PDA

Zobacz pełną wersję : straciłem kiedys psa-jak zdobyć sie na nowego?!



bobiczek
08-10-2007, 22:02
Straciłem sznaucera miniaturę. Najlepszy z najlepszych. Nigdy nie chodził na smyczy. Uważał na auta. Codziennie był ze mną w pracy. Na rybach nocą. Zawsze. I wszędzie. Nie chcę innego - bo będę porównywał pewnie. Albo trafie na głupka.
Kupiłem na razie koziołka miniaturkę i miniaturowe owce. Dla dzieciaka. I chociaż minęły prawie 2 lata - nie mogę sie przemóc do nowego. Przerabiał ktoś ten problem?????

kofi
09-10-2007, 07:37
To potrzebny Ci pies pasterski.
Inny sposób, to iść do schroniska, albo odwiedzić jakąś stronę adopcyjną psów. Pewnie, że nie będzie taki, jak tamten, będzie całkiem inny. Też kochany.

Ella
09-10-2007, 12:19
Może żeby nie porównywać, warto pomyśleć o psie z definicji zupełnie innym i fizycznie i w zakresie pewnych predyspozycji charakterologicznych.

Chociaż..... ja byłam w identycznej sytuacji, w intensywnej żałobie po mojej jedynej, najlepszej, najukochańszej Królewnie... I ostatecznie w moim domu pojawiła się dziewczyna tej samej rasy, ale z azylu, po przejściach, wymagająca ogromnej pracy. To dało poczucie "misji" i mobilizację do pracy szkoleniowej, zamiast jałowej tendencji do porównań. Bo porównania nie mają sensu.
Natomiast cierpliwą pracą i dobrym szkoleniem można zrobić naprawdę cuda z psem.

jagoda555
09-10-2007, 14:14
Ja też miałam ukochanego i najmądrzejszego przez 12 lat sznaucera ale olbrzyma. I też nie potrafiłam kupić drugiego psa tej samej rasy. Bo właśnie za bardzo bałam się porównań i ciągłego przypominania (z samego wyglądu) o poprzednim psie. I kupiłam berneńczyka. Też jest super ale inaczej. Pamiętaj, że to co jest naturalne u jednej rasy - moja poprzednia suka np. miała bardzo zdecydowany charakter, super pilnowała domu i broniła nas a dziecka nawet za bardzo - wygląda zupełnie inaczej w innej rasie. Druga to dla odmiany duża pluszowa przytulanka i jest najszczęśliwsza gdy mizia ją jak najwięcej ludzi. Ale np. super chodzi z nami po górach. Ale chybna następny znowu będzie sznaucer.

zielonooka
09-10-2007, 14:27
Straciłem sznaucera miniaturę. Najlepszy z najlepszych. Nigdy nie chodził na smyczy. Uważał na auta. Codziennie był ze mną w pracy. Na rybach nocą. Zawsze. I wszędzie. Nie chcę innego - bo będę porównywał pewnie. Albo trafie na głupka.
Kupiłem na razie koziołka miniaturkę i miniaturowe owce. Dla dzieciaka. I chociaż minęły prawie 2 lata - nie mogę sie przemóc do nowego. Przerabiał ktoś ten problem?????

Nie chcę innego - no to sie nie zmuszaj skoro wiesz ze nie chcesz :)

bobiczek
09-10-2007, 23:00
Dlatego na razie kupiłem małemu koziołka miniaturę i owieczkę.
Pod względem emocjonalnym - nie ma porównania.
Dbamy, kochamy, ale to na pewno nie pies

mokka
10-10-2007, 11:38
Dbamy, kochamy, ale to na pewno nie pies
No raczej koziołek :D . Nie ma co szukać zastępstw, bo każde zwierze poza psem oczywiście psa nie zastąpi. Dwa lata to bardzo długo, jakbyś tak pisał 2 dni po odejściu to bym zrozumiała, ale po dwóch latach to nie bardzo. Dzieciństwo bez psa to nie dzieciństwo, żadne koziołki, owieczki, króliczki, świnki tylko PIES. Sama wychowywałam się prawie w zoo, wśród koni, owieczek, królików, kotów, świnek morskich , chomików, była nawet fretka i szynszyla. A jak dziecko zapyta się dlaczego nie macie psa to co odpowiesz? Że rozpamiętujesz odejście i masz blokady wewnętrzne? Nie ma co dzieci wkręcać w nasze lęki. Porozglądaj się w koło, jest tyle super psiaków i tych ze schronów i z hodowli. Pomyśl ile emocjonalnie zyska dziecko przy psie, nie zabieraj mu tego swoją dla mnie nie jasną postawą. Zobaczysz jak jakiś sierściuch złapie Cię za serce, nie będziesz porównywał ,bo zacznie się nowa historia. Po tygodniu będziecie już gadać tylko o "Tym nowym" i tak wrośnie w wasze życie, że nie będziesz rozpamiętywać o poprzedniku. Tylko jest jedno zasadnicze pytanie czy Ty na prawdę chcesz psa. Może myślisz ,że tak a podświadomie boisz się straty następnego? Takie to już nasze życie, że wszystko w nim przemija , ale z tego powodu nie można odmawiać sobie wszystkiego co kochamy i co jest naszą pasją. Najprościej to nic w życiu nie mieć, bo wtedy nic nie tracimy. Tylko co to za życie. Powiem tylko, że jak nam odeszła suka ponad 2 lata temu i mój M opowiadał podobne rzeczy, na szczęście tylko raz i przez pięć minut to doprowadził mnie do ataku agresji, nic tak na mnie nie działa jak patetyczny ton i roztkliwianie się nad sobą u mężczyzny. Kazałam mu nagrobek budować i treny pisać no sory, ale nie mogłam tego słuchać. Dobrze , że takie złe kobiety nie zdarzają się często. Bez urazy i pozdrawiam.

jola_krzysiek
10-10-2007, 13:52
Dobrze , że takie złe kobiety nie zdarzają się często.
No.. psy traktuje lepiej niż faceta :wink:
Jak moja pierwsza sunia odeszła, powiedziałem: nigdy więcej psa! Wytrzymałem 2 miesiące. Nowy piesek to też była sunia tyle, że innej rasy [spaniela zastąpił bokser]. Teraz mam następną i jedno wiem: nigdy więcej pustki. Pies a raczej psy będą stale towarzyszyły mojej rodzinie .
Krzysiek.

bobiczek
10-10-2007, 20:48
A to mój Bruno. Też go kocham - hm.... - (trochę inaczej) :D http://foto.onet.pl/gmqsm,skgowg43cwqx,u.html

skorpionek1975
10-10-2007, 22:45
Bruno jest świetny :D
Ale Mokka ma całkowitą rację i podpisuje sie pod jej postem obiema rekami.

Sama zawsze miałam w domu stworzenia latające ,miauczące ,pływające
ale dom bez psa to smutny dom.

I też przeżyłam stratę dwóch psów: pierwszy Dżeki miał zaledwie kilka miesięcy jak zginął tragicznie pod kołami samochodu, jako dziecko przeżyłam to bardzo boleśnie.
I nadal nie mogę o tym zapomnieć , i mam żal do moich rodziców że nie dopilnowali tego aby pies nie uciekał.Ale śmierć chyba mu była przeznaczona
bo ledwo wyszedł z tyfusu, cierpiał okrutnie, jeździliśmy z nim na kroplówki
brał zastrzyki i wszystko co tylko można.Pies przeżył , było ciężko ale wyszedł z choroby,a dwa miesiące później zginął pod kołami samochodu. :cry:
Dżeki zginął w styczniu a ja pamiętam to jak dziś 7 marca 1990 roku przyniosłam
do domu mała czarną kulkę, rodzice nie byli zachwyceni ale z czasem przyzwyczaili sie do niego i pies został z nami ,nazwaliśmy go Miki :)

Mikuś przeżył z nami 12 lat , był psim indywidualistą, inteligentny kochany i niesamowicie przebiegły.
Kochaliśmy go bardzo, jego śmierć była dla nas bardzo przygnębiająca , szczególnie dlatego ze był bardzo chory i cierpiał straszliwe męki :(
Nawet mój tata którego nigdy nie widziałam żeby choć raz uronił łzę , płakał jak
szedł go uśpić :cry:

Po Mikim, wszyscy jednogłośnie twierdzili że nie, już nigdy więcej żadnego psa.Bo człowiek sie przywiązuje, pokocha zwierzę a potem to znowu płacz i smutek.
Ale wytrzymaliśmy dwa lata ,tęskniliśmy za psim szczekaniem i witaniem z szaloną radością , jak to tylko pies potrafi .

I stało sie, na bazarku stał starszy miły pan ,przechodząc obok niego zajrzałam do małego koszyczka który miał na rękach, w koszyczku trzy małe śliczne kuleczki .
Były to malutkie pekińczyki , i już nie mogłam sie powstrzymać.
Tęsknota za psem była silniejsza.Kupiłam śliczną małą suczkę ma na imię Pusia , ma już 3 lata , jest wspaniałym pieskiem inna niż Miki , ale równie kochana i oddana .

Każdy pies to inna osobowość ,i nigdy nie będzie taki jak tamten.
Ale na pewno będzie kochał równie mocno , i będzie najlepszym przyjacielem.
Jeśli będziesz porównywał każdego psa do tego którego straciłeś to żaden nie będzie dobry.

I nigdy nie zdecydujesz sie na nowego psa.

Pozdrawiam.

tomek1950
11-10-2007, 00:29
W lutym ubiegłego roku odszedł Koleś. Był z nami 15 lat. Mieszaniec jamnkia z terierem. Smutno było po jego odejściu. postanowiliśmy jednak, że może później...
I... jest goldenek do wziecia z powodu alergii. Jest obecnie w "komturii " ze mną od miesiąca. Bardzo się przyjaźnimy. Zupełnie inny od poprzedników,, a było ich jeszcze kilka. Nieważna rasa, pochodzenie , płeć, chyba że zależy komuś na startach w wystawach. Te psie oczy mówią zawsze wszystko i zawsze patrzą z miłością.
Muszę go jeszcze "zaprzyjaźnić" z kocicą. Z Kolesiem byli... prawie rodzeństwem. Zaprzyjaźnieni bardzo. Nie wiem jak to zrobić, bo pierwsze spotkanie było hmm,... delikatnie mówiąc bardzo nerwowe. dla obu stron..
Może ktoś coś doradzi?

DPS
11-10-2007, 12:08
Tomek, spróbuj najpierw doprowadzić do tego, żeby się tolerowały. Posadź obok siebie albo na kolanach (zależnie od rozmiaru) bardziej agresywnego interlokutora :wink: i po prostu poczytaj gazetę lub obejrzyj film - ważne, żeby przebywały w jednym pomieszczeniu i nie biły się. Pomału powinny przyzwyczaić się do obecności drugiego. Potem powoli zaczną się sobą interesować. Ważne, żeby każde wiedziało, że jeśli np. "tamten" coś dostał, to "ja" też dostanę - jestem równie ważny dla właściciela. Jedno niech chodzi po pokoju, drugie niech będzie "uziemione" u Ciebie. Bez nerwów i spokojnie - z tym powinny wzajemnie siebie kojarzyć. Powodzenia! :D

tomek1950
11-10-2007, 13:50
Pies jest bardzo zabawowy, lubi gonić i jest "pierdoła". Kocica kawał "wredy". Jak jest niezadowolona sika do łóżka. Z Kolesiem zaprzyjaźniła się po 2 dniach. Ale była wtedy maleńka, a dziś to już jest w wieku dojrzałym. 13 lat.
Będę próbował. Założę tylko grube spodnie i rękawice. :)

jagoda555
11-10-2007, 14:13
Nic na siłę. Najlepszy jest czas, przywykną do siebie. Ja tą metodę zastosowałam u dwóch moich psić. I jest dobrze (choć w tym zespole dominuje starsza ale tak ze trzy razy mniejsza wagowo sunia). Pies dostanie kilka razy po nosie pazurkami, to będzie wiedzał, że należy z większym szacuniem trakrować wcześniejszą lokatorkę :D .

skorpionek1975
11-10-2007, 22:04
U nas kot jest większy od psa :lol: , z pierwszym psem były zżyte . Miki przyjął kota bardzo dobrze, choć wcześniej nie tolerował kotów na podwórku.po stracie Mikiego jest teraz Puisia . Na początku było ciężko , kot trochę prychał na małą Pusie. Ale z czasem przyzwyczaił sie do niej i teraz to ona go goni , i wyjada mu jedzenie z miski :wink:

11-10-2007, 22:16
U nas szczeniak labek dokwaterował się do kotki i... zdominował biedaczkę poprzez przygniecienie. Ale nasza kotka jest specyficzna - dzika na zewnątrz - nawet wobec nas :o i megałagodna w domu. I tak też potraktowała psa.
Dopiero za jakieś 2 tygodnie zdecydowała się użyć łapy z pazurami jak psiak był zbyt bezczelny... Teraz stosunki są poprawne, ale bez fajerwerków. Raz byłam świadkiem jak psiak czyścił kotce uszy, do momentu, kiedy ta się nie zorientowała, że to on. Oczywiście dostał w łepek biedak. Ale on się nie zraża i cały czas z wdziękiem słonia usiłuje się zaprzyjaźnić :lol:

kofi
12-10-2007, 07:42
Tomku zdaje się, że kocica nie czuje się gotowa na nowego psa. :wink: Też mi się zdaje, że potrzebuje czasu. Nie musi go kochać od początku, za jakiś czas zacznie go tolerować i tyle.
Moja kotka po pojawieniu się pierwszej suki (to był radosny szczeniak, który czyścił jej miskę i chciał się bawić) chorowała przez tydzień. Nie wiedzieliśmy, że to choroba duszy i stresowaliśmy ją jeszcze bardziej wizytami u weta (to chyba był słaby lekarz i do tego naciągacz :-? ) i podawaniem jej jakichś antybiotyków (a Mantrze trudno cokolwiek podać doustnie :wink: ).
Przy drugiej suce kicia miała już 10-letnie doświadczenie w tłuczeniu i ustawianiu psa prawie 10 razy większego od siebie, ale i tak zachowała się jak spanikowany wypłosz. Psica (ta nowa) raz ją pogoniła, potem zrozumiała, że to rezydentka i teraz zachowuje się, jakby Mantra nie istniała. A kotka traktuję suńkę jak mebel. Jak kota prowokuje, żeby ją goniły to tylko ta starsza - ustawiana przez nią od dzieciństwa ma odwagę. :wink: