Temat może wydawać się trochę dziwny- zwłaszcza na forum gdzie dominuje trend chwalenia się samymi sukcesami przy budowie, ale co tam. ZARYZYKUJE BANA.
Najpierw chciałbym jednak trochę wyjaśnić zanim zostanę osądzony od czci i wiary.
90% społeczeństwa zarabia tyle ile zarabia- i bynajmniej nie jest posłami a dla większości z nas osiągnięcie zarobków zbliżonych do średniej krajowej wydaje się kosmosem. Zakładam że jestem statystycznym Polakiem więc poziom problemów tak naprawdę większość z nas będzie zbliżony. W obecnych czasach, gdzie dominuje FACEBOOK i amerykańskie przechwalanie się samymi sukcesami życiowymi, Ci z nas którzy mają gorsze chwile i momenty zwątpienia nie przyznają się do tego- bo przecież wszystkim innym idzie tak dobrze....Więc jeżeli założę temat gdzie będą tylko wylewane gorzkie żale, to każdy z nas NORMALNYCH ludzi- uczciwie zarabiających "spuści sobie trochę ciśnienia" i zobaczy że tak naprawdę jego problemy ma 90% społeczeństwa, tylko nie chce się do tego przyznać. Ma to być też temat przestroga dla tych którzy chcą zaczynać i jeszcze do nich nie dotarło jak wielkie skutki na ich życiu wywrze ta decyzja.
A więc zaczynam:
-Nienawidzę swojego domu bo jeżdżę 20-letnim samochodem,- który miał lat 15 jak zaczynaliśmy budować(i przez najbliższe 10 lat nie widzę perspektyw na jego zmianę)
- Nienawidzę swojego domu bo stać mnie tylko na pożyczony telewizor od teściowej-20 cali kineskop.
- Nienawidzę swojego domu bo ostatni raz na wakacjach byliśmy..... przed ślubem... chyba....
- Nienawidzę swojego domu bo nie pamiętam jak spędzałem wolny czas zanim zaczęliśmy budować, chyba miałem nawet jakieś hobby czy coś takiego..- teraz wiadomo jak każdy go spędza
- Nienawidzę swojego domu bo jak biorę urlop to się zawsze muszę zastanawiać czy go starczy na to co jest do zrobienia przy domu
- Nienawidzę swojego domu bo jeszcze nie skończyliśmy budować, a już trzeba remontować
- Nienawidzę swojego domu bo przestali nas odwiedzać znajomi-" dojechać do ciebie na tą wiochę......"
- Nienawidzę swojego domu bo przestalismy odwiedzać znajomych- każdy powrót taksówką na taką wiochę musi być przewidziany w budżecie domowym
- Nienawidzę swojego domu bo muszę codziennie swoje odstać w korkach żeby się dostać do "cywilizacji" i powrócić potem "na łono natury"
- Nienawidzę swojego domu bo nawet nie mogę świętować jakiegoś meczu- no bo jak dojadę do pracy na drugi dzień, jak tu żaden autobus nie jeździ.
- Nienawidzę swojego domu bo stać nas tylko na kanapę- którą dostaliśmy od rodziców jak zmieniali meble
- Nienawidzę swojego domu bo dałem się zwieźć tym wszystkim trendom o nowoczesnym budowaniu(również promowanych na tym forum), gdzie każda z tych rzeczy okazuje się jeszcze większym badziewiem od poprzedniego a kosztuje jak za zboże.
- Nienawidzę swojego domu bo jestem regularnie oszukiwany przez wykonawców- jak nie złapię kogoś za rękę to pewnie wychodzi po miesiącu że np panowie od parkietu obcieli flexem uziom fundamentowy- bo im pewnie przeszkadzał itp. itd.
- Nienawidzę swojego domu bo producenci materiałów budowlanych traktują mnie jak królika doświadczalnego- np producent systemu pokrycia niemiłosiernie hałasującego dachu, który twierdzi że "produkt wciąż ewoluuje" i "jestem jedynym przypadkiem" na świecie gdzie występuje takie zjawisko. Obiecuje cuda na kiju w ramach tzw. inicjatywy handlowej(z której oczywiście bardzo łatwo się wykręca)- broń boże żeby nigdzie nie padło słowo "reklamacja" , jednak profilaktyczne informuje że też ma swoich prawników, gdybym chciał dochodzić swoich praw przed sądem.
-Nienawidzę swojego domu bo regularnie każdy przedstawiciel handlowy podaje takie procenty oszczędności jak zastosuje jego materiał budowlany, że normalnie ogrzeję dom jedną świeczką, pellety powinny mi w zasadzie z pieca wracać do zasobnika, a rekuperator jeszcze wywietrzy mi samochód i w grudniu będę mógł chodzić w domu w slipach. Jeszcze bardziej nienawidzę swojego domu jak się okazuje że mimo tych wszystkich cudów nie widów za kupę pieniędzy, utrzymanie go kosztuje więcej niż budowanego przez moich rodziców w głębokiej komunie, z czego popadło, opalanego węglem dozowanym" łopatą".
Na razie tyle starczy. Mi trochę ciśnienie zeszło- chociaż lista jest jeszcze długa. Teraz czekam na WAS. Nie dajmy się mamić propagandzie wiecznego sukcesu i "podprogowej" manipulacji producentów materiałów budowlanych żeby tylko kupować, brać kredyty i znowu kupować, znowu brać kredyty żeby jeszcze więcej kupować i ratować się jedynie kredytem konsolidacyjnym- po to żeby móc znowu kupować.