witam, chciałbym na działce rekreacyjnej trawnik i parę sensownie umieszczonych drzewek. Żadnego betonu, ścieżek, rabat, kwiatów ani nic podobnego. Zastanawiałem się nad kwietną łąką, no ale jednak trawnik lepszy żeby z dzieciakami się poturlać itp. Żeby przyspieszyć realizację pewnie trawnik z rolki. Działka jest wąska (12m) i w sąsiedztwie podobnie bezpretensjonalnych działek ze starymi drzewami itp., wiec jakiekolwiek betony i krawężniki mi nie pasują.
Rozmawiałem z ogrodnikiem. Upiera się, że jak porządny trawnik to muszą być obrzeża i to z podsypką cementową. Uzasadnia to
1) przerastaniem chwastów od płotu od sąsiadów
2) oparciem dla zraszaczy (robiłby je na skraju działki, a nie w środku)
3) oparciem dla siatki na krety (bez niego niby kret wlezie NA siatkę i przeryje trawnik).
Po spotkaniu z nim myślę o tych punktach tak:
1) przerastanie - jakieś mlecze na krawędzi trawnika mi nie przeszkadzają, a na koszonym trawniku to chwasty i tak nie maja szans?
2) jako oparcie zraszacza wystarczy przecież lokalnie fragment obrzeza, a nie dookoła całej działki..
3) krety - tutaj nie mam pojęcia czy to prawda czy byłby na to jakiś sposób inny niż obrzeża?
Googlowalem różne opcje obrzeży, ale nic mi nie pasuje. W ogóle ta koncepcja trawnika gdzieś się na "kancik" kończącego wydaje mi się przy moim typie ogrodu zbędna.. Gdyby to jeszcze było w linii płotu, ale myślę, że to obrzeże musiałoby od linii płotu w wielu miejscach odbiegać, bo częściowo rosną wzdłuż niego rośliny u sąsiada, którym by się uszkodziło korzenie wykopem pod obrzeże. Jak myślicie, działać bez tych obrzeży, czy będę żałował?
Tutaj jeszcze foto jak to wygląda przed trawnikiem: