PDA

Zobacz pełną wersję : Walka z wiatrakami a może nie koniecznie



Eluś
23-04-2007, 07:59
Chcę usłyszeć wasze opinie na temat takiej oto historii.Wyjaśniać,interweniować,dociekać czy odpuścić.

Sprawa wygląda następująco.
Wczoraj mój syn miał kolegę wiek 17 lat. Mój syn ma 15 lat. Kolega mojego syna to bardzo porządny młody człowiek. jednak ma bardzo zasadniczych rodziców szczególnie ojca. Chłopcy byli u mnie w domu, na ogrodzie. Rozmawiali spędzali ogólnie ze sobą czas. Nagle wbiega mój syn do domu z prośbą o interwencję bo na ulicy blisko naszego domu wywiązała się bójka .W bójkę tą zamieszany był bezpośrednio jakiś chłopiec o imieniu Arek uczeń tego samego gimnazjum do której uczęszcza mój syn . Kolega mojego syna uczęszcza do innej szkoły. Interweniowaliśmy ,w takim sensie, że kazałam się im rozejść. Pogoniłam ich grzecznie. To znaczy powiedziałam im że jak chcą rywalizacji to ja im dam piłkę. I takie tam. Wróciłam do domu .Ten chłopiec którego szarpali przyszedł do nas do domu. Chwilę posiedział i poszedł sobie. Po jakimś czasie zajeżdża pod mój dom dwa samochody. Jednym przyjechali rodzice kolegi syna a drugim Pani Z z rodziną. Tak ją będę nazywać. Która narobiła mnóstwo zamieszania i krzyku. Okazało się bowiem, że ci chłopcy którzy uczestniczyli w bójce pod naszym domem zostali napadnięci i pobici pod oknami pani Z. Jako głównego winowajcę czyli osobę która nasłała na tych chłopców wymieniała mojego syna i jego kolegę. Jestem zdenerwowana nie spałam pół nocy. Wyjaśniałam grzecznie, że chłopcy nie mieli z tym nic wspólnego. Wydawało by się, że sprawa została wyjaśniona. Zresztą cała ta historia nie dotyczyła w ogóle pani Z . W bójce nie brał udziału nikt z jej rodziny. Tyle, że ona tak samo jak ja interweniowała , bardzo jej było żal tych pobitych chłopców. Tyle, że oni sami się o to prosili. Nie zrozumcie mnie źle. Mnie wkurza ten mechanizm, że najpierw się pije alkohol, potem zaczepia się młodzież na ulicy a jak się ktoś wkurzy i wymierzy sprawiedliwość to wtedy oni są tacy pokrzywdzeni niewiniątka i mają oparcie w takiej Pani Z która szuka winnych wśród tych którzy nie mieli z tym nic wspólnego tylko dlatego, że jej zdaniem mój syn byłby do tego zdolny. W ogóle sposób zachowania Pani Z wprawia mnie w wściekłość. W głosie pani Z brzmiało powątpiewanie w niewinność naszych chłopców. W ogóle pierwszy raz w życiu żałowałam że pobudowałam się w takiej dziurze. Kobieta która powinna nam sprzyjać z racji wspólne mieszkania w jednej miejscowości . Ponadto mój syn i syn tej pani są w jednej klasie w gimnazjum, razem chodzili do szkoły podstawowej bardzo okrutnie obeszła się z moim synem. Wystawiła mu ponadto opinię, urwisa. Na zasadzie ja ciebie znam ty jesteś niezły gagatek i takie tam. Faktycznie mój syn jest odważnym człowiekiem. Radzi sobie dobrze i nie da sobie w kasze napluć. Często też udziela się i angażuje i zawsze jest tam gdzie być nie powinien. Tak go jednak wychowujemy, że jest otwarty na ludzi. On nie przejdzie obojętnie obok drugiego człowieka. Wiem jedno mój syn pierwszy nigdy nie uderzy, nie skrzywdzi. Jak ktoś go sprowokuje to myślę, że byłby gotów oddać. Ale staram się mu to tłumaczyć w taki sposób, żeby tego nie robił.Że ma od tego rodziców. I na razie to mi się udaje. Oficjalnie mój syn nigdy nie był zamieszany w taką sytuację. Wychodzi na to że trzeba było chłopców zamknąć w domu nie wypuścić i nie interweniować niech się leją. A tak to tylko sobie narobiłam nieprzyjemności bo W oczach Pani Z mój syn to urwis któremu można przypisać wszystkie historie. Finał historii jest taki, że rodzice kolegi syna wczoraj wieczorem sprawili mu niezłą burę za tą historię i zabronili mu kontaktów z moim synem.
Dzisiaj planuję wybrać się z wizytą po kolei do wszystkich zamieszanych w tą historię. Dzisiaj to ja mam zamiar poszukać winnych. Bo wiecie co mnie najbardziej wkurza. Jako osoba wykształcona na pewnym poziomie staram się łagodzić wszystkie takie nieporozumienia. Wyjaśniam i przechodzę do porządku dziennego. Mój mąż mówi czym ty się przejmujesz. A ja się przejmuję tym, że ktoś wystawia mojemu dziecku złą opinię a ja nie reaguję. nie wyjaśniam nie dociekam. Potem zostaje taki smrodek, że gdzieś, ktoś. I tak bardzo łatwo straci kolegę, bardzo wartościowego, rezolutnego dobrze uczącego się. Bo komuś może to przeszkadzało, że mój syn miał takiego przyjaciela. Mało tego to pani Z jest spokrewniona z kolegą mojego syna. Więc wietrzę w tym podstęp celowo sprawę nagłośniła to ona zadzwoniła do rodziców kolegi syna. zamierzam ją dzisiaj zapytać jaki miała w tym interes, że tak postąpiła.
Wiem że dzisiaj na walkę jest trochę za późno. Wczoraj można było dużo więcej wyjaśnić, sprostować. Udowodnić. Na 99 procent ten pobity chłopiec któremu udzieliłam pomocy nasłał swoich dużo starszych kolegów na tą grupę młodzieży. I tym sposobem za okazaną pomoc tak podziękował mi i mojemu synowi. Mój syn mi o wszystkim opowiedział już wieczorem na spokojnie, bardzo się tym przejął, bo bardzo mu na przyjaźni zależało, martwił się o swojego kolegę. Ale za nic w świecie nie chce się do tego mieszać.

Żelka
23-04-2007, 10:07
Elus zanim cos zrobisz pogadaj moze z synem, bo nie wiadomo jak on na to patrzy, moze nie chcec abys cokolwiek robila w tej sprawie.
Ciezko cos poradzic, ale tyle mi do glowy przyszlo. :roll:

kofi
23-04-2007, 12:04
zamierzam ją dzisiaj zapytać jaki miała w tym interes, że tak postąpiła.

Tego bym Ci nie radziła.
Raczej sobie odpuść - z panią Z. nie rozmawiamy.
Ja bym poczekała parę dni, żeby ochłonąć i nabrać dystansu do sprawy.

Eluś
23-04-2007, 12:53
dzięki kofi

Wiesz może faktycznie z Panią Z nie będę rozmawiać. Ale powiedź mi czy ja nie powinnam porozmawiać z rodzicami kolegi syna. jego mama to taka ciepła osoba. Oni się przeprowadzili niedawno do tej miejscowości co my mieszkamy. Raczej zależałoby mi na dobrych relacjach. Podejrzewam że Pani Z wczoraj wykorzystała okazję i poderwała autorytet mojemu synowi dość mocno.

kofi
23-04-2007, 13:06
Nieźle namieszała ta pani Z.
Jak zadzwonisz, albo spotkasz się z mamą kolegi - zrozumie, że traktujesz sprawę poważnie. Jeśli nie - nie wiadomo, może pomyśli, że czujesz się winna?
Jeśli jesteś w stanie spokojnie i bez emocji z nią porozmawiać, może warto?
Tylko może lepiej zorientować się dokładnie, jak to było, czy to tamten małolat podpuścił kolegów, żeby się za niego odegrali, czy to przypadek, że tamci zostali pobici pod oknami nieszczęsnej pani Z. Żebyś wyszła na osobę, która nie opiera się na domysłach i pomówieniach.
Swoją drogą podziwiam, że miałaś odwagę dyskutować z jakimis podpitymi gówniarzami. :)

Eluś
23-04-2007, 13:43
Kofi skarbie wcale nie jestem odważna. Już po chwili bałam się o nasz dom i rodzinę. Tym bardziej, że mąż wyjeżdża w delegację i sama zostaję. To była chwila impuls. Taka jestem bohaterka, że walczę i stoję murem. A za w chwilę już się boję. Wiesz jestem pewna że mój syn nie miał z tym nic wspólnego. Tyle, że mój syn jakiś czas temu przyjaźnił się z również i z tym chłopcem, który z całą pewnością nasłał jednych na drugich.
Na szczęście syn szybko wyleczył się z tej przyjaźni. A ja miałam satysfakcję, że to była jego wyłączna mądra decyzja. Mogę bowiem trzymać dzieciaka pod kloszem. Odgradzać szczelnym murem od złych kolegów a mogę też dać takie wychowanie które zaprocentuje właściwym doborem przyjaciół. Uważam że to drugie jest cenniejsze.
W ogóle jestem z syna dumna, że tak dzielnie sobie poradził.
Tyle, że rodzicom tego chłopca który wczoraj był gościem naszego syna bardzo ta sytuacja się niespodobała,bo właściwie chłopak był zupełnie niewinny a przez panią Z i on i mój syn byli posądzeni.

JoShi
23-04-2007, 15:09
Wiesz może faktycznie z Panią Z nie będę rozmawiać. Ale powiedź mi czy ja nie powinnam porozmawiać z rodzicami kolegi syna. jego mama to taka ciepła osoba.
Ja bym się wybrała na rozmowę. Oni znają tylko wersje pani Z. Może poniosły ich trochę nerwy i pod wpływem emocji zabronili synowi kontaktów z Twoim chłopakiem. Myślę, ze spokojnie i bez pretensji mozna spróbować sprawę omówić.



Tyle, że rodzicom tego chłopca który wczoraj był gościem naszego syna bardzo ta sytuacja się niespodobała,bo właściwie chłopak był zupełnie niewinny a przez panią Z i on i mój syn byli posądzeni.
Tym bardziej jesteście jakby po tej samej stronie.

Eluś
23-04-2007, 19:00
Jestem po rozmowie.Na razie tylko z rodzicami kolegi syna.W sumie oni myślą tak samo jak ja.Pani Z na razie odpuściłam.W końcu spojrzałam na ten problem inaczej.Niech syn zobaczy jakie jest życie.I jacy są ludzie

DJ Rydzyk
23-04-2007, 22:59
Wiem jedno mój syn pierwszy nigdy nie uderzy, nie skrzywdzi. Jak ktoś go sprowokuje to myślę, że byłby gotów oddać. Ale staram się mu to tłumaczyć w taki sposób, żeby tego nie robił.Że ma od tego rodziców.

Co za bzdura wychowawcza... Zupełnie jak chrześcijańskie nadstawianie drugiego policzka. Dobrze, że pierwszy nie uderzy. Źle, że kastruje się jego zdolność do obrony własnej (a potem swojej rodziny), gdy już będzie dorosłym człowiekiem, a rodziców już nie będzie.
Mnie rodzice też próbowali przekazać podobne "wartości". Ale tak jakoś mi się porobiło, że co prawda sam burd nie wszczynam, ale oddać w razie czego - nie mam skrupułów. A gdyby ktoś podniósł rękę na bliskie mi osoby - zabiję bez mrugnięcia okiem. A ścierwo zakopię.
Tak, wiem - mocno niepopularne podejście. Możecie teraz mnie linczować.

Eluś
24-04-2007, 06:46
Witaj nie będzie linczu. Ale musisz wziąć jedno pod uwagę, w szkole, syna w której spędza syn cały niemalże dzień jest taka zasada jeśli dwóch chłopców się bije to zawsze oberwie ten który pobił a nie ten który sprowokował wyzwał naubliżał. Dotkliwe konsekwencje zawsze spadają na tego który siłowo rozwiązuje problem. Dlatego w takim wieku w jakim są chłopcy dla ich dobra, raczej wolałabym żeby się nie bili. Zresztą jako kobieta z założenia nie znoszę przemocy. Z tego jednak co piszesz wywnioskowałam że w moim synu drzemią zdrowe instynkty. Nie mam zamiaru ich zabijać ale niech to dzieje się tak aby przez przypadek nie ściągał na siebie i swoich przyjaciół problemów. I tak naprawdę problem nie tkwi w dzieciach czy może młodzieży on tkwi bardziej w nas rodzicach, którzy zamiast przejść nad takimi sprawami do porządku dziennego sami wprowadzają nerwową atmosferę, wystawiają opinię innym dzieciom, robią dużo szumu i zamieszania.

joan
24-04-2007, 07:19
Wiem jedno mój syn pierwszy nigdy nie uderzy, nie skrzywdzi. Jak ktoś go sprowokuje to myślę, że byłby gotów oddać

Eluś spróbuj się otworzyć... także na niepomyślne wieści... :(
Na moje liczące prawie 11 lat rodzicielstwo wiem jedno - żeby dobrze wypełnić swoją rolę i nie stracić kontaktu z dziećmi - nie mogę używać słowa NIGDY. Temat rzeka...

Eluś
24-04-2007, 11:11
W tej konkretnej historii mój syn i jego kolega byli w porządku. To jest bezdyskusyjne. Ale masz rację proces wychowania to nie lada sztuka i niczego nie można być pewnym a słowo nigdy może faktycznie trzeba wykreślić ze słowniczka rodzica.