dostępne w wersji mobilnej muratordom.pl na Facebooku muratordom.pl na Google+
View RSS Feed

sroka

Dziennik Sroki

Oceń ten wpis
Witam wszystkich forumowiczów!

Jestem Ania -żona Rafała i raczej ja będę pisała dziennik, bo mam trochę więcej czasu.
Zaczynam ze sporym poślizgiem, bo pierwsze prace rozpoczęliśmy chyba w kwietniu, a już mamy drugą połowę sierpnia.

Ale od poczatku.
Dom mamy parterowy o powierzchni 175 m2 łącznie z garażem. Przy okazji się pochwalę,że sama zaprojektowałam naszą wymarzoną chatkę. No, to zbyt wiele powiedziane. Tak naprawdę zaprojektowałam cały plan domu, czyli to, co dla mnie najważniejsze.
Po załatwieniu wszelkich formalnosci i wydaniu pozwolenia na budowę mieliśmy ruszyć pełną parą wraz z początkiem sezonu 2003. I w pewnym sensie tak się stało, bo niedługo po roztopach ruszyła do dzieła fadroma i ściągnęła humus. Jak się później okazało nie był to najlepszy moment, bo ziemia była jeszcze zbyt mokra i zbyt plastyczna (mamy glinę). Wyszło to bardzo nierówno. Potem miejscami trzeba było podszalowywać a miejscami kopać głębiej. W wielu miejscach zostało wybrane za dużo i późniejsze równanie terenu nas trochę kosztowało. Trzeba było nawieźć sporo piachu.

Potem geodeta wytyczył dom i już mieliśmy kopać (pilnujcie geodetów. Jak człowiek sam nie sprawdzi to nie ma pewności, że jest dobrze wytyczone). Aż tu nagle strzelił nam do głowy genialny pomysł, żeby pozmieniać sobie trochę w projekcie. Postanowiliśmy przysunąć dom bliżej drogi, tzn. do linii zabudowy,żeby mieć więcej ogródka za domem. Działkę mamy niezbyt dużą - 8,5 ara, a dom jest parterowy, więc trochę rozległy.
Żeby się zmieścić w linii zabudowy trzeba było pozmieniać położenie mediów na działce i rozkład instalacji wewnątrz domu.
No i znowu musieliśmy przejść całą ścieżkę formalności. Ale nie było tak źle. Nie wiem tylko, dlaczego nie mogliśmy wpaść na ten pomysł w fazie projektowania. No cóż, jak się okazuje trudno robić wszystko od razu idealnie. I z każdym etapem przekonujemy się o tym coraz bardziej. Z pewnością idealny i bezbłędy mógłby być nasz drugi dom.
Tak więc między kwietniem a czerwcem budowa straciła impet, zanim go jeszcze nabrała. Dopiero po drugim etapie papierologii łopaty poszły w ruch (pod koniec czerwca).

Doprowadzono też wodę do wnętrza domu, tam gdzie będzie licznik. Tu też zrobiliśmy błąd: niedokładnie wyznaczyłem miejsce, gdzie ma wyjść woda i nie było mnie w czasie wykonywania tego przyłącza. Zrobili mi wielki, szeroki wykop koparką, a wystarczyło to zrobić na szerokość szpadla, przynajmniej tam, gdzie przyłącze przechodzi pod ławą.

Potem zbrojenie i 10 lipca wylaliśmy ławy. Przyjechały trzy gruszki, przy czym po pierwszej czekaliśmy z pół godziny aż przyjedzie druga. A pompa kosztuje od godziny. Braliśmy beton B-20 z Th-Bethonu.
I wreszcie było widać zarys domu.

Tu ja (Rafał) muszę wtrącić coś od siebie:
Rada: przy wykonaniu ław fundamentów trzymajcie się takiej kolejności:
- oczywiście najpierw zebranie humusu, potem geodeta,
- wytyczenie ław,
- przygotowanie zbrojenia (belki zbrojenia można przecież zrobić nie mając jeszcze wykopów. Późniejsze związanie belek w wykopie to moment),
- potem szybko (1-2 dni. dla kilku kopaczy to pestka) zrobienie wykopów pod ławy i od razu zalanie.
U nas najpierw zrobiono wykop a potem przygotowywano zbrojenie. w międzyczasie spadł deszcz i trzeba się było dodatkowo babrać z wykopem bo zrobiła się ciapa, miejscami się osunęło itd.

I dodatkowa rada: zawsze trzeba sobie zorganizować jakieś miejsce na nadwyżkę betonu. Ja tego nie zrobiłem i z nadwyżki betonu zrobiliśmy tzw. "kupę dinozaura" (tak to wyglądało :) ) na tarasie. A można było zrobić wykop pod schodki na tarasie i przed domem, lub pod słupki od ogrodzenia itp.
to tyle od Rafała.

Około 15 lipca przyjechały bloczki betonowe. I niestety musiły sobie poczekać ponad tydzień na murowanie, bo majster poszedł gdzie indziej robić strop. Potem wymurował jedną warstwę bloczków i pojechał sobie na planowany tygodniowy urlop. Tyle, że nasze ściany fundamentowe miały już stać całe wymurowane, a nie były. Więc cóż, mogliśmy sobie tylko pozgrzytać zębami ze złości . W międzyczasie dwójka robotników coś tam murowała, ale lepiej nie mówić jak. Spoiny na 3 cm, mnóstwo niewypełnionych szczelin i w dodatku kilka ścian wymurowanych nie tak jak chcieliśmy.

Na szczęście 1 sierpnia wrócił majster i zabrał się do roboty i do poprawiania. Do 9 sierpnia trwało kończenie murowania i smarowanie ścian dysperbitem. Rafał zaczął przyklejać styropian w dolnej części ścian i obsypał trochę dookoła ziemią.
W międzyczasie był jeszcze robiony drenaż opaskowy, pod nim położyliśmy sobie bednarkę, za jednym kopaniem.

A...i mieliśmy jeszcze niespodziankę z wysokością ściany fundamentowej. W projekcie została przyjęta uśredniona wysokość terenu z kilku punktów i okazała się niższa niż w rzeczywistości. A poziom posadowienia fundamentu wytyczył geodeta według projektu. Żeby posadzka nie wyszła nam tuż nad poziomem terenu musieliśmy domurować dwie warstwy bloczków (ok 30cm) więcej niż w projekcie. Stąd rada: zanim zaczniecie robić sprawdzać, sprawdzać, sprawdzać.
Każdy błąd z reguły generuje dodatkowe koszty. Najpierw za dużo zdjęliśmy ziemi, potem błąd w projekcie i około 4000 zł mniej w portfelu. Oj, zabolało, zabolało. Staramy się jak najlepiej przygotowywać do wszystkich prac, żeby wystrzec się błędów. Jednak czas pokazuje, że nie wszystko można od razu przewidzieć. Budowanie domu to bardzo skomplikowane przedsięwzięcie, zwłaszcza dla laików.

11 i 12 sierpień upłynął na sypaniu i zagęszczaniu piachu. Przyjechało 11 ciężarówek 30-tonowych. Nieźle. I jeszcze trochę piachu zabrakło.

19 sierpień
Zrobiliśmy kilkudniowy przestój na odsapnięcie, zebranie myśli, zaplanowanie i zakup kanalizacji.
Jutro zamierzamy zacząć sami układać kanalizę.

Stan zero będzie nas dużo kosztował. Zwłaszcza materiały. Więcej niż wstępnie szacowałam.
Na samą robociznę umawialiśmy się na 4000 zł (od wykopu po płytę, bez szalowania i ocieplenia, ścianka na wys. 65 cm). W trakcie robót majster zaczął stasznie marudzić, że zbyt tanio policzył i prawie nic nie zarobi. Jak się dowiedział o podniesieniu ścianki o dwie warstwy to powiedział, że trzeba będzie mu dopłacić. Wciąż nie możemy się dogadać co do ceny. On najpierw chciał jeszcze 1900 zł. Ostatnio mówił o 1000 zł. W sumie by wyszło 5000 zł za robociznę do stanu zero. Do tego mąż prawie zawsze jest na budowie i sporo się angażuje w pracę.
Ciekawa jestem co sądzicie, czy to mało czy za dużo? Ile Was to kosztowało?

Ania
Tagi - katalog słów kluczowych: Brak Edytuj Tagi
Kategorie
Dzienniki Budowy na Forum