PDA

Zobacz pełną wersję : dziennik Moiry



Moira
16-07-2003, 10:52
Dołączam do grona uczestników mojego ulubionego forum.
Przygoda z budową ciągnie się już długo od 1999 roku, kiedy to kupiliśmy działkę.
Kupno działki to dłuuuga historia spełnienia marzeń. To wprost mistyczne przeżycie - kiedy po roku oglądania różnych miejsc w końcu udało nam się kupić działkę w miejscu o którym marzyliśmy, ale nie mieliśmy nawet nadziei na to, że kiedyś się uda.
Kiedyś w trakcie poszukiwań byliśmy we wsi obok (mój wujek nas tam przywiózł) i oglądaliśmy działkę falującego zboża blisko zabudowań. Oceniając okolicę popatrzyliśmy na linię lasu - zawsze chcieliśmy mieszkać blisko lasu - a tam piękna łąka zaglębiona w las - idealne miejsce. Właściciel oglądanej działki na nasze pytanie o tamte tereny - "taa miejsce piękne, ale bez dostępu do drogi i bez mediów - nigdy nie będą budowlane". Jako, że kasy było za mało na tą właśnie oglądaną dalej ciągnelismy poszukiwania. Dodatkowo w międzyczasie okazało się, że powiększy nam się rodzina, więc należało rozważyć wariant zakupu działki bliżej niepracującej teściowej - tereny Ustanówka, Żabiej Woli, Piaseczno odpadało ze względu na ceny. I tu nagle moja mama przerażona perpektywą ilości kilometrów oddalenia od córki - zadziałała jak katalizator szczęcia. Znalazła ogłoszenie o sprzedaży działek w Izabeli i kazała nam jechać i oglądać. Obejrzeć każdy może więc i my też. Przy czym zdawaliśmy sobie sprawę o cenach działek w tej okolicy i przy minimalnych powierzchniach uprawniających do budowy - działka nie wchodziała w grę.
No i co się okazało. Facet przywiózł nas na miejsce i :lol: :lol: :lol: . To działka w miejscu upatrzonym przez nas przy poprzedniej wizycie. Gdyby nie znajomość wysokości salda na rachunku bankowych kupilibyśmy od razu, ale kasa to kasa sama się nie mnoży.
Po powrocie do domu konsternacja - bardzo byśmy chcieli ale nie stać nas. I tu moja mama - podoba się wam to ja wam dołożę. :P
Czyż życie nie jest piękne.
Byliśmy tak zakochani w tym miejscu, zaślepieni nie sprawdzaliśmy stanu prawnego, faktycznego wyposażenia w media i inne okoliczności negatywne, z którymi teraz musimy dawać sobie radę. Uwierzyliśmy oferującemu na słowo, a słowo miał bardzo bardzo piękne.
Pierwsza wizyta u notariusza nie doszła do skutku. Dopiero za drugim razem staliśmy się właścicielami kawałka upragnionej łąki.
cdn.

Moira
17-07-2003, 10:47
cdn. rok 1999
Pierwsza wizyta u notariusza przebiegła burzliwie. Okazało się, że facet który sprzedawał (syn właścicielki) lubi bardzo koloryzować. Działka według jego słów miała mieć drogę 7 m (skończyło się na służebności przechodu i przejazdu szerokości 4 m), prąd ("transformator postawili za moje pieniądze") - właścicielami transformatora jest około 20 osób i przydział na naszą działkę wyniósł by tylko 7 kV, woda - wodociąg miał biec koło sąsiedniej działki - jest własnością właściciela tamtych działek, itd. itd.
W sumie do konfrotancji doszło tylko dzięki obecności teścia, który jest elektrykiem i na tym punkcie ma lekkiego hopla.
Ale dzięki niemu facet opuścił trochę z ceny i dodatkowo zgodził się na udostępnienie nam mocy 10 kV - kosztem innych działek, które sprzedawał później - przy czym umówiliśmy się, że 4/5 zapłacimy przy podpisaniu aktu notarialnego, a pozostałą część jak stanie na naszej działce skrzynka z prądem i dostaniemy przydział mocy.
Osobiście nie wiem jak bardzo sprzedający był nieszczęśliwy godząc się na ww. warunki - kłopoty z ciążą spowodowały, że akt notarialny podpisał tylko mąż.
I tak oto we wrześniu 1999 roku zostaliśmy właścicielami kawałka łąki w najpiększym miejscu na ziemi.
Potem siłą napędu tego zakupu pomimo braku kasy, zaczeliśmy szybko szukać projektu.
Był to kolejny rok straszenia likwidacją ulgi budowlanej, więc chcieliśmy załapać się jeszcze na prezenty od Urzędu Skarbowego.
Obejrzeliśmy tylko dwa katalogi (brak dostępu do Internetu i niezbyt w tym czasie rozbudowany system sprzedaży on-line). Znaleźliśmy domek, który nam się zewnętrznie bardzo podobał, ale w środku sporo zmian. Przede wszystkim mała kuchnia, za mały salon i za mała kotłownia - z uwagi na brak sieci gazowej chcielismy zrobić kotłownię olejową. Więc wzieliśmy katalog i pojechaliśmy do architekta. Architekt to kolejna historia braku doświadczenia u żółtodziobów. Namiar na jego pracownię mieliśmy od ludzi, u których oglądaliśmy kiedyś tam działkę budowlaną z rozpoczętą budową. Bardzo go zachwalali. Jako człowiek architekt ma duże poczucie humoru i jest bardzo sympatyczny, ale jako fachowiec trzeba nad nim stać, pilnować i gonić batem. Wstępny szkic jak to ma wyglądać sama mu wyrysowałam, dodatkowo miał rysunki z katalogu, a i tak projekt robił chyba na kolanie ostatniego dnia. Szczerze mówiąc kilka lat wcześniej budowała się moja mama i widziałam jak wygląda opracowanie techniczne dla jej domu i spodziewałam się właśnie tak rozbudowanego projektu. Czyli oprócz rzutu poziomego i pionowego, chociażby projekty instalacji. Wielkie było moje zdumienie gdy okazało się, że trzy czwarte projektu stanowią dokumenty dostarczone mu przez nas, czyli akt notarialny itp. Na moje pytanie o projekty instalacji i ewentualne rysunki rozwiązań technicznych - odpowiedział, że nowe prawo budowlane nie wymaga do uzyskania pozwolenia projektu zawierającego te dane. I tak oko za około 2000 zł dostaliśmy pięć kartek rysunków.
No ale cóż było robić czas gonił, a i zdolności negocjacyjne nie te, więc dalej w te pędy do gminy i czekamy.
Czekaliśmy około 1 miesiąca, czyli szybko - zasługa męża potrafi czarować kobiety.
Niestety zima za oknem, pieniędzy ni ma, siły już nie - zapadamy w sen zimowy.
http://foto.onet.pl/albumy/album.html?r=1&id=8699

Moira
21-07-2003, 10:01
Rok 2000
To był trudny rok, ale tak naprawdę bardzo szczęśliwy.
W lutym urodziłam ukochaną córkę Weronikę. Do wiosny było co robić i o czym myśleć. Na pewno nie o budowie.
A potem przyszedł maj. I nagle okazało się, że moja sistra cioteczna od której wynajmowaliśmy za symboliczną stówę mieszkanie też zapragnęła ustabilizować swoją sytuację rodzinną i wyjść za mąż we wrześniu. Wprawdzie nikt z rodziny nie wyrzucał nas na bruk, ale poczuliśmy obowiązek opuścić lokal w sierpniu. Ja dzięki siostrze mogłam mieszkać od razu na swoim, a ona miałaby wprowadzić się do teściów do jednego pokoju - bo ja mam dziecko. Miała opory, ale wytłumaczyłam jej, że jeżeli nas nie pogoni to będziemy się tak bujać przez kilka lat. Nikt o zdrowych zmysłach nie opuściłby miłego gniazdka za psie pieniądze, ale wiem jak trudno zachować dobre stosunki rodzinne gdy w tle pojawiają się pieniądze. Pora przyszła na ostrą pobudkę i do roboty.
Ja jako matka karmiąca - wiecznie karmiąca i dodatkowo słabo radząca sobie z samotnością przeprowadziłam się do teściów do bloku na Ursynowie. Mąż w sumie też się przeprowadził, ale z racji pracy plus budowy po przeciwnej stronie Warszawy był raczej rzadkim gościem w domu, cześciej nocował u mojej mamy niż u mojego boku.
To był okres niesamowitego wysiłku i pośpiechu, który okazał się złym doradcą. Teraz wychodzą takie błędy.. ale o tym później.

Moira
22-07-2003, 15:47
W tym roku mija trzy lata jak wkopaliśmy pierwszą łopatę. I szczerze mówiąc często zastanawiam się jak nam się udało. Nie chodzi mi o aspekty czysto techniczne, ale o względy finasnowe. Tak naprawdę byliśmy tak przekonani o własnej racji, że w ogóle nie słuchaliśmy dobrze radzących "znających temat" - a tych było większość - iż przy naszych możliwościach finansowych to lepiej do TBS-u. Pamiętam jak dziś spotkanie u znajomych, ktorzy po kilku latach zamieszkiwania z teściową w ciasnym mieszkanku zamieszkali we własnym prawie 100 m mieszkaniu na obrzeżach Warszawy. Pamiętam jak koleś długo nam tłumaczył, że on to pięć lat wykańczał i kosztowało go to ... , w każdym razie masę kasy. A my tu zaraz będzie domek, wanna z hydromasażem, repekurator itd.
Zupełnie nie przyjmowaliśmy do wiadomości, że te 20 tys. oszczędności to tylko fundamenty i nic więcej. Cóż do odważnych świat należy i chyba tylko dzięki naszej głupowie i ślępym dążeniu do celu - jesteśmy teraz gdzie jesteśmy. Nie wiem skąd pojawiały się pieniądze (wiem tylko nie powiem :lol: :lol: :lol: ), ale chyba po prostu głupiemu szczęście sprzyja i wiatr w plecy. A tak naprawdę to od czasu rozpoczęcia budowy spadło nasze zainteresowanie wyjazdami zwłaszcza zagranicznymi, kino raz na rok, teatr nie pamiętam kiedy, fryzjer - ostatnio to nawet męża sama musiałam strzyc - nie był zbyt szczęśliwy :wink: Jedyne hobby i duże wydatki to pasja myśliwska męża i pieski, no i oczywiście BUDOWA. Ponadto po trzech latach jesteśmy całkowicie uodpornieni na wiecznie minusowe salda na koncie i życie z karty kredytowej od pierwszego do pierwszego.

Moira
24-07-2003, 15:58
Rok 2000 pamiętam już jak przez mgłę. Zwłaszcza, że nastąpił typowy dla tradycyjnych związków małżeńskich podział na zadania dla mamy i zadania dla taty. Jednym słowem zostałam wykluczona z radosnego tworzenia - tata miał zbyt włochate piersi i w dodatku nieproduktywne. :D :D :D
Przed przeprowadzką do teściów na Ursynów zdarzało się, że w ramach jedynej dostepnej mi rozrywki mąż zawoził mnie na działkę, co bym pooglądała jak trawa rośnie. Zdążyłam więc wytyczyć z mężem miejsca pod przyszłe budynki celem usunięcia humusu. I cóż się okazało? - Mąż niestety nie wykazuje oznak myślenia abstrakcyjnego, w tym zwłaszcza co do wyglądu przestrzennego brył geometrycznych i zorientowania się w terenie - zażądałam objęcia przeze mnie funkcji inspektora nadzoru. NIC NIE RÓB BEZ MOJEJ APROBATY. Dobrze, że to era telefoni komórkowej, gdyż sporo wydalibyśmy na benzynę gdybym musiała zatwierdzać osobiście każdą duperelę z którą mąż miał problem.
W każdym razie proste wyznaczenie dwóch prostokątów zajęło nam dużo więcej czasu niż zakładaliśmy, z uwagi na konieczność wyprowadzania dowodów matematycznych nt. sumowania odległości i kąta prostego.
Mąż skończył szkołę leśną więc liczyć to on tylko drzewka potrafi. HA, ha, ha, ale jestem złośliwa. Dobrze, że nie ma dostępu do Internetu, bo bym miała .....

Moira
28-07-2003, 12:37
Bilans roku 2000
Udało nam się postawić stan surowy otwarty domu i całkowicie wykończyć budynek gospodarczy, który do czasu ukończenia domu będzie pełnić rolę naszego domu. Pierwotnie budynek gospodarczy miał być garażem, ale po postawieniu budynku w stanie surowym doszliśmy do wniosku, że lepiej mieszkać u siebie w jakich takich warunkach i oszczędzać na dalsze etapy budowy niż płaci komuś za wynajem. Rok 2000 to jeszcze okres prosperity na rynku nieruchomości i ceny za wynajem dość znaczne. W czerwcu obejrzeliśmy około 20 lokali i za rozsądną cenę mozna było wynająć tylko coś na dalekich peryferiach. Wtedy przyszła nam do głowy zbawienna myśl. Skombinujemy skąś kasę wykończymy garaż (portfele też),a do czasu wykończenia przemieszkamy u teściów na Ursynowie. I jak się rzekło, w lipcu spakowaliśmy swój dorobek, porozmieszczaliśmy go u kogo się tylko dało i dostaliśmy przydział na łóżko i jedną szafę w pokoju u teściów. Problem stanowił tylko mój pies, który jako zwierzę podwórkowe nie mógł zamieszkać z mami w bloku - mało tego była właśnie szczenna więc podrzucenie jej do znajomych z podwórkiem nie wchodziło w grę. Więc pies zamieszkał jako pierwszy na naszej działce. W tym czasie wróciłam do pracy więc Ursynów z nitką metra stanowił dla mnie atrakcyjne miejsce niezależnie od warunków bytowych. Teściowa jako kobieta domowa z radością zajęła się opieką nad kochaną wnusią, mamusia do pracy, tatuś do pracy a po pracy na budowę. I tak oto mijał rok.
Dlaczego garaż a nie dom? Zdecydowały o tym koszty okien. W domu mamy około 17 otworów okiennych, w garażu po adaptacji wyszło dwa duże okna i dwa okienka 60/90. Za okna w adaptowanym garażu zapłaciliśmy tylko 2,5 tys. Za okna w domu wyszło by 10 razy więcej.
Po dwóch latach mieszkania w tym zaadaptowanym budynku mogę tylko powiedzieć, że to była najlepsza decyzja jaka podjeliśmy. Mieszkamy skromnie, wyszystko do wykończenia było kupowane z najniższej półki cenowej. Żadnych luksusów, ale za to naprawdę przytulnie i wcale ładnie wyszło.
Na dole zrobiliśmy mały przedpokój, z którego wchodzi się do pokoju dziennego z aneksem kuchennym, z którego jest wejście do łazienki oraz schody na górę, na której jedno wielkie pomieszczenie sypialniane. Nie wiem czy opis brzmi rozsądnie, ale przedwczoraj byli jacyś ludzie przysłani przez architekta, którzy znaleźli nasz projekt w jego bazie danych i chcą taki sam dom postawić sobie na działce.
Układ funkcjonalny według mnie nie jest optymalny, ale nie mieliśmy dużej możliwości, gdyż budynek jako garaż już stał. Stąd dużą wadą tego układu dla ludzi nieprzyzwyczajonych jest wejście do łazienki z pokoju dziennego. Zrobiliśmy tak dlatego, że mieliśmy małe dziecko i chcieliśmy móc przenieść wykąpanego potomka z łazienki do ogrzanego pomieszczenia, a z drugiej strony ogrzewanie korytarza podnosiło koszty instalacji i koszty eksploatacji. Ponadto musieliśmy dostosować układ do otworów okiennych i otworów na bramy garażowe - zrobienie okien z innych stron nie wchodziło w grę gdyż budynek graniczy z dwóch stron z innymi działkami.
A propo adaptowanego grażu to z uwagi na ograniczenie kosztów zainstalowaliśmy ogrzewanie elektryczne. Ale w trakcie drugiego sezonu grzewczego ze zgrozą wyglądaliśmy wizyty inkasenta. Stąd za ostanie pieniędze w tamtym roku zainstalowaliśmy wkład kominkowy. Sprawdza się świetnie jako źródło ciepła. Gorzej, że niestety z braku naszego doświadczenia nie założylismy żadnego filtra i ściany, a przede wszystkim sufity będziemy musieli malować co sezon.

Moira
29-07-2003, 12:42
Własnie napisałam długi post i go zjadły trole. Co jest?
Muszę od nowa.

Koszty budowy do stanu aktualnego:
- wydatki przed budową łącznie z działką 56 tys. PLN
- przyłącza (prąd, studnia, pompa) 4 tys. PLN
Rok 2000 - stan surowy otwarty
M= 60 tys. PLN, R = 22,5 tys. PLN
wykończenie budynku gospodarczego 40 tys. PLN
Rok 2001
- ogrodzenie 15 tys. PLN
Rok 2002
- pokrycie dachu blachodachówką 26,9 tys.
rok 2003 - jeszcze nie koniec
Instalacje:
Elektryka R= 1700, M= 2465 zł
Hydraulika R = 2400, M= 5263 zł
Reszta za chwilę - muszę kończyć.

Moira
29-07-2003, 14:02
Reszta zagubionego postu.

Elektrykę robił mój brat cioteczny (Marek) z dwoma kolegami. Nie policzyłam jeszcze ilości punktów (nie bardzo potrafię to ogarnąć - co jak liczyć) więc nie wiem czy wyszło to dużo taniej niż gdyby zatrudnić inną ekipę. Hydraulik to znajomy mego brata (robił u niego instalacje rok wcześniej). Wszycy z Zambrowa. Dlatego do kosztów powinnam wliczyć koszt wyżywienia, znacznej ilości napojów piwnych i takie tam.
Instalacje co, cw i resztę hydraulicznych instalacji nie były ujęte w naszym planie finansowym na pierwsze półrocze br.
Wyszło jakoś tak z rozmachu, jak to u nas.
Planowaliśmy, że jak tylko skończy się zima to przyjedzie mój brat i zrobi nam elektrykę. Wspominałam mu, że jak nam zostanie kasy to jeszcze będziemy szukać hydraulika, bo ten nasz (mąż sołtysa z naszej wsi :lol: :lol: ) to hydraulik magik, tylko mu czary nie wychodzą - to będzie historia na następny post.
A tu pewnej zimowej niedzieli wracam ze spaceru z psem, wchodzę do domu, a za stołem siedzi jakiś facet. Więc grzecznie mówię dzień dobry i pędem na górę do męża, który właśnie usypia naszą córkę - Ty co to za facet? :o - Hydraulik. :o :o
Zeszłam więc na dół i jak gdyby nic zaczynam rozmowę. Okazuje się, że facet właśnie ma jakąś fuchę w Warszawie, więc przy okazji przyjęchał obejrzeć robotę. Prowadzę na salooony i pokazuję co bym chciała i gdzie. Facet nawet rosądnie gada i tłumaczy co i jak. Dochodzimy do cen i tutaj chowam uśmiech do kieszeni. Wcześniej rozmawiałam z sąsiadami z boku o ich hydrauliku i okazuje się, że ceny znacznie niższe, a i materiał przywiezie ze sobą z Zambrowa więc będzie taniej. Dajemy sobie tydzień - on ma oszacować koszty, ja muszę oszacować stan portfela.
Po odjeździe hydraulika żmudna dyskusja z moim przerażonym mężem. Nie przeraziły go wcale ograniczenia finansowe (dieta cud w lodówce)na najbliższe miesiące, ale ilość chłopa w domu na czas planowanych robót (3 elektryków + 3 hydraulików). Nie bardzo rozumiem jego obiekcje - skoro to nie on będzie sprzątał i gotował. Cóż za cudowne współczucie z jego strony dla mojego wysiłku. W końcu przekonuję go, że lepiej raz się przemęczyć, niż rozkładać to na dwa urlopy. W sumie mogłabym negocjować stawki żywieniowe dla hydraulików, ale skoro przyjeżdża mój brat - to jak jemu będę gotowała to i pozostali się najedzą. Dobra. Robimy wszystko na hura. Biorę urlop co by im kucharzyć i być pod ręką, córkę wywożę do teściowej na Ursynów, męża wysyłam do pracy i do roboty.
Chłopcy przyjeżdżają w czwartkowy ranek. Piękna wiosenna pogoda, aż chce się robić. Im tak bardzo, że po śniadanku robią sobie piwny piknik na tarasie, dobra dobra do niedzieli skończymy. Nie kończą. Powtórka z rozrywki za dwa tygodnie (naszczęście już tylko w sobotę, ale za to do czwartej nad ranem). Za drugim razem tal się spieszyli , ze w końcu coś spieprz... i jeszcze nie zainstalowali nam domofonu. Więc czeka nas jeszcze jedna powtórka z rozrywki. Ale za to atmosfera towarzyska była niczego sobie. Mojemu mężowi tak się spodobało, że zamiast ciężko pracować, jak tylko mógł wracał do domu i towarzyszył chłopcom, szczególnie przy ogóreczkach i popitce. A może bał się, że tak jak pierwszego dnia zabraknie dla niego obiadu. :D - po prostu nie doświadczyłam nigdy ile może zjeść 6 chłopa po piwku i ciężkiej pracy. Potem było coraz lepiej. A na końcu to nawet trochę jedzenia zostało.
Co do oceny pracy hydraulików - to winni są nam jeszcze próbę ciśnieniową - o czwartej rano byliśmy tak nieprzytomni, że nawet nam się nie chciało już ich oglądać.
Mam drobne zastrzeżenia co do układu podłogówki. Wydawało mi się, że dość szczegółowo opisałam gdzie co będzie stało. Ale rozumek mój dość krótki nie policzył obecnych przy moim wykładzie i stąd rurki będą także pod wanną narożną (myślałem że wanna prostokątna), pod szafą w łazience. Więcej o ich pracy opowiem po próbie ciśnieniowej.

A teraz historyjki z czasów instalacji:

Osoby:
Inwestorka (ja) - drbna budowa ciała, blond kucyk w stylu grzecznej uczennicy, ale po trzydziestce
Majster nr 1 (budowlaniec z budowy obok) - wysoki, bez przednich zębów co by mu dopływu wody ognistej nie blokowały, zniszczona twarz budowlańca, przyjazny stosunek do wszystkich inwestorów (sponsorów)
Majster nr 2 (budowlaniec nie wiadomo skąd) - niski, bez przednich zębów, ogorzała od nadmiaru promili twarz budowlańca, roszczeniowy stosunek do inwestorów.

Scena I
Czas - sobota tydzień przed wkroczeniem na plac boju instalatorów porzadkuje budynek wynosząc worki ze śmieciami.

Inwestorka: targając worek słyszy szczekanie psów, odwraca wzrok w stronę bramy, zauważa przewieszonego przez bramę obcego (pierwszy raz widzianego na oczy) Majstra nr 1.
Majster nr 1: E sąsiadka, jest mąż?
Inwestorka: Nie nie ma. A w czym mogę panu pomóc?
Majster nr 1: A kiedy będzie?
Inwestorka: Nie wiem pojechał do kina z dzieckiem.
Majster nr 1: To za długo przyjedzie?
Inwestorka: No pewnie za dwie godziny.
Majster nr 1: E, bo tego naszego nie ma(w domyśle inwestora), będzie dopiero wieczorem, a tu sobota słonko grzeje, jutro niedziela. Nie masz sąsiadka stówy do wieczora pożyczyć.

Scena II
Czas - tydzień później, czas wiosenne przedpołudnie, chłopcy instalatorzy zjedli śniadanie, więc inwestorka co by czasu nie tracić grabi pseudoogródek, grabi sobie i grabi
Szczekanie psów, do bramy podchodzi Majster nr 1 i Master nr 2
Inwestorka: Dzień dobry panom, mogę w czymś pomóc.
Majster nr 2 (wzork skupiony w pustą przestrzeń przed sobą co by zrównoważyć upojenie alkoholowe błędnika): Jest tata?
Inwestorka (myśli intensywnie): Co?
Majster nr 1 ( szturcha Majstra nr 2 łokciem, niestety nie jest w stanie werbalnie wpłynąć na kolegę)
Majster nr 2: Poproś tatę.
INwestorka (zamiast się cieszyć z chwilowego odmłodzenia) warczy: Jakiego tatę?
Majster nr 2 (coś mu świata): A kto tu jest właścicielem?
Inwestorka: (gotowa użyć grabi): JA!!!!!!!!!
Happy end - Mąż inwestorki zainteresowany scenką podchodzi do bramy i delikatnie wyjmuje z ręki inwestorki przyszłe narzędzie zbrodni. Inwestorka (dochodzi do niej, że właśnie ją za darmo bez skalpela nieźle odmłodzili) odchodzi radosna.

Moira
08-08-2003, 13:17
Powoli zbliża się jesień. Czas wziąć się do wykonania kolejnego nieuwzględnionego wczesniej w planach zadania. WYLEWKI.
Wiem, że powinniśmy najpierw wykonać tynki wewnętrzne, ale mamy rozłożoną już podłogówkę na warstwie ocieplenia, więc bezpieczeniej będzie jak najpierw zrobimy wylewki, a dopiero później tynki. A musimy ją zrobić w tym roku, bo myszki polne grasują w takich ilościach, że nasze biedne jamniczki nie nadążają z wyłapywaniem, chociaż są bardziej zajadliwe niż koty.
Kompletnie nie wiem w którym/(na którym) kącie ukryła się kasa na te wylewki. Może ktoś pomoże mi szukać. Z moich wyliczeń wynika, że potrzebujemy około 7 tys. zł (pow. podłogi 180 m2, folia, styropian 17cm, beton + siatka). Niby nie wiele, ale jak tylko zaczyna się sezon budowlany to nagle okazuje się, że nie jesteśmy w stanie oszczędzać na bieżącą. W tym roku pesymistyczne założenia obejmowały wykonanie elektryki i hydrauliki. Moja wersja optymistyczna - elektryka, hydraulika i okna.
Jak to zwykle bywa plany zostały zweryfikowane przez życie. Po ułożeniu hydrauliki stwierdziliśmy, że koniecznie musimy wykonać wylewki, chociażby tylko na dole. Ale w między czasie dały o sobie znać problemy z wodą.
Woda - koszmarnie drażliwe słowo dla mojego męża. Wcale mu się nie dziwię walka o wodę trwa już trzeci rok. Mam nadzieję, że tym razem to już koniec. Ja też NIENAWIDZĘ braku wody.
Dla wyjaśnienia histori z wodą dodam, że sąsiedzi z obu boków naszej działki mają tak jak my studnie wiercone i nie mają żadnych problemów z wodą. A na nas ktoś rzucił klątwę.
W czasie stawiania budynków woda płynęłą strumieniami i nie było problemów. Jak tylko wprowadziliśmy się, zaczęły się jej ciche dni.
Najpierw okazało się, że nasz lokalny hydraulik (mąż sołtysa) :evil: :evil: podłączył pompę zamiast metalowym przewodem to plastkowym wężęm i co jakiś czas wąż się załamywał i pompa nie mogła ssać. W końcu musieliśmy wymienić i wąż i pompę. To był rok pierwszy. Rok drugi - pompa z hydroforem w małej studni w domu okazała się za daleko położona od studni i według słów naszego hydraulika trzeba ją przenieść jak najbliżej studni - więc na wprost okien salonu mam niezły grobowiec (stalowe pudłu zagłębione w ziemię w którym teraz najdują się pompa i hydrofor). Rok trzeci - Pompa działa wody ni ma. Cóż to że cały maj bez własnej wody. Dzięki uprzejmości sąsiadów podłączamy się szlaufem ogrodowym do ich wody i mamy wodę w rurach. Wkur... na hydraulika, szukamy pomocy po znajomych. Przyjeżdżają studniarze i cóż się okazuje? Pan hydraulik montując zgrabny pojemniczek zerwał nam filtr i mamy dwa metry piachu w rurze. Teraz wiem skąd mam kamień na zębach. :lol: Panowie studniarze kręcą parę centymetrów dalej nową studnię. Woda jest.
A nasz pan hydraulik cały czas uprzejmie twierdzi, że tam to wody nie ma trzeba robić wodociąg (on oczywiście zrobi, ale za moje pieniądze).
Tak więc w tym roku dodatkowo poszło jakieś 4 tys. na wszystkie te naprawianka. A ja jak zobaczę w pobliżu jeszcze męża sołtysa, pomimo że chłop w miarę przystojny to zacznę krzyczeć.

Moira
12-08-2003, 11:28
Wylewki planowane na wrzesień stoją pod znakiem zapytania. I wcale nie z powodu braku środków. Gorzej nie mamy wykonawcy. Nawet ogłoszenie na forum nie wiele pomogło. Brak chętnych na nasze pieniążki.
Wprawdzie hydraulicy wyrażali chęć zajęcia się tematem wylewek, ale pomna ile wkładu osobistego i zmarnowanego czasu kosztowało mnie goszczenie ich przy układaniu instalacji, jestem skłonna zapłacić więcej by nie babrać się w garach. Najchętniej widziałabym ekipę z miksokretem, co to by przyjechali zrobili i wyjechali. Zero obsługi kulinarnej i hotelowej. Nasi znajomi, albo mają ekipę z miksokretem ale ich nie polecają, albo ekipa górali z taczką (taniej ale gdzie ich tu gościć). W razie czego trzeba będzie zacisnąć zęby i przetrwać kolejny najazd naszych znajomych instalatorów. Gorzej, że mamy już przykre doświadczenia ze źle zrobioną wylewką w budynku, w którym teraz mieszkamy. Wtedy nam się spieszyło i ekipa za Buga, która budowała nam dom wylala nam podłogi, położyła płytki i odjechała. My zamieszkaliśmy i po jakimś czasie płytki zaczęły pękać. Wtedy nie było to jeszcze tak widoczne. Teraz ktokolwiek wchodzi do domu pyta "A co wam tak płytki pękają?". :x A tu na wprost wejścia, w aneksie kuchennym mamy około 80% płytek do wymiany. Pękły tworząc wzór dywaniku (prostokąt na środku kuchniosalonu). Mamy wprawdzie zapas tych płytek, ale boimy się zabrać za ich wymianę ze strachu co tam odkryjemy pod spodem. W prawdziwym domu nie zniosę takich remontów co trzy lata. Płytki do budynku gospodarczego kosztowały jakieś 30 zł/m2. Płytki do domu wybiorę nie patrząc na cenę. Więc nie życzę sobie takich dodatkowych wzorów na mojej terakocie.
Jeśli ktoś mnie czyta i ma jakąś ekipę do wylewek z okolic Warszawy, to proszę dajcie namiary.

Moira
13-08-2003, 15:25
Dzięki Maluszkowi załapałam kontakt na ekipę wykonującą wylewki. Bardzo dziękuję.
A teraz właśnie pakuję manatki i wyjeżdżam na urlop.
Do usłyszenia po urlopie.

Na urlop z całą rodziną włączając to oczywiście pieski:
http://foto.onet.pl/upload/4/44/_166655_s.jpg

Moira
05-09-2003, 13:26
Urlop jaki by nie był to zawsze warto. Od wczoraj niestety skończyła się sielanka. Chociaż ostatni trzy dniu urlopu trudno nazwać sielanką - moje dziecko poszło pierwszy raz do przedszkola - więc ci którzy mają to niezbyt budujące doświadczenie wiedzą, że nie były to okoliczności przyrody sprzyjające wypoczynkowi.
Zaletą urlopu było przede wszystkim oderwanie się od nałogowego przemyśliwania aspektów budowlano-finansowych. Mój mózg bardzo odpoczął , poszerzył mi się horyzont życiowy jak to określił mój mąż, który nikczemnie przerzucił się z nałogu budowlanego na nałóg psiarsko-myśliwski.
Zostałam sama na polu bitwy, ale może to lepiej - przynajmniej nie muszę konsultować z nim moich pomysłów realizatorskich, a tylko informować na czym musimy oszczędzać (oczywiście w życiu codziennym).
Budujemy już czwarty rok, ale pocieszeniem jest fakt, że mamy gdzie mieszkać i to w dość normalnych warunkach i u siebie. Wprawdzie na początku roku zmęczona ciągłym oglądaniem tego surowego budynku oraz zapowiedzią podwyżki VAT zaczęłam namawiać mojego męża na kredyt hipoteczny. Byliśmy już nawet dość mocno zdecydowani zaciągnąć na kwotę, którą mamy jeszcze do wykorzystania w ramach ulgi budowalnej (starczyłoby na wykończenie domu do stanu minimum). Ponieważ jestem bankowcem, więc dość szybko rozejrzałam się w ofercie innych banków i policzyłam koszty (nie tylko oprocenotanie). I tu kropka. Spoko zdolność kredytową mamy, ale skąd nagle wziąć dość sporą kwotę na wszystkie opłaty przed przyznaniem kredytu. Problem polegał na tym, że właśnie opłaciliśmy faktury za instalacje elektryczną (i nie planowaną ) hydrauliczną i musieliśmy jeszcze dość znacznie zdebetować konto. Lawirowanie między debetmem na koncie a debetem na karcie kredytowej weszło nam już chyba w krew. I tak oto problem kredytu został przełożony na bliżej nieokreśloną przyszłość.
Pocieszam się faktem, że jakoś wyszliśmy już z dołka finansowego (chociaż wcale nie jesteśmy jeszcze na plusie), a ministerstwo finansów wciąż nie potrafi jasno określić ostatecznego terminu wejścia w życie podwyższonej (normalnej) stawki VAT. Chociaż nie ma co się łudzić w ustawie podatkowej jak wół stoi zapis, że preferencyjna stawka VAT (7%) obowiązuje do 31.12.2003 r. Więc chyba nie ma szansy na przedłużenie okresu tańszych zakupów budowlanych.
Nas wprowadzenie nowej stawki VAT dopinguje do wykonywania każdej pracy na fakturę.
Wczoraj wieczorem podsumowaliśmy naszą sytuację finansową i nagle stwierdzamy, że ostatnio zarobione pieniądze przeciekły nam przez palce - jak zwykle. :evil: Stąd nagle moje zniechęcenie przerodziło się w rzuceniu pomysłu aby zrezygnować w tym roku z robienia wylewek (a to nie wiem czy pogoda odpowiednia przy braku okien w budynku, a to rurki z wodą nie mogą tak stać bo to już przymrozki, itd.) . Mąż się ucieszył - nie trzeba będzie zaciskać pasa.
Ale dziś siadłam do ponownego przeliczania kosztu wylewek i rozważań co tu zrobić aby wyszło taniej.
Czy ktoś może zweryfikować moje wyliczenia:
powierzchnia podłogi
Podłoga na parterze
1 Izolacja pozioma przeciwwilgociowa m2 60,66 1,31 zł 79,46 zł
2 styropian FS 20 gr. 15 cm m3 9 182,97 zł 1 646,73 zł
3 taśmy dyletacyjne m 90 1,00 zł 90,00 zł
4 wylewka betonowa gr. 8 cm m3 6,86 150,00 zł 1 029,00 zł
5 siatka usztywniająca szt. 50 5,88 zł 294,00 zł
Podłoga na poddaszu
6 styropian FS 20 gr. 2 cm m3 1,6 182,97 zł 292,75 zł
7 siatka usztywniająca szt. 55 5,80 zł 319,00 zł
8 wylewka betonowa gr. 6,5 cm m3 6,34 150,00 zł 951,00 zł

Do tego robocizna (ale to już tylko kwestia decyzji czy taniej i bez faktury, czy firma).

Dla wyjaśnie dodam, że powierzchnia podłogi parter to 85,66; piętro około 90 m2. W części ułożony jest już styropian (góra 16,34; dół około 34 m2).
Jeśli możecie to skomentujcie moje wyliczenia lub podpowiedzcie swoje doświadczenia z wylewkami. Czekam na komentarze

Moira
11-09-2003, 10:22
Dzięki za uwagi co do ceny styropianu. Rzeczywiście podzwoniłam po kilku składach i cóż się okazało, że hurtownia w której zaopatrujemy się od początku budowy jest jedną z najdroższych w okolicy - nawet uwzględniając ich rabat. Włąściciel tej hurtowni obiecał nam kiedyś, że jak znajdziemy coś taniej to mamy do niego przyjść to on nam sprzeda po cenie tej tańszej hurtowni. Stąd mój mąż ma zamiar porozmawiać z nim o cenie styropianu. Zobaczymy czy to był tylko chwyt marketingowy. Innych cen nie sprawdzałam, ale teraz zacznę. Do tej pory to mój mąż robił zakupy budowlane, a on jakoś mnie ma smykałki do oszczędzania. Od teraz dojdzie mi kolejny obowiązek.
Ponadto dalej szukam ekipy do wykonania wylewek. Niekoniecznie z miksokretem.
Właściwie to zaczynam się gubić w tych wszystkich opiniach. Jedni twierdzą, że tylko z miksokreta, a kolejni znowu, że właśnie dobra ekipa wykonująca ręcznie jest pewniejsza.
Na razie to w ogóle nie mam żadnej.
W sobotę ma przyjechać mój brat elektryk razem z hydraulikiem. Brat ma poprawić parę rzeczy w instalacji elektrycznej, a hydraulik ma w końcu wykonać próbę ciśnieniową.
Jak wygląda taka próba na instalacji bez pieca i kaloryferów. Możecie mnie uświadomić.
Pozdrowienia dla czytających

Moira
19-09-2003, 11:21
W sobotę rano zrywam się wcześnie, bo przecież ma przyjechać brat z hydraulikiem (a oni z reguły to ranne ptaszki). Krzątam się po domu i wyglądam i niecierpliwię się. Nie wiem co robić nie ma ich - wystawili mnie do wiatru? Wtedy łaskawie wstaje mój mąż i ze spokojem stwierdza, że przecież oni dopiero o 9 wyjadą, no to będą około 11, po co się tak denerwuję. No właśnie po co, gdyby moja druga połowa przestała wierzyć w jednomyślność wynikającą z małżeństwa, może raczyła by mnie informować. Może on wierzy, że czytam w myślach. No trudno te dwie godziny snu, które mi uciekły może kiedyś odrobię.
W końcu przyjeżdżają chłopcy. Jestem radośnie podniecona jak w czasach dzieciństwa, jak byłam młodsza byliśmy z bratem bardzo blisko i zawsze z niecierpliwą radością oczekiwałam jego przyjazdu.
Taaaaaaaaa, tylko dlaczego przyjechali w czterech? Zakładałam dwie dodatkowe osoby w jadłospisie. Matko Boska!!!! Czy ja wyglądam na wróżkę.
Kombinuję kulinarnie aby ich wyżywić i tracę kontrolę nad stroną techniczną próby ciśnieniowej i ewentualnych poprawek instalacji elektrycznej.
Już po wszystkim pytam męża: no i jak próba, wszystko dobrze. Odpowiedź: nie wiem nie widziałem, ale Sławek (hydraulik) mówi że OK.
:o :o :o :o :o
No to świetnie. Teraz polejemy to wszystko betonikiem, a jak będzie trzeba kuć i szukać przecieku, to wtedy pojedziemy do Sławka i co mu powiem, że mu ufałam, a teraz to już nie. Dość wysoki koszt tego zaufania.
No dobra zakładam, że wszystko jest dobrze. Więc teraz pora na wylewki.
Gorączkowo szukamy ekipy.
Sławek (hydraulik) od razu na wstępie swojej wizyty poleca nam jakaś znajomą ekipę z miksokretem z Zambrowa (podobno robią za 6 zł/m2 :-? ). W tym samym czasie dzwoni moja mama, że ona właśnie uzgodniła z ekipą ze wschodu, która właśnie im kończyła dom, że chętnie zrobią nam wylewki za 8 zł/m2 (ręcznie). Mogą zacząć od przyszłego poniedziałku.
Ekipa z Zambrowa kompletnie nie komunikatywna, a cena od razu skacze na 10 zł, ponadto ostatecznie to oni mogą zrobić nam te wylewki, ale pod koniec października - a dom bez okien.
I teraz konsternacja. Ciekawa jestem czy u was też następował taki etap że żaden z małżonków nie chciał podjąć ostatecznej decyzji i delikatnie rzucał pytanie w powietrze: No to co zrobiMY?

Moira
24-09-2003, 09:24
No i jak zwykle przez przypadek i tak mimo woli znaleźliśmy ekipę do wylewek. Nie wiem tylko czy zasługują na miano ekipy. Już widzę te salwy śmiechu naszych przyjaciół i znajomych jak będziemy zdawać relację z budowy.
Zaczęło się niewinnie. Mieliśmy na oku dwie ekipy tak jak wcześniej opisałam, ale mój mąż w piątek wieczór na miłej imprezce u sąsiada pyta się o jakiegoś Wiesia - jak robi wylewki.
Na co sąsiad - dobrze robi tylko mu kasy wcześniej nie dawaj, bo więcej nie przyjdzie, a jak przyjdzie to pijany.
Nie wnikałam w temat rozwinięty przez męża, mylnie nie domyślając sie preferencji mojego męża. Otóż okazuje się (nie po raz pierwszy zresztą), że aby okiełznać mojego męża wystarczy:
* posłuchać opowieści mojego męża o przygodach psiarsko-myślwiskich,
* dodatkowo wykazać się niewielką znajomością tematu budowlanego, poprzez przyniesienie poziomicy
* potakiwanie, miły wyraz twarzy (piwko w torbie też przejdzie), ale najważniejsze:
* pochodzenie z naszej wsi, przez co nie musimy korzystać z barakowozu.
W każdym razie w sobotę przyjechali na swych rowerkach, aby zgodnie z propozycją męża wykonać płytę, która ma pokryć ten grobowiec studzienny, który zawdzięczamy naszemu doradcy ds. wody.
Aby wyjaśnić o co chodzi, przeskoczę na inny wątek. Od trzech lat walczymy z ustawicznym brakiem wody w studni (zwłaszcza po okresach dłuższego niekorzystania z pompy) - dla wyjaśnienia nik z okolicznych sąsiadów nie ma tego problemu. Na początku zestaw hydrofor+ pompa były umieszczone w domu głównym w takiej małej piwniczce. Historia jest długa obejmuje prawie trzy lata walki więc ją teraz pominiem. W każdym razie ostatnim pomysłem naszego poprzedniego hydraulika było przeniesienie hydroforu i pompy bliżej lustra wody, tzn. umieszczenie tego wszystkiego w takim stalowym grobowcu (skrzynia ze stali ma jakieś 2x1m) wkopanym w ziemię. Kiedy się umawialiśmy rok temu na wykonanie tego przeniesienia był lipiec. Hydraulik przysłał ekipę jakoś na jesieni. Wszystko poinstalowali tylko klapy górnej nie wykonali tłumacząc nam, że nie ma co się spieszyć bo trzeba sprawdzić czy to rozwiązanie da rezultaty. No i przez cały rok ta dziura w ziemi przykryta jest prowizorycznie kawałkami blachy z ogrodu. Na zimę położyliśmy warstwę wełny mineralnej, a po większych deszczach mąż wkraczał do akcji pt. osuszyć zbiornik. Pan hydraulik pomimo że mieszka na tej samej wsi jakoś nie ma czasu aby przysłać nam swoich chłopców do skończenia pracy. Mało tego nie wziął za to jeszcze pieniędzy- więc logocznie mówiąc powinien chociaż się pojawić po kasę. Ale pewnie już wie, że może liczyć jedynie na figę z makiem, gdyż jego zdolni pracownicy instalując grobowiec zerwali nam filtr w studni i musieliśmy w międzyczasie robić nową studnię. Niezły kryminał.
A wracając do pana Wiesia i spółki. Przyjechali w sobotę, płytę wylali i od razu do męża po kasę, chociaz umowa była że dostaną pieniądze jak płyta będzie na miejscu i w dodatku obsypana ziemią. NO cóż .
W poniedziałek wracając z mężem do domu dowiaduję się, że p. Wiesio i spółka dokonują jakiś innych cudów na naszej budowie. :o Bardzo ich chyba polubił.
Mąż obudził się z letniego letargu i ostro wziął się do pracy. To znaczy on płaci, chłopcy pracują, a mężowi się wydaje że to on jest taki pracowity. :lol:
Więc p. Wiesio z kolegą w poniedziałek wykonali opaskę z betonu wokół kostki opaskowej wokół budynku gospodarczego, co uważam za zbędne, gdyż kostka była położona prowizorycznie. Potem wykopali dołki pod 30 tuji, które mój małżonek zakupił i miał sam posadzić. No cóż przynajmniej efekt był natychmiastowy od wczoraj mam żywopłot odgradzający ogród od kurnika, królikarni, kompostownika i szrotu naszych sąsiadów. A tak bym pewnie czekała jakieś dwa miesiące.
Najlepsze w tej histori jest to, że w poniedziałek dogadując się w sprawie wylewek okazało się, że będą potrzebne jakieś profile, ale wcale nie było rozmowy o ich zakupie. Wczoraj chłopcy przyszli posadzić tuje, męża nie ma, więc p. Wiesio na moją uwagę że dzisiaj to go nie zobaczą strasznie się strapił. Strapienie ogarnęło go całego, bo aż przestał pracować tylko się podrapał po włosach pod czapką i oparł się o łopatę. Cóż było robić, trzeba pomóc strapionemu. Pytam się o co chodzi, może ja w czymś pomogę. A wie pani bo chodzi o te profile co to wczoraj o nich rozmawialiśmy. Ja już zamówiłem i trzeba zapłacić. Ile? 90 zł. Mam takie pieniądze więc mu je daję. Na szczęście wręczam mu kartkę z NIPem i proszę o fakturę.
Przyjeżdża wieczorem mój mąż i mówię mu że zamówili jakieś profile i dałam im na nie kasę. :evil: :x PO CO MU DAWAŁAŚ PIENIĄDZE? SKĄD WIESZ NA CO ONE PÓJDĄ? itd.
:cry: :cry: I teraz wiem jakim zaufaniem cieszą się nasi przyszli wylewkarze.

Moira
25-09-2003, 15:23
Ekipa od wylewek umówiona, godzina zero się zbliża. A ja zaczynam panikować: co trzeba zrobić zanim zaleją wszystko betonem?
Piszę karteczki i rozlepiam gdzie się da aby nie zapomnieć i znaleźć odpowiedzi na pytania:
1) rura do kominka - jedna czy dwie, jakie fi?
2) rura do rozprowadzenia ciepła z kominka na poddasze użytkowe - zostawić jedną dziur i czy w przypadku rozprowadzenia grawitacyjnego prowadzić w podłodze, czy może najpierw na poddasze i potem promieniście do poszczególnych pokoi?
3) dlaczego rurki do centralnego odkurzacza w podłodze? i ewentualnie ile punktów i w których miejscach?
4) i o czym jeszcze powinnam pamiętać, aby potem nie kuć lub nie kombinować?
Może macie jakieś podpowiedzi?

Moira
01-10-2003, 10:27
Oczywiście, jakże by inaczej wylewki nie obyły się bez falstartu. W poniedziałek umówiona ekipa roboty nie zaczęła - po niedzieli należy odpocząć i wytrzeźwieć, czyz nie.
Już wracając z pracy zakładaliśmy się z mężem, "są czy ich nie ma?, a jak są to ile zrobili?. No i cóż na podwórku pusto i cicho. Przyjeliśmy to dość spokojnie - ciekawe czy to lata budowy nas tak znieczuliły na brak terminowości pracowników.
NO ale Pan Majster zaraz po naszym przyjeździe pokornie pojawił się pod płotem (akurat otwierałam bramę dla znajomych) i bardzo nas przepraszał, że on nie mógł bo musiał zostać w pracy (stałej), a reszta ekipy bez niego nie robi. Z miłym uśmiechem poinformowałam go, że jak jutro nie zaczną to pięknie uśmiechnę się do ekipy ze Wschodu, bo mi jest wszystko jedno kto robi byle robił. No i trochę podziałało.
We wtrorek przyjeżdżamy z pracy a tu jak w ulu. Miało być ich trzech - jest czterech (chociaż ten czwarty coś za bardzo miał błędny wzrok jak na mój gust - może to ich gość). Na moje pytanie mąż odpowiedział - nie wnikaj i tak płacisz za całość a nie za głowę. No tak co mi tam - to ich sprawa jak się podzielą kasą.
No i pomimo deszczu i spuszczonych psów (mąż zapomniał ich zamknąć) potrafili przyjść i wykonać to co mieli do zrobienia na pierwszy dzień, czyli dokończyli studnię (pomimo iż już dawno im zapłaciliśmy) i zaczeli wyrównywać strop na piętrze. Nasi robotnicy od stanu surowego nie nadążali w wyrównywaniem betonu z pompy przy zalewaniu stropu - więc podłoga na górze mogłaby być świetną scenografią do Halki.
Dlatego teraz najpierw muszą położyć warstwę wyrównawczą, a dopiero później warstwę izolacyjną i posadzkę.
My w między czasie robimy zakupy: styropian, folia, taśma dyletacyjna, mata zbrojna itp.
Jak już wszystko kupimy to napiszę ile wydaliśmy - chociaż nie będą to ceny aktualne zwłaszcza styropian - od dzisiaj drożeje, a nam się jeszcze udaje kupić po starych cenach.

Moira
02-10-2003, 08:19
Muszę się wykrzyczeć nie na temat.
Wczoraj zawieźliśmy jedną z naszych suk do weterynarza, gdyż od kilku dni harcze. Myśleliśmy, że to przeziębienie - więc na początku leczyliśmy ją sami. Ale brak poprawy, a nawet robi sie coraz gorzej. Weterynarz wysłał psa na prześwietlenie płuc. I cóż się okazało!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Nasza suka ma śrut w płucu.
A wiecie skąd? Kur......
Nasi sąsiedzi urządzili sobie polowanie na pieski zamknięte w kojcach!!!!!!!!!!!!!
Trudno jest im teraz co kolwiek udowodnić, oprócz tego, że nielegalnie posiadają wiatrówkę gwintowaną, a ta podlega obowiązkowi posiadania zezwolenia i w dodatku odpowiedniego przechowywania broni.
A nasz sąsiad (chłopak w naszym wieku, wykształcony, na odpowiedzialnym stanowisku) pożycza sobie broń od szefa i trzyma ją razem z otwarą paczką śrutu w garażu. REWELACJA. COŻ ZA ODPOWIEDZIALNOŚĆ.
Gdybyśmy chcieli otwartej wojny na śmierć i życie to wczoraj byłaby u nich policja i na pewno wyrok w zawieszeniu by go nie ominął.
Ale tak naprawdę to podejrzewamy że strzelali jego robotnicy (może podkuszeni przez jego żonę?).
Mieszkamy obok siebie od dwóch lat, stosunki sąsiedzie mamy (mieliśmy) dobre, może towarzysko nie jesteśmy zgrani, aby razem się bawić, alę zawsze można było sobie przez płot porozmawiać. A tu taka nienawiść do naszych psów. I CO NAJBARDZIEJ mnie wkurza, to naruszenie granic mojej własności. (Mam nadzieję, że strzelając byli chociaż na tyle odpowiedzialni, że upewnili się że mnie z dzieckiem nie ma w domu - Weronika często wchodzi do kojców i do bud bawić się z psami).

No cóż wieśniak zawsze zostanie wieśniakiem. I nie chodzi mi o miejsce pochodzenia, tylko o odpowiednio wykształtowany kręgosłup moralny i odpowiedni poziom wrażliwości. Dla wieśniaka pies nie znaczy nic - krowa, świnia zasługują na odpowiednie traktowanie, ale pies to darmozjad. Więc strzelanie do psa, który może tylko schować się do budy i nie ma gdzie uciec to żadna zbrodnia.
OOOOOh. :evil: :evil: :evil: :evil:
Jestem wściekła z bezsilności.

Moira
03-10-2003, 09:41
Okropny tydzień.
Wylewki. Psy. Psy. Wylewki. I wszystko nie tak.
Jesteśmy tak nabuzowani i zmęczeni, że wczoraj dostałam takije drżączki jakbym była na prochach, moja córka została pare razy okrzyczana (to że jej się należało nie zmienia faktu że zrobiłam to wyładowując złość na cały świat, a nie na nią).
Dziesiaj wcale nie jest lepiej, jesteśmy z mężem coraz bardziej nabuzowani kolejnymi faktami które odkrywamy, a propo naszych psów. Rozmowy z sąsiadami niezbyt przyjemne, dodatkowo podnoszą poziom adrenaliny.
A jeszcze te wylewki :x.
Wiedziąłam, że nie mogę się spodziewać super cudów ze strony naszej ekipy. Ale dość jasno określiłam zakres i sposób wykonywania ich czynności zawodowych. A oni swoje.
Po pierwsze te ćwoki nie dodały plastyfikatora do wylewki w kuchni (odrzewanie podłogowe). Ręce mi odadły do samej ziemi (poziom chudziaka). Ach tak no to teraz zrywajcie beton i kładźcie od nowa. Na co mój mąż: Dobra nie popęka, niech już tak zostanie, tylko dalej już dolewajcie plastyfikator. Kurw.... :evil: O ile zakład, że dziś nadal pojemnik z plastyfikatorem znajdziemy zamknięty?
Wczoraj kładli styropian i maty na górze- oglądam i stwierdzam, żę powinni pociągną izolację i wylewki do zewnętrznego końca otworu na balkon, bo przy ścianie dwuwarstwowej okno jest na końcu pustaka. Mój mąż: "Ale po co" Coraz bardziej wściekła: "Po to" i tak oto zamiast mu to spokojnie wytłumaczyć wywalam na niego swoją wściekłość> No w końcu to on znalazł tą ekipę.
Majster moją uwagę przyjął z grzecznościowym uśmiechem (często się do mnie usmiecha, ale to szowinista bo pomimo usmiechu nie słucha co do niego mówię - dopiero jak powtórzy to mój mąż to zrobi to na nim jakieś wrażenie). Wieczorem idziemy z mężem obejrzeć dokładnie jakie uwagi im jeszcze zapisać w liście miłosnym na jutro. CHOLERA. Nadal nie zrobili tego o co ich prosiłam. Małe tego odkrywam, ze piwnicę którą mieli zasypać piaskiem, zasypują czarną ziemią z hałdy (ziemia z trawką).
Już nie długo będę przypominać goryla z uwagi na coraz niżej opadające ręce.

Moira
08-10-2003, 12:53
No, powoli wychodzimy z dołka. Sprawa z sąsiadami w miarę się unormowała. Sąsiad czuje się winny, psy dochodzą do zdrowia, a my powoli wychodzimy z szoku.
Nie będę męczyć was dalej sprawą piesko-sąsiedzką.
Pomęczę was wylewkami.
W piątek wracała z pracy w nastroju bardzo bojowym, juz szykowałam się do ataku, a tu nasz majster przylatuje z poziomicą i naskakuje: Proszę szefowo, proszę sprawdzić, że równo. Tym nadskakiwaniem i wyraźnym zaznaczeniem, że ja tutaj jestem szefem a nie mój mąż ujął mnie zupełnie. Więc nie było walki i rękoczynów.
Faktycznie robią równo. Posprawdzałam poziomicą co się dało i jest O.K.
Pomądrzyłam się jeszcze chwilę, ale w tonie kobiety zalotnej, i obie strony rozstały się zadowolone.
Mąż poczuł się tak zadowolony, że miał wypić pifko z chłopcami, ale coś mi się wydaje (jestem tego pewna), że pifko to było tylko zapitka.
Kiedy wrócił późno wieczorem bardzo starał się być trzeźwy. Na moje uwagi, że coś za bardzo się integruje z ekipą - stwierdził, że przecież to miejscowi, a z miejscowymi trzeba żyć dobrze. No cóż z takim argumentem nie ma co dyskutować.
W sobotę prace szły raźno. Dokupiliśmy kolejną tonę cementu i wyjechaliśmy na weekend. Wróciliśmy dopiero wczoraj około 8.
Chłopcy już nie robili, ale czatowali na męża przy płocie - celem wyrwania kolejnej stówy. Mi nie pokazują się na oczy, chyba że pracują. Na początku ustaliłam z nimi, że zapłatę dostaną jak zrobią całość. Ale oczywiście mąż ma miękie serce i tym sposobem w ciągu pięciu dni pracy wyrwali już około 500 zł. Zawsze podobno mają jakieś wytłumaczenie - a to imieniny żony, a to na chleb nie mają, więc mój biedny mężulek nie ma serca im odmówić. Oczywiście kasę trzymam ja więc przychodzi do mnie i wysłuchuje moich racji, a potem i tak wręcza im pieniądze. Dobra niech im będzie, chociaż ja bym wolała dostać raz a porządnie, niż przejadać (czytać: przepijać) pomalutku.
cdn.

Moira
13-10-2003, 09:01
Wylewki miały zostać skończone na weekend. W czwartek wieczorem odbyłam poważną rozmowę z naszymi majstrami. Ustaliliśmy co i jak mają robić. zakupiliśmy zapas materiału i wypłaciliśmy im trzysta złotych kolejnej zaliczki. W piątek ze spokojnym sumieniem prosto po pracy wyjechaliśmy na rodzinny weekend do Bryzgla nad Wigry. Zostawiliśmy za sobą wszystkie problemy i wieczne zabieganie.
Polecam wszystkim zestresowanym.
W niedzielę wieczorem tuż pod Radzyminem mąż nieśmiało wtrąca: Ciekawe jak tam nasze wylewki?
Byłam święcie przekonana, że to już koniec. Jeszcze tylko raz obejrzę ich mordki przy wypłacie kasy i koniec. Niespodzianka była przednia. Okazuje się, że w trakcie trzech dni wylali jedynie jadalnie (11m2). A co z resztą?
Reszty to na pewno im nie zostało z zaliczki. Pewnie czując się bezkarni uczcili hucznie weekend.
Sami sobie zrobili krzywdę, bo gdyby zalali resztę to w zyciu bym nie zobaczyła w jaki sposób układają styropian. :evil: Biedna moja czteroletnia córka, która uczy się nowych zwrotów.
Kartka na dziś dla majstrów (czerwona): Nie zalewać salonu - zona musi obejrzeć ułożenie styropianu przed zalaniem....!
No i tak własnie jest. Jak kogoś pochwalisz i docenisz to potem już się nie stara.

Dziś znowu muszę poszaleć z poziomicą.

Moira
14-10-2003, 08:50
Dzisiaj mają skończyć wylewki. Zobaczymy.
Całkowity koszt wylewek to 6170 zł - powierzchnia podłóg 180 m2.
Zestawienie dla zainteresowanych:
SUMA MATERIAŁY: 4 468,62, W TYM:
Profil zamk. 30x20x2 46,80
Folia bud. czarna rolka 134,00
Cement bez dodatków 3,5t 1020,17
Plastyfikator 43,91
Klej montażowy 14,60
Piach 30t 1000,00
styropian 9,6 m3 1634,82
tasma dyletac 200m 97,12
maty zbrojeniowe 10x10 - 53 szt 305,20
maty zbrojeniowe 15x15 - 40 szt. 172,00
Robocizna 9 zł/m2 + zaokrąglenie= 1700 zł

Krótki opis założonego sposobu wykonania:
Uwaga - pierwsza warstwa izolacji ułozona wczesniej styropian wzdłuż ścian zewnętrznych 5 cm jako ocieplenie fundamentu, stryopian pod podłogówkę ułożony przez hydraulików (wliczone w koszty hydrualiki).

Wyszło:
parter - 15 cm styropianu i 7 cm wylewki zbrojonej matami 10x10, zdyletowane styropianem 5 cm wzdłuż ścian zewnętrznych i taśmą dyletacyjną wzdłuż ścian i dyletacji wewnętrznych. Rura do kominka doprowadzona, piwniczka po hydroforze zasypana i zalana (piwniczki jak na razie nie ma - ciekawe czy za jakiś czas nie staniemy się jednak jej posiadaczami)
poddasze użytkowe - wyrównana podłoga stropu (biedni musieli dwa razy zalewać górę), 3 cm styropianu, wylewka 6,5 cm zazbrojona matami 15 x15, w łazience nad podłogówką maty 10 x10, dyletacja z taśmy wokół wszystkich ścian.
Tam gdzie była podłogówka (oczywiście bez kuchni) dolano podobno plastyfikator.

Po dzisiejszym ranku, kiedy to obudziłam się z myślą, że jednak spartaczyli piwniczkę w kotłowni (nie wiem czy na pewno wybrali tą taczkę czarnej ziemi którą odkryłam w piwniczce przy którejś tam inspekcji, nie zburzyli fundamentu - poziom wylewki jest o 0,5 cm wyższy od pozostałych pomieszczeń parteru, ale nie to jest najgorsze - rano wstając z łóżka przyszła mi do głowy dołująca myśl że w tej piwniczce zbierała się woda, a fundament nie był zaizolowany poziomo na górze, więc pewnie wilgoć wedrze się do domu). To jest dopiero choroba budowlana. Wstajesz, jeszze dobrze oczu nie otworzyłeś, ale już kombinujesz co jest nie tak z budową.
Pozdrawiam i postaram się dzisiaj pracować a nie myśleć :lol:

Moira
16-10-2003, 09:53
NO to koniec na ten rok.
Wczoraj nasza ekipa zatarła ostatnie wylane dzień wcześniej pomieszczenie i koniec.
Zapłaciłam im już przedwczoraj urywając stówę do zapłacenia po zatarciu. Więc kiedy po dwóch dniach oglądania ich obrażonych za poniedziałkową awanturę min, zobaczyłam ich radośnie uśmiechniętych już poczułam się co kolwiek zaniepokojona. Trochę mi ulżyło, że nie rozstaniemy się pogniewani, ale taka radość za stówę to zbyt podejrzane.
No i oczywiście, to nie z powodu resztki kasy się tak uśmiechali tylko...
Majster zaraz po wejściu (uśmiechnięty) wręczył mi poziomicę co bym sprawdziła czy równo. Podziękowałam mu uprzejmie przy okazji informując, że szalałam z nią co wieczór po ich wyjściu, więc wiem że wszystko jest równo. No i dalej rozmówka o pierdołkach. I tu nagle majster rzuca, że to co dzisiaj wiecha? :o
Szkoda mi było zburzyć ich marzenia o wódeczce, bo przecież to jakby nie było sąsiedzi, a stosunki sąsiedzie trzeba pielęgnować (przypomniała mi się tutaj sprawa naszego bezpośredniego sąsiada i naszych psów).
Dyplomatycznie powiedziałam, że zaraz podeślę tu męża - on jest od spraw imprezowych - mi picie alkoholu nie wychodzi najlepiej. - :oops:
No i wieczór zakończył się małą imprezką: mąż + dwóch majstrów + moja rozanielona i rozbawiona córka. Po godzinie kontakt werbalny z majstrami przeszedł na fazę kiwania głową jako odpowiedź na bełkotliwe wynurzenia. Naszczęście mąż dzielnie zadbał o gości i wywiózł ich ... chyba na kolejną imprezę, bo sam wrócił po północy.

Moira
17-10-2003, 15:38
Wylewki skończone, więc pora na okna.
Mój mąż jeszcze nie wie, że zamiast spolec przy ciepłym kominku, czeka nas wybór oferty na okna.
Powoli rozsyłam wicie do chętnych handlowców, co by przyjechali i wyliczyli.
Okna już mniej więcej wiemy jakie. Ja tradycjonalistka chciałbym drewniane w kolorze naturalnym, ale napotkałam zbyt duży sprzeciw mojego (chyba zbyt leniwego) męża.
Twardo jak na niego zapowiedział, że on nie będzie tego malował, ani czyścił. Malowanie mi nie przeszkadza - uwielbiam machać pędzlem, ale czyszczenie okien przed malowaniem i po - ten argument do mnie przemówił.
No cóż zatem będą plastiki, ale aby wilk i owca były całe, z zewnątrz mają być w kolorze złotego dębu.
Prześledziłam wątek "szukam dobrych okien" i chyba zdecyduję się na profile Veki. Naprawdę nie wiem o co chodzi z tymi profilami.
Wiem za to, że dla mnie liczy się jakość estetyczna okien, czyli zaokrąglone kształty wewnątrz.
A teraz czas na przypowieść o szybkich handlowcach.
W środę dostałam cynk, że mogę sobie jeszcze w tym roku pozwolić na okienka, więc rozgościłam się na moment w Internecie i znalazłam firmę, która sprzedaje okna o profilu Gealana (pchelek zachwalał) w moim dawnym miejscu zamieszkania. NO to z uwagi na sentyment lokalny zadwoniłam celem umówienia się z panem pomiarowym. Pan (nie handlowiec) porozmawiał ze mna chwilę i poprosił o jakiś telefon kontaktowy to on podrzuci namiary handlowcowi. Podałam telefon męża (moja komórka spadła ze schodów), uprzedziłam tylko żeby nie dzwonić dzisiaj bo mąż jeszcze o niczym nie wie i będzie zaskoczony.
No i był. Po dwóch godzinach dzwoni mąż z pretensjami, że on o niczym nie wie, a tu dzwoni jakiś gościu i chce przyjeżdzać na budowę i mierzyć. A po za tym to jakie okna? Przecież miała być przerwa zimowa. Dostało mi się.
Dla pełnego obrazu dodam, że handlowiec był nami bardzo zainteresowany, ale w godzinach pracy urzędów, sobota odpada. No to i on odpadł.

Moira
20-10-2003, 09:45
Przed zalaniem wylewek porobiliśmy zdjęcia instalacji, która miała być zakryta.
http://foto.onet.pl/upload/11/19/_166660_s.jpg - kotłownia filtr do wody

http://foto.onet.pl/upload/42/47/_166661_s.jpg
- kotłownia skrzynki rozdzielaczowe i masa rurek, naszczęście w różnych kolorach, po lewej miejsce na umywalkę kotłownianą
http://foto.onet.pl/upload/5/2/_166662_s.jpg
- łazienka dolna, podłogówka , przyszły prysznic, stelaż na sedes.

Moira
21-10-2003, 10:00
Anegdoda nie na temat.
Wracam wczoraj z moją córką z przedszkola do domu. W autobusie tłok, a moja córka nie przyzwyczajona do komunikacji dość głośno rozmawia i nagle pyta: "A co będzie na obiadek?"
mama: "gołąbki"
córka: " gołąbki - tata ustrzelił?"

:o :o :o :o
:D Wszyscy ukradkiem słali mi bardzo wymowne spojrzenia.

Moira
23-10-2003, 14:23
Szukam okien - na razie wirtualnie.
Mam już wycenę (ale przez telefon) z pewnej firmy sprzedającej Oknoplast z Krakowa - wyszła interesująco, ale ciekawie jak będzie wyglądała ta sumka po obejrzeniu i pomierzeniu otworów okiennych.
Ciągle zastanawiam się na jakiej wysokości umieścić parapet w kuchni - jedno okno będzie przy blacie roboczy, drugie w kąciku jadalnym. Te w kąciku będzie na ścianie z oknami od jadalni, a tam chciałam na wysokości 85 cm.
Może mi ktoś coś podpowie.

Moira
27-10-2003, 09:15
No i znowu nie obyło się bez pomyłki, na szczęście tym razem komicznej.
Z dwa tygodnie temu szukałam firmy sprzedającej okna na profilu Gealana i jak wcześniej opisałam pan od wymiarów zadzwonił do mojego jeszcze nie poinformowanego o moich zamiarach męża - stąd pan poszedł w odstawkę.
Na sobotę mój mąż miał się umówic z panem od profili VEka (poinformowałam go że będzie dzwonił pan od okien i żeby umówić się z nim na sobotę).
Mąż się umówił na 9 rano we wsi.
Przed 9 rano mąż stawił się we wsi, ale przezorny ubezpieczony więc zadzwonił do pana od okien (zapisał tel.), z którym to niby miał być umówiony.
Pan wielce zdumiony, jakoś nie pamięta żeby się z nami umawiał, ale skoro nam tak zależy to on przyjedzie za dwie godziny.
Na co mój mąż stwierdził, że on nie będzie czekał i ja mam to załatwić.
NO i dobrze. Przyjeżdża pan od okien - patrzę na samochów a tam profile Schuco. No t pytam się zdziwiona czy oni nie robią Veki - Pan że nie. A to nic i tak schuco też nie jest złe.
Mierzymy, rozmawiamy, ustalamy. Pan już dokonał pomiaru i zbliża się do bramy mówić że wycenę możemy odebrać w środę. Więc kontrolnie pytam "tam koło dworca w Sulejówku" Pan zdziwiony na mnie - NIe w Wesołej. :o
Patrzę na samochód i wtedy mnie olśniło.
Mąż zadzwonił nie do tego faceta. Tamten prawdopodobnie czekał we wsi, a mąż ściągnął wmawiając sklerozę nie tego od Veki, tylko tego od Gealana.
:lol: :o
Teraz nam trochę głupio.

Moira
04-11-2003, 08:22
Wycena tego pana od Schucco wyszła na 18 tys. Trochę drogo zwłaszcza, że wycena Oknoplast Kraków (punkt w Mińsku) wyszła około 12 tys. - wprawdzie przez telefon więc trochę przekłamama, ale mimo wszystko trochę za duża ta różnica.
W piątek lub w sobotę na spokojnie sama pomierzę :o planowane :o otowory okiennne. Dlaczego planowane? Oczywiście z powodu partactwa ekipy wykonującej stan surowy, chociaż to generalnie nasza wina. Brak nadzoru, zaufanie do architekta i kierownika budowy.
Lenistwo ekipy spowodowało że trzeba będzie obcinać bloczki bo otwory na okna (tylko na dole :o ) zostawili tak jak im wychodziła końcówka bloczka - to jest jak na razie najmniejszy problem. Gorzej że wysokość nadproży w otoworach drzwi balkonowych to już wolna amerykanka.

Moira
07-11-2003, 09:50
Oj chyba zaczynam wariować.
Okna już uzgodnione i wybrane PCV, a tu niespodzianka - straciłam pewność wyboru.
Byliśmy wczoraj u znajomego co by obejrzeć jego świeżo wstawione okienka - i super, aż mi ślinka pociekła. Okna drewniane mahoniowe.
Boże jakie piękne. Pogłaskałam, pomacałam i już jestem chora.
Nieznoszę tak się błąkać. Zagubienie jest tym większe, że te okiennka to nie jest zbyt wymienny element wystroju, zwłaszcza PCV.
Nie wiem teraz co wybrać - praktyczność czy estetykę.
NO nic jutro przyjedzie kolegi okienniarz to sobie pogadamy. Pewnie i tak zdecyje cena.

Moira
07-11-2003, 14:11
Właśnie siedzę i zbieram telefoniczne wyceny okien.
Z tydzień temu ta sama firma robiła mi wycenę okien w standardzie i wyszło około 15 tys. (bez rabatu), dzisiaj wyszło 24 tys.
To chyba drobna przesada - aby różnica w klasie szyby i różnica w 7 cm wysokości i 2 szerokości - robiła tak kolosalną różnicę.
Powaliło mnie z nóg.
Pani ma oddzwonić i zrobić jeszcze raz wycenę uwzględniającą różnice wymiarów, ale bez dodatkowych bajerów.
Jestem bardzo ciekawa.

Moira
12-11-2003, 14:25
No i znowu zmiana. Miały być okna PCV na bardzo wyraźne życzenie męża, ale wczoraj sam zaproponował aby wstawiać jednak drewniane.
:o
Nawet nie musiałam stosować żadnych sztuczek, aby go przekonać.
No to czeka mnie od nowa przeszukiwanie forum, aby rozeznać się w oknach drewnianych.

Moira
14-11-2003, 08:38
Okna drewniane - super, ale co z ich montażem tak wcześnie. Jeżeli zamontują je teraz, a przed nami jeszcze tynki, elewacja.... to może lepiej poczekać i zamontować je po tynkach.
Druga sprawa to po co montować takie cudeńka jak i tak jeszcze dwa lata nie będziemy tam mieszkali.
NO i sziedzę i myślę na co wydać w tym roku pieniążki, jak nie okna to co?

Moira
28-11-2003, 09:13
Powoli krystalizuje się koncepcja okien. Jutro sobota i mają przyjść miejscowe budrysy, aby zrobić porządek z otworami okiennymi. Czyli do wylania nowych nadproży w trzech otworach balkonowych oraz do podcięcia otworów okiennych na odpowiednią wysokość.
Myślałam że to podcięcie będzie jedną z prostszych czynności budowlanych, ale i tu czekała na nas niespodzianka - różnice w wysokości nadproży powodują że aby mieć jednakowe okna musimy mieć parapety na innych wysokościach, różnice są wprawdzie niewielkie, ale trzeba mieć głowę co by się nie pomylić i nie poknocić tych 10 otworów. :lol:
W między czasie podjeliśmy decyzję co by jednak skorzystać z szerokiej oferty kredytów mieszkaniowych i zamiast zbierać, zbierać i robić, wziąć - wydać i spłacać. :-? A wszystko dzięki podwyżce VAT-u i końcu ulgi budowlanej. Trochę szkoda nie skorzystać z odpisów.

Moira
28-11-2003, 13:18
dostałam już wstępne oferty na okienka drewniane:
Urzędowski - (okucia WK2, szyby P4) - 27 609 zł
Stolar - 27 0003 zł
Gebauer - (okucia WK2, szyby P4) - 26 826 zł
Gebauer - standard - 20 066 zł.
Czekam jeszcze na wycenę tej firmy, której okna ma nasz znajomy (jedyne drewniane które oglądaliśmy). Jeżeli zaproponuje nam korzystniejsze warunki to będzie to on, a jeżeli nie to chyba zdecydujemy się na Gebauera. Chyba, że są jakieś haczyki w ich ofercie.
Czas pokaże.

Moira
03-12-2003, 09:23
Wycena znajomego:
okna nietypowe merenti, okucia ROTO E5, itp....., klamka srebrna mat ROTO (dla mnie niezwykle istotny był kolor) produkcji TIS TYCHY.
kwota brutto za okna 16 952 zł plus montaż 1900 zł - wszystko po uwzględnieniu upustu.
Faktura w tym roku - montaż na wiosnę.
Daję sobie jeszcze tydzień na zastanowienie i zebranie odpowiedniej kwoty i tuż przed swiętami sprawię sobie najlepszy prezent ( moje ulubione drewniane okna).

Moira
09-12-2003, 11:24
No i w czwartek podpisujemy umowę na okienka, trochę na nie poczekamy (bo aż do wiosny, ale sama myśl będzie mnie rozgrzewała).
W ogóle po raz pierwszy zamiast myśleć o świętach to tak trochę nietypowo ciągle myślę o budowie. Prezenty nie kupione, nawet nie zaplanowane. Okna nieumyte. Świąteczne sprzątanie czeka, trochę poczeka. Ale cóż skoro państwo zamiast wspierać swoich obywateli, chce z nich jeszcze coś wyciągnąć, to trzeba się choć trochę obronić i sztucznie zawyżyć podaż materiałów budowlanych w tym roku.
A tu jeszcze oprócz państwa i mój organiz przeciwko mnie. Rozłożyło mnie choróbsko i dziś jestem tylko przelotem w pracy, łóżeczko czeka i kupa lekarstw. Do zobaczenia po chorobie.

Moira
15-12-2003, 10:19
Witam po przerwie chorobowej. Choć jakoś czas mi nie sprzyjał coby się wykurować.
Umowa na okienka podpisana, dziś płacę zaliczkę co by mieć fakturę w tym roku.
W między czasie wizyta w banku PKO BP - cel - kredyt Własny Kąt.
Myślałam, że jak przyjdzeimy do banku z wszystkimi żadanymi przez bank dokumentami to będzie łatwo i przyjemnie.
Na razie jest tylko przyjemnie. Okazało się, że jeszcze dobrze by było gdybyśmy sami załatwili sobie opinię o rachunku. No i spoko, żaden problem. :x
W moim banku trwało to dwa dni, w banku męża każą czekać dwa tygodnie. :x
A tak chcieliśmy dostać prezent na gwiazdkę.

Moira
18-12-2003, 14:48
Dzisiaj pobudzeni zbliżającym się terminem podpisania umowy kredytowej, zamiast zapaść w sen zimowy gorączkowo szukamy co tu jeszcze kupić w tym roku.
Temat nr 1 - kotłownia. Zadzwoniliśmy do swojego hydraulika, co by nam przybliżył temat kotłowni. Dla nas to czarna magia. Ja wiem tylko tyle że chcemy piec jednofunkcyjny z zasobnikiem, a że są jeszcze jakieś naczynka wzbiorcze, pompki cyrkulacyjne???????? :o
Po lekturze forum spodabał mi się Vaillant Ecocompakt - chyba tak się to pisze. Cena z wakacji nawet przystępna - ktoś tam podał że 7800 brutto. Tylko dlaczego na stronie Vaillanta cena tego cacka przewyższa 10 tys.
Nasz hydraulik zachwala Buderusa. Wycena kotłowni Buderusa GL124 z grzejnikami na cały dom wyszła 10 500 zł (sama kotłownia 8 800 zł). Wprawdzie lubię niebieski kolor - takie kobiece podejście :lol: - to jest to jednak monstrum w sumie mało estetyczne. To już lepiej prezentuje sie Viessmann.
Dziś jeszcze ma podobno podjechać do nas jakiś pan z firmy warszawskiej.
Ale nasz znajomy hydrulik nas pospiesza - promocja Buderusa trwa tylko do piątku (czyli jutra). Z kasą nie ma problemu - zatrzymaja dla nas egzemplarz promocyjny.
I tutaj sie gubię - moce nominalne, sprawność, itp. duperele nic dla mnie nie znaczą, dla mnie jak pewnie dla większości kobiet liczy się estetyka.
Chyba damy sobie na wstrzymanie i na spokojnie rozważymy oferty różnych firm. To trochę do nas nie podobne, zawsze działamy przecież jak idioci w amoku :D . To mógłby być zły znak. Jak do tej pory nasze niezrównoważone podejście do budowy i wyboru ekip, materiałów powoduje, że jak mało myślimy przed to i mało martwimy się po.

Moira
22-12-2003, 09:07
W piątek znaleziony przez męża instalator i sprzedawca (wash and go) przywiózł ofertę na kotłownię. Cena zwaliła mnie z nóg - ponad 18 tys. za piec Buderusa G124 plus zasobnik 135 l zintegrowany z piecem, 10 grzejników, pompka, rurki, przyłącza i inne duperele. Montaż tego wszystkiego 1 tys. (to najbardziej pocieszające). Wprawdzie wręczając mi tą jakże dopracowana w szczegółach ofertę pan zaznaczył, że to są ceny katalogowe jeszcze bez upustów. Ale nawet licząc na 20% upust wychodzi drogo 15 tys. Najbardziej rozczarowała mnie cena kotła ponad 11 tys. - nie za bardzo rozumiem w takim razie jak się ma to do promocji i do cen podawanych przez innych forumowiczów. Szok jest tak duży, że postanowiłam olać na razie sprawę kotłowni. Poczekam na koniec stycznia, doszkolę się :D , a może i jakaś promocja wpadnie mi w oko. A jak nie to będę szukać tańszych rozwiązań. Za bardzo mi zależy na zakończeniu tej budowy w przyszłym roku, a każde przekroczenie zaplanowanego budżetu, będzie skutkować kolejnym wydłużeniem.

Moira
05-01-2004, 09:55
Problemy z kominkiem.
Dymił strasznie. Ostatnie dni przed świętami to była walka z czasem i ustanawianie rekordów dokładania w jak najkrótszym czasie. nawet rozszczelnienie drzwiczek powodowało zadymianie.
W końcu po wielu dniach narzekania mojego męża, że on ma w d.... kominek, i że w nowym domu nie chce kominka, wygasiliśmy żar ogniska domowego i przeszliśmy na ogrzewanie elektryczne (oj dostaniemy po kieszeni). W końcu wielokrotnie molestowany mąż wszedł na drabinę, zdjął strażaka i przeczyścił komin i EUREKA. Cug jest taki, że aż drzwiczki się same przymykają. Pali się przy otwartych drzwiach i nie czujemy się jak mięsko do wędzenia. Jest super. Nie wiem czy wiekszą zasługą w tym zakresie jest zdjęcie strażaka, czy przeczyszczenie kominu (trochę poleciało miału węglowego). Na razie cieplutko i milutko. Mąż poczuł znowu chęć rąbania i palenia - wielka jest radość nie smrodzącego ogniska domowego.

Moira
12-01-2004, 15:54
W piątek podpisaliśmy umowę o kredyt - długie dwie godziny papierkologii i jeszcze nie koniec. Aby dostać pieniążki musimy jeszcze załatwić - cesja ubezpieczenia nieruchomości od ognia itp., wpis do hipoteki, no i najważniejsze ustalić kwoty transz. I teraz mam zagwozdkę, bo bank uznaje zrealizowaną transze po inspekcji pracownika, który to stwierdza faktyczne wykonanie robót. No tak ale, jak mam kupić piec teraz - kiedy zamontuję go dopiero w czerwcu - i co do tego czasu będę zablokowana z wypłatą kolejnej transzy? Muszę się głęboko zastanowić jak podzielić transze i na co i w jakiej kolejności je mam wydać, aby móc po wydaniu sięgnąć po następne.

Moira
21-01-2004, 15:56
Minął tydzień, mija drugi - Pani z banku miała zadzwonić kiedy przygotuje papiery do KW, a tu cisza. Prowizje oczywiście popłacone, więc bank i tak już jest do przodu. Ogólnie mówiąc przestój zimowy w pełni.
Powoli zaczynam znowu rozglądać się co tu jeszcze trzeba przemyśleć przed rozpoczęciem wykańczania.
Na pierwszy rzut idą poprawki nadroży - musimy je zrobić w lutym, aby w marcu zamontować okna. Przy takiej pogodzie lanie betonu to ryzykowna sprawa więc pewnie zdecydujemy się na sposób z duotewnikiem (chyba tak się to pisze).
Rozglądamy się za piecem, gazem i tynkarzami. Tyle rzeczy do przemyśleń, a tu wiosna już tuż tuż :roll:

Moira
28-01-2004, 09:26
Wczoraj chyba obudziliśmy się ze snu zimowego, trochę się działo.
Upatrzyłam sobie drzwi zewnętrzne firmy Dziadek (model 003) sosnowe, ocieplane za 1780 zł - trochę się zdziwiłam, że niby ocieplane, ale tylko 55mm grubości. Pani w składzie oczywiście pospieszała strasząc wzwyżką cen od lutego, więc pomimo nieuruchomionego jeszcze kredytu postanowiliśmy zakupi te drzwi.
Ale moja mama umówiła nas u jakiegos znajomego stolarza, który robił drzwi dla niej - moze warto spróbować - choć nie wierzyłam, że można zrobić tańsze drzwi zewnętrzne.
No i kupiliśmy. Drzwi dębowe na wzór tych z Dziadka - z ościeżnicą i progiem, ocieplane grubości 68 mm, z podwójną szybką (niestety nie antywłamaniową) i podwójnym zamkiem - zwykły zamek yellowski i u góry zamek z pokrętłem od strony wewnętrznej - cena brutto 2500 zł. Chyba niedrogo. Zostawiliśmy zaliczkę, a drzwi mają być na koniec marca.
Zaczeliśmy też oglądać u niego drzwi wewnętrzne, ale niestety naszej córki jakoś nie interesują takie zabawki. Szybko, szybko do domku, a tu już czeka pan od gazu (Progas). Naszczęście mój mąż zajął się panem i wszystko skrupulatnie notował. Ja słychałam jednym uchem, drugim musiałam słuchać córki. Oferta nie najgorsza (jest pierwsza, więc nie mam jeszcze porównania), ale mamy problem. Zostawiliśmy najdalszy kątek ogrodu aby tam postawić butlę, niestety pan stwierdził że powyżej 30 m za dużo gazu zostawałoby w butli - brak takiego ciśnienia do przepchnięcia gazu aż do domu. A już nawet mam usypaną taką górkę co by lekko zasłonić butlę od strony domu. :-?
Pozstaje albo postawić butlę z boku okien od salunu :x
albo między budynkiem gospodarczym a docelowym domem pomiędzy kojcami ( nie wiem czy psy byłyby zadowolone)
albo przy wjeździe.
Żadna z tych możliwości jakoś do mnie nie przemawia. No cóż jeszcze jeden wątek do przemyśleń.
Co do oferty (z tego co usłyszałam tym jednym uchem):
- instalacja zewnętrzna do 15 m w promocji (ale trzeba zapłacić 1600 zł)
- każdy dodatkowy m inst. zewnętrznej 10 zł netto
- instalacja wewnętrzna 350 zł netto za punkt
- projekty inst. zewn i wewn bez kosztów
- pierwsze tankowanie po podpisaniu umowy w ciągu 1 miesiąca za 1 zł netto, następne po cenie aktualnie obowiązującej czyli 1,29 netto
- dzierżawa 40 zł netto miesięcznie
- my musimy przygotować miejsce pod butlę i wykopać rowek;
- umowa na 5 lat;
- przy rezygnacji z umowy ponosimy koszt wytankowania gazu oraz demontażu butli (600 zł)
To chyba tyle.
Na wtorek umówiłam się z panem od Shella. Zobaczymy co on zaproponuje.

Moira
04-02-2004, 09:21
Wczoraj wizyta Pana z Shella. Trochę sprzeczne informacje w stosunku do Pana z Progasu a propo warunków technicznych umiejscowienia butli. Pan z Progasu twierdził że butla na końcu ogrodu wykluczona z powodu zbyt małego ciśnienia i z tego względu dużo gazu będzie zostawało w butli. Pan z Shella twierdzi, że to bzdura, chyba że zrobiono by instalację niskociśnieniową :-? Butla na końcu ogrodu i tak wypada z gry ze względu na bezpieczeństwo podczas tankowania (do bramy jest 50 m + drugie 50 drogą do cysterny) w między czasie może się stać wszystko.
Na pocieszenie Shellownik zaproponował butlę od strony wjazdu (do tej pory nie podobało mi się to rozwiązanie ze względu na zmniejszenie miejsca do parkowania i samego wjazdu), ale okazuje się, że mozna zmniejszyć odległość od granicy z sasiadem budując np. ścianę z suporeksu i wtedy zamiast 3m od siatki można postawić 1,5 m (a to już naprawdę dużo). Tym bardziej że troszkę złośliwie zasłoniłabym chociaż częściowo widok na tych nielubianych teraz sąsiadów.
A teraz warunki Shella:
- umowa na 5 lat - przy czym jest klauzula, że można zrezygnować wcześniej jeżeli podłączą nam gaz ziemny (brak tej klauzuli w Progasie)
- dzierżawa roczna 732 brutto, kwartalna 231,80 brutto (nie ma dzierżaw miesięcznych)
- Shell wykonuje bezpłatnie projekt instalacji zewnętrznej i wewnętrznej oraz załatwia wszystko w gminie ( :D Progas tego nie proponuje)
- My musimy wykonać płytę pod zbiornik (w Porgasie tylko miejsce)
- Na oko Shellownik wycenił koszt instalacji na około 1800 zł brutto;
- Shell po skończeniu okresu dzierżawy zabiera zbiornik bez opłat (opłata 1200 zł tylko w przypadku wypowiedzenia nam warunków umowy np. przy odkryciu, że tankujemy u innej firmy)
- pierwsze tankowanie cena gazu około 1,15 netto (w maju ma być taniej), cena gazu cennikowa 1,50 netto :(
To tak w skrócie.
Dzisiaj mam dostać umowę do przeczytania, co by wyszukać sobie wszystkie kruczki.
I pomimo, że kierowałam się opinią na formu, że Progas jest dobry, to niestety warunki zaproponowane przez Shella są jednak korzystniejsze.
Czekam jeszcze na ofertę Gaspolu.

Moira
05-02-2004, 12:23
Dzisiaj odkryłam fajne zestawienie kosztów kotłowni różnych firm, dla zainteresowanych http://www.grast-mtb.pl/pliki/oferta%20kotlownie%20161003.xls
Wychodzi na to, że w ramch ograniczania kosztów zamiast kotłowni Buderusa za 18 tys. (z grzejnikami), zafundujemy sobie Termet za około 6400. Teraz siadam do liczenia kosztów grzejników.
A tak poza tym dziś jedziemy ubezpieczyć inwestycję (na potrzeby kredytu), koszt około 200 zł na rok. Resztę dokumentów potrzebnych do wypłaty kredytu już mamy więc jutro wizyta w Banku celem złożenia deklaracji wypłaty I transzy. No i powoli ruszamy dalej.

Moira
06-02-2004, 15:59
Czytam wasze dzienniki i już tak bardzo nie mogę się doczekać tego szału zakupów i emocji przy wykańczaniu. Stoimy z budową z powodu tych ch... nadproży. Gdyby były dobre moglibyśmy już wstawić okna i tynkować, ocieplać itp. A tak patrzę za okno wiosna się rozpoczyna, ale mój mąż twierdzi, że jeszcze nie czas lać beton na nowe nadproża bo a nuż znowu wrócą mrozy. A jak poprawimy nadproża to i tak trzeba czekać miesiąc na wstawienie okien. :cry:
Kredytu jeszcze nie ma - trochę z własnego lenistwa. Wczoraj ubezpieczyliśmy budowę i tym sposobem załatwiliśmy ostatni potrzebny papierek. Zaraz kończę pracę i ruszam do banku aby wszystko złożyć. Może pod koniec przyszłego tygodnia będą pieniądze na koncie.

Moira
12-02-2004, 08:58
We wtorek odwiedził nas przedstawiciel Gaspolu - strasznie mnie starą biurwę rozśmieszył jak wyciągnął segregarotek ustawił go na stole i będzie na nas robił wrażenienie prezentacją. Zaczęłam się złośliwie uśmiechać i stwierdziłam, że pismo obrazkowe dużo bardziej przemawia do naszej córki niż do mnie. W każdym razie chłopak się starał i biedy musiał trafić na taką zołzę jak ja.
W każdym razie oferta Gaspolu:
- umowa na czas nie określony z limitem wykorzystania min. 20 tys. litrów propanu ( wychodzi mi że to i tak około 5 lat)
- brak klauzuli bezkosztowego wycofania się z umowy w przypadku podłączenia do gazu ziemnego :-?
- ewentualne koszty dezinstalacji zbiornika w przypadku rozwiązania umowy 250 zł za zbiornik i 550 zł za transport;
- koszt wykonania instalacji zewnętrznej i wewnętrznej bez wykopów 3100 netto (podobno z rabatem 2500 tys. - który musielibyśmy zwrócić gdybyśmy się wycofali przed wykorzystaniem ww. limitu)
- do wyboru albo czynsz miesięczy 54 zł albo kaucja zwrotna 3900 zł
Zaletą gaspolu jest rozliczanie za zużyty gaz miesięcznie, a nie za zatankowany - urządzenie telemetryczne.
- koszt gazu liczony w m3, - cena uśredniona wychodzi aktualnie około 1,55 (chyba brutto - nie pamiętam)
Mężowi sie ta oferta najbardziej podobała, ja oczywiście marudziłam że koszt wykonania instalacji jest znacznie wyższy od pozostałych itp. Na moje marudzenie przedstawiciel opuścił o 500 zł o ile zdecydujemy się przez końcem lutego (podobno od marca zmienia stanowisko, więc prawdopodobnie chce jeszcze złapać ostatnich klientów).
Szczerze mówića, jak ktoś mi mówi ze to ostatnia okazja na taki rabat to się w sobie kulę i wyciągam kolce. I nawet gdybym miała stracić to z natury nie pochwalam tego typu marketingu, więc chyba przeciągnę do wiosny.
Aha musimy zacząć załatwiać mapki 1:500 - też nie rozumiem dlaczego nie może być kolorowe ksero z materiałów z pozwolenia.

Moira
16-02-2004, 14:26
Dzisiaj wpłynęła I rata kredytu. No to od razu rzucamy się do hurtowni po styropian na elewację i wełnę na poddasze.
Teraz muszę pomyśleć co dalej zakupić, aby kiedy ekipy zaczną robić mieć czas na pilnowanie.

Moira
17-02-2004, 12:48
No i wczoraj wydaliśmy pierwsze pieniądze z kredytu.
Kupiliśmy styropian i wełnę (czyli tzw. izolacje z kosztorysu).
Lista zakupów:
elewacja:
Styropian FS15 frezowany 10 cm - 22,4 m3 po 128,70 zł
Styropian FS15 frezowany 5 cm - 1,4 m3 po 128,70 zł (fundamenty)
siatka z wł. szlanego 145 g - 250 m2 po 1,89zł
Kreisel - lepster do styropianu - 38 op. po 15,60
Kreisel - styrlep do siatki - 38 op. po 22,98 zł
kołeczki do styropianu 10x160 - 1000 szt. po 0,12 zł
Narożnik aluminiowy z siatką 3m - 20 szt. po 3,77 zł
poddasze:
wełna URSA DF40 gr. 10 cm (10,8 m2 w op) - 12 op. po 98,35 zł
wełna URSA DF40 gr. 5 cm - 6 op. po 98,90 zł
Transport gratis.
Wełnę i styropian przywiozą za dwa tygodnie, reszta może u nich poleżeć do końca kwietnia.

Wczoraj umówiłam się także z szefem tynkarzy (polecanych przez moją mamę) na wizytę na piątek i obejrzenie (no i pewnie negocjacje). Cena za robociznę 15 zł/m. Trochę dużo :-?

Moira
18-02-2004, 12:35
Czytam sobie posty innych i już wiem (Dzieki ci Panie za Forum), że ta cena tynkarzy to chyba z kosmosu. Dałam znowu ogłoszenie w zakładce Wymiana doświadczeń. Może ktoś z forumowiczów poleci mi sprawdzoną ekipę za w miarę rozsądną cenę.
Czytam dalej posty i wiem, że niestety zamiast spotkać w realu tych z którymi dzielę się sukcesami i porażkami budowy :cry: będę sobie szusować po stokach :lol:
Pozdrowienia i miłej zabawy na spotkaniu forumowym.

Moira
01-03-2004, 10:55
Melduję się z powrotem na forum uzależnionych od budowy.
Wróciłam wczoraj z Krynicy Górskiej prawie zupełnie wyleczona z uzależnienia (tylko raz z mężem rozmawiałam o budowie oglądając jak robią elewację z takich fajnych szerokich desek na stelażu a w środku styropian). Nawet mi ten pomysł się spodobał (oczywiście nie wersji góralskiej), ale już zakupiliśmy siatki, kleje i inne duperele. Za to mąż się bardzo napalił. On człowiek lasu (leśnik z zawodu) to ciągnie go do leśniczówki.
A jeżeli chodzi o budowę to w czasie moich ferii, mąż pełni rolę budowlańca. Przyjął wizyty geodetki (mapki do celów projektowych instalacji gazowej - przy okazji też do odbioru budynków), projektantów instalacji gazowej - chyba nie za bardzo się z nimi dogadał - więc kazał mi dziś do nich dzwonić i już samodzielnie z nimi ustalić szczegóły.
A no tak zapomniałam dodać, że w czwartek wieczorem przed wyjazdem podpisaliśmy umowę z Gaspolem na instalację gazową.
Dzis rano zaprzęgłam też do pomocy brata - hurtownia chciała przywieźć zakupiony wcześniej styropian - a my dziś długo pracujemy - więc brat dostał klucze i miał dopilnować odbioru styropianu.
W ogółe czuję się taka zagubiona dzisiaj - cały tydzień wolności, a dziś na głowie już budowa, urząd skarbowy (kontrola) i jeszcze kłopoty zdrowotne mojej mamy. Znowu wróciłam do kieratu, ale minie kilka dni i znowu się przyzwyczaję.

Moira
02-03-2004, 11:58
Przeżyłam wczorajszy dzień, to pewnie przeżyję następny. Choć ciężko się znów nastawić na odpowiednie tory.
Dzisiaj przywozimy górala poleconego przez moją koleżankę z podstawówki (jak budowa zbliża starych znajomych). Podobno świetnie robi tynki i nie tylko. Zobaczymy. Mam tylko nadzieję, że znajdzie tylko termin w kwietniu aby wziąć się do roboty.
Mam też nadzieję, że może zrobi nam poprawkę nadproży. W razie czego zlecimy tym lokalnym fachurom, ale im trzeba by wszystko wytłumaczyć co i jak. A szkoda mi urlopu, nerwów i w dodatku to dość ważny element konstrukcyjny - znowu by się okazało, że zapomnieli czegoś dodać - jak przy wylewkach.

Moira
03-03-2004, 13:02
No i mamy tynkarzy. A jak dobrze się ułoży współpraca przy tynkach to zrobią już wszystko (izolacje, elewację, sufity, malowanie, podłogi a nawet rozprowadzenie rur spiro od kominka).
Przy okazji zabierając tego murarza co by obejrzał nasza budowę oblukaliśmy sobie szybko rosnące osiedle domów jednorodzinnych przy Trakcie Lubelskim. Tam to dopiero się budują. Żadnego starego domu w pobliżu - wszystkie albo ledwie ukończone, albo na ukończeniu - a teren naprawdę dość znaczny.
Murarz (chyba lepiej tynkarz) młody góral - bardzo się nam spodobał, ale najbardziej jak krzyknął cenę za tynki 11 zł/m2 :lol:
Nie wspominałam wam, że ostatnio mój wujek przywiózł nam pana posiadającego firmę budowlaną, a ten stwierdził, że on teraz to nie ma wolnych terminów, a jak nam załatwi jakiś tam górali nie z jego firmy to też wezmą 15 zł. :-?
Róznica niby nieznaczna, ale przy metrażu ponad 450 m2 jest dość znaczna.
Dlatego bardzo się cieszę, że już nie musze szukać.
Niestety musimy szybko znaleźć kogoś do wymiany nadproży i to bardzo szybko. Chyba trzeba będzie wziąść muratora i podszkolić tych od wylewek. Jak się im powie tak i tak, a w dodatku przypilnuje to może dobrze to zrobią.

Moira
04-03-2004, 14:15
Dobrze się stało, że stolarz wczoraj przyjechał. Coś mi się bardzo pomyliło i przy rozmowie podałam wysokość otworu 2,0m, a okazało się że mają 2,12m.
Cyba udziela mi się przelicznik naszej ekipy od stanu surowego - otwory balkonowe zrobili zamiast 2,20 na 2 m. Może to stąd :lol:

Moira
04-03-2004, 15:43
Oj, właśnie odkryłam plus dla tynkarza.
Jak oglądał chałupę to stwierdził, że będzie tu z 600 m2 tynków. Ja mu na to: ależ gdzie mi wychodzi gdzieś lekko ponad 450 m2.
Dzisiaj siadałam do liczenia i faktycznie wychodzi mi 573 m2.
Facet ma oko :wink:

Moira
10-03-2004, 08:59
Wczoraj obudzona przez wiadomość na forum, że kotły Termetu o 15% droższe od 15 marca, szybciutko wysłałam fax do znajomej hurtowni z prośbą o wycenę.
I tak oto:
- piec termetu UniCo22 z zasobnikiem i termostatem - 3700 brutto - 10% rabatu
- grzejniki Buderusa (w tym za K22 60/120 -468 zł, K11 60/200 478 zł, K22 60/40 - 228 zł, K22 90/100 613 zł) - 20% rabatu
- grzejniki łazienkowe Instalprojekt (biały 524/688 - 315 zł, inox - 800 zł) - 12% rabatu
- głowice z zaworami termostatycznymi - 70 zł - 12% rabatu
- wsporniki w sumie 788 zł - 12% rabatu.
Cena pieca oczywiście juz po podwyższe.
I jako altarnatywę dla Termetu pan wpisał mi w ofertę piec Buderusa Economy (taki sam komplet jak w termecie) cena 4500 zł brutto - 7% rabatu.
Wczoraj wieczorem ustaliłam z mężem, że chyba jednak Buderus (za mała jest ta róznica w cenie aby nie kierować się marką). Tylko musze tam jeszcze zadwonić i ustalić co to znaczy że piec jest z jednym obiegiem grzewczym bez mieszacza. Tego zapisu nie rozumiem.

Moira
11-03-2004, 10:40
No właśnie ten jeden obieg bez mieszacza zniweczył moje plany finansowe. Oczywiście okazało się, że ten piec nie nadaje się do c.o. z podłogówką. Hurtownik zaproponował piec Buderusa Classica, ale to też nie jest super rozwiązanie bo bez mieszacza (mieszacz gdzieś na powrocie z rurek :-? ). W końcu dałam p. Jarkowi z hurtowni zadanie - niech usiądzie i na spokojnie przygotuje ofertę na jakikolwiek w miarę dobry piec, który grzałby oddzielnie podłogówkę i oddzielnie grzejniki.
Dostał limit finansowy dla mnie do przełknięcia. I czekam na jego fax.
Wczoraj trochę ta wiadomość o piecu mnie przygnębiła, bardzo przygnębiła :cry:
Na całą hydraulikę mamy około 12 tys. w transzy kredytu. Jak kupimy piec i grzejniki to niestety niestarczy nam nawet na kibelek.
Cóż chyba trzeba będzie wiadro w łazience ustawić.

Moira
15-03-2004, 13:58
Molestowanie telefoniczne hurtownika-hydraulika trwają. Chyba ma mnie już trochę dosyć - ciągle powtarzam, czy aby na pewno to będzie pasowało bo ja się nie znam i słyszę po głosie, że zaczynam przeciągać strunę.
Dzisiaj z rana też do niego zadzwoniłam (opowiadając mężowi mówię już o nim Jarek - co mojego męża trochę zdenerwowało :lol: )
Pan Jarek też już chyba ma mnie dość i dlatego podjęłam "jedyną, słuszną DECYZJĘ" - kupujemy De Dietricha 111 Nez 18 KW z zasobnikiem (cena za komplet ale bez pogodówki - lekko ponad 6500 tys.)
Grzejniki Kermi jakieś 2800 zł + głowice 630 zł.
Elementy do kotłowni (łącznie z rurą podłączeniową do komina i mieszczem z siłownikiem ) jakieś 2500 zł.
Wszystko załatwione telefonicznie i internetowo - Dzięki ci Pani za Internet. Tyle czasu zaoszczędziłam oglądając to co Pan Jarek oferuje w internecie.
Jeszcze tylko męża wyślę z przyczepką po odbiór i muszę znaleźć chętnego serwisanta co by mi to podłaczył - ale to już później, może za miesiąc.
Weekend był pod znakiem zakupów budowlanych. W piątek po pracy jeszcze do Castoramy - nachodziliśmy się, naoglądaliśmy i nic nie kupiliśmy. Wanna w promocji - niestety choć pokusa była wielka by zaoszczędzić nie zdecydowałam się na jej zakup - coś z tą jakością nawet na pierwszy rzut oka było nie tak. Kafelki spisaliśmy i w domu miałam przeliczyć ile potrzebujemy.
Liczyłam do 3 w nocy. Czym dłużej liczyłam tym dopadał mnie większy strach: :-? O Boże na co my się porwaliśmy? Pzecież nam nie starczy tych pieniędzy z kredytu :-?
Rano w sobotę humor nie tego, ale poszłam sobie pograbić trochę ogódek i od razu złe myśli uciekły.
Po południu pojechaliśmy do Leroy M. i zakupiliśmy masę rzeczy:
- zupełnie nieplanowane w tej chwili panele podłogowe (drzewo taśmańskie);
- wannę Cersanitu (stówa droższa, a znacznie lepiej wygląda)
- grzejniki łazienkowe białe z wieszaczkami (taniej niż u hurtownika)
- płytki (glazura i tres) do kotłowni (najbardziej mnie śmieszy cena za podłogę w kotłowni 90 zł :lol: )
- terakotę do korytarzy.
I tak oto wpadłam w szał zakupów. W kolejną sobotę powtórka z rozrywki.
Dzisiaj też zadzwoniłam do hurtowni (naszej ulubionej) chemii budowlanej i zaczęłam rozmowy o cemencie (tynki) płytach gipsowych itp.
Pani w tej hurtowni powidziała mi że średni na1 m2 tynku grubości 1 milimetr idzie 1,5 kg zaprawy (w tym jest 1/3 cementu). Korzystając z wiedzy matematycznej wyliczyłam że na około 600 m2 tynku potrzebuję 6 ton cementu i 12 ton piasku. :o
Gdzie te ciężary umieścić. Już niedługo moja działka będzie wyglądać jak sład budowlany. :lol:

Moira
19-03-2004, 15:44
Oj ciężko się buduje, ciężko zwłaszcza jak się poprawia po poprzedniej ekipie.
Pieniądze są, chęci też, czas też by się znalazł. Ale jakoś nam ostatnio pod górkę. Czasami tak jest że błaha sprawa urasta do rangi przeszkody nie do przebycia. U nas to nadproża nad drzwiami balkonowymi.
Wszystkich zachęcamy do ich wymiany, ale chętnych brak. Dobrze to rozumiem robota ciężka i niewdzięczna, a w sumie efektu nie widać, tzn. kasy mało się bierze za taką robotę.
W środę oglądali je chłopcy od wylewek. Strasznie marudzili. Chociaż myślę, że marudzenie jest tylko sposobem negocjacji. W każdym bądź razie od środy myślą za ile? - a dziś już piątek. Dziś muszą się określic i żadnego "dogadamy się". Twarda waluta ta nasza złotówka, to i twarde warunki musimy im postawić.
Wczoraj już kupiliśmy duotewniki - strasznie drogo :x ta stal teraz chodzi.
Dziś cement itp.
Załatwiliśmy sprzęt (bo przecież oni nie mają) i mam nadzieję, że po niedzieli ogłoszę, że nareszcie ruszyliśmy, a nasze nadproża stygną.

Moira
22-03-2004, 09:21
Oj ten weekend to niezła rozgrzewka przed sezonem.
Najpierw w piątek wieczór przywieźliśmy duotewniki, po drodze zajechaliśmy do znajomego ślusarza aby wywiercił dziurki na śruby.
Nie powiem wesoło było - ślusarz wesoły chłop, a jeszcze jacyś okoliczni budowlańcy towarzysko mu pomagali. Trochę śmiechu i tylko 20 zł za tych parę otworów :lol:. To lubię miła atmosfera i niski rachunek.
W sobotę mąż przed bladym świtem wyjechał do Katowic na wystawę, a ja zostałam sama na straży naszej budowy. Wstałam sobie spokojniutko o wpół do dziewiątej - z czystym sumieniem gdyż maż mówił że mają przyjść przed dziewiątą, ale poniważ ich dobrze znamy to liczyłam że przyjdą w południe. Jaka niespodzianka musiałam w pidżamie i z potarganym włosem otwierać im bramę.
No i nagle nasz spokojny zakątek stał się centrum budownictwa jednorodzinnego - u nas kucie i walenie, sąsiad z boku równał teren, a nasprzeciwko nas nagle tak niespodziewanie zaczeli kopać fundamenty 8)

Moira
22-03-2004, 09:24
A jeszcze miałam miłe odwidziny sąsiadki poznanej na forum - pozdrowienia dla Cudki i jej córki. Mam nadzieję że was nie zagadałam.

Moira
22-03-2004, 16:11
Oj przypomniało mi się.
W sobotę ekipa oprócz podniesienia nadproży musiała jeszcze podciąć wszystkie otwory okienne na parterze i zerwali deski z okien. Deski stały w oknach przez trzy lata i zdążyłam już zapomnieć jak wyglądają widoki z moich okien.
I w sobotę cud. Stoję sobie w wykuszu a oni odwalają te dechy i dech mi zaparło.
Zaczynam drżeć i krzyczę : TU NIE MA ŚCIAŃ.
Byłam przerażona tą ilością światła i widoków jakie rozporcierają się z jadalni - trzy okna 150/120 plus witryna 150/200.
Teraz kiedy szok minął, jest po prostu super. :D :D :D :D
Tylko o myciu nie pomyślałam - właśnie złośliwe koleżanki z pracy mnie uświadamiają. :wink:

jareg
24-03-2004, 22:49
Mori, mówiąc szczerze Pan z Gaspolu nabił Cię w butelkę, nie rozumiem jak można oszczędzać podpisując umowę z najdroższą firmą, ja mam baniak z dragongazu, w tym roku kończy mi się umowa i planuję zmienić firmę, obserwuję rynek od kilku lat i Gaspol ma zawsze najdroższy gaz, na początku wszystko fajnie wygląda, ale jak skończy Ci sie okres promocyjny to dopiero zobaczysz co znaczy miły Pan z gaspolu, to nie są informacje wyssane z palca, Gaspol ma najdroższy gaz na rynku

Moira
25-03-2004, 10:53
To nie miejsce i nie czas na takie uwagi - patrz komentarze do dziennika Moiry.

Moira
25-03-2004, 11:21
Wczoraj wróciliśmy do domu i co widzimy. Sąsiedzi z naprzeciwka zaczeli w sobotę kopać doły, w poniedziałek wylali ławy, we wtorek postawili fundamenty, a wczoraj ściany parteru.
Tak szybkiej budowy jeszcze nie widziałam.

Moira
29-03-2004, 09:28
No i nasz mały problem rozwiązany. Nadproża poprawione. UFf. A już się bałam, że przez te głupie nadroża posypie się nam harmonogram budowy. Na szczęście poszło lepiej niż myślałam. Wprawdzie jakość wykończenia tych nadroży :-? , ale mąż mnie pociesza, że przecież to i tak będzie zatynkowane. Za to naprawdę okna balkonowe będą super. Zwłaszcza okno tarasowe zyskało bardzo wiele na urodzie tą zwiększoną wysokością. :lol:
W sobotę wybraliśmy się na zakupy budowlane. Plan do wykonania: kupić - umywalkę, sedes, kabinę (łazienka na dole) i kominek.
Kupiliśmy tylko kominek - Tarnawę Comfort 18 KW w Żabiej Woli. Pan Darek B. tak zachwycił mojego męża, że cały weekend tylko o tym mój ślubny opowiadał - mnie, swojemy koledze , który nas odwiedził w weekend i mojej rodzinie u której bylismy na imprezie. Zauroczony mąż dostał takiego powera do budowy, że będę musiała chyba spuścić z tego dyktatorskiego tonu, jakim do tej pory się cieszyłam.
Umywalki i sedesu nie kupiliśmy - niestety. Wybraliśmy Ceresitu umywalkę Lotos i sedes Delfi. Obejrzeliśmy te artykuły w trzech sklepach i w każdym są porysowane. :x Okazuje się, że Ceresit pakuje to na palety bez kartonu czy chociażby foli i pewnie podczas rozpakowywania rysuje się. Nie chcę nowej porysowanej umywalki i sedesu. Jak nie znajdziemy gdzieś nie porysowanych to będziemy musieli poszukać innej firmy np. Koła - chociaż Ceresit wydaje mi się bielszy od Koła.
Kabinę wybraliśmy Sanplasu, ale w sklepie mieli tylko 80, a ja potrzebuję 90. - Można zamówić. Jeszcze poszukamy.
Szukaliśmy też gresu do kuchni i płytek do łazienki na dole. Ale jakoś nic nam nie wpadło w oko.
Za to przy okazji wizyty w OBI (mają tam teraz promocję na płytki) znaleźliśmy białą glazurę do łazienki na górze. Cena strasznie niska - 19,95. Patrzę na producenta - niemcy. I tak sobie myślę czy na pewno będzie drożej po wejściu do Uni, może właśnie zaleją nas tanie produkty niemieckie. Na pewno ich jakość będzie adekwatna do ceny, ale u nas też czasami bywa różnie.
Kupilismy płytki Cersanitu do korytarzy i dopiero nasz kolega uświadomił nas że one nie trzymają wymiarów. Faktycznie niewielkie różnice, ale są. :cry: zwłaszcze jeżeli chodzi o płytki różnych kolorów, ale tej samej serii. Dlatego chyba dzisiaj pojedziemy do OBI i zdecydujemy się na tanie białe płytki (w dodatku na białej glince).

Moira
30-03-2004, 12:14
Cena tych białych płytek jeszcze niższa niż pamiętałam - 14,95 zł. :lol:
Kupiliśmy, a co tam najwyżej glazurnik będzie marudził. Na wszelki wypadek sprawdziłam czy trzymają wymiar i ich twardość. Może powinien to zrobić mąż, ja mam takie słabiutkie łapki, że czasami nawet słoika nie odkręcę. W każdym razie mój test wypadł pomyślnie.
Przed chwilą dzwonił mąż, że okna dowieźli i że są śliczne. Już nie moge się doczekać, aż je zobaczę. Siedzę jak na szpilkach, a jeszcze tak pięknie słońce świeci.
Muszę jak najszybciej wracać do domu.
W dodatku dzisiaj w nocy okradli naszego dalszego sąsiada jak spał - podobno szajka która grabiła w Józefowie teraz zmieniła terytorium. :x A u nas tyle towaru i jeszcze te okna. Mam nadzieję że psy i alarm ich skutecznie odstraszy.

Moira
31-03-2004, 14:09
Och słuchajcie ta kupa gruzu, którą postawiliśmy przed trzema laty, w końcu zaczęła przypominać dom.
Okna na dole wstawione i zaczynam kochać już ten dom, choć po trzech latach czasami nachodziła mnie myśl rzucić wszystko w diabły i zamieszkać w bloku.
Teraz już wiem że było warto.

Moira
31-03-2004, 14:59
Cd. okien

Jeszcze tak szybko z pracy nie wracałam. Okna, okna tam czekają a ja muszę przez korki do domu.
W końcu dojechaliśmy i pełny zachwyt. Pierwsze co widzę to okno w kuchni - śliczne. Potem wchdzę dalej i jadalnia - to już poezja. Biegam, cieszę się razem z córką. Biegnę po aparat co by zrobić fotki - a wszystko to na oczach dwóch panów wstawiających okna. Córka tak samo podniecona, chociaż pewnie bardziej z możliwości sfotografowania się niż z tych okien. Niestety na filmie były tylko trzy wolne klatki. Więc może dzisiaj porobię zdjęcia reszcie okienek.
Teraz dopiero widać trafność naszych decyzji, aby obniżyć parapety na 90 cm (było 100) i na podniesienie wysokości drzwi balkonowych. Na wspomnienie 2 m otworu wzdrygamy się oboje - tak pięknie i przytulnie wygląda teraz nasz taras. Pomimo ogromnego pobojowiska dookoła domu i a w środku dużo sprzątania nas czeka.

Moira
01-04-2004, 11:17
wczoraj wstawili okna na górze i co do okien to nie mam zastrzeżen, ale teraz dopiero wychodzą kolejne błędy i niedopatrzenia budujących (gdzie byłeś kieroniku budowy). Okna w lukarnach są o 30 cm niższe niż pozostałe okna. To że są niższe to wiedziałam, ale nie wiedziałam (zadeskowane otwory), że okna zaczynają się i kończą na innych wysokościach. I wprawdzie w naszej przyszłej sypialni to nie razi bo okno lukarny porównuje się do okna balkonowego - więc to ujdzie, ale w pokoju obok okno lukarny sąsiaduje ze ścianą szczytową na której jest okno w normalnej wysokości. Okna ciemne więc widać jeszcze bardziej. :cry: Ale teraz to już po ptokach.

Moira
05-04-2004, 12:42
W sobotę coś mnie dorwało - to pewnie ta szyszynka na światło słoneczne tak reaguje - i spać nie mogłam. Po pięciu godzinach snu zerwałam się na nogi i dalej porządki wiosenne. Zaczęłam od domu, ale jak tylko chłopcy budowlańcy weszli na działkę to i ja juz gotowa byłam na roboty ziemne.
Chłopcy mieli odkopać fundamenty i ocieplić styropianem i dodatkowo folia kubełkowa.
Wcześniej z tydzień temu dogadywałam sie z ojcem jednego z nich (miał robić, ale się nie pokazał - syn przyszedł z kolegami - wcale nie żałuję). Trudna to była rozmowa bo nie nadajemy na jednej fali, jak mówię jak głupia kobitka to on mi jakieś farmazony wciska, jak zaczyman zachowywać się jak stara jędza to się obraża. W kazdym razie rozmowa między nami była o dwóch sprawach: primo ocieplenie fundamentów, secundo wykopanie rowków pod gaz. Krótko uciełam wtedy dyskusje o gazie argumentem, że dopóki nie będzie projektu nie wiemy jak kopać, więc teraz możemy tylko o fundamentach pogadać.
NO to gadaliśmy - przynajmniej mi się tak wydawało - ugadaliśmy się na dwie stówy. Jeszcze pytał się ile to metrów.
A tu niespodzianka. Chłopcy robią - nie powiem nie najgorzej, nie trza stać i pilnować - a to duży plus. W końcu wieczorem mówią, że chcieliby zaliczkę. No to mój mąż proponuje 50 zł i tu :-?
Kolesie kręcą nosami, że to mało. NO to mąż podbija stawkę do stówy. Kolesie że za taką robotę to ze dwie stówy. :( Mąż zdziwiony rzuca to co całą kasę mam wam teraz zapłacić.
Totalna konsternacja. Chłopcy mówią, że ojciec to się zgodziła na dwie stówy, ale za wykopy do gazu.
Ma facet szczęście że osobiście się nie pojawił. Demencja alkoholowa by go nie uratowała.
Trochę nam ręce opadły kiedy nam krzyknęli 500 zł za te 23 m fudnamentu, argumantująć że ruscy to biorą 20 zł/m2.
Zapłaciliśmy, ale potem byliśmy na siebie wściekli. Obiecaliśmy sobie, że to ich ostatnia robota u nas.
:x A już nawet zastanawiałam się czy by ich nie wziąć do elewacji.
W sobotę był także polecony przez Darka B. (Kominki Bielawski) pan od rozprowadzenia ciepełka z kominka. Szlag trafił wszystkie moje przemyślenia i koncepcje. Pan krótko: to nie będzie działać. Za to działać ma dopiero z DGP. Machnełam ręką i zostawiłam męża co by wszystko ustalił. Na odchodnę rzuciłam tylko, że chcę by działalo.
Mąż jak to mąż gadatliwy, tak się rozgadał, że wszystko mu się poukładało w głowie, tylko zapomniał ustalić za ile. 8)
I tak oto kolejna robota, której cena końcowa pewnie zwali nas z nóg.

Moira
06-04-2004, 14:39
O przypomniałam sobie o jeszcze jednej niemiłej niespodziance, po odkryciu której opadły mi nie tylko ręce ale i zęby musiałam zbierać.
Przy odkopywaniu fundamentu odkryłam, że nasi chłopcy z typowym zagranicznym akcentem pomylili się przy stawianiu wykusza. Nie zachowali symetri i jeden kąt wyszedł im mniejszy. Zamiast rozebrać ten kawałek (pewnie się im nie dało bo ława pewnie też wylana pod złym kątem) to co zrobili. Zrobili rzecz najprosztą pod słońcem co by zadowolić inwestora estetę - po prostu ten fragment który jest widoczny na zewnątrz wymurowali już prawidłowo. Skutek taki że część górna fundamentu i cały róg wykuszu jest oparty tylko na jakieś góra 10 cm na pozostałej cześci fundamentu. :evil: Reszta wisi w powietrzu. Ups... w piasku.
Dobrze że chociaż zadbali o izolacje - wszystko ładnie wysmarowane dysperbitem.
Stałam tak oniemiała i dopiero po paru minutach zdesperowana chwyciłam za telefon i dzwonię do mężą z płaczem bezsilności. Mąż za chiny nie mógł zrozumieć moich opisów sytuacji. W końcu stwierdził, że jak się nie zawaliło przez trzy lata to i teraz się nic nie powinno złego dziać, a nad wykuszem już nic nie ma więc i większych obciążeń już nie będzie.
Uspokoić mnie trochę uspokoił, ale nerwy mnie do tej pory lekko szarpią.

Moira
07-04-2004, 09:18
Chłopcy się za bardzo rozbestwili.
Wczoraj przyszli i skończyli fundamenty. Przyszli po resztę kasy i od razu zaczeli gadać, że ustalili z mężem iż przyjdą i wleją podkład w kojcach dla psów. Jako ta trzymająca kasę (mocno ściskająca) zaraz rozwiewam ich marzenia, że nie bardzo mamy teraz kasę na jakieś dodatkowe roboty, więc wybiję ten pomysł mężowi. Na to że w takim razie po świętach przyjdą. ?Co to zmienia?
Dzisiaj rano okazuje się że mąż o niczym nie wie i nic z nimi nie ustalał. :evil: Ciekawe dlaczego traktują mnie jak głupią blondynę. Niech ich kolor włosów nie myli. :x Dziś ma mąż do nich zadzwonić i ich opieprzyć - może jego potraktują poważnie.
A tak poza tym zaczyna się dla mnie trudny moment bo zaczynamy powoli kupować gresy, panele i inne elementy decydujące o wystroju. I tu straszny ból głowy.
Wczoraj rozłożyłam panel, gres do korytarza, gres do kuchni i konsternacja.
Gres do kuchni w białym kolorze (na szczęście ma fakturę podobną do tego z korytarza) gryzie się z panelami. A ja już chciałam ten biały połozyć też w korytarzu, a ten z korytarza na taras. :-?
totalna konsternacja. Zaczynam bać się tego wielkiego misz-maszu jaki na własne życzenie wprowadzimy sobie do domku.

Moira
09-04-2004, 12:31
Święta, święta ludziom w głowach, a mi budowa.
Dziś po pracy przypinamy przyczepkę do samochodu i jedziemy w objazd po marketach budowlanych. W planach Castorama, L&M i coś jeszcze?
W Castorami tanie płytki i gresy, w L&M kupujemy panele laminowane takie same jak na górę.
Czasami zastanawiam się jak to będzie jak skończymy budowę (skończą się pieniądze) - może jakaś grupa terapeutyczna co by wyleczyć się z nałogu zakupów?
Czytającym życzę WESOŁYCH ŚWIĄT

Moira
14-04-2004, 14:54
Nałóg szybko wyleczony. Sprawdzam stan konta i czar prysł.
Trzeba zacin[/list]

Moira
14-04-2004, 14:55
[quote="Moira"]Nałóg szybko wyleczony. Sprawdzam stan konta i czar prysł.
Czekamy na tynkarzy i sklepy budowlane z daleka omijamy. A jeszcze by tyle do kupienia. :cry:

Moira
15-04-2004, 15:47
Dzisiaj jeszcze ostatnie większe zakupy - zamówiłam ceramikę Cersanitu: bidet Edera 270 zł, 2 x wc kompakt Edera 250 zł, 2 umywalki blatowe Beta 217 zł.
Do kupienia zostanie nam jeszcze kabina prysznicowa. Na krany i inne duperele sanitarne brak już kasy. Mąż się śmieje że co miesiąc będziemy dokupować jeden kran - parę miesięcy i jakoś skompletujemy.
A mnie szlag bierze na naszego kierownika budowy (po raz nie wiem który). Prosiłam, błagałam aby przygotował kosztorys realny, taki że by stanowił nie tylko podkładkę pod kredyt, ale i nas uświadamiał co nas jeszcze czeka. Bęcwał jeden - wyszło mu tylko o 3 tys. więcej niż kwota kredytu. I teraz zamiast cieszyć się zakupami muszę zaglądać z coraz większym strachem do sakiewki. :-?

Moira
20-04-2004, 10:00
Znowu obsuwa. Tynkarze mieli dziś najpóźniej wkroczyć do akcji. Ale zadzwonili rano, żeby nas przeprosić ale oni to dopiero 3 maja mogą :evil:
I co ja mogę. Mogę potupać jak dziecko i parę razy zakląć jak szewc. I tyle. godzimy się na obsuwę - dwa tygodnie to trochę mało aby tak na chybcika szukać innej ekipy.
Teraz musimy tylko przekładać umówione terminy u glazurnika, kominkarza itp.
Dzień w ogóle jest strasznie denerwujący. Wczoraj zadzownił do nas facet od dawnych historii z wodą. Rok temu robił nam taki zbiornik na pompę i hydrofor - nieskończył, mało tego to urwał filtr i spaliła nam się druga już pompa. :evil: Teraz zadzwonił czy możemy mu zapłacić 1500 zł. :evil: :evil: A filtr to nie on. Ciekawe kto? Pewnie święty walenty.
Umówieni byliśmy na 1000 zł :evil: , zapłaciliśmy 200 - tego oczywiście nie pamięta :evil: - za nową studnię i nową pompę zapłaciliśmy 1600 zł :evil:
I w czym problem? Ja bym spokojnie olała faceta, ale mój mąż czuje się winny (facet mieszka w tej samej wsi co my) i chce z nim rozmawiać. O czym? :evil:
Tłumaczę mężowi, próbując stłamsić jego wyrzuty sumienia.
Dziś pewnie pojedziemy do niego - pojadę pilnować męża, żeby przypadkiem nie był bardziej uczciwy od wykonawcy.

Moira
21-04-2004, 12:01
Oj budowa bardzo zmieniła mój charakterek. Wczoraj odbyliśmy spotkanie z panem co to sobie przypomniał o nieskończonej robocie - o tym że nieskończona zapomniał, tylko o tym że nie opłacona pamiętał.
Pan sobie my sobie. Zresztą jak tylko usłyszałam pierwsze zdanie pana wiedziałam, że nic tu po nas. Pan zapomniał powiedzieć nawet dzień dobry, ale za to "Panie Arturze jak pan tak może, pan jest ostatnią osobą o którą bym to podejrzewał...."
Mojemu mężowi od razu mina zrzedła - lubi jak się go lubi 8)
Ale ja nigdy nie zabiegałam o tytuł najpopularniejszej koleżanki, a czasami wręcz przeciwnie wydaję mi się że coraz częściej przypinają mi etykietę jędzy. :wink:
Cóż dyskusja z panem trwała. Pan nadal twierdzi, że to nie on uszkodził filtr - filtr musiał być od razu uszkodzony. Tylko ciekawe dlaczego piasek pojawił się dopiero po przeinstalowaniu pompy i hydrofora. I dlaczego do cholery przez trzy lata tego nie zauważył ciągnąc kasę za każdą naprawę a nam wmawiając że u nas to nie ma wody. I niech wam się nie wydaje że tej wody nie było. Oj była była, tylko za pierwszym razem pan hydraulik podłączył pompę do hydroforu nie takim wężykiem więc wężyk się załamywał i pompa ssała na sucho, aż się przepaliła. Ta teraz to już trzecia pompa. :evil:
Pan nie czuje się winny, mało tego to wmawia nam że on ten umówiony 1 tysiąc to liczył tylko za robociznę, a zbiornik miał niby kosztować 1500 zł. :evil:
To chyba jakaś choroba miejscowych :evil: Właśnie cały czas myślę jak to się stało że zaraz po tym jak dałam się naciągnąć na zwiększenie kosztów ocieplenia fundamentów robionych przez miejscowych to i miejscowy hydraulik odezwał się po 1,5 roku od rozpoczęcia roboty z prośbą o kasę.
No cóż efekt był taki że mnie w końcu hormony poniosły wsiadłam do samochodu trzasnęłam drzwiamy i kazał się mężowi też do auta pakować bo tu nie ma o czym rozmawiać.
Chcieliśmy mu zapłacić 500 (240 już dostał) w porywie dobrego serca (męża - nie mojego), a teraz to facet nie dostanie nic. Może sobie dzwonić, może dupę obrabiać itp. Dla miejscowych i tak zawsze zostaniemy obcy - więc pocieszam męża żeby przestał się przejmować i nie dał z siebie frajera zrobić.
Mąż pokornie przyznał mi rację i smutno stwierdził "no tak jak bym był kłótliwym chamem to powinienem wtedy wziąć tą spaloną pompę pojechać i zrobić mu awanturę - teraz nie było by problemu i tego szarpania"

Moira
26-04-2004, 12:02
Tak jak obiecałam okienka
http://foto.onet.pl/upload/21/55/_250875_n.jpg
Widok na elewację frontową, czyli tą widoczną od ulicy (drzwi wejściowe mamy od podwórka) Na zdjęciu obok okien pozuje mąż i córka.
Zaraz dam jeszcze dwa zdjęcia, ale oczywiście zapomniałam spisać sobie adresów
O już sobie poradziłam (chyba)
http://foto.onet.pl/upload/9/61/_250872_n.jpg
To wyżej to witryna - widok z tarasu.
http://foto.onet.pl/upload/0/19/_250873_n.jpg
A to widok od środka.
Okna oczywiście jeszcze bez klamek i okuć, ale i tak widać jak zaczyna domek wyglądać. Przepraszam oglądających za dodatkowy krajobraz księżycowy dookoła.

Moira
05-05-2004, 11:05
Wczoraj się zaczęło. Zjechali w końcu górale i zaczynamy tynki.
Razem z góralami na działkę zjechały groźne i kwiożercze komary. A już się dziwiłam, że w tym roku tak spokojnie. :x

Moira
06-05-2004, 13:49
Tynki, tyneczki już robią. Zaczeli wbrew mojej logice od saloonu.
I wczoraj nagła myśl, że przecież nie zrobiliśmy zdjęć instalacji. Wracamy szybko do domu i pierwszy problem, który kabel od czego? :o Pełno tych kabli zwisa z różnych miejsc. W końcu rozwiązujemy tę łamigłówkę - ta dziwna mnogośc kabli w kotłowni to nic innego jak kabelki od czujek, zasilania i sterowania pogodowego. UFF. :P
Biorę aparat i próbuję zdokumentować przebieg kabelków po ścianach. Cholera nie jest to takie proste. Nie udaje mi się zrobić żadnego zdjęcia pełnej ściany, tylko fragmenty. :cry: Jak ja później dojdę co w którym pomieszczeniu. :-?

Moira
07-05-2004, 14:44
Tynki w salonie skończone - wczoraj pierwsza obdukcja. Dla mnie OK. ale mąż coś marudzi :o Dla mnie wyglądają o niebo lepiej od tych w których od czterech lat mieszkamy. I żadnej gładzi nie potrzebuję. Mąż już się zastanawia - myślę że argumenty ekonomiczne skutecznie rozwiążą ten dylemat.
Martwi mnie tylko jedno - moje wylewki. Niby folią zabezpieczane, ale jakoś tak zrobiło się brudniutko. A ja tak sprzątałam tą posadzkę, aby jej już nie zamiatać i odkurzać po tynkach. :cry:

Moira
09-06-2004, 14:03
Sorry za długi okres milczenia. Milczenie się przedłuży. Jestem na zwolnieniu lekarskim do czasu urodzenia młodego inwestorka. Dlatego z żalem nie uczestniczę w życiu z forum.
Na pocieszenie dla czytających donoszę:
tynki zrobione
drzwi zewnętrzne wstawione, kaloryfery powieszone i właśnie kończy się elewacja.
Kończą się także pieniądze z kredytu. Więc pewnie tempo wykończenia będzie ciut wolniejsze z racji przejścia ze sponsoringu bankowego na sponsorin inwestorski.
Pozdrowienia

Moira
02-09-2004, 16:08
Mam dziś nielada gratkę - dostęp do Forum.
Więc postaram się nadgonić wspomnienia.
Tynki wyszły ok. Cena 11 zł/m2. Policzyli nam za 600 m2. I tu pierwsza próba inwestora - nasza klęska. Dla przestrogi innych. Nie dajcie żadnej szansy na nadmierzanie powierzchni. Żadnego tłumaczenia sobie, a tylko parę metrów więcej, a dobrze zrobili to niech mają premię. ŻADNYCH PREMII. Żadnej przyjaźni z wykonawcami - twarda ręka i skrupulatne liczenie, a będę cię traktowali z szacunkiem a napewno wcale nie poczują się oszukani.
Ja popełniłam ten błąd, że dokładnie nie wyliczyliśmy tych tynków w naturze. Wyliczyłam z projektu i wyszło mi mniej. Ale właśnie pomyślałam sobie - dobra niech im będzie dobrze zrobili itp. I co. Od tej pory zaczęły się coraz większe naciągania. Trudno mi było z tym walczyć zwłaszcza że to mój mąż z nimi ustalał szczegóły - ja nie dość że kobieta to jeszcze z brzuchem - z takimi nie da się negocjować przy piwku.
Skończyło się na tym, że przy robieniu poddasza ustaliliśmy stawkę 23 zł za 1 m2 płyt g-k z ociepleniem. I najpierw zaczęły się problemy że podobno mój mąż nie powiedział że ta dodatkowa 5 wełny idzie w poprzek. Czyli chcieli o jakieś 5 cm zagęścić wełnę między krokwiami. Oj narzekania było dużo. Ignorowałam je wydawało mi się w sposób skuteczny - nawet bez mrugnięcia okiem znosiłam żarty że zamiast romansów naczytałam się muratora.
Niestety kiedy przyszło do rozliczenia cena wzrosła do 25 zł. Strasznie się zaperzyłam, ale oczywiście mojemu mężowi było głupio nie zapłacić tłumacząc mi o to tylko 200 zł więcej., :evil: No cóż rachunek za prąd musiał poczekać bo to tylko 200 zł. :evil: Zła byłam strasznie - kłótnia była wielka, zwłaszcza że to właśnie mój mąż wybił mi argumenty z ręki. Okazało się dodatkowo że ustalona cena nie obejmuje deskowania strychu - więc znów dodatkowe koszty. ITD>
Opisane zajścia nie dotyczyły tylko ostatnich robót, ale nawarstwiały się z każdą kolejną.
Jedna ekipa (a przynajmniej jeden prowadzący - niby szef) robiła nam tynki wew., ocieplenie i tynki zew. ocieplenie poddaszy i g-k, balkon, osadzenie drzwi wewnętrznych, parapety zewnętrzne , obróbkę cokołu, podbitkę i więcej grzechów nie pamiętam.
Ceny wcale nie były niskie (biorąc pod uwagę, że to nie firma)
- ocieplenie 10 cm styropian + tynk zewn. mineralny 22 zł /m2
- podbitka z drewna 20 zł/mb
- tynk żywiczny na cokole 10 zł/m2
- 13 parapetów z blachy 300 zł
- obsadzenie zwykłych sosnowych ościeżnic po 50 zł/szt.
- balkon (izolacja i warstwa dociskowa) 200 zł
Dlatego pamiętajcie żadnego bratania się z wykonawcami, możecie ich sobie lubić, ale wspólne grilowanie i picie piwa wypada tylko wtedy kiedy sami sobie ufacie i nie będzie wam potem głupio twardo rozliczać się.

Moira
22-10-2004, 10:39
Stan na koniec października miał być inny, ale jak to bywa gdy główna inwestorka zamiast budować musi leżeć.
Wrzesień i październik mineły na poszukiwaniu chętnego do obsadzenia 6 drewnianych parpatetów. I jakież zdziwienie takie bezrobocie a tu nie ma chętnych. W końcu przyjechał wczoraj mój brat i zaczął je montować.
A te wstrętne parapety blokowały wszystkie ręczne roboty w domu, więc się cieszę bo w końcu będzie można posprzątać, zamieść , a potem już gruntowanie i malowanie ścian.
Tydzień temu udało nam się za to przez przypadek zrobić kominek. Pan który miał nam robić ale był za drogi więc z niego zrezygnowaliśmy - zadzwonił w poniedziałek, że w sumie ma właśnie wolne więc zrobi nam w cenie promocyjnej. Kominek z DGP - nie pamiętam dokładnie wszystkich kosztów, ale tak mniej więcej: wkład 3200 zł, rury spiro i duperele do uszczelnień, trójniki itp. 1000 zł, wentylator 700 zł, rozporwadzenie rur 200 zł, wykonanie kominka 1550 zł (brak obłożenia kamieniem ), kratki itp. 500 zł. Tyle pamiętam. Stoi sobie teraz monsturalnie nieskończony kominek, ale grzeje. w tym tygodniu wykonawca ma przywieźć płytę granitu na półeczkę przed wkładem. Musimy jeszcze zdecydować się na rodzaj kamienia. Ale na razie brak nam werwy. Jeszcze wczoraj a właściwie dzisiaj w nocy nasza suka, która miała się szczenić miała poważną operację (zamiast kilku małych jamniczków okazało się że ciąża to jeden zmutowany jamnik wielkolud) Biedna sunia, na szczęście operacja się udała i raczej wyjdzie z tego

Moira
04-12-2004, 11:57
Wpadam na chwilę aby pochwalić się nowym inwestorkiem.
18 listopada urodził (o miesiąc za wcześnie) Maciej. Małe to i kruche, ale już jesteśmy w domu. W sumie wszystko odbyło się bardzo szczęśliwie, teraz tylko walczymy z nawracającą żółtaczką. To już trzeci raz kiedy wraca. Za dwie godziny poznamy wynik i będziemy wiedzili czy wracamy do domu czy niestety wpraszamy się do szpitala. Jestem dobrej myśli.
Co do budowy - jestem już tak zmęczona i zestresowana ciągłymi w sumie drobnymi problemamy, że powoli gaśnie radość z nowego domu. Coraz częściej pojawia się też taka nieprzyjemna myśl, że może nie warto. Tydzień temu zamontowali kotłownię i uruchomili grzejniki, a wczoraj mąż stwierdził że coś cieknie i to chyba nie grzejnik, a rurka w podłodze :cry:
Mam czasami serdecznie dosyć takich niespodzianek.
Muszę kończyć . Pozdrowienia dla walczących o własny dom.

Moira
17-12-2004, 16:03
Witam ponownie - ja tylko na chwilkę.
Synek ma się dobrze, budowa też jakoś idzie. Przeciekająca rurka naprawiona. Program sterowania piecem już opanowany - przez pierwszy tydzień spaliliśmy 11 m3 gazu przy tem. 16 st.
Glazurnik zrobił już cały dół. Łazienka dolna w płytkach Opoczna Istria (białe z podłogą piaskową). Na razie ta biel kłuje w oczy jak dojdą detale chyba będzie ładnie. Teraz zaczynamy łazienkę górną. Też mają być białe płytki matowe \, ale łączone z mozaiką Tubądzina Lazur. Czystość połączona z morską bryzą. Zobaczymy jak wyjdzie. Próbuję też nadążyć z papierkologią. Według umowy kredytowej powinniśmy oddać budynek do końca roku (a tak nas namawiali na termin marcowy - oczywiście nie przewidziałam takich opóźnień). Jutro przychodzi elektryk z zakładu energetycznego, oświadczenie kominiarza przyjdzie niedługo pocztą, teraz tylko uzupełnić do końca dziennik budowy, bo mapę inwentaryzacyjną już mamy i dalej do urzędu. Mam nadzieję, że uda mi się to wszystko ogarnąć i zgarnąć wszystko aby zdążyć jeszcze w tym miesiącu.
Wprawdzie brakuje nam jeszcze kuuuuuupy rzeczy takich jak: kontakty, kratki wentylacyjne, malowanie, położenie paneli, schody, obłożenie kominka. Ojej to tylko tyle?????? Ale ta końcówka jest już tak męcząca, że nie mam siły nawet kłócić się z mężem o detale - jest mi już wszystko jedno. Chcę tylko skończyć budowę i zacząć cieszyć się domem.
Dzisiaj byłam w OBI i kupiłam ładny dywanik wycieraczkę do korytarza. Jeszcze trochę poleży w szafie, ale już się cieszę że zaczynam zmieniać kaliber zakupów.
Pozdrowienia i serdeczne życzenia WESOŁYCH ŚWIĄT.

Moira
26-12-2004, 17:57
W dniu 22 grudnia kierownik budowy oficjalnie wpisał zakończenie. Odetchnełam - przynajmniej spełniłam oficjalny warunek umowy kredytowej. Choć przed nami jeszcze parę rzeczy do zrobienia.

Moira
17-05-2005, 10:23
Witam po długiej przerwie. Postaram się odrobić zaległości dość szybko.
Domek pomimo naszych usilnych starań jest jeszcze nie do zamieszkania. Zostały kontakty i listwy przypodłogowe. Nie wiem też jak będzię z meblami kuchennymi. Obecnie moja kuchnia to 3 szafki więc trochę mało, ale jakby co to będzie musiało starczyć.
Dzisiaj nasi ostatni i chyba najbardziej udani fachowcy kończą obłożenie kominka, pomalują parapety i oczyszczą konto - a do końca miesiąca daleko.
Jak tylko zrobię parę zdjęć to zamieszczę.

Moira
08-06-2005, 13:21
Wczoraj odbyło się małe sprzątanko i nagle mnie olśniło, po co mi tyle okien. Na święta to chyba będę musiała urlop brać co by czyste szybki lśniły.
Przy okazji wyszły inne nasze niezbyt trafione decyzje. Gres w dolnej łazience ma strukturę kratki - Teściowa się śmiała, że jak w wojsku - szczoteczka do zębów i szoruj. Mąż w wojsku nie był to w ramach zadośćuczynienia będzie sobie mięśnie trenował.

Mam też problem z kolorami drewna w środku. Na podłogach panele (dąb tasmański) okna golden teak, parapety sosnowe polakierowane na kolor zbliżony do podłogi, a teraz czas na problem. Schody dębowe i dębowa półeczka na kominku obecnie polakierowane naturalnie - gryzą :lol: się z kolorami podłogi i parapetów. Co mam robić - przyciemniać? Ale jak zrobię w kolorze parapetów to czy nie będzie jednolicie. Poza tym dojdą jeszcze drzwi wewnętrzne sosnowe :-? - na razie zostawimy bez lakierowania. Ktoś mądry doradził nam aby je spryskać wodą i zostawić na rok i często zamykać - strasznie nam się powypaczały.

Same dylematy....

Teraz dochodzi jeszcze dylemat kuchni. Z braku kasy (a nie laku) nie będziemy inwestować w szafki kuchenne. Ale musimy kupić kuchnię i okap. A wybór tak szeroki... Płyta gazowa ceramiczna, +piekarnik, czy kuchnia. a jak płyta to zintegrowana czy oddzielnie.
I myślę, myślę ......

Moira
15-06-2005, 08:52
Zaległości:
Kominek
Wkład tarnawa obudowany przez panów poleconych przez Darka od Tarnawy, wyszedł przeogromniasty. Starsznie raził i co rusz potyczki małżeńskie o wygląd tegoż molocha. Mąż ma ciągoty do zrobienia z domu leśniczówki, a ja wolałabym prosty nowoczesny styl. Ileż podniesionych głosów kosztowało nas wymyślenie czegoś pośrodku. W dodatku panowie od budowy obiecali nam marmur brązowy na półeczkę tanio, a przywiźli kawałek beżowego nagrobka zalanego z jednej strony woskiem. :-? No cóż 3 stówy wyrzucone w błotą - trochę bolą.
Byłam strasznie upierdliwa i w końcu również mąż przyznał mi rację, że ten nagrobek można wyrzucić do kosza.
Pojechaliśmy więc do poleconego składu kamienia - pochodziliśmy, popatrzyliśmy, wybraliśmy, ale jeszcze musimy pomierzyć. Wracając ze skałdu zajechaliśmy po jakąś pierdołe do pobliskiej hurtowni i nagle :D jakie fajne płytki imitacyjne na kominek. I w dodatku nie gipsowe, zdarłam paznokcie sprawdzając, ale test wypadł pomyślnie. A jeszcze mają płytki na półkę. To prawie jak znak od górnej instancji, coś co nam się obojgu podoba i tak blisko od domu.
Więc kominek pomierzony i dalej do składu składam zamówienie, bo już nasz glazurnik złota rączka czeka.
Kamień przyszedł - oczywiście nie obyło się bez małego problemu. Jakże to by było gdyby wszystko szło jak po maśle. Kamień piaskowy beż, a półki czerwone. Handlowiec uparcie twierdzi, że to ja tak złożyłam zamówienie. Co ja daltonista jestem. :evil: Kobietę o taką rzecz posądza. W końcu wymieniają nam półeczki i jest gut.
Kominek uratowany.

Moira
16-06-2005, 08:09
Dzisiaj ma przyjechać nasz glazurnik i położyć glazurę w kuchni. Ciekawe :lol: dobry z niego fachowiec, dokładny z wyobraźnią, ale na słowo mu wierzyć nie wolno. Zaczął u nas w listopadzie, a miał w sierpniu. Stąd taka obsuwa w terminie - między innymi - bo brak gotówki też się przyczynił.

Wczoraj mąż złożył kupiony w Castoramie regalik do kotłowni - ale obciach. Trzeba by go przywiązać do ściany bo chybotliwość 99%.
Wykute są w końcu otworki pod halogenki przy schodach. I tu konsternacja.
Mąż zakupił takie miedziane na żarówki, które mi się strasznie nie podobały - awantura niezła była.
Ja już rok temu kupiłam takie ładne matowe srebrne z mleczną szybką - jak je kupowałam to pan sprzedawca zapewniał mnie, że one działają bez transformatorka :evil: , a oczywiście okazuje się że muszą mieć wsparcie w postaci takiem małej skrzyneczki.
Mąż założył na próbę jeden swój halogenik i jeden mój. Mój zdecydowanie górą :lol:
Jego oprócz braku walorów estetycznych daje nieźle po oczach. 8)
Więc postanowione zostają moje, tylko trzeba by gdzieś dołączyć transformatorek. ustalamy że na górze przy wyłączniku i będzie gut.

Moira
27-06-2005, 08:54
Glazurnik jak zwykle spóźniony, może przyjedzie w pierwszy weekend lipca. 8) pożyjemy zobaczymy.
W środę powinny przyjść pensje na konto - będą kontakty :lol:
Przyszła nota pierwszej pełnej raty kredytowej 8) o całe 100 zł mniej niż się spodziewałam, więc stąd ten buziak.
A wczoraj odbył się grilek rodzinny (imieniny teściowej) i przyszły pierwsze prezenty na nowy domek, który się wszystkim bardzo podobał.
Dostaliśmy świecznik - trochę nie w moim stylu, ale jakby na przekór mnie bardzo dobrze komponuje się z kominkiem.
Z radosnych wieści - mąż wziął urlop i dziś rozpoczyna się walka o trawnik. Nie należy do pracowitych chłopców, więc minę ma skrzywioną, ale to nic ważne że przestanie się tak kurzyć i piachem po oczach sypać.

Z wieści raczej przygnębiających. W tamtym tygodniu sąsiadom ukradli z podwórka samochód (zresztą identyczny jak nasz) - weszli w nocy do domu, wzieli klucze i odjechali.
A dziś w nocy o pierwszej śni mi się jakaś pijana banda wyrostków - pędzę do domu włączyć alarm i nagle :o alarm wyje naprawdę.
Chyba próbowali okraść dom sąsiada, który jeszcze nie mieszka. Cała okolica nie spała od 1 do 3 - nie wiem czy alarm padł, czy w końcu go ktoś odstrzelił. Wiem że to może samolubne, ale jak już założyli alarm - to niech przyjeżdża ochrona, a nie sąsiedzi z latarkami urządzają polowanie. Mało tego to właściciel sobie gdzieś tam smacznie śpi, a my tu w te gorąco okna zamykamy, żeby chociaż trochę ciszej.

Moira
29-06-2005, 12:37
Dziś w nocy powtórka z rozrywki, ale dziś już nikt z latarkami nie biegał. Muszę się zapytać czy dziś im coś zginęło. Może złodzieje nas przyzwyczajają do nocnych manewrów. W każdym razie mam to gdzieś niech zatrudnią agencję ochrony, etat nocnego stróża to już nie dla mnie.

Muszę bardzo ale to bardzo pochwalić mojego mężą - po pięciu latach budowy w końcu wziął się do roboty. :lol: od dwóch dni dzielnie walczy z ogrodem.
Pierwszego dnia spektaluranych efektów nie było widać, ale wczoraj wracam z pracy i podwórka nie poznaję - tak wszystko ładnie uprzątnięte. Wieczorem zajechał taki pan z glebogryzarką - wypożyczony razem ze sprzętem od kolegi ogrodnika. Trochę byliśmy źli, że tak późno i tylko na parę godzin. Ale za to efekt 8) . W trzy godziny rozprawił się z ogrodem wielkości około 1300 m2. :D
Śmiać mi się chciało, jak go zobaczyłam przy pracy - wyglądał jak ta owca na rekalmie Mentos - the Fresh Maker na tym motorku. Dla wyjaśnienia dodam, że glebogryzaka była typu taki mały traktor do prowadzenia.
Teraz przed nami najgorszy etap - wygrabianie i równanie. W związku z tym dwie tony kamyków oddam w dobre ręce. :lol:

Moira
04-07-2005, 11:34
Siedem dni ciężkiej pracy fizycznej - i mój mąż jest najukochańszym mężem świata. :lol:
Mam już prawie ogródek. Wczoraj do północy polewałam, ale najważniejsze że jest co polewać. Teraz czekamy na trawkę.
Dziś jeszcze trzeba powbijać paliki do ogrodzenia wewnętrznego, co by pieski nie zniszczyły trawnika. Potem naciągnąć siatkę i nareszcie będę mogła zostawić pranie i zabawki bez strachu że rano zbiorę resztki.
Ogród napewno będzie piękny, ale niestety opóźni przeprowadzkę o kolejny miesiąc. Oby tylko o miesiąc.
I tak robiliśmy wersję minimalistyczną - czyli słupki to okorowane sośniaki, nie rozkładaliśmy żadnego systemu automatycznego - niestety :cry: sami jak automaty, nie kupowaliśmy żadnego czarnoziemu. Ale i tak koszt siatki (125 m za 900 zł), trawy (25 kg za 300), sąsiad za pomoc (500 zł), glebogryzarka (50 zł), żwirek do odwodnienia (mąż płacił to nie wiem) - pewnie się zamkniemy w 2 tys.
W weekend przyjechał także nasz ulubiony glazurnik - i położył glazurę w kuchni - na szczęście na kredyt - zapłacimy jak będziemy mieli. :lol:
Po 15 lipca ma przyjechać znowu na weekend to położy nam gres na schodach i tarasie - pewnie też na kredyt.

Moira
04-07-2005, 11:58
zapomniałam dodać, że została mi wanna kamieni. Reszta poszła na opaskę dookoła domu. Chyba będę sobie skalniak robiła :wink:

Moira
06-07-2005, 13:27
Melduję zakończenie akcji pt. ogród.
Wczoraj widziałam narastającą nienawiść pomieszaną z rezygnacją w oczach pomagającego nam sąsiada (aczkolwiek nie charytatywnie, stąd ta nienawiść w oczach, a nie w sercu). Ten sam wzrok widziałam od kilku dni u męża, ale u niego mnie to jakoś nie przerażało :lol: już się zdążyłam przyzwyczaić przez te kilka lat małżeństwa.
Wzrok sąsiada jednak to nie to samo, obudził we mnie wyrzuty sumienia. Na moje nieśmiałe sugestie, że może jak się wygada to mu ulży - stwierdził dyplomatycznie, że do takiego stanu potrafią doprowadzić tylko kobiety. :o i nic więcej nie powiedział. Oj ciężko mu musiało być - tak mocno zacisnął zęby.
Nie mały szok przeżyły też nasze psy. Biedne takie ograniczenie ich swobody - zupełnie głupiały. Zupełnie je rozumiem sam nie mogę uwierzyć własnym oczom - tak bardzo się zmieniło w ciągu tygodnia. Przez pięć lat pieski biegały po ugorku, tam gdzie chciały to siusiały, itp., trochę truskawek, malinek i jabłek podskubały. A tu teraz jakieś korytarze, ścieżki i wybiegi:o Pozostaje im obiegnięcie działki dookoła - jak w cyrku. No cóż, ale nareszcie ja będę się czuła jak pani na włościach. Do tej pory miałam często wrażenie ta działka to nie moja tylko psów. Ileż to krzaków i drzewek zostało zniszczonych, ile par skarpetek i innych ciuszków, ile zabawek dziecięcych rozniesionych na strzępy. Może z czasem zatęsknię za nagłym wybudzeniem się ze snu, gdy przypomni mi się że prania nie zdjęłam - i tak jak ostatnio o 5 nad ranem szukałam swoich ulubionych dzinsów po ogródku - jak była radość gdy je znalazłam potargane, ale nie porozrywane 8)
Teraz będę już mogła z czystym sumieniem nie zgarniać dobytu na noc do domu - bo psy. Ach jak cudownie :lol:

Moira
07-07-2005, 09:54
Uaktualniłam obrazki w moim dzienniku.
Nowe zamieszczę jak wywołam.

Moira
07-07-2005, 13:20
A propo budowy, ktoś wysłuchał moich błagań i nagle cud :)
Mama po raz kolejny podratuje nasz budżet budowlany - będą kontakty :lol:

Moira
08-07-2005, 12:09
Siedzę w pracy i próbuję zrobić porządek w rachunkach i zapiskach z budowy za okres kiedy byłam na macierzyńskim.
Popuściłam lejce i teraz nie mogę się odnaleźć.
Sumuję, sumuję i strasznie dużo tego wychodzi, a jeszcze kupę rzeczy kupowaliśmy bez faktur - bo ulga już pa, pa w siną dal odeszła.

Moira
13-07-2005, 13:08
Nic mi się nie chce, nawet przeglądać forum - a to już oznaka poważnej chandry. Gdyby nie Ivonesca to nawet bym nie skrobneła, ale jej komentarz mnie jakoś tak zmobilizował.
Więc donoszę:
Trawa rośnie - zieloniutko - tylko nie wiem czy bardziej od trawy czy od ognichy - która rośnie w równej proporcji co trawa. Dziś mąż ma kupić jakiś środek na to ładne acz chwastne zielsko.
Szukamy kontaktów - to znaczy mąż szuka - mi się już nie chce. Niech sam wybiera, a co niech się trochę pomęczy z tą różnorodnością.
Wczoraj był nowy sąsiad z propozycją wspólnej inwestycji w wodociąg. On musi bo wody nie ma na działce, a już we wrześniu chce mieszkać. My wszyscy mamy wodę, ale niezbyt dobrą - ale kasy też już nie mamy. Dodatkowo sąsiedzi z obu naszych boków nie chcą wodociągu (pewnie aspekt ekonomiczny) więc my też się nie zdecydujemy. Kupą było by raźniej, ale kupa :oops: nie chce to ...
Wracając do sąsiada społecznika to ta jego przeprowadzka we wrześniu :o , aż mi się głupio zrobiło. Jego domek stan surowy otwarty, a u nas tylko kontakty i ciągle nie możemy. Coś chyba zapał nam się wyczerpał. Tak mi się nie chce, że nawet nie chce mi się zacząć sprzątać przed przeprowadzką.
No proszę nic mi się nie chce, a tak się rozpisałam.
No nic kończę i idę dalej kręcić nosem nad własnym losem.

Moira
18-07-2005, 10:37
Zupełna załamka z tym ogrodem. To kara za śmichy-chichy z sąsiada, który z pędzelkiem łazi po trawniku i smaruje.
My chyba też będziemy musieli zabawić się w malarzy impresjonistów.
Trawa ładnie rośnie, lecz niestety nie samotnie. Ognicha i dzika trawa rośnie dużo bujniej.
Postanowiliśmy pielić. :x
Całe życie w domu z ogródkiem mieszkałam, ale nigdy nie pieliłam trawnika. Przeliczyłam 1 godzina pielenie - 3 m2 opielone. A mały Maciuś akurat stwierdził, że w weekend trzeba z mamą dłużej pobyć i nie zamierzał spać cały dzień.
W tym tempie pracy to jak opielę resztę przed zimą to będzie dobrze.
Trzeba znaleźć inny sposób - tylko jaki?

Moira
19-07-2005, 12:14
Mąż wybrał kontakty Berkera - super, tylko cena niezbyt ujmująca. Za całość (nie wiem ile ale na pewno ponad 100) 1600 zł. - bez głośnikowych, bo te podobno po 300 za szt. :(
Umówiliśmy się z moim bratem ciotecznym na montaż od 29 lipca. A ponieważ przeprowadzać się trzeba w sobotę albo w środę. Więc wczoraj ustaliłam, choć może raczej nakazałam się mężowi przyzwyczajać do tej myśli, że przeprowadzka 30 lipca.
Najwyżej będziemy kursować od domu do domku po rzeczy na codzień. '
Ale 30 chcę spać w mojej sypialni. :x

Moira
21-07-2005, 09:34
Nareszcie parę fotek mogę wkleić.
Zmieniłam też logo - dla niezbyt uważnych.

łazienka górna z mężem w tle - widok od strony połaci dachowej
http://foto.onet.pl/upload/18/63/_553574_n.jpg
łazienka górna widok od strony luster na wannę
http://foto.onet.pl/upload/34/51/_553575_n.jpg
kominek
http://foto.onet.pl/upload/15/87/_553578_n.jpg
schody
http://foto.onet.pl/upload/16/35/_553572_n.jpg
pokój myśliwski
http://foto.onet.pl/upload/45/79/_553573_n.jpg

Moira
22-07-2005, 08:36
Przeprowadzka, tuż tuż. Przynajmniej mam taką wcale nie cichą nadzieję.
Dzisiaj córka wyjeźdża z babcią nad morze i już jej przykazałam pożegnać się ze starym kątem w małym domku, bo jak wróci to będziemy mieszkać w dużym domu. Tak postanowiłam. WOW.
Tylko nagle dopadają mnie jakieś myśli, że przeprowadzka w tydzień to nierealne - niezdążę.
Jak to zrobić, by ze wszystkim zdążyć. :-?
Przeniesienie rzeczy to najmniejszy problem.
Problem w tym, że muszę kupić płytę i piekarnik i jeszcze okap , zamontować to na niekupionym jeszcze blacie (mebli kuchennych mieć na razie nie będziemy). A jak zamontować piekarnik? :-? Kupić jakąś najtańszą szafkę, czy co?????????
Kontakty zamówione, montaż w piątek za tydzień.
A w związku z tym, że podobno przeprowadzać się trzeba w sobotę, alebo w środę. To jak tylko brat zamontuje kontakty to w sobotę za tydzień musimy tam zacząć mieszkać. :wink:

Moira
27-07-2005, 11:38
Znowu pal licho przeprowadzkę w tą sobote. Ciągle jesteśmy w lesie. Mąż z teściwą malują drzwi wewnętrzne - a bardzo pedantyczni są :lol:
Ale nareszcie wybrałam i już nawet zamówiłam sprzęt AGD. Dziś mi się nawet śnił. Oczywiście dzięki forumowiczom skorzystałam ze sklepu internetowego - zobaczymy jak wyjdzie - przyjazd sprzętu w piątek.
A w końcu wybrałam piekarnik i płytę Siemensa, a okap Teki NC 90. Fajnie tak kupować i podotykać :lol:
Kupowałam tak już lodówkę - w sklepie nie mieli tego modelu, więc zamówiłam w ciemno - i wcale nie byłam rozczarowana, powiem więcej bardzo ją lubię - tą lodówkę.
Wczoraj mąż dokonał też pierwszej ścinki trawy. Ładnie wygląda teraz nasz ogródek. :D

Moira
04-08-2005, 10:33
Przeprowadzka w sobotę - ciągle w sobotę tylko w końcu którą. :evil:
W tą mąż miał zawody strzeleckie - więc oczywiście sama zostałam na posterunku, a tu trzech chłopa do nakarmienia i zabawiania - co by im się dobrze te kontakty montowało.
Na koniec dnia mąż z pucharem przyjechał i jeszcze przywiózł kolegów - towarzystwo się rozbawiło, a ja posłusznie do domku kąpiać i usypiać Maciusia. :roll:
Po tej nocnej hulancie elektrycy do pracy wrócili dopiero po południu - dobre i to - najważniejsze że w końcu skończyli.
mamy już kontakty - teraz musimy tylko polakierować drzwi do końca - a niełatwa to sprawa - dalej mieszkać.
Czuję się jakoś tak nierealnie - pięć lat mieszkania obok - ten nowy dom jest jakiś obcy - pomimo że mój i taki jak chciałam. Ale ciągle z przerażeniem wynajduję kolejne minusy - tak jak bym się bała tej przestrzeni. A to Weronika będzie się bała sama spać w swoim pokoju, a to tyle okien do mycia, a to tyle sprzątania, a to , a to....
No nic i tak tam zamieszkamy.

Moira
05-08-2005, 12:50
Od wczoraj mam zasłonki w łazience na górze :lol: co by sąsiadom gołym ciałkiem nie świecić - oczywiście w niedalekiej przyszłości.
JESZCZE tam nie mieszkamy.
Wczoraj przyjechał brat i wycinał dziury w nowym blacie aby zamontować zlew i płytę.
Szafek jak już na wspominałam nie będziemy mieć - oczywiście narazie, jak przybędzie pieniążków to będziemy myśleć.

Pomalowaliśmy wczoraj już do końca wszystkie drzwi i futryny na górze. Na dole niestety już nie mieliśmy siły, ponadto to malowanie to żmudny proces - jedna strona, odczekać, druga strona - odczekać, znowu pierwsza strona itp
W zwiazku z tym dolne drzwi (na szczęście tylko 3 szt.) poczeka.
Teściu wczoraj w ramach rozrywki zamontował mi także żyrandol w przedpokoju - niestety darowanemu koniowi ... - trochę krzywo mu to wyszło, ale nie będę głośno tego mówić.

Dziś musimy jeszcze kupić deski WC no i powoli, powoli jak żółw ociężale zacząć znosić manatki.

Moira
10-08-2005, 11:35
Przeprowadzka w trakcie. Ciągle jest coś jeszcze do zrobienia, zwłaszacza że mój mężuś to ten typ pedanta, co chodzi i ciągle wynajduje jekieś nowe niedoróbki. Teraz stwierdził, że parapety należy pomalować po raz trzeci. A przed malowaniem należy je oczywiście zmatowić :x
A ja już przebieram nóżkami.
A jeszcze ten bałagan. Tam bałagan, tu bałagan, a ja do bałaganu nie przywykła. :cry:

Moira
10-08-2005, 11:42
O przypomniało mi się, że jeszcze muszę zmyć odciski stópek naszych elektryków. :lol: Mąż im kazał chodzić bez bucików co by schodów i podłóg nie porysowali to teraz mam przy każdym kontakcie odcisk bosych stópek - obu :lol:

Moira
12-08-2005, 09:05
Malowanie skończone, przenoszenie prawie skończone - jeszcze tylko łóżka i DZIŚ PIERWSZA NOC W NOWYM DOMU. :lol:

Moira
16-08-2005, 09:03
BOSKO!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
:lol: :lol: :lol:
mieszkam. Nawet nie ptrafię ująć w słowa tej radości jaką czuję przestępując próg nowego domu, jaką czyję gdy licytuję się z mężem kto gdzie się myje, jaką czuję gdy robię śniadanie bez obijania się o męża, itp.. jest wiele powodów do radości.
Jednak chyba główny to radość z zakończenia budowy. Od wczoraj zaczeliśmy żyć jak normalna rodzina. Wstajemy rano i pytanie co dziś robimy - i tutaj szaleństwo - nie musimy już malować, szlifować, przykręcać - możemy się normalnie wybrać na wycieczkę :lol:
Oczywiście jeszcze nie wysztko skończone, czeka nas jeszcze parę robótek wykończeniowych - jak choćby listwy przypodłogowe - ale to już nie teraz, bez tego mogę żyć i cieszyć się domem klucząć po pokojach, wędrując po schodach z góry na dół.
Jestem naprawdę szczęśliwym człowiekiem.
Pozdrowienia dla wszystkich dążących do celu.

Moira
19-08-2005, 14:06
Cały czas błogostan :lol:
Nawet najmłodszy, który pomimo 9 miesięcy mieszkania w małym domku - sporo protestował na nowe warunki już się super zaklimatyzował

Moira
22-08-2005, 09:47
Dziś opowiem o kontaktach.
Już rok temu kupiłam parę kontaktów do pokoju córki (palnowałam kupować co miesiąć parę sztuk, aby finansowo na koniec budowy nie zbankrutować). Kupiłam je w OBI - takie jakie mi się podobały z tak zwanej niższej półki cenowej.
I kontakty czekały.
W końcu tuż przed przybyciem elektryków na początku sierpnia mąż kupił już do całego domu kontakty Berkera.
Jak zobaczyłam na fakturze cenę kontaktu - to mało nie zedlałam - 20 zł za sztukę :x Te w OBI kosztowały po 8 zł. Za duża różnica jak na mój gust.
Więc zaczęłam truć mężowi, że jest rozpasany finansowo - i ja tu oszczędzam, a on tak lekką reką itp.....
No i co - musiałam w końcu go grzecznie przeprosić.
Te za 8 zł to najgorszy szajs jaki widziałam - Jeden kontakt rozsypał się w ręku elektryka. Te które w końcu zostały założone po tygodniu mieszkania wyłażą ze ściany. Czyli trzeba wymienić na Berkera.
Jeszcze jeden dowód na to że oszczędzanie nie zawsze przynosi spodziewane efekty. :o

Moira
02-09-2005, 08:55
krótkie podsumowanie po trzech tygodniach mieszkania:
Najpierw minusy -
1) Hydraulika - w dolnej łazience prawie wszystko jest nie tak - zamienione rurki z wodą, tam gdzie powinna być ciepła i na odwót - A PRZECIEŻ RURKI SZŁY W KOLOROWYCH PESZELACH :evil: - daltoniści !Oczywiście o tym że są zamienione doszłam po tygodniu płakania, że coś jest nie tak z piecem bo tak długo się leje woda a tu nie ma ciągle ciepłej. Następną sprawą jest prysznic - nie dość że brodzik to szczyt kilimandżaro - trzeba wysoko podnieść nogi by wejść - to jeszcze panel prysznicowy z masażem zamontowano na takiej wysokości że górne dysze masują mi mózg, a nie plecy. A przecież mówiłam setki razy, żeby brali pod uwagę mój mikry wzrost. :evil:
Coś chyba jest nie tak z podłogówką - włączyliśmy ją pierwszego dnia bo wydawało nam się trochę zimno w nowym domu (to pewnie brak atmosfery, a nie temperatury) - trochę chyba za mocno grzeje - sprawdzimy to w sezonie.
W górnej łazience oczywiście znowu im się coś pomerdało z tym wzrostem i kibelek :oops: jak usiądę to mogę nóżkami pomachać - trochę to odmładza, czuję się jak przedszkolak. Na szczęście mogę użyć podnóżka córki.
To chyba na tyle z narzekań na hydraulików - najgorsze że to znajomi mojego brata i miało być super.
2) Okna - tutaj moja wina, moja wielka wina - ale na poddaszu zamontowali drzwi balkonowe bez uchyłu, bo wydawało mi się to zbędne. Niestety po niewczasie stwierdzam, że jest to niezbędne. Okna w sypialni mam nad łóżkiem i jak otworzę na noc to strasznie wieje po głowie - a w czapce spałam tylko raz na kwaterze w górach, gdzie właściciel oszczędzał na koksie (od razu stracił klientów - oczywiście). To samo w pokoju córki, u niej wprawdzie łóżko nie stoi pod oknem, ale okno ma połaciowe, a z doświadczenia wiem że jak napada śnieg trudno jest je uchylać. Więc pozostaje mi tylko przednocne wietrzenie. :cry:
3) Podłaczenie okapu i wentylacji w jednym ciągu. Nie wiem jak to działa u innych, ale ostatnio przy smażeniu wątróbki z cebulką okap ładnie wyciągał smrodek z nad kuchenki, aby potem ten sam skondensowany smrodek wypchać kratką wentylacyjną. :o
cdn.

Moira
13-09-2005, 14:56
cdn. plusy/minusy
Plus - DUŻY plus - to łazienka - duża przestronna i z podwójna umywalką. Starszył nas kolega, że umywalki blatowe są bardzo niewygodne - bo to daleko i głowy umyć nie można - ano nie można, ale głowę mogę umyć w wannie. Za to wygodny blat to podstawa - mieści się cały asortyment kobieco-drogeryjny i wszystko w zasięgu ręki. :lol:
Jak jestem sama mogę wybrać umywalkę, jak jest nas więcej plujemy każdy do swojej (oczywiście przy myciu ząbków). I jest super.
Drugi plus to dolna łazienka i prysznic, z którego to mój mąż miał nie korzystać bo on to woli się pluskać. 8) Akurat! Teraz to jego główne kąpielisko, ja niestety nie mogę korzystać z wrażeń prysznicowych z uwagi na wymienione wcześniej minusy.
cdn.
Na razie pozdrawiam - jadę cieszyć się dalej nowym domem.

Moira
15-09-2005, 08:44
Niestety muszę o kolejnym minusie.
Elektryka padła - robił ją mój brat cioteczny z kolegami, więc to tylko dowód na to, że z rodziną ....
Pomijam odciski stópek, pomijam konieczność przygipsowania paru miejsc (kontakty nie chciały wejść), pogodziłam se nawet z nieczynnym gniazdkiem w miejscu gdzie miała stać piękna lampa (taki kontakt atrapa - a nikt nie wie dlaczego). Ale wczoraj poniosło mnie - przyjechał specjalista od telewizji, bo mój mąż pomimo wysiłków nie mógł podłączyć telewizji do gniazdek antenowych - nie chciały działać. I co si okazało, że naprawdę nie działają, kolejne atrapy :x I zamiast porządku z kabelkami, mam teraz kabelek wystający ze ściany i ciągnący się po podłodze. :evil: To po cholerę mi te gniazdka za ileś tam złotych!
Wczoraj też chcieliśmy montować żyrandol w pokoju córki i też włącznik dwustopniowy, ale instalacja już jednostopniowa.
Oj nieładnie braciszku, nieładnie.

Moira
21-09-2005, 09:01
Ateraz plus - co by nie było, że jestem maruda.
Wczoraj z racji przymrozków gruntowych odbyło się pierwsze rodzinne rozpalenie ogniska - tj. kominka. Oh jak bosko 8)

Moira
04-10-2005, 11:27
Rozpisałam się tak na temat minusów nie z racji pesymistycznego nastawienia do zycia, ale co by inni nie mieli szansy popełnić tych samych błędów.
Dom - własny dom - to zawsze morze radości. Ale przede wszystkim radość z wolności i prywatności.
Co prawda gdy otworzę okna to słyszę odgłosy dochodzące z sąsiednich działek, ale nikt mi nie tupie nad głową ani nie wali od dołu szczotą w podłogę. Ponadto mogę wyjść o trzeciej nad ranem na tarasik i podziwiać świat nocą.
Bardzo krótko mieszkałam w bloku i wiem jaka to katorga społeczna dzielić życie codzienne z ludźmi o innych przyzwyczajeniach.
Czyli w skórcie BARDZO SIĘ CIESZĘ ZE SWOJEGO MIEJSCA NA ZIEMI.

Dla praktycznych - przyszedł pierwszy rachunek za gaz z butli (opcja opłat miesięcznych w Gaspolu) 225 zł razem z dzierżawą (2 dzieci + 2 dorosłych + brak zmywarki więc woda ciepła się dość często leje). Chyba nieźle - za prąd w czasach termy (50 L) płaciliśmy 350 zł miesięcznie. Więc to chyba duża oszczędność.
Zobaczymy jeszcze jak wyjdzie nam gaz gdy przyjdzie chłód. Na szczęście mamy kominek. Choć mój mąż twierdzi, że po przeliczeniu kosztów materiałów i pracy własnej (rąbanie drewna) to wcale nie wychodzi dużo taniej.

Moira
11-10-2005, 09:01
Nie mam już o czym pisać. Budowa prawie skończona Zostało parę rzeczy, ale ci co już mieszkają w domu wiedzą, że w domu zawsze jest coś do zrobienia.
Hymnów pochwalnych na ceść mieszkania w domu nie mam co wam śpiewać, bo i tak wszystkich nas łączy to samo - DOM.
Ogród też jako tako przygotowany do rekreacji.
Więc chyba pora na zrobienie pa, pa.

Moira
18-11-2005, 09:25
Uzupełniłam we wcześniejszych postach zdjęcia
A teraz jeszcze raz kominek
http://foto.onet.pl/upload/15/87/_553578_n.jpg

Niestety, chyba coś jest z nim nie tak, bo strasznie się dymi przy otwieraniu drzwiczek.
Coś mi się zdaje, że ekipa polecana przez Darka B chyba coś tu sknociła.
Aby to jednak stwierdzić z całą pełnością najpier czeka nas przedłużenie komina - może poprawimy cug i będzie dobrze, jeśli nie to :evil: czeka nas malowanie co roku.