W telegraficznym skrócie - po zakończonym remoncie łazienki woda spływająca z umywalki i pralki pojawia się w brodziku. Moja reklamacja nie została uwzględniona przez wykonawcę remontu, który dotychczas rozebrał kabinę prysznicową, brodzik, sprawdził drożność położonego przez siebie odcinka rur i uznał, iż problem znajduje się w części wspólnej (trójnik przy pionie kanalizacyjnym). Myjką ciśnieniową częściowo udrożnił ww. zator i złożył kabinę z powrotem, uznając, że problem został rozwiązany (obciążając przy tym fakturą na prawie 1400 zł!!!). Stan na teraz jest taki, że woda nadal cofa się w brodziku, a na dowód podjętych działań mam załączony film, z którym nie wiem co zrobić. Spółdzielnia umywa ręce, do problemu nie poczuwa się wykonawca remontu.


To tylko jedna strona problemu, z którym się borykam. W trakcie analizy wystawionej przez wykonawcę faktury za prace związane z ustaleniem nienależnej - jego zdaniem - reklamacji, okazało się, że część kosztów na ww. fakturze wzięta jest z kosmosu i nie znajduje potwierdzenia w przyjętym kosztorysie (np. koszt wykonania ponownej hydroizolacji). Poszukałem głębiej i dotarłem do takich "kwiatków" jak nie wyjaśnione w żaden sposób zmiany - pomiędzy kolejnymi wersjami kosztorysu - stawek za niektóre roboty, jak np. montaż brodzika natryskowego (wzrost o prawie 300%), a także niezgodności w powierzchniach wykonanych prac, takich jak np. demontaż starych płytek. Czy mimo przyjęcia kosztorysu i opłacenia faktury mogę na tym etapie dochodzić zwrotu nienależnie pobranych przez wykonawcę pieniędzy?