- 19-10-2009 - 20:40 (586 Odwiedzin)
W sobotę był Tata i zrobił z moim przyszywanym bratem demolkę, a właściwie początek demolki, na posesji. Zniknęła część krzaczorów zasłaniających piękny widok na las i modrzew za garażowym gniotem. Ujawniła się przestrzeń - no była tam cały czas, jeno zakamuflowana :wink: Niestety, pod piłę poszła też jarzębina, wbrew pozorom spróchniała i grożąca upadkiem w każdej chwili. Z żalem ją pożegnałam. Na pocieszenie został fakt, że chyba są jacyś mali krewni powyższej.
Zdjęcia robione rano, gdy jakowaś wredna mgła widoki zasłaniała.
Leszczynie też się oberwało - gałęźmi waliła po głowach każdego, kto przechodził obok, no to się doczekała
Ja sama osobiście wzięłam się destrukcję bzów okrążających mój wspaniały świerk, ale jak się okazuje nawet porządne nożyce do żywopłotów sprezentowane przez Tatę nie dają rady, potrzebny większy kaliber. Takim to sposobem france jeszcze trwają ... już niedługo
Powolny powrót do normalności :roll:
Jedzenie ze wspólnej miski zbliża