...
Ja nie twierdzę, że bez sensu jest stosowanie maseczek w szpitalach. Aczkolwiek uważam, że jakby były one tak potrzebne i chroniły, a bez nich byłoby tak niebezpiecznie, to w wielu rzeszowskich sklepach nie byłoby już od dawna pracowników - wszyscy by byli pokonani przez Covid. Bo może i maseczki mają, ale jakoś nigdy nie zasłaniają większości z nich nosa
...
- Oczywiście, wszędzie nastąpił wzrost zakażeń po otwarciu szkół, ale po kilku tygodniach - tam, gdzie utrzymano edukację - odnotowano spadek. Dzieci nie są takim samym rozsadnikiem zakażeń jak dorośli. Ich znakomita większość przechoruje zakażenie koronawirusem SARS-CoV-2 bezobjawowo.
Procentowo wygląda to tak, że jeżeli ktoś ma objawy zakażenia, to ryzyko przekazania wirusa kolejnej osobie wynosi 15 proc. W przypadku osoby bezobjawowej - 2 proc. - tłumaczy.
https://gloswielkopolski.pl/ferie-zi...ar/c7-15311467
Nie jest uszczegółowione, ale z kontekstu wynika, że 2% ryzyko jest w pomieszczeniach zamkniętych, w których przebywa większa liczba osób przez dłuższy czas (klasa szkolna), a nie na świeżym powietrzu.
Z tego samego artykułu:
To akurat o izolowaniu społecznym dzieci, co też jest bardzo istotne i warte zwrócenia uwagi na ten problem.
Natomiast szkodliwość maseczek, zwłaszcza nakazu ich stosowania także na zewnątrz, a nie tylko w pomieszczeniach zamkniętych, może nieść wiele negatywnych efektów. Były one poruszane wielokrotnie, także w przytaczanych w tym wątku listach lekarzy.
Wiele z tych konsekwencji poniosą najmłodsi, dzieci.
Jedyne uzasadnienie nakazu noszenia maseczek na świeżym powietrzu to to, że one mają ludziom “przypominać o pandemii”. Najnormalniej w świecie mają podtrzymywać panikę. I jak widać to akurat działa...