dostępne w wersji mobilnej muratordom.pl na Facebooku muratordom.pl na Google+
Strona 1 z 3
Pokaż wyniki od 1 do 20 z 53
  1. #1

    Domyślnie

    Nasz kawałek (1500 m2) szczerego pola – bez żadnych mediów – kupiliśmy latem 2001 roku. Skusiła nas piękna okolica – Otulina KPN. W odległości ok. 300 m ściana lasu od wschodniego horyzontu po zachodni. Jedyne sąsiedztwo to kilka nowych domów przy zjeździe z asfaltówki (ok. 300 m) prowadzącym do naszego pola. Pole dopiero co odrolnione i przewidziane w miejscowym (gmina Leszno) planie zagospodarowania pod zabudowę mieszkalną z ewentualną możliwością prowadzenia drobnych usług (fryzjer, sklepik itp.; pani w gminie mówiła, że może być też szewc .

    W perspektywie mieliśmy zatem powstanie w ciągu kilku lat osiedla nowych domów, w przeważającej większości należących do Warszawiaków (miejscowi sprzedawali im działki). Nie grożą zatem – z uwagi na plan zagospodarowania - żadne uciązliwości w stylu: nieszczelne szamba, spalanie plastikowych butelek, gnojówka, wałęsający się młodsi lub starsi tubylcy w róznych stanach upojenia itd. itp. Z uwagi na Otulinę nie grozi też żaden przemysł.

    Grunt suchy, piaszczysty. Daleko (i za niewielkim wzniesieniem) od szosy prowadzącej do Wawy (ok. 1 km) tak, że w ogóle nie słychać przejeżdzających „tranzytem” samochodów. Tranzytem w cudzysłowie, ponieważ akurat na tej trasie (chyba jedynej z Wawy) jest praktycznie tylko ruch lokalny. 1 km do przystanku podmiejskiego autobusu warszawskiego. 400 m do przystanku, gdzie zatrzymują się prywatne busy jeżdzące do rogatek Wawy (tańsze od komunikacji miejskiej). Do najbliższego sklepu (spożywczak) ok. 1 km. Do przedszkola, szkoły, kościoła – ok. 3 km. Na samochód (i rower) odległości żadne. Ale gdyby na razie jedyny środek lokomocji w rodzinie nawalił są 2 alternatywy dojazdowe do miasta.

    No właśnie. Zniechęcające od samego początku była odległość do centrum Wawy – ok. 26 km (do rogatek 15 km). Po dłuższym namyśle doszliśmy jednak do wniosku, że oszczędzanie paru km na dojazdach nie ma żadnego sensu – ceny skaczą ok. 3$ na każdy km (!) bliżej miasta (czyli mniej więcej 10 tys. zł więcej za działkę, jaką sobie założyliśmy – 1200-1500 m2). A to przecież tylko minuta szybciej w dojazdach. Bliżej wchodziły w rachubę tylko plomby wsród miejscowych domostw (narażone na ww. uciążliwości) lub plomby w samym lesie (nie chcieliśmy działki w samym lesie bo wilgoć i duze zacienienie). A i okolica zdecydowanie brzydnie – większy ruch samochodowy, więcej mniej lub bardziej uciążliwej przedsiębiorczości, więcej śmieci, gorsze powietrze. Odośnie wyboru działki to chyba tyle. Zaraz dopiszę, jak budować (od 2 dni są już fundamenty) bez mediów....

  2. #2

    Domyślnie

    Wedle kolejności wypadałoby jeszcze wspomnieć o wyborze projektu ale to zostawię już opalowi. Paluszki w morzu wymoczone i wygrzane na piasku, więc niech też trochę postukają w klawiaturę

    Jak się przekonałem bez mediów budować można. Oczywiście chcieliśmy poczekać przynajmniej na prąd (bo jak mawiają elektrycy „grunt to prund&#8221 i wywiercić studnię ale okazało się, że na pierwsze trzeba czekać zbyt długo (a tu przecież wyższy VAT za pasem) a drugie jest chwilowo za drogie (ok. 6 tys. zł – studnia głębinowa 20-kilka metrów, z pompą).

    Aby mieć prąd wystarczy kupić agregat prądtotwórczy (1-fazowy, 2,2 kW) za ok. 1500 zł (nowy). Pociągnie betoniarkę i wszelakie inne narzędzia niezbędne na budowie. Zużyje tylko ok. litra benzyny na motogodzinę, więc wychodzi chyba nawet taniej, niż od energetycznego monopolu . Oczywiście musiałem przejechać się do Słomczyna i ostatecznie do Tomaszowa Mazowieckiego aby zaoszczędzić parę setek.

    Z wodą jeszcze prościej - wystarczyło kupić (za 300 zł) plastikowy zbiornik, zbrojony metalową siatką, z wlewem i kranikiem (poj. 1000 l). Trzeba też dogadać się z miejscową strażą (ja dogadałem się dopiero z drugą). Za 50 zł leją do mnie i od razu do sąsiada bo liczą sobie za kurs a w zbiorniku mają 2500 l. Do zbiornika można wrzucić pompkę zanużeniową albo podstawić wiaderko - na razie korzystam z tego ostatniego (raz polałem fundament i mi wystarczyło żeby do następnego razu wziąć koczujących nieopodal Ukraińców . Na polewanie stropu kupię już pompkę (ok. 150 zł + drugie tyle za węża).

    W tzw. międzyczasie zakupiłem barakowóz i blaszany garaż (3x5 m) - schowek na betoniarkę, cement, drewno itp. Jak ekpia ma przerwę agregat niestety (swoje waży) wożę ze sobą.

    Sama budowa ruszyła z kopyta niewiadomo kiedy. Ani się obejrzałem a fundamnet już wylany. Ale po kolei. W środę (24.07) po południu ekipa weszła na plac budowy - zupełnie tego nie planowałem (miało to być w przyszłym tygodniu ale wcześniej skończyli inną budowę). Nie miałem nic oprócz baraku, blaszaka i pustego zbiornika na wodę... Przed zamknięciem hurtowni zdążyłem jeszcze kupić zbrojenia, deski, łopaty, taczki, druty, gwoździe itd. (na krechę! bo nie miałem nawet przy sobie kasy).

    Następnego dnia rano przyjeżdżam z agregatem a tu... fundament już wykopany i panowie życzą sobie beton na 17-tą. A ja muszę do pracy... No ale coż, bez pracy nie ma kołaczy a tym bardziej domu, więc trzeba jechać te 36 km, posiedzieć trochę i z powrotem na budowę. Jadąc do pracy zamawiam jeszcze beton – udało się na 17.

    Na budowie jestem parę chwil przed 17, czekamy, czekamy a tu żadnej gruszki nie widać. Przyjechała tylko rano zgodzona straż – na szczęście zdążyła przed wylaniem betonu, który trzeba przecież zaraz polewać! Dobiega 18 – gruszek nie widać. No to dawaj na rogatki i zaganiać gruszki na pole. Dzięki temu, że tak zrobiłem (pierwszy gruszkowóz, którego nie udało mi się złapać pojechał pare km dalej; jak wracał już go przechwyciłem), udało się skończyć przed nocą (gruchy przyjeżdzały co godzinę!) a na polu troszkę ciemniej niż w mieście...

    Przyjechały 4 pełne gruchy „9-ki”, czyli na fundamenty poszło 36 m3 betonu B-20. 1 M3 kosztował mnie 171 zł brutto, czyli w sumie ok. 6200 zł. Całkowity koszt samego fundamentu lanego (jeszcze bez cokołu z bloczków) zamknął się kwotą ok. 10 tys. zł (beton + ok. 1400 zł na zbrojenia, deski, druty, łopaty itd. oraz 2500 zł dla ekipy).

    Oczywiście betonu przyjechało za dużo (o ok. 1,5 m3) – musiałem się szybko zdecydować na podjazd do garażu Inaczej miałbym kupę dinozaura pod domem, którą chyba tylko dinozaur mógłby ruszyć. Gruszkowozy muszą się bowiem całe opróżnić. Nie zabierają nic ze sobą z budowy! Dlatego warto mieć plan awaryjny na taką ewentualność albo dokładnie wyliczyć zapotrzebowanie.

    Do ekspresowego tempa dodam jeszcze, że pozwolenie na budowę uprawomocniło się w zeszły piątek (budowa ruszyła w środę) i tego też dnia odebrałem dziennik, a geodeta wytyczał dom. Nie wyszło mi tylko z kierownikiem budowy/inspektorem nadzoru. Mimo że zgodzony dużo wcześniej i uprzedony o orientacyjnym terminie budowy wyjechał do sanatorium... nie informując mnie o tym.

    Lałem zatem fundamenty bez niego, choć do ostatniej chwili łudziłem się, że zdąży (jego żona zarzekała się, że ma wrócić tego samego dnia, co lanie) zobaczyć grunt w wykopie i zbrojenia. Tak się jednak nie stało. Pocieszające jest jednak, że nadzorował moją ekipę u sąsiada, grunt też taki sam, a beton nawet lepszy (B-20 a nie B-15). Na wszelki wypadek zrobiłem zdjęcia

  3. #3

    Domyślnie

    Pierwsza inspekcja

    1-sza inspekcja (tydzień po wylaniu) wykazała, że fundament został zrobiony niechlujnie i w niektórych miejscach krzywo. Na szczęście nie było nic dyskwalifikującego i da się wszystko wyprostować bloczkami. Niesmak jednak pozostał. Niechlujstwo spowodowane było za dużą ilością zamówionego betonu - ok. 2 m3 - przez co ekipa naprędce musiała robić szalunki pod dodatkowe lanie (gdzieniegdzie wyższe niż poziom gruntu i kiepsko to oszalowali). Pogodzić się też musimy z betonowym podjazdem do garażu, który chcieliśmy mieć z kostki brukowej....

    Morał z tego taki żeby zamawiać betonu dokładnie tyle, ile go potrzeba (dobrze policzyć z projektem w ręku) albo mniej – w betoniarni mówili że mogą zawsze dowieść m3 czy 2 ale z powrotem na pewno nic nie zabiorą...

  4. #4
    Guest

    Domyślnie

    to była II inspekcja
    pierwsza była moja-od razu widziłam,ze nieładne te fundamenty
    juz my sobie z nimi porozmawiamy!!!
    i widzisz, po co tę flaszke dawales?? na weselu bylo to samo. słuchaj mnie kotku-dobrze na tym wyjdziemy

  5. #5

    Domyślnie

    19-21.08

    Ekipa przyjechała, mimo że miałem już co do tego spore wątpliwości - minęło 3,5 tygodnia od wylania ław. Tak ruszyli z kopyta, że wyrabiają całą ciężarówę bloczków i zbiornik wody w pół dnia. Towar trzeba zatem zamawiać 2 razy dziennie. Trzeba było też wykopać dołek (2x4m, głęboki na metr) i wyłożyć folią wodoszczelną (za 30 zł). Basenik okazał się nawet dobrym pomysłem, trochę przecieka ale i tak pozwolił na niezłe oszczędności.

    Po niecałych 2 dniach panowie zrobili 0,5-metrową ścianę fundamentową z bloczków betonowych. Mimo że działka jest sucha zdecydowałem się na 2-krotną izolację poziomą przeciwwodną: na ławie i na bloczkach, w sumie 2x 2 warstwy papy na lepiku. Pionowo jeszcze nie mazali.

    Pod koniec 2-go dnia zaczynają już ściany (Porotherm 30 P+W). I tu pierwszy problem. Hurtownia zamiast tzw. połówkowych bloczków narożnych (od których zaczyna się murować) przywozi bloczki na... ścianki działowe (są podobne ale inaczej idzie pióro i wpust). Błąd naprawiają rano i ściany mogą piąć się w górę na całego...

    Jak już są pierwsze rzędy muru to dopiero widać, że dom się buduje. A rośnie w oczach. Wspaniałe uczucie...

  6. #6

    Domyślnie

    Ceny (brutto, loco budowa):

    bloczki fundamentowe (szt.) - 2,25 zł,

    Porotherm 30 P+W (szt.) - 3,25 zł (20% upustu - 10 producenta + 10 hurtowni),

    cement (t) - 308 zł,

    piasek rzeczny sortowany (t) - 30 zł,

    żwir (t) - 60 zł.

    <font size=-1>[ Ta Wiadomość była edytowana przez: ckwadrat dnia 2002-08-21 16:41 ]</font>

  7. #7

    Domyślnie

    24.08

    Parter z nadprożami stoi. Belki i pustaki stropowe czekają na ułożenie i zalanie. Budowa parteru (ściany fundamentowe, ściany zewnętrzne oraz wewnętrzne nośne i działowe; ale bez wylewek) trwała 6 dni.

    Fakt, że pomieszczenia teraz wydają się zdecydowanie większe niż na etapie samych fundamentów.

  8. #8

    Domyślnie

    Po spokojnym obejściu ścian na około widać, że są równiuteńkie jak stół - trzymają pion wprost idealnie i w drżącym, ciepłym powietrzu nie widać dosłownie żadnych odchyłek. Serce na taki widok rośnie! Fachowcy też urośli w moich oczach po niezbyt precyzyjnym wylaniu fundamentów.

    Zasługa w tym też samych bloczków Porothermu, które okazały się o niebo równiejsze od Megathermu, z którego muruje sąsiad. Kruchość Porothermu okazała się przeszłością - nawet po wypadnięciu kilku bloczków z palety nic im się nie stało. Kierowca rozłdowujący transport mówił jednak, że kiedyś Porotherm był bardzo kruchy.

    Budowa poszła tak szybko, że zapomnieliśmy o kilku szczegółach - m.in. podwyższeniu parapetu w kuchni pod podwyższony w zamyśle blat szafek. Ponieważ są już nadrpoża, pozostaje albo z tego zrezygnować (tzn. zrobić niższe niż chcieliśmy szafki) albo podmurować otwór okienny i zrobić nieco niższe okno. Zapomnieliśmy też o drzwiach w garażu od strony ogrodu ale chyba dobrze się stało - nie są niezbędne a byłby z nimi też problem. Trzeba by je dać solidne (koszty) no i oczywiście pilnować codziennie żeby były zamknięte.

    Zdecydowałiśmy się też na wiercenie studni. Okazało się, że zużywa się więcej zbiorników wody (w międzyczasie wykopałem nawet dół i wyłożyłem go folią ale przeciekał) niż myśleliśmy na początku, więc codzienna dowózka wody przez straż staje się sporym obciążeniem (koszty, umawianie się ze strażakiem). Jeśli nawet podepniemy się w przyszłości do wodociągu, studnia zostanie do podlewania ogrodu.

    <font size=-1>[ Ta Wiadomość była edytowana przez: ckwadrat dnia 2002-08-25 22:10 ]</font>

  9. #9

    Domyślnie

    28.08
    No i polegliśmy. Mimo badań elektrooporowych wiertacze nie dowiercili się do wody. A wiercili 2 razy: do 24 m i kilka metrów dalej do 40 m. Trzeba było jednak zapłacić 40% za ślepe otwory (na szczęście za jeden, niestety za głębszy)... Jednym słowem pieniądze wyrzucone w błoto. Pozostaje znowu 998.

    29.09
    Strop zalany. Na 80 m2 stropu teriva + schody wyszło 11 m3 betonu (wziąłem B20). Panowie (majster i kierownik) zdrowo się pomylili, myśleli, że wystarczy 7 m3. Ale nic się nie stało. W ciągu godziny dowieźli brakujacy beton, tyle tylko, że za pompę trzeba będzie więcej zapłacić.

  10. #10

    Domyślnie

    30-31.08

    Po stropie można już chodzić (od następnego dnia po zalaniu) i nie tylko podlewać ale podziwiać też widoki, których nie uraczy się na poziomie gruntu. Strop oczywiście trochę popękał i to już 1-go dnia (kilkadziesiąt, ok. półmetrowych rys o szerokości ok. 0,5 mm). Widać zatem, że 1-szy dzień (w kórym strop jest wy- lub zalewany) jest najistotniejszy i trzeba go samemu podlewać chyba non-stop. U mnie zalewany był rano, wieczorem już były spekania. Podlewała go ekipa ale był upał, więc może i tak nie mogli nic poradzić. Może lepiej było zalewać na wieczór?

    Uchronić stropu przed Słońcem nie sposób. Przykrycie go, gdy nie można po nim chodzić, jest niemożliwe. A i nawet gdy można, to trzeba by załatwić ok. 100 m2 jakiejś grubszej folii (pewnie za co najmniej 300 zł) i jakoś ją przygważdzać żeby wiatr nie zwiał. Trzeba raczej podlewać prawie non-stop, a nie żadne tam 2 czy 3 razy dziennie. I to p.w. 1-go dnia, w którym jak się przekonałem, pojawiły się spękania.

    <font size=-1>[ Ta Wiadomość była edytowana przez: ckwadrat dnia 2002-08-31 21:38 ]</font>

  11. #11

    Domyślnie

    Acha, byłbym zapomniał. Schody! Majster sam zaproponował zmianę zabiegowych na dwubiegowe - bezpieczniejsze i wygodniejsze. Oczywiście zdziwiliśmy się bardzo. Chcielismy to zrobić już na etapie przeróbek projektu ale architekt powiedział, że to niemożliwe (bo za ciasna klatka schodowa).

    Niemożliwe okazało się możliwe i teraz mamy piękne schody, rozszerzające się łagodnym łukiem idąc z góry na dół (to już pomysł opala). Pod schodami (a konkretnie ich wyższym biegiem) wyszła jeszcze wspaniała spiżarka, która byłaby pewnie tylko schowkiem na odkurzacz, gdyby schody były zabiegowe.

  12. #12

    Domyślnie

    Troszkę zaniedbałem dziennik... a tu już przecież wymurowali w 3 dni (9-11.08 ) poddasze z nadprożami w ścianach szczytowych i działówkami. Zrobili ile mogli bez murłat i innych elementów więźby.

    Zaimpregnowana więźba przyjechała dzisiaj. A tu od kilku dni sążniste deszcze.... choć na szczęście dziś już nie padało i na jutro też nie zapowiadli. Martwię się, czy deszcz mi impregnatu nie wypłuka albo za bardzo drewno nie nasiąknie. O tym będę pewnie myślał do najbliższego poniedziałku, kiedy ekpia weźmie się za robotę.

    Acha, nie obyło się bez przygód. Ku przestrodze - pytać się zawsze o HDS-a!. Z drewnem przyjechał pełnowymiarowy albo i dłuższy tir... ale bez HDS-a. Ekipy na budowie nie było, a niektóre murłaty i płatwie można podnieść dopiero w 5 albo i więcej ludzi! A tu tylko ja i kierowca tir-a, który jeszcze powiedział, że od rozładunku to on nie jest...

    Właściciel tartaku (Zaździerz k. Łącka) nie raczył uprzedzić mnie, że transport sam się nie rozładuje. Musiałem więc załatwiać na gwałt dźwig. A że była godzina późna (19, już ciemniało), więc trochę mnie to zachodu i nerwów (i nie przewidziane 200 zł) kosztowało. Nie mówiąc już o tym, że rozładowywaliśmy w świetle reflektorów mojego samochodu - nie wiem, czy katalizator wytrzymał jałowy bieg przez godzinę ;( - bo prądu na budowie nie mam.

    <font size=-1>[ Ta Wiadomość była edytowana przez: ckwadrat dnia 2002-09-19 22:52 ]</font>

  13. #13

    Domyślnie

    23.09-1.10

    No i nie wiadomo kiedy dom stoi "pod dachem". Co prawda tylko pod papą ale już nie zmoknie. Prezentuje się ładnie, choć oczywiście paru metrów na parterze mi w nim brakuje... Pocieszam się tym, że te 135 m2 (+ garaż 23 m2) na pewno nie będą drogie do wykończenia i utrzymania (ogrzewania).

    Już drugi dzień (i końca nie widać) wykopuję Ukraińcem humus z wnętrza domu a można to było zrobić w 2 godziny koparką po wylaniu fundamentów. Byłoby też oczywiście taniej ale na samym początku liczyłem każdy grosz i bałem się grzebać w obrysie niezwiązanej ławy fundamentowej. A trzeba będzie jeszcze zasypać polnym piaskiem, choć to bedzie już łatwiejsze.

  14. #14

    Domyślnie

    6.10-13.10

    Humus wykopany - w domu dół na metr głębokości, że nawet trudno się w nim poruszać. Gdybym wiedział, że będzie z tym tyle roboty zostawiłbym jak było. Tym bardziej, że samego humusu było ok. 15-20 cm, reszta to piach z fundamentowego wykopu. Obłęd. Próbowałem toto zasypywać (ładować do taczki, podwozić, rozsypywać) ale jest to robota dla mięśniaka, nie piwnego jak ja . Sił starczyło mi na tonę a z obliczeń wynika, że będzie ich ze 150. No i pogoda - deszcz, śnieg, zimno, wiatr. Odpuszczam, wynajmuję Ukraińców!

  15. #15

    Domyślnie

    21-25.10

    Ukraińcy zasypali i zagęścili w tydzień (3 chłopa). Pogłoga z czystego piasku wygląda ładnie, więc w sumie już nie żałuję, że tak późno zdecydowałem się na wymianę gruntu. Lepiej późno niż wcale... Nie będzie mnie po nocach dręczyć strach, że a nóż pod wylewką coś gnije, lęgnie się, zapada itd. Weszło tak jak przypuszczałem 8 wywrotek.

    Na zakończenie sezonu ociepliłem jeszcze ścianę fundamentową styropianem. Zostały już tylko roboty zabezpieczające przed zimą.

  16. #16

    Domyślnie

    28.10

    Wichura... niestety zerwała papę z połowy dachu . Obraz na budowie jak po przejściu tornada. Fragmenty papy porozrzucane wszędzie na działce a nawet poza nią. Na dachu poździerane pasy papy do gołych desek prawie od jednej krawędzi do drugiej. Na obydwu połaciach. Straty oceniam na ok. 500 zł: ok. 5-6 rolek papy, gwoździe, robocizna.

  17. #17
    Guest

    Domyślnie

    Domek sobie stoi na tym polu, a my zaglądamy czasem do niego.Dzień teraz krótszy więc każda wyprawa kończy się podziwianiem okolicy o zmroku. Jest to bardzo ekscytujące,bo właśnie wtedy widać najwięcej.
    Przede wszystkim widać ciemne niebo- i tak nie do końca ciemne,ale w W-wie taki widok jest nie do osiągnięcia.
    Pamiętam jak jeździłam do cioci na wieś z dzieckiem-w nocy nie mogłam dziecka znaleźć w łóżku, gdy u nas w mieszkaniu, można książkę czytać.
    Nasz dom stoi w polu więc wrażenie o zmroku jest niesamowite.Ale ja zawsze lubiłam patrzeć na światła w domach i wyobrażać sobie, co mieszkańcy robią, wyobrażać sobie to "ciepło" domu wobec kontrastującego zimna wokół i ciemności.
    Jaka cisza-czasem przejedzie samochód gdzieś dalej....
    Póki co zawieramy znajomości i ćwiczymy rolę przyszłych mieszkańców. Już się identyfikujemy z lokalnymi problemami.Wprawdzie jeszcze jedna batalia w gminie i coś czuję,że trzeba się będzie "zidentyfikować" na ostro, ale cóż..
    Póki co, trzeba wracać do mieszkania, do miasta.

    ps. Ostatnio też pomagałam dzielnemu ckwadratowi w podsypywaniu domu piaskiem (ściany fundamentowej).Pomachać łopatą na własnej ziemii jest przyjemne.Poza tym bez pomocy dziecka, które małą plastikową łopatką robiło, co mogło-nie dalibyśmy rady.

  18. #18
    Guest

    Domyślnie

    Zima to czas na myślenie.
    I wybieranie.Słodkie wybieranie. Nie oszukujmy się, właśnie dzieje się najpiękniejszy okres w budowie domu.Powstaje KONCEPCJA.
    To znaczy pragnęłabym,aby powstała,ale brak weny. Z czego to wynika. Ano z dobrobytu.Jest taki wybór wszystkiego na rynku,że chciałoby się wiele.Ale trzeba wybrać czyli zrezygnować z czegoś. Dobrać kolorystykę,stylistykę, faktury.Na szczęście kryterium ceny jest jasne-musi być tanio.
    Coś mi świta-takie ogólne odczucia, atmosfera,ale to mało, bo trzeba to przełożyć na konkretne płytki, kolory.
    Wiem,że z czasem przestanie to mieć znaczenie i właśnie na to czekam.

    Kolor elewacji-najbardziej podoba mi się tak jak jest teraz-dach szary (papa) i elewacja pomarańczowa (porotherm).Już wczoraj ckwadrat zagaił:A może by tak na pomarańczowo??
    Wcale nie zdziwiałabym się, gdyby tak sie to skończyło.
    Czasem działamy impulsywnie i na ogół nie żałujemy wyborów. W każdym razie zdjęcia, które ostatnio zrobił c2 dają taki klimat, że.....ach
    Coś krytyczniej spojrzałam na czerwony dachy.

    Okna-nie wiem o co chodzi w tym wszystkim.Te współczynniki, okucia, ramy, klejonka, brrrr. Okno powinno byc romantyczne, a nie klejonka, jesionka,mielonka....
    Niestety muszę się wdrożyć .

    Płytki-wiem jeszcze wcześnie,ale przecież są ważne.Taką podłogę ma się cały czas w oczach przecież.

    Kuchnia-już wiem mniej więcej...Zreszta czuję,że to wyjdzie w trakcie projektowania.

    Kominek-zachciało mi się kafli. Taka zabawa-nowoczesny kominek w formie,ale obłożony kaflami. Jaki kolor-tradycyjny zielony, czy może...biały??
    Pewno skonczy się na klinkierze i jak najprostszej formie.Coś nie czuję mięty do kamieni-typu marmur, piaskowiec.

    Instalacje przeróżne.Być może będzie gaz (tak twierdzi wójt)więc to zmienia postać rzeczy.Ale trzeba to zgrać czasowo i wiedzieć w miarę wcześnie.
    Podłogówki chyba nie zrobimy-chcę mieć parkiet jesionowy na dole więc odpada.
    Ogrzewanie kominkowe chyba też sobie odpuścimy.
    Zresztą mamy zamiar to zrobić jak najprościej.
    Ale to się okaże na wiosnę.

    No i ekipa.Chyba poprosimy naszą ekipę, aby kontynuowała. Wiemy czego się można spodziewać.Nie są może zbyt kreatywni, co w tym etapie ma duże znaczenie, ale trzeba będzie zmienić system współpracy-"odprawy" i krok po kroku wszystko omawiać przed kolejnym etapem.
    Bo tak poza tym to poczciwe chłopaki są,mimo początkowych problemów (zwlekali i przedłużali rozpoczęcie prac)
    Ale my też o nich dbaliśmy i oni byli widocznie za to wdzięczni i poczuwali się do dobrej roboty.
    Jak przyjadą. nagotuję im pachnącego bigosu.

    To na razie tyle.

    ps.Już teraz myślę o przyszłych świętach-dla całej rodziny. Do tego stopnia mnie ta myśl ogarnęła,że tegoroczne święta, choć jak zwykle ważne, są dla mnie przyćmione blaskiem przyszłorocznej choinki. Dużej choinki-może na tarasie? Może przed wejściem. Wiem,że taka choinka oblepiona światełkami to takie trochę kiczowate, ale tak mi sie zachciało takiej choinki.


  19. #19
    Guest

    Domyślnie

    No i chyba już wybraliśmy okna, drzwi wejściowe i wewnętrzne.Wprawdzie wybieraliśmy chwilę i właściwie z pierwszego obejrzanego garnituru (okna drugie, wcześniej był gebauer),ale chyba nadszedł moment oczekiwany przeze mnie."A co ja się będę użerać z tym wybieraniem, te są ładne, niech będą te."
    Nie złożyliśmy jeszcze zamówienia,czekamy na styczeń,ale dla spokoju sumienia nie będę już nigdzie łazić i się zastanawiać.
    Chyba zobaczyliśmy wszystko co chcieliśmy zobaczyć, tzn.wykonanie,kolory, porównanie sosny z meranti,różne drzwi (od 2 producentów).Pewno,że można by jeszcze drążyć temat,ale chyba nie ma takiej potrzeby.Te są niedrogie i w porzo.
    "A więc" tak:
    -okna -sosna-teak-Dziadek
    -drzwi wejściowe-Dziadek model 005, teak (1500 zł)
    -drzwi wewnętrzne-Porta-Madryt, kolor też teakopodobny

    To wszystko.
    Oczywiście pozostaje kwestia ofert, jaką nam złożą. Trudno mówić definitywnie,że tak zostanie,ale na to, co wiemy i widzieliśmy , to jest to.
    Co do koloru-ja wprawdzie poszukiwałam koloru bardziej wpadającego w brąz, mahoń, mniej pomrańczowego, ale nie mogę go namierzyć,a taki też jest ładny.
    Co do sosny-jednak sosna. Meranti coś mi nie leży.Wiem,że to niepopularne zdanie,ale co ja poradzę.
    Wprawdzie jedno z prezentowanych okien sosnowych było chyba za solidnie pomalowane, bo wyglądało jak by je olejną farbą ktoś potraktował,ale pan zapewnił,że te sprzedawane nie są takie.Słoje też mi się podobają "pod prąd" Pan powiedział,że wszyscy unikają widocznych słojów,a mi się one podobają.Nie wiem czy to dobrze dla okien jak mają tyle słojów.
    Jestem bardzo ciekawa ile nam krzykną za to.
    Co do drzwi-są z okleiny,ale nie chcemy brać zwykłych drewnianych, które trzeba następnie bejcować, bo nasze doświadczenia są przykre. Takie drzwi są robione z gorszego drewna, są szpachlowane w wielu miejscach, co widać potem po nałożeniu koloru.Często źle "wyszlifowane" i potem to wszytko widać.Mamy takie drzwi i źle wyglądają.Znajomi też wzięli takie ,aby zaoszczędzić i musieli je poprawiać, bo się wypaczyły. Dzięki za taki interes.
    Drzwi są jednak ważne, w końcu to mebel. Tu dopuszczam jeszcze ewentualne zmiany,gdyby nam coś wpadło w oko, bo porta nie jest może najtańsza.Poza tym drzwi będą kupowane już później przy pustych kieszeniach.

    No i zaspokoiłam swoją ciekawość.I już jestem spokojniejsza,że jednak jest coś, co zaspokoi nasze potrzeby i gusty.W dodatku niedaleko, bo w tej samej miejscowości.

    Będzie o czym myśleć w górach.Poza tym musimy przerobić "na sucho" kwestię rozplanowania elektryki.Skoro biorę się za to, znaczy,że kolejny etap za mną.W wyborach na razie, a nie zakupach,ale wybór to podstawa.

    PS. Co to za cudak wyjdzie z tego naszego domu,aż strach się bać.

  20. #20
    Guest

    Domyślnie

    Już po świętach.
    Przejechałam pół Polski i ...już nie chcę tych światełek na choince.
    Pomysłowość ludzka nie zna granic
    Mam pomysł jak przystroić dom,ale to dopiero za rok.

    A jakby tak taras drewniany?
    Zawsze się błąkał w głowie ten pomysł,ale teraz uznaliśmy,że spróbujemy.Oj, przydałby się cieśla górol.
    Ciekawe-da radę czy nie?Ile takie drewno kosztuje? Robota?
    Pomysł mam. Daszek myślę zrobić z pergoli po prostu, która zarośnie sobie na zielono. W zimie nie zabierze światła.
    Ale czy to dobry pomysł?
    I co z ogrodem? Przecież przy drewnianym tarasie zejdzie na drugi plan.
    O nie ogródku, już ja ci szykuję roślinki.Biedaku.Już myślę, jak Cię zaorać.

    P.S. Że też człowiek tak sobie utrudnia życie.Posiedział by w tym bloku w spokoju, a tak??Orze kogo i co się da.
    Zaczynam rozumieć teścia. "I po co Wam to?"




Strona 1 z 3

Tagi dla tego tematu

Zwiń / Rozwiń Uprawnienia

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •  
  • BB Code jest aktywny(e)
  • Emotikonyaktywny(e)
  • [IMG] kod jest aktywny(e)
  • [VIDEO] code is aktywny(e)
  • HTML kod jest wyłączony