dostępne w wersji mobilnej muratordom.pl na Facebooku muratordom.pl na Google+
Strona 1 z 3
Pokaż wyniki od 1 do 20 z 47
  1. #1

    Domyślnie

    No dobra wszyscy smarują, to i ja powiem może coś ciekawego.

    Przygodę z budownictwem zacząłem gdzieś w 1998 roku. Była działka na oku, więc mocno się napaliłem i kupiłem projekt. Domek przyjemny 110 użytkowej powierzchni, obrys w kwadracie 9x9m, dodatkowo poddasze użytkowe. Dach dwuspadowy -wiecie taka stodoła, ale na rysuneczkach z okiennicami wygląda milutko. Taki więc jest 1998 roku. Co się okazało działeczki nie kupiłem i ból. Idiota ze mnie mam projekt i co z tego. Lata lecą ja z projektem - już się prawie wyleczyłem z budowania, projekt nawet chciałem sprzedać, ale nie było chętnych. Może i dobrze - /najwyraźniej koniec XX wieku wpływał tak jak literatura wspomina dekadencko/, gdyż na początku 2001 roku odżyły marzenia. Znowu z drugą tą lepszą połową postanowiliśmy spróbować. Zaczeliśmy szukać działeczki, a że z kasą krucho, więc centrum Gdyni odpada. Zjeździliśmy trochę przestrzeni - mieliśmy jedną na oku, ale koleś nie chciał obniżyć nawet o 2 tysiące złotych - a działka nie kosztowała 3 tys. tylko 22 000. Mówię, dla równego rachunku 20000. Wie Pan opłaty, notariusz i tak zapłacę 22000. Koleś nieugięty ja jeszcze bardziej - żegnam.

    Nastąpił zimny luty. Mróz a my twardo posuwamy po tych polach i szukamy ogłoszeń. No wreszcie coś jest. działka 500m2 za 20000zł. Dobra cena, uzbrojenie blisko działki, bez pośrednika, babeczka miła - dobiliśmy targu. Mało tego daliśmy jej zadatek 500zł, a całą kwotę dostała dopiero w czerwcu.

    Jest lato i czeka nas kolejne wyzwanie. pozwolenie na budowę. Projekt mamy - pasuje jak ulał do działki - co za fuks - głupi ma zawsze szczęście. Występuję o decyzję, walę do babeczki co robi projekt zagospodarowania i w październiku cieszymy się z pozwolenia na budowę /koszt adaptacji z projektem na szambo 1050zł/. Przy okazji dotarło do nas, że skorzystamy z ulgi. Tyle szczęścia jak na jeden rok.

    Tak więc jest lato wystąpiłem o przyłącze energetyczne i wodne.

    Korciło mnie jak cholera, aby coś już zrobić na tej działce. Póki co wykosiłem maliny bo wchodziły mi juz na pół działki i postawiłem taki mały baraczek z palet EURO. Materiał zdobyczny, więc za totalną darmochę. W między czasie kupiłem dechy na ogrodzenie /ponad 2m3 za 800zł z przycięciem na wymiar i transportem/.

    Listopad mam pozwolenie na rozbudowę wodociągu. Kurde firma chce /monopolista na rynku/ 5,5tyś za 50m wodociągu i przyłącze w studzience na działce. Dużo - zobaczymy. Już projekt wodociągu kosztował nas 1,5 kafla.
    W listopadzie trafił się choć planowany jeszcze jeden wydatek - od tego momentu poczułem się prawdziwym budowlańcem. Za 450zł kupilismy 100l betoniarkę - używaną,ale na silnik trójfazowy.

    Zbliża się koniec roku pogoda ładna - więc grilla robimy w miarę często. Błotko na drodze dojazdowej robi się sympatyczne - tak więc któregoś dnia tak się zakopaliśmy, że żona w bucikach dymała po kolana w błocie a ja goniłe za Tarpanem aby mnie wydostał. Chwila miła - jest co wspominać.

    Minął Sylwester i zaczyna się nowy rok 2002 - budowlany oczywiście.
    Jak wspomniałem złożyłem wniosek o przyłącze energetyczne - ciągle czekam. Minęły już 3 miesiące co zrobić. Energa musi wyłonic w przetargu osobę co robi projekt, potem osobę co wykona przyłącze. Takie życie.

    A że jestem człowiekiem niespokojnym lubię coś tam majsterkować a i żonka zafundowała mi płot z desek i z przodu klinkier - bo po co siatka - jak może być drożej, wolniej i trudniej z drugiej strony przyjemniej, to ja w styczniu biorę się za szlifowanie desek. /słupki o przekroju kwadratowym - kupiliśmy wcześniej za 450zł - 30 słupków/. I tak szlifuję sobie po 10-15 sztuk dziennie - strasznie wolno idzie - kurzy się niesamowicie. Mijają 2,5 miesiąca i 608 desek wyszlifowanych. jestem dumny z siebie, ale co użyłem to moje. Na tym nie koniec - deski oszlifowane trzeba się wziąć za impregnację i robota od nowa, chodź idzie szybciej /właśnie jestem w trakcie impregnowania/. Kupiłem 24litry Altaxinu za 213zł - chyba starczy, choć wsiąka okrutnie.
    W między czasie zakupiłem już duperele - typu śruby, zamki itp.

    Jest marzec i w końcu założyli nam prąd. Umówiłem się z gościami, powiedziałem gdzie mają postawić skrzynkę i gra muzyka. Zrobili mi pomiarówkę i czekam tylko na założenie licznika.
    Pewnie zastanawiacie się co z tą wodą. Na razie odpuszczam, choć pozwolenie jest ważne tylko do listopada 2003 roku. Może ktoś się przyłączy - będzie taniej.
    Kupiłem za to 3 beczki po 200litrów oraz 3 dostałem od dziadka. Na razie wystarczy 1200litrów - które będę przepompowywał wprost z hydrantu wężem strażackim.

    Tak więc w przyszłym tygodniu zamawiam piasek i cement i jazda z ogrodzeniem. Potem stan zero, ale to juz w dalszych odcinkach - na kóre serdecznie zapraszam
    cdn


  2. #2

    Domyślnie

    Przełom marca i kwietnia czyli tzw. Święta Wielkanocne.

    Zbliżają się Święta a dla mnie to pewnie będzie bardzo pracowity okres.
    W piatek 29.03 szef puścił nas o godz. 13.00 do domu i szczerze mówiąc nie mógł mi zrobic lepszego prezentu.
    Prosto z pracy pojechałem na tartak tam zabrałem trochę drewna /170zł-m3/ na szalunek a 2 godziny później stałem się dumnym posiadaczem 8m3 piachu /180zł/ i 1 tony cementu /300zł/.
    Tego dnia a był to wielki piatek zakopałem beczki na wodę oraz z synami sąsiada napełniliśmy je wodą.
    Dumny z dobrze spełnionego obowiązku wróciłem do domu.
    Od soboty rano wytyczałem już jedną stronę ogrodzenia i kopałem rów pod murek. Dodatkowo udało mi się zrobic szalunek i tak w sobotę miałem część ogrodzenia przygotowana pod zalanie betonem.
    W niedzielę, żona chciała zobaczyć moje dzieło, więc po śniadaniu wielkanocnym pojechaliśmy na działkę. Pogoda słaba /brak słońca/, ale mimo to żona była pod ogromnym wrażeniem. Była pełna podziwu dla mojej pracy /co za skromność/.
    W poniedziałek rano nie patrząc, że to drugi dzień świąt udałem się na działkę aby zalać ogrodzenie.
    Wsadziłem słupki, wypoziomowałem /sąsiad w tym czasie robił przedłużacz do mojej betoniarki/ i zabrałem sie za betonowanie.
    Wszystko by było ok. - gdyby nie fakt, iż betoniara jest używana i lekko wyrobiona. Przeskakuje w jednym miejscu na zębatce i trzeba ją popychać ręcznie. Tragedia! Z takim sprzętem nie da się pracować. Mimo to iż jestem bardzo zawzięty walczę z sobą i tą betoniarką. Przyszedł jednak moment, iż cos się stało z silnikiem - nagrzał się i pewnie spalił.
    Tak więc smutny i zdenerwowany wróciłem do domu.
    Dzisiaj muszę oddać silinik do naprawy oraz kupić części zamienne do betoniarki. Tak to jest jak się kupuje używany sprzęt na kórym człowiek się nie zna.

    Mam nadzieję, iż w weekend dokończę dzieła a wierzcie mi, że fajnie to wygląda i miło jest jak w szczerym polu coś tam z ziemi wyrasta - choć jeszcze to nie dom.
    cdn.

  3. #3

    Domyślnie

    Minęło trochę czasu, ale z drugiej strony co to jest 2 tygodnie na budowie.
    Kupiłem pół nowej betoniarki, przewinęli mi silnik i zapłaciłem za tą przyjemność ok. 280zł /całość/. Zrobiłem drugą stronę ogrodzenia i ostatnio zabrałem się za trzecią czyli przedostatnią. Robota idzie, kopię, szaluję i zalewam - ciężka robota ale efekty znakomite.
    Tak się zastanawiam - czy nie robię za słabego betonu, ale póki co trzymam dobrze a beton w tych warunkach /nie za ciepło, wilgotno/ dobrze dojrzewa.

    Zadatkowałem już cegłę klinkierową z Leroy Merlin po 1.10 za sztukę. Wydaje się byc pełnowartościowa i ma ładny kolor - Kalaharii - ciemna czerwień, trochę w bordo - cholera wie.

    Wczoraj zacząłem betonowac i znowu mam problemy z tą betoniarą. Wieniec nowy /był zespolony z połową bębna/, ale w jednym miejscu nie dociska do wałka napędzającego i się ślizga. Załamać się można - czekam na ojca - może razem coś wymyślimy - jest mechanikiem okrętowy zna się na nie takich maszynkach bo czymże jest silnik okrętowy, kóry mam kilka tysięcy KM.
    Pozdrawiam

  4. #4

    Domyślnie

    Minął kolejny weekend, więc byliśmy na działce i znowu robiliśmy to ogrodzenie. Może jestem trochę nudny, ale zapewniam, że w czerwcu przechodzimy do innych rzeczy.
    Pewnie jak większość z was, tak i ja wykorzystałem ten długi weekend. Trzy dni urlopu i dziewięć dni na działce. Trochę podgoniłem z ogrodzeniem. Betoniara działa więc teraz zależy wszystko odemnie. Zalałem już wszystkie murki. Najgorzej było od frontu. Cholerny szalunek /naprawdę skomplikowany jak dla mnie - robiłem blisko 2 dni/. Generalnie udało się - został zalany i ok. Musiałem mocno polewać go wodą bo temperatury wysokie. Kiedy mnie nie było to sąsiadka z dziećmi pielęgnowała mój murek. Nie ma to jak dobrzy sąsiedzi.
    Ostatnie dni wizytowałem na działce już z żoną. Niby kobietka filigranowa i strasznie delikatna, ale wierzcie mi robota idzie dużo lepiej i szybciej. Przykęciliśmy już sztachety z 3 stron i wygląda to super. W sumie przymocowaliśmy 500 desek i uważam, że jest to wyczyn nie lada. Żonę lekko bolą palce od przykręcanmia nakrętek, ale radość wielka.

    W długi weekend oprócz ogrodzenia przyjechał koleś i ściągnął mi humus. Super gość. Miły i dokładny a przy tym szybki. Jak się okazało to humus miałem pokaźny. Blisko 50cm to sama gleba. Pracował na godziny, a że robił to 2h40min to zapłaciłem 170zł. Kiedyś chciałem to robić samemu, ale patrząc na te ilości gleby to chwyciłem się za głowę.

    Tego samego dnia wszedł na plac budowy mój kolega geodeta. Wytyczyliśmy cztery punkty i już wiem dokładnie gdzie będzie stał budynek. Za tą usługę zapłaciłem 310zł.

    Podczas długiego weekendu kupiłem także cegłę klinkierową po 1,1zł za sztukę. Była promocja i mam nadzieję, że będzie to pełnowartościowy materiał.
    Pozostaje więc wymurować ogrodzenie od frontu z cegły potem przymocować sztachety, furtkę i bramę i ogorodzenie będzie gotowe.
    Czerwiec to wykopy, zbrojenie i ławy, a lipiec to ściany fundamentowe i podłoga na gruncie.
    Żona na 99% dostanie kredyt nieoprocentowany z zakładu pracy, więc jest olbrzymia szansa, ze stan surowy zrobimy w tym roku.

    Jak ja się cieszę.

    cdn.

    <font size=-1>[ Ta Wiadomość była edytowana przez: kodi_gdynia dnia 2002-05-13 08:13 ]</font>

  5. #5

    Domyślnie

    Mamy czerwiec, czas leci nieubłaganie a ja obiecałem wam, że w połowie roku zaczynam robić coś innego niż to pracochłonne ogrodzenie.
    Wracając jednak trochę w przeszłość – wymurowałem do końca od frontu słupy z klinkieru. Robiłem to praktycznie pierwszy raz w życiu i powiem wam skromnie, że wyszło jak dla mnie super. Z bliska może jakieś niedoróbki, ale generalnie efekt jest powalający. Z żoną przykręciliśmy sztachety a z ojcem zrobiłem furtkę i bramę. Oj wyszła solidna tylko czy aby nie za wąska. Ma co prawda 3,4m, ale ludzie mnie straszą, że duży samochód nie wiedzie do mnie na działkę. Mam nadzieję, że się mylą.
    Zacząłem kopać rowy pod ławy. Wychodzi super, choć ostatnio ulewy są potworne i boję się, że coś mi rozmoknie. Ostatnio mówię do żony, że w tej Polsce to nawet pogoda jest do d... .
    Kupiłem stal 33 pręty fi12 po 12m /640zł/, i 70 prętów fi6 po 6m /120zl/. Dodatkowo muszę dokupić trochę fi14 i trzeba robić zbrojenie. Wczoraj w piwnicy zrobiłem blisko 200 strzemion w 2 godziny i byłem z siebie dumny, że tak szybko, nawet Beata była w szoku. Spodziewała się nocnego przyjścia a ja przed 20.00 w domku. Tak na marginesie to super się to gnie i tak sobie myślę, że mógłbym to robić całe życie.
    W sobotę zamierzam skończyć wykopy i zacznę skręcać belki. Ciekaw jestem ile to potrwa.
    Plan mam chytry: w czerwcu chcę zalać ławy. Od połowy lipca idę na urlop i walczę z teściem ze ścianami fundamentowi i podłogą na gruncie.
    Trzymajcie kciuki. Pozdrawiam

  6. #6

    Domyślnie

    Dawno mnie tu nie było i to z dwóch powodów: po pierwsze trochę robiłem na budowie, a po drugie nie miałem zapału do pisania. Od dwóch tygodni tzn. od sierpnia jesteśmy dumnymi posiadaczami tzw. stanu zero. Ale wszystko po kolei.

    Tak jak pisałem wykopałem rowy fundamentowe, skręcałem belki zbrojeniowe, a że są dość solidne 6 prętów, strzemiona co 20cm to zajęło mi to parę dni - popołudnia po robocie. Łapy bolały straszliwie. Biorąc specjalny klucz do rąk już mnie bolą. Następnie wyłożyłem wszystko szczelnie folią i razem z ojcem i kolegą z pracy umieściliśmy te belki w wykopie na dystansach i na chudziaku. Przyszedł długo oczekiwany moment zalewania ław. pamiętam jak dzisiaj - 29.06.2002. Pogoda niby może być, więc potwierdzam w węźle betoniarskim, przyjazd na godz. 9.00 betonu. Pogoda zaczyna się psuć, ale co zrobić. Przyjeżdżają na budowę zgodnie z ustalonym terminem i rozkładają sprzęt. Działka mała, więc rozstawiają się za ogrodzeniem na polu. Pompa starczyła by mała 19m, ale że nie było to dali 42m. Do tego grucha bagatela 9m3. Co za monstra – czuję się lekko podniecony i zdenerwowany. Przyjeżdża kolega kierownik, ojciec trzyma zagęszczarkę do betonu można lać. No i tak laliśmy sobie, tempo straszliwe, z nieba się leje deszcz i beton, ojciec zagęszcza, ja cały z cemencie głownie na twarzy. Jest super. Zalaliśmy 9m3 i trzeba domówić. Ustaliliśmy, że jeszcze 5m3. Dziwnie to wyszło bo obliczyłem całość na 11m3 a nie 14. Ale co zrobić. Przyjechali mniejszą gruchą i dokończyliśmy dzieła. Całość trwała może 1,5 godziny z 0,5 godzinną przerwą. Deszcz leje ja staram się wyrównać i wypoziomować. Później dowiedziałem się, że nie do końca mi się to udało. Deszcz padał cały czas, więc pielęgnację miałem z głowy.
    Mijają 2 tygodnie, zawijam folię na ławy i wchodzimy z teściem i kolegą teścia /murarzem/ na plac budowy. Zaczynamy we wtorek rano a w środę o 14.00 koniec roboty. Ściany fundamentowe postawione w 20 godzin. Pytam murarza ile za to. On – daj dwie stówki i sprawa załatwiona. Kupiłem mu jeszcze bilet do Torunia, aby nie był stratny. Tak więc 240zł kosztowała mnie robocizna. Murarz pojechał a my /ja z teściem/ ruszamy z poziomowaniem ścian fundamentowych. Zrobiliśmy szalunki na murach i wylaliśmy beton – tak że cały budynek jest wręcz wzorowo wypoziomowany. Kolejne roboty to smarowanie dysperbitem, przyklejanie styropianu i siatki i znowu smarowanie dysperbitem. Potem, ale już w trójkę tzn. teść, mój ojciec i ja zasypujemy fundamenty od zewnątrz żwirem z piachem a od wewnątrz podsypką. Robota ciężka bo trzeba trochę się naszuflować. No i tak sypiemy dwa dni i jeździmy ubijarką pożyczoną od zaprzyjaźnionego kolegi z forum /dzięki Sebo/. Kiedy zostało nam 10-13cm od góry stwierdziliśmy że zbliżamy się do końca. Robię siatkę zbrojeniową pod kominek /zostało mi prętów fi12/, zamawiam cement i żwir. 1,5 dnia i płyta na gruncie wylana. Robota skończona. Ach zapomniałem w między czasie rozprowadziliśmy kanalizę 1 pion i wodę. W sumie robiliśmy stan zero 2 tygodnie. Całość kosztowała nas 8.000 zł w tym wspomniana robocizna 240zł. Poszło mi, ze 2 tony cementu, 670 bloczków 14x25x38, 14m3 betonu, blisko 0,5 tony stali, 1,5m3 styropianu, 36m2 siatki, ok. 70kg dysperbitu i ok. 200m2 foli, no i 5 dużych ciężarówek z podsypką. Więcej grzechów nie pamiętam.
    Mam dokładne wyliczenia i jestem zadowolony, bo w kosztorysie założyłem 8300zł a wyszło 8000. Teraz mały kredyt i stan surowy otwarty. Mam nadzieję, że zdążę przed nadejściem zimy.
    cdn


    <font size=-1>[ Ta Wiadomość była edytowana przez: kodi_gdynia dnia 2002-08-12 11:02 ]</font>

  7. #7

    Domyślnie

    Teraz mały kredyt i stan surowy otwarty. Mam nadzieję, że zdążę przed nadejściem zimy.
    cdn

    Oj minęło trochę czasu od stanu zero. Pamiętam wtedy była super pogoda, słoneczko temperatura odpowiednia, super nastrój. Wtedy ciągnąć dalej to byłoby coś, mi jednak pozostało czekać. No i czekałem próbując znaleźć kasę na ciąg dalszy. Była przygoda z Panią z Banku PKO BP, która powiedziała, że za 120tys zł to nie wybuduję za żadne skarby, że stan surowy za 40tys to śmiech na sali itd. Pożegnałem się z nią i myślałem dalej. W końcu moja żona Beata przepracowała 3 lata w pewnej firmie i miała możliwość wziąć kredyt pracowniczy. Złożyła dokumenty i czekaliśmy. Do tego doszła choroba Beaty i już sądziliśmy że z kredytu nici. A tu jednak odzywa się kobitka, że przyznali nam niecałe 20 tys. zł. Trochę mało, ale trzeba zawalczyć. Był już koniec września a pieniędzy na koncie nie było. Przyszły dopiero 10 października. Pogoda już nie ta. Co robić zdążymy przed zimą czy sobie odpuścić. Do odważnych świat należy trzeba zacząć.
    Dzwonię do teścia – musisz przyjechać, a i zorganizuj murarza bo bez niego sobie nie poradzimy.
    Przyjechali z Torunia 17.10 w czwartek. Pojechaliśmy na budowę, rozeznaliśmy się w temacie i zaczęliśmy...

    18.10 a był to piątek, papa, lepik i pierwsze suporeksy. Tempo ostro – jak na pierwszy dzień wymurowane 6 warstw ścian konstrukcyjnych. Moje pierwsze załamanie. Deszcz dość mocny – w domu basen. Woda nie ma jak uchodzić – tragedia. Kolejne dni, robota paliła się w rękach. W między czasie nadproża /2 deski, zbrojenie – przygotowane wcześniej i zalewanie/ i koniec ścian nośnych. 21.10 /poniedziałek/.

    22.10 przyjeżdża na plac budowy teriva i zaczynają się schody. Ciężka praca, robię to pierwszy raz w życiu, dobrze że murarz ma pojęcie. Stemplujemy, skręcamy zbrojenie. 23.10 ciąg dalszy prac przygotowawczych pod strop. Szalujemy, wydzielamy miejsce na schody. 24.10 zaczynamy układać pierwsze belki i pustaki. Idzie dość kładko, lecz jakość pustaków stropowych średnia. Technologia styropianowo – betonowa, więc trzeba bardzo uważać bo są kruche a przy tym nie koniecznie równe. 25.10 walczymy z czasem. Beton zamówiony na 26.10 /sobota/. Ciemno robi się już o 17.00 więc nerwy są napięte. Zbroimy płytę monolityczna pod schodami, deskujemy. Sobota 26.10. Wpadamy na działkę jeszcze po ciemku. Ostatnie szlify, sprawdzanie deskowania, stempli no i mojego oczka w głowie podciągu. Pozbyliśmy się pół ściany nośnej, więc strop musi się na czymś trzymać. Robimy podciąg – zbrojenie przeliczone / dołem 4 pręty fi20, górą 2 pręty fi16, strzemiona co 13cm z fi8. Przyjeżdża grucha o 8.00. Rozkładają się. Wchodzę na strop i zalewam. Murarz rozgarnia beton. Potem wibrujemy i czekamy na dowózkę betonu. O dziwo nie pada. O 11.00 po robocie. Murarz zaciera płytę jest ok. – jak na obrazku.

    2 dni przerwy. Deszcz leje potwornie. Przynajmniej polewanie betonu mam z głowy.
    29.10 domówiłem suporeks, cement i startujemy ze ścianami kolankowymi i szczytami. Całe szczęście że suporeks przyjechał na paletach z HDS. Wszystko wrzucił na górę, oszczędziliśmy czas na wrzucaniu bloczków do góry. Prace wrą. 30.10. deskujemy ściankę kolankową, aby zrobić wieniec nas jej końcu i przewiązać ze stropem. Zaczynamy betonować wieńce na ściance kolankowej. Robota ciężka. Mamy linkę i wiaderka. Robimy prymitywną wciągarkę napędzaną ludzkimi mięśniami. Jedna strona ścianki zalana. Poszło chyba ze 120 wiaderek 10litrowych. Druga strona następnego dnia. Wieńce są solidne, kierownik budowy stwierdził, że za solidne, ale jak już są to jest ok. Osadzam kotwy i zapominam o temacie. Murujemy szczyty do wysokości posadowienia płatwi, w między czasie wykonujemy nadproża i na tym koniec. Jest piątek 1 listopada.

    Teść z murarzem jadą do domu. Przymusowe dni wolne. Zamówione drewno na tartaku ma poślizg. Kolesiowi popsuły się dwie maszyny. Walczą już 3 dni, aby je naprawić. Ja niecierpliwy wykonuje telefony raz za razem. W końcu dobra wiadomość Część drzewa będzie we wtorek 5.11. telefon do teścia - przyjeżdżają 4.11 ale późno w nocy. Od wtorku 5.11 zaczynamy stawiać więźbę. Montujemy murłaty i płatwie, które stawiamy na słupkach. 6.11 o 9 rano przyjeżdżają krokwie, łaty i kontrłaty. Zacinamy krokwie i w cztery osoby /mój ojciec, teść, murarz i ja/ wciągamy je na górę .Ciężar ogromny. Krokwie o przekroju 7x18 i długości sięgającej do 8.3m nie są lekkie. Ja z murarzem u góry, ciągniemy za linę, ojciec z teściem pchają od dołu. Co za manufaktura. Pierwsze krokwie osadzone. Tego dnia zrobiliśmy w sumie 4 pary. Następnego dnia już mając doświadczenie dnia poprzedniego zamontowaliśmy kolejne 10 par. W sumie 14 par i koniec zabawy z krokwiami. Małe tylko wyliczenia na kominy i okna w dachu i wszystko ok.
    W piątek 8.11 montujemy kleszcze łączymy na śruby i obcinamy zbyt długie pożyczoną piłą spalinową. Och co za cacko. Super sprawa taka piła. Przycinamy krokwie na jedną długość – jest dobrze. Kolejny dzień 09.11 to dokończenie ścian szczytowych. Oj ciężko. Wszystko trzeba wciągnąć bardzo wysoko. Suporeks, zaprawę – ręce bolą. Jeszcze tylko wykończenie szczytów przy krokwiach i żegnam się z murarzem. Jedzie już bezpowrotnie do domciu.
    Murarz to osobny temat, szkoda jednak gadać, ale dlaczego prawie każdy budowlaniec jest taki sam?

    Na polu boju pozostają już tylko mój ojciec, teść no i ja.
    Zaczynamy 11.11 – święto narodowe a my na budowie. Zaczynamy od ułożenia folii wysokoparoprzepuszczalnej na do kontrłaty i łaty. Nie mam lęku wysokości, ale nie lubię takiej roboty. Na co dzień siedzę w biurze a tu muszę łazić po dachu jak małpa w dżungli. I tak zakładamy tę folię, kontrłaty i łaty. W między czasie załatwiam blachodachówkę, wytargowałem 10% i jestem z siebie dumny, bo to chyba pierwszy tak duży mój wytargowany upust. Blach przyjeżdża, wyładowują HDS, są też gąsiory, wiatrownice, pasy nadrynnowe no i wkręty 1250 sztuk, jak się później okazało za mało.
    Tak więc w południe 14.11 zaczynamy zakładać pas nadrynnowy i zaczynamy walczyć z 4metrowymi pasami blachy. Jakoś to idzie, grunt że nie ma wiatru. Zaczynamy drugi pas – jest dobrze, ale nie dostatecznie. Tracimy sporo czasu, nerwów i zdrowia. Kończymy robotę, jutro będzie lepiej. I było lepiej. Zmajstrowaliśmy specjalną drabinę i zaczęliśmy układać blachę. Okazało się prosta sprawa. 16.11 przechodzimy na drugą stronę dachu. Urlop się powoli kończy, pogoda psuje coraz bardziej, jest ciężko, ale jakoś walczymy. 17.11 kończymy układać blachę – wiatr potworny, tylko samobójcy układają taką blachę na dachu. Trzeba uważać aby nie zwiało arkuszy z dachu. Akcja jest szybka. Delikatnie blachę na dach, niosąc ku górze blisko przy łatach, szybka przymiarka i chwycenie choć jednym wkrętem. Od 18.11 zaczynamy montować wiatrownice. Mam już dość łażenia po dachu. Nie czuję się swobodnie, marzę tylko, aby z niego zejść, ale ktoś musi to zrobić. Przecież nie mój ojciec, który od razu zakomunikował, że na dach nie wchodzi. Jako najmłodszy i największy wariat ja się tego podejmuję. Ojciec patrzy z dala czy jest prosto i przykręcamy. Przeciągamy drabinę na drugą stronę, ja siedzę okrakiem na kalenicy – nogi mam miękkie. Zakładamy trzecia wiatrownicę i startujemy z gąsiorem. Co się chrzani, wszyscy nerwowi, jest zimno, ojciec dyryguje pracą z dołu, coś tam krzyczy, że krzywo, ja się wkurzam, jak mam trzymać wkręty, gąsiora, wiertarkę, uszczelki /kto to wymyślił/ i sam się trzymać aby nie spaść. Robi się szaro – spadamy do domu.
    18.11. chcę już mieć koniec tej budowy. Odkręcam kawałek gąsiora. Spróbujemy jeszcze raz od początku. Robimy jeszcze jedną specjalną, ale krótką drabinę. Na jednej stoję, druga przesuwam i tak dalej. Robota się jakoś posuwa. Ja sprawdzam poziom gąsiora poziomicą, ojciec patrzy z pola na oko czy jest prosto. Miało przelotnie padać. Jak zaczęło koło 9.00 to padało do późna w nocy. Ładnie mi przelotny deszcz. Mocujemy ostatnią wiatrownicę o kończymy gąsior. Temperatura +2 stopnie, wiatr i deszcz. Ręce mam sine i tak zziębnięte że nic nie mogę utrzymać. Schodzę na dół, aby się rozgrzać. W końcu ok. 14.00 kończymy mocować. Jak by nie patrzyć to koniec tej roboty. Mamy jeszcze ze 2 godziny więc przybijamy folię w oknach i do domciu. Marzę tylko o kąpieli i wyrku.
    Dzisiaj jestem w pracy i siedzę za biurkiem i delektuję się spokojem, ciepłem, ciszą. Odpoczywam. Co za urlop. Najbardziej pracowity w moim życiu.

    Tak więc teraz zapadam w sen zimowy. Jest stan surowy otwarty, choć brak kominów. Wymuruję je na wiosnę i poproszę kogoś, aby przebił się przez dach i zrobił obróbki. Ach i schody są do zrobienia, ale co do za schody przy takich schodach, które pokonaliśmy.

    Teraz w spokoju policzę koszty i wszystko wam w szczególe przedstawię. Niedowiarki trzymajcie się. Na gorąco. Robocizna za stan surowy otwarty to 2850zł. Tyle zapłaciłem murarzowi. Ach piwko i takie tam.
    Pozdrawiam
    cdn

  8. #8

    Domyślnie

    Oto prezentuję koszta całkowite. Mam madzieję, że o niczym nie zapomniałem. W tych fakturach można się pogubić. Gdyby ktoś zauważył jakieś luki materiałowe proszę o odzew.
    Pozdrawiam


    Stan zero /ława - zbrojenie, beton, ściana fundamentowa – bloczki, zaprawa, ocieplenie – dysperbit, styropian, klej, siatka, zasypanie fundamentów,kanaliza, woda, płyta na gruncie 10-12cm/ - 8000 zł w tym robocizna 240zł za ściany fundamentowe i 170zł za zdjęcie humusu. /prace z lipca tego roku/

    Stan surowy otwarty bez kominów, schodów i rynien:

    Gazobeton 942 sztuki po 5,1zł: 4804zł
    Papa 3 rolki po 42zł : 126zł
    Cement – 2 tony: 620zł,
    Wapno – 0,7 tony: 207zł
    Żwir, piasek do murowania: 320zł
    Stal na wieńce, nadproża, podciąg, itp.: 850zł
    Deski na szalunki, belki na podparcie stropu, stemple: 785zł
    Strop teriva – belki 25 sztuk od 3,6m do 4,8m: 1119zł
    Pustaki teriva - 380sztuk: 1004zł
    Transport terivy: 120zł
    Beton na strop – 8,5m3, beton B-20 z pompą: 1881zł
    Wibrator do betonu /wypożyczenie/: 110zł
    Komin Schreyer do kominka, wkład ceramiczny, ocieplenie – 9m: 1665zł / nie zainstalowany/
    Komin wentylacyjny /pustaki ceramiczne/: 280 zł /nie zainstalowany/
    Drewno na dach – murłaty, płatwie, krokwie, kleszcze, łaty, jętki - 6m3 z impregnacją i dowozem: 3500zł
    Kotwy, śruby, łączniki, gwoździe, tarcze do metalu: 308zł
    Membrana dachowa wysokoparoprzepuszczalna 1300V - 174m2: 609zł
    Blachodachówka Borga 186m2, gąsiory, wiatrownice, pasy nadrynnowe, wkręty: 5100zł

    Całość 23414zł /materiały/

    Robocizna 1 murarz /ściany nośne, strop, więźba/ - 2850zł - tanio, ale mieszkał u mnie. Browar i żarcie zapewnione. Wody zużył mało bo i kąpał się sporadycznie

    Całość: stan surowy otwarty od wkopania pierwszej łopaty:
    34 264zł

    Wszystkie prace wykonane z udziałem 1 murarza przy pomocy mojego ojca, teścia i wsparciu duchowym mojej żony, syna, mojej mamy i mojej drugiej mamy /teściowej/.

    Pozdrawiam - wieszcie mi że można


  9. #9

    Domyślnie

    Chciałem się z Wami podzielić moimi fotosami. Tak więc wzorem innych forumowiczów zamieściłem je na serwerze onet.pl.
    Tak więc na głównej stronie portala jest link do "fotoalbumy". Tam należy wybrać "albumy" i zaznaczyć "w tytułach". Następnie wpisać "kodi".
    Podaję link bezpośredni - chyba będzie działać:
    http://foto.onet.pl/albumy/album.htm...353&q=kodi&k=2

    Na dzień dzisiejszy zamieściłem 8 fotek ze stanu zero z lipca tego roku. Zdjęć mam sporo, ale tylko część przeskanowanych. Pojemność fotoalbumu jest też ograniczona, więc muszę dokonywać ostrej selekcji. W tym tygodniu postaram się jednak doszosować do stanu obecnego.
    Pozdrawiam

  10. #10

    Domyślnie

    Sądzę, że to jest ostatni wpis w tym roku w tym dzienniku. Nie przewiduję żadnych robót. Trzeba podreperować budżet, a święta i prezenty już niedługo.
    Dzisiaj zeskanowałem kolejne zdjęcia i są do zobaczenia pod:

    http://foto.onet.pl/albumy/album.htm...353&q=kodi&k=2

    lub tak jak opisałem to w poprzednim poście.

    Stan zdjęciowy jak najbardziej aktualny.

    Pozdrawiam

  11. #11

    Domyślnie

    Minęło już trochę jak się okazuje teraz cennego czasu. Z drugiej strony co można zrobić w zimie, gdzie temp. W domku jest chyba niższa niż na dworze. Brak kasy – brak postępu – jaka to prosta, wręcz banalna zależność.
    Tamten rok zakończyliśmy i tak sukcesem – bo w naszych warunkach postawić coś z niczego to duży wyczyn, który bynajmniej nie odbił się na fryzjerze żony /fajne teksty są w muratorze – jak należy oszczędzać i kobieta przez 2 lata nie chodzi do fryzjera/.

    W grudniu postanowiliśmy sprzedać mieszkanie. Duże nie jest, ale że położone w malowniczej dzielnicy Gdyni, coś tam warte jest. Rynek mieszkaniowy jednakże przeżywa jak cała budowlanka lekką zapaść, więc nasze obawy co do szybkiej sprzedaży były uzasadnione. Daliśmy anons do kilku biur nieruchomości i cierpliwie czekaliśmy. Klienci przychodzili i odchodzili a mieszkanie ciągle nie sprzedane. Żona nawet stwierdziła, że może należy wstrzymać się z budową, aby w tym roku porobić drobne rzeczy z oszczędności a całą główną robotę wykonać w 2004 roku. Ja jednak jestem człowiek w gorącej wodzie kąpanym i nie po to spieszyliśmy się z budową stanu surowego, aby teraz czekać do roku 2004.

    W końcu jednakże nastąpił moment długo oczekiwany. Znalazła się klientka, która jest chętna kupić naszą „posiadłość”. Część pieniędzy teraz, reszta do końca czerwca. Do końca czerwca musimy także opuścić nasz lokal i się wymeldować. Tak więc od czerwca staniemy się bezdomni i mam nadzieję, że na małą chwilę. Będą wakacje więc syna wyślemy do babci do Torunia, a my zamieszkamy u moich rodziców /jeszcze tego nie wiedzą, ale pewnie się zgodzą/, na jakieś 2 miesiące, aby we wrześniu się wprowadzić.

    W miedzy czasie zaczeliśmy już poważnie myśleć o domu. Upatrzyliśmy sobie okna. Żadna ekstrawagancja. Sympatyczne plastiki z M&S za dobą cenę. Konsultowałem się z naszym ekspertem forumowym od okien i również uważa, że jest to dobry wybór. Co więcej stosunek ceny do jakości jest wzorowy. Drzwi będą prawdopodobnie z firmy „Dziadek”. Nie będą antywłamaniowe bo okna też są zwykłe więc nie ma sensu. Będą za to przeszklone i bardzo ciepłe.

    Zastanawialiśmy się też nad ogrzewaniem. To że będzie to gaz z butli to wiedzieliśmy od zawsze. Butla zakopana bo działka mała, więc taka szpetna butla nie będzie razić w oczy. Penetruję rynek i prawda jest taka, że ceny są bardzo zbliżone, więc wybór jest tym trudniejszy /Progas, BałtykGas czy Gaspol/.
    Myślimy także o kominku, ale jeszcze nie wybraliśmy. Totalny zawrót głowy. Tragedia.

    Tak więc kwiecień to ścianki działowe, kominy i schody. Końcówka kwietnia to okna i drzwi. Początek maja elektryka i zaraz tynki a zaraz potem wszelakie instalacje i posadzka.

    Następnie to się zobaczy. Tak daleko nie wybiegam w przyszłość. Jedno jest pewne nasz domek nie będzie kosztował więcej niż 120tys. zł. To cieszy.


    Na koniec rzecz najważniejsza dla mnie i oczywiście mojej żony Beaty. BĘDĘ PO RAZ DRUGI OJCEM. NA RAZIE JEST TO 8 TYDZIEŃ, WIĘC JESZCZE JEST SPORO CZASU, Z DRUGIEJ STRONY TRZEBA SIĘ SPIESZYĆ Z TĄ BUDOWĄ. BEATA COŚ CZUJE, ŻE BĘDZIE TO DZIEWCZYNKA. DOBRZE BY BYŁO. ALE SIĘ CIESZĘ.


    Pozdrawiam


    <font size=-1>[ Ta wiadomość była edytowana przez: kodi_gdynia dnia 2003-03-05 13:58 ]</font>

  12. #12

    Domyślnie

    Wiosna przyszła, choć z dużym opóźnieniem. Pod koniec marca robiłem schody betonowe. 4 dni zajęły mi szalunki. 2 weekendy zleciały bardzo szybko. Schody proste jak dla mnie nie są – tzw. dwuzabiegowe. Jakoś się udało – szalunki ściągnąłem i trzymają się. Z drugiej strony tyle było stali że kierownik budowy bał się że beton nie wejdzie. Tak więc pod koniec marca chodziłem sobie po schodach na górę i nawet żona zwiedziła poddasze. Po drabinie nie chciała wchodzić i w żaden sposób nie mogłem jej przekonać. Teraz widziała górę i bardzo się jej podobała.

    Jakieś 2 tygodnie temu wpadł teść z Torunia i plan był następujący: ścianki działowe oraz kominy i elektryka wykonana jednak przez fachowca.
    Pomalutku w 7 dni zrobiliśmy wszystkie ścianki działowe. W sumie poszło ok. 460 szt. gazobetonu 12. Miło się to robiło – jedyne przestoje to przecinanie pod skosami. Dłużej to trwało, ale do przodu. Po ściankach zaczęliśmy kominy. Jeden w łazience /poczwórny – wentylacyjny/ obsługujący zarówno łazienkę jak i kuchnię oraz wc parteru. Zrobiliśmy z kształtek ceramicznych i całość obmurowaliśmy cegłą. Na koniec przyłożyłem palącą się gazetę i ciąg jest. Zobaczymy jak to będzie jak już się wprowadzimy. Drugi komin to systemowy do kominka firmy Schreyer. Miło się to stawia i jedyne problemy to rozcinanie blachy i przechodzenie przez dach. Murowanie komina ponad dachem też nie jest przyjemnością, ale grunt że się udało. Pozostały tylko obróbki oraz przyklejenie styropianu i płytek elewacyjnych, ale to w późniejszym terminie. Tak na marginesie to mój niepokój budzi fakt, iż komin ten ma 9m wysokości i jest totalnie wolno stojący. Boję się aby się nie przewrócił. Nie jest przewiązany ani ze stropem ani ściankami działowymi a te 9m robi wrażenie.

    W między czasie jak my stawialiśmy kominy, elektryk walczył z gniazdkami i oświetleniem. Elektryka poznałem w ciekawych okolicznościach. Kiedyś zatrzymał mnie jak jechałem samochodem i spytał mnie czy nie podwiózł by go na stację benzynową bo zabrakło mu paliwa. Zgodziłem się i tak w samochodzie sobie gadamy o różnych głupotach i w końcu wyszło, że koleś jest elektrykiem i ma uprawnienia a że bezrobotny chwilowo to chętnie by zarobił parę groszy. Wymieniliśmy się telefonami ale tak naprawdę miałem kogoś innego na oku, ale dobry kontakt nie zaszkodzi. Co do elektryka miałem na uwadze kolesia z Torunia. Spotkałem się z nim i jak mi zaśpiewał 40zł za punkt za robociznę to mu podziękowałem. Po powrocie zadzwoniłem do wspomnianego elektryka i ustaliliśmy cenę na 15zł za punkt. Jak mi potem powiedział na mniej tez by się zgodził bo z kasą bardzo krucho. Gość bardzo przyzwoity, porządny i powiem szczerze że jestem bardzo zadowolony. Roboty są już na ukończeniu. Została rozdzielnia, alarm i podłączenie licznika z domem. Do końca tygodnia ma być koniec.

    W najbliższy piątek przyjadą okna i drzwi a zaraz potem tynki, ale to już w następnym odcinku.
    Pozdrawiam

    Koszty za schody ścianki, kominy i elektrykę:
    Schody : cement - 75zł, stal - 150zł, żwir - 50zł, deski z szalunków stropowych
    Ścianki działowe: gazobeton - 1240zł, cement 100zł, wapno - 60zł, piasek pozostał z poprzednich prac
    Kominy: materiał: schreyer systemowy 9m – 1575zł, wentylacyjny - 300zł
    Elektryka: materiał:1100zł /przewody, puszki, rozdzielnia, bezpieczniki itp., kabel główny itd./, robocizna ok. 1200zł.

  13. #13

    Domyślnie

    Roboty nabrały tempa i pewnie już tak pozostanie do końca. Tak jak pisałem okna i drzwi miały być przed świętami, ale o ile z oknami się wyrobili to już z drzwiami nie. Pisanie w umowie, że odbiór za 3 tygodnie nie ma najmniejszego sensu, bo jak będą za 4 czy 5 to i tak nic nie można zrobić, a zapisu że będą odsetki karne itp., pewnie nie da się przeforsować.
    Elektryk kończy dzisiaj rozdzielnię i mam zamiar zamknąć temat prądu – przynajmniej do momentu wprowadzenia się.
    W piątek przyjechali chłopaki z oknami. Tak jak pisałem są to białe okna PCV z M&S, tzw. tytanowe. Jakieś 2 miesiące temu wprowadzili nowe profile Veka. Wygląda to sympatycznie 4 komorowe o szer. Profilu chyba 78mm.
    Sam montaż 11 okien zajął im chyba niecałe 2 godziny. Nie powiem mają wprawę. Początkowo sam je chciałem montować, ale że chciałem mieć wszystkie okna i drzwi jednego dnia to stwierdziłem że nie damy rady tego zrobić w takim tempie, więc zleciłem to firmie.
    My za to z teściem, zamontowaliśmy drzwi i dobrze że tylko drzwi. Montaż zajął nam prawie 4 godziny, ale się udało i jest ok. W takim tempie to wszystko montowalibyśmy chyba z tydzień.
    Drzwi są z Dziadka – kolor teak z przeszkleniem.

    W poniedziałek byli kolesie od tynków. Zrobili tzw. szprycę na sufit i poszli. Wpadli chyba na godzinę. Zrobili potworne zamieszanie i syf. Mam jednak pozytywne odczucia i myślę że będzie dobrze. Zabezpieczyli okna i drzwi oraz posprzątali po sobie. Dobrze wróży na przyszłość.
    Tynki docelowo mają kłaść po długim weekendzie i wtedy opiszę jak wyszły.

    Cena okien: 4950zł + montaż 500zł
    Cena drzwi: 1700zł
    Pozdrawiam

  14. #14

    Domyślnie

    Od ostatniego czasu znowu parę prac poszło do przodu. Kolesie położyli tynki i jakoś to wygląda. Miejscami są może pewne braki i jak się przyłoży poziomicę to nie jest wszędzie idealnie, ale tak sobie myślę, czy to po prostu można zrobić super. Ogólnie jestem zadowolony i cieszy mnie fakt, że nie muszę się już patrzeć na te pustaki i cementowo-wapienne fugi. Od momentu ich położenia minęło już trochę czasu, więc obecnie wydają się suche i myślę że w niedługim czasie będę mógł położyć gładź szpachlową.

    Po tynkach przyszły instalacje. Dokonałem już kolejnego wyboru – ostatecznie na CO i wodę wybrałem materiały firmy WIRSBO. Przyjechał do mnie koleś wszystko ładnie omówił, wyliczył i wytłumaczył. Tak byłem zadowolony z tej współpracy, że mimo dość wysokich kosztów samych materiałów zdecydowałem się nie w swoim stylu na pewnego rodzaju ‘mercedesa’ wśród instalacji. Sam system jest dość podobny do Hepwortha i łączenie rur, kolanek jest bajecznie proste – polega na rozszerzeniu rury za pomocą specjalnego przyrządu i założeniu np. kolanka. Ot cała robota. Tak więc przez dwa weekendy zrobiliśmy całą wodę oraz CO. Samo łączenie rur jest przyjemnością o ile wykucie bruzdy na rozdzielacze czy przejście przez strop było dla nas nie lada wyczynem /odciski na rękach – dowód rzeczowy/. Za jednym zamachem zrobiliśmy także instalację kanalizacyjną. Szczerze mówiąc miałem największe obawy bo ciężko coś tu naginać, wykręcać i przekręcać. Zrobiliśmy ją jednak o dziwo sprawnie nie zapominając także o przyłączach na pralkę i zmywarkę.

    Bym zapomniał: jako pierwsza zrobiliśmy instalację centralnego odkurzania i to jest dopiero prostacka robota. Tym którzy się wahają niech jednak robią to sami. Jest najprostsza z wszystkich instalacji do wykonania, więc można coś zaoszczędzić.

    Jako ostatnia została instalacja rozprowadzenia ciepłego powietrza z kominka. W najbliższy poniedziałek ma wpaść ekipa i to wykonać.
    Apropos ciepłego powietrza. Dokonałem „jedynie słusznego wyboru”. Zdecydowałem się na wkład Hajduka – Volcano 1V. Stargowałem prawie 1tys. zł za kompleksową usługę /piec, dystrybutor, podłączenie, wykonanie DGP/ i mam nadzieję że będzie super . Piece podobno są wytrzymałe. Słyszałem anegdotę jak kobitka wsadziła pełną komorę drewna, rozbuchało się i aby było cieplej dorzuciła 2 wiaderka koksu. Stopiły się przewody, anemostaty spłynęły po ścianie a kominek wytrzymał.

    Dzisiaj także chłopaki kończą wodę. Tak więc w końcu mam bieżące H2O na budowie. Sławne beczki przechodzą do lamusa. Kolesie od wody trochę mnie zdenerwowali umówiliśmy się na 4 tys. a oni odkopują hydrant i płaczą, że inaczej niż w projekcie i muszą kupić więcej części i 600zł to muszę dorzucić. Zły jestem bo nie spisałem umowy i zaczyna się polka. Zobaczymy jak się finalnie to skończy.

    Na przyszły tydzień planuję styropian i w końcu wylewki. Potem to już tylko cekolowanie i wykończeniówka ostateczna w środku. Może uda się szybciej wprowadzić.
    Zobaczymy.


    koszta:
    - tynki 11zł/m2 /materiał+robocizna/ w sumie 4300zł
    - materiały na CO i wodę - 2400zł
    - materiały na odkurzacz centralny - 240zł
    - materiały na kanalizę 300zł
    - kominek Hajduk Volcano 1V + dystrybutor - 3400zł
    - podłączenie i rozprowadzenie kominka /materiały+ robocizna/- 1700
    - woda /rozbudowa wodociągu 60m i wcinka do domu 10m/ pewnie będzie 4600zł.

    <font size=-1>[ Ta wiadomość była edytowana przez: kodi_gdynia dnia 2003-05-30 15:07 ]</font>

  15. #15

    Domyślnie

    Kolejne pracy za nami i czuję, że upragtniony moment przeprowadzki jest coraz bliżej.
    Co do wody to ładnie śmiga w rureczkach. Gadałem z gościem przez telefon bo zaczął znowu coś mi płakać o kasie. Rozegrałem z nim krótką piłkę i finalnie ma byc tak że te 600zł które wolał na początku podzielimy na pół. Jakaś tam sprawiedliwość, choć gdybym miał umowę było by po kwiatach.
    W zeszłym tygodniu położyliśmy styropian na dole 2 warstwy po 5cm. Do tego 2 razy folia pod styropian i 1 raz folia na styropian. Mam nadzieję, że wylgoć nie znajdzie drogi do domu. Na górze położyliśmy 1 warstwę styropianu 5 cm, więc myślę że będzie to nieźle izolowac i przedewszystkim dobrze wygłuszy strop.

    W zeszłym tygodniu wpadli do mnie kolesie od rozprowadzania ciepłego powietrza z kominka. Poprowadzili to do 3 punków na górze. Wszystko schowane jest w wylewkach a same kanały są prostokątne obłożone specjalną wełną.

    Wczoraj wpadałem na moment w ciągu dnia na budowę. Koelsie kończyli już wylewki na górze. Wszystko z miksokreta. Mieszkanka sucha jak mokry piasek. Cieszy mnie to bo każda ilość wody mniej w podłodze = szybszemu jej wyparowaniu. Na koniec wszystko ładnie zacierali specjalną maszyną, więc mog powiedzieć że mam lustro.
    Jak pomyślę że kiedyś chciałem to robić sam to aż się zobie dziwię. i nie chodzi mi tu o czas czy pracę, tylko o jakość wykonania. Bez odpowiednich maszyn nie da się tak zrobić.

    Pod koniec przyszłego tygodnia biorę urlop, wpada teść i robimy poddasze. Wełna + kartongipsy. Potem cekolowanie i malowanie.
    Pozdrawiam


    ach bym zapomniał:
    1. rozprowadzenie + podłączenie kominka - 1600 zł /robota + materiał/
    2. styropian na podłogi 9m3 FS20 - 1242 zł, folia - 150 zł
    3. wylewki 120m2 /14zl/m2/ - 1650zł /materiał + robocizna/

  16. #16

    Domyślnie

    Oj, ale się porobiło. Sprzedaliśmy mieszkanko i się wyprowadzamy z naszego gniazdka. Od 1 lipca będziemy zamieszkiwac już u nas w Miszewku. Na razie jest istny kosmos. Kończę cekolować i jak już będziemy mieszkać to będę wykańczał dalej. O wszystkim napiszę w bardziej spokojnej dla mnie porze.
    Pozdrawiam

  17. #17

    Domyślnie

    Witam po naprawdę długiej mojej przerwie. Byłem tyle czasu na urlopie płatnym i nie płatnym że zapomniałem czym się zajmuję. W między czasie wydarzyło się tyle rzeczy że obawiam się, że ciężko będzie to wszystko spisać i wam przekazać.

    Ale spróbujmy:
    Ok. 15 czerwca wpadł teść i zaczęliśmy układać wełnę między krokwiami. Wybrałem Isovera gdyż hurtownik mówi że stosunkowo mało pyli i nie kruszy się. Jeśli chodzi o to drugie to miał rację, jeśli o to pierwsze to wciska kit. Na początku robiliśmy to w maseczkach, ale tylko do momentu kiedy zrobiło się gorąco. Generalnie nie potrafię robić w żadnych maskach, okularach czy rękawiczkach. Tak więc poszliśmy na żywioł i robiliśmy to beż niczego. Mam nadzieję, że nie dostanę raka płuc w najbliższym czasie. Wełnę układało się milutko i faktycznie jak przytnie się odpowiednio szerszą wełnę to trzyma się praktycznie sama. My mimo wszystko wspomogliśmy ja sznurkiem. Następnie ruszyliśmy z przykręcaniem i montażem profili głównych i przyściennych pod płyty KG. Robiliśmy to pierwszy raz więc tempo nie było imponujące, ale roboty posuwały się do przodu. Na końcu przykleiliśmy na taśmę dwustronną folię i czekaliśmy na mojego ojca, aby pomógł nam z montażem KG.
    Zaczęliśmy kolejny tydzień pracy. Przyjechał ojciec i już razem w trójkę rozpoczęliśmy zakładanie płyt. Bałem się tego momentu – jak to wyjdzie, czy profile są dobrze zaczepione itp. Moje obawy zostały rozwiane – robota posuwała się dużo szybciej, tak że w 2 dni mieliśmy położone 80m2 płyty czyli całe poddasze. Tak na marginesie jak widzę na zdjęciach kiedy kolesie w pojedynkę noszą płyty i sami je montują to zalewa mnie śmiech i złość jednocześnie. Przyznam szczerze że robiliśmy to w trójkę i wiem że jeśli robilibyśmy to w dwójkę to były by poważne problemy. Kolejna robota to szpachlowanie i gruntowanie przed cekolowaniem całego domu. Do tego momentu jak się posprzątało to było czysto. Świeże tynki, czyste wylewki. Zaczeło się jednak dzieło zniszczenia – cekolowanie. Mogę stwierdzić i to z wielką stanowczością – cekolowanie to największy bajzel. Takiego brudu, pyłu i ... nie było nawet po tynkowaniu. Nakładałem najpierw gładź z Alpolu /nie polecam jest twarda i cholernie się ją szlifuje/ potem przeszedłem na Atlasa i ta już była ok. Wyszlifowałem cały dom i czego się nawdychałem to moje. Całe szczęście że tynki miałem gładkie więc nie musiałem nakładać dużo gładzi.
    Pod koniec czerwca a przypomnę że od lipca mieliśmy już mieszkać mieliśmy wszystkie tynki - wycekolowane, wylewki.

    W między czasie miałem bardzo poważny problem z szambem, ale to osobna historia. Napiszę ją za moment.

  18. #18

    Domyślnie

    Nieubłaganie zbliżała się data 1 lipca a my jak dotąd nie mamy szamba. Pal licho ciepłą wodę, ale brak kanalizy to już zbyt duży wyczyn nie koniecznie dla mnie, ale dla Beaty w ciąży. Koleś który miał się zająć szambem coś wspominał o kręgach – jakimś rozsączaniu itp. Jak przyszło co do czego to okazało się że to nigdy by w gminie nie przeszło itd. Znalazłem gotowe szambo betonowe, ale cena lekko powalająca. 3000zł za kawał betonu + do tego dźwig + wykop i pewnie zrobi się ze 4tys a może i więcej tysięcy. W między czasie niedaleko naszej działki zaczęła wyrastać nowa budowa. Poszedłem do gościa z myślą aby wykopał mi koparką dziurę pod zbiornik gazowy. Przyszedł pogadaliśmy i ok. Kiedy dowiedziałem się o problemie z szambem poprosiłem go, aby wykopał też dziurę pod szambo. Mówię mu jakie będzie /zgodziłem się już na to betonowe/ a on mi na to że wie gdzie robią stalowe zbiorniki za pół ceny. Z blachy 8mm i oczywiœcie z atestem. Zadzwonił i faktycznie zbiornik stalowy 10m3 za 1600zł + transport. Pojechałem z gościem zamówiliśmy takie szambo w poniedziałek i uprosiłem gościa, aby zrobił je na sobotę /w niedzielę przeprowadzka/. Dzwonię w czwartek, koleś mówi – będzie na sobotę na 9 rano. Koparkowy miał mi w piątek wykopać dziurę, ale że miał awarię sprzętu, załatwił innego gościa na sobotę. Tak się zaczęły pierwsze problemy. W sobotę rano okazało się że szambo będzie ale na 13.00. Przesunęliśmy koparkę na później. Przyjechała zrobiła gigantyczną dziurę 3x3x3m a koleś który mi naraił to szambo pojechał jelczem, aby je przywieść. Dzwoni do mnie i mówi że szambo zrobią, ale nie na 13.00 tylko 17.00. Wszystko odwleka się w czasie. Za koparę płacę za godzinę – załamać się można. Siedzę tak z tym koparkowym nad tą dziurą gadamy o życiu a tu telefon że szambo na 100% będzie , ale o 21.00. Złość mnie ogarniała, ale co miałem zrobić. Koparkowy zaprosił mnie do siebie na kolację i wodę mineralną i opowiedział mi historię swojego życia. Tak na marginesie bardzo przyzwoity gość. Da się lubić. Jest godzina 20.00 czas więc jechać po szambo. Jadę do gościa który miał mi je przywieść a tu się okazuje że jego matce stan się pogorszył i pojechał do szpitala. Przez komórę mówi mi że pojedzie jego brat. Zajeżdżam po brata – wyskakuje koleś z obory, przemywa gumiaki wodą ze szlaucha i pakuje mi się do wozu. Ruszamy, szyby otwarte – tajemnicza woń unosi się wkoło jest super po całym dniu oczekiwania jedziemy po szambo.
    Zajeżdżamy na miejsce, klimat jedyny w swoim rodzaju. Wiocha kilka domów, kościół a naprzeciw kościoła koleś pod gołym niebem robi szamba z silosów. Farba, smród, zapach spawania, smary są wszędzie. Jest godz. 22.00 w końcu pakujemy szambo na jelcza i prosto jakieś 30km do Miszewka. Jedziemy wolno aby szambo nie spadło z naczepy. Przyjeżdżamy na miejsce. Jest prawie 23.00 a my dopiero zaczynamy je montować. Koparkowy zapala swoje halogeny. HDS stoi przy ogrodzeniu ja ściągam drewniane przęsła z ogrodzenia i możemy zaczynać. Koleś buja się z tym dźwigiem tak jakby pierwszy raz miał z tym do czynienia. W końcu jakoś zbiornik zawisł na wykopem. Koparkowy podtrzymuje łyżką szambo z drugiej strony – dochodzi godz. 24.00. Nareszcie jest w wykopie. Jeszcze tylko obrócić i lekko pochylić. W pośpiechu łączymy kanalizację domową z szambem i można zasypywać. Dochodzi godz. 1.00 w nocy. Rozliczam się z chłopakami. Koparkowy okazał się człowiekiem. Stał maszyną cały dzień a wziął tylko 350zł tzn za 5 godzin. Tyle samo wziął koleś za przywiezienie i osadzenie w wykopie. Ja z kolei utargowałem za zwłokę 100zł. Całkowity koszt szamba 2200zł. Wracam do domu. Żona nie śpi. Martwiał się co ze mną. Ja szczęśliwy bo szambowa historia zakończyła się happy end’em. Dzień później ojciec zamontował podwieszany kibelek w wc a my zaczeliśmy zwozić graty.

    Ciąg dalszy wkrótce.

  19. #19

    Domyślnie

    Dzień przeprowadzki był konsekwencją sprzedaży mieszkania. Jako że musieliśmy mieszkanie oddać do końca czerwca tak więc dzień 1 lipca a ściślej 30 czerwca był momentem kiedy to raz na zawsze musielieśmy opuścić nasze skromne 33m2. Beata przygotowywała się do tego dnia bardzo starannie. Wiedzieliśmy że przeprowadzamy się na plac budowy, więc rzeczy w kartonach jeszcze jakiś czas pozostaną. Kartony opisywała bardzo szczegółowo. Syn chodził po sklepach i znosił je do domu. Beata pakowała, a ja z kolei robiłem co mogłem na budowie.

    Kiedy obudzięłm się rano 30 czerwca w niedzielę byłem lekko spięty. Co za zbieg okoliczności równo rok temu 30 czerwca zalewałem ławy. Pogoda jednak była dużo lepsza niż ta przed rokiem. Przyjechało dwóch kuzynów pożyczonym samochodem dostawczym i jazda. Beata z kuzynką i moim ojcem pojechali wcześniej, my natomiast spijając 5 butelek 1,5 wody znosiliśmy bambetle z 4 piętra. Zrobiliśmy dwa kursy i oddaliśmy się upragnionemu wypoczynkowi przy piwku. Ojcec w tym czasie kończył montaż wc, tak więc pierwsze chrzciny kanalizacji i szamba odbyły się tegoż samego dnia.
    Pierwsza noc minęła bardzo spokojnie. Spaliśmy wszyscy w trójkę w jednym pokoju - Beata chciała razem tak jak zwierzaki w stadzie. Mi szczerze mówiąc mało co się śniło, jakieś tam głupoty, których już nie pamietam.
    Nasz kot Olaf przeżył rozstanie ze starym mieszkaniem najbardziej. Lekko miałczał i ujadał. Widać że przestraszony. My jednakże szykowaliśmy mu małą niespodziankę o której później.

    1 lipca zamiast wspaniałej pogody /tak przynajmniej mówiono w TV/ przywitał nas deszczami i wiatrami. W domu świeżym bez ogrzewania, nie jest za przyjemnie a wyprzedzając fakty powiem, że był tak przez calutki tydzień.

    Będąc już na miejscu mogłem poświęcić się tylko robocie. Nic bardziej mylnego. Od poniedziałku do środy załatwialiśmy wymeldowanie, notariusza, banki, telefony, tv itp. W między czasie wybraliśmy kafle, baterie, umywali i szafeczki pod nie.

    Od czwartku natomiast zajął się tylko i wyłącznie robotą. Na pierwszy ogień poszlo WC pod schodami. Małe, więc najszybciej do zrobienia. Kibelek już był, pozostało tylko ułożyć kafle na ścianie i podłodze. W przeciwieństwie do całego domu wc - jest całe białe. Białe kafle + fugi w szarawe prążki + dekory czerwone maki. Jest to standardowa ceramika z Tubodzina. Ściany wymalowaliśmy na biało więc jest śnieżnie.
    Koniec tygodnia to już łazienka. Dużo więcej metrów, ale też i większa wprawa. Do łazienki poszły żółte kafle na podłogę i ściany, a reszta została wymalowana na bardzo intensywny pomarańcz. Do tego nabyl;iśmy wc z Cersanitu oraz umywalkę z Koła - Aplauz 80. Bardzo nam się podobała więc chcieliśmy ją koniecznie mieć. Szafka natomiast z Koła kosztuja bagatela 1200zł, my natomiast wyszukaliśmy w Castoramie - ostatni egz. identycznmej szafki tylko innego producenta - firma Vega z Łodzi. Cena 380zł. Jaksię dowiedzieliśmy od sprzedawcy, Koło już wystosowało pozew przeciwko firmie z Łodzi za podróbę. Tak oto skończył się pierwszy nasz tydzień mieszkania w nowym miejscu, glównie pod znakiem deszczu, zimna i ogólnej wilgoci. Kolejny tydzień miał być dużo lepszy, zarówno pogodowo jak i ze względu na montaż kominka no i wspomniana niespodzianka dla kota Olafa.

    Ciąg dalszy wkrótce.

  20. #20

    Domyślnie

    Zaczął się kolejny – drugi już tydzień lipca. Pojechałem do pracy załatwiłem sobie kolejne 2 tygodnie urlopu – płatnego już tym razem /dobrze że szef mnie lubi – inaczej nie mógł bym być tak długo na urlopie/ i wziąłem się ostro do roboty. W południe przyjechali kolesie z kominkiem oraz mój teść z Torunia i ojciec. Ojciec specjalista od płyt KG wykonywał zabudowę pionów kanalizacyjnych itp. , teść gruntował i malował sufity. Ja oddałem się wdzięcznej pracy wstawiania parapetów a kominkowcy wzięli się do dzieła, aby już tego wieczora można było popalać.
    Parapety zamówiliśmy z duromarmuru. Ładnie wykonane i przyzwoita cena. Za 9 parapetów /do wc i kuchni nie będzie/ zapłaciliśmy 530zł. Wzięliśmy standardowo 25cm szerokości i po czasie stwierdzam że ładnie komponują się z naszymi oknami.

    Tak jak wspomniałem zamówiliśmy wkład Hajduk Volcano 1V. Jest faktycznie identyczny jak Spartherm. Jak dla mnie jest ok. Co prawda surowy, ale taka forma nam odpowiadała. Chodziło nam o pełną klasykę, bez żadnych bajerów itp. Człowiek od kominków bardzo sympatyczny i myślący gość, choć i jego lekko zakłopotało podłączenie kominka. Okazało się że ciutkę za nisko jest wlot do komina przez co podłączenie kominka z kominem nie jest takie proste. Firma która była odpowiedzialna za całość jak zwykle chciała zaoszczędzić, więc dali montażystom tylko kolano i rurę prostą a jak się okazało to potrzebne było kolano dość skomplikowane, skręcane w kilku miejscach. Z uwagi że miałem podpisaną umowę wcześniej nie obchodziło mnie co zrobią – miało być dobrze i tyle. Koleś pojechał do firmy przywiózł odpowiednią kształtkę i po kilku godzinach kominek nadawał się do odpalenia. Wcześniej założyli dystrybutor i podłączenia do rozprowadzenia powietrza na piętro. Całość wyglądała jak niezła meduza.
    Następnie przyszedł upragniony moment pierwszej rozpałki. Stanęliśmy w salonie i patrzymy co koleś robi. Przyniósł parę drobnych drewienek i podpalił. Całość wyglądała imponująco. Wszystko było ok. Po czasie mogę powiedzieć, że kominek jest super. Nie mam najmniejszego problemu aby się paliło. Dopływem powietrza można regulować czas spalania. Nie ma też problemu z utrzymaniem żaru przez całą noc. Wrzuciłem 3 kawałki drewna ok. 17.00 i ok. 21.00 jeszcze dwa i rano jak wstałem piec był bardzo ciepły a żaru tyle że można było palić dalej. Gdyby nie to że to środek lata to na 100% był znowu dorzucił.
    Początkowo oczywiście ze względu na finanse chciałem odpuścić sobie obudowę kominka. Żona natomiast mocno nalegała /jak się okazuje i dobrze/, aby brudne sprawy załatwić w pierwszej kolejności. Dogadałem się z gościem że za 800zł + moje materiały 300zł zrobi mi obudowę. Chcieliśmy prostą klasyczną i taka też nam stworzył. Wszystko ładnie ocieplił, potem obmurował wszystko gazobetonem a na koniec wyciął miejsce na kratki oraz przykleił KG. Tak żeśmy się rozochocili widokiem tego kominka że postanowiliśmy pójść za ciosem i zrobić jeszcze ramkę dookoła szyby z marmuru. Kamień nie jest zbyt tani i ta przyjemność kosztowała nas 300zł materiał + 200zł montaż. Teraz za to wygląda super. Tylko wymalować i jest przy czym posiedzieć.

    Teraz coś o niespodziance dla Olafa.
    Zawsze chcieliśmy mieć 2 psy i 2 koty. Jako że Olaf trochę posmutniał na nowym miejscu postanowiliśmy przygarnąć tym razem kotkę. Ciotka mieszkająca w leśniczówce, miała akurat dojście do małych kotków, tak więc od 10 lipca Olaf ma partnerkę, tylko szkoda dla niego oczywiście, że jest wykastrowany. Bardzo baliśmy się jak ją przyjmie, choć teraz mogę powiedzieć że dogadują się dość dobrze. Załatwiają się w 1 kuwetę, śpią razem, choć nie wtulone w siebie i co zauważyłem ostatnio jedzą z jednej miski. Początkowo jak Olaf jadł nie dopuszczał małej do siebie – widać że jakoś go zauroczyła. Mała jest przesympatyczna w przeciwieństwie do Olafa, chce być cały czas głaskana i ciągle chce się bawić. Olaf to dorosły kocur – poważny, zrównoważony – mała to kompletna dzikuska. Tak na marginesie małą nazwaliśmy Tequila. Teraz tylko pozostało nabyć na początek psa – ale odkładamy to na jesień. Zobaczymy jak koty poradzą sobie z pieskiem.?

    W kolejnym odcinku na temat wyboru kotła, grzejników oraz kolorów w pokojach na górze.

Strona 1 z 3

Tagi dla tego tematu

Zwiń / Rozwiń Uprawnienia

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •  
  • BB Code jest aktywny(e)
  • Emotikonyaktywny(e)
  • [IMG] kod jest aktywny(e)
  • [VIDEO] code is aktywny(e)
  • HTML kod jest wyłączony