dostępne w wersji mobilnej muratordom.pl na Facebooku muratordom.pl na Google+
View RSS Feed

alice

"Bziabzia" czyli Alice realizuje marzenia

Oceń ten wpis
21-24.04 (środa-sobota)
Mimo wczorajszych obaw, wszystko jakoś się ułożyło. Zarówno dostawa betonu i jego wylanie, jak i konfrontacja z ekipą. Aż serce rośnie patrząc na nasze “małe” lądowisko. Można organizować potańcówkę, jest gdzie poskakać. Tylko działka zrobiła się jakaś taka mała. Ale to chyba tylko takie złudzenie.
[img]http://www.republika.pl/tadeo_s/images/Dom/ladowisko.jpg[/img]
[i]Podstawa, to mieć twardy grunt pod nogami[/i]


Jakoś doszliśmy do kompromisu z ekipą, zapłaciliśmy im teraz o co prawda o 1 tys. zł więcej, ale o tyle samo zostanie zmniejszona kwota na którymś z kolejnych etapów budowy. Wszystko zostało udokumentowane stosownym aneksem do pierwotnej umowy.
W ciągu kolejnych dni po wylaniu podkładów pod przyszłe posadzki, ekipa dokończyła ocieplanie fundamentów i trochę uprzątnęła teren budowy. Zaczyna to powoli mieć ręce i nogi. Można zacząć murować ściany. Tyle tylko, że na razie nie ma ceramiki. Tzn. jest ale w hurtowni na drugim końcu Warszawy.

24-25.04 (sobota-niedziela)
I zaczęła się prawdziwa jazda. Po sobotniej porannej wizycie Kasi na budowie, odebraniu prac przez kierownika (zamknięcie stanu zero) i wyznaczeniu harmonogramu robót na kolejne dni, wreszcie zabieramy się na poważnie za przeprowadzkę. Mamy na to w sumie tydzień. Trzeba jednak wpierw posprzątać garaż i dokupić dodatkowe regały. Przez najbliższe kilka miesięcy garaż będzie odgrywał bardzo istotną - z punktu widzenia logistyki – rolę w naszym życiu. Na powierzchni niecałych 17 mkw. mamy zamiar zgromadzić część naszego dotychczasowego dorobku. Tylko czy to się uda? Patrząc na systematycznie rosnącą liczbę pudeł, kartonów, skrzynek i worków zaczynamy w to mocno powątpiewać.
Część rzeczy i tak pojedzie z nami do teściów, bo gdzieś żyć trzeba. W niedzielę przyjeżdża na nasze osiedle kolega Kasi z pracy z dużym Fiatem Ducato i robimy pierwszą wywózkę do Legionowa. Żeby nie psuć sobie znowu nerwów, nawet nie będę pisał jak fajnie znosiło się kanapy i szafki z trzeciego piętra. Dobrze, że Piotrek okazał się facetem skorym do pomocy i sam z własnej, nieprzymuszonej woli pomagał nam jak mógł. Takich ludzi to można szukać ze świecą.
Po 3 godzinach mieliśmy przetransportowane najważniejsze rzeczy do teściów. Sił niestety nie starczyło już na popołudniowe prace, więc w rodzinnej atmosferze spędziliśmy tą ostatnią niedzielę na Strumykowej. Jestem przy tym zły, że nie udało mi się dostać urlopu na poniedziałek, przez to będziemy mieli o jeden dzień mniej na prace przeprowadzkowe.
Tagi - katalog słów kluczowych: Brak Edytuj Tagi
Kategorie
Dzienniki Budowy na Forum