-
SYMPATYK FORUM (min. 10)
Z przymrużeniem oka
W oczekiwaniu na słodycz?
A kiedy zbliży się ta chwila,
Gdy masz ją wreszcie skonsumować..
By zapamiętać taką chwilę
Żądzę swą jak dziecięcie prowadź!!
I patrząc na nią wiesz, że zaraz
Okaże się, w czym rzeczy sedno
Ze Ty i ona, ona i Ty
Za chwilę będzie to już jedność.
Jej delikatny jasny kolor
Jej zapach który tak Cię kręci
To będzie wyjątkowa chwila
Tak cię jej słodycz mocno nęci
I kiedy chcesz jej już tak bardzo
I masz na wyciągnięcie ręki
Smak jej już sobie wyobrażasz
Wydając z siebie ciche dźwięki
Pochylasz się i delikatnie
Widząc ją oblizujesz usta
Łapczywie do niej, więc przywierasz??.
Cholera, jaka ta kremówka tłusta!!!!
-
-
DOMOWNIK FORUM (min. 500)
Święta Krowa
Mlekodajna, piękna,
zdrowa,
Żyła kiedyś zwykła
krowa.
Z przodu żarła trawę z sieczką,
A z tyłu dawała mleczko.
Dawała je w zimie, w lecie,
Uwielbiali krowę kmiecie,
Prawie hołd składali krowie,
Aż jej przewrócili w głowie,
Uwierzyła, że jest święta
i zrobiła się nadęta,
Okrąglejsza od balona,
I jakaś taka natchniona ...
Poszedł ją wydoić Wicek,
A krowa w krzyk: - Wont od cycek !
W ziemię bij przede mną głową,
Jestem bowiem świętą krową !
Przyjechał krówski pan lykarz,
- Co ty tak - powiada - brykasz ?
Krowa nie speszona wcale,
- Odejdź - mówi - konowale,
Właśnie czuję, że powoli
Dostaję już aureoli !
- Nieraz - rzekł lekarz - przy
wzdęciu
Szajba odbija
bydlęciu,
Nie bierz żeż, durny bawole,
Tej szajby za aureolę
I posłuchaj mojej rady -
Zrób ze dwa lub trzy przysiady,
Bo cię te gazy uśmiercą !
- Milcz - krowa na to - bluźnierco !
Nie chciała słuchać dyrektyw,
Bluzgała stekiem inwektyw,
Aż doktor, co nie miał czasu,
Zasunął jej szprycę z kwasu,
poczem schował się w lucernie,
A ta krowa jak nie świernie !
(czyli jak nie
zaświergoli)
I brzuch jej opadł
powoli,
Znów zrobiła się zwyczajna,
Grzeczna, i w ogóle fajna ...
Wniosek: żadne dyrektywy
Nie zastąpią lewatywy !
Andrzej Waligórski
-
-
-
Gmina"
Co witryna to nowina
Zostań w pracy po godzinach
Los admina!
Jak obłędna ta maszyna
Wszędzie kabli plątanina
Los admina!
Gdzie jest skutek, gdzie przyczyna?
Gdzie początek a gdzie finał?
Dla admina!
Wciąż poprawkom końca ni ma
Pisze, wkleja i wycina
Los admina!
Los admina!
Nie kochanka nie dziewczyna
Tylko ekran i witryna
Dla admina!
Nie ma córki, ani syna,
Nie zaśpiewa nikt na chrzcinach
Dla admina!
Prawie świtać już zaczyna
A tu zimna wciąż pierzyna
Los admina!
Zapomniała go rodzina
On ją też już zapomina
Los admina!
Los admina!
Znów odciski ręka sina
Tylko wata i lignina
Dla admina!
W brzuchu burczeć już zaczyna
Tylko chleb i margaryna
Dla admina!
Ani wódki ani wina
Ani drób ni cielęcina
Dla admina!
Senne oczy smutna mina
Mocna kawa co godzina
Dla admina!
Dla admina!
Suchy język, wyschła ślina
Klimat suchy tak jak w Chinach
Los admina!
Już komputer z nóg go ścina
Krok ma chwiejny jak marynarz
Los admina
To nie żarty ani kpina
Tylko troski odrobina
Dla admina
Internetu pajęczyna
Tak go wciągać rozpoczyna
Taki finał!
Dla admina!
* * *
Wielka przeprowadzka
według Leopolda Staffa - "pierwsza przechadzka"
Będziemy kiedyś mieszkać w swoim domu
Z kranów popłynie czysta, ciepła woda,
Dość już szuflady w tej skrzyni z betonu
Będziemy stąpać po swych własnych schodach
Przywiozłem deski, jadę po paliwo
Podarte leżą worki po cemencie
Płytki w łazience położone krzywo
Murarze znowu będą mieć zajęcie
Rośnie osiedle powstają już sklepy
Ciężkie od błota wlokę swoje nogi
Wczoraj urwałem koło od przyczepy
Kiedy zbudują tutaj jakieś drogi
Sąsiedzi wkoło grodzą już parkany
Błoto na działce, wszędzie stoi woda
Pogięte rury wystają ze ściany
Będziemy stąpać po swych własnych schodach.
Uprzątnę śmieci dookoła budynku
Spłacimy szybko kredyty i raty
Kiedyś zapłonie ogień na kominku
I doczekamy wreszcie własnej chaty.
http://ferglo.webpark.pl/satyry3.html
-
słowa J.Przybora
Kiedy ujrzałam go w knajpie "Pod Knotem"
Zabiło serce radosnym łomotem,
Zabiło serce, a ciało zadrżało,
Wiedziało, że się stało to,
Co stać się miało.
A potem w noce zbryzgane gwiazdami
Gdy moich pieszczot go znużył aksamit
Ot, dla rozrywki mnie bijał masami,
A ja szeptałam wtedy ciche słowa te:'
Katuj!
Tratuj!
Ja przebaczę wszystko ci jak bratu.
Męcz mnie!
Dręcz mnie
Ręcznie!
Smagaj, poniewieraj, steraj, truj!
Ech, butem,
Knutem,
Znęcaj się nad ciałem mem zepsułem!
Za cię,
Dla cię
W szmacie
Ja
pójdę na kraj świata,
Kacie mój!
Kiedy zabrali go z knajpy "Pod Knotem"
Zabiło serce bolesnym łomotem,
Zabiło serce, a ciało zadrżało,
Wiedziało, że się stało to,
Co stać się miało.
A teraz w noce raniące gwiazdami
Na tego ciała spoglądam aksamit
l ślady razów rachując ze łzami
Do fotografii jego szepczę słowa te:
ref...
-
DOMOWNIK FORUM (min. 500)
StanisławBarańczak
Abelard
Pewne organa Abelarda
Nieubłagana halabarda
Losu - tnąca jak zwykle wszystko, co pod nią podlizie -
Ucięła, czyniąc dużą przykrość Heloizie.
Bolesław Krzywousty
Bolesław Krzywousty,
Wyobrażając sobie biusty,
Jakie współczesne mu Słowianki kryły pod lnem swych podomek,
Krzywił usta w sceptycznym uśmieszku; stąd przydomek.
Byron
Lord Byron
Wystrzegał się koszul non - iron:
" W upale sztywny kołnierzyk", mawiał, " potencję moja zmniejsza:
Zwłaszcza pod niebem Grecji kołnierzyk Słowackiego to w tym względzie rzecz praktyczniejsza".
Hamlet
Duch: brat jad wlał do ucha.
Syn ducha: o, psiajucha!
Stryja w ryj? Drastyczny krok.
Zwłoka. Jej finał: stos zwłok.
Romeo I Julia
Rody Werony: wraży raban.
Młodzi: hormony. Starzy: szlaban.
Mnich: lekarstwem zielarstwo?
Finał: trup grubą warstwą.
Otello
Tło: gondole i doże.
Centrum uwagi: łoże.
Wąż: Jago. Mąż: " Ja go!..." Duszona:
Żona. Finał: obsada kona.
Makbet
Szkot: bestia bitna.
Żona: ambitna.
Ręce umywa. Ma gdzieś.
Bór: marsz na mur! Finał: rzeź.
-
OLIMP FORUM - oświecona góra rankingu...
Dnia 10 kwietnia 1899 urodziła się Ewa Szelburg-Zarembina (zm. 1986), pisarka, autorka książek dla dzieci i młodzieży, nauczycielka i działaczka społeczna; w 1965 r. zainicjowała budowę Szpitala-Pomnika Centrum Zdrowia Dziecka
Ewa Szelburg-Zarembina
SZCZENIĄTKA
Bez liku
jest szczeniątek w koszyku.
Jedno - podobne do matki.
Drugie - w białe łatki.
Trzecie - czarne jak wronka.
Czwarte - bez ogonka.
Podpalanych dwoje.
A ostatnie, to najmniejsze,
ono... będzie moje!
PTASZKI
Mama ptaszka, tata ptak
wiją gniazdko tak i siak.
Znoszą piórka, włosie, mchy.
- Ja zdobyłem to, a ty?
- Ja to niosę, a ty co?
- Trawka! Nitka! Puch! Ho! Ho!
Zwijali się, pracowali,
skarb do skarbu przydawali
i, śpiewając niby z nut,
zbudowali domek - cud:
gniazdko ptasie takie oto.
Wtuliłabym się z ochotą
między tych pisklątek rój,
gdyby to był domek mój.
MYSZĄTKA
Cicho... cicho... cisz...
Drepcze, drepcze mysz,
a z każdego kątka
ziewają myszątka.
Cicho... cicho... cisz...
Śpijże mi, jak śpisz!
... Poszła mysz do kątka
i lula myszątka...
Cicho... cicho... cisz...
Co ty sobie śnisz?
... Śnisz małe myszątka,
co śnią ciebie z kątka...
DO DOMU! DO DOMU!
Idzie chmura
ciemna, bura, duża.
Ojej! Będzie burza!
Szumią, gną się,
skrzypią drzewa.
Oj! Będzie ulewa!
Już zagrzmiało.
Już błyska.
Już i kropla...
Deszcz pryska!
Myk, do domu!
Bliziutko.
Skryliśmy się
prędziutko.
A za oknem,
za drzwiami
woda płynie strugami.
KASZTANY
Weź brązowe paltko,
synku kochany.
Pójdziemy do parku
zbierać kasztany.
Leżą tam jak małe,
zielone jeże.
Kto z nas, synku, prędzej
i więcej zbierze?
Czyje będą ciemne,
a czyje w łatki,
czy twoje, syneczku,
czy twojej matki?
I co z nich zrobimy:
krówki czy konie?
I kto przy tym bardziej
poplami dłonie?
Kto je potem czyściej
w domu umyje?
Kto się komu pierwszy
rzuci na szyję?
ZAMIAST SŁUCHAĆ BAJEK
Zamiast słuchać bajek
mówionych wieczorem,
chodź ze mną tą dróżką,
co biegnie pod borem.
Zaprowadzę ciebie
do takiego miasta,
gdzie są domy z cukru,
a ulice z ciasta!
Zaprowadzę ciebie
w taki kraj daleki,
gdzie mlekiem i miodem
płyną wszystkie rzeki.
Zaprowadzę ciebie
do takiej księżniczki,
co ma własny zamek
i złote trzewiczki!
Jeśli będziesz grzeczny,
przed zamkiem na błoniu
pozwoli ci jeździć
na prawdziwym koniu!
WIOSNA IDZIE!
Przyleciały skowroneczki
z radosną nowiną,
zaśpiewały, zawołały
ponad oziminą:
- Idzie wiosna! Wiosna idzie!
śniegi w polu giną!
Przyleciały bocianiska
w bielutkich kapotach,
klekotały, ogłaszały
na wysokich płotach:
- Idzie wiosna! Wiosna idzie!
po łąkowych błotach!
Przyleciały jaskółeczki
kołem kołujące,
figlowały, świergotały
radośnie krzyczące:
- Idzie wiosna! Wiosna idzie!
prowadzi ją słońce.
-
-
Lider FORUM (min. 2800)
-
OLIMP FORUM - oświecona góra rankingu...
Sara Segal
"Żabka"
Pokochaj żabkę,
Każda jest piękna.
W każdej królewicz,
Królewna zaklęta.
Julian Tuwim
"Rzepka"
Zasadził dziadek rzepkę w ogrodzie,
Chodził te rzepkę oglądać co dzień.
Wyrosła rzepka jędrna i krzepka,
Schrupać by rzepkę z kawałkiem chlebka!
Więc ciągnie rzepkę dziadek niebożę,
Ciągnie i ciągnie, wyciągnąć nie może!
Zawołał dziadek na pomoc babcię:
"Ja złapię rzepkę, ty za mnie złap się!"
I biedny dziadek z babcią niebogą
Ciągną i ciągną, wyciągnąć nie mogą!
Babcia za dziadka,
Dziadek za rzepkę,
Oj, przydałby się ktoś na przyczepkę!
Przyleciał wnuczek, babci się złapał,
Poci się, stęka, aż się zasapał!
Wnuczek za babcię,
Babcia za dziadka,
Dziadek za rzepkę,
Oj, przydałby się ktoś na przyczepkę!
Pocą się, sapią, stękają srogo,
Ciągną i ciągną, wyciągnąć nie mogą!
Zawołał wnuczek szczeniaczka Mruczka,
Przyleciał Mruczek i ciągnie wnuczka!
Mruczek za wnuczka,
Wnuczek za babcię,
Babcia za dziadka,
Dziadek za rzepkę,
Oj, przydałby się ktoś na przyczepkę!
Pocą się, sapią, stękają srogo,
Ciągną i ciągną, wyciągnąć nie mogą!
Na kurkę czyhał kotek w ukryciu,
Zaszczekał Mruczek: "Pomóż nam, Kiciu!"
Kicia za Mruczka,
Mruczek za wnuczka,
Wnuczek za babcię,
Babcia za dziadka,
Dziadek za rzepkę,
Oj, przydałby się ktoś na przyczepkę!
Pocą się, sapią, stękają srogo,
Ciągną i ciągną, wyciągnąć nie mogą!
Więc woła Kicia kurkę z podwórka,
Wnet przyleciała usłużna kurka.
Kurka za Kicię,
Kicia za Mruczka,
Mruczek za wnuczka,
Wnuczek za babcię,
Babcia za dziadka,
Dziadek za rzepkę,
Oj, przydałby się ktoś na przyczepkę!
Pocą się, sapią, stękają srogo,
Ciągną i ciągną, wyciągnąć nie mogą!
Szła sobie gąska ścieżynką wąską,
Krzyknęła kurka: "Chodź no tu gąsko!"
Gąska za kurkę,
Kurka za Kicię,
Kicia za Mruczka,
Mruczek za wnuczka,
Wnuczek za babcię,
Babcia za dziadka,
Dziadek za rzepkę,
Oj, przydałby się ktoś na przyczepkę!
Pocą się, sapią, stękają srogo,
Ciągną i ciągną, wyciągnąć nie mogą!
Leciał wysoko bocian-długonos,
"Fruńże tu, boćku, do nas na pomoc!"
Bociek za gąskę,
Gąska za kurkę,
Kurka za Kicię,
Kicia za Mruczka,
Mruczek za wnuczka,
Wnuczek za babcię,
Babcia za dziadka,
Dziadek za rzepkę,
Oj, przydałby się ktoś na przyczepkę!
Pocą się, sapią, stękają srogo,
Ciągną i ciągną, wyciągnąć nie mogą!
Skakała drogą zielona żabka,
Złapała boćka - rzadka to gradka!
Żabka za boćka,
Bociek za gąskę,
Gąska za kurkę,
Kurka za Kicię,
Kicia za Mruczka,
Mruczek za wnuczka,
Wnuczek za babcię,
Babcia za dziadka,
Dziadek za rzepkę,
A na przyczepkę
Kawka za żabkę
Bo na tę rzepkę
Też miała chrapkę.
Tak się zawzięli,
Tak się nadęli,
Ze nagle rzepkę
Trrrach!! - wyciągnęli!
Aż wstyd powiedzieć,
Co było dalej!
Wszyscy na siebie
Poupadali:
Rzepka na dziadka,
Dziadek na babcię,
Babcia na wnuczka,
Wnuczek na Mruczka,
Mruczek na Kicię,
Kicia na kurkę,
Kurka na gąskę,
Gąska na boćka,
Bociek na żabkę,
Żabka na kawkę
I na ostatku
Kawka na trawkę.
-
MOJA PRZEKORA
Marian Hemar
A ja człowiek przekorny.
Nie szanujący powag.
Byle wszystkim na przekór.
Wszyscy tak, to ja owak.
Przekora piórem wodzi,
Przekora lutnię stroi.
Ot, przykład: Kiedy w kraju
Pisarze, koledzy moi,
Przez lata, z nabożeństwem
Ideowo maniackiem
Przed Stalinem leżeli
Migdałowym plackiem,
Kiedy się do Stalina
Kruczkowski migdalił,
Kiedy go Jastrun sławił,
Gdy go Przyboś chwalił,
Kiedy miedzianym czołem
Iwaszkiewicz mu bił,
Kiedy go Mitzner kochał,
Gdy go Brzechwa lubił,
Gdy go Pasternak lizał,
Putrament ubóstwiał,
Gdy mu Kott wonną chwalbą
Z kadzidlanych ust wiał,
Gdy Słonimski ogonkiem
Przed portretami merdał,
Aby za to merdanie
Bierut jemu order - dał,
Kiedy Broniewski pisał
Ze łzami i do rymu
"Jak dobrze, że na Kremlu
Pracuje Stalin!" - gdy mu
Osmańczyki odolskie
I arskie Brandysy
Wypisywały wiersze,
Pieśni, życiorysy.
Eklogi, panegiryki,
Artykuliki, dziełka,
że Stalin geniusz, gwiazdka,
Słoneczko, perełka,
że on dobry dla Polski,
Dla dzieci i dla młodzieży
I że jak i dlaczego
Kochać jego należy,
Że cukier krzepi,
A Stalin jeszcze lepiej,
Że Stalin grzeje, Stalin chłodzi,
Stalin nigdy nie zaszkodzi -
Kiedy te rozbuchane
Najemne melamedy
Tak jazgotały, wyły
I piały - to ja wtedy
Krzyczałem na kraj cały
I na cały globus,
Że to wszystko nieprawda!
Że Stalin krwawy łobuz!
"Przepraszam towarzyszów,
Proszę towarzyszek" -
Tak krzyczałem - "to kłamstwo!
To jest kat i opryszek!
Zarozumiały durak,
Paranoik upiorny!"
Tak krzyczałem. (Mam świadków).
Bo ja człowiek przekorny.
Aż Chruszczow moje słowa
Potwierdził. I każdemu
Kazał tak mówić, jak ja
Mówiłem pięć lat temu.
Zaledwie przyszła z Moskwy
Komenda, żeby w try migi
Likwidować Stalina,
Już hurmą, na wyścigi,
Ruszyli moi koledzy.
Chruszczow kazał. Nu, znaczy,
Bić Stalina, jak w kuper,
Za przeproszeniem, kaczy.
Hej, kto pierwszy ten lepszy!
Do ataku! Do wierszy!
Do satyr! Do dyskusji!
Patrzcie - Słonimski pierwszy.
I Jastrun, Kott, Broniewski,
Przyboś, Mitzner, Osmańczyk -
Patrzcie, który gorliwszy,
Skwapliwszy wańczyk-wstańczyk.
Z bohaterską odwagą,
Z ryzykanckim zuchwalstwem,
Krzyczą: Precz ze Stalinem!
Krzyczą: Precz ze służalstwem!
Krzyczą: Precz z lizusostwem!
Bez żadnych ceregieli
Krzyczą. Bo Chruszczow kazał,
By teraz tak krzyczeli.
A ja człowiek przekorny.
Ja odchodzę na stronę
I myślę: Czas przed nimi
Wziąć Stalina w obronę.
*
Nie było w dziejach świata
Takiego, jak on, kata
I nie było gorszego
Despoty i wariata,
Niż to diabła nasienie,
Ta sowiecka gadzina -
Stalin. Ale to jednak
Nie była jego wina.
On był winą ustroju,
Co w sobie logicznie mieści
Możliwość takiej zbrodni,
Bezkarnej przez lat trzydzieści.
Ta potworna purchawka
Mogła róść tylko na gnoju
Komunistycznej Rosji
Jej ludzi i jej ustroju.
Trzeba tę mierzwę rozrzucić,
Wtedy purchawka zniknie.
Krzyczcie: Precz z tym ustrojem!
Znam was. Nikt tak nie krzyknie.
Wy bojary nikczemne!
Wam Iwan w nos urągał,
I po pyskach was walił
I za brody was ciągał,
Żywym ogniem przypiekał
I żywcem pasy z was darł,
A wy jemu: Słoneczko!
Wiwat! Niech żyje! Na zdar!
A wy mu czołem bili,
A wy plackiem i prochem
Rozmodleni leżeli
Przed kochanym molochem.
Toż nie wińcie Iwana!
Toż nie wińcie molocha!
Moloch nie winien. Winien
Ten, kto molocha kocha.
Zamiast od razu, w pierwszym
Dniu, takiego Iwaszkę
Buch w zęby! Co pod ręką,
Tym łupnąć! I rozbić czaszkę.
Ty, jeden z drugim, coś przed nim
Drżał i truchlał, jak woźny -
Ty teraz na niego z pyskiem?
Że car Iwan był Groźny?
Teraz "precz!" krzyczysz? Teraz
Za późno! Teraz nie sztuka!
Wam od Stalina wara.
To jest moja c h a z u k a.
On był dla was, jak ulał.
W sam raz. Dobry. Wyborny.
Ja jego dzisiaj bronię!
(Bo ja czlowiek przekorny...)
1956
-
MARIAN HEMAR
"DZIADY"
Ciemno wszędzie, głucho wszędzie,
Co to będzie, co to będzie?
Cyrankiewicz na premierze
Palce gryzie, strach go bierze
Takie coś na polskiej scenie!
Czyje to niedopatrzenie?
Cenzor, widać, nie uważa,
Nie określił egzemplarza!
Ciemno wszędzie, głucho wszędzie,
Co to będzie, co to będzie?
Pan Gomułka blady siedzi,
Z przerażeniem "Dziady" śledzi.
Dotąd jakoś ich nie czytał,
Teraz aż zębami zgrzytał.
Kliszko z irytacji sapał,
Ochab się za głowę łapał,
Moczar truchlał w pierwszym rzędzie.
Co to będzie, co to będzie?
Cały utwor jest wyraźnie
Nastawiony nieprzyjaźnie
Wobec naszych wschodnich braci,
Oraz całej Rosji-Maci.
Już podnosi się kurtyna,
Widowisko się zaczyna,
Stoi GUŚLARZ i GROMADA
I na cały głos powiada:
"Ciemno wszędzie, głucho wszędzie,
Co to będzie, co to będzie?"
I od razu śmiech na sali,
Wszyscy się rozchichotali.
Pierwszych dziesięć słów wieczoru,
Pierwszych dziesięć słów utworu,
Z pierwszej sceny i obrazu -
I chwyciło. I od razu
Ta satyra aktualna
Jaka celna i genialna!
Ta synteza, ta formułka -
W loży syknął pan Gomułka.
Co za geniusz ten Mickiewicz!
Z krzesła spadł pan Cyrankiewicz.
Dziesięć słów - od razu mknie pod
Strop teatru śmiechu trzepot.
"Ciemno wszędzie, głucho wszędzie,
Co to będzie, co to będzie?"
Świetny kawał. Pierwsze słowa
I wiadomo - o nas mowa.
I w dosadnej kwintesencji
Sekret polskiej egzystencji.
Czego chichotacie, młodzi?
Rozumiecie, o co chodzi.
Mówcie, komu czego braknie?
Kto z was pragnie, kto z was łaknie?
Kto tu słucha, kto tu siedzi,
Ma syntezę odpowiedzi:
Ciemno wszędzie, głucho wszędzie,
Co to będzie, co to będzie?
Patrzcie, ach, patrzcie do góry,
Cóż tam pod sklepieniem świeci
W reflektorach - jakby szczury -
Jakby duchy - jakby dzieci?
"Do mamy lecim, do mamy,
Cóż to, mamo, nie znasz Józia?
Ja to Józio, ja ten samy!
Ta gruzińska u mnie buzia,
To ja, Józio, czarnobrewek,
A to mój - koleżka - Lewek -
Razem ze mną wciąż się błąka -
Lewek Trocki, proszę mamy -
Cóż to, nie chcesz znać Leonka?
My tak sobie z nim latamy!"
Dusze potępione obie,
Pomykajcie stąd w tej dobie!
W imię Ojca, Syna, Ducha,
Widzicie Pański krzyż?
Wy, sprawcy naszego ustroju,
Zostawcież nas w spokoju!
A kysz! A kysz!
Za Guślarzem sala cała
Szeptem w duchu powtarzała.
Teatr Narodowy słucha
Odpowiada z mroku - słysz:
W imię Ojca, Syna, Ducha,
Zostawcież nas w spokoju!
A kysz! A kysz!
A za oknem WIDMO - woła:
"Hej, kruki, puchacze, wrony,
O, wy przeklęte żarłoki,
Puśćcie mnie tu, do kościoła,
Pusćcie, mnie, choć na dwa kroki!"
Wszelki duch! Jakaż potwora!
Widzicie w oknie upiora?
Włos rozczochrany na czele,
Oczy jak węgle w popiele,
Łachman na nim skrwawiony.
Ledwie się zjawił, na sali
Wszyscy ludzie go poznali!
Ta twarz wstrętna, ten wzrok winny,
To Dzierżyński! Któżby inny?
Nie znałeś litości, panie,
I my nie znajmy litości!
Hej, sowy, puchacze, kruki,
Szarpajmy ciało na sztuki!
Niechaj nagie świecą kości!
Musisz się dręczyć, wiek wiekiem,
Sprawiedliwe zrządzenia boże!
Bo kto nie był ni razu człowiekiem,
Temu człowiek nic nie pomoże.
A potem - cisza głucha -
Cały Teatr w ciszy słucha:
Czy widzisz Pański krzyż?
W imię Ojca, Syna, Ducha
Bronisz nam jadła, napoju,
Zostawże nas w spokoju!
A kysz! A kysz!
Ziemi nam bronisz i nieba!
I wolności jak chleba!
Opamiętaj się! Słysz!
Dosyć twego podboju!
Zostawże nas w spokoju!
A kysz! A kysz!
Sala cała
całą ławą
Chichotała,
biła brawo.
Gdy ze sceny
grzmią te słowa,
Każdy wie
TO DO NICH MOWA!
Ale ONI -
z rzędów, z lóż - Chyłkiem - cichcem -
znikli już.
Potem mówił p. Gomułka
Do zaufanego kółka:
Ten Mickiewicz... wieszcz narodu...
Dużo zrobił nam zawodu!
Że on umarł, ja nie wiedział.
Gdyby żył, to już by siedział.
Nie ma wyjścia, nie ma rady
SKONFISKOWAĆ CAŁE "DZIADY"!!
1968
-
OLIMP FORUM - oświecona góra rankingu...
No to ja z grubej rury...
Julian Tuwim
"Na zbytnie a niepowściągliwe dziwkochwalstwo naszego wieku"
Zanadto się z damą cacka
Szarmancka brać literacka.
Szmatławce i szewaliery
Prawią jej same dusery.
Dochodzą już do przesady
Te kąplemęty, lansady.
Te sętymęty, czułości
Przyprawić mogą o mdłości.
Mizdrzy się w gracji i szyku
Cicisbey przy wersalczyku.
Dla byle kapryśnej idiotki
Madrygał ułoży słodki.
Dla paru od wiersza groszy
Płaszczy się, mdleje z rozkoszy.
Wpadają w achy i ochy
Na widok pończochy pieszczochy.
Piszczą "sylwuple, żewupry!"
Bałwany i wiercikupry.
Na widok pyjamy damy
Piszczą te chamy reklamy.
Dlaczego chwycił szał cię,
Gdyś ujrzał kretynkę w aucie?
Czego się cieszysz, Mojsie, *
Że dziwka siedzi w Rolls-Roysie?
"Urocza Bebi Pipi
w yachcie na Missisipi".
"Zmysłowa Dudu Papa
Jej uśmiech, pies i kanapa".
"Fertyczna Elli Belli
Pije kawę w kąpieli".
Czego migdalisz się, chłopie,
Że dziwka kawsko żłopie?
Że w wannie niby? To o to
Tak się wygłupiasz, idioto?
Sam lepiej idź do łaźni
I już się więcej nie błaźnij.
* w wydaniu "Czytelnika" z 1958 r. ten wers brzmiał:
"Czego ci w oczach troi się"
o tempora, o humores
-
-
DOMOWNIK FORUM (min. 500)
Hmm....długo się zastanawiałam, ale co tam,.....dokładam, z jeszcze grubszej rury!!!!!
Julian Tuwim
WIERSZ,
W KTÓRYM AUTOR GRZECZNIE, ALE STANOWCZO
UPRASZA LICZNE ZASTĘPY BLIŹNICH,
BY GO W DUPĘ POCAŁOWALI
Apsztyfikanci grubej Berty
I katowickie węglokopy,
I borysławskie naftowierty,
I lodzermensche, bycze chłopy,
Warszawskie bubki, żygolaki
Z szajką wytwornych pind na kupę,
Rębajły, franty, zabijaki,
Całujcie mnie wszyscy w dupę.
Izraeliccy doktorkowie,
Widnia, żydowskiej Mekki, flance,
Co w Bochni, Stryju i Krakowie
Szerzycie kulturalną francę!
Którzy chlipiecie z "Naje Fraje"
Swą intelektualną zupę,
Mądrale, oczytane faje,
Całujcie mnie wszyscy w dupę.
Item aryjskie rzeczoznawce,
Wypierdy germańskiego ducha
(Gdy swoją krew i waszą sprawdzę,
Wierzcie mi, jedna będzie jucha),
Karne pętaki i szturmowcy,
Zuchy z Makabi czy z Owupe,
I rekordziści i sportowcy,
Całujcie mnie wszyscy w dupę.
Socjały nudne i ponure,
Pedeki, neokatoliki,
Podskakiwacze pod kulturę,
Czciciele radia i fizyki,
Uczone małpy, ścisłowiedy,
Co oglądacie świat przez lupę
I wszystko wiecie: co, jak, kiedy,
Całujcie mnie wszyscy w dupę.
Item ów belfer szkoły żeńskiej,
Co dużo chciałby, a nie może,
Item profesor Cy... wileński
(Pan wie już za co, profesorze!)
I ty za młodu niedorżnięta
Megiero, co masz taki tupet,
Że szczujesz na mnie swe szczenięta,
Całujcie mnie wszyscy w dupę.
Item Syjontki palestyńskie,
Haluce, co lejecie tkliwie
Starozakonne łzy kretyńskie,
Że "szumią jodły w Tel-Avivie",
I wszechsłowiańscy marzyciele
Zebrani w malowniczą trupę,
Z byle mistycznym kpem na czele,
Całujcie mnie wszyscy w dupę.
I ty fortunny skurwysynu,
Gówniarzu uperfumowany,
Co splendor oraz spleen Londynu
Nosisz na gębie zakazanej,
I ty, co mieszkasz dziś w pałacu,
A srać chodziłeś pod chałupę,
Ty, wypasiony na Ikacu,
Całujcie mnie wszyscy w dupę.
Item ględziarze i bajdury,
Ciągnący z nieba grubą rentę,
O, łapiduchy z Jasnej Góry,
Z Góry Kalwarii parchy święte,
I ty, księżuniu, co kutasa
Zawiązanego masz na supeł,
Żeby ci czasem nie pohasał,
Całujcie mnie wszyscy w dupę.
I wy, o których zapomniałem,
Lub pominąłem was przez litość,
Albo dlatego, że się bałem,
Albo, że taka was obfitość,
I ty, cenzorze, co za wiersz ten
Zapewne skarzesz mnie na ciupę,
Iżem się stał świńtuchów hersztem,
Całujcie mnie wszyscy w dupę!...
-
OLIMP FORUM - oświecona góra rankingu...
-
REKORDZISTA FORUM (10 tysięcy postów!)
DOBRY DUSZEK FORUM...ŻÓŁTA KARTKA!!!!KOMTUR MAZURSKI - napisał "Wrócę"...FORUMOWY MISTRZ PIÓRANAJPOŻYTECZNIEJSZY FORUMOWICZ od ZAWSZEFORUMOWA DOBRA DUSZA I POMOCNA DŁOŃUŚMIECH FORUMFORUMOWICZ WIELKI SERCEM
-
OLIMP FORUM - oświecona góra rankingu...
A jak !!!
George Brassens
"Pornograf"
Gdy byłem brzdącem, to bałem się słów
I przekleństw brzydkich, jak diabeł chrztu
Nawet, gdym szpetnie pomyślał "O, ku..."
To milczałem, jak grób
Lecz dziś, gdy już mogę ozorem mleć
I bawiąc publikę zarabiać na chleb
Choć nigdy nie myślę "o, ku..." i te pe
To klnę, jak szewc
Jam pornografem jest fonografii
Jam w tej parafii największy żul
Dość mam czasami bezecnych strof
Więc mówię sobie - od dzisiaj stop
Na wszystkie świństwa założyć masz
Autocenzury pas
Lecz jak w tym pasie śpiewać mam
Tu nawias mnie dusi, paragraf tam
Więc szybko krzyczę podnosząc bunt
O, taki ...
Jam pornografem jest fonografii
Jam w tej parafii największy żul
Co tydzień pilnie chodzę na mszę
I z gołych pośladków spowiadam się
I bijąc się w piersi przyrzekam, że już
Nie padnie nic z mych ust
Lecz nagle paniczny ogarnia mnie lęk
Że w Armii Zbawienia się znajdę wnet
Więc czym prędzej powracam znów
Do gołych dup
Jam pornografem jest fonografii
Jam w tej parafii największy żul
Na wszystkie grzechy odpust bym miał
I drogę otwartą do nieba bram
Gdybym żarliwie co tydzień słał
Pełen miłości psalm
Lecz - tylko bez takich! - rzekł mój anioł stróż
Na miłość pobożną masz szlaban i już
No, chyba że chodzi o liryczną pieśń
Na ku.... cześć
Jam pornografem jest fonografii
Jam w tej parafii największy żul
Mogę czasami zaśpiewać wam
Że z temperamentem żonę mam
Pod pierwszym lepszym facetem raz, dwa
Lubi się nago kłaść
Lecz czy muszę tu jeszcze szaty drzeć
I prędko dodawać o niej, że
Wszystko, co chodzi - prócz jeża i mnie
Od razu rżnie
Jam pornografem jest fonografii
Jam w tej parafii największy żul
Lubię dawnych sielanek czar
Więc nucę o Laurze, Filonie i psach
A szef kabaretu, gdy słyszy mój śpiew
Niejedną roni łzę
Lecz - to piękna opowieść - powiada mój szef
Lecz, proszę, coś w sielance tej zmień
Niech będzie i Laura, lecz umów ją z nim
W burdelu mym
Jam pornografem jest fonografii
Jam w tej parafii największy żul
A gdy nadchodzi kolacji czas
Lubię przez balkon zerkać na świat
Na dobrych ludzi idących przez plac
I na wieczoru blask
Lecz nie proście mnie nigdy o taką pieśń
Jeśli nie chcecie usłyszeć, że
Lubię patrzeć, jak szlifuje bruk
Za fiutem fiut
Jam pornografem jest fonografii
Jam w tej parafii największy żul
Niejedna z najcnotliwszych dusz
Marzy o chwili, gdy mój trup
Zamknie na wieki jadaczkę swą
Pośród piekielnych mąk
Lecz niech raczy wielki Manitou
Który nie zważa na wagę słów
Do Jeruzalem przyjąć swej
Gdy przyjdzie śmierć
Pornołobuza i fonożula
Sprośności króla w parafii tej
-
DOMOWNIK FORUM (min. 500)
-
REKORDZISTA FORUM (10 tysięcy postów!)
DOBRY DUSZEK FORUM...ŻÓŁTA KARTKA!!!!KOMTUR MAZURSKI - napisał "Wrócę"...FORUMOWY MISTRZ PIÓRANAJPOŻYTECZNIEJSZY FORUMOWICZ od ZAWSZEFORUMOWA DOBRA DUSZA I POMOCNA DŁOŃUŚMIECH FORUMFORUMOWICZ WIELKI SERCEM
Tagi dla tego tematu
Uprawnienia
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
- BB Code jest aktywny(e)
- Emotikony są aktywny(e)
- [IMG] kod jest aktywny(e)
- [VIDEO] code is aktywny(e)
- HTML kod jest wyłączony
Zasady na forum