczego ja szanuję ich czas, a oni mój już nie do końca. A zadzwonić się już kurna chata nie dało psia jego mać, za przeproszeniem czworonoga????? Coś się ostatnio drażliwa zrobiłam. Dach mi przecieka, czy jak?

Karpatka
07-07-2008, 22:16
DZIURKA A SPRAWA GARDŁOWA
Rzekłabym nawet: dachowo - gardłowa. Podobno usterka dachowa została usunięta. Diagnoza dzisiejsza: dziurki w dachówkach przewiercone w miejscu, gdzie gromadzi się woda i ta woda przez te dziurki, których śrubki nie są w stanie dokładnie wypełnić, przecieka do środka. A te dziurki to po to, żeby dachówka po obróbkach nie zjeżdżała. I dziś te źle podziurkowane dachówki zostały zdjęte, dziurki wywiercone w innych, optymalnych miejscach i podwieszone na miedzi. Howgh. Przez komin też się trochę mogło lać, ale komin też przemurowany, więc już nie będzie. Howgh. A tak w ogóle, to pan fachowiec zdegustowany ocenił dziś, że te nasze kłopoty to przez to, że "za dużo ludzi po tym dachu biega" :o Generalnie ma pan rację, panie kochany. Ja biletowane wycieczki grup zorganizowanych tam wpuszczam, żeby wymyśliły, dlaczego cieknie. A cieknie dlatego, że wycieczki chodzą. Normalnie, jakbym kolejną adaptację "Małego Księcia" oglądała!!!! Tyle tylko, że tam pijak pijący żeby zapomnieć, że się wstydzi tego, że pije miał głęboki sens. Tu ciągle jeszcze sensu szukam. Na szczęście zapowiadają pogodę w kratkę, więc sądzę, że szybko przekonamy się, czy pan od wycieczek i dziurek ma rację. Z jednej strony baaaaaardzo chciałabym, żeby zdiagnozował to cholerstwo ostatecznie, z drugiej jakaś opcja niedowiarka mnie się włączyła... :-?
Pierwszego odpalenia kominka jeszcze nie było - chłopaki spokojnie kończą, a mnie się nie spieszy, bo w końcu dach mi cieknie, więc do czego?
A pan elektryk zmieszał dziś z błotem kontakty, które wybrałam w Praktikerze. Generalnie szajs i w ogóle. Z naciskiem na szajs. Moja satynka będzie obłaziła z farby w ekspresowym tempie, cała reszta badziewna. Ech..... Trza nam będzie z pielgrzymką pokutną do hurtowni elektrycznej się udać.

Karpatka
08-07-2008, 18:40
Pan od dziurek i wycieczek się pomylił.

Karpatka
09-07-2008, 21:14
KOLOROWY ZAWRÓT GŁOWY
Tja..... W temacie dachu pojawiła się koncepcja nr 2002. Już nawet nie próbuję jej zgłębiać. Uwierzę, jak zobaczę. Suche ściany po deszczu. Generalnie - jeśli się nie sprawdzi, wysadzimy kominy w powietrze. Czasami trzeba sięgnąć po radykalne środki.
Mój ogródek dziś się nieco wzbogacił. W sąsiedztwie lilaków, zwanych dalej bzami, zamieszkały dwa berberysy, pęcherznica, budleja, tawuła i dereń. Żeby im nieco ułatwić życie (no dobra, sobie trochę też :wink: ), wyrwałam ziemi kolejne cztery wiadra kłączy perzu.
Usiłując zapomnieć o przeciekającym dachu, zaczęliśmy kolorować dom. W zdecydowanej większości pomieszczeń będzie tikkurila, w garderobach i dwóch pokojach nobiles pory roku. No i mamy problem. W przypadku nobilesa wybieram kolor jeden z 32 (ze świadomością, że jakościowo jest słabszy od tikkurili) maluję, jestem zadowolona, bo kolor się zgadza z próbnikiem i jest. Ot tak, po prostu. Nuuuuuudaaaaaaa....
Z tikkurilą zabawa jest nieco inna i do złudzenia przypomina rosyjską ruletkę. Od początku: na komputerze przeglądam kolornik, w którym jest 2346 kolorów. Wybieram 15, które mnie interesują, akceptując informację, że kolory na monitorze nijak się mają do rzeczywistości. Uzbrojona w 15 kolorów pędzę do sklepu firmowego, w którym dostępne są próbki. Każdy z kolorów oglądam w innym świetle pod specjalną lampą. Odrzucam wszystkie 15 i wybieram ostatecznie 17 nowych do jednego pomieszczenia. Z tych 17 w domu wybieram jeden i na próbę (Opatrzność czuwa!) mieszam w hipermarkecie tylko litr. To, co dostaję w puszce (jakość pierwsza klasa) delikatnie rozmija się z tym, co było na próbniku. Nic to. Ducha nie gaście. Niezwykle wydajną farbę nanoszę na próbę w salonie. Okazuje się, że wybrałam czekoladę. Co ciekawe, mam już kominek i teraz czekolada agresywnie reaguje na jego sąsiedztwo. Przypominam sobie, że nie lubię słodyczy, ze szczególnym uwzględnieniem czekolady. Skracam trasę i omijam kolornik z komputera i sklep firmowy z lampami. Ograniczam się do papierowego kolornika w hipermarkecie. Wiem już, w jakim kierunku powinien biec mój kolor, żeby polubił go kominek. Wybieram delikatny odcień zbliżony do waniliowego budyniu (budyń lubię). Zadowolona pędzę do domu. Waniliowy budyń po pierwszym malowaniu udaje, że go nie ma. Po drugim też. Malarze ze zdumienia oczy przecierają, bo w puszcze kolor zdecydowanie jest, a na ścianie - biało. Wieczorem trzecie podejście. Do pokojów dziecięcych się udało trafić, z salonem nadal problem. Wybraliśmy kolejny kolor do testów. Ciekawe, co jutro po południu zastanę na ścianie? Dla ciekawostki dodam, że bordo łamane z ciemnym różem, które miało pojawić się w naszej sypialni przybrało odcień, którego nie powstydziłaby się lalka Barbie i jej bliska koleżanka Paris Hilton. Przyciemniamy o jakieś 3 tony :D
A najzabawniejsze jest to, że jeszcze mnie ta zabawa nie zmęczyła! :lol: W przeciwieństwie do dachu. Z trzech próbek, które do tej pory zebraliśmy zmieszamy jeden odcień (powinno wyjść coś zbliżonego do beżu, który zamieszka w garderobie).

Karpatka
14-07-2008, 06:34
:roll: :roll: :roll:

Jeszcze nie do końca w to wierzę. Jeszcze boję się zapeszać, ale....

Wczoraj wieczorem po ulewnych deszczach ściany były suche! :D :o
Pytanie, czy defekt został rzeczywiście usunięty, czy też deszcz zacinał nie w tą stronę??? Rano będę dzwoniła do chłopaków, żeby dokładnie obejrzeli ściany, bo w dalszym ciągu w ten cud uwierzyć nie mogę...

Wieczorem

Dalej sucho! Harnasiom dziobale się śmieją od ucha do ucha, a ja własnym oczom nie wierzę i jakoś trudno mi się przyzwyczaić do ścian, po których nie płyną strumyczki.
Prace znowu nabierają tempa. Chłopaki chcą panele, a ja mam kilka dni, żeby je przewieźć, bo potem wchodzą drogowcy i odcinają dojazd do hurtowni. Jazda przez Gliwice dostarczy kierowcom niezapomnianych wrażeń w stylu serialu-tasiemca "Polskie drogi"... Czyli niekończąca się historia radosnej twórczości drogowców. Mam jednak nadzieję, że zdążymy. W środę zamawiamy.

Karpatka
23-07-2008, 22:16
SIĘ DZIEJE!...
... ale fotek nie będzie, bo czekam na efekt.
Po kolei. Panele kupione. Wprawdzie po drugiej stronie Pszczyńskiej, ale to drobiazg. W pierwszej hurtowni pani sprzedawczyni, przy kwocie 10 tys. zł zaproponowała nam rabat w wysokości 6%, czym wprawiła Małego Żonka w radość wielką. Następnego dnia "po konsultacji z dyrektorem, bez które jego zgody więcej się nie da" uzyskaliśmy 7%. U konkurencji znaleźliśmy ładniejsze w znacznie lepszej cenie, więc jesteśmy do przodu. Klasa AC3, 8 mm dąb Arizona. (To z kronikarskiej powinności). A teraz się chwalę: część paneli już jest ułożona, z czego baaaardzo się cieszę, bo pokoje wyglądają jakoś tak bardziej po domowemu. Domowa jest już sypialnia, jeden z pokojów dziecięcych, górny korytarz i pokój na dole.
Od wtorku miałam mieć kuchnię. Ale nie mam. Za to pan stolarz ma problem, bo mu dwa segmenty spadły z transportu i trzeba je dorabiać od nowa. Kierowca tira musiał mieć nietęgą minę, jak mu mebelki pod maskę leciały.... :-? Musiało iść na deszcz, bo niski pułap osiągały.
A. I zainwestowałam w kafelki na taras. Kolor bliżej nieokreślony, za to określona cena. Przystępna bardzo znaczy się. Z niebanalnej kolekcji Leroy Merlin i spółka. Zobaczymy, jak wyjdzie, ale próbki były obiecujące.
No dobra. Na koniec się przyznam. Mam schody. Hip hip. Hura. Cieszę się. Wreszcie rodzina w wieku szczęśliwie emerytalnym komfortowo wdrapuje się do góry. Schody są super. Z daleka. Znaczy - mnie się podobają. Z bliska nieco mniej. Żądnych sensacji odsyłam do "Wnętrz" i filozoficznego z natury wątku "Pomocy, czy się czepiam". Już wiem, że i tak i nie. Filozoficznie, znaczy się.
A w piątek kładą parkiet. Salon nareszcie przestanie udawać skład materiałów budowlanych. Czy już mówiłam, że za miesiąc chcę już mieszkać???? :-?

Karpatka
24-07-2008, 22:42
RELAKS
Wczoraj byłam na budowie, dowiozłam co trzeba, gospodarskim okiem zarzuciłam i uzgodniłam z Harnasiami, że jeżeli nic się nie będzie działo, to dziś nie przyjeżdżam, bo choć baaaardzo tolerancyjna jestem, to bałagan w obecnym mieszkaniu nieco mnie zaczyna irytować i czas za miotłę złapać. Harnasie zgodnie orzekły, że nudzić się nie będą i mam sprzątać w spokoju.
W ramach spokoju objechałam dziś całe Gliwice i półtora Katowic (pomyliłam zjazdy :oops: :oops: :oops: ) w poszukiwaniu prezentu urodzinowego dla młodszej Nieletniej, która w sobotę kończy lat 6. Pierwotnie miała być lampka nocna "różowo-biały kot", ale po południu się dowiedziałam, że na stanie nie ma (zawsze były!!! :evil: ) i czas oczekiwania wynosi 2 tygodnie. Obawiam się, że ten argument do Nieletniej nie trafiłby. Popędziłam do Katowic, żeby znaleźć jakąś narzutę albo coś (o zabawki zadba rodzina, więc ja w spokoju ducha mogę się na konkretach skupić pod kątem nowego pokoju). Ostatecznie padło na różową pościel z Cornelią w roli głównej. Wtajemniczeni wiedzą o co chodzi. :wink:
Błogie nastawienie do sprzątania przerwał telefon od Pana W., który był uprzejmy zaraportować, że chłopaki od godz. 11.00 usiłują wstawić jakieś drzwi wewnętrzne, jest 15.00, rozpakowały kolejny zestaw i cholera: nic nie pasuje! Dla ostrożności procesowej: upewniłam się szybko u wykonawcy, że majaków nie mam, każdy otwór wykonawca osobiście mierzył i powinno być dobrze! Wykonawca uświadomił mnie, że i owszem, powinno. Jeśli chodzi o skrzydło. Framuga na miarę jest o jakieś 4 cm dłuższa na wypadek, gdyby inwestor chciał ją np. w podłogę w kafelkach wpuścić :o :o :o Pan W. też zrobił :o :o :o , a ja po raz kolejny we "Wnętrzach" dopytuję uprzejmie: co jest, do cholery???????
Najgorsze jest to, że Małego Żonka tradycyjnie niet. Żeby choć delegacja, ale gdzie tam! Spływa wakacyjnie kajakiem ze starszą Nieletnią i zasięg okresowo tylko łapie. Szczęściarz!!!!!!!
A porządki będę robić jutro. Wykorzystam nadgodziny, bo po południu po kilku miesiącach flauty jakiś zabłąkany klient agencji nieruchomości chce oglądać nasze mieszkanie.


Aaaaaaaaaaaa..... I zapomniałam dodać: jeżeli nic się nie zmieni, to jutro zaczynają układać parkiet w salonie. Howgh.

Karpatka
15-08-2008, 20:05
RETY, JAK SIĘ CIESZĘ!!!!! :D :D :D :D
Zainaugurowaliśmy dziś przeprowadzkę. Znaczy się - przeprowadziły się dziecięce książki i zwarte szeregi pluszaków, z których każdy był ten "najukochańszy" i absolutnie nie nadawał się do utylizacji okołoprzeprowadzkowej. I w ten sposób okazało się, że dorobiliśmy się 2 potężnych worów najukochańszych kurzołapek. Nic to, i tak się cieszę.
Ale po kolei.
Dawno mnie nie było, ale chciałam poczekać, aż będzie się czym chwalić. Więc dziś nadrabiam zaległości, dziękując przy okazji Niebiosom za opiekę i umożliwienie dalszej radosnej działalności pisarskiej. To w temacie gigantycznej burzy, w trakcie której wracaliśmy z domu do mieszkania.
Obiecałam Slawkinowi zdjęcia kuchni. Więc z dedykacją i przeprosinami za bałagan oraz pewne widoczne niedoróbki, które w najbliższym czasie usuniemy:
http://images26.fotosik.pl/266/164f36c208537de1med.jpg

Karpatka
15-08-2008, 20:09
RETY, JAK SIĘ CIESZĘ!!!!! :D :D :D :D
Coś za bardzo się ucieszyłam i post zdublowałam, więc kasuję, jak potrafię :oops:

Karpatka
15-08-2008, 20:21
I DALEJ
Małe wyjaśnienie: blat na murku jest oczywiście w kolorze mebli, a na zamontowanie czekają drzwi do spiżarki. Te ostatnie (znaczy się - drzwi wewnętrzne, bo spiżarka jest dziełem stolarza od kuchni) są w kolorze mebli kuchennych. Dokładnie i przez przypadek: kolor drzwi to tik, kolor mebli to Mcośtamcośtam z palety dostępnej w hurtowni zaopatrzenia dla stolarzy.
Skoro o drzwiach mowa - pokojowe:
http://images34.fotosik.pl/346/69920c96b0e2e23bmed.jpg
i między holem a wiatrołapem
http://images26.fotosik.pl/266/67742b3ade5c8907med.jpg
Drzwi, które generalnie mi się podobają, drażnią mnie jednym szczegółem: zawiasami. Szlag mnie trafia, jak na nie patrzę i pomysły rodem z "Sąsiadów" mnie się po głowie kołaczą, bo albo kątówką upitolę te barokowe wypustki, albo zmienię wszystkie zawiasy na proste złote (ogólnodostępne), a następnie na zmienione złote nałożę srebrne nakładki, a potem już spokojnie kupię srebrne satynowe klamki. Prawda, że to proste???? :wink: Nie wiem tylko, dlaczego Mały Żonek w tej materii nie podziela mojego entuzjazmu.
Tyle w temacie wnętrz. Na zewnątrz też zmiany. Na dobry początek ciepła kołderka. Chwilowo jeszcze bezpłciowa kolorystycznie, ale to się zmieni:
http://images26.fotosik.pl/266/6d20ec0576e54d55med.jpg
Na koniec nowy lokator naszego domu. Kicz, aż zęby bolą, ale nas zauroczył. Jak tylko w sklepie przestaliśmy histerycznie i zespołowo rechotać (wzbudzając tym pewną konsternację), podjęliśmy jednogłośną decyzję, że gada trzeba adoptować. Kleofas zamieszka w łazience:
http://images49.fotosik.pl/1/fef2ded18cc44f06med.jpg

Karpatka
18-08-2008, 22:43
DAJCIE MI GRANAT!!!!!!
To się lekko wyluzuję. No i masz babo placek. Baba se wymyśliła na elewacji ramki wokół okien. Takie całkiem zwykłe, proste. Zupełnie proste. Zupełnie, zupełnie.
Docelowo te ramki (co to je widać na zdjęciach powyżej. Piszę "ramki", bo bonie to podobno nie są, a ramki dla Harnasiów zrozumiałe były, więc w porzo) mają być o ton, dwa jaśniejsze od reszty elewacji. W sumie banał.
Do dziś godz. 21.40. Po drodze z Ikei (nie mam szaf, ale kolorowe wieszaki dla Nieletnich i owszem! :D Oprócz nich dwa cudaki do garderoby udające zabudowę, folię do wykładania mebli kuchennych oraz mgliste wyobrażenie na temat mojej sypialni. Tyle tylko, że to już nie Ikea, a ogólnie: Katowice Rozdzień. Ze szczególnym uwzględnieniem sklepów oferujących meble poniżej 20 tys. zł. A nawet mocno poniżej. By nie rzec, że zdecydowanie mocno) odkryłam, że Harnasie z rozpędu walnęły mi ramkę wokół bramy garażowej (strawię) i drzwi wejściowych (aż mnie walnęło pod żebra z wrażenia). I tu mam zagwozkę: obok drzwi są dwa okna w ramkach. Same drzwi w tulipankach, do tego ramka, a ja się boję, czy ramka polubi tulipanki????? I złoty dąb???? :-? Na "elewacjach" przypadek "okna+drzwi" nie był rozpatrywany. Mały Żonek głosuje "za". Ja mam autentyczną migrenę, doję koniak (podobno 5*, moje szczęście skrupulatnie ten fakt odnotowało), a jutro rano muszę podjąć decyzję: zostawiamy, czy bieg wsteczny?
To co z tym granatem??????

Karpatka
19-08-2008, 20:57
:evil: :x :evil: :x :evil: :x
Tak dla odmiany sobie ponarzekam. A co! Wolno mi. Na głupotę wszechmocną, nonszalancję pospolitą i luzik do potęgi.
Zaczęło się w sobotę. Uzbrojona w mopa i dobre chęci pocwałowałam do domu, żeby choć jeden pokój przygotować pod przewożone rzeczy. Z rozpędu (ciągle jeszcze mam etap, gdy potencjalne sprzątanie rozległych powierzchni płaskich sprawia mi radochę) posprzątałam 2 pokoje i dwie garderoby. I przyjrzałam się moim jasnym płytkom z jasnymi fugami w holu i szlag mnie trafił! Błoto - to mało powiedziane. Syf i malaria są bliższe prawdy. Harnasie od elewacji postanowiły sobie skrócić drogę z materiałami z garażu na taras przez nasz hol.... Zaklęłam jak szewc starej daty i umyłam podłogę. Prawie po ciemku, więc fugom dopiero się przyjrzę. Bez problemu jednak dojrzałam uszkodzoną płytkę i ciśnienie mi wzrosło. Mamy wymianę.
To z soboty. Wczoraj rano zadzwoniłam do Harnasiów od wnętrz, żeby ustalić grafik prac - niezorientowanym przypominam, że 1 września muszę już mieszkać, a grozi mi chodzenie w piżamce w towarzystwie budowlańców... W ubiegłym tygodniu my mieliśmy wolne, więc chłopaki też odpuściły. Wczoraj okazało się, że coś im wypadło i dojadą dopiero dziś. O jakiejkolwiek cywilizowanej formie uprzedzenia nas o zmianie planów można zapomnieć. Ciekawe, z czym się nie wyrobią?????
Wczoraj wieczorem, jak już pisałam, pojawiliśmy się na budowie. Co zastaliśmy? Przy bramie garażowej, na nierównej stercie ziemi malowniczo sterczała rozłożona pokaźna drabina. Dla tych, co zdążyli zapomnieć: ostatnio u nas mocno wiało i wyobraźnia dalej mi pracuje na pełnych obrotach. Kiedy dziś napomknęłam na temat drabiny wywołałam ogólne zdziwienie z gatunku: "Ale tak konkretnie, to o co chodzi????"
Jak tak sobie analizuję to moje marudzenie, to stwierdzam dobitnie:
1. czas kończyć zabawę, bo zmęczenie materiału jest solidne,
2. postawa "nie dbam, to nie moje" nadal silnie jest zakorzeniona w naszym społeczeństwie. Niestety.

P.S. A ramkę od której bolały mnie żebra zdjęłam. Mały Żonek ogłosił votum separatum od tej decyzji.

Karpatka
22-08-2008, 21:23
A TO BYŁO TAK...
Zadzwoniłam dziś do pana od parkietu, żeby umówić się na termin dokończenia dzieła. Zaczęłam nieśmiało: "Bo wie pan, chyba mamy problem, a mnie zaraz trafi!!!!"... Na to pan czytając mi w myślach: "Niech mi pani nie mówi, że zatłuścili podłogę????". Ano dokładnie tak!!!! :evil: :evil: :evil: :evil: Koneserzy KONIECZNIE musieli spożywać w naszym salonie przy kominku posiłki na eleganckim stole z paczki styropianiu. Po pojedynczych tłustych plamach wiem, że w menu była kiełbaska (prawdopodobnie grill) i trochę jej pospadało na podłogę. Gorzej, że na podłogę najwyraźniej spadła również puszka z rybkami i olej wypłynął.... Nie mam już sił. Nogi z dupci powyrywam. Pan od podłóg załamany stwierdził, że zobaczymy, jaki będzie efekt pierwszego cyklinowania. W perspektywie mamy jednak wymianę części desek. Szukam sponsorów, bo płacić po raz kolejny za materiał nie zamierzam. Byłam sponsorem walniętej kafelki i limit wyczerpany.
W temacie poślizgu na budowie: Harnasie stawiają płot z klinkieru (od poniedziałku ma padać, więc narzuciły tempo), a w środku jeszcze kilka rzeczy jest do zrobienia. Jak choćby kolejne wyszlifowanie ścian, bo ciągle upierdliwi inwestorzy nie wykazują oczekiwanego entuzjazmu na ich widok.
Panu W. zapowiedziałam dziś radośnie, że od środy wchodzę z porządkami. Ucieszył się bardzo, ale na wszelki wypadek upewnił się: "Wspaniale!!!! A tak konkretnie, to od której środy?????? :o :o :o "
Najbliższej!!!!! Bo za kilka dni, 1 września, moje dzieci rozpoczynają szkołę! I zacznę mieć problemy logistyczne. A w czwartek wchodzi pan od parkietu i chce mieć chatę wolną.
Wieczór mieliśmy poświęcić na szukanie:
1. wylewek (nie znoszę tego określenia, ale Mały Żonek mnie katuje tym konsekwentnie. Ja mam wylewkę na podłodze - etap dawno zamknięty, chwała Najwyższemu - a teraz szukam kranów!),
2. domofonu (jakieś sugestie, gdzie można kupić bez videopodglądaczobajerów i za mniej niż 800 zł??? A najlepiej, żeby to był kombajn, tzn. skrzynka na listy do wmurowania w słupek ogrodzenia wraz z prostym domofonem. Potrzebne na już,
3. klamek do drzwi wewnętrznych,
4. halogenków do łazienki,
5. lamp zewnętrznych.

Zrealizowano:
1. nie zdążyliśmy do wybranych salonów,
2. towar wybitnie deficytowy, dzień zakończony porażką,
3. na plusie: nieoczekiwanie podjęliśmy decyzję: zmiana z VDS na Domino. O ponad połowę taniej ,a znacznie szybciej. Mam nadzieję, że wytrzymają jakieś 3 -4 lata (plan minimum), a później się je wymieni,
4. szukamy nadal,
5. wersja jak wyżej.

Skuteczność znikoma. Wakacje na ukończeniu, a za kilka dni mamy się przeprowadzać.... BOSKO!!!!!

Karpatka
20-09-2008, 22:07
3, 2, 1, 0...... START!!!!!!!!!

Poszło! Na dzień przed rozpoczęciem roku szkolnego spędziliśmy pierwszą noc w domu. A dziś własnego dziennika przez wyszukiwarkę szukałam :o Coś za coś. Po kolei jednak.
Przeprowadzka w telegraficznym skrócie wyglądała tak: właściwie nie wyglądała. Raptem jeden większy wóz (ale to głównie w powodu lodówki). Ja osobówką wyładowaną po dach i z rozlaną zupą pomidorową w bagażniku (teściowa zadbała o zapracowaną ekipę, ale termosu nie dokręciła :wink: ) i z obowiązkowym przystankiem w sklepie z AGD na pięć minut przed zamknięciem, bo sobie uroiłam, że KONIECZNIE muszę mieć od razu nową maszynkę do chleba. Mały Żonek poklepał się jednoznacznie po czole, a ja do dziś się zastanawiam, co mnie wtedy na mózg siadło... :-? Na szczęście krajalnica działa bez zarzutu.
W temacie umeblowania - garderoby, wyposażone w wypasione "coś" z IKEA po 99 zł za sztukę w promocji spisują się znakomicie. Mieszczą nie tylko rzeczy niezbędne, ale i stada wolno brykających worków i pudeł, które czekają na resztę mebli i lepsze czasy. Nieletnie czekają na szafy (już zamówione, będą w połowie października) i gospodarują w kartonowych pudłach. Młodsza kreatywnie wykonała sobie własnoręcznie półki na lalki ze styropianu i jest baaardzo z nich dumna. Kochane dziecko. Córy prowadzą intensywne życie towarzyskie, bo pielgrzymują do nas kolejne ekipy koleżanek i kolegów, zafascynowanych przestrzenią nieumeblowanych kątów Nieletnich, tudzież wiedzione obietnicami "jazdy na rolkach na poddaszu" :o :wink: :o Na szczęście stoję na straży BHP i moich paneli.
W środku, żeby nie było za łatwo, w dalszym ciągu gościmy panów od wykończeniówki. Pijemy kolejne hektolitry kawy i z uporem maniaków wskazujemy im pofałgowania alpejskie na naszych "wygładzonych" rzekomo ścianach. Panowie klną, szpachlują, szlifują i kurzą. Ja oglądam, klnę, szoruję i szlag mnie trafia. Ostatnio usłyszałam narzekanie, że ta Tikkurilla, to generalnie syf straszny, bo nie kryje fuszerek i nie da się nią w ogóle oszukać. Panie Sułku kochany, a ja do niedawna żyłam jeszcze w błogiej nieświadomości, że mam w domu fachowców!!!!! A tu niespodzianka: wąska specjalizacja - oszustwa ścienne. Przy okazji weny budowlanej: coś mnie podkusiło, żeby mały fragment ściany w łazience z białej przemalować na żółto. Zobaczyłam efekt i zawyłam. Nawet dwa razy. Raz z zachwytu (bo efekt fajny), a zaraz później z rozpaczy. Uprzedzaliśmy Jaśnie Panów, że mieszkamy, więc prosimy o czujność, wyrozumiałość, skarpetki zamiast butów i generalnie ostrożność. Więc w ramach ostrożności Jaśnie Pan fachowiec, chcąc pieczołowicie zabezpieczyć moje koszyki z kosmetykami, zamiast wykonać cztery dodatkowe kroki i z korytarza pobrać z pokaźnego stosu folię, zwinął to, co mu się pod rękę nawinęło. Konkretnie z pralki przygotowaną do prania moją nową sukienkę. Lateksowy żółty deseń (choć to kolor na topie) kiepsko współgra z fioletem, więc pożegnałam się z kiecką, którą cieszyłam się cały miesiąc. W krótkich i baaardzo dosadnych słowach (pierwszy raz w rozmowie z Jaśnie Panami rzuciłam słuchawką! :lol: ) powiedziałam, co o tym sądzę, na co usłyszałam nieśmiertelne "ja nie wieeeedziaaaaałeeeem!". Uczciwsze byłoby "ja nie myślaaaaałeeeeem!".
Za oknem co jest - każdy widzi. My czekamy na zmianę pogody, bo przed zimą chcemy jeszcze dokończyć elewację i przestać taplać się w błocie. Brukowanie zostało przeniesione na pozycję przyszłoroczną, ponieważ gmina ma jednak robić kanalizację. Tymczasowo utwardziliśmy jedynie podjazd tłuczniem i na ścieżce położymy betonowe płyty. Kilka miesięcy przemęczymy.
Krótkie podsumowanie tego chaosu? Będę stereotypowa, niestety: jest cudownie. Pomijam ZDECYDOWANIE dłuższe machanie mopem (zainwestowałam i bardzo sprawnie się macha), ale ma to swoje plusy, bo to gratis gimnastyka, a jej pozytywne efekty już zauważyłam i cieszę się bardzo! Nieletnie do otoczenia nastawione są wręcz euforycznie, a w domku zakochane. Ja piszę serial "polskie drogi" i ciągle usiłuję po rozkopanych śląskich drogach ustalić optymalną trasę do pracy. Nasze psisko (nadużycie semantyczne, bo przypominam, że to york), uświadomił nas, że nasze wieczorne osiedlowe spacery to była strata czasu i pokuta za grzechy niepopełnione. Tu pan Pies wychodzi podnieść łapę do zapadnięcia zmroku (czasami trzyma ją podniesioną majestatycznie przez 10 minut, bo pada, więc trzeba optymalizować ilość ruchów i czas przebywania w niesprzyjających warunkach). Wieczorem wyrzucony z domu siada obrażony na progu i nie ma siły, by zachęcić go chociaż do kurtuazyjnego obsikania płotu. Po ciemku?????? Psia zgroza. Wytrzymuje do rana. W porywach do 9.00 :o
Zapomniałam dodać, że z plusów dodatnich mamy: fantastycznych i życzliwych sąsiadów, mleko prosto od krowy, swojski ser i masło, a Nieletnie super szkołę, w której z jednej strony nauczyciele na dużej przerwie leją dzieciom herbatkę (dla nas absolutny szok!), a z drugiej są wymagający i umiejętnie stawiają wysoko poprzeczkę.
Wystarczy tego bajkopisarstwa. Tylko niech tak zostanie!!! :D

Karpatka
20-09-2008, 23:11
P.S.
Przeczytałam dziennik YreQ i mnie natchnęło do jeszcze jednego wspomnienia....
Niedawno w banku zgłosiliśmy nieśmiało konieczność dobrania kredytu. :cry: Uruchomiliśmy procedurę, odcisnęliśmy lewe ucho i prawe biodro na formularzu DBX 3456, zbadaliśmy DNA z włosa pod pachą i poszło! W chwili podpisania dokumentów, pani zza biurka nieśmiało zagadnęła: - A przy okazji, to mam pytanie: u państwa kolory w domu to rzeczywiście takie wesołe i kolorowe jak na zdjęciach???? Bo, wiecie państwo, teraz to wy tak trochę nietypowo... Chyba.
Obejrzałam zdjęcia przygotowane przez pana rzeczoznawcę i zaprotestowałam gwałtownie:
- Nieeee, absolutnie!!!! Te zdjęcia są stanowczo wyblakłe!
To tyle w temacie kolorów, jesieni Nobilesa (YreQ, u nas w dwóch pokojach i garderobach gości lato. Łącznie z najbardziej wyrazistymi odcieniami, pt. fiołkowe - to w gabineciko-biblioteczce Małego Żonka. Kolor wytonowany, jeśli weźmiemy pod uwagę naszą sypialnię. Miała być stonowana krzyżówka brązu, pudrowego różu i bordo. Wyszła wściekła purpura. Ot, niespodzianka, jak to w Tikkurilli).

katarzyna.bor1
16-12-2012, 12:13
Żeby trafić w gusta maluchów trzeba się nieźle nagimnastykować. Moja mała przechodzi wszelkie pojęcie. Tona zabawek rozłożona na podłodze, po całym ogrodzie, a ona się nuuuudziii.

Myśleliśmy o towarzystwie dla niej, ale jednak nie. Wygoda wygrała - i tak nie mamy czasu na nic. Lekarstwem na znudzoną małolatkę okazały się wózki dla lalek ( http://lalki-berenguer.pl/pl/12-wozki-dla-lalek). Spacerówka, gondola- mała jest zachwycona. Wozi, przekłada z jednego w drugi, a my możemy choć na chwilkę odetchnąć.