PDA

Zobacz pełną wersję : Dziennik Honoraty i Maćka



Honorata
07-07-2003, 17:27
Chwila "pierwszego ruszenia łopatą" zbliza sie wielkimi krokami! Pod koniec sierpnia zamierzamy wreszcie ruszyć z budową i zacząć fundamenty. Ale do tej chwili prowadzi droga długa i wyboista.
A więc od początku...
W 2000 roku jeszcze przed wstąpieniem w związek małżenski postanowiłam ulokować swoje cięzko zarobione na obczyźnie oszczędności nie na koncie bankowym a w "ziemi". Zaczęłam poszukiwania działek najpierw na obrzeżach Łodzi, a nastepnie zataczać coraz szersze kręgi w jej okolicach. Najbardziej interesowała mnie lokalizacja dzielnic w pobliżu których aktualnie mieszkam, pięknych, cichych, spokojnych, zielonych, z dobrym dojazdem do centrum i mediami, a więc ulic Warszawska, Strykowska, okolice Arturówka, Łagiewnik itd. Niestety, ceny działek w tej lokalizacj szybko zweryfikowały moje marzenia, ponieważ cena 100-200 zl za metr okazała się nie do przeskoczenia. Zaznaczam przy tym, ze szukałam działki niejako dwutorowo:
1. W dobrej lokalizacji i tzw. uzbrojonej, żeby móc ją ewentualnie sprzedać (lokata kapitału).
2. Miała mi się podobać na tyle, żebym w przyszlosci chciala sie na niej wybudowac.
Zataczawszy szersze kregi dotarlam wreszcie do tzw. Pasa Wzniesien Lodzkich i Parku Krajobrazowego. Ogladanie poszczegolnych dzialek, sprawdzanie ich dokumentow, ksiag wieczystych, porownywanie lokalizacji zajelo mi okolo 4 miesiace. Wreszcie w lutym wybralam ta jedna, jedyna! Nie ukrywam, ze bardzo wazny byl fakt, ze mialam sie z kim dogadac (jezeli wiecie o co chodzi) a wlasciciel dzialki nie byl tlumokiem co to ani be ani me. Dzialeczka jest prostokatna, polozona, co bardzo wazne, przy rzadko uczeszczanej asfaltowej drodze, z woda i pradem na dzialce, polozona w miejscowosci Dobra, do ktorej dojezdza autobus miejski, a z ktorej jest 8 km. do moich rodzicow mieszkajacych juz w samej Łodzi, a ok. 13 km. do scisłego centrum miasta. Cena za metr to 16 zl, dzialka ma 1340 m., wlascicielem byl lekarz WAM, bardzo wiarygodny czlowiek. Sasiadow dzialki mam od jednej strony, lokalni chlopi, mariawici. a wiec spokojni a nawet pomocni. W okolicy wzgorza, zboza, rzad akacji i blisko do lasu oraz 5 km. do spodziewanej autostardy Stryków-Emilia. chyba nieźle co?

10.07.03.

Minelo kolejne pół roku...w między czasie zaczeliśmy z mężem pracowac w Warszawie i próbować "wić gniazdo" w wynajętych mieszkaniach, co powodowało, że wpadałam w coraz wieksza frustrację. Mąż postanowił, ze w zasadzie to moglibysmy przeniesc sie do stolicy, tak więc z bólem serca (bo nie byłam przekonana) zaczęłam rekonesans na rynku mieszkaniowym w Warszawie. Na szczęscie (choć mąż się palił !) nie pozwoliłam na finalny zakup mieszkania i wpakowanie się w drogi kredyt, a że w stolicy czułam się kiepsko, wcale nie zasmucila mnie upadlosc firmy w ktorej mąż pracował. W II polowie 2001 roku postanowilismy: wracamy do Łodzi! Wtedy to jesienią niesmialo zaczęłam czytać najpierw Ładny dom, potem odkryłam Muratora. Szczerze powiem, ze dla mnie kazde z tych pism zawiera cos, czego nie ma drugie. Chociaz tematyka sie powtarza i to w numerach na ten sam miesiąc! Tak więc obydwa pisma zaczęły kusic, nęcic i namawiać :budujcie, budujcie, budujcie!!! Wszyscy trąbili o tym, ze to ostani rok skorzystania z ulgi budowlanej. Decyzję podjęlismy szybko (był koniec wrzesnia, my jeszcze w Warszawie), wybieramy projekt, załatwiamy formalnosci i o ile zdążymy ze wszystkim załapiemy się na ulgę. Musze przyznać, ze (dzięki powyższym pismom) wogóle zdecydowaliśmy się na budowę oraz nie brodziliśmy w ciemności i gąszczu przepisów w urzędach. Załatwienie pozwolenia na budowę tak naprawdę trwało listropad i grudzień (i to na odległość). Najwięcej czasu spędziliśmy na wyborze projektu. Wertowaliśmy katalogi tak szczerze mówiąc, przeglądając stosy MIERNYCH TAKICH SAMYCH PROJEKTÓW. Wszytkie zakładające ze każda działka w Polsce ma zorientowany wjazd od pólnocy a pokój dzienny od południa (absurd), nasza działka jest zorientowana akurat troche inaczej. Dominuje styl pseudodworkowy, wykańczanie budynków bardzo tradycyjne, powtarzalny układ pomieszczeń. Postanowiliśmy, że wybierzemy projekt gotowy w miarę najbardziej odpowiadający naszym oczekiwaniom (terminy, terminy goniły!), a ponieważ jestesmy obydwoje dosyc duzymi indywidualistami postanowilismy, ze w przyszłości architekt dokona nam takich zmian w projekcie, jakie uznamy za stosowne.
Wybralismy projekt TINA z biura Archipelag niezrażeni wściekle niebieskim kolorem elewacji i paroma innymi rzeczami do zmany. Na nieszczęście okazało się, że projekt owszem jest powtarzalny, ale nowy, a więc jeszcze niewykreślony. Projekt zamówiliśmy na początku października, a otrzymalismy w końcu listopada (nieśpiąc po nocach czy zdążymy ze wszystkim). Zdążylismy i w rok 2002 weszliśmy z projektem w garści i pozwoleniem na budowę oraz mozliwością skorzystania z tzw. starej ulgi budowlanej!!!!

16.07.
Chcialam dołączyć Wam zdjęcia elewacji i rzutów kondygnacji, ale chyba nic mi z tego nie wyjdzie...technicznie nie dam rady... ale jakby co wejdzcie na strone www.archipelag.com.pl/projekty a tam będzie projekt Tina.
wracjaąc jeszcze do fomalności w urzędach, muszę powiedzieć ,że z prądem, wodą, uzgodnieniami na ZUD-zie i urzędem gmniny poszło nam naprawdę szybko, co prawda zdaje się że przepłacilismy za geodete, który wiedział że nam się śpieszy i za mapę do celów projektowych (+ kilka kopii) wziął 850 zł.
Rok 2002 to praktycznie zero ruchów związanych z budową, ponieważ zmieniły nam się plany zawodowe. Nadarzyła nam się okazja poraz kolejny długiego wyjazdu zagranicę i odłożenia piniędzy, co skawapliwe wykorzystaliśmy. Osiem miesięcy pracy na obzcyźnie nie pogrzebało naszych marzeń i dążeń do zbudowania domu, każdego miesiąca znajdowałam sposób na przywiezienie nam nowego Muratora i nowego Ładnego Domu - byliśmy na bieżąco!

21.07.

A więc zaczął się rok 2003, naprawdę mamy już szczerze dosyć ulicy za oknem, chałasów od sąsiadów, małego metraża (40,5 m2) i zapijaczonej okolicy. Ulga budowlany czeka aby ja wykorzystać, ziemia stoi -musimy zacząć w tym roku. Z zagranicy przywieźliśmy tyle, że starczyłoby na stan surowy otwarty, ale chcemy również uruchomić swoją działalność gospodarczą, ponieważ umowa o pracę skończyła nam sie w 2002. Postanawiamy nie przeznaczać wszystkich swoich oszczędności na budowę, tylko spróbowac "zarobić na dom". Póki co od stycznia atakujemy architekta, którego polecił nam nasz przyjaciel. Przed architektem stoi powazne zadanie przystosowania gotowego projektu do naszych potrzeb, mamy je skonkretyzowane i zapisane, chcemy wyegzekwować (na etapie dyskusji oczywiście) uwzględnienie ich w nowo powstającym projekcie i mocno trzymamy się postanowienia, że dopóki zmiany sa na papierze, dopóty można robić wszystko, a improwizacje i realizowanie wizji podczas budowy-to nie dla nas. I o dziwo, trudno nam przekonać architekta do tego pomysłu, ciągle słyszymy, możecie zdecydowac potem, to się okaże itd., nie bardzo mi się to podoba, ale kobitka jest sympatyczna, polecona, oglądamy domy, które projektowała od początku -efekt nam pasuje, tak wiec angazujemy ją w dokonanie następujących zmian na projekcie TINA (Archipelag):

-doprojektowanie wiaty garażowej od północy,
- w miejsce garazu powstaje wygodne pomieszczenie gospodarcze, pralnia, oraz dostępna od kuchni spiżarnia -dom tym między innymi odróżnia się od mieszkania że ma takie pomieszczenia,
-w miejsce pomieszczenia gospodarczego dajemy łazienkę z prawdziwego zdarzenia (ponad 7 m.), w której będzie prysznic, oraz w dlaekiej przyszłości :) sauna
-wywalamy maleńkie wc ze srodka pokoju dziennego (poroniony pomysł architekta!)
-otwieramy ścianę pomiędzy pokojem dziennym a tzw. gabinetem (8 metrowy pokój w domu to dla mnie za mało, a tak powiększy się salon),
-podnosimy wykorzystanie przestrzeni na poddaszu poprzez ściankę kolankową wysokości 1metra (wiąże się z tym złagodzenie konta nachylenia dachu), powstaja całkiem spore pokoje, takie po 17 m. podłóg,
-łączymy 2 małe łazienki w jedną dużą z wanną w przysżłosci ( ponad 10 m. podłóg)
-zdecydowanie usuwamy kłopotliwą lukarnę-balkon, naczytałam się dosyc o balkonach na płycie wspornikowej, mostkach cieplnych, zwiększeniu kosztów budowy itd., zamiast tego będzimey mieć zgrabne połaciowe okno balkonowe (nowość), dokładamy jeszcze okienko połaciowe w sypialni i łazience (juz marzę o kąpieli pod gwiazdami!), likwidujemy ono balkonowe w sypialni (niestety musimy, gdyz nie zmieści się dach od wiaty),
-każemy wyciagnąć dach troche ponad bryłę domu i zrobic solidny okap oraz zlikwidować tzw. ogniomury (kolejna bzdura),
-dostosowujemy okna na parterze do stron świata i słońca, żeby dom łapał go jak najwięcej a więc zamiast okna od frontowego pokoju dodajemy podwójne balkonowe, zamiast pojedynczego balkoniku z salonu dodajemy potrójne balkonowe i na tę stronę przenosimy taras, żeby był od południowego-zachodu (przyznam, że nie rozumiem opinii niektorych forumowiczów o tym, że dom już stoi i o dziwo ma taras na północ a architekt nie wykonał lustrzanego odbicia, a wcześniej nie było wiadomo jak zorientowana jest działka?)
-postanawiamy (nie ukrywam, że pod wpływem Muratora, Ładnego Domu i Forumowiczów) lepiej dom ocieplić oraz zastosować rekuperator + ogrzewanie elektryczne + kominek/koza. Niestety nie ma u nas gazociągu, a pod wpływem różnych analiz, uważam, że gaz ze zbiornika lub olej nie opłacają się, zachęcają mnie wyliczenia z podobnych zwartych, małych domków (nasz ma ok. 9 na 13 m.), oczywiście dobrze ocieplonych i niskich rachunków za prąd (będziemy mieć taryfę nocną)

c.d.n............................................. .................................................. ...

Honorata
13-08-2003, 16:24
I tak pełni ufności czekalismy na efekty pracy pani architekt. Zimą tego roku niestety uspilismy czujnośc i zajęliśmy sie bardziej rozwojem fimy i naszego mini biznesiku, a pani architekt wykonywała tak zwane ruchy pozorne...tu cos dorysowła, tam zadzwoniła, zapytała o opinię, efektów nie było...od listopad 2002 niemalze do...marca 2003. Ponieważ latem chcielismy rozpocząć budowę, wiosną chcielismy mieć projekt zamkniety na tip-top! Nietstety znowu poza częściowym podrzucaniem nam kolejnych stron projektu, nie udawało nam się miesiacami wyegzekwowac od tej pani kmpletnego dzieła. Walka i przepychanki trwały do ...teraz czyli sierpnia 2003 (i ciagle trwają). :evil: Mądry Polak po szkodzie, stąd moja rada dla wszystkich budujących;PODPISUJCIE UMOWY NA WSZYSTKO I Z WSZYSTKIMI, SZCZEGÓLOWE, TERMINOWE, CHOĆBY TO BYŁA WYMIANA USZCZELKI!
Opóźnienia niestety w tym roku juz nie uda nam się nadrobić, bo nie mając projektu i wyliczeń konstruktora , ani ilosci materiałów:
-nie kupiliśmy materiałów zimą ani wiosną kiedy są tańsze niż latem
-szukając kolejnych ekip budowlanych nie moglismy uzyskac szczegółowych kosztorysów bo... projekt nie był kompletny
-starciliśmy czas- w tym roku zaczniemy jesienią tylko fundamenty i stan zero.
Projekt, który mamy obecnie, w moje ocenie, a więc laika nie różni się stopniem szczegółowości od projektów gotowych, co jest przykre, zwazywszy na cene jaka się za niego płaci.
Odnośnie kosztów to, za gotowy z pracowni archipelag zapłacilismy 1100 zł, pierwsza adaptacja potrzebna do uzyskania pozwolenia na budowę (w tym niwielkie zmiany w projekcie) kosztowały 2000 zł. "Przeprojektowanie domu", czyli caaała kupa zmian jakie wymieniłam w poprzednim poście (wraz z wyliczeniami konstrukcyjnymi) to kolejne 3000 zł. Wiem, ze jak na projket domu to moze nie super dużo, ale ludzie to chyba są jakieś konkretne pieniadze, za które można już zacząć wymagać !!!
Oczywiście zabawa z panią architekt nie skończyła się na otrzymaniu jak zapewniała kilku finalnych egzemplarzy projektu! Sami odkrylismy w nim pewne nielogiczności czy odstępstwa od tego, co planujemy uzyskać, juz nie mówiąc o radykalnych błędach konstrukcyjnych jakie wykrył jeden z naszych potencjalnych wykonawców, np. belki stropowe biegnące do nikad, zawieszone w powietrzu, co zostało skomentowane stwierdzeniem: zapomniałam , zaraz dorysuję (a człowieka krew zalewa :evil: ). Na szcęsie w nieszczęsciu pani architekt jest "uchwytna " i jak będą jakies dalsze wątpliwości , czy coś do wyjaśnienia na budowie, sądzę, że nie odmówi, ale to w sumie marne pocieszenie!
A tak chcieliśmy mieć w szystko na papierze, bez improwizacji... :cry:

Honorata
16-09-2003, 12:28
Kochani,
długo nic nie pisałam w dzienniku, bo i co to za budowa, kiedy wszystko jeszcze na papierze, wirtualne, w swerze przygotowań.
To co, ze przed snem robię sobie wirtual tour po moim domu, tak bym juz chciała coś namacalnie...
Ok, walka z projektantka trwa, teraz na tapete poszły instalacje elektryczne i kanaliza, które sa na poizomie rysunku dziecka i to z błędami...takze czekam juz 2 tygodnie na poprawkę.
Wreszcie udało nam się ogrodzic działkę i naprawdę zyskała na wyglądzie, nie jest to już kawałek pola z akacjami, ale działka budowlana, moje odtad -dotad! Ogrodzilismy wschod i zachód, razem z działką siostry, wiec mamy fajny wizualnie teren 2800 m2, w sumie zuzylismy 115 m siatki ocynkowanej, 2 furtki, 1 brama 4 metry, za całość materiałów, robocizna, dowóz zapłacilismy 3400 zł, mysle ze cena ok!
Siatka mamy niezaleznie od opinii znajomych, ze zaraz ukradną, poczekamy, zobaczymy...na razie mamy ostrego psa sąsiadów za scianą i latarnię na ulicy.
Chyba sobie zbuduje wigwam na środku działki, tak bardzo nie chce mi się wracać do miasta, jak tam pojadę, wiatr wieje, wreszcie upragniona cisza, panorama na pola i lasy, psy mi wypłoszyły zająca ze skiby, sama naturka!

Honorata
17-09-2003, 12:17
Bardzo fajne akcje przechodziliśmy wybierając ekipe budowlaną!
System gospodarczy odpada niestety, pisze niestety, bo budowa tym systemem jest najtańsza, ale (jak to się mówi) :wink:
-primo po pierwsze, w teorii budowlnej jestesmy nieźli, gorzej z wykonaniem czegokolwiek,
-primo po drugie, czas przeznaczony na samodzielna budowę wolimy przeznaczyc na zarabianie kasiorki,
-primo po trzecie rodzinka u nas skromna i rak do pracy niewiele, a nie ufam chłopom z łopatami z mojej wsi (kurde jak to brzmi)

Tak wiec ekipa budowlana + kierownik to to czego szukamy!
Przed wakacjami dostalismy namiary na kilka ekip budowlanych z okolic Łodzi (mieli byc tansi), co z tego kiedy budują, jak się okazało w łodzkich dzielnicach rezydencjalnych domy po 400-600 m2 i mają poprzewracane w d.... Dostarczenie panom projektu okazalo sie w zasadzie zbędne, poniewaz ceny za nasz prostokatny domek z dwuspadowym dachem były z kosmosu! Rozpiętośc za robocizne stanu surowego wahała się bagatela pomiędzy 28 a 55 tys (???), na nasze pytania o cene dniówki, czy roboczogodziny wogóle nie reagowano, poprostu frajerze albo się zgadzasz albo nie :-? Najlepszy był komentarz szefa jednej z ekip na stwierdzenie mojego męża, że zarobek murarza, który wg. ich oferty zarobi 10 tys. za 3 tygodnie pracy, to trochę dużo...
-no wie pan zależy ile komu wystarcza, jeden zarobi tysiaka na miesiac i mu wystarczy, a nam nie!!!

W sierpniu zaświecił nam promyk nadzieji w postaci znajomego z dawnych czasów od wódki (cha, cha) mojego ojca, inzyniera z własną ekipa budowlaną, który przekonywał, ze budował podobny dom za ok. 18 tyś (robocizna -stan surowy) i obiecywał, ze kazdy detal domu buduje w oparciu o szczególowy kosztorys, który nam sporządzi, pokrzepieni ta myślą myślelismy- to już to!
Po drodze okazało się, ze facet buduje w troche innej skali niz nasza :D , czyli głownie domy wielorodzinne, modernizuje np. dworzec z skierniewicach , te klimaty... nietstety zaczęło to rzutować na kontakty z nami, czyli w jego ocenie mikro-inwestorem, facet był władczy, pokazywał pazurki, miał jedynie słuszne racje i pomysły ( w stylu np. obowiązkowej podmurówki wokól domu, tzw. rolki z cegieł, a więc w mojej ocenie niepotzrebnego archaizmu), na nasze propozycje wynajmu np. tanszego sprzetu do kopania niz mega-kopary z firmy Trans-Bud czy cos takiego, stwierdził, że jak mu nie będzie odpowiadc taki sprzęt to go odeśle i nie będzie takim pracował (???), takze zrobiło się mało ciekawie.

Na szczęście kosztorys powalił nas na łopatki i po takim nokaucie (110 tys stan surowy materiały + robocizna, z czego robocizna 32 tys.) czym prędzej się wycofaliśmy.

Nie minęło parę dni (przyroda nie zna próżni) a znajoma oprowadziła nas po swoim domu, który wykańcza jej the best friend of her brother, młody facet, który wykłada na polibudzie, ma uprawnienia kierownika i inspektora nadzoru, kierownikuje i nadzoruje kilka budów rocznie. Pogadalismy, poogladaliśmy co robił, faktycznie nieźle...
Polecił nam ekipę budowlaną, które tez wzbudziła nasez zaufanie, trochę ponegocjowalimsy i klamka zapadła! tydzien temu podpisalismy umowę (nieoceniony wzór z forum) na fundamenty (z wyprowadzeniem stosownych instalacji) i stan zero jeszcze we wrzesniu tego roku. Materiały będziemy kupować my, robocizna z całym sprzetem po ich stronie to 6700 zł., kierownik dostanie 4% od całości tego etapu.

Hip, hip, hurra, wreszcie się coś zaczyna!!! :lol:

Honorata
11-10-2003, 11:44
Na właśnie zaczęło się w połowie wrzesnia, jednak po długim namysle zacząc budować czy nie? ale jak ktoś kiedys powiedział na Forum, nigdy nie jest (albo bardzo rzadko) tak różowo, żeby na początku budowy mieć większośc funduszy na nią. Sytuacja wyglada tak, że wystarczy nam na stan zero. co dalej i kiedy? Okaże się.
Niestety sa jeszcze pewne rodzinne komplikacje zdrowotne, które pochłaniają coraz więcej czasu i pięniędzy, firma w powijakach, na domiar złego zmienił się właściciel od którego wynajmujemy lokal, a nowy...nie jest zainetresowany czerpaniem dochodów z wynajmu, ma tyle kasy że właściwie nie wiem po co ten lokal kupił (nowy właściel nalezy do najbogatszych Polaków, dobrze trafilismy co? ) także wszystko wskazuje na to, że wkrótce będziemy musieli zmienić miejsce naszej działalności...
To dopiero poczatek budowy, a mnie juz ogarnia zwątpienie w to, czy nam się uda, co będzie dalej?
Mimo wszystko zaczęliśmy przy optymistycznej, słonecznej, wrześniowej pogodzie :lol: !
Zaczęliśmy trochę na krzywy ryj, tzn. bez własnego prądu. Paradoks polega na tym, że w działce mamy słup (stawiany przez poprzedniego właściciela naszej działki) i kabel w ziemi, który prowadzi do następnego sąsiada. Cała praca przyłączeniowa polega na poprowadzeniu kawałka kabla do naszego domu pod ziemią i wykonanie 2 skrzynek, które to prace Energetyka przewidziała na ...czerwiec 2004! Naturalnie mogą nas przyłączyć szybciej,...prywatnie, co będzie kosztowało 3 tys zł. + opłata przyłaczeniowa za każdy kilowat (a mamy ich niemało-18). Postanawiamy z mężem, że nie damy dziadom zarobić i fundamenty zbudujemy na prądzie sąsiada; ten bliżej nas ochoczo wyraża zgodę na korzystanie z jego prądu, więc na konkretny dzień umawiamy ekipę budowlaną.
Ku naszemu zaskoczeniu w kilka dni po ustaleniach i przyjeżdzie ekipy, sąsiad nagle stanowczo odmawia uzyczenia prądu nie podając przyczyny! Ekipa nie ejst zdziwiona i mówi, ze to typowe... na szczęscie zgadza się sąsiad z drugiej strony, co prawda położony dalej. Niestety padające deszcze w końcu września i na poczatku października powodują kilka razy dziennie spięcia i wywalanie korków, tak więc wkólko wozimy sąsiada na budowę, żeby wchodził do swojego domu i je włączał (sasiad jeszcze tam nie mieszka), trochę nam głupio, ale koles jest badzo luźny i wszystko odbywa się w atmosferze zrozumienia :lol: Myśleliśmy tez o agregacie prądotwórczym, ale koszt jego wypożyczenia, ok. 100 zł dziennie uważam za pieniądze wyrzucone w błoto, zakup nie wchodzi w grę, poprostu na dalsze etapy budowy musimy mieć już własne przyłącze, o co będziemy walczyć z Energetyka zimą!

Honorata
15-10-2003, 16:37
http://www.archipelag.pl/widoki/79a.jpg



A oto nasz projekt Tina przed adaptacją! Widok od frontu, dom przeszedł trochę zmian (opisane we wcześniejszych postach), ale mam nadzieję, że ogólnego charakteru nie straci!
Obrazek niedużo waży, więc mam nadzieję, że każdemu się otworzy :lol: !
Na niebieską fasadę się napewno nie odważymy!