Co i rusz pojawiają się na nowo wątki o energii za darmo, wiatrakach, grzaniu wiatrem, robieniu sobie prądu „z natury” i cudownych konstrukcjach, coraz sprawniejszych i tańszych.
Spróbujmy sobie trochę „pogdybać” i jakoś przystępniej wyobrazić sobie problem.
Siła, przesunięcie, moc i praca….
O watach – jako jednostce mocy – to słyszał każdy.
Za kilowatogodziny każą nam słono płacić…
A czy nie dałoby się tych watów i kilowatogodzin „zobaczyć” jakoś przystępniej?
Spróbujmy…
W szkole mówili, że jeden Niuton to jednostka siły.
Fakt!
1 N to siła, z jaką trzeba działać na ciało o masie 1 kg, (litr wody) aby nadać mu przyspieszenie równe 1 m/s². Za bardzo „strawne” to to nie jest…
Ale… Ziemia przyciąga wszystko ze stałym przyspieszeniem!
1 N to także siła z jaką ziemska grawitacja oddziałuje na ciało o masie około 1/(9, kg ≈ 102 g Czyli MAŁE JABŁKO!
I już jest jakby jaśniej!
Niuton to wtedy, jak weźmiemy sobie jakie jabłko do ręki. Wtedy na tę rękę działa akurat taka siła. (błąd duży nie będzie).
Jeżeli jeszcze przeniesiemy to jabłko do góry, W PIONIE o 1 metr – to wykonamy PRACĘ. Bo siła razy przesunięcie to praca…
A że 1N x 1m = 1J to liczbowo – będzie to praca równa 1 dżul.
A gdyby ta czynność zajęła nam jaką sekundę?
No – to ze spokojnym sumieniem można stwierdzić, że zadziałaliśmy MOCĄ równą 1 wat.
Bo?
Bo 1 wat to 1 J x 1 sek.
Po „ludzku” gadając:
Jak w ciągu jednej sekundy podniesiemy o 1 metr jabłko – to działamy z mocą 1 wat.
To ile to jest 100W?
To wtedy jak w ciągu sekundy podniesiemy NARAZ ze 100 jabłek o 1 metr.
A kilowat?
- A to wtedy jak tysiąc tych jabłek….
Godzina ma 60 minut – co nie jest żadną tajemnicą…
Minuta ma 60 sekund (jak wyżej)
Wynika z prostych przeliczeń, że godzina to 3600sekund.
Wyobraźmy sobie teraz szyb kopalniany, którego głębokość wynosi 3600 metrów.
Wyobraźmy sobie, ze na dnie tego szybu jest skrzynka z tysiącem jabłek.
Wyobraźmy sobie, że tę skrzynkę wyciągamy z tego szybu z prędkością 1m/sek
Jak zobaczymy tę skrzynkę na powierzchni – to WYKONALIŚMY PRACĘ 1kWh.
Tyle, że to nie jest praca nawet dla Pudzianowskiego!
Przeciętny, zdrowy śmiertelnik dysponuje mocą rzędu 100W (w sposób ciągły) co odbadano wielokrotnie. Zwykle jednak na takie drobiazgi mało zwracamy uwagę.
Energia = zdolność do wykonywania pracy.
Praca = energia działająca jakiś czas.
Energia zawsze jest nam potrzebna. Kupujemy ją, bo bez niej obyć się już nie potrafimy.
Energia ciągle drożeje…
A podobno wokół nas jest stale wiele energii DARMOWEJ, EKOENERGII…
To CZEMU jej sobie trochę nie „skubnąć” – skoro jest „darmowa”?
Można, ale…
Ta darmowa jest bardzo kapryśna!
Zwykle jest wtedy, gdy mamy małe potrzeby (ciepło latem) lub w postaci trudno „pobieralnej” (światło, a my nie mamy chlorofilu!)
A energia spadającej wody?
- No to przecież buduje się elektrownie wodne!
Od małych po olbrzymie!
Tylko trzeba by mieć jaką rzekę z wodospadem na własność!
A wiatr?
Wiatr wieje wszędzie!
Prawie, że prawda, tylko - NIEPRAWDA!!!
Wiatr to ruch mas powietrza. Powietrze ma masę około 1,2kg/m3. Stawiając przegrodę na jego drodze sprawilibyśmy, że z całkiem niemałą siłą popychałby taką przegrodę! – czyż nie?
Ano – NIE!!!
Bo jakby STALE tak było – to przy drodze nie ustałaby ŻADNA reklama!
Nie dałoby się zbudować WIERZOWCA!
Nie wyrosłoby ŻADNE WYSOKIE DRZEWO!
A codziennie widujemy co najmniej wysokie drzewa i wielkie przydrożne reklamy…
Czasem, co TEŻ JEST PRAWDĄ, pokazują nam w telewizji jakiś dom, drzewo czy reklamę – co się wiatrowi nie oparły…
Zauważyliście, ze zwykle dzieje się to „tam gdzieś”?
Smutny wniosek jest taki:
NIE WSZĘDZIE DA SIĘ SKUTECZNIE POSTAWIĆ WIATRAK tak, żeby „dawał” w sposób stały i stabilny jakieś sensowne ilości energii.
Wróćmy do tego kilowata…
Wyobrażacie sobie taki wiatrak WE WŁASNYCH WŁOŚCIACH, który STALE jest w stanie podnosić 1000 jabłek o 1m na 1 sekundę?
JAK WIELKI musiałby być?
I to chyba kończy sny o potędze wiatru zapędzonego do roboty w każdym obejściu…
Wiatraki to bardzo fajne zabawki politechniczne – wszędzie – które pozwalają zilustrować pewne procesy, które CZASEM, GDZIEŚ, GDZIE SĄ WARUNKI - bywają użyteczne.
Adam M.