Prośba. Niech mnnie ktoś oświeci bo zwariuję.
Sytuacja: Działka w odległości ok 300m od słupa energetycznego. Na działce postawiłem murowany budynek gospodarczy (do 25m).
W ubiegłym roku odwiedziłem Tauron, żeby wszystkiego się dowiedzieć, i żeby mnie niczym nie zaskoczyli.
Miła pani wyliczyła mi koszty według cennika, zapewniając że wszystkim się sami zajmą, łącznie z pozwoleniami od sąsiadów na przejście lini przez ich działki.
Nie podpisałem umowy tylko dlatego, że nie byłem pewny czy wyrobię się z budową na czas.
Teraz budynek stoi, zostało mi zrobić instalację i powinno być wszystko ok.
Dzwonię na infolinię do Taurona, żeby się umówić na podpisanie umowy - a tam zonk.
Kobieta wylicza koszt przyłącza. 178 zł brutto razy liczba kilowatów z warunków przyłącza (14) + 100 metrów razy ok. 40 zł.
Rozumiem, wszystko się zgadza. A dalej Tauron ogłasza przetarg na wykonanie prac. Wyłania firmę, która wykona fizycznie 300 metrów przyłącza od słupa do granicy mojej działki a ja mam pokryć koszty tego wykonania. Materiały i robociznę. Ile? Tego nikt nie określi, będzie wiadomo dopiero po przetargu.
Czyli podpisuję umowę na przyłącze, pokrywam koszty ok. 7 tys. i dopiero dowiaduję sie ile mam mnie wszystko kosztować. Więcej, nie mam możliwości wycofania się bo wywalam w błoto 7 tys.
Nadal nie wierzę w to co usłyszałem, ale pytałem kilka razy i mówilem dużymi literami. Łudzę się tylko, że ta łajza po drugiej stronie druta nie wiedziała o czym mówi, bo co chwilę prosiła żebym czekał na telefonie i z kimś się konsultowała. Mam nadzieję że to efekt "głuchego telefonu".
Błagam czy na pewno mam pokrywać koszty wykonania instalacji, która nie będzie moją własnością i która pójdzie nie przez moją ziemie? I za co w takim razie mam zabulić te 7 kafli?
Aha i jeszcze jedno. Bez pozwoleń sąsiadów na przeprowadzenie kabla nie mam po co wogóle przychodzić.