dostępne w wersji mobilnej muratordom.pl na Facebooku muratordom.pl na Google+
View RSS Feed

Wszystkie wpisy w Dzienniku

  1. Dziennik "MirZaw-a"

    Rury były więc dziś cały dzień zszedł na kładzenie instalacji. Rany ale tego się naplątało.
    Dobrze ża mogę schować te rury w podłodze.
    Teraz tylko jestem ciekawy czy jak kupie rekuperator i podłącze ciepłe powietrze z kominka to będzie na górze ciepło ?
    Jutro wszystko przykrywają płytami. Jutro też przyjeżdża beton na wylewkę na parterze. Od wtorku zaczynam tynkować ?
    MirZaw
  2. Dziennik FUNIÓW

    28 MARZEC 2002:
    Mury fundamentowe pną się do góry.
    Myślę,że technologia tradycyjna tzn.bloczki M-6,w środku styropian,od wewnątrz i zewnątrz izolacja lepikiem.
    Dzisiejsze wydatki-zakup 1200kg cementu+ jakieś pierdołki-485 PLN.Najważniejsze,że pogoda dopisuje i oby tak dalej.
  3. Dziennik Anuli i Pawła

    W zaistniałej sytuacji odbyła się rodzinna burza mózgów w wyniku której postanowiono co nastepuje (decyzja wojewody zwracała sprawę do ponownego rozpatrzenia w gminie):
    zachlastac sie sucha bułą
    nie składać skargi do NSA bo może to opóźnic sprawę w gminie (ach jak zaluje ze nie wiedziałam wówczas ze jedno na drugie nie wpływa)
    czekac na ponowna decyzje gminy i ponowne odwołanie się sąsiadki a nastepnie uzyskać w województwie decyzję podtrzymującą ...
  4. Dziennik Anuli i Pawła

    Postanowiłam że nie spoczne dopóki nie poznam człowieka który z taką nonszalancja rujnuje moje marzenia. I rzeczywiście udałam sie do urzędu wojewódzkiego. Pan okazał sie człowiekiem (sic!) w moim wieku, niestety nieco nierozgarniętym. na pytanie czy widział gdzieś gmine która wydaje obywatelom pozwolenia na budowe bez złozenia przez nich wniosku nie potrafił odpowiedzieć (nie mowiąc juz o projekcie itd.). Wobec tego spróbowałam z innej strony: dlaczego nie poprosił gminy ...
  5. "Pamiętnik znaleziony w betoniarce" - Yemiołka + Jano

    WIZJA LOKALNA

    Też muszę to zobaczyć. Ten syf i ten hydrant...
    Pakujemy się więc w niedzielę do naszego czterokołowego gruchota i śmigamy „na pole”. Skrupulatnie mierzę czas – jedziemy niecałe 15 minut [spod obecnego mieszkanka / naszych biur = mniej więcej tyle samo]. Fakt, że nie ma korków.

    „Bums!”. Szczęka mi opadła. A właściwie: „Plask”, bo opadła w sam środek obrzydliwej mazi. Widoczek jest imponujący. ...