PDA

Zobacz pełną wersję : Stara Stajnia czyli Dziennik Asi



asia.malczewska
28-04-2007, 20:55
No i stało się - zaczynam mój dziennik!
Trochę biłam się z myślami, że późnawo, bo przeprowadzka tuż tuż, że nie pamiętam wszystkiego, że coś mi ucieknie, że trochę musztarda po obiedzie, ale pomyślałam, że zrobię to właśnie dla mojego domu - dla mojej Starej Stajni, która z innymi właścicielami skonczyłaby pewnie rozbiórkowo ... Jeszcze mniej więcej półtora roku temu straszyła wszystkich pustymi "oczodołami" okien i bałaganem wewnątrz. Teraz powoli wraca do życia - juz w innej formie, bo nie konie, nie świnki i nie inne temu podobne tylko my - Nasza Czwórka Wariatów: klasyczne 2+2. Ale o tym będzie w następnych odsłonach.
A przy okazji: niech żyje Komtur Mazurski i Dom pod Sosnami!!! Dzięki nim, każdemu z osobna, udało mi się dzisiaj usiąść do komputera i zacząć pisać. Komtur pomógł mi treścią swojego nie powtarzalnego dzienika, który zaczęłam czytać pasjami aż do bólu oczu, śmiejąc się i płacząc na przemian, oraz Domu Pod Sosnami - ziomkini z lubuskiego, która zachęciła mnie i wytłumaczyła, mam nadzieję skutecznie, zawiłości wklejania zdjęć.
Tak więc, raz, dwa, trzy, próba ... klawiszy:

Amtla
28-04-2007, 21:11
Asiu

Jestem zachwycona :o :o :o :o :o :o

asia.malczewska
28-04-2007, 21:41
Wszystko zaczęło się od tego, że Julka - moja starsza córeczka - nałogowo próbowała uciekać z blokowego placu zabaw. Zawsze nie bardzo skutecznie, bo ja lub Jacek, mój mąż, doganialismy ją w porę, ale mimo wszystko pod przemieszczające się samochody. Wtedy podjęliśmy decyzję, że kupujemy działkę, może niekoniecznie budowlaną, ale ogrodzoną - to był główny warunek.
Mieszkamy na granicy polsko-niemieckiej, w 19 tys. miasteczku przy samym Parku Narodowym Ujście Warty. Może się przyzwyczailismy się już do czystego powietrza, ale słowo: nie czuć jakoś u nas w mieście tej "parkowej" atmosfery. Strefa ekonomiczna, sporo fabryk, bazar dla Niemców - to wszystko widać, ale żeby park ??? Raczej nie. Dlatego decyzja była krótka: szukamy na wsi.
Rozpoczęło się szukanie po okolicach. Wiedzieliśmy, że szukamy czegoś niecodziennego, starego, bo nie gustujemy w nowych domach oraz dość blisko Kostrzyna nad Odrą - bo dziadkowie, sklepy, szkoły, rozrywka, etc. Z uwagi na fakt, iż jestem tzw. freelancerem, wsiadałam co jakis czas do samochodu z mapką okolic i wynajdywałam miejsca fajne lub mniej fajne. Odwiedzaliśmy stare młyny, opuszczone domostwa, szkoły, ale wszędzie albo ktos juz "zajął" (prawie jak za czasów mojej babci - tej z akcji Wisła :lol: ), albo już nie było co zajmować .... Wyznaczyliśmy sobie nieformalną średnicę ok. 10-15 km od miasta i szukalismy w takim promieniu we wszystkich możliwych kierunkach.
Tak się akurat złożyło, że pierwsza miejscowość w stronę Gorzowa Wlkp., w której mieszka nasza druga para dziadków, to Dąbroszyn. Mała wieś, przecięta drogą, stare domy, spore działki no i zabytki ! I tu muszę się przyznać, że razem z mężem stanowimy parę wariatów na punkcie zabytków i staroci. Na szczęście jest tego trochę w naszych okolicach - jeśli do tej pory nie wiedzieliście, to serdecznie zapraszamy!
Ów wyżej wspomniany Dąbroszyn (niemiecki Tamsel znany połowie wypędzonym :) ) to piękne i urokliwe miejsce. W samym środku znajduje się Pałac, zabytkowy kościół z podziemną kryptą i interesującym Parkiem Górnym i Dolnym. Kto chciałby coć niecoś poczytać, proszę kliknąć na link:
http://www.witnica.pl/tamsel/indexpl.html
lub ten:
http://www.witnica.pl/?mod=news&cID=129
No i my właśnie tam znaleźliśmy swoje miejsce!!!

asia.malczewska
28-04-2007, 21:49
Męczy mnie trochę to, że nie wiem czy umiem wklejać zdjęcia, dlatego też muszę to natychmiast sprawdzić :oops: - dla tych, którzy jeszcze się nie domyslili - jestem spod znaku Barana, więc muszę, choćby nie wiem co!!!

http://www.jmalczewska.photosite.com/~photos/tn/7329308_200.ts1167407889000.jpg

umiem! yes! yes! yes! (Panie Kazimierzu, przepraszam za kopiowanie, ale ja z Gorzowa ... pozdrawiam serdecznie !!!)

DPS
29-04-2007, 18:08
Asia - gratuluję! :D :D :D I dziękuję za miłe słowa. :oops: Załóż jeszcze komentarze, żeby tutaj nie zaśmiecać karteczek... :wink: :lol: Zapraszam do grupy zielonogórskiej, bo mimo wszystko myślę, że znajdziesz tam swoje miejsce. :D

asia.malczewska
30-04-2007, 14:47
Z uwagi na to, że poszukiwania wymarzonego miejsca nie przynosiły rezultatu, założylismy sobie nastepujący plan: powiadomić kogo tylko się dało, że szukamy i ... nie czekając szukać dalej! Aż tu nagle zadzwoniła koleżanka z informacją, że ktoś zamierza sprzedać gospodarstwo i że może nam się spodobać. Gospodarstwo znajdowało się właśnie w Dąbroszynie, ale ... dość blisko głównej drogi. Nie miałam specjalnej nadziei na to, że będzie to właśnie TO miejsce, ale pojechałam ... z wrodzonej ciekawości.
Nie byłam pewna, czy trafię, jednakże okazało się, że sprzedający umieścili na ogrodzeniu duży, rzucający się w oczy napis: SPSZEDAM GOSPODARSTWO. Hmm, to tutaj :) . Najpierw zapragnęłam rozejrzeć się przez ogrodzenie - dobra, przyznam się od razu - panicznie boję się wioskowych psów :oops: - więc stanęłam przed domem i wyciągając szyję gapiłam się na rzeczone gospodarstwo.
Nagle, tuż przed moimi oczami pojawiła się mała, zgrzybiała staruszka - usmiechnięta - ale i tak myslałam, że umrę z wrażenia - do dziś nie wiem, jak to się stało, że tak bezszelestnie wynurzyła mi się w czasoprzestrzeni mnie otaczającej. Może to po prostu zasługa gęsto porastającej roślinności ?
Weszłam na podwórko - było pełne płotków i płoteczków - ujrzałam stajnię i wiedziałam, że nie obchodzi mnie jak wygląda dom, ogród i wszelkie inne dobra - STAJNIA - tylko to się liczyło. Piękna, długa, piętrowa, widać było od razu, że ma swój ukryty potencjał.

asia.malczewska
30-04-2007, 15:08
Hmm, z tym potencjałem to chyba przesadziłam - tylko ja go ujrzałam w tej pamiętnej chwili, bo mąż który pojawił się pod wieczór celem ponownego obejrzenia działki jakoś go wtedy nie zobaczył. Natomiast zgodził się na zakup.
Trochę trwało, zanim Pani zdecydowała sie na sprzedaż, mniej więcej od końca maja do połowy sierpnia, ale udało się - mogliśmy dopełnić formalności i cieszyć się nabytkiem.
No i zaczęło się: biwaki, grille, etc. etc. Wszyscy chcieli zobaczyć nasze gospodarstwo, bo wokół zanjomi kupowali tylko i wyłącznie 'łyse' działki. A u nas - same skarby - starocie, przepastne szafy, garnki - rozpoczęło się myszkowanie.
My, nie znający jeszcze papierkowej krzątaniny budowlanej, leżeliśmy sobie do góry brzuchami, pojadając grilowaną kiełbaskę, popijając hmm - tu już różnie - zamiast zacząć walczyć. Zabraliśmy się do pracy około ... grudnia. I mielismy za swoje ...

asia.malczewska
30-04-2007, 15:15
A walka miała okazać się trudna, wyczerpująca i - dla nas laików - wydająca się nie do wygrania. Cóż, wiadomość dla niecierpliwych, którzy tak jak ja "idą" przeczytać książkę na jej końcu, żeby mieć pewność, że wszystko będzie ok, udało się załatwić wszystko w najlepszym porządku :lol:
Nasza stajnia wymagała projektu, nasza wieś nie posiadała planu zagospodarowania przestrzennego, wpadlismy w tzw. Naturę 2000, czego jeszcze chcieć ? Nerwów z zelaza chyba :evil:
Najpierw zabralismy się za projekt stajni. I tu, już na początku pożałowaliśmy, że leżelismy sobie do góry brzuchem całe lato i jesień, zamiast pobiec do architekta. Rzeczony architekt od razu ściągnął nas na ziemię, pokazując nam stertę dokumentów do przygotowania. Następne 3 miesiące mieliśmy z głowy ...

asia.malczewska
30-04-2007, 15:41
Zaczęłam rozwodzić się nad dokumentacją, zapominając o dokładnym przedstawieniu naszego gospodarstwa :-?
Oprócz stajni na działce znajduje się jeszcze dość sporych rozmiarów dom, podobno z początków XIX wieku, garaż na "małogabarytowy" samochodzik, sławojka, oraz pomieszczenie na opał. Trzy ostatnie wybudowano oczywiscie na dziko.
Działka ma prawie pół hektara, lecz jest dość wąska. Podzielono ją na dwie części - jedna część to budowlana, a druga rolna.
Jest też ogród, a właściwie był do tej pory - w budowie niestety nie ma dla niego zbyt wiele miejsca, oraz wspaniałe drzewka owocowe: śliwy, jabłonie, wiśnie, mirabelki, mniam mniam ! Tyle opisu.

Wracając do dokumentacji - zawsze myslałam, że to co ns spotkało przy okazji jej kompletowania, to dopust boży. Weszłam na forum Muratora, a tu tylko gorzej. Pocieszyło mnie to trochę :oops: nie żebym lubiła, jak inni mają gorzej, o nie! Tylko w tłumie raźniej jakoś...

asia.malczewska
30-04-2007, 15:58
O czym to ja miałam ... a projekt ! no właśnie, projekt. Od początku wiadomo było, że musimy zaadoptować stajnię - pomieszczenie gospodarcze niemieszkalne - na mieszkalne, dlatego musieliśmy rozpocząć poszukiwania architekta, który:
1. podejmie się tego zadania
2. zrobi to tak, że nie narazi się na szybką i raczej bolesną śmierć z moich rąk :evil:

Znaleźliśmy takiego, który nie przerazil się zbytnio moimi wizjami i nie uciekł po pierwszym spotkaniu :o - jednak sądząc po kwocie, jaką zażyczył sobie w zamian za usługi musiała mu to zrekompensować :wink: Trudno, musielismy się zgodzić, tym bardziej, że w okolicy nie było więcej biur, które miałyby w swoim portfolio projekt przebudowy pomieszczenia gospodarczego na mieszkalne.
Po pewnym czasie naszym oczom ukazał się taki oto dom:
http://www.jmalczewska.photosite.com/~photos/tn/7327881_104.ts1167402108000.jpg
i bardzo nam się spodobał!!!

asia.malczewska
01-05-2007, 15:54
Ach, ten architekt! Zagonił mnie do roboty, aż mi tchu zabrakło. Od gminy do konserwatora, od konserwatora do Enei, następnie do MZK, itp, itd. Wtedy w styczniu 2006 wydawało mi się, że za nic nie zdążymy i przejdzie nam roku budowy, ale o dziwo - udało się dopiąć wszystko do marca. Zaczęłam powoli rozglądać się za ekipą, oczywiście uczciwą, fachową - taką 'the best".
Wierzcie, albo nie, ale znalazłam taką !
Nie powiem, żebym tak sama z siebie - pomoc nadeszła w porę ze strony mojego ... sprzedawcy materiałów budowlanych, który prywatnie jest stałym i długoletnim klientem mojej szkoły językowej. Widocznie był zadowolony z moich usług, dlatego polecił sprawdzonych fachowców.

asia.malczewska
03-05-2007, 22:23
Nie wiem jak inni, ale najbardziej na świecie bałam się, że nie poradzę sobie z ekipą budowlaną. Być może to taka trauma z przeszłości, kiedy remontowałam pomieszczenia mojej firmy i Pan, który się napatoczył, wyniósł mi prawie wszystkoco mu powierzyłam :evil: . Jeszcze dzis na jego widok przenoszę się z jednej strony ulicy na drugą, tak aby mu czegoś przypadkiem nie przetrącić :oops:
Postanowiłam jakoś przekuć ten mój lęk na pozytyw - po pierwsze obiecałam sobie, że będę korzystać tylko z ekip poleconych przez dobrych znajomych (no cóż, jeszcze nikogo z mojego grona nie straciłam ... więc chyba jest dobrze), po drugie od razu narzucałam sposób rozliczania się (wspólnie ustalaliśmy ile za co i kiedy płatność), po trzecie starałam się zawsze podpisać umowę, aby mieć wszystko na piśmie.
Podczas poprzedniego remontu Pan że go tak nazwę "remontowy" nie chciał rozmawiać z "babą" i traktował mnie jako zło konieczne. Żeby temu zapobiec, z uwagi na fakt, iż mój ślubny ma bardzo dużo zajęć związanych z pracą, starałam się utrzymać ciągły kontakt z kolejnymi ekipami remontowymi: osobisty, telefoniczny, itp. Ale do rzeczy.

asia.malczewska
07-05-2007, 08:43
Dobra, to teraz postaram się pokazać po kolei etapy remontu - może ktoś też chciałby sobie odnowić podobną ruinę ? będzie miał jak znalazł ... Zresztą, to mój dług - wobec pewnego bardzo miłego Pana Kuffita, którego poznałam w trakcie wizyty w Mierzęcinie, gdzie odnawia sie pasjami takie ceglane stajnie, jak moja. Przy okazji - dziękuję bardzo za pomoc i mam nadzieję, że odwiedzi nas Pan, jak będzie gdzie przyjmować gości ? Serdecznie zapraszam!!!!

Na samym początku było ciężko, bo niby projekt był, ale stajnia po wysprzątaniu pokazała swoją całą zawartość, wraz ze swoimi zaletami ale też i wadami. Niby strop był ok, bo odcinkowy i masywny, ale jak chodziliśmy po nim, to się chwiał i ze zgrozą myślałam o tym, że mają tam mieszkać moje dzieciaki, nie mówiąc już o tym, że moje zamiłowanie do antyków łączy się z tym, że nie są to mebelki lekkie z paździerza ... Jak to wytrzyma ??? Zdecydowaliśmy wówczas, że nalezy mieć ograniczone zaufanie do architekta - wiecie: papier cierpliwy, można wszystko namalować i napisać, a dom domem i musi być bez wpadek. Przypadek sprawił, że w tym samym okresie wybraliśmy się na Święto Konia w Mierzęcinie, gdzie oprócz niewątpliwej urody koników, podglądaliśmy jak remontuje się podobne naszemu budynki. Wtedy postanowiliśmy zasięgnąć porady praktyka - i to był strzał w 10!
Pan, który zarządzał całym projektem okazał się być fanatykiem tego, co robił. Z własnej nieprzymuszonej woli przyjechał prawie 100 km do naszej ruderki, obejrzał ją pieczołowicie, zabrał nam projekt i polecił zadzwonic do siebie za jakieś dwa tygodnie. Bylismy zdumieni - ktoś chce coś zrobić dla nas - kategorycznie odmawia wynagrodzenia i na nasze nieśmiałe pytanie czy możemy oddać chociaż za dojazd robi obrażoną minę ... No cóż, czy ktoś jeszcze nie wierzy w anioły ? Bo ja wierzę!!!!

asia.malczewska
07-05-2007, 08:55
Po jakiś dobrych 2 tygodniach zapakowaliśmy się do samochodu i przybylismy do Pałacu w Mierzęcinie. Pan czekał na nas ... w swoją wolną sobotę ! (nota bene, Pan pochodzi z Poznania i specjalnie dla nas nie pojechał do domu - myslałam, że z krzesła spadnę, a było to już w mojej zaawansowanej ciąży ...).
dostaliśmy się na niesamowite "szkolenie praktyczne" dotyczące odnawiania i remontowania starych budynków, łącznie z zaleceniami związanymi z prawidłową podcinką muru, zabezpieczeniem pomieszczeń, w których przebywały zwierzęta, wymianą stropu, okien, itp itd. Boziu, czułam wtedy, że ktoś nad nami czuwa! że całe przedsięwzięcie musi sie udać!!!!

asia.malczewska
07-05-2007, 09:17
W czasie naszej wizyty w Mierzęcinie pozwolono nam obejrzeć prace, które trwały w jednej ze stajni adoptowanej na sale bilardową. Ponizej kilka zdjęć z wyprawy:

najpierw "wykład" i dzielna "studentka" notująca wszystko w kajecie:

http://images22.fotosik.pl/107/835db8e72197523bmed.jpg

następnie sposób zastąpienia kolumny podtrzymującej schody poprzez "wklejenie" elementu w strop odcinkowy:

http://images22.fotosik.pl/107/464df73ce3774dc8med.jpg

bardzo mnie wtedy zachwyciła podłoga z cegiełek:
http://images20.fotosik.pl/314/cf088dd7c83cb468med.jpg

ogólnie wizyta bardzo nam ułatwiła cały proces remontowy - jeszcze raz chylę czoło przed Panem Kufitem!!!! Pozdrowienia od wariatów dąbroszyńskich!

asia.malczewska
07-05-2007, 09:20
A nie pokazałam Wam jeszcze , jak wyglądała stajnia przed sprzątaniem. Ha! to było naprawdę wyzwanie ...

http://www.jmalczewska.photosite.com/~photos/tn/7329332_1024.ts1167407937000.jpg
- to kuchnia ....

http://www.jmalczewska.photosite.com/~photos/tn/7329385_1024.ts1167408099000.jpg
- a tu bez śmieci, bezposrednio przed piaskowaniem elementów metalowych a już po podcince muru - wiwat moi fachowcy!

asia.malczewska
07-05-2007, 09:28
dla porównania pokażę kuchnię na obecnym etapie - muszę, bo inaczej pęknę z niecierpliwości :D :D :D :

http://www.jmalczewska.photosite.com/~photos/tn/9882367_1024.ts1176571537000.jpg

z mała zmianą, że teraz już podłogę zafugowaliśmy i stoi sobie mój wielki stół kuchenny!!!!

stej
01-06-2007, 21:59
jeszcze raz jestem pod wrażeniem poyslu z cegłami już nie mogę się doczekać aż mojej Połówce pokażę

pozdrawiam :)

asia.malczewska
02-06-2007, 17:00
Ale się opusciłam w pisaniu :oops: Aż mi się wstyd zrobiło, jak zobaczyłam, że ostatni raz napisałam coś sensownego 7 maja ... ale tak to niestety jest, jak się człowiek narobi cały dzien, to później nawet pisać się nie chce, a zwłaszcza o tak dawnych sprawach. Ale do rzeczy,
Po powrocie z Mierzęcina zabraliśmy się za rozbiórkę stropu, piaskowanie elementów metalowych i podcinkę budynku. Rozbiórkę i podcinkę wykonała nasza ekipa budowlana - bardzo sprawnie!, natomiast piaskowanie zleciliśmy firmie, która na co dzień zajmuje się piaskowaniem radzieckich cmentarzy. Jeżeli chodzi o piaskowanie, to nie było łatwo - najpierw nie mogliśmy znaleźć kogoś, kto zechciałby przyjechać do nas, a lokalna firma wypięła się na nas i kazała nam siedzieć i czekać, aż przygotują kosztorys - do tej pory czekamy, a było to w okolicach lipca-sierpnia zeszłego roku. Wreszcie zadzwoniłam do biura numerów i poprosiłam o wykaz wszystkich firm zajmujących się piaskowaniem. Okazało się, że jest ich sporo - tylko część z nich piaskuje elementy u siebie - zwykle jakie mniejsze formy. Po obdzwonieniu wszystkich znalazłam b. fajną firmę niecałe 20 km od nas - to się nazywa fart. Właściciel przyjechał, pomierzył odkryte belki metalowe i wyliczył, że wyniesie to ok. 3 tys. złotych. Ustaliliśmy, że zacznie od poniedziałku. Byłam szczęśliwa, że wszystko pójdzie gładko, ale czy tak rzeczywiście było ?

asia.malczewska
02-06-2007, 17:12
Pewnie każdy się domyslił, że jakby poszło gładko, to bym tak nie pisała ... Oczywiście pojawiły się kolejne kłopoty.
Firma przyjechała, profesjonalnie zaopatrzona w piaskarkę, ubrana w kombinezony, czapeczki, itd. Piaskujemy!
długo to nie trwało ... :cry: po chwili okazało się, że jest zbyt wilgotno, piasek się bryli i po robocie. K...rcze! Dlaczego ja zawsze mam takiego pecha ?!

Na szczęście firma była naprawdę profesjonalna - nie zostawiła nas w tym nieszczęściu i znalazła nam kogoś, kto miał jeszcze bardziej profesjonalne maszyny i mimo, że ustalaliśmy cenę za piaskowanie z pierwszą firmą, ta druga nie podniosła jej nawet o złotówkę! Zaczynałam wierzyć, że musi się udać !!!

Po piaskowaniu moi panowie pociągnęli belki minią i rozpoczęli mozolne budowanie stropu. Było ciężko, ponieważ tego stropu było jakieś 113 m2.
Po zakończeniu wyglądało to mniej więcej tak:
http://img517.imageshack.us/img517/9890/p3020007er9.th.jpg

asia.malczewska
19-06-2007, 19:50
Po piaskowaniu dotarła ekipa dekarzy pod wezwaniem "nie ma lipy!" (tam mieli napisane na samochodzie, którym przyjeżdżali), zdjęła istniejący dach, pokryła folią izolującą:
http://preview.jmalczewska.photosite.com/~photos/tn/7329451_104.ts1167408473000.jpg
potem rozłozyli dachóweczki - renesansową:
http://preview.jmalczewska.photosite.com/~photos/tn/7329513_104.ts1167408824000.jpg

Strasznie to długo trwało ... ale dach duży i

W tak zwanym międzyczasie znajoma firma zajmująca się produkcją okien i drzwi powiadomiła nas, że są gotowi do montażu. Ucieszyliśmy się bardzo, bo to była już jesień i chcielismy zamknąć całość budynku przed zimą. Przyjechali więc, rozładowali (ostrożniutko, delikatnie ... :D ) i zamontowali cuda. Nie wiedziałam, że pójdzie tak szybko i łatwo - grunt to fachowcy.
Tak mniej więcej wyglądało to przed:
http://preview.jmalczewska.photosite.com/~photos/tn/7329359_104.ts1167408010000.jpg

A tak po:
http://preview.jmalczewska.photosite.com/~photos/tn/7329461_104.ts1167408537000.jpg

asia.malczewska
19-06-2007, 19:55
Ja tu sobie o piaskowaniu i stropu budowaniu, o oknach i dekarzach i że to niby takie było zajmujące ... No było, było, ale było jeszcze coś, o czym chciałam wspomnieć. Mało to miało wspólnego z budowanie, wiem, i może nie powinnam, bo to przecież forum Muratora, ale życie to nie tylko budowanie przecież, prawda? No i ja właśnie tak a propos życia, hmm ...
To cut the long story short, jak to mawiają wyspiarze, A CO JA TU BĘDĘ SIĘ ROZDRABNIAĆ! W tym właśnie czasie Nasz Dzidziuś nam się zaczął rodzić! Trwało to, podobnie jak w przypadku obecnie 3-letniej Julki, równie krótko bo jakieś kilkanaście minut, ale takie coś w trakcie budowy ? Wiecie jaki zrobil się galimatias ??? Główny budowniczy został unieruchomiony na całe sześć dni w szpitalu, mała Hania została okrzyknięta wcześniakiem, włożona pod lampy, aby zapobiec rozprzestrzeniającej się żółtaczce, itp., itd. Hania była kochaniutka, taka maleńka i słodka, ale po kilku dniach aż mnie skręcało z nudów i ciekawości co też dzieje się na budowie ... Każdy ma swojego hyzia, ja mam budowę!!!

To byłam ja jeszcze pod koniec września - na początku pażdziernika:
http://preview.jmalczewska.photosite.com/~photos/tn/7356220_104.ts1167505736000.jpg

A tak wyglądała Hania minutkę po urodzeniu, troszkę jak Jasir Arafat (to ta chustka, w którą ją wstępnie zawinięto...):
http://preview.jmalczewska.photosite.com/~photos/tn/7356241_104.ts1167505779000.jpg

A tak pod słoneczkiem w szpitalu:
http://preview.jmalczewska.photosite.com/~photos/tn/7356267_104.ts1167505829000.jpg

Ale się nachwaliłam !!! Nie ma co ....

asia.malczewska
16-03-2008, 07:20
Noo tak, na ostatnim obrazku nasza Hania leży w charakterze larwiątka na wadze poporodowej, a dziś … ech! Dobrze, że my ten strop tak pieczołowicie odrestaurowaliśmy, bo dzieciak lata jak oparzony po pięterku mało nóg nie połamie – 17 miesięcy stuknie niedługo. Jak powtórzę, że się troszkę opuściłam w notowaniu to będzie to niestety okropny eufemizm!
Na czym to ja skończyłam ??? Na oknach ? Hmm, to jeszcze strasznie daleko do dnia, w którym przenieśliśmy się do naszej stajenki, ale zawsze to bliżej niż dalej było.
Ogólnie rzecz biorąc to okna w naszym domu pojawiły się jeszcze jak byłam z Hanką „jednym”, natomiast wszystko, co było po oknach oznaczało już nas „dwie”. Samo urodzenie Hanki zaprocentowało bardzo miłym prezentem – nazajutrz po tym „wielkim” poranku (Hania urodziła się po 9.00, po krótkiej, 15-minutowej walce) otrzymałam sms-a z prezentem, którym była moja oranżeria i która obecnie jest miejscem na fortepian! Wcześniej nie mogłam się doprosić, żeby zaczęli prace – a tu taka niespodzianka ! Więc jak dekarze uporali się z tym pomieszczeniem, to szybko zawołaliśmy naszych przyjaciół z oknami, którzy zamknęli całość wielkimi taflami szyb, bo zima już miała być tuż tuż …

asia.malczewska
16-03-2008, 19:12
Chyba mi się udało wkleić (wiem, bo podglądałam 8) ). Wiwat DPS-ia !!!
Tak więc poniżej mamy rzeczoną oranżerię już zadaszoną i przeszkloną:

http://images26.fotosik.pl/178/10a582cda7cf2e6cm.jpg (http://www.fotosik.pl/showFullSize.php?id=10a582cda7cf2e6c)

asia.malczewska
16-03-2008, 19:23
Tymczasem zima wcale nie nadeszła tak szybko, a że na dachu leżały już dachóweczki, okna i drzwi zostały wstawione, stropy pobudowane od nowa i wiele innych naglących rzeczy wykonanych, to moi panowie zaczęli przebąkiwać, że najwyższa pora ubrać się w piękną, nowiutką sukieneczkę i … jęli męczyć mnie o kolor struktury zewnętrznej … Masz ci los – ja, matka karmiąca z dużym cycem, mam myśleć o kolorze ? Świetnie!!! Wreszcie coś na kształt odskoczni od pieluch, kupek, mleka, nawałów i innych obrzydliwości niemowlęcych! Zakopałam się w stosie miesięczników „Country Living” i znalazłam piękny dom w kolorze jasnej śmietany kremówki ślicznie kontrastujący z ciemnymi belkami. Mąż skwapliwie zaakceptował – pewnie bał się powiedzieć chociaż słowo, żeby sam nie musiał wymyślać, czego nie znosi  - i struktura i odpowiedni kolor zostały zakupione.
Acha, w czasie mojego kombinowania nt. koloru ścian zewnętrznych chłopaki uwinęły się zgrabnie z przybijaniem belek imitujących pruski mur – tzn. one wprawdzie imitują tylko jego występowanie, ale same w sobie są dość spore. Widzieliśmy w czasie wakacji hotel w Toruniu, któremu jakiś osioł przykleił do muru deski na kształt fachwerku – żałosne, nie róbcie tego nigdy – straszliwie rzuca się w oczy, biedaczek. My długo myśleliśmy, co z tym fantem zrobić – padła nawet propozycja aby na belki wykorzystać stary materiał – ale nasi fachowcy obawiali się, że deski będą rozeschnięte, krzywe i trzeba będzie je sztukować, więc ulegliśmy presji większości. Źle to nie wygląda – ale stare pewnie byłyby lepsze, kto wie ?

Poniżej malowanie elewacji oraz montaż pruskiego muru:
http://images26.fotosik.pl/178/dae15a474545ac8cm.jpg (http://www.fotosik.pl/showFullSize.php?id=dae15a474545ac8c)

http://images30.fotosik.pl/178/92cb070e862f7e4em.jpg (http://www.fotosik.pl/showFullSize.php?id=92cb070e862f7e4e)

asia.malczewska
16-03-2008, 19:24
Z farbą na elewację też mieliśmy przeboje … Została zamówiona u naszego już wspomnianego partnera i odebrana przez naszych fachowców po uprzednim zawiadomieniu (taka zwykła procedura, moi panowie wiedzieli, że jest mi ciężko najpierw z brzuchem a potem z małą Hanią biegać po hurtowniach budowlanych, więc sami starali się przytransportować sobie materiały na budowę. Po otwarciu pierwszego „choboka” ( hoboka ??? Czy ktoś wie, czy to słówko należy do języka rodzimego ???), pan Mareczek zadecydował, że nie malują, bo to z pewnością nie jest kolor, który „Pani” – czyli ja – by wybrała … To się nazywa psycholog, nie ?
Musiałam interweniować – zjechałam z Hańczynym tobołkiem na budowę i sama naocznie oceniłam kolorek.
Był zgniłozielony, ale nie z tych zgniłozielonych, które ewentualnie toleruje i nawet lubię. Był z tych wściekłych. Dzwonię do hurtowni i pytam grzecznie, kto naraża mnie na taki stres. W ich glosach ulga – o co tu chodzi, do diaska ?
Okazało się, że inny klient zamówił ów właśnie kolorek na swój wymarzony domek w drugim końcu okolicy i kolorek dostał nóg – tzn. sam nie dostał, pomogli mu pracownicy hurtowni ładując go do samochodu moich panów remontowych. No i jak się znalazł u mnie, to się potwornie ucieszyli, bo tamten nie był taki słodziutki jak „Pani Asia” i rzucał przez telefon Paniami obficie zamieszkującymi pas przygraniczny i charakteryzującymi się dość wyzywającym spojrzeniem … Farbę oddałam z ulgą, bez konsekwencji wykłócania się, że już ją otworzyłam i napoczęłam! 
Do dziś jak spojrzę na mój kochany domek, to dziękuję w myślach Panu Mareczkowi, który przez te kilka miesięcy naszej wspólnej pracy zdążył zapoznać się z moimi upodobaniami i do tego je zapamiętać! Aż strach pomyśleć, jakby zaczęli nim moją stajenkę pielęgnować – chyba ten krem by tego nie przykrył …

asia.malczewska
16-03-2008, 19:28
Po pracach, nazwijmy je zewnętrznych, nastała dość mroźna zima. I tu muszę ją wynieść prawie na ołtarze, bo dzięki tej zimie kochanej moi fachowcy zostali u mnie do wiosny ! Bo to było tak, że ja umawiałam się z nimi tylko na stan surowy, ewentualnie elewację, natomiast potem miałam sobie poszukać kogoś innego, bo panowie ogólnie rzecz biorąc to kasę robią na stanach surowych nie piernicząc się w jakieś wykańczanie. Ale, że zima przyszła tak szybko, ze śniegiem i innymi przykrymi jej konsekwencjami – mam na myśli dotkliwe zimno towarzyszące moim panom przy każdym wyjściu na dwór … za potrzebą – to oni potulnie zaproponowali, że będą kontynuować prace wewnątrz. Kamień mi z serca spadł ! Gdzie ja bym teraz miała szukać nowych ?

Tu akurat zakończyli dzialania związane ze szpachlowaniem salonu:

http://images34.fotosik.pl/181/c7af927d97b52f15m.jpg (http://www.fotosik.pl/showFullSize.php?id=c7af927d97b52f15)

asia.malczewska
16-03-2008, 19:30
Jak postanowili zostać, to przytargali sobie wielką przemysłową kozę kominkową, którą umiejscowili w salonie i grzali całą zimę wewnątrz.
Można ją zobaczyć w moim poprzednim poście. Nawiasem mówiąc koza stoi w starej chałupie do dziś, z uwagi na fakt, iż pod koniec naszej współpracy panowie pewnego pięknego dnia zawinęli się i poszli – nie kończąc malowania na parterze – więc chyba boją się po nią wrócić. Tu mój krótki apel – Panie Marku, ja się już nie gniewam – niech Pan wpadnie po tą chol… kozę, bo mi zawadza !!!

asia.malczewska
16-03-2008, 19:45
Zima sobie była, a my okropnie posunęliśmy się w naszych pracach – na dole pojawiły się tynki na ścianach, na górze podłoga z plyty paździerzowej na legarach, ścianki działowe oraz ocieplenie. Po ściankach przyszedł czas na elektryka, który pozakładał okablowanie przy okazji gubiąc całe pudło kontaktów Berkera – tzn. tylko ich połowę, bo ich część tkwiła w ścianach. Wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy, że Berker to takie cóś, że gubiąc połowę narażasz się na zakup całości jeszcze raz … Jeszcze trochę pożyliśmy w niewiedzy i bomba pękła ok. świętojanek.

Poniżej spojrzenie na działania na pięterku:

http://images24.fotosik.pl/178/6fbc51445086d15fm.jpg (http://www.fotosik.pl/showFullSize.php?id=6fbc51445086d15f)

http://images34.fotosik.pl/181/90faa61a9c98d2b4m.jpg (http://www.fotosik.pl/showFullSize.php?id=90faa61a9c98d2b4)

asia.malczewska
16-03-2008, 19:47
Po wklejeniu zdjęcia przypomniało mi się również, że jak ekipa budowlana ociepliła poddasze, to wyglądało ono tak pięknie i przestronnie, że przez kilka dni męczyliśmy się wzajemnie indagując o sens stawiania ścianek działowych. Rozsądek zwyciężył: mając dwie córeczki, które w niedalekiej przyszłości zaczną ściągać do domów tłumy adoratorów i koleżanek, musieliśmy pomyśleć o kilku chociaż odrębnych pomieszczeniach. Niemniej jednak chyba znowu marzy mi się po cichu taki dom na starość, gdzie na dole będzie „gościowo”, a otwarta górka cała tylko dla nas – niekoniecznie w metrażu naszego obecnego domu …
Mam tylko nadzieję, że jak znów zacznę budować, to ten kredyt będzie już przeszłością, a blogi nie wyprą całkowicie forum Muratora ? Bo co to za radocha budować bez innych, sobie podobnych wariatów ???

asia.malczewska
16-03-2008, 19:55
Ścianki, jak pisałam wyżej, jednak powstać musiały, niemniej jednak coś za coś: belki MUSIAŁY zostać na wierzchu, bo żal było chować. I tu nie mieliśmy bladego pojęcia jak to zrobić, żeby były, ale jednak w ścianie.
Odpowiedź przyszła szybciej niż się spodziewalam: nasi fachowcy rok wcześniej remontowali znajomemu poddasze i tam przećwiczyli taki oto schemat:

http://images34.fotosik.pl/181/ee0af1c5e594b21dm.jpg (http://www.fotosik.pl/showFullSize.php?id=ee0af1c5e594b21d)

http://images31.fotosik.pl/181/5e485bfc8b12747fm.jpg (http://www.fotosik.pl/showFullSize.php?id=5e485bfc8b12747f)

asia.malczewska
16-03-2008, 20:06
Ech, tak sobie piszę i piszę, jakby ta cała budowa była jedną małą kromeczką chlebka z masłem, tym samym potęgując uczucie pewności w podobnych mi istotach o blond włosach, że volouir ces’t povouir (czy coś w ten deseń – wybacz Jolu, która wpajałaś we mnie z wielkim zaangażowaniem język zjadaczy foie Gras …). Cóż, bardzo łatwo nie było, ale żeby znowu tak trudno ? W porównaniu z maturą z matematyki, to był pikuś ! (Nawiasem mówiąc dzięki Najwyższemu ominęło mnie to szczęście …). I tu mój apel – kobietki - nie dajcie sobie wmówić, że nie dacie rady, bo nie jest to czynność z tych, co są w typie „wielbłądem przez ucho igielne” (chociaż znając wrodzony upór kobiecy, też DAŁYBYŚMY radę …).
Boże mój, zaczynam tak bajać jak …. Czas już wrócić do sedna sprawy:
Jeszcze przed mrozami nasz domek otrzymał piękny parapet okalający oranżerię. I tu jak zwykle należało stoczyć bój z wszystkowiedzącymi majstrami, bo znów próbowali mi wyperswadować zastosowanie starej, pieczołowicie odzyskanej cegły. Cegłę, którą mój mąż cudem i swym wspaniałym nosem wywąchał w Gorzowie Wlkp., gdzie wówczas właśnie rozbierano starą gorzelnię, zużyliśmy prawie we wszystkich zakamarkach domu: z niej właśnie zbudowane są ścianki kolankowe, stropy odcinkowe, a także wszystkie parapety okalające stajnię. Moim zdaniem nie ma piękniejszego materiału dla starego domu – klinkier spłonąłby ze wstydu … Jeżeli myślicie, że byłam odosobniona w moim przekonaniu, to pocieszę Was – miałam sprzymierzeńca w postaci mojego Jacka, który w międzyczasie tak zapalił się do mojego pierwotnego pomysłu, że szukał wraz ze mną materiałów temu podobnych.

http://images33.fotosik.pl/181/f74eb50196c47959m.jpg (http://www.fotosik.pl/showFullSize.php?id=f74eb50196c47959)

asia.malczewska
16-03-2008, 20:09
My tu gadu gadu, a powoli przyszedł styczeń i za domem pojawiła się ogromna wyrwa-krater. Nie, to nie był złośliwy atak zazdrosnych androidów, ani też ćwiczenia polowe naszej straży granicznej.
Zawitała do nas nasza POŚ – przydomowa oczyszczalnia ścieków.

http://images32.fotosik.pl/181/8495a782a07d2ac9m.jpg (http://www.fotosik.pl/showFullSize.php?id=8495a782a07d2ac9)

I tu, kochani, nie pytajcie mnie o nią za wiele, bo oprócz tego jak załatwić formalności związane z odzyskaniem części finansowania, nie mogę za wiele powiedzieć o użytkowaniu – przynajmniej na razie. Tak się składa, że moje życie przypomina rozpędzoną lokomotywę i w związku z tym nigdy, naprawdę NIGDY nie pamiętam kiedy należy wsypać bakterie do systemu kanalizacyjnego. W efekcie robię to jak mi się przypomni, a przypomina mi się, kiedy czuję jakiś podły smrodek dobiegający z dolnej łazienki – u góry nie waniaje, więc reaguję zbyt powolnie.
A jeżeli chodzi o odzysk pieniążków, to procedura jest prosta – należy pobrać wniosek, załączyć plan z wyrysowanym POŚ-em, decyzję o braku sprzeciwu na jego zbudowanie, ponieważ nie wymaga on uzyskania pozwolenia na budowę i to wszystko. Jest jeden szkopuł: nie każda gmina oddaje pieniądze, nasza dała 1200 zł i jeszcze sama nas o tym poinformowała, ale tak się akurat składa, że mieszkamy w otulinie Parku Narodowego „Ujście Warty”, gdzie dbają o tych ekologicznie nastawionych.
Nasza gmina kochana finansuje również rozbiórkę dachów azbestowych – tylko chyba nikt nie korzysta z tego dobrodziejstwa, a szkoda.
Na dzisiaj kończę, rodzina pyta mnie z przekąsem czy przy niedzieli będzie jakas kolacja… Ech, życie! Nawet popisać sobie nie można !!!

asia.malczewska
01-04-2008, 14:02
Dzień dobry wszystkim forumowiczom, zgłasza się "córka marnotrawna" forum ... znów się trochę opuściłam ale powod był "oczy"wisty - natłok prac i infekcja oczu ...
zrobiłam dzisiaj zdjęcie mojemu domostwu na wprost - się nie chciał zmieścić cały, to chyba wina mojego kamera-idioty ...

zapodam go poniżej w dwóch wersjach, prawy do lewego, lewy do prawego ...

http://img265.imageshack.us/img265/9547/im000478nq7.th.jpg (http://img265.imageshack.us/my.php?image=im000478nq7.jpg)

asia.malczewska
01-04-2008, 14:09
posprzątałam trochę przed domem, bo zima nie byla bardzo surowa, na jesień ukończyliśmy kładzenie kostki granitowej - koszt - nie pytajcie, bo do dziś odczuwam w kieszeni ...

http://img99.imageshack.us/img99/3723/im000479oo7.th.jpg (http://img99.imageshack.us/my.php?image=im000479oo7.jpg)

wiem, wiem, wyprzedzam fakty, bo powstała dziura między tym, co napisałam do tej pory a dzisiejszymi zdjęciami ale co zrobić, kusiło mnie, żeby wkleić i już!

Dzisiaj od rana prowadzę akcję pod tytułem: remont kuchni i budowa pieca chlebowego .... już mi się slabo robi od ilości przejrzanych informacji, zdjęć, cenników, etc. Zresztą kawałek tego jest na Agroturystyka, fajna sprawa ....
Mam taki charakter, że dopóki nie przetrawię tematu, nie zasnę ! Muszę swoje przejść - biedny mój mąż ..., on musi być obok i sprawdzać puls, bo mogę przedawkować.

powoli zbieram się do kolejnego etapu robot - malowanie, plytki na ścianach, kuchnia kaflowa, piec i mebelki. Niby wszystko dograne tylko kiedy zaczynamy ? Czuję się jak zawodnik w bloczkach - nerwowo i myślami już przy mecie.
Trzy, dwa, jeden .... znowu falstart będzie ?

asia.malczewska
01-04-2008, 14:15
wracajac do tematu remontu zimowo-wioennego, który miał miejsce dokładnie rok temu, to postaram się wkleić trochę zdjęć z tego okresu - trochę robota głupiego, kiedys miałam je wszystkie na pewnym serwerze amerykanskim ale wzięli go zamknęli i teraz muszę jeszcze raz od początku. Jak mawiała moja babcia: nic nie ma za darmo, bo jak za darmo to dwa razy płacić trzeba- tym razem mój czas tu się policzył dwukrotnie ...

http://img530.imageshack.us/img530/57/im000227xs8.th.jpg (http://img530.imageshack.us/my.php?image=im000227xs8.jpg)

powyżej widok z "naszej" części na "goscinną" ...

a tutaj - pokój goscinny większy

http://img483.imageshack.us/img483/2854/im000224br5.th.jpg (http://img483.imageshack.us/my.php?image=im000224br5.jpg)

asia.malczewska
14-09-2008, 10:19
Nie powiem "troszkę" mnie znowu wcięło, ale ponieważ to nie pierwszy raz, to wszyscy czytający się zdążyli przyzwyczaić, nie ? :lol:

Na zdjęciach, które wkleiłam w poprzednie posty wciąż zielone regipsy i tak było mniej więcej do późnej wiosny. Progres następował dość powoli, ale zmierzaliśmy do przodu - nadal nie wiem, jak to się stało, że NIC wielkiego nie stanęło mi nigdy na drodze. Może Pan Bóg widząc mój zapał przystanął z niedowierzaniem jakie pokłady energii i optymizmu potrafi wykrzesać taka "pchła" jak ja ? Pewnie nigdy się nie dowiem ...

asia.malczewska
14-09-2008, 10:37
Gdzieś w okolicach kwietnia zaczęłam rozglądać się za fachowcem od okładzin. Sytuacja beznadziejna, po ilościach tłumaczeń poświadczonych, które wykonałam w tym czasie byłam zorientowana, że fachowcy to już wyjechali a reszta ... hmmm, ma roboty tyle, że do przyszłego roku nie ma co się pytać, czy przyjdą i coś zrobią. I jak tu myśleć o rychłej przeprowadzce ??
Zagadnęłam moich majstrów, co w tym temacie mogą poradzić . Owszem, mogli - sami nie chcieli, bo w tej materii akurat tylko "chałturzą", ale polecić mogą świetnego kafelkarza, ale podobnoż drogi. Masz ci los, wykończeniówka mnie wykończy z pewnością :evil:
Zapraszam gościa na rekonesans - najwyżej mi powie taką astronomiczną cenę, że mu powiem otwarcie, że żałuję ale nie skorzystam. Przyjeżdża i ... zostaje!

No tani to on nie był, ale:
1. poważny, w przeciwieństwie do innych pseudofachowców
2. punktualny
3. rzeczowy
4. szczery do bólu
5. i tak mogę długo zachwalać, ale najwazniejsze, że był po prostu fachowcem i zrobił to co niego należało ....

To on pokazał mi, jak kładzie się płytki, żeby pasowały od prawej do lewej. On też umiejętnie położyć najbardziej krzywe z krzywych dachówki na podłodze całego parteru (wyklinał je przy tym okropnie - zresztą bardzo kulturalnie - i robił przerwy dla zdrowia psychicznego zmykając na pięterko i kładąc płytki w łazienkach :D )
pozdrawiam Pana, Panie R. i dziękuję za cały ten spędzony wspólnie czas :)

asia.malczewska
21-12-2008, 12:08
uff, podłogę na dole już mamy, kafelki w łazienkach też, ceramikę i armaturę równiez, to co to jeszcze było ? aaa, wiem - podłogi na górze

Najpierw przyszły, trzeba było rozłożyć i czekać aż "przestygną" - leżały, leżały, leżaly a my szukaliśmy fachowców
Fachowcy znalezieni, ale od początku coś nie grało :evil:
Nie będę się rozpisywać, bo do tej pory szlag mnie jasny trafia, jak o nich pomyślę, bo ani nie mogłam się z nimi porozumieć, ani nie wykonali wszystkiego jak należy. Kończąc temat, ci specjaliści dostali zapłatę z naddatkiem żeby wrócili założyć cokoliki, ktore były w przygotowani. Nigdy nie wrócili a ja jestem uboższa o 700 złotych polskich. Chyba ich oddam skarbówce :evil:

Następnym razem jak będziemy cyklinować podłogę (mój małżonek mówi: oby było to w następnym dwudziestoleciu :D ), to poprawimy wszystkie górki i dołki, jakie zrobili. A na razie jest, jak jest:

http://images26.fotosik.pl/197/eecb79b271e7a9c5m.jpg (http://www.fotosik.pl/showFullSize.php?id=eecb79b271e7a9c5)

asia.malczewska
21-12-2008, 12:18
Ci sami "fachowcy" pomalowali również ściany na piękny (moim zdaniem) magnoliowy kolor - nota bene uwielbienie, które żywię do tej barwy pozostało mi z czasów, kiedy pomieszkiwałam w Wielkiej Brytanii. W pięknych starych domach króluje ten subtelny kolor.

Ściany pomalowane sobie spokojnie schły, my zaczęlismy szukać drzwi na górę. Od początku wiadomo było, że nie możemy kupić drzwi systemowych, bo komicznie wyglądałyby na tle więżby dachowej, która wyziera pomiędzy ścianami. Na drzwi od stolarza specjalnie kasy nie było, więc jedyną opcją były drzwi sosnowe z Castoramy, które po dziś dzień czekają na ... pobejcowanie i na przecierkę :evil:
no cóż, czasem trzeba mieć coś nieskończonego w domu - przynajmniej jest co robić, no nie ? :D

http://images24.fotosik.pl/198/ccc7a78917a493cbm.jpg (http://www.fotosik.pl/showFullSize.php?id=ccc7a78917a493cb)

asia.malczewska
21-12-2008, 12:26
pozwolę sobie na malusieńki przerywnik w opisywaniu przeszłości - mój kiciuś tak pięknie wkomponował się w szmaragdową cukierniczkę znalezioną w starej chacie obok mojej stajni, którą przemyszkowałam w poszukiwaniu fajnych przedmiotów użytkowych pozostałych po szanownych poprzednikach :D
sami zobaczcie, oto Pan Śpioszek odsypiający podwieczorek - okruszki serniczka mamy:

http://images47.fotosik.pl/42/7361d757cfb65781m.jpg (http://www.fotosik.pl/showFullSize.php?id=7361d757cfb65781)

asia.malczewska
09-09-2010, 07:54
no tak .... czy warto jeszcze coś tu pisać? :)
czuję się trochę jak na spowiedzi - ostatni raz u spowiedzi byłam .... hmmm .... kiedy to ja byłam? no byłam jak się budowało, a potem to już nie :)
ale teraz znowu buduję, wprawdzie nie dom ale wiatę - to trochę jak dom tylko dla mojej ukochanej Żabci, więc wracam z podkulonym ogonem do Dziennika :D
Może tym razem się uda coś naskrobać? zobaczymy ....

Dzień pierwszy - przyjechali o świcie (czytaj siódma rano dla Asi), zaczęli od kawy i śniadania - no tak, przecież na głodnego nie będą robić i .... zaczęło lać :bash: na razie się nie zrazili, może szybciej zbudują daszek coby nie moknąć??

Ogólnie wiata ma być w stylu naszej stajenki, pruski mur do zabudowy cegłą lub innym materiałem wypełniającym. Wypełnienie za rok, na razie belki z zastrzałami, dachówka renesansowa, wszystko pięknie (?) wkomponowane w podwóreczko przed domem .... tia .... zobaczymy ....
Buziaki dla wszystkich, którzy zaglądają mimo mojej nieustającej i uporczywej nieobecności (Anbudy - do was mówię przede wszystkim ;)!)

asia.malczewska
09-09-2010, 18:56
Chyba jesień się znowu zbliża a może to znowu z powodu oglądania dziennika pewnego pięknego domu, ech ....
Dopadł mnie dół jak Rów Mariański albo jeszcze głębszy :( Siedzę i smęcę, nic mi się nie podoba w moim domu, najchętniej bym się rozryczała ale też mi na to sił brak :(
Miało być cudownie i tak mojo, a jest jak zwykle czyli do bani - wieczny syf, brud, upierniczone ściany, bo za jasne, obdrapane meble bo antyki lub Hanka rozwaliła, poszarpane tapicerie bo koty, nasikane na podłogę bo mały pies ... Nie takie kolory, nie takie meble w kuchni, smród w łazience na parterze bo majster schrzanił i śmierdzi... lista się nie kończy, niestety ....
Cieszyłam się przyjściem majstrów a chyba nie było po co, bo pada i się zmyli. A zresztą .... po co tak się cieszyć czymś co powstaje wokół nielubianego przez siebie domu?
masakra ....

asia.malczewska
11-10-2010, 09:20
Hej hej!
Ogłaszam, że wiata skończona!!! Z efektu końcowego jestem bardzo zadowolona, majstrzy uwinęli się szybciutko, mimo przeszkód naturalnych czyli deszcze i przeszkód innych czyli okresowe braki gąsiorów :)
W moim blogu znajdziecie zdjęcia domu w jesiennej aurze oraz wiatki wraz z daszkiem nad studnię, który przy okazji też zrobiliśmy :) Wprawdzie zdjęcia pokazują nieukończoną wiatę, ale brakuje tam kilku dachówek więc można to uznać za zdjęcia finalne :D
pozdrawiam wszystkich serdecznie!

Dankan
28-01-2011, 22:13
Witam! Mam nadzieje, że ciąg dalszy nastąpi??!! My powoli zaczynamy remont starej kuźni. Mam nadzięje, ze w tym roku wyremontujemy na tyle żeby sie wprowadzić. Jesteśmy bardzo ciekawi podtępów u Was.

domanki
05-02-2013, 21:37
Jestem zachwycona stajnią i ubolewam nad tak małą liczbą zdjęć

- odszczekuję- wszystko jest na blogu :)