Chyba przyjmujesz założenie sezonowości i nabywania odporności po przechorowaniu. Co bardziej dyplomatyczni spece twierdzą, że "nie ma na to dowodów" - ci mówiący bardziej wprost, że nie ma co na to liczyć bo są dowody przeciwne. Co najwyżej trochę krócej wirus przetrwa na zewnątrz poza organizmem człowieka, bo dostanie od słońca więcej UV i przez wyższą temperaturę szybciej zostanie zasuszony. Ale przy powszechnym uważaniu tą drogą nieliczne przypadki się zarażają.
Chiny długo jechały bez trzymanki, są ponad trzy miesiące "przed nami" a ilość nowych przypadków nie ma trendu spadkowego (23-103, 24-146, 25-101, 26-113), kilka osób umiera codziennie, chociaż to bardzo zdyscyplinowany naród i ciągle mają duże obostrzenia.
Ostre spłaszczanie wykresu zachorowań powoduje, że tak naprawdę jesteśmy dużo więcej niż trzy miesiące za Chinami w rozwoju sytuacji a do tego u nich nie spłaszczona na początku krzywa szybko opadła. U nas pierwsza fala będzie rosła i rosła i jak nie będzie skutecznego leczenia (a bardzo w to wątpię, bo chyba wszystkie leki istniejące do tej pory zostały wypróbowane - a nowe to kwestia co najmniej kilkunastu miesięcy, podobnie jak szczepionka). Pytanie, czy zacznie w ogóle opadać?
Ciekawe, ile osób straci życie lub na stałe zdrowie, bo nie ma kto leczyć "starych" chorób? Ilu dziadków jednak oberwie koronawirusem przez to, że przez zamknięte przedszkola i szkoły to oni siedzą z dziećmi (które najczęściej przechodzą bezobjawowo albo łagodnie)?
Nieliczne rzeczy u nas działają normalnie (o ile cokolwiek). Wiele firm kompletnie zamkniętych odgórnie albo przez brak klientów, wiele zdziesiątkowanych bo rodzice siedzą z dziećmi i/lub na kwarantannie. A będzie coraz więcej chorych i kwarantannowanych.
Niebawem święta. I tu dylemat - "spotkać się" przez zapchanego skypa? Wiele starszych osób nie ogarnie. Może jednak odwiedzić? Strach, bo może już zarażam i zabiję dziadków/rodziców? To może nie odwiedzić... A co jak to ich ostatnie święta tak czy inaczej?
A potem politycy zapraszają do urn... To dopiero paranoja. We Francji pochorowali się członkowie komisji. Przecież oni muszą nie tylko spotkać się z wyborcami, ale też potem wszystkie okaszlane kartki policzyć. A jak mają zagłosować chorzy i kwarantannowani? W szpitalach jeszcze da się zorganizować komisje wyborcze. Ale do maja będą setki tysięcy ludzi zamkniętych w domach.
Byłeś ostatnio na którychś wyborach u nas? Kolejki i ścisk. Jak tu zachować odległości?
Więc mamy niebawem dwie "świetne" okazje do rozdmuchania epidemii i nałożenia drugiej i trzeciej fali na spowolnioną pierwszą.