PDA

Zobacz pełną wersję : teściowa temat stary jak świat - pomóżcie



siewonka
27-06-2003, 09:09
Teściowie dali nam pół działki i tylko dlatego zdecydowaliśmy się na budowę. Na kupno działki nie stać nas było. Zaczęliśmy budować metodą gospodarczą ale żeby budować musieliśmy się przenieść do teściów, zapłata za czynsz dojazdy na budowę itd zbyt drogo nas by wyniosły a może i uniemożliwiły by nam samą budowę. Wiedziałam że nie będzie łatwo ale po ponad roku już nie mam sił i ochoty żeby dalej się szarpać.
Teściowa nie szanuje naszej prywatności, bierze nasze rzeczy, wyrzuca nam swoje śmieci (skoszona trawa chwasty itp). Niby decyzję o darowaniu działki podjęli świadomie ale ....
Teściowa stale na niej coś zmienia po swojemu ostatnio wycięła małą śliwkę z naszej działki bo była dzika, chociaż nam się podobała i chcieliśmy żeby została. Takich przykładów jest całe mnóstwo.
Postanowiłam że chcę sprzedać rozpoczętą budowę i wrócić do miasta. Wprawdzie bardzo się cieszyłam na własny ogródek ale to chyba zbyt wysoka cena. Mąź prosi żeby jakoś wytrzymała ale to min. dwa lata tyle nie jestem w stanie znieść.
Wielokrotnie prosiłam błagałam wypłakałam i wykrzyczałam prośbę o odrobinę prywatności ale to pomagało na średnio dwa dni.
Bardzo chciałem dołączyć do posiadaczy małych domków ale chyba mi się nie udało.

magmi
27-06-2003, 09:24
Nie poddawaj się!
To co opisujesz jest bardzo przykre :( i z pewnością trudne do zniesienia :evil: , ale może jakieś radykalne środki by pomogły? Np. porządne ogrodzenie Waszej działki? Żeby było WIDAĆ, że tu zaczyna się CUDZY ogród? Z kłódką na bramie :-?...
Przyspieszenie budowy - wchodzi w grę? Gdy już zamieszkacie we własnym domu, łatwiej będzie się odseparować... I konfliktów na pewno ubędzie!
Trzymam za Was kciuki. :)

imported_anka
27-06-2003, 10:00
Pomysł z ogrodzeniem jest dobrym krokiem naprzód. To moze być dla teściowej przykre, ale tutaj powinien postawić się Twój mąż. A moze na miejscu tamtej sliwki coś sobie posadzicie??
Ja miałam trochę podobny problem, ale z moja mamą. Wpadanie do domu bez zapowiedzi, sprzątanie, układanie, próby urządzania po swojemu, itp. itd. :-?
Po pierwsze nauczyła się, ze często nie ma nas w domu, nie moze więc wpadać bez zapowiedzi. Po drugie pomogło trochę stanowcze stwierdzenie (wielokrotne), ze tak ma być, to jest moje mieszkanie i już (mimo, że rodzice sponsorowali).
Dużo by takich przykłądów przytaczać - to jest straszna nadopiekuńczość.
Zawsze zopstaje kupienie działki gdzieś dalej z jakąś chałupą nadającą się do remontu ale i zamieszkania. Ryzykujecie wtdy długą obrazę, ale można czymś takim troszkę zaszantazować.. :wink:

siewonka
27-06-2003, 10:13
To już nie chodzi o tą śliwkę to jest jedna z wielu rzeczy która się wydarzyła, naprawdę wielu chodzi o zasadę że to my jesteśmy u siebie i chciałabym wrócić do domu i nie bać się tego co zastanę. Mój mąż się postawił nie raz ale kończy się na tym że teściowie stwierdzają że to i tak nie jest jego zdanie tylko ta zła okropna ... synowa tak go nastawia. Bo przecież ich syn nigdy by tak nie pomyślał i nic ich nie przekona że mąż też tak myśli oni wiedzą zawsze lepiej.
Wiedziałam że trzeba będzie im długo dawać do zrozumienia że to my jesteśmy u siebie i będzie się to odbywało małymi kroczkami tylko że ja już nie mam siły a koniec budowy jeszcze daleki.

Jagna
27-06-2003, 11:05
Siewonko, a jeżeli myślisz o tym, żeby sprzedać rozpoczętą budowę, to może za te pieniądze kupić działkę gdzieś dalej i zacząć wszystko od początku? Pewnie finanse Wam podskoczą, ale Wasze szczęście jest chyba tyle warte? Macie już doświadczenie z Klementynką, może uda się wolniej, ale postawić nową? Pewnie popukasz się w czoło, że "łatwo tak mówić", ale ludzie zaczynają budowy praktycznie bez grosza (na przykład my...). Nie rezygnuj! Walczcie! Wyjście Magmi też jest dobre: wielka kłóda, groźny pies - to jest nasze i koniec! Trzymaj się, bardzo Ci współczuję... :(

magmi
27-06-2003, 13:42
Wracam jeszcze raz do tego wątku, bo komentarze (i nastrój Siewonki) idą w kierunku: sprzedać, dać sobie spokój. :(

Ale czy pomysleliście co to oznacza dla teściów/rodziców? Podarowali synowi i synowej kawałek własnego ogrodu, żeby młodzi mogli się wybudować. Obawiam się, że byliby bardzo rozgoryczeni gdyby teraz ten kawałek ziemi wraz z rozpoczętą budową został sprzedany obcym ludziom.
Siewonka, współczuje Ci szczerze, ale uczucia teściów moim zdaniem też nalezy tu wziąć pod uwagę - skoro już przyjęliscie tę darowiznę i zdecydowaliście się na budowanie się koło rodziców (nie jest to wcale odosobniony przypadek)... Sprzedaż rozpoczetej budowy jest OSTATECZNOŚCIĄ, bo obawiam się (choć oczywiście nie znam Twoich teściów), że pogorszyłoby to jeszcze bardziej stosunki między Wami.

Zastanów się na spokojnie. Nie podejmuj pochopnych decyzji. W końcu chodzi o najbliższą rodzinę, która, choć teraz może nie wygląda to najlepiej, życzy Wam dobrze - przecież właśnie dlatego podarowali Wam tę działkę, prawda?

Maluszek
27-06-2003, 13:59
Sewonko jestem za Tobą całym sercem. Mam nadzieję, że w jakiś sposób uda Ci się to wszystko rozwiązać - tylko nie działaj zbyt pochopnie.

siewonka
27-06-2003, 15:11
Dzięki wam wszystkim wyjeżdżamy na parę dni i zastanowimy się jeszcze raz spokojnie co robić
Magmi nie chcę nikogo krzywdzić ale wydaje mi się że to oni dokładnie nie przemyśleli tej darowizny
Mieszkał z nimi brat męża z rodziną bo dom teściów miał być jego, wytrzymali 4 lata i też się wyprowadzili nie chcą tego domu i tam mieszkać
Naprawdę myslałam że wszystko się uda, to nie pierwszy kryzys i ta decyzja nie jest pochopna
Nie jest też ostateczna ale to chyba kwestia czasu jak nie teraz to za miesiąc dwa co za różnica lepiej wczesniej niż później

Krystian
27-06-2003, 17:24
siewonka - prywatność niestety trzeba sobie wywalczyć, czy to z rodzicami czy z teściami... :evil:
W Twoim przypadku :
- wspomniane już ogrodzenie( na dzień dobry), pies po przeprowadzce 8)
- we wspólnym domu Twoje pokoje po prostu zamykaj... 8)
- jeżeli ktokolwiek grzebie w Twoich rzeczach, to TY pogrzeb w jego, po swojemu posprzątaj, przesuń kwiatki...wychowywać trzeba nie tylko dzieci... 8)
- płacze, krzyki, trzaskanie drzwiami osłabiają TYLKO Ciebie,
- ostateczność :wytrzymaj jeszcze czas jakiś, spisując szczegółowo co ci kto zawinił, a potem karczemna awantura (okazja się znajdzie) ze szczegółami i wyraźnym podaniem miejsca w którym KTO ma sobie pogrzebać...czy wycinać śliwki, czy co tam jeszcze.

Moja córka ma SWÓJ pokój, ja tam wchodzę TYLKO poodkurzać (ma 10 lat, sama nie potrafi), nie wiem nawet gdzie co ma... :roll: i nie mam takiej potrzeby.

Grzegorz63
27-06-2003, 23:50
...a ja tak sobie myślę, że może jednak sprzedać tą zaczętą budowę i szukać swojego szczęścia gdzie indziej... Szkoda marnować swojego życia na ciągłe stresy i napięcia. W końcu nie każdy może mieć charakter Kargula, a tym bardziej Pawlaka...

Żaba
28-06-2003, 09:50
Również myślę iż najlepszym rozwiązaniem byłaby sprzedaż budowy i przeprowadzka daleko od teściów. Nawet jeśli w tej chwili dojdą do porozumienia to nic nie gwarantuje iż sytuacja nie będzie się powtarzać (a wręcz na pewno się powtórzy). Postawa teściów wyraźnie mówi iż nie zaakceptowali Siewonki jako synowej i uważają iż wszystko jest ich. Uważam iż ważniejsze jest dobro Siewonki niż urażona duma teściów.

Siewonka trzymaj się

Pzdr
Żaba

Aleksandryta
28-06-2003, 21:01
Ja tez uwazam, ze Siewonka powinna sprzedac dzialke z budowa. Bo nawet brat meza nie wytrzymal mimo ze mial miec dom rodzicow. Trzymaj sie. A najlepiej, niech tesciowie dowiedza sie o tym ze sprzedajecie dzialke :evil: Jak sie spytaja dlaczego to im wszystko wywal, ale spokojnie i bez histerii

Smok
29-06-2003, 00:57
Złość jest złym doradcą, a obrażanie się, albo "wywalanie" komuś pasuje bardziej do dzieci niż dorosłych i świadomych osób.
Proponuję podejść do sprawy asertywnie.
A jakie są cechy takiego postępowania ?

Procedura asertywnego wyrażania gniewu.

Krok I - Udzielenie informacji - informujemy daną osobę o tym, co nam przeszkadza w jej zachowaniu i prosimy, aby to zmieniła
( opisujemy zachowanie bez oceniania osoby )
Krok II - werbalizacja ( wyrażenie uczuć ) - informujemy daną osobę o narastającym w nas gniewie, irytacji, czyli zdecydowanie wyrażamy, co się z nami dzieje w związku z zachowaniem danej osoby, dajemy wyraz swoim uczuciom.
Krok III - Przywołanie zaplecza - informujemy daną osobę o tym, co zrobimy, jeśli zachowanie jej się nie zmieni. Wprowadzenie zaplecza nie jest groźbą ani szantażem, gdyż naszą intencją nie jest ukaranie danej osoby, lecz przerwanie niekorzystnej dla nas sytuacji.
Jeśli i to nie odnosi skutku, wprowadzamy
Krok IV - skorzystanie z zaplecza - zachowujemy się zgodnie z zapowiedzią.

ZASADY ASERTYWNEGO WYRAŻANIA GNIEWU

Używaj komunikatów JA, a nie TY
Nie oceniaj
Daj szansę drugiej osobie na zmianę swojego zachowania, by przyjęła Twoje warunki bez naruszania swojej godności osobistej
Stopniuj swoją reakcję, poddaj ją samokontroli
Nie tłum swoich uczuć

to_maria
29-06-2003, 19:26
Zgadzam się z Magmi,
teściów/rodziców mamy tylko jednych. Teściowa, tak myślę, naprawde chce dobrze, chociaz nam sie to nie zawsze podoba.
Moja mama jest podobna, potrafiła robić mi porzadek w szafach, zmieniać ułożenie rzeczy na półkach, bo tak będzie lepiej.
Stanowcza informacja, że jestem u siebie i prosze o uszanowanie tego, pomogła, chociaż trochę to trwało. Wiem, że zawsze możemy na nią liczyć, a to jest bardzo ważne.
Spróbuj byc bardzej stanowcza, bo jestes przecież u siebie,
ale spokojnie, chociaż stanowczo. Szkoda tracić życia na kłótnie!
Pomyśl o tym, że mieszkanie w pobliżu Teściów też ma swoje zalety.
pozdrawiam

sara
29-06-2003, 20:38
Jestem matką 26- letniego syna (syna nadal z nami mieszka) i 18-to letniej córki. Niestety należę do nadopiekuńczych matek. Dopiero stanowcze stanowisko moich dzieci w wielu kwestiach uprzytomniło mi, że przecież kiedyś ja też chciałam żyć po swojemu. I chociaż muszę się pilnować, żeby nie "wtrącać" się (szczególnie jeśli chodzi o syna) jest to jednak możliwe. Mam nadzieję, że i Ty dojdziesz z teściami do porozumienia. W tej sprawie (jak i w każdej innej) emocje są najgorszym doradcą. Spróbuj zastosować rady Smoka. Z doświadczenia wiem, że są one najlepsze. :D
pozdrowienia i życzę pogody ducha :P :P

Bartt
29-06-2003, 21:12
Siewonko, wybacz, że wtrącam 3 grosze, ale sama o to prosiłaś. Z tego co piszesz twoje kłopoty w prostej lini wywodzą się ze stosunkowo niskiej pozycji twojego męża w hierarhii rodziny. Wygląda na to, że teściowie po prostu niezbyt się liczą z jego zdaniem. Jeśli mam rację, to powinnaś zrobić wszystko by zaczęli się liczyć z tobą.

Moja teściowa jest osobą budzącą u 95% populacji respekt i szcunek na sam widok (była główna kadrowa banku) i potrafi zdominować prawie każdego - nawet nic nie mówiąc. Jest jednak jak do rany przyłóż (z drobnymi odstępstwami :) ) -wystarczyła jedna stanowcza rozmowa na osobności w 3 dniu znajomości. Wymusiło ją życie. Na spokojnie, lub raczej na zimno, bez obrażania i emocji ustaliliśmy "pozycje w stadzie" 8).

Ogrodzenie działki i spokojna asertywna rozmowa z małym szantażem "jeśli jeszcze raz wkroczycie na moje terytorium to sprowadzę wam tu sąsiadów psychopatów" może być przełomem. Poprowadź ją sama bezpośrednio z teściową/teściem ew. teściami (wersja trudniejsza)

Krystian
05-07-2003, 01:42
...a siewonka tu od tygodnia nie zagląda... :o ?, nic nie mówi... :-?

Aleksandryta
05-07-2003, 08:45
Pewnie juz sprzedala dzialke i wyprowadzila sie :cry: gdzies na na antypody lub teraz realizuje w praktyce asertywne porady Smoka :roll:

ketiso
07-07-2003, 00:55
Nie łudziłbym się ,że można zmienić człowieka w starszym wieku,w tym wypadku Teściową-szkoda na to czasu.
Ja dla przykładu łudziłem się 8 lat i stwierdzałem ,że ciągle jestem w punkcie wyjścia.Krok następny był taki ,że padło stwierdzenie,że trzeba to zmienić skoro nie działa żaden z książkowych chwytów,proponowanych przez wielu z Was w powyższych wypowiedziach.Szybka decyzja o kupnie mieszkania(straszak).Następne decyzje poszły jak "po maśle"
Niestety,jeżeli widzisz średnie zainteresowanie męża lub zainteresowanie z dozą strachu najlepszym wyjściem jest rzeczywiście sprzedaż,bo tutaj Twoje "harce" z Teściową nic nie wskurają.
HEJ!

Metal
07-07-2003, 14:42
Ksiądz Orzechowski, który wiele lat prowadził pieszą pielgrzymkę z Wrocławia do Częstochowy zawsze mówił, że młodzi po ślubie powinni mieszkać w takiej odległości od rodziców, żeby ci nie byli w stanie dojść na piechotę. I jak widać są to tzw. "święte słowa".

Siewonka,
albo sprzedaj, albo porządne ogrodzenie z bramą i kłódką. Ważne jest byś szybko się zdecydowała (razem z mężem oczywiście). Oba rozwiązania to obrażeni teściowie, ale przyjmij zasadę, że to ich problem.
Jeżeli już toczyć wojnę z teściami, to uważam, że powinien to robić Twój mąż przy Twoim wsparciu, a nie odwrotnie.

Pozdrowionka i powodzenia
Metal

siewonka
07-07-2003, 14:58
Jestem jestem

Maluszek
07-07-2003, 15:08
Siewonko a ja właśnie miałam zamiar napisać, że wyjechałaś na kilka dni.
I co? Napisz jak się układa - oczywiście jeżeli możesz.

myrmota
07-07-2003, 15:10
i co zdecydowałaś? Sprzedajesz czy zostajesz?

siewonka
09-07-2003, 09:09
To był długi tydzień obfitujący w trudne rozmowy. Bardzo wam dziękuję za rady i wsparcie
Ja chcę się pozbyć budowy a mąż nie. Ale mam wrażenie że to ze względów ambicjonalnych.
Stanęło na tym że po powrocie z urlopu odbyliśmy kolejną rozmowę z teściową o poszanowaniu naszej prywatności zresztą sama ją sprowokowała.
Zawsze argumentem koronnym jej było cytuję"taka jestem taka będę i się nie zmienię".
W tym momencie nie wytrzymałam i powiedziałam że w takim razie ok niech się nie zmienia ale ja w takim układzie się wyprowadzam z dziećmi bo skoro nie możemy się dogadać to chyba wszystkim będzie lepiej jak się wyniesiemy.
Zresztą braliśmy również taką ewentualność pod uwagę że ja się z dziećmi wyprowadzę a mąż będzie kończył budowę i będzie trochę z nami pomieszkiwał trochę tam. Niestety ze względów finansowych nie było to najlepsze rozwiązanie.
Ale wracając do zakończenia rozmowy teściowa udawała że tego nie słyszy ale po jakimś czasie przyszła do mnie żeby ustalić co właściwie może robić a co nie, no i że wszystko będzie świetnie dobrze bardzo mnie kochają itd
Nie wiem na jak długo to pomoże i co z tego wyniknie ale chyba się przestraszyła. Stanęło na tym że póki co zostaję ale i tak szukamy jakiegoś mieszkania taniego do wynajęcia na jakiś czas tylko już spokojniej. Bo może się okazać, choć szansa jest niewielka, że nie będzie nam potrzebne.
Strasznie się rozpisałam
Zobaczymy co z tego będzie

Maluszek
09-07-2003, 09:16
Siewonko - trzymam kciuki. Napewno będzie dobrze :D

Jagna
09-07-2003, 09:42
No widzisz? Da się coś zrobić. Trzymaj się! Musicie być z mężem bardzo konsekwentni (to jedna z najtrudniejszych cech jakie znam :( ) i Wasze układy się "wyrobią", zobaczysz :)

magmi
09-07-2003, 09:57
Siewonko, trzymam za Was kciuki...

siewonka
09-07-2003, 10:53
Może się i "wyrobią" tylko że to trwa już jedenaście lat z tym że 10 mieszkaliśmy osobno.

Metal
09-07-2003, 11:11
No widzisz siewonka - mamuśka mięknie i doceń ten fakt, bo jak już sama przyszła, to musiało to ją drogo kosztować. Ale z tego widać, że jest jakaś szansa.
Będzie dobrze, tego Ci życzę.

Pozdrowionka
Metal

kasiek
09-07-2003, 12:02
Siewonko,
ja też trzymam kciuki. Nie zabierałam dotychczas głosu, bo moje problemy były/są jednak drobne w porównaniu z Twoimi. Mieszkamy od zeszłych wakacji z moimi rodzicami. W tym czasie okazało się, że jednak moje dzieci są fatalnie wychowane (do wprowadzenia się mama zawsze była pełna podziwu, że są takie wspaniałe), ja jestem nierodzinna itp. Nie było na początku łatwo, bo wyobrażenia/marzenia mojej mamy o wspólnym mieszkaniu zupełnie nie pokrywały się z naszymi i naszymi możliwościami chociażby czasowymi. W pewnym momencie myślałam nawet, że mam dość i że nie wytrzymam. Po jakimś czasie się ułożyło, obie strony zweryfikowały swoje oczekiwania, poszły na ustępstwa. Jest dużo, dużo lepiej. Rzeczywiście trzeba być konsekwentnym, ale też starać się zrozumieć tę drugą stronę. Jeśli Twoja teściowa sama przyszła i wyciągnęła rękę do zgody, to jest to naprawdę duża zmiana (chyba każdy z nas wie jak trudno przyznać się do własnych błędów) i rodzi nadzieję na rozwiązanie. Życzę Ci, aby wszystko się ułożyło.
Kasia

siewonka
09-07-2003, 13:26
Wiem to straszne co napiszę ale to miło że jest nas więcej z problemami nadopiekuńczych rodziców.
Ja mam nadzieję, że"Straszak" że się wyprowadzę zadziała bo dotychczas wiele było podobnych rozmów i zawsze kończyło się na tym że wydawało się że coś się zmieni i będzie lepiej. I było przez jakiś krótki czas a potem wszystko wracało do poprzedniego stanu. Ale dotychczas tylko prosilismy a teraz po raz pierwszy powiedzieliśmy że albo tak albo wyprowadzamy się. Może takie postawienie sprawy coś naprawdę zmieni.
Kasia jak ja to znam - nie jestem dobrą matką, nieodpowiednio ubieram dzieci, jedzą nieodpowiednio, syn jest leniwy a córka pyskata , za mało czasu im poświęcam, nie mam czasu na pogawędnki przy kawie (czytaj: przesłuchanie) za póżno wracamy, za wcześnie wracamy (wszystko zależy od humoru i okoliczności) długo by pisać. Tylko że to wszystko jest jak mówi "z dobrego serca z troski i miłości" ale to jest tylko oficjalna wersja rzeczywistość jest niestety zupełnie inna.
Dzisiaj myślę że jakoś to będzie, choć może nadzieja jest złudna.

ketiso
10-07-2003, 19:23
Widzisz Siewionka taki straszak musiał zadziałać (pozytywnie lub negatywnie).
Tak swoją drogą to wskazany byłby teraz tzw luz z poszanowaniem uzupełniony o nieprzewidywalne ataki o charakterze furiackim bez żadnego powodu(z powodem nie przynoszą pożądanego zjawiska jakim jest lęk czy też obawa).
Z tymi atakami to oczywiście żart jeżeli idzie o Twoją teściową,ale warto o tym wiedzieć ,a nuz sie przyda.
HEJ!

tomek1950
13-07-2003, 01:17
Siewonka, jestem po Twojej stronie. Rady Smoka sa doskonałe.
Trzymaj się

Teska
13-07-2003, 10:40
siewonka...
miałam podobnie..i juz od 5 lat nie widuje tesciowej i odzyłam...odsapnęłam..nie musze nic udawac załuje tylko ze wczesniej sama nie powiedziałam stop, koniec..

Klaudia
15-07-2003, 14:25
Oj nie - zrywanie kontaktów to chyba najgorsze z rozwiązań. Ja co prawda też mam nadopiekuńczych teściów, ale nie jest to tak dotkliwe. Poza tym wiele im zawdzięczam, a swoją zdecydowaną postawą zawsze daję do zrozumienia co czuję.
W żadnym przypadku nie wolno zrywać więzi z rodzicami męża/żony. Mimo, że dla nas są to de facto obce osoby, to są to najbliżsi naszej połowy.
Zawsze i każdemu polecam szczerą rozmowę, nawet ze łzami i żalem, ale bez intryg, owijania w bawełnę, czy dawania czegokolwiek do zrozumienia.
Trzymaj się Siewonka!

prosciu
15-07-2003, 19:11
siewonko - gratulacje za udaną rozmowę . Myslę że teściowa wytrwa ale ty też musisz być konsekwentna w wytyczaniu swoich praw i terenu. Miałem podobny problem gby kuiliśmy mieszkanie a właściwie kupiła je nam teściowa (większa część). Postawiłem sprawę jasno nasze mieszkanie nasze decyzje nasze życie itd. Teraz zamierzamy się budować , kupiliśmy działkę i mama poza wsparciem finansowym więcej sie angażuje.Na czym obie strony korzystają. Faktem jest że moja żona twardo i konsekwentnie stała przy mnie i miała takie samo zdanie co do podziału ról w rodzinie. Czego i Tobie bardzo życzę. Używaj męża w trudnych sytuacjach i staraj się być stroną która łagodzi ew. konflikty a będziesz ukochaną synową a synkowi i tak mamusia wszystko wybaczy - moja mi wybacza.

ketiso
16-07-2003, 08:45
wydaje mi się ,że jeżeli ktoś decyduje się na przyjęcie "wsparcia" to powinien też ponosić tego jakieś konsekwencję.Więc próby zrywania w tym wypadku są nie na miejscu.
Uważam też ,że jeżeli Siewonki Teściowa zrobiła duży krok to ona (Siewonka) też nie powinna stać w miejscu czy jeszcze gorzej się cofać tym bardziej jako "benificjentka".Nie mam na myśli tu sztucznych uprzejmości,udawanej miłości tylko zdrowe zasady zwykłego ludzkiego szacunku.
W innym wypadku oddany będzie "ruch" teściowej, która najpierw poza oczy powie(a nie mówiłam ,że .......) potem już w oczy. W takim wypadku to właśnie Teściowa będzie miała rację .
Druga sytuacja to "ocieplenie" z Twojej strony i wówczas każdy następny ruch jest Twój.
HEJ!

Stanley
16-07-2003, 11:17
To i ja dorzucę swoje 3 grosze (przykład kuzyna dokładnie taka sama sytuacja jak u Siewonki)
dochodzilo podsluchiwanie telefonów :-( - ten problem został rozwiązany tekstami typu to moze ustalimy innym razem bo oni znowu podsłuchują- doskonały zresztą sposób do powiedzenia prawdy bo przecież teście nie mogli się przyznać że podsłuchują telefony.
natomiast problem z ogrodem został rozwiązany po postawieniu ogrodzenia (została furtka pomiedzy) i poinformowaniu iż jest to pierwszy krok w strone sprzedaży działki jeśli nie będzie współżycia na jego warunkach.
pomogło, mam nadzieję że tobie uda się bez drastycznych środków.

Ja np. buduję sam oczywiście pomaga mi mój tata i tesciowie jak w rodzince ;-) z tym że mój papcio robi to w sposób całkowicie bezstresowy, mówi jak on widzi to i tamto ale robi to co ja chce bo to "mój dom i ja potem będę się z nim męczył jak coś będzie nie tak", tak jest zawsze nawet jeśli odpali mi jakąś kasę nie wymaga odemnie abym się z niej rozliczał czy kupił coś co się jemu podoba.
kiedy natomiast dostałem pomoc finansową od teściów na zakup desek na podłogę zaczeły się schody a to nie takie kupiliście a mogliscie inne a to nie tak położone problem rozwiazałem przy którymś tam z kolei narzekaniu (co prawda byłem chojrak bo dostałem zwrot ze skarbówki) ale po prostu wstałem pojechałem bez słowa z domu prosto do bankomatu, wrócilem z kasą i dałem teściowi z podziękowaniem za pożyczkę ;-)
efekt prezerósł moje oczekiwania, teść tylko trochę był urażony kasę mi oddał (na szczęście;->), no i przestał marudzić ;-)

Wowka
16-07-2003, 11:25
Rady, rady, rady..... Sytuację znamy z punktu widzenia jednej strony. Nasze rady poparte są naszymi osobistymi doświadczeniami :cry: :cry: :cry:

A może by tak się wypowiedziała na Forum teściowa Siewonki? :P :P :P

siewonka
16-07-2003, 14:15
Jesteście kochani
Temat teścia jest osobny bo on jest posadzkarzem ale ma się za budowlańca z doświadczeniem wieloletnim w budownictwie z gatunku dużo betonu i stali a cała reszta jest do d... Próbował nas nawet namawiać do zrobienia samemu pustaków (!) na budowie jak oni . No i tu też są pewne problemy, ale to da się przeżyć raczej nas to śmieszy bo i tak robimy po swojemu w końcu to nasze pieniądze.
A jeśli chodzi o teściową to się nie spodziewajcie odpowiedzi bo ona nie podchodzi do komputera jak sama mówi komputer emituje szkodliwe fale (nie pamiętam jak ona to nazywa) i mozna dostać raka czy co tam.

ma
25-07-2003, 09:06
Decydujac sie na przyjecie dzialki, a zwlaszcza na zamieszkanie u tesciow musicie dopasowac swoje reguly do ich regul albo wracacie do punktu wyjscia czyli np. oddajecie ziemie. Nie mozecie jej sprzedac, bo tak naprawde, to wcale nie jest wasza: tesciowie dali ja wam po to, byscie to wy sie tam budowali.
Oczywiscie, po 10 latach zycia po swojemu bardzo trudno jest sie pogodzic z czyjakolwiek ingerencja, a zwlaszcza tesciow. W bardzo trudnej sytuacji stawia to twojego meza, do ktorego nagle wszyscy zaczynaja miec pretensje: i ty, i jego rodzice. W ten sposob zostaje niejako osaczony i czego by nie zrobil, bedzie na pewno zle. Wszelkie proby zalagodzenia sytuacji przez niego beda rozumiane zawsze opacznie. To fatalnie wplywa na malzenstwo.
Jezeli sytuacje obserwuja dzieci, to sprawa ma sie jeszcze gorzej, bo przejmuja niewlasciwe wzorce i w przyszlosci nie beda umieli unikac konfliktow. Nie wciagaj przypadkiem dzieci w te problemy!
W ogole do unikania konfliktow cala sprawa sie sprowadza: Postaraj sie uwierzyc, ze tesciowa wytrwa w tym, co obiecala i nie rob awantury, gdyby cos bylo nie tak - moze to przypadek. Daj tylko jakos znac, ze zauwazylas albo powiedz po prostu: "obiecywala mama, ze nie bedzie robila mi porzadku w bielizniarce...". Ona na pewno dostrzeze twoja dobra wole i wyciagnie wnioski. Prawdopodobnie do tej pory nikt nie mial w stosunku do niej takich wymagan, a im czlowiek starszy, tym trudniej sie czegos nauczyc, dostosowac.
Taka nauka chwile trwa, ale jednak daje efekty. Do tej pory podziwiam moja wlasna tesciowa, ktora najpierw probowala mnie wszystkiego nauczyc i we wszystko sie wtracala (np probowala kontrolowac nasze finanse!), a koniec koncow (wiele miesiecy dziekowania za wszelka pomoc i traktowania jej jako najdrozszego goscia, ktory ma usiasc i pic herbatke, dac sie zabawiac rozmowa, a potem bez zmywania wyjsc) pytala sie o wszystko (jaka zupe dziecku ugotowac!), gdy bylam zmuszona zostawic ja "na gospodarstwie" na pare tygodni pobytu w szpitalu.
Jest jeszcze jeden aspekt sprawy: starosc. Rodzice to rodzice, nawet jesli tesciowie. Gdy w przyszlosci beda potrzebowali pomocy, latwiej bedzie ja niesc i przyjac, gdy wczesniej uda sie wam zalagodzic konflikty i jakos sie dotrzec.
To wszystko wymaga zelaznej konsekwencji, stalej kontroli wlasnych reakcji i zachowania postawy otwartej zyczliwosci i wiary w dobre intencje drugiej strony.
Siewonko! Postaraj sie o taka postawe (nawet, gdyby ci sie wydawalo, ze to zakrawa na falsz!) majac na wzgledzie chocby twoje stosunki z mezem. W koncu milosc wiele moze!
Powodzenia!

Honorata
12-08-2003, 12:54
To już nie chodzi o tą śliwkę to jest jedna z wielu rzeczy która się wydarzyła, naprawdę wielu chodzi o zasadę że to my jesteśmy u siebie i chciałabym wrócić do domu i nie bać się tego co zastanę. Mój mąż się postawił nie raz ale kończy się na tym że teściowie stwierdzają że to i tak nie jest jego zdanie tylko ta zła okropna ... synowa tak go nastawia. Bo przecież ich syn nigdy by tak nie pomyślał i nic ich nie przekona że mąż też tak myśli oni wiedzą zawsze lepiej.
Wiedziałam że trzeba będzie im długo dawać do zrozumienia że to my jesteśmy u siebie i będzie się to odbywało małymi kroczkami tylko że ja już nie mam siły a koniec budowy jeszcze daleki.

Lepiej raczej nie będzie, znam ten typ teściów i mam, "jemioła". Po wybudowaniu zawsze będziesz miec teściów za płotem, częste kontrole bez zapowiedzi i cały czas będziesz pod obserwacją. dla twojego psychicznego spokoju i w celu polepszenia kontaktów z teściami radze sprzedać dom i zmienić lokalizację. Moje kontakty z mamą i teściową są bardzo dobre od kiedy...wyprowadziłam się z domu. W domu były codziennie burze "o nic" i kompletny brak poszanowania prywatności. Na odległość jestem kochaną córeczką. A teściową mam 120 km. dalej-idealnie!
Serio, zmień lokalizację, teściowe żyja dłużej niż myslisz :) i jest to gatunek niereformowalny!

Arsen
08-09-2003, 11:26
Jest jeszcze jeden aspekt sprawy - opłaty. Siewonka o tym wprost nie pisze, ale z pierwszego postu wynika, że nie płaci czynszu (a może źle zrozumiałem, wybaczcie) Żeby uzdrowić sytuację powinno się jasno ustalić kto za co płaci, bo teściowa może czuć żal na zasadzie "ja ich utrzymuję, a oni są tacy niewdzięczni..."

siewonka
09-09-2003, 08:35
Arsen rzeczywiście nie płacimy ale nie dlatego że nie chcemy bo proponowaliśmy to wiele razy nawet raz czy dwa płaciliśmy za węgiel ale dlatego że teściowie nie chca od nas brać pieniędzy- to ich pomoc w naszej budowie. Ja tez wolałabym płacić nie stresować się np. ilością wody jaką zużywam.
"Ma" nie gniewaj się ale co ty wypisujesz masz tylko jedno życie nie wiadomo może 5, 10 a może 40 lat i masz się dostosować do czyichś reguł? Zrezygnować z siebie ze swoich marzeń i zacząć spełniać cudze oczekiwania?
Jeśli chodzi o działkę to już przed ślubem usłyszałam że działki były kupowane dwie jedna dla mojego męża a na drugiej miał stanąć ich dom jednocześnie będący w przyszłości być domem mojego szwagra. Ze względów finansowych i tego że mój mąż nie był pełnoletni kupili to jako całość. Zawsze mówili że to jest tylko nasze i żebyśmy się zaczęli budować (ale ja musiałam do tego dojrzeć ). Za podział, geodetę, notariusza, BHP, wypis z ich księgi wieczystej , wypis z ewidencji gruntów co tam jeszcze płaciliśmy my a to też nie były takie znowu małe pieniądze teściowie pomimo wcześniejszych zapewnień nie dołożyli nam do tego zlotówki więc mam jednak poczucie że działka jest nasza.
Wybacz ale to są ludzie dorośli i też powinni choć trochę dostosować się a może nie dostosować a raczej uszanować nasze zapatrywania na życie. My prosimy jedynie o nie wtrącanie się do naszych prywatnych spraw.
Czy ty jeśli coś kiedys dasz swoim dzieciom czy to meble czy telewizor samochód mieszkanie czy nie wiem co tam jeszcze to każesz im korzystać z tego tak jak ty sobie życzysz bo za to zapłaciłaś i tak naprawdę jest twoje ? ...
Ja nie chcę nikogo zmieniać jedynie żyć po swojemu nie chcę i nie życzę sobie żeby teściowie (czy ktokolwiek inny) dyktowali mi co kiedy i jak mam robić bądź też jak wychowywać dzieci cz dbać o roślinki i mam do tego pełne prawo pomimo że "dali" mi działkę. Każdy z nas ma prawo do swojego życia i do swoich marzeń.

magmi
09-09-2003, 11:16
Siewonko, jak wiesz moja sympatia jest po Twojej stronie i życzę Wam jak najszybszego zamieszkania w swoim własnym domu. A także ułożenia sobie jak najlepiej stosunków z rodzicami, bo rozumiem doskonale Wasze kłopoty .
Ale muszę powiedzieć, że wypowiedź MA jest bardzo bliska moim własnym odczuciom. Rodzice zasługują przecież na jakieś wzlędy, nieco większe niż inni ludzie, i na traktowanie z większą dozą wyrozumiałości. Nie dlatego, że to im zawdzięczacie to że macie gdzie się wybudować - chociaż to niezaprzeczalny fakt. Ale przede wszystkim, to właśnie oni są rodzicami Twojego męża - to w dużej mierze dzięki nim jest tym, kim jest. Ich wkład w jego osobę jest niemniejszy niż Twój wkład w Twoje własne dzieci.
Ja sama często widzę po sobie, że gdy spojrzę na moje układy z moimi rodzicami albo teściami pod takim kątem, od razu łagodnieję. Myślę też czasem o tym jak chciałabym być kiedyś traktowana przez moje dzieci - i nastawienie do starszego pokolenia z punktu mi się zmienia.
Ty też, Siewonko, prawdopodobnie będziesz kiedyś teściową! Na pewno milszą i łatwiejszą we współżyciu niż Twoja teściowa. Pewnie rozsądniejszą. Mimo to warto zastosować zasadę - traktuj teściów swoich tak jak w przyszłości chciałabyś być traktowana przez swoje dzieci i ich drugie połówki.

siewonka
09-09-2003, 13:14
No cóż Magmi mnie z kolei nauczyli rodzice że szanują moje poglądy (czasem sprzeczne z ich poglądami) traktują mnie jak partnera w rozmowie i nie pouczają jak sztubaka tylko dlatego że są starsi. Od nie wiem dokładnie którego momentu ale nigdy nie oceniają moich decyzji, czasem doradzą (na moją wyraźną prośbę) wychodzą z założenia że to moje życie moje dzieci moje decyzje.
Nie przypominam sobie żeby przekonywali mnie do zmiany zdania bo oni wiedzą lepiej. Co bardzo często zdarza się teściom nawet potrafią się obrazić.
Zresztą są domy o których nawet sąsiedzi zza ściany albo dalsza rodzina powiedzieli by że mieszkają w nich wzorowe kochające rodziny gdy tymczasem w środku jest piekło (no u nas aż tak źle oczywuiście nie jest).
Magmi to chyba lepiej że masz takie zdanie bo to znaczy że nigdy takich ludzi nie spotkałaś i życzę ci żeby tak zostało.
Ja szanować ich będę zawsze (chociaż wydaje mi się że szacunku to w prezencie się raczej nie dostaje) ale nie pozwolę żeby poprawiali czy zmieniali moje życie.
Chciałabym być kiedyś partnerem dla moich dzieci i wcale nie oczekuję że będą wykonywali moje polecenia kiedy dorosną. Nie będę im organizowała czasu czy wymagała żeby dostosowały się do moich marzeń o ich przyszłości. To jest ich życie. Postaram się wskazać im kierunek ale to będą ich wybory i życzyłabym sobie mądrości w wychowaniu zarówno teraz jak i później.

magmi
09-09-2003, 14:41
Nie wiem jaką osobą jest Twoja teściowa, bo jej nie znam. Ale powiem szczerze, jak widzę tę sprawę. Nawet jeśli teściowa jest naprawdę okropna, wtrąca się w Wasze sprawy i usiłuje kierować Waszym życiem (a wierzę, że jest to bardzo wkurzające), to fakty są takie:
Korzystacie z pomocy teściów. Przyjęliście od nich działkę. Mieszkacie w ich domu. Sama przyznajesz, że gdyby nie to, nie byłoby Was stać na budowę domu. W tej sytuacji uderza mnie Twoje antypatia i złość w stosunku do rodziców męża (bo i teściowi też się już parę razy dostało w różnych wątkach). Uważam (wybacz, jeśli Cię urażę), że albo nie należy z pomocy korzystać, skoro nie można znieść osób tę pomoc oferujących, albo, skoro się ją przyjmuje, należy im okazać odrobinę lojalności, wdzięczności i sympatii. I wyrozumiałości.

Czego i sobie również życzę, bo też korzystam (w inny sposób) z pomocy teściów i oczywiście też nie bez zastrzeżeń.

kasiek
09-09-2003, 15:12
Mam bardzo kochaną, mądrą, apodyktyczną mamę. Teraz widzę, że szczęśliwie dla mnie po urodzeniu dziecka zamieszkałam całkiem daleko od niej w domu bez telefonu (do najbliższego automatu było 20 min. szybkim krokiem). Dziecko ciężko chorowało (na szczęście to już historia), przeszłam szkołę życia i nauczyłam się podejmować samodzielne decyzje. Piszę na szczęście, bo mama ma zwyczaj wtrącania się. Uważała np., że doświadczenie z wychowywania dzieci i uprawnia ją do mówienia mi, co powinnam robić (np. wg. niej moje dziecko było za chude, wg. mnie jest ono po prostu szczupłe). Dzięki okresowi z daleka potrafię się przeciwstawić i mimo początkowego zgrzytu, relacje są o wiele zdrowsze, niż gdybym robiła coś przeciw sobie tylko z wdzięczności. Cały czas w jakiś sposób moi rodzice mi pomagają, choć teraz już o wiele mniej. Z drugiej strony ja też im jakoś pomagam. Pewnie jeszcze teraz w dość małym stopniu (choć wcale nie pomijalnie), ale liczę się z tym, że w pewnym momencie moja pomoc będzie dużo większa. Z drugiej strony nie uważam za niewdzięczność tego, że potrafię się sprzeciwić, zaznaczyć swoje terytorium. Jednocześnie staram się szanować ich terytorium i ich decyzje, nawet jeśli mi się nie podobają. Czasami nie podoba się to mamie i ma do mnie żal. Sytuacje odwrotne też zachodzą, czasami, gdy coś jest nie tak, jak ja sobie wyobraziłam, to mam żal do niej. Działa to w dwie strony i wcale nie uważam, że szacunek rodzicom się należy tylko dlatego, że są rodzicami. Na niego trzeba sobie zasłużyć. Do tych ostatnich wniosków doszłam bynajmniej nie wtedy, gdy byłam zbuntowaną nastolatką, ale gdy zaczęłam mieć swoje dzieci i uznałam, że bardzo chcę, żeby mnie szanowały nie ze strachu, obowiązku, tylko dlatego, że tego chcą.
Mieszkanie z rodzicami, teściami jest trudne, niezależnie od tego jak zgodne byłyby obie strony. Przynajmniej na początku wymaga dotarcia i niestety czasami powoduje konflikty. Z drugiej strony nie są to święte krowy i ponarzekanie sobie na nich czasami na forum jest na pewno cennym wentylem bezpieczeństwa i nie musi świadczyć o niewdzięczności. A do Siewonki, to jeszcze ostatnio pojawiła mi się myśl jak żmijka: mieszkam teraz z rodzicami, jakoś się dotarliśmy, mam nadzieję, że już niedługo będziemy mieszkać oddzielnie, choć niestety jeszcze bardzo blisko (za płotem). Ale będzie dużo łatwiej niż teraz :D , bo oddzielnie. A gdybyśmy się sprowadzali z daleka, to całe docieranie byłoby jeszcze przed nami... :wink:

siewonka
10-09-2003, 09:41
Dzięki kasiek widzę że chociaż z tobą się rozmumiem. Mamy bardzo podobne zdanie jeśli nie takie same. Właśnie chodzi mi o to o czym piszesz.
Nie bardzo rozumiem o co ci chodzi Magmi czy ja napisałam że ich nie szanuję że nie okazuję im sympatii i wdzięczności raczej chyba nie. Jedynie że czasem podkreslam czasem już nie jestem w stanie wytrzymać krytycznych uwag i ewidentnie sprowokowana mówię co myslę. Nawet nie wiesz jak dużo wyrozumiałości im okazuję i właśnie dlatego czasem spalam się bo gdybym na bieżąco mówiła co mi się nie podoba to może tak wiele nerwów by mnie to kosztowało. Całymi miesiącami duszę w sobie żal i złość dlatego że ich szamuję i są rodzicami mojego męża. Jak myślisz kto im pomaga po tym jak szwagier się wyprowadził?

A w tym wątku prosiłam o poradę jak to wytrzymać nie krzywdząc nikogo również siebie. Może dlatego zaczęłam pisać tutaj żeby tam mieć siłę przygryźć wargi. Napisałam że przychodzą kolejne moje kryzysy między nimi jest "pozorny" spokój my pomagami im oni nam. I prosiłam o radę co zrobić żeby uzdrowić sytuację bo mam świadomość tego że dzięki nim budujemy.

Czy w związku z tym że masz zastrzezenia do swoich teściów czy rodziców nigdy im o tym nie mówisz co ci się nie podoba?

magmi
10-09-2003, 10:13
Całkiem możliwe, Siewonko, że w obraz Twoich stosunków z teściami w tym wątku jest wypaczony - widać tylko to co złe, a o tym co dobre nie było mowy. Może dlatego odniosłam wrażenie, że ich bardzo nie lubisz i masz ogólnie serdecznie dość - co dla mnie kłóci się z przyjmowaniem od kogoś pomocy. Ale pewnie właśnie jest inaczej - pewnie tak naprawdę całkiem się nawzajem lubicie i pomagacie sobie nawzajem.

Co do moich własnych rodziców i teściów - ależ jak najbardziej egzekwuję swoje prawa do wyłącznego decydowania o sobie, swoim życiu i swoich dzieciach. Wręcz mam w rodzinie opinię osoby bardzo nieustępliwej i niezależnej, opinię wywalczoną przez lata :wink:. Ale właśnie dlatego, że nie pozwalam wchodzić sobie na głowę i stawiam na swoim - czasem kosztem kłótni i chwilowego ochłodzenia stosunków - staram się doceniać to że MIMO TO oni ciągle nam pomagają. Jestem im za to szczerze wdzięczna i przymykam oko na przywary, od których starsze pokolenie mojej rodziny też nie jest wolne. Kto zresztą jest?

Pozdrawiam. :D

siewonka
10-09-2003, 12:46
Skoro robisz to samo co ja usiłuję zrobić to dlaczego mnie krytykujesz?
Bo z twoich z kolei postów wynikało że mam robić dokładnie tak jak oni sobie życzą w ramach wdzięczności za działkę.
I skąd ta ironia?

magmi
10-09-2003, 13:56
Siewonko, nie wiem gdzie dopatrzyłaś się ironii w moich postach - jako żywo ani razu nie miałam takich intencji. Tak to jest ze słowem pisanym, zwłaszcza pisanym na gorąco, na forum - brak tu mowy ciała (mimiki, gestykulacji) która czasem pomaga zrozumieć intencje drugiej osoby.
Nie zamierzałam też Cię krytykować, jesli tak wyszło to przepraszam. Rozumiem dobrze, że Twoja sytuacja jest trudna. Po prostu zaczęło mi się wydawać, w miarę jak rozwijała się dyskusja na ten temat (faktycznie stary jak świat) że po stronie swoich teściów dostrzegasz tylko zamachy na swoją niezależność i autonomię, a zapominasz o dobrych stronach Waszych stosunków, które - nie wątpię w to - też istnieją i przeważają te gorsze. Oraz, że nie bierzesz pod uwagę, że dla nich też mieszkanie pod jednym dachem z Wami może się wiązać z jakimiś wyrzeczeniami, niewygodą czy choćby psychicznym dyskomfortem.
Wszystko, o czym się tu pisało, w jakiś sposób mnie dotyczy - moje problemy są mniejsze, ale bardzo podobnej natury. I pisząc do Ciebie, poniekąd staram się robić rachunek sumienia, bo w tym co piszesz, jak w krzywym zwierciadle widzę swoje odczucia. I swoje niedostatki dobrej woli - czasami.
Zawsze można spróbować coś poprawić, a najlepiej zacząć od siebie (to nie jest złośliwość, piszę to i do Ciebie i do siebie). Mam nadzieję, że nie żywisz do mnie urazy o to że nie zawsze się z Tobą zgadzam.
Jeszcze raz Cię pozdrawiam i życzę samych sukcesów w budowie i w stosunkach z teściami. :)

siewonka
10-09-2003, 21:49
Dzięki Magmi, jakoś się dogadamy chociaż rzeczywiście mamy bardzo często inne zdanie. Rzadko mi się zdarza że siedzę w domu wieczorem przed iiternetem ale dzisiaj musiałam żeby sprawdzić co napisałaś. Może własnie dlatego to jest dla mnie takie trudne że z jednej strony powinnam byc im wdzięczna a z drugiej muszę powalczyć o siebie co się niestety ze sobą bardzo często kłóci. A swoją drogą masz rację że teściowi też się dostaje, bo mam skrócony dom o 18cm czyli mniejszą kotłownię, przestawione dwie ściany i musieliśmy mocno się zastanawiać jak zrobić nadproże nad wejściem do salonu, jest też zmniejszona wnęka pod schodami bo okazały się że są za cienkie i musieliśmy je podmurować, o mały włos nie zostałabym bez okna w sypialni i parę innych drobiazgów. Teść nie teść ale sama zobaczysz ,chociaż lepiej nie, jak takie rzeczy złoszczą we własnym domu. Właściwie to moja wina bo sobie tego nie przypilnowałam ale to dlatego że miałam duże zaufanie do jego fachowości, teraz wszystkie decyzje podejmujemy sami i wszystko dwa razy mierzymy. Z mojego męża zrobił się całkiem niezły budowlaniec. Ale też muszę powiedzieć że sporo rzeczy teść nam podpowiedział i pomógł zrobić (tylko teraz mu muszę patrzeć na ręce) żeby nie było że ja tylko o nich żle piszę.
Jakoś sobie radzimy i będziemy radzić.
A swoją drogą czy zapraszałam cię po 5 października jak będzie dach żeby zobaczyć ile miejsca jest na górze? Jeśli nie to zapraszam.
Pozdrawiam

magmi
11-09-2003, 10:05
Dziękuję, na pewno skorzystamy z zaproszenia, zresztą my też Was bardzo chcemy zaprosić, choćby na fundamenty... tylko ciągle jeszcze ich nie ma... :-? Pozdrawiam Ciebie i Twojego dzielnego męża. :D

ma
15-09-2003, 10:51
Jakos dawno nie zagladalam na Forum i dopiero teraz zobaczylam, jak watek o tesciowej sie rozwinal. Jeszcze raz potwierdza sie stara prawda, ze najtrudniej lubic/kochac tych, ktorym sie cos zawdziecza. A juz jesli oni o tym dobrze wiedza... Ja patrze na to wszystko z perspektywy wielu lat i trzech pogrzebow. Moje "poczatki z tesciowa" tez byly trudne. Ja bylam rogata, moja tesciowa wyjatkowo apodyktyczna (wdowa, ktora wychowala 2 synow) i czasy trudne. Poczatkowo bylo dosc ostro, z zasady zrezygnowalam z wszelkiej pomocy i "postawilam na swoim". Potem to jakos zlagodnialo, dzieki temu, po latach, gdy tesciowa zaczela potrzebowac naszej/mojej opieki i pomocy nie bylo to takie znowu trudne dla zadnej ze stron. Porownujac jednak nasze kontakty z moimi rodzicami i z moja tesciowa wiem, ze lepiej niczego nie stawiac na ostrzu noza, bo naprawianie stosunkow jest trudniejsze od naginania i dostosowywania sie. Stad moj poprzedni post w tym watku. Wcale nie chcialam nikomu doradzac rezygnowania z samego siebie, a jedynie dostrzezenie priorytetow innych, czasem starszych i doswiadczenszych, a czasem niestety glupszych i niedelikatnych. A jednak rodzicow czy tesciow.
Trzymam kciuki, zeby wszystko zlagodnialo, Siewonko!

sta28
16-09-2003, 00:38
Nie ma to jak teściowa na 102 (sto metrów od domu i dwa metry oid ziemią :o ).

sta28
16-09-2003, 00:39
..."pod ziemią".

sąsiad
24-09-2003, 20:08
taki grobowy nastrój się zrobił :(
A moja teściowa to nawet niezła była i myślę, że to nie wyjątek :)

Evita
26-09-2003, 22:06
...

kksia
02-12-2003, 00:25
Siewonko, i jak decyzja. Pewno budujecie dalej?
Ja nie bedę radzić. Powiem tylko, że się wyprowadziłam.
Około 8 lat temu kupiliśmy mieszkanie na parterze domu moich tesciów. Dodam, że mieszkanie nigdy nie należało do nich, stanowi połowę nieruchomości oficjalnie, z tym że część domu tesciów jest większa, bo sobie dobudowali. Z poprzednią lokatorką mieli kłopoty, choć to też bliska rodzina.
W zakupie mieszkania pomogli nam teściowie, a konkretnie dali połowe kwoty, pod warunkiem jednak, że kupimy to, nic innego.
Drugą połowę splacaliśmy 4 lata z własnych dochodów, a właściwie z moich, bo mąż wtedy nie pracował.
Mieszkaliśmy tam do wrzesnia br. Bez większych konfliktów, ale tylko dlatego, że jestem osobą bardzo spolegliwą. Poza tym moi teściowie nie wtrącali się za bardzo ( ale zawsze) do tego, co w mieszkaniu. Natomiast na zewnątrz dokonywali zmian na całej działce bez uzgodnienia z nami, dokładnie jak u Siewonki. No i ogólnie nie chciałam dale j tak żyć. Przede wszystkim ze względu na wpływ Tesciów na moje dzieci. Chciałam wychowywać je po swojemu.
Kocham ich i szanuję, ale nie chcę aby moja córka myslała jak moja tesciowa. A tak się działo.
Teraz stosunki są dobre.
Wyprowadzka byla trudna, głównie finansowo. Nawet dziś nie mam pewnosci że sobie poradzimy. Tym bardziej, ze nie możemy sprzedać tamtego mieszkania. Ale uważam, że było warto.

migota
13-04-2004, 13:20
Siewonko znam ten ból !!!
Moja teściowa jest przeciwna naszej budowie domu i magluje męża.On się jej sprzeciwia ale zawsze cos mu zostaje w glowie z jej ględzenia tym bardziej że jeszcze sam nie jest pewien tej decyzji.Jej argumenty :bo tyle roboty a żona (ja) będzie ciągle wymagać, bo to na wsi, bo tyle kosztuje, bo finansowane nie przez nią i nikt by sie nie liczyl z jej zdaniem.
Na szczęście mieszkamy sami.
Szczerze Ci współczuję. Bądz twarda! Dasz sobie radę.

Marzyciel
13-04-2004, 13:29
OTRUJ STARĄ :evil:

Marzyciel
13-04-2004, 13:37
A tak na poważnie, ja liczę, że teściowie nas wspomogą w budowie przy czym uważam, że są to mojej żonie winni (nie będę się w tym miejscu wdawał w szczeguły)
Jeżeli nam pomogą to będzie fajnie, szybciej się wybudujemy i będą mogli nas odwiedzać i pozwolimy im byc dziadkami, ale jeżeli po raz kolejny wystawią nas do wiatru to zrywamy z nimi wszelkie kontakty. Żona jest tego samego zdania co ja - mimo że to jej rodzice.

Poza tym Wy, jako małżeństwo musicie być jednością. Jeżeli np. moja mama zrobiła by coś w brew mojej żonie, czymś by ją uraziła, albo zachowała by się niestosownie to z mojej strony była by "szybka piłka". Ustawił bym ją (moją mamę) bardzo szybko i tak samo jest z drugiej strony... niechby teściowie powiedzieli złe słowo na mnie to by mieli do czynienia ze swoją córką (a moją żoneczką). To jest najlepszy sposób na teściów\rodziców. Polecam

zumurud
13-04-2004, 14:21
Mam jeden żal do męża - gdy moja tesciowa wieszała na mnie psy - on milczał. Zresztą ona jest teraz super, nigdy mnie nie skrytykowała, w nic się nie wtrąca, a tamto było tylko raz , na początku i do niego, tylko biedactwo tak się tym zdenerwowało, że przyszedł do mnie się wypłakać. I coś pękło - kocham męża, ale ... no właśnie już ta forma coś mówi - dzidziuś.
Nigdy nie pozwoliłam mojej matce, ani przed tym, ani po tym, na żadne uwagi i nagadywanie się. Jeśli coś do niego masz, sama z nim rozmawiaj - do rozmowy nigdy nie doszło.A ja mam spokój.
Nie mam ochoty na zabawę w głuchy telefon - to przedszkole.
Acha , prezent to prezent , jeśli się pojawiają jakieś warunki dodatkowe, typu my wam dzialkę, a wy budujecie tak jak my chcemy , to już handel, a jeśli te warunki pojawiają się później ( bo my wam....wstaw właściwe) to jest to handel nieuczciwy i w dodatku podlany emocjonalnym szantażem - brrr i fuj
A swoją drogą, czy te rozżarte panie nie zachowują się tak z nudów - podkręcone tymi wszystkimi kretyńskimi serialami?

Marzyciel
13-04-2004, 15:09
A swoją drogą, czy te rozżarte panie nie zachowują się tak z nudów - podkręcone tymi wszystkimi kretyńskimi serialami?

Dobre spostrzeżenie :)

Marzyciel
14-04-2004, 12:15
Wczoraj rozmawiałem z żoną na temt Twojej sytuacji. Żona wymyśliła bardzo prosty sposób na to:
wybudujcie dom, sprzedajcie go a za zarobione w ten sposób pieniądze postawcie nowy dom z dala od teściowej i jeszcze Wam zostanie trichę kasy :)

siewonka
14-04-2004, 13:58
Witajcie wszyscy po mojej długiej nieobecności.
Wreszcie ktoś kto rozumie że prezent prezentem ale nie można żyć jak ktoś sobie życzy.
Sytuacja na dziś:
Na 90% zdążymy się przeprowadzić w listopadzie więc wytrzymać te parę miesięcy to bułka z masłem tym bardziej że jest ciepło i więcej czasu spędzamy na budowie niż w domu.
Dalej się wtrąca ale już niedługo będę mogła powiedzieć "albo dasz sobie spokój albo proszę wyjdź z MOJEGO DOMU (cudnie brzmi ten mój dom oczywiście).
Jesli chodzi o mojego teścia to zaczął się liczyć z męża zdaniem i już nie próbuje mu udowodnić że na niczym się nie zna. Zresztą mamy taką metodę że wysłuchamy a potem i tak zrobimy swoje czy im się to podoba czy nie. Za wszystko płacimy sami i mamy prawo decydować co i jak zrobimy.

Zanim się przeprowadziliśmy do teściów mój mąż twierdził że to ja się czepiam jego mamy a teraz sytuacja się zmieniła wreszcie przejrzał na oczy i odczepił się od jej spódnicy umie postawić na swoim, pokłócić ...
To nie jest dobra metoda ale czasem nie ma innej niestety. Też wolałabym siedzieć sobie z teściową przy kawusi ale jest to zupełnie niemożliwe bo czuję się jak na przesłuchaniu. Zresztą za dużo rzeczy usłyszałam przykrych o sobie i o swojej rodzinie żeby móc jej wybaczyć.
Będziemy po prostu mieszkać obok siebie i jakos się ułoży.
To jest tak że ona wie że już nic na nas nie jest w stanie wymóc ale jeszcze będzie próbować ale w końcu musi się pogodzić z sytuacją że jesteśmy dorośli (bo dla niej mój mąż jeszcze biega w krótkich spodenkach).

Dziś jestem dobrej myśli.
Pozdr.

Marzyciel
14-04-2004, 14:30
Wszystko się ułoży :)

joanka77
14-04-2004, 14:37
Do listopada już nie długo, czas szybko zleci ! To spotkanie przy kawusi przypominające przesłuchanie hehe skąś to znam :wink:

Trzymaj się siewonka ! Będzie dobrze :D

Marzyciel
14-04-2004, 16:36
Do listopada już nie długo, czas szybko zleci ! To spotkanie przy kawusi przypominające przesłuchanie hehe skąś to znam :wink:

Trzymaj się siewonka ! Będzie dobrze :D
A może niedługo teściową będziesz odwiedzać tylko w listopadzie...? np pierwszego listopada... i nie koniecznie przy kawusi :evil:

joanka77
14-04-2004, 18:15
Do listopada już nie długo, czas szybko zleci ! To spotkanie przy kawusi przypominające przesłuchanie hehe skąś to znam :wink:

Trzymaj się siewonka ! Będzie dobrze :D
A może niedługo teściową będziesz odwiedzać tylko w listopadzie...? np pierwszego listopada... i nie koniecznie przy kawusi :evil:

No i co to niby miało znaczyć ?
Może to, że trzeba wszystkich lubić i ze wszystkimi się przyjaźnić, bo kiedyś umrą ??? W teorii może to jest piękne, ale niestety z praktyką mija się zupełnie.

jabandushi
15-04-2004, 07:35
Niestety wyprowadzka to chyba jedyne wyjście.
Znam zaledwie kilka przykładów /choć długo musiałam ich szukać/ gdzie wspólne mieszkanie się sprawdza.
Znam za to wiele przykładów, że taka symbioza może wydatnie skrócić życie. Np teściowa wpada w nocy do sypialni sprawdzić, czy aby synuś jest dobrze przykryty /przestawianie mebli to naprawdę drobiazg/, zmienia na ogrodzie to , co posadziła synowa /bo ona zna się lepiej/.
Sytuacje, gdzie mieszkanie razem jakoś się sprawdza najczęściej mają miejsce, gdy zięć pracuje całymi dniami i w zasadzie tylko weekend spędza w domu. Oczywiście są pewnie gdzieś tacy, co są zadowoleni ze wspólnego mieszkania.
Ja zawsze będę gorącym zwolennikiem twierdzenia :"ciasne, ale własne!"
pozdrawiam Siewonkę i inne walczące ... :D
jabandushi

Marzyciel
15-04-2004, 09:35
No i co to niby miało znaczyć ?
Może to, że trzeba wszystkich lubić i ze wszystkimi się przyjaźnić, bo kiedyś umrą ??? W teorii może to jest piękne, ale niestety z praktyką mija się zupełnie.

Miało to znaczyć że może teściową niedługo szlag trafić i będziesz miała spokój :)