Kłaniam się.
Mam w chałupie warstwowe olejowane deski dębowe. Po czterech latach "przestały wyglądać". Po lekturze internetów i obejrzeniu materiałów instruktażowych postanowiłem stać się bohaterem, przyoszczędzić nieco grosza i własnoręcznie odświeżyć podłogi.
Nabyłem drogą kupna - podobno wystarczająco dobry - olej szwedzkiej firmy B***. Kupiłem specjalny mop, specjalny płyn do mycia przed olejowaniem, wysłałem rodzinę na weekend poza dom.
Zgodnie z wytycznymi, podłogę porządnie odkurzyłem i kilkukrotnie zmyłem dedykowanym specyfikiem.
Podłogi nie szlifowałem, gdyż - zgodnie z moją wiedzą - była ona poprzednio jednokrotnie olejowana, nie było wiec takiej potrzeby.
Olej nanosiłem - zgodnie z wytycznymi - cienką warstwą z użyciem nierdzewnej szpachli. Szło całkiem szybko i przyzwoicie.
Pierwszy 'zonk' pojawił się gdy chciałem na bieżąco - po kilkunastu minutach - polerować swoje dzieło. Dedykowana szmatka zwyczajnie stawała dęba. Miałem wrażenie że olej jakoś kiepsko wsiąka :-[
Druga aplikacja - zgodnie z wytycznymi po kilkunastu minutach. Cienka warstwa, polerowanie zupełnie niemożliwe.
Minęło 10 dni... Podłoga nadal jest mokra, lepi, klei się - tragedia.
Kontaktowałem się z firmą, która układała podłogę i nakładała powłoki - zarzekają się iż był położony wyłącznie olej. Wszelkie wyczytane sposoby (mycie płynem do naczyń, podgrzewanie, wietrzenie) nic nie pomagają. Trafia mnie szlag, gdyż mieszkam bez salonu (meble wciąż na korytarzu), nie mam pomysłu co dalej i zwyczajnie nie wiem dlaczego tak się stało. Nie sądzę żeby warstwa była za gruba - aplikowanie przypominało raczej wcieranie szpachlą niż rozgarnianie plamy z oleju, a oleju poszło nawet mniej niż według specyfikacji.
Nie wiem, pomóżcie. Zostaje tylko cyklinowanie do gołego :-[ ?? Oleju nie czuć w powietrzu - na pewno już bardziej nie wyschnie.
M.