Potrzebuję rady kogoś mądrzejszego. Mam stary, 60 letni dom. W kuchni zdarłam stare płyty gipsowo kartonowe przybite milionem gwoździków. Myślałam, że wyczyszczę, zalakieruję i będzie pięknie. Ale nie będzie.. Albo położę karton-gips i też da radę. Ale naszły mnie wątpliwośći.
Bal jest momentami spróchniały i dodatkowo jakiś artysta ludowy pomazał go na różowy kolor. Prawie jakby trzylatka malowała domek Barbie
Izolacja domu wygląda cienko. Patrząc od zewnątrz suprema, bal i była płyta gk. Suprema jest do zmiany, ale to nie w tym roku.
Czyszczenie ścian po to, żeby przykleić do nich płytę gk trochę bez sensu. Montaż na stelażu? Ok, ale pracuje mi wyobraźnia i już widzę wyścigi myszy i ryjówek pomiędzy płytą a balem i radośnie sekundujące im czarne żuczki. Dodatkowo mam wrażenie, że stworzę sobie pudło akustyczne a zawieszenie na ścianie szafek kuchennych będzie misją.
A może żeby wzmocnić trochę konstrukcję i izolację termiczną i do belek konstrukcyjnych przykręcić płyty OSB (?) i dopiero na to gk? Jeżeli tak to jakaś paroizolacja? i w której warstwie? Nie chcę ukisić drewna.
To kuchnia w której się gotuje (na gazie) i grzeje kuchnią węglową. Zimą są duże wahania temperatur, bo pracujemy poza domem a on siłą rzeczy się wychładza. Jedyna wentylacja to okna (plastiki, dość szczelne) i drzwi. Jak wstawię meble, będzie jeszcze okap z wyciągiem zewnętrznym. Nie chcę za rok wykwitów z pleśni.
Doradźcie proszę jak to rozwiązać. Zdjęcie to kawałek ściany. Widać nadpróchniałą krawędź.