Witam
W mieszkaniu na parterze z 2001 roku mam problem od 3 lat - w jednym z pomieszczeń (sypialni) pojawia się wilgoć, która nie tak dawno przerodziła się w grzyba.
Na jednej ze ścian zewnętrznych budynku, która sąsiaduje z drugim budynkiem, oddzielonych dylatacją, pojawia się wilgoć - w różnych miejscach, woda przemieszcza się po tej 1 ścianie w różne punkty i podchodzi pod farbę uszkadzając ją. Na długości 5 metrów, są ze 3-4 miejsca, w których co tydzień to tu, to tam pojawia się wilgoć. Potem wysycha i wychodzi w innym miejscu.
Instalacje w budynku wszystkie sprawdzone próbami ciśnieniowymi. Pozostałe 2 pomieszczenia, które również do tej dylatacji przylegają są suche (kolejne 20 metrów ściany, nie wykazują śladów zawilgocenia). Wentylacja sprawdzona w zeszłym sezonie i usprawniona (wentylacja wywiewna mechaniczna + w każdym oknie nawiewniki). Wilgotność w pomieszczeniach nie przekracza 60% (45%-55%) przy temperaturze 22-23 stopni - każde pomieszczenie niezależny czujnik.
Więc obecnie podejrzewam, iż woda podchodzi z dylatacji.
Moje pytanie brzmi: Jak powinna być zabezpieczona dylatacja między budynkami ? Obecnie jest to pusta przestrzeń, która jest dookoła zaizolowana jakimś kauczukowo-silikonowym tworzywem. Uszczelnienie to było wymienione 2 lata temu, dach był robiony w tym sezonie.
Ale nic nie pomaga... Czy jest możliwość wypełnienia całej takie dylatacji jakąś pianką lub innym tworzywem, aby zapobiec dostawaniu się tam wody ?
Czy jest jakiś sposób na diagnozę szczelności takiej dylatacji ? Jakieś próby dymem albo kamery ?