dostępne w wersji mobilnej muratordom.pl na Facebooku muratordom.pl na Google+
View RSS Feed

Dom w Lesie

Dom w Lesie

Oceń ten wpis
Z własnymi zboczeniami, przynajmniej póki nieszkodliwe, podobno nie należy walczyć, bo tylko do niepotrzebnych stresów i frustracji to prowadzi.
Tak, w każdym razie twierdzą specjaliści. A taki specjalista, to zwykle jest nie byle kto, tylko jakiś mądry gość...

A mądrzejszych trza słuchać, nie?

W każdym razie... pogodziwszy się z tym, że normalny to ja nie jestem, w związku z czym mój dom, przynajmniej w zakresie instalacyjnym też będzie daleki od normalności, bo... bo tak! , uległem pokusom i przewody od alarmu schodzące się cuzamen [1] do kupy nie przewidziałem do wprowadzenia wprost do centralki alarmowej, jak to zwykle bywa, a zacząłem je rozszywać na klasycznej telekomunikacyjnej głowicy KRONE:



Kiedy wyciągnąłem ze szparagałów korytko do mocowania łączówek, co prawda mało nie doszło do katastrofy, ponieważ Wyjątek uznał, że jest to parking, zaparkował w nim ileś samochodów i generalnie nie było mowy o zabraniu mu tego, ale na szczęście udało się zadziałać specustawą i wywłaszczyć w imię interesu publicznego.
Obecnie są tam rozszyte na łaczówkach jedynie linie niezbędne do funkcjonowania tymczasowego budowlanego alarmu, widać zresztą też tymczasowe połączenia, resztę rozszyję z czasem, robiąc alarm docelowy.

A wspomniany tymczasowy alarm budowlany... o alarmie konsekwentnie nie piszę zbyt wiele, z przyczyn chyba oczywistych, ale samą centralkę pokażę, nie odmówię sobie przyjemności, bowiem jest to swego rodzaju dzieło sztuki. O, proszę:



Jest to minicentralka, złożona z elementów kosztujących w sumie jakieś 300zł, a funkcjonalnie ma wszytko to, co wypasione, profesjonalne urządzenia
za kwotę o jedno zero większą. Nawet, jak uważni zauważą na zdjęciu, powiadomienie GSM ma!

Obok centralki widać samochodową syrenę alarmową kupioną na wyprzedaży za 10PLN, będzie z niej znakomity sygnalizator wewnętrzny, również w alarmie docelowym.

I na zakończenia... jesień już jest na całego, grzyby się podobno w lasach wysypały. U nas, niestety... ani śladu wcześniej licznie rosnących jadalnych grzybów, znalazłem jedynie niezliczone zagony purchaw (gdybym je zebrał, było by spokojnie parę kilogramów), dwie chyba kurki (ale z uwagi na "chyba", nie ruszałem) oraz takie cudo:



Cudo rok w rok wyrasta w tym samym miejscu, a ponieważ konsekwentnie nie zrywamy, to i się odradza. W tym roku jest na tyle okazała już w taki, zwiniętym stadium, że przypuszczalnie rozłożywszy się będzie ogromna W tym roku też chyba jeszcze jej odpuścimy, ale w przyszłym,kiedy już tam będziemy mieszkać... oj, chyba pójdzie w jajecznej panierce na patelnię...

J.


[1] - to okropne niemieckie słowo na pewno się pisze inaczej, ale j. niemiecki jest jedną z większych moich zmór życiowych i nie mam zamiaru dochodzić, jak się to pisze i czy dobrze. Co tam, najwyżej czytująca niniejszy dziennik moja ciocia, germanistka powarczy sobie pod nosem, apopleksji na pewno nie dostanie, ponieważ miała "przyjemność" przygotowywać mnie do egzaminu z niemieckiego i skoro wtedy ani mnie nie zamordowała metodą przepiłowania ośrodka językowego w mózgu za pomoca tępej strony noża, ani sama nie padła trupem na miejscu, to i teraz da rade
Dla pełnej jasności, o czym piszę, dodam tylko, że ów egzamin zaliczyłem za ósmym podejściem, a zaliczenie brzmiało: "Panie 'P.", pan da wreszcie ten indeks, bo ja na pana już patrzeć nie mogę!". Nic na to nie poradzę, że język naszych tradycyjnych wrogów ugruntował mi się jedynie w zakresie wyniesionym z filmów mojego dzieciństwa, obecnie na szczęście mało przydatnym, a jedyne, co od tamtej strony mi do umiejętności w tym zakresie doszło, to umiejętność zamówienia sobie kolejnego piwa w niemieckiej knajpie. I wystarczy!
Tagi - katalog słów kluczowych: Brak Edytuj Tagi
Kategorie
Dzienniki Budowy na Forum

Komentarze