dostępne w wersji mobilnej muratordom.pl na Facebooku muratordom.pl na Google+
View RSS Feed

Alicjanka

Dziennik Alicjanki

Oceń ten wpis
MAJ (i znowu elektryk)

Wezwał nas elektryk. Podobno ma pytania, no to pojechaliśmy. Pokazał co zrobił do tej pory (pokoje, łazienki i górne światło w części nocnej). Okazuje się natomiast, że zupełnie zapomniał jak miało wyglądać oświetlenie w salonie i holu. Co więcej, Panowie (elektryk i Marek) w którymś momencie ustalili, że nie będą psuli ładnej (przyszłej) ściany ceglanej włącznikami światła od strony jadalni, skoro można je ukryć po drugiej stronie ściany - czyli w kuchni. Niestety obaj nie wiedzieli, że tam właśnie jest słupek z piekarnikiem. Tak się kończy brak wzajemnego zrozumienia! Przy okazji zastanawiając się jeszcze nad oświetleniem holu, padło pytanie gdzie my właściwie będziemy mieć lustro? Bo przecież przy lustrze przydałoby się oświetlenie. Ustalenie tego szczegółu było plusem tegoż spotkania. Po omówieniu bowiem wnętrza domu (i zapomnianej wcześniej instalacji telewizyjnej), przeszliśmy do omawiania oświetlenia zewnętrznego - o którym wcześniej nie rozmawialiśmy. Otóż chcieliśmy mieć halogeniki umiejscowione pod okapem. Ale niestety nie było mi dane zrozumieć jak one w końcu będą działać, bo... się nie dało. Nie rozumiem nic z tego co elektryk mówił, nie wiem czy to z powodu niskiego ilorazu, czy też... z oczywistego powodu, że elektryk jest z Marsa. Marek twierdzi, że go rozumiał - ale przecież on też jest z Marsa :grin:. Boję się tylko co z tego mojego niezrozumienia wyjdzie, jak sobie panowie poszaleją z ustalaniem. No i znowu zapomniałam powiedzieć o oświetleniu ogrodu od strony lasu (od drogi tą sprawę omówiliśmy).

No, punkty się u nas mnożą jak króliki (z Marsa). Już jestem ciekawa rachunku...

Siedzę teraz wieczorami nad rozrysowaniem wzorów z gresów na cały parter. Niby sprawa jest prosta - trzy wielkości kafelków (30x30, 15x30 i 15x15cm (dekor tłoczony)). Chciałabym aby mając jednolitą kolorystykę rozróżnić pomieszczenia wzorem. No i na tym kończy się prostota sprawy. Zarysowałam już połowę zeszytu A4 w kratkę i zdecydowałam się jak na razie tylko na wiatrołap (3m2)! Medal za zdecydowanie! Będą to kafelki 15x30cm ułożone w jodełkę - jak parkiet. Widziałam gdzieś takie rozwiązanie i bardzo mi się podobało. Poza tym to pomieszczenie jest na tyle małe, że wykluczam tam użycie większych płytek.
Trochę przeszkadza mi wcześniejsza kategoryczna decyzja Kafelkarza, że robimy w karo (czyli kafelki idą po skosach), bo kładąc kafelki równolegle do ścian przy tak dużych otwartych płaszczyznach, wyjdą na jaw wszelkie ich ewentualne niedokładności. Ale łączenie wzorów robionych w karo między pomieszczeniami (np w drzwiach) i w miejscach dylatacji, będzie wymagało cięcia mnóstwa płytek! Siedzę i siedzę, myślę i myślę, czas płynie a ja mam na razie zaprojektowane najmniejsze pomieszczenie. Ania (lat 7) siedzi na przeciw mnie i też projektuje. Tyle, że jej podłoga jest w przepięknym meksykańskim ludowym stylu...

Jak już się zmęczę siedzeniem nad kafelkami, to siedzę nad kosztorysem dla banku (architekt kazał sobie przywieźć do podstemplowania gotowy...). No to dopiero jest siedzenie! Mam wykaz zapłaconych rachunków (made by Marek) i osobno robocizny. Marek (którego akurat nie ma), typowo dla egzemplarzy z Marsa jest oszczędny w słowach (i nie tylko :wink:). Dlatego jedyny fakt który mogę ustalić, to w jakim dniu był wystawiony rachunek i na jaką kwotę. Czasem pojawia się słowo "beton", lub "cement". Ale jeszcze ciekawsze są "prostki". Jak bowiem mam się domyślić ile z tego cementu należy do fundamentów a ile do ścian? Po dacie powiecie? No idę tym tropem i jakoś sobie radzę, ale szczerze mówiąc ciężko mi idzie. Tym bardziej, że robota jest odpowiedzialna, bo trzeba przewidzieć całość kosztów na np. "podłoża i posadzki", których wykonanie ciągnie się przez wszystkie daty. A ile w kosztorys wpiszę, tyle dostanę za ten etap od banku. Na kosztorys mam czas do poniedziałku, potem awansuję do pracy w NBP, dział "finanse wenusjańskie".

Dodatkowo w przyszłą sobotę wyjeżdżamy na urlop na dwa tygodnie. Trzeba zatem przewidzieć wszystkie lekarstwa dla małych wenusjanek półkrwi marsjańskiej, zakupić kosmetyki nadmorskie i pomyśleć o tysiącu szczegółów. Do dyspozycji mam dwie walizki "kabinówki" na cztery osoby, bo Marek nie może dźwigać, więc jakby co będę musiała sobie sama poradzić.

Już widzę te komentarze przyszłych współ-urlopowiczów, gdy wsiadając do autobusu ja (1,6m wzrostu i 50kg żywej wagi) mówię do męża (1,88m wzrostu i 95kg wagi...) -"zostaw to kochanie" i wrzucam wdzięcznie walizki do bagażnika autobusu...

Trzymajcie za mnie kciuki, please...!
cdn
Tagi - katalog słów kluczowych: Brak Edytuj Tagi
Kategorie
Dzienniki Budowy na Forum