Proszę o poradę i nakierowanie, gdzie zacząć szukać... Od dawna mi to nie daje spokoju, a kompletnie nie wiem jak się za to zabrać...
Mieszkamy w parterowym domu, ~120 m2, na bagnach (tzn. w Irlandii), gdzie mroźny dzień skutkuje krajowym paraliżem. To wydarzenie, bo typowo temperatura w zimie waha się między 0 a 10*C, a względna wilgotność na zewnątrz dochodzi do 90%. Bez problemu można dojść do każdego pomieszczenia strychem użytkowym.
Moim celem jest obniżenia wilgotności w domu. Wiem, że w kontynentalnych warunkach problemem jest przesuszenie powietrza - w Irlandii to nie problem, a jego przeciwieństwo: wilgoć, a w rezultacie grzyb rosnący na lewo i prawo. Tradycyjnie radzono sobie z tym budując domy "przewiewowe", w których zimą jest może 15* i dmucha wiatr... Ale nie jest to rozwiązanie, które chciałbym wdrożyć
Jak podejść do ograniczenia wilgotności? Czy rekuperacja centralna (jest łatwa do wykonania bo strych użytkowy, ale b. trudno o fachowców lokalnie, realnie musiałbym to zrobić samemu, a sprzęt importować prywatnie) bądź rekuperatory ścienne (np. HRU-WALL) w połączeniu z poprawą szczelności (zamknięcie otwartego kominka, wymiana okien i drzwi itd) się sprawdzi w zmniejszeniu względnej wilgotności? Może jakiś cichy osuszacz powietrza i nawiewy/wyciągi z sufitu?