Uwierz mi, NIE CHCESZ szybko rosnącego żywopłotu. Wiem coś o tym.
Mój mąż bardzo chciał, więc zrobiłam 200 mb żywego płotu. Założyliśmy go w 2009 roku. Przez pierwsze 3 lata rozrastał się pilnie przycinany i formowany. Potem był piękny przez 5 lat, a dalej już było coraz gorzej. Męża szlag trafiał na strzyżenie takiej ilości po obu stronach. Pojawił się sąsiad i on wolał płot panelowy, więc wykarczowaliśmy 30 m. Pozostałe 170 m coraz częściej spadało na mnie, a ja i bez tego mam co robić w ogrodzie. Żywopłot stał się zmorą. Ilość pracy przy strzyżeniu „zarazy” przerosła nas. Na dodatek ostatnie potężne wichury przewróciły 2 ponad 6 m. wysokości drzewa i żywopłot w dwóch miejscach został zniszczony. Podjęłam decyzję o wykarczowaniu. W to miejsce sadzę graby, gdzie zbyt wąsko na żywopłot nieformowany. W innych miejscach sadzę derenie, aronie, pęcherznice, nawet oczary (one wolno rosną niestety). Żywopłotu strzyżonego zostanie tylko kawałek, około 3 m, między bramą a furtką, jako pamiątka
Zdjęcia zamieszczam jako pożywkę dla wyobraźni, ponieważ, gdybym wcześniej widziała takie zdjęcia, nigdy bym nie zdecydowała się na strzyżony, a tym bardziej szybko rosnący żywopłot. Zdjęcie z 2021 roku pokazuje jak wygląda nie strzyżony przez niecałe 3 miesiące.
Przemyśl dokładnie, bo to naprawdę ciężki orzech do zgryzienia. Szczególnie, że nie robimy się młodsi, a sił z wiekiem też nie przybywa.