Dzień dobry!
Wczoraj przystąpiliśmy z dziewczyną do odmalowania jej mieszkania. Już na samym początku pojawił się problem- okazało się, że pęknięcie widoczne wcześniej na suficie, to nie odparzona farba, lecz tynk. A im dalej w las tym więcej drzew- tynk odstał najprawdopodobniej na łączeniu płyt stropowych, po całej ich długości. Przez całą długość salonu z aneksem kuchennym (ok. 5 metrów) plus "poprzeczki" nie ma teraz tynku na szerokości 20-30 cm. Grubość ok. 1-2 cm. Niestety, mam problem z załadowaniem zdjęć, aby pokazać jak to wygląda. Mieszkanie jest na ostatnim piętrze, więc może tez przyczyniła się do tego niewłaściwa izolacja stropu?
I tu rodzi się moje pytanie- czy jest sens wypełniać te ubytki? Czy nie będzie tak, że narobię się, a za jakiś czas to i tak popęka, albo nawet poodpada, bo te płyty "pracują"? Dodatkowo moje obawy budzi fakt, że na działce położonej bezpośrednio obok ma zostać wybudowany kolejny blok, więc nie ma co się oszukiwać- podczas budowy będą drgania, wibracje itp. Czy nie rozsądniejszym rozwiązaniem będzie zrobienie podwieszanego sufitu? A jeśli jednak wypełniać ubytki, to jaką techniką? Przy użyciu siatki?
Z góry dziękujemy za pomoc.