dostępne w wersji mobilnej muratordom.pl na Facebooku muratordom.pl na Google+
Strona 1 z 72
Pokaż wyniki od 1 do 20 z 1435
  1. #1
    Guest

    Domyślnie Zapal świeczkę...

    Zapal świeczkę ... - Dżem



    W pamięci zakamarkach wciąż rozbrzmiewa śmiech
    Czyjaś twarz, zapamiętana

    Mijają dni, ludzie, natury rytm
    Wciąż nowych masa przyjaciół, starych przykrył kurz
    Dziewczyny ciągle piękne, lecz w pamięci tkwi
    Ten pierwszy dzień, najgorętszy z dni


    Zapal świeczkę
    Za tych, których zabrał los
    Swiatło w oknie


    Ludzi dobrych i złych wciąż przynosi wiatr
    Ludzi dobrych i złych wciąż zabiera mgła
    I tylko ty masz tą niezwykłą moc
    By zatrzymać ich, by dać wieczność im

    Pomysl choć przez chwilę, podaruj uśmiech swój
    Tym, których napotkałeś na jawie i wsród snów
    A może ktoś skazany na samotność
    Ogrzeję się tym ciepłem i zapomni o kłopotach...




    brzoza

  2. #2

    Domyślnie

    Agnieszka Osiecka

    Na zakręcie

    Dobrze się pan czuje?
    To świetnie,
    właśnie widzę - jasny wzrok, równy krok
    jak w marszu.

    A ja jestem, proszę pana, na zakręcie.
    Moje prawo to jest pańskie lewo.
    Pan widzi: krzesło, ławkę, stół,
    a ja - rozdarte drzewo.
    Bo ja jestem, proszę pana, na zakręcie.
    Ode mnie widać niebo przekrzywione.
    Pan dzieli każdą zimę, każdy świt na pół.
    Pan kocha swoja żonę.

    Pora wracać, bo papieros zgaśnie.
    Niedługo, proszę pana, będzie rano.
    Żona czeka, pewnie wcale dziś nie zaśnie.
    A robotnicy wstaną.

    A ja jestem, proszę pana, na zakręcie.
    Migają światła rozmaitych możliwości.
    Pan mówi: basta, pauza, pat.
    I pan mi nie zazdrości.

    Lepiej chodźmy, bo papieros zgaśnie.
    Niedługo, pan to czuje, będzie rano.
    Ona czeka, wcale dziś nie zaśnie.
    A robotnicy wstaną.

    A ja jestem, proszę pana, na zakręcie.
    Choć gdybym chciała - bym się urządziła.
    Już widzę: pieska, bieska, stół.
    Wystarczy, żebym była mila.

    Pan był także, proszę pana, na zakręcie.
    Dziś pan dostrzega, proszę pana, te realia.
    I pan haruje, proszę pana, jak ten wół.
    A moje życie się kolebie niczym balia.

    Pora wracać, już śpiewają zięby.
    Niedługo, proszę pana, będzie rano.
    Iść do domu, przetrzeć oczy, umyć zęby.
    Nim robotnicy wstaną.


  3. #3

    Domyślnie

    Charles Baudelaire

    "Śmierć nędzarzy"

    To właśnie Śmierć, o żalu, ludziom żyć pozwala,
    To cel każdego życia, jedyna podpora,
    Co jak eliksir dźwiga nas wzwyż i upaja
    I daje nam odwagę kroczyć do wieczora.

    Skroś burzę i wichurę, i boleść, i nędzę
    To błysk jasny nadziei w naszej czarnej doli,
    To jest słynna gospoda zapisana w księdze,
    Gdzie każdy może spocząć, jeść i pić do woli.

    To Anioł, który trzyma w swych dłoniach magicznych
    Nasz sen i dar jedyny marzeń ekstatycznych,
    Który mości nędzarzom aksamitne łoża;

    To jest mistyczny spichlerz, odpust ostateczny,
    To jest sakwa biedaka, jego schron odwieczny,
    Brama otwarta w niebios błękitne przestworza.


  4. #4

    Domyślnie

    Rafał Wojaczek

    "Gwiazda"

    I znów jesteś bogatsza ode mnie - o tę śmierć
    którą Ci wymyśliłem i już się stała ważna:
    w zalążkach twoich piąstek dojrzewają chrabąszcze.

    I jesteś ironiczna jak piszący się wiersz
    a ja mam dłonie smutne jak opuszczone gniazda
    i każda cząstka myśli znów Ciebie żywą zmyśla .

    I próbuję z warg zlizać nie chcianą szorstką rosę
    - rdza mówi językowi i język "nie" powtarza.
    Dłonie nie moje... Nagle gwiazda przez dłoń przecieka.

    I choć zamknąłem oczy ugina się powieka
    więc wiem już, że ta gwiazda jest Twoją krwią, co rośnie
    aż do nieba, najdłuższe spojrzenie Twego serca.


  5. #5

    Domyślnie

    Jonasz Kofta

    "Nieobecność II"

    Świt i zmierzch i znowu świt
    Noc świetlista, ciemne dni
    Oswoiłem wieczność, swoją nieobecność
    Że mnie nie ma, nie wie nikt

    Wreszcie się przestałem bać
    Żyć nie muszę, mogę trwać
    Tydzień, miesiąc, rok i wiek
    Słyszę szum podziemnych rzek
    Czasem tylko nagły lęk
    Czy to popiół, czy to śnieg
    Nie ma mnie i nie ma łez
    Cierpi tylko ten, kto jest

    Że mnie nie ma, nie wie nikt
    Jest powietrze z grubych szyb
    Czas wyrokiem nie jest
    Lustro się starzeje
    A ja się nie zmieniam w nim
    Trwam jak kamień, nie jak dym


  6. #6

    Domyślnie

    Halina Poświatowska

    ***(kiedy umrę kochanie )***

    kiedy umrę kochanie
    gdy się ze słońcem rozstanę
    i będę długim przedmiotem raczej smutnym

    czy mnie wtedy przygarniesz
    ramionami ogarniesz
    i naprawisz co popsuł los okrutny

    często myślę o tobie
    często piszę do ciebie
    głupie listy - w nich miłość i uśmiech

    potem w piecu je chowam
    płomień skacze po słowach
    nim spokojnie w popiele nie uśnie

    patrząc w płomień kochanie
    myślę - co się też stanie
    z moim sercem miłości głodnym

    a ty nie pozwól przecież
    żebym umarła w świecie
    który ciemny jest i który jest chłodny


  7. #7

    Domyślnie

    Co minelo?-mysl glupia,prostacza
    Wszak mijanie a nicosc-to samo oznacza!
    Na coz tworzenie wieczne,na coz uganianie,
    jesli stworzone pada w nicosci otchlanie?!
    "Przeminelo"!-doprawdy powiedziec trza smialo:
    co minelo-wlasciwie nigdy nie istnialo.........."
    W.Goethe-Faust

  8. #8
    REKORDZISTA FORUM (10 tysięcy postów!) NAJPOŻYTECZNIEJSZY FORUMOWICZ od ZAWSZE
    maksiu

    Zarejestrowany
    Jul 2002
    Posty
    12.216
    Wpisy w Dziennikach Budowy
    382

    Domyślnie

    Jim Morrison
    1943-1971

    The End
    This is the end, beautiful friend
    This is the end, my only friend, the end
    Of our elaborate plans, the end
    Of everything that stands, the end
    No safety or surprise, the end
    I'll never look into your eyes
    Again

    Can you picture what will be
    So limitless and free
    Desperately in need
    Of some stranger's hand
    In a desperate land
    Lost in a Roman wilderness of pain
    And all the children are insane
    All the children are insane
    Waiting for the summer rain

    There's danger on the edge of town
    Ride the king's highway, baby
    Weird seems inside the gold mine
    Ride the highway west, baby
    Ride the snake
    Ride the snake, to the lake, the ancient lake, baby
    The snake is long seven miles
    Ride the snake
    He is old and his skin is cold

    The West is the best
    The West is the best
    Get here and we'll do the rest
    The blue bus is calling us
    The blue bus is calling us
    Driver, where you taking us

    The killer awoke before dawn
    He put his boots on
    He took a face from the ancient gallery
    And he walked on down the hall
    He went to the room where his sister lived
    And then he paid a visit to his brother
    And then he walked on down the hall
    And he came to a door,and he looked inside
    "Father?" - "Yes, son?" - "I want to kill you,
    Mother, I want to..."

    Come on, baby, take a chance with us
    Come on, baby, take a chance with us
    And meet me at the back of the blue bus
    (Blue bus still now...
    Come on, girl)

    This is the end, beautiful friend
    This is the end, my only friend, the end
    It hurts to set you free
    But you'll never follow me
    The end of laughter and soft lies
    The end of night we tried to die
    This is the end

  9. #9

    Domyślnie

    Edward Stachura

    "Pieśń na wyjście"

    idź człowieku, idź, rozpowiedz
    idźcie wszystkie stany
    kolorowi, biali, czarni
    idźcie zwłaszcza wy, ludkowie
    przez na oścież bramy

    rozejdźcie się po drogach
    po łąkach, po rozłogach
    po polach, błoniach i wygonach
    w blasku słońca, w cieniu chmur

    rozejdźcie się po niżu
    rozejdźcie się po wyżu
    rozejdźcie się po płaskowyżu
    w blasku słońca, w cieniu chmur

    dla wszystkich starczy miejsca
    pod wielkim dachem nieba
    na ziemi, której ja i ty
    nie zamienimy w bagno krwi


  10. #10

    Domyślnie

    Artur Rimbaud

    "Moje życie"

    Moje życie, jeżeli mnie pamięć nie zawodzi, było niegdyś ucztą,
    na której otwierały się wszystkie serca, płynęły wszystkie wina.
    Pewnego wieczoru wziąłem na kolana Piękno.
    I przekonałem się, że jest gorzkie. Znieważyłem je.
    Uzbroiłem się przeciw trybunałom. Uciekłem.
    O czarownice, nędzo, nienawiści, powierzono wam mój skarb!
    Zdołałem wygnać ze swego umysłu wszelką ludzką nadzieję.
    Głuchym skokiem drapieżnika rzucałem się na każdą radość, by ją zdusić.
    Wezwałem oprawców, żeby, konając, kąsać kolby ich karabinów.
    Wezwałem wszystkie plagi, by zadławić się piachem i krwią.
    Moim bóstwem było nieszczęście. Tarzałem się w błocie.
    Suszył mnie wiatr zbrodni. Igrałem z obłędem.
    I wiosna przyniosła mi okropny uśmiech idioty.
    Niedawno, bliski wydania ostatniego skrzeku,
    zapragnąłem odnależć klucz od dawnej uczty,
    na której być może odzyskałbym apetyt.
    Tym kluczem jest miłosierdzie.
    Pomysł taki dowodzi, że śniłem!
    - Pozostaniesz hieną... itd. - wykrzykuje demon, który
    ukoronował mnie pięknym wieńcem maków.
    - Stań w obliczu śmierci ze wszystkimi swoimi głodami,
    ze swoim egoizmem i wszystkimi grzechami głównymi.
    Ach, tego mi już nadto:
    - Ależ, drogi Szatanie, błagam, spojrzyj mniej wściekłym okiem!
    W oczekiwaniu na kilka zapóźnionych podłostek, przyjmij, ty,
    tak ceniący w pisarzu brak walorów opisowych czy dydaktycznych,
    tych kilka odrażających stronic z mojego karnetu potępieńca.


  11. #11

    Domyślnie

    Zbigniew Herbert

    "Sprawozdanie z raju"

    W raju tydzień pracy trwa trzydzieści godzin
    pensje są wyższe ceny stale zniżkują
    praca fizyczna nie męczy (wskutek mniejszego przyciągania)
    rąbanie drzewa to tyle co pisanie na maszynie
    ustrój społeczny jest trwały a rządy rozumne
    naprawdę w raju jest lepiej niż w jakimkolwiek kraju
    Na początku miało być inaczej -
    świetliste kręgi chóry i stopnie abstrakcji
    ale nie udało się oddzielić dokładnie
    ciała od duszy i przychodziła tutaj
    z kroplą sadła nitka mięśni
    trzeba było wyciągnąć wnioski
    zmieszać ziarno absolutu z ziarnem gliny
    jeszcze jedno odstępstwo od doktryny ostatnie odstępstwo
    tylko Jan to przewidział: zmartwychwstanie ciałem

    Boga oglądają nieliczni
    jest tylko dla tych z czystej pneumy
    reszta słucha komunikatów o cudach i potopach
    z czasem wszyscy będą oglądali Boga
    kiedy to nastąpi nikt nie wie

    Na razie w sobotę o dwunastej w południe
    syreny ryczą słodko
    i z fabryk wychodzą niebiescy proletariusze
    pod pacha niosą niezgrabne swe skrzydła jak skrzypce


  12. #12

    Domyślnie

    ks. prof. Józef Tischner

    Myśli wyszukane

    Homo sovieticus nie zna różnicy między swym własnym interesem a dobrem wspólnym. Może podpalić katedrę, byle sobie przy tym ogniu usmażyć jajecznicę.

    Nie wystarczy zburzyć stodołę, aby na jej miejscu powstał dom.

    W moim życiu filozoficzno-kapłańskim nie spotkałem kogoś, kto stracił wiarę po przeczytaniu Marksa, Lenina, Nietzschego, natomiast na kopy można liczyć tych, którzy ją stracili po spotkaniu z własnym proboszczem. Jest to bardzo przykre zjawisko, kiedy lekarz zaraża chorego.

    Kościół schorowanej wyobraźni nie lubi rozumu. Rozum jest dla niego źródłem nieustannego zagrożenia. Rozum to cynizm, sceptycyzm, relatywizm. Ale nie lubi on również zmysłów. Zmysły to subiektywizm, hedonizm, rozpasanie. Trzeba mieć taki świat, żeby w nim wszystko przeszkadzało do zbawienia.

    Pobożność jest niezwykle ważna, ale rozumu nie zastąpi.

    Bóg jest jak muzyka, która cię zaprasza do tańca. Nigdy nie musisz, zawsze możesz. Ale gdy możesz, wiesz, że możesz, wybierasz i zaczynasz rozumieć. Chrześcijaństwo bardzo wyraźnie mówi: szukaj Boga w sobie. On tam jest!

    Niebo nie przychodzi znikąd. Coś z nieba mamy w sobie. Coś z niego przekazujemy innym. Człowiek dla drugiego człowieka może być częścią nieba. Niestety, także może być częścią piekła.

    Bardzo ładnie jest znaleźć religię i wiarę między świętymi i mistykami. Ale naprawdę znaleźć ją można między pijaczynami. Między tymi, co piją, klną i od czasu do czasu babę zbiją albo baba ich zbije.

    Mądrość nie polega na sprycie, ale na umiejętności obstawania przy prawdach oczywistych. Ten przetrwa, kto wybrał świadczenie prawdom oczywistym. Kto wybrał chwilową iluzję, by na niej zarobić, ten przeminie wraz z iluzją.

    Dobro nie istnieje inaczej, jak tylko jako konkretna dobroć i wolność konkretnego człowieka.

    Zło nie jest wolne. Ono jest uzależnione od nienawiści dobra.

    Kto nie ma Sprawy, dla której żyje, bardzo boi się umrzeć. Świadomość Sprawy porządkuje lęki.

    Kiedyś (...) miałem kazanie dla przedszkolaków i zadałem im pytanie, bo akurat było święto Jana Kantego, profesora uniwersytetu. Czy trudno być profesorem uniwersytetu? -Ach, strasznie trudno - powiedziały dzieci. -Dlaczego? - pytam, a jeden chłopiec odpowiada: -Bo taki musi zawsze mądrze gadać. I to jest mój słaby punkt, niestety...


  13. #13

    Domyślnie

    Andrzej Bursa

    Nauka chodzenia


    Tyle miałem trudności
    z przezwyciężeniem prawa ciążenia
    myślałem że jak wreszcie stanę na nogach
    uchylą przede mną czoła
    a oni w mordę
    nie wiem co jest
    usiłuję po bohatersku zachować pionową postawę
    i nic nie rozumiem
    "głupiś" mówią mi życzliwi (najgorszy gatunek łajdaków)
    "w życiu trzeba się czołgać czołgać"
    więc kładę się na płask
    z tyłkiem anielsko-głupio wypiętym w górę
    i próbuję
    od sandałka do kamaszka
    od buciczka do trzewiczka
    uczę się chodzić po świecie

  14. #14

    Domyślnie

    I jeszcze raz :
    Andrzej Bursa

    Sobota

    Boże jaki miły wieczór
    tyle wódki tyle piwa
    a potem plątanina
    w kulisach tego raju
    między pluszową kotarą
    a kuchnią za kratą
    czułem jak wyzwalam się
    od zbędnego nadmiaru energii
    w którą wyposażyła mnie młodość

    możliwe
    że mógłbym użyć jej inaczej
    np. napisać 4 reportaże
    o perspektywacz rozwoju małych miasteczek
    ale
    mam w dupie małe miasteczka
    mam w dupie małe miasteczka
    mam w dupie małe miasteczka

  15. #15

    Domyślnie

    I jeszcze raz:
    Agnieszka Osiecka

    Kiedy mnie już nie będzie

    Siądź z tamtym mężczyzną
    twarzą w twarz,
    kiedy mnie już nie będzie.
    Spalcie w kominie
    moje buty i płaszcz,
    zróbcie sobie miejsce...

    A mnie oszukuj mile
    uśmiechem, słowem, gestem,
    dopóki jestem, dopóki jestem.

    A mnie oszukuj mile
    uśmiechem, słowem, gestem,
    dopóki jestem, dopóki jestem...

    Dziel z tamtym mężczyzną
    chleb na pół,
    kiedy mnie już nie będzie,
    kupcie firanki, jakąś lampę i stół,
    zróbcie sobie miejsce...

    A mnie zabawiaj smutnie
    uśmiechem, słowem, gestem,
    dopóki jestem, dopóki jestem...

    A mnie zabawiaj smutnie
    uśmiechem, słowem, gestem,
    dopóki jestem, dopóki jestem...

    Płyń z tamtym mężczyzną
    w górę rzek,
    kiedy mnie już nie będzie,
    znajdźcie polanę, smukłą sosnę i brzeg,
    zróbcie sobie miejsce...

    A mnie wspominaj wdzięcznie,
    że mało tak się śniłem,
    a przecież byłem, no przecież byłem...

    A mnie wspominaj wdzięcznie,
    że mało tak się śniłem,
    a przecież byłem, no przecież byłem...

  16. #16

    Domyślnie

    Staszek Staszewski (Tata Kazika)

    Dziewczyna się bała pogrzebów

    Tak długo szukać i tak dziwnie nagle znaleźć się
    Choć tak co wiosnę jest, to jednak cud
    Noc cała biały diabeł na kieliszka tańczy dnie
    W dzień szukasz u starego parku wrót
    Brzeg oceanu marzeń znaczy połamany płot
    Jak kipiel morskich pian uliczka bzów
    Lecz nagle pęka cisza a kto wie ten pozna w lot
    Pogrzebny dzwon, no coż - nie przyjdzie znów

    Bo ona się bała pogrzebów
    Co noc pełzły w spokój jej snów
    Wóz czarny ze srebrem
    I łzy niepotrzebne
    Mdłe drżenie chryzantem i głów
    Bo ona się bała pogrzebów
    Jak pająk po twarzy szedł strach
    Gdy chude jak szczapy
    Szły złe kare szkapy
    Z czarnymi kitami na łbach

    Gdy przyszła brali stary wóz co długo służył już
    Lecz ciągnął jeszcze stówe stary grat
    Popękał lakier, brzęczą drzwi, rwie sprzęgło - no to cóż
    Pod krzywym dachem piękniej widać świat
    Zjeżdżali mapę już, na zachód, wschód, od dołu wzwyż
    I każdy obcy szlak znajomy był
    I tylko kiedy czerń chorągwi gdzieś poprzedzał krzyż
    W przecznicę pierwszą z brzegu gnał co sił

    Bo ona się bała pogrzebów
    Co noc pełzły w spokój jej snów
    Wóz czarny ze srebrem
    I łzy niepotrzebne
    Mdłe drżenie chryzantem i głów
    Bo ona się bała pogrzebów
    Jak pająk po twarzy szedł strach
    Gdy chude jak szczapy
    Szły złe kare szkapy
    Z czarnymi kitami na łbach

    To tu, spójrz bliżej, jeszcze w korze ostry został ślad
    I płacze las żywicy gorzką łzą
    Brzmiał opon śpiew i gadał silnik, w oknach smiał się wiatr
    Gdy na dnie nocy on całował ją
    Tu kres podróży znaczy w krwi rubinach brudny koc
    Nie skrywam, przedtem jednak wypił ćwierć
    Przez chwilę widział szczęście, w światłach uciekało w mrok
    No powiedz, może znasz piękniejszą śmierć?

    A kiedyś się bała pogrzebów
    I drżało jej serce gdy szły
    Aż wreszcie ten pogrzeb
    We dwoje - jak dobrze
    W tym srebrze i czerni się lśni...

  17. #17

  18. #18

    Domyślnie

    Allen Ginsberg

    "Transkrypcja muzyki organowej"

    (w przekładzie Krzysztofa D. Szatrawskiego)

    Kwiat w butelce przypominającej ziemny orzech ze szkła, wcześniej stał w kuchni, wygiął się by zająć miejsce w świetle,
    drzwi szafy otworzyły się, używałem ich bowiem, pozostały łagodnie uchylone czekając na mnie, swego właściciela.
    Odczułem swoje żałosne położenie na sienniku, na podłodze, słuchając muzyki, moje żałosne położenie, i dlatego chcę śpiewać.
    Pokój zamknął się nade mną, spodziewałem się obecności Stwórcy, a ujrzałem szaro malowane ściany i sufit, zawierały mój pokój, zawierały mnie
    jak niebo zawierało mój ogród,
    otworzyłem drzwi
    Pnąca winorośl wspięła się na filar domu, liście
    spokojne nocą trwały jak pozostawił je dzień, zwierzęce główki kwiatów były tam gdzie się uniosły aby rozmyślać w słońcu
    Czy mogę przywołać słowa? Czy myśl o transkrypcji nie zamgli otwartego oka mojej duszy?
    Delikatne poszukiwanie możliwości wzrostu, pełne wdzięku pragnienie kwiatów by istnieć, moja bliska ekstazy egzystencja wśród nich
    Przywilej bycia świadkiem swojego istnienia - ty też musisz szukać słońca...
    Moje książki zebrane przede mną do własnego użytku czekają w przestrzeni, w której je umiejscowiłem, nie zniknęły, czas pozostawił swoje wady i zalety do mojego własnego użytku - moje słowa zgromadzone, moje teksty, moje rękopisy, moje miłości.
    W chwili olśnienia dostrzegłem uczucie w sercu rzeczy, wyszedłem do ogrodu płacząc.
    Widziałem czerwone kwiaty w świetle nocy, słońce zaszło, a one wszystkie urosły w jednej chwili i czekały zatrzymane w czasie na słońce dnia by wzeszło i obdarowało je...
    Kwiaty, które jak we śnie o zachodzie podlewam z oddaniem, nie wiedząc, jak bardzo je kocham.
    Jestem tak samotny w swej chwale - wyłączywszy tych innych - podniosłem oczy - czerwone krzewy kwitły, kłaniały się i zaglądały do okna, czekając w ślepej miłości, ich liście również nie traciły nadziei i trwały zwrócone płaskim wierzchem ku niebu aby odbierać - wszystkie stworzenia nastawione na odbiór - płaska ziemia w swej całości.
    Muzyka zstępuje tak, jak pochyla się wysoka łodyga ciężkiego kwiatu, bowiem musi, aby pozostać przy życiu, by trwać do ostatniej kropli radości.
    Świat zna miłość, która jest w jego piersi jak w kwiecie, cierpiący samotny świat.
    Ojciec jest miłosierny.
    Gniazdko elektryczne przymocowano bez wykończenia do sufitu, kiedy budowa domu była zakończona, aby przyjęło wtyczkę, która tkwi w nim zupełnie dobrze, a teraz zasila mój gramofon...
    Drzwi szafy otwarte są dla mnie, jak je zostawiłem, skoro zostawiłem je otwarte, uprzejmie pozostają otwarte.
    Nie ma drzwi w kuchni, tamten otwór mnie przyjmie gdybym chciał wejść do kuchni.
    Pamiętam kiedy po raz pierwszy się położyłem, moje dziewictwo z wdzięcznością przyjęte przez H.P., siedziałem na nabrzeżu Provincetown, 23-latek, radosny, uniesiony w nadziei ku Ojcu, drzwi łona były otwarte by mnie wpuścić, gdybym chciał wejść.
    Nie używane wtyczki są w całym moim domu, gdybym kiedykolwiek ich potrzebował.
    Kuchenne okno jest otwarte, by wpuścić powietrze...
    Telefon - przykro przyznać - stoi na podłodze - nie mam pieniędzy, aby go podłączyć -
    Chcę by ludzie widząc mnie kłaniali się i mówili, on jest utalentowanym poetą, on dostrzegł obecność Stwórcy.
    A Stwórca obdarował mnie częścią swojej obecności aby wynagrodzić moje pragnienie, ale i nie oszukać mnie w mojej tęsknocie do niego.


  19. #19
    STAŁY BYWALEC (min. 300)
    Iwona G

    Zarejestrowany
    Oct 2003
    Posty
    456
    Wpisy w Dziennikach Budowy
    6

    Domyślnie

    zlikwidowałam

  20. #20
    Gosc123
    Guest
    Gosc123

    Domyślnie

    Korespondencja pośmiertna
    Marcin Świetlicki

    Otóż: w jakiś tam sposób nie byłem ci wierny;
    Istniał świat. A to rozprasza. Ja budziłem się
    I żyłem, dotykałem, jadłem, rozmawiałem,
    Piłem wino i grałem w ludzkie gry, jeździłem
    Koleją i pozowałem do zdjęć, rozproszyłem się,
    Wybacz.

    Otóż: w jakiś tam sposób nie byłam ci wierna,
    Byłam zajęta w innych miejscach, w innych
    Ludziach, prócz ciebie miałam pory roku,
    Zwierzęta, drzewa, wojny, dzieci, wielką przestrzeń
    Do ogarnięcia. Dopiero teraz zostanę przy tobie,
    Wybacz.

    I teraz będzie wszystko? Nie będzie niczego.
    Kapelusze i dachy, korony drzew, wieże,
    Drogi i tory kolejowe, rzeki - stąd widziane
    Rozpłyną ci się zaraz. Pozwoliłam sobie
    Zrobić dopisek na twojej kartce pocztowej,
    Wybacz.

Strona 1 z 72

Tagi dla tego tematu

Zwiń / Rozwiń Uprawnienia

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •  
  • BB Code jest aktywny(e)
  • Emotikonyaktywny(e)
  • [IMG] kod jest aktywny(e)
  • [VIDEO] code is aktywny(e)
  • HTML kod jest wyłączony