dostępne w wersji mobilnej muratordom.pl na Facebooku muratordom.pl na Google+
View RSS Feed

ckwadrat

Dziennik znaleziony na polu

Oceń ten wpis
Wedle kolejności wypadałoby jeszcze wspomnieć o wyborze projektu ale to zostawię już opalowi. Paluszki w morzu wymoczone i wygrzane na piasku, więc niech też trochę postukają w klawiaturę :wink:

Jak się przekonałem bez mediów budować można. Oczywiście chcieliśmy poczekać przynajmniej na prąd (bo jak mawiają elektrycy „grunt to prund&#8221:wink: i wywiercić studnię ale okazało się, że na pierwsze trzeba czekać zbyt długo (a tu przecież wyższy VAT za pasem) a drugie jest chwilowo za drogie (ok. 6 tys. zł – studnia głębinowa 20-kilka metrów, z pompą).

Aby mieć prąd wystarczy kupić agregat prądtotwórczy (1-fazowy, 2,2 kW) za ok. 1500 zł (nowy). Pociągnie betoniarkę i wszelakie inne narzędzia niezbędne na budowie. Zużyje tylko ok. litra benzyny na motogodzinę, więc wychodzi chyba nawet taniej, niż od energetycznego monopolu :wink:. Oczywiście musiałem przejechać się do Słomczyna i ostatecznie do Tomaszowa Mazowieckiego aby zaoszczędzić parę setek.

Z wodą jeszcze prościej - wystarczyło kupić (za 300 zł) plastikowy zbiornik, zbrojony metalową siatką, z wlewem i kranikiem (poj. 1000 l). Trzeba też dogadać się z miejscową strażą (ja dogadałem się dopiero z drugą). Za 50 zł leją do mnie i od razu do sąsiada bo liczą sobie za kurs a w zbiorniku mają 2500 l. Do zbiornika można wrzucić pompkę zanużeniową albo podstawić wiaderko - na razie korzystam z tego ostatniego (raz polałem fundament i mi wystarczyło żeby do następnego razu wziąć koczujących nieopodal Ukraińców :smile:. Na polewanie stropu kupię już pompkę (ok. 150 zł + drugie tyle za węża).

W tzw. międzyczasie zakupiłem barakowóz i blaszany garaż (3x5 m) - schowek na betoniarkę, cement, drewno itp. Jak ekpia ma przerwę agregat niestety (swoje waży) wożę ze sobą.

Sama budowa ruszyła z kopyta niewiadomo kiedy. Ani się obejrzałem a fundamnet już wylany. Ale po kolei. W środę (24.07) po południu ekipa weszła na plac budowy - zupełnie tego nie planowałem (miało to być w przyszłym tygodniu ale wcześniej skończyli inną budowę). Nie miałem nic oprócz baraku, blaszaka i pustego zbiornika na wodę... Przed zamknięciem hurtowni zdążyłem jeszcze kupić zbrojenia, deski, łopaty, taczki, druty, gwoździe itd. (na krechę! bo nie miałem nawet przy sobie kasy).

Następnego dnia rano przyjeżdżam z agregatem a tu... fundament już wykopany i panowie życzą sobie beton na 17-tą. A ja muszę do pracy... No ale coż, bez pracy nie ma kołaczy a tym bardziej domu, więc trzeba jechać te 36 km, posiedzieć trochę i z powrotem na budowę. Jadąc do pracy zamawiam jeszcze beton – udało się na 17.

Na budowie jestem parę chwil przed 17, czekamy, czekamy a tu żadnej gruszki nie widać. Przyjechała tylko rano zgodzona straż – na szczęście zdążyła przed wylaniem betonu, który trzeba przecież zaraz polewać! Dobiega 18 – gruszek nie widać. No to dawaj na rogatki i zaganiać gruszki na pole. Dzięki temu, że tak zrobiłem (pierwszy gruszkowóz, którego nie udało mi się złapać pojechał pare km dalej; jak wracał już go przechwyciłem), udało się skończyć przed nocą (gruchy przyjeżdzały co godzinę!) a na polu troszkę ciemniej niż w mieście...

Przyjechały 4 pełne gruchy „9-ki”, czyli na fundamenty poszło 36 m3 betonu B-20. 1 M3 kosztował mnie 171 zł brutto, czyli w sumie ok. 6200 zł. Całkowity koszt samego fundamentu lanego (jeszcze bez cokołu z bloczków) zamknął się kwotą ok. 10 tys. zł (beton + ok. 1400 zł na zbrojenia, deski, druty, łopaty itd. oraz 2500 zł dla ekipy).

Oczywiście betonu przyjechało za dużo (o ok. 1,5 m3) – musiałem się szybko zdecydować na podjazd do garażu :wink: Inaczej miałbym kupę dinozaura pod domem, którą chyba tylko dinozaur mógłby ruszyć. Gruszkowozy muszą się bowiem całe opróżnić. Nie zabierają nic ze sobą z budowy! Dlatego warto mieć plan awaryjny na taką ewentualność albo dokładnie wyliczyć zapotrzebowanie.

Do ekspresowego tempa dodam jeszcze, że pozwolenie na budowę uprawomocniło się w zeszły piątek (budowa ruszyła w środę) i tego też dnia odebrałem dziennik, a geodeta wytyczał dom. Nie wyszło mi tylko z kierownikiem budowy/inspektorem nadzoru. Mimo że zgodzony dużo wcześniej i uprzedony o orientacyjnym terminie budowy wyjechał do sanatorium... nie informując mnie o tym.

Lałem zatem fundamenty bez niego, choć do ostatniej chwili łudziłem się, że zdąży (jego żona zarzekała się, że ma wrócić tego samego dnia, co lanie) zobaczyć grunt w wykopie i zbrojenia. Tak się jednak nie stało. Pocieszające jest jednak, że nadzorował moją ekipę u sąsiada, grunt też taki sam, a beton nawet lepszy (B-20 a nie B-15). Na wszelki wypadek zrobiłem zdjęcia :grin:
Tagi - katalog słów kluczowych: Brak Edytuj Tagi
Kategorie
Dzienniki Budowy na Forum