Altariela
25-03-2007, 18:14
Zbierałam się do założenia dziennika, zbierałam... no i może dziś się w końcu uda :roll: :) Założyłam też nieśmiało wątek do komentarzy, może a nóż widelec ktoś coś napisze? :oops:
Jak to bywa w dziennikach może pokrótce zacznę od początku...
Myśl o swoim lokum pojawiła się 6 stycznia 2006 r. Jechałam samochodem z trzema znajomymi i tak od słowa do słowa wyszło, że wszyscy trzej właśnie kupili mieszkania od developerów. Posłuchałam trochę, popytałam trochę - wyszło mi że jeśli na jesieni chciałabym się wprowadzić do swojego mieszkanka to już 2 miesiące temu powinnam mieszkanie kupić :o Ceny właśnie zaczęły lecieć do góry, popyt ogromny, mieszkania schodziły na pniu, jak tylko pojawiły się dostępne rzuty u developerów. Zaaferowana jak tylko wpadłam do domu to podzieliłam się ze swoją świeżo zdobytą wiedzą z moim ówczesnym narzeczonym. Następnego dnia podjęliśmy decyzję: kupujemy mieszkanie :o Jak się uda to 2-3 miesiące po ślubie zaplanowanym na koniec sierpnia wprowadzimy się w końcu "na swoje" (nie żebym jakoś mocno narzekała na obecne warunki, ludzie z którymi mieszkam są wspaniali, atmosfera prawie jak za czasów studiów, no ale co na swoim to na swoim). Ustaliliśmy, że potrzebujemy mieszkanie co najmniej 3 pokojowe, min. 70 m2, większość okien od strony południowej. Od razu przystąpiliśmy do działania - polecieliśmy do Atanera bo niedawno zaczęli sprzedawać mieszkania w kolejnym etapie Polanki. A tam pierwszy szok: większość już wyprzedana, cena 3.800 za m2 (kumpel rok wczesniej za 3.000 kupowal), największe mieszkanie miało 50 m2 i pani usilnie starała się nam wmówić że da się przerobić na 3-pokojowe :roll: Zaczęliśmy grzebać w internecie i w zasadzie jedyna oferta która spełniała większość naszych warunków to były takie 8-mieszkalne bloczki na Naramowicach - nie powiem, cena była w miarę ok (3.100 m2), metraż prawie w sam raz (68 m2), do wyboru mieliśmy parter z ogródkiem albo piętro z werandą. W zasadzie już się prawie zdecydowaliśmy, ale daliśmy jeszcze sobie czas do poniedziałku na przemyślenia. Pojechaliśmy na plac budowy, obejrzeliśmy najbliższą okolicę... nasz wzrok przykuł garaż podziemny, w którym chcieliśmy wykupić parcelę dla naszego potwora... a tam znak zakazu wjazdu samochodów z instalacją LPG!!! Nie muszę dodawać na co taki potwór rocznik 92 jeździ :wink:
Chwila zastanowienia - no cóż, trudno, kupi się najwyżej nowy samochód :)
Wróciliśmy do domu - chyba z godzinę wracaliśmy! :evil: A to była sobota! Strach pomyśleć co tam się dzieje w poniedziałek rano :roll:
No i nasz zapał nieco ostygł...
Przeglądałam ciągle strony internetowe w poszukiwaniu jakiejś alternatywnej oferty, gdy utrafiłam przypadkiem na stronę jakiejś firmy sprzedającej zbudowane przez siebie domki w okolicach Borówca i Kamionek. Cena za domek 100m2 z działką 800 m2: 250.000 !!! Czyli tyle ile za mieszkanko 68 m2 z garażem hen daleko, z sąsiadami za ścianą!
Hm... to te domy takie tanie???? :o
To może by jednak DOM??? :roll:
I w ten sposób wpadliśmy po uszy - od tej pory nie było mowy o mieszkaniu. Zaczęły się intensywne poszukiwania działki i projektu, ale o tym następnym razem :wink:
Jak to bywa w dziennikach może pokrótce zacznę od początku...
Myśl o swoim lokum pojawiła się 6 stycznia 2006 r. Jechałam samochodem z trzema znajomymi i tak od słowa do słowa wyszło, że wszyscy trzej właśnie kupili mieszkania od developerów. Posłuchałam trochę, popytałam trochę - wyszło mi że jeśli na jesieni chciałabym się wprowadzić do swojego mieszkanka to już 2 miesiące temu powinnam mieszkanie kupić :o Ceny właśnie zaczęły lecieć do góry, popyt ogromny, mieszkania schodziły na pniu, jak tylko pojawiły się dostępne rzuty u developerów. Zaaferowana jak tylko wpadłam do domu to podzieliłam się ze swoją świeżo zdobytą wiedzą z moim ówczesnym narzeczonym. Następnego dnia podjęliśmy decyzję: kupujemy mieszkanie :o Jak się uda to 2-3 miesiące po ślubie zaplanowanym na koniec sierpnia wprowadzimy się w końcu "na swoje" (nie żebym jakoś mocno narzekała na obecne warunki, ludzie z którymi mieszkam są wspaniali, atmosfera prawie jak za czasów studiów, no ale co na swoim to na swoim). Ustaliliśmy, że potrzebujemy mieszkanie co najmniej 3 pokojowe, min. 70 m2, większość okien od strony południowej. Od razu przystąpiliśmy do działania - polecieliśmy do Atanera bo niedawno zaczęli sprzedawać mieszkania w kolejnym etapie Polanki. A tam pierwszy szok: większość już wyprzedana, cena 3.800 za m2 (kumpel rok wczesniej za 3.000 kupowal), największe mieszkanie miało 50 m2 i pani usilnie starała się nam wmówić że da się przerobić na 3-pokojowe :roll: Zaczęliśmy grzebać w internecie i w zasadzie jedyna oferta która spełniała większość naszych warunków to były takie 8-mieszkalne bloczki na Naramowicach - nie powiem, cena była w miarę ok (3.100 m2), metraż prawie w sam raz (68 m2), do wyboru mieliśmy parter z ogródkiem albo piętro z werandą. W zasadzie już się prawie zdecydowaliśmy, ale daliśmy jeszcze sobie czas do poniedziałku na przemyślenia. Pojechaliśmy na plac budowy, obejrzeliśmy najbliższą okolicę... nasz wzrok przykuł garaż podziemny, w którym chcieliśmy wykupić parcelę dla naszego potwora... a tam znak zakazu wjazdu samochodów z instalacją LPG!!! Nie muszę dodawać na co taki potwór rocznik 92 jeździ :wink:
Chwila zastanowienia - no cóż, trudno, kupi się najwyżej nowy samochód :)
Wróciliśmy do domu - chyba z godzinę wracaliśmy! :evil: A to była sobota! Strach pomyśleć co tam się dzieje w poniedziałek rano :roll:
No i nasz zapał nieco ostygł...
Przeglądałam ciągle strony internetowe w poszukiwaniu jakiejś alternatywnej oferty, gdy utrafiłam przypadkiem na stronę jakiejś firmy sprzedającej zbudowane przez siebie domki w okolicach Borówca i Kamionek. Cena za domek 100m2 z działką 800 m2: 250.000 !!! Czyli tyle ile za mieszkanko 68 m2 z garażem hen daleko, z sąsiadami za ścianą!
Hm... to te domy takie tanie???? :o
To może by jednak DOM??? :roll:
I w ten sposób wpadliśmy po uszy - od tej pory nie było mowy o mieszkaniu. Zaczęły się intensywne poszukiwania działki i projektu, ale o tym następnym razem :wink: