dostępne w wersji mobilnej muratordom.pl na Facebooku muratordom.pl na Google+
View RSS Feed

Osówka

Osówkowy dziennik budowy

Oceń ten wpis
Rok 2003
Ma to być rok przełomowy - rozpoczęcie i zakończenie budowy. Sprawnie, skutecznie i sensownie - "sen wariata". Dotychczas mieliśmy farta - możeby tak dalej?
Dom będzie parterowy, bez piwnic, poddasze nieużytkowe. Powierzchnia ok.145 m2, przy domu dwie komóreczki i wiata na samochód. Przydomowa oczyszczalnia ścieków, rekuperator, kominek z DGP. Kolektory słoneczne i pompa ciepła odsunięte w bliżej nieokreśloną przyszłość (niestety...kasa). Dach dwuspadowy, bez ekstrawagancji - tylko lukarna nad wiatą.
Wybraliśmy : grzewczą płytę fundamentową Legalett, ściany zewnętrzne jednowarstwowe z bloczków keramzytobetonowych z wkładką styropianową "Pezam", wewnętrzne ściany z silikatów, okna PCV "drewnopodobne" od zewnątrz, dachówki cementowe euronit.
A teraz wreszcie przebieg batalii:
1 marca 2003
Pierwszy termin rozpoczęcia budowy. Na naszej działce śnieg po łydki i mróz trzaskający. Odbywamy rodzinny kulig i przesuwamy termin rozpoczęcia budowy. Ekipa budowlana nie protestuje.
15 marca 2003
Szef ekipy odwiedza plac budowy. Basen szczelnie wypełniony wodą, po wierzchu pływa kra. Przesuwamy znów termin na 26 marca. Czy ta zima potrwa do listopada?
22 marca 2003
Mąż chce się wykazać i postanawia własnoręcznie ułożyć podłogę pod blaszak (lamusik). Zamawia 78 płytek betonowych z dziurkami i wykopuje płaski dołek. Każdą płytkę czule umieszcza i popukuję młotkiem, aby się równo ułożyła. Poprawia i znów poprawia.
Do wczesnego popołudnia układa 2 rzędy płytek, ręce ma jak sołtys Wąchocka (tzn do kolan). Pozostaje mu jeszcze 11 rzędów.
Tymczasem ja, jako pomocnik geodety wytyczam z ojcem osie budynku. Wzorem Alicjanki zanabyłam kalosze i teraz tkwię w nich po łydki w lodowatej, gliniastej brei trzymając tyczki pomiarowe. Wykop zrobiony okazyjnie w zeszłym roku okazuje się za głęboki, za szeroki i skręcony o kilkanaście stopni względem projektu. Hmm... Po skończeniu pomiarów ruszamy z odsieczą niedoszłemu brukarzowi. Ojciec pali papierosy i wspomaga werbalnie. Ja wygrabiam "szparagi" z perzu i udeptuję grunt. Mąż nabiera wprawy i zgrabnymi wrzutami umieszcza kolejne rządki płytek. Podobnie spędzamy niedzielę i podłoga (3x5m)gotowa.
I pomyśleć, że jakiś pan Wojtek za 200 zł chciał odebrać nam tyle przyjemności. Niedoczekanie jego.. Nazajutrz mąż nie może się ruszać, oboje mamy twarze ogorzałe od słońca i wiatru niczym "pieczenie zbójeckie", córka dostaje 39st gorączki. Angina. Ciąg dalszy budowy decydujemy się powierzyć zawodowcom.
25 marca 2003
Niecierpliwie oczekujemy jutrzejszego dnia. Pospółka zamówiona z transportem od rana, ekipa ma wyrównać wykop i zagęszczać dostarczany taśmowo w zawrotnym tempie żwir. Wieczorem dzwoni szef ekipy - nie ma sprzętu, który ma wyrównać wykop, a to musi być koniecznie "katapilar", bo tylko taki da radę. A żwir już prawie jedzie i co teraz...Jedziemy więc w okolice działki i nocą odnajdujemy zaczepione na słupach ogłoszenia o sprzętach budowlanych. Mąż usiłuje pozyskać ten "katafalk", czy też "katalizator" i po kilku telefonach mu się to udaje. Szef ekipy się cieszy i już się nie gniewa, że na działce nie ma prądu. A miał być od lutego. Za to dostaje "kieszonkowy" generator prądu i jakoś będą się z nim męczyć.
26 marca 2003
Godzina zero. Garaż stoi, katapiler ryje, żwir jedzie. Zagęszczarka trzęsie okolicą, coś się dzieje. Piękny widok.
Ekipa składa się z szefa, majstra i dwóch pomocników. Wrażenie robią bardzo dobre. Zasypują wielki dół, przygotowują podłoże pod płytę.
Tagi - katalog słów kluczowych: Brak Edytuj Tagi
Kategorie
Dzienniki Budowy na Forum